4405

Szczegóły
Tytuł 4405
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4405 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4405 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4405 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JERZY �OJEK DZIEJE PI�KNEJ BITYNKI OPOWIE�� O �YCIU ZOFII WITTOWEJ-POTOCKIEJ (1760-1822) INSTYTUT WYDAWNICZY � PAX � 1970 Obwolut�, ok�adk� i wyklejk� projektowa� Jerzy Zbijewski WST�P Posta�, kt�rej po�wi�cona zosta�a niniejsza ksi��ka, zdoby- �a olbrzymi, chocia� kr�tkotrwa�y rozg�os w Polsce i wielu innych krajach Europy pod koniec XVIII i w pocz�tkach XIX wieku, a wesz�a na zawsze do historii skandalu oby- czajowego epoki O�wiecenia. Zofia Glayani primo woto Wit- towa, sccundo woto Potocka, interesowa�a wsp�czesnych i potomnych przede wszystkim z dw�ch powod�w. Po pierw- sze, dsieje jej kariery i awansu spo�ecznego by�y tak nie- zwyk�e, �e mog�yby usun�� w cie� najwymy�lniejsze fa- bu�y XVIII-wiecznych powie�ci awanturniczych. Po dru- gie, romans, a potem ma��e�stwo Zofii Wittowej ze Szcz�s- nym Potockim, postaci� najtragiczniej zapisan� w dziejach upadku Rzeczypospolitej szlacheckiej, sk�ania�y badaczy, zaj- muj�cych si� sprawami rozk�adu �ycia spo�ecznego i oby- czajowego szlachty i magnaterii polskiej w latach drugiego i trzeciego rozbioru, do szukania ubocznego cho�by jej wp�y- wu na stan umys�u i decyzje os�awionego marsza�ka kon- federacji targowickiej. W oczach wsp�czesnych Zofia Glayani uchodzi�a niemal �e za symboliczn� fcmmc fatolc, istot� r�wnie pi�kn�, co przewrotn� i bezwzgl�dn�, �ci�gaj�c� nieszcz�cia na g�owy licmych wielbicieli, niegodn� adoracji, kt�r� powszechnie j� otaczano. Mi�dzy rokiem 1781 a 1796 by�a obiektem sta- �ego zainteresowania opinii publicznej: m�wiono o niej cz�s- to, pisano jednak rzadziej; w pami�tnikach z tej epoki zaj�a mniej miejsca, ni� powinno jej przypa�� z powodu sensacji, jak� wywo�ywa�a w Warszawie i kilku stolicach europej- skich przez lat kilkana�cie. By�a bohaterk� licznych aneg- dot, pozostawi�a po sobie legend�. Raz tylko, co prawda, pod- nieci�a wyobra�ni� wielkiego tw�rcy: w roku 1832 Juliusz S�owacki w niedoko�czonej zreszt� powie�ci francuskiej Kr�l Ladawy pos�u�y� si� wspomnieniem pi�knej Greczyn- ki, ci�gle �ywym w pami�ci mieszka�c�w Kumania, jako w�z�em akcji, osadzonej cz�ciowo w s�awnej Zofi�wce. Pi- sali o niej jednak, cho�by zdawkowo, liczni autorzy zajmu- j�cy si� histori� obyczajow�, spo�eczn� i literack� polskie- go O�wiecenia. Rzadko si� zdarza, aby w indeksach opra- cowa� historycmo-literackich, po�wi�conych czasom Sta- nis�awa Augusta, nie pojawia�o si� nazwisko Zofii Witto- wej. A jednak o �yciu tej barwnej i niezwyk�ej postaci wie- dziano dotychczas niewiele, a wszystkie informacje czerpa- no w�a�ciwie z jednego, bardzo ba�amutnego �r�d�a. Jeszcze za �ycia Zofii Glavani podejmowano pr�by usta- lenia jej przesz�o�ci i rzeczywistego pochodzenia spo�eczne- go. Zacz�o si� to w roku 1805, kiedy zawzi�ta nieprzyja- ci�ka pani Potockiej, druga �ona by�ego jej m�a, wnios�a dc akt s�du powiatowego w Winnicy i rozpowszechni�a w odpisach na ca�ym Podolu skandaliczny manifest, pe�en drastycznych i brutalnych zarzut�w pod adresem wdowy po Szcz�snym, ujawniaj�cy szczeg�y jej przesz�o�ci, w cz�- ci prawdziwe, w cz�ci zupe�nie zmy�lone, przyj�te jednak en bloc z ca�ym zaufaniem przez wielu bezkrytycznych his- toryk�w XIX wieku i bardzc* pr�dko w literaturze popu- larnohistorycznej i nawet naukowej utrwalone. Wkr�tce potem pojawi� si� jednak inny nurt, wyzyskuj�cy lansowan� przez rodzin� Witt�w, a potem Potockich legend� o znako- mitym pochodzeniu Zofii Glavani, wynosz�cy na najwy�- szy piedesta� zalety jej charakteru i umys�u, buduj�cy po- s�gow� i ubr�zowion� wizj� jej osobowo�ci. G��wnym pro- pagatorem tego drugiego nurtu by� literat francuski Auguste de Lagarde de Chambonas, kt�ry w roku 1811 bawi� w Tul- czynie i Kumaniu, a potem przez lat kilkana�cie g�osi� s�o- wem i pi�rem niewiarygodnie wspania�� histori� �ycia pa- ni Potockiej. Druga koncepcja zyska�a jednak znacznie mniej zwolennik�w ni� pierwsza, przesadna, ale mimo wszy- stko bli�sza prozaicznej rzeczywisto�ci] W ka�dym razie w chwili �mierci pani Potockiej (1822) opinia publiczna by- �a Ju� w najog�lniejszych zarysach w historii jej �ycia zo- rientowana, chocia� jej pochodzenia i najdawniejszej prze- sz�o�ci w�a�ciwie domy�lano si� tylko i to z regu�y nietraf- nie. Oko�o toku 1830 zako�czy� redagowanie swoich obszernych notatek o historii tulczy�skiej linii Potockich, o �yciu Szcz�snego Potockiego, jego najbli�szej rodziny, przyjaci� i najwierniejszych adherent�w, oficjalista �wczesnego w�a�- ciciela Tulczyna, Mieczys�awa Potockiego - Antoni Chrz�- szczewski (1770-1851). Chrz�szczewski pochodzi� z rodziny od dw�ch pokole� zwi�zanej z Potockimi, ale z racji skrom- nej funkcji urz�dowej i niskiej pozycji spo�ecznej nie mia� dost�pu do najbli�szego otoczenia Zofii Potockiej i m�g� tylko zbiera� z drugiej r�ki niesprawdzone, obiegowe plot- ki i anegdoty. Zanotowa� te� ich wiele; po dzi� dzie� pa- mi�tnik Chrz�szczewskiego jest podstawowym �r�d�em dla badaczy interesuj�cych si� �yciem w Tulczynie i histori� prywatn� Szcz�snego Potockiego, �r�d�em niew�tpliwie in- teresuj�cym i sugestywnym, ale tym bardziej zwodniczym, �e pozbawionym w�a�ciwie jakiejkolwiek obiektywnej we- ryfikacji. Za �ycia Chrz�szczewskiego �r�d�o to dost�pne by- �o tylko jego najbli�szym, zaufanym przyjacio�om; szczeg�y zawarte w tym pami�tniku uchodzi�y w �wietle poj�� upo- wszechnionych w po�owie XIX wieku za tak skandaliczne, �e nale�a�o je zachowa� w najg��bszej tajemnicy. Po �mier- ci Chrz�szczewskiego sporz�dzono jednak wiele r�kopi�- miennych kopii jego zapisk�w, wskutek czego tulczy�skie tajemnice zacz�y wychodzi� powoli na �wiat�o dzienne, cho- � ci�� wszystkich szczeg��w nikt jeszcze nie o�miela� si� publikowa�. W roku 1857 fragmenty pami�tnika Chrz�sz- czewskiego og�osi� J.I. Kraszewski w aneksie do wydanych przez siebie (zreszt� w nie najlepszym opracowaniu, zmie- niaj�cym niejednokrotnie tekst) pami�tnik�w Jana Du- klana Ochockiego. Prawdziwa wiedza o �yciu Zofii Glavani niewiele jednak na tym skorzysta�a. W dalszym ci�gu roz- wija�a si� i umacnia�a br�zownicza legenda, kt�rej charak- terystycznym przyk�adem mo�e by� chocia�by artyku� Ma- tiasa Bersohna, umieszczony w warszawskich "K�osach" w roku 1868. Bersohn upewnia� czytelnik�w, �e s�awna pani Potocka pochodzi�a ze znakomitego, arystokratyczne- go rodu greckiego, �e wychowana by�a w Stambule przez pos�a francuskiego nazwiskiem Du Barry [!?]