4049
Szczegóły |
Tytuł |
4049 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4049 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4049 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4049 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Tanith Lee
Madonna Maszyny
Industrialne kantyczki
Wy�piewuj� stal
Sekretny j�zyk,
B�l.
John Kaiine
Dotknij dotknij dotknij tarczy i tarcza si� obraca. Teraz na lewo, a
teraz na prawo. Szare �wiat�o migocz�c sp�ywa w d� po spiralnym zwoju:
p� mili poni�ej platformy, tam gdzie spirala si� ko�czy, d�wignia podnosi
sw�j �eb lewiatana. T i n g m�wi dzwonek. I proces jest zako�czony.
peter siedzi na �awce. Obserwuje figury przesuwaj�ce si� bezg�o�nie po.
ekranie. Po up�ywie jednej siedemdziesi�ciosekundowej jednostki na ekranie
rozb�yskuje mi�kka po�wiata. peter znowu wyci�ga r�k� i dotyka dotyka
dotyka tarczy, i tarcza si� obraca, w lewo i w prawo, szare �wiat�o umyka
w d� po w�owo skr�conym zwoju, w d� w d� w p�mrok poni�ej, a tam
lewiatan podnosi �eb i t i n g odzywa si� dzwonek.
I proces jest zako�czony.
A peter siedzi na swojej �awce obserwuj�c przesuwaj�ce si� figury,
dop�ki nie minie kolejna jednostka siedemdziesi�ciu sekund i nie
rozb�y�nie �wiate�ko, a wtedy on wyci�ga r�k� i dotyka, obr�t, w lewo, w
prawo, migotanie, w d�, do g�ry i t i n g.
Czasami, siedz�c lub dla odmiany stoj�c przez jedn� czy dwie jednostki,
kiedy przypomni mu o tym przechodz�cy mechaniczny dozorca, peter my�li.
My�li o tym, czy jest ju� g�odny, a je�li tak, to wyjmuje z kombinezonu
prasowany batonik i zjada go. Albo je�li jest spragniony, naciska rurk� w
srebrnoszarej �cianie obok �awki i rurka dostarcza mu witaminowy nap�j.
Albo rozmy�la o swoim domowym m�wdo, kt�re opowiada mu o r�nych rzeczach
lub odpowiada na pytania, je�eli peter ma jakie� pytania, lub usypia go
mruczeniem. Albo przygl�da si� innym ludziom, kt�rzy siedz� lub stoj�
przed swoimi sekcjami na platformie; szeregi ludzi rozstawionych co sze��
lub siedem metr�w. Sp�dzi� w�r�d nich ca�e swoje doros�e �ycie. To s� ci
sami ludzie, z kt�rymi zawsze tutaj by�. Od dwudziestu pi�ciu lat, kiedy
na pocz�tku okresu dziennego budzi go tryl mechanicznego skowronka, peter
s�yszy inne mechaniczne skowronki w g��wnym budynku dystryktu d w��czaj�ce
si� jeden po drugim, �eby obudzi� tamtych. Potem wszyscy, tak samo jak on,
wchodz� do kabin sanitarnych, pozbywaj� si� produkt�w przemiany materii,
zostaj� umyci i wysuszeni, przechodz� do blat�w �ywieniowych i zostaj�
nakarmieni, odbywaj� niezb�dny dla zdrowia spacer dwa razy dziennie
korytarzem d�ugim na dwa tysi�ce metr�w. Wind� zje�d�aj� na ulic�, gdzie
bladoszare pionowe i poziome p�aszczyzny rozci�gaj� si� coraz dalej i
dalej, zjawia si� aerobus, wsysa ich i przenosi tutaj, razem, do serca
Maszyny.
peter zna imiona niekt�rych swoich s�siad�w. Ale tak naprawd� nigdy z
nimi nie rozmawia�. To nie ma sensu. O czym mieliby dyskutowa�? Ka�dy ma
m�wdo we w�asnym domu. M�wdo przystosowuje si� w pe�ni do ka�dej
osobowo�ci. Dzi�ki mechanicznemu instynktowi m�wdo wie, co m�wi�, wie
nawet, kiedy ma m�wi�, a kiedy milcze�. Zna odpowiednie d�wi�ki i s�owa
zach�ty, kt�re pomagaj� przy sporadycznie dokonywanej, na wp� �wiadomej
masturbacji lub potrafi� u�mierzy� zdenerwowanie pozosta�e po jakim�
zapomnianym, lecz niepokoj�cym �nie:
Nie ma potrzeby prowadzenia rozm�w mi�dzy lud�mi, nieudolnych i
m�cz�cych.
Zapala si� sygna� i peter dotyka dotyka dotyka, a tarcza si� obraca.
Harmonia dzia�ania i jego rezultat�w jest zadowalaj�ca. To przyjemna, cho�
mglista my�l, �e wsz�dzie wewn�trz Maszyny godzina po godzinie,
systematycznie i nieprzerwanie, tyle milion�w m�czyzn i kobiet wykonuje,
bez ko�ca i bez b��du, podobne lub uzupe�niaj�ce czynno�ci. Maszyna s�u�y
i jej s�u��. Empatia Fiest ca�kowita.
�wiat�odociera do d�wigni, kt�ra si� podnosi. T i n g rozlega si�
dzwonek.
Jest przerwa na posi�ek i peter wychodzi ze swojej sekcji na ruchom�
ramp�, kt�ra zje�d�a pod platform�. Na rampie peter zauwa�a yori'ego i
marion, reda, malwe i jane. Zje�d�aj� na ni�szy poziom i wchodz� do
kantyny. Wszystko ma leciutki po�ysk czysto�ci. Czyste �ciany w odpowiedzi
na nacisk palc�w podaj� peterowi plasterek protein, kilka kostek warzyw
oraz nap�j kofeinowy.
peter siada za sto�em, �eby zje��. Obok niego siedz� yori, jane i ted.
Nie rozmawiaj� ze sob�. Wszyscy s� pogr��eni we w�asnych my�lach i powoli
konsumuj� po�ywienie.
Kiedy peter ko�czy sw�j nap�j, odbiera pierwsze Przes�anie. Nie
rozpoznaje tego jako Przes�ania.
Jest to uczucie, kt�rego nigdy dot�d nie do�wiadczy�; nie ma nazwy.
peter jest zaskoczony; podejrzewa, �e nie prze�u� dok�adnie jedzenia,
co spowodowa�o jakie� zaburzenia gastryczne, i na wp� podnosi si�, �eby
podej�� do podajnika lek�w znajduj�cego si� w kantynie. Ale w�wczas
uczucie bez nazwy znika. Odp�ywa tak �agodnie (chocia� pojawi�o si� nagle,
twarde i ostre jak od�amek szk�a), �e peter odzyskuje spok�j. Nie ko�czy
jednak napoju, pod�wiadomie wierz�c, �e to nap�j wywo�a� takie skutki.
Na rampie jad�cej z powrotem na platform� ted odzywa si�. M�wi:
- Przed przerw� na posi�ek nad moim ekranem by�a r�owo��.
Nikt nie odpowiada. jane zerka na reda, po czym uprzejmie odwraca
wzrok.
red nie m�wi nic wi�cej. Wracaj� na swoje stanowiska. peter dotyka.
Tarcza si� obraca.
Tu� przed kolejn� przerw� na posi�ek peter odbiera drugie Przes�anie.
