16760

Szczegóły
Tytuł 16760
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16760 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16760 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16760 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Judy Waite Uzdrawiacz koni SZAFIR DAR CZYTELNIKA Z angielskiego prze�o�y� Krzysztof Kurek �WIAT KSI��KI Grupa Wydawnicza Bertelsmann Media Tytu� orygina�u HORSE HEALER. SAPPHIRE Projekt ok�adki Ma�gorzata Szyszkowska Redakcja Urszula Przasnek Redakcja techniczna Alicja Jab�o�ska-Chodze� Korekta Teresa Pasznik Bo�enna Burzy�ska li i' i' i..u.,.il.i .1 ? ???? MIEJSKA ??'????? PUBikiZNA v> i abrzu IVp 4 iiM. KLAS. ??-<& NR INW. 1-? ok owctJd ^Copyright � Judy Waite, 1999 � Copyright for the Polish translation by Krzysztof Kurek, Warszawa 2001 Bertelsmann Media Sp. z o.o. Klub �wiat Ksi��ki Warszawa 2001 Sk�ad i �amanie GABO s.c., Milan�wek Druk i oprawa Wroc�awska Drukarnia Naukowa PAN Sp�ka z o ISBN 83-7227-982-9 Nr 3062 Dedykowane: Dave 'owi Nota autora Pisz�c jak�kolwiek ksi��k�, odkrywam, �e wielu ludzi wp�ywa na kszta�t opowie�ci - niekt�rzy w wyniku swojej pracy badawczej, inni spotkani przypadkowo, poprzez jaki� niezamierzony komentarz lub gest powoduj� narodzenie si� nowego pomys�u, kt�ry zmienia rys opowie�ci lub od�wie�a i wzbogaca fabu��. Chcia�abym podzi�kowa� niekt�rym z tych os�b: Mik�'owi Wardowi i jego kolegom z nale��cego do RSPCA schroniska �Animal Ark" w Stubbington, za ich czas, pomoc i rady. Steve'owi Gerrardowi za to, �e zechcia� si� ze mn� spotka�, a nawet zrobi� dla mnie nagranie wideo o �tajemniczych zdarzeniach". Johnowi Rushtonowi za wszystkie jego cenne uwagi. Pani zajmuj�cej si� ratowaniem zwierz�t z aukcji koni przy Beaulieu Road, kt�ra sp�dzi�a ze mn� poranek i opowiedzia�a wszystko o rze�nikach. A. Podhajsky'emu, ekspertowi w dziedzinie koni i jazdy konnej, kt�rego ksi��ki by�y dla mnie nieocenionym �r�d�em informacji. Brianowi Farrowowi, kt�ry pom�g� mi wykona� drewnianego konika. Rozdzia� 1 By� per�owobia�y i prawie pi�kny, ale ko�ci stercz�ce na �opatkach i grzbiecie oraz sko�tuniona grzywa i ogon wyra�nie �wiadczy�y, �e ko� mia� za sob� ci�kie chwile. Mimo �e wygl�da� n�dznie i by� zaniedbany, nie sprawia� wra�enia wycie�czonego. Wr�cz przeciwnie. Przepe�nia�a go energia. Nicky pragn�� zbli�y� si� do niego nie tylko dlatego, �e ko� by� wyj�tkowo nerwowy. Zaciekawi�y go tak�e jego oczy. Nawet w porannej mgle Nicky dostrzeg�, �e by�y inne ni� wszystkie, kt�re kiedykolwiek widzia�. By�y niebieskie. Nie bladoniebieskie czy mleczno- niebieskie, nie m�ci�a ich te� �adna mgie�ka - mia�y g��bok� niebiesk� barw� i nadawa�y zwierz�ciu wygl�d nieco dziwny i jednocze�nie magiczny. Nicky zagwizda� na Sky. Suka zbli�y�a si� w podskokach i bieg�a truchtem obok niego, gdy szed� w kierunku konia. Nicky spojrza� na ��k�. W g�rnej cz�ci pola, po drugiej stronie bramy pojawi�a si� grupa woz�w kempingowych, stary autobus i furgon do przewozu koni. Wyra�nie by�o wida�, �e wozy nale�� do Podr�nik�w, a nie prawdziwych Cygan�w. Poniewa� Nicky ju� od tygodnia przyprowadza� tu Sky ka�dego ranka, wiedzia� wi�c, �e dopiero co przyjechali. Okr��y� niewielki zagajnik i cicho zawo�a� na konia. Zwierz� po�o�y�o uszy po sobie, po czym gwa�townie szarpn�o si� w przeciwn� stron�, m��c�c powietrze przed- 9 nimi kopytami. Nicky zachowa� spok�j. Odwr�ci� si� od konia i skupi� uwag� na drzewie rosn�cym nieopodal bramy. Doskonale wiedzia�, �e nie mo�e bardziej si� zbli�y� do zwierz�cia, musi poczeka�, a� b�dzie gotowe. Ko� sam wska�e ten moment. To by� spos�b na zyskanie jego zaufania. Rumak opu�ci� kopyta na ziemi� i sta� bez ruchu, zn�w wpatruj�c si� w Nicky'ego. Ch�opiec widzia� kolory skrz�ce si� wok� niego niczym brylant. Od najwcze�niejszego dzieci�stwa potrafi� dostrzega� kolory wok� koni, cho� nigdy nikomu o tym nie opowiada�. W�a�nie dzi�ki tym barwom wiedzia�, �e zwierz� si� boi. Gotowe by�o uciec od niego, je�li zasz�aby taka konieczno��. Wszystko zamar�o. Paj�k zadr�a� na jedwabistej trampolinie. Mi�kka, br�zowa g�sienica zwin�a si� w k��bek na szmaragdowym li�ciu. Sroka zerka�a milcz�co z g�stwiny krzew�w. K�tem oka Nicky dostrzeg�, �e ko� zbli�y� si� o krok. - Uwa�aj. Idzie do ciebie. Nicky obr�ci� si� w miejscu, zaskoczony widokiem dziewczyny obserwuj�cej go spomi�dzy ga��zi drzewa. - Ja... przepraszam... jest tw�j? Dziewczyna zeskoczy�a i podbieg�a, staj�c w wyzywaj�cej pozie pomi�dzy Nickym i koniem. - Nie. Nicky pos�a� jej u�miech. - Jest wspania�y. Oczy konia nadal zdradza�y zaniepokojenie, ale jego uszy drgn�y, gdy dziewczyna pog�aska�a go po karku. Wyraz jej twarzy z�agodnia�. - Widzia� lepsze dni. Nicky zauwa�y�, �e ko� �agodnie dmuchn�� na ni�. Za�mia�a si�, lekko marszcz�c nos. - To �askocze. Mia�a na sobie niebiesk� koszulk� bez r�kaw�w i Nicky dostrzeg� na jej lewym ramieniu rysunek, ma�y tatua� - 10 srebrn� gwiazdk�. Pog�aska�a grzyw� konia, kt�ry odwr�ci� si� i musn�� nosem jej d�ugie, czarne w�osy, ozdobione mn�stwem drobnych plecionek i koralik�w. Ko� czu� si� dobrze w jej towarzystwie. Najwidoczniej to nie ona wyrz�dzi�a mu krzywd�. - Od dawna go masz? Dziewczyna �ypn�a na Nicky'ego bystrymi zielonymi oczami osadzonymi w �niadej twarzy. Wygl�dem bardziej przypomina�a Cygank� ni� sam Nicky. - Od tygodnia. Uratowa�am go na aukcji, na kt�r� posz�am z tat�. Inaczej dosta�by go rze�nik. - Sk�d wiesz? - To przez jego oczy. Nikt nie lubi koni z niebieskimi oczami. Jako� dziwnie wygl�daj�. Nicky skin�� g�ow�. Za dawnych czas�w, kiedy jego rodzina podr�owa�a po �wiecie, pomaga� dziadkowi kupowa� i sprzedawa� konie. Dziadek nawet nie spojrza�by na niebieskookiego konia, bo ludzie nie wzi�liby takiego nawet za darmo. Dla niego i jego dziadka nie mia�o to znaczenia, ko� m�g�by mie� ��te oczy w r�owe paski, ale gad�e - nie-Cyganie - zawsze si� krzywili na ich widok. A dziadek musia� zarabia� na �ycie. Nicky widzia� wi�c mn�stwo zdrowych, pe�nych wigoru, m�odych koni, kt�re sprzedano na mi�so tylko dlatego, �e mia�y pecha i urodzi�y si� z niew�a�ciwym pigmentem w oczach. - Jak go nazwa�a�? - Szafir. Chyba pasuje do niego. Pomy�la�am, �e to oddaje jego wyj�tkowy charakter. - Owin�a r�ce wok� szyi konia, uspokajaj�c go. - To prawda. On ma co� w sobie... co�, co czyni go niezwyk�ym. Nie tylko oczy... - Nicky waha� si�. - Jakby jakie� �wiat�o, widoczne pomimo wszystkich wad i skaz. Jecha�a� ju� na nim? Skin�a g�ow�. - Jest dziki, pr�buje mnie zrzuci�. Ma pewne narowy, ale ja go u�o��. 