3987

Szczegóły
Tytuł 3987
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3987 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3987 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3987 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Lucyna Legut Czekaj�c na dziur� w niebie Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 Rozszala�y si� telefony w pewnym mie�cie. Oto przyjecha�a ekipa filmowa i anga�uj� aktor�w do filmu. Tych do g��wnych r�l ju� maj�. Maj� ich u swego boku, w przytulnym domku na przedmie�ciu, w domku wynaj�tym na pewien okres tylko w tym celu, aby s�u�y� filmowi. Kierownicy produkcji i zast�pcy kierownik�w, i zast�pcy zast�pc�w, wszyscy gorliwie pracuj� nad wy�apywaniem aktor�w do mniejszych r�l. Dzwoni� do ka�dego, kto posiada telefon i prowadz� kr�tkie i nader uprzejme rozmowy: � Halo! Tu m�wi Wa�ni�ski z Filmu Polskiego. Czy pan dysponuje czasem w pi�tek i ewentualnie w sobot�? Chcieliby�my pana prosi� o zagranie w naszym filmie... Przypuszczalnie dwa dni kr�cenia, wynagrodzenie wed�ug stawki, jak� pan mia� ostatnio... G�os po drugiej stronie s�uchawki oczywi�cie si� zgadza i wyra�a gotowo�� przyj�cia o pi�tej rano w um�wione miejsce, gdzie b�dzie poddany zabiegom charakteryzacji, gdzie przebierze si� w przeznaczony dla niego kostium, aby potem ju� jako posta� z przysz�ego kolorowego filmu zasi��� w autokarze, kt�ry przewiezie go na plan. Tam, gdzie z pospolitych na oko miejsc, przetworzonych chytr� r�k� artysty plastyka, powstanie obraz dziwnego, tajemniczego okresu, kt�ry ju� dawno min��, a kt�ry re�yser chce przekaza� na ekranie milionom widz�w, aby tak jak on, jak plastyk, jak pierwszy i drugi asystent, jak operator i kamerzysta oraz czwarty i pi�ty kierownik planu, jak ka�dy najwi�kszy i najmniejszy wtajemniczony, odczuli tajemniczo�� i dziwno�� minionego czasu. Wtajemniczeni maj� wszystko punkt po punkcie zanotowane w scenopisie. Wtajemniczeni wyczaruj� wizj�, kt�ra potem dreszczem zachwytu przejmie odbiorc�w. Aby to wszystko mog�o si� sta�, najpierw ludzie z �fabryki z�udze� musz� poza�atwia� milion drobnych spraw, a mi�dzy innymi zaanga�owa� aktor�w r�wnie� na te mniejsze i najmniejsze role. Dlatego w pewnym mie�cie dzwoni� telefony, dzwoni� jak na radosny alarm, wzywaj�cy ch�tnych do zarobienia pieni�dzy oraz do pokazania swoich licznych talent�w na filmowym ekranie. Pani Telimeny Szale�skiej nie by�o w domu, kiedy telefon rozbrzmiewa� tym radosnym dzwonieniem. Nie by�o pani Telimeny, ale by�a jej s�siadka zamieszkuj�ca wsp�lne mieszkanie. Telefon wprawdzie dzwoni� nie u s�siadki, a u pani Telimeny, jednak s�siadka, chocia� m�wi�a o sobie, i� �posiada bogate �ycie wewn�trzne�, lubi�a interesowa� si� �yciem innych, by� mo�e po to, aby wzbogaca� bez przerwy w�asne, tote� s�ysz�c terkocz�cy telefon, nie mog�a spokojnie sma�y� kotlet�w we wsp�lnej kuchni, dop�ki nie dowiedzia�a si�, kto te� tak dzwoni do pani Telimeny Szale�skiej?... Wesz�a do pokoju, kt�ry pani Telimena zawsze pozostawia�a nie zamkni�ty, uj�a s�uchawk�, a potem d�ugo gratulowa�a sobie tego czynu, gdy� dzi�ki niemu mog�a powiadomi� pani� Telimen�, i� jest koniecznie potrzebna do filmu. Pani Telimena, mia�a w�a�nie dwa wolne dni w teatrze i przebywa�a na wsi, prowadz�c �ywot harcerki, chocia� ju� bardzo dawno min�� okres, w kt�rym mog�aby w�o�y� na siebie harcerski mundurek. Mieszka�a w namiocie nad samym brzegiem jeziora, k�pa�a si� w jeziorze i nawet z�by my�a, przykucn�wszy nad brzegiem; macza�a szczotk� do z�b�w wprost w jeziorze, nie zwa�aj�c na defiluj�ce kaczki, kt�re w rytmicznych nurkni�ciach zanieczyszcza�y wod�. Oczywi�cie pani Telimena nie mia�a nad brzegiem jeziora telefonu, telefon mia�a natomiast le�niczyna, do kt�rej w�a�nie dzwoni�a s�siadka pani Telimeny, prosz�c, aby natychmiast dano zna� pani Telimenie, i� o pi�tej rano ma by� w filmie. Le�niczyna zostawi�a na p�ycie kuchennej garnek z mlekiem i nie dbaj�c o to, �e najt�u�ciejszy ko�uch mo�e za chwil�, nie dopilnowany wyp�yn��, wybieg�a z domu, po drodze szturchn�wszy kr�c�cego si� na podw�rku prosiaka. Za le�niczyn� wybieg�y dwa psy oboj�tnej ma�ci, za psami dwoje dzieci le�niczyny i kurczak, kt�ry skorzysta� z otwartej furtki � i wszyscy udali si� nad brzeg jeziora, gdzie niczego nie przeczuwaj�ca pani Telimena my�a w�a�nie w jeziorze swoje d�ugie, pi�kne w�osy. 5 � Pani Telimeno! � krzycza�a ju� z daleka le�niczyna. � Pani musi by� jutro o pi�tej rano na wyst�pie! By� telefon! Prosi�a pani s�siadka, �eby to powiedzie�! Pani Telimena przekrzywi�a g�ow�, wystukuj�c palcem wod� z ucha; wydawa�o jej si�, �e si� przes�ysza�a. � Kto dzwoni�? I �e o kt�rej mam by� na wyst�pie? O pi�tej rano? Na jakim wyst�pie? � Nie mog�a absolutnie nic zrozumie�. � Prosz� pani, ja nic wi�cej nie wiem. Telefonowa�a pani s�siadka i �e ma pani by� o pi�tej rano na wyst�pie, i �eby pani zaraz dzisiaj przyjecha�a, a jak pani przyjedzie, to ma pani zadzwoni�... Zapisa�am tu na kartce numer, gdzie pani ma zadzwoni� � wyja�ni�a jednym tchem le�niczyna, z podziwem przygl�daj�c si� pani artystce, kt�ra wyst�puje gdzie� nawet o pi�tej rano, w godzinie, kiedy ona, z przeproszeniem, dopiero zaczyna krowy doi�. Pani Telimena, wracaj�c do swego mieszkania w mie�cie, uwi�ziona mi�dzy szyb� pekaesu a lesistym krajobrazem za szyb�, nie zwraca�a uwagi na pi�kno natury, zaj�ta gor�czkowymi rozwa�aniami na temat porannego wyst�pu: Co za wyst�p, u licha? O pi�tej rano?! � rozmy�la�a. � Nic innego tylko wyst�p dla dozorc�w nocnych. Ale sk�d oni wzi�li tylu dozorc�w nocnych?... By�a pewna, �e to jaki� wyst�p organizowany przez Estrad�, w �adnym jednak wypadku nie przysz�o jej do g�owy, �e mog�a otrzyma� propozycj� do filmu. Tote� kiedy wr�ciwszy do domu zatelefonowa�a pod wskazany numer, dos�ownie os�upia�a ze zdziwienia i zachwytu. Nawet nie zapyta�a, w jakim filmie ma gra� i jak� rol�. Je�eli j� poszukiwali telefonicznie, to ju� oni tam dobrze wiedz�, �e w�a�nie nie kto inny, tylko ona jest potrzebna do zagrania tej roli... Dwa dni � duma�a pani Telimena � to niedu�o, ale mo�e ten re�yser szybko pracuje i rol�, kt�r� mam zagra�, jest w stanie opracowa� przez dwa dni... W ko�cu wsz�dzie musimy my�le� o oszcz�dno�ciach, wi�c w filmie