429
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 429 |
Rozszerzenie: |
429 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 429 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 429 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
429 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Po walce
Autor : Lois McMaster Bujold
html : Argail
Strzaskany statek wisia� w przestrzeni - czarna bry�a po�r�d ciemno�ci .
Wci�� si� obraca� , powoli , niedostrzegalnie dla oka ; jeden koniec przes�oni�
i po�kan�� jasny punkcik gwiazdy . �wiat�a ekipy ratunkowej ta�czy�y na
wypalonym szkielecie . jak mr�wki rozszarpuj�ce martw� �m� , pomy�la� Ferrell .
Padlino�ercy ...
Westchn�� z �alem wprost w przedni ekran obserwacyjny i wyobrazi� sobie
statek takim , jakim by� zaledwie kilka tygodni wcze�niej . W jego my�lach wrak
przybra� dawne kszta�ty - kr��ownik , roziskrzony feeri� weso�ych �wiate�ek ,
kt�re zawsze przywodzi�y mu na my�l nocne przyj�cie na drugim brzegu czarnego
jeziora . Natychmiast reaguj�cy na polecenia umys�u ukrytego pod he�mem pilota ,
kt�ry sprawia� , �e cz�owiek i maszyna przenikali si� nawzajem i zlewali w jedno
. Smuk�y , zgrabny , funkcjonalny ...Ju� nie . Zerkn�� na prawo i odruchowo
odchrz�kn�� .
- C� , medtechniczko - powiedzia� , zwracaj�c si� do stoj�cej obok kobiety ,
tak samo jak on wpatruj�cej si� w milczeniu w ekran . - Zaczniemy od tego
miejsca . Chyba powinienem zainicjowa� program poszukiwawczy .
- Tak , prosz� to zrobi� , pilocie .
Przemawia�a szorstkim altem , stosownym dla jej wieku , kt�ry Ferrell
ocenia� na jakie� czterdzie�ci cztery lata . Kolekcja cienkich srebrnych
szewron�w - ka�dy oznacza� pi�� lat s�u�by - po�iskiwa�a imponuj�co na r�kawie
ciemnoczerwonego munduru eskobarskich wojskowych s�u�b medycznych . Jej ciemne
w�osy , przyci�te kr�tki nie ze wzgl�du na mod� , lecz �atwo�� utrzymania,
zaczyna�y ju� siwie� , ci�kie biodra znamionowa�y dojrza�� kobieco�� . R�kawa
Farrella nie ozdabia� nawet jeden roczny pasek , za� jego biodra oraz ca�a
sylwetka zachowa�y wci�� m�odzie�cz� wiotko�� .
Ale by�a tylko medtechniczk� , upomnia� si� w duchu , nawet nie lekark� , on
natomiast mia� stopie� pilota - oficera . Jego wszczepy nerwowe i szkolenie
biosprz�eniowe - wszystko by�o gotowe do dzia�ania . Mia� dyplom , licencj� i
zda� wszystkie egzaminy - o trzy dni za p�no by wzi��� udzia� w walkach ,
ochrzczonych obecnie mianem Wojny Studwudziestodniowej , cho� w rzeczywisto�ci
od chwili , gdy czo�o Barrya�skiej floty inwazyjnej wtargn�o w eskoparsk�
przestrze� , do momentu , kiedy ostatnie niedobitki umkn�y przed kontratakiem ,
t�ocz�c si� w wylocie tunelu podprzestrzennego niczym zwierz�ta kryj�ce si� w
norze , min�o zaledwie sto osiemna�cie dni i nieca�a godzina .
- Zechce pani zaczeka� na wyniki ? - spyta� .
Potrz�sn�a g�ow� .
- Na razie nie . Przestrze� wewn�trzna zosta�� przez ostatnie dni do��
dok�adnie przeczesana . W�tpi� , by�my natrafili na co� w ci�gu pierwszych
czterech nawrot�w , cho� dobrze jest dzia�a� dok�adnie . Musz� jeszcze
up�rz�dkowa� kilka rzeczy w moim warsztacie , a potem chyba si� zdrzemn� . Przez
kilka ostatnich miesi�cy m�j departament mia� pe�ne r�ce roboty - doda�a
przepraszaj�co . - Rozumiesz , brak nam ludzi . Prosz� , wezwij mnie , je�li
cokolwiek dostrze�esz . Je�li to tylko mo�liwe , wol� sama obs�ugiwac promie�
naprowadzaj�cy .