11 Niespodziewanie spomi�dzy woz�w stoj�cych w g�rnej cz�ci ��ki wyskoczy�y dwa psy. By�y to miesza�ce charta z owczarkiem szkockim-jeden c�tkowany, piaskowo- br�-zowy, drugi ciemnoszary. Nicky przygl�da� si�, jak biegn�, rzucaj� si� na boki i podskakuj� niczym rozp�dzone strumienie wody. Sky zaszczeka�a na nie, machaj�c ogonem, gotowa przy��czy� si� do zabawy, ale one przemkn�y obok, jakby w og�le nie zauwa�y�y jej obecno�ci. Kiedy dotar�y do skraju ��ki, rozleg� si� niski gwizd. Psy zawr�ci�y gwa�townie i nie przerywaj�c biegu, pogna�y z powrotem tam, sk�d przybieg�y. - Ej! Fern! Jeste� mi potrzebna! - zawo�a� nagle jaki� m�czyzna. Twarz dziewczyny spochmurnia�a. Poca�owa�a Szafira w nos i zwr�ci�a si� do Nicky'ego. - To m�j tata. Musz� i��. Nicky odsun�� si� na bok, �eby j� przepu�ci�, ale dziewczyna nagle okr�ci�a si� na pi�cie, chwyci�a grzyw� Szafira i lekko wskoczy�a na jego grzbiet. Szafir natychmiast stan�� d�ba, wywracaj�c oczy, kt�re nabra�y teraz dzikiego wyrazu. - Wszystko w porz�dku? - Nicky wyci�gn�� r�k�, jakby chcia� uspokoi� konia, i w�wczas zobaczy� twarz Fern. �mia�a si�, wr�cz iskrzy�a rado�ci�, jak podczas szale�czej przeja�d�ki kolejk� g�rsk� w weso�ym miasteczku. - No to na razie - rzuci�a mu u�miech. Szarpn�o ni�, gdy Szafir dwukrotnie nerwowo wierzgn��. Bez wi�kszego wysi�ku jednak utrzyma�a si� na jego grzbiecie, po czym pokierowa�a go nogami tak, by si� odwr�ci�, i pogalopowa�a. Nicky, trzymaj�c Sky za obro�� obserwowa�, jak dziewczyna odje�d�a. Poczu� si� dziwnie. By� prawie podekscytowany. Nigdy dot�d nie spotka� kogo�, kto radzi�by sobie z ko�mi r�wnie dobrze jak on. Dziewczyna nie traktowa�a Szafira tak, jak on by to robi�, nie by�a jednak okrutna. By�a po prostu �mia�a. Widz�c te� wcze�niejsze zachowanie 12 zwierz�cia wiedzia�, �e kiedy przestanie galopowa�, ko� zn�w b�dzie jad� jej z r�ki. Robi�o si� gor�co, s�o�ce sta�o ju� wysoko na niebie i grza�o bardzo mocno. - Wracajmy - Nicky poczochra� d�oni� uszy Sky - bo tata potraktuje mnie r�wnie surowo. Dzi� rano mia�em pracowa� razem z nim i Jimem. Sky pogna�a przodem, �cigaj�c samotn� srok�, kt�ra znienacka zapikowa�a tu� przed ni�. Nicky przystan��, rozgl�daj�c si� woko�o, �eby odszuka� drugiego ptaka. Dziadek mawia�: �jedna sroka to smutek, dwie to rado��". Nicky przypatrywa� si�, jak sroka znika za ��k�. �adna inna nie do��czy�a do niej. Wzruszy� ramionami i podbieg�, �eby dogoni� Sky. To by� wspania�y dzie�. Powietrze wok� wype�nione by�o letnim �arem, za� jego g�ow� wype�nia�y my�li o ciemnow�osej dziewczynie i jej b��kitnookim koniu. Rozdzia� 2 - Ten typ zn�w si� tu kr�ci�. Boxneed, czy jak tam na niego wo�aj�. Nicky u�miechn�� si�, przywi�zuj�c z powrotem sznur Sky. - Bogsweed. W ka�dym razie ja go tak nazywam. Naprawd� nazywa si� chyba Alec Boxwood. - Wyprostowa� si� i spojrza� na ojca, kt�ry zdejmowa� ostatnie pniaki z pi-kapa. - Wi�c wr�ci�? My�la�em, �e si� gdzie� wyni�s�. - Podobno je�dzi tu i tam, w�sz�c po okolicy i szukaj�c ciekawych historii. - A gdy nie mo�e znale�� niczego ciekawego, na pewno zmy�la. Ale przecie� tym razem nie znalaz� niczego, co pozwoli�oby mu si� do nas przyczepi�. Nawet nie by�o tutaj Sky. - Na pewno ju� co� wymy�li. Facet taki jak on potrafi znale�� problem w ga��zce lawendy. Tacy ju� s� fotoreporterzy prasowi. Nicky nala� do miski Sky �wie�ej wody i patrzy�, jak suczka �apczywie pije. Nie odpowiedzia�, ale zdawa� sobie spraw� z tego, �e tata ma racj�. Zawsze podejrzewa�, �e petycja, kt�ra zosta�a rozes�ana w�r�d lokalnych mieszka�c�w, kiedy po raz pierwszy zjawili si� w tym miejscu, to by�a sprawa Bogsweeda. Chodzi�o o Sky - o to, �e trzymaj� j� na uwi�zi. Ale gad�e nie rozumieli ps�w takich jak Sky. To nie jest rozpieszczony piesek, kt�rego mo�na trzyma� w domu. To pies str�uj�cy, kt�ry ma pewne zadanie 14 do wykonania. Fakt, �e jest tak�e pupilem i wiernym przyjacielem ca�ej rodziny, nie oznacza�, �e mogli trzyma� j� w wozie. Pomijaj�c wszystko inne, pies trzymany w domu brudzi�by, a mama i tak mia�a ju� do�� prania i sprz�tania. - Czy Bogsweed co� m�wi�? Tata pokr�ci� g�ow�. - Nie musia�. Po prostu sta� i spogl�da� na mnie z ukosa. Wiesz, w jaki spos�b. W pami�ci Nicky'ego od�y� obraz reportera. By� przystojny, mia� poci�g�� twarz o ciemnej karnacji. Tata pod�miewa� s�, �e wygl�da jak kobieta z czarnymi w�osami zwi�zanymi w kucyk, ale Nicky rozumia�, �e to jako� wzbogaca�o jego wizerunek cz�owieka odmiennego. M�wi� du�o i du�o si� �mia�, ale nie zawsze �miech odbija� si� w jego oczach. Wed�ug Nicky'ego to w�a�nie oczy go zdradza�y. By�y g��boko osadzone, ma�e i wyraziste -jak dwie bry�ki zielonego kamienia. A przecie� gdy zjawi� si� po raz pierwszy, spodoba� si� mamie. Naprawd� j� oczarowa�. Powiedzia�, �e chce napisa� o �yciu w drodze, �eby gad�e si� przekonali, jak ci�ki mo�e by� los. I mama da�a si� nabra�. Pozwoli�a mu robi� zdj�cia i wszystko, cokolwiek tylko chcia�. W�a�nie dlatego m�g� pokaza� tyle materia��w na temat Sky. Nicky wzruszy� ramionami, nie pozwalaj�c, by zaw�adn�y nim wspomnienia. - Nie przypuszczam, �eby co� nowego dzia�o si� w okolicy Maybridge o tej porze roku. Prawdopodobnie usi�uje co� namiesza�. - C�, nie mamy powodu si� go obawia�. Nie�le nam si� teraz powodzi. Dostali�my t� robot� przy czyszczeniu m�yna, a szykuje si� te� jaka� na farmie Gibsona - w zesz�ym miesi�cu odszed� jego le�nik, dlatego powiedzia� Jimowi, �e ch�tnie zatrudni�by nas do naprawy zagrody dla ba�ant�w w jego lesie. W�a�nie zacz�� wpuszcza� tam ptaki. Nie mo�emy ryzykowa�, �eby kto� taki jak Bogsweed oczernia� nasze imi�. - Tata skin�� na Jima, swojego star- 15 szego kuzyna, kt�ry mieszka� razem z nimi i kt�ry szed� teraz w ich stron�, poprawiaj�c sobie