tak�e... Pani Telimena zabra�a si� ra�no do przygotowania ca�ej siebie na t� okazj� wyst�pienia w filmie. Tam przecie� s� ludzie, kt�rzy w przysz�o�ci mog� jej da� wielk� rol�! Trzeba wygl�da� jak anio�! Kto wie, mo�e jaki� nie�onaty, przystojny m�czyzna w �rednim wieku... powiedzmy nie sam re�yser, ale jego asystent albo kierownik produkcji... w najgorszym razie operator lub cho�by nawet kamerzysta... Kamerzy�ci te� bywaj� inteligentni... Jak ju� si� przekroczy�o okres pierwszej wiosny, nie ma co znowu tak wybiera�... Kto� taki mo�e zwr�ci� na ni� uwag� i �egnaj stanie odwiecznego panie�stwa! Trzeba b�dzie pocz�apa� do o�tarza... Pani Telimena zacz�a w my�lach wybiera� sukni� na ten wielki obrz�d; nie mog�a si� zdecydowa�, czy i�� w kapeluszu z woalk�, czy tylko w samej woalce upi�tej na w�osach w kszta�cie r�y, czy te� bez nakrycia g�owy, jedynie z p�kiem sztucznych konwalii we w�osach?... Konwalie wyda�y si� jej zbyt pretensjonalne, zw�aszcza �e musz� by� sztuczne, bo niby sk�d o tej porze prawdziwe konwalie?... No, chyba �e sprawa �lubu przeci�gn�aby si� do wiosny... Ale ON na pewno b�dzie chcia�, �eby to JU� za�atwi�! ON te� ju� ma dosy� samotno�ci i je�eli spotka� nareszcie PRAWDZIWEGO CZ�OWIEKA, kogo�, na kogo czeka� ca�e �ycie, nie b�dzie traci� czasu i odk�ada� w niesko�czono�� ostatecznego po��czenia. Pani Telimena zastanowi�a si�: Mo�e by jednak troch� zagra� na zw�ok�? Niech sobie nie wyobra�a, �e z miejsca padn� w jego obj�cia! Potem ca�e �ycie by mi wymawia�, �e by�am gotowa p�j�� za nim w ogie�, na skinienie palca. Nie! Niech si� troch� pom�czy! B�d� mu tym dro�sza, z im wi�kszym trudem mnie zdob�dzie!... Pani Telimena z ca�� bezwzgl�dno�ci� przesun�a dat� �lubu na wiosn�, a nawet na pocz�tek lata. Tymczasem energicznie zabra�a si� do przygotowa� poprzedzaj�cych �lub i poznanie przysz�ego m�a. Wi�c najpierw fryzjer! � Panie Zbyszku! Robimy wszystko � patrz�c w lustro wydawa�a rozkazy odbiciu twarzy fryzjera. Pan Zbyszek sta� za jej fotelem z grzebieniem w r�ce, skupiony i ju� tworz�cy w my�lach fantazyjne uczesanie, kt�re pani� Telimen� odm�odzi co najmniej o dwadzie�cia lat. 6 Za chwil� pani Telimena z przykro�ci� przygl�da�a si� swojej g�owie, z przylepionymi mokrymi kosmykami, kt�re � ciach! ciach � spada�y z grzebienia przycinane brzytw�. Wygl�dam jak wr�bel zmoczony deszczem � pomy�la�a pani Telimena. � Dobrze, �e ON mnie nie widzi. W og�le m�czy�ni powinni mie� zabroniony wst�p w miejsca, gdzie kobiety si� upi�kszaj�. Sypialnie r�wnie� powinny by� oddzielne. Nie mo�na si� przecie� pokaza� m�czy�nie w papilotach i z nas�czon� kremem twarz�... Taka Tasia... Ona podobno k�adzie po p� kilo gliceryny na szyj�, �eby j� zj�drni�. Trzeba b�dzie spr�bowa� z t� gliceryn�... Mo�e to dobry spos�b? Szyja si� najpr�dzej starzeje. W�a�ciwie gdyby nie szyja, to nikt by nie by� w stanie odgadn��, ile si� ma lat. Co� powinno si� zrobi� z szyjami. Szyje s� kompromituj�ce. Przecie� ja ca�a jestem po prostu pi�kn� kobiet�! Ciekawa jestem, kto ma takie nogi jak ja? W og�le jestem szalenie zgrabna, mam interesuj�c� twarz i fascynuj�ce oczy, tylko ta szyja... Mo�e Tasia ma racj� z t� gliceryn�?... � No, co pani powie na swoj� g��wk�? � Pan Zbyszek oderwa� pani� Telimen� od wa�nych spraw szyi. Spojrza�a w lustro: mokre kosmyki stercza�y tak jak przedtem, tyle �e nieco kr�tsze, ale pan Zbyszek mi�kkim ruchem, jakby porusza� koci� �apk�, przyg�adza� te kosmyki, uk�ada� je, zawija�, podrzuca� i tworzy� obraz wspania�ej fryzury, kt�ra po prostu b�dzie �jedwabistym jasnym bukietem, z�otym szale�stwem, metafor� faluj�cych �an�w pszenicy, zjawiskiem�! Istotnie, po trzech godzinach tlenienia, zwijania na wa�eczki, utrwalania, mycia, suszenia, uk�adania � powsta�o co�, co pan Zbyszek mia� prawo nazwa� jasnym bukietem i z�otym szale�stwem. Pani Telimena z rozkosz� ogl�da�a w czterech lustrach swoj� �liczn� g�ow�. Jeszcze tylko skubanie brwi, henna na brwi i rz�sy, manicure, pedicure i ju� pracowity dzie� si� ko�czy�, dzie�, kt�ry ca�y przeznaczony by� na to, aby pani Telimena mog�a w pe�ni blasku i urody wkroczy� w �wiat filmu. Jeszcze przed zamkni�ciem sklep�w, dos�ownie w ostatnie, minucie zd��y�a wpa�� do sklepu z konfekcj� damsk�, aby naby� �liczny komplet bielizny. Kosztowa�o to maj�tek, ale co znacz� pieni�dze wobec spraw tak nies�ychanej wagi! Przecie� b�dzie musia�a si� przebiera� w obecno�ci scenografa, aby przymierzy� kostium. By� mo�e to w�a�nie b�dzie ON! Ten lila kolor haleczki wspaniale harmonizuje z jej karnacj� ON to chyba natychmiast zauwa�y... Kiedy pani Telimena k�ad�a si� do ��ka, z szyj� na wa�ku, z g�ow� poza wa�kiem, �eby nie niszczy� fryzury, w uszach szumia�o ze szcz�cia i zm�czenia i jakby dzwoni�y dzwony... By� mo�e by�y to dzwony ko�cielne, towarzysz�ce obrz�dom za�lubin, bo mo�e pani Telimena zdecyduje si� jednak nie czeka do wiosny... Marianna robi�a pranie. Jej m�� bezustannie wszystko brudzi�. Zu�yte cz�ci garderoby rozrzuca� po ca�ym mieszkaniu. Marianna chodzi�a i zbiera�a z; nim podkoszulki, swetry, koszule, skarpety i slipy kt�re ci�gle zmienia�. Musi mie� jak�� bab�, skoro bez przerwy si� przebiera � duma�a, wyci�gaj�c z kieszeni szlafroka skarpety, kt�re tam upcha�. � Bez powodu nie szykowa�by si� tak codziennie, jak do �lubu. Patrzy�a z�ym okiem, jak wyci�ga wielk� flach� z �Tabakor�� i pryska pachn�c� wod� po twarzy, po szyi i pod pachami... Osio�! Zachowuje si�, jak reklama firmy Lechia... Zreszt� czort wie, kto wyrabia t� �Tabakor�... I gdzie on chodzi rozsiewa� te zapachy? My�li, �e jestem ju� tak zupe�nie g�upia, �e uwierz� w jego opowie�ci o spotkaniach z kolegami?! Mo�e to koledzy wsadzaj� mu nos pod pach�, �eby si� osza�amia� �Tabakor��? Raz zrobi� z tym ostateczny koniec! Rozwiod� si� i ju�! By� mo�e, �e si� w�ciekn� potem bez niego, ale w ka�dym razie nie b�d� musia�a patrze� co dzie�, jak si� oblewa �Tabakor��... Czy te dziewczyny maj� dobrze w g�owie? Na co one lec�? Je�eli tak je usidlaj� zapachy, mog�yby sobie posta� par� godzin w sklepie z kosmetykami i na to samo by wysz�o... Nienawidz� go! Uszu z d�ug�w nie wida�, ale jego to nic nie obchodzi. Ca�e jego zaj�cie to nas�czy� si� pachnid�ami 7 i prysn�� z domu. Doczeka si� jeszcze ten �obuz! Oj! On si� jeszcze doczeka!... Ciekawa jestem, czy te jego baby b�d� za nim �azi�y i zbiera�y brudy, kt�re po domu porozrzuca? Ka�da sobie wyobra�a, �e spotka�a objawienie, ale niechby tylko kt�ra spr�bowa�a z nim �y� na co dzie�... Oszust matrymonialny! K�amca! Zboczeniec zapachowy! Krwiopijca! Le�! Brudas!... Jeszcze dzisiaj p�jd� do adwokata!... Nie, dzisiaj nie, bo przecie� musz� wypra� po nim te wszystkie brudy... Marianna w�ciek�a wsypa�a do wanny trzy gar�ci p�atk�w mydlanych i zala�a je wrz�c� wod�. Siedzia�a na wannie, czekaj�c a� p�atki rozpuszcz� si� w ciep�ej wodzie i rozmazywa�a palcem �zy. Nagle uprzytomni�a sobie, �e ma przecie� wymalowane oczy, wi�c delikatnie, wierzchem d�oni wytar�a mokry policzek, podesz�a do lustra i widz�c czarne placki z tuszu pod oczyma, rozp�aka�a si� na dobre: znowu b�dzie musia�a my� twarz i robi� od pocz�tku ca�y makija�, nie p�jdzie przecie� z tak� twarz� do teatru! Zawsze kiedy si� najgorzej wygl�da, musi si� kogo� znajomego spotka� na ulicy. Przy tym ca�ym cholernym �yciu nie ma prawa pozwoli� sobie na zaniedbanie. A w og�le nie �yczy sobie takich pyta�, jak: �Co ty tak �le wygl�dasz? Masz jakie� k�opoty?�... Nikt nie powinien wiedzie�, �e ma k�opoty, od razu ka�dy by si� domy�li� przez KOGO. Marianna star�a t�uszczem resztki tuszu spod oczu, potem pod kranem wymy�a twarz, wklepa�a w ni� krem i zrobi�a nowy makija�. Tymczasem p�atki w wannie ju� si� rozpu�ci�y, dola�a wi�c wody i wrzuci�a w to stert� brud�w przygotowanych obok wanny. Potem przynios�a sobie kaw�, postawi�a na zamkni�tym sedesie, wzi�a do r�ki maszynopis monodramu, kt�ry postanowi�a przygotowa�, aby zdoby� troch� dodatkowego grosza, zdj�a pantofle i po�czochy i wesz�a do wanny. Pranie za�atwia�a zawsze na zasadzie starego zwyczaju �ubijania kapusty�, to znaczy depta�a w wannie zamoczone w mydle rzeczy, jako �e noga mo�e spe�nia� tak� sam� rol�, jak r�ka, pr�cz tego nie trzeba si� schyla� przy praniu i do tego jeszcze mo�na robi� co� innego, na przyk�ad czyta�, pior�c r�wnocze�nie. Nie bardzo si� mog�a skupi� nad tekstem. Ca�y czas my�la�a o tym, �e musi si� nauczy� tego tekstu, a by�o go �przera�liwie du�o�! Je�eli nauczy si� mo�liwie szybko, b�dzie mog�a tu i �wdzie wyst�pi� z tym monodramem i wreszcie zarobi te dodatkowe pieni�dze, kt�re mo�e chocia� troch� pokryj� ich d�ugi. Jego oczywi�cie nic nie obchodzi�y �adne k�opoty. By� mo�e ot�pia� przez to nadmierne skrapianie si� wodami kolo�skimi. Podobno mo�na zatraci� zmys� w�chu, je�eli si� na przyk�ad smaruje ci�gle pod nosem wod� kolo�sk�... Mo�e te� dzia�a to na g�ow�? Co to mo�na wiedzie�... W ka�dym razie, �e on jest idiot�, to fakt! Ka�dy normalny m�czyzna w ich sytuacji pr�bowa�by sk�d� zdoby� pieni�dze; d�ugi si�ga�y ju� drugiego pi�tra, na kt�rym mieszkali, lada moment wierzyciele zaczn� si� stawa� nachalni, widmo niewyp�acalno�ci za drzwiami, a on sobie po prostu pstryka �Tabakor�� t� g�upi� g�b� i wychodzi!... Marianna ze z�o�ci� tarmosi�a mokre szmaty w wannie, skaka�a po nich, jakby to by�a w�a�nie ta jego g�upia wyperfumowana g�ba, nawet w pewnej chwili naplu�a do wanny, w ten spos�b daj�c wyraz swojej pogardzie i nienawi�ci do niego. Kiedy chcia�a naplu� po raz drugi, dosz�a do wniosku, �e to nie ma sensu, bo przecie� ON nic o tym nie wie. Szkoda �liny dla niego! � pomy�la�a. � Kiedy� jednak zemszcz� si� na nim! Przyjdzie taki dzie�, �e to ja b�d� wychodzi� sobie z domu, a on b�dzie si� wgapia� we mnie baranimi oczyma i b�aga�, �ebym zosta�a! A ja nie zostan�! Skropi� si� �Tabakor��... Nie! Nienawidz� tego zapachu! Skropi� si�... czym� innym i wyjd� sobie, a on zostanie; pokr�cony kaleka, z dwoma kulami pod pach�... Przecie� jasne, �e przy jego trybie �ycia albo go sparali�uje, albo mu kto�, kiedy� kr�gos�up przetr�ci, co na jedno wychodzi; wszystkie sprawy z babami i z w�dk� musz� si� �le sko�czy�!... I b�dzie musia� sam pra� swoje brudne bety! Niech si� taszczy na dw�ch kulach do �azienki! Niech sapie nad wann� i pierze! Nawet mu nie pomog� wycisn�� prania! Ja ju� po�ama�am z�by na tej truj�cej ko�ci, jak� by�o nasze �ycie, niech on teraz swoj� cz�� ogryza! Nie b�d� mia�a w og�le lito�ci! 8 Zadzwoni� telefon. Marianna postanowi�a go nie odbiera�. Niech sobie dzwoni... To na pewno do niego, kt�ry� z kole�k�w albo jaka� idiotka... Telefon nie przestawa� dzwoni�. Cholera jasna! Przez tego os�a musz� wychodzi� z wanny i za�atwia� jego krety�skie telefony! Wysz�a z wanny i nie wycieraj�c n�g pobieg�a do pokoju, gdzie dzwoni� telefon. Za ni� zosta�y na parkiecie mokre �lady. Patrz�c na te �lady, w�ciek�a chwyci�a s�uchawk� i wrzasn�a: � No?! Co tam? O co chodzi?! � Przepraszam bardzo, czy to mieszkanie pani Marianny Kl�skow? � zapyta� g�os w s�uchawce. Marianna ju� spokojniej odpowiedzia�a: � Tak. S�ucham. O co chodzi? � Tu m�wi kierownik produkcji filmu �Nietoperze�... Zreszt� to jest roboczy tytu�, ale nie o to chodzi... Czy pani mog�aby po�wi�ci� nam czas w pi�tek i ewentualnie sobot�... Chcieli�my zaprosi� pani� do ma�ej roli w tym filmie... Zreszt� mo�e b�dzie wi�cej ni� dwa dni kr�cenia. P�atne za ka�dy dzie� zdj�ciowy, wed�ug stawki... Marianna zaniem�wi�a: Film! Dwa dni zdj�ciowe, a mo�e wi�cej! O Bo�e! B�dzie mo�na pop�aci� cz�� d�ug�w! � Halo! Halo! Zdaje si�, �e nas roz��czyli � krzycza� g�os w s�uchawce. � Nie s�ysz� pani! Czy pani si� zgadza? � Czy si� zgadzam? � Marianna ockn�a si�. � Tak. Zgadzam si�, oczywi�cie. Nie mam pr�b. Jestem zaj�ta w teatrze tylko wieczorem. � Och, to potrwa najwy�ej do godziny osiemnastej. Zreszt� b�dziemy mogli odwie�� pani�, w razie potrzeby, naszym samochodem. Mog� mnie odwie�� samochodem! C� za uprzejmy m�czyzna! � pomy�la�a Marianna i zrobi�o jej si� nagle bardzo rado�nie. � Mo�emy wi�c na pani� liczy�? � zapyta� ten uprzejmy g�os. � Oczywi�cie, �e tak! W og�le bardzo si� ciesz� i dzi�kuj� panu. B�d� punktualnie tam gdzie trzeba. Po sko�czonej rozmowie Marianna jeszcze chwil� trzyma�a s�uchawk� w r�ce, przygl�da�a si� jej jakby z niedowierzaniem, �e przekaza�a tak radosn� wiadomo��. Potem rzuci�a s�uchawk�, nie zwracaj�c uwagi na plamy na parkiecie pobieg�a do �azienki i ju� nie wchodzi�a do wanny, tylko szybko ko�czy�a pranie. Wyp�uka�a wszystko byle