4405
Szczegóły |
Tytuł |
4405 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4405 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4405 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4405 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JERZY �OJEK
DZIEJE
PI�KNEJ BITYNKI
OPOWIE�� O �YCIU
ZOFII WITTOWEJ-POTOCKIEJ
(1760-1822)
INSTYTUT WYDAWNICZY � PAX � 1970
Obwolut�, ok�adk� i wyklejk� projektowa�
Jerzy Zbijewski
WST�P
Posta�, kt�rej po�wi�cona zosta�a niniejsza ksi��ka, zdoby-
�a olbrzymi, chocia� kr�tkotrwa�y rozg�os w Polsce i wielu
innych krajach Europy pod koniec XVIII i w pocz�tkach
XIX wieku, a wesz�a na zawsze do historii skandalu oby-
czajowego epoki O�wiecenia. Zofia Glayani primo woto Wit-
towa, sccundo woto Potocka, interesowa�a wsp�czesnych
i potomnych przede wszystkim z dw�ch powod�w. Po pierw-
sze, dsieje jej kariery i awansu spo�ecznego by�y tak nie-
zwyk�e, �e mog�yby usun�� w cie� najwymy�lniejsze fa-
bu�y XVIII-wiecznych powie�ci awanturniczych. Po dru-
gie, romans, a potem ma��e�stwo Zofii Wittowej ze Szcz�s-
nym Potockim, postaci� najtragiczniej zapisan� w dziejach
upadku Rzeczypospolitej szlacheckiej, sk�ania�y badaczy, zaj-
muj�cych si� sprawami rozk�adu �ycia spo�ecznego i oby-
czajowego szlachty i magnaterii polskiej w latach drugiego
i trzeciego rozbioru, do szukania ubocznego cho�by jej wp�y-
wu na stan umys�u i decyzje os�awionego marsza�ka kon-
federacji targowickiej.
W oczach wsp�czesnych Zofia Glayani uchodzi�a niemal
�e za symboliczn� fcmmc fatolc, istot� r�wnie pi�kn�, co
przewrotn� i bezwzgl�dn�, �ci�gaj�c� nieszcz�cia na g�owy
licmych wielbicieli, niegodn� adoracji, kt�r� powszechnie
j� otaczano. Mi�dzy rokiem 1781 a 1796 by�a obiektem sta-
�ego zainteresowania opinii publicznej: m�wiono o niej cz�s-
to, pisano jednak rzadziej; w pami�tnikach z tej epoki zaj�a
mniej miejsca, ni� powinno jej przypa�� z powodu sensacji,
jak� wywo�ywa�a w Warszawie i kilku stolicach europej-
skich przez lat kilkana�cie. By�a bohaterk� licznych aneg-
dot, pozostawi�a po sobie legend�. Raz tylko, co prawda, pod-
nieci�a wyobra�ni� wielkiego tw�rcy: w roku 1832 Juliusz
S�owacki w niedoko�czonej zreszt� powie�ci francuskiej
Kr�l Ladawy pos�u�y� si� wspomnieniem pi�knej Greczyn-
ki, ci�gle �ywym w pami�ci mieszka�c�w Kumania, jako
w�z�em akcji, osadzonej cz�ciowo w s�awnej Zofi�wce. Pi-
sali o niej jednak, cho�by zdawkowo, liczni autorzy zajmu-
j�cy si� histori� obyczajow�, spo�eczn� i literack� polskie-
go O�wiecenia. Rzadko si� zdarza, aby w indeksach opra-
cowa� historycmo-literackich, po�wi�conych czasom Sta-
nis�awa Augusta, nie pojawia�o si� nazwisko Zofii Witto-
wej. A jednak o �yciu tej barwnej i niezwyk�ej postaci wie-
dziano dotychczas niewiele, a wszystkie informacje czerpa-
no w�a�ciwie z jednego, bardzo ba�amutnego �r�d�a.
Jeszcze za �ycia Zofii Glavani podejmowano pr�by usta-
lenia jej przesz�o�ci i rzeczywistego pochodzenia spo�eczne-
go. Zacz�o si� to w roku 1805, kiedy zawzi�ta nieprzyja-
ci�ka pani Potockiej, druga �ona by�ego jej m�a, wnios�a
dc akt s�du powiatowego w Winnicy i rozpowszechni�a
w odpisach na ca�ym Podolu skandaliczny manifest, pe�en
drastycznych i brutalnych zarzut�w pod adresem wdowy
po Szcz�snym, ujawniaj�cy szczeg�y jej przesz�o�ci, w cz�-
ci prawdziwe, w cz�ci zupe�nie zmy�lone, przyj�te jednak
en bloc z ca�ym zaufaniem przez wielu bezkrytycznych his-
toryk�w XIX wieku i bardzc* pr�dko w literaturze popu-
larnohistorycznej i nawet naukowej utrwalone. Wkr�tce
potem pojawi� si� jednak inny nurt, wyzyskuj�cy lansowan�
przez rodzin� Witt�w, a potem Potockich legend� o znako-
mitym pochodzeniu Zofii Glavani, wynosz�cy na najwy�-
szy piedesta� zalety jej charakteru i umys�u, buduj�cy po-
s�gow� i ubr�zowion� wizj� jej osobowo�ci. G��wnym pro-
pagatorem tego drugiego nurtu by� literat francuski Auguste
de Lagarde de Chambonas, kt�ry w roku 1811 bawi� w Tul-
czynie i Kumaniu, a potem przez lat kilkana�cie g�osi� s�o-
wem i pi�rem niewiarygodnie wspania�� histori� �ycia pa-
ni Potockiej. Druga koncepcja zyska�a jednak znacznie
mniej zwolennik�w ni� pierwsza, przesadna, ale mimo wszy-
stko bli�sza prozaicznej rzeczywisto�ci] W ka�dym razie
w chwili �mierci pani Potockiej (1822) opinia publiczna by-
�a Ju� w najog�lniejszych zarysach w historii jej �ycia zo-
rientowana, chocia� jej pochodzenia i najdawniejszej prze-
sz�o�ci w�a�ciwie domy�lano si� tylko i to z regu�y nietraf-
nie.
Oko�o toku 1830 zako�czy� redagowanie swoich obszernych
notatek o historii tulczy�skiej linii Potockich, o �yciu
Szcz�snego Potockiego, jego najbli�szej rodziny, przyjaci�
i najwierniejszych adherent�w, oficjalista �wczesnego w�a�-
ciciela Tulczyna, Mieczys�awa Potockiego - Antoni Chrz�-
szczewski (1770-1851). Chrz�szczewski pochodzi� z rodziny
od dw�ch pokole� zwi�zanej z Potockimi, ale z racji skrom-
nej funkcji urz�dowej i niskiej pozycji spo�ecznej nie mia�
dost�pu do najbli�szego otoczenia Zofii Potockiej i m�g�
tylko zbiera� z drugiej r�ki niesprawdzone, obiegowe plot-
ki i anegdoty. Zanotowa� te� ich wiele; po dzi� dzie� pa-
mi�tnik Chrz�szczewskiego jest podstawowym �r�d�em dla
badaczy interesuj�cych si� �yciem w Tulczynie i histori�
prywatn� Szcz�snego Potockiego, �r�d�em niew�tpliwie in-
teresuj�cym i sugestywnym, ale tym bardziej zwodniczym,
�e pozbawionym w�a�ciwie jakiejkolwiek obiektywnej we-
ryfikacji. Za �ycia Chrz�szczewskiego �r�d�o to dost�pne by-
�o tylko jego najbli�szym, zaufanym przyjacio�om; szczeg�y
zawarte w tym pami�tniku uchodzi�y w �wietle poj�� upo-
wszechnionych w po�owie XIX wieku za tak skandaliczne,
�e nale�a�o je zachowa� w najg��bszej tajemnicy. Po �mier-
ci Chrz�szczewskiego sporz�dzono jednak wiele r�kopi�-
miennych kopii jego zapisk�w, wskutek czego tulczy�skie
tajemnice zacz�y wychodzi� powoli na �wiat�o dzienne, cho- �
ci�� wszystkich szczeg��w nikt jeszcze nie o�miela� si�
publikowa�. W roku 1857 fragmenty pami�tnika Chrz�sz-
czewskiego og�osi� J.I. Kraszewski w aneksie do wydanych
przez siebie (zreszt� w nie najlepszym opracowaniu, zmie-
niaj�cym niejednokrotnie tekst) pami�tnik�w Jana Du-
klana Ochockiego. Prawdziwa wiedza o �yciu Zofii Glavani
niewiele jednak na tym skorzysta�a. W dalszym ci�gu roz-
wija�a si� i umacnia�a br�zownicza legenda, kt�rej charak-
terystycznym przyk�adem mo�e by� chocia�by artyku� Ma-
tiasa Bersohna, umieszczony w warszawskich "K�osach"
w roku 1868. Bersohn upewnia� czytelnik�w, �e s�awna
pani Potocka pochodzi�a ze znakomitego, arystokratyczne-
go rodu greckiego, �e wychowana by�a w Stambule przez
pos�a francuskiego nazwiskiem Du Barry [!?]. "Kilkoletnie
staranne wychowanie i pieczo�owito��, jak� w wspania�ym
swym domu otoczy� j� przybrany ojciec, przemieni�y sie-
rot� w dziewic� niepor�wnanej urody i rzadkiego wykszta�-
cenia salonowego [...] �aden z �wczesnych pisarzy o naj-
mniejsz� nawet lekkomy�lno�� jej nie pos�dza" itd.1. Po
przeczytaniu pierwszej cz�ci niniejszej ksi��ki czytelnik
sam b�dzie m�g� os�dzi�, czy Bersohn nie rozmin�� si� przy-
padkiem co nieco z prawd�, a tak�e, co my�le� o zapew-
nieniach tego� autora, jakoby przez ca�e swe �ycie Zofia
Glavani �wieci�a przyk�adem nieskalanej cnoty.
