6732
Szczegóły |
Tytuł |
6732 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6732 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6732 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6732 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
1LARRY NIVEN
DROGA PRZEZNACZENIA
Pierwsz� wersj� �Drogi Przeznaczenia " z�o�y�em w wydawnictwie
w sierpniu 1996 roku, cztery lata po terminie. Wiedzia�em, �e jest to bar-
dzo ambitny projekt i wci�� go przesuwa�em.
Dedykuj� t� ksi��k� wszystkim, kt�rzy czekali, doradzali mi albo de-
�ikatnie nak�aniali do pracy: Mary lin, mojej �onie, kt�ra od czasu do cza-
su przypomina�a mi o terminach; Tomowi Doherty 'emu, mojemu wydaw-
cy, kt�ry cierp�iwie znosi� moj� opiesza�o��; mojej by�ej agentce, Eleanor
Wood, kt�ra czeka�a wytrwale wraz z innymi; Jerry 'emu Pournellowi, mo-
jemu wsp�pracownikowi, kt�ry podsun�� mi wiele cennych sugestii, po-
dobnie jak Robert Gleason, m�j redaktor; i Michaelowi Whelanowi, kt�-
ry pokaza� swoj� wspania�� ok�adk� na targach w Chicago, pi�� �at te-
mu. On wcale nie czeka� cierp�iwie. Stworzone przez nas krajobrazy ju�
do siebie nie pasuj�... Ale drzewo na szczycie, kt�re pozwoli�em sobie wy-
korzysta� i ochrzci�em mianem sid�okrzewu Przeznaczenia, jest wy��cznie
jego dzie�em.
Dzi�kuj� wam wszystkim.
Dramatis personae
2493 r. n.e. Za�oga �adownika �Cavorite"
James Twerdahl
Daryl Twerdahl
Robin Tucker, drugi pilot �adownika
Willow Granger, ksenobiolog
Oliver Carter
Will Coffey
Wayne Parnelli, biolog morski
2711 r. n.e. Spiralne Miasto
Jemmy Bloocher vel Tim Hann, Tim Bednacourt, Jeremy Winslow
Margery i William Bloocher, rodzice Jemmy'ego
inne dzieci: Margery junior, Brenda, Thonny, Greegry i Jane
Wiosenna karawana
#1, w�z Dohenych - lecznica i schron
#2, w�z Spadonich - amunicja i tajna bro�
#5, w�z Dionne'�w - skorupy rekin�w i inne b�ahostki
#6, w�z Lyon�w - naczynia i przybory kuchenne
#7, w�z Armstrong�w - namioty i po�ciel
#8, w�z ibn-Rushd�w - naczynia i przybory kuchenne
Senka, Rian, Damon, Joker (Dzhokhar) i Shireen
#9, w�z Small�w - towary pierwszej potrzeby
#10, w�z Milasevik�w - namioty i po�ciel
#11, w�z Tucker�w - bro� yutz�w i amunicja na rekiny
#12, w�z Wu
#13, w�z Dole'�w
Yutze
Dannis Stolsh
Hal Gleeber (kuchmistrz)
Bord'n (albo Boardman)
Forry Randall (kuchmistrz)
Hal
Tim Bednacourt
Wietrzna Farma
Andrew Dowd
Barda Winslow
Shimon Cartaya
Amnon Kaczinski
Denis Bouvoire
Dennis Levoy
Rita i Dolores Nogales
Rafik Doe
Ansel Tarr
Jemmy/Jeremy Bloocher
Henry
Willametta Haines
Shar
Asham Mandala
Winnie Maclean
Duncan Nichols (Duncan Nick)
�Morski Je�dziec"
Harold i Espania Winslow
Karen Winslow
Nie�lubne dziecko Karen: Mustafa
Dzieci Jeremy'ego i Karen: Judy Cole zam�na
Eileen Wheeler zam�na z Johnem Wheelerem
Brenda Winslow zam�na
Jesienna karawana
#1, w�z Lall�w - lecznica
Palava Maiku
#6, w�z Hearst�w - naczynia i przybory kuchenne
Glen Hearst
Tanya i Angelo Hearst
Harlow i Jeremy Winslow
Steban, kuchmistrz
#8, w�z Miller�w - naczynia i przybory kuchenne
Govert Miller
Cz�� pierwsza
1 Karawana
Dysponujemy do�wiadczeniami poprzedniej kolonii mi�dzyplane-
tarnej, zwanej �Camelot". Nim ��czno�� zosta�a zerwana, na Ziemi�
dotarty liczne informacje opisuj�ce zar�wno sukcesy, jak i pora�ki
pierwszych kolonizator�w. �Przeznaczenie" to nasza druga pr�ba. Je-
stem pewien, �e tym razem si� powiedzie.
Naren Singh
Sekretarz Generalny
Organizacji Narod�w Zjednoczonych
2427 r. n.e.
2722 r. n.e. Spiralne Miasto
W wieku czternastu lat Junior by�a ju� na tyle du�a, �e si�ga-
�a do najwy�szej p�ki w szafce kuchennej. Wspi�a si� na palce,
odszuka�a po omacku puszk� ze speklami i zdj�a j� z rega�u. Wte-
dy zobaczy�a, co dzieje si� z bekonem.
- Jemjemjemmy! - krzykn�a.
Jedenastoletni umys� Jemmy'ego by� ca�kowicie poch�oni�ty
widokiem, jaki rozci�ga� si� za oknem.
Junior chwyci�a za r�czk� patelni i �ci�gn�a j� z piecyka. Be-
kon jeszcze si� ca�kiem nie spali�.
- Przepraszam - powiedzia� Jemmy, nie odwracaj�c nawet g�o-
wy. - Junior, jedzie do nas karawana.
- Widzia�e� kiedy� karawan�? - Dziewczynka prychn�a lekce-
wa��co, podesz�a jednak do d�ugiego okna i spojrza�a na p�nocny
wsch�d. - Kurz. Mo�e to rzeczywi�cie karawana. Na razie zajmij
si� �niadaniem.
Jemmy sko�czy� sma�y� bekon. Junior posypa�a jajka sol�
i speklami, po czym od�o�y�a puszk� na miejsce. To Brenda powin-
na pilnowa� jajek, ale sta�a jak przykuta przy oknie - by� to naj-
wi�kszy skarb rodziny B�oocher�w, jednolita tafla szk�a o wymia-
rach jeden na trzy metry - i wraz z Thonnym, Greegrym i Ronnym
obserwowa�a ob�ok kurzu na Drodze.
Na �niadanie zjedli jajecznic� z kurzych jaj, kt�r� przegryza-
li chlebem i popijali sokiem pomara�czowym. Dziesi�cioletnia
Brenda karmi�a czteromiesi�czn� Jane. Mama i tata wstali ju�
przed kilkoma godzinami i zajmowali si� prac� na farmie. Mama
jad�a gotowane jaja p�astugi. P�astugi nale�a�y do fauny Przezna-
czenia; ich mi�so nie zawiera�o t�uszczu. Mama chcia�a zrzuci� kil-
ka kilogram�w.
Jemmy b�yskawicznie poch�on�� swoj� porcj�, chc�c jak naj-
szybciej wyrwa� si� z domu. Pozosta�e dzieciaki tak�e ju� ko�czy-
�y. Najm�odsze kr�ci�y si� niecierpliwie na swych krzes�ach, nie
mog�y jednak poprosi� mamy i taty, �eby si� pospieszyli. Rodzice
nie oci�gali si� specjalnie z jedzeniem, ale bawi�o ich zniecierpli-
wienie okazywane przez dzieci.
D�ugie okno znajdowa�o si� za plecami Jemmy'ego. Gdyby
jednak pr�bowa� si� odwr�ci� od sto�u, zosta�by natychmiast
skarcony.
Junior spokojnie opr�ni�a kubek z kaw�, jak doros�a kobie-
ta, i odstawi�a go na st�.
- Mamo, mog�aby� zaj�� si� Jane i Ronnym?
Siedmiolatek Ronny otworzy� usta ze zdumienia, nim jednak
zd��y� wyda� z siebie pe�en oburzenia okrzyk, mama powiedzia�a:
- Zajm� si� dzieckiem, kochanie, ale ty we�miesz Ronny'ego
ze sob�. Musi odrobi� zadanie.
Ronny rozlu�ni� si� nieco, cho� nadal czujnie obserwowa� po-
czynania siostry. Junior wsta�a od sto�u.
- Gotowi? - spyta�a ostrym tonem, niczym sier�ant podczas
musztry.
Brenda, Thonny, Greegry, Ronny i Jemmy rzucili si� do drzwi.
Przez chwil� kot�owali si� w korytarzu, szukaj�c kurtek i czapek,
wreszcie wypadli na zewn�trz. Junior ruszy�a ich �ladem.
Tr�jka najm�odszych dzieciak�w bieg�a truchtem, ale d�ugo-
noga Junior z �atwo�ci� dotrzymywa�a im kroku. Nie pr�bowa�a
nawet dogoni� Jemmy'ego, kt�ry w wieku jedenastu lat nie zna�
jeszcze takiego poj�cia jak poczucie godno�ci.
S�o�ce nie wysz�o jeszcze zza g�r, cho� na niebie widnia� ju�
jego zwiastun, ma�y ksi�yc Przeznaczenia zwany Srebrnikiem.
Rosn�ce w rz�dzie wi�zy by�y r�wnie stare jak dom Blooche-
row. Znajdowa�y si� jakie� dwadzie�cia pi�� metr�w przed fron-
tonem budynku i stanowi�y ostatni� barier� pomi�dzy farm�
Bloocherow a Drog�. Dla Jemmy'ego wi�zy by�y jednocze�nie gra-
nic� rozdzielaj�c� niebo od ziemi. Przebieg� mi�dzy drzewami
i pierwszy dotar� do Drogi.
Po prawej stronie Droga zakr�ca�a �agodnie, kieruj�c si� ku
Spiralnemu Miastu. Na lewo, na p�nocnym zachodzie, bieg�a pro-
sto w dal, w nieznane. W�a�nie w tym kierunku, na p�noc od po-
siad�o�ci Bloocherow, le�a�a farma Warkan�w. Czw�rka nastolet-
nich dzieci Warkan�w tak�e wyleg�a z domu i obserwowa�a zbli�a-
j�c� si� chmur� kurzu.
Dzieciaki Warkan�w uczy�y si� kiedy� w domu Bloocherow, po-
dobnie jak wcze�niej ich rodzice. Gdy Jemmy mia� sze�� lat, kom-
puter osobisty Bloocherow przesta� dzia�a�. Przez nast�pny tydzie�
czy dwa tata by� dziwnie milcz�cy i dra�liwy. Jemmy zrozumia� wte-
dy, �e w ich domu zdarzy�a si� prawdziwa katastrofa.
Od tej pory Jemmy, jego rodze�stwo i wszystkie dzieci War-
kan�w chodzili na nauk� trzy domy dalej, za zakr�t Drogi, gdzie
korzysta�y z komputera Hann�w.
Kurz nie zakrywa� ju� pojazd�w zmierzaj�cych do Spiralnego
Miasta. By�y to wielkie wozy ci�gni�te przez przysadziste zwierz�-
ta, czagi. Jemmy widzia� co najmniej kilka woz�w, nie potrafi� jed-
nak okre�li�, ile jeszcze kryje si� z ty�u. Dzieciaki z farm oddalo-
nych bardziej na p�noc od miasta bieg�y wzd�u� Drogi. Krzycza�y
co� do siebie, jednak by�y jeszcze zbyt daleko i ich g�osy gin�y
w turkocie k�.
Spomi�dzy drzew wybiegli bracia i siostry Jemmy'ego. Usta-
wili si� wzd�u� Drogi, czekaj�c cierpliwie. Jemmy spojrza� na dzie-
ci Warkan�w; potem przeni�s� spojrzenie na Junior. Ta pokr�ci�a
nieznacznie g�ow�.
- Junior, co z nauk�? - spyta� na wszelki wypadek.
- Poczekaj - odpar�a dziewczynka.
Oczywi�cie nikt nie my�la� powa�nie o tym, by w takiej chwi-
li zabiera� si� do nauki. Przecie� do miasta jecha�a prawdziwa ka-
rawana! Zaleg�e lekcje nadrobi� p�niej. Programy komputerowe
mog�y poczeka�, a rzadko kiedy potrzebowali pomocy prawdziwe-
go nauczyciela.
Dzieci w wieku Junior zaczyna�y si� dziwnie zachowywa�.
Ch�opcy rozmawiali tylko z ch�opcami, dziewcz�ta tylko z dziew-
cz�tami. Jemmy zauwa�y� to ju� jaki� czas temu. Na razie nic z te-
go nie rozumia�, mia� jednak nadziej�, �e kiedy podro�nie, do-
wie si� wszystkiego. Teraz wiedzia� tylko tyle, �e Junior nie po-
trafi�a ju� normalnie z nim rozmawia�; wydawa�a jedynie
rozkazy. Brakowa�o mu starszej siostry, cho� ta przecie� nigdzie
nie wyjecha�a.
Gdyby Junior do��czy�a do ch�opc�w z farmy Warkan�w, ci ga-
piliby si� na ni� i pr�bowali znale�� jaki� pow�d, by zacz�� z ni�
rozmow�. Rozumia� wi�c, dlaczego ca�a rodzina po prostu stoi przy
Drodze i czeka na karawan�.
Jemmy przygl�da� si� tymczasem nadje�d�aj�cym wozom. By-
�y to kanciaste konstrukcje o p�askich dachach, dwukrotnie wy�-
sze od doros�ego m�czyzny. Porusza�y si� powoli, nie wyprzedza-
j�c maszeruj�cych obok ludzi. Jemmy s�ysza� ju� wrzaski dziecia-
k�w, kt�re pr�bowa�y wci�gn�� do rozmowy kupc�w zajmuj�cych
miejsca wewn�trz wagon�w. W tle s�ycha� by�o tak�e ni�sze g�osy;
to doro�li targowali si� z kupcami.
Kiedy karawana dotar�a do farmy Warkan�w, dzieci podbie-
g�y do woz�w, ch�opcy i dziewcz�ta razem. Kilka minut p�niej
pierwszy z pojazd�w dotar� do farmy Bloocher�w.
Jemmy po raz pierwszy w �yciu widzia� z bliska czaga.
By�y to niskie, przysadziste zwierz�ta. Posuwa�y si� naprz�d
w r�wnym tempie, po dwadzie�cia przed ka�dym z woz�w. Si�ga-
�y Jemmy'emu do piersi. Grzbiety czag�w okrywa� twardy, brunat-
no��ty pancerz, brzuchy za� chroni�a pomarszczona, blada sk�ra.
Dzioby zwierz�t wygl�da�y jak ogromne no�yce do ci�cia drutu,
a �by skrywa�y si� pod p�askimi fragmentami skorupy przypomi-
naj�cymi kaski. Nie zwraca�y uwagi na otaczaj�cy ich t�um
i zgie�k.
Wozy mia�y du�e ko�a. Boczne �cianki wielkich pude� by�y te-
raz opuszczone i tworzy�y szerokie p�ki. Z wn�trza wagon�w wy-
gl�da�y u�miechni�te twarze kupc�w.
Jemmy przepu�ci� pierwsze dwa wozy. Junior ju� o nim zapo-
mnia�a; pozosta�e dzieci posz�y za ni�, cho� Thonny obejrza� si�
kilka razy. Nikt nie patrzy� na Jemmy'ego, kiedy ten wyci�gn�� r�-
k�, by pog�aska� jednego z czag�w. Odczuwa� jednocze�nie strach
i podniecenie. Pancerz zwierz�cia by� g�adki jak papier.
Czag poruszy� jednym okiem, by spojrze� na niego.
Jemmy nie potrafi� okre�li�, kto jest kim w�r�d kupc�w, gdy�
ci ubierali si� bardzo dziwacznie. Wydawa�o mu si�, �e na ka�d�
kobiet� przypada mniej wi�cej dw�ch m�czyzn. Uwielbiali chy-
ba rozmawia� z dzie�mi. Kobieta i m�czyzna powo��cy trzecim
wozem u�miechn�li si� do niego, Jemmy nabra� wi�c odwagi i za-
pyta�:
- Nie mo�ecie ich troch� pop�dzi�?
- Nie chcemy - odpar� m�czyzna. - Sprzedajemy i kupujemy
przy Drodze. Dlaczego mieliby�my zmusza� klient�w do biegu?
Jasnow�osa kobieta w wieku mamy, cho� nieco bardziej przy-
sadzista i utykaj�ca lekko na lew� nog�, poda�a pieni�dze ciem-
now�osemu kupcowi na dwunastym, ostatnim wozie. By�a to Lly-
ria Warkan. Kupiec pochyli� si� i wr�czy� jej torebk� spekli.
Torba by�a przezroczysta, wielka jak g��wka kapusty. W rogu
wida� by�o gar�� ��tego piasku. Jemmy wiedzia�, �e p�niej nikt
ju� nie przechowuje ziaren spekli w tych torbach i �e mo�na je zo-
baczy� tylko przy takiej okazji.
Ch�opiec przeci�gn�� d�oni� po boku czaga. Sk�ra zwierz�cia
wyda�a mu si� sucha i cienka jak papier.
- Gryz�? - zapyta�.
- Nie. Maj� dobry w�ch. Wyczuwaj�, �e pochodzisz z Ziemi,
a one nie jedz� ziemskich zwierz�t. Mog�yby ci� dziobn��, gdyby�
by� rybakiem.
Kupcy najwyra�niej lubili dzieci, ale nie widziano jeszcze
dziecka w karawanie. Mo�e gdzie� je ukrywali? Nikt tego nie wie-
dzia�.
Droga zaczyna�a powoli zakr�ca�. Coraz wi�cej dzieci do��-
cza�o do karawany: Rachel Harness i jej matka, Jael; Gwillam
Doakes, kr�py ch�opiec w wieku Jemmy'ego; i dziewczynki Holme-
s�w. Nie pojawi� si� ju� nikt z doros�ych, chyba �e liczy� Jaela Har-
nessa, kt�ry nie dostawa� wystarczaj�co du�o spekli jako dziecko
i dlatego by� teraz troch� nierozgarni�ty. Jemmy widzia� ludzi wra-
caj�cych do dom�w, daleko przy prostym odcinku Drogi.
Kobieta stoj�ca na wozie pochwyci�a jego spojrzenie i roze-
�mia�a si�.
- Za du�o kupuj�cych naraz. - M�wi�a z dziwnym, melodyj-
nym akcentem. - Powa�ni klienci i tak przyjd� do nas wcze�niej
czy p�niej. Musz� mie� do�� czasu, �eby si� potargowa�. Przeko-
nasz si�, jak dojedziemy do osi. Daleko jeszcze do osi?
- Dwadzie�cia minut... Nie, zaraz, przecie� nie mo�ecie jecha�
poprzecznymi uliczkami. S� za w�skie. - Karawana musia�a jecha�
ca�y czas Drog�, tworz�c� wielk� spiral� z Ratuszem po�rodku. -
Oko�o p�torej godziny. Szybciej dostaliby�cie si� tam bez woz�w.
- To nie mia�oby sensu - odpar�a kobieta. - Poza tym nie zo-
baczy�abym wtedy cmentarza, prawda?
- Lepiej tam nie id�cie - poradzi� jej Jemmy z powag�.
- Och, ale ja musz� go zobaczy�! Tyle ju� s�ysza�am o cmenta-
rzu w Spiralnym Mie�cie. To zaraz przy Drodze, prawda? Podobno
rosn� tam tylko ziemskie ro�liny.
- To prawda - przytakn�� Jemmy. -To troch� niesamowite. Ro-
�liny z Przeznaczenia nie przyjm� si� w ziemi, w kt�rej le�� zmarli.
- Nigdy jeszcze nie widzia�am takiego miejsca - westchn�a
kobieta.
By�a dziwna i cudowna, owini�ta w kilka warstw barwnych
tkanin. Jemmy stara� si� przyci�gn�� jej uwag�, jak najd�u�ej z ni�
rozmawia�.
- Widzia�a pani Ratusz? - spyta�. - W �rodku na �cianach s�
malowid�a, bardzo kolorowe. Tato m�wi, �e to akryl.
U�miechn�a si� protekcjonalnie. Natychmiast zrozumia�: by-
�a tam.
- Sk�d pochodz� spekle? - spyta�.
- Nie wiem. Gdzie� z daleka, setki klik�w w g�r� Drogi od
miejsca, gdzie je kupujemy.
Setki klik�w... kilometr�w.
- A sk�d je przywo�ono, kiedy jeszcze nie by�o tu Drogi?
Kobieta zmarszczy�a brwi, zdumiona.
- Kiedy nie by�o Drogi?
- Jasne. Uczyli�my si� w szkole o tym, jak James i DarylTwer-
dahl z ca�� reszt� wsiedli do �Cavorite" i zostawili za sob� Drog�.
Ale to by�o dopiero osiem lat po Dniu L�dowania. Wi�c...?
M�czyzna tak�e przys�uchiwa� si� rozmowie.
- Pierwszy raz o tym s�ysz�. - Kobieta pokr�ci�a g�ow�. - Dro-
ga zawsze tu by�a.
Jemmy pogodzi�by si� z tym, zaakceptowa�by jej niewiedz�,
gdyby nie widzia�, jak usta m�czyzny wykrzywiaj� si� w lekkim
u�mieszku. W tej chwili poczu� si� tak, jakby zdradzi� go ca�y �wiat.
- Jestem zm�czony, Jemmy - o�wiadczy� nagle siedmioletni
Ronny, kt�ry stan�� u jego boku.
- Dobra, Ronny. Junjunjunior...
Junior, kt�ra sz�a obok nast�pnego wagonu, przystan�a rap-
townie. To samo uczynili Thonny i Brenda, dziewcz�ta Warkan�w,
z kt�rymi rozmawia�a Junior, i ch�opcy Warkan�w, cho� nikt ich
o to nie prosi�.
- Zaraz dojdziemy do Twerdahl Street - powiedzia�a Sandy
Warkan. - Mo�emy wpa�� do Guildy na szklank� soku i poczeka�,
a� karawana wr�ci przy nast�pnym okr��eniu.
- Szko�a - przypomnia�a jej Junior.
- Mo�e poczeka�.
Droga by�a magiczna.
Dom Bloocher�w otacza�y �yzne uprawne pola, pokryte g�sz-
czem r�norodnych ro�lin. Ro�liny kie�kowa�y, ros�y, potem usy-
cha�y i gin�y. Zwierz�ta zachowywa�y si� dziwnie i rodzi�y nast�p-
ne zwierz�ta. Narz�dzia rdzewia�y, �ama�y si� albo przestawa�y
dzia�a� z niewiadomych-grzyczyn.
Bli�ej centrum miasta ro�linno�� rzed�a. Wi�kszo�� dom�w by-
�a ju� stara i zniszczona. Nowe budynki odcina�y si� od nich wy-
DROGA PRZEZNACZENIA
ra�nie, by�y jakby ostrzejsze, bardziej rzuca�y si� w oczy. Noc� ka�-
dy m�g� przekona� si�, jak wiele latarni ju� nie �wieci. Podobnie
jak na farmach wiele urz�dze� odmawia�o pos�usze�stwa, cho� tu-
taj by�o to bardziej widoczne; wszystkie zgromadzono bowiem na
ma�ej przestrzeni.
Jednak Droga wci�� pozostawa�a p�aska i twarda, niepodob-
na do niczego innego na �wiecie. Droga by�a wieczna.
Droga by�a te� fantastyczn� zabawk�. Okr�g�e rzeczy �atwo
toczy�y si� po jej r�wnej powierzchni. Tutaj, tu� przed Twerdahl
Street i p� kilometra na po�udniowy wsch�d od farmy Blooche-
r�w znajdowa�o si� ulubione zag��bienie dzieciak�w ze �redniej
szko�y. Sandy i Hal Warkan pokaza�y kiedy� Jemmy'emu, jak oczy-
�ci� Drog�, �eby jej powierzchnia by�a naprawd� p�aska i by kul-
ki lub k�ka toczy�y si� g�adko w g�r� i d� zag��bienia. Mog�y tak
ko�ysa� si� bez ko�ca.
Dzisiaj nie mieli na to czasu. Oddalili si� od karawany przy
Twerdahl Street. Kilku kupc�w pomacha�o im na po�egnanie.
Rachel Harness szczebiota�a bez przerwy i opowiada�a co� Ju-
nior, ci�gn�c za sob� matk�. Matka Rachel, Jael, udawa�a, �e s�u-
cha, odzywa�a si� jednak rzadko, a jej wypowiedzi nie mia�y �ad-
nego zwi�zku z tym, o czym m�wi�a Rachel. Jemmy lubi� Jael Har-
ness, ale Junior i Brenda uwa�a�y j� za dziwaczk�.
Dzieci, kt�re dostawa�y za ma�o spekli, wygl�da�y w�a�nie tak
jak ona.
Jednak Rachel by�a inteligentn�, �yw� dziewczynk� w wieku
Junior. Traktowa�a matk� jak m�odsz� siostr�. S�siedzi pomagali
w jej wychowaniu, jednak spekle by�y drogie. Rachel musia�a mie�
sta�e �r�d�o spekli od momentu narodzin.
Jemmy zastanawia� si� cz�sto, kto by� ojcem Rachel.
Farma Harness�w le�a�a na prawo od Drogi, w�a�nie tam gdzie
wskazywa�a teraz r�k� Rachel. Junior patrzy�a i kiwa�a g�ow�. Jem-
my nie s�ysza� ich rozmowy, jednak tak�e odwr�ci� si� w t� stron�.
Srebrny przedmiot w krzakach... to by� Zab�jca!
Rada wys�a�a Zab�jc� Szkodnik�w na farm� Harness�w!
Stara maszyna nie wykonywa�a w tej chwili �adnych czynno-
�ci. Po prostu siedzia�a w bezruchu. Zasadzone tu niegdy� zbo�e
zdzicza�o, wymiesza�o si� z ro�linno�ci� Przeznaczenia. Dziwaczne
barwy, dziwaczne kszta�ty zbite w klinowate formacje, zwr�cone
szerszym ko�cem na po�udniowy wsch�d, ku morzu.
Ponad dwie�cie lat temu wielkie �adowniki zawis�y nad P�-
wyspem Kraba i wypali�y gleb� do czysta. Tutaj mia�o rozwija� si�
tylko ziemskie �ycie. Mimo to ro�linno�� Przeznaczenia pr�bowa-
�a odzyska� utracone terytorium.
Chwasty zbija�y si� w ciasne p�ki, oddalone nieco od miejsc
zaro�ni�tych przez zbo�e, jakby nie lubi�y ziemskich nawoz�w.
Czarnobr�zowe i ��tozielone ga��zie dzieli�y si� na coraz drobniej-
sze, drobniejsze i jeszcze drobniejsze ga��zeczki, a� stawa�y si� tak
male�kie, �e trudno by�o dostrzec je go�ym okiem; tysi�ce mikro-
skopijnych igie�ek. Oczywi�cie wszystkie te zielska mo�na by�o wy-
rwa� w ci�gu godziny, przejechawszy kilka razy traktorem po za-
puszczonej farmie. Jemmy podejrzewa�, �e kt�rego� dnia s�siedzi
Harness�w w�a�nie tak post�pi�.
Koloni�ci wiedzieli ju� jednak, �e znacznie trudniej pozby�
si� zwierz�t Przeznaczenia. Kry�y si� w�r�d g�stej ro�linno�ci,
a niekt�re z nich mog�y by� naprawd� niebezpieczne. To w�a�nie
na nie polowa� Zab�jca.
Robot siedzia� przyczajony w dzikiej kukurydzy, metalowa
bry�a przypominaj�ca kszta�tem i rozmiarami czaga. Dzieci obser-
wowa�y go w milczeniu i cierpliwie czeka�y. Starsze dzieciaki po-
pycha�y m�odsze rodze�stwo w stron� d�ugiego tarasu farmy War-
kan�w, gdzie z pewno�ci� nie kry�y si� �adne dzikie zwierz�ta.
Nikt nie chcia�by si� przecie� znale�� na linii ataku Zab�jcy.
Czekali, czekali...
Ssizzz!
Sta�o si� to tak szybko, �e wi�kszo�� dzieci niczego nie dostrze-
g�a. Jemmy jednak dojrza� cienk� lini�, kt�ra wystrzeli�a z kad�uba
Zab�jcy niczym nieprawdopodobnie d�ugi j�zyk i natychmiast do�
wr�ci�a; po chwili spod pobliskiego krzaka wyp�yn�a stru�ka krwi.
Junior po�o�y�a d�o� na jego ramieniu. Jemmy us�ucha� jej,
nie ruszy� si� z miejsca, ale patrzy�. W g�stwinie chwast�w co� si�
Poruszy�o. J�zyk Zab�jcy zn�w uderzy� w to samo miejsce.
Karawana wraz z towarzysz�cym jej t�umem przemieszcza�a
si� powoli, lecz nieustannie w d� Twerdahl Street. Rodzina Bloo-
cher�w zgromadzi�a si� w jednym miejscu.
- Musimy si� na co� zdecydowa�! - zawo�a�a Junior. - Je�li nie
p�jdziemy teraz do Guildy, zd��ymy odrobi� lekcje i dogoni� ka-
rawan� p�niej, kiedy zatrzyma si� u Guildy. G�osujcie!
Rzeczywisto�� wymaga czasem trudnych wybor�w. Dzieci
spojrza�y po sobie...
2 Lekcje
Planety
LQK1 LUNA
MQBN PRZEZNACZENIE
w�ski pas asteroid
VOLSTAAG
HOGUN
HELA, czarny olbrzym albo br�zowy karze�
wn�trze komety
Opuszczenie zaj�� szkolnych nie stanowi�o �adnego problemu
dla dzieci Bloocher�w czy Warkan�w. Komputery s� przecie� nie-
sko�czenie cierpliwe. Prawdziwy nauczyciel zazwyczaj nie by� im
potrzebny. Opr�cz okresu zbior�w dzieciaki mia�y zazwyczaj spo-
ro czasu, by nadrobi� opuszczone lekcje. Je�li jednak tego nie ro-
bi�y, zyskiwa�y opini� leniuch�w.
Farma Hann�w znajdowa�a si� o jedno okr��enie dalej od do-
mu Bloocher�w. By�a mniejsza od pozosta�ych. Mo�e pierwsi Han-
nowie zostali oszukani, a mo�e nie. Ich ziemia by�a niesamowicie
�yzna, a maszyny musia�y nale�e� do najlepszych spo�r�d tych, kt�-
re przywieziono z nieba.
By� mo�e jednak Hannowie osi�gali takie wspania�e rezulta-
ty dzi�ki niezwyk�ej trosce, dzi�ki temu, �e traktowali ka�d� ro-
�lin� indywidualnie, jak �yw� i czuj�c� istot�. A ich maszyny mo-
�e dzia�a�y tak d�ugo dlatego, �e zawsze utrzymywane by�y w ide-
alnym stanie. Na �wiecie istnia�y pewne rzeczy, kt�rych Jemmy
nigdy nie mia� si� dowiedzie�, pytania, na kt�re nikt nie zna� od-
powiedzi. Powoli zaczyna� to rozumie� i wcale mu si� to nie podo-
ba�o.
Dziewi�cioro dzieci wkroczy�o na podw�rko Hann�w p�nym
popo�udniem. Przed domem Hann�w rozci�ga� si� g�sty trawnik,
upstrzony ciemnymi wysepkami ods�oni�tej ziemi; po�rodku bru-
natnych, szerokich na metr kr�g�w le�a�y kamienie o osobliwych
kszta�tach i dwie lub trzy ro�liny Przeznaczenia, albo te� kawa�ek
drewna i k�pka kolorowych irys�w, albo...
Deborah Hann hodowa�a jullian� na sekwoi. K��cze Przezna-
czenia oplata�o prosty pie� ziemskiego drzewa, otacza�o go zielo-
nymi kolcami, kt�re rozdziela�y si� z kolei na mniejsze i jeszcze
mniejsze, ledwie dostrzegalne igie�ki. Pani Hann u�miechn�a si�
do dzieci i zacz�a wstawa� z krzes�a, ale Junior poprosi�a j� ge-
stem d�oni, by pozosta�a na miejscu. Deborah i Takumi byli ju�
starzy, a ich nogi coraz s�absze.
Weszli do domu Hann�w przez komor� powietrzn�. Curdis
Hann, szesnastolatek, lubi� bawi� si� w nauczyciela.
- Cze��, Sandy. Wiesz, dlaczego to przej�cie z podw�jnymi
drzwiami nazywa si� komor� powietrzn�?
Sandy Warkan, najstarszy z ch�opc�w, odpowiedzialny za
m�odsze rodze�stwo, odpar� niepewnie:
- Bo zatrzymuje wiatr.
Curdis u�miechn�� si� szeroko.
- Nie. Lepiej to sprawd�.
W komorze dzieciaki rozdzieli�y si� na trzy grupy. Junior, Ma-
rion i Lisette Warkan zesz�y do piwnicy. Sandy i Hal Warkan po-
szli na g�r�, do Toma i Curdisa Hann�w. Jemmy nigdy tam jeszcze
nie by�.
Jemmy zosta� wraz z m�odszymi dzie�mi w salonie. Pozwoli�
Greegry'emu pobawi� si� komputerem. Ma�y by� w tym coraz lep-
szy. Po chwili na monitorze ukaza�y si� s�owa komendy: �Odszu-
kaj: komora powietrzna".
Diagramy, etymologia... komory powietrzne u�ywane by�y po-
cz�tkowo w statkach kosmicznych. Dzi�ki specjalnej konstrukcji
drzwi po obu stronach komory nie mog�y si� otworzy� jednocze�-
nie, co pozwala�o utrzyma� w kabinie statku zwyk�� atmosfer�,
Iciedy kt�ry� z kosmonaut�w wychodzi� w przestrze�. Pierwsi osad-
nicy stosowali komory powietrzne tak�e w swych domach, chro-
ni�c si� w ten spos�b przed porywistym nadmorskim wiatrem. Cur-
dis zarobi� punkt.
- Brenda, co mia�a� dzisiaj przerabia�? Tras� �Cavorite", tak?
-Tak.
- Hej, ja mia�em robi� algebr� - o�wiadczy� Greegry.
- Lubisz algebr�? - spyta� Jemmy z niedowierzaniem.
Greegry u�miechn�� si� do� �obuzersko.
- Przepraszam tato, ale Jemmy koniecznie chcia� wiedzie�,
sk�d przyje�d�aj� karawany - powiedzia� potulnym tonem, przy-
gotowuj�c ju� usprawiedliwienie dla rodzic�w. - Mo�e by�?
- Dobrze, ale nie wyrywaj si�, jak nikt ci� nie b�dzie pyta�.
Chcia�bym mie� jakiego� haka na Curdisa. Brenda, zobacz, co uda
ci si� znale��.
Brenda podesz�a do Greegry'ego i wystuka�a komend�: �Od-
szukaj: Cavorite, karawana, Droga".
Nic.
- My�l�, �e te programy s� starsze ni� karawany. Mo�e ja spr�-
buj�.
Tommy napisa�: �Odszukaj: Cavorite, Droga, mapa".
Na ekranie pojawi�y si� liczne has�a, a Thonny wsta�, by ust�-
pi� miejsca Brendzie.
Jemmy podszed� do mniejszego ekranu.
- Greegry, zajmij si� teraz algebr�.
Greegry zabra� si� do pracy. Jemmy obserwowa� jego poczy-
nania, by od�wie�y� swoje wiadomo�ci. Program by� dobry, a ma-
lec ca�kiem nie�le sobie z nim radzi�. Po chwili Jemmy przesta�
na� zwraca� uwag�.
Na ekranie Brendy pojawi� si� w�a�nie obraz �Cavorite" i �Co-
lumbiad" opadaj�cych ku ziemi na gigantycznych kolumnach
ognia; ogromne przysadziste cylindry o rozszerzonej podstawie
i sto�kowatym kad�ubie przypominaj�cym pocisk. Jemmy widzia�
]u� kiedy� t� lekcj�. Zar�wno wtedy, jak i teraz obraz wydawa� mu
si� ca�kiem realny, ch�opiec podejrzewa� jednak, �e jest to tylko
wytw�r animacji komputerowej. Kto m�g�by nagrywa� l�dowanie
pierwszych osadnik�w?
Pierwsze sondy kosmiczne wysy�ano z Ziemi ju� w latach
pi��dziesi�tych dwudziestego wieku. W miar� up�ywu lat docie-
ra�y coraz dalej, mija�y olbrzymie gazowe �wiaty, oddala�y si� co-
raz bardziej od Uk�adu S�onecznego, wreszcie osi�gn�y najbli�-
sze gwiazdy.
Ludzko�� zna�a dobrze swoje s�siedztwo na d�ugo przed tym,
nim potrafi�a zbudowa� pierwszy wielki okr�t kosmiczny.
Ceti by� ��tym kar�em i le�a� do�� blisko Uk�adu S�onecz-
nego. Jedna z jego planet otoczona by�a b��kitn� warstw� atmos-
fery tlenowej. Tylko �ywe organizmy mog� utrzyma� tak� atmos-
fer�.
Apollo by� gwiazd� mniejsz� i bardziej czerwon� od S�o�ca,
mia� jakie� osiem do dziesi�ciu miliard�w lat. Tam sondy tak�e od-
kry�y b��kitn� planet�. Nazwano j� Norn. Na Norn, czwartej pla-
necie Apolla, by�o �ycie... ale trzecia planeta Tau Ceti znajdowa�a
si� bli�ej S�o�ca i w�a�nie ten �wiat - Avalon - zosta� pierwsz� ko-
loni� mi�dzygwiezdn�.
Koloni�ci, kt�rzy przybyli tam na pok�adzie statku �Geogra-
phic", wyl�dowali na wielkiej wyspie i nazwali j� Camelot. Wycho-
dzili z za�o�enia, �e je�li na nieznanej planecie czyhaj� na nich ja-
kie� wrogie si�y, to na wyspie b�d� bezpieczniejsi. Ta decyzja naj-
prawdopodobniej uratowa�a Avalon przed zniszczeniem,
przynajmniej na jaki� czas.
Okaza�o si�, �e hibernacja nie jest zabiegiem ca�kowicie bez-
piecznym dla ludzi. W m�zgach pierwszych kolonist�w wytworzy-
�y si� kryszta�ki lodu. Niekt�rzy w og�le si� nie obudzili. Inni �yli
z r�nymi upo�ledzeniami. Jeszcze inni przetrwali kilka lat, a po-
tem dostawali wylew�w. Ci, co ocaleli, musieli zmaga� si� z miej-
scowymi drapie�nikami i przedziwnymi cyklami pogody. W miar�
up�ywu kolejnych dziesi�cioleci ��czno�� radiowa z Avalonem co-
raz bardziej s�ab�a, wreszcie ca�kiem usta�a. Nikt na Ziemi nie mia�
z�udze� co do los�w kolonii.
Wyekspediowanie �Geographica" zachwia�o gospodark� ca�e-
go Uk�adu S�onecznego. Nic wi�c dziwnego, �e dopiero po dwustu
dwudziestu latach zdecydowano si� wys�a� w kosmos kolejny okr�t
z kolonistami...
- Leje wod� - podsumowa� Jemmy.
Brenda dotkn�a monitora.
- Autork� programu edukacyjnego by�a Allison Berkeley, dok-
tor i jakie� tam tytu�y. My�lisz, �e ona k�amie?
- Raczej nie wie, co ma powiedzie�. Jest zak�opotana. Sama
szuka przyczyn.
Brenda stukn�a w ekran. Napisy znikn�y. Nie musia�a m�-
wi�: �Nigdy si� nie dowiemy". Allison Berkeley i jej tytu�y umar-
�y przed stuleciami, wiele lat �wietlnych st�d.
W 2490 �Argos" dotar� do uk�adu Apollo. Gwiezdni podr�ni-
cy przemianowali b��kitny �wiat. Nie by� to ju� Norn; lecieli ku
Przeznaczeniu.
Wybrali d�ugi i w�ski p�wysep, przedzielony pasmem skali-
stych, poszarpanych g�r. Post�powali podobnie jak pierwsi osad-
nicy na Avalonie; starali si� jak najbardziej odizolowa� od wrogich
si� nieznanej jeszcze planety.
�Cavorite" i �Columbiad" by�y ogromnymi �adownikami, prze-
znaczonymi do bada� uk�ad�w s�onecznych i poszczeg�lnych pla-
net. Wykorzystuj�c efekt poduszki powietrznej, wytwarzanej przez
ogie� wylatuj�cy z dysz, ka�dy z okr�t�w m�g� wisie� przed d�u�szy
czas zaledwie kilka metr�w nad ziemi�, zamieniaj�c grunt w p�yn-
n� law� lub osuszaj�c ca�e jeziora i koryta pobliskich rzek. W�a�nie
w taki spos�b koloni�ci przygotowali Kraba do zasiedlenia.
�Argos" powstawa� przez d�ugi czas. Zesp� Projektu Apollo
mia� sze��dziesi�t lat, by wyhodowa� ro�liny i zwierz�ta przystoso-
wane do �ycia na Przeznaczeniu. Dzi�ki informacjom przekazanym
przez sondy naukowcy wiedzieli, �e rok Przeznaczenia jest kr�tszy
od ziemskiego roku, �e �wiat�o s�oneczne jest bardziej czerwone,
a orbita planety kolista z dziesi�ciostopniowym odchyleniem od osi.
Wiedzieli tak�e, �e zmiany wiatr�w s� przewidywalne, biegun�w pla-
nety nie pokrywaj� lodowce, a ksi�yc porusza si� zbyt szybko, by
wywo�a� p�ywy. Uznali, �e pogoda nie b�dzie sprawia�a osadnikom
wi�kszych k�opot�w. I pomylili si�! Przewidzieli jednak, �e s�absze,
czerwone �wiat�o s�oneczne nie wystarczy, by podtrzyma� �ycie zwy-
k�ych ziemskich ro�lin. Dlatego starali si� wyhodowa� odmiany przy-
stosowane do takich w�a�nie warunk�w.
�Cavorite" i �Columbiad" wyl�dowa�y na szerokim p�askowy-
�u po po�udniowo-wschodniej stronie G�r Kraba, ponad dwadzie-
�cia kilometr�w od wybrze�a. Koloni�ci chcieli mie� dost�p do mo-
rza, woleli jednak, by nie by� on zbyt �atwy. Obawiali si�, �e pomi-
mo zapewnie� naukowc�w ma�y ksi�yc mo�e jednak powodowa�
p�ywy, a poza tym nie mieli ochoty na spotkanie z jakim� niezna-
nym morskim potworem.
Wydobyli jednak z wody sporo wodorost�w, kt�re pos�u�y�y im
za naw�z dla ziemskich ro�lin.
A potem �Argos" znikn��.
- Chyba rozumiem, dlaczego za�oga �Argosa" by�a tym wszyst-
kim znudzona - o�wiadczy�a �mia�o Brenda.
Wszyscy spojrzeli na ni� ze zdumieniem, nikt si� jednak nie
odezwa�. �Argos" zdradzi� ich wszystkich, uwi�zi� pierwszych osad-
nik�w i ich potomstwo po wsze czasy. Za�oga �Argosa" zosta�a in
absentia os�dzona i uznana za winn� buntu. P�niej �Cavorite"
porzuci� Baz� Pierwsz�, Spiralne Miasto. �ycie, kt�re toczy�o si�
dot�d mi�dzy gwiazdami, zosta�o ju� na zawsze zwi�zane ze �mud-
n� prac� na roli. Czasami Jemmy odczuwa� to samo.
Tutaj jest farma, a tam jest Droga. Dalej, ruszaj...
Monitor Thonny'ego ukazywa� jaki� dziwny obiekt, przypomi-
naj�cy gigantyczn� o�miornic�, kt�rej ramiona tworzy�y wst�gi
chmur. Stary widok z orbity. Jemmy widzia� kiedy� ten obraz, ale
potem nie uda�o mu si� go ju� odnale��.
Greegry realizowa� sw�j program bez wi�kszego zapa�u. Nikt
nie uczy si� algebry dla przyjemno�ci. Ch�opiec pr�bowa� znale��
co� ciekawszego. W programie edukacyjnym zainstalowano bloka-
d�, kt�ra nie pozwala�a dzieciom dociera� do informacji z pliku
�odpowiedzi", ale Jemmy z�ama� j� ju� dawno temu i podejrze-
wa�, �e Greegry m�g� zrobi� to samo.
Hannowie mieli kiedy� wielkie okno, takie samo jak to na far-
mie Bloocher�w, jednak nieustannie wiej�ce wiatry w ko�cu je
zniszczy�y. Teraz �ciana zwr�cona ku Drodze podzielona by�a na
cztery mniejsze okienka, wyci�te z ocala�ych fragment�w wielkiej
szyby i osadzone w grubym ceglanym murze. Ale za oknem nie
dzia�o si� nic ciekawego.
Ten pok�j nie by� miejscem, w kt�rym chcia�by si� znajdowa�
Jemmy Bloocher.
Jemmy chcia� by� tam, gdzie �Cavorite", na drugim ko�cu
Drogi.
�Columbiad" sta� si� �r�d�em energii dla ca�ej kolonii. Kable
bieg�y od podstawy �adownika do namiotu, w kt�rym znajdowa�y
si� wszystkie wa�niejsze z��cza. (Jemmy i Brenda u�miechn�li si�
do siebie. Namiot ju� dawno zosta� zast�piony przez budynek
0 grubych �cianach). �Cavorite" got�w by� w ka�dej chwili do lo-
tu i ewakuacji kolonii.
Oczywi�cie spora cz�� spo�r�d pi�ciuset kolonist�w czu�a si�
raczej odkrywcami mi�dzygwiezdnych przestrzeni ni� farmerami.
Czterdziestu takich podr�nik�w postanowi�o wi�c p�j�� inn�,
�mniej ucz�szczan� drog�", jak to okre�li� kapitan Radner.
Odczekali osiem lat, a� pozostali osadnicy nabrali pewno�ci,
�e ich plantacje zapewni� im do�� �ywno�ci. W 2498 zbiory by�y
wyj�tkowo udane, wi�c nadwy�ki przeznaczono na podr�.
�Cavorite" przywi�z� kiedy� na Przeznaczenie po�ow� ca�ej
kolonii. Opuszczaj�c Spiralne Miasto, mia� na pok�adzie czterdzie-
stu ludzi, ogr�d hydroponiczny, zapasy ziarna, zap�odnione jajka,
sprz�t medyczny i laboratoryjny. W kolonii nie brakowa�o tak�e
zwierz�t, jednak tym razem nie zabrano ich na pok�ad, gdy� nie
mia�yby co je��. Zgodnie z planem �Cavorite" mia� wkr�tce po-
wr�ci� do Spiralnego Miasta, a potem wyruszy� w drug� podr�
1 rozprowadzi� po ca�ej planecie zwierz�ta i ptaki.
W czasie pierwszej wyprawy za�oga �Cavorite" zamierza�a ob-
sadzi� Przeznaczenie ziemskimi ro�linami. Zostawi�a za sob� jesz-
cze jedn� rzecz.
Drog�.
Zawieszony zaledwie metr nad ziemi�, �Cavorite" przesuwa�
si� powoli wzd�u� pasma g�rskiego i zostawia� za sob� pas rozto-
pionej ska�y. Tak w�a�nie powsta�a Droga.
Jemmy rozpozna� obraz widoczny na ekranie; zdj�cia z kosmo-
su, wykonane wieki temu przez okr�t-matk�, nim jeszcze �Cavo-
rite" i �Columbiad" wyl�dowa�y na powierzchni Przeznaczenia.
Woda pokrywa�a wi�ksz� cz�� planety. Ani w �rodku, ani na
powierzchni Przeznaczenia nie wykryto �adnych pierwiastk�w ra-
dioaktywnych. Kiedy�, w odleg�ej przesz�o�ci, gruba skorupa okry-
waj�ca ciek�e j�dro planety p�k�a, a wyp�ywaj�ca na powierzch-
ni� lawa utworzy�a d�ugi, w�ski kontynent.
Wi�ksza cz�� owego kontynentu, zwanego przez kolonist�w
Zmarszczk�, le�a�a na p�nocy, pokryta grub� warstw� �niegu. Dru-
gi koniec si�ga� r�wnika, potem zakr�ca� z powrotem na p�noc.
Ruchy powierzchniowe skorupy niemal oderwa�y ko�c�wk� kon-
tynentu od jego g��wnej cz�ci. Wysokie pasmo g�rskie, kt�re
przecina�o Zmarszczk� i miejsce p�kni�cia kontynentu zwane Szy-
j�, bieg�o wzd�u� ca�ej d�ugo�ci P�wyspu Kraba, dziel�c go na
dwie cz�ci - w�sz� i szersz�. W�a�nie tutaj osiedlili si� pierwsi
koloni�ci.
Brenda i Jemmy obserwowali w milczeniu, jak na ekranie kom-
putera pojawia si� jasnor�owa wst�ga Drogi. Rozpoczyna�a sw�j
bieg na skraju p�wyspu, od miejsca,.gdzie znajdowa� si� �Colum-
biad", i kre�li�a idealn� spiral�. Kiedy ju� kolejne okr�gi przybie-
ra�y zbyt du�e wymiary, w punkcie, w kt�rym teraz znajdowa�a si�
farma Bloocher�w, przechodzi�a w lini� prost�, r�wnoleg�� do pas-
ma g�rskiego. W miar� zbli�ania si� do Szyi, linia ust�powa�a miej-
sca serii kropek, kt�re w ko�cu nikn�y gdzie� w g��bi l�du.
- Czy te kropki to wszystko, co wiemy o Drodze? - spyta�a go
Brenda.
- Drog� zrobili ju� wtedy, kiedy wszyscy byli na dole. Nikt nie
m�g� jej sfotografowa� z kosmosu. Opr�cz �Argosa", oczywi�cie,
ale oni si� nie odzywaj�.
Teraz komputer rysowa� Spiralne Miasto, wype�nia� kolejne
okr�gi budynkami, dochodzi� do prostego odcinka... i wtedy na
ekranie pokazywa� si� jaki� zamazany obraz terra incognita.
- Jemmy, popatrz tylko, co on robi - poskar�y�a si� Brenda.
- Oni nigdy nie wr�cili. Mieli wr�ci�, ale nie zrobili tego. -
Wszyscy znali histori� �Cavorite". Nikt jednak nie wiedzia�, jak
si� sko�czy�a.
- Karawany musz� wiedzie�, gdzie polecia� �Cavorite" - upie-
ra�a si� Brenda. - Przecie� jad� drog� poza miasto. Dlaczego ich
po prostu nie zapytamy?
- W�a�nie, dlaczego ich nie zapytamy? - przedrze�nia� j�
Thonny.
Jemmy zastanawia� si� nad tym przez chwil�.
- Kupcy i tak nikomu tego nie zdradz�. Ale Brenda ma racj�.
Oni wiedz�.
Droga uk�ada�a si� w wielk� spiral�, a Radner Street tworzy-
�a promie� owej spirali. Dzieci przesz�y w�a�nie przez kolejny �uk
Drogi i dojrza�y ostatni w�z znikaj�cy za zakr�tem. Przesz�y wi�c
nast�pny odcinek i tym razem znalaz�y si� jeszcze przed karawa-
n�. Chwil� potem znalaz�y si� w sadzie. Droga kre�li�a coraz mniej-
sze kr�gi. Za nast�pnym skrzy�owaniem znajdowa�a si� Pijalnia
Guildy.
Pijalni� tworzy�y cztery budynki, pomi�dzy nimi rozci�ga� si�
spory plac. W rogach tego podw�rza ustawiono karmniki, niemal
przez ca�y dzie� oblegane przez roje ma�ych ptak�w. Stare kamien-
ne domy od dwustu lat opiera�y si� nadmorskim wiatrom, kt�re wy-
g�adzi�y wszelkie nier�wno�ci i ostre kraw�dzie na ich powierzchni.
Jednak dach najwi�kszego z nich pokrywa�a warstwa nowego, sre-
brzystego sukna Begleya. Sad przecina�a sie� w�skich �cie�ynek.
Owoce zbierane we w�asnym sadzie nie wystarcza�y do utrzy-
mania interesu na odpowiednim poziomie. Rodzina Guildy musia-
�a kupowa� je u innych farmer�w. Bloocherowie dostarczali jej me-
lon�w i winogron; s�siedzi innych produkt�w. A wszyscy od czasu
do czasu zagl�dali do Guildy.
Oczywi�cie farmerzy mogli sami przygotowa� sobie sok. Lecz
Guilda Smitt sprzedawa�a sorbet. Mia�a sprawn� zamra�ark�,
funkcjonuj�ce akumulatory i dach pokryty suknem Begleya, kt�-
re poch�ania�o �wiat�o s�oneczne i zamienia�o je w energi� elek-
tryczn�.
Kiedy ju� znale�li si� na podw�rku Guildy, ch�opcy i dziewcz�-
ta uformowali dwie kolejki po sok, a potem usiedli przy czterech
okr�g�ych stolikach, tak blisko siebie, by mogli pods�uchiwa� nawza-
jem swoje rozmowy. Jemmy chcia� wys�ucha� relacji Junior, kt�ra
rozmawia�a z kupcem z drugiego wozu. Jednak jego bracia woleli
najpierw us�ysze�, czego, on dowiedzia� si� od kobiety z karawany.
- Powiedzia�a: �Droga by�a tutaj od zawsze". A potem si� ro-
ze�mia�a - odpar� kr�tko Jemmy.
O�mioletni Thonny zmarszczy� gniewnie brwi.
- My wiemy co innego - powiedzia�.
- Tak naprawd� oni te� wiedz� znacznie wi�cej - westchn��
Jemmy.
Cztery c�rki Guildy zmienia�y naczynia z sokiem. Junior pod-
nios�a si� i przez chwil� z nimi rozmawia�a. Dziewczyny wys�ucha-
�y, a potem znikn�y we wn�trzu budynku. Przy sto�ach gromadzi-
li si� te� doro�li. Po chwili podw�rko zape�ni�o si� lud�mi.
Klienci zajmowali miejsca przy stolikach Junior i Jemmy'ego,
gdy� chcieli dowiedzie� si�, co powiedzieli im kupcy. Nagle wszyscy
zamilkli i odwr�cili g�owy w jednym kierunku. Jemmy tak�e spoj-
rza� w tamt� stron� i zobaczy� to, co pozostali: ma�y w�z ci�gni�ty
przez jednego czaga i samotnego kupca, kt�ry szed� obok zaprz�gu.
Wygl�da� na wi�cej ni� dwadzie�cia lat, ale mniej ni� trzydzie-
�ci; ostre rysy twarzy nieznajomego utrudnia�y w�a�ciw� ocen�.
Mia� d�ugie czarne w�osy i kr�tko przystrzy�on� brod�. Podczas
gdy inni kupcy nosili na sobie kilka warstw odzie�y, ten ubrany
by� tylko w kamizelk�, lu�ne spodnie i szeroki, bogato zdobiony
pas z du�� kieszeni�. W�drowa� boso, a jego ramion i grzbietu nie
okrywa�a �adna koszula.
Kupiec zatrzyma� si�, przez chwil� jakby m�wi� co� do czaga,
a potem wszed� do wn�trza domu. Widzieli, jak rozmawia z korpu-
lentn� kobiet� o wspania�ych, g�stych i po�yskuj�cych czarnych
w�osach; by�a to Guilda.
Kiedy kupiec si� pojawi�, trzyma� w r�kach beczk� z sorbe-
tem. Ramiona i r�ce m�czyzny okrywa�y pot�ne sploty mi�ni.
Jemmy zazdro�ci� mu tego. On sam nie cieszy� si� zainteresowa-
niem dziewcz�t.
Kupiec zr�cznie u�o�y� beczu�k� w wozie i ruszy� w g�r� Drogi.
Kiedy znikn�� za zakr�tem, go�cie zn�w podj�li przerwane roz-
mowy.
- Przeszed� na skr�ty, reszta karawany b�dzie tu dopiero za
jaki� czas - powiedzia� starszy m�czyzna.
Na podw�rko wysz�a Guilda. Klasn�a w d�onie, by zwr�ci� na
siebie uwag�, i oznajmi�a g�o�no:
- Sorbet i monety dla wszystkich, kt�rzy mi dzisiaj pomog�!
Jemmy dopi� sok i podni�s� si� z krzes�a. Jego bracia i przyja-
ciele zrobili to samo. Wszyscy zabrali si� do pracy. Ci, kt�rzy miesz-
kali w pobli�u, wsiedli do woz�w i pojechali na targowiska w cen-
trum miasta, sk�d mieli przywie�� �wie�e owoce. Bloocherowie,
kt�rzy od tej chwili trzymali si� razem, przynosili krzes�a i sto�y
z okolicznych dom�w.
Propozycja Guildy by�a konkretna i uczciwa. S�siedzi wie-
dzieli, �e zawsze mo�na ubi� z ni� dobry interes. Kiedy do mia-
sta zje�d�a�a karawana, zawsze potrzeba by�o wi�cej krzese� i sto-
��w; oczywi�cie Guilda dobrze p�aci�a za t� przys�ug�. Dzieci i do-
ro�li, kt�rzy kr�cili si� teraz po podw�rzu, mieli dosta� pieni�dze
jeszcze tego samego wieczora. Na sorbet musieli poczeka� tro-
ch� d�u�ej, by� mo�e nawet kilka dni, do czasu kiedy kupcy
opuszcz� miasto.
Przyniesiono wi�c krzes�a i sto�y, kt�re u�o�ono na razie tak,
by nie blokowa�y drogi. Stara zamra�arka bucza�a g�o�no, zu�ywa-
j�c energi� gromadzon� od kilku miesi�cy. Ca�a rodzina Guildy
pracowa�a teraz w wielkiej kuchni, wyciskaj�c sok z owoc�w i przy-
gotowuj�c go do zamro�enia.
Po po�udniu karawana dojecha�a wreszcie do podw�rza Guil-
dy. Wozy gin�y w t�umie kupuj�cych. Cz�onkowie ka�dej warstwy
spo�ecznej Spiralnego Miasta mieli co� do sprzedania, kupienia
czy na wymian�. Wok� wewn�trznego pier�cienia doros�ych kr�-
ci�a si� i kot�owa�a warstwa ciekawskich dzieci.
Gdy karawana min�a budynki Guildy, Jemmy i jego przyja-
ciele natychmiast zacz�li rozstawia� sto�y, krzes�a i srebrne para-
solki. Ka�dy z nich stara� si� zrobi� to jak najszybciej, ka�dy ch�o-
piec pr�bowa� unie�� jak najwi�cej krzese� naraz. Po chwili ca�e
podw�rze by�o ju� zastawione.
Nag�e zabrak�o dla nich pracy. Karawana zatrzyma�a si� w osi
Spiralnego Miasta i to tam za�atwiano wszystkie interesy. Sorbet
by� ju� gotowy, ale kupcy jeszcze nie.
Regu�y znane by�y wszystkim, cho� Jemmy nigdy ich nie s�y-
sza�. By� mo�e uczyli si� tego przez osmoz�. Jedna z tych zasad
brzmia�a nast�puj�co: dzieci nie mog� przeszkadza� doros�ym
i kupcom, kt�rzy chc� si� ze sob� spotka�.
Przed domami Guildy znajdowa�o si� podw�rko, z ty�u za� nie-
wielki stok, na kt�rego szczycie powsta�o Ranczo Endersina. M�o-
dzie� Spiralnego Miasta obsiad�a teraz w�a�nie ten trawnik za po-
dw�rzem Guildy.
C�rki Guildy podawa�y m�odym ludziom male�kie kubki z sor-
betem. Najstarsza spo�r�d nich, wy�sza od niejednego m�czyzny
Sheeko Radner, pcha�a przed sob� du�y pojemnik na k�kach i na-
pe�nia�a ponownie opr�nione naczynia.
Kupcy siadali przy stolikach na podw�rku. Kucharze w restau-
racji Yatsena uwijali si� jak w ukropie, przygotowuj�c dla wszyst-
kich kolacj�. Plac musia� si� zape�ni� w niebywa�ym tempie, gdy� ju�
po chwili kupcy zacz�li zajmowa� miejsca na trawiastym zboczu.
Kupc�w by�o czterech. W�r�d nich znajdowa� si� �w �niady
m�czyzna, kt�ry kupi� beczk� sorbetu. Jemmy i pozosta�e dzieci
usun�y si� pospiesznie, robi�c miejsce nowo przyby�ym i jedno-
cze�nie otaczaj�c ich ciasnym kr�giem.
O�miolatekThonny szepta� co� do o rok m�odszego Ronny'ego.
Jemmy nic nie s�ysza�. Jeszcze przez chwil� stara� si� zachowa�
godno��, wreszcie jednak nie wytrzyma� i spyta� niecierpliwie:
-Co?
- Oni wszyscy maj� pistolety - odpar� Thonny g�o�niej, ni� za-
mierza�. Nie odrywa� spojrzenia od czw�rki kupc�w. - Popatrz, ten
gruby ma pistolet w lu�nej kurtce, tamten obok i jeszcze jeden
trzymaj� swoje w pasie, a ten umi�niony...
- To o tobie, Fedrick - roze�mia� si� grubas, odwracaj�c g�o-
w� do �niadego m�czyzny.
Z poprzecznej ulicy wyjecha� ma�y w�z. Kolejne owoce dla Guil-
dy. Sheeko Radner pomacha�a wdzi�cznie do farmer�w, kt�rzy sie-
dzieli przy najbli�szym stoliku. Sze�ciu m�czyzn podnios�o si�
z miejsc, by przenie�� melony z wozu do kuchni.
Fedrick u�miechn�� si� do Thonny'ego. Wyci�gn�� zza pasa ja-
ki� przedmiot w kszta�cie litery L. Jemmy ju� wcze�niej podejrze-
wa�, �e to pistolet. �niady m�czyzna wyci�gn�� r�k�, jakby chcia�
poda� mu bro�, ale cofn�� j�, jeszcze nim gruby kupiec pr�bowa�
go powstrzyma�.
- Nie mog� ci tego da�, ch�opcze - powiedzia� niewyra�nie,
jakby trzyma� co� w ustach. - Ale mog� ci pokaza�.
M�czy�ni, kt�rzy przenosili arbuzy, zbli�ali si� w�a�nie do
kuchni. Kupiec zwany Fedrickiem strzeli� do sz�stego.
Arbuz w r�kach Davisha Scrivnera eksplodowa�. Rozlecia� si�
na wszystkie strony, jak ogromny szkar�atny kwiat.
Scrivner patrzy� szeroko otwartymi oczyma na swoje r�ce,
ogl�da� ubranie, jakby nie dowierzaj�c jeszcze, �e to nie jego krew.
przez moment by� zbyt oszo�omiony, by odczuwa� strach. Kiedy
jednak ludzie siedz�cy przy stolikach wybuchn�li �miechem, od-
wr�ci� si�, szukaj�c winowajcy.
Patrzy� przez chwil� na grup� kupc�w, ale z jego gard�a nie
wydoby� si� �aden d�wi�k. Gdyby zrobi� to ten grubas... c�... Ale
u�miechni�ty od ucha do ucha m�czyzna, kt�ry chowa� w�a�nie
bro� za pas, wygl�da� tak, jakby m�g� unie�� ca�y w�z arbuz�w.
Kupiec podszed� do niego, wyci�gaj�c przed siebie gar�� pie-
ni�dzy.
- Zrobi�em to dla dzieci - powiedzia�. - Pomy�l tylko, �e pew-
nie ju� nigdy nie zobacz� czego� takiego. Przyjacielu, te pieni�dze
powinny wystarczy� na pranie i wizyt� w �a�ni. Naprawd�, mierzy-
�em tak, by nie zrobi� krzywdy ani tobie, ani nikomu innemu. Wy-
bacz mi! Chod�, napij si� z nami sorbetu.
- A niech mnie...! Widzia�e� to? - wyszepta� Thonny.
Jemmy wiedzia�, �e nigdy nie zapomni tego widoku. Pocisk ro-
zerwa� arbuz, ale ten sam los m�g� spotka� cz�owieka. Davish Scriv-
ner m�g� eksplodowa� podobnie jak owoc. Czy wtedy kupiec tak-
�e by si� �mia�?
Ten obraz nigdy nie zatar� si� w jego pami�ci, nie straci� na
wyrazisto�ci; arbuz eksploduj�cy w r�kach Scrivnera, mi��sz ob-
lepiaj�cy jego cia�o jak krew, przera�enie na jego twarzy, jakby
po�egna� si� ju� z �yciem. Jemmy wci�� mia� ten widok przed ocza-
mi osiem lat p�niej, kiedy sp�dzi� ostatni� noc w Spiralnym Mie-
�cie.
3 Tawerna Warkan�w
- Doktorze Maners, czy reprezentuje pan za�og� statku �Argos"?
- Tak.
- Jakie jest stanowisko obro�c�w?
- Obro�cy domagaj�, si� uniewinnienia za�ogi i oczyszczenia jej z za-
rzutu buntu, z zarzutu sabota�u, z zarzutu zdrady, z zarzutu kradzie�y...
Eric Maners, adwokat za�ogi �Argosa"
2730
Klan Bloocherow po raz trzeci w ci�gu ostatnich trzech dni
zgromadzi� si� na odludziu. Nad nimi wznosi�y si� g�ry, kamienny
kr�gos�up Kraba. Mi�dzy ska�ami szemra� cicho strumyk. Woda
wy��obi�a w�skie zag��bienie w powierzchni Drogi, a kto� - zapew-
ne kupcy - zbudowa� nad nim mostek.
W�a�nie tutaj mia�a si� znajdowa� nowa farma Hann�w, czte-
ry kilometry w g��b l�du od farmy Bloocherow, oczywi�cie zaraz
przy Drodze.
Dwie�cie czterdzie�ci lat temu na ca�ym p�wyspie rozsiano
ziarna ziemskich ro�lin. Teraz koloni�ci mogli zbiera� tu pszenic�,
�yto, ziarna wysokich do pasa traw, kukurydzy i sezamu. Tu i �w-
dzie ros�y nieco zdzicza�e jab�onie, drzewka pomara�czowe i gra-
natowe. Podobnie jak w mie�cie, najwy�szymi drzewami by�y tu-
taj o�mio-, dziesi�ciometrowe sekwoje.
Poranna mg�a znikn�a ju� bez �ladu. Klan Bloocherow odpo-
czywa� w cieniu kilku d�b�w. Dziewcz�ta zgromadzi�y si� wok�
Junior, ch�opcy wok� Curdisa Hanna. Jemmy trzyma� w d�oniach
klatk�, w kt�rej wi�zi� skoczka. Skoczek by� zwierz�ciem z Prze-
znaczenia, wygl�da� jak ziemski pasikonik i mieszka� w ma�ych
norkach pod ziemi�. Nikt nie wiedzia�, jak si� nim opiekowa�. Po
dw�ch dniach niewoli skoczek wygl�da� na zdychaj�cego.
Tu i �wdzie pojawia�y si� k�pki ciemniejszej ro�linno�ci, czar-
ne pnie i ga��zie, drobne igie�ki i spl�tane �odygi, naznaczone zie-
leni�, ��ci� i br�zem. To by�y miejscowe ro�liny, flora Przeznacze-
nia. Trzy takie k�pki po��czy�y si� ze sob� zaledwie kilka krok�w
od pni d�bu.
Tam w�a�nie przysiad� Zab�jca.
Jemmy pomy�la�, �e pancerz Zab�jcy przypomina powierzch-
ni� pumeksu, pe�en jest drobnych otwor�w, w kt�rych kryj� si� la-
serowe czujniki, male�kie elektroniczne oczy, bicze i kulki. Robot
siedzia� w bezruchu niczym kamienna statua, Jemmy wiedzia� jed-
nak, �e Zab�jca porusza� si� ostatniej nocy.
Zab�jca mia� rodze�stwo.
Miriady male�kich maszyn, niewiele wi�kszych od ziaren spe-
kli, zamienia�y ska�� i rudy �elaza w sukno Begleya, w jaskini
u st�p g�ry Apollo. Podobne maszyny wytwarza�y na g�rze Chro-
nos zegarki odmierzaj�ce ziemski czas. Jemmy obejrza� dok�ad-
nie oba typy pod mikroskopem. W male�kich narz�dziach umoco-
wanych w jajowatej pow�oce i w samym pancerzu Jemmy dostrzeg�
artystyczne podobie�stwo do Zab�jcy. Nie musia� nikogo pyta�,
domy�li� si� tego sam: te maszyny pochodzi�y z Uk�adu S�oneczne-
go i przylecia�y tutaj na pok�adzie �Argosa".
Klan Bloocher�w obserwowa� przez chwil� nieruchomego ro-
bota. W ko�cu Greegry z nud�w zacz�� wspina� si� na sekwoj�,
aThonny przyjmowa� zak�ady o to, kiedy Zab�jca wreszcie drgnie.
Junior wysz�a za Curdisa Hanna.
Sta�o si� to dwa lata temu, Junior sko�czy�a wtedy dwadzie-
�cia lat. By� to ju� odpowiedni wiek na zam��p�j�cie, a Curdis by�
dobrym cz�owiekiem i przyjacielem rodziny. Mimo to sytuacja wy-
dawa�a si� nieco dziwna.
Min�y dwa lata, odk�d spo�eczny traktor uleg� awarii. Wi�k-
szo�� mieszka�c�w Spiralnego Miasta uwa�a�a, �e przyczyn� by�a
z�o�liwo�� samej maszyny i pech kierowcy. Traktor porazi� pr�dem
Williama Bloochera, jakby wysy�a� w ten spos�b ostatni� zatrut�
strza��. Zniszczy� uk�ad nerwowy taty i uczyni� z niego kalek�.
A Jemmy, jego najstarszy syn, mia� tylko dziewi�tna�cie lat.
Tak wi�c Junior zaj�a si� farm� Bloocher�w, a jej m�� musia�
na pewien czas przeprowadzi� si� do jej domu. Musieli nazywa�
Junior �Margery". Prawdziwa Margery, matka Junior, by�a mam�
dla wszystkich, nawet dla taty i Curdisa. Curdis Hann zosta� ich
starszym bratem, dwudziestojednoletnim starszym bratem, kt�ry
nie mia� jeszcze w�asnego maj�tku.
Za rok Jemmy mia� uko�czy� dwadzie�cia lat. Curdis i Junior
- Margery - b�d� mieli wtedy w�asn� ziemi�, now� farm� Hann�w.
W�wczas farma Bloocher�w stanie si� w�asno�ci� Jemmy'ego.
Wybrali dzia�k� niezbyt odleg�� od ostatnich zabudowa� Spi-
ralnego Miasta, gdzie z g�r sp�ywa� �liczny strumyk. Oczywi�cie
miejsce to porasta�y chwasty Przeznaczenia. Jemmy pomy�la�, �e
jego siostra b�dzie musia�a czasami po�ycza� od rady miasta Za-
b�jc�.
Zab�jca nie wymaga� prawie �adnego na