jak, byle jak wykr�ci�a, �piewaj�c przy tym na ca�e gard�o, jakby by�a najszcz�liwszym cz�owiekiem na �wiecie, jakby przed chwil� ca�e jej �ycie nie by�o wcale zrujnowane przez jednego cz�owieka, kt�rego tre�� �ycia stanowi�y tylko �Tabakora�, w�dka i baby. Wieszaj�c na nylonowych �y�kach ociekaj�ce wod� pranie rozmy�la�a, co zrobi z zarobionymi pieni�dzmi: przede wszystkim zap�aci si� raty i wy�le si� mamie chocia� pi��set z�otych... Nie, pi��set to za ma�o... Wy�le si� tysi�c. I kupi si� temu draniowi buty; wygl�da jak ostatnia �ajza w tych starych butach. A gdyby by�o tak z pi�� dni kr�cenia, mo�na by mu jeszcze kupi� ten angielski sweter... Bardzo by mu si� przyda�... Kochani ludzie! Mo�e kto� nie wierzy w cuda, ale ja wierz�! Dzisiaj w�a�nie... Kt�rego to mamy?... Niewa�ne! W ka�dym razie dzisiaj sta� si� cud! Rany boskie! Ja chyba zwariuj� z rado�ci! Kr�cimy film! I zarabiamy pieni��ki!!! Marianna pobieg�a do teatru, nie mog�c si� doczeka� chwili, kiedy zacznie kr�ci�. Wydawa�o jej si�, �e kiedy ona b�dzie si� �pieszy�, to i ta chwila nadejdzie szybciej. Pani Dusia wysz�a z domu o dziewi�tej pi��. Wysz�a z parasolem, no i ca�e szcz�cie, bo w�a�nie zacz�o pada�, a ona mia�a na g�owie �liczny pil�niowy toczek w rezedowym kolorze. Otworzy�a parasol, stwierdzaj�c przy okazji, �e amarantowy kolor parasola nie bardzo harmonizuje z rezed� toczka, ale: Co mnie to wszystko obchodzi � pomy�la�a � nie b�d� do ka�- 9 dego kapelusza kupowa�a innego parasola. Deszcze padaj� od czasu do czasu, a kapelusze nosi si� bez przerwy. W ka�dym razie kobieta dbaj�ca o sw�j wygl�d powinna zawsze nosi� kapelusz. Kiedy� by�o niepodobie�stwem, aby prawdziwa dama wysz�a bez kapelusza. Dzisiaj oczywi�cie nikt o to nie dba. Dzisiaj nie tylko nie zakrywa si� g�owy, ale nawet rozpuszcza si� w�osy do pasa, co jest po prostu nieprzyzwoito�ci�. Rozpuszcza� w�osy mo�na w ��ku, do intymnych praktyk, a nie biega� z nimi po�r�d ludzi, daj�c do zrozumienia, �e si� w ka�dej chwili jest gotow� do po�o�enia si� z kim� w ��ku! Ale w ko�cu co mnie to wszystko obchodzi! � pomy�la�a pani Dusia. � Niech si� nawet te wszystkie m�ode smarkule powiesz� na swoich d�ugich w�osach, ja si� w to nie b�d� wtr�ca�, bo mnie to po prostu nie obchodzi. Pani Dusia by�a troch� w kwa�nym nastroju. By� mo�e innym razem darowa�aby dziewcz�tom ich d�ugie w�osy, w ka�dym razie przynajmniej nie my�la�aby o jakich� d�ugich w�osach, kt�re mog�y sobie by� lub nie, gdyby tego ranka jej m��, siedz�c naprzeciw niej przy �niadaniu, nie zauwa�y�: � Dusiu, powinna� co� zrobi� z twoimi w�osami... Strasznie s� popalone i jakie� takie martwe... Nie wiem, co si� na to robi, ale jakie� sposoby musz� by�. Mo�e nie powinna� ich stale fryzowa�? Kiedy tak siedzisz pod �wiat�o, to wygl�dasz po prostu okropnie. � Przesta� si� mnie czepia� od samego rana! � zdenerwowa�a si� pani Dusia. � Dziwne, �e akurat dzisiaj to zauwa�y�e�? Mam, dzi�ki bogu, takie w�osy od stworzenia �wiata! Bo to jest, m�j drogi, delikatny w�os, a nie ko�ski! W�a�nie ca�ym wdzi�kiem kobiety s� delikatne w�osy, ale co ty si� tam na tym znasz?.. � Ale� moja droga, czemu si� tak denerwujesz? � zdziwi� si� m�� pani Dusi. � nie mia�em nic z�ego na my�li, po prostu dzisiaj dopiero zwr�ci�em na to uwag�. A co do tego, �e ja si� na niczym nie znam, to na pewno nie masz racji. Znam si� z ca�� pewno�ci� na wszystkim, co jest pi�kne. � Ostatnie s�owa m�� Dusi wym�wi� z naciskiem i z jak�� m�ciw� satysfakcj�, w ka�dym razie ona to tak odczu�a. Oho! B�d�my czujni! � pomy�la�a pani Dusia. � Tu si� co� zaczyna �wi�ci�! Nagle mu si� moje w�osy nie podobaj�... Spostrzega we mnie braki... zaczyna wyszukiwa� mankamenty... Jest bardzo niedobrze! Kiedy m�� pani Dusi wychodzi� z domu, dosz�a do wniosku, �e jest nawet gorzej, ni� mog�a przypuszcza�; na plecach ciemnego palta tkwi� przylepiony d�ugi blond w�os!... Teraz ju� nie mia�a �adnych w�tpliwo�ci, �e rozmowa przy �niadaniu mia�a jaki� zwi�zek z tym w�osem na palcie. A mo�e jaka� d�ugow�osa topielica przesun�a si� w tramwaju obok niego i zostawi�a ten w�os? � pomy�la�a z resztk� nadziei. � Dlaczego niby mia�o si� to nie sta� w tramwaju? A mo�e w pracy powiesi� swoje palto obok palta jakiej� d�ugow�osej? Przecie� ONE w pracy te� maj� zwyczaj rozpuszcza� w�osy! To kiedy� by�o nie do pomy�lenia, �eby przyzwoita, pracuj�ca kobieta mog�a wygl�da� tak, jak dzisiaj!... We�my taki urz�d pocztowy... Tam si� ju� nie zobaczy schludnej, skromnej urz�dniczki! Ka�da albo obci�ta �na zapa�k�, albo w�osy po pas, powieki niebieskie albo zielone, rz�sy wytuszowane, �e si� nimi podeprze� mo�na i te pazury! D�ugie na metr i wymalowane na granatowo lub fioletowo, a do tego jeszcze palce obwieszone tanimi pier�cionkami, �e to ledwo r�k� mo�e wodzi� po papierze. Nic dziwnego, �e s� kolejki. Ka�dy za okienkiem przest�puje z nogi na nog�, a� taka upier�cieniona panienka wreszcie wyskrobie kwitek tymi na wp� sparali�owanymi od �wiecide� �apami, a do tego jeszcze przerywa sobie prac� wydmuchiwaniem dymu i piciem kawy, bo �ONE przecie� te� s� lud�mi i maj� prawo do kawy i do papierosa�!... Ot� to w�a�nie, w jakim kierunku posz�a demokratyzacja! To jest to fa�szywe zrozumienie idei. To jest to przylepianie demokratycznej etykietki w ka�dym miejscu i na si��! Nigdy nic w �yciu nie zrobimy, je�eli b�dziemy rozdrabnia� si� na bzdury, a nie zadbamy o zasad�! Ale w�a�ciwie co mnie to wszystko obchodzi? Ja nie zacz�am budowa� socjalizmu, wi�c nie ja b�d� dba� o jego w�a�ciwe formy. Niech to robi� fachowcy tacy jak m�j m��... W�a�nie, ciekawe, czy on poszed� budowa� sw�j socjalizm, czy te� najpierw wst�pi� do tej od d�ugiego w�osa (na pal- 10 cie)?... Jak bardzo mo�na si� pomyli�, je�li chodzi o cz�owieka?... Taki niby szlachetny, taki dzia�acz, sama chodz�ca prawo��, a jednak potrafi w nikczemny spos�b oszukiwa� w�asn� �on�! Mia�by chocia� na tyle przyzwoito�ci, �eby moich w�os�w nie por�wnywa� z w�osami swojej kochanicy!... Nagle kto� popchn�� pani� Dusi�, tak �e wypad�a jej parasolka z r�ki, tr�caj�c przy tym rezedowy toczek, kt�ry przekrzywi� si� i zas�oni� jej ca�kiem jedno oko; dziewczyna z d�ugimi w�osami, wskakuj�c do tramwaju, obejrza�a si� na moment, krzykn�a tylko: � O rany! Przepraszam