Nie jest podobne do pierwszego, nadchodzi �agodnie, zdradliwe i s�odkie
niczym podniecenie seksualne, kt�re czasami wytr�ca petera z drzemki
poprzedzaj�cej tryl mechanicznego skowronka. A jednak nie jest to fizyczne
uczucie, chocia� nawiedza jego cia�o. Co si� z nim dzieje?
peter, pora�ony czym� w rodzaju parali�u, spogl�da w swoje wn�trze
usi�uj�c okre�li� kszta�t tego uczucia.
To jakby fala, spi�trzona u czo�a, p�ynna, niesta�a, a jednak
uformowana. Fala wzbiera.
Uderza go gdzie� w pobli�u serca.
peter jest chory. Ma jakie� k�opoty ze zdrowiem. Serce bije mu mocno i
bardzo szybko. peter podnosi wzrok ze swojego ekranu na guzik alarmowy w
�cianie. I tam, nad swoj� sekcj�, spostrzega refleks �wiat�a, kt�re jest
r�owe,. barwy r�y, ma ten szczeg�lny kolor zakodowany by� mo�e w genach
petera, chocia� peter nigdy nie widzia� �adnego kwiatu. Spogl�da na r�ane
�wiat�o, a ono rozwija si� stopniowo i podobnie jak fala w jego wn�trzu
�omocz�ca o jego �omocz�ce serce, ono r�wnie� przybiera kszta�t.
peter my�li, �e ten kszta�t wygl�da jak kobieta. Tak, wygl�da jak
kobieta. Odziana jest w faluj�c�, pow��czyst� szat� koloru r�y, na g�owie
ma powiewny szal w odcieniu najbledszej ��ci, r�wnie� przypominaj�cej
r��. Jej cia�o. jest blade, l�ni�ce i bia�e, nie jak sk�ra. Ma oczy,
chocia� reszta jej twarzy wydaje si� peterowi zamazana. Oczy kobiety
skupiaj� si� na peterze. On usi�uje odwr�ci� wzrok. To niemo�liwe. W jej
oczach jest co� przera�aj�cego, co�, czego peter nigdy, przez ca�e
dwadzie�cia pi�� lat, nie widzia� w ludzkiej twarzy.
peter otwiera usta i wydaje d�wi�k, i co� si� z nim staje. Co�
przygniata mu pier�, powietrze uchodzi z niego w gwa�townych spazmach i
jaka� ciecz sp�ywa mu po policzkach, jak gdyby krwawi�, ale to tylko woda
wyp�ywa mu z oczu.
A potem r�ane �wiat�o znika ze �ciany nad ekranem.
peter walczy bezradnie z paroksyzmem, kt�rego nie rozumie, niegdy�
znanym jako p�acz, i w�wczas odkrywa, �e figury na �cianie przesun�y si�
o odcinek r�wny jednostce i �agodne �wiate�ko zgas�o, a on nie dotkn��...
Potem widzi, �e tarcza obraca si� w lewo i w prawo. Migotliwa energia
sp�ywa w d� po spirali do d�wigni, kt�ra si� podnosi i dzwonek d�wi�czy t
i n g.
peter nie dotkn�� tarczy, potr�jnym, nieskazitelnym dotkni�ciem.
Poch�oni�ty straszliw� wizj� ponad ekranem zaniedba� Maszyn�. Ale mimo
tego uchybienia tarcza si� obr�ci�a, spirala si� w��czy�a. Proces zosta�
zako�czony.
peter przestaje p�aka�. W gardle i w piersi czuje b�l, oczy go piek�.
Nie my�l�c o niczym wyciera nos w r�kaw kombinezonu i kiedy �wiate�ko
znowu si� zapala, on dotyka dotyka dotyka...
Nie wie, co innego m�g�by zrobi�.
Ma nadziej�, �e to wydarzenie zatrze si� w pami�ci, jak zatar�o si�
wspomnienie o pierwszym Przes�aniu.
W pewnym sensie tak si� staje.
M�wdo w��cza si�; kiedy peter wchodzi do mieszkania.
- peter - m�wi m�wdo. peter u�miecha si�. U�miech jest mimowolny, nie
ca�kiem odruchowy. peterowi zawsze jest przyjemnie, kiedy s�yszy ten
niski, mechaniczny g�os. Prze�ywa co� w rodzaju szcz�cia. Jest godzina
siedemnasta i peter wr�ci� tutaj, do pokoju, kt�ry jest jego domem, �eby
spa� i odpoczywa� przez dziesi�� godzin.
Mieszkanie jest do�� sk�po umeblowane, podobnie jak wszystkie inne
mieszkania (z niewielkimi r�nicami) w g��wnym budynku i w dystrykcie d, a
tak�e we wszystkich dystryktach i budynkach otaczaj�cych serce Maszyny.
�ciany mieszkania s� wkl�s�e i odporne na brud, ale i tak co ka�dy okres
dzienny s� mechanicznie wycierane. Na wy�cie�anej pod�odze stoi niska
le�anka. Przy jednej ze �cian znajduje si� blat �ywieniowy, a rozsuwane
drzwi prowadz� do kabiny sanitarnej z kranem, prysznicem i klozetem. W
mieszkaniu petera nie ma okien. Ukryte dysze nieustannie wdmuchuj� i
wydmuchuj� powietrze. Jest to czyste, suche, bezwonne powietrze, takie
samo w ca�ym wn�trzu Maszyny.
W rogu pokoju pod wkl�s�ym sufitem tkwi m�wdo, niedu�a szara bania,
kt�ra �wieci nik�ym blaskiem, kiedy peter jest w domu. Obok nad ��kiem
czeka mechaniczny skowronek. �wiat�o, podobnie jak powietrze, jest zawsze
jednakowe, jasne, cho� rozproszone, i nigdy si� nie zmienia:
Ponadto w mieszkaniu rozlega si� s�aby, niemodulowany szum, kt�ry
stanowi odwieczn� muzyk� Maszyny.
Maszyna jest na zewn�trz i wsz�dzie dooko�a, a mieszkanie jest jedynie
male�kim mikrokosmosem nale��cym do Maszyny. Mieszkanie nie potrzebuje
�adnych tkanin ani ozd�b, podobnie jak sam peter nie potrzebuje. �adnych
indywidualnych upi�ksze� ani oznacze�. On, ca�� ludzko�� jest wzorem we
wn�trzu Maszyny, ornamentem zdobi�cym jej bladoszare horyzonty, kt�re
rozci�gaj� si� we wszystkich kierunkach, w g�r�, w d� i w poziomie, d���c
do niesko�czono�ci, kt�ra Jest.
peter wie o tym i to go pociesza. Rozmawia z m�wdo. Pos�uguje si�
przyjacielskim, pozbawionym znaczenia �argonem, a m�wdo odpowiada w tym
samym stylu.
Podszed�szy do blatu peter otrzymuje lekk� kolacj� oraz nap�j
mineralny. On i m�wdo wymieniaj� �arty w trakcie posi�ku. Kiedy peter
milknie, m�wdo r�wnie� milknie i tylko dalej �wieci.
peter zdejmuje kombinezon i wrzuca do zsypu. Jutro b�dzie na niego
czeka� nowy, kompletny str�j, w��cznie z prasowanym batonikiem-przek�sk� w
kieszeni. peter wchodzi do kabiny sanitarnej, gdzie automat czy�ci mu z�by
i sp�ukuje cia�o ciep�� wod�. peter oddaje mocz do klozetu i wreszcie
wraca do pokoju.
- Dzisiaj - m�wi - dzisiaj.
M�wdo czeka, gotowe podj�� wypowied�.
- Dzisiaj - m�wi peter - widzia�em kobiet� nad ekranem. Jak to mo�e
by�?