Prze�omem w badaniach nad dziejami Zofii Glavani sta-
�y Aa dopiero studia Antoniego J�zefa Rollego, lekarza za-
mieszka�ego w Kamie�cu Podolskim, pisuj�cego szkice hi-
storyczne pod kryptonimem Dr Antoni J.
RoUe opublikowa� w latach 1869-1893 kilkadziesi�t stu-
di�w i szkic�w historycznych, po�wi�conych przede wszy-
stkim dziejom Podola i Ukrainy w XVII i XVIII wieku,
a b�d�cych owocem wieloletniego szperania w archiwach
i bibliotekach licznych dwor�w magnackich na dawnych
kresach wschodnich Rzeczypospolitej. Prace te cieszy�y si�,
w XIX wieku znaczn� popularno�ci�, a dzisiaj jeszcze oce-
niane s� wysoko przez niekt�rych badaczy i popularyzato-
wer�w historii2. Przy wnikliwszej analizie dzie�a Rollego bu-
dz� jednak w historyku sprzeczne uczucia. Prawd� jest, �e
autor przekaza� w nich mn�stwo informacji �r�d�owych,
zaczerpni�tych z dokument�w dzi� ju� nie istniej�cych, al-
bo dla badaczy niedost�pnych; jest jednak r�wnie� faktem,
�e pomniejszy� znakomicie ich warto�� historyczn� wsku-
tek swojej specyficznej "metody" badawczo-pisarskiej, po-
legaj�cej na sztukowaniu narracji fantazj� i zmy�leniem
wsz�dzie tam, gdzie brakowa�o mu konkretnych informacji
�r�d�owych, nie odgraniczaj�c - co gorsza - w �aden spo-
s�b swoich domys��w od niew�tpliwych fakt�w. Maj�c do-
st�p do wielu cennych i nadzwyczaj interesuj�cych materia-
��w historycznych, Rolle nierzadko pokrywa� milczeniem
wa�ne fakty, kt�re wydawa�y mu si� kompromituj�ce dla
familii o historycznych nazwiskach, pisz�c natomiast o ple-
bejuszach nie waha� si� dokomponowywa� barwnych uzu-
pe�nie� wsz�dzie tam, gdzie dla zaokr�glenia narracji wyda-
wa�a mu si� potrzebna jaka� ciekawa anegdota lub mocna
pointa. Wszystkie te zarzuty w ca�ej rozci�g�o�ci odnosz� si�
do trzech prac Rollego, po�wi�conych w ca�o�ci lub w znacz-
nej cz�ci dziejom Zofii Glavani: Dw�r tulczy�ski, Losy pi�k-
nej kobiety * i Fatyma4, po dzi� dzie� uwa�anych niestety
przez niekt�rych historyk�w za opracowania �r�d�owe i w pe�-
ni wiarygodne.
Prace Rollego by�y co prawda pierwszymi studiami bio-
graficznymi o Zofii Glavani, opartymi w og�le na jakich�
�r�d�ach i przedstawiaj�cymi ca�o�� jej �ycia, co oczywi�-
cie znacznie posuwa�o naprz�d wiedz� o tej postaci. Jednak
fakt, �e Rolle mia� dost�p mi�dzy innymi do archiwum
tulczy�skiego, zdezorientowa� naukow� opini� historyczn�;
przypuszczano, �e ceniony autor wielu pozornie tak dosko-
na�ych szkic�w historycznych wyzyska� umiej�tnie udost�p-
nione sobie materia�y, a tym samym prace jego referuj� t
sporne ustalenia faktyczne. W ten spos�b do literatury ;
pularnej i nawet �ci�le naukowej przenikn�y liczne l
dy, a nawet zmy�lenia, powtarzane odt�d bezkrytycznie
biografi� Zofii Glavani, opracowan� przez autora Zonu
k�w podolskich.
O stambulskiej przesz�o�ci Zofii Glavani Dr Antoni
nic nie wiedzia�. Powtarza� wi�c za J.U. Niemcewiczem
gend� o jakim� biednym "pechern�ku" (czyli ciastkami)
Stambu�u, rzekomym ojcu dziewczyny, po �mierci ktoi
wdowa, zmuszona do �ebraniny, odprzeda�a pos�owi polsku
w Stambule Boscampowi swoj� c�rk� za bli�ej nieokrefl
sum� pieni�dzy. Co gorsza, Rolle wzi�� serio wzmia
w manife�cie wspomnianej ju� wy�ej Karoliny Witto
jakoby Zofia mia�a starsz� siostr�, kt�r� razem z ni�
bra� Boscamp do Polski i zostawi� w Kamie�cu, a k
nast�pnie syn komendanta twierdzy kamienieckiej, n
J�zef Witt, nasyciwszy swe ��dze, wyda� za m�� za podofi-
cera za�ogi kamienieckiej, niejakiego Bart�omieja Gajft
skiego, aby zwr�ci� si� z kolei ku m�odszej z dziewic.
Jest faktem, �e w p�niejszych latach �y�a w Mo�dawii;
Ukrainie kobieta, kt�r� Zofia Glavani podawa�a za
siostr�; spraw� t� wyja�niamy w odpowiednim miejscu
mo to historia rzekomej Heleny-Fatymy jest od poci
do ko�ca ca�kowicie zmy�lona. Wzruszaj�ca wizja "di
dziewczynek �niadych, ubogo ubranych, otulonych Wf
wyszarza�� p�acht�, przykucni�tych na du�ym worku
r�anym" w czasie przekraczania przez orszak Baca
granicy polskiej pod Chocimiem w czerwcu 1778 roku*,
dzi�a si� w bujnej i nieumiarkowanej fantazji Dra Autonir-
go J. Rolle nie wiedzia�, �e Zofia Glavani przyby�a do Polski
nie z Boscampem, ale osobno (co prawda na jego wcm
r�wno w rok p�niej. Dlatego te� nie potraf i� wybrn��**
nologicznych k�opot�w. W opublikowanej korespondenci
w�dcy twierdzy w Kamie�cu znalaz� informacj�, �e l
przyby�a do tego miasta dopiero w kwietniu 1779 roku.
bowa� wi�c pogodzi� dwie daty przedziwn� supozycji
koby m�oda Greczynka przez prawie rok bawi�a naj
w �wa�cu lub Chocimiu, gdzie j� "okrzesa�a z neogre
manier i z tonem wy�szego towarzystwa o�wieci�a* p
wnikowa Antonina �oska. "Zofia przechowa�a dla niej
wdzi�czno�� do grobu, najprz�d wyda�a j� [po rozwi
za Grocholskiego wojewod� brac�awskiego, darowana
kilkakro� sto tysi�cy z�otych [!?], a kiedy Grocholski umar�,
wdow� po nim zabra�a do siebie i piel�gnowa�a troskliwie
jak matk� do zgonu"8. Wszystko to wywnioskowa� Rolle
z jedynego faktu: w latach 1808-1812 rzeczywi�cie prze-
bywa�a u Zofii Potockiej w Tulczynie wdowa po wojewo-
dzie, pani Antonina Grocholska. Nie wiedzia� jednak o tym,
�e pani �oska by�a r�wie�nic� Zofii7, co samo ju� wystar-
cza do rozbicia owej legendy, gdy� trudno przypu�ci�, aby
jedna 19-latka "krzesa�a z neogreckich manier" drug� i trak-
towana by�a przez ni� "jak matka do zgonu". W taki to spo-
s�b zacny Dr Antoni J. z fantastycznych zmy�le�, nanie-
sionych na w�t�� kanw� nielicznych fakt�w, konstruowa�
biografi� Zofii Glavani.