szelki. Po chwili zwr�ci� si� zn�w do Nicky'ego. - Pami�taj, �eby� przez ca�e wakacje codziennie wyprowadza� psa. I upewnij si�, �e Bogsweed b�dzie to widzia�. Nicky u�miechn�� si�. - P�jd� i sprawdz�, gdzie si� zatrzyma�, dobrze? Zapyta� go, czy podoba�a mu si� poranna przechadzka? - Nie ma potrzeby - burkn�� tata. - Pewnie siedzi teraz na jednym z tamtych drzew i wszystko fotografuje. Nicky roze�mia� si�. Podszed� do pikapa i wzi�� puszk� smaru, �eby nasmarowa� �a�cuch w rowerze. - Nicky... - Drzwi wozu si� otworzy�y i ukaza�a si� g�owa Sabriny, dziesi�cioletniej siostry Nicky'ego. - Mama zrobi�a ci kanapk� z bekonem. Wejdziesz? Tata zerkn�� na s�o�ce. - Ju� p�no - stwierdzi�. - Mamy dzi� mn�stwo roboty. Przynie� mu t� kanapk�. Zje j� po drodze. Nicky wrzuci� puszk� smaru z powrotem do torby; b�dzie musia� naprawi� sw�j rower p�niej. Po chwili siedzia� �ci�ni�ty w pikapie obok taty i Jima; �wie�y, dymny zapach aromatycznego, gor�cego bekonu nastraja� go rado�nie na ca�y dzie�, kt�ry mia� sp�dzi� na pi�owaniu drzew, podczas oczyszczania terenu wok� starego m�yna wodnego. Rozdzia� 3 Nazajutrz rano Nicky zn�w wsta� wcze�nie. Wzi�� prysznic i ubra� si�, po czym wyszed� z wozu, w kt�rym mieszka� z Jimem. Przeszed� kawa�ek po zroszonej trawie do drugiego, w kt�rym spa�a reszta rodziny. Mama by�a ju� na nogach, szykowa�a bu�ki z kurczakiem i musztard�, ale tata i Sabrina nadal smacznie chrapali. - Chcesz ju� �niadanie? - Najpierw wyprowadz� Sky. To mi troch� rozja�ni w g�owie. - Nicky poci�gn�� kilka �yk�w herbaty, kt�r� nala�a mu mama, reszt� wyla� do zlewu. - Wezm� ze sob� col� - oznajmi�, otwieraj�c drzwi lod�wki. - Jest ju� za ciep�o na cokolwiek innego. - Chod�my, malutka - Nicky odpi�� sznur Sky, kt�ra sennie pomacha�a ogonem i przeci�gaj�c si�, wygramoli�a spod wozu. - Zaczerpniemy troch� �wie�ego powietrza. Ruszyli przez obozowisko, min�li rz�d opuszczonych gara�y i wyszli na drog�. Przy stacji benzynowej, gdzie nabierali wod� w wielkie plastikowe kanistry, Nicky skr�ci� i poszed� wzd�u� drogi w stron� sklep�w. By�o bardzo spokojnie. Kawa�ek dalej min�� ich mleczarz, ci�gn�cy sw�j skrzypi�cy w�zek, potem listonoszka skin�a g�ow� do Nicky'ego, kt�ry j� pozdrowi�. Ze sklepu z gazetami wysz�a Maddy Proctor - kobieta, kt�ra narobi�a najwi�cej szumu o to, �e Sky trzymana jest na uwi�zi - i spojrza�a ostro na niego. Ze swoimi zmierzwionymi rudymi w�osami i ognistymi, br�zowymi oczami sprawia�a wra�enie 17 osoby, kt�ra przed chwil� stoczy�a walk�. Tata twierdzi�, �e brakuje jej pi�tej klepki, ale Nicky nie by� tego pewien. Potrafi�a by� bardzo przekonuj�ca, kiedy chcia�a, �eby podpisano jej petycj�. Nicky wola�by nie mie� z ni� nic wi�cej do czynienia. Zmusi� si� do u�miechu i pomacha� do niej. Uda�a, �e tego nie dostrzeg�a, ale cmokn�a na Sky, kt�ra podskoczy�a i poliza�a jej r�k�. Potem kobieta wgramoli�a si� do swojego przedpotopowego samochodu. Natychmiast z siedze� zerwa�a si� sfora kundli, kt�re wprost rzuci�y si� na ni� rado�nie. Nicky potrz�sn�� g�ow�, patrz�c jak jej samoch�d wzbija chmur� kurzu i oddala si� z turkotem. Jeden z ps�w chyba wlaz� jej na kolana. Sky pobieg�a przodem, wyczuwaj�c zapach walaj�cych si� resztek chi�szczyzny, nast�pnie przytkn�a nos do ogrodowego p�otu, gdzie zesz�ej nocy koty zostawi�y swoje niewidoczne �lady. Nicky zabra� ze sob� smycz, ale pozwala� psu biega� swobodnie. Nigdy nie oddala�a si� zbytnio i wiedzia�, �e zawsze wr�ci na jego wo�anie. - Nicky! Zaczekaj! Odwr�ci� si� i ujrza� Brett�, swoj� najlepsz� przyjaci�k�, biegn�c� w jego kierunku. Chodzili do tej samej klasy, ale spotykali si� cz�sto r�wnie� poza szko��, ��czy�a ich bowiem mi�o�� do koni. Bretta opiekowa�a si� czarn� klacz� arabsk� Eclipse, na kt�rej Nicky czasami je�dzi�. - Co si� sta�o? Jej twarz zar�owi�a si� od biegu, ale malowa�o si� na niej jeszcze co� wi�cej. Jej oczy b�yszcza�y. P�on�y. L�ni�y od ekscytacji. - Zgadnij, co si� sta�o. - Wygra�a� na loterii. - Lepiej. Milion razy lepiej. - Dwukrotnie wygra�a� na loterii? - Nie powiem ci. Lepiej ci poka��. Idziesz do Gibsona? - Tak. Chcia�em przespacerowa� si� ze Sky na szczyt pola. - Nicky ??? wspomnia� o Fern i Szafirze oraz o nadziei, �e nie wynios� si� oni tej nocy. 18 Id� tam inn� drog�. Poln� �cie�k� pn�c� si� na per�. Stamt�d wida� to najlepiej. Nicky zr�wna� z ni� krok. _ Mo�esz mi co� podpowiedzie�? Bretta zacisn�a usta, wygl�da�a naprawd� bardzo tajemniczo. _ Nie. To mog�oby wszystko zepsu�. Chc�, �eby� zobaczy� to tak, jak ja to ujrza�am. Na skrzy�owaniu dr�g skr�cili w prawo; po lewej stronie ci�gn�� si� szlak prowadz�cy w g�r� przez pola. Znale�li si� teraz na nieutwardzonej drodze, kt�ra stopniowo przechodzi�a w poln� �cie�k�, biegn�c� w g�r� wzniesienia wzd�u� kraw�dzi farmy Gibsona. �cie�ka by�a stroma, ale przynajmniej ocieniona, dzi�ki wybuja�ym ga��ziom drzew prywatnego lasu. Sky pop�dzi�a przed siebie, przedzieraj�c si� przez krzaki w pogoni za kr�likami. Nagle zamar�a w bezruchu, wpatruj�c si� w co�. Bretta cicho zagwizda�a. - To dziwne. Naprawd� dziwne. - Pewnie lis. - Nie. To nie to. To nie co�, co ona widzi, ale co�, co wyczuwa. Eclipse zachowywa�a si� identycznie. Nicky spojrza� na ni�. Rumie�ce z jej policzk�w znik�y, a dziewczyna przybra�a srog� min�. Nawiedzi�o go dziwne uczucie - mrowienie przesuwaj�ce si� wzd�u� kr�gos�upa. - Nie powiesz mi, o co chodzi? Sky zrobi�a kilka krok�w do ty�u, po czym si� odwr�ci�a i podbieg�a z powrotem do Nicky'ego. Przytuli�a si� do jego n�g i zaskowycza�a. Nicky czu�, �e suka dr�y. - Rano wybra�am si� na przeja�d�k� z Eclipse. Taki spacer o �wicie. - Bretta m�wi�a szybko, ale spokojnym g�osem. - Dotar�y�my tutaj, prawie dok�adnie tutaj i wtedy zacz�a si� zachowywa� bardzo dziwnie. Nie chcia�a i�� dalej i usi�owa�a si� obr�ci� i p�j�� inn� drog�. Wyda- 19 I �o mi si� to nienormalne - przecie� cz�sto tu przychodzi�y�my, ale jej nie ponagla�am. Zsiad�am i przywi�za�am j�. Nicky pog�aska� uszy Sky, kt�ra zaskowycza�a ponownie. Rozejrza� si� woko�o, ale nie dostrzeg� niczego niezwyk�ego. - Wi�c co to by�o? Co to jest? - Chod�. - Bretta przesz�a obok niego