6768

Szczegóły
Tytuł 6768
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

6768 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 6768 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 6768 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

6768 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Marianna Bocian Odczucie i realno�� Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 I Niebezpiecznie jest pokazywa� cz�owiekowi zbyt cz�sto, �e jest taki sam jak dzikie zwierz�ta, nie pokazuj�cmu tak�e jego wielko�ci. Jest r�wnie� rzecz� niebezpieczn� pokazywa� mu zbyt cz�sto jego wielko��, nie wskazuj�c na jego pod�o��. Ale jeszcze bardziej niebezpieczne jest pozostawianie go w nie�wiadomo�ci jednego i drugiego. Ale za to bardzo dobrze by�oby pokaza� mu te dwie rzeczy razem. Blaise Pascal (prze�. Tadeusz Boy-�ele�ski) 5 * * * zaczynasz rozumie� �e nie mia�e� �adnej drogi kre�lonej na lekcjach historii �e nie masz �adnej ucieczki g�oszonej przez filozofi� rozpi�ty na krzy�u w�asnych lat w zagubieniu odnajdujesz siebie jeszcze nie masz nieba jeszcze nie �yjesz piek�em jakby� po�rodku wi� si� przez po�ow� siebie �yj�cy przez po�ow� siebie umieraj�cy przez po�ow� nie weso�y� dniem przez po�ow� nie tragiczny noc� mi�dzy nami nasze ciep�e po�udnie wierz i nie wierz a b�dziesz przez po�ow� siebie bli�ej tego �wiata kt�ry jest tob� kt�ry jeste� nim w pe�ni czy cz�owiecz� pe�ni�? zaczynasz wiedzie� przypominasz sobie usi�ujesz znale�� punkt oparcia dla stopy i d�oni 6 * * * wszystko co jest powoli przestaje by� sob� w porannych funkcjach nale�y podejrzewa� �e to wszystko czym by� powinno dok�adnie zosta�o str�cone w niewiedz� nienawistnych tak d�ugo zapowiadan� o �wicie odrodzonych mi�o�ci� na wszelki wypadek nale�y nawi�za� intymn� komunikacj� mi�dzy �cian� m�wi�c� g�osem indywidualnej rzeczywisto�ci a popielniczk� pe�n� resztek po sportach czas st�pania po zimnej pod�odze jest jeszcze ogromny nale�y podejrzewa� � nadci�ga pods�uchuj�cy anio� poezji jutro lub jeszcze dzi� por� oboj�tn� chlu�nie tu objawienie tak! tak � zagra�a nam pi�kno sk�r w�os�w ramion i piersi samotni ubezw�asnowolnieni zmys�ami nie przewiduj� wyj�tku �ciany otwieraj� tkanki pami�ci s� konfesjona�em w kt�rym akonkretny ON nauczy� si� oczywistej prawdy i tak cierpliwie odbiera s�owa cz�owieka i nim si� powt�rzy poza cia�em bywa idealnym odbiorc� � st�d obecny jest �elbetonu jasny G�os : �wi�� si� �ycia czas na ziemi! samotno�� � r�ka Stw�rcy wyci�gni�ta w przyjaznej chwili dojrzewania do Zdania! tak! Tak kt�rego� dnia gdy spotkam znajomych z lat lub wczoraj potwierdz� ich prze�wiadczenie (niepotrzebny przypadek przeci�cia si� dziwnych �renic czy�by naprawd� osi�gn�li szacunek do �mierci czy zwyk�� nienawi��?) mo�e jednak powiem � spijajcie mleko... by� mo�e oni te� mi powiedz� �e wszystko powoli zaczyna jawnie d��y�... do umi�o... kt�rego� dnia mo�e si� odnowi� trud poety � jego �mieszno�� i bezradno�� w pokorze oddala ha�b� poni�ania w ka�dym wieku � odzyskuj�cego naturalne przymierze! 1976 7 P�ki, dot�d jednak s�owo to okruch p�on�cego serca �ycie ci�gle warte jest zwyk�ego �ycia wszystkie racje przemin�y jak z�e sny pie�� odzywa si� krwi� b�d� a pos�yszysz jak r�wie�nica �mier� bezustannie przypomina pe�ni� ka�dej doby ona nie boli oddala nas noc� w p�acz czy znalaz�e� ju� TO w imi� czego chcia�e� urzeczywistnia� swe �ycie? jednak s�owo pozostaje niepodobne do niczego bo �pi�kne" to za ma�o a �zbawiaj�ce" za wiele istnieje potrzeba pozdrowienia w obcym siebie w�asnego obrazu... szcz�cie w tym drugim jest r�wnie dalekie jak zmartwychwstanie w po�udnie kto odwr�ci� si� od �mierci odwr�ci� si� od wszystkiego co karmi... to co odleg�e w czasie bliskie jest w ka�dej istocie jednak s�owo jak zbite chmury pe�ne nadziei z�ote krople... wiosenne deszcze nad polami wzrasta niebo zielone... �wiat �ywy nie ma wci�� granic... wybaczaj (s�ysz�c wieczorem wszystkie d�wi�ki okolic)... nie wierzy�e� �e �ycie przeobleka siebie wzorem Podobie�stwa co chcia�e� uzyska� przez d�ugoletni� gotowo�� do pogardy codzienno�ci� czym sta�e� si� sam dla siebie t e r a z? jednak s�owo jest kszta�tem pierwszego poranka i ostatni� �odzi� w kt�rej realne co wieczne m�wi�: �ycie warte jest tylko �ycia dlaczego coraz rzadziej serce ludzkie drga wielkim p�aczem za dniem i za sob� wczoraj? jednak s�owo pozostanie czym by�o � kropl� wszak potrzeba narodzin jest powinno�ci� �mierci sensem mowy pozostaje cz�owiek a cierpienie jak przep�yw spi�trzonej rzeki w �y�ach jednak tylko �ycie zas�uguje na zwyk�� mi�o�� na piaszczystej drodze p�ki jest p�ki trwa p�ki boli p�ki oddanie dot�d odkupienie p�ki 8 * * * nie jestem tak wa�na jak norma nie b�d� nawet patrze� w stron� zieleni nie jestem tu lecz tylko w literze prawa nie b�d� nie b�d� nie b�d� nie jestem jeszcze ziemi� cmentarn� nie jestem jeszcze ziemi� nie jestem jeszcze nie jestem nie �wiat gro�ne pi�kno czasu oczy w kt�re patrzysz przera�aj� niemo�liwym wezwaniem 9 * * * w �yciu drzew nie ma sprawiedliwo�ci li�� nie zak�ada s�dziowskiej togi nie ma rozwod�w ani dyskoteki nie ma kary skazania pokuty nie ma przysi�gi i zdrady brak solidnej pracy brak cha�tury nie ma prawdy fa�szu i pomy�ki korze� zjednoczony z ig�ami i koron� trwa idealny wzrost my nosimy w sobie dziesi�� przykaza� zabite drzewo nie z�o�y aktu oskar�enia ale nasze r�ce z�o�� si� na krzy� pod korzeniem wszak to samo �r�d�o cho� inny krwiobieg czy r�ne spe�nienia? 