6348
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 6348 |
Rozszerzenie: |
6348 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 6348 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 6348 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
6348 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Filozofia grecka i fizyka wsp�czesna
Carl F. von Weizs�cker
FILOZOFIA GRECKA I FIZYKA WSPӣCZESNA
Panie i Panowie,
Ciesz� si�, �e mam okazj� przem�wi� w tym kraju i w tym mie�cie, w kt�rym tak bardzo
wyczuwam obecno�� europejskiej ci�g�o�ci. Tytu� odczytu, jaki mam wyg�osi�,
nawi�zuje do pewnych aspekt�w tej ci�g�o�ci i dobrze wyra�a moje obecne uczucia. Wszyscy
nale�ymy do tej samej tradycji.
1. Fizyka a filozofia
S�dz�, �e powiem nieco wi�cej o wsp�czesnej fizyce ni� o greckiej filozofii. Uczyni� to w
nast�puj�cym porz�dku. Najpierw wyja�ni�, dlaczego zostawszy
fizykiem oko�o pi��dziesi�t lat temu, zainteresowa�em si� filozofi�, i to w�a�nie filozofi� greck�.
Nast�pnie powiem co uwa�am za interesuj�ce w filozofii
greckiej, nie w og�le, ale w szczeg�lno�ci dla fizyka. I w ten spos�b powr�c� do obecnej sytuacji w
fizyce. Niech mi b�dzie wolno rozpocz�� od kilku osobistych
wspomnie�.
Po raz pierwszy spotka�em Wernera Heisenberga w lutym 1927 r. (dat� t� zidentyfikowa�em na
podstawie pami�tnik�w mojej matki); mia�em w�wczas 14 lat. Heisenberg
przebywa� wtedy w Kopenhadze jako wsp�pracownik Nielsa Bohra. M�j ojciec by� tam
niemieckim dyplomat� i spotkanie mia�o miejsce w niemieckiej ambasadzie.
W kwietniu 1927 r. ojciec wraz z ca�� rodzin� przeni�s� si� do Berlina. Jaki� czas potem otrzyma�em
kartk� od Heisenberga, w kt�rej pisa�, �e po drodze
do rodzinnego Monachium b�dzie przejazdem w Berlinie i m�g�by si� ze mn� spotka�. Skorzysta�em
z okazji. Spotka�em Heisenberga na dworcu P�nocnym i taks�wk�
przejechali�my na Dworzec Po�udniowy. W taks�wce Heisenberg opowiedzia� mi o odkryciu przez
siebie zasady nieoznaczono�ci. Praca na ten temat nie zosta�a
jeszcze opublikowana, by�em wi�c jednym z pierwszych ludzi, kt�rzy dowiedzieli si� o nowym,
wielkim odkryciu w teorii kwant�w.
Rozumiej� Pa�stwo, �e mog�o to by� racj� wystarczaj�c�, aby chcie� zosta� fizykiem. Ale moje
aspiracje zmierza�y w�wczas w kierunku tego, co zwykle nazywa
si� filozofi�. Kiedy powiedzia�em o tym Heisenbergowi, odpar�: "Je�li kto� chce by� dobrym
filozofem, musi dobrze zrozumie� wielkie osi�gni�cia w dziedzinie
my�li, jakie dokonuj� si� w naszym stuleciu. A najwi�ksze osi�gni�cia naszego stulecia dokonuj� si�
na terenie fizyki. Dlatego powinien pan najpierw studiowa�
fizyk�. Ponadto fizyk� najskuteczniej mo�na uprawia� do trzydziestego roku �ycia lub nawet poni�ej,
a dobrym filozofem nie mo�na zosta� przed pi��dziesi�tym
rokiem �ycia". My�l�, �e to by�a bardzo dobra rada. Poszed�em za ni�.
Fakt ten wyja�nia, dlaczego od samego pocz�tku my�la�em o zwi�zkach pomi�dzy fizyk� i filozofi�.
Pozostawiaj�c jednak na boku moje osobiste sprawy, postawmy
pytanie: czy filozofia rzeczywi�cie ma jakie� znaczenie dla fizyki? Jestem got�w broni� pogl�du, �e
gdy uprawia si� zwyczajn�, poprawn� fizyk�, filozofii
nale�y unika�. Z nast�puj�cego powodu. Og�lnie rzecz bior�c, fizyk podobnie jak ka�dy inny
naukowiec - ma za zadanie odpowiedzie� na te, empiryczne pytania,
na kt�re aktualnie jest w stanie odpowiedzie�. Nie wolno mu stawia� pyta� za trudnych. W tym
sensie s�dz�, i� niestawianie zasadniczych problem�w stanowi
warunek mo�liwo�ci fizyki i w og�le warunek mo�liwo�ci wszystkich nauk przyrodniczych. Fizyk nie
mo�e pyta�: co to jest przyroda? co to jest materia? co
to jest czas lub przestrze�? Biolog nie mo�e pyta�: co to jest �ycie? Psycholog nie mo�e pyta�: co to
jest umys�? Wszyscy oni stawiaj� szczeg�owe pytania,
na kt�re da si� odpowiedzie� przy pomocy stosowanych przez nich metod. W tym sensie unikanie
filozofii jest warunkiem mo�liwo�ci nauk.