do miejsca, w kt�rym �cie�ka si� zw�a�a, nast�pnie skr�ca�a, prowadz�c do najwy�szego punktu na perci. Tam dziewczynka si� zatrzyma�a. - Sp�jrz. Nicky popatrzy� w kierunku, w kt�rym pokazywa�a palcem - w d�, na pole kukurydzy. - O rany! Poni�ej le�a�a ziemia George'a Gibsona. Widok by� znajomy. Na lewo rozci�ga�y si� lasy, kt�re wype�nia�y przestrze� pomi�dzy polami uprawnymi i pastwiskami, na kt�rych Nicky spotka� Fern. Dom mieszkalny sta� w przytulnym miejscu za k�p� drzew. Dalej, na prawo, widnia� stary m�yn wodny, w kt�rym Nicky mia� dzi� pracowa� razem z tat� i Jimem. O tej porze roku kukurydza mia�a barw� z�otobr�zow�. Mi�kkie poranne �wiat�o dotyka�o czubk�w ro�lin, kt�re pob�yskiwa�y srebrzy�cie, gdy lekki powiew wiatru z szeptem przemyka� po�r�d nich. Za kilka tygodni kukurydza: by�aby gotowa do zebrania i zmagazynowania. Ale nie ta. Ju� nie. Na ca�ym polu rozci�ga�y si� olbrzymie kr�gi. I to nie zwyczajne ko�a - z zewn�trznych kraw�dzi rozchodzi�y si� sk��bione linie, tworz�ce wizerunki diament�w i gwiazd oraz osobliwe kszta�ty i symbole ��cz�ce si� w jedn� ca�o��. - Co to jest u licha? - odezwa� si� Nicky do Bretty. - Kr�gi w zbo�u. Widzia�am kiedy� podobne w gazecie, pokazywano te� takie w wiadomo�ciach, ale nie mia�am poj�cia, �e tak wygl�daj�. S� olbrzymie. I niezwykle skomplikowane. Bardzo wymy�lne. - Sk�d si� tu wzi�y? 20 Bretta pos�a�a mu znacz�cy u�miech, po czym z rozmy�lnym dr�eniem w g�osie odrzek�a powoli: _ O-B-C-Y. - Ogl�dasz za du�o telewizji. - Nicky usi�owa� si� roze�mia�, ale pomimo ciep�ego ranka poczu� nag�y zimny dreszcz. - A twoim zdaniem? Nie by�o ich tu zesz�ej nocy, poniewa� przeje�d�a�am t�dy. I przyjrzyj si� im - wykonanie ich zabra�oby wieki. - Co zrobimy? Tr�ci�a go �okciem, na jej twarzy zn�w pojawi� si� entuzjazm. - Zejdziemy tam. - Ale... one s� takie niezwyk�e. Mo�e s� w jaki� spos�b szkodliwe. Przypomnij sobie Eclipse i Sky - zwierz�ta potrafi� wyczu� niebezpiecze�stwo lepiej ni� my. - Przesta�. I kto tu ogl�da za du�o telewizji? - Bretta spogl�da�a w d� na k��bowisko wzor�w, jej g�os nagle sta� si� powa�ny. - Je�li nie p�jdziesz, zawsze b�dziesz tego �a�owa�. By� mo�e nigdy ju� nie zobaczysz czego� podobnego. A Gibson, gdy tylko si� zorientuje co tu jest, z pewno�ci� b�dzie pilnowa� pola ze strzelb� w gar�ci. Wiesz, jakim �a�osnym zrz�d� potrafi by�. Nie b�dzie chcia�, �eby ludzie zdeptali mu resztki kukurydzy. To nasza jedyna szansa. Nicky pod��y� za ni� ze �ci�ni�tym �o��dkiem, biegn�c i ze�lizguj�c si� po pokrytym ros� wzniesieniu. Nie spojrza� nawet, co robi Sky. W tej niezwyk�ej chwili nie my�la� jasno. Nie zdawa� sobie sprawy, �e suka wcale za nim nie biegnie. Rozdzia� 4 Okr��yli kraw�d� pola, a� doszli do wysokiej bramy przy drodze. Przele�li przez ni� i pobiegli wzd�u� bruzd, kt�re George Gibson zrobi� wcze�niej swoim traktorem. Jaka� dziwna si�a zgniot�a kukurydz�, robi�c te kr�gi, ale zar�wno Nicky jak i Bretta na tyle dobrze znali farmer�w, �e nie chcieli ryzykowa� wyrz�dzenia jeszcze wi�kszych szk�d. - Musimy teraz przej�� przez kukurydz�. - Bretta zwr�ci�a si� do Nicky'ego, gdy zbli�yli si� tak bardzo, jak tylko mogli. - Nie ma �adnej �cie�ki. Nicky skin�� g�ow�. - Nie mog� tego poj��. To znaczy - je�li zrobili to ludzie, by�aby jaka� �cie�ka prowadz�ca do kr�g�w. Waha� si�, ale Bretta chwyci�a go za �okie�. - Chod�. Nie mo�emy tak tutaj sta� i duma�. Musimy si� tam dosta�. Wilgotna wiosna i gor�ce lato sprawi�y, �e plantacja wygl�da�a naprawd� pi�knie. Kukurydza wyros�a wysoko - wy�ej ni� kiedykolwiek. Stoj�c na skraju pierwszego kr�gu i patrz�c na niezwyk�e �cie�ki, Nicky pomy�la� o labiryncie. - A je�li si� zgubimy? - Ch�opiec stara� si� nie okazywa� niepokoju. - Je�li nie uda si� nam znale�� drogi powrotnej? - Nie b�d� g�upi. To tylko kukurydziane pole. - Brettc ruszy�a przodem. - Sp�jrz, wszystko skr�ca w jedn� stron�. - Nachyli�a si�, �eby dotkn�� kr�gu. 22 Nie _ rzuci� kr�tko Nicky. - Niczego nie dotykaj. Bretta wyprostowa�a si�, spogl�daj�c na niego zdziwiona. _ Chcia�am tylko... Nicky pokr�ci� g�ow�. _ Po prostu mam przeczucie... �e nie powinni�my. Nie wiemy, co si� mo�e zdarzy�. Bretta przesun�a d�oni� po swojej kr�ciutkiej br�zowej grzywce i spojrza�a na niego z ukosa. - Przesta�, Nicky. Przez ciebie czuj� si� dziwnie. Nicky wzruszy� ramionami, staraj�c si� nie zdradza� strachu. - To wydaje si�... takie pot�ne. I przyjrzyj si�... - Zacz�� spacerowa� po spiralnej �cie�ce, bardzo ostro�nie, jak kto� przebywaj�cy w ko�ciele. Przystan�� nagle i rozejrza� si� wok� siebie, m�wi�c po cichu, prawie szeptem. - Zobacz jak mocno ro�liny s� sp�aszczone. Przylegaj� do samej ziemi, ale nie s� po�amane. Nie s� zniszczone. Jak gdyby co� przygniot�o je jakim� podmuchem powietrza, �agodnie, ale bardzo szybko. Bretta przysun�a si� bli�ej niego. - Masz racj�. Kukurydza jest bardzo sucha i �amliwa. Powinna p�ka� przy najmniejszym zgi�ciu. Nicky przeszed� zn�w kilka krok�w. Niewa�ne, kto to zrobi�, i tak by�o to zdumiewaj�ce zjawisko. Wszystkie kraw�dzie by�y doskona�e: proste i ostre. Tak jakby przyci�ni�to do zbo�a gigantyczn� form� do ciasta. Sp�aszczona kukurydza le�a�a w splotach, bez wyj�tku skr�caj�cych si� zgodnie z kierunkiem ruchu wskaz�wek zegara, nawet na prostych odcinkach, kt�re ze szczytu perci przypomina�y gwiazdy. Skr�cona kukurydza chrz�ci�a pod ich stopami. W pewnej chwili przemkn�a tu� przed nimi mysz, a nad ich g�owami g�o�no rykn�� silnik helikoptera, kt�ry pojawi� si� jak gdyby znik�d, rzucaj�c ciemny cie� na z�ot� ��k�. 