. "Kilkoletnie staranne wychowanie i pieczo�owito��, jak� w wspania�ym swym domu otoczy� j� przybrany ojciec, przemieni�y sie- rot� w dziewic� niepor�wnanej urody i rzadkiego wykszta�- cenia salonowego [...] �aden z �wczesnych pisarzy o naj- mniejsz� nawet lekkomy�lno�� jej nie pos�dza" itd.1. Po przeczytaniu pierwszej cz�ci niniejszej ksi��ki czytelnik sam b�dzie m�g� os�dzi�, czy Bersohn nie rozmin�� si� przy- padkiem co nieco z prawd�, a tak�e, co my�le� o zapew- nieniach tego� autora, jakoby przez ca�e swe �ycie Zofia Glavani �wieci�a przyk�adem nieskalanej cnoty. Prze�omem w badaniach nad dziejami Zofii Glavani sta- �y Aa dopiero studia Antoniego J�zefa Rollego, lekarza za- mieszka�ego w Kamie�cu Podolskim, pisuj�cego szkice hi- storyczne pod kryptonimem Dr Antoni J. RoUe opublikowa� w latach 1869-1893 kilkadziesi�t stu- di�w i szkic�w historycznych, po�wi�conych przede wszy- stkim dziejom Podola i Ukrainy w XVII i XVIII wieku, a b�d�cych owocem wieloletniego szperania w archiwach i bibliotekach licznych dwor�w magnackich na dawnych kresach wschodnich Rzeczypospolitej. Prace te cieszy�y si�, w XIX wieku znaczn� popularno�ci�, a dzisiaj jeszcze oce- niane s� wysoko przez niekt�rych badaczy i popularyzato- wer�w historii2. Przy wnikliwszej analizie dzie�a Rollego bu- dz� jednak w historyku sprzeczne uczucia. Prawd� jest, �e autor przekaza� w nich mn�stwo informacji �r�d�owych, zaczerpni�tych z dokument�w dzi� ju� nie istniej�cych, al- bo dla badaczy niedost�pnych; jest jednak r�wnie� faktem, �e pomniejszy� znakomicie ich warto�� historyczn� wsku- tek swojej specyficznej "metody" badawczo-pisarskiej, po- legaj�cej na sztukowaniu narracji fantazj� i zmy�leniem wsz�dzie tam, gdzie brakowa�o mu konkretnych informacji �r�d�owych, nie odgraniczaj�c - co gorsza - w �aden spo- s�b swoich domys��w od niew�tpliwych fakt�w. Maj�c do- st�p do wielu cennych i nadzwyczaj interesuj�cych materia- ��w historycznych, Rolle nierzadko pokrywa� milczeniem wa�ne fakty, kt�re wydawa�y mu si� kompromituj�ce dla familii o historycznych nazwiskach, pisz�c natomiast o ple- bejuszach nie waha� si� dokomponowywa� barwnych uzu- pe�nie� wsz�dzie tam, gdzie dla zaokr�glenia narracji wyda- wa�a mu si� potrzebna jaka� ciekawa anegdota lub mocna pointa. Wszystkie te zarzuty w ca�ej rozci�g�o�ci odnosz� si� do trzech prac Rollego, po�wi�conych w ca�o�ci lub w znacz- nej cz�ci dziejom Zofii Glavani: Dw�r tulczy�ski, Losy pi�k- nej kobiety * i Fatyma4, po dzi� dzie� uwa�anych niestety przez niekt�rych historyk�w za opracowania �r�d�owe i w pe�- ni wiarygodne. Prace Rollego by�y co prawda pierwszymi studiami bio- graficznymi o Zofii Glavani, opartymi w og�le na jakich� �r�d�ach i przedstawiaj�cymi ca�o�� jej �ycia, co oczywi�- cie znacznie posuwa�o naprz�d wiedz� o tej postaci. Jednak fakt, �e Rolle mia� dost�p mi�dzy innymi do archiwum tulczy�skiego, zdezorientowa� naukow� opini� historyczn�; przypuszczano, �e ceniony autor wielu pozornie tak dosko- na�ych szkic�w historycznych wyzyska� umiej�tnie udost�p- nione sobie materia�y, a tym samym prace jego referuj� t sporne ustalenia faktyczne. W ten spos�b do literatury ; pularnej i nawet �ci�le naukowej przenikn�y liczne l dy, a nawet zmy�lenia, powtarzane odt�d bezkrytycznie biografi� Zofii Glavani, opracowan� przez autora Zonu k�w podolskich. O stambulskiej przesz�o�ci Zofii Glavani Dr Antoni nic nie wiedzia�. Powtarza� wi�c za J.U. Niemcewiczem gend� o jakim� biednym "pechern�ku" (czyli ciastkami) Stambu�u, rzekomym ojcu dziewczyny, po �mierci ktoi wdowa, zmuszona do �ebraniny, odprzeda�a pos�owi polsku w Stambule Boscampowi swoj� c�rk� za bli�ej nieokrefl sum� pieni�dzy. Co gorsza, Rolle wzi�� serio wzmia w manife�cie wspomnianej ju� wy�ej Karoliny Witto jakoby Zofia mia�a starsz� siostr�, kt�r� razem z ni� bra� Boscamp do Polski i zostawi� w Kamie�cu, a k nast�pnie syn komendanta twierdzy kamienieckiej, n J�zef Witt, nasyciwszy swe ��dze, wyda� za m�� za podofi- cera za�ogi kamienieckiej, niejakiego Bart�omieja Gajft skiego, aby zwr�ci� si� z kolei ku m�odszej z dziewic. Jest faktem, �e w p�niejszych latach �y�a w Mo�dawii; Ukrainie kobieta, kt�r� Zofia Glavani podawa�a za siostr�; spraw� t� wyja�niamy w odpowiednim miejscu mo to historia rzekomej Heleny-Fatymy jest od poci do ko�ca ca�kowicie zmy�lona. Wzruszaj�ca wizja "di dziewczynek �niadych, ubogo ubranych, otulonych Wf wyszarza�� p�acht�, przykucni�tych na du�ym worku r�anym" w czasie przekraczania przez orszak Baca granicy polskiej pod Chocimiem w czerwcu 1778 roku*, dzi�a si� w bujnej i nieumiarkowanej fantazji Dra Autonir- go J. Rolle nie wiedzia�, �e Zofia Glavani przyby�a do Polski nie z Boscampem, ale osobno (co prawda na jego wcm r�wno w rok p�niej. Dlatego te� nie potraf i� wybrn��** nologicznych k�opot�w. W opublikowanej korespondenci w�dcy twierdzy w Kamie�cu znalaz� informacj�, �e l przyby�a do tego miasta dopiero w kwietniu 1779 roku. bowa� wi�c pogodzi� dwie daty przedziwn� supozycji koby m�oda Greczynka przez prawie rok bawi�a naj w �wa�cu lub Chocimiu, gdzie j� "okrzesa�a z neogre manier i z tonem wy�szego towarzystwa o�wieci�a* p wnikowa Antonina �oska. "Zofia przechowa�a dla niej wdzi�czno�� do grobu, najprz�d wyda�a j� [po rozwi za Grocholskiego wojewod� brac�awskiego, darowana kilkakro� sto tysi�cy z�otych [!?], a kiedy Grocholski umar�, wdow� po nim zabra�a do siebie i piel�gnowa�a troskliwie jak matk� do zgonu"8. Wszystko to wywnioskowa� Rolle z jedynego faktu: w latach 1808-1812 rzeczywi�cie prze- bywa�a u Zofii Potockiej w Tulczynie wdowa po wojewo- dzie, pani Antonina Grocholska. Nie wiedzia� jednak o tym, �e pani �oska by�a r�wie�nic� Zofii7, co samo ju� wystar- cza do rozbicia owej legendy, gdy� trudno przypu�ci�, aby jedna 19-latka "krzesa�a z neogreckich manier" drug� i trak- towana by�a przez ni� "jak matka do zgonu". W taki to spo- s�b zacny Dr Antoni J. z fantastycznych zmy�le�, nanie- sionych na