- Nie ma sprawy - okr�ci� si� wraz z krzes�em , si�gaj�c do konsoli
komunikacyjnej . - Na jak� minimaln� mas� nastawi� alarm ? Co powiesz na
czterdzie�cie kilo ?
- Osobi�cie wol� kilogram .
- Kilogram ?! - spojrza� na ni� ze zdumieniem - �artujesz ?
- �artuj� ? - odpowiedzia�a mu spojrzeniem i nagle zrozumia�a - Ach ,
rozumiem . My�la�e� o ca�ych ... , potrafi� dokona� identyfikacji dysponuj�c
bardzo ma�ymi fragmentami cia�a . Ch�tnie zbiera�a bym jeszcze mniejsze , ale
je�li zejdzie si� poni�ej jednego kilograma , pojawia si� zbyt wiele fa�szywych
alarm�w - meteory i inne �miecie . Kilogram wydaje mi si� rozs�dnym kompromisem
.
- Brrr . - Pos�usznie nastawi� jednak sondy na minimaln� mas� jednego
kilograma i sko�czy� wprowadza� program poszukiwawczy .
Medtechniczka pozdrowi�a go skinieniem g�owy i wycofa�a si� z ciasnej kabiny
kontrolno - nawigacyjnej . Staro�wiecki statek kurierski zosta� �ci�gni�ty z
orbity z�omowej i pospiesznie odremontowany . Z pocz�tku zamierzano go przerobi�
na osobisty jacht urz�dnika �redniej klasy - funkcjonariusze wy�szych klas ,
kt�rym si� spieszy�o , mieli monopol na nowe statki - ale , podobnie jak Ferrell
, statek by� got�w zbyt p�no , by uczestniczy� w wojnie . I tak si� spotkali ,
pilot i jego pierwszy statek , aby wsp�lnie wype�nia� nudne obowi�zki , kt�re
Ferrell w skryto�ci ducha uwa�a� za godne in�yniera - �eby nie posuwa� si� w
lekcewa�eniu zbyt daleko .
Po�egna� wzrokiem bitewne szcz�tki na przednim ekranie - konstrukcja no�na
statku stercza�a niczym ko�ci spod zmartwia�ej sk�ry - i pokr�ci� g�ow� na
widok takiego marnotrawstwa . Nast�pnie , z lekkim westchnieniem zadowolenia ,
zsun�� w d� he�m , by dotyka� srebrzystych kr�g�w na jego skroniach i nad
czo�em , przymkn�� oczy i przej�� kontrol� nad swym w�asnym statkiem .
Przestrze� rozci�ga�a si� wok� niego , bezkresna niczym morze . By� teraz
statkiem , ryb� , trytonem ; uwolniony od konieczno�ci oddychania ,
nieograniczony , nieczu�y na b�l . Odpali� silniki jakby ogie� trysn�� z jego
palc�w i rozpocz�� powolny lot po skr�conej spirali poszukiwawczej .
Medtechniczko Boni ? - rzuci� do interkomu , wywo�uj�c jej kabin� - Chyba
mam tu co� dla pani .
Boni pojawi�a si� na ekranie , przecieraj�c d�oni� oczy .
- Tak szybko ? Kt�ra godzina ? Och , musia�am by� bardziej zm�czona ni�
my�la�am , u� id� .
Ferrell przeci�gn�� si� i nie wstaj�c z fotela wykona� seri� �wicze�
relaksacyjnych . To by�a d�uga , nudna wachta . Powinien czu� d��d , lecz to co
widzia� na ekranach , skutecznie zniszczy�o jego apetyt .
Po chwili pojawi�a si� Boni , wsun�a si� w fotel obok niego .
- To rzeczywi�cie co� dla mnie - odkry�a tablic� kontroln� zewn�trznego
promirnia naprowadzaj�cego i rozprostowa�a palce rozpoczynaj�c ostro�ny manewr .