23 Nagle rozleg� si� jeszcze jeden d�wi�k: co� z �omotem p�dzi�o w ich kierunku. Nicky chwyci� rami� Bretty i odci�gn�� j� na bok - w sam� por�. To by� ko�, bia�y i wychudzony, galopuj�cy z dzikim b�yskiem w niebieskich oczach. Zwierz� dostrzeg�o ich wcze�niej ni� je�dziec i uskoczy�o w bok. Gdy Szafir da� susa i wierzgn�� zadem, Fern z trudem utrzyma�a si� na jego grzbiecie. �ypn�a w bok na Nicky'ego i Brett�, nie dostrzegaj�c ich, jakby byli powietrzem. Nast�pnie pop�dzi�a Szafira, przemkn�a obok nich, skupiaj�c wzrok na jakim� punkcie w oddali. - Dobry Bo�e... - Bretta pierwsza odzyska�a g�os. Nicky pokr�ci� g�ow�. - Znam j�. Spotkali�my si�... - C�, jest szalona. �eby galopowa� tutaj w ten spos�b. Prawie nas stratowa�a. - Przypuszczam, �e nie spodziewa�a si� tu nikogo... -G�os Nicky'ego urwa� si�. Pr�bowa� broni� Fern, w�a�ciwie nie wiedz�c nawet dlaczego. - Tak czy inaczej, to by�o g�upie. To tyle, je�li chodzi o tw�j pomys�, �eby nie dotyka� kukurydzy. Teraz jest po prostu stratowana. Nicky spojrza� na miejsce, sk�d wyskoczy� Szafir. Kukurydza by�a tam poruszona i podeptana, a doskona�a, ostra kraw�d� wewn�trzna g��wnego kr�gu zgnieciona i zatarta. Na polu odezwa� si� silnik traktora. George Gibson zaczyna� prac�. Nicky sta� przez chwil� bez ruchu, palcami muskaj�c czubki ro�lin, kt�re nadal sta�y pionowo. Zn�w �cisn�o go w �o��dku, tym razem jednak nie by�o to przeczucie zagro�enia czy strach. Je�eli George przy�apie ich tutaj, b�d� mieli mn�stwo k�opot�w. - Chyba powinni�my ju� i��. Bretta skin�a g�ow�. - I tak musz� wraca� do Eclipse. Nie wyczy�ci�am jej jeszcze. 24 Wycofali si�, id�c po wzorach na ziemi, a� znale�li rozst�p, gdzie przedzierali si� przez kukurydz�. Dotar�szy do bruzd po traktorze zacz�li biec, przychylaj�c si� nieco i trzymaj�c g�owy nisko - z nag�ym poczuciem winy, jak przest�pcy opuszczaj�cy miejsce zbrodni. Dopiero kiedy przele�li przez bram�, zatrzymali si� i z�apali oddech. Nicky star� pot z czo�a. - Lepiej ju� p�jd�. Mama na pewno przygotowa�a ju� �niadanie. Dotarli na per�. Nicky zerkn�� jeszcze raz na pole le��ce poni�ej. Sun�� po nim traktor. Bretta przes�oni�a oczy d�oni�. - George Gibson jeszcze ich nie widzia�. Nicky bacznie obserwowa� srebrne, szykowne volvo, kt�re podjecha�o w�a�nie do bramy. Na widok ciemnow�osego m�czyzny z w�osami spi�tymi w kucyk, kt�ry wysiad� z auta i zacz�� wyjmowa� z baga�nika sprz�t fotograficzny, a� gwizdn��. - Wygl�da na to, �e kto� mu powiedzia�. To ten Bog-sweed. Ten wstr�tny reporter. - Chcesz si� tu pokr�ci�? Zobaczy�, co si� stanie? - Lepiej nie. Tata b�dzie na mnie czeka�. Pracuj� dzisiaj razem z nim. A Sky musi... O, rany... Sky... zapomnia�em o Sky... Rzucili si� biegiem i p�dzili z powrotem poln� �cie�k�, przywo�uj�c psa. Nicky przeklina� si� w duchu. Jak m�g� j� tak po prostu zostawi�? O czym my�la�? Przed ka�dym zakr�tem zn�w od�ywa�a w nim nadzieja i ca�y czas si� modli�, by nagle, gdzie� z krzak�w wyskoczy�a suka. A potem, gdy Sky si� nie pojawia�a, czu� zimny dreszcz. Stan�li przy skrzy�owaniu obok stacji benzynowej. Bretta uj�a rami� Nicky'ego. - Chcesz, �ebym wr�ci�a z tob�? Do twojego taty? �eby mu powiedzie�, co si� sta�o? 25 Nicky, blady mimo opalenizny, pokr�ci� g�ow�. - Lepiej nie. Na pewno si� zez�o�ci... - Wszystko b�dzie dobrze. - Bretta u�miechn�a si� do niego. - Sky wr�ci do domu, mo�e troch� tylko og�upia�a, i po�o�y si� pod wozem, tak jak zawsze. Tw�j tata powie par� niemi�ych s��w. A potem ca�a sprawa p�jdzie w niepami��. Nicky nie odpowiedzia�. Nie zna�a jego taty. Ale tak naprawd� nie o to chodzi�o. Z tat� m�g� sobie jako� poradzi�. Tyle �e Bretta nie zna�a r�wnie� Sky. By�a u nich od bardzo dawna, od czasu, gdy on zaczyna� chodzi�. Mama m�wi�a, �e jednym z jego pierwszych s��w by�o �hau". Sky stanowi�a cz�� jego �ycia, by�a cz�onkiem rodziny. I nigdy, przenigdy nie uciek�a, kiedy on by� z ni� na dworze. - Zajrz� do ciebie wieczorem. - Bretta �cisn�a jego rami�, odwr�ci�a si� i skierowa�a w stron� stajni Declana Cartera, gdzie znajdowa�a si� Eclipse. Nicky skr�ci� w prawo i pogna� do domu. Rozdzia� 5 - Gdzie ty do diab�a by�e�? Ju� mieli�my wyjecha� bez ciebie. Nicky cofn�� si�, gdy pikap z turkotem przejecha� przez obozowisko i gwa�townie zahamowa� obok niego. - By�em na spacerze... z Bretta. Zobaczyli�my co� dziwnego i zapomnia�em si�. Nicky unika� chmurnego spojrzenia taty i odwr�ci� g�ow�, staraj�c si� zobaczy�, czy Sky le�y pod wozem. Nie le�a�a. - Zobaczysz co� jeszcze bardziej dziwnego, je�li jeszcze raz ka�esz nam czeka�. To b�dzie moja r�ka. Wskakuj. Jim otworzy� drzwi od swojej strony i przesun�� si� na �rodkowe siedzenie, robi�c miejsce Nicky'emu. Nicky nie ruszy� si�. Zasch�o mu w ustach. - Widzieli�cie Sky? - S�dzi�em, �e jest z tob�? - Uciek�a. Nie mog�em jej odnale��. - Wspaniale! - Rzuci� przez z�by tata, b�bni�c palcami w karoseri�. - Tego nam brakowa�o. Bogsweed b�dzie mia� prawdziwe �wi�to, je�li si� dowie, �e nie potrafimy jej dopilnowa�. Lepiej id� i powiedz to matce, a potem biegnij jej szuka�. - Potrz�sn�� g�ow�, uruchomi� silnik i odjecha� ze zgrzytem. Mama wysz�a w�a�nie z wozu, nios�c kosz z upran� bielizn�. - Zgubi�em Sky. 27 - Co takiego? Zacz�a rozwiesza� ubrania na sznurze, rozci�gni�tym pomi�dzy dwoma drzewami. Nicky waha� si�. Mama potrafi�a s�ucha� i nie �mia�aby si� z niego, ale z jaki� powod�w nie chcia� jej m�wi� o kr�gach w zbo�u. Jak gdyby by�o to co� szczeg�lnego, co� osobistego - co�, co nie nale�y do rzeczywistego �wiata �niada�, prania i rozgniewanych ojc�w. - Na pewno zobaczy�a kr�lika - rzuci� nieprzekonuj�co. - Po prostu zagada�em si� z Brett�. - Wr�ci. To rozs�dna suka. Ale lepiej id� jej poszuka�. - Mama zerkn�a na niego. - W lod�wce jest zimny bekon. Zr�b sobie kanapk� przed wyj�ciem. Mo�e ci to zaj�� troch� czasu. Sabrina posz�a gdzie� z Jad�, ale kiedy wr�ci, wy�l� j� za tob�. Im wi�cej os�b b�dzie jej szuka�o, tym wi�ksze s� nasze szanse. Rozdzia� 6 Zrobi�o si� gor�co. Koszulka przyklei�a si� Nicky'emu do plec�w. W ko�cu zdj�� j�, obwi�zuj�c wok� pasa. S�o�ce strasznie pali�o, ale ledwie zdawa� sobie z tego spraw�. Szed� zygzakiem w g�r� i w d� kraw�dzi zbocza obok pola kukurydzy. Kr�gi i wzory pozostawa�y niezmienione, dostrzeg� te� w�sk� �cie�k�, kt�r� zrobili wcze�niej z Brett� oraz d�u�szy, nier�wny szlak z drugiej strony. Mru��c powieki, m�g� dojrze� ma�� przerw� na ramieniu jednej gwiazdy. To by�o miejsce, w kt�rym wyskoczy� na nich Szafir. Znajdowa�y si� tam teraz dwie osoby. By�y ledwo widoczne w�r�d kukurydzy, ale Nicky uzna�, �e najprawdopodobniej s� to Gibson i Bogsweed. Mo�na sobie wyobrazi�, �e George Gibson nie tryska rado�ci�. Bogsweed z pewno�ci� b�dzie mia� trudno�ci z