10 Pycha dzieli a �mier� ��czy dlaczego piel�gniarka a nie siostra szpitalna dlaczego lekarz a nie ojciec umieraj�cych dlaczego ksi�dz a nie brat czuwaj�cy dlaczego pacjenci a nie ludzie dlaczego j�zyk odcina siebie od naturalnej mowy dlaczego �yciem nie budujemy zda� �ycia: �Najwi�kszym jest Zwyci�zca Codzienno�ci" czy prawd� jest �e zmiana stanu mowy jest zmian� stanu naszego �ycia? dlaczego cz�owiek pokonuj�cy chorob� przekracza w niej siebie samego w milczeniu �renicami ca�uje wszystko co Jest bo jest jeszcze w obr�bie �ycia? odradzam sw�j czas w jego ciep�ym wzroku dlaczego nie ja lecz umieraj�cy k�adzie na powieki poca�unek �wiat�a? 11 * * * my�l jak kolczasty krzew lodu i ognia � uwierz! � nie jest zabaw� dla dzieci bywaj� sprawy na kt�re pisa� si� mo�e cz�owiek przepalony ziemi� gdy inne fasady obronne ju� niepotrzebne wolno�� zupe�na wolno�� do opasywania globu g�osem? komu i czym sta� si� mo�e zbrodniczy glos? jednak cz�owiek musi by� uzale�niony � s�abszy o Stw�rstwo kt�re zawiera si� w Bogu i wtedy ON w NIM odejdzie od �cinania m�odych jab�oni w czas kwitnienia jest pewna nieufno�� do siebie kt�rej strzeg� jak �renicy oka... uwierz... doj�� do prawdy to jakby zdj�� sk�r� bez s�owa a� �cieknie tre�� czasu w jeden werset gest dr��cej d�oni trzymamy ognist� dob� tera�niejszo�ci w �y�ach i prawdy dochodzi� musimy latami i ci�gle nie wiadomo czy b�dzie nam dany �w b��kit z rdzenia mroku ... uwierz... jest to stysi�ckrotnione niebezpiecze�stwo wi�ksze ni� obalanie s�owem tron�w... s�abn� s�oneczni.. j�zyk jest w nas... ogie� si� otwiera w tkance... dlaczego my�l jak kolczasty krzew p�onie z cia�a? dlaczego wszyscy rozbili si� o ska�y historii? �e przed�u�yli trakt historii? 12 * * * liczono na jedn� drog� i sprawiedliwego ale inne drogi o innej ju� geometrii przelicza�y procenty mogi� a grabarz dolicza� do ostatniego miesi�ca Matki Pieni�nej za oknem bezwzgl�dnie stawa� si� dzie� jedyny jak wszystkie li�cie na drzewie nikt nie pyta� nikogo czy pragnie liczono na jeden czas jedno �ycie Jedno we wszystkim ukazywa�o pustk� w kt�rej kto odszed� najdalej od w dwuszeregu zbi�rka na bicie braw � tu opis sta� si� nie do czytania � kto stan�� w centralnym punkcie pustyni ujrza� otwarte Jeruzalem i szum pie�ni jakie wytrys�y z piersi wszystkich istnie� ten nigdzie nie wraca� bo nigdy nie wyszed� ze siebie ni �wiata kt�rego nie stworzy� dziedzicz�c liczono na nowe rozwi�zania ale bez szansy przeliczano szeregi rzeczy wyzwolonej ��dzy legion Gramatyk�w bawi� si� tabliczk� mno�enia s�d�w zmian� kszta�tu urojonej geometrii wyznaczano koniec �wiata kt�ry sta� si� parodi� doliczan� do ostatniego miesi�ca Matki Pieni�nej tylko grabarz kroczy ze wzniesionym czo�em po trwa�ych alejach pe�nych ciszy i s�o�ca 13 * * * 10 grudnia 1972 roku kula ziemska obraca�a si� wok� osi s�o�ca pas�a na sobie dorodne stado ludzko�ci w nim jedno stworzenie prze�ywa�o sw�j b�l g�owy p�yn�cy z niestrawno�ci wielu bredz�cych ksi��ek 10 grudnia 1972 roku na ca�ej kuli ziemskiej ludzko�� �yciem odmierza�a porcj� �mierci ka�demu z osobna w pe�ni nieomylnie co do sekundy o godzinie 14.20 czasu europejskiego wynios�am g�ow� na ulic� ziemia niepewna ziemia nieruchoma ros�a pod stop� lodowcem krew powoli stawa�a si� p�dem w odwrotnym kierunku obraca�am si� wok� osi zawa�u serca na wypasach jak ca�e zreszt� stado dorodnej ludzko�ci obraca�am si� �yciem wok� s�o�ca � gor�co i duszno! tropik � nie trwa�o to d�ugo �ciany nawo�ywa�y mnie do celi (planetarium tworzenia w m-2 na pi�tym pi�trze) dom �w peiperowski z�ocisty k�os miasta pas� si� na naszych oczach brakiem tlenu � dym czarna sahara nad miastem czarny �nieg pada marzenia i sny ca�y okr�g�y rok kwit�y w nas purpur� � zdziwiony t�um na m�j widok przystan�� min�am go w niedziel� p�dem szale�ca w P�dzie do odwrotu do pi�ra piaskowego ptaka cho� lepiej powiedzie� �e odp�ywa�y z mych ust p�atki maku b�l st�p b�l g�owy warg b�l r�k gard�a na mapie szcz�liwej ziemi dojrzewa� do �niw z dala wy�a ju� suka pogotowia nazywana w �argonie nowym typem arki ocalenia 10 grudnia 1972 roku zatrzyma�am ziemi� a bezwiednie ruszy�am s�o�cem biologii gdy notuj� � wiem ten ci�gle �mieszny zapis ogarnia mnie spok�j moje odkrycie nie zak��ci�o pracownikom urz�du pogrzebowego czasu picia napoj�w przerywaj�cych jak wiadomo wy��cznie nasz� trze�wo��... 14 Ballada o Wi�ziennej ulicy Karolowi M. po ulicy Wi�ziennej chodzi pan z bia�ym psem ludzie m�wi�: nocy cie� kt�ry jednak znaczeniem otwierasz oko przed wi�zienn� bram� a ta otwiera si� przed tob� � ju� szacowny zabytek m�odzi ucz� si� tu odtwarza� kszta�ty przesz�o�ci zdarto �lady krwi ostatniego s�owa przed rozstrza�em ot budowla jak wiele budowli mrocznej historii wiek temu nazwa jej odbiera�a ludziom mow� dzisiaj pan z bia�ym psem ukrywa w sobie lata i cie� swego str�a ulic� Wi�zienn� bez l�ku � tak m�wi� � przemyka po ulicy Wi�ziennej chodzi pan z bia�ym psem i u�miecha si� serdecznie na dziedzi�cu teraz ju� zadbanym i �adnym duchy bitych mog�yby rzec: � Mein Gott, jakie tu pi�kne schody jakie balustrady i szerokie okna... ...wi�zienie nasze... dzi� malutki pa�acyk... wiesz: uczciwo�� musi by� praktyczna cho� ludzie nie lubi� ostrej prawdy za nic nie chc� siebie odnale�� w tragedii innych fakt � �ycie jednakowo ka�demu doskwiera pogodny wiecz�r...tylko wybucha gdzie� niemy krzyk torturowanych cho� nowy po�o�ono tynk.. i nagle rozp�tany s�o�cem �renic �wiat! lubimy takie jasne zako�czenia tragedii niezrozumia�e s�owa historii zapowiadaj� wtedy raj m�wi�: �ycie potoczy�o si� dalej i bez nich tamte zbrodnie zamalowano w nas do b��kitu ciszy i s�o�ca... w ko�cu nie my�my ich... w ko�cu ile mo�na �y� w cudzym szale�stwie b�lu? po ulicy Wi�ziennej chodzi pan z bia�ym psem ludzie w jego realno�� nie wierz� a to on nosi w sobie godziny i dobrze wie: �adn� pie�ni� nie dojdziemy tragedii uwi�zionych w �adnej mgle uwalniamy siebie od spojrze� �renic w kt�rych jest.. w kt�rych jest... 15 a jesieni� li�cie s� ci�gle z�ote i nocne ksi�ycowe cienie... jest! jest naprawd� �ycie na widok kt�rego mo�na tylko zbledn�� po ulicy Wi�ziennej chodzi pan z bia�ym psem patrzy: ogie� zerwanych �y� z tamtej strony bram� otwiera... wchodzimy jak do salon�w ... chowamy siebie za co�... i tylko ksi�yc nad��a za sob� nad dachami wszelkich wi�zie� i czas i kto� ludzi z czasu wysiedla... budowla ju� w zabytek wzros�a... zmieniaj�c kszta�t �wiata czy odmieniamy istot� �ycia czy mo�liwa jest mi�dzy nami mowa serdeczna... cisza! cisza... po ulicy Wi�ziennej chodzi pan z bia�ym psem mo�e w nim Tamten Kto� mo�e Kto� m�wi nim �e ludzk� miar� jest spos�b znoszenia nieszcz�cia ...mi�dzy nami cisza i brama... na ulicy Wi�ziennej nie ma �adnego wi�zienia! prosz� pana! to nie pan to bezustannie ja jestem cieniem kt�remu nie zanios� dnia po ulicy Wi�ziennej chodzi pan z bia�ym psem raz tam jest