w�t�� kanw� nielicznych fakt�w, konstruowa� biografi� Zofii Glavani. Owa "starsza siostra" Zofii, Helena-Fatyma, mia�a wzi�� �lub z Bart�omiejem Gajkowskim w ko�ci�ku na przed- mie�ciach Kamie�ca (w Zienkowicach) dnia 12 stycznia 1779 roku *, to znaczy w momencie, gdy Zofia przebywa�a w rzeczywisto�ci jeszcze w Stambule. Nabrawszy pisarsiie- go rozp�du Rolle nie waha� si� opisa� ze "szczeg�ami" ca- �ego jej �ywota, ubarwiaj�c (sta�ym swoim zwyczajem) nar- racj� dialogami, kt�re nie tylko oczywi�cie nigdy si� nie odby�y, ale w og�le odby� si� nie mog�y. Zdaniem Rollego, zwi�zek ma��e�ski pa�stwa Gajkowskich okaza� si� nieuda- ny, a wtedy major J�zef Witt odda� po prostu ow� Hele- n�-Fatym� do haremu baszy s�siedniego Chocimia. Po la- tach - fantazjowa� autor Fatymy - zmar�a ona w Aleppo; "po�r�d gaj�w r�anych i szemrz�cych wodotrysk�w spo- cz�y popio�y branki kupionej przez p. Boscampa, potem skromnej oberbombardierowej, wreszcie pierwszej ma��on- ki chocimskiego wezyra [sic!]" 9. Zastanawiaj�ca jest nie tyle historyczna nieodpowiedzialno�� Dr� Antoniego J. (kt�rej liczne dowody da� r�wnie� w innych pracach), ile �atwo- wierno�� i lekkomy�lno�� dzisiejszego wydawcy jego Wy- boru pism, kt�ry z ca�ym przekonaniem zaleci� czytelnikom owe bzdury jako dzie�a pe�ne "plastyki i prawdy"19. P�niejsze dzieje Zofii Glavani m�g� Rolle �ledzi� na pod- stawie licznych dost�pnych sobie dokument�w, ale mimo to w jego szkicu o Losach pi�knej kobiety b��d goni za b��- dem. J�zef Witt mia� rzekomo wyjecha� z Zofi� do Francji w maju 1780 roku, nie czekaj�c zgonu ci�ko chorej matki; w rzeczywisto�ci wyjecha� w rok p�niej, ju� po jej �mier- Ci. W 1795 roku Zofia i Szcz�sny Potocki wracaj� podobno spiesznie z Hamburga na "gro�ne ultimatum" jej m�a, J�- 10 zefa Witta, kt�ry "mia� po temu prawo". Zofia "p�aczem wi�c, lubie�n� pieszczot� zniewoli�a kochanka do powrotu. Przewi�z� on Greczynk� do Lwowa, a sam uda� si� na Ukrai- n�" ". W rzeczywisto�ci Szczelny rozsta� si� z Zofi� w Lu- bece, sam uda� si� drog� morsk� do Petersburga, a metresa jego, na czele licznego orszaku s�u�by, przez Pozna� i War- szaw� pojecha�a do Lwowa. �lub Zofii i Szcz�snego mia� si� odby�, zdaniem Dr� Antoniego J., po nag�ej �mierci drugiej �ony pana na Tulczynie, J�zefiny Potockiej; w rzeczywisto�ci odby� si� za jej �ycia, po doprowadzonym wreszcie do skutku uk�adzie rozwodowym. Szcz�sny Jerzy Potocki mia� wyjecha� za granic� w roku 1809, naprawd� wyjecha� w roku 1808. W niesko�czono�� mo�na by mno�y� owe nie�cis�o�ci i b��- dy opracowanej przez Bollego biografii Zofii. Pomijamy ju� specyficzn� tendencj� jego wyk�adu, zmierzaj�c� do "re- habilitacji" moralno-politycznej Szcz�snego Potockiego przez usilne przekonywanie czytelnik�w, i� by� on jedynie nie- winn� ofiar� zbiegu okoliczno�ci i wp�ywu przewrotnych kusicieli, dzia�aj�cych na zlecenie dworu petersburskiego, w�r�d kt�rych najwa�niejsz� rol� odegra� mia�a w�a�nie Zofia Glavani. Nonsens�w tych Rolle nigdy nie sprostowa�, chocia� jesz- cze za jego �ycia ukaza�y si� publikacje, skr�towo co praw- da, ale w miar� �ci�le przedstawiaj�ce pocz�tkowy okres historii naszej bohaterki. W roku 1879 i 1880 na �amach pa- ryskiego czasopisma geograficznego "Revue de Geographie" opublikowane zosta�y fragmenty wspomnie� dyplomaty wer- salskiego Aleksandra d'Hautervive, kt�ry pozna� Zofi� w Jas- sach w roku 1785. Poda� on po raz pierwszy informacj� o konduicie Zofii w czasie jej podr�y ze Stambu�u do Ka- mie�ca w pocz�tkach 1779 roku, wyja�niaj�c tym samym, �e nie jecha�a ona bynajmniej razem z misj� Boscampa. W par� lat p�niej znakomity historyk rumu�ski Eudoxiu de Hurmuzaki przedstawi� w og�oszonych przez siebie ma- teria�ach do dziej�w Mo�dawii i Wo�oszczyzny w XVIII i XIX wieku mi�dzy innymi relacj� cz�onka sztabu Potem- kina w czasie wojny rosyjsko-tureckie j 1788-1791, genera- �a Andiraulta Langerona, w kt�rej podana zosta�a niemal dok�adnie data urodzenia Zofii (rok 1761, w rzeczywisto�ci 1760), jej pochodzenie spo�eczne, a wreszcie okoliczno�ci spro- wadzenia jej do Polski ". Zapewne na tej podstawie (a mo�e korzystaj�c z innych dokument�w, zachowanych w rosyj- skich archiwach) pisa� o Zofii znany historyk polsko-rosyj- 11 ski Kazimierz Waliezewski w 1893 roku11, udost�pniaj�c prawdziw� wersj� dziej�w jej m�odo�ci. Mimo to zmy�lone przez Rollego historie by�y przez wie- le lat powtarzane przez wszystkich niemal autor�w, kt�rzy pisali o niezwyk�ych dziejach s�awnej Greczynki. W popu- larnych artyku�ach streszczano szkic o Losach pi�knej ko- biety, dodaj�c nierzadko nowe, czasami zgo�a zabawne zmy�- lenia i ryzykowne interpretacje. Charakterystycznym tego przyk�adem mo�e by� artyku� Antoniego Urba�skiego, og�o- szony w jednym z popularnych tygodnik�w warszawskich w roku 1925; powtarzaj�c wersj� Rollego, Urba�ski pomie- sza� w dodatku chronologi�. Eomans Zofii ze Szcz�snym Je- rzym przesun�� na przyk�ad w czasy poprzedzaj�ce jej zwi�- zek z Potemkinem. Charakterystyczn� pr�bk� gaw�dziarsko- -patetycznego stylu tego autora mo�e by� cho�by taki pas- sus: "Pasierb w mi�o�ci dla niej och�on��. Greczynka, ba- chantka, bajadera, uczu�a to jako obelg�, zniewag�; kopa� i gry�� kochanka pocz�a, pocz�a nim trz���, by ca�kiem nie ostyg�" itd. itd.14. Do spopularyzowania dziej�w prywatnych Szcz�snego Po- tockiego, a w zwi�zku z tym r�wnie� Zofii Glavani, przy- czyni�o si� po trosze opublikowanie przez Adama Czart- kowskiego w 1925 roku zbioru wypis�w z rozmaitych pa- mi�tnik�w i relacji r�kopi�miennych pt. Pan na Tulczynie. Wspomnienia o Stanis�au�e-Szcz�snym Potockim, jego ro- dzinie i dworze. U�yteczna ta publikacja po dzi� dzie� u�at- wia korzystanie z trudniej dost�pnych materia��w �r�d�o- wych (mi�dzy innymi Czartkowski wyda� niemal wszystkie wspomnienia i notatki Antoniego Chrz�szczewskiego), ale wiedzy o interesuj�cym nas zagadnieniu nie wzbogaci�a, gdy� wszystkie zebrane w niej relacje by�y ju� od dawna znane. Czartkowski nie dotar� zreszt� do paru interesuj�cych a nie opublikowanych pami�tnik�w, kt�re mog�yby wnie�� sporo szczeg��w do historii �ycia zar�wno Stanis�awa Szcz�snego Potockiego, jak i jego syn�w. Ca�� niemal prawd� o m�odo�ci Zofii Glavani pozwoli�o ustali� dopiero odkrycie w tomie 370 tak zwanego "Zbioru Popiel�w", zakupionego w roku 