Owa "starsza siostra" Zofii, Helena-Fatyma, mia�a wzi��
�lub z Bart�omiejem Gajkowskim w ko�ci�ku na przed-
mie�ciach Kamie�ca (w Zienkowicach) dnia 12 stycznia
1779 roku *, to znaczy w momencie, gdy Zofia przebywa�a
w rzeczywisto�ci jeszcze w Stambule. Nabrawszy pisarsiie-
go rozp�du Rolle nie waha� si� opisa� ze "szczeg�ami" ca-
�ego jej �ywota, ubarwiaj�c (sta�ym swoim zwyczajem) nar-
racj� dialogami, kt�re nie tylko oczywi�cie nigdy si� nie
odby�y, ale w og�le odby� si� nie mog�y. Zdaniem Rollego,
zwi�zek ma��e�ski pa�stwa Gajkowskich okaza� si� nieuda-
ny, a wtedy major J�zef Witt odda� po prostu ow� Hele-
n�-Fatym� do haremu baszy s�siedniego Chocimia. Po la-
tach - fantazjowa� autor Fatymy - zmar�a ona w Aleppo;
"po�r�d gaj�w r�anych i szemrz�cych wodotrysk�w spo-
cz�y popio�y branki kupionej przez p. Boscampa, potem
skromnej oberbombardierowej, wreszcie pierwszej ma��on-
ki chocimskiego wezyra [sic!]" 9. Zastanawiaj�ca jest nie tyle
historyczna nieodpowiedzialno�� Dr� Antoniego J. (kt�rej
liczne dowody da� r�wnie� w innych pracach), ile �atwo-
wierno�� i lekkomy�lno�� dzisiejszego wydawcy jego Wy-
boru pism, kt�ry z ca�ym przekonaniem zaleci� czytelnikom
owe bzdury jako dzie�a pe�ne "plastyki i prawdy"19.
P�niejsze dzieje Zofii Glavani m�g� Rolle �ledzi� na pod-
stawie licznych dost�pnych sobie dokument�w, ale mimo to
w jego szkicu o Losach pi�knej kobiety b��d goni za b��-
dem. J�zef Witt mia� rzekomo wyjecha� z Zofi� do Francji
w maju 1780 roku, nie czekaj�c zgonu ci�ko chorej matki;
w rzeczywisto�ci wyjecha� w rok p�niej, ju� po jej �mier-
Ci. W 1795 roku Zofia i Szcz�sny Potocki wracaj� podobno
spiesznie z Hamburga na "gro�ne ultimatum" jej m�a, J�-
10
zefa Witta, kt�ry "mia� po temu prawo". Zofia "p�aczem
wi�c, lubie�n� pieszczot� zniewoli�a kochanka do powrotu.
Przewi�z� on Greczynk� do Lwowa, a sam uda� si� na Ukrai-
n�" ". W rzeczywisto�ci Szczelny rozsta� si� z Zofi� w Lu-
bece, sam uda� si� drog� morsk� do Petersburga, a metresa
jego, na czele licznego orszaku s�u�by, przez Pozna� i War-
szaw� pojecha�a do Lwowa. �lub Zofii i Szcz�snego mia� si�
odby�, zdaniem Dr� Antoniego J., po nag�ej �mierci drugiej
�ony pana na Tulczynie, J�zefiny Potockiej; w rzeczywisto�ci
odby� si� za jej �ycia, po doprowadzonym wreszcie do skutku
uk�adzie rozwodowym. Szcz�sny Jerzy Potocki mia� wyjecha�
za granic� w roku 1809, naprawd� wyjecha� w roku 1808.
W niesko�czono�� mo�na by mno�y� owe nie�cis�o�ci i b��-
dy opracowanej przez Bollego biografii Zofii. Pomijamy ju�
specyficzn� tendencj� jego wyk�adu, zmierzaj�c� do "re-
habilitacji" moralno-politycznej Szcz�snego Potockiego przez
usilne przekonywanie czytelnik�w, i� by� on jedynie nie-
winn� ofiar� zbiegu okoliczno�ci i wp�ywu przewrotnych
kusicieli, dzia�aj�cych na zlecenie dworu petersburskiego,
w�r�d kt�rych najwa�niejsz� rol� odegra� mia�a w�a�nie
Zofia Glavani.
Nonsens�w tych Rolle nigdy nie sprostowa�, chocia� jesz-
cze za jego �ycia ukaza�y si� publikacje, skr�towo co praw-
da, ale w miar� �ci�le przedstawiaj�ce pocz�tkowy okres
historii naszej bohaterki. W roku 1879 i 1880 na �amach pa-
ryskiego czasopisma geograficznego "Revue de Geographie"
opublikowane zosta�y fragmenty wspomnie� dyplomaty wer-
salskiego Aleksandra d'Hautervive, kt�ry pozna� Zofi� w Jas-
sach w roku 1785. Poda� on po raz pierwszy informacj�
o konduicie Zofii w czasie jej podr�y ze Stambu�u do Ka-
mie�ca w pocz�tkach 1779 roku, wyja�niaj�c tym samym,
�e nie jecha�a ona bynajmniej razem z misj� Boscampa.
W par� lat p�niej znakomity historyk rumu�ski Eudoxiu
de Hurmuzaki przedstawi� w og�oszonych przez siebie ma-
teria�ach do dziej�w Mo�dawii i Wo�oszczyzny w XVIII
i XIX wieku mi�dzy innymi relacj� cz�onka sztabu Potem-
kina w czasie wojny rosyjsko-tureckie j 1788-1791, genera-
�a Andiraulta Langerona, w kt�rej podana zosta�a niemal
dok�adnie data urodzenia Zofii (rok 1761, w rzeczywisto�ci
1760), jej pochodzenie spo�eczne, a wreszcie okoliczno�ci spro-
wadzenia jej do Polski ". Zapewne na tej podstawie (a mo�e
korzystaj�c z innych dokument�w, zachowanych w rosyj-
skich archiwach) pisa� o Zofii znany historyk polsko-rosyj-
11
ski Kazimierz Waliezewski w 1893 roku11, udost�pniaj�c
prawdziw� wersj� dziej�w jej m�odo�ci.
Mimo to zmy�lone przez Rollego historie by�y przez wie-
le lat powtarzane przez wszystkich niemal autor�w, kt�rzy
pisali o niezwyk�ych dziejach s�awnej Greczynki. W popu-
larnych artyku�ach streszczano szkic o Losach pi�knej ko-
biety, dodaj�c nierzadko nowe, czasami zgo�a zabawne zmy�-
lenia i ryzykowne interpretacje. Charakterystycznym tego
przyk�adem mo�e by� artyku� Antoniego Urba�skiego, og�o-
szony w jednym z popularnych tygodnik�w warszawskich
w roku 1925; powtarzaj�c wersj� Rollego, Urba�ski pomie-
sza� w dodatku chronologi�. Eomans Zofii ze Szcz�snym Je-
rzym przesun�� na przyk�ad w czasy poprzedzaj�ce jej zwi�-
zek z Potemkinem. Charakterystyczn� pr�bk� gaw�dziarsko-
-patetycznego stylu tego autora mo�e by� cho�by taki pas-
sus: "Pasierb w mi�o�ci dla niej och�on��. Greczynka, ba-
chantka, bajadera, uczu�a to jako obelg�, zniewag�; kopa�
i gry�� kochanka pocz�a, pocz�a nim trz���, by ca�kiem
nie ostyg�" itd. itd.14.
Do spopularyzowania dziej�w prywatnych Szcz�snego Po-
tockiego, a w zwi�zku z tym r�wnie� Zofii Glavani, przy-
czyni�o si� po trosze opublikowanie przez Adama Czart-
kowskiego w 1925 roku zbioru wypis�w z rozmaitych pa-
mi�tnik�w i relacji r�kopi�miennych pt. Pan na Tulczynie.
Wspomnienia o Stanis�au�e-Szcz�snym Potockim, jego ro-
dzinie i dworze. U�yteczna ta publikacja po dzi� dzie� u�at-
wia korzystanie z trudniej dost�pnych materia��w �r�d�o-
wych (mi�dzy innymi Czartkowski wyda� niemal wszystkie
wspomnienia i notatki Antoniego Chrz�szczewskiego), ale
wiedzy o interesuj�cym nas zagadnieniu nie wzbogaci�a, gdy�
wszystkie zebrane w niej relacje by�y ju� od dawna znane.
Czartkowski nie dotar� zreszt� do paru interesuj�cych a nie
opublikowanych pami�tnik�w, kt�re mog�yby wnie�� sporo
szczeg��w do historii �ycia zar�wno Stanis�awa Szcz�snego
Potockiego, jak i jego syn�w.