- Owszem , nie by�o co do tego �adnych w�tpliwo�ci - przytakn�� , odchylaj�c
si� do ty�u i uwa�nie obserwuj�c co robi�a . - Czemu u�ywa pani tak s�abych
promieni naprowadzaj�cych ? - spyta� ciekawie , zauwa�ywszy niski pob�r mocy .
- No c� , zw�oki s� zamarzni�te - odpar�a , nie odrywaj�c wzroku od odczyt�w
na ekranie - i bardzo kruche . Je�li zaczniesz gra� ostro , odbijaj�c je tam i z
powrotem , mog� si� rozlecie� . Najpier wychamujmy to paskudne wirowanie -
doda�a jakby do siebie - Powolny obr�t to nic wielkiego . Jest zupe�nie
przyzwoity . Ale to szybkie wirowanie - musi im bardzo przeszkadza� , nie
s�dzisz ?
Ferrell zapomnia� o okropno�ci na ekranie i spojrza� z niedowierzaniem na
swoj� towarzyszk� .
- Oni nie �yj� , prosze pani !
U�miechn�a si� leniwie obserwuj�c jak cia�o , rozd�te z powodu dekompresji
, z powykr�canymi ko�czynami , zastyg�ymi w trakcie szale�czego ta�ca konwulsji
, zbli�a si� powoli do �luzy towarowej .
- Przecie� to nie ich wina , prawda ? To jeden z naszych , poznaj� po
mundurze .
- Brrrr ! - powt�rzy� , po czym za�mia� si� , daj�c uj�cie zak�opotaniu . -
Zachowuje si� pani jakby sprawia�o to pani przyjemnio�� .
- Przyjemno�� ? Nie ... Ale ju� od dziewi�ciu lat pracuj� w departamencie
Poszukiwa� i Identyfikacji Personelu . Nie przeszkadza mi to . Poza tym praca w
przestrzeni jest wdzi�czniejsza ni� na planetach .
- Wdzi�czniejsza ?! Przy tej koszmarnej dekompresji ? !
- Owszem , ale pami�taj tak�e o wp�ywie temperatury . Tu nie ma rozk�adu .
G��boko zaczerpn�� powietrza i powoli je wypu�ci�
- Rozumiem ... Zgaduj� �e po pewnym czasie cz�owiek ... przywyka do tego .
Czy to prawda , �e nazywacie ich mro�onkami ?
- Niekt�rzy tak m�wi� - przyzna�a . - Ale nie ja .
Starannie przeprowadzi�a zw�oki przez wrota �luzy towarowej i zamkn�a je
szybko .
- Temperatura nastawiona na powolne odtajanie . Za kilka godzin b�die gotowy
- mrukn�a .
- A pani jak ich nazywa ? - spyta� kiedy wsta�a .
- Lud�mi .
Widz�c maluj�ce si� na jego twarzy oszo�omienie pos�a�a mu lekki u�miech .
Nast�nie przesz�a do tymczasowej kostnicy urz�dzonej obok �adowni .
W czasie nast�pnej przerwy pomi�dzy wachtami Ferrell takrze zszed� na d� ,
kierowany niezdrow� ciekawo�cia . Wsun�� g�ow� przez drzwi . Medtechniczka
siedzia�a przy biurku . St� po�rodku pomieszczenia nadal by� pusty .
- Hmmm... cze�� .
Unis�a wzrok u�miechaj�c si� jak zwykle .
- Witam pilocie - oficerze . Prosz� wej�� .
- Dzi�kuj� . Nie musie mnie pani traktowa� tak oficjalnie . Je��i pani chce ,
prosz� mi m�wi� Falco - zaproponowa� .
- Oczywi�cie , je�li sobie tego �yczysz . Ja mam na imi� Teresa .
- Naprawd� ? Mam kuzynk� kt�ra ma na imi� Teresa .
- To popularne imi� . W szkole zawsze by�o nas w klasie co najmniej cztery .
- Wsta�a i sprawdzi�a wska�nik przy drzwiach �adowni - Powinien by� ju� gotowy .
Mo�na powiedzie� - wyci�gni�ty na brzeg .
Farrell poci�gn�� nosem i odchrz�kn�� , zastanawiaj�c si� czy zosta� , czy
te� przeprosi� i wyj�� .