a drugi raz nie ma go wcale i �wiat pe�ny �ywych widm i tylko ksi�ycowe oczy po ulicy Wi�ziennej chodzi pan z bia�ym psem 16 * * * skrywasz swe cia�o w mowie biologii konieczne i ci�gle jedyne jakby� za mnie mn� kona� patrz� przez Twoj� ofiar� w �wiat z b�lu niczego nie widz� czuj�c �e �wiat �yje si�� dzikich energii a Ty ci�gle skazujesz na mi�o�� poca�unkiem! skrywasz si� przed jawno�ci� nie l�kasz si� mnie? Panie, nie l�kasz si� mnie wzywa� i obdarza� �r�d�ami? mi�o�� to te� groza gdy S�OWO uczyniono atrap� 17 * * * noc jest jak mi�o�� skupiona niepodzielnie samotno�� wyznacza kszta�ty doskona�o�ci w pobli�u �mierci nieomylne zrozumienie �wiata sekunda rodzi i r�wnocze�nie �ciera dzie�o ziemi jedynie S�owo znakiem zbuntowanego anio�a i dziecka wita �mier� nabieraj�c z�ocisto�ci �wiata uchodzi iskrami w �wiat�o �noc samotne drzewo �wiat�a cia�o morze pe�ne ognia b��kitny p�acz godzin mewa wystrzeli�a z krzykiem � tak przyjaci�ko! � m�wimy jednym j�zykiem bo jedna tre�� w nieprzek�adalnej formie! jak daleko poranek? nie widz�! wiatr s�o�ca i poruszona ziemia... Panie nie widz� ... jeden �omot skrzyde�... nie widz�... ogie� i cisza jakby podniesione odczuciem... objawienie b�dzie przepaleniem �renic i odj�ciem s�owa sama przed sob� w sobie wst�pi� morzem ognia 18 * * * objawia si� co dzie� cisza NIC m�wi�ca nasza semantyka o rw�cej si� sk�adni gdzie �yj� zdania spinaj�ce podmiot cia�a rzeczy z pospolit� natur� orzeczenia krwi kt�re czas wyznacza groby cho� nieme co� jednak zdradzaj� milczeniem objawia si� co dzie� brak ducha i g��d j�zyka kt� by dzi� odwa�y� si� powiedzie� drugiemu � � �ni�a mi si� wczoraj noc� ONA co wieki w wysokich przenosi�a d�wi�kach jej � fakt � imi� straszne: Rodzina ale to sprawa semantyki? na jasnej pustyni z upaln� nadziej� sk�adnia z�o�y si� w zdanie kt�re poka�e nast�pcom �lad wo�aj�cego milczenia w jej w��knach nie nadaremnie krwi� tkanych literach narasta Santa Polonia wszak genetycznie pierwotniejsza rzeczywisto�� matki nale�y teraz powiedzie� pierwsze zdanie a tu m�wi� �e umar�em wczoraj tak powszednieje dzie� odarty z marzenia jednak co nie ma by� nie przestaje i ci�gle bywa dowodem wczoraj jest w nas zmian� kierunku w �r�dle zmiany kt�re wy�oni jutro kt�re teraz si� zaczyna ile razy umiera�e� tyle� razy rodzi� si� w swym Zdaniu! 1967 19 * * * aby� nie czu� si� obco dano ci bose stopy tak a nie inaczej daj� ci tutaj pust� scen� cokolwiek jest dziwne w nocy � to przed�u�anie �ycia my�l kt�ra nie przeniknie wszystkiego w jednym stwarza w ja�owej przestrzeni dziwne centrum w kt�re wkroczy nie istniej�cy rze�biarz i stworzy zn�w pierwszy obraz cz�owieka bez winy z prochu wszak rze�bi wci�� ze �mierci i muzyki najstarsz� dla cz�owieka niesko�czono�� � y c i e aby� nie straci� godziny uroczystej powagi tak a nie inaczej stawiam ci pytanie � dlaczego stracili�my poezj� wszech�wiata cokolwiek jest dziwne to zielone z b o � e 20 Matki milcz� wargi znaj�ce oparzenia ziemi i rany powiedz czy prawd� jest �e p�k�o serce matce kaina zabrak�o ciep�a na kolanach matki czesz�cej w�osy w dali trzaska� tylko krzyk i widny pobryzg krwi parz�ca by�a cisza cmentarna i bezradno�� matek stoj�cych pod gilotynami na szarym widnokr�gu obie bolesne i obie nagle osierocone dwakro� matka kaina bo ona prze�knie wi�cej uciekaj�c jak raniona przepi�rka z zasi�gu s�owa i wzroku � jej nikt nie przebaczy mi�o�ci kt�ra nie mo�e zas�abn�� nikt jej nie wyjdzie naprzeciw pocieszy� � tak � matce kaina p�k�o serce brzemienne w syna wolnego w niej od ciosu anio�a bo matka-Chrystus znosi dziecka mord i tak nie rodzi go po raz drugi w p�aczu czy mo�na bardziej ukamienowa� matk� 1974 21 Sport pycha ten mocny wisielczy sznur �miech trybun oto cz�owiek zas�ab� na bie�ni �wiata i pot�piony w jednej sekundzie (w poprzedniej by� oklaskiwany) widocznie bez mi�o�ci bo ona ujmuje i upadki kiedy� wychodzili�my razem z punktu w kt�rym moc �ycia nie by�a z��czona z gr� � biec z podniesionym czo�em znaczy�o pragn�� m�odzie�czo wysi�ku na rzecz doskonalenia by� �yciem wielki bieg na stadionach pi�kny przeskok w�asnej s�abo�ci ale t�um ��da� by� wykluczy� innych si�� uderzy� jak bije miecz by�e� coraz bardziej oboj�tny powtarzaj�cy s�owa: � �aden bieg mnie nie ochroni ani zbawi nie jestem ��dny bycia panem �wiata z niemocy cia�a pragn��em budowa� siebie by tylko biec w rado�ci bez obawy upadku t�um musi by� s�aby skoro ��da si�y wykluczaj�cej zjednoczenie w jednym BY� nie wiedzia�am jak okrutne bywa obna�enie �ycia gdy t�um zdziera mask� i pokazuje twarz chorego b�stwa tak nagle potkn��e� si� nie pad�szy na kolana a spiker d�awi� si� jakby ca�y nar�d by� dobijany... oto Polacy trac� szans� na medal na ojczystym stadionie niewiarygodna kl�ska!... co� ujrza� wtedy �e schodz�c z bie�ni unios�e� wysoko twarz po�r�d burzy gwizd�w? co� ujrza�? zatrzymuj�c si� tu� przed bia�� lini� gdy spikerzy ju� og�aszali nowy rekord �wiata? pomy�la�am: godno�� granic wysi�ku nie ma �adnej mety jest jak najciszej spo�ywana moc nie kalecz�ca praw natury zapyta�am: dlaczego �w. Jan w czasie Objawienia m�g� si� zatrzyma� w po�owie s�owa w po�owie zdania? 22 stadiony mecze olimpiady puchary ca�e �ycie rzucone na j�zyki t�um�w ale tam ju� nas nie ma nasz codzienny trening zmieni� wymiar co innego znaczy z tamtej troski z ka�dym krokiem wsparci o por�cze obracamy ku sobie �renice patrzymy w punkt w kt�rym brak si�y nie jest �adnym upadkiem siwa aureola olimpijski laur w ci�g�ej sztafecie coraz trudniej utrzyma� chwiejn� my�l wzrok u�miechamy si� serdecznie milcz�c gdy inni oklaskuj� pot�g� rekord�w �wiata zbyt dobrze wiemy �e stan� si� trwog� kt�ra zaboli! � ich tak�e przekre�l� tupotem dzikich ��dz wykluczaj�cych doskonalenie pi�kna boski bieg b��ka si� tylko w s�owie BY� czystym przeczuciem jeszcze ol�niewa gdy dziecko goni za pi�k� w tym p�dzie jeste�my odrodzeni nie chodzimy ju� na stadiony nie uczestniczymy w konkursach na wybitny wiersz � jest dorodna chwila kt�rej nie mierzy zegar waga ani s�d powiedz: dlaczego zatrzyma�e� si� w pot�dze w�asnej mocy? � pragn��em zwyci�y� i zatrzyma� w p�dzie bieg czasu! po to trwa�em w olimpijskim ogniu sam siebie