Ca�� niemal prawd� o m�odo�ci Zofii Glavani pozwoli�o
ustali� dopiero odkrycie w tomie 370 tak zwanego "Zbioru
Popiel�w", zakupionego w roku 1930 przez Archiwum G��w-
ne w Warszawie, francuskiego r�kopisu Karola Boscampa-
Lasopolskiego pt. Mes Amours Ephemeres avec une jeune
Bythtnienne, kt�ry okaza� si� przeznaczon� dla Stanis�awa
Augusta poufn� relacj� o pochodzeniu i sprowadzeniu do
Polski s�awnej pani Wittowej. Odnalaz� go w czasie swoich
12
bada� nad stosunkami polsko-tureckimi w XVIII wieku zna-
ny historyk W�adys�aw Konopczy�ski; wkr�tce potem za-
interesowa� si� tym dokumentem m�ody w�wczas badacz
i publicysta Jan Kott1'. W roku 1936 Kott opublikowa� ob-
szerny artyku�, b�d�cy w�a�ciwie streszczeniem francuskie-
go manuskryptule. Trzeba jednak stwierdzi�, �e wykorzy-
sta� go bardzo pobie�nie; liczne pomy�ki i nie�cis�o�ci do-
wodz�, �e Kott nie zapozna� si� nale�ycie z trudno czytel-
nym zreszt� manuskryptem, pisanym r�k� wynaj�tego przez
Boscampa kopisty. By� przede wszystkim przekonany, �e
Mes Amours Ephem�res napisane zosta�y i z�o�one kr�lo-
wi wkr�tce po powrocie Boscampa z Turcji^ to jest za-
pewne latem 1779 roku; sprowadzaj�c Zofi� do Polski Bos-
camp wykonywa� - zdaniem Kotta - zam�wienie kr�la na
import ze Stambu�u odpowiedniej na�o�nicy; wszelako "spryt-
na � przebieg�a Zofia" pokrzy�owa�a te plany, wol�c pozo-
sta� w Kamie�cu w roli ma��onki majora J�zefa Witta.
"�w d�ugi memoria� Boscampa jest pr�b� usprawiedliwienia
przed Najja�niejszym Panem niepowodzenia sekretnej mi-
sjfc" Ot� Jan Kott najwidoczniej nie doczyta� r�kopisu do
ko�ca (twierdzi� zreszt� nies�usznie, �e Mes Amours zawie-
raj� dzieje Zofii "a� do zam��p�j�cia za Witta", to jest do
czerwca 1779 roku); inaczej bowiem doszed�by na pewno
do wniosku, �e jest niemo�liwe, aby manuskrypt, kt�ry wspo-
mina o wydarzeniach maj�cych miejsce dopiero w 1787 ro-
ku, m�g� powsta� wcze�niej. Kott nie zauwa�y� r�wnie�, �e
r�kopis Boscampa jest wyra�nie datowany; za��czony do�
Ust nosi dat� "Dimanche, le 20 Septembre". W XVIII wieku
dzie� 20 wrze�nia wypada� w niedziel� kolejno w latach
1778, 1789 � 1795. Spo�r�d tych trzech mo�liwo�ci jedyn�
do przyj�cia jest rok 1789. Jest to wi�c data, je�eli nie na-
pisania, to przynajmniej wr�czenia Mes Amours Ephemeres
kr�lowi Stanis�awowi Augustowi.
Jan Kott postulowa� wydanie pe�nego tekstu pami�tniczka
Boscampa, ale przed drug� wojn� �wiatow� do tego nie
dosz�o. Dopiero w 1963 roku autor niniejszej ksi��ki opu-
blikowa� zar�wno oryginalny tekst francuski tego dzie�a,
jak i polski jego przek�ad, opracowany przez siebie na pod-
stawie wst�pnego filologicznego t�umaczenia, kt�re na zle-
cenie wydawnictwa przygotowa� Stanis�aw Wid�ak ". W ten
spos�b niezwyk�a, awanturnicza historia m�odo�ci przysz�ej
�ony Szcz�snego Potockiego udost�pniona zosta�a og�owi
czytelnik�w.
13
R�kopis Boscampa mo�na uzna� za ca�kowicie wiarygodne
�r�d�o historyczne. Wyra�ane czasami opinie, �e jest to prze-
de �wszystkim utw�r literacki, dowolnie naginaj�cy do po-
trzeb narracji rzeczywiste sytuacje i wydarzenia, wydaj� si�
zupe�nie nieuzasadnione; autorzy ich dali si� zwie�� pozorom
zr�cznej konstrukcji i doskona�ej stylistyki pami�tniczka,
rzeczywi�cie przypominaj�cego udan� nowel�. Za przyzna-
niem temu utworowi rangi pe�nowarto�ciowego �r�d�a histo-
rycznego przemawia szereg wzgl�d�w. Po pierwsze, autorem
jego jest cz�owiek, kt�ry z racji swoich funkcji urz�dowych
w Stambule w latach 1777-1778 i osobistych stosunk�w
z Zofi� Glavani m�g� by� najlepiej zorientowany w jej po-
chodzeniu, przesz�o�ci, charakterze i. cechach indywidualnych.
Po drugie, �adna z informacji podanych w utworze Boscampa
nie stoi w sprzeczno�ci ze �r�d�ami innego pochodzenia, do-
tycz�cymi misji polskiej w Stambule lub wprost dziej�w
Zofii. Po trzecie, kilka istotnych moment�w relacji Boscam-
pa (na przyk�ad: jego konflikt z pos�em rosyjskim Stachie-
wem wskutek zabieg�w tego ostatniego o wzgl�dy Zofii, po-
sta� kawalera Psaro, podr� Zofii przez Ba�kany w pocz�t-
kach 1779 roku i jej zachowanie w Bukareszcie, Jassach
i Fokszanach itd.) znalaz�o wyra�ne potwierdzenie w �r�d�ach
innego rodzaju, co podnosi zaufanie r�wnie� do reszty zano-
towanych przeze� szczeg��w. Odrzucenie relacji Boscampa
z tego tylko powodu, �e teoretycznie m�g� on przemilcze�,
przeinaczy� lufo zgo�a zmy�li� niekt�re fakty, chocia� w rze-
c,zywisto�ci nic za tak� supozycj� nie przemawia, by�oby
chyba nadmiarem krytycyzmu.
Mi�dzy rokiem 1936 a 1963 wiedza o �yciu Zofii Glavani
niewiele zosta�a wzbogacona. W interesuj�cej ksi��ce o rodzi-
cach i m�odo�ci Szcz�snego Potockiego, wydanej w 1939 roku,
Jan Czernecki pisa� r�wnie� o trzeciej �onie w�a�ciciela Tul-
czyna, powt�rzy� jednak za Roi�em wi�kszo�� b��d�w i zmy�-
le� ". Jan Reychman, opowiadaj�c w 1959 roku o �yciu pol-
skim w Stambule w XVIII wieku, spr�bowa� zebra� i zba-
da� krytycznie rozmaite relacje o pochodzeniu i dziejach na-
szej bohaterki, przyj�� wszelako z nadmiernym zaufaniem za-
r�wno szkic Kotta, jak i dawniejsze studia Rollego, co unie-
mo�liwi�o mu wyja�nienie wszystkich nieporozumie� i nie-
jasno�ci ".
W 1962 roku ukaza�a si� popularna ksi��ka Donaty Cie-
pie�ko-Zieli�skiej Kr�lewi�ta na Tulczynie. Ta ciekawie po-
my�lana, ale fatalnie zrealizowana praca w du�ej cz�ci do-
14
tyczy�a r�wnie� Zofii Glavani*�. Niestety, autorka wyzyska-
�a co prawda niekt�re �r�d�a archiwalne, ale zawierzy�a bez-
krytycznie wszystkiemu, co napisa� swego czasu Rolle, zupe�-
nie za� pogardzi�a takimi materia�ami, jak chocia�by szkic
Jana Kotta, mimo wszelkich wad przekazuj�cy przecie�
autentyczn� relacj� Boscampa. Wyst�pi�a wi�c znowu na
kartach Kr�lewi�t owa mniemana siostra Zofii, Helena-Fa-
tima (Fatyma); powt�rzone zosta�y i rozpowszechnione szero-
ko wszystkie nonsensy, w kt�re obfituj� prace Dr� Antonie-
go J. O licznych i nadzwyczaj ra��cych nie�cis�o�ciach czy
wr�cz b��dach faktograficznych tej ksi��ki, dotycz�cych dzia-
�alno�ci Szcz�snego Potockiego, wydarze� politycznych lat
1776-1795 czy og�lnego t�a spo�ecznego, kulturalnego i oby-
czajowego, nie warto ju� wspomina�.
Ostatni� pr�b� przybli�enia postaci Zofii Glavani szersze-
mu og�owi czytelnik�w by� szkic Antoniego G�rskiego, za-
mieszczony w tygodniku "Kulisy"21. Warto�� tego opraco-
wania ust�powa�a nawet ksi��ce Ciepie�ko-Zieli�skiej. Autor
opar� si� r�wnie� na Roi�em, ale wyzyska� poza tym szero-
ko i bezkrytycznie nies�ychanie ba�amutne, pe�ne zmy�le�
i fantazji opowie�ci J.U. Niemcewicza, pomieszczone w sta-
rej, XIX-wiecznej wersji jego pami�tnik�w. Z rzeczywistymi
dziejami Zofii Wittowej-Potockiej szkic ten mia� ju� tylko
najodleglejsze zwi�zki.