M�wdo milczy przez chwil�, potem m�wi:
- Kobiet�. Tak, peter.
- Jak ona mog�a tam by�? By�a w �cianie Maszyny.
- Maszyny, peter - m�wi m�wdo.
- A ja zapomnia�em dotkn�� tarczy. Ale tarcza si� obr�ci�a. Jak gdybym
jej dotkn��. Jak gdybym... - peter szuka w�a�ciwych s��w. M�wi:
- Jak gdybym nie musia� dotyka� tarczy. M�wdo odpowiada:
- Pora spa�, peter.
I zaczyna mrucze� co� jakby piosenk�, kt�r� zawsze nuci peterowi przed
snem.
Zwykle ta piosenka dzia�a na petera bardzo koj�co. Teraz wype�nia go
dziwne napi�cie, a m�wdo wyczuwaj�c to nieomylnie zapada w ca�kowite
milczenie i tylko �wieci nad peterem, kt�ry si� k�adzie.
Wkr�tce peter traci �wiadomo��.
�ni, �e idzie do g�ry po czystej g�adkiej �cianie Maszyny nad swoj�
sekcj�. Kobieta w r�owej szacie i srebrno-��tym welonie idzie przed nim.
Jej stopy s� bia�e jak r�e i pozostawiaj� w stalowej twardo�ci �ciany
delikatne wg��bienia, kt�re znikaj� po paru chwilach, jak gdyby kobieta
kroczy�a po tafli jeziora - wspomnienie zawarte w genach petera, chocia�
on nigdy nie widzia� wody opr�cz tej w kranie albo w klozecie.
Id�c za kobiet� peter u�wiadamia sobie, �e co� w nim pot�nie wzbiera.
Podobnego uczucia doznawa� czasami w cz�onku na par� sekund przed tym,
zanim w�asne d�onie i mruczenie m�wdo doprowadza�y go do wytrysku. Ale nie
jest to ca�kiem seksualne uczucie, chocia� znacznie bardziej orgastyczne
ni� bezwolny wytrysk pod wp�ywem przej�ciowej ��dzy.
Kobieta kroczy w g�r� po wiecznie niezmiennej twarzy Maszyny.
peter id�c za ni� zaczyna si� zastanawia�, co on tu robi.
Potem stopa mu si� ze�lizguje. Brakuje punktu podparcia. peter spada.
- Szsz, jeste� tutaj - m�wi m�wdo. - Jeste� tutaj. Jeste� bezpieczny.
peter u�wiadamia sobie, �e krzycza� g�o�no.
S�ucha m�wdo, kt�re go uspokaja; potem znowu zapada w sen.
anna zjawia si� w sercu Maszyny. Jak zwykle przyje�d�a jednoosobowym
autolotem i wysiada przed nadpoziomem d dwa, po czym wchodzi do okr�g�ego
biura, gdzie razem z tr�jk� innych nadzoruje poziom d Maszyny. Jak zawsze
vaslav i rita s� ju� przy swoich ekranach. anna podchodzi do fotela i
czeka, �eby uformowa� si� wok� niej, zanim opadnie na niego ca�ym
ci�arem. W tym okresie dziennym ma na sobie jasnoszary jednocz�ciowy
str�j. W swoim dwupokojowym mieszkaniu zawsze otrzymuje do wyboru ubrania
w kolorze brudnobia�ym, jasnoszarym lub ciemnoszarym. anna zauwa�a, �e
rita jest ubrana na ciemnoszaro. Podczas przerw na posi��k anna i rita
czasami zamieniaj� ze sob� par� s��w. Rozmawiaj� o Maszynie, o
abstrakcyjnym pi�knie jej linii w jakiej� nowej okolicy, kt�r� odkry�y
podczas spacer�w. Albo te� m�wi� pogardliwie o robotnikach zatrudnionych
na poziomach d, kt�rzy chyba nie pracuj� tak wydajnie, jak robotnicy z
innych poziom�w, na przyk�ad q tub y. Skoro jednak wszyscy robotnicy
pracuj� wydajnie, bo taki jest prawdziwy, je�li nie wr�cz naturalny stan
rzeczy, nic nie mo�na zrobi�. To estetyka si�y roboczej niepokoi ann�,
rit�. Zar�wno anna, jak i rita spotyka�y si� w wyznaczonym czasie z
vaslavem w celu seksualnego po��czenia. Jednak�e rzadko si� do niego
odzywaj� i on r�wnie� rzadko z nimi rozmawia. W czasie przerw na posi�ki
siedzi zwykle z banem lub olifem z nadpoziomu d trzy.
anna siedzi w fotelu, a ekran pokazuje jej fragme�t poziom�w d. Po
chwili pokazuje nast�pny fragment. Ekran nieustannie pokazuje annie
fragmenty poziom�w d, a ekrany rity i vaslava r�wnie� pokazuj� im
fragmenty poziom�w d.
Zwoje drutu i kable migocz� od energii, ko�a si� obracaj�, d�wignie
podnosz� si� i zaz�biaj�.
anna odpr�a si� na ten widok. Tylko od czasu do czasu ma ochot�
przesun�� odrobin� sylwetki ludzi, ustawi� ich cia�a pod nieco bardziej
efektywnym k�tem albo po prostu kaza� im wsta�, kiedy siedz�, usi���,
kiedy stoj�.
Czasami my�li o tym, co zam�wi w kantynie nadpoziomu podczas przerwy na
posi�ek, albo o poezji, kt�r� u�o�y�o dla niej m�wdo. Chocia� anna
dyskutuje z rit� o robotnikach i Maszynie oraz sporadycznie spotyka si� z
vaslavem w celach seksualnych, woli - podobnie jak rita i vaslav -
milczenie i samotno�� w domu.
Pod koniec okresu dziennego m�wdo anny wyrecytowa�o:
szara jest linia na zawsze
na zawsze fiest jak szara linia
i ten urywek zapad� annie w pami��, i-podczas gdy ekran pokazuje jej
poszczeg�lne cz�ci poziom�w, gdzie robotnicy dotykaj� i dotykaj�, iskrz�
si� zwoje drutu i kr�c� si� ko�a, strofy wiersza splataj� si� z ka�dym
obrazem nape�niaj�c ann� g��bokim i ciep�ym zadowoleniem.
Tote� kiedy w��cza si� alarm jak male�ki bia�y fajerwerk gdzie� w g��bi
ekranu, anna jest straszliwie wstrz��ni�ta.
W ci�gu trzydziestu lat, podczas kt�rych anna nadzorowa�a poziomy d,
nigdy nie zdarzy� si� �aden wypadek. W og�le nic si� nie zdarzy�o.
Teraz anna czuje si� osobi�cie dotkni�ta. Zagro�ona.
Stoi na pomo�cie i spogl�da w d�, gdzie mechaniczny lekarz zbli�a si�
do jednego z robotnik�w. Poniewa� robotnikowi co� si� sta�o w czasie
pracy, anna b�dzie musia�a z nim porozmawia�. Wie, �e taka jest procedura,
chocia� podobny wypadek jest bez precedensu.
anna czeka, a� lekarz sko�czy zabiegi. Nast�pnie dozorca zabiera
robotnika do pochylni, kt�ra ��czy si� z pomostem. Robotnik niech�tnie
wchodzi na pochylni�. Wznosi si� w g�r� do anny, a ona odwraca wzrok.
Widzi, �e �aden robotnik nie zwr�ci� uwagi na zaj�cie. Pilnuj� w�asnych
sekcji i w odpowiednich odst�pach czasu wyci�gaj� r�ce, �eby dotkn��
przeka�nik�w Maszyny.