- Groteskowe ryby �owisz .
Chyba jednak przeprosi� i wyj�� .
Teresa uj�a linke holownicz� szybuj�cej w powietrzu palety i poci�gn�a j�
za sob� do �adowni . Rozleg�o si� g�uche t�pni�cie i medtechniczka wr�ci�a ,
ci�gn�c za sob� palet� . Trup mia� na sobie ciemnoniebieski mundur oficera
pok�adowego . Pokrywa�a go gruba warstwa szronu , kt�ry odchodzi� p�atami i
�cieka� na pod�og� , gdy zsun�a cia�o na st� . Ferrell zadr�a� z obrzydzenia .
Stanowczo powinien przeprosi� i wyj�� . A jednak zosta� , opieraj�c si� o
framug� w bezpiecznej odleg�o�ci od trupa .
Boni zdj�a z pe�nej drobiazg�w p�ki jakis przedmiot , pod��czony przewodem
do komputera . Urz�dzenie by�o wielko�ci o��wka . Przystawione do oczu zw�ok
wysy�a�o promie� b��kitnego �wiat�a .
- Identyfikacja siatk�wki - wyja�ni�a , zdejmuj�c kolejny instrument ,
niewielk� p�ytk� podpi�t� do komputera . Przycisn�a j� starannie do obu r�k
koszmaru na stole . - I odcisk�w palc�w - doda�a . - Zawsze sprawdzam jedno i
drugie i por�wnuj� wyniki .Oczy bywaj� bardzo zmienione , a b��d w identyfikacji
to cz�sto szok dla rodziny . - Sprawdzi�a odczyt na ekranie . - Porucznik Marco
Deleo . Dwadzie�cia dziewi�� lat . C� , poruczniku - ci�gn�a lekkim tonem -
zobaczymy , co mog� dla pana zrobi� .
Przytkn�a do jego staw�w przyrz�d , kt�ry natychmiast je odblokowa� , po
czym zacz�a zdejmowa� z trupa ubranie .
- Czy cz�sto z nimi rozmawiasz ? - zainteresowa� si� Ferrell . Jego odwaga
gdzie� si� ulotni�a .
- Zawsze . Widzisz , tego wymaga uprzejmo�� . Cz�� moich zabieg�w jest do��
poni�aj�ca , nie znaczy to jednak , by nie mo�na ich by�o dokonywa� z szacunkiem
.
Ferrell potrzr�sn�� g�ow� .
- Osobi�cie uwa�am �e to nieprzyzwoite .
- Nieprzyzwoite ?
- Ca�e to grzebanie si� w trupach . Wysi�ki i koszta jakie ponosimy aby je
zebra� . Co ich to wszystko obchodzi . Pi�dziesi�t czy sto kilo gnij�cego miecha
. Lepiej by�oby zostawia� je w przestrzeni .
Niezra�ona wzruszy�a ramionami , nie przerywaj�c pracy . Z�o�y�a ubranie i
przeszuka�a kieszenie , uk�adaj�c w rz�dku ich zawarto�� .
- Lubi� przegl�da� kieszenie - zauwa�y�a . - Przypomina mi to czasy
dzieci�stwa , kiedy odwiedza�am czyj� dom . Gdy sama wchodzi�am na g�r� , na
przyk�ad �eby p�j�� do �azienki , uwielbia�am zagl�da� do pokoj�w , sprawdza� co
w nich stoi i jak s� urz�dzone . Je�li panowa� w nich porz�dek , imponowa�y mi -
sama nigdy nie umia�am opanowac ba�aganu . Je�li zasta�am rozgardiasz , czu�am ,
�e natkn�am si� na bratni� dusz� . Cudze rzeczy potrafi� odda� struktur�
czyjego� umys�u - co� jak skorupka �limaka . Lubi� wyobra�a� sobie , jacy byli ,
na podstawie zawarto�ci ich kieszeni . Czy panowa� w nich porz�dek , czy te�
nie�ad ? Czy by�y regulaminowo czyste , czy mo�e pe�ne osobistych drobiazg�w ?
We�my na przyk�ad porucznika Deleo . Musia� by� bardzo sumienny . Wszystko
zgodne z regulaminem - poza jednym ma�ym wideodyskiem z domu . Pewnie dosta� go
od �ony . My�l� , �e musia� by� bardzo mi�ym i dobrym cz�owiekiem .