Dla skompletowania odno�nej literatury trzeba jeszcze
wspomnie�, �e w niekt�rych opracowaniach historycznych,
wydawanych poza Polsk�, wspominano czasami niezwyk�e
dzieje Zofii Glavani, nawi�zuj�c do legendy czy tradycji, 'wy-
wodz�cej si� najwyra�niej wprost ze Stambu�u. Autorzy wy-
danego w po�owie XIX wieku ilustrowanego opracowania,
po�wi�conego dziejom Stambu�u M przedstawili pokr�tcedziw-
n� histori� greckiej niewolnicy, kt�r� rzekomo kupi�, za
1500 plastr�w cz�onek misji francuskiej, niejaki markiz V.
Podr�uj�c przez Polsk�, zatrzyma� si� on nast�pnie w Ka-
mie�cu, gdzie zachwyci� si� Zofi� "hrabia de Witt, Holen-
der w s�u�bie rosyjskiej, potomek wielkiego pensjonariusza
tego� nazwiska", "pi�kny m�czyzna lat oko�o trzydziestu".
Odebra� on niewolnic� markizowi V. i o�eni� si� z ni�. W dwa
lata p�niej [!], w czasie podr�y po Europie, m�oda para
spotka�a rzekomo w Hamburgu Szcz�snego Potockiego, kt�ry
zapa�awszy do Zofii gwa�town� nami�tno�ci� rozwi�d� j�
z m�em, a nast�pnie spiesznie po�lubi�. Legenda ta b��ka si�
do dzisiaj na zachodzie Europy. Powt�rzy� j� przed dwunastu
15
S. Freudeberg: Prezentacja
laty historyk wioski Ugo Sacerdote, pisz�c o dziejach Zofii
w dzienniku rzymskim "n Messaggero" (23 VIII 1958). Szkic
Ugo Sacerdote pobudzi� wyobra�ni� publicysty dziennika
francuskiego, wydawanego w Stambule, kt�ry w serii Nos
cancitoyens qui se somt distingues a l'etranger pomie�ci� opo-
wiadanie o pi�knej niewolnicy greckiej, wywiezionej z Tur-
cji przez francuskiego dyplomat�, a nast�pnie po�lubionej
genera�owi Wittowi i polskiemu magnatowi Szcz�snemu Po-
tockiemu. W uzupe�nieniu do swojego szkicu wspomnia� co
prawda o innej wersji tej historii (i� wywi�z� j� z Turcji
dyplomata polski Boscamp), ale spraw� uwa�a� nadal za
niezupe�nie wyja�nion� M. Jest to w ka�dym razie dowodem,
�e legenda o ubogiej dziewczynie greckiej, kt�ra w XVIII
wieku zrobi�a w Polsce osza�amiaj�c� karier�, egzystuje je-
szcze samodzielnie mi�dzy Stambu�em a Pary�em, chocia� in-
teresuj�cy si� ni� pisarze nie maj� z regu�y poj�cia, �e spra-
wa ta ma w Polsce do�� bogat� literatur� i jest dok�adnie
zbadana.
W tej sytuacji wydawa�o si� celowe opracowanie �r�d�o-
wej biografii Zofii Glavani, przeznaczonej dla szerokiego
og�u czytelnik�w, zainteresowanych t�em obyczajowym
historii Polski w dobie rozbior�w, ale dostarczaj�cej r�wnie�
specjalistom materia�u, przydatnego w studiach historyczno-
-literackich i historyczno-spo�ecznych, po�wi�conych czasom
O�wiecenia. Ze strony autora przesad� i ob�ud� by�oby na
pewno twierdzenie, �e taka w�a�nie biografia Szcz�snowej
Potockiej nale�y do najpilniejszych potrzeb polskiej historio-
grafii XVIII i XIX wieku, lub �e powa�na rola, jak� ode-
gra�a<t>na w �yciu osobistym przynajmniej trzech ludzi, kt�-
rzy twoj� dzia�alno�ci� polityczn� ci�ko zawa�yli na losach
naszego kraju24, wymaga zbadania jej dziej�w prywatnych.
yTolno jednak�e historykowi zaj��, si� czasem problemami
b�ahymi, ale ciekawymi i sensacyjnymi, ku w�asnej rozrywce
i satysfakcji (miejmy nadziej�!) paru tysi�cy czytelnik�w.
KMazka niniejsza prezentuje materia�y i ustalenia, zbierane
przez kilka lat na marginesie zasadniczych bada� historycz-
nych autora. Jest to wi�c powa�nie pomy�lana monografia
o bardzo niepowa�nej postaci, godnej wszelako zaj�� na czas
jaki� uwag� czytelnika.
Po dok�adniejszym zbadaniu zachowanych w kraju zaso-
b�w archiwalnych okaza�o si� niestety, �e mimo wszelkich
wysi�k�w biografia Zofii Glavani b�dzie mia�a nadal wiele
luk i niejasno�ci. Materia�y zwi�zane z t� postaci� s� -
16
Wn�trze domu greckiego na Archipelagu
wbrew oczekiwaniom - bardzo ubogie, a korespondencja jej
nale�y w polskich zbiorach publicznych do najwi�kszych
rzadko�ci. Trudno si� zreszt� temu dziwi�: przez wi�ksz�
cz�� swego �ycia Zofia dzia�a�a na Podolu; listy jej trafia�y
do miejscowych archiw�w magnackich, kt�re albo uleg�y ju�
zniszczeniu, albo znajduj� si� poza Polsk� i dla historyk�w
z natury rzeczy s� trudno dost�pne. W Archiwum G��wnym
Akt Dawnych w Warszawie i w Zbiorach Czartoryskich
w Krakowie ocala�y na szcz�cie prawie w komplecie pa-
piery urz�dowe Karola Boscampa. Uda�o si� dzi�ki nim
wzbogaci� wiedz� o najwcze�niejszym okresie �ycia Zofii",
Korespondencja dyplomatyczna i p�prywatna Stanis�awa
Augusta dorzuci�a troch� szczeg��w do dziej�w pani Wit-
towej w latach 1781-1792. Jednak�e najwa�niejszy okres
biografii Zofii, ostatnie �wier�wiecze jej �ycia, niemal po-
zbawiony jest w archiwach polskich wszelkiej dokumentacji.
Bogate zbiory korespondencji i papier�w osobistych Zofii
powinny oczywi�cie znale�� si� w archiwum rodziny Potoc-
kich z Tulczyna. Nadzieje te, jak si� dalej oka�e, nie ca�-
kiem zawiod�y, chocia� niezwyk�e dzieje tulczy�skiego ar-
chiwum pozwalaj� mniema�, �e znaczna cz�� interesuj�cej
nas dokumentacji zosta�a rozproszona lub nawet zniszczona
w drugiej po�owie XIX i w pocz�tkach XX wieku.
Jak wiadomo, po �mierci Zofii Potockiej (a w�a�ciwie ju�
dwa lata wcze�niej) Tulczyn znalaz� si� w posiadaniu jej sy-
na, Mieczys�awa Potockiego. Cechy osobiste i burzliwe dzieje
tej postaci nie sprzyja�y nale�ytemu zabezpieczeniu bogatego
archiwum Potockich, zawieraj�cego materia�y o pierwszo-
rz�dnej warto�ci dp dziej�w Rzeczypospolitej i kultury pol-
skiej w XVII, XVIII i pocz�tkach XIX wieku.
W roku 1856 Mieczys�aw Potocki przeni�s� si� na sta�e
do Francji, gdzie sp�dzi� ostatnie dwadzie�cia lat �ycia. We-
d�ug niekt�rych relacji, wywi�z� w�wczas ze sob� i zatrzy-
ma� we Francji znaczn� cz�� archiwum z Tulczyna". Nie
wiemy, co si� p�niej z tymi papierami sta�o; �aden z pols-
kich badaczy nie trafi� dotychczas na jakikolwiek �lad archi-
wum Potockich we Francji. Syn Mieczys�awa Potockiego,
Miko�aj Szcz�sny (1845-1917), �onaty z W�oszk�, ksi�niczk�
Pignatelli, wynarodowi� si� ca�kowicie i zmar� bezpotomnie.
Zbiory archiwalne jego przodk�w mog� znajdowa� si� do
dzisiaj w posiadaniu rodziny Pignatellich. Sprawa ta warta
jest w ka�dym razie dok�adnego zbadania.
