429

Szczegóły
Tytuł 429
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

429 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 429 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

429 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Po walce Autor : Lois McMaster Bujold html : Argail Strzaskany statek wisia� w przestrzeni - czarna bry�a po�r�d ciemno�ci . Wci�� si� obraca� , powoli , niedostrzegalnie dla oka ; jeden koniec przes�oni� i po�kan�� jasny punkcik gwiazdy . �wiat�a ekipy ratunkowej ta�czy�y na wypalonym szkielecie . jak mr�wki rozszarpuj�ce martw� �m� , pomy�la� Ferrell . Padlino�ercy ... Westchn�� z �alem wprost w przedni ekran obserwacyjny i wyobrazi� sobie statek takim , jakim by� zaledwie kilka tygodni wcze�niej . W jego my�lach wrak przybra� dawne kszta�ty - kr��ownik , roziskrzony feeri� weso�ych �wiate�ek , kt�re zawsze przywodzi�y mu na my�l nocne przyj�cie na drugim brzegu czarnego jeziora . Natychmiast reaguj�cy na polecenia umys�u ukrytego pod he�mem pilota , kt�ry sprawia� , �e cz�owiek i maszyna przenikali si� nawzajem i zlewali w jedno . Smuk�y , zgrabny , funkcjonalny ...Ju� nie . Zerkn�� na prawo i odruchowo odchrz�kn�� . - C� , medtechniczko - powiedzia� , zwracaj�c si� do stoj�cej obok kobiety , tak samo jak on wpatruj�cej si� w milczeniu w ekran . - Zaczniemy od tego miejsca . Chyba powinienem zainicjowa� program poszukiwawczy . - Tak , prosz� to zrobi� , pilocie . Przemawia�a szorstkim altem , stosownym dla jej wieku , kt�ry Ferrell ocenia� na jakie� czterdzie�ci cztery lata . Kolekcja cienkich srebrnych szewron�w - ka�dy oznacza� pi�� lat s�u�by - po�iskiwa�a imponuj�co na r�kawie ciemnoczerwonego munduru eskobarskich wojskowych s�u�b medycznych . Jej ciemne w�osy , przyci�te kr�tki nie ze wzgl�du na mod� , lecz �atwo�� utrzymania, zaczyna�y ju� siwie� , ci�kie biodra znamionowa�y dojrza�� kobieco�� . R�kawa Farrella nie ozdabia� nawet jeden roczny pasek , za� jego biodra oraz ca�a sylwetka zachowa�y wci�� m�odzie�cz� wiotko�� . Ale by�a tylko medtechniczk� , upomnia� si� w duchu , nawet nie lekark� , on natomiast mia� stopie� pilota - oficera . Jego wszczepy nerwowe i szkolenie biosprz�eniowe - wszystko by�o gotowe do dzia�ania . Mia� dyplom , licencj� i zda� wszystkie egzaminy - o trzy dni za p�no by wzi��� udzia� w walkach , ochrzczonych obecnie mianem Wojny Studwudziestodniowej , cho� w rzeczywisto�ci od chwili , gdy czo�o Barrya�skiej floty inwazyjnej wtargn�o w eskoparsk� przestrze� , do momentu , kiedy ostatnie niedobitki umkn�y przed kontratakiem , t�ocz�c si� w wylocie tunelu podprzestrzennego niczym zwierz�ta kryj�ce si� w norze , min�o zaledwie sto osiemna�cie dni i nieca�a godzina . - Zechce pani zaczeka� na wyniki ? - spyta� . Potrz�sn�a g�ow� . - Na razie nie . Przestrze� wewn�trzna zosta�� przez ostatnie dni do�� dok�adnie przeczesana . W�tpi� , by�my natrafili na co� w ci�gu pierwszych czterech