Jednak�e regu�a ta za�amuje si� wtedy, gdy nauka dokonuje tzw. wielkich krok�w. Nawi�zuj� tutaj
do znanej koncepcji z zakresu historii nauki, wysuni�tej
przez Thomasa Kuhna. Wed�ug niego nauka rozwija si� wzd�u� �a�cucha sk�adaj�cego si� z dwu
typ�w ogniw. Ogniwa jednego typu to tzw. normalne okresy rozwoju,
kiedy to naukowcy stawiaj� i rozwi�zuj� zagadnienia wewn�trz okre�lonego paradygmatu,
pos�uguj�c si� dobrze ustalonymi metodami. Normalne okresy s� oddzielone
od siebie przez fazy drastycznych zmian, zwane rewolucjami naukowymi; polegaj� one na przej�ciu
od jednego paradygmatu do drugiego. Podczas takich przej��,
kiedy to rodz� si� fundamentalnie nowe poj�cia, naukowiec musi filozofowa�, musi stawia�
przynajmniej niekt�re z tych pyta�, kt�rych w okresach normalnych
nale�y unika�. Wielkie rewolucje naukowe naszego stulecia s� zwi�zane z powstaniem teorii
wzgl�dno�ci i teorii kwant�w; ludzie tacy jak Einstein, Planck,
Bohr, Heisenberg i inni, uprawiali prawdziw� filozofi�.
T� sam� struktur� rozwoju nauki mo�na przedstawi� j�zykiem wynalezionym przez Heisenberga na
d�ugo przed tym zanim Kuhn napisa� swoj� s�awn� ksi��k� o rewolucjach
naukowych. Wed�ug Heisenberga post�p w fizyce teoretycznej dokonuje si� w serii nieci�g�ych
krok�w. Ka�dy z takich krok�w Heisenberg nazywa zamkni�t� teori�
(abgeschlossende Theorie), rozumiej�c przez to tak� teori�, kt�rej nie da si� poprawi� przy pomocy
ma�ych zmian. Tego rodzaju teorie przez d�u�szy czas
pozostaj� w stanie stabilnym, obejmuj� swoim wyja�nianiem du�� liczb� eksperyment�w, s�
"kanonami wiedzy". A gdy zostaj� zast�pione, to tylko przez drastycznie
nowe teorie, przez zupe�nie odmienne "zestawy poj��", kt�re dopiero ex post ukazuj� granice
zastosowa� poprzedniej teorii.
2. Realizm, pozytywizm, transcendentalizm
Gdy jako fizyk liczy�em co�, rozwi�zywa�em jakie� r�wnania (zw�aszcza z zakresu mechaniki
kwantowej), mia�em zawsze przykre uczucie, �e w�a�ciwie nie rozumiem,
co robi�, �e nie rozumiem znaczenia s��w takich jak : energia, materia, przestrze�, czas itp.
Zwr�ci�em si� wi�c po wyja�nienia do wsp�czesnych kierunk�w
filozoficznych, a mianowicie do realizmu, pozytywizmu i transcendentalizmu. Ale wszystkie te
kierunki zawiod�y moje nadzieje. Wyja�ni� teraz dlaczego.
Najpierw realizm. Jest to nazwa bardzo og�lnikowa. My�l�, �e ka�dy, kto stwierdza cokolwiek, o
czym jest przekonany, uwa�a si� za realist�. Mam tu na my�li
specyficzne znaczenie realizmu, jako stanowiska zajmowanego w sprawie mechaniki kwantowej.
Zgodnie z zasad� nieoznaczono�ci cz�stka nie mo�e mie� r�wnocze�nie
z dowoln� dok�adno�ci� okre�lonego po�o�enia i p�du. Realista reaguje na to: oczywi�cie to
nieprawda, cz�stka posiada te dwie charakterystyki, ale my ich
nie znamy. To nazywam stanowiskiem realistycznym.
Chcia�bym tu uczyni� pewn� uwag� na temat logicznej struktury argumentu Heisenberga
dotycz�cego zasady nieoznaczono�ci, poniewa� argument ten bywa mylnie
przedstawiany zar�wno przez jego przeciwnik�w z obozu realist�w jak i przez jego tzw.
zwolennik�w z obozu pozytywist�w. Oto b��dna posta� argumentu Heisenberga:
w mechanice kwantowej istniej� my�lowe eksperymenty, pokazuj�ce, �e nie da si� mierzy�
r�wnocze�nie z dowoln� dok�adno�ci� po�o�enia i p�du cz�stki. Stwierdza
si�: poniewa� nie mo�emy ich zmierzy�, nie istniej�. I to jest zupe�nym nonsensem. Istnieje jednak
inna posta� argumentu nie b�d�ca nonsensem. Oto ona:
Heisenberg zauwa�y�, �e je�li teoria kwant�w jest s�uszna, to nie jeste�my w stanie przypisa� cz�stce
po�o�enia i p�du r�wnocze�nie i z dowoln� dok�adno�ci�.
Prowadzi�oby to bowiem do paradoks�w, dla kt�rych nie znamy rozwi�zania. Wynika st�d, �e
doktryny realistycznej, utrzymuj�cej, i� cz�stka "naprawd�" posiada
dok�adne po�o�enie i dok�adny p�d, nie da si� broni� przez odwo�ywanie si� do mo�liwo�ci ich
pomiaru, bo taka mo�liwo�� nie istnieje. Je�li natomiast teoria
kwant�w zak�ada, �e cz�stka "naprawd�" nie ma dok�adnie okre�lonego po�o�enia i dok�adnie
okre�lonego p�du, to z tego wynika, �e nie da si� po�o�enia i
p�du zmierzy� r�wnocze�nie z dowoln� dok�adno�ci�. Jest to tylko argument sp�jno�ci
(consistency).
To samo w skr�cie. Argument, kt�ry uwa�am za fa�szywy: to, czego nie da si� zmierzy�, nie istnieje.
Argument, kt�ry uwa�am za poprawny: tego, co nie istnieje,
nie da si� zmierzy�.