zwyci�y�em u mety nie przekraczaj�c jej z czystej mi�o�ci do kruchych cia� 23 * * * musimy sobie pom�c rozumn� mi�o�ci� jeszcze boli nas w�asne �ycie jeszcze j e s t e � � w cierpieniu trze�wym i bezradnym � i zn�w dzie� � biegliwe jab�ko kt�rego nie masz si�y spo�y� w rado�ci musimy sobie pom�c jeszcze p�ynie w nas burza i b��kit jeszcze obejrzymy wschodz�ce s � o � c e by jutro umrze� lecz to ju� nie to samo co dzisiaj wieczorne konanie wi�c jed�my to jab�ko i patrzmy na cichn�cy �wiat kt�ry nas jutro posi�dzie jeszcze dzi� mamy si�� trzyma� d�onie ciep�e jeszcze szcz�liwi jeszcze pijemy powietrze najstarsze wino Winnic Pa�skich jeszcze na nocy ugorze � gdzie ani weso�o ani smutno Bo�e � musimy niczego nie musz�c pr�cz p r z e � y w a n i a 24 * * * po co ten cz�owiek otwiera swe �y�y skoro na fortepianie gwiazd gra nie jego czas? w ciszy roi si� szersze� k��liwy Kto� zn�w w gniewie wyrusza w such� przepa�� nieba ojciec m�j nie zatai� prawdy przede mn� czy groby zosta�y przekazane pokoleniom? o ska�� zakaz�w bi� Kto� kona� na prze�aj ale obraz przyszed� do nas zza chmur znany Wilk goni�cy imi� a� do granicy bezimiennego krzyku mkn�� star� b�yskawic� od komory do komory serca po co w tym �wiecie �yj� kochaj� i marz� poeci? po co starzec opowiada wnukowi histori� trzebionego rodu? dlaczego musimy przezwyci�a� w�asne z�o? po co otwieraj� si� ludzkie �y�y? a bodajby pytano po wsze czasy! Amen 25 * * * trzecia wojna �wiatowa sko�czy�a si� w dniu s�du ostatecznego grubo wcze�niej ni� zes�ano �w. Jana na wysp� Patmos na kt�rej pocz�� w bia�ym sanatorium Apokalips� � artystyczn� symfoni� grozy ogniem zmiany trawi� si� wtedy �wiat � by� jesienny dzie� i �adna �mier� nie str�ca�a listowia pe�nego ��ci i czerwieni jak zapis szyfrowy czego� co teraz nazywam blisko�ci� zwyci�stwa by�am pewna �e wiosn� ka�dy li�� zostanie przywo�any t� sam� moc� z kt�rej wy�ania si� ludzka my�l na 13 stycznia 1969 wyznaczono koniec �wiata nasze wizje zag�ady s� bezruchem czasu zas�on� ludzi w ogniu mrozu kt�rych widz� ale nie mog� odnale�� w cudzych s�owach ich imion tak dok�adnie zostali wyprzedani �e z tragedii r�k nie odczytano litery s�du ostatecznego dlatego s�owa rozpe�zaj� si� robactwem przynosz�cym raj . ikony i b�stwa maj� zaci�te miny oprawc�w ale jest to kokietowanie groz� apokalipsy i po to aby odwr�ci� �renice od dr��cej umieraj�cego d�oni od b��kaj�cego si� noc� dziecka nie nasza to sprawa my wyznaczamy koniec �wiata wychodz� do sklepu mo�e i jest on ark� Noego gdzie nie ujrz� swego zbawienia w �adnej twarzy ludzi wolnych ludzi zm�czonych d�wiganiem lat to co ocala zabija z jednakow� jakby moc� a tej trwogi widocznie za ma�o skoro szastamy na lewo rajem zbudowanym na cmentarzach dni na prawo zag�ad� z ogniem s�du ostatecznego jakby mniej istotny by� zawa� serca ekspedientki niekt�rzy wykupuj� ju� fotele w powietrznym Trybunale S�du inni z proroctwa zag�ady zbili sobie wille niejeden �w. Jan skazany na Patmos milcz�c patrzy w zachodz�ce s�o�ce i my�li: B�g mo�e by� tylko wszystkim i dlatego inny Jan zabity udowodni� �e �adna wojna nie by�a z Apokalipsy i nie tylko dlatego nikt nie powiedzia� �e s�d ostateczny b�dzie odrodzonym 26 oddechem �wiata bez okupu �yciem dniem bez mordu oto ucho igielne kt�rym przejdziesz jak inni z ziemi do nieba z nieba do ziemi przez punkt n�dzy kt�rej imi� Nic i Nikt ale Ten co stworzy� i ocali� wzywa do podobie�stwa naprawd� nie wiem czy pokorni posi�d� ziemi� w mi�o�ci ale tego nie neguj� 27 Opowie�� z ma�ego miasteczka przez cztery lata czeka� na rozstrzelanie lecz nie sko�czy� pod murem ca�e miasteczko wita�o go kwiatami bo to by� cz�owiek wydelegowany jako wr�g co p�niej okre�lono absurdalnym oskar�eniem wyp�acono mu nawet odszkodowanie zn�w zosta� listonoszem jako� mu �ycie nie sz�o niekt�rzy szeptali: jak on zdzicza� przez te cztery lata jak si� powiesi�... o tu! � pokazuje mi u�miechni�ta bibliotekarka � na samym krzy�u obok ko�cio�a to milicja go odcina�a bo nikt nie chcia� a jego matka to nawet nie p�aka�a mow� jej jakby odj�o! chciano jej za�atwi� dom starc�w ale si� stara upar�a i tydzie� temu podpali�a dom i siebie! � chod�my to poka�� pani resztki � zaprzeczy�am ruchem g�owy opowiada�a takim g�osem jakby to by�a ciekawostka ma�ego miasteczka bez wi�kszej historii 28 Odczucie i realno�� Warszawa... musica humana brzmi w obrocie historii jak Jeruzalem wiedz� o tym kt�rzy przeciekli w dym i g��b kana��w znacz�c nadziej� �ycia bez zaj�kni�cia pe�ni� m�odych lat przekwitali w owoce ofiary i nieodgadnion� przysz�o�� �wiat przekraczali w rozp�dzie przeskakuj�c nieruchome granice i mosty rzezi na Pradze miasto... brzmi jak petardy metafor wojna dom�w i �lubne samochody Warszawa... wiele tu ze stygmatu Troi i tandetnej sielanki (nie masz cwaniaka... za �elazn� bram�... kup pan pa�ac... k...) jest godzina 2.43 stoj� na dziwnej ulicy kt�ra jest bezuliczna bez pami�ci we mnie p o z o r n a cicho�� jakby szare mury zamieszkiwa�y tamte ofiary a to mowa miasta kt�re posiada samo siebie i brzmi jak s�owo w zakl�tym kole zegara nie ujawnione jakby pod stopami zrasta�y si� zn�w korzenie w Tamto co Teraz przerasta � na co tu czekam? � wiem: to miasto pozostaje nie ko�cz�c� si� fraz� �Naprz�d, Warszawo..." Warszawa... ma wiele w sobie z pornografii nocnych uciech lokale nie dla ubogich tu za noc wysoko p�ac� obc� walut�... o czym m�wi� tandetne szlagiery? ballady o szewcu Kili�skim nie �piewa ju� nikt i zma�powane tango z Pary�a i to wielkie �arcie w korytach nieustaj�ca rewia do wysokich sto�k�w i ci�g�y gruz rosn�cy w niebo gwia�dziste przera�liwie jasne cienie czyich� czo�g�w... cisza... i nagle s�ysz� rw�cy si� stuk serca � � Maurycy... tak... nie mo�e zasn�� po �ledztwie ... cienie profesor�w wyprowadzanych pod bagnetami... po bruku taczka z �ukasi�skim... kordon �o�nierzy cara... kt�ry� jak �o�nierzowi salutuje... tylko zaci�te twarze z salonu Targowicy zamykam oczy je�li nie wyrusz� nie oderw� �renic wrastaj�cych w beton st�p nie wydostan� si� z ogrodu objawionej prawdy i legendy 29 Warszawa... zajad�a jak b�l wstydu po salonach miasto pozornej mi�o�ci w katarynkowych szczebiotach a tu nagie