W Tulczynie pozosta� jednak spory zbi�r dokument�w i ko-
17
I-Dzieje pi�kne] Bltynki
respondencji. W 1864 roku zwiedza� pa�ac tulczy�ski poeta
i mi�o�nik historii Adam Mieleszko-Maliszkiewicz. Oto jak
wspomina� p�niej swoje wra�enia: "[archiwum], w lewym
skrzydle pa�acowego pawilonu z�o�one, zajmowa�o obszern�
o arkadach izb� z okratowanymi oknami, otoczon� d�bowy-
mi szafami, si�gaj�cymi sklepienia, z szufladami u do�u na
zwoje pergaminowe i folianty. Szkoda, �em nie czerpa� samo-
zwa�czo pe�nymi gar�ciami z tej skarbnicy, bo potem, w lat
kilka, znik� ca�y zbi�r bez �ladu. Bra�, kto chcia� i co chcia�.
Syn Mieczys�awa Potockiego, kt�ry sprzeda� t� dziadowsk�
rezydencj� hr. Sergiuszowi Stroganowowi, zi�ciowi Boles�a-
wa Potockiego, nawet nie zapyta� o archiwum. Wielk� cz��
zbior�w wywi�z� syn genera�a Abazy [�wczesnego admini-
stratora Tulczyna] do Odessy, gdzie co si� da�o sprzeda�
amatorom, reszt� na pudy odda� tandeciarzom handluj�cym
bibu��. Widzia�em jedn� pak� tulczy�skich papier�w u ksi�-
cia Romana Sanguszki, kt�ry j� naby� przypadkiem i z�o-
�y� w archiwum zas�awskim" 28. W ko�cu XIX wieku utrzy-
mywano r�wnie�, �e "cz�� archiwum ma si� podobno znaj-
dowa� w Niemirowie, u ks. Szczerbatowej, prawnuki Szcz�-
snego" ".
W ka�dym jednak razie znaczna cz�� archiwum tulczy�-
skiego ocala�a i w okresie mi�dzywojennym znalaz�a si�
w Centralnym Pa�stwowym Archiwum Historycznym Ukra-
i�skiej SRR w Kijowie; gdzie tworzy dzisiaj tak zwany
"fond 49", z�o�ony z 6205 jednostek inwentarzowych, skata-
logowanych w trzech kolejnych inwentarzach. Wi�kszo��
tych materia��w dotyczy przede wszystkim administracji
d�br, zagadnie� gospodarczych, finansowych itp. Jednak�e
oko�o tysi�ca fascyku��w zawiera materia�y i korespondencj�
o znaczeniu politycznym, obyczajowym i kulturalnym, g��w-
nie z XVIII i XIX wieku ". W�r�d tych materia��w znajduj�
si� r�wnie� papiery i korespondencja Zofii Potockiej.
Ile fascyku��w zawiera materia�y �r�d�owe, kt�re mog�yby
by� przydatne przy pisaniu niniejszej ksi��ki, tego niestety
nie stwierdzono. Uda�o si� nam jednak dotrze� do kilku jed-
nostek archiwalnych z zespo�u "fond 49", z�o�onych z ko-
respondencji o pierwszorz�dnym znaczeniu. S� to pozycje
sygnowane, jak nast�puje:
inwentarz II, nr 1756: listy Zofii Wittowej do Stanis�awa
Szcz�snego Potockiego, pisane w czasie podr�y z Hamburga
do Lwowa i w czasie pobytu we Lwowie, od czerwca do
grudnia 1795 roku;
18
* inwentarz II, nr 1759: listy Zofii Potockiej do senatora Ni-
I ko�aja Nowosilcowa z lat 1806-1810;
j inwentarz II, nr 1758: listy Zofii Potockiej do pasierba,
j Szczanego Jerzego Potockiego z lat 1808-1809;
inwentarz II, nr 1435: listy Szcz�snego Jerzego Potockiego,
pisane do Zofii w czasie podr�y do Francji i pobytu w Pa-
ry�u w latach 1808-1809; tutaj mie�ci si� r�wnie� testa-
ment Szcz�snego Jerzego, spisany w Bareges dnia 4 sierpnia
1809 roku.
Nie uzyskali�my niestety list�w Stanis�awa Szcz�snego
i Nowosilcowa, pisanych do Zofii w latach 1795 i 1806-1810,
�? nie mamy r�wnie� pewno�ci, czy w archiwum tulczy�skim
nie znajduj� si� listy lub jakiekolwiek papiery pani Po-
tockiej z innych okres�w. W ka�dym jednak razie wymie-
\ nione wy�ej materia�y s� dla biografii Zofii Glavani �r�d�ami
o znaczeniu pierwszorz�dnym; pozwoli�y one przedstawi� nie
' tylko konkretne wydarzenia z jej �ycia w okresach, kt�rych
dotycz�, ale przede wszystkim ukaza� jej mentalno��, cha-
rakter i zainteresowania, o czym dotychczas pisano tylko na
! podstawie domys��w i fantazji. Otrzymane z Kijowa listy
! Zofii stanowi� (obj�to�ciowo) oko�o 90�/o jej korespondencji,
l kt�r� m�g� si� autor pos�u�y� jako podstaw� �r�d�ow� ni-
i niejszej ksi��ki. Na pozosta�e 10�/o korespondencji pani Witto-
. we j-Potockiej sk�adaj� si� odszukane w AG AD listy jej do
ksi�dza Ghigiottiego z 1786 roku, dwa listy do Stanis�awa
Kostki Potockiego (1808 i 1816) oraz listy do c�rki Zofii Ki-
' sielew i zi�cia Paw�a Kisielewa z lat 1820-1822, zachowane
w Archiwum Pa�stwowym w Krakowie, w zespole Archi-
j wum Potockich z Krzeszowic.
] Znaczna cz�� list�w Zofii jest zreszt� w tej ksi��ce cyto-
wana in extenso w obszernych fragmentach ". Wydawa�o si�
to celowe i wskazane dla przybli�enia czytelnikom zar�wno
postaci bohaterki, jak i atmosfery obyczajowej lat 1795-
1 1822, tym bardziej �e pisz�cy dotychczas o Zofii autorzy nie
wyzyskali ani jednego z jej list�w. Autor niniejszej bio-
grafii zebra� ich ��cznie 102, wszystkie (z jednym wyj�tkiem)
pisane w ca�o�ci w�asn� r�k� Zofii, niekt�re bardzo obszerne,
wielostronicowe. Niemniej zgromadzony zas�b �r�de� tego
i rodzaju trudno uzna� za zadowalaj�cy. Setka list�w Zofii to
' zapewne nie wi�cej ni� par� procent og�lnej liczby jej list�w
prywatnych, napisanych w ci�gu ca�ego �ycia. Nie uda�o si�
} odszuka� ani jednego z jej list�w pisanych do Boscampa
| (archiwum prywatne Boscampa, niew�tpliwie bardzo ciekawe
"� 19
i bogate, przepad�o bez �ladu ju� w roku 1794), do ma�� J�-
zefa Witta, do ksi�cia Potemkina, do syna Jana Witta. Fakt
to zastanawiaj�cy, �e ani jednego listu pani Wittowej nie ma
. r�wnie� w bogatej korespondencji Stanis�awa Augusta, za-
chowanej w AGAD i w Zbiorach Czartoryskich w Krakowie,
chocia� nie wydaje si� mo�liwe, aby pi�kna Greczynka ani
razu w �yciu do kr�la nie pisa�a. Brak r�wnie� jakiejkol-
wiek korespondencji pani Potockiej z lat 1811-1820 (z jed-
nym, co prawda, do�� ciekawym wyj�tkiem).
Bardzo frapuj�ca wydawa�a si� opublikowana przed kilku
laty informacja, �e w Centralnym Archiwum w Kijowie
znajduje si� "pami�tnik Zofii Potockiej w j�zyku francus-
kim z ko�ca XVIII wieku lub pocz�tku XIX" (fond 49,
inwentarz II, nr 2971) *�. Okre�lenie takie sugerowa�o, �e cho-
dzi tu o pami�tnik Zofii Glavani. Wszelkimi sposobami usi-
�owali�my oczywi�cie dotrze� do tego cennego �r�d�a. G��w-
ny Zarz�d Archiw�w ZSRR poinformowa� jednak Naczeln�
Dyrekcj� Archiw�w Pa�stwowych w Warszawiell, �e pod
wskazan� sygnatur� nie ma w kijowskim archiwum ani pa-
mi�tnika Zofii Potockiej, ani �adnego materia�u z t� postaci�
zwi�zanego. By� mo�e zasz�a wi�c pomy�ka w sygnaturze
opublikowanej przez prof. dr� Piotra Ba�kowskiego. Spra-
wa ta wymaga w ka�dym razie dok�adniejszego zbadania.
Pami�tnik Zofii Glavani, je�eli naprawd� istnieje i nie jest
tylko jak�� parostronicow� zdawkow� notatk�, zas�uguje
z pewno�ci� na wydanie w ca�o�ci i w dobrym opracowaniu.