Rozr�nienie fakt�w i mo�liwo�ci stanowi dla mnie poj�ciow� baz� niezb�dn� do zrozumienia teorii
kwant�w. Przez fakty rozumiem stany istniej�ce w tera�niejszo�ci
lub b�d�ce nast�pstwami czego�, co zdarzy�o si� w przesz�o�ci. Przez mo�liwo�ci rozumiem
stwierdzenia, �e co� stanie si� w przysz�o�ci (przewidywania teoretyczne),
lub �e co� w przysz�o�ci stanie si� koniecznie (u�ywam tu modalno�ci konieczno�ci). G��wny b��d
realizmu sprowadza si� do przekonania, �e mo�liwo�ci maj�
ten sam status, co fakty, �e to, co jest mo�liwe w przysz�o�ci, ju� w jaki� spos�b istnieje. My�l�, i�
takie przekonanie prowadzi do sprzeczno�ci. Rozr�nienie
pomi�dzy przesz�o�ci� i przysz�o�ci� le�y u podstaw teorii kwant�w.
Gdy by�em m�ody i usi�owa�em zrozumie� te sprawy, inny kierunek filozoficzny ofiarowywa� swoje
wyja�nienia i deklarowa� swoj� przyja�� dla nauki. Mam na
my�li pozytywizm typu Ko�a Wiede�skiego. Pozytywi�ci m�wi�: wy, fizycy, macie racj�, a ca�a
tradycyjna filozofia jest w b��dzie. Brzmi to przyjemnie, ale
nale�y wystrzega� si� zbyt �atwych przyjaci�. Niels Bohr, kt�rego wszyscy uwa�ali�my za bardzo
g��bokiego my�liciela, uczestniczy� kiedy� w konferencji
filozof�w - pozytywist�w. Wyg�osi� on tam odczyt o najnowszych post�pach mechaniki kwantowej.
Nast�pnego dnia by�... powiedzmy, w z�ym humorze; najwidoczniej
konferencja nie przypad�a mu do gustu. Gdy zapytali�my go, dlaczego, odpar�: "Ale� oni wszyscy
zgadzaj� si� ze mn�! Gdy kto� po raz pierwszy s�yszy o teorii
kwant�w i nie budzi to w nim g��bokiego sprzeciwu, to znaczy, �e niczego nie zrozumia�".
Ale na czym polega istota trudno�ci? Wed�ug pozytywist�w, do�wiadczenie nale�y przyj�� tak, jak
ono jest dane, bez �adnych dodatkowych konstrukcji, przywo�ywanych
na pomoc przez realist�w. Potem trzeba tylko powi�za� wyniki do�wiadcze� przy pomocy
matematycznych praw. Dobrze, ale jak mo�na wydedukowa� prawa z tego,
co nazywamy do�wiadczeniem? Wi�cej, jak mo�liwe jest samo do�wiadczenie? �aden fizyk nie
m�wi: mam teraz wra�enie niebiesko�ci lub zieleni. Fizyk powiada:
znalaz�em elektron w tym miejscu na kliszy fotograficznej. M�wi on wi�c o rzeczach, poniewa�
istniej� prawa, kt�re upowa�niaj� go do takiego sposobu wyra�ania
si�. To Einstein powiedzia�, �e jedynie teoria okre�la to, co mo�e by� zmierzone. Albo Dawid Hume,
kt�ry stwierdzi�, �e nie ma logicznego wynikania z minionego
do�wiadczenia do do�wiadczenia w przysz�o�ci. Mo�na tu tak�e zacytowa� Poppera: nie da si�
przetestowa� og�lnego prawa przez wyliczenie do�wiadcze�, jakie
z niego wynikaj�, poniewa� og�lne prawo zawsze stwierdza co� wi�cej ni� sum� szczeg�lnych
przypadk�w do�wiadczalnych.
Pozytywizm rozpocz�� swoje analizy od tego, co powinno by� wnioskiem - od mo�liwo�ci
do�wiadczenia, a ca�kowicie pomin�� to, co powinno by� punktem wyj�cia,
mianowicie mo�liwo�� og�lnych praw. Pozytywizm nie by� mi w stanie pom�c w moich usi�owaniach
zrozumienia fizyki.
Zwr�ci�em si� wi�c ku filozofii Kanta, kt�r� nazywam transcendentalizmem. Nie jest to zbyt
szcz�liwa nazwa, ale czasem si� jej u�ywa. Kant by� pierwszym
filozofem, kt�rego przestudiowa�em w moich poszukiwaniach i kt�ry sprawi� na mnie wra�enie, �e
przynajmniej postawi� w�a�ciwe problemy. Ale i on mnie nie
zadowoli�. Kant wyra�nie stwierdzi�, �e mo�liwo�� do�wiadczenia zak�ada pewne wst�pne warunki
(preconditions) i wymieni� je pod nazw� form intuicji i kategorii.
Rozwa�aj�c problem Hume'a, Kant stwierdza, �e przysz�ego do�wiadczenia nie da si�
wydedukowa� z do�wiadczenia przesz�ego, poniewa� �adne og�lne prawa,
kt�re by ewentualnie uprawomocnia�y tak� dedukcj�, nie wynikaj� z do�wiadczenia. Prawa s�
jedynie warunkiem uprzednim do�wiadczenia. Nie by�oby do�wiadczenia,
gdyby nie by�o praw. Chocia� oczywi�cie o istnieniu praw dowiadujemy si� z do�wiadczenia.
Dotychczas zgadzam si� z Kantem. Ale, jak wiadomo, Kant uwa�a� za a priori prawdziwe wiele
pogl�d�w, kt�re przez wsp�czesn� matematyk� i fizyk� zosta�y
uznane za fa�szywe, jak na przyk�ad konieczno�� geometrii Euklidesa do opisywania fizycznej
przestrzeni. Nie b�d� wchodzi� w szczeg�y. Pytania Kanta uwa�am
za nadzwyczaj trafne, ale nie mog� si� zgodzi� na jego odpowiedzi.
3. Ku filozofii greckiej
Co doprowadzi�o Kanta do postawienia tak trafnych pyta�? Chc�c w pe�ni zrozumie� g��bi�
kantowskich problem�w, musia�em cofn�� si� do ich �r�de�. Niew�tpliwie
Kant wiele zawdzi�cza� Leibnizowi. Chc� tu przytoczy� tylko jedn� wypowied� tego filozofa,
poniewa� wydaje mi si� ona bardzo bliska sedna sprawy. �redniowieczny
empiryzm, kt�ry potem od�y� w pozytywizmie, wyra�a� si� w znanym powiedzeniu: "nihil est in
intellectu quod non fuerit in sensu" (niczego nie ma w umy�le,
czego by przedtem nie by�o w zmys�ach). Zastanawiaj�c si� nad zagadnieniem poznania
zmys�owego, Leibniz przytacza to powiedzenie w nieco rozszerzonej postaci:
"nihil est in intellectu quod non fuerit in sensu nisi intellectus ipse" (niczego nie ma w umy�le, czego by
wpierw nie by�o w zmys�ach, opr�cz samego umys�u).
Ca�a pozytywna zawarto�� umys�u mo�e pochodzi� od zmys��w, ale sam umys�, kt�ry jest zdolny
przetrwa� ca�� t� informacj�, lub nawet - powiedzia�bym za
Einsteinem - kszta�towa� j� wraz z teoretycznymi poj�ciami, nie pochodzi od zmys��w, jako� jest w
nas.
Spostrze�enie Leibniza jest istotne, ale problemu nie za�atwia. Chc�c zg��bi� problem, musia�em
cofn�� si� do Kartezjusza, od kt�rego Leibniz by� niew�tpliwie
zale�ny. Zabra�em si� wi�c do dok�adnego studium Kartezjusza, ale rych�o stwierdzi�em, �e nie da si�
zrozumie� tego filozofa bez znajomo�ci filozofii scholastycznej.
Roszczenie Kartezjusza, �e zaczyna on od zera by�o z�udzeniem, w praktyce - jak to wykaza� Gilson
- Descartes budowa� na scholastyce: �w. Tomaszu, jego
poprzednikach i nast�pcach. Ale z kolei nie mo�na rozumie� scholastyki bez znajomo�ci
Arystotelesa. Zabra�em si� wi�c do Arystotelesa. I tu spotka�a mnie
niespodzianka. Arystoteles by� pierwszym filozofem, kt�rego rozumia�em. I wiem dlaczego. W
osobie Arystotelesa pierwszy raz zetkn��em si� z t� grup� filozof�w,
kt�rzy wynale�li filozofi� i kt�rzy wynale�li te wszystkie terminy, jakich u�ywamy od przesz�o dwu
tysi�cy lat. Wiedzieli oni dobrze, dlaczego wprowadzili
w�a�nie te a nie inne terminy. Nowe terminy, takie jak energia (energeia) czy materia (hyle), u
Arystotelesa stykaj� si� bezpo�rednio z do�wiadczeniem,
z jakiego wyros�y. �eby zrozumie� p�niejszych filozof�w, trzeba si� uczy� ewolucji, kt�rej
podlega�y znaczenia termin�w. Jeden z moich przyjaci� zwyk�
mawia�, i� filozofia grecka dlatego jest tak prosta, �e aby j� zrozumie�, nie trzeba cofa� si� do
Grek�w.
Nie b�d� jednak teraz szczeg�owo m�wi� o Arystotelesie. Studiuj�c go szybko przekona�em si�, �e
i jego nie mo�na w�a�ciwie poj�� nie si�gaj�c do poprzednika
czyli do Platona. Arystoteles by� uczniem Platona i wi�kszo�� tego, co powiedzia�, mo�na traktowa�
jako krytyczny komentarz do Platona. Si�gn��em wi�c
do Platona. I tu ju� zatrzyma�em si�. Teksty wcze�niejszych my�licieli dochowa�y si� do naszych
czas�w w bardzo niekompletnej postaci a ja nigdy nie uwa�a�em
si� za tak dobrego znawc� klasyki, bym m�g� odwa�y� si� na w�asne rekonstrukcje ich doktryny.
Ponadto filozofia w sensie �cis�ym w sensie, w jakim ja u�ywam
tego wyrazu - jest wynalazkiem Grek�w. Chocia� bardzo wysoko ceni� m�dro�� hindusk� czy
chi�sk�, twierdz� jednak, �e przed Grekami filozofia nie istnia�a.
4. Plato�ska koncepcja filozofii
Przyznaj�, �e spo�r�d wszystkich filozof�w najwy�ej stawiam Platona. Podpisuj� si� pod
powiedzeniem Whiteheada, �e ca�a historia zachodniej filozofii sprowadza
si� do kilku przypis�w do Platona. Przede wszystkim - jak s�dz� - samo poj�cie filozofii pochodzi
od Platona. Wed�ug niego cz�owiek nie mo�e mie� m�dro�ci
(sofia), mo�e tylko piel�gnowa� w sobie mi�o�� m�dro�ci (filosofia). Jeste�my sko�czonymi,
ograniczonymi istotami i nie mo�emy pretendowa� do posiadania
niesko�czonej, absolutnej prawdy, mo�emy tylko kocha� m�dro�� i d��y� do niej. My�l ta g��boko
przenika ca�� nauk� Platona. Jest ju� ona obecna w samej
strukturze plato�skich dialog�w. Sokrates, g��wna posta� tych dialog�w, zwykle prowadzi swojego
rozm�wc�, do tego do�wiadczenia, kt�re ja prze�y�em jako
m�ody fizyk, gdy czu�em, �e nie rozumiem fizyki. Ale sokratesowskie "wiem, �e nic nie wiem" nie jest
trywialnym sceptycyzmem. Przypomina ono uwag� Leibniza
o ludzkim umy�le. Gdy Sokrates stwierdza, �e nie wie, odwo�uje si� on do wiedzy, jak� ju� posiada,
kt�ra informuje go o tym, �e nie wie. Oznacza to, �e
Sokrates ma kryterium odr�niaj�ce wiedz� od niewiedzy. Wie on jakiej wiedzy mu potrzeba, cho�
jej jeszcze nie ma. Innymi s�owy: intelekt z g�ry wie, jaka
wiedza mo�e go zadowoli�.