Umie�ci�a kolekcj� drobiazg�w w dok�adnie opisanej torbie .
- Nie przes�uchasz go ? - zapyta� Ferrell
- Och , nie . To by�o by w�cibstwo .
Za�mia� si� szorstko .
- Nie dostrzegam r�nicy .
- Ach ! - Sko�czy�a badania lekarskie , przygotowa�a plastykowy worek na
zw�oki i zacz�a my� trupa . Kiedy dotar�a do genitali�w i zabra�a si� za
staranne oczyszczanie tego miejsca , konieczne ze wzgl�du na rozlu�nienie
zwieraczy , Ferrell uciek� .
Ta kobieta to wariatka , pomy�la� . Zastanawia� si� , czy dlatego wybra�a t�
prac� , czy te� przeciwnie : to tylko efekt jej zaj�cia?
Min�� kolejny dzie� , zanim z�apali nast�pn� "ryb�" . Kiedy Ferrell po�o�y� si�
spa� , nawiedzi� go sen . We �nie znalaz� si� na �odzi , na pe�nym morzu .
Wybiera� sieci pe�ne trup�w , po czu wrzuca� je , mokre i l�ni�ce , niczym
pokryte b�yszcz�c� �usk� ryby , na wieli stos w �adowni . Obudzi� si� , zlany
potem , a jednocze�nie dygocz�cy z zimna . Z ogromn� ulg� wr�ci� na stanowisko
pilota , ��cz�c si� w jedno ze statkiem . Statek by� czysty , mechaniczny ,
nieska�ony , nie�miertelny jak B�g ; mo�na by�o zapomnie� , �e w og�le ma si�
jakikolwiek zwieracz .
- Osobliwa trajektoria - zauwa�y� , gdy medtechniczka ponownie zaj�a miejsce
za sterami promienia naprowadzaj�cego .
- Tak ... , ach rozumiem . To Barrayarczyk . Zaw�drowa� daleko od domu .
- Fuj ! Wyrzu� go .
- Ale� nie . Mamy dane identyfikacyjne wszystkich ich zaginionych . To cz��
traktatu pokojowego , obok wymiany je�c�w .
- Zwa�ywaszy , jak traktowali naszych w niewoli , nie s�dze , aby�my byli im
co� winni .
Teresa jedynie wzruszy�a ramionami .
Barrayarski oficer by� wysoki i dobrze zbudowany . S�dz�c po naszywkach na
ko�nierzy , umar� jako komandor . Medtechniczka zaj�a si� nim r�wnie troskliwie
jak wcze�niej porucznikiem Deleo . Zrobi�a nawet wi�cej - zada�a sobie wiele
trudu , bu wyprostowa� poskr�cane zw�oki . Czubkami palc�w wymasowa�a pokryt�
plamami twarz , staraj�c si� przywr�cic jej pozory m�sko�ci . Ferrell obserwowa�
j� , czuj�c jak w gardle wzbiera mu ��� .
- Wola�abym , aby jego wargi nie odwija�y si� tak mocno - stwierdzi�� , nie
przerywaj�c pracy . - Nadaj� jego twarzy przesadnie z�owrogi wyraz . S�dz� , �e
kiedy� by� ca�kiem przystojny .
Jednym z przedmiot�w w kieszeniach "ryby" by� niewielki medalion . W �rodku
znajdowa� si� ma�y szklany p�cherzyk , wype�niony prze�roczystym p�ynem .
Wewn�trzne �cianki z�otej oprawy pokrywa� g�sty wz�r skomplikowanych zwijas�w
barrya�skiego pisma .
- Co to jest ? - spyta� zaciekawiony Ferrel .
Z zadum� unios�a wiosiorek do �wiat�a .
- To rodzaj amuletu , czy mo�e pami�tki . W ci�gu ostatnich trzech miesi�cy
wiele si� dowiedzia�am o Barrya�czykach . Odwr�� dziesi�ciu do g�ry nogami , a u
dziewi�ciu znajdziesz w kieszeniach przynosz�cy szcz�cie drobiazg , amulet ,
czy medalik . Wy�si oficerowie s� pod tym wzgl�dem r�wnie okropni , jak zwykli
szeregowcy .