nawrot�w , cho� dobrze jest dzia�a� dok�adnie . Musz� jeszcze up�rz�dkowa� kilka rzeczy w moim warsztacie , a potem chyba si� zdrzemn� . Przez kilka ostatnich miesi�cy m�j departament mia� pe�ne r�ce roboty - doda�a przepraszaj�co . - Rozumiesz , brak nam ludzi . Prosz� , wezwij mnie , je�li cokolwiek dostrze�esz . Je�li to tylko mo�liwe , wol� sama obs�ugiwac promie� naprowadzaj�cy . - Nie ma sprawy - okr�ci� si� wraz z krzes�em , si�gaj�c do konsoli komunikacyjnej . - Na jak� minimaln� mas� nastawi� alarm ? Co powiesz na czterdzie�cie kilo ? - Osobi�cie wol� kilogram . - Kilogram ?! - spojrza� na ni� ze zdumieniem - �artujesz ? - �artuj� ? - odpowiedzia�a mu spojrzeniem i nagle zrozumia�a - Ach , rozumiem . My�la�e� o ca�ych ... , potrafi� dokona� identyfikacji dysponuj�c bardzo ma�ymi fragmentami cia�a . Ch�tnie zbiera�a bym jeszcze mniejsze , ale je�li zejdzie si� poni�ej jednego kilograma , pojawia si� zbyt wiele fa�szywych alarm�w - meteory i inne �miecie . Kilogram wydaje mi si� rozs�dnym kompromisem . - Brrr . - Pos�usznie nastawi� jednak sondy na minimaln� mas� jednego kilograma i sko�czy� wprowadza� program poszukiwawczy . Medtechniczka pozdrowi�a go skinieniem g�owy i wycofa�a si� z ciasnej kabiny kontrolno - nawigacyjnej . Staro�wiecki statek kurierski zosta� �ci�gni�ty z orbity z�omowej i pospiesznie odremontowany . Z pocz�tku zamierzano go przerobi� na osobisty jacht urz�dnika �redniej klasy - funkcjonariusze wy�szych klas , kt�rym si� spieszy�o , mieli monopol na nowe statki - ale , podobnie jak Ferrell , statek by� got�w zbyt p�no , by uczestniczy� w wojnie . I tak si� spotkali , pilot i jego pierwszy statek , aby wsp�lnie wype�nia� nudne obowi�zki , kt�re Ferrell w skryto�ci ducha uwa�a� za godne in�yniera - �eby nie posuwa� si� w lekcewa�eniu zbyt daleko . Po�egna� wzrokiem bitewne szcz�tki na przednim ekranie - konstrukcja no�na statku stercza�a niczym ko�ci spod zmartwia�ej sk�ry - i pokr�ci� g�ow� na widok takiego marnotrawstwa . Nast�pnie , z lekkim westchnieniem zadowolenia , zsun�� w d� he�m , by dotyka� srebrzystych kr�g�w na jego skroniach i nad czo�em , przymkn�� oczy i przej�� kontrol� nad swym w�asnym statkiem . Przestrze� rozci�ga�a si� wok� niego , bezkresna niczym morze . By� teraz statkiem , ryb� , trytonem ; uwolniony od konieczno�ci oddychania , nieograniczony , nieczu�y na b�l . Odpali� silniki jakby ogie� trysn�� z jego palc�w i rozpocz�� powolny lot po skr�conej spirali poszukiwawczej . Medtechniczko Boni ? - rzuci� do interkomu , wywo�uj�c jej kabin� - Chyba mam tu co� dla pani . Boni pojawi�a si� na ekranie , przecieraj�c d�oni� oczy . - Tak szybko ? Kt�ra godzina ? Och , musia�am by� bardziej zm�czona ni� my�la�am , u� id� . Ferrell przeci�gn�� si� i nie wstaj�c z fotela wykona� seri� �wicze� relaksacyjnych . To by�a d�uga , nudna wachta . Powinien czu� d��d , lecz to co widzia� na ekranach , skutecznie zniszczy�o jego apetyt . Po chwili pojawi�a si� Boni , wsun�a si� w fotel obok niego . - To rzeczywi�cie co� dla mnie - odkry�a tablic� kontroln� zewn�trznego promirnia naprowadzaj�cego i rozprostowa�a palce rozpoczynaj�c ostro�ny manewr . - Owszem , nie by�o co do tego �adnych w�tpliwo�ci - przytakn�� , odchylaj�c si� do ty�u i uwa�nie obserwuj�c co robi�a . - Czemu u�ywa pani tak s�abych promieni naprowadzaj�cych ? - spyta� ciekawie , zauwa�ywszy niski pob�r mocy . - No c� , zw�oki s� zamarzni�te - odpar�a , nie odrywaj�c wzroku od odczyt�w na ekranie - i bardzo kruche . Je�li zaczniesz gra� ostro , odbijaj�c je tam i z powrotem , mog� si� rozlecie� . Najpier wychamujmy to paskudne wirowanie - doda�a jakby do siebie - Powolny obr�t to nic wielkiego . Jest zupe�nie przyzwoity . Ale to szybkie wirowanie - musi im bardzo przeszkadza� , nie s�dzisz ? Ferrell zapomnia� o okropno�ci na ekranie i spojrza� z niedowierzaniem na swoj� towarzyszk� . - Oni nie �yj� , prosze pani ! U�miechn�a si� leniwie obserwuj�c jak cia�o , rozd�te z powodu dekompresji , z powykr�canymi ko�czynami , zastyg�ymi w trakcie szale�czego ta�ca konwulsji , zbli�a si� powoli do �luzy towarowej . - Przecie� to nie ich wina , prawda ? To jeden z naszych , poznaj� po mundurze . - Brrrr ! - powt�rzy� , po czym za�mia� si� , daj�c uj�cie zak�opotaniu . - Zachowuje si� pani jakby sprawia�o to pani przyjemnio�� . - Przyjemno�� ? Nie ... Ale ju� od dziewi�ciu lat pracuj� w departamencie Poszukiwa� i Identyfikacji Personelu . Nie przeszkadza mi to . Poza tym praca w przestrzeni jest wdzi�czniejsza ni� na planetach . - Wdzi�czniejsza ?! Przy tej koszmarnej dekompresji ? ! - Owszem , ale pami�taj tak�e o wp�ywie temperatury . Tu nie ma rozk�adu . G��boko zaczerpn�� powietrza i powoli je wypu�ci� - Rozumiem ... Zgaduj� �e po pewnym czasie cz�owiek ... przywyka do tego . Czy to prawda , �e nazywacie ich mro�onkami ? - Niekt�rzy tak m�wi� - przyzna�a . - Ale nie ja . Starannie przeprowadzi�a zw�oki przez wrota �luzy towarowej i zamkn�a je szybko . - Temperatura nastawiona na powolne odtajanie . Za kilka godzin b�die gotowy - mrukn�a . - A pani jak ich nazywa ? - spyta� kiedy wsta�a . - Lud�mi . Widz�c maluj�ce si� na jego twarzy oszo�omienie pos�a�a mu lekki u�miech . Nast�nie przesz�a do tymczasowej kostnicy urz�dzonej obok �adowni . W czasie nast�pnej przerwy pomi�dzy wachtami Ferrell takrze zszed� na d� , kierowany niezdrow� ciekawo�cia . Wsun�� g�ow� przez drzwi . Medtechniczka siedzia�a przy biurku . St� po�rodku pomieszczenia nadal by� pusty . - Hmmm... cze�� . Unis�a wzrok u�miechaj�c si� jak zwykle . - Witam pilocie - oficerze . Prosz� wej�� . - Dzi�kuj� . Nie musie mnie pani traktowa� tak oficjalnie . Je��i pani chce , prosz� mi m�wi� Falco - zaproponowa� . - Oczywi�cie , je�li sobie tego �yczysz . Ja mam na imi� Teresa . - Naprawd� ? Mam kuzynk� kt�ra ma na imi� Teresa . - To popularne imi� . W szkole zawsze by�o nas w klasie