pani�! � i ju� tramwaj ruszy�. Pani Dusia sta�a chwil�, nie mog�c si� zdecydowa�, czy najpierw podnie�� parasol, czy w�o�y� z powrotem na swoje miejsce rezedowy toczek. Tymczasem podbieg� ma�y ch�opiec, podnosz�c jej parasol. � Potrzymaj chwil�, dobrze? � zwr�ci�a si� do ch�opca pani Dusia. Wyj�a z torebki lusterko i roztrz�sionymi r�kami uk�ada�a na g�owie toczek; w jednym miejscu wgni�t� si� i trzeba go by�o ca�kiem zdj�� z g�owy, od spodu wypchn�� palcem i dopiero za�o�y�. Ch�opiec sta� z parasolem, przypatruj�c si� pani Dusi. � No? Co si� tak gapisz? � ze z�o�ci� powiedzia�a pani Dusia. � Nigdy nie widzia�e� rezedowego toczka? � I wyszarpn�a parasol z r�k ch�opca, zapominaj�c nawet powiedzie�: dzi�kuj�. Kiedy sobie za chwil� zda�a spraw� ze swojej nieuprzejmo�ci, zrobi�o si� jej wstyd; nie mia�a zwyczaju zapomina� o swoim dobrym wychowaniu, a zw�aszcza o dawaniu dobrego przyk�adu m�odzie�y; uwa�a�a, �e wszystko z�o, kt�re si� pleni, bierze pocz�tek w obecnym z�ym wychowaniu m�odzie�y, a raczej w zupe�nym braku wychowania, dlatego zawsze, ilekro� nadarza�a si� okazja, stara�a si� dawa� dobry przyk�ad. No tak! Ale ja te� jestem cz�owiekiem! Kiedy kto� mi wbija kapelusz na oczy, mam prawo si� zdenerwowa� i zapomnie� o dobrych manierach � pomy�la�a pani Dusia i z rozpostartym amarantowym parasolem, kt�ry nie harmonizowa� z rezed� toczka, ruszy�a przed siebie, aby za chwil� znale�� si� w budynku teatru, gdzie jak co dzie� zjawia�a si� na pr�b�. Wchodz�c na korytarz zauwa�y�a jaki� szczeg�lny ruch i podniecenie. Rano na og� wszyscy byli oci�ali i senni, jakby z pretensj� do ca�ego �wiata o to, �e musieli wsta� z ��ek, chocia� wcale nie mieli na to ochoty. Dlatego w�a�nie byli niezbyt przyja�nie do siebie nastawieni, ka�dy drobiazg stawa� si� pretekstem do niezadowolenia, ba, nawet do obrazy. Ten stan rzeczy zaczyna� ust�powa� po pierwszej kawie, a ju� w po�udnie cz�owiek cz�owiekowi by� przyjacielem. Tego rana jednak wyra�nie da� si� zauwa�y� dobry nastr�j, a nawet rado�� u wi�kszo�ci os�b. Ciep�e, przyjacielskie uczucia panoszy�y si� po wszystkich k�tach. Pow�d by� prosty: oto kierownik produkcji filmu pt. �Nietoperze� (tytu� roboczy, oczywi�cie) zjawi� si� w teatrze przed pr�b�, aby anga�owa� aktor�w na jeden lub dwa dni zdj�ciowe � ale mo�e si� okaza� w trakcie kr�cenia, �e b�dzie wi�cej tych dni � wszystko p�atne wed�ug stawki za ka�dy dzie� kr�cenia, czyli za dzie�, w kt�rym aktor b�dzie mia� chocia� jeden �klaps�. Ka�dy z aktor�w wie, co to jest �klaps�; dla aktora jest to gwarancja, i� b�dzie mia� wyp�acon� stawk� za ten dzie�, dla niewtajemniczonych jest to moment, kiedy ludzie z kamer� filmow� ustawiaj� si� w pe�nej gotowo�ci na planie, kiedy ani deszcz, ani ciemna chmura nie przes�oni s�o�ca, kiedy nie wysi�dzie �aden kabel elektryczny umo�liwiaj�cy w�a�ciwe o�wietlenie reflektorami, kiedy nie zabraknie najmniejszego nawet rekwizytu, czyli kiedy wszystko b�dzie zapi�te na ostatni guzik i re�yser zaryczy przez tub�: �Uwaga! Cisza na planie! Kr�cimy!� Wtedy panienka (na og� z d�ugimi w�osami i zm�czonym wyrazem twarzy) podejdzie przed kamer� trzymaj�c czarne deszczu�eczki z�o�one z dw�ch cz�ci, jednej szerszej, drugiej w�szej, i po��czone z boku zawiasem; na tej szerszej cz�ci b�dzie napisane kred� powiedzmy �Nietoperze� 121 � je�eli to b�dzie sto dwudzieste pierwsze uj�cie w filmie pt. �Nietoperze�. Panienka ta po s�owach re�ysera, oboj�tna na wszystko, bior�c tylko odpowiedzialno�� za klapni�cie czarnymi deszczu�eczkami, zewrze nagle te dwie deszczu�eczki, czyli zrobi �klaps�, a kamera zaterkocze swoim charakterystycznym terkotem. 11 Do �klapsa� jednak jeszcze daleko. Na razie kierownik filmu pt. �Nietoperze� anga�uje aktor�w. Jest wi�c nastr�j radosnego rozgardiaszu. Wszyscy skupiaj� si� przy kierowniku produkcji, czekaj�c, kiedy wymieni potrzebne nazwisko. Kto� z ty�u przeciska si� i cz�stuje pana kierownika zagranicznymi papierosami. Kierownik dzi�kuje, nie pali, ale zatrzymuje wzrok na twarzy uprzejmego m�czyzny i pyta: � Czy pan mia�by dla nas czas w pi�tek f sobot�? � W�a�ciwie to mam pr�b� � odpowiada zagadni�ty � ale my�l�, �e uda mi si� za�atwi� z re�yserem, �eby mnie zwolni� z pr�by na te dwa dni. Ostatecznie nie co dzie� ma si� propozycj� zagrania w filmie. Kierownik produkcji zapisuje wi�c nazwisko aktora, uwa�aj�c spraw� za za�atwion�, i ju� zwraca si� do kogo� innego. Ci, kt�rzy graj� w sztuce du�e role, s� w�ciekli; ich oczywi�cie nie zwolni re�yser. Mo�na si� obej�� na pr�bie bez epizodycznych postaci, natomiast trzeba by zerwa� ca�� pr�b�, gdyby zabrak�o kogo� graj�cego g��wn� rol�. Pr�buj� sugerowa� kierownikowi produkcji, aby porozmawia� sam z re�yserem lub z kierownikiem teatru, mo�e wtedy uda�oby si� uzyska� zgod� na zerwanie pr�by, ale kierownik produkcji nie chce nawet o tym s�ysze�; wiadomo, do czego prowadz� takie pertraktacje: dyrektor jest got�w si� zgodzi�, ale za��da takiego ekwiwalentu pieni�nego, �e film polski �poszed�by z torbami�, gdyby musia� wykupywa� od dyrektor�w wszystkich aktor�w. Robi si� to oczywi�cie, je�eli film koniecznie potrzebuje aktora na g��wn� rol�, wtedy trzeba zap�aci�, bo nie ma innego wyj�cia, natomiast do epizod�w mo�na po prostu anga�owa�, tego, kto jest wolny. � Nie! Nie ma mowy o �adnych rozmowach z dyrektorem! � wykrzykuje kierownik produkcji i nie zawraca sobie wi�cej g�owy aktorem, kt�remu zarobek w tak nikczemny spos�b uciek� sprzed nosa. Pani Dusia id�c korytarzem do garderoby z daleka zauwa�y�a t� grupk� os�b st�oczon� przy kim� siedz�cym przy stoliku w klubie teatralnym. Najpierw pomy�la�a sobie, �e nale�a�o by zajrze�, co oni tam robi�, ale potem skrzywi�a si�, jeszcze pe�na porannego niezadowolenia i z jedn� my�l�: A co mnie to zreszt� wszystko obchodzi? � skierowa�a swe kroki do garderoby. � Du�ka! � zwr�ci�a si� do niej kole�anka, przerzucaj�c przez por�cz krzes�a r�ce z �wie�o wymalowanymi paznokciami. � Masz poj�cie? Otworzyli nam granic� do Kanady! � Co za bzdury! � Pani Dusia usiad�a przy stoliku z lustrem, delikatnie �ci�gaj�c z g�owy rezedowy toczek. � Jak boga kocham, Du�ka! Id� zobacz, co si� dzieje w klubie! Prawdziwa Kanada! Anga�uj� kogo si� da do filmu! � Ach, to? � Pani Dusia