1930 przez Archiwum G��w- ne w Warszawie, francuskiego r�kopisu Karola Boscampa- Lasopolskiego pt. Mes Amours Ephemeres avec une jeune Bythtnienne, kt�ry okaza� si� przeznaczon� dla Stanis�awa Augusta poufn� relacj� o pochodzeniu i sprowadzeniu do Polski s�awnej pani Wittowej. Odnalaz� go w czasie swoich 12 bada� nad stosunkami polsko-tureckimi w XVIII wieku zna- ny historyk W�adys�aw Konopczy�ski; wkr�tce potem za- interesowa� si� tym dokumentem m�ody w�wczas badacz i publicysta Jan Kott1'. W roku 1936 Kott opublikowa� ob- szerny artyku�, b�d�cy w�a�ciwie streszczeniem francuskie- go manuskryptule. Trzeba jednak stwierdzi�, �e wykorzy- sta� go bardzo pobie�nie; liczne pomy�ki i nie�cis�o�ci do- wodz�, �e Kott nie zapozna� si� nale�ycie z trudno czytel- nym zreszt� manuskryptem, pisanym r�k� wynaj�tego przez Boscampa kopisty. By� przede wszystkim przekonany, �e Mes Amours Ephem�res napisane zosta�y i z�o�one kr�lo- wi wkr�tce po powrocie Boscampa z Turcji^ to jest za- pewne latem 1779 roku; sprowadzaj�c Zofi� do Polski Bos- camp wykonywa� - zdaniem Kotta - zam�wienie kr�la na import ze Stambu�u odpowiedniej na�o�nicy; wszelako "spryt- na � przebieg�a Zofia" pokrzy�owa�a te plany, wol�c pozo- sta� w Kamie�cu w roli ma��onki majora J�zefa Witta. "�w d�ugi memoria� Boscampa jest pr�b� usprawiedliwienia przed Najja�niejszym Panem niepowodzenia sekretnej mi- sjfc" Ot� Jan Kott najwidoczniej nie doczyta� r�kopisu do ko�ca (twierdzi� zreszt� nies�usznie, �e Mes Amours zawie- raj� dzieje Zofii "a� do zam��p�j�cia za Witta", to jest do czerwca 1779 roku); inaczej bowiem doszed�by na pewno do wniosku, �e jest niemo�liwe, aby manuskrypt, kt�ry wspo- mina o wydarzeniach maj�cych miejsce dopiero w 1787 ro- ku, m�g� powsta� wcze�niej. Kott nie zauwa�y� r�wnie�, �e r�kopis Boscampa jest wyra�nie datowany; za��czony do� Ust nosi dat� "Dimanche, le 20 Septembre". W XVIII wieku dzie� 20 wrze�nia wypada� w niedziel� kolejno w latach 1778, 1789 � 1795. Spo�r�d tych trzech mo�liwo�ci jedyn� do przyj�cia jest rok 1789. Jest to wi�c data, je�eli nie na- pisania, to przynajmniej wr�czenia Mes Amours Ephemeres kr�lowi Stanis�awowi Augustowi. Jan Kott postulowa� wydanie pe�nego tekstu pami�tniczka Boscampa, ale przed drug� wojn� �wiatow� do tego nie dosz�o. Dopiero w 1963 roku autor niniejszej ksi��ki opu- blikowa� zar�wno oryginalny tekst francuski tego dzie�a, jak i polski jego przek�ad, opracowany przez siebie na pod- stawie wst�pnego filologicznego t�umaczenia, kt�re na zle- cenie wydawnictwa przygotowa� Stanis�aw Wid�ak ". W ten spos�b niezwyk�a, awanturnicza historia m�odo�ci przysz�ej �ony Szcz�snego Potockiego udost�pniona zosta�a og�owi czytelnik�w. 13 R�kopis Boscampa mo�na uzna� za ca�kowicie wiarygodne �r�d�o historyczne. Wyra�ane czasami opinie, �e jest to prze- de �wszystkim utw�r literacki, dowolnie naginaj�cy do po- trzeb narracji rzeczywiste sytuacje i wydarzenia, wydaj� si� zupe�nie nieuzasadnione; autorzy ich dali si� zwie�� pozorom zr�cznej konstrukcji i doskona�ej stylistyki pami�tniczka, rzeczywi�cie przypominaj�cego udan� nowel�. Za przyzna- niem temu utworowi rangi pe�nowarto�ciowego �r�d�a histo- rycznego przemawia szereg wzgl�d�w. Po pierwsze, autorem jego jest cz�owiek, kt�ry z racji swoich funkcji urz�dowych w Stambule w latach 1777-1778 i osobistych stosunk�w z Zofi� Glavani m�g� by� najlepiej zorientowany w jej po- chodzeniu, przesz�o�ci, charakterze i. cechach indywidualnych. Po drugie, �adna z informacji podanych w utworze Boscampa nie stoi w sprzeczno�ci ze �r�d�ami innego pochodzenia, do- tycz�cymi misji polskiej w Stambule lub wprost dziej�w Zofii. Po trzecie, kilka istotnych moment�w relacji Boscam- pa (na przyk�ad: jego konflikt z pos�em rosyjskim Stachie- wem wskutek zabieg�w tego ostatniego o wzgl�dy Zofii, po- sta� kawalera Psaro, podr� Zofii przez Ba�kany w pocz�t- kach 1779 roku i jej zachowanie w Bukareszcie, Jassach i Fokszanach itd.) znalaz�o wyra�ne potwierdzenie w �r�d�ach innego rodzaju, co podnosi zaufanie r�wnie� do reszty zano- towanych przeze� szczeg��w. Odrzucenie relacji Boscampa z tego tylko powodu, �e teoretycznie m�g� on przemilcze�, przeinaczy� lufo zgo�a zmy�li� niekt�re fakty, chocia� w rze- c,zywisto�ci nic za tak� supozycj� nie przemawia, by�oby chyba nadmiarem krytycyzmu. Mi�dzy rokiem 1936 a 1963 wiedza o �yciu Zofii Glavani niewiele zosta�a wzbogacona. W interesuj�cej ksi��ce o rodzi- cach i m�odo�ci Szcz�snego Potockiego, wydanej w 1939 roku, Jan Czernecki pisa� r�wnie� o trzeciej �onie w�a�ciciela Tul- czyna, powt�rzy� jednak za Roi�em wi�kszo�� b��d�w i zmy�- le� ". Jan Reychman, opowiadaj�c w 1959 roku o �yciu pol- skim w Stambule w XVIII wieku, spr�bowa� zebra� i zba- da� krytycznie rozmaite relacje o pochodzeniu i dziejach na- szej bohaterki, przyj�� wszelako z nadmiernym zaufaniem za- r�wno szkic Kotta, jak i dawniejsze studia Rollego, co unie- mo�liwi�o mu wyja�nienie wszystkich nieporozumie� i nie- jasno�ci ". W 1962 roku ukaza�a si� popularna ksi��ka Donaty Cie- pie�ko-Zieli�skiej Kr�lewi�ta na Tulczynie. Ta ciekawie po- my�lana, ale fatalnie zrealizowana praca w du�ej cz�ci do- 14 tyczy�a r�wnie� Zofii Glavani*�. Niestety, autorka wyzyska- �a co prawda niekt�re �r�d�a archiwalne, ale zawierzy�a bez- krytycznie wszystkiemu, co napisa� swego czasu Rolle, zupe�- nie za� pogardzi�a takimi materia�ami, jak chocia�by szkic Jana Kotta, mimo wszelkich wad przekazuj�cy przecie� autentyczn� relacj� Boscampa. Wyst�pi�a wi�c znowu na kartach Kr�lewi�t owa mniemana siostra Zofii, Helena-Fa- tima (Fatyma); powt�rzone zosta�y i rozpowszechnione szero- ko wszystkie nonsensy, w kt�re obfituj� prace Dr� Antonie- go J. O licznych i nadzwyczaj ra��cych nie�cis�o�ciach czy wr�cz b��dach faktograficznych tej ksi��ki, dotycz�cych dzia- �alno�ci Szcz�snego Potockiego, wydarze� politycznych lat 1776-1795 czy og�lnego t�a spo�ecznego, kulturalnego i oby- czajowego, nie warto ju� wspomina�. Ostatni� pr�b� przybli�enia postaci Zofii Glavani szersze- mu og�owi czytelnik�w by� szkic Antoniego G�rskiego, za- mieszczony w tygodniku "Kulisy"21. Warto�� tego opraco- wania ust�powa�a nawet ksi��ce Ciepie�ko-Zieli�skiej. Autor opar� si� r�wnie� na Roi�em, ale wyzyska� poza tym szero- ko i bezkrytycznie nies�ychanie