co najmniej cztery . - Wsta�a i sprawdzi�a wska�nik przy drzwiach �adowni - Powinien by� ju� gotowy . Mo�na powiedzie� - wyci�gni�ty na brzeg . Farrell poci�gn�� nosem i odchrz�kn�� , zastanawiaj�c si� czy zosta� , czy te� przeprosi� i wyj�� . - Groteskowe ryby �owisz . Chyba jednak przeprosi� i wyj�� . Teresa uj�a linke holownicz� szybuj�cej w powietrzu palety i poci�gn�a j� za sob� do �adowni . Rozleg�o si� g�uche t�pni�cie i medtechniczka wr�ci�a , ci�gn�c za sob� palet� . Trup mia� na sobie ciemnoniebieski mundur oficera pok�adowego . Pokrywa�a go gruba warstwa szronu , kt�ry odchodzi� p�atami i �cieka� na pod�og� , gdy zsun�a cia�o na st� . Ferrell zadr�a� z obrzydzenia . Stanowczo powinien przeprosi� i wyj�� . A jednak zosta� , opieraj�c si� o framug� w bezpiecznej odleg�o�ci od trupa . Boni zdj�a z pe�nej drobiazg�w p�ki jakis przedmiot , pod��czony przewodem do komputera . Urz�dzenie by�o wielko�ci o��wka . Przystawione do oczu zw�ok wysy�a�o promie� b��kitnego �wiat�a . - Identyfikacja siatk�wki - wyja�ni�a , zdejmuj�c kolejny instrument , niewielk� p�ytk� podpi�t� do komputera . Przycisn�a j� starannie do obu r�k koszmaru na stole . - I odcisk�w palc�w - doda�a . - Zawsze sprawdzam jedno i drugie i por�wnuj� wyniki .Oczy bywaj� bardzo zmienione , a b��d w identyfikacji to cz�sto szok dla rodziny . - Sprawdzi�a odczyt na ekranie . - Porucznik Marco Deleo . Dwadzie�cia dziewi�� lat . C� , poruczniku - ci�gn�a lekkim tonem - zobaczymy , co mog� dla pana zrobi� . Przytkn�a do jego staw�w przyrz�d , kt�ry natychmiast je odblokowa� , po czym zacz�a zdejmowa� z trupa ubranie . - Czy cz�sto z nimi rozmawiasz ? - zainteresowa� si� Ferrell . Jego odwaga gdzie� si� ulotni�a . - Zawsze . Widzisz , tego wymaga uprzejmo�� . Cz�� moich zabieg�w jest do�� poni�aj�ca , nie znaczy to jednak , by nie mo�na ich by�o dokonywa� z szacunkiem . Ferrell potrzr�sn�� g�ow� . - Osobi�cie uwa�am �e to nieprzyzwoite . - Nieprzyzwoite ? - Ca�e to grzebanie si� w trupach . Wysi�ki i koszta jakie ponosimy aby je zebra� . Co ich to wszystko obchodzi . Pi�dziesi�t czy sto kilo gnij�cego miecha . Lepiej by�oby zostawia� je w przestrzeni . Niezra�ona wzruszy�a ramionami , nie przerywaj�c pracy . Z�o�y�a ubranie i przeszuka�a kieszenie , uk�adaj�c w rz�dku ich zawarto�� . - Lubi� przegl�da� kieszenie - zauwa�y�a . - Przypomina mi to czasy dzieci�stwa , kiedy odwiedza�am czyj� dom . Gdy sama wchodzi�am na g�r� , na przyk�ad �eby p�j�� do �azienki , uwielbia�am zagl�da� do pokoj�w , sprawdza� co w nich stoi i jak s� urz�dzone . Je�li panowa� w nich porz�dek , imponowa�y mi - sama nigdy nie umia�am opanowac ba�aganu . Je�li zasta�am rozgardiasz , czu�am , �e natkn�am si� na bratni� dusz� . Cudze rzeczy potrafi� odda� struktur� czyjego� umys�u - co� jak skorupka �limaka . Lubi� wyobra�a� sobie , jacy byli , na podstawie zawarto�ci ich kieszeni . Czy panowa� w nich porz�dek , czy te� nie�ad ? Czy