Starali�my si� w niniejszej biografii przedstawi� wszyst-
kie bezsporne fakty z �ycia Zofii Glavani i uzasadni� �r�d�o-
wo swoje przypuszczenia. Mimo to wiele fragment�w i aspek-
t�w �ycia i dzia�alno�ci naszej bohaterki pozostaje nadal
tajemnic�. Mo�e w przysz�o�ci luki te uda si� wype�ni�, cho-
cia� nadzieja na to jest - szczerze m�wi�c - nik�a.
W czasie kilkuletnich poszukiwa� �r�d�owych i pracy nad
t� ksi��k� autor spotka� si� z naj�yczliwszym zainteresowa-
niem i sta��, bezinteresown�, a wielce u�yteczn� pomoc� ze
strony jednej przede wszystkim osoby. Jest ni� dr Nadia
Surovcova, znakomita znawczyni historii Ukrainy w XVII
i XVm wieku, kustosz muzeum w Kumaniu, wielka mi�o�-
niczka parku w Zofi�wce. Bez licznych informacji archiwal-
nych i materia��w �r�d�owych, uzyskanych dzi�ki pomocy
dr Surovcovej, ksi��ka niniejsza straci�aby po�ow� swojej
warto�ci. Sk�adam Jej w tym miejscu najserdeczniejsze po-
dzi�kowanie za t� pomoc, b�d�c� pi�knym przyk�adem wsp�-
20
-- -
Cz�� pierwsza
PRELUDIUM KONSTANTYNOPOLITA�SKIE
I
.to po�udniu dnia 8 maja 1777 roku - w dniu imienin Naj-
ja�niejszego Pana, trzynasty ju� rok mi�o�ciwie panuj�cego
Stanis�awa Augusta - w pa�acu misji polskiej w Stambule,
kt�ry Wysoka Porta Ottoma�ska ofiarowa�a na czas pobytu
w stolicy su�tana internuncjuszowi i ministrowi pe�nomoc-
nemu kr�la polskiego, panu Karolowi Boscamp-Lasopolskie-
mu, odbywa�o si� uroczyste przyj�cie dla ca�ego korpusu
dyplomatycznego Konstantynopola. W wielkiej sali, przy sto-
le wspaniale dla pi��dziesi�ciu os�b zastawionym, zgroma-
dzili si� przedstawiciele prawie wszystkich dwor�w Europy.
Umieszczona w k�cie na ma�ym podwy�szeniu sze�cioosobo-
wa kapela wt�rowa�a cichutko brz�kowi kielich�w. Lokaje
we frakach uwijali si� sprawnie, nape�niaj�c co chwila szk�a
starym winem. Humory dopisywa�y i nawet rozmaite poli-
tyczne niech�ci od�o�ono tego wieczoru na bok; ambasador
brytyjski nie boczy� si� ju� na pos�a francuskiego, a mini-
ster imperatorowej Katarzyny II �yczliwie spogl�da� na re-
prezentanta Sztokholmu.
Kto� skin�� dyskretnie, gwar przycich�. Ambasador dworu
�w. Jakuba, przedstawiciel kr�la Jerzego III, sir Robert Ains-
lie, wzni�s� kielich i w kr�tkiej oracji przekaza� na r�ce
pana internuncjusza wyrazy podziwu i uwielbienia wszyst-
kich zebranych dla dostojnego solenizanta; zako�czy� za�
okrzykiem na cze�� Najja�niejszej Rzeczypospolitej. Biesiad-
nicy powstali z miejsc i przy triumfalnie brzmi�cych fan-
farach tr�b i kot��w spe�nili zdrowie kr�la Stanis�awa Au-
gusta i jego ministra, pana Boscamp-Lasopolskiego. Przez
chwil� ca�a sala rozbrzmiewa�a radosnymi okrzykami. Potem
oczy wszystkich zwr�ci�y si� na internuncjusza. Boscamp
uni�s� kielich i r�wnie uroczy�cie dzi�kowa� zebranym za
serdeczn� owacj�.
22
Gdy tak oto sta� przy biesiadnym stole z kielichem w d�o-
ni, ws�uchany w fanfary i gwar t�umu go�ci, na pewno nie
przypuszcza�, �e prze�ywa w�a�nie moment kulminacyjny
swojej d�ugiej i burzliwej kariery dyplomatycznej. Mo�e je-
dnak zaduma� si� chwil� nad drog� �yciow�, kt�ra po dwu-
dziestu latach s�u�by kondotierskiej w dyplomacji dw�ch
obcych pa�stw doprowadzi�a go wreszcie do tak �wietnego
stanowiska. Gdy jako dwudziestoparoletni m�odzian, pocho-
dz�cy z francuskiej rodziny hugonockiej, urodzony gdzie�
w Holandii, zaczyna� w roku 1756 prac� dyplomatyczn� jako
skromny kurier w s�u�bie kr�la pruskiego Fryderyka II,
oczekiwa� zapewne szybszego wy d�wigni�cia si� na szczyty
sfer dworskich kt�rego� z kraj�w europejskich - jakiego-
kolwiek, byle tylko otwieraj�cego przed cudzoziemcem per-
spektywy �atwej kariery. Siedem lat musia� jednak wys�ugi-
wa� si� pos�owi pruskiemu w Stambule, Haude-Rexinowi, za-
nim dochrapa� si� pierwszej samodzielnej funkcji, stanowiska
ministra pe�nomocnego dworu poczdamskiego u boku mo-
narchy bardzo pod�ej rangi, bo zaledwie chana krymskiego.
Niewiele przyda�a si� jego bogata erudycja w zakresie oby-
czaj�w i stosunk�w Bliskiego Wschodu i pr�dko osi�gni�ta
bieg�a znajomo�� kilku wschodnich j�zyk�w. Szkodzi�o mu
by� mo�e troch� obce pochodzenie, bardziej jednak zami�o-
wanie do drobnych intryg i prywatnych kombinacji handlo-
wych, a wreszcie specyficzne upodobanie w procederze, kt�ry
m�g� co prawda jedna� mu �yczliw� wdzi�czno�� niekt�rych
monarch�w, ale w zasadzie nie by� dobr� rekomendacj� do
wykonywania powa�nych zada� politycznych, mianowicie
w str�czycielstwie i - jakby�my dzisiaj to okre�lili -
w handlu �ywym towarem. Z tego w�a�nie powodu, na tle
zatargu o jak�� lokaln� pi�kno��, Boscamp wszed� w konflikt
z chanem i musia� porzuci� s�u�b� prusk�. Opu�ciwszy tery-
torium Porty Ottoma�skiej, przyby� do Warszawy, szcz�li-
wym przypadkiem trafi� w�a�nie na okres bezkr�lewia i elek-
cji Stanis�awa Augusta. W oczach m�odego monarchy talenty
i umiej�tno�ci Boscampa by�y znakomitymi kwalifikacjami;
obj�� wi�c w nowo utworzonym gabinecie kr�lewskim ko-
respondencj� tureck�, potem - w latach 1765/1766 - towa-
rzyszy� pos�owi polskiemu Tomaszowi Aleksandrow�czowl,
wys�anemu do Stambu�u z notyfikacj� elekcji nowego mo-
narchy, i dzi�ki swoim stosunkom na dworze su�ta�skim
zdo�a� sk�oni� niech�tn� Port� do przyj�cia poselstwa kr�la
polskiego, w kt�rym dopatrywano si� nad Bosforem jedy-
23
nie protegowanego imperatorowej Katarzyny II. Od tej chwili
zacz�� coraz pr�dzej wspina� si� po szczeblach kariery: na
sejmie roku 1767/1768 uzyska� indygenat; w roku 1774 to-
warzyszy� hetmanowi. Branickiemu w misji do Petersburga;
jesieni� 1776 roku otrzyma� tytu� szambelana, Order �w. Sta-
nis�awa i przywilej szlachecki na nazwisko Lasopolski. Te
ostatnie godno�ci by�y zadatkiem nagrody za nowe, wielkie
zadanie - misj� specjaln� do Stambu�u, gdzie z polecenia
Stanis�awa Augusta mia� podj�� ostro�ne starania o nawi�za-
nie sta�ych stosunk�w dyplomatycznych mi�dzy Rzecz�pospo-
lit� Polsk� a Porta Ottoma�sk�1. W dniu 9 listopada 1776
roku Boscamp na czele licznego orszaku opu�ci� Warszaw�;
po kilkumiesi�cznej podr�y l�dowej, 12 lutego 1777 roku,
Wjecha� do Pery, przedmie�cia Stambu�u, gdzie mie�ci�y si�
przedstawicielstwa dyplomatyczne dwor�w europejskich2. Od
niedawna przebywa� wi�c w stolicy Imperium Ottoma�skiego
i uroczysty bankiet w dniu �w. Stanis�awa by� jego pierw-
szym wielkim przyj�ciem dla ca�ego korpusu dyplomatycz-
nego.