przekonaniem George^ Gibsona, �eby ten pozwoli� mu zamie�ci� zdj�cia kr�g�w w gazecie. Przyci�gn�oby to mn�stwo ludzi, a ostatni� rzecz�, jakiej pragnie ka�dy farmer, to t�umy gapi�w depcz�cych jego ziemi�. Trudno jednak by�oby utrzyma� kr�gi w tajemnicy. By�y niczym niemy krzyk w jasnym �wietle dnia. W g�rze ponownie przelecia� helikopter, powoli zataczaj�c ko�a nad polem. Nicky przes�oni� oczy d�oni�, zastanawiaj�c si�, dlaczego on tu lata. Przypomina� Nic- ky'emu olbrzymiego insekta, wypatruj�cego �upu na polu. 29 Przygl�da� si�, jak �mig�owiec zawis� na moment nieruchomo, po czym pospiesznie oddali� si� z cichn�cym warkotem, a� sta� si� tylko drobnym punktem na �wietli�cie niebieskim niebie. Nicky poczu� co� dziwnego. Nie strach, ale co�, co m�wi�o mu, �e wszystko jest troch� nie takie, jak by� powinno. �e jest w jaki� spos�b zniekszta�cone. Helikopter i kr�gi w zbo�u, i dw�ch ludzi na polu stanowili fragmenty obrazu, kt�ry widzia�, ale nie do ko�ca rozumia�. Nie chcia� d�u�ej by� w ich pobli�u. Poza tym wszystko ju� tutaj przeszuka�. Trzeba by�o spr�bowa� gdzie indziej. Zdecydowa� si� i�� w przeciwnym kierunku - tam, gdzie zwykle chodzi� na spacery ze Sky, tam, gdzie poszed�by, gdyby nie pod��y� na Brett�. Szafir zauwa�y� nadchodz�cego Nicky'ego. Przekr�ci� �eb, jego niebieskie oczy zdradza�y czujno��. Fern sta�a ty�em, wygl�da�o na to, �e przeszukuje ko�sk� grzyw�. Nicky trzyma� si� z daleka, zastanawiaj�c si�, czy jego obecno�� nie b�dzie jej przeszkadza�. - Sp�jrz tylko - Odwr�ci�a si� gwa�townie, spogl�daj�c na Nicky'ego, jakby to by� ci�g dalszy ich rozmowy. Jej twarz spochmurnia�a, w zielonych oczach skrzy�y si� jasne ogniki. Cofn�a si� o krok, ko�cami palc�w unosz�c grzyw� Szafira. Nicky spodziewa� si�, �e ujrzy naci�cie lub blizn�, ale dziewczyna pokazywa�a mu warkoczyk, ma��, zabrudzon� plecionk� skryt� pod g�stwin� d�ugiej ko�skiej grzywy. Spojrza� na Fern niepewnym wzrokiem, nie wiedz�c, co powiedzie�. - Widzisz, jak kto� go kiedy� kocha�? Widzisz, kim on kiedy� by�? Widzisz, jak wszystko zawsze przybiera z�y obr�t? - Jej oczy dos�ownie p�on�y. Wsun�a d�o� do kieszeni d�ins�w i wydoby�a z niej ma�y n�. - To musi tu by� od lat. Jest spl�tane i zbite w k�ak, tak �e nie mog�am 30 tego wyczesa�. - Przeci�a spl�tany k��b, a� warkoczyk opad� na ziemi�. Fern nagle wzruszy�a ramionami i przetar�a czo�o d�oni�, jak gdyby odp�dza�a jak�� my�l. Potem u�miechn�a si�, a jej g�os z�agodnia�. - Chc� zmieni� jego �ycie. Postaram si� zn�w uczyni� go wyj�tkowym. - A co ci si� w nim nie podoba? - Wszystko. Jest p�ochliwy. Gryzie. Cia�o ma pokryte bliznami. Ale najgorsze jest to, �e koszmarnie si� na nim je�dzi. - Mog� go dotkn��? - Nicky pragn�� zbli�y� si� zn�w do Szafira, ale wydawa�o si�, �e Fern stara si� go powstrzyma�. Tak jakby pragn�a chroni� konia przed ca�ym �wiatem. Przechyli�a g�ow� na bok, zerkaj�c z ukosa na Nicky'ego. - M�g�by ci� zrani�. Nie s�dz�, �eby tego chcia�, a �atwo wpada w panik� i cz�sto staje d�ba. Boi si� nieznajomych. - Potrafi� by� szybki, kiedy musz�. Fern u�miechn�a si� niespodziewanie. - Wi�c dobrze. Je�li tylko obiecasz, �e nie zawiadomisz policji, gdy kopniakiem po�le ci� w powietrze. - Nie zawiadamia�bym szyngely, tak po cyga�sku m�wimy na policj�, nawet gdyby kopniakiem pos�a� mnie w kosmos. - Nicky podszed� bli�ej i uni�s� r�k�, �eby pog�aska� czo�o Szafira. Ko� po�o�y� uszy po sobie, ale ch�opiec przemawia� do niego �agodnie, delikatnie zataczaj�c palcami k�ko na plamce pomi�dzy jego oczami. Po chwili Szafir nastawi� uszy, lekko nachylaj�c je do przodu, uspokoi� si�. Fern gwizdn�a. - Nie�le sobie radzisz z ko�mi. My�la�am, �e ci nie pozwoli. - Du�o z nimi pracowa�em. Kiedy� je�dzi�em z dziadkiem, kupuj�c, sprzedaj�c i lecz�c konie. - Ju� nie podr�ujesz? 31 - Osiedlili�my si� w jednym miejscu. M�j tata nie chcia�, �eby�my ci�gle byli w drodze. - Nie znios�abym tego. Ja musz� czu� si� wolna. Lubi�, jak wszystko si� zmienia. - To nie by� m�j wyb�r. W�a�ciwie tak�e nie taty. Pok��cili�my si� z rodzin� i wyruszyli�my na w�asn� r�k�. Podr�owali�my przez jaki� czas, ale by�o nas zbyt ma�o i nie by�o bezpiecznie. I tak znale�li�my si� tutaj. - Nicky nieznacznie wzruszy� ramionami, staraj�c si� da� do zrozumienia, �e si� tym nie przejmuje. Fern pog�adzi�a nos Szafira. - A nas jest sporo. Obecnie oko�o dziesi�ciu os�b. Niekt�rych z nich nawet nie znam. Wszyscy przychodz� i odchodz�, ale ja to nawet lubi�. Nie lubi� si� przywi�zywa� do niczego. Ani do nikogo. Nicky poczu� �al pomieszany z zazdro�ci�. Odsun�� od siebie to uczucie i przymkn�� oczy, przesuwaj�c d�o�mi wzd�u� szyi Szafira, masuj�c jego spl�tane k��by. Wyczuwa� napi�cie w ciele konia, w�z�y uwi�zionej energii, zablokowanej gdzie� g��boko. Po chwili Szafir wyda� z siebie osobliwe, jakby wymuszone r�enie zadowolenia - chyba niecz�sto tak reagowa�. Wyci�gn�� szyj�, wywijaj�c przedni� warg� i obna�aj�c z�by. Fern u�miechn�a si�. - Nigdy nie widzia�am, �eby tak robi�. Wygl�da, jakby si� �mia�. Nicky pracowa� dalej. Szafir pokryty by� bliznami -znamionami - tak, jak powiedzia�a Fern. Nicky przebieg� palcami po jednej z nich, tej na lewym zadzie. Mia�a dziwny kszta�t - przypomina�a koron�. Spojrza� na Fern. - To jest pi�tno marki - orzek�. - By� mo�e p�ynie w nim kr�lewska krew. Fern skrzywi�a si�. - Kto wie. Mo�e wyrzucono go z kr�lewskiego pado-ku, kiedy jaka� ksi�niczka z puszystymi lokami uzna�a, �e kolor jego oczu nie pasuje do jej jedwabnej sukni. 