by�y regulaminowo czyste , czy mo�e pe�ne osobistych drobiazg�w ? We�my na przyk�ad porucznika Deleo . Musia� by� bardzo sumienny . Wszystko zgodne z regulaminem - poza jednym ma�ym wideodyskiem z domu . Pewnie dosta� go od �ony . My�l� , �e musia� by� bardzo mi�ym i dobrym cz�owiekiem . Umie�ci�a kolekcj� drobiazg�w w dok�adnie opisanej torbie . - Nie przes�uchasz go ? - zapyta� Ferrell - Och , nie . To by�o by w�cibstwo . Za�mia� si� szorstko . - Nie dostrzegam r�nicy . - Ach ! - Sko�czy�a badania lekarskie , przygotowa�a plastykowy worek na zw�oki i zacz�a my� trupa . Kiedy dotar�a do genitali�w i zabra�a si� za staranne oczyszczanie tego miejsca , konieczne ze wzgl�du na rozlu�nienie zwieraczy , Ferrell uciek� . Ta kobieta to wariatka , pomy�la� . Zastanawia� si� , czy dlatego wybra�a t� prac� , czy te� przeciwnie : to tylko efekt jej zaj�cia? Min�� kolejny dzie� , zanim z�apali nast�pn� "ryb�" . Kiedy Ferrell po�o�y� si� spa� , nawiedzi� go sen . We �nie znalaz� si� na �odzi , na pe�nym morzu . Wybiera� sieci pe�ne trup�w , po czu wrzuca� je , mokre i l�ni�ce , niczym pokryte b�yszcz�c� �usk� ryby , na wieli stos w �adowni . Obudzi� si� , zlany potem , a jednocze�nie dygocz�cy z zimna . Z ogromn� ulg� wr�ci� na stanowisko pilota , ��cz�c si� w jedno ze statkiem . Statek by� czysty , mechaniczny , nieska�ony , nie�miertelny jak B�g ; mo�na by�o zapomnie� , �e w og�le ma si� jakikolwiek zwieracz . - Osobliwa trajektoria - zauwa�y� , gdy medtechniczka ponownie zaj�a miejsce za sterami promienia naprowadzaj�cego . - Tak ... , ach rozumiem . To Barrayarczyk . Zaw�drowa� daleko od domu . - Fuj ! Wyrzu� go . - Ale� nie . Mamy dane identyfikacyjne wszystkich ich zaginionych . To cz�� traktatu pokojowego , obok wymiany je�c�w . - Zwa�ywaszy , jak traktowali naszych w niewoli , nie s�dze , aby�my byli im co� winni . Teresa jedynie wzruszy�a ramionami . Barrayarski oficer by� wysoki i dobrze zbudowany . S�dz�c po naszywkach na ko�nierzy , umar� jako komandor . Medtechniczka zaj�a si� nim r�wnie troskliwie jak wcze�niej porucznikiem Deleo . Zrobi�a nawet wi�cej - zada�a sobie wiele trudu , bu wyprostowa� poskr�cane zw�oki . Czubkami palc�w wymasowa�a pokryt� plamami twarz , staraj�c si� przywr�cic jej pozory m�sko�ci . Ferrell obserwowa� j� , czuj�c jak w gardle wzbiera mu ��� . - Wola�abym , aby jego wargi nie odwija�y si� tak mocno - stwierdzi�� , nie przerywaj�c pracy . - Nadaj� jego twarzy przesadnie z�owrogi wyraz . S�dz� , �e kiedy� by� ca�kiem przystojny . Jednym z przedmiot�w w kieszeniach "ryby" by� niewielki medalion . W �rodku znajdowa� si� ma�y szklany p�cherzyk , wype�niony prze�roczystym p�ynem . Wewn�trzne �cianki z�otej oprawy pokrywa� g�sty wz�r skomplikowanych zwijas�w barrya�skiego pisma . - Co to jest ? - spyta� zaciekawiony Ferrel . Z zadum� unios�a wiosiorek do �wiat�a . - To rodzaj amuletu , czy mo�e pami�tki . W ci�gu ostatnich trzech miesi�cy