6192

Szczegóły
Tytuł 6192
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6192 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6192 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6192 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Fantomas O dzie�si�tej wie�czo�rem � jak zwy�kle, gdy na nie�dziel� przyje��d�a�a ze szko�y w To�urs � czterna�sto�letnia Yvonne mi�n�a most zwo�dzony i zna�laz�a si� na ogrom�nym pro�sto�k�t�nym tara�sie, gdzie ongi� wznosi� si� za�mek rodu Marqu�ise'�w, po kt�rym po�zo�sta�a tylko wielka baszta, zwana don��o�nem[1]. Na tara�sie sta�o kil�kana��cie �a�wek. Sie�dzia�a na nich ha�a��liwa grupa ame�ry�ka�skich tury�st�w, oczekuj��cych na za�pad�ni�cie zmroku. To ich ogromny auto�kar wi�dzia�a Yvonne przed bram� parku oka�laj��cego za�mek. Noc� w Le Ch��teau de Six Da�mes � Zamku Sze��ciu Dam, w ka�d� so�bot� i nie�dziel�, za dwa i p� franka ogl��da� mo�na by�o wi�do�wi�sko zwane �D�wi�k i �wiat�o� � ilu�mi�nacj� zamku po���czon� z mu�zyk�, p�y�n�c� z roz�miesz�czo�nych w parku g�o��ni�k�w.Gdy Yvonne prze�by�wa�a w zamku, to ona ob�s�u�gi�wa�a apa�ra�tur� wi�do�wi�skow�, zain�sta�lo�wan� w don��onie. Lu�bi�a to zaj�cie, bo o�wie�tlony re�flekto�rami za�mek i wy�do�by�wa�j�ce si� jakby spod ziemi d�wi�ki mu�zyki dzia�a�y na jej wy�obra�ni�. A zreszt�, ku�stosz zamku, pan Ar�mand Du�rant cz�sto si� myli�, za wcze�nie lub za p�no uru�cha�mia� ta��m� z d�wi�kiem, re�flektory za� w���cza� nie w tej ko�lej�no�ci, w jakiej przewi�dy�wa� spe�cjal�nie opra�co�wany sce�na�riusz. Co in�nego jego syn, pi�t�na�sto�letni Ro�bert. To by� praw�dziwy mistrz w tej dzie�dzi�nie. Gdy dy�ry�go�wa� wi�do�wi�skiem, ka�dy gu�zik w apa�ratu�rze by� przy�ci��ni�ty z do�k�ad�no��ci� do p� se�kundy, jak ma�wia� baron Ra�oul de Saint-Ga�tien, w�a��ci�ciel zamku.Yvonne otworzy�a drzwiczki w don��onie i we�sz�a do ma��ego po�koiku, w po��owie za�j�tego przez pul�pit z r�no�kolo�ro�wymi po�kr�t�ami i gu�zicz�kami. Ro�bert ju� tam by� � sta� po�chy�lony nad ma�gne�tofo�nem. Przewija� ta��m� z d�wi�kiem.� Sp�niasz si�, Yvonne � po�wie�dzia� nie od�wra�caj�c g�owy od pul�pitu. Za p�torej mi�nuty roz�po�czy�namy wi�do�wi�sko.� Czy wiesz, co si� sta�o? Stryj znowu do�sta� list.� List? Do�staje co�dziennie spor� poczt� � mrukn�� Ro�bert.� To by� list od niego. Znowu ��da okupu i wy�zna�cza mie�si�czny ter�min na ze�bra�nie pie�ni�dzy. Grozi, �e ukradnie obraz Re�noira[2].� Pla�� Re�noira? � prze�razi� si� Ro�bert. � To pi�kny ob�raz... I tw�j stryj za�p�aci okup?� Nie � wzruszy�a ra�mio�nami Yvonne. � Prze�cie� wiesz, �e nie ma pie�ni�dzy.� To co b�dzie? On ukradnie ten obraz... � wes�tchn�� Ro�bert.Yvonne tupn�a nog�.� M�wisz tak samo, jak wszyscy. Z re�zy�gna�cj�. Jakby to by�a zwy�k�a rzecz, �e on po�trafi prze�nik�n�� przez mury i do�sta� si� do strze�onej gale�rii. A sys�tem alar�mowy? Fo�to�ko�m�rki? Czy my��lisz, �e on jest nie�wi�dzialny?� A jed�nak ukrad� je�den obraz. Z in�nych gale�rii r�w�nie� krad�nie. Poli�cja jest bez�radna. Sama o tym wiesz.Yvonne za�my��li�a si�.� S�u�chaj, Ro�bert � ode�zwa�a si� po chwili. � Mo�e do gale�rii pro�wa�dzi ja�kie� tajne przej�cie, o kt�rym wie tylko on? T� gale�ri� bu�do�wa�a Kata�rzyna Me�dy�cej�ska[3].