znak ociemnia�ego anio�a wychlusn�� z �y� Linkego � wiem! � przesz�o�� istnieje z pozycji tera�niejszo�ci i brzmi jak ofiara i konstelacja grzech�w o kt�rych milcze� znaczy gotowa� si� do kroku w ogie� wyzby�y zdradliwej perspektywy Warszawa... miasto kt�rego nie zna stary l�d Europy jest jak upadek i scalenie Troja pad�a Warszawa wsta�a tragiczniejsza o Jestem to znaczy przypominam sobie winy bo to miasto bywa magnesem dzi� Marek H�asko powr�ci� do swoich im bli�ej jej �r�de� tym bardziej wzrasta op�r ... krzy�uj� si� �wiat�a... ulica jak ka�da ulica... za godzin� stanie si� gie�d� p�z parad� gry wyprzeda�� pozor�w ... mask�... wymian� obni�onych s��w za kt�rymi pozostanie tamta Cena... Santa Polonia... i wystarczy tu bruk b�ysk �renic a powszechnej ofiary nie odm�wi nikt... zn�w cie� Baczy�skiego pomkn�� przez Plac Teatralny... dok�d tak Bo�e? nie zd��y�am krzykn��... zgrzyt... rozleg� si� jednakowo trwo�liwy g�os: gdzie si� kurwa pchasz na czerwonych �wiat�ach! �wiata �lepoto nie widzisz? � to prawda panie w�adzo... ja nie widz� tego co tu jest ale co si� upotencjalnia... czuj� zrastanie... Warszawa o 7.00 rano czasu europejskiego brzmi w radiowozie trze�wo mandatem za 200 z�otych polskich nic za darmo... przytomniej�... Warszawa brzmi jak Warszawa... ja jak ja... wlok� si� do serdecznej Ba�ki Sadowskiej s�ysz�: niech nas w ko�cu przestanie dzieli� ta czer�... niech nas w ko�cu przestanie dzieli�... bia�y dzie� jak pieluchy na balkonach 30 Podanie wielki przyw�dca polityczny wielki w�dz nauki wielki in�ynier materii wielki geometra ducha nie pokonali �adnej choroby byli silni ale nie potrafili pewnego dnia podnie�� stopy wielkiego przyw�dc� politycznego pokona� niewidoczny wirus wielki w�dz nauki potkn�� si� o ziarenko piasku i skona� wielki in�ynier materii wpad� w sie� korzeni i ujrza� �wiat�o�� w owocu Boga wielki geometra ducha zdj�� biologiczn� odzie� i uzna� �wiat � duch nie pocz�� siebie bez gliny i pustki! wielcy nie patrzyli w twarz dziecka dziecko (wszelki wz�r cz�owieka) o poranku zaniem�wi�o ol�nione iskrzeniem s�o�ca w rosie dziecko nie wiedzia�o nic o perfidii dzielenia �ycia na ma�ych wielkich i szarych ludzi wielki przyw�dca polityczny nigdy nie biega� boso po rosie wielki w�dz materii nigdy nie bawi� si� po burzy w czarne mas�o wielki in�ynier materii nigdy nie �piewa� drzewom zakl�tych piosenek wielki geometra ducha nigdy nie p�aka� ol�niony kszta�tem n�dznego piachu kt�ry si� w arcy�ycie wciela 31 �pi�kno leczy obumar�e w nas zmys�y" � z tego eksperci mowy szydzili za odpowiedni� zap�at� wielcy znawcy �lepymi palcami przesuwaj� litery sycz�: poezji tu nie ma! a noc za nami to nie oktawa? a prozodia cia�a to ju� dla was nie ksi�ga a ja to dla was zn�w skrzynka na wrzucanie zasad zwyrodnia�ych norm i polece�? ja ani wielki ani ma�y ani kolorowy ani szary �miertelnik ucz� si� patrze� w rozrzutny potencja� koron wysokiego lasu przelot chmur po niebie ja ani odwa�ny ani tch�rzliwy cz�owiek pragn� zachowa� z�o�ono�� �ycia uszanowa� budow� �wiata w mchach trwa�o�� i wierno�� st�p dr�g wolno�� do znaczenia my�li kt�re s� spl�tane jak krwiobieg wielcy i �wi�ci pozostawcie mi moj� niedoskona�� mow� moj� ska�on� grzechem natur� moj� rozrzutn� mi�o�� moj� siostr� tragedi� prawem mojego �ycia a odnajd� bez was PO-winno�ci moje w si�dmym dniu Stworzenia w mi�o�ci Ojca nadane 32 * * * odtr�conemu naj�atwiej wm�wi� �e si� urodzi� pod fataln� gwiazd� skrzywdzonemu najpro�ciej wm�wi� cierpliwe znoszenie cierpienia wi�niowi oskar�onemu przez pomy�k� szybko wmawiamy cnot� po�wi�cenia tym co l�yli moc kt�ra ucz�owiecza nale�y przebaczy� i nie wspomina� by nowy legion ukretynia� w nienawi�ci prawd� poznajemy ci�gle b��dy i pomy�ki ale to te� narkotyk jednak jest co� ostatecznego w dniu �ycia jednak wiedz�c... najtrudniej odst�pi� od z�a kt�re czynimy pod s�o�cem! 1979 33 Po co je�li ogarn� okiem przestrze� � czy jest moj� krwi� kt�ra... dlaczego nie mie�ci si� w krwiobiegu mowy po co bierze zmys�em w posiadanie je�li brak jest s�onecznej rzeki dlaczego dopiero teraz ukazuje jak okrutne s� drogi nie przyj�tych do domu po co zosta�a pocz�ta przy stole pierwszej wieczerzy nie-sko�czonej w�r�d kt�rej jedni wstawali str�cani w groby przez salwy i psy a drudzy rzucali si� wp�aw przez zdradzieckie zwyci�stwa Nocy . noce jak noce cia�a jak cia�a samotno�� jak pies kt�ry szuka je�li zakuj� w misterny kaftan mowy kawa�ek wiruj�cego globu czy uwolni si� ten b�l p�yn�cy z narzuconego obszaru pragnie� po co tak nazywam bior�c okruch �wiata na sw�j krzy� j�zyka nie�wiadomo�� nakre�la lini� okrucie�stwa kt�r� brukowanie drogi do domu � i � nie masz prawa do sto�u cho� jeste� u siebie drzwi s� zaryglowane od pierwszej gwiazdy od pierwszego wiersza od pierwszej mi�o�ci od pierwszej matki od pierwszej �mierci po co taka mi�o�� gdy �al nie pomna�a chleba �ycia krzyk co zbrodni� tworzenia lub �mierci� Van Gogha o! ucho �ci�te z b�lu... dlaczego a� tak... dlaczego... je�li teraz otworz� krew a� po granice nieprzeniknionego czy poszerzy ona przestrze� i �wiat�o si� stanie ze mnie czy b�dzie wtedy inne umieranie czy okrucie�stwo mo�e by� pie�ni� o szcz�ciu przekazaniem pe�nym mi�o�ci? � wo�anie tylko nieobecnego je�li przyszed� sp�niony by� o akt czystego popio�u g�os kona� a ramion nie by�o mo�na otworzy� na saharze ��ka strugi potu � jedyna ulga gor�czki z�ota wieczerza karmazynowych magnat�w noce jak noce z�oto jak z�oto samotno�� jak pies kt�rego prowadzisz � � � po co krwawisz �e m�wisz po co m�wisz �e �yjesz po co �yjesz nie przyj�ta w dom s�owa cia�a � � � o tyle jestem o ile nie niszcz� �ycia i abym mia�a z tego chleb nazajutrz i aby rado�� by�a okrutnym snem spe�nionym i aby by�y obecne twoje �renice � � � po co tak pytamy ocalaj�c trwog� po co odpowiadamy niepotrzebnie przedwczesn� �mierci� 34 je�li odkryj� prawd� czy pozwoli mi przekaza� wam szeroko otwartymi �renicami cho� jedn� sylab� sensu kto z �ywych wie jakim mrokiem sam sobie � � � pragniesz � i � nie ma ratunku cierpienie granic� bezpiecze�stwa my�li � � � czujesz � i � nie masz szansy odej�� od siebie bo mi�o�� jest samooddaniem � � � a je�li minus 30 lat mojej krwi znaczy co� wi�cej ni� tor biologii... wszystko bo jedno � jedno bo wszystko samotno�� jest psem prowadz�cym czule i bez b��du �lepca kt�ry wapnem widzi a B�g cho� Niemowa nie powiedzia�: wszystko nadaremno! wszak �r�d�em prawdy jest ka�dy cz�owiek... tak m�wisz jak �yjesz czym �yjesz tym piszesz chc�c uniewa�ni� w�asne z�o na tyle wiesz na ile czynisz wedle tego dobro je�li ogarn� s�owem �wiat w kt�rym namacalnie jestem czy przez to samo nie przeminie ono wraz z obrotem globu? ... co poznasz w zmianie b�dzie ju� nie poznane... � � � po co krwawisz �e m�wisz po co m�wisz �e �yjesz � � � co �yje nie mo�e �y� tylko przez siebie sob� w sobie czy jedyn� przyczyn� starzenia si� s� zegary �wiata? Panie gdzie s� �r�d�a s�owa w kt�rych prawda nie nale�y do �adnego wieku lecz ci�gle do chwili teraz? czy moja prawda jest prawd� w �r�dle zmiany? wszystko jak jedno jedno jak wszystko samotne � � � odkrywasz daremno�� wi�c �yjesz pewno�ci� ludzkiego wahania � � � 1972 35 Syjamsko�� moja siostra tragedia jest dos�owna intymnym ruchem otwiera moj� t�tnic� patrzy jakby chcia�a ujrze� bia�� rzek� m�wi� do niej: tracisz czas! tam jest tylko zwyk�a ziemia kt�ra ciebie i mnie przetacza w bia�y mrok moja siostra tragedia jest realnie dorzeczna zamyka t�tnic� i d�ugo patrzy m�wi do mnie: bezbrze�na tam otch�a� otch�a� kt�rej nie wype�nimy obie marianno! pytam moj� siostr�: powiedz czy s�d co� ju� postanowi�? odpowiada (jak�e jest logiczna!): s�d niczego nie rozstrzygnie poza nami ty jeste� moj� lew� a ja twoj� praw� stron� obie jeste�my sobie s�dem i rozwi�zaniem jedna drugiej pl�cze plany dnia jedna drug� w b��kitnej pracy zaprz�ga jedna drug� na pewien czas przedrze�nia usypia nie do u�pienia �yjemy tak bo �ycie nam poza nami tak by�o dane przyj�am si� w tobie w latach herezji obie spotwarzane nie zdradzimy siebie b�dziemy si� �miesznie k��ci� o zdanie �Jedynie Zbawienie jest racj� tego �wiata?" czy w rdzeniu �nie" pocz�tek ma ka�de �tak"? to by�a wspania�a pora mog�am �y� spokojnie z siostr� tragedi� kt�ra nie wymaga ba�wochwalczego padania przed ni� na kolana ani wyp�dzania przekle�stwami mistrz pokonywania z�a sob� w �elistrzewie zwany Janem nadawa� jej kszta�t Logosu! jak w natchnionej Grecji Sofokles 36 moja siostra tragedia jest perfidnie m�dra o ca�y rodzaj starsza i m�drzejsza ale myli si� ten kto za m�drcem powtarza �e mo�na z ni� �y� z nawyku lub przyzwyczajenia � �miertelny to zawsze b��d! tragedia nie zabija Syzyf w m�ce przez wieki toczy kamie� kt�ry si� w nasze �ycie wciela ostatnio wypi�knia�a w zmarszczkach twarzy wystroi�a sob� mnie w kolorow� sukienk� i kaza�a prowadzi� szepc�c: �ciga nas Chronos � zaprowad� mnie tam gdzie ta�cz� i po�r�d �miechu pij� tokaj w cieniu szcz�cia nim zd��y�am jej wyt�umaczy� dlaczego �Tre�ci� ka�dego poj�cia jest Zbawienie dlaczego Wszystkie poj�cia s� rozbitym Zbawieniem" moja siostra tragedia ju� �piewa�a razem z Micha�em Fostowiczem i jego m�od� �on� Andrzejem Wi�ckowskim i Janem Stolarczykiem ... o m�j rozmarynie rozwijaj si�... Marek Garbala podpowiada� zapomniane piosenki ...Marsz, Marsz Polonia, nasz dzielny narodzie... potem � Przybyli u�ani pod okienko, stukaj�, pukaj�, pu�� panienko... szumia�y s�owa jak staropolski b�r w kt�rym ... zakwita�y p�ki bia�ych r�... zebra�o si� wszystkim na �piew i �miech pomy�la�am z zaci�ni�tym gard�em � w zapomnianych piosenkach i ojczy�nie dla wybaczenia nie b�dzie �adnych granic � b�dzie romans boski na tej ziemi dany! nie mog�am odwr�ci� twarzy od siostry patrz�cej w ciemne drzwi... patrzy�a jak wyci�gni�ta z przestworzy r�ka Dymitra Emmera jest ci�gle realna w mroku on ci�gle z dowcipem greckich bog�w wo�a�: � �y� m�k� i tworzeniem nie znaczy nie ta�czy� tylko Artysta ma prawo wyda� �yciu rozkaz chod�, przeta�czmy, wyta�czmy moj� we mnie bia�� groz�! 37 patrzy�am zdumiona jak siostra tragedia ta�czy�a i �miej�c si� s�ysza�a szept: tylko sztuka w sobie nie ma cienia zag�ady! � poezja i malarstwo to jedna i ta sama symfonia pomy�l babciu... jak cz�owiek i jego siostra �mier�... ona we mnie ju� ta�czy a� za pustk� za wysokim oknem! bierne cierpienie wyzbywa nas i �wiata wszelkich cel�w i zobowi�za�! przysi�gnij �e kiedy� cho� raz jeden m�j cie� si� w wersecie twoim rozta�czy w �miechu a� rozkwitn� p�ki bia�ych r� po�rodku mrozu w ludzkich oczach wtedy siostro zatraci�a� przeczucie � tylko doskona�y b�l wykre�la czyste formy pragnie� rozta�czy� chcia� b�l w szcz�liwo�� ol�niewaj�c� by rozpacz� nie porazi� bli�niego wtedy i teraz milcza�am �mia�e� si� m�wi�c ok�adk� twojej poezji b�d� ja sam syjamski brat b�d� w czarnych literach czeka� cierpliwie na zmartwychwstanie w kt�re nie wierz� jaka by�a� wtedy rozbawiona siostro tragedio wi�c jeszcze ma�o w tobie jest nas �renice Emmera iskrz� si� za szyb� wiekuisto�ci� w mojej wyci�gni�tej d�oni nie znajdujesz punktu... �mia�a� si� jak greckie bogi �ywi ludzie ta�cz� �ywi ludzie �piewaj� galopuj�cy czas szcz�cia niepowstrzymanie cichnie i odbija si� echem w sennym j�zyku pyta�a� si� czy m�ka i szcz�cie w nas to rzeczy w cz�ci zmy�lone? nie ca�e �ycie poezj� nie ca�e �ycie filozofi�! 38 tak syjamska a nigdy w nas nie ods�aniaj�ca tr�j edynego o b l i c z a siostro Hioba, Edypa i ka�dego cz�owieka ciebie w rozpaczy zbyt cz�sto mylono z zag�ad� czy jednak twoje ukryte oblicze... dobrze! dzi� nie b�dziemy ju� rozmawia�! dobranoc! m�wimy ludziom krwi� stworzenia dobranoc w winnym gronie Nocy! wiem � by�a� mi dana ku pomocy! tob� m�j g�os nie k�amie dzie� dobry! m�wimy ludziom krwi� stworzenia! siostro wtedy Nag�a i Niespodziewana odnowi�a� �wi�te s�owo � Jestem! 39 * * * Marii Rosie Wronie dop�ki jeszcze szukamy �renic� drzew czujemy pragnienie sycenia si� �wiatem naszego �ycia nie ma w prawdziwym szcz�ciu co poni�ej mi�o�ci poni�a nas bezustannie jeste�my z epoki wpl�tanej w niesko�czon� wojn� mieszaj�c� j�zyki rozum w niedorzeczno�� jeste�my si�� tego �wiata kt�ry �ycie globu wymiata w zag�ad� patrz� na bujn� koron� klonu � jeszcze co� ocala�o pod s�o�cem pozosta�o nietkni�te w zasadach ob��dem my�l�cego cz�owieka wszystko co�my wiedzieli zawiod�o urojone szcz�cie w rajach dyskotek chore zwyci�stwa w pa�acach bog�w k�amliwe obrazy wyniszczanego czasu tylko �ycie ani �mier� nie sta�y si� wzgl�dne �Wszystko przeminie a moje S�owo nie przeminie" z jakiego s�owa stali�my si� cia�em? co staje si� mi�dzy nami w teraz? dop�ki jeszcze szukamy �renic� drzew widocznie pragniemy zwyk�ego dobra w rdzeniu prawdy wiedz�c �e umieramy wszyscy na przedwczesn� �mier� umar�y za nami w nas wieki i wiara pragnienia ... niczym wieczna Pie�� kt�ra nie mo�e w nas skona� dop�ki cz�owiek w trudzie dzie� �ycia odradza 40 s�ysz� wyra�nie w nieporadnym pierwszym wierszu poety pragnienie przezwyci�enia s�dnych dni braterstwem �miertelnych 41 II (...) psychopaci: nie posiadaj� tzw. psychicznego �rodowiska wewn�trznego, s� prymitywnie scaleni; nie maj� z regu�y ci�kich prze�y�, nie przejawiaj� dynamizm�w wy�ej wyszczeg�lnionych, �nie przejmuj�" si� w�asnymi dramatami i tragediami, bo w ich prze�yciach te dramaty i tragedie nie maj� �adnej g��bi, wi�kszego napi�cia czy agonii psychicznej. (...) Psychopaci s� uwa�ani na og� przez spo�ecze�stwo za ludzi daj�cych sobie rad�, mocnych, sprawnych organizacyjnie (...) Kazimierz D�browski �Trud istnienia" Psychopaci w swej �zaradno�ci" odbieraj� osobie ludzkiej prawo do cierpienia w drodze ku �mierci, traktuj�c je jako pesymizm. Dlatego czas broni� prawa do cierpienia. Marianna Bocian 26.682. Po co mia�by� �y� wiecznie? � Kiedy wydaje si�, �e wszystkie zjawiska �ycia t w o r z � s w � j a k o � � przez to, �e istnieje �mier�, przez to, �e �ycie jest ograniczone. Co� mo�e istnie� chyba tylko jako Ograniczone. Filozof Anonim, Zeszyt XXV 42 Cierpi� wi�c jestem Realna jak skurcz serca godzina w�a�nie uciekaj�ca w wieczno�� doba dociera do m�zgu ostry b�l przep�ywania krwi albo inaczej: gdzie� zapadasz obejmujesz r�ce matki w ostatnim rzucie �renic. Je�li poczujesz ostry b�l znaczy: zbudzisz si� po tej stronie pe�nej cierpienia.Pomy�le� nie do wszystkiego wypada si� przyzna� publicznie: cierpienie jest jedynym powrotem w realno�� pojedynczego serca (czy bezradno�� nie bywa jednym ze stan�w godno�ci?) jest w�dzid�em na oszala�y w nas dziki b�l zwierz�t. Wszak nie zapominajmy: jeste�my r�wnie� w fundamentalnej swej cz�ci syjamskimi bra�mi we wsp�lnej �mierci � mi�snej. Przed wszystkim zbiegniesz lecz nigdy przed cia�em w ciele. Cierpi� wi�c jestem realna jak sypka doba i ten zapis. Przera�enie bo�my nagle �miertelni? Nie wytrzymuj� w nas idea�y wyzbyte topografii cierpienia z prawa natury ci�gle tajemnej i jak na ironi� oczywistej. W dzieci�stwie z bardzo dalekiej gwiazdy odzywa�a si� ogromna �mier� i do dzi� nie milknie. My za� jak �wiadcz� wspomnienia op�akujemy siebie we wszystkim co umiera pozostawiaj�c �ywymi niedopowiedzenia z a p e w n i a j � c e prawo do zrozumienia dnia godziny w skurczu serca wielbi�cego ostatni� sekund� za otrzymane �ycie. 43 * * * pom�dl si� dziecko za ojca � pisze do mnie matka z nocy patrz� za okno � elegancja umar�ych w po�udnie t�oczno nie powtarzaj cudzych s��w � �mieje si� we mnie ojciec wychodzimy jak wierne sobie psy w b��kitne pola jesieni szeleszcz� li�cie niczym bia�e s�owa z tamtych lat w lesie ojciec ca�uje dyskretnie li�� czerwonego w�oskiego d�bu otar� w ukryciu krew z warg � chcia� oszuka� spokojem ojciec nie umar� jego p�acz we mnie i �r�d�o si�y jego m�oda jak na m�ski wiek po kl�skach �mier� wzgl�dna szepce: � naucz� ci� �mia� si� po�r�d jesieni w krwotoku nie wierz dziecko nigdy �e to co nas otacza i porywa sob� jest muzyk� zag�ady �mier� nie jest ko�cem �yciu ...ONA... gra we mnie jak jedna r�ka na dwu fortepianach sp�jrz wok� ka�dego cia�a jest b��kit b��kit a w nas tylko mrok podobnie nigdy nie m�dl si� �adn� za mnie rozpacz� pragn� by� podw�jnie �mia�a si� na to odmienione �ycie za wszystko co w m�ce nasze i za jedno... ... wiem ojcze! ... id� przez jesie� dwa b��kitne psy a� li�cie zdumione szeleszcz� nieznan� melodi� nieznan� ziemi� nad nieznan� rzek� nieznani nikomu nikt ich nie zabije jeden drugiego poch�on�� nikt ich nie dojdzie id� jak cisza uroczysta i krople g�ogu w wargach... nowy wymiar... zbyt jasny... niebiesko�� z purpury... ze s�o�ca bia�y chlusn�� g�os ... po czerwonej pustyni... ponad... pies postawi� spi�ow� stop� kto dzie�o i dziecko stworzy� umiera� b�dzie niesko�czenie jako i �y� niezliczone razy w narodzeniu ... modl� si� stworzeniem za �ywych umar�ych 1973 44 * * * (fragment) kt�rego nie mog� sko�czy�... w... je�li jest cz�owiek to tematem �wiata jest �ycie je�li jest �ycie wystarczy epoka mi�o�ci co prawd� stary cz�owiek na o�tarzu ziemi przeistacza s�owo ale zbrodniarz jest nieugi�ty � bezb��dny rozum? � precyzyjny jak wszelka mocna logika wzoru my za� opr�cz chlebostw�rstwa nie mamy prawa walczy� wprost z racjami zbrodniarzy? � b y w a �e goni nas ogie� z g�r niejasnych wiek�w nag�a rzeka heraklita�ska ale o innej ju� fali dzie� � wszak pami�tam � by� jasny i kruchy w zakwit�ych konwaliach wtedy przeczuwali�my trzymaj�c siebie za r�ce zmartwychwstanie �d�b�a po�r�d po�udnia pe�nego sosen otwartych z hosti� �ywicy ciekn�cej... i... wtedy... w pomy�ce... ... niezliczon� ilo�� razy odwracasz twarz na mnie ale ja jak i tamta tera�niejszo�� nie wykrztusz�: Bo�e! to nieprawda �e cz�owiek umiera w polach siej�c jare z�oto i wst�puj�c w posiew nag�ej krwi � s�ysz� � przemienia si� na INNE ale to jeden temat o stary m�j ziemny i lazurowy w lnach nie lnami m�j stary jak �wiate�ka �wietlistych robak�w noc� m�j stary jak krucho�� poca�unk�w i p�yn�cych s��w nie wypuszczaj mej d�oni ze swych mocnych palc�w pal� si� wn�trza sosen ale ty wiesz... narodzeniu potrzebne s� dwa cia�a w �mierci cz�owiek samowystarczalny 45 * * * w polach ludzie wi��� snopki owsa solidne wi�zanie wieczno�ci z czasem �miertelnym oto zmienno�� naszego �ycia i �wiata oto opoka � byt trwa�y � ruch r�ki! w polach ludziom nikt nie powiedzia� (przez wieki w m�dro�ci wiedzieli) �e wi�zanie snopk�w jest wk�adem w �r�d�a ocalaj�ce czas �ycia ludzkiego rodzaju spoceni strudzeni jak wszyscy �wi�ci zakrz�tni�ci od snopka do snopka jak B�g od siebie do dzie�a Stworzenia obraz ich nabiera si�y i staje si� jasny jak jeszcze Polska nie wie co karmi�ce jak jeszcze nas b�aze�stwo wodzi na z�e i skarlone uciechy �ycia jak si� pod j�zykiem barbarzy�stwo eleganckie rodzi i szyderstwo pieni�dz jest panem �wiata? w polach dzie� ludziom uby� wieczno�ci� jak Ojcze nasz... o�ywiaj�cy si�y ludzkie jako i �wiata jak nie wiemy co nam obca przemoc wyj�a z serca jak my sami przekr�camy j�zykami mow� cz�owiecz� wi�zanie snopk�w na r�wni z mieczem os�ania nar�d! jeszcze jeste�my zbyt toporni aby odnowi� w mowie polskie or�e z Ducha cudze nas wabi�o z moc� narkotyku �e�my si� ledwie i nagle ockn�li nad skrajem zag�ady w polach ludzie wi��� snopki owsa dokarmiaj� �ywych rzetelnym potem dla nich jeszcze Polska nie zgin�a kiedy wi��� snopki owsa w polach 46 * * * za ma�o �mierci na �ycie za du�o �ycia na �mier� to nie odwracanie s��w noc� zielona szad� cia�a sine r�ce �ycie jest powinno�ci� �mierci �mier� jest powinno�ci� �ycia p�aka� nad cia�em ju� nie mog� a drwi� z umar�ych nie potrafi� za du�o �ez daremnych za ma�o skutecznej mi�o�ci krzyczy uspokojone niebo w gwiazdach ucich�o wo�anie cia�a po�r�d zieleni 47 * * * min�y lata gdy odszed�e� w noce b��kitne jak na ironi� pozostawiaj�c mnie i nasz dom stoj� po�rodku nocy � wieje ciep�y wiatr i zn�w ukrywasz si� w ciele niewypowiedzianych s��w w g�szczu nocy pulsuj�cych �wiat�ami gwiazd �mier� mo�e by� tylko zmian� �ycia mo�e to moje cia�o dzieli my�li a ty jak dawniej oplatasz ciep�em lekko rozgarniaj�c wiatrem w�osy? 48 Mi�dzy s� cienie DZI� � � � nie b�dziemy op�akiwa� siebie w mi�o�ci Poca�unek sta� si� niemo�liwy jak powr�t w ciep�o ko�ysek szczeni�ce zwinie ci� si� do snu u boku drugiego Bia�y ogie� wyzwala dawny spalony sad jeszcze �ywy Biegnijmy od pnia do pnia cho� zima � sp�jrz � kwitn� realnie Metamorfoza mrozu poda nam pachn�ce jab�ko m�odo�ci krwi pe�ne Odci�te w milczenie Veni Creator Dzi� nie b�dziemy op�akiwa� mi�o�ci w sadzie Biegnijmy od wyci�tego pnia do pnia ojciec zap�aci� za sad g�ow� a ty odziedziczy�e� nie�mierteln� w tajemnicy cz�� prawdy � dalekie odg�osy gonitwy Sadzili�my w ogrodzie ente pn�cze na owoce kto� �cina� je w czas obsypywania si� kwiatem a jednak wierzyli�my w wigili� odradzania si� cia� Tamten sad �ni� nas z w�asnych popio��w kochankami jeszcze bielszy kamie� z wyroku sta�ych hemoglobin Noc� nie b�dziemy op�akiwa� szcz�liwej mi�o�ci �renice w kt�rych �wiecisz si� latami nie �lepn� ago�� nie obna�ona staje si� fatamorgan� edenu gwiazdy trac� blask a ziemia jest muzyk� ciszy Biegnijmy od pnia do pnia a zewsz�d otoczy nas sad podw�jna �mier� � tak jak WTEDY przychodzisz ZNIK�D cho� ludzie m�wi� �e zosta�e� zabity i be�koc� gwiazdy w krwiobiegu � wo�a ziemia szcz�liwa! Dos�ownie wiem : nie pokonam ziemi g�odnej � �wiat�o twego cia�a nic nie mog� pocz�� z granicami natury Biegnijmy od pnia do pnia w spalonym sadzie dzieci�stwa w�r�d �nie�ystej o�my Kwitniesz ziemi� sensown� pragn� aby� ogarn�� mnie obna�onym ramieniem realnie zewsz�d zagarn�� pod siebie w b�ogos�awion� bezwiedno�� a pragnienie wypali mr�z w ko�ciach zaprzysi�onych Biegnijmy od pnia do pnia w �nie�ycy Mo�e si� wszystko jeszcze powt�rzy� Mo�e osun� si� pod ostrzem siekiery w rozp�ataniu zapadn� w s�up ciszy ziemi ognia pe�nej kt�rej �aden �nieg w kolorowej zadymce nie wyciszy� Biegnijmy od pnia do pnia W ogr�jcu jestem a ciebie �mier� uczyni�a Wszystkim Czekam na ogie� w spalonym sadzie w kt�rym ostygn� w ostatecznym �lubie �wiata przez Veni Creator a� w Salve Regina � � � JUTRO 49 Commeatus Brak Jednego a teraz wiem �e w nim umar�o Wielu nierozdzieleni w prze�yciu jak mog� pozosta� w s�owie �mierci rozdarci? � Wiem: przemin� wsp�lnie ogl�dane poranki i zachody s�o�ca w bia�ym ogniu sad�w nie przemin� s�owa przyjaci� � dwie r�ce przeci�te w krzy� we wszystkich op�akiwa� b�d� Ciebie we wszystkich wita� wspomina� ciep�y wiatr po�udnia nios�cy zapach macierzanek Cz�owiek i cz�owiek � pocz�ty do symfonii narodzin Nowego �e jeszcze p�acz� tym co nie narodzone po dzi�? � To nie bezsensowne � twierdz� � w �a�obie odrodzi� si� sens bywa �e �lepy los odzyskuje �renice niejednego Edypa Cierpienia nie okre�lam czym� gorszym od szcz�cia Kto z ob��kanych rozdziela �ycie od �mierci? Od��czony w tajemnej m�ce pozostajesz w czym p�acz� Kto wyleczy cz�owieka z Tragedii i w kt�rej klinice? Brak Jednego a teraz wiem �e w nim umar�o Wielu Chcia�am po pierwszym poca�unku by� cie� m�j prze�y� mo�e przero�niesz pi�knem niczym �d�b�o przez ojca Przed�u�am ciebie za w�asn� gromnic� p�omieniem � Ty moim cia�em Samotno�� � jedyny stan wyzbyty choroby na zbrodniczy l�k Odk�adam Twoj� �mier� w Nie-By�� na obowi�zuj�c� przyja�� Tak zaczynam si� uczy� �y� samej bez Ciebie! Przyznam to ci�ka praca jakby nie dla kobiety lecz przecie� ci�gle szukam cz�owieka w ka�dym 50 Chwila �ycie jest cudem bezustannie u�wi�canym � szepn�� cz�owiek zjadany nowotworem - z otch�ani �ycia patrzy�y na mnie �renice anio�a n i e � m i e r t e l n o � � zdejmuj�ca odzie� cia�a 51 * * * umieranie wszystkiego co kiedykolwiek �y�o JESTEM wyogromnia�o jedynie drzewo pierwszego poca�unku co sta�o si� nie przychodzi ale nie mo�e zanikn�� pierwszy poca�unek jest burz� wiatru i przera�enia rozmin�y si� nasze r�ce unosz�ce przed�wit cia� a jednak on tam pozosta� i wzrasta tym samym oczekiwaniem kt�re przekazuj� li�cie s�o�cu im bli�ej �mierci bardziej pami�tasz to co w nim by�o stanem uroczystym pierwszy poca�unek nie jest mi�osnym � przera�a� czym� po �zy umar� w nas spok�j dzieci�stwa ogromnia�o przebudzenie cia� wieczna p�odno�� zieleni w tym samym szkolnym parku jak ona wyogromnia�a ponad nas wysoko inna obca a my dalecy zn�w nieznajomymi sobie a jednak gdy cierpimy wychodzimy z pami�ci sp�akani i nie�mia�o u�miechamy si� � niewinnie � u � m i e c h a m y umieraniem wszystkiego co kiedykolwiek w nas �y�o z g��bi JESTEM 52 Ballada ksi��� ciemno�ci bez swego imienia z czarn� walizk� w hebanowej d�oni powiedz czy w twoim ciele jest z�oty sen � terra incognita? �wiat jest dworcem odje�d�aj�cych z Jestem wok� potr�conych patrz� �renice po b�l dla nas samotnych jest bia�ym wagonem kt�ry nie zatrzyma si� na �adnym dworcu � patrzymy przez okna �re

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!