wiele si� dowiedzia�am o Barrya�czykach . Odwr�� dziesi�ciu do g�ry nogami , a u dziewi�ciu znajdziesz w kieszeniach przynosz�cy szcz�cie drobiazg , amulet , czy medalik . Wy�si oficerowie s� pod tym wzgl�dem r�wnie okropni , jak zwykli szeregowcy . - Niem�dre przes�dy . - Nie jestem pewna , czy to przes�dy , czy po prostu tradycja . Kiedy� zajmowali�my si� rannym je�cem - twierdzi� , �e to tylko zwyczaj . Ludzie daj� je �o�nierzom w prezencie i nikt w nie nie wierzy . Ale kiedy rozbieraj�c go do operacji adebrali�my mu amulet , zacz�� w�ciekle walczy� . Trzy osoby przytrzymywa�y go , zanim nie zadzia�a�o znieczulenie . Zdumiewaj�cy popis si�y , jak na cz�owieka kt�remu wybuch oderwa� obie nogi . P�aka� ... Oczywi�cie by� w szoku . Ferrell zako�ysa� wisz�cym na kr�tkim ���cuszku medalikiem , mimo woli zafascynowany . Tu� obok ko�usa� si� drugi amulet - lok w�os�w , zatopiony w plastiku . - Co tam jest ? jak� woda �wi�cona ? - Prawie . To bardzo popularny model . Nazywaj� go matczyn� �z� . Daj , sprawdze czy zdo�am to odczyta� - zdaje si� �e mia� go od jakiego� czasu , s�dz�c z napisu . To chyba s�owo "podporucznik" i data - zapewne dosta� go z okazji promocji . - To nie s� chyba �zy jego matki ? - O , tak . Dzi�ki temu ma chroni� w�a�ciciela . - Wygl�da na to �e nie jest zbyt skuteczny . - No c� ....Nie . Ferrell prychn�� z ironi� . - Nienawidz� tych drani , cho� musz� przyzna� , �e �al mi jego matki . Boni odebra�a mu �a�cuszek i unios�a pod �wiat�o kosmyk w plasiku , po cichu odczytuj�c inskrypcj� . - Niepotrzebnie . Mia�a szcz�cie . - Dlaczego ? - To jej kosmyk po�miertny . Z tego wynika , �e umar�a trzy lata temu . - Czy to te� ma przynosi� szcz�cie ? - Niekoniecznie . Z tego co wiem , to to tylko pami�tka . W sumie bardzo mila . Najpaskudniejszym amuletem na jaki kiedykolwiek si� natkn�am - a jednocze�nie najrzadszym - by� ma�y sk�rzany woreczek wisz�cy na szyi pewnego m�czyzny . W �rodku znalaz�am gartk� ziemi , oraz co� , co na pocz�tku wzie�am za ko�ci jakiego� podobnego do �aby stworzenia , d�ugiego na dziesi�� centymetr�w . Kiedy jednak przyjrza�am mu si� bli�ej , odkry�am , �e by� to szkielet ludzkiego p�odu . Bardzo osobliwe . Przypuszczam , �e to rodzaj czarnej magii . Dziwny przedmiot , zw�aszcza �e w�a�ciciel by� mechanikiem . - Najwyra�niej �aden z ich amulet�w nie dzia�a . U�miechn�a si� cierpko . - Gdyby jakie� dzia�a�y , raczej bym ich nie ogl�da�a , prawda ? Posun�a si� jeszcze dalej , czyszcz�c ubranie Barrayarczyka i ubieraj�c go przed schowaniem do worka i zamkni�ciem w zamra�arce . - Barryarczycy maj� hopla na punkcie wojska - wyja�ni�a - Lubi� ich ubiera� z powrotem w mundury . Tak wiele dla nich znacz� ; jestem pewna , �e w nich czuj� si� lepiej . Ferrell zmarszczy� brwi , czuj�c dziwny niepok�j . - Nadal uwa�am , �e powinni�my go wyrzuci� z kup� innych �mieci . - Ale� nie - zaprotestowa�a - Pomy�l o pracy kt�r� kto� w niego w�o�y� . Dziewi�� miesi�cy