By�bym sk�onny stwierdzi�, �e filozofia w sensie greckim, a ju� z pewno�ci� w sensie plato�skim, jest
sceptyczn� teologi� paradygmatu matematyki. Co przez
to nale�y rozumie�?
Termin "sceptyczna" wyja�ni�em przed chwil�, m�wi�c o Sokratesie. Nie jest to sceptycyzm
negatywny, ale sceptycyzm, kt�ry jest warunkiem wiedzy.
"Teologia" jest wyrazem greckim: Theos-logos. Logos znaczy tyle co "rozumna mowa". Rozumna -
w sensie jak wy�ej: je�li, kto� m�wi, �e nie wie, to wie przynajmniej,
co to jest wiedza. I to jest w�a�nie rozumne. Ale tre�ci� filozofii, tym, o czym ona m�wi, jest Theos -
B�g. Platon dobrze zdawa� sobie spraw�, �e jest
rzecz� niemo�liw� m�wi� adekwatnie o Bogu. Teologia Platona nie jest bardzo odleg�a od tego, co
nazywa si� dzi� teologi� negatywn�, ale Platon pozytywnie
wiedzia� przynajmniej jedno, �e istnieje co�, co jest fundamentem wszystkiego i bez czego nic si� nie
da poj��. I ca�a filozofia dotyczy w�a�nie Tego.
Ale filozofia jest teologi� paradygmatu matematyki. Bo matematyka jest wiedz�, w kt�rej, je�eli si�
wie, to si� wie, �e si� wie. Matematyka jest paradygmatem
- wzorcem bezpiecznej (w sensie: pewnej) wiedzy. Jest jakby miar� tego, co nale�y rozumie� przez
rozumn� wiedz�.
5. Metafora jaskini
Ale przejd�my teraz do wewn�trznej struktury filozofii Platona. VII ksi�ga "Rzeczypospolitej"
rozpoczyna si� por�wnaniem ilustruj�cym nasz� ludzk� kondycj�.
Oto w jaskini siedz� ludzie, siedz� i patrz� na �cian�, nie s� w stanie odwr�ci� g�owy, przed nimi
tylko �ciana jaskini. Przed wej�ciem do jaskini p�onie
ogie�, pomi�dzy ogniem a jaskini� znajduje si� balustrada, a na niej jakie� pos�gi, figury. Ogie�
rzuca cienie tych figur na �cian� jaskini i to jest jedyna
rzecz, jak� ludzie siedz�cy w jaskini mog� ogl�da�. Poniewa� nigdy nie widzieli nic innego, s�dz�, �e
cienie stanowi� ca�� rzeczywisto��.
Ale gdyby kt�ry� z tych ludzi zechcia� posi��� prawdziw� wiedz�, musia�by sobie najpierw zda�
spraw�, �e to, co widzi nie jest pe�n� rzeczywisto�ci� ("wiem,
�e nic nie wiem"). Potem musia�by podj�� wysi�ek wyj�cia z jaskini. Tam zobaczy�by najpierw,
pos�gi, a dopiero stopniowo, gdy jego oczy odzwyczai�yby si�
od ciemno�ci i nape�ni�y �wiat�em, m�g�by spojrze� w ogie� a wreszcie w pe�ni� s�onecznej jasno�ci.
To jest najwy�szy stopie�, jaki mo�na osi�gn��. I tak
chcia�by ten cz�owiek pozosta� przez ca�� reszt� swojego �ycia. Ale musi on wr�ci� do jaskini. Po
drodze wst�puj�cej musi nast�pi� zst�powanie. Powraca
wi�c przez wszystkie stopnie z powrotem do swoich towarzyszy ci�gle patrz�cych na cienie. I je�eli
spr�buje im wyja�nia�, �e to tylko cienie a nie rzeczywisto��,
nie uwierz� mu. A poniewa� jego oczy widzia�y ju� �wiat�o, nie b�dzie si� ju� tak dobrze orientowa�
w cieniach. Towarzysze zaczn� �mia� si� z niego. A
gdy b�dzie si� upiera� przy swoim, mog� go nawet zabi�. To w�a�nie przytrafi�o si� Sokratesowi.
Co oznacza to por�wnanie? Mo�na je interpretowa� co najmniej na trzy r�ne sposoby. Pierwsza
interpretacja dotyczy zwi�zk�w pomi�dzy wiedz� (teoretyczn�
fizyk�, jakby�my dzi� powiedzieli) a filozofi�. Za chwil� obszerniej om�wi� t� interpretacj�. Wed�ug
drugiej interpretacji cienie na �cianie s� przeci�tnymi
s�dami etycznymi i politycznymi, jakie panuj� w�r�d ludzi i kt�re s� tak samo prawdziwe jak cienie.
Drog� na zewn�trz jaskini jest droga wiod�ca do sprawiedliwo�ci,
do cnoty, bez kt�rej nic dobrego na Ziemi nie mo�e by� zrobione. Trzecia interpretacja ma
charakter mistyczny. Uwypuklali ja potem neoplatonicy. Idzie
w niej o drog� do najwy�szego zjednoczenia, do unii mistycznej. Wszystkie trzy interpretacje
uwa�am za autentycznie plato�skie, ale nie b�d� dzi� m�wi�
o tym, jak je wszystkie mo�na po��czy� w harmonijn� ca�o��.