� S��dzisz, �e baron nie wie�dzia�by o tym przej�ciu? Albo m�j oj�ciec? � po�w�t�pie�wa� Ro�bert.Na�gle zerk�n�� na zega�rek.� O Bo�e, sp�nili��my si� o trzy se�kundy! � za�wo�a�.I przy�ci�sn�� na pul�picie czerwony guzi�czek.Pro�mie�nie trzech sil�nych re�flektor�w wy�do�by�y z ciemno�ci sze�roko roz�lan� rzek�. Uka�za� si� srebrny nurt, sp�ywa�j�cy pod czarne luki ka�miennych prz�se�. Po�tem za�pali� si� re�flektor po dru�giej stro�nie rzeki i o�wietli� d�ug� syl�wetk� gale�rii. P�niej trzy re�flektory zain�sta�lo�wane w parku wy��u�ska�y z ciemno�ci wie��yczki na zamku i dwa zwo�dzone mo�sty.W noc�nej ciszy roz�leg� si� cichy, jakby p�y�n�cy z od�dali t�tent kopyt ko�skich i tur�kot k� nie�wi�dzialnej ka�rocy. T�tent nara�sta�, jakby zbli��a� si�. Po�tem zmieni� si� jego ton � to nie�wi�dzialna ka�roca wje�cha�a na most zwo�dzony.Dziew�czynce wy�star�czy�o przy�mkn�� oczy, aby wy�obra�zi� sobie, �e oto po�wraca do swej sie�dziby kr�lew�ska fa�wo�ryta, Diana de Po�itiers. Albo �e przy�bywa tutaj Fran�ci�szek I czy Ma�ria Stu�art, tak jak to opi�sano w kro�ni�kach histo�rycz�nych Fran�cji. A czy� nie wspanial�szy by� wjazd Ka�rola IX?Ro�bert przy�ci��nie za chwil� zie�lony i ��ty guzi�czek na pul�picie, z g�o��ni�k�w po�p�y�nie rzewna me�lodia. A nieco p�niej roz�legn� si� we�so�e g�osy nie�wi�dzialnych bie�siad�ni�k�w. Roz�pocznie si� kr�lew�skie przyj�cie, jedno z naj�wspanial�szych, ja�kie pa�mi�ta histo�ria. Wy�da� je tutaj, na zamku Hen�ryk III, a koszto�wa�o go ono sto ty�si�cy liw�r�w. Naj�pi�k�niej�sze damy dworu z roz�pusz�czo�nymi w�o�sami us�u�gi�wa�y go��ciom ra�zem z c�r�kami kr�lowej, Kata�rzyny Me�dy�cej�skiej...Tak, ongi� g�o��no by�o o tym zamku.Wy�gl��da� dziwnie, a zara�zem wspaniale. Zbu�do�wano go na po�t꿭nych fun�da�mentach sta�rego m�yna i na �u�kach ka�miennego mo�stu, kt�ry spi�na� brzegi nie�du�ej rzeki, do�p�ywu Lo�ary. W s�o�neczny letni dzie� jego rene�san�sowa bry�a zda�wa�a si� prze�gra�dza� sze�roko roz�lan� rzek� z bia��ymi mie�li�znami �ach piaszczy�stych i zie�lo�nymi, po�ro��ni�tymi wi�klin� brze�gami. Sre�brzy�sty nurt jed�nak jakby go nie za�uwa��a� � zale�dwie mu�ska� filary ka�mienne, z ci�chym be��ko�tem prze�p�y�wa�j�c pod mrocz�nymi �u�kami ogromnej gale�rii, w kt�rej z ro�mantycz�nym pej�za��em i bla�skiem s�o�ca wpa�daj��cym przez rene�san�sowe okna s��sia�do�wa�y roz�wie�szone na �cia�nach sze�regi obra�z�w no�wo�cze�snych mala�rzy: Pi�cassa[4], Mati�sse'a[5], Re�noira i wielu, wielu in�nych. Zbi�r tych obra�z�w i �w tak od�mienny kra�jo�braz wi�dziany z okien starej bu�dowli two�rzy�y ra�zem jakby nowy, za�dzi�wia�j�cy �wiat, w kt�rym pi�kno zda�wa�o si� by� czym� naj�wspanial�szym, naj�bar�dziej god�nym uwagi.Za�mek Sze��ciu Dam nale��a� ongi� do rodu Marqu�ise'�w, kt�rzy na fun�da�mentach sta�rego m�yna na pra�wym brzegu wznie�li po�nure za�mczysko z wielk� baszt�. Utra�cju�sze i hu�lacy, w 1512 roku sprzedali za�mczysko pod�skar�biemu kr�lew�skiemu Thoma�sowi Bo�hier, kt�rego �ona Ca�therine Bri�gon�net, dama wra�liwa na pi�kno, upodoba�a sobie ten cichy za�k�tek, ka�za�a zbu�rzy� stary bu�dy�nek i po�zo�sta�wiw�szy tylko po�t�n� baszt�, wznios�a tu� obok pi�kny za�me�czek z wie��yczkami w czte�rech ro�gach. Po jej �mierci za�mek prze�szed� na w�a�sno�� kr�l�w fran�cu�skich. Hen�ryk II ofia�rowