4255
Szczegóły |
Tytuł |
4255 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4255 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4255 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4255 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
tytu�: "OGRZE, OGRZE"
autor: Piers Anthony
1. NOCNA MARA
Tandy nie mog�a zmru�y� oka. Demon do tej pory nigdy nie pojawi� si� w jej sypialni, ale obawia�a si�, �e kiedy� to uczyni. Tej nocy by�a sama, tote� odczuwa�a l�k.
Jej ojciec, Crpmbie, by� twardym �o�nierzem, kt�ry stawi�by czo�o demonowi. Przebywa� jednak daleko, w Zamku Roogna, gdzie pe�ni� wart� kr�lewsk�. Crombie radowa� si� niezmiernie, kiedy rzadko go�ci� w domu. G�osi� przy ka�dej okazji, �e nienawidzi kobiet, ale po�lubi� nimf� i nie znosi�, gdy kto� wtr�ca� si� w jego sprawy. Tandy w oczach ojca wci�� pozostawa�a dzieckiem, tote� jego r�ka bezwiednie si�gn�aby ku r�koje�ci z�owieszczego miecza, gdyby tylko podejrzewa�, �e jaki� demon j� niepokoi. Gdyby tylko znajdowa� si� w pobli�u!
Jej matka, Jewel, osadza�a pomara�czowe szafiry tu� pod powierzchni� ziemi, tak daleko od domu, �e dotar�a tam dosiadaj�c robaka Diggle, kt�ry m�g� przenika� przez ska�y nie dziurawi�c ich. Mogli wr�ci� dopiero po p�nocy. Oznacza�o to kilka dodatkowych godzin, a Tandy si� ba�a.
Odwr�ci�a si� owijaj�c prze�cierad�em o cukierkowym deseniu i schowa�a g�ow� pod r�ow� poduszk�. Lecz to nie pomog�o, wci�� ba�a si� demona. Nazywa� si� Fiant i potrafi� si� dematerializowa�, kiedy tylko zechcia�, co oznacza�o, �e m�g� przechodzi� przez �ciany. Im wi�cej my�la�a, tym mniej zaufania mia�a do �cian w�asnego pokoju. Obawia�a si�, �e ka�da nie obserwowana �ciana mog�aby przepu�ci� demona. Przetoczy�a si�, usiad�a na ��ku i obserwowa�a �ciany. Nie dostrzeg�a �ladu demona.
Spotka�a Fianta zaledwie kilka tygodni temu, zupe�nie przypadkowo. Bawi�a si� kilkoma du�ymi, okr�g�ymi, niebieskimi karbunku�ami, kt�re wyrzuci�a jej matka. Rubiny powinny by� czerwone! Jeden z klejnot�w potoczy� si� korytarzem w pobli�e alkoholowej wytw�rni demon�w. Wpad� prosto na zawijan� flaszk� zrobion� przez demona, rozbijaj�c si� na kawa�ki; ca�a jej zawarto�� wyla�a si�. Ba�a si�, �e demon si� rozz�o�ci, ale zamiast tego spojrza� na ni� z zagadkowym u�mieszkiem � i to by�o jeszcze gorsze. Od tamtego czasu demon pokazywa� si� z denerwuj�c� cz�stotliwo�ci�, spogl�daj�c na ni� tak, jakby nosi� si� ze szczeg�lnie demonicznym zamiarem. Nie by�a a� tak naiwna, �eby mie� w�tpliwo�ci co do istoty jego demonicznego zamys�u. Zainteresowanie ze strony demona schlebia�oby nimfie, ale Tandy by�a zwyk�� dziewczyn�. Nie pragn�a demonicznego kochanka!
Tandy wsta�a i podesz�a do lustra. Magiczna latarnia poja�nia�a i mog�a si� przejrze�. Mia�a dziewi�tna�cie lat, ale wygl�da�a jak dziewczynka w swojej nocnej koszuli i pantoflach; kasztanowe warkocze sp�ywa�y w nie�adzie od nieustaj�cego przewracania si� z boku na bok. W niebieskich oczach widnia�a troska. Chcia�aby bardziej przypomina� matk�, ale oczywi�cie �adna istota ludzka nie mog�a dor�wna� ani pi�knem twarzy, ani fantastyczn� figur� nimfie. W�a�nie ta aura pi�kna, kt�ra otacza�a nimfy, przyci�ga�a m�czyzn takich jak Crombie, a �o�nierz po k�dzieli odziedziczy� zdolno�� do jednej tylko rzeczy. Nimfa mog�a zaspokoi� pragnienia m�czyzny o takich zdolno�ciach. Zwyczajne dziewczyny musia�yby si� podszkoli� w sztuce mi�o�ci. Przegrywa�y z nimfami przyk�adaj�c do tego o wiele wi�cej znaczenia ni� one. Nie potrafi�y zawr�ci� z raz obranej drogi ku zadowoleniu drugiej strony. Skazane by�y z g�ry na pora�k�, gdy� zdawa�y sobie spraw� z konsekwencji �lepego oddania.
Przyjrza�a si� sobie uwa�niej, r�kami zaczesuj�c rozrzucone w�osy, poprawi�a koszul� L wyprostowa�a si�. Nie by�a dzieckiem, chocia� jej ojciec wola� tak my�le�. Nie sta�a si� te� w pe�ni kobiet�. Ludzkie dziedzictwo obdarzy�o j� rozumem i dobr� dusz� kosztem zmys�owo�ci. Mia�a mi�� twarz z zadartym noskiem, pe�ne wargi; os�dzi�a jednak, �e natura posk�pi�a jej urody. Nie mog�aby uchodzi� za nimf�.
Demon Fiant bez w�tpienia uwa�a� j� za nimf�. By� mo�e nie zdawa� sobie sprawy, �e jej ludzki rodow�d czyni� j� mniej doskona��. Mo�e szuka� intryguj�cej odmiany po mrocznej demonicy, kt�ra mog�a przyj�� wed�ug �yczenia dowoln� form�, nawet zwierz�c�. M�wiono, �e demony czasami mog�y przyj�� form� zwierz�c�, nawet w trakcie aktu seksualnego, ale �adna ludzka dziewczyna nie mog�a nawet sobie tego wyobrazi�. Tandy nie potrafi�a zmieni� formy ani w ��ku, ani poza nim, i z pewno�ci� nie chcia�a zwraca� na siebie uwagi �adnego demona. Gdyby tylko potrafi�a go o tym przekona�!
Nie pozostawa�o jej nic innego, jak spr�bowa� ponownie zasn��. Demon m�g� przyj�� albo nie; poniewa� nie mia�a nad tym kontroli, nie mia�o sensu zamartwianie si�. Po�o�y�a si� na rozkopanym ��ku i martwi�a si� dalej. Zamkn�a oczy i nie porusza�a si�, jakby spa�a, ale by�a w pe�ni �wiadoma. Mo�e na chwil� zdo�a tak oszuka� cia�o, �eby mog�o si� zrelaksowa�.
W oddalonej �cianie da�o si� s�ysze� wibracj�. Tandy �ledzi�a to spod na wp� przymkni�tych powiek i nie rusza�a si�. Demon naprawd� przyszed�.
W chwil� p�niej demon zmaterializowa� si�. By� du�y, muskularny i t�gi, z ma�ymi r�kami wystaj�cymi z czo�a i kr�tk� k�pk� br�dki, co czyni�o go podobnym do koz�a. Nogi zako�czone mia� kopytami i posiada� �redniej d�ugo�ci ogon z kitk� na ko�cu. Otacza�a go mroczna aura dwuznaczno�ci, kt�ra zdradza�a jego demoniczn� natur�, bez wzgl�du na to, jak� posta� by przybra�. Oczy mia� jak przydymione kwarcowe tafle, pod kt�rymi przelewa�a si� wieczna lawa emituj�ca przy�mione czerwone �wiat�o, rozja�niaj�ce si�, kiedy co� przyci�ga�o jego uwag�. Wed�ug diabolicznych standard�w by� wystarczaj�co przystojny i wiele nimf by�oby wielce uszcz�liwionych b�d�c na miejscu Tandy.
Tandy nie �ywi�a zbytniej nadziei, �e Fiant odejdzie widz�c, i� zasn�a. By�a dla niego atrakcyjna albo przynajmniej warto�ciowa i nie przysz�o mu na my�l, �e mog�aby mu odm�wi�. Demony oczekuj� odmowy, to ich podnieca. M�wi si�, �e maj�c wyb�r pomi�dzy uwodzeniem a gwa�tem, zawsze wybieraj� gwa�t. Demonice post�puj� podobnie. Z drugiej strony nie mo�na zgwa�ci� demona czy demonicy, gdy� po prostu mog� si� zdematerializowa� w ka�dej chwili. Jak�e inaczej wyt�umaczy� zainteresowanie Fianta osob� Tandy! Przecie� ona nie mog�aby si� zdematerializowa�. Gwa�t by� mo�liwy.
By� mo�e, gdyby okaza�a mu przychylno��, to zniech�ci�oby go do niej. Z pewno�ci� nudzi�y go nazbyt ch�tne samice. Tandy nie mog�a jednak ryzykowa� tak szczeg�lnej pr�by. Co by�oby, gdyby demon przyj�� jej pozorne przyzwolenie za dobr� monet�?
Fiant podszed� do ��ka, wykrzywiaj�c twarz w diabelskim u�miechu. Tandy obserwowa�a go spod na wp� przymkni�tych powiek. Go zrobi, je�eli intruz jej dotknie? By�a pewna, �e krzyki i walka tylko by go o�mieli�y, a w�wczas jego oczy rozb�ysn�yby odwieczn� lubie�no�ci�. Co innego jeszcze mog�a zrobi�?
Fiant zatrzyma� si� i pochyli� nad ni�. Jego oczy wysy�a�y ostre b�yski, kt�re przenika�y przez jej przymkni�te powieki.
��Ach, ty �liczne male�stwo � mrucza�, a usta spowi� mu dym wydobywaj�cy si� w trakcie m�wienia. � B�d� przera�ony, m�j mi�ciutki kawa�eczku ludzkiego mi�sa. Tw�j ukochany demon jest w ko�cu tutaj. Pozw�l mi zobaczy� wi�cej!
I zdar� z niej prze�cierad�o.
Tandy rzuci�a w niego poduszk� i zeskoczy�a z ��ka, a jej przera�enie ��czy�o si� z gniewem.
��Wyno� si� st�d, cuchn�cy duchu! � krzykn�a.
��Och, delikatne male�stwo budzi si�. Krzycz, prosz�! Wspaniale!
Demon wysun�� w jej kierunku b��kitny koniec rozdwojonego j�zyka, musn�� nim swoje cienkie wargi. Jego ogon wykona� podobny ruch.
Tandy cofn�a si�, a jej przera�enie wzros�o.
��Nienawidz� ci�! Wyno� si�!
���wietnie � powiedzia� Fiant, a jego ogon zesztywnia�, gdy go uni�s�. � Kochanie,� twoje uniesienie jest wspania�e, chcia�bym posi��� ci� do g��bi.
Si�gn�� ku niej; r�ki rozb�ysn�y odbijaj�c blask jego oczu.
Zdesperowana Tandy by�a doprowadzona do ostateczno�ci. Rzuci�a we� napadem z�o�ci. Jej cia�o zesztywnia�o, twarz poczerwienia�a, oczy zw�zi�y si� i cisn�a z�o�ci� prosto w szerok� klatk� piersiow� demona.
Z�o�� uderzy�a z impetem wybuchu. Demon rozpad� si� na cz�ci � stopy, r�ce i g�owa polecia�y osobno. Ogon wyl�dowa� na ��ku i drga� konwulsyjnie jak pozbawiony g�owy w��.
Tandy zwil�y�a dr��ce wargi. Naprawd� nie chcia�a tego, by jej wybuchy z�o�ci obraca�y wszystko wniwecz i wcale nie zamierza�a zabi� intruza. Teraz zniszczy�a demona i piek�u trzeba b�dzie zap�aci�. Jak ona wyt�umaczy piek�u to morderstwo?
Szcz�tki demona przeobrazi�y si� w dym. Dym scali� si� i Fiant uformowa� si� ponownie, nietkni�ty. Wygl�da� na oszo�omionego.
��Och, ten poca�unek by� pi�kny � powiedzia� i przenikn�� przez �cian�.
Tandy odpr�y�a si�. Mimo wszystko Fiant nie by� martwy, ale odszed�. Tak by�o najlepiej dla niej. Ale czy naprawd� znikn��. On z pewno�ci� nie odszed� na dobre, a teraz obydwoje wiedzieli, �e jej pociski z�o�ci nie powstrzymaj� go. Jedynie zyska�a troch� na czasie.
Nareszcie mog�a usn��. Wiedzia�a, �e tej nocy nie b�dzie wi�cej k�opot�w, ale jej matka wr�ci dopiero za kilka nocy. Fiant z ca�� zuchwa�o�ci� m�g� atakowa� swoj� samotn� ofiar�, kiedy nikogo odpowiedzialnego nie by�o w pobli�u.
Nazajutrz Tandy pr�bowa�a porozmawia� z matk�, chocia� by�a pewna, �e to zupe�nie jej nie pomo�e.
��Mamo, znasz demona Fianta, kt�ry pracuje w destylatorni alkoholu? On�
��A, tak. Demony s� tak mi�ymi osobami � powiedzia�a Jewel pachn�c �rednio przyjemnie siark�. To by�a jej magia. Zapach odzwierciedla� jej nastr�j. � Szczeg�lnie Beauregard, kt�ry prowadzi badania�
��On pracowa� ju� nad tym, zanim si� urodzi�am. To mi�y demon, ale Fiant jest inny. On�
��Oni nigdy nie sprawiaj� mi k�opot�w, kiedy rozmieszczam klejnoty w ich jaskiniach. Demony s� takimi dobrymi s�siadami.
Siarka zapachnia�a jeszcze mocniej, powoduj�c, �e nosek nimfy zmarszczy� si� lekko. Jewel nie lubi�a s�ucha� s��w krytyki.
��Wi�kszo�� z nich jest mi�a, mamo. � (Demony, naturalnie, nie przeszkadza�y Jewel; bez niej nie by�oby klejnot�w, a demony s� �ase na takie �wiecide�ka). � Ale ten jest inny. On�
��Ka�dy jest inny. Oczywi�cie, kochanie. To w�a�nie czyni Xanth interesuj�cym. Teraz pachnia�a �wie�ymi, dopiero rozkwitaj�cymi kwiatami pomara�czowych r�.
��By� mo�e inno�� to nie to, co mia�am na my�li. On przychodzi w nocy do mojego pokoju.
��Och, nie m�g�by tego zrobi�! To nie mo�e by� prawda. � Niestosowno�� tego faktu ujawni�a si� w zapachu zepsutej kulki tabletkowej. Nawet niedojrza�e kulki tabletkowe pachn� nieprzyjemnie chorob�, a im bardziej dojrza�e, tym intensywniejszy zapach.
��Ale on to zrobi�! Zesz�ej nocy�
��Musia�o ci si� przy�ni�, kochanie � rzek�a Jewel stanowczo. I smr�d rozk�adaj�cej si� padliny smoka pokaza�, jak niesamowita wyda�a si� Jewel wzmianka o tym.
��Czasem te kare zwidy przynosz� nieodpowiednie sny. Tandy zrozumia�a, �e matka nie chce w �aden spos�b przyj�� do wiadomo�ci prawdy. Jewel by�a nimf� i zachowa�a wiele cech nimfy, opr�cz sedna do�wiadcze� ma��e�skich i macierzy�stwa, kt�re na ni� wp�yn�o, nie rozumia�a zupe�nie istoty z�a. Dla niej wszystkie stworzenia i wszyscy ludzie byli po prostu dobrymi s�siadami, wliczaj�c demony. W rzeczy samej demony zachowywa�y si� w miar� poprawnie, dop�ki Fiant nie zainteresowa� si� Tandy.
Jej ojciec zrozumia�by l�k c�rki. Crombie by� nie tylko cz�owiekiem, by� cz�owiekiem wojny. Wi�c naprawd� rozumia�, w jaki spos�b post�puj� m�czy�ni. Ale ledwie starcza�o mu czasu na wizyty i Tandy nie mia�a mo�liwo�ci zasi�gni�cia jego rady w tej sytuacji, wi�c i on nie m�g� by� teraz pomocny.
Gdy pomy�la�a o ojcu, bole�nie zda�a sobie spraw�, �e Jewel nie mog�a sobie pozwoli� na utrat� wiary w ludzi, bo zakwestionowa�oby to r�wnie� wierno�� Crombiego. A brak zaufania do m�a zak��ci�by jej �ycie. W oczywisty spos�b my�li Jewel zbie�ne by�y z my�lami Tandy, poniewa� da� si� odczu� nieprzyjemny zapach p�on�cego pola dzikiego owsa.
W tej sytuacji Tandy nie mog�a rozmawia� o tym d�u�ej z matk�. Mog�aby pom�wi� z ojcem, na osobno�ci. Oznacza�oby to, �e musi do niego dotrze�, gdy� nie mog�a zosta� w domu ze wzgl�du na demona. M�wi�o si�, �e �aden cz�owiek nie wygra walki z demonem, ale Crombie by� kim� wi�cej ni� tylko cz�owiekiem: by� jej ojcem. Musia�a dotrze� do niego.
Stanowi�o to problem. Tandy nigdy nie by�a w Zamku Roogna. Nigdy nie by�a nawet na powierzchni Xanth. Je�eli nie opu�ci jaski� natychmiast, jest stracona. W samej rzeczy ba�a si� tej pr�by. W jaki spos�b ma podr�owa� do zamczyska, gdzie s�u�y� jej ojciec? Ca�� drog� sama? Nie potrafi�a na to odpowiedzie�.
Demon nie zjawi� si� tej nocy. Zamiast niego przyby�y nocne mary. Gdy tylko zasypia�a, kare klacze k�usowa�y i stawa�y d�ba nad jej ��kiem, strzyg�c uszami i k�ad�c je na przemian, b�yskaj�c podkowami, parskaj�c przera�aj�cymi oparami z�ych sn�w, kt�re przynosi�y.
Obudzi�a si�, przera�ona, a one pierzch�y natychmiast, ale jedynie po to, by powr�ci�, gdy znowu za�nie.
W ko�cu zdesperowana cisn�a w jedn� z nich pociskiem z�o�ci. Wiedzia�a, �e kary ko� spe�nia jedynie sw�j obowi�zek i nie powinien by� karany. Tandy rozbudzi�a si� zupe�nie, zdecydowana pom�c zwierz�ciu. Ale oczywi�cie ju� go nie by�o. Prawie niemo�liwe by�o z�apanie nocnej mary, kiedy si� czuwa�o.
Sprawdzi�a miejsce, gdzie sta�a klacz. Pod�oga by�a tam porysowana i odkry�a kilka kropel krwi, Tandy mia�a nadziej�, �e kara klacz bezpiecznie dotar�a do domu. Pewnie minie kilka nocy, zanim b�dzie gotowa do ponownej pracy ze snami. Pobicie niewinnego stworzenia by�o straszn� rzecz�. Bez wzgl�du na jego dokuczliwo��. Tandy przyrzek�a sobie, �e wi�cej tego nie zrobi.
Nast�pnym razem, gdy zasn�a, rozgl�da�a si� za t�, kt�r� zrani�a. Up�yn�� jednak d�ugi czas, zanim przyby�y; pewnie si� jej ba�y i nie mog�a ich za to wini�. W ko�cu jednak zjawi�y si�, jako �e by�y zmuszone wykonywa� obowi�zki, nawet je�eli by�o to dla nich niebezpieczne. Boja�liwie zbli�y�y si� ze swoim brzemieniem sn�w, a te obecne wi�za�y si� ze zranieniem k�aczki. Chcia�y zmusi� j�, �eby zap�aci�a za swoj� zbrodni�! Poniewa� od tamtego czasu nie widzia�a tej zranionej, a ona to spowodowa�a, wi�c czu�a si� coraz bardziej winna. Wyczuwa�a, �e ta kara klacz zawsze b�dzie si� jej ba�a i wi�cej nie przyb�dzie. Mo�e le�y w stajni, gdzie te stworzenia sp�dzaj� dzie�, i cierpi. Gdyby tylko potrafi�a okie�zna� sw�j temperament!
Obowi�zkiem karych klaczy by�o przynoszenie nieprzyjemnych sn�w ludziom, kt�rzy musieli je prze�ni�, tak jak obowi�zkiem Jewel by�o rozmieszczanie klejnot�w, kt�re ludzie mieli odnale��. Poniewa� sny by�y brzydkie, nie powierzano ich ochotnikom. Tak wi�c kare klacze mia�y z�� reputacj� w przeciwie�stwie do niewidzialnych mar dziennych, kt�re przynosi�y jasne sny dzienne. Ludzie pr�bowali unika� nocnych mar i to czyni�o ich prac� jeszcze trudniejsz�. Tandy nie by�a pewna, co sta�oby si�, gdyby kar� klacze nie przynosi�y z�ych sn�w, ale jest pewne, �e oznacza�oby to k�opoty. Chodzi�o przecie� o to, by nie zburzy� naturalnego porz�dku. C�rka nimfy by�a niezmiernie ciekawa, o czym �ni� same kare klacze.
Kilka dni p�niej, kiedy Tandy k�ad�a si� spa�, znowu pojawi� si� demon. Przeszed� prosto przez �cian� z oble�nym u�mieszkiem na twarzy.
��Odpr� si�, milutka, jestem tu, by spe�ni� twoje najdziksze fantazje i si�gn�� g��bi twoich pragnie�!
Jego uniesiony w g�r� ogon drga�.
Przez moment Tandy zamar�a, niezdolna do powiedzenia ani s�owa. Wcze�niej demon j� martwi�, teraz by�a przera�ona. B�yszcz�cymi oczami obserwowa�a, jak poufale zbli�a si� do niej.
Stan�� tu� nad ni�, jak przedtem. Oczy b�yska�y mu jak czerwone gwiazdy.
��Po�� si� i rozci�gnij wygodnie! � napawa� si� jej widokiem. � Zadowol� twoje najwy�sze oczekiwania.
I wyci�gn�� do niej diabelsk� r�k� z d�ugimi paznokciami. Tandy krzykn�a�
Tej nocy Jewel by�a w domu i przybieg�a zobaczy�, co si� dzieje. Ale demon cicho przenikn�� przez �cian�, zanim wesz�a Jewel. I Tandy musia�a z�o�y� sw�j krzyk na karb nocnych mar. Wiedzia�a, �e musi co� zrobi�. Fiant stawa� si� coraz zuchwalszy i wkr�tce j� dopadnie, gdy b�dzie sama, a to by�oby gorsze ni� jakiekolwiek mary. Wiedzia�a ju�, �e m�g� prze�y� pocisk jej gniewu. Nie mia�a wi�c �adnej ochrony. Musia�a uda� si� do ojca Crombiego �jak najszybciej. Ale jak?
Nagle za�wita� jej pomys�. Dlaczego nie z�apa� karej klaczy i nie pojecha� na niej do Zamku Roogna? Stworzenie z pewno�ci� zna�o drog�, jako �e nocne mary musia�y obs�ugiwa� wszystkich ludzi, kt�rzy spali.
Musia�a jednak rozwi�za� kilka spraw. Tandy nie mia�a do�wiadczenia w je�dzie konnej. Czasami dosiada�a Diggle�a ze swoj� matk� podr�uj�c� do odleg�ych rejon�w Xanth, do miejsc, gdzie mia�y by� rozmieszczone szmaragdy, opale, diamenty, ale to by�o co innego. Diggle, �widrowiec, porusza� si� powoli i r�wnomiernie, przenikaj�c przez ska�y tak d�ugo, dop�ki wytwarza�o si� d�wi�ki, kt�re on lubi�. Nie wiedzia�a, jak z�apa� klaczk� ze snu, ani jak utrzyma� si� na niej?
Tandy by�a zr�czn� dziewczyn�. Wspina�a si� we wszystkich jaskiniach, przebywa�a rozpadliny u�ywaj�c lin z dzikiego pn�cza, przeciska�a si� przez szczeliny � dobrze jest by� szczup��! Przep�ywa�a lodowato zimne rzeki, przebiega�a lekko po pochy�ych skalnych zboczach zrzucaj�c odpryski na pojawiaj�ce si� czasami gobliny, kt�re j� potem goni�y. Gdyby klacz podesz�a na tyle blisko, �e mog�aby wskoczy� na jej grzbiet i z�apa� za opadaj�c� grzyw� Nie b�dzie to wygodna jazda, ale potrafi�aby to zrobi�. Wi�c najwi�kszym zmartwieniem b�dzie pierwszy krok � z�apanie nocnej mary.
Szkopu� tkwi� w tym, �e kare klacze pojawia�y si� jedynie w�wczas, gdy kto� spa�. Mog�aby udawa�, ale w�tpi�a, czy uda�oby si� oszuka� nocne mary. Niew�tpliwie dostrzeg�, �e czuwam. Z pewno�ci� rozp�yn�yby si� w dymek, jak demon, zostawiaj�c jej tylko mgliste wspomnienie. Kare klacze nale�a�y mimo wszystko do rodzaju demon�w. Mog�y dematerializowa� si� w taki sam spos�b, jak Fiant. R�wnie� przechodzi�y przez �ciany, dosi�gaj�c najbardziej zabezpieczonego �pi�cego. Tandy podejrzewa�a, �e staj� si� materialne jedynie w obecno�ci �pi�cego. Tylko to mog�o powstrzyma� je od dematerializacji.
Tandy zabra�a si� do tego zadania z ca�� determinacj�. Nie dlatego, �e mia�o to zaspokoi� swego rodzaju ambicj�, ale wiedzia�a, co mog�o si� zdarzy�, gdyby demon dosta� j� w swoje r�ce, gdyby nie uda�o si� jej zbiec na karej klaczy. Na dw�ch krzes�ach umie�ci�a wa�ek i �wiczy�a na nim wyobra�aj�c sobie, �e jest to grzbiet ko�ski. K�ad�a si� na ��ku, potem nagle podrywa�a si� i wskakiwa�a okrakiem na wa�ek chwytaj�c fr�dzle, kt�re udawa�y grzyw�, i �ciska�a wa�ek nogami. �wiczy�a tak d�ugo, a� otar�a sobie nogi, ale dalej to robi�a, a� ca�a procedura sta�a si� automatyczna i szybka. I znowu �wiczy�a, �eby mie� pewno��, �e zrobi to w czasie snu.
Zaj�o to jej kilka dni. �wiczy�a g��wnie wtedy, kiedy nie by�o matki zaj�tej uk�adaniem brylant�w, �eby unikn�� k�opotliwych pyta�. Demon nie niepokoi� jej w dzie� na szcz�cie, wi�c mog�a wtedy nadrobi� troch� snu.
Kiedy udoskonali�a technik� jazdy, nie o�mieli�a si� ju� d�u�ej zwleka� z powodu bezczelno�ci demona i planowanej ca�onocnej nieobecno�ci matki w zwi�zku z umieszczaniem diament�w w kominie litej ska�y � postanowi�a dzia�a�.
Napisa�a li�cik do matki wyja�niaj�cy, �e musi pojecha� z wizyt� do ojca i �eby Jewel nie martwi�a si�. Nimfy w og�le nie mia�y wielkich sk�onno�ci do zmartwie�, wi�c to wystarczy�o. Zgromadzi�a troch� tabletek nasennych z niszy, w kt�rej spa�y, w�o�y�a do kieszeni i po�o�y�a si�. Zazwyczaj jedna tabletka wystarcza�a na kilka godzin. A Tandy mia�a ich troch� i mog�y utrzyma� j� we �nie przez ca�� noc.
Kiedy moc tabletek wywar�a magiczny wp�yw na jej cia�o, pogr��aj�c j� we �nie, przysz�a jej do g�owy alarmuj�ca my�l: co si� stanie, je�eli kare klacze nie zjawi� si� tej nocy?
Przypu��my, �e zamiast nich przyb�dzie Fiant � a ona b�dzie pogr��ona w g��bokim �nie, niezdolna do oporu. Ta my�l tak j� rozproszy�a, �e przybycie pierwszej klaczy usz�o jej uwadze.
Tandy wyra�nie widzia�a w swoim �nie to stworzenie: ko� koloru czarnej nocy o jasno b�yszcz�cych oczach � nosi� stygmat oczu demona! Ujrza�a przed sob� migotliw� grzyw�. Grzywa by�a l�ni�co czarna, a ogon ciemnohebanowy, nawet podkowy by�y czarne. Wpatrywa�a si� we �nie w to pi�kne, cudownie umi�nione zwierz�. Ciemne uszy wysun�y si� do przodu, ciemne nozdrza drga�y, a czarna szyja tworzy�a wspania�y �uk. Tandy wiedzia�a, �e ma przed sob� wspania�y okaz tego gatunku.
���Jestem u�piona� � przypomnia�a sobie. � �To jest sen�. I naprawd� �ni�a. Z�y sen pe�en podpowierzchniowych pr�d�w i groteskowych przyp�yw�w, i strachu, i wstydu, i przera�enia. Czyni� jej po�o�enie �a�osnym. Zwalczy�a to, zebra�a si� w sobie i wskoczy�a na czarn� klacz.
Dokona�a tego. Nudne �wiczenia op�aci�y si� stokrotnie. Wyl�dowa�a na grzbiecie nocnej mary chwytaj�c si� jej grzywy i �ciskaj�c jej silne cia�o nogami. Przez chwil� klacz sta�a spokojnie, zbyt zdumiona, �eby si� poruszy�. Tandy zna�a to uczucie.
Potem stworzenie wystrzeli�o. Galopowa�o przez �ciany, jakby one nie istnia�y � i rzeczywi�cie Tandy nie czu�a �adnego oporu, gdy� dematerializowa�a si� razem z kar� klacz�. Moc nocnej mary udzieli�a si� je�d�cowi, jak tabletki nasenne wp�ywaj� na tego, kto je u�ywa, Tandy pozostawa�a w u�pieniu, trzymaj�c si� swojego rumaka.
Jazda by�a straszna. �ciany miga�y jak cienie, a otwarta przestrze� jak �wiat�o dzienne. Tandy wczepi�a si� w grzyw�, chocia� w�osie ostro wrzyna�o si� w jej r�ce. Ba�a si� jednak zwolni� uchwyt. Jaki by�by upadek, gdyby stara�a si� zmieni� po�o�enie? Ten sen by� gorszy od jakiegokolwiek koszmaru, a tabletki nasenne chroni�y j� przed zbudzeniem si�.
By�a ju� bardzo daleko od wygodnego mieszkania matki. Mkn�y teraz przez ska�y, rozpadliny, wod� i ogie�, i legowiska wielkich i ma�ych potwor�w. Przegalopowa�y przez st�, gdzie sze�� demon�w gra�o w pokera, i demony przerwa�y gr� na chwil�, niepewne, czy naprawd� widzia�y kar� klacz. Przelecia�y przez tajne zebranie goblin�w planuj�cych obrzydliwe zabawy; i te r�wnie� zawaha�y si� przez chwil�, dotkni�te jakby niejasno z�� wizj�. Mara nocna przemyka�a przez najg��bsze uskoki, gdzie M�zgokoral zgromadzi� wszelkie �yj�ce stworzenia Xanth, i potwory poruszy�y si� bezw�adnie, nie wiedz�c, co je poruszy�o. Tandy zdawa�a sobie spraw�, �e kiedy kara klacz mija�a przebudzone stworzenia, powodowa�a przej�ciowe z�e my�li. Tylko we �nie takie my�li mia�y naprawd� pe�en potencja�.
Teraz Tandy mia�a inny problem. Musia�a poprowadzi� swojego rumaka, ale nie wiedzia�a jak. Nawet gdyby wiedzia�a, nadal nie zna�a drogi do Zamku Roogna. Dlaczego nie pomy�la�a o tym wcze�niej?
Ale to by� sen i nie musia� dzia�a� sensownie.
���Zanie� mnie do Zamku Roogna!� � krzykn�a. � �Potem puszcz� ci� wolno!�
Kara klacz zar�a�a i zmieni�a kierunek. Czy jedynie tylko to by�o potrzebne? Tandy u�wiadomi�a sobie, �e klacz ze snu by�a przera�ona r�wnie mocno. Tego rodzaju konie nie by�y przeznaczone do osiod�ania! By� mo�e nocne mary mog�y wsp�dzia�a�, by pozby� si� je�d�ca.
Zag��bia�y si� w jaskinie i wy�ania�y na powierzchni Xanth. Tandy przywyk�a do ogl�dania dziwnych rzeczy w snach, ale nigdy tak przera�aj�cych. Oczy mia�a otwarte, przynajmniej tak si� jej wydawa�o, chocia� mog�o to by� cz�ci� snu � a na powierzchni widzia�a ogrom nocy. Ujrza�a obszary rozprzestrzeniaj�cych si� las�w i ogromne, puste przestrzenie, i rzeki bez skalistych kanion�w, a ponad tym wszystkim monstrualny strop pe�en wielkich skupisk punkt�w �wietlnych. Zrozumia�a, �e s� to gwiazdy, o kt�rych opowiada� jej ojciec, a wtedy pomy�la�a, �e on ubarwia swoje opowie�ci, jak ubarwiano heroiczne historie o dokonaniach ludzi z legendarnej przesz�o�ci Xanth. Tam, gdzie gwiazdy by�y niewidoczne, zobaczy�a chmury. Chmury przypomina�y opary otaczaj�ce wodospady, teraz uwolnione, d���ce do nieba. Wypu�ci� chmur�, a naturalnie zrobi, co b�dzie chcia�a!
Wtem zza chmury wy�oni�o si� o wiele pot�niejsze �wiat�o, z pewno�ci� by�o to s�awne s�o�ce, z�ota kula, kt�ra przemierza�a niebo zawsze w jednym kierunku. Nie, to nie s�o�ce. W�a�nie z jego powodu wybra�a t� podr� noc�, a nie w dzie�. Jewel opowiada�a jej o nim, ale Tandy nie by�a pewna, czy sama Jewel kiedykolwiek widzia�a s�o�ce. Kiedy zapyta�a ojca, czy to prawda, Crombie po prostu si� za�mia�, co wzi�a za potwierdzenie. Rzeczy, oczywi�cie, nie musia�y potrzebowa� sensownych powod�w, by robi� co�. Mo�e s�o�ce po prostu ba�o si� ciemno�ci, wi�c unika�o jej.
To musia� by� ksi�yc, obiekt o podobnych rozmiarach, ale ciemniejszy, poniewa� zrobiony by� z twarogu i nie �wieci� tak jasno. Ale lataj�ce smoki zjad�y prawie ca�y ksi�yc i zosta� ze� tylko ro�ek. Mimo to robi� wra�enie.
Kara klacz podskoczy�a. Tandy zdr�twia�y r�ce, ale dalej trzyma�a si� mocno grzywy. Jej posiniaczone i poobcierane cia�o b�dzie potem bola�o przez wiele dni! Ale przynajmniej by�a tutaj. Z�y sen odszed� w niepami��, jak to ze snami bywa. Powraca� i odchodzi�, podczas gdy jazda trwa�a nadal.
Nagle zbudzi�a si�. W zanikaj�cym blasku ksi�yca wy�ania� si� ciemny zamek. Kara klacz nie mo�e wej�� w �wiat�o dnia. Rzeczywi�cie, nocna mara rozwia�a si�, gdy niezauwa�enie nasta� poranek. Gdy ca�kowicie si� rozbudzi�a, nie trzyma�a ju� niczego. Tabletki nasenne zapewne zako�czy�y swoj� drzemk�, a razem z nimi Tandy. Nie � tabletki w wi�kszo�ci znikn�y, musia�y wypa�� w czasie ostrej jazdy i zosta�a tylko jedna � nie wystarczy, by wykona� zadanie.
W tym momencie klacz znikn�a ca�kowicie, uwolniona ze �ni�cego cia�a, i Tandy znalaz�a si� na ziemi, poobijana i z szeroko otwartymi oczami.
By�a odr�twia�a, obola�a i zm�czona. Nie wypocz�a podczas tego snu. Nogi mia�a opuchni�te i sztywne. W�osy polepione od zimnych pot�w, kt�re oblewa�y ja podczas nocnego koszmaru. Ca�a w straszliwym nie�adzie. Ale mia�a przynajmniej w zasi�gu wzroku cel podr�y.
Podnios�a si� i bole�nie odczuwaj�c poobijane stopy powlok�a si� w stron� masywnej budowli wznosz�cej si� ponad drzewami.
Krajobraz Xanth wok� poja�nia� i dzienne stworzenia zacz�y si� budzi�. Rozb�ysn�� �wit. Wszystko to by�o dziwnie pi�kne.
Kiedy podesz�a do fosy, zobaczy�a, �e rusza si� w niej jaka� straszliwa bestia zd��aj�ca w�a�nie w jej kierunku, i wtedy dokona�a przera�aj�cego odkrycia. Zna�a Zamek Roogna z opisu ojca. Opowiada� jej o nim fascynuj�ce historie w czasach dzieci�stwa: o sadzie wi�niowym rodz�cym wi�niowe bomby, kt�rych nikt nie o�miela� si� je��, o butach wszelkiego rodzaju rosn�cych na drzewach butowych i o innych cudach, kt�re wydawa�y si� zbyt niezwyk�e, �eby w nie wierzy�. Tylko idiota lub niepoprawny wizjoner m�g�by uwierzy� w Krain� Xanth! Na dodatek zna�a po imieniu prawie wszystkie bestie z fosy i imiona stra�nik�w zombich, kt�rzy spoczywali na cmentarzysku czekaj�c dnia, kiedy Xanth b�dzie potrzebowa� obrony. Zna�a wie�e, iglice i duchy, kt�re w�r�d nich zamieszkiwa�y. Mia�a w g�owie wspania�� map� ze szczeg�ami Zamku Roogna � a to, co widzia�a, nie pasowa�o do tego obrazu. To nie by� ten zamek.
Och, nie! Tandy sta�a jak skamienia�a, pora�ona zdumieniem. Wszystkie jej wysi�ki, nadzieje i wariackie plany dotarcia do ojca leg�y w gruzach. Co ma teraz zrobi�? By�a zagubiona w Xanth, bez jedzenia i picia, tak zm�czona, �e ledwie mog�a si� rusza�, bez mo�liwo�ci powrotu do domu. Co jej matka pomy�li?
W zamku by�o jakie� poruszenie. Most zwodzony opad� ponad fos�. Urocza kobieta wysz�a z zamku ujarzmiaj�c podp�ywaj�cego potwora lekcewa��cym ruchem r�ki, a jej obszerne szaty powiewa�y w porannym wietrze. Zobaczy�a Tandy i ruszy�a w jej kierunku � i Tandy zobaczy�a ku swojemu nowemu przera�eniu, �e kobieta nie ma twarzy. Kaptur zawiera� wij�c� si� mas� w�y i pustk� tam, gdzie powinny by� ludzkie rysy. Kara klacz z pewno�ci� zachowa�a najgorszy sen na koniec!
��Drogie dziecko � powiedzia�a kobieta bez twarzy. � Chod� ze mn�! Oczekiwali�my ciebie.
Tandy oniemia�a, niezdolna nawet do zgromadzenia energii na pocisk gniewu. Jaki horror czai� si� w tym strasznym zamku?
��Wszystko w porz�dku�powiedzia�a uspokajaj�co w�og�owa kobieta. � Uwa�amy, �e twoje zdumiewaj�ce osi�gni�cia w z�apaniu i uje�d�aniu nocnej mary przyczyni�y si� do twojego przybycia do tego zamku. Nie zostaniesz poddana zwyk�ym pr�bom, jakie zazwyczaj czekaj� przybyszy.
Oni zamierzali zabra� j� do �rodka! Tandy pr�bowa�a uciec, ale si�y j� opu�ci�y. By�a odwa�n� dziewczyn�, ale przesz�a zbyt wiele tej nocy i podda�a si�.
2. OGR SMASH
A� dudni�o, gdy Smash przedziera� si� przez d�ungl� czarnych tablic Xanth, ogl�daj�c na nich obrazki, poniewa�, jak ca�y jego gatunek, nie umia� czyta� s��w. Spieszy� si�, gdy� okropna pogoda, kt�ra go cieszy�a, okazywa�a symptomy poprawy, a chcia� dotrze� tam, gdzie zd��a�, zanim zupe�nie si� wypogodzi. Kiedy napotka� le��ce w poprzek pla�owe drzewo, po prostu skopa� je z drogi, . powoduj�c ma�� burz� piaskow�. Kiedy odkry�, i� b��dna rzeka wskoczy�a w �leb, zmy�a �cie�k� i przep�ywaj�c przez jego stopy zmy�a z nich brud, �e paznokcie zacz�y by� widoczne po raz pierwszy od wielu tygodni � z�apa� j� za ogon i zakr�ci� tak mocno, �e rozp�aszczy�a si� z powrotem w swoim korycie i �e strachu wypu�ci�a b�belki. Kiedy g�upi i uparty rogaty byk zatarasowa� mu drog� i nastawi� rogi jak na ka�dego przechodz�cego, Smash podni�s� go za rogi i tak znokautowa�, �e niemal wepchn�� mu g�ow� do wn�trza czaszki. Nigdy wi�cej ten byk nie zagrozi ju� podr�nym, tak by� przera�ony.
W ten spos�b Smash rozwi�zywa� sprawy rutynowo, poniewa� by� on najsilniejszym i najg�upszym spo�r�d wszystkich cz�ekopodobnych stworze� w Xanth. Ziemia trz�s�a si� nerwowo, gdy maszerowa�, a wi�kszo�� dzikich potwor�w wola�a za�atwia� gdzie� dalej swoje nie cierpi�ce zw�oki sprawy, dop�ki olbrzym nie odejdzie. Naturalnie uciekali z nieprzyzwoitym po�piechem, nie chc�c mie� z nim nic wsp�lnego, gdy� Smash by� ogrem.
Dwukrotnie wy�szy od normalnego m�czyzny, o szerokiej budowie, a w�z�y jego ow�osionych musku��w stercza�y jak pnie starych, udr�czonych drzew. Niekt�re stworzenia mog�yby uzna� go za brzydkiego, ale by�yby to jednostki bez wyobra�ni. Smash nie by� brzydki, by� przera�aj�cy. Tak czy owak stworzenia bez wyobra�ni mog�y uznawa�, �e ogry s� ma�o zabawne, ale dopiero Smash by� naprawd� przera�aj�cym okazem swojego gatunku. Nie istnia�y bardziej budz�ce groz� stworzenia, kt�re przechodzi�y t� drog� od czasu, kiedy szed� ni� bazyliszek. Na dodatek Smash, jak wi�kszo�� mocarnych brzydkich stworze�, ukrywa� do�� dobrotliw� dusz�. Wychowa� si� w�r�d ludzkich istot, uczestnicz�c w przygodach ksi�cia Dora i ksi�niczki Iren; mia� te� przyjaci� w�r�d centaur�w. Kr�tko m�wi�c, by� w pewien spos�b ucywilizowany przez otoczenie o wiele bardziej ni� by�o .to widoczne. Wi�kszo�� ludzi uwa�a�a, �e �adnego ogra, nie mo�na ucywilizowa�, i tak z pewno�ci� by�o najbezpieczniej.
A jeszcze Smash nie by� zwyczajnym ogrem. To znaczy, �e zwykle nie bi� si� z b�ahych powod�w i �e sw� naturaln� sk�onno�� do przemocy utrzymywa� w ryzach. Ogr znalaz� si� wi�c w do�� smutnym po�o�eniu, ale znosi� to do�� dobrze z racji wychowania. Teraz mia� spe�ni� misj�.
Pogoda si� poprawi�a. Chmury rozsun�y swoje ciemne zas�ony, pozwalaj�c cudownym w��czniom s�o�ca mierzy� w d�,� a� powietrze poja�nia�o. Ptaki otrzepa�y pi�rka i wy�piewywa�y radosne trele. Wszystko stawa�o si� czyste i przyjemne.