Zatrzymajmy si� d�u�ej na pierwszej interpretacji. (autor na tablicy kred� narysowa� okr�g) Co to
jest? To nie jest okr�g, lecz zbi�r moleku� kredy na tablicy.
Cie� idei okr�gu. Ale m�wi�c, �e to nie jest okr�g, musimy wiedzie�, czy okr�g jest naprawd�.
Wiedza o "prawdziwym okr�gu" jest wst�pnym warunkiem stwierdzenia,
czy co� przypomina okr�g, czy nie. A zatem istnieje co�, o czym nie wiemy z poznania zmys�owego,
lecz co umo�liwia poznanie zmys�owe co musi by� w umy�le
przed wszelkim poznaniem zmys�owym. Platon wyja�nia to przy pomocy strategii mitu. Powiada, �e
idee rzeczy widzieli�my we wcze�niejszym �yciu, a teraz
pami�tamy je tylko mgli�cie. Ale wr��my teraz do por�wnania z jaskini�. Cienie na �cianie jaskini s�
wra�eniami zmys�owymi, ale s� to tylko cienie czego�,
co sprawia, �e poznanie zmys�owe nie jest nonsensem; tym czym� s� idee, jedyne rzeczy, kt�re
mo�na w og�le zrozumie� i jedyne rzeczy dzi�ki kt�rym mo�na
zrozumie� cokolwiek. Doznania zmys�owe - jak m�wi Platon - "uczestnicz�" w tych "jedynie
prawdziwych rzeczach". A czym s� figury na balustradzie przed
jaskini�? S� to przedmioty, o jakich m�wi fizyka teoretyczna. Wprawdzie w czasach Platona nie
by�o teoretycznej fizyki, ale to, o czym Platon m�wi w "Timajosie"
mo�emy traktowa� jako odpowiednik dzisiejszej fizyki teoretycznej. Tak na przyk�ad wsp�czesna
fizyka m�wi o atomie wodoru. Co si� za tym atomem kryje?
Matematyczna forma, tak jak w przypadku okr�gu. Matematyka - a zatem mamy tu prawdziw�,
bezpieczn� wiedz�. Przypomina si� tu powiedzenie Bertranda Russella,
�e matematyka dlatego jest absolutnie bezpieczn� wiedz�, poniewa� nikt nie wie, o czym ona m�wi.
Dok�adnie to samo twierdzi Platon w VI ksi�dze "Rzeczypospolitej".
Matematyk nie jest jeszcze u szczytu drogi, bo i on musi co� zak�ada�, by m�c sensownie m�wi� o
swoich okr�gach, tr�jk�tach itp. Musi si�gn�� do wy�szych
idei, takich jak idea r�wno�ci i nier�wno�ci, identyczno�ci i r�no�ci, ruchu i spoczynku etc. Ten
obszar Platon nazywa dialektyk�.
Ale je�li z kolei spytamy o natur� tych idei, tych zasad, z kt�rych mo�na wywie�� inne zasady, je�li
chcemy je zrozumie�, to wszystkie idee musimy traktowa�
jako przyk�ady JEDNEGO. Podobnie, jak istnieje tylko jedna idea okr�gu, a wiele materialnych
okr�g�w stanowi jedynie jej przyk�ady. JEDNO nazywamy Bogiem.
Wszystkie idee s� doskona�e i znajduj� si� w Bogu. W tym sensie jest On jedynym bytem, kt�remu
przys�uguje predykat by�. W por�wnaniu jaskini rol� JEDNEGO
odgrywa S�o�ce daj�ce �wiat�o, a wi�c mo�no�� poznania czegokolwiek. Na JEDNYM ko�czy si�
droga wst�puj�ca.
Teraz zaczyna si� droga zst�powania. Nale�y wyja�ni� jak JEDNO tworzy WIELE idei, jak idee
tworz� matematyczne struktury, jak matematyczne struktury tworz�
obiekty opisywane przez fizyk� teoretyczn� i jak te z kolei tworz� cienie, kt�re poznajemy zmys�ami.
6. Fizyka Platona
Platon mia� pewn� hipotez� wyja�niaj�c� - dzi� by�my powiedzieli - �wiat opisywany przez fizyk�.
Hipotez� t� wy�o�y� w Timajosie. Jest to doktryna pewnego
rodzaju atomizmu. Cztery greckie elementy - ogie�, powietrze, woda i ziemia - nie by�y dla Platona
pierwiastkami w sensie chemicznym, by�y raczej tym,
co nazwaliby�my dzi� stanami materii, kt�re mog� przechodzi� jedne w drugie. Platon wyja�nia ten
fakt twierdz�c, �e elementy sk�adaj� si� z ma�ych cia�
o regularnych kszta�tach. Idzie tu o tzw. cia�a plato�skie, jakie grecka matematyka odkry�a jeszcze
przed Platonem. Tak np. ziemia mia�aby si� sk�ada�
z ma�ych sze�cian�w, ogie� z czworo�cian�w, itd. Wspomn�, �e Heisenberg pozostawa� bardzo pod
wra�eniem tej doktryny; uwa�a� on, i� Platon przyjmowa� zasady
symetrii jako podstaw� do zrozumienia �wiata. Jak wiadomo, wsp�czesna fizyka teoretyczna czyni
podobnie.
Wyja�nienie Platona si�ga�o jeszcze dalej. Plato�skie cia�a sk�adaj� si� z powierzchni, te za� mog�
by� roz�o�one na tr�jk�ty, tr�jk�ty z kolei mo�na zredukowa�
do linii (bok�w). Wydaje si�, i� Platon s�dzi�, �e istniej� najkr�tsze linie, przy pomocy kt�rych
mo�na skonstruowa� wszystkie podstawowe symetrie. Ale
najkr�tsze linie definiuje si� przy pomocy ich punkt�w brzegowych. Punkty za� nie maj�
rozci�g�o�ci, mo�na je jedynie numerowa�. I w ten spos�b wszystko
redukuje si� do liczby.