32 Nicky nie odpowiedzia�. Dos�ysza� dziwny ton w jej g�osie, a nie chcia� rozj�trza� starych ran. Wpl�t� palce w grzyw� Szafira, szepc�c mu co� do ucha. Skubn�� go leciutko palcami, tak jak skubi� si� konie na wolno�ci, gdy si� nawzajem czyszcz�. Szafir odwr�ci� �eb i pow�cha� rami� Nicky'ego. Ch�opiec spojrza� w g�r� i delikatnie, lekko jak pi�rkiem, jeszcze raz dotkn�� ko�skiego czo�a. Nicky zerkn�� na Fern. - Jest taki szczup�y. Nie chc� naciska� go zbyt mocno. Wygl�da tak, jakby mo�na go by�o z�ama�. - Wiem, co masz na my�li. Kiedy jad� na nim, boj� si�, �e si� rozsypie w mi�kki, bia�y py�. Sprawia wra�enie, jakby m�g� w ka�dej chwili znikn��. Nicky skin�� g�ow�, ale po raz kolejny nie odpowiedzia�. Fern nie powinna na nim je�dzi�, nie chcia� jednak psu� atmosfery, m�wi�c jej o tym. - Widzia�em ci� rano. W kr�gu, w zbo�u. Fern spojrza�a na niego szeroko otwartymi, zdziwionymi oczami. - To by�o takie niezwyk�e. Nie do wiary. - Ale czemu tam by�a�? Jecha�a� tak szybko. Fern zbli�y�a si� do Nicky'ego. Rozejrza�a si� woko�o, zni�aj�c g�os, jakby ba�a si�, �e kto� m�g�by us�ysze� to, co chcia�a powiedzie�. - Widzia�am co�. - W kr�gu? Pokr�ci�a g�ow�. - Wcze�niej. Kiedy jeszcze by�am w wozie. To sta�o si� o �wicie, tu� przed wschodem s�o�ca. - Odwr�ci�a si� gwa�townie, podesz�a do sterty starych pniak�w i usiad�a. Szafir i Nicky poszli za ni�, ko� opu�ci� nos i dotkn�� jej ramienia. Nicky opar� si� o pie� drzewa. Fern przechyli�a g�ow� na bok, opieraj�c j� o przedni� nog� konia; przypomina�a dziecko spoczywaj�ce w ramionach matki. Kiedy m�wi�a, gestykulowa�a, ozdabiaj�c s�owa mn�stwem niewidocznych kszta�t�w i wzor�w. ' W ? oo - Obudzi�am si� rano - zawsze wstaj� wcze�nie -i wyjrza�am przez okno mojego wozu. Zobaczy�am co�... daleko, na drugim ko�cu pola. - Zerkn�a w g�r� na Nic- ky'ego, ca�e jej cia�o nagle si� uspokoi�o. - To by�o �wiat�o. Wysoko na niebie. I by�o naprawd� dziwne, jakby zawis�o w powietrzu. Nigdy wcze�niej nie widzia�am czego� takiego. Nicky oderwa� kawa�ek kory z drzewa i zacz�� �ama� go j na drobne cz�ci. Czu� si� nieswojo. Zn�w poczu� dziwne mrowienie. Takie samo niezwyk�e uczucie nawiedzi�o go, gdy Bretta opowiada�a mu o tym, �e Eclipse nie chcia�a i�� dalej poln� �cie�k�. - I co zrobi�a�? Fern za�o�y�a r�ce na piersi. - Z pocz�tku ba�am si�, a potem pomy�la�am o Szafirze. Je�li ja to widzia�am, on te� musia� to zobaczy�. A on jest taki nerwowy. Przysz�o mi do g�owy, �e je�li we mnie wywo�a�o to dreszcz niepokoju, to on b�dzie wariowa�. Wiedzia�am, �e musz� wyj�� i by� przy nim. Nicky skin�� g�ow� na znak, �e rozumie dziewczyn�. - Tak czy inaczej - potrz�sn�a g�ow�, spogl�daj�c w dal - wysz�am, wo�aj�c go i w og�le. Nadal by�o ciemno, wi�c niewiele widzia�am, ale zazwyczaj to nie jest problem. Zawsze przychodzi prosto do mnie. Kt�rej� nocy nawet jecha�am na nim; wskoczy�am na niego i... - Jej g�os zabrzmia� tak, jakby spodziewa�a si� krytyki Nicky'ego. - Ja te� robi�em ju� takie rzeczy - szybko odrzek� Nicky. - Konie dobrze widz� w ciemno�ci. Musz�. W naturze noc to niebezpieczna pora, zw�aszcza w krajach, w kt�rych �yj� zwierz�ta takie jak lwy, poluj�ce na jaki� k�sek na kolacj�. Fern spojrza�a na niego z wdzi�czno�ci�. - Nigdy tak o tym nie my�la�am. Ale tak czy inaczej, tym razem Szafir nie przyszed�. Szuka�am go i krzycza�am, ale nie by�o go w pobli�u. Nicky zn�w poczu� mrowienie. - I co dalej? 34 _ Czu�am, �e bardzo si� przestraszy� i uciek� gdzie�. Isfie wiedzia�am, gdzie zacz�� poszukiwania, wi�c po prostu sz�am i sz�am. To dziwne, poniewa� nie chcia�am tego. To znaczy nie zamierza�am tam i��, ale wci�� sz�am w kierunku tego �wiat�a. _ Czy kiedy wysz�a� na dw�r, �wiat�o rozja�ni�o si� troch�? Zmarszczy�a czo�o, jakby usi�owa�a sobie przypomnie�. - Nie. Chyba raczej wydawa�o si� bledsze. Tak samo jak wtedy, gdy zanika t�cza. I wtedy spanikowa�am. Ale natychmiast zrozumia�am, �e musz� pokona� strach, bo inaczej nigdy ju� nie zobacz� Szafira. - Wsta�a, wyrwa�a z ziemi gar�� d�ugich �d�be� trawy i zacz�a owija� je wok� palc�w. M�wi�a pospiesznie, nie �api�c oddechu, jakby wci�� prze�ywa�a ten moment. - Pobieg�am. Naprawd� szybko. Jak kto� �cigany. Bardzo si� ba�am, wi�c nie pobieg�am najkr�tsz� drog�, bo nie chcia�am chodzi� po ciemku w lesie. Dziwne �wiat�o znik�o, ale z grubsza orientowa�am si�, gdzie by�o. Przebieg�am ca�� drog� wzd�u� szlaku, skr�ci�am, p�dz�c w g�r�, wzd�u� perci, a� do p�l kukurydzy. S�o�ce ju� wstawa�o, ale nad ziemi� wisia�a mg�a, wi�c wci�� si� przewraca�am... - Wyci�gn�a r�k� do Nicky'ego. - Widzisz... ca�a jestem w siniakach. - Czy bramy by�y otwarte? To znaczy, czy wiesz, w jaki spos�b Szafir m�g� si� wydosta�? Fern odwr�ci�a si� do Nicky'ego, zastanawiaj�c si� przez kr�tk� chwil�. - Wiesz, nie pami�tam. Chyba by�am w takim stanie, �e straci�am orientacj�. Chcia�am go tylko znale��... - Musia�a� bardzo si� ba�... - By�am przera�ona. Trz�s�am si� i w og�le. Ale musia�am i��. - Potrz�sn�a g�ow�, jakby pr�bowa�a w my�lach z�o�y� w ca�o�� fragmenty obraz�w. - I co si� potem sta�o? - Nicky'ego tak wci�gn�a jej opowie��, �e mia� wra�enie, jakby by� tam razem z ni�. 35 - Potem go zobaczy�am... na samym skraju pola kukurydzy, opartego o p�ot. - Przerwa�a, spojrza�a na Szafira i przytuli�a si� do niego. - By� w strasznym stanie. Spocony. Z oszala�ym wzrokiem. Z pocz�tku chyba nie wiedzia�, �e to ja. Ca�e wieki zaj�o mi, �eby si� do niego zbli�y�, a kiedy mi si� to uda�o, po prostu wskoczy�am na niego. Wydawa�o mi si�, �e to najsensowniejsza rzecz, jak� mog� zrobi�. Przynajmniej nie m�g� ode mnie uciec, kiedy na nim siedzia�am. - I wtedy zauwa�y�a� kr�g? - Co� w tym rodzaju. Nie widzia�am wyra�nych kszta�t�w, bo przecie� by�am w ich wn�trzu, ale szybko spostrzeg�am, �e kukurydza wygl�da jako� dziwacznie. Sp�aszczona i poskr�cana. Chcia�am objecha� to miejsce powoli, �eby uspokoi� Szafira i jednocze�nie lepiej si� temu przyjrze�. Nicky za�mia� si�, przypominaj�c sobie szale�czy, dziki galop Fern. U�wiadomi� sobie, �e bol� go ramiona; chyba si� garbi�, kiedy s�ucha� jej opowie�ci. Zmiana nastroju przynios�a ulg�. - Z tego, co widzia�em, nie uda�o si�. Fern r�wnie� si� roze�mia�a. - Na pocz�tku tak. Po prostu mijali�my kolejne wzory. By�o nawet zabawnie, kiedy Szafir troch� si� rozlu�ni�. Ale wtedy pojawi� si� ten helikopter, bardzo nisko... - Wiem. Widzia�em go. - I to wszystko. Szafir kompletnie zwariowa�. Poni�s�. Wtedy musieli�cie mnie zobaczy�. Przepraszam -u�miechn�a si�. - Nie wiedzia�am, �e to wy. Nie zdawa�am sobie sprawy, �e w og�le kto� tam jest. My�la�am tylko o tym, jak nas stamt�d wydosta� w jednym kawa�ku. Mam nadziej�, �e was nie przestraszy�am. Nicky ponownie wybuchn�� �miechem. - Mnie nie tak �atwo przestraszy�. Ze mn� by�o chyba dok�adnie tak jak z tob� - nie spodziewa�em si� spotka� tam kogokolwiek. 