Smash prychn�� z odraz�. Jak mo�na podr�owa� w takich warunkach? M�g�by roz�o�y� si� tutaj na popo�udnie i noc, licz�c na to, �e jutro pogoda pogorszy si�.
Odczuwa� g��d, a to sprawi�o, �e ca�a z�o�� wyparowa�a i ogr nie wydawa� si� ju� tak agresywny. Rozgl�da� si� za czym� do jedzenia, aby zaspokoi� rosn�cy apetyt � za jakim� martwym smokiem lub kadzi� przypalonego sosu jab�kowego albo omsza�� ska�� cukru lodowego � lecz nie znalaz� niczego. Kto� ju� przetrzebi� okolic�. Wtem us�ysza� skrzek zadowolonego gryfa i zw�szy� aromat wybornego pasztecika. Ogry posiadaj� niezwykle wyczulone zmys�y, tote� Smash, cho� znajdowa� si� w znacznej odleg�o�ci, zlokalizowa� go precyzyjnie dzi�ki d�wi�kom i zapachowi. Pogna� w tym kierunku. To musi by� stworzenie, kt�re ogo�oci�o okolic� ze wszystkiego, co nadawa�o si� do jedzenia.
Gryf schwyta� wielk� piecze� z lataj�cego buta! Uskrzydlone buty zosta�y upieczone w taki spos�b, �eby naturalne soki z doskona�ej sk�ry zmieni�y si� w sos pieczeniowy. Ogr poczu�, �e cieknie mu �linka na my�l o wspania�ym posi�ku.
Smash pomaszerowa� prosto, nie staraj�c si� nawet ukry�. Gryf zakr�ci� si� w k�ko na wp� rozpo�cieraj�c skrzyd�a i wyda� wojowniczy krzyk. Nikt przy zdrowych zmys�ach nie przerywa�by po�ywiaj�cemu si� gryfowi, z wyj�tkiem olbrzymiego i g�odnego smoka. Lecz Smash nie mia� za grosz zdrowego rozs�dku, wszak �aden ogr nie posiada� zbyt wielkiego rozumu.
��Zanim dolicz� do trzech, z mych oczu znikniesz! � wykrzykn��. Ogry m�wi�y tylko g�upawymi rymami i mia�y trudno�ci z zaimkami, kt�re uwa�a�y za jadalne korzonki. Ale og�lnie rzecz bior�c mo�na by�o zrozumie�, o co chodzi tym nieokrzesanym olbrzymom. Gryf nie spotka� si� wcze�niej z ogrem. Jego szcz�cie! Niewiele ogr�w �y�o w tych okolicach. Gryf szeroko roz�o�y� swoje orle skrzyd�a i zaskrzecza� ostrzegawczo.
Smash nie zna� si� na taktyce. To stanowi�o prawdziwe nieszcz�cie, gdy� �aden ogr nie by� do�� m�dry, �eby blefowa�. Ze �lep� rado�ci�, kt�ra wezbra�a w nim w nadziei na mordobicie, odliczy� za pomoc� najmniejszego palca: � Jeden!
Gryf si� nie poruszy�.
Po kr�tkiej chwili znalaz� nast�pny palec: � Dwa!
Gryf mia� tego dosy�. Wyda� ochryp�y bojowy okrzyk i ruszy� na ogra, a to wystarczy�o, �eby Smash pomyli� si� w liczeniu. Intelektualne �wiczenie tego rodzaju sprawia�o ogrom horrendaln� trudno��, tote� rozbola�a go g�owa, a palce zdr�twia�y. Teraz jednak poczu� si� zwolniony z konieczno�ci liczenia a� do trzech, tote� odczu� wielk� ulg�.
Pochwyci� gryfa za jego ptasi dzi�b i lwi ogon, zakr�ci� nim dooko�a i ruchem wirowym cisn�� ponad lasem w chmurze drobnego pierza. Gryf ockn�� si�, roz�o�y� skrzyd�a, odzyska� r�wnowag� i zawr�ci� uznaj�c, �e wr�g mia� �ut szcz�cia. Przeszed� do nast�pnego natarcia. Ogry nie maj� monopolu na g�upot�!
Smash stan�� przed ptakiem o lwim ciele. Pochyli� si�.
��Roz�upi� jak skorup�!
Cios z do�u pozbawi� gryfa dw�ch lotek i mn�stwa pierza i wys�a� przeciwnika w niekontrolowany korkoci�g. Stworzenie pozbiera�o si� znowu, ale tym razem zadecydowa�o, �e poszuka szcz�cia gdzie indziej. W ten spos�b w ko�cu zrobi�o co� odrobin� m�drego, ceduj�c tytu� mistrza g�upoty na ogra.
Smash dobra� si� wreszcie do pieczeni z lataj�cego buta. Pasta sk�rzana zasklepi�a si� na wierzchu. Ogr nabra� pe�n� gar�� wybornego mi�sa i wepchn�� du�y kawa�ek do pyska. G�o�no siorbi�c wgryz� si� w cholewk�, do po�owy z�u� j�zyk i dotar� do smakowitej pi�ty. Ale� to by�o dobre! Nabra� masy w obydwie r�ce, z chrz�stem schrupa� podeszw� i wyssa� sznur�wki, wypluwaj�c metalowe dziurki jak pestki. Wkr�tce spa�aszowa� ca�� piecze�. Splun�� jeszcze kilkoma metalowymi gwo�dziami, ca�kowicie usatysfakcjonowany.
Po tym ob�arstwie poszed� do strumienia i wypi� kilka galon�w lodowato zimnej wody. Kiedy podnosi� g�ow�, us�ysza� s�abe wo�anie:
��Pomocy! Pomocy!
Smash rozejrza� si� wok�; jego uszy porusza�y si� jak uszy zwierz�cia, kt�rym by� w po�owie, aby ukierunkowa� si� na d�wi�k. G�os dochodzi� z pobliskiego krzaczka je�yn. Rozchyli� listowie za pomoc� jednego wielkiego palca i zajrza� w g�stwin�. Ujrza� male�kie cz�ekoksza�tne stworzenie.
��Pom�, prosz�! � krzycza�o.
Ogry mia�y doskona�y wzrok, ale ta os�bka by�a tak ma�a, �e Smash musia� bardzo wyostrzy� wzrok, �eby jej si� przyjrze�. By�a naga � i dobrze zbudowana. Lecz ogr nie odgad�, �e to male�ki �e�ski skrzat.
��Kim jeste�, stworzenie le�ne? � zapyta� grzecznie, a jego oddech prawie zrzuci� j� z n�g.
��Jestem skrzatem, a na imi� mam Quieta � krzykn�a poprawiaj�c w�osy, kt�re rozrzuci� jej swoim zgni�ym oddechem.
��Och ogrze, ogrze! � m�j ojciec znalaz� si� w pu�apce i zginie, je�eli nie uzyska szybko pomocy. Prosz�, zaklinam ci� jak najpi�kniej, pom� mi uciec, a nagrodz� ci� na sw�j spos�b.
Skrzaty nie obchodzi�y w og�le Smasha: by�y zbyt ma�e do zjedzenia, a na dodatek zaspokoi� ju� g��d. By�a zaledwie odrobin� wi�ksza od jednego z jego palc�w. Jednak naprawd� uwielbia� nagrody.
��W porz�deczku, maluszeczku! � zgodzi� si�.
��Nazywam si� Quieta, nie maluszek � powiedzia�a z naciskiem. Powiod�a go ku cieniowi rzucanemu przez ska�� mydlan�. By�o to oczywi�cie bardzo czyste miejsce, a myd�o zosta�o wyrze�bione w interesuj�ce formacje. Ogr ujrza� ojca Quiety w paszczy aligatora, kt�rego szcz�ki prze�uwa�y powoli male�k� nog� skrzata.
Smash schyli� si�, ale jego paluchy by�y o wiele za du�e i niezgrabne, �eby m�g� otworzy� ma�� paszcz�.
��. Og�usz� wasze uszy! � rzek� do skrzat�w i obydwoje zakryli swoje male�kie uszy miniaturowymi d�o�mi.
Smash lekko rykn��. Aligatpr otworzy� szcz�ki, pisn�� i da� drapaka tak daleko, jak pozwala� mu kotwiczny �a�cuch, i skuli� si� ze strachu. Skrzat by� wolny.
��Och, bardzo, bardzo dzi�kuj� ci, ogrze! � krzykn�a Quieta.
��Prosz�, oto twoja nagroda � wyci�gn�a zza siebie ma�y dysk.
Smash przyj�� go i balansowa� nim za pomoc� czubka jednego palca, a jego wielkie brwi unios�y si� jak �wie�o zaorane pole.
��To jest reflektor skupiaj�cy �wiat�o � obja�ni�a z dum�. Widz�c, �e nie zrozumia�, wyja�ni�a:
��Lustro zrobione z b�ony ba�ki mydlanej. Skrzaty wytwarzaj� takie soczewki. Robimy opalizuj�ce kule dla wr�ek i soczewki skupiaj�ce promienie s�oneczne i blask dla kropli rosy. To dzia�a tylko raz, wi�c jeste�my stale zaj�ci wytwarzaniem nowych. Nazywamy to planowym zanikaniem. A teraz masz to �adne lusterko. Ale pami�taj � mo�esz go u�y� tylko raz, dlatego, �e uratowa�e� mojego ojca, tylko raz! � Doda�a te� broni�c si�: � Przecie� on te� nie jest du�y. To jest doskona�e lustro, rozumiesz!
Smash przytakn�� Quiecie rozumiej�c, �e ma�e stworzenia obdarzaj� niewielkimi nagrodami. Nie by� zupe�nie pewien, jaki m�g�by mie� po�ytek z lusterka, gdy� ogry nie ogl�daj� zbyt cz�sto swoich brzydkich twarzy, bo w odruchu wstr�tu rozbijaj� lustra lub powoduj� wyst�pienie z brzeg�w spokojnych jezior. W ka�dym razie lusterko by�o za ma�e i za kruche, �eby wytrzyma� jego odbicie. Poniewa� mog�o by� u�yte tylko raz, zachowa je na jak�� wa�n� okazj�. Potem pomaszerowa� w poduszkowe krzaki, depcz�c je niemal na p�asko, po�o�y� si� i zachrapa�, a� d�ungla si� zatrz�s�a.
* * *
Nazajutrz pogoda by�a zn�w niewiarygodnie pi�kna, ale Smash par� naprz�d nie zwracaj�c na to uwagi, a� dotar� do zamku Dobrego Maga Humfreya. Zamek nie odznacza� si� szczeg�ln� wielko�ci�. Otacza�a go ma�a fosa, kt�r� ogr zdo�a�by przej�� w br�d, a zewn�trzny mur m�g� �atwo rozwali� � istotnie siedziba Dobrego Maga zaprasza�a, �eby wej��.
Ale Smash nauczy� si� w Zamku Roogna, �eby lepiej zachowywa� si� grzecznie w obecno�ci Maga i nie wdziera� si� zbyt pochopnie do zamku kogo� takiego. Otworzy� torb� ze swoim dobytkiem i wyj�� swoje najlepsze ubranie: pomara�czowy kaftan i stalowe r�kawice podarowane mu cztery lata temu przez centaury z Wyspy Centaura. Kaftan by� odporny na ciosy broni, a r�kawice ochrania�y jego wielkie d�onie przed skutkami jego w�asnej si�y. Wcze�niej nie nosi� tych rzeczy, gdy� nie chcia� ich pobrudzi�. Korzysta� ze� tylko przy specjalnej okazji.
Teraz odpowiednio ubrany przyj�� odpowiedni wyraz pyska i grzecznie wrzasn��:
��Przyszed� go��, czy bram� otworzy kto�?
Wykrzykn�� to na wypadek, gdyby Dobry Mag nie by� jeszcze powiadomiony o wizycie.
Nie us�yszawszy odpowiedzi, Smash spr�bowa� jeszcze raz.
��Ogr gbur, uderzy w mur!
By�a to delikatna pr�ba u�wiadomienia Magowi, �e wchodzi do zamku.
Nadal nie by�o odpowiedzi. Wydawa�o si�, �e Humfrey nie zwraca uwagi na go�cia. Wyczerpawszy swoj� wiedz� na temat ludzkiej etykiety, Smash zacz�� dzia�a�. Wszed� do wody w fosie z gromkim, zadowalaj�cym go pluskiem. Ogry nie zwyk�y si� my�, ale lubi�y si� chlapa� w wodzie. W jednej chwili spieniona woda przy�mi�a �wiat�o s�oneczne i ca�y zamek l�ni� w kropelkach.
Morski potw�r podp�yn��, �eby przerwa� taplanie ogra. Gatunek �w nie zamieszkiwa� bie��cych w�d ani fos, lecz Dobry Mag czu� poci�g do niezwyk�ych stworze�.
��Nie �pij, szybciej pe�znij! � powiedzia� grzecznie Smash zdejmuj�c r�kawic� i wyci�gaj�c ow�osion� �ap� w ge�cie powitania.
Potrafi� zachowa� si� poprawnie wobec potwor�w, kt�re by�y wystarczaj�co brzydkie.
Potw�r gapi� si� przez chwil� w os�upieniu, kiedy du�a �apa wyl�dowa�a przed jego nosem. Zauwa�y� wszystkie zgrubienia i wy��obienia wok� kostek. Wtem w�ar szybko zakr�ci� si� wok� w�asnego ogona i umkn��. Niekiedy pozdrowienia Smasha dzia�a�y w ten spos�b na �ywe stworzenia, ale ogr nie rozumia�, dlaczego tak si� dzieje.
Na�o�y� z powrotem r�kawic� i spr�bowa� wyj�� z fosy w miejscu, gdzie wyrasta� mur. Uni�s� jedn� ur�kawicznion� pi��, �eby zrobi� wy�om � i dostrzeg� co� na kamieniu. Przywar�a do� ma�a jaszczurka nieokre�lonego koloru, o �uszcz�cej si� sk�rze ze �rednioziarnistego papieru �ciernego, niedo��nych �apach, obci�tym ogonie i gryz�cym zapachu. Jej rozumna ma�a g�owa okr�ca�a si� wok�, a�eby skrzy�owa� wzrok ze spojrzeniem ogra.
Ur�kawicznion� r�ka Smasha skwapliwie wyci�gn�a si�, przykry�a jaszczurk� nie pozwalaj�c jej porusza� g�ow�. Ogry by�y g�upie, ale nie by�y samob�jcami. Ten ma�y potworek nie by� zwyk�� jaszczurk�, ale bazyliszkiem! Jego spojrzenie mog�o zabi� nawet ogra.
Co mia� zrobi�? Wkr�tce truj�ce cia�o stworka skoroduje metal � r�kawicy i Smash znajdzie si� w k�opotach. Nie m�g� na to pozwoli�. Przypomnia� sobie, �e ksi��� Dor walczy� kiedy� z bazyliszkiem, ale to by� koguci bazyliszek. Dor przes�a� mu wiadomo�� o okr�g�ej samicy i koguci jaszczur pomkn�� na jej poszukiwania. Lecz Smash nie mia� takiej sposobno�ci. Nie wiedzia� nawet, gdzie mog�aby przebywa� samica bazyliszka. A gdyby wiedzia�, to nie zda�oby si� na nic. Trudno b�dzie przyjrze� si� temu stworzeniu z bliska, aby upewni� si� co do p�ci bazyliszka, �eby nie zamieni�o go w kamie�. A nawet gdyby to stwierdzi�, i nawet gdyby wiedzia�, gdzie jest bazyliszek p�ci przeciwnej, to jak powie o tym temu stworzeniu, kt�re pr�buje go zabi� wzrokiem? Nie m�wi� j�zykiem bazyliszk�w. Do tego potrzebowa�by pomocy swojego przyjaciela, golema Grundiego, kt�ry umia� m�wi� wszystkimi j�zykami.
Wtem przypomnia� sobie o lusterku skrzat�w. Si�gn�� lew� ur�kawicznion� d�oni� do torby i po kilku niezdarnych pr�bach wyci�gn�� je. Umie�ci� na czubku jednego z palc�w i podstawi� w okolice, gdzie bazyliszek powinien mie� g�ow�.
Ostro�nie odsun�� praw� d�o�, unikaj�c spojrzenia bazyliszka. Co za delikatna robota! Je�eli skierowa� lusterko �le lub je�eli spad�o z palca albo bazyliszek nie spojrza��
Rozleg�o si� jakie� pla�ni�cie w okolicy jego st�p. O nie! Lusterko spad�o! Przera�ony Smash otworzy� oczy.
Bazyliszek le�a� sztywny. Zobaczy� swoje odbicie w lusterku i poni�s� �mier�. Mo�e ocknie si� po chwili � ale do tego czasu Smash znajdzie si� daleko poza zasi�giem jego �mierciono�nego wzroku.
Lusterko nie upad�o. Rozlecia�o si� na kawa�ki od spojrzenia bazyliszka. Ale zrobi�o swoje. Ma�a nagroda Quiety udowodni�a swoj� warto��.
Smash nabra� pe�n� gar�� mu�u i oblepi� cia�o bazyliszka, �eby na nie nawet przypadkowo nie spojrze�. Tak d�ugo jak kopiec pozostanie nieruchomy, ogr b�dzie bezpieczny.
Teraz uni�s� praw� pi�� i grzmotn�� w kamienny mur. Fragmenty muru i piasku wzlecia�y wysoko i daleko od miejsca, w kt�re uderzy�. M�g� zwali� ka�d� g�r�, skruszy� ka�dy g�az. Smash czu� si� naprawd� szcz�liwy. �ups! Trzask! �ups! Trzask! Kurz wirowa� w powietrzu i sterta gruzu wok� niego ros�a, w miar� jak pog��bia�a si� dziura.