- Niem�dre przes�dy .
- Nie jestem pewna , czy to przes�dy , czy po prostu tradycja . Kiedy�
zajmowali�my si� rannym je�cem - twierdzi� , �e to tylko zwyczaj . Ludzie daj�
je �o�nierzom w prezencie i nikt w nie nie wierzy . Ale kiedy rozbieraj�c go do
operacji adebrali�my mu amulet , zacz�� w�ciekle walczy� . Trzy osoby
przytrzymywa�y go , zanim nie zadzia�a�o znieczulenie . Zdumiewaj�cy popis si�y
, jak na cz�owieka kt�remu wybuch oderwa� obie nogi . P�aka� ... Oczywi�cie by�
w szoku .
Ferrell zako�ysa� wisz�cym na kr�tkim ���cuszku medalikiem , mimo woli
zafascynowany . Tu� obok ko�usa� si� drugi amulet - lok w�os�w , zatopiony w
plastiku .
- Co tam jest ? jak� woda �wi�cona ?
- Prawie . To bardzo popularny model . Nazywaj� go matczyn� �z� . Daj ,
sprawdze czy zdo�am to odczyta� - zdaje si� �e mia� go od jakiego� czasu ,
s�dz�c z napisu . To chyba s�owo "podporucznik" i data - zapewne dosta� go z
okazji promocji .
- To nie s� chyba �zy jego matki ?
- O , tak . Dzi�ki temu ma chroni� w�a�ciciela .
- Wygl�da na to �e nie jest zbyt skuteczny .
- No c� ....Nie .
Ferrell prychn�� z ironi� .
- Nienawidz� tych drani , cho� musz� przyzna� , �e �al mi jego matki .
Boni odebra�a mu �a�cuszek i unios�a pod �wiat�o kosmyk w plasiku , po cichu
odczytuj�c inskrypcj� .
- Niepotrzebnie . Mia�a szcz�cie .
- Dlaczego ?
- To jej kosmyk po�miertny . Z tego wynika , �e umar�a trzy lata temu .
- Czy to te� ma przynosi� szcz�cie ?
- Niekoniecznie . Z tego co wiem , to to tylko pami�tka . W sumie bardzo mila
. Najpaskudniejszym amuletem na jaki kiedykolwiek si� natkn�am - a jednocze�nie
najrzadszym - by� ma�y sk�rzany woreczek wisz�cy na szyi pewnego m�czyzny . W
�rodku znalaz�am gartk� ziemi , oraz co� , co na pocz�tku wzie�am za ko�ci
jakiego� podobnego do �aby stworzenia , d�ugiego na dziesi�� centymetr�w . Kiedy
jednak przyjrza�am mu si� bli�ej , odkry�am , �e by� to szkielet ludzkiego p�odu
. Bardzo osobliwe . Przypuszczam , �e to rodzaj czarnej magii . Dziwny przedmiot
, zw�aszcza �e w�a�ciciel by� mechanikiem .
- Najwyra�niej �aden z ich amulet�w nie dzia�a .
U�miechn�a si� cierpko .
- Gdyby jakie� dzia�a�y , raczej bym ich nie ogl�da�a , prawda ?
Posun�a si� jeszcze dalej , czyszcz�c ubranie Barrayarczyka i ubieraj�c go
przed schowaniem do worka i zamkni�ciem w zamra�arce .
- Barryarczycy maj� hopla na punkcie wojska - wyja�ni�a - Lubi� ich ubiera� z
powrotem w mundury . Tak wiele dla nich znacz� ; jestem pewna , �e w nich czuj�
si� lepiej .
Ferrell zmarszczy� brwi , czuj�c dziwny niepok�j .
- Nadal uwa�am , �e powinni�my go wyrzuci� z kup� innych �mieci .
- Ale� nie - zaprotestowa�a - Pomy�l o pracy kt�r� kto� w niego w�o�y� .
Dziewi�� miesi�cy ci��y , por�d , dwa lata w pieluchach - a to dopiero pocz�tek
. Dziesi�tki tysi�cy posi�k�w , tysi�ce bajek na dobranoc , lata nauki .