ba�amutne, pe�ne zmy�le� i fantazji opowie�ci J.U. Niemcewicza, pomieszczone w sta- rej, XIX-wiecznej wersji jego pami�tnik�w. Z rzeczywistymi dziejami Zofii Wittowej-Potockiej szkic ten mia� ju� tylko najodleglejsze zwi�zki. Dla skompletowania odno�nej literatury trzeba jeszcze wspomnie�, �e w niekt�rych opracowaniach historycznych, wydawanych poza Polsk�, wspominano czasami niezwyk�e dzieje Zofii Glavani, nawi�zuj�c do legendy czy tradycji, 'wy- wodz�cej si� najwyra�niej wprost ze Stambu�u. Autorzy wy- danego w po�owie XIX wieku ilustrowanego opracowania, po�wi�conego dziejom Stambu�u M przedstawili pokr�tcedziw- n� histori� greckiej niewolnicy, kt�r� rzekomo kupi�, za 1500 plastr�w cz�onek misji francuskiej, niejaki markiz V. Podr�uj�c przez Polsk�, zatrzyma� si� on nast�pnie w Ka- mie�cu, gdzie zachwyci� si� Zofi� "hrabia de Witt, Holen- der w s�u�bie rosyjskiej, potomek wielkiego pensjonariusza tego� nazwiska", "pi�kny m�czyzna lat oko�o trzydziestu". Odebra� on niewolnic� markizowi V. i o�eni� si� z ni�. W dwa lata p�niej [!], w czasie podr�y po Europie, m�oda para spotka�a rzekomo w Hamburgu Szcz�snego Potockiego, kt�ry zapa�awszy do Zofii gwa�town� nami�tno�ci� rozwi�d� j� z m�em, a nast�pnie spiesznie po�lubi�. Legenda ta b��ka si� do dzisiaj na zachodzie Europy. Powt�rzy� j� przed dwunastu 15 S. Freudeberg: Prezentacja laty historyk wioski Ugo Sacerdote, pisz�c o dziejach Zofii w dzienniku rzymskim "n Messaggero" (23 VIII 1958). Szkic Ugo Sacerdote pobudzi� wyobra�ni� publicysty dziennika francuskiego, wydawanego w Stambule, kt�ry w serii Nos cancitoyens qui se somt distingues a l'etranger pomie�ci� opo- wiadanie o pi�knej niewolnicy greckiej, wywiezionej z Tur- cji przez francuskiego dyplomat�, a nast�pnie po�lubionej genera�owi Wittowi i polskiemu magnatowi Szcz�snemu Po- tockiemu. W uzupe�nieniu do swojego szkicu wspomnia� co prawda o innej wersji tej historii (i� wywi�z� j� z Turcji dyplomata polski Boscamp), ale spraw� uwa�a� nadal za niezupe�nie wyja�nion� M. Jest to w ka�dym razie dowodem, �e legenda o ubogiej dziewczynie greckiej, kt�ra w XVIII wieku zrobi�a w Polsce osza�amiaj�c� karier�, egzystuje je- szcze samodzielnie mi�dzy Stambu�em a Pary�em, chocia� in- teresuj�cy si� ni� pisarze nie maj� z regu�y poj�cia, �e spra- wa ta ma w Polsce do�� bogat� literatur� i jest dok�adnie zbadana. W tej sytuacji wydawa�o si� celowe opracowanie �r�d�o- wej biografii Zofii Glavani, przeznaczonej dla szerokiego og�u czytelnik�w, zainteresowanych t�em obyczajowym historii Polski w dobie rozbior�w, ale dostarczaj�cej r�wnie� specjalistom materia�u, przydatnego w studiach historyczno- -literackich i historyczno-spo�ecznych, po�wi�conych czasom O�wiecenia. Ze strony autora przesad� i ob�ud� by�oby na pewno twierdzenie, �e taka w�a�nie biografia Szcz�snowej Potockiej nale�y do najpilniejszych potrzeb polskiej historio- grafii XVIII i XIX wieku, lub �e powa�na rola, jak� ode- gra�a<t>na w �yciu osobistym przynajmniej trzech ludzi, kt�- rzy twoj� dzia�alno�ci� polityczn� ci�ko zawa�yli na losach naszego kraju24, wymaga zbadania jej dziej�w prywatnych. yTolno jednak�e historykowi zaj��, si� czasem problemami b�ahymi, ale ciekawymi i sensacyjnymi, ku w�asnej rozrywce i satysfakcji (miejmy nadziej�!) paru tysi�cy czytelnik�w. KMazka niniejsza prezentuje materia�y i ustalenia, zbierane przez kilka lat na marginesie zasadniczych bada� historycz- nych autora. Jest to wi�c powa�nie pomy�lana monografia o bardzo niepowa�nej postaci, godnej wszelako zaj�� na czas jaki� uwag� czytelnika. Po dok�adniejszym zbadaniu zachowanych w kraju zaso- b�w archiwalnych okaza�o si� niestety, �e mimo wszelkich wysi�k�w biografia Zofii Glavani b�dzie mia�a nadal wiele luk i niejasno�ci. Materia�y zwi�zane z t� postaci� s� - 16 Wn�trze domu greckiego na Archipelagu wbrew oczekiwaniom - bardzo ubogie, a korespondencja jej nale�y w polskich zbiorach publicznych do najwi�kszych rzadko�ci. Trudno si� zreszt� temu dziwi�: przez wi�ksz� cz�� swego �ycia Zofia dzia�a�a na Podolu; listy jej trafia�y do miejscowych archiw�w magnackich, kt�re albo uleg�y ju� zniszczeniu, albo znajduj� si� poza Polsk� i dla historyk�w z natury rzeczy s� trudno dost�pne. W Archiwum G��wnym Akt Dawnych w Warszawie i w Zbiorach Czartoryskich w Krakowie ocala�y na szcz�cie prawie w komplecie pa- piery urz�dowe Karola Boscampa. Uda�o si� dzi�ki nim wzbogaci� wiedz� o najwcze�niejszym okresie �ycia Zofii", Korespondencja dyplomatyczna i p�prywatna Stanis�awa Augusta dorzuci�a troch� szczeg��w do dziej�w pani Wit- towej w latach 1781-1792. Jednak�e najwa�niejszy okres biografii Zofii, ostatnie �wier�wiecze jej �ycia, niemal po- zbawiony jest w archiwach polskich wszelkiej dokumentacji. Bogate zbiory korespondencji i papier�w osobistych Zofii powinny oczywi�cie znale�� si� w archiwum rodziny Potoc- kich z Tulczyna. Nadzieje te, jak si� dalej oka�e, nie ca�- kiem zawiod�y, chocia� niezwyk�e dzieje tulczy�skiego ar- chiwum pozwalaj� mniema�, �e znaczna cz�� interesuj�cej nas dokumentacji zosta�a rozproszona lub nawet zniszczona w drugiej po�owie XIX i w pocz�tkach XX wieku. Jak wiadomo, po �mierci Zofii Potockiej (a w�a�ciwie ju� dwa lata wcze�niej) Tulczyn znalaz� si� w posiadaniu jej sy- na, Mieczys�awa Potockiego. Cechy osobiste i burzliwe dzieje tej postaci nie sprzyja�y nale�ytemu zabezpieczeniu bogatego archiwum Potockich, zawieraj�cego materia�y o pierwszo- rz�dnej warto�ci dp dziej�w Rzeczypospolitej i kultury pol- skiej w XVII, XVIII i pocz�tkach XIX wieku. W roku 1856 Mieczys�aw Potocki przeni�s� si� na sta�e do Francji, gdzie sp�dzi� ostatnie dwadzie�cia lat �ycia. We- d�ug niekt�rych relacji, wywi�z� w�wczas ze sob� i zatrzy- ma� we Francji znaczn� cz�� archiwum z Tulczyna". Nie wiemy, co si� p�niej z tymi papierami sta�o; �aden z pols- kich badaczy nie trafi� dotychczas na jakikolwiek �lad archi- wum Potockich we Francji. Syn Mieczys�awa Potockiego, Miko�aj Szcz�sny (1845-1917), �onaty z W�oszk�, ksi�niczk� Pignatelli, wynarodowi� si� ca�kowicie i zmar� bezpotomnie. Zbiory archiwalne jego przodk�w mog� znajdowa� si� do dzisiaj w posiadaniu rodziny Pignatellich. Sprawa ta warta jest w ka�dym razie dok�adnego zbadania. W Tulczynie pozosta� jednak spory zbi�r dokument�w i ko- 