36 Skin�a g�ow�. - C�, to by�o co� naprawd� szalonego. Chyba nikt z nas nie my�la� wtedy jasno. - Wi�c - Nicky zawaha� si�, nie chc�c wyj�� na g�upka - s�dzisz, �e to �wiat�o, kt�re widzia�a�... pr�bowa�o ci pom�c czy pr�bowa�o ci... zaszkodzi�? - My�l�, �e pom�c. W ko�cu doprowadzi�o mnie do Szafira. A czemu pytasz? - Mnie te� co� si� przytrafi�o, kiedy tam by�em. Co� podobnego... - Tym razem poczu� si� naprawd� g�upio, co� �cisn�o go w gardle. Odwr�ci� g�ow�. - Kiedy tam by�em, co� si� sta�o ze Sky. Moj� suczk�. Zgin�a. - Przykro mi. Gada�am tyle o sobie, a ty musisz by� naprawd� zrozpaczony. My te� mamy psy. M�j tata... -Nagle Fern przygryz�a warg�, ale po chwili m�wi�a dalej. -Widzia�e� wczoraj dwa z nich. Buffy i Bliss. Bliss to moja ulubienica - to ten mniejszy, szary. Zwariowa�abym, gdyby co� si� jej przytrafi�o. - Fern zrobi�a krok przed siebie i niespodziewanie, zanim Nicky si� zorientowa�, obj�a go i przytuli�a. Zachwia� si� do ty�u i prawie przewr�ci� w je�yny. Przytula� czasem Sabrin�, kiedy by�a zdenerwowana, ale nie przywyk�, �eby kto� przytula� jego. Pu�ci�a go szybko, zupe�nie jakby nic si� nie wydarzy�o. - Znajdziemy j�. Pomog� ci. Na pewno nic jej si� nie sta�o. S�dz�, �e to co�, co zrobi�o te kr�gi w zbo�u i inne rzeczy, nie by�o niczym z�ym. Znam si� na tym... Potrafi� przeczu�, co si� dzieje. Nicky rumieni� si�, maj�c nadziej�, �e dziewczyna nie wyczuje, jaki zam�t panuje teraz w jego g�owie. - Lepiej ju� p�jd�. Musz� przeszuka� jeszcze kilka miejsc, a po�udnie prawie min�o. Dostanie mi si�, je�li wr�c� za p�no. - Przyjd� tu znowu, nawet jak j� znajdziesz. Nicky odwr�ci� si�. Czu� si� g�upio szcz�liwy, �e dziewczyna chce go zn�w zobaczy�. - Jasne. Co by si� nie sta�o, dam ci zna�. 37 Rozdzia� 7 - Nie mia�e� szcz�cia? Kiedy wr�ci� do obozowiska, Bretta czeka�a na Nic-ky'ego przy wozie. - By�em wsz�dzie. Jestem zmordowany. - Nicky podszed� do przywi�zanej obok Eclipse i opar� o ni� swoj� g�ow�. Zar�a�a cicho i wtuli�a w niego pysk. - Ja te� szuka�am. I pyta�am. To dziwne, �e ona tak po prostu... znikn�a. - To szale�stwo. My�l o tym nie daje mi spokoju. To znaczy - nie by�o tam nikogo wi�cej - nikogo, z kim mog�aby p�j��. Ich oczy spotka�y si� na moment, ale �adne z nich nie chcia�o powiedzie�, o czym my�la�o. Nicky przerwa� milczenie. - Wkr�tce zaczyna si� pora posi�k�w Sky. Jest szansa, �e wr�ci sama... - G�os zn�w mu si� za�ama�. Nawet on wiedzia�, �e by�o to beznadziejne marzenie, co�, co zdarza si� tylko na filmach. Nagle ujrza� w my�lach swoj� rodzin�, siedz�c� wok� jednego z ognisk Jima. B�d� opowiada� ckliwe historyjki o tym, jak Sky by�a szczeniakiem, i nagle w ciemno�ciach rozlegnie si� szczekanie, a suczka rado�nie wyskoczy, jak gdyby znik�d. Wszyscy poderw� si� i b�d� j� tuli�. Wszystko b�dzie w porz�dku. - No to do jutra. - Bretta m�wi�a przyciszonym g�osem, przerywaj�c jego zamy�lenie. - Je�li do tego czasu 38 nie wr�ci, wybierzemy si� razem na poszukiwania. Mog� zajrze� do ciebie, tak jak dzi�. - Dobrze. Zgoda- - Nicky wr�ci� do rzeczywisto�ci; patrzy�, jak Bretta odwi�zuje Eclipse, macha mu i odje�d�a. Sta� w miejscu jeszcze przez jaki� czas, gapi� si� w dal, obserwuj�c, jak zapada wiecz�r, i staraj�c si� nie nas�uchiwa� szczekania. Rozdzia� 8 Sabrina przybieg�a przez obozowisko. - Razem z Jad� zrobi�y�my u niej w domu plakat na szyb� sklepu z gazetami. Ka�dy tam zagl�da - nie tylko po gazety - wi�c pomy�la�am, �e zobaczy go wiele os�b. Chcesz zobaczy�? Nicky wzi�� arkusz papieru i roz�o�y� go. Siostra nachyli�a si�, czytaj�c razem z nimi. Czytanie nie by�o ich mocn� stron�, ale Sabrina wci�� mia�a s�owa �wie�o w pami�ci. Zagin�a Nasza �liczna suczka przepad�a. Nie wiemy gdzie ani dlaczego. Jest czarno- br�zowa. S�odka jak owieczka. Nasz kochany wilczur - Sky. B�dziemy wdzi�czni za wszelkie informacje. Dla znalazcy nagroda. Prosz� dzwoni� pod numer 0836 471471 lub zg�osi� si� do wozu Ghisellich. (Na ty�ach gara�u przy Hill Road, po drugiej stronie wysypiska). - Sama to u�o�y�am. Jad� pomog�a mi tylko poprawnie napisa�. Nicky u�cisn�� jej rami�. - Plakat jest wspania�y. Naprawd� wyj�tkowy. - Wiedzia�, jaki wysi�ek w to w�o�y�a. �adne z nich nigdy nie pisa�o ot tak, bez powodu. 40 plakat wykonano flamastrem. W jednym rogu widnia� wizerunek g�owy Sky, z jej oka skapywa�a wielka �za. Czerwona, zapuchni�ta twarzyczka Sabriny �wiadczy�a, �e dziewczynka r�wnie� bardzo to prze�ywa. - Czy tata wie, �e poda�a� numer jego telefonu kom�rkowego? Sabrina pokr�ci�a g�ow�. - Ale na pewno nie b�dzie mia� mi tego za z�e. Ludzie mog� nie chcie�... no, mog� nie chcie� przyj�� do nas osobi�cie. Nicky rozejrza� si� po obozowisku. By�o tu teraz schludniej, ni� kiedy si� osiedlali, usun�li mn�stwo �mieci i chwast�w, ale dobrze wiedzia�, co siostra ma na my�li. Zdobyli przyjaci�, a tata chodzi� po domach, szukaj�c pracy, a nie �ebrz�c, ale nadal wielu ludziom Cyganie kojarzyli si� z r�nymi szachrajstwami. Nicky nigdy nie by� pewien, co wed�ug tych gad�e mieliby robi� Cyganie. Mo�e wyobra�ali sobie, �e jego rodzina uzbrojona w no�e czai si� przy supermarkecie za starymi, zardzewia�ymi w�zkami na zakupy, gotowa skoczy� na nich i wyrywa� im portfele. Przypuszcza�, �e niekt�rzy Cyganie zachowywali si� w ten spos�b, ale niekt�rzy gad�e tak�e. Sam od czasu do czasu spotyka� takich. Trzyma� plakat w wyci�gni�tej r�ce i jeszcze raz go ogl�da�. - Jaka jest nagroda? - Jeszcze nie wiem. My�l�, �e je�li znajdzie j� kto� doros�y, mama pozwoli mi zrobi� jakie� ciastka czy co� takiego. Mam te� troch� starych zabawek, je�li to b�dzie kto� m�odszy. Nicky opu�ci� r�ce, pragn�c nie czu� si� jak najgorszy cz�owiek na �wiecie. - To wspania�e - rzek� cicho. - Ona wr�ci, prawda? - Sabrina podnios�a g�ow�, do jej oczu nap�yn�y �zy. - Tak mi smutno wraca� do domu z my�l�, �e jej tu nie ma. 41 Nicky nie odpowiedzia�. Chcia� zapewni� j�, �e wszystko b�dzie dobrze, ale nie m�g� sk�ada� obietnic, kt�rych dotrzymanie zupe�nie nie zale�a�o od niego. Nagle rozleg� si� warkot silnika i na teren obozowiska wtoczy� s