wzruszy�a ramionami, a potem zaj�a si� ogl�dzinami toczka, zw�aszcza tego miejsca, gdzie, wydawa�o si� jej, pil�� si� troch� za�ama�a pod niedawnym uderzeniem parasola. � Dusiu, nie lekcewa� sobie tej sprawy � m�wi�a kole�anka, dmuchaj�c na paznokcie, �eby pr�dzej przesch�y. � Ten facet, co tam siedzi, pyta� o ciebie. Powiedzieli�my mu, �e mo�esz by� wolna w pi�tek i w sobot�, bo w planie jest tylko pierwszy akt na pi�tek i sobot�, wi�c nie b�dziesz na pr�bie potrzebna. � Co to za film? � zainteresowa�a si� pani Dusia. � Nie mam poj�cia. Chyba jaki� przyrodniczy. Szczury czy myszy?... A nie, nietoperze, ale to na jedno wychodzi, bo nietoperz jest przecie� myszowaty. � Przyrodniczy film, m�wisz? W takim razie b�d� mniejsze stawki. O�wiat�wka p�aci mniej ni� tabularny. Zdaje mi si�, �e ten facet m�wi�, �e to fabularny. Zreszt� nie jestem pewna. Ja si� nie interesowa�am, bo i tak nie zwolni� mnie z pr�by. Id� do niego i zapytaj. 12 � A po co? Je�eli jestem mu potrzebna, to niech on sam do mnie przyjdzie. Nie b�d� biega� i dopytywa� si�, jakby mi na tym zale�a�o. � No chyba zale�y ci, �eby zarobi� par� z�otych? � To ju� moja sprawa. Nie chc�, �eby on wiedzia�, �e mi zale�y. Zaraz got�w da� najmniejsz� stawk�. � Przecie� i tak p�ac� wed�ug stawki, jak� si� mia�o w ostatnim filmie? � Nie jest powiedziane. Za chwil� kierownik produkcji zastuka� do garderoby, prosz�c pani� Dusi� o chwil� rozmowy. � Jestem kierownikiem produkcji filmu pt. �Nietoperze�, tytu� roboczy, oczywi�cie... Czy pani zechcia�aby wzi�� udzia� w tym filmie, przewidujemy dwa dni zdj��, a by� mo�e nawet wi�cej, wszystko zale�y od tego, jak sprawnie p�jdzie praca... Jak� pani mia�a stawk� ostatnio? � Ostatnio mia�am dziewi��set z�otych. � W takim razie, je�eli pani si� zgadza, sprawdzimy stawk� przez Warszaw� i poprosimy pani� w pi�tek o godzinie pi�tej rano na plan. � Je�eli chodzi o stawk�, to nie zgadzam si� na mniej ni� tysi�c z�otych. Na te dwa dni mia�am um�wione imprezy z Estrad� o wy�szych zarobkach i nie op�aca mi si� bra� udzia�u w filmie, je�eli mia�abym zarobi� mniej. � Prosz� pani, pani musi zrozumie�, �e my nie mo�emy wi�cej p�aci�. � Tote� nie musicie wi�cej p�aci�, tylko po prostu prosz� mnie nie bra� pod uwag� w tym filmie. � Hm... Rozumiem... Oczywi�cie nie ma powodu. aby pani rezygnowa�a z wi�kszych zarobk�w... zw�aszcza �e ju� pani sobie zaplanowa�a... Ale, je�eli pani pozwoli, to ja porozmawiam z Warszaw�... Gdyby uda�o si� podwy�szy� pani stawk�, natychmiast zawiadomi� pani�. O kt�rej mo�na do pani przedzwoni�? � B�d� w domu ju� o dwudziestej drugiej trzydzie�ci, mo�e pan dzwoni� do dwudziestej czwartej, o tej porze jeszcze nie �pi�. � Uprzejmie pani dzi�kuj�. B�d� dzwoni� punktualnie o dwudziestej drugiej trzydzie�ci. Po wyj�ciu z garderoby kierownika produkcji kole�anka pani Dusi, kt�rej ju� paznokcie zd��y�y przeschn��, wyj�a z pude�ka papierosa, zapali�a zapa�k�, ale nim przytkn�a j� do papierosa, najpierw zaciekawiona zapyta�a: � Co ty masz za imprezy z Estrad�? Przed po�udniem i za tak� fors�? � Nie mam �adnych imprez � odpowiedzia�a spokojnie pani Dusia. � Chcia�am sobie podwy�szy� stawk�. Je�eli teraz zap�ac� mi tysi�c, to w nast�pnym filmie b�d� ju� mia�a stawk� tysi�c, a nie dziewi��set. � Stara! � krzykn�a kole�anka pani Dusi � ale przecie� to ryzyko! Jak si� nie zgodz�, to i tego nie zarobisz! � W takim wypadku trac� tylko tysi�c osiemset z�otych. A je�eli si� zgodz�, to w przysz�o�ci zyskuj� o wiele wi�cej. Zreszt� nie przypuszczam, aby oni tam w Warszawie stawiali przeszkody z powodu stu z�otych, przecie� nie wiedz�, co ja tu mam gra� i je�eli film za��da podwy�ki dla mnie, to si� zgodz�; b�d� my�leli, �e im na mnie zale�y. � Nie�le to wykombinowane. �eby tylko si� zgodzili... Jednak zgodzili si�, bo ju� nast�pnego dnia przed godzin� pi�t� rano pani Dusia w rezedowym toczku i z amarantow� parasolk� wychodzi�a z domu, aby wsi��� do taks�wki i pojecha� na plan. Troch� s�o�ca na odrapanym murze domu. �wit. Pierwszy g�os ptaka odezwa� si� p� godziny temu. G�os samotnego ptaka i cisza. I zn�w ten g�os i cisza. Coraz kr�tsze chwile ciszy przerywane niecierpliwym krzykiem ptaka. A potem rozkrzycza�y si� wszystkie ptaki i by�o pe�ne rano. 13 W starym domu na poddaszu rozwar�o si� okno, pchni�te od wewn�trz r�k�. Za r�k� pojawi�a si� g�owa m�czyzny, oczy ciekawie spojrza�y w g�r�, potem m�czyzna zwil�y� �lin� palec, uni�s� go i powiedzia�; � Oho! Wiatr od p�nocy. Sztorm idzie. M�czyzna odszed� od okna. Pod szklanym kloszem na stole le�a� chleb i ser. M�czyzna odkroi� kromk� chleba, skruszy� j� w s�katych, niezgrabnych palcach, okruchy zmi�t� ze sto�u na podstawion� tekturk� i zn�w podszed� do okna, wysypuj�c zawarto�� na parapet. Dok�adnie otrzepa� tekturk� i zani�s� j� z powrotem na p�k� kredensu. Kredens by� bia�y, ze �ladami wymalowanych niegdy� kwiat�w. By�y to prawdopodobnie chabry albo jakie� inne kwiaty w b��kitnym kolorze; kredensy s� pami�tnikami, w kt�rych czas spisa� ca�e dzieci�stwo cz�owieka. Kredensy maj� zapach kminku, zupy kminkowej z lekkimi p�atkami �azanek, ten ostry zapach, ten smak wspania�y, jakiego ju� nigdy potem si� nie odczuje, smak, na kt�ry sk�adaj� si� p�ywaj�ce skwarki i ma�e ziarenka kminku. Kiedy r�ka doros�ego cz�owieka otwiera ju� pusty kredens, ci�gle tam jeszcze s�, w tym kredensie, s�oiki z wi�niami w syropie; chcia�oby si� wyci�gn�� r�k�, si�gn�� ni� w g��b kredensu, gdzie zawsze sta�y... ju� ich tam nie ma, ale wspomnienie ich jest ca�kiem �ywe. Na samym �rodku sta�a fili�anka z wymalowanym misiem; mi� gra� na b�benku... Chocia� ju� nie ma tej fili�anki, to ona tam ci�gle stoi i w kryszta�owym ma�ym spodeczku le�� kluczyki nie wiadomo od czego, prawdopodobnie od jakiej� komody, kt�ra ju� dawno zosta�a wyrzucona. Kluczyki pozosta�y i nikt ich nie rusza, gdy� kredens jest pe�en niezwyk�ych i zarazem tajemniczych przedmiot�w, kt�re istniej� po to, aby by�y w kredensie. M�czyzna przymkn�� drzwiczki kredensu, zostawiaj�c w nim tekturk� na okruchy dla ptak�w, dwa talerze, fajansowy dzbanek na mleko, kubek do kawy i ca�e wspomnienie swojego dzieci�stwa. Dawno ju� przesta� by� dzieckiem i od lat by� samotnym cz�owiekiem, kt�ry sprz�ta� molo. Kiedy� jego dziad