17 I-Dzieje pi�kne] Bltynki respondencji. W 1864 roku zwiedza� pa�ac tulczy�ski poeta i mi�o�nik historii Adam Mieleszko-Maliszkiewicz. Oto jak wspomina� p�niej swoje wra�enia: "[archiwum], w lewym skrzydle pa�acowego pawilonu z�o�one, zajmowa�o obszern� o arkadach izb� z okratowanymi oknami, otoczon� d�bowy- mi szafami, si�gaj�cymi sklepienia, z szufladami u do�u na zwoje pergaminowe i folianty. Szkoda, �em nie czerpa� samo- zwa�czo pe�nymi gar�ciami z tej skarbnicy, bo potem, w lat kilka, znik� ca�y zbi�r bez �ladu. Bra�, kto chcia� i co chcia�. Syn Mieczys�awa Potockiego, kt�ry sprzeda� t� dziadowsk� rezydencj� hr. Sergiuszowi Stroganowowi, zi�ciowi Boles�a- wa Potockiego, nawet nie zapyta� o archiwum. Wielk� cz�� zbior�w wywi�z� syn genera�a Abazy [�wczesnego admini- stratora Tulczyna] do Odessy, gdzie co si� da�o sprzeda� amatorom, reszt� na pudy odda� tandeciarzom handluj�cym bibu��. Widzia�em jedn� pak� tulczy�skich papier�w u ksi�- cia Romana Sanguszki, kt�ry j� naby� przypadkiem i z�o- �y� w archiwum zas�awskim" 28. W ko�cu XIX wieku utrzy- mywano r�wnie�, �e "cz�� archiwum ma si� podobno znaj- dowa� w Niemirowie, u ks. Szczerbatowej, prawnuki Szcz�- snego" ". W ka�dym jednak razie znaczna cz�� archiwum tulczy�- skiego ocala�a i w okresie mi�dzywojennym znalaz�a si� w Centralnym Pa�stwowym Archiwum Historycznym Ukra- i�skiej SRR w Kijowie; gdzie tworzy dzisiaj tak zwany "fond 49", z�o�ony z 6205 jednostek inwentarzowych, skata- logowanych w trzech kolejnych inwentarzach. Wi�kszo�� tych materia��w dotyczy przede wszystkim administracji d�br, zagadnie� gospodarczych, finansowych itp. Jednak�e oko�o tysi�ca fascyku��w zawiera materia�y i korespondencj� o znaczeniu politycznym, obyczajowym i kulturalnym, g��w- nie z XVIII i XIX wieku ". W�r�d tych materia��w znajduj� si� r�wnie� papiery i korespondencja Zofii Potockiej. Ile fascyku��w zawiera materia�y �r�d�owe, kt�re mog�yby by� przydatne przy pisaniu niniejszej ksi��ki, tego niestety nie stwierdzono. Uda�o si� nam jednak dotrze� do kilku jed- nostek archiwalnych z zespo�u "fond 49", z�o�onych z ko- respondencji o pierwszorz�dnym znaczeniu. S� to pozycje sygnowane, jak nast�puje: inwentarz II, nr 1756: listy Zofii Wittowej do Stanis�awa Szcz�snego Potockiego, pisane w czasie podr�y z Hamburga do Lwowa i w czasie pobytu we Lwowie, od czerwca do grudnia 1795 roku; 18 * inwentarz II, nr 1759: listy Zofii Potockiej do senatora Ni- I ko�aja Nowosilcowa z lat 1806-1810; j inwentarz II, nr 1758: listy Zofii Potockiej do pasierba, j Szczanego Jerzego Potockiego z lat 1808-1809; inwentarz II, nr 1435: listy Szcz�snego Jerzego Potockiego, pisane do Zofii w czasie podr�y do Francji i pobytu w Pa- ry�u w latach 1808-1809; tutaj mie�ci si� r�wnie� testa- ment Szcz�snego Jerzego, spisany w Bareges dnia 4 sierpnia 1809 roku. Nie uzyskali�my niestety list�w Stanis�awa Szcz�snego i Nowosilcowa, pisanych do Zofii w latach 1795 i 1806-1810, �? nie mamy r�wnie� pewno�ci, czy w archiwum tulczy�skim nie znajduj� si� listy lub jakiekolwiek papiery pani Po- tockiej z innych okres�w. W ka�dym jednak razie wymie- \ nione wy�ej materia�y s� dla biografii Zofii Glavani �r�d�ami o znaczeniu pierwszorz�dnym; pozwoli�y one przedstawi� nie ' tylko konkretne wydarzenia z jej �ycia w okresach, kt�rych dotycz�, ale przede wszystkim ukaza� jej mentalno��, cha- rakter i zainteresowania, o czym dotychczas pisano tylko na ! podstawie domys��w i fantazji. Otrzymane z Kijowa listy ! Zofii stanowi� (obj�to�ciowo) oko�o 90�/o jej korespondencji, l kt�r� m�g� si� autor pos�u�y� jako podstaw� �r�d�ow� ni- i niejszej ksi��ki. Na pozosta�e 10�/o korespondencji pani Witto- . we j-Potockiej sk�adaj� si� odszukane w AG AD listy jej do ksi�dza Ghigiottiego z 1786 roku, dwa listy do Stanis�awa Kostki Potockiego (1808 i 1816) oraz listy do c�rki Zofii Ki- ' sielew i zi�cia Paw�a Kisielewa z lat 1820-1822, zachowane w Archiwum Pa�stwowym w Krakowie, w zespole Archi- j wum Potockich z Krzeszowic. ] Znaczna cz�� list�w Zofii jest zreszt� w tej ksi��ce cyto- wana in extenso w obszernych fragmentach ". Wydawa�o si� to celowe i wskazane dla przybli�enia czytelnikom zar�wno postaci bohaterki, jak i atmosfery obyczajowej lat 1795- 1 1822, tym bardziej �e pisz�cy dotychczas o Zofii autorzy nie wyzyskali ani jednego z jej list�w. Autor niniejszej bio- grafii zebra� ich ��cznie 102, wszystkie (z jednym wyj�tkiem) pisane w ca�o�ci w�asn� r�k� Zofii, niekt�re bardzo obszerne, wielostronicowe. Niemniej zgromadzony zas�b �r�de� tego i rodzaju trudno uzna� za zadowalaj�cy. Setka list�w Zofii to ' zapewne nie wi�cej ni� par� procent og�lnej liczby jej list�w prywatnych, napisanych w ci�gu ca�ego �ycia. Nie uda�o si� } odszuka� ani jednego z jej list�w pisanych do Boscampa | (archiwum prywatne Boscampa, niew�tpliwie bardzo ciekawe "� 19 i bogate, przepad�o bez �ladu ju� w roku 1794), do ma�� J�- zefa Witta, do ksi�cia Potemkina, do syna Jana Witta. Fakt to zastanawiaj�cy, �e ani jednego listu pani Wittowej nie ma . r�wnie� w bogatej korespondencji Stanis�awa Augusta, za- chowanej w AGAD i w Zbiorach Czartoryskich w Krakowie, chocia� nie wydaje si� mo�liwe, aby pi�kna Greczynka ani razu w �yciu do kr�la nie pisa�a. Brak r�wnie� jakiejkol- wiek korespondencji pani Potockiej z lat 1811-1820 (z jed- nym, co prawda, do�� ciekawym wyj�tkiem). Bardzo frapuj�ca wydawa�a si� opublikowana przed kilku laty informacja, �e w Centralnym Archiwum w Kijowie znajduje si� "pami�tnik Zofii Potockiej w j�zyku francus- kim z ko�ca XVIII wieku lub pocz�tku XIX" (fond 49, inwentarz II, nr 2971) *�. Okre�lenie takie sugerowa�o, �e cho- dzi tu o pami�tnik Zofii Glavani. Wszelkimi sposobami usi- �owali�my oczywi�cie dotrze� do tego cennego �r�d�a. G��w- ny Zarz�d Archiw�w ZSRR poinformowa� jednak Naczeln� Dyrekcj� Archiw�w Pa�stwowych w Warszawiell, �e pod wskazan� sygnatur� nie ma w kijowskim archiwum ani pa- mi�tnika Zofii Potockiej, ani �adnego materia�u z t� postaci� zwi�zanego. By� mo�e zasz�a wi�c pomy�ka w sygnaturze opublikowanej przez prof. dr� Piotra Ba�kowskiego. Spra- wa ta wymaga w ka�dym razie dok�adniejszego zbadania. Pami�tnik Zofii Glavani, je�eli naprawd� istnieje i nie jest tylko jak�� parostronicow� zdawkow� notatk�, zas�uguje z pewno�ci� na