Dziesi�tki nauczycieli . I do tego szkolenie wojskowe . Stworzy�o go wielu ludzi
.
Przyg�adzi�a kosmyk w�os�w trupa .
- Ta g�owa kiedy� mie�ci�a w sobie ca�y wszech�wiat . Mia� wysoki stopie� ,
jak na sw�j wiek - doda�a , jeszcze raz zerkaj�c na monitor. - Trzydzie�ci dwa
lata . Komandor Aristede Vorkalloner . �adne , etniczne brzmienie . Bardzo
barryayarskie nazwisko . W dodatku to Vor , jeden z kasty wojownik�w .
- Wszystko to mordercy i szale�cy . Albo jeszcze gorzej - powiedzia�
odruchowo Ferrell . O dziwo jednak jego gwa�towna niech�� nagle opad�a .
Boni wzruszy�a ramionami .
- C� , teraz sta� si� cz�ci� najwi�kszej demokracji . Pozatym , mia� �adne
kieszenie .
Trzy kolejne dni up�yn�y bez dalszych alarm�w ; zaledwie par� razy natkneli si�
na mechaniczne szcz�tki . Ferrell zacz�� mie� nadziej� , �e Barraya�czyk by� ich
ostatnim znaleziskiem . Zbli�ali si� ju� do ko�ca poszukiwa� . Pozaty , pomy�la�
z niesmakiem , ten patrol zak��ca� mu rytm snu i jawy , wp�ywaj�c na jego
sprawno�� . Medtechniczka jednak zwr�ci�a si� do niego z pro�b� .
- Je�li nie masz nic przeciwko temu , Falco - powiedzia�a - by�abym wdzi�czna
, gdyby�my wykonali kilka dodatkowych okr��e� . Pierwotne rozkazy s� oparte na
szacunkowych wyliczeniach trajektorii i je�li przypadkiem kto� po trafieniu
statku nabra� wi�kszego przyspieszenia , mo�e by� poza wyznaczonym obszarem .
Ferrell nie by� specjalnie zachwycony , ale poci�ga� go dodatkowy dzie�
pilotowania , tote� niech�tnie wyrazi� zgod� . Jej rozumowanie okaza�o si�
s�uszne , bowiem nawet nie min�a po�owa dnia , gdy natrafili na kolejne
z�owrogie szcz�tki .
- Och - mrukn�� Ferrell , kiedy przyjrzeli si� bli�ej . To by�a kobieta .
Boni �ci�ga�a j� z niezwyk�� czu�o�ci� . Tym razem nie mia� ochoty ogl�da� ca�ej
procedury , ale medtechniczka najwyra�niej oczekiwa�a jego obecno�ci .
- Ja ... Wola�bym nie ogl�da� rozebranej kobiety - powiedzia� usi�uj�c
wykr�ci� si� od tego .
- Mmm - mrukn�a Teresa - Czy to jednak sprawiedliwe : odrzuca� kogo� tylko
dlatego �e jest martwy ? Gdyby �y�a , z pewno�ci� ch�tnie obejrza�by� jej cia�o
.
Za�mia� si� na ten makabryczny pomys� .
- R�wne prawa dla umar�ych ?
- Czemu nie ? - U�miechn�a si� przebiegle - Niekt�rzy z moich najlepszych
przyjaci� to trupy .
Ferrell prychn�� .
Teresa spowa�nia�a .
- Ja ... Akurat przy tych zw�okach wola�a bym nie by� sama .
Zaj�� swoj� zwyk�� pozycj� przy drzwiach .
Medtechniczka po�o�y�a na stole co� , co kiedy� by�o kobiet� , rozebra�a
cia�o , zbada�a je umy�a i wyprostowa�a . Kiedy sko�czy�a , poca�owa�a martwe
usta .
- O Bo�e !!! - krzykn�� wstrz��ni�ty Ferrell , czuj�c nagle md�o�ci -
Naprawd� jeste� wariatk� ! I cholern� nekrofilk� ! Wi�cej - nekrofilk�-lesbijk�
! - odwr�ci� si� do wyj�cia .
- Czy tak to wygl�da w twoich oczach ? - jej g�os by� mi�kki ; nie brzmia�a w
nim nawet najl�ejsza nuta urazy . Ferrell zatrzyma� si� i zerkn�� przez rami� .