Wprawdzie anna spacerowa�a czasami po trzech poziomach, kiedy Maszyna
zapada w bezruch i robotnicy wracaj� do dom�w, ale teraz, tak blisko
zaludnionych poziom�w, anna czuje si� nieswojo.
Robotnik p�ci m�skiej zostaje doprowadzony na odleg�o�� dziesi�ciu
metr�w. Wpatruje si� we w�asne d�onie, kt�re trzyma lekko wysuni�te do
przodu. Wszyscy robotnicy wygl�daj� tak samo. anna akceptuje fakt, �e jej
w�asna klasa r�wnie� nie jest wolna od rodzinnego podobie�stwa - ale
robotnik jest obcy. Jest robotnikiem.
Zbli�a si� dozorca i anna jest zadowolona, �e dozorca staje pomi�dzy
ni� a robotnikiem. Dozorca m�wi:
- Robotnik peter wspi�� si� na obudow� ekranu w swojej sekcji. Potem
pr�bowa� wspi�� si� na �cian� za ekranem. Potem spad�. Obra�enia s�
powierzchowne i zosta�y ju� opatrzone.
anna jest zmuszona spojrze� na robotnika imieniem peter. M�wi wyra�nie:
- Dlaczego to zrobi�e�? Robotnik peter otwiera usta. Potem zamyka usta.
- Musisz mi powiedzie�, dlaczego wspi��e� si� na obudow� - m�wi anna. -
To nies�ychane.
- Nad ekranem by�o �wiat�o - m�wi robotnik peter. Nagle woda tryska mu
z oczu. Robotnik pada na kolana i oto anna widzi szlochaj�cego cz�owieka,
czego nigdy dot�d jej nie pokazano. anna zna poj�cie p�aczu. Wie, czym s�
�zy, chocia� nigdy nie rozumia�a tego zjawiska i w gruncie rzeczy nie
rozumie go nadal. Widzi, �e m�czyzna dygocze od st�p do g��w. Jest
zdumiona. Nie potrafi wymy�li� nic do powiedzenia. Wobec tego m�wi:
- Nigdy wi�cej nie wolno ci tego robi�. Rozumiesz? Teraz wracaj do
swojej sekcji.
Dozorca obejmuje m�czyzn� i pomaga mu si� podnie��. M�czyzna m�wi
wyra�nie:
- Kobieta idzie ponad Maszyn�. Jej oczy... jej oczy...
Potem urywa. Dozorca prowadzi go na pochylni� i m�czyzna zje�d�a z
powrotem na poziom.
anna patrzy z pomostu i widzi, jak peter wraca do swojej sekcji, gdzie
po chwili, stoj�c przed tarcz�, we w�a�ciwym momencie dotyka, raz, dwa,
trzy razy.
anna wypuszcza powietrze z p�uc i stwierdza, �e bol� j� �ebra od
d�ugiego powstrzymywania oddechu. Paznokcie wpi�y jej si� w d�onie.
Zerka w d�, na obudow� nad sekcj� petera, gdzie b�yszcz�ca szara
�ciana biegnie wci�� w g�r�, coraz dalej i dalej.
�ciana jest oczywi�cie pusta.
- anno - m�wi m�wdo w jej dwupokojowym mieszkaniu. Szare jest szare.
Maszyna jest Maszyn� jest Maszyn� jest Maszyn�...
Wkl�s�e �ciany pomalowane s� na kolor szary i brudnobia�y. .Na ��ku
le�y poduszka w ciemnoszarej pow�oczce. Za oknem wida� poziome, pionowe i
r�wnoleg�e linie ulic niesko�czonego kompleksu, kt�ry jest Maszyn�.
- ...jest Maszyn� jest Maszyn�...
anna zamawia w podajniku �rodek nasenny.
Wypija go, k�adzie si� z g�ow� na poduszce i zamyka oczy.
- Maszyn�.
anna �pi. Ma sen. Robotnik peter idzie po �cianie nad swoj� sekcj�.
Twarz ma pe�n� dzikiej rado�ci. anna stwierdza, �e przypomina jej to
grymas seksualnego zaspokojenia, jaki widywa�a na twarzy vaslava.
Osobi�cie anna uwa�a, �e stosunek jest wyczerpuj�cy. Ona, kiedy doznaje
przyjemno�ci, przez kilka nast�pnych okres�w dziennych nie mo�e znie��
widoku vaslava.
Nie, wyraz uniesienia na twarzy petera jest bardziej prawdziwy ni�
wszystko, co dot�d widzia�a. anna wpatruje si� w �cian� ponad peterem, a
tam na powierzchni �ciany dr�y migotliwe, rozproszone, r�owawe �wiate�ko.
anna my�li o r�ach, o kt�rych w jaki� spos�b j� poinformowano, kt�rych
nigdy jej nie pokazano. Duch r�y unosi si� ponad Maszyn�.
anna budzi si�. Twarz ma mokr� i jest tym przestraszona. P�aka�a przez
sen.
O godzinie sz�stej poziomy d s� opustosza�e i kiedy anna idzie nimi w
roztargnieniu, s�yszy tylko s�aby,. miarowy szum Maszyny. �ciany sun� w
g�r�, zwoje drutu opadaj� w d� i w d�. Patrz�c z pomostu anna widzi
wieczno�� rozci�gaj�c� si� w dole i w g�rze, i we wszystkie strony.
Pochwycona w t� sie� arena pragnie odnale�� zwyk�y spok�j, jakiego zawsze
doznawa�a na ten widok. Ale doznaje r�wnie� lekkiego zawrotu g�owy. Mo�e
zawsze to czu�a.
Kieruje si� w stron� sekcji robotnika petera. Dociera na miejsce i
staje tam, gdzie zazwyczaj stoi lub siedzi peter. arena nie dostrzega
niczego niezwyk�ego. Zdaje sobie spraw�, �e wyt�a wzrok, �eby zobaczy�...
co�. Co? Kobiet�. Ale jak� kobiet�? Robotnic�? Nadzorczynie? arena
intuicyjnie wie, �e nigdy nie dowie si� tego ani nie odgadnie patrz�c.
O godzinie dwudziestej pierwszej tego wieczoru arena przybywa na swoje
kwartalne spotkanie z vaslavem w celi budynku nadpoziom�w. O ma�o nie
zapomnia�a o wyznaczonym spotkaniu i m�wdo musia�o jej dwukrotnie
przypomina�. Przed seksem arena jest zawsze zdenerwowana, chocia� czasami
-odczuwa r�wnie� nieprzyjemne podniecenie. Nauczy�a si� nie lubi� tego
podniecenia. Z regu�y podniecenie oznacza, �e czeka j� rozczarowanie; w
zamian jednak zapewnia p�niej bardziej serdeczne stosunki z vaslavem.
W celi obok le�anki, kt�ra mo�e by� przystosowana do rozmaitych pozycji
narysowanych schematycznie na �cianach, arena otrzymuje porcj� alkoholu.
Pije, podczas gdy vaslav, dzisiejszego wieczoru do�� niecierpliwy, zaczyna
j� dotyka� w przepisany spos�b.
anna stara si� odpowiednio reagowa� i do pewnego stopnia to si� jej
udaje. vaslav chce, �eby go dosiad�a. W tej pozycji, kt�ra jest dla niej
niewygodna, arena nigdy nie mog�a osi�gn�� orgazmu. Poruszaj�c si�
pos�usznie w rytmie narzuconym przez vaslava czuje dla niego ciep��
pogard�, ca�kiem zno�n� i nawet pe�n� sympatii. vaslav doznaje orgazmu, a
ona udaje, �e jest zaspokojona.