by� rybakiem, potem jego ojciec, i by�o zupe�nie jasne, �e i on zostanie rybakiem. Mieszka� z ojcem i matk� w tym domu, w�wczas nowym, a teraz ju� przeznaczonym na rozbi�rk�. Dom sta� na skarpie i by�o z niego wida� morze. Matka upar�a si�, aby mieszka� w murowanym, pi�trowym domu i niezbyt blisko morza; ba�a si� wilgoci, kt�ra mog�aby zaszkodzi� jej synowi. Ojciec si� zawsze �mia�, �e kiedy syn zostanie rybakiem, b�dzie mia� tej wilgoci tyle, �e mu mo�e na wszystko zaszkodzi�, je�eli takie jego przeznaczenie. A jemu zaszkodzi�o zupe�nie co� innego: choroba nie z wilgoci, ale sk�d� sama ze siebie. Po tej chorobie jego nogi sta�y si� niezdatne do normalnego chodzenia. W szpitalu powiedziano, �e ta choroba nazywa si� Heine-Medina. Wszystko jedno, jak si� nazywa�a, w ka�dym razie ju� z nim na ca�e �ycie zosta�a. I nic nie pomog�o. Nawet najlepsi zielarze i znachorzy nie byli w stanie przywr�ci� dawnej w�adzy jego nogom. Potem ojciec pewnego dnia nie wr�ci� z po�owu i on zosta� sam z matk�. Matka wkr�tce zacz�a sprzedawa� z mieszkania r�ne przedmioty, �eby mieli z czego �y�, tylko kredensu nie sprzeda�a, bo nikt nie chcia� go kupi�; kredens ju� w�wczas by� stary i kwiatki na nim by�y wyblak�e, chocia� nie tak bardzo jak w tej chwili. M�czyzna od dawna by� sam. Mia� pi��dziesi�t lat. Sprz�ta� molo. By� blisko swojego morza, na kt�re nigdy nie wyp�yn�� na po��w, ale i tak by� potrzebny morzu. Molo nale�y do morza, on sprz�ta� molo. Ka�dy cz�owiek jest potrzebny. Ka�dy cz�owiek mo�e dobrze zrobi� swoj� robot�, nawet je�eli to jest sprz�tanie mola. I to si� liczy. Takie by�o jego zdanie. Codziennie z brzaskiem dnia wstawa�, karmi� ptaki i szed� na molo. M�czyzna zamkn�� za sob� drzwi. Robi� to zawsze bardzo cicho, �eby szcz�k zamka nie m�ci� snu s�siad�w. Schodz�c trzyma� si� mocno por�czy; ka�dy jego niezgrabny krok wydobywa� z drewnianych schod�w nieprzyjemne skrzypienie. Trzeba by�o powoli i ostro�nie schodzi�, ca�y ci�ar cia�a opieraj�c na r�kach, wczepionych w balustrad�. Z wysi�ku twarz 14 m�czyzny stawa�a si� czerwona, pozostawiaj�c bia�� plam� mi�dzy g�rn� warg� a nosem. Schod�w by�o trzydzie�ci dziewi��. Trzydzie�ci dziewi�� razy trzeba by�o wczepi� si� r�kami w balustrad� i oprze� na nich cia�o. Kiedy znalaz� si� na ostatnim schodzie, przystan�� i otar� r�k� pot z czo�a. Uchyli�y si� drzwi na parterze i wyjrza�a g�owa starawej kobiety: w�osy domowym sposobem farbowane na rudo, uj�te w podart� miejscami siatk�, pofa�dowana sk�ra powiek i worki pod oczyma, ziemista cera, w kt�rej barbarzy�sko i dziko czerwieni�y si� wymalowane mocno usta. To by�a Stefka. Wszyscy j� tak w kamienicy nazywali i wszyscy wiedzieli, �e Stefka kiedy� w m�odo�ci uprawia�a p�atn� mi�o��. Nikt jej tego zreszt� nie bra� za z�e w tym domu przeznaczonym na rozbi�rk�, w kt�rym mieszkali ludzie o �yciu naznaczonym r�wnie� jakimi� skazami. Ci ludzie mieszkali tu wsp�lnie od tylu ju� lat, �e zd��yli si� do siebie przyzwyczai� i tolerowa� b��dy drugich, tak jak si� to robi w rodzinie, w kt�rej kto� jest pijakiem lub z�odziejem, a przecie� mimo to nie przestaje si� go uwa�a� za cz�onka rodziny i nawet mo�na go kocha�, mimo jego b��d�w. Nie znaczy to, �e w domu przeznaczonym na rozbi�rk� Stefka by�a przedmiotem czyjejkolwiek mi�o�ci, po prostu nie robiono jej wstr�t�w za to, �e uprawia�a niegodn� kobiety sprzedajn� mi�o��. Stefka ju� dawno wysz�a z obiegu, ale zachowa�a dawny styl: w pokoju pali�y si� zawsze dwie lampki z czerwonymi aba�urami. Pali�y si� w ci�gu ca�ego dnia, poniewa� okno Stefki wychodzi�o na podw�rko-studni�, w kt�rym jeden obok drugiego sta�y pojemniki na �mieci. Aby tych �mieci nie ogl�da�, musia�a Stefka mie� zawsze przys�oni�te storami okna, musia�a wi�c r�wnie� ca�y dzie� pali� lampy, a to �e by�y one ozdobione czerwonymi aba�urami, to ju� w�a�nie sprawa jej stylu. ��ko w ci�gu dnia przykryte by�o zielon� pluszow� kap� z ��tymi fr�dzlami, pod�oga wyszorowana do czysta ze strz�pkiem dywanika, st� przykryty foli� w kolorowe kwiaty, w rogu ma�ego, jedynego zreszt� pokoju, kt�ry by� zarazem kuchni�, sta�a p�yta kuchenna, r�wnie� jako �rodek ogrzewania, pod ��kiem wielki porcelanowy nocnik malowany w rajskie ptaki; nocnik by� najpotrzebniejszym przedmiotem, bowiem W.C. mie�ci�o si� na podw�rku, po kt�rym wieczorem przechadza�y si� gromady szczur�w. Trzeba by�o przej�� przez to podw�rko, wej�� na drewniane schodki, gdzie troje drzwi prowadzi�o do trzech pomieszcze� z kamienn� posadzk� i trzema drewnianymi pud�ami z wyci�t� w �rodku dziur�. W zimie ch��d tam by� nie do zniesienia i trzeba by�o nosi� ze sob� kube� z gor�c� wod�, �eby wszystko nie zamarz�o, a potem nie utworzy�a si� z tego wielka, obrzydliwa cuchn�ca g�ra. Stefka codziennie rano czuwa�a pod swoimi drzwiami, czekaj�c na kroki m�czyzny. Kiedy przystawa� na ostatnim stopniu, uchyla�a drzwi i m�wi�a mu �dzie� dobry�. Niezmordowanie, od wielu lat, odk�d sta� si� ju� doros�ym m�czyzn�, zaprasza�a go do siebie na kaw�, ale on zawsze dzi�kowa�. M�wi�, �e ju� jest po �niadaniu i staraj�c si� nie patrze� na jej wymalowane usta, kt�re budzi�y w nim dziwne uczucia, odchodzi� tak spiesznie, jak tylko pozwala�y mu na to jego kalekie nogi. Tego dnia r�wnie� powt�rzy�a si� scena trwaj�ca od lat: � Dzie� dobry! Ale dzisiaj mamy wietrzyk, co? Sztorm idzie! � jakby ucieszy�a si� Stefka. � Mo�e pan wst�pi do mnie na kawusi�? Dzisiaj si� pan wyzi�bi na molo... Kawusia by panu dobrze zrobi�a. � Dzi�kuj� pani. Ja ju� jestem po �niadaniu � odpowiedzia� m�czyzna, unikaj�c spojrzenia Stefki. � No, co z panem jest? Nigdy pan nie chce do mnie wst�pi�, jakby si� pan ba� kobiety. Niech si� pan nie boi! Nic panu nie zrobi�. Ja nie jestem z tych, co si�� bior� m�czyzn�. Chwa�a bogu nie potrzebuj� tego robi�. Jeszcze wielu za mn� goni, �e si� op�dzi� nie mog�. Zapraszam pana, bo pana lubi�. Mam mi�kkie serce. Kobiecie �al jest, kiedy widzi, �e m�czyzna jest taki samotny. Pan na pewno nie potrafi sobie zrobi� dobrej kawy. To nawet nie�adnie kopa� w czyje� czu�e serce... Pan nie powinien si� tak zachowywa�, jakby pan mn� gardzi�. Ja bym te� mog�a panem gardzi�, �e pan tylko sprz�ta molo. Co to za zaj�cie? A ja 15 nie gardz�. I przecie� nic od pana nie chc�, tylko �eby