ci��y , por�d , dwa lata w pieluchach - a to dopiero pocz�tek . Dziesi�tki tysi�cy posi�k�w , tysi�ce bajek na dobranoc , lata nauki . Dziesi�tki nauczycieli . I do tego szkolenie wojskowe . Stworzy�o go wielu ludzi . Przyg�adzi�a kosmyk w�os�w trupa . - Ta g�owa kiedy� mie�ci�a w sobie ca�y wszech�wiat . Mia� wysoki stopie� , jak na sw�j wiek - doda�a , jeszcze raz zerkaj�c na monitor. - Trzydzie�ci dwa lata . Komandor Aristede Vorkalloner . �adne , etniczne brzmienie . Bardzo barryayarskie nazwisko . W dodatku to Vor , jeden z kasty wojownik�w . - Wszystko to mordercy i szale�cy . Albo jeszcze gorzej - powiedzia� odruchowo Ferrell . O dziwo jednak jego gwa�towna niech�� nagle opad�a . Boni wzruszy�a ramionami . - C� , teraz sta� si� cz�ci� najwi�kszej demokracji . Pozatym , mia� �adne kieszenie . Trzy kolejne dni up�yn�y bez dalszych alarm�w ; zaledwie par� razy natkneli si� na mechaniczne szcz�tki . Ferrell zacz�� mie� nadziej� , �e Barraya�czyk by� ich ostatnim znaleziskiem . Zbli�ali si� ju� do ko�ca poszukiwa� . Pozaty , pomy�la� z niesmakiem , ten patrol zak��ca� mu rytm snu i jawy , wp�ywaj�c na jego sprawno�� . Medtechniczka jednak zwr�ci�a si� do niego z pro�b� . - Je�li nie masz nic przeciwko temu , Falco - powiedzia�a - by�abym wdzi�czna , gdyby�my wykonali kilka dodatkowych okr��e� . Pierwotne rozkazy s� oparte na szacunkowych wyliczeniach trajektorii i je�li przypadkiem kto� po trafieniu statku nabra� wi�kszego przyspieszenia , mo�e by� poza wyznaczonym obszarem . Ferrell nie by� specjalnie zachwycony , ale poci�ga� go dodatkowy dzie� pilotowania , tote� niech�tnie wyrazi� zgod� . Jej rozumowanie okaza�o si� s�uszne , bowiem nawet nie min�a po�owa dnia , gdy natrafili na kolejne z�owrogie szcz�tki . - Och - mrukn�� Ferrell , kiedy przyjrzeli si� bli�ej . To by�a kobieta . Boni �ci�ga�a j� z niezwyk�� czu�o�ci� . Tym razem nie mia� ochoty ogl�da� ca�ej procedury , ale medtechniczka najwyra�niej oczekiwa�a jego obecno�ci . - Ja ... Wola�bym nie ogl�da� rozebranej kobiety - powiedzia� usi�uj�c wykr�ci� si� od tego . - Mmm - mrukn�a Teresa - Czy to jednak sprawiedliwe : odrzuca� kogo� tylko dlatego �e jest martwy ? Gdyby �y�a , z pewno�ci� ch�tnie obejrza�by� jej cia�o . Za�mia� si� na ten makabryczny pomys� . - R�wne prawa dla umar�ych ? - Czemu nie ? - U�miechn�a si� przebiegle - Niekt�rzy z moich najlepszych przyjaci� to trupy . Ferrell prychn�� . Teresa spowa�nia�a . - Ja ... Akurat przy tych zw�okach wola�a bym nie by� sama . Zaj�� swoj� zwyk�� pozycj� przy drzwiach . Medtechniczka po�o�y�a na stole co� , co kiedy� by�o kobiet� , rozebra�a cia�o , zbada�a je umy�a i wyprostowa�a . Kiedy sko�czy�a , poca�owa�a martwe usta . - O Bo�e !!! - krzykn�� wstrz��ni�ty Ferrell , czuj�c nagle md�o�ci - Naprawd� jeste� wariatk� ! I cholern� nekrofilk� ! Wi�cej - nekrofilk�-lesbijk� ! - odwr�ci� si� do wyj�cia . - Czy tak to wygl�da w twoich oczach ? - jej g�os by� mi�kki ; nie brzmia�a w nim nawet najl�ejsza nuta urazy . Ferrell zatrzyma� si� i zerkn�� przez rami� . Patrzy�a na niego �agodnie , jakby by� jednym z jej drogocennych trup�w . - C� za dziwny �wiat musi kry� si� w twojej czaszce . Otworzy�a walizk� i wydoby�a z niej d�ug� sukienk� , delikatn� bielizn� oraz par� bia�ych , haftowanych pantofelk�w . To suknia �lubna , u�wiadomi� sobie Ferrell . Ta kobieta to autentyczna psychopatka ... Teresa ubra�a zw�oki i zanim schowa�a je do worka , starannie u�o�y�a mi�kkie ciemne w�osy . - Chyba umieszcz� j� obok tego mi�ego , przystojnego Barrayarczyjka - stwierdzi�a - My�l� , �e gdyby spotkali si� w innym miejscu i czasie , spodobali by si� sobie . Poza ty porucznik Deleo by� przecie� �onaty . Sko�czy�a wypisywa� formularz . Zn�kany umys�a Ferrella wysy�a� mu ciche podprogowe sygna�y ; pilot pr�bowa� opanowa� szok i obrzydzenie . Co� si� nie zgadza�o . Wreszcie , w nag�ym ol�nienie w jego umy�le objawi�a si� prawda : przy tym trupie nie zastosowa�a �adnych procedur identyfikacyjnych . Za drzwi , powiedzia� do siebie . Tam w�a�nie chcesz si� znale�� .Mo�esz mi wierzy� . Zamiast tego nie�mia�o podszed� do zw�ok i zerkn�� na metryczk� . "Podporucznik Sylwia Boni" , przeczyta�. "Dwadzie�cia lat" . Dok�adnie w jego wieku . .. Dygita� zupe�nie jak z zimna . Istotnie , w pomieszczeniu panowa� ch��d . Teresa Boni sko�czy�a pakowac walizk� i odwr�ci�a si� do niego , prowadz�c unosz�c� si� w powietrzu palet� . - C�rka ? spyta� ; nic wiecej nie zdo�a� wykrztusi� . �ci�gn�a warki i przytakn�a . - To ... niewiarygodny zbieg okoliczno�ci . - Wcale nie . Specjalnie prosi�am o ten sektor . - Och. - Prze�kn�� �lin� , zawr�ci� do wyj�ci , po czym odwr�ci� si� z p�on�c� twarz� . - Przepraszam , �e nazwa�em ci� ... U�miechn�a si� ze smutkiem . - Nie szkodzi . Znale�li kolejny od�amek mechaniczny , tote� postanowili wsp�lnie , �e wykonaj� jeszcze jedno okr��enie , aby pokry� wszystkie mo�liwe trajektorie . I rzeczywi�cie natkn�li si� na kolejne cia�o ; paskudny przypadek - trup wirowa� gwa�townie , z rozerwanego przez pot�ny cios brzucha zwisa�a kaskada zamarzni�tych wn�trzno�ci . Akolitka �mierci wykona�a najgorsz� robot� bez zmru�enia powiek . Kiedy dosz�a do mycia , najmniej technicznego z zada� , Ferrell odezwa� si� nagle : - Czy mog� ci pom�c ? - Oczywi�cie - odpar�a medtechniczka , odsuwaj�c si� na bok. - Honor dzielony z innymi , wcale przez to nie maleje . Zast�pi� j� zatem , nie�mia�y , niczym pocz�tkuj�cy �wi�ty, obmywaj�cy zwego pierwszego tr�dowatego . - Nie b�j si� . - rzek�a - Umarli nie mog� ci� skrzywdzi� . Nie sprawi� ci b�lu poza tym , kt�ry czujesz , widz�c na ich twarzach swoj� w�asn� �mier� . Przekona�am si� za� , �e to mo�na znie�� . Tak , pomy�la� , dobrzy ludzie potrafi� znie�� b�l . Ale wielcy - wielcy wychodz� mu naprzeciw . Opowiadanie jest postludium ksi�zki "Strz�py Honoru" autorstwa Lois McMaster Bujold