Platon by� wi�c autorem pewnego rodzaju matematycznej hipotezy atomizmu. M�wi�c o atomizmie,
musimy wspomnie� o Demokrycie, kt�ry poprzedza Platona i kt�rego
doktryna wydaje si� najbardziej przypomina� twierdzenia wsp�czesnej fizyki. Nauka Demokryta
nie dochowa�a si� w ca�o�ci do naszych czas�w i musimy si�
tu kierowa� rekonstrukcjami. W ka�dym razie Demokryt twierdzi�, �e opr�cz bytu istnieje nie-byt.
Przez byt rozumia� on to samo, co Parmenides, kt�ry g�osi�,
i� w �wiecie nie ma zmiany, bo ka�da zmiana musia�aby by� przej�ciem z bytu do nie-bytu, a z nie-
bytu nic powsta� nie mo�e. Demokryt uto�samia� byt z atomami,
nie-byt za� z przestrzeni�, w kt�rej atomy si� poruszaj�. Atomy s� niepodzielne, gdy� ich podzia�
by�by zmian� w sensie Parmenidesa a ta jest niemo�liwa.
Pogl�d ten by� potem poddawany krytyce przez wielu filozof�w. Przytocz� tylko jeden zarzut
wywodz�cy si� od Leibniza i Kanta. Je�li atomy s� niepodzielne,
to dlaczego atomy nie mia�yby by� dowolnie du�e np. tak du�e jak s�onie. A tymczasem istniej� tylko
ma�e atomy. Jest to stwierdzenie bez podania racji.
Racj� przytoczy� nie Demokryt lecz Platon: atomy s� okre�lone przez zasady symetrii i jedyne
za�o�enie, jakie jeszcze trzeba zrobi�, to istnienie najkr�tszych
linii. To jest niew�tpliwie post�p w teorii i w�a�nie pod tym wzgl�dem doktryna Platona - a nie
Demokryta - przypomina wsp�czesn� fizyk�.
7. Platon, Arystoteles i my
Stawiam teraz pytanie: czym r�ni� si� Platon i Arystoteles i czym obydwaj r�nie si� od nas?
Bardzo istotna r�nica mi�dzy Platonem i Arystotelesem polega na tym, �e pierwszy s�dzi�, i� Jedno
znajduje si� poza zasi�giem logiki, o Jednym nie mo�na
m�wi� bez popadania w sprzeczno��; drugi natomiast twierdzi�, �e logika rozci�ga si� tak�e na
Boga. Gdy w "Rzeczypospolitej" Sokrates wyra�a pogl�d, i�
Jedno znajduje si� poza logik� i poza bytem, jego rozm�wca, Glaukon, wybucha �miechem, co w
stylu Platona znaczy, �e bardzo wa�na rzecz zosta�a powiedziana.
Z tej r�nicy w pogl�dach wynikaj� inne rozbie�no�ci mi�dzy tymi dwoma wielkimi filozofami. Tak
na przyk�ad formy-idee, kt�re Platon umieszcza� poza rzeczami,
Arystoteles umie�ci� w rzeczach. S�dz�, �e jest to te� konsekwencj� r�nicy w pogl�dach na Jedno.
Dlaczego jednak dzi� nie mo�emy si� zgodzi� ani z jednym, ani z drugim filozofem? A�eby to
zrozumie� musimy postawi� zagadnienie czasu. Problem czasu pojawi�
si� w greckiej filozofii pod nag��wkiem kinesis, co my t�umaczymy przez ruch. My m�wimy: "ruch w
czasie", Grecy m�wili: "czas mierzony ruchem". Platon
w "Timajosie" zdefiniowa� czas jako "obraz wieczno�ci, rozwijaj�cy si� wed�ug liczby". Nie b�d�
teraz wchodzi� w szczeg�y, co Platon rozumia� przez wieczno��,
by�aby to zbyt d�uga dygresja, powiem tylko, �e - wed�ug Platona wieczno�� "pozostaje w Jednym",
jest nieruchoma i jest nieustann� tera�niejszo�ci�. Je�li
czas ma by� "obrazem wieczno�ci", to nie mo�e si� rozci�ga� w niesko�czono��, musi zamyka� si�
w sobie, jak okr�g. Cykl czasu zamyka si�, gdy wszystkie
planety znajd� si� ponownie w tych samych po�o�eniach, co kiedy�. Ten astronomiczny pogl�d
Arystoteles przej�� od Platona.
Tego rodzaju doktryna o czasie zosta�a podwa�ona dopiero przez teologi� chrze�cija�sk�, kt�ra -
zgodnie z biblijn� tradycj� - my�la�a o czasie w terminach
stworzenia i eschatologii, kt�re s� wydarzeniami niepowtarzalnymi. Idea zamkni�tego czasu jest
tak�e obca wsp�czesnym wyobra�eniom na temat historii cz�owieka,
kt�ra jest cz�ci� historii �wiata. Wywodzimy si� drog� ewolucji ze �wiata zwierz�t i zmierzamy ku
nieznanemu. Przysz�o�� jest dla nas otwarta. S�dz� tak�e,
�e koncepcja otwartego czasu jest niezb�dna do w�a�ciwej interpretacji mechaniki kwantowej. W
ten spos�b powracam do wyj�ciowego tematu - do fizyki wsp�czesnej
i przynajmniej niniejszy odczyt jest rzeczywi�cie zamkni�tym koliskiem.