Je�eli nawet wszystkie te wspomnienia i refleksje przem-
kn�y si� tego wieczoru przez umys� Boscampa, to nie m�g�
-si� im d�ugo oddawa�. Ledwo przebrzmia�y owacje uroczy-
stego toastu, a kapela znowu zabrzmia�a wdzi�czn� sonat�,
gdy nad fotelem ministra nachyli� si� marsza�ek dworu pan
Otee, szepcz�c, �e w s�siedniej sali zapalaj� ju� �yrandole
i lichtarze, a bal lada chwila mo�e si� rozpocz��. Dyplomaci
wstali od sto�u; na schodach pojawiali si� nowi go�cie, na
wiecz�r zaproszono a� 150 os�b. Zabrzmia�y d�wi�ki menue-
ta, rozpocz�� si� uroczysty bal par�. Oko�o p�nocy znowu
wezwano go�ci do sto�u, podano �wietn� kolacj�. Radosny
i upojony sukcesem internuncjusz przeprasza� zebranych,
�e z powodu zbyt kr�tkiego terminu nie zdo�a� przygotowa�
�zapowiedzianej iluminacji z ca�� feeri� ogni sztucznych, kt�-
ra mia�a by� punktem kulminacyjnym zabawy, ale upewnia-
no go szczerze, �e i tak uroczysto�� wypad�a doprawdy wspa-
niale.
Bal trwa� do pi�tej nad ranem. Zako�czy� si� uroczystym
polonezem i wielk� owacj� zebranych, kt�rzy wo�ali z za-
pa�em "Vive le roi!". "Wszyscy wydawali si� oczarowani
sukcesem tego przyj�cia i znakomitym porz�dkiem, kt�ry
tam panowa�" *.
Dopiero o �wicie zm�czony �miertelnie internuncjusz m�g�
wreszcie po�o�y� si� do ��ka. Zasn�� chyba pr�dko i nie
24
zastanawia� si� z pewno�ci� nad tym, �e o tej samej porze
rozmy�la z dr�eniem serca o swych dalszych losach pewna
m�oda dziewczyna grecka, o kt�rej istnieniu dowiedzia� si�
poprzedniej nocy, a kt�r� zobaczy� po raz pierwszy na w�as-
ne oczy w�a�nie rankiem dnia 8 maja 1777 roku.
n
Ca�a ta historia zacz�a si� w�a�ciwie w nocy z dnia 7 na
8 maja 1777 roku. Wtedy to zasz�o b�ahe zupe�nie wydarze-
nie, bez kt�rego jednak pewna grecka dziewczyna uliczna nie
zrobi�aby nigdy ol�niewaj�cej kariery o europejskim rozg�o-
sie, a ksi��ka niniejsza nigdy by nie powsta�a4.
Aby lepiej zrozumie� okoliczno�ci tego wydarzenia, trzeba
wspomnie�, �e na ulicach XVIII-wiecznego Stambu�u pano-
wa�a noc� �miertelna cisza. "W Konstantynopolu zaledwie
muezzinowie sko�cz� og�asza� godzin� wieczornej modli-
twy - opowiada XVIII-wieczny podr�nik angielski - ka�dy
uczciwy muzu�manin wraca do domu, a te same miejsca, kt�re
od wschodu do zachodu s�o�ca nawiedzane s� przez tysi�ce
ludzi, staj� si� istn� pustyni�. W godzin� po zachodzie s�o�-
ca wszystkie bramy w mie�cie s� zatrza�ni�te, a wej�cie do
�rodka jest wzbronione" 5. W roku 1777 dbano zreszt� wy-
j�tkowo skrupulatnie, aby noc� nikt obcy nie znajdowa� si�
na terenie cudzoziemskich misji i poselstw w Stambule,
a nawet w ci�gu dnia personel dyplomatyczny unika� kon-
taktu z krajowcami, gdy� w stolicy Imperium Ottoma�skiego
szala�a gro�na epidemia. "Wasza Ekscelencja sam wedle tego
os�dzi - jeszcze w rok p�niej donosi� szefowi gabinetu
kr�lewskiego polski charge d'affaires w Stambule - jak
ci�kie jest utrzymywanie w tych czasach stosunk�w z Tur-
kami; dragomani i t�umacze nieustannie ryzykuj� w tych
okoliczno�ciach �yciem, w spos�b nawet gorszy ni� na wojnie.
Skoro kto� mia� nieszcz�cie ulec zaka�eniu, jest przez wszy-
stkich porzucony i opuszczony, a �mier� pojawia si� cz�sto,
zanim pojmie si�, sk�d i jak przychodzi. Musia�em przerwa�
swoje studia nad j�zykiem tureckim i porzuci� zamiary po-
g��bienia wiedzy o tym kraju; jednyni z g��wnych wysi�k�w,
kt�re teraz podejmuj�, jest zabezpieczenie w miar� mo�li-
wo�ci naszego domu i uchronienie go przed zaraz�"'. Nic
dziwnego, �e pracownicy s�u�by dyplomatycznej �atwo w tych
25
warunkach ulegali panice, a �wszelkie przekroczenia przepi-
s�w o izolacji karano bezwzgl�dnie i surowo.
Wspomnianej nocy zbudzi�y Boscampa krzyki na dziedzi�cu
pa�acowym. Zaraz potem zjawi� si� -w sypialni marsza�ek
dworu, raportuj�c, �e w czasie nocnej inspekcji zasta� w ��-
ku portiera, niejakiego Carlo, jak�� Greczynk�, kobiet�
w �rednim wieku, ale wcale jeszcze powabn�. Wykroczenie
takie (nie tyle przeciwko moralno�ci, ile sanitarnym prze-
pisom) winno by� natychmiast ukarane; Carlo ma wi�c otrzy-
ma� niezw�ocznie ch�ost� z r�k kaprala tureckiego, dowo-
dz�cego przydzielon� przez w�adze tureckie eskort�; wyrywa
si� jednak i ��da, aby uprzednio pozwolono mu na kr�tk�
rozmow� z samym ministrem.
Obudzony minister nie mia� zapewne ochoty na rozmow�
z przy�apanym in flagranti portierem, mo�emy jednak s�dzi�,
�e �w Carlo oddawa� mu ju� uprzednio jakie� poufne us�ugi
� z tej racji cieszy� si� specjalnymi �askami; rozkaza� wi�c
przyprowadzi� przest�pc�. Sprytny Carlo zna� wida� dosko-
nale s�ab� stron� swojego pana; skoro tylko stan�� przed
jego obliczem, rzuci� si� mu do n�g i o�wiadczy�:
"Panie! Kobieta, z kt�r� spa�em, jest matk� dziewczyny
pl�tnasto- czy szesnastoletniej, szukaj�cej schronienia przed
natarczywo�ci� m�odego beja, krewnego kapitana-baszy. Jest
ona godna �o�a kr�lewskiego. Racz j� zobaczy�, matka przy-
prowadzi j� sama na pierwszy znak dany twemu s�udze i nie-
wolnikowi, a pewny jestem, �e przebaczysz winnym i ochro-
nisz niewinn�!"'.
Zaspany internuncjusz wytrze�wia� natychmiast; podobne
propozycje nigdy nie by�y dla� oboj�tne. Co prawda w jed-
nym z dom�w misji spa�a spokojnie pewna 14-letnia dziew-
czyna z Galaty (dzielnicy Stambu�u, po�o�onej w s�siedztwie
Pery), kt�r� troskliwy o los �adnych sierotek p�ci �e�skiej
polski dyplomata przygarn�� przed paru tygodniami, ledwo
zd��y� zainstalowa� si� w Perze, ale Boscamp od wielu lat
nie mia� zwyczaju kontentowa� si� jedn� tylko metres�.
"Godna �o�a kr�lewskiego..." Warto by�o nad tym si� zasta-
nowi�. Rozkaza� uwolni� Carla od kary i poleci� mu jedno-
cze�nie, aby dnia nast�pnego sprowadzi� do pa�acu misji ow�
atrakcyjn� dziewczyn� razem z jej matk�,
Tego dnia internuncjusz mia� niewiele czasu, �pieszy� si�,
bowiem wieczorem odby� si� mia�o opisane powy�ej wielkie
przyj�cie. Mimo to po�wi�ci� p� godziny na rozmow� z przy-
prowadzonymi Greczynkami. Przed ministrem stan�a smuk�a
26
17-letnia dziewczyna o wielkich czarnych oczach, ubrana
skromnie, ale wdzi�cznie si� prezentuj�ca. Matka przedsta-
wi�a j� mo�nemu panu jako "Dudu" - tak w�a�nie owo
dziewcz� w domu nazywano, chocia� na chrzcie �wi�tym
otrzyma�a imi� Zofii. Je�eli ekscelencja chcia�by j� wzi��
pod swoj� opiek�, to b�dzie niew�tpliwie wiern