wydanie w ca�o�ci i w dobrym opracowaniu. Starali�my si� w niniejszej biografii przedstawi� wszyst- kie bezsporne fakty z �ycia Zofii Glavani i uzasadni� �r�d�o- wo swoje przypuszczenia. Mimo to wiele fragment�w i aspek- t�w �ycia i dzia�alno�ci naszej bohaterki pozostaje nadal tajemnic�. Mo�e w przysz�o�ci luki te uda si� wype�ni�, cho- cia� nadzieja na to jest - szczerze m�wi�c - nik�a. W czasie kilkuletnich poszukiwa� �r�d�owych i pracy nad t� ksi��k� autor spotka� si� z naj�yczliwszym zainteresowa- niem i sta��, bezinteresown�, a wielce u�yteczn� pomoc� ze strony jednej przede wszystkim osoby. Jest ni� dr Nadia Surovcova, znakomita znawczyni historii Ukrainy w XVII i XVm wieku, kustosz muzeum w Kumaniu, wielka mi�o�- niczka parku w Zofi�wce. Bez licznych informacji archiwal- nych i materia��w �r�d�owych, uzyskanych dzi�ki pomocy dr Surovcovej, ksi��ka niniejsza straci�aby po�ow� swojej warto�ci. Sk�adam Jej w tym miejscu najserdeczniejsze po- dzi�kowanie za t� pomoc, b�d�c� pi�knym przyk�adem wsp�- 20 -- - Cz�� pierwsza PRELUDIUM KONSTANTYNOPOLITA�SKIE I .to po�udniu dnia 8 maja 1777 roku - w dniu imienin Naj- ja�niejszego Pana, trzynasty ju� rok mi�o�ciwie panuj�cego Stanis�awa Augusta - w pa�acu misji polskiej w Stambule, kt�ry Wysoka Porta Ottoma�ska ofiarowa�a na czas pobytu w stolicy su�tana internuncjuszowi i ministrowi pe�nomoc- nemu kr�la polskiego, panu Karolowi Boscamp-Lasopolskie- mu, odbywa�o si� uroczyste przyj�cie dla ca�ego korpusu dyplomatycznego Konstantynopola. W wielkiej sali, przy sto- le wspaniale dla pi��dziesi�ciu os�b zastawionym, zgroma- dzili si� przedstawiciele prawie wszystkich dwor�w Europy. Umieszczona w k�cie na ma�ym podwy�szeniu sze�cioosobo- wa kapela wt�rowa�a cichutko brz�kowi kielich�w. Lokaje we frakach uwijali si� sprawnie, nape�niaj�c co chwila szk�a starym winem. Humory dopisywa�y i nawet rozmaite poli- tyczne niech�ci od�o�ono tego wieczoru na bok; ambasador brytyjski nie boczy� si� ju� na pos�a francuskiego, a mini- ster imperatorowej Katarzyny II �yczliwie spogl�da� na re- prezentanta Sztokholmu. Kto� skin�� dyskretnie, gwar przycich�. Ambasador dworu �w. Jakuba, przedstawiciel kr�la Jerzego III, sir Robert Ains- lie, wzni�s� kielich i w kr�tkiej oracji przekaza� na r�ce pana internuncjusza wyrazy podziwu i uwielbienia wszyst- kich zebranych dla dostojnego solenizanta; zako�czy� za� okrzykiem na cze�� Najja�niejszej Rzeczypospolitej. Biesiad- nicy powstali z miejsc i przy triumfalnie brzmi�cych fan- farach tr�b i kot��w spe�nili zdrowie kr�la Stanis�awa Au- gusta i jego ministra, pana Boscamp-Lasopolskiego. Przez chwil� ca�a sala rozbrzmiewa�a radosnymi okrzykami. Potem oczy wszystkich zwr�ci�y si� na internuncjusza. Boscamp uni�s� kielich i r�wnie uroczy�cie dzi�kowa� zebranym za serdeczn� owacj�. 22 Gdy tak oto sta� przy biesiadnym stole z kielichem w d�o- ni, ws�uchany w fanfary i gwar t�umu go�ci, na pewno nie przypuszcza�, �e prze�ywa w�a�nie moment kulminacyjny swojej d�ugiej i burzliwej kariery dyplomatycznej. Mo�e je- dnak zaduma� si� chwil� nad drog� �yciow�, kt�ra po dwu- dziestu latach s�u�by kondotierskiej w dyplomacji dw�ch obcych pa�stw doprowadzi�a go wreszcie do tak �wietnego stanowiska. Gdy jako dwudziestoparoletni m�odzian, pocho- dz�cy z francuskiej rodziny hugonockiej, urodzony gdzie� w Holandii, zaczyna� w roku 1756 prac� dyplomatyczn� jako skromny kurier w s�u�bie kr�la pruskiego Fryderyka II, oczekiwa� zapewne szybszego wy d�wigni�cia si� na szczyty sfer dworskich kt�rego� z kraj�w europejskich - jakiego- kolwiek, byle tylko otwieraj�cego przed cudzoziemcem per- spektywy �atwej kariery. Siedem lat musia� jednak wys�ugi- wa� si� pos�owi pruskiemu w Stambule, Haude-Rexinowi, za- nim dochrapa� si� pierwszej samodzielnej funkcji, stanowiska ministra pe�nomocnego dworu poczdamskiego u boku mo- narchy bardzo pod�ej rangi, bo zaledwie chana krymskiego. Niewiele przyda�a si� jego bogata erudycja w zakresie oby- czaj�w i stosunk�w Bliskiego Wschodu i pr�dko osi�gni�ta bieg�a znajomo�� kilku wschodnich j�zyk�w. Szkodzi�o mu by� mo�e troch� obce pochodzenie, bardziej jednak zami�o- wanie do drobnych intryg i prywatnych kombinacji handlo- wych, a wreszcie specyficzne upodobanie w procederze, kt�ry m�g� co prawda jedna� mu �yczliw� wdzi�czno�� niekt�rych monarch�w, ale w zasadzie nie by� dobr� rekomendacj� do wykonywania powa�nych zada� politycznych, mianowicie w str�czycielstwie i - jakby�my dzisiaj to okre�lili - w handlu �ywym towarem. Z tego w�a�nie powodu, na tle zatargu o jak�� lokaln� pi�kno��, Boscamp wszed� w konflikt z chanem i musia� porzuci� s�u�b� prusk�. Opu�ciwszy tery- torium Porty Ottoma�skiej, przyby� do Warszawy, szcz�li- wym przypadkiem trafi� w�a�nie na okres bezkr�lewia i elek- cji Stanis�awa Augusta. W oczach m�odego monarchy talenty i umiej�tno�ci Boscampa by�y znakomitymi kwalifikacjami; obj�� wi�c w nowo utworzonym gabinecie kr�lewskim ko- respondencj� tureck�, potem - w latach 1765/1766 - towa- rzyszy� pos�owi polskiemu Tomaszowi Aleksandrow�czowl, wys�anemu do Stambu�u z notyfikacj� elekcji nowego mo- narchy, i dzi�ki swoim stosunkom na dworze su�ta�skim zdo�a� sk�oni� niech�tn� Port� do przyj�cia poselstwa kr�la polskiego, w kt�rym dopatrywano si� nad Bosforem jedy- 23 nie protegowanego imperatorowej Katarzyny II. Od tej chwili zacz�� coraz pr�dzej wspina� si� po szczeblach kariery: na sejmie roku 1767/1768 uzyska� indygenat; w roku 1774 to- warzyszy� hetmanowi. Branickiemu w misji do Petersburga; jesieni� 1776 roku otrzyma� tytu� szambelana, Order �w. Sta- nis�awa i przywilej szlachecki na nazwisko Lasopolski. Te ostatnie godno�ci by�y zadatkiem nagrody za nowe, wielkie zadanie - misj� specjaln� do Stambu�u, gdzie z polecenia Stanis�awa Augusta mia� podj�� ostro�ne starania o nawi�za- nie sta�ych stosunk�w dyplomatycznych mi�dzy Rzecz�pospo- lit� Polsk� a Porta Ottoma�sk�1. W dniu 9 listopada 1776 roku Boscamp na czele licznego orszaku opu�ci� Warszaw�; po kilkumiesi�cznej podr�y l�dowej, 12 lutego 1777 roku, Wjecha� do Pery, przedmie�cia Stambu�u, gdzie mie�ci�y si� przedstawicielstwa dyplomatyczne dwor�w europejskich2. Od niedawna przebywa� wi�c w stolicy Imperium Ottoma�skiego i uroczysty bankiet w dniu �w. Stanis�awa by� jego pierw- szym