Patrzy�a na niego �agodnie , jakby by� jednym z jej drogocennych trup�w . - C�
za dziwny �wiat musi kry� si� w twojej czaszce .
Otworzy�a walizk� i wydoby�a z niej d�ug� sukienk� , delikatn� bielizn� oraz
par� bia�ych , haftowanych pantofelk�w . To suknia �lubna , u�wiadomi� sobie
Ferrell . Ta kobieta to autentyczna psychopatka ...
Teresa ubra�a zw�oki i zanim schowa�a je do worka , starannie u�o�y�a
mi�kkie ciemne w�osy .
- Chyba umieszcz� j� obok tego mi�ego , przystojnego Barrayarczyjka -
stwierdzi�a - My�l� , �e gdyby spotkali si� w innym miejscu i czasie , spodobali
by si� sobie . Poza ty porucznik Deleo by� przecie� �onaty .
Sko�czy�a wypisywa� formularz . Zn�kany umys�a Ferrella wysy�a� mu ciche
podprogowe sygna�y ; pilot pr�bowa� opanowa� szok i obrzydzenie . Co� si� nie
zgadza�o . Wreszcie , w nag�ym ol�nienie w jego umy�le objawi�a si� prawda :
przy tym trupie nie zastosowa�a �adnych procedur identyfikacyjnych .
Za drzwi , powiedzia� do siebie . Tam w�a�nie chcesz si� znale�� .Mo�esz mi
wierzy� . Zamiast tego nie�mia�o podszed� do zw�ok i zerkn�� na metryczk� .
"Podporucznik Sylwia Boni" , przeczyta�. "Dwadzie�cia lat" . Dok�adnie w
jego wieku . ..
Dygita� zupe�nie jak z zimna . Istotnie , w pomieszczeniu panowa� ch��d .
Teresa Boni sko�czy�a pakowac walizk� i odwr�ci�a si� do niego , prowadz�c
unosz�c� si� w powietrzu palet� .
- C�rka ? spyta� ; nic wiecej nie zdo�a� wykrztusi� .
�ci�gn�a warki i przytakn�a .
- To ... niewiarygodny zbieg okoliczno�ci .
- Wcale nie . Specjalnie prosi�am o ten sektor .
- Och. - Prze�kn�� �lin� , zawr�ci� do wyj�ci , po czym odwr�ci� si� z
p�on�c� twarz� .
- Przepraszam , �e nazwa�em ci� ...
U�miechn�a si� ze smutkiem .
- Nie szkodzi .
Znale�li kolejny od�amek mechaniczny , tote� postanowili wsp�lnie , �e wykonaj�
jeszcze jedno okr��enie , aby pokry� wszystkie mo�liwe trajektorie . I
rzeczywi�cie natkn�li si� na kolejne cia�o ; paskudny przypadek - trup wirowa�
gwa�townie , z rozerwanego przez pot�ny cios brzucha zwisa�a kaskada
zamarzni�tych wn�trzno�ci .
Akolitka �mierci wykona�a najgorsz� robot� bez zmru�enia powiek . Kiedy
dosz�a do mycia , najmniej technicznego z zada� , Ferrell odezwa� si� nagle :
- Czy mog� ci pom�c ?
- Oczywi�cie - odpar�a medtechniczka , odsuwaj�c si� na bok. - Honor dzielony
z innymi , wcale przez to nie maleje .
Zast�pi� j� zatem , nie�mia�y , niczym pocz�tkuj�cy �wi�ty, obmywaj�cy zwego
pierwszego tr�dowatego .
- Nie b�j si� . - rzek�a - Umarli nie mog� ci� skrzywdzi� . Nie sprawi� ci
b�lu poza tym , kt�ry czujesz , widz�c na ich twarzach swoj� w�asn� �mier� .
Przekona�am si� za� , �e to mo�na znie�� .
Tak , pomy�la� , dobrzy ludzie potrafi� znie�� b�l . Ale wielcy - wielcy
wychodz� mu naprzeciw .
Opowiadanie jest postludium ksi�zki "Strz�py Honoru" autorstwa Lois McMaster
Bujold