Wkr�tce znalaz� si� w �rodku. W zasi�gu ramienia sta� drugi wewn�trzny mur. O, do licha! Ten by� wzmocniony kratownic�, ale nie by� tak solidny jak ten pierwszy, ale lepszy taki ni� �aden.
Tym razem dla odmiany u�y� pi�ci lewej. T� r�wnie� powinien od czasu do czasu wypr�bowa�. Grzmotn�� w kraty.
Pi�� napotka�a op�r. Aj! Aj! Tylko r�kawica uchroni�a go przed skaleczeniem, ale porz�dnie zabola�o. Ten mur wzniesiono z o wiele twardszego materia�u ni� kamie� czy metal!
Smash chwyci� krat� obiema r�koma i potrz�sn�� ni�. Jego si�a powinna wys�a� ca�y mur w chmury, ale wywo�a� zaledwie drgni�cie. By� to najmocniejszy materia�, z jakim si� spotka�. Smash przerwa�, a�eby zastanowi� si�. Jakie tworzywo mog�o stawi� op�r ogrowi?
My�lenie sprawia�o zawsze ogrom du�� trudno��. Czaszka rozgrza�a mu si� nadmiernie, powoduj�c, �e pch�y rezydentki podskakiwa�y na oparzonych n�kach. Ale podczas tego procesu skonkludowa�, i� jedyna rzecz mo�e by� tak twarda jak ogr � mianowicie drugi ogr. Nabra� pewno�ci, �e mur stanowi�y ko�ci ogr�w po��czone �ci�gnami. Nic dziwnego, �e odpar�y jego atak!
By�a to straszliwa bariera. Nie m�g� na �lepo przedziera� si� przez ni� � nawet nie chcia�, poniewa� ko�ci ogr�w stanowi�y �wi�to�� dla ogr�w. Jak nic innego w �wiecie!
Smash jeszcze raz si� zastanowi�. Jego m�zg niemal stopi� si� od pierwszego wysi�ku, ale teraz rozni�s� si� sw�d spalenizny, jako �e futro na jego g�owie rozgrza�o si� od gor�ca. Ogry by�y stworzone do dzia�ania, nie do my�lenia! Ale zn�w jego dzielny i bolesny wysi�ek my�lenia zosta� nagrodzony stwierdzeniem:
��O ko�ci ogr�w, zakopi� was g��boko, gdzie onych nie dojrzy �adne oko!
Mur z ko�ci zadr�a�. Wszystkie z�e ogry b�aga�y o nieprzyzwoity pogrzeb po �mierci. To w�a�nie ��czy�o te okrutne olbrzymy z lud�mi, kt�rzy tak�e miejsce na poch�wek wybierali przewa�nie w ha�dzie �mieci lub na toksycznym terenie, gdzie drzewa i zwierz�ta by�y truj�ce. Wystarczy�a przecie� zwyk�a ziemia, je�eli by�a ubita wystarczaj�co mocno.
��Ubij� grunt z �omotem st�p � kontynuowa� Smash, argumentuj�c z niezwyk�� u niego elokwencj�.
I dokona�o si�. Mur upad� na oczekiwan� stert�. Smash podni�s� ko�� i wbi� tak g��boko w ziemi�, �e znikn�a. Wzi�� nast�pn� i zrobi� to samo.
��Niczym m�ot, wbijam w ziemi� w lot! � chrz�kn�� inwokuj�c ogryjski rytua� pogrzebowy.
Wbija� ko�ci w ziemi�.
Wkr�tce wszystkie ko�ci znikn�y.
���uk i strza�y ze �ci�gien i ko�ci powsta�y! � powiedzia�, zagrzebuj�c palcami �ci�gna w �lad za ko��mi i nad dziurami robi� kopce z b�ota. Kiedy u�o�y� kopczyki, przytupywa� ka�dy wielkimi p�askimi stopami, a� w ca�ej okolicy dudni�o echo jego g�uchych uderze�. Zab��kane kamienie odpad�y od �cian zamku, a potw�r z fosy umkn�� w najg��bszy mu�.
W ko�cu nadszed� czas na ostateczne zakl�cie.
��Ko�ci ciemne jak tusz, s�dz�, �e pi�knie �mierdz� ju�! Zarycza�; piasek i kurz zawirowa� ostatni raz. Miejsce zosta�o zakl�te i pogrzeb odprawiony.
Teraz zamanifestowa�o si� jednak nast�pne zagro�enie. By�a nim pionowa fontanna, z kt�rej wystrzela� wysoko pomara�czowy p�yn i opada� tworz�c kana� na kszta�t ma�ej fosy. By�o to do�� �adne, ale gdy Smash wysun�� ju� nog� w tym kierunku, wycofa� si� z chrz�kni�ciem. Oparzy� stop� p�on�c� wod�!
Pr�bowa� j� okr��y�, ale obr�cz ognia otacza�a ca�y wewn�trzny zamek. Pr�bowa� przeskoczy�, ale p�omienie wystrzela�y wy�ej ni� potrafi� podskoczy� i lizn�y mu futro. Niewiele rzeczy mo�e wyrz�dzi� szkod� ogrom, ale poparzone odczuwaj� b�l. Znalaz� si� w opa�ach!
Pr�bowa� przekopa� tunel pod ogniem, ale woda natychmiast go wype�ni�a jeszcze bardziej pog��biaj�c fos�. Ta�czy�a z p�omiennym zadowoleniem! W jej substancji pokazywa�y si� mrugaj�c drwi�co diabelskie oczy. A d�onie z p�omieni pokazywa�y mu nieprzyzwoite gesty. W samej rzeczy by� to jeden z najstraszliwszych duch�w � wodo�ogie�.
Smash zastanowi� si� ponownie! Wysi�ek ten przyprawi� go o rozsadzaj�cy czaszk� b�l g�owy. �cisn�� g�ow� obydwoma �apskami, wal�c w ni� i �ciskaj�c, a� ko�ci niebezpiecznie zatrzeszcza�y, i pogna� do fosy ostudzi� g�ow�.
Zimny wstrz�s nie tylko zwr�ci� mu w posiadanie g�ow�, ale podda� pewn� my�l. Ogry niezmiernie rzadko miewa�y pomys�y i nie oznacza�y one zbyt wiele, ale ten wydawa� si� dobry. Woda nie tylko studzi�a g�owy, ale tak�e t�umi�a ogie�.
Uformowa� swoje �apsko w buk�ak i pu�ci� strumie� wody przez dziur� w murze w kierunku �ciany ognia. Strumie� dotar� do wodo�ognia � ale �w nie przygas�. Weso�o trzaskaj�c skoczy� jeszcze wy�ej. Ogr nabra� zn�w wody i bez wi�kszego efektu zmoczy� ca�� okolic�. Mur ognia ta�czy� nietkni�ty, drwi�c sobie ze� cuchn�cym ha�asem.
Ogry z trudem wpada�y w z�o��, poniewa� brakowa�o im inteligencji, �eby zrozumie�, i� co� ich dra�ni. Smash jednak by� ju� bliski zrozumienia, co go z�o�ci. Uderzy� mocniej w wod� sprawiaj�c, �e niezwykle silny strumie� wody uderzy� w mur ognia. Wodo�ogie� nadal ta�czy�, chocia� woda zala�a ca�y ten obszar. Smash pracowa� jeszcze wytrwa�ej, odczuwaj�c rado�� z pojedynku i przemocy, a� poziom fosy obni�y� si� i ca�a przestrze� pomi�dzy murem zewn�trznym a murem ognia pokry�a si� b�otnist� mazi�. Ogon potwora morskiego ukaza� si� w znikaj�cej wodzie, kiedy ten wry� si� jeszcze g��biej i w wielkim po�piechu w mu�. Ogie� wci�� ta�czy� mrucz�c hymn zwyci�stwa. Nie mo�na go by�o ugasi�. Woda w takim samym stopniu by�a jego �ywio�em, jak ogie�. Zaledwie po�yskiwa�a na powierzchni i rozszerzaj�c p�omienie zacz�a si�ga� po Smasha. Czy nie by�o sposobu, �eby to przezwyci�y�?
��Ho, ho, hoo � krzykn�� sfrustrowany Smash. Ale podmuch jego oddechu spowodowa� jedynie wkl�ni�cie p�omienia i po chwili wystrzeli� jeszcze wy�ej. Wodo�ogie� lubi� ciep�y oddech, tak samo jak zimn� wod�.
Smash nie potrafi� wymy�li� niczego lepszego, wi�c dalej szuflowa� wod�. Tafla rozszerza�a si�, a potem woda przelewa�a si� z powrotem przez szczelin�. Smash pr�bowa� zrobi� tam� za pomoc� gruzu, ale poziom wody by� za wysoki. Ogie� wci�� weso�o b�yska� na powierzchni, szemrz�c t� sam