wielkim przyj�ciem dla ca�ego korpusu dyplomatycz- nego. Je�eli nawet wszystkie te wspomnienia i refleksje przem- kn�y si� tego wieczoru przez umys� Boscampa, to nie m�g� -si� im d�ugo oddawa�. Ledwo przebrzmia�y owacje uroczy- stego toastu, a kapela znowu zabrzmia�a wdzi�czn� sonat�, gdy nad fotelem ministra nachyli� si� marsza�ek dworu pan Otee, szepcz�c, �e w s�siedniej sali zapalaj� ju� �yrandole i lichtarze, a bal lada chwila mo�e si� rozpocz��. Dyplomaci wstali od sto�u; na schodach pojawiali si� nowi go�cie, na wiecz�r zaproszono a� 150 os�b. Zabrzmia�y d�wi�ki menue- ta, rozpocz�� si� uroczysty bal par�. Oko�o p�nocy znowu wezwano go�ci do sto�u, podano �wietn� kolacj�. Radosny i upojony sukcesem internuncjusz przeprasza� zebranych, �e z powodu zbyt kr�tkiego terminu nie zdo�a� przygotowa� �zapowiedzianej iluminacji z ca�� feeri� ogni sztucznych, kt�- ra mia�a by� punktem kulminacyjnym zabawy, ale upewnia- no go szczerze, �e i tak uroczysto�� wypad�a doprawdy wspa- niale. Bal trwa� do pi�tej nad ranem. Zako�czy� si� uroczystym polonezem i wielk� owacj� zebranych, kt�rzy wo�ali z za- pa�em "Vive le roi!". "Wszyscy wydawali si� oczarowani sukcesem tego przyj�cia i znakomitym porz�dkiem, kt�ry tam panowa�" *. Dopiero o �wicie zm�czony �miertelnie internuncjusz m�g� wreszcie po�o�y� si� do ��ka. Zasn�� chyba pr�dko i nie 24 zastanawia� si� z pewno�ci� nad tym, �e o tej samej porze rozmy�la z dr�eniem serca o swych dalszych losach pewna m�oda dziewczyna grecka, o kt�rej istnieniu dowiedzia� si� poprzedniej nocy, a kt�r� zobaczy� po raz pierwszy na w�as- ne oczy w�a�nie rankiem dnia 8 maja 1777 roku. n Ca�a ta historia zacz�a si� w�a�ciwie w nocy z dnia 7 na 8 maja 1777 roku. Wtedy to zasz�o b�ahe zupe�nie wydarze- nie, bez kt�rego jednak pewna grecka dziewczyna uliczna nie zrobi�aby nigdy ol�niewaj�cej kariery o europejskim rozg�o- sie, a ksi��ka niniejsza nigdy by nie powsta�a4. Aby lepiej zrozumie� okoliczno�ci tego wydarzenia, trzeba wspomnie�, �e na ulicach XVIII-wiecznego Stambu�u pano- wa�a noc� �miertelna cisza. "W Konstantynopolu zaledwie muezzinowie sko�cz� og�asza� godzin� wieczornej modli- twy - opowiada XVIII-wieczny podr�nik angielski - ka�dy uczciwy muzu�manin wraca do domu, a te same miejsca, kt�re od wschodu do zachodu s�o�ca nawiedzane s� przez tysi�ce ludzi, staj� si� istn� pustyni�. W godzin� po zachodzie s�o�- ca wszystkie bramy w mie�cie s� zatrza�ni�te, a wej�cie do �rodka jest wzbronione" 5. W roku 1777 dbano zreszt� wy- j�tkowo skrupulatnie, aby noc� nikt obcy nie znajdowa� si� na terenie cudzoziemskich misji i poselstw w Stambule, a nawet w ci�gu dnia personel dyplomatyczny unika� kon- taktu z krajowcami, gdy� w stolicy Imperium Ottoma�skiego szala�a gro�na epidemia. "Wasza Ekscelencja sam wedle tego os�dzi - jeszcze w rok p�niej donosi� szefowi gabinetu kr�lewskiego polski charge d'affaires w Stambule - jak ci�kie jest utrzymywanie w tych czasach stosunk�w z Tur- kami; dragomani i t�umacze nieustannie ryzykuj� w tych okoliczno�ciach �yciem, w spos�b nawet gorszy ni� na wojnie. Skoro kto� mia� nieszcz�cie ulec zaka�eniu, jest przez wszy- stkich porzucony i opuszczony, a �mier� pojawia si� cz�sto, zanim pojmie si�, sk�d i jak przychodzi. Musia�em przerwa� swoje studia nad j�zykiem tureckim i porzuci� zamiary po- g��bienia wiedzy o tym kraju; jednyni z g��wnych wysi�k�w, kt�re teraz podejmuj�, jest zabezpieczenie w miar� mo�li- wo�ci naszego domu i uchronienie go przed zaraz�"'. Nic dziwnego, �e pracownicy s�u�by dyplomatycznej �atwo w tych 25 warunkach ulegali panice, a �wszelkie przekroczenia przepi- s�w o izolacji karano bezwzgl�dnie i surowo. Wspomnianej nocy zbudzi�y Boscampa krzyki na dziedzi�cu pa�acowym. Zaraz potem zjawi� si� -w sypialni marsza�ek dworu, raportuj�c, �e w czasie nocnej inspekcji zasta� w ��- ku portiera, niejakiego Carlo, jak�� Greczynk�, kobiet� w �rednim wieku, ale wcale jeszcze powabn�. Wykroczenie takie (nie tyle przeciwko moralno�ci, ile sanitarnym prze- pisom) winno by� natychmiast ukarane; Carlo ma wi�c otrzy- ma� niezw�ocznie ch�ost� z r�k kaprala tureckiego, dowo- dz�cego przydzielon� przez w�adze tureckie eskort�; wyrywa si� jednak i ��da, aby uprzednio pozwolono mu na kr�tk� rozmow� z samym ministrem. Obudzony minister nie mia� zapewne ochoty na rozmow� z przy�apanym in flagranti portierem, mo�emy jednak s�dzi�, �e �w Carlo oddawa� mu ju� uprzednio jakie� poufne us�ugi � z tej racji cieszy� si� specjalnymi �askami; rozkaza� wi�c przyprowadzi� przest�pc�. Sprytny Carlo zna� wida� dosko- nale s�ab� stron� swojego pana; skoro tylko stan�� przed jego obliczem, rzuci� si� mu do n�g i o�wiadczy�: "Panie! Kobieta, z kt�r� spa�em, jest matk� dziewczyny pl�tnasto- czy szesnastoletniej, szukaj�cej schronienia przed natarczywo�ci� m�odego beja, krewnego kapitana-baszy. Jest ona godna �o�a kr�lewskiego. Racz j� zobaczy�, matka przy- prowadzi j� sama na pierwszy znak dany twemu s�udze i nie- wolnikowi, a pewny jestem, �e przebaczysz winnym i ochro- nisz niewinn�!"'. Zaspany internuncjusz wytrze�wia� natychmiast; podobne propozycje nigdy nie by�y dla� oboj�tne. Co prawda w jed- nym z dom�w misji spa�a spokojnie pewna 14-letnia dziew- czyna z Galaty (dzielnicy Stambu�u, po�o�onej w s�siedztwie Pery), kt�r� troskliwy o los �adnych sierotek p�ci �e�skiej polski dyplomata przygarn�� przed paru tygodniami, ledwo zd��y� zainstalowa� si� w Perze, ale Boscamp od wielu lat nie mia� zwyczaju kontentowa� si� jedn� tylko metres�. "Godna �o�a kr�lewskiego..." Warto by�o nad tym si� zasta- nowi�. Rozkaza� uwolni� Carla od kary i poleci� mu jedno- cze�nie, aby dnia nast�pnego sprowadzi� do pa�acu misji ow� atrakcyjn� dziewczyn� razem z jej matk�, Tego dnia internuncjusz mia� niewiele czasu, �pieszy� si�, bowiem wieczorem odby� si� mia�o opisane powy�ej wielkie przyj�cie. Mimo to po�wi�ci� p� godziny na rozmow� z przy- prowadzonymi Greczynkami. Przed ministrem stan�a smuk�a 26 17-letnia dziewczyna o wielkich czarnych oczach, ubrana skromnie, ale wdzi�cznie si� prezentuj�ca. Matka przedsta- wi�a j� mo�nemu panu jako "Dudu" - tak w�a�nie owo dziewcz� w domu nazywano, chocia� na chrzcie �wi�tym otrzyma�a imi� Zofii. Je�eli ekscelencja chcia�by j� wzi�� pod swoj� opiek�, to b�dzie niew�tpliwie wiern