Utrzymuj�, �e koncepcja otwartego czasu, opieraj�ca si� na ostrym rozr�nieniu mi�dzy przesz�o�ci�
i przysz�o�ci�, mi�dzy faktem i mo�liwo�ci� (o czym wspomnia�em
ju� przy krytyce stanowiska realistycznego) zupe�nie wystarcza do wyja�nienia zar�wno trendu do
wzrostu entropii w termodynamice, jak i trendu wzrostu
z�o�ono�ci w ewolucji biologicznej. Podj��bym si� broni� tezy, �e te dwa trendy nie sprzeciwiaj� si�
sobie, lecz s� wr�cz identyczne, je�li si� je w�a�ciwie
rozumie. Niestety czas wyk�adu nie jest otwarty i nie jestem w stanie wchodzi� tu w szczeg�y, ale na
szcz�cie mog� si� w tym miejscu odwo�a� do mojej
ksi��ki, kt�ra niedawno ukaza�a si� w j�zyku polskim (Jedno�� przyrody, PIW, Warszawa 1978).
Musimy dzi� przyjmowa� pewnego rodzaju atomizm. Od czas�w Plancka wiadomo, �e istniej�
wielko�ci dyskretne, ju� dalej niepodzielne. Na tym za�o�eniu opiera
si� ca�a mechanika kwantowa. Czym zatem s� atomy? Co jest tym najmniejszym, ju� dalej
niepodzielnym? Wed�ug mnie nie s� to najmniejsze porcje czego� istniej�cego
w przestrzeni, lecz s� to najmniejsze porcje informacji, byty najmniejsze informacyjnie. Przestrzeni�,
w kt�rej "dzieje si� mechanika kwantowa jest przestrze�
Hilberta. "Najmniejsz�" by�aby tu jedno-wymiarowa przestrze� Hilberta, ale jedno-wymiarowa
przestrze� Hilberta nie mo�e by� no�nikiem informacji. O informacji
mo�na m�wi� dopiero wtedy, je�li mamy do czynienia przynajmniej z dwu-wymiarow� przestrzeni�
Hilberta. A�eby by� w zgodzie z do�wiadczeniem trzeba przyj��,
�e przestrze� ta odznacza si� pewnymi symetriami. Kieruj�c si� teoretycznymi danymi mechaniki
kwantowej przyj��em pocz�tkowo jako hipotez� robocz�, �e
"atomem" wsp�czesnej fizyki jest dwuwymiarowa przestrze� Hilberta podlegaj�ca tzw. symetriom
SU2. Jak wiadomo wszak�e, "ostateczna" teoria fizyczna powinna
jednoczy� w sobie mechanik� kwantow� i og�ln� teori� wzgl�dno�ci. I tu okazuje si�, �e symetrie
SU2 s� zbyt restryktywne, wykluczaj� one od samego pocz�tku
w��czenie og�lnej teorii wzgl�dno�ci do og�lnego schematu. Jeden z moich wsp�pracownik�w,
Lutz Kastell zaproponowa�, by zastosowa� symetrie SU2,2. Jest
to tzw. konforemna grupa symetrii charakterystyczna dla szczeg�lnej teorii wzgl�dno�ci. Prace nad
tym zagadnieniem s� w toku. Przed badaniami naukowymi
przysz�o�� zawsze jest otwarta.
[Przek�ad i opracowanie: M. Heller (tekst odczytu - z niewielkimi skr�tami zosta� odtworzony z ta�m
magnetofonowych. Podzia� na rozdzia�y i ich tytu�y pochodz�
od t�umacza].
opr. jk/ab
Copyright � by
Zagadnienia Filozoficzne w Nauce (2/1980)
Zobacz tak�e:
J�zef �yci�ski,
Falsyfikowanie falsyfikacji (w stylu retro)
J�zef �yci�ski,
Modele i Istnienie
M. Pewelska,
Prawdy i modele
Julius T. Fraser,
Wyj�cie z jaskini Platona: naturalna historia czasu
Jan Pawe� II,
Dziejami �wiata kieruje r�ka Boga
S�awomir Rado�,
Pytania w sprawie Jedwabnego
Tomasz Horak,
Ostateczny punkt odniesienia
Remigiusz Soba�ski,
My w ponowoczesno�ci
Remigiusz Soba�ski,
Pa�stwo idealne czy realne
Jan Pawe� II,
Demokracja i warto�ci
Komentarze internaut�w:
Dodaj sw�j komentarz
o�mieszacie si� (alicja, 2003-01-16 21:57:42)
to naprawde by�o...
wi�cej
skomentuj t� wypowied�
extra (msio, 2002-12-11 13:16:47)
Super dzi�ki wam...
wi�cej
skomentuj t� wypowied�
cos wspanialego (z powazaniem Tomasz Bukowiecki, 2002-10-27 22:23:03)
Naprawde jest pan...
wi�cej
skomentuj t� wypowied�
braki (2002-10-19 23:03:39)
braki wa�nych...
wi�cej
skomentuj t� wypowied�
nuda (2002-09-30 15:07:27)
nuda
skomentuj t� wypowied�
Biblioteka audio i wideo |
Czytelnia |
Dane teleadresowe |
Felietony, komentarze |
Filozofia |
Galeria zdj�� |
Inne nauki |
Integracja Europejska |
Internet i komputery |
Jan Pawe� II |
Katalog adres�w |
Katechetom i duszpasterzom |
Kultura |
Liturgia - na dzi� i na niedziele |
Mapa serwisu |
Msze �w. - gdzie, kiedy? |
Nauczanie |
Nowo�ci na naszych stronach |
PDA |
Rodzina |
Sekty |
Serwis informacyjny |
S�ownik |
Sonda |
�wi�ci patroni |
Szukaj |
Teologia |
Tw�j g�os w dyskusji |
Varia |
�ycie Ko�cio�a |