pan wypi� ze mn� kaw�. Samej si� nie chce. Lepiej smakuje, jak si� z kim� si�dzie do sto�u. M�czyzna pozwoli� uj�� swoj� r�k� i pozwoli� si� wci�gn�� do wn�trza z czerwonymi aba�urami. Czerwone aba�ury przychylnie rozprasza�y �wiat�o, zach�caj�c do intymno�ci. Sta� zaskoczony, �e nagle si� tu znalaz�. Jeszcze nie zd��y� pomy�le�, dlaczego przekroczy� pr�g mieszkania, kt�rego zawsze unika�. By� mo�e by� z nim jeszcze ci�gle zapach kredensu i minionych lat, i kobiecej r�ki, kt�ra przesuwa�a po stole fili�ank� z kaw� i talerzyk pe�en �wie�ych, chrupi�cych bu�ek... A mo�e tego w�a�nie dnia odczu� swoj� samotno�� tak dotkliwie, �e zapragn�� przez chwil� by� z drugim cz�owiekiem... A mo�e przenikn�� go ch��d otwartej bramy domu i zrodzi�a si� ch�� skorzystania z zaproszenia, aby odgrodzi� si� od tego ch�odu... By� mo�e... W tej chwili tego nie wiedzia�, ale na pewno przyjdzie taki czas, kiedy zastanowi si�, dlaczego tego dnia wszed� do pokoju z czerwonymi aba�urami. Usiad� przy ma�ym stoliku pod oknem, sztywny, z r�kami na kolanach, wpatrzony uparcie w pod�og�, jakby w niej mia� znale�� odpowied� na nie postawione jeszcze pytanie �dlaczego�? Stefka �ci�gn�a siatk� z marchewkowych w�os�w i ruchem, kt�ry ci�gle jeszcze mia� co� z kokieterii, poprawi�a postrz�pione w�osy. Koniec wepchni�tej w po�piechu w kiesze� siatki fruwa� lekko, kiedy Stefka biega�a po mieszkaniu, stawiaj�c naczynia na kuchni, potem przenosz�c je na stolik i znowu ze stolika na kuchni�, aby najpierw za�cieli� stolik serwet� i dopiero potem wszystko na nim pouk�ada�. M�czyzna wpatrywa� si� w koniec fruwaj�cej siatki, a w jego g�owie by�o miejsce tylko na jedn� my�l: Czemu ta siatka tak fruwa? Przecie� tu nie ma wiatru... � Bo widzi pan, panie Witku � m�wi�a Stefka, podsuwaj�c mu talerzyk ze �wie�ymi bu�kami � ja to ju� o pi�tej rano jestem zawsze na nogach i zaraz lec� do mleczarni po bu�ki. Lubi� �wie�e bu�ki. Dawniej nie jad�am ich tyle, bo od tego si� tyje, a teraz ju� mi wszystko jedno. Ale to �le. Cz�owiekowi nigdy nie powinno by� wszystko jedno. Zawsze powinien czego� chcie�. Jak jest wszystko jedno, to ju� nie ma po co �y�. Ja to nieraz nawet sobie wymy�lam, �e czego� chc�. Kiedy� wm�wi�am sobie, �e chc� mie� kota... Kot zawsze si� w domu przyda... No i wzi�am takiego jednego, ale to by�a �winia, a nie kot. � Stefka podsun�a m�czy�nie fili�ank� z kaw�. � Niech pan pije, panie Witku, rozgrzeje si� pan. Okropny zi�b. Co to z tym naszym klimatem? Raz jest gor�co, �e si� upiec mo�na, a na drugi dzie� zimno jak w jesieni. M�czyzna wyci�gn�� r�k� i uj�� fili�ank� za koniec uszka. Fili�anka dr�a�a w wyci�gni�tej r�ce. Ostro�nie ni�s� j� w kierunku ust, aby nie rozla� p�ynu. � I co by�o z tym kotem? � zapyta� uprzejmie, kiedy upi� �yk kawy i postawi� z powrotem fili�ank� na stole. � To by� dra�, nie kot! � powiedzia�a Stefka, machn�wszy lekcewa��co r�k�. � Ale nie chc� przy �niadaniu o tym m�wi�, bo mo�e pana obrzydzi�. � Dlaczego? Mnie nic nie obrzydza. Mo�e pani m�wi�. � Eeee, co tu o tym m�wi�! Koty bywaj� �wi�skie. Mo�e pan zje troch� szyneczki? � Pytaniu towarzyszy�o przechylenie g�owy i jakie� niestosowne do pytania, przymilne spojrzenie w oczy. M�czyzna poczu� skr�powanie. Wyci�gn�� r�k� po szynk�, ale nagle j� cofn��, jakby jeszcze nie by� czas na szynk� i najpierw trzeba by�o absolutnie do ko�ca za�atwi� spraw� kota. � No co ten kot m�g� zrobi�? � zapyta� nie patrz�c na Stefk�, ale ponad jej g�ow�, na �cian�, gdzie wisia� drewniany krzy� z Chrystusem, krzy� w wianuszku zeschni�tych, przykurzonych kwiat�w. � No i upar� si� pan z tym kotem! Po co ja w og�le zacz�am o tym m�wi�? Chce pan wiedzie�, to panu powiem: mia�am natopiony ca�y garnek s�oninki ze skwarkami... Taka stopiona 16 s�onina mo�e sta� w garnku nie wiem jak d�ugo, a ja lubi� mie� w domu co� takiego, bo jak nie ma co zje��, to chleb ze skwarkami jest bardzo dobry... No i ten dra�... Zrobi� mi to chyba przez z�o�liwo��, bo podobno koty s� z�o�liwe... On, prosz� pana, ten dra�ski kot wygrzeba� w tym smalcu do�ek i zrobi� mi tam, z przeproszeniem, kup�. M�czyzna nie wiedzia�, co na to odpowiedzie�. Powinien mo�e si� oburzy�, �e kot zachowa� si� w tak nikczemny spos�b, ale jako� nie znalaz� w sobie oburzenia; kot ma prawo tak post�pi�, bo przecie� nie zastanawia si�, �e z wdzi�czno�ci za dach nad g�ow� nie powinien robi� dobroczy�cy takiego dra�stwa. Ludzie robi� dra�stwa jeden drugiemu bez �adnego powodu, to czego wymaga� od kota? Nie wypowiedzia� jednak tej my�li i milczenie sta�o si� d�ugie. Zacz�� si� denerwowa�, �e coraz bardziej przed�u�a si� to milczenie, a ju� teraz nie umia� go przerwa�. Po d�ugim milczeniu nale�a�oby powiedzie� co� m�drego, a co tu m�drego powiedzie� o kocie? Siedzia� zaciskaj�c nerwowo s�kate r�ce. Czemu dzisiaj da� si� wci�gn�� do tego mieszkania? Nim przest�pi� ten pr�g, powinien by� pomy�le�, �e nie wystarczy tylko wej�� i usi���, �e trzeba b�dzie o czym� m�wi�, ale o czym tu m�wi�? Kot jest kotem i tyle. Wsta� niezgrabnie, przytrzymuj�c si� r�kami stolika, i nie patrz�c na Stefk� powiedzia�: � Bardzo dzi�kuj� za wszystko, ale musz� ju� i��. � Jak to? Przecie� pan jeszcze kawy nie dopi�? � Stefka zerwa�a si� r�wnie�, zas�aniaj�c sob� przej�cie, ale on przesun�� si� obok niej, staraj�c si� nie tr�ci� jej wyci�gni�tego ramienia, uwa�aj�c na to rami� i na wszystkie przedmioty, kt�re by�y specjaln� przeszkod�, zagradzaj�c� mu drog� do drzwi. Przebrn�� wreszcie ca�� przestrze� pokoju, chwyci� za klamk� i po chvili by� znowu wolny, sam na pustej jeszcze ulicy, gdzie zimny wiatr by� teraz jego sprzymierze�cem, poniewa� nie musia� z wiatrem rozmawia� ani o kocie, ani o niczym innym. Stefka usiad�a na opuszczonym przez m�czyzn� miejscu. Za oknem lepka szaro�� s�otnego poranka i wielkie, nieprzyjazne pojemniki na �mieci. Opar�a g�ow� na r�ce i wpatrzy�a si� w okno. Szczur wyjrza� spod drewnianych schodk�w prowadz�cych do drzwi z napisem W.C. �eb szczura poruszy� si� szybko w kilku kierunkach, potem szare cia�o podskoczy�o i szczur znalaz� si� na �rodku podw�rka. Przystan�� i zn�w wykona� kilka ruch�w g�ow�. Stefka oboj�tnie patrzy�a na szczura. Na og� w takich razach otwiera�a okno i krzycza�a jakie� �a kysz� albo �huzia!� i szczur