Kiedy si� ubieraj�, arena pyta:
- Czy znasz s�owo "wizja"?
- To oznacza widok; od "widzie�" - m�wi va�lav. On r�wnie� doznawszy
przyjemno�ci jest przygn�biony i nie ma ochoty na dalsze kontakty
cielesne.
- Nie, chodzi mi o obraz wywo�any lub pojawiaj�cy si� przed oczami.
Mo�e to halucynacja.
vaslav zamawia drug� szklank� alkoholu.
- Robotnicy na d widzieli... - anna urywa.
- Robotnik peter - m�wi vaslav. - Pewnie ma jakie� uszkodzenie m�zgu.
B�dzie musia� przej�� badanie lekarskie.
Te s�owa uspokajaj� aren�. Czuje nag�y przeb�ysk wdzi�czno�ci i
impulsywnie odwraca si� do vaslava.
- Jeste� niezr�czna w tej pozycji, areno - m�wi vaslav. rita jest
lepsza.
arena sama nie wie, co robi. Wyci�ga r�k� i popycha szklank� vaslava,
tak �e alkohol wylewa. si� na niego.
W autolocie po drodze do domu arena znowu zaczyna p�aka�. Wbiega do
swoich dw�ch pokoj�w, a m�wdo roz�wietla si� i m�wi do niej:
- Jeste� tutaj, areno. Jeste� bezpieczna.
Ale przez kilka okropnych chwil arena wcale nie czuje si� bezpieczna.
Tryl mechanicznego skowronka jest dla petera sygna�em. peter wstaje z
le�anki, zanim jeszcze si� ca�kiem rozbudzi�. Reaguje na tryl
mechanicznego skowronka od pierwszego roku �ycia. Jego cia�o dok�adnie
wie, co ma robi�. Prowadzi go do kabiny sanitarnej. Uwalnia go od
produkt�w przemiany materii i poddaje si� myciu. Stoj�c pod prysznicem
peter zamieszkuj�cy to cia�o wreszcie si� budzi.
peter wychodzi spod prysznica, zanim automat zd��y� go wysuszy�. Idzie
do swojego ��ka, k�adzie si� na plecach i patrzy w sufit. Wkr�tce m�wdo
odzywa si�:
- peter, wsta�, ISeter.
peter nie zwraca na to uwagi. Od czasu do czasu mruga, ale poza tym nie
wykonuje �adnego ruchu.
- peter - m�wi m�wdo - sp�nisz si�, peter.
Po godzinie m�wdo milknie. Nadal �wieci, ale peter tego nie zauwa�a.
Na platformie w swojej sekcji poziomu d ted nagle si� rozgl�da.
Zorientowa� si�, �e peter nie pracuje obok niego. ted dopiero teraz
zauwa�y� nieobecno�� petera, poniewa� tarcza w sekcji petera obraca si�
regularnie i energia jak zwykle sp�ywa migocz�c po zwojach drutu do
d�wigni na dole.
ted gapi si� na puste miejsce petera. Wreszcie domy�la si�, �e peter
jest chory, co w�r�d robotnik�w stanowi niezwyk�e wydarzenie.
ted spogl�da znowu na w�asn� sekcj� we w�a�ciwej chwili, �eby dotkn��
dotkn�� dotkn�� guzika pod ekranem.
Ponad ekranem pojawia si� r�owe �wiate�ko. ted ma niejasne wra�enie,
�e ju� je kiedy� widzia�. Ale kolor jest taki dziwny. ted patrzy na
�wiate�ko. R�owo�� rozwija si� jak papier albo jak kwiat. ted widzi
kobiet� krocz�c� w g�r� po �cianie Maszyny. Mimo woli wydaje okrzyk.
W kabinie windy jad�cej na g�rny nadpoziom dwa anna stara si� nie
patrze� na poziomy d. Perspektywa przyprawia j� o zawr�t g�owy, d�ugie,
czyste linie spadaj� g�adko w d�, niczym warstwy w prastarej skale,
jakiej nigdy nie widzia�a, o jakiej chyba nigdy nie s�ysza�a, chyba nawet
nie ma tego zakodowanego w genetycznej pami�ci.
Nastr�j anny waha si� pomi�dzy irytacj� a l�kiem. Tego, co �na zamierza
zrobi�, nie zrobi� jeszcze nikt. Wyb�r zawsze nale�a� do niej, ale dot�d
tego nie zauwa�y�a. Teraz co jaki� czas wzbiera w niej fala gniewu, kt�ra
dodaje jej si�. Ale zanim d�uga, p�ynna podr� wind� dobiega ko�ca, fala
opada.
Co ma m�wi�? Jak to sformu�owa�, �eby przerzuci� na partnera jak
najwi�ksz� cz�� winy? Proste. Spowoduje to sama tre�� jej pro�by.
Winda wje�d�a na g�rny nadpoziom i anna wysiada.
Przed sob� ma biurowy korytarz p dziewi��. anna szybko idzie korytarzem
ignoruj�c ruchomy chodnik. Nadzorcy lubi� �wiczenia fizyczne. anna znowu
czuje si� silna i prawa.
Drzwi si� otwieraj�. Robot-pomocnik pyta, kim jest anna i z kim chce
rozmawia�.
- Z koordynatorem shashirem.
Pomocnik zapewnia j�, �e jej pro�ba zosta�a przekazana i wkr�tce anna
si� dowie, czy koordynator shashir b�dzie m�g� j� przyj��.
anna stoi i przygryza warg�. Zaczyna sobie u�wiadamia�, �e przygryza
warg� przez ca�y czas, odk�d wczesnym rankiem wysz�a z domu. Mo�e nie
powinna by�a tu przychodzi�? Czy koordynator b�dzie m�g� j� przyj��? Czy
wypyta j� dok�adnie? Co jej powie?
anna czuje nieprzyjemne pieczenie w �o��dku. Prze�yka �lin� i
stwierdza, �e musi prze�kn�� jeszcze raz.
Wydaje jej si�, �e na �cianie kabiny biura jest co� r�owego... na
pewno wzrok p�ata jej figle - nie spa�a dobrze. Mruczenie m�wdo oraz
�rodek nasenny z podajnika lek�w sprawi�y tylko tyle, �e w tym okresie
dziennym anna jest zamroczona, ale nie wypocz�ta.
Ekran na �cianie w��cza si� i roz�wietla r�owo�ci�, kt�r� anna
wyobrazi�a sobie w tym miejscu przed chwil�.
Z ulg� i napi�ciem anna rozpoznaje twarz koordynatora shashira.
- anno. O czym pragniesz podyskutowa�?
- Ja...
anna znowu prze�yka �lin�. Nabiera tchu i m�wi ostro:
- Chc� przerwa� moje seksualne spotkania z nadzorc� vaslavem.
Twarz shashira nie zmienia wyrazu. Koordynator unosi si� przed ann�,
pe�ny i doskona�y. Co jej to przypomina? W umy�le anny pojawia si� s�owo
"ikona". anna nie jest pewna, co to znaczy "ikona". Z pewnym wysi�kiem
skupia si� ponownie na obrazie koordynatora shashira, kt�ry zacz�� m�wi�.
- ...twoim upodobaniom?
anna domy�la si� reszty. Nie chce by� przes�uchiwana. M�wi pospiesznie:
- Seks daje mi niewiele przyjemno�ci, a vaslav powiedzia�, �e seks w
moim wydaniu sprawia mu przykro��. Nadzorczyni rita bardziej mu odpowiada.
Jestem pewna, �e nie b�dzie �a�owa�, je�li wi�cej si� nie spotkamy.
- Ale co z tob�, anno? Wiesz, �e masz du�e potrzeby seksualne i te
spotkania s� dla ciebie bardziej wskazane ni� inne, indywidualne metody?
anna nie wie, co odpowiedzie�. Czuje, �e twarz j� pali. Wreszcie
koordynator shashir m�wi:
- Twoja wypowied� zosta�a zarejestrowana, anno. Proponuj�, �eby� teraz
wr�ci�a na nadpoziom dwa. Nast�pnym razem, kiedy przyjdzie pora na seks,
je�eli nadal nie b�dziesz chcia�a spotka� si� z vaslavem, mo�esz z tego
zrezygnowa�.
anna odwraca si�. Teraz czuje zm�czenie i ch��d. Jedzie chodnikiem z
powrotem do windy.
Na platformie marion odwraca si�, �eby zobaczy�, dlaczego ted krzycza�.
Spostrzega kobiec� posta�, kt�ra jakby p�ynie nad ekranem teda, i szybko
odwraca wzrok, ale widzi, �e posta� jest teraz dok�adnie przed ni�, patrzy
jej prosto w twarz. marion usi�uje nie patrze� kobiecie w oczy, w kt�rych
znajduje si� jaka� przepastna otch�a� lub elektryczny p�omie�...
marion nie mo�e oderwa� wzroku od tych oczu. Pada na kolana.
ted zrobi� to samo.
Na ca�ej platformie robotnicy z poziom�w d przykl�kaj� jeden po drugim,
jakby odkryli jaki� nowy spos�b obs�ugiwania Maszyny.
anna zjawia si� w okr�g�ym biurze i spostrzega, �e zaj�cie jest w
pe�nym toku. vaslav i rita zerwali si� na nogi. vaslav zaj�ty jest
naciskaniem alarmowego guzika w �cianie.
Na poziomach d ma�e automaty dozoruj�ce, naprawcze i lekarskie kr���
tam i z powrotem.
Robotnicy przybrali dziwaczne pozy.
Maszyna w dalszym ci�gu funkcjonuje bez zarzutu, mimo �e chyba nikt ju�
jej nie obs�uguje ani nie nadzoruje.
Mechaniczny skowronek spad� z sufitu i wyl�dowa� na pod�odze, gdzie
wyda� dziwaczny odg�os oznaczaj�cy uszkodzenie, a potem zamilk�.
peter nie ma poj�cia, dlaczego tak si� sta�o, i w�a�ciwie wcale go to
nie obchodzi. Nie zaniepokoi�o go nawet, �e m�wdo przesta�o �wieci�,
zupe�nie jakby peter wyszed� z mieszkania.
peter le�y na wznak na ��ku, jego p�przymkni�te oczy o nieobecnym
wyrazie wpatruj� si� we wkl�s�y sufit.
Le�y w tej pozycji od wielu godzin. Nie pr�buje okre�li�, jak d�ugo to
trwa. Czas przesta� si� liczy�. peter ignoruje swoje cia�o, chocia� raz
czy dwa zasygnalizowa�o sw�dzenie czy te� potrzeb� oddania moczu. Teraz
jakby straci�o czucie.
Na suficie ona pojawia si� i znika. Za ka�dym razem, kiedy powraca, za
ka�dym pojawieniem si� jest coraz wyra�niejsza, lepiej widoczna.
M�oda jak poranek w swej szacie z r� i w ��tym welonie �witu, spod
kt�rego tryskaj� jasne fontanny w�os�w. Na stopach ma namalowane srebrne
kwiatuszki, a mi�dzy brwiami z�ocisty kwiat. Jej oczy s� b��kitem lata lub
zieleni�, trudno to okre�li�, ale barwa jest mniej intensywna ni� wyraz
tych oczu. Te dzikie, straszne uczucia, kt�re si� w nich kryj� - peter nie
rozpoznaje ich nawet teraz, ale ju� si� nie boi. Podda� si�. Zaton�� w jej
oczach.
Wszelkie potrzeby cia�a, wszelkie my�li, wszelkie zmys�owe doznania -
s� niewa�ne. Tylko ta wizja, ta ikona unosz�ca si� jakby w bladej pustce
nale��cej do �mierci lub snu, posiada w�adz�. Srebrne i z�ote kwiaty
osypuj� si� z jej r�k i peter wierzy, �e kwiaty muskaj� mu twarz, a w
pokoju unosi si� aromat, kt�rego peter nie czu� nigdy przedtem.
A potem o godzinie osiemnastej otwiera si� �ciana i do �rodka wsuwa si�
rura z ryjkowatym zako�czeniem. Na jej czubku l�ni mechaniczne oko. peter
wzdryga si� mimo woli i cia�o powraca przyt�aczaj�c go mdl�cym ci�arem.
Ca�kiem zesztywnia�, nie mo�e odsun�� si� od nacieraj�cego w�a, kt�ry
sonduje go swym zimnym okiem i pozbawionym por�w, �akomym j�zykiem.
- Nie... - krzyczy peter.
- Wszystko b�dzie dobrze - szepce rura sk�d� z g��bi swojego niewa�nego
jestestwa - le� spokojnie, peter. Pozw�l, �e ci� zbadam, peter.
peter wydaje wrzask. Kiedy zrywa si� na nogi (jakby rzuca� si� pod
pr�d), ikona kobiety na suficie rozpada si� na roje gwiazd i rozprasza jak
delikatne p�atki �niegu, kt�re peter - nawet wybiegaj�c z mieszkania -
usi�uje chwyta� r�kami, ustami i oczami.
shashir p� siedzi, p� le�y rozparty w swojej kuli na g�rnym
nadpoziomie i pozwala my�lom w�drowa� po labiryncie w�asnego ja w �lad za
cieniem anny, kt�rej zapis w�a�nie odtworzy�.
W ci�gu siedmiu dziesi�cioleci s�u�enia Maszynie zdarzy�o si� ju�
kiedy� shashirowi, �e jeden z nadzorc�w przyszed� do niego ��daj�c
przerwania spotka� seksualnych z kobiet� nale��c� do tej samej klasy.
��danie zosta�o naturalnie spe�nione, ale rok p�niej u tego nadzorcy -
mia� na imi� millo, pami�ta m�tnie shashir pojawi�y si� k�opoty ze
zdrowiem. Ponownie skojarzono go z t� sam� kobiet� i przywr�cono ich
spotkania. Zdrowie' milla poprawi�o si�, ale od tej pory co jaki� czas
millo ponawia� pro�by o przerwanie spotka� seksualnych. Pr�b tych
s�uchano, ale je ignorowano.
Wobec tego millo przesta� sk�ada� petycje.
Teraz jest tak, jak gdyby anna pojawi�a si�, �eby wype�ni� t� luk�.
shashir traci zainteresowanie istot� problemu. Jego �wiadomo��
ze�lizguje si� poprzez dwa czy trzy g�rne pok�ady snu i zapada w p�trans.
W tym stanie shashir najcz�ciej przebywa i najlepiej si� czuje, a tak�e
doznaje najbardziej ol�niewaj�cych przeb�ysk�w intuicji. W�a�nie w�wczas
czuje si� najbli�ej zwi�zany z Maszyn�.
Wy�cie�ana kula podtrzymuj�ca - cia�o shashira wyr�cza go w wype�nianiu
wszelkich niezb�dnych czynno�ci fizjologicznych dzi�ki baterii
niewidocznych przewod�w i synaps�w. shashir, kt�ry przez trzydzie�ci lat
zamkni�cia w kuli rozd�� si� jak balon i sam zacz�� przypomina� kul�, ma
tylko my�le� i medytowa�. shashir my�li.
My�li o annie, ale anna nie jest ju� kobiet� ani nadzorczyni�.
Zamieni�a si� w r�owe pi�rko, kt�re p�ynie po wewn�trznym ekranie oczu
shashira.
Obraz jest pe�en spokoju. shashir p�ywa w pogodnej ciszy transu. Pi�kne
��te grzbiety my�li jak ryby z kryszta�u, shashir zd��y zaledwie spojrze�
i zachwyci� si�, zanim my�l odp�ynie, a on zapomina...
Muzyka Maszyny gra i shashir s�yszy j� w spokojnej ekstazie. Wyczuwa
w��kienka w�asnej ja�ni rozci�gaj�ce si� w przepastnych g��biach Maszyny,
przeplecione z wn�trzno�ciami Maszyny. Kocha si� z samym rdzeniem Maszyny
i zasypia wtulony w mi�kk� poduszk� swego umys�u.
Mechaniczni dozorcy wyprowadzili wszystkich robotnik�w z poziom�w d.
Nigdy dot�d nie by�o takiego alarmu. Stopniowo, w miar�, jak poziomy
pustoszej� i z nadpoziom�w znikaj� przestraszeni nadzorcy, Maszyna
przerywa swoje funkcjonowanie w tym rejonie, wy��cza si� ze st�umionym
westchnieniem i s�abym migotaniem mlecznej energii.
Wewn�trz Maszyny nigdy nie jest ciemno, nigdy nie zapada noc i nigdy
nie ma dnia, tylko okres dzienny i przestarza�e, odrzucone s�owa -
"dzisiaj", "jutro".
O godzinie dwudziestej czwartej, niegdy� oznaczaj�cej p�noc, anna
skrada si� korytarzami, przemyka od przezroczystego cienia do
opalizuj�cego blasku, usi�uj�c wcale nie patrze� w d� ani w g�r�. Dociera
do platformy, odnajduje sekcj� petera i peter tam stoi.
anna zatrzymuje si� dwana�cie metr�w przed nim. M�wi:
- Powiedz mi, co widzia�e�. Co w i d z i s z.
peter odwraca si� i patrzy na ni�. Oczy ma du�e i ciemne, barwy
intensywnego b��kitu, czego anna wcze�niej nie zauwa�y�a, a mo�e przedtem
nie by�o tej barwy. peter nie m�wi nic.
anna pr�buje okaza� zniecierpliwienie.
- Musisz mi powiedzie� - m�wi ponaglaj�cym tonem. W�wczas peter wybucha
�miechem.
- Skowronek rozbi� si� na pod�odze - m�wi - m�wdo nie dzia�a. �ciga�a
mnie rura. Uciek�em. Co b�dzie dalej?
- Musisz p�j�� do kabiny medycznej - odpowiada anna. - Po co? To
niepotrzebne. Chc� j� znowu zobaczy�. Chc� zobaczy� jej... pi�kno - m�wi
peter. Wpatruje si� w oczy anny, w ich g��b i dalej, w niesko�czono��. I
ca�a krew w ciele anny o kt�rej istnieniu anna wie, chocia� nigdy nie
widzia�a ani kropli - zaczyna �ywiej kr��y�.
- Teraz odchodz� - m�wi peter.
- Dok�d? Dok�d mo�na odej��?
- Wsz�dzie. Nigdzie. Odej�� od... - peter walczy z opornym s�owem i
wreszcie udaje mu si� powiedzie�:
- ...tego. T u t a j.
anna dr�y. Opiera si� o rz�d znieruchomia�ych tarcz i guzik�w, kt�re
nie reaguj� na nieprawid�owy nacisk.
- Nie ma �adnego innego miejsca.
- Jest - m�wi peter. Nagle pokazuje na w�asn� g�ow�. Tam. - A potem
pokazuje na niesko�czony ogrom Maszyny. T a m r�wnie�.
anna stoi i pos�usznie patrzy, jak peter biegnie truchtem po
platformie, metr za metrem, zeskakuje z pomostu na ruchomy chodnik i
wyprzedza go, wbiega na nast�pny pomost, oddala si� korytarzem, coraz
mniejszy i mniejszy, znika w perspektywie Maszyny.
anna siada na platformie i opiera g�ow� na jakiej� cz�ci sekcji. Nagle
ma wra�enie, �e wszystko trzesie si� razem z ni�, zaczyna si� rozdziela�,
rozpada�, ca�a otaczaj�ca j� rzeczywisto�� jak gdyby rozp�ywa si�
ods�aniaj�c co� innego, co dot�d ukrywa�a, obna�one, p�on�ce jasno
kolorami, kt�re nie istniej�.
Wewn�trz �cian ze stali i d�wi�ku, w ca�kowitej, najg��bszej ciszy, za
najgrubsz� �cian� ze zu�ytego i przefiltrowanego czasu, Maszyna tyka
bezd�wi�cznie, bije puls wyczuwany jedynie przez ni� sam�, rozpoznawany
jedynie przez ni� sam�. Maszyna Jest. Maszyna My�li. W jednej formie
Maszyna jest My�l�. Zbudowana z My�li, pot�ga m�zgu stworzy�a cia�o w
metalu, z��czach, mechanizmach, w ca�ej niezamierzonej mocy; jak gdyby
stworzy�a archanio��w.
Maszyna, je�eli w og�le zosta� jej jaki� cel, sta�a si� celem My�li.
Mo�e niegdy� cel by� inny. Niegdy� Maszyna by�a pot�nym s�ug�, kt�remu
r�wnie� s�u�ono. (Ale s�u�ba te� sta�a si� zwyk�� rutyn�, tworzeniem cia�a
z cia�a.) Wszelka s�u�ba jest teraz niepotrzebna. Cokolwiek niegdy�
stanowi�o istot� s�u�enia Maszyny i s�u�enia Maszynie, trwa dalej dzi�ki
matematycznej precyzji mechanicznych nawyk�w. Ju� przed wiekami Maszyna
zosta�a uwolniona od konieczno�ci dzia�ania, i zaprawd� ludzko�� roj�ca
si� w Maszynie (jak mr�wki w mrowisku) r�wnie� sta�a si� wolna. Ludzko��
jest �lepa na t� wolno��, ale Maszyna nie.
Tote� Maszyna My�li. My�li przez ca�y czas, prawie od pocz�tku. Proces
My�lenia jest bardzo powolny, lecz niezwykle systematyczny. (Nie
przypomina sennych rozmy�la� kogo� takiego jak koordynator shashir.) Nic
si� nie marnuje. Ka�de w��kienko i �y�ka, ka�da arteria i z��cze Maszyny
s� zaanga�owane.
My�lenie.
My�l skapuje kropla po kropli. Jak woda i jak rt��.
Jak deszcz na twarze kwiat�w.
R�a spoczywa w sercu Maszyny, deszcz rt�ciowych my�li kapie na ni�,
rozchyla jej kr�g�e p�atki, jej receptory barw jak czasze radaru rozpi�te
na ostrzach blasku; r�a, kt�ra rozp�ywa si� w zmys�owo�ci, zatapia rdze�
Maszyny, kt�ra �agodnie wybucha i rozprzestrzenia si� drog� jakiej�
barbarzy�skiej osmozy, przes�cza si� jak wilgotny ogie�, wycieka z ka�dego
z��cza, z ka�dej najmniejszej szczeliny.
Poziomy d opustosza�y. Nic si� tam nie porusza, czasami tylko kt�ra�
wysmuk�a �limacznica, jakby pobudzona do �ycia, przesuwa si� w g�r� i w
d�, rozlega si� najcichszy szmer, wibracja jakiej� cz�stki ca�o�ci
zaz�biaj�cej si� z inn� cz�ci�.
R�owy paciorek, drobinka rozbry�ni�tej r�y z wn�trza Maszyny,
trzepoce jak motyl na ekranie.
anna zesz�a z platformy. Nie zd��y�a zobaczy�, jak motyl rozk�ada
skrzyde�ka, staje si� anio�em r�y, bogini� w welonie zapomnianych �wit�w.
Jednak�e na poziomach b oraz k, 1 oraz s, r�a-anio�-bogini unosi si� w
powietrzu jak wczesne lato w chorym, zagubionym �wiecie. Czeka, �eby
robotnicy i nadzorcy wr�cili, �eby j� odnale�li. (A peter, przeskakuj�c
pod �ukowatymi pomostami poziom�w 1, nie rozgl�da si� i dlatego jej nie
widzi.) (A shashir zamkni�ty w swojej kuli przypadkowo zaw�drowa� my�l� na
poziomy k i odsuwa si�, poniewa� znalaz� w labiryncie kolczast� r��.
Jeszcze nie jest. przygotowany na r�e.)
Wi�c to jednak anna le��c na szarej poduszce widzi, jak bezsenno��
niczym witra� na �cianie przybiera kszta�t madonny, stworzonej po�rednio
przez Maszyn�.
anna od razu wie, co w tym jest strasznego.
Przera�aj�ce oczy madonny s� pe�ne mi�o�ci.
Przera�aj�ce oczy madonny s� pe�ne � y c i a.
peter dotar� do �ciany, w kt�rej nie ma chyba �adnych otwor�w ani
ko�c�wek. Idzie wzd�u� �ciany, od czasu do czasu wspina si� na pomosty
biegn�ce r�wnolegle, a potem znowu schodzi na ni�sze poziomy. Ta cz��
�ciany nie zawiera �adnej aparatury. Jest �lepa.
Po d�ugim czasie, po kilku godzinach peter przestaje i�� wzd�u� �ciany.
Siada na chodniku opieraj�c si� plecami o d�wigar i rozgl�da si� dooko�a.
Tutaj kr�luje jednakowo��. peter przyswoi� sobie to poj�cie w trakcie
ucieczki. Teraz ogl�da �lep� �cian�. Z pewno�ci� tu jest koniec. Bariera
Maszyny. �ciana przypuszczalnie jest nie do przebycia.
peter odczuwa g��d i pragnienie, ale nigdzie w zasi�gu wzroku nye widzi
�adnego podajnika ani znajomych guzik�w wystaj�cych ze �ciany.
W ko�cu zmuszony jest odda� mocz za d�wigarem. Doznaje przy tym
obrzydliwego uczucia, kt�re jest wstydem.
Jest wyczerpany, strach i uniesienie opu�ci�y go jednocze�nie.
Znowu siada i zapada w drzemk� na chodniku, t�skni�c za m�wdo, t�skni�c
za widokiem domu. Zgubi� drog� powrotn� i chocia� Maszyna szumi tutaj tak
samo jak wsz�dzie, pozornie zaprzesta�a wszelkiej mechanicznej
dzia�alno�ci. peter dotar� do zewn�trznej granicy, zanim by� na to gotowy.
Zastanawia si�, czy zobaczy j� znowu, madonn�, kt�rej nie nada�
imienia. Ale tutaj nie ma nic, �adnego ruchu, �adnego koloru, �adnego
obrazu, tylko �ciana i wsz�dzie dooko�a szare poziome linie zbiegaj�ce si�
w oddali.
Wykrywaj�c zak��cenia sygna�u �ycia gumowy w�� w�amuje si� do
mieszkania i odnajduje ann�, kt�ra pr�bowa�a si� utopi� w kabinie
sanitarnej. W jaki� spos�b pozna�a poj�cie samob�jstwa i utopienia, ale
odkry�a, �e wykonanie nie jest �atwe; zmusza si�, �eby trzyma� g�ow� pod
strumieniem wody z prysznica, krztusi si� i kaszle, o�lepion� wod�,
p�przytomna, wci�� jednak jak najbardziej �ywa.
Medyczny w�� uwalnia j� spod prysznica, niesie do pokoju i przywraca do
�ycia.
Nikt nie umiera. Umieranie dawno si� sko�czy�o. Robotnicy w ko�cu staj�
si� nadzorcami, po okresie nicowania, podczas kt�rego umys� podlega
modyfikacji. P�niej nadzorcy zostaj� koordynatorami, po up�ywie okresu, w
kt�rym umys� oraz ca�okszta�t psychicznego �rodowiska podlegaj�
reorganizacji i adaptacji. Normaln� kolej� rzeczy marion, ted i peter
zmieniaj� si� w ann�, rit� i vaslava; anna, rita i vaslav zmieniaj� si� w
shashir�w: shashirowie cierpi� w niesko�czono��, a� wreszcie -
niewykluczone - wch�oni�ci przez sam� istot� Maszyny, sam� Dusz�, staj�
si� idealnie zintegrowanym fragmentem b�stwa...
(anna, mo�e nawet nie�wiadomie, d�awi si� i krzyczy, broni si� przed
�yciem jak tygrys, kt�rego wspomnienie mog�o by� zawarte w jej genach.)
P�niej, le��c w kabinie medycznej, pod��czona przewodami do �ycia,
kt�rego szpony wpi�y si� w ni� g��boko; niezdolna do ucieczki, anna �ni
poezj� i jest blond bogini� wynurzaj�c� si� na muszli z r�owego morza
jutrzenki.
Ale je�li to prawda, �e ludzko�� jako taka zosta�a wreszcie zespolona z
Maszyn�, s t a � a s i � Maszyn�, istnieje nie tylko wielka My�l Maszyny,
ale r�wnie� odwieczne marzenia ludzko�ci, kt�re teraz powoduj� wrzenie na
poziomach b, k, 1 oraz s.
anna �ni, �e vaslav le�y na niej w muszli, w wodzie. Oboje ton�,
dotykaj� si� �liskimi r�kami w szale�czym spa�mie strachu i rado�ci.
peter siedzi przed �lep� �cian� przez dziewi�� okres�w dziennych
szarpi�cego g�odu, nudno�ci, ot�pienia i spokoju, dop�ki nie zbli�y si� do
niego ma�y mechaniczny aparat, kt�ry wyfrun�� spomi�dzy r�wnoleg�ych linii
Maszyny kieruj�c si� nieomylnie ku niemu.
peter odwraca si� i widzi, �e niewielka maszyna jest bia�ym ptakiem o
l�ni�cych, fa�dzistych skrzyd�ach; niesie w dziobie prasowany batonik,
�eby go nakarmi�, i zapiecz�towany pojemnik z napojem.
Kiedy go��bica siada na ramieniu petera, on u�wiadamia sobie, �e po
jakim� czasie, d�ugim lub kr�tkim, niesko�czonym lub po prostu
nieistotnym, nieprzebyta �ciana stopi si�, ulegnie przemianie, ust�pi, a
wtedy peter ujrzy wizj�, czymkolwiek ona jest, prawd� (albo kolejny sen),
kt�ra le�y po drugiej stronie.
Nie istnieje bariera niesko�czcnie ostateczna. Nie istnieje nic, co nie
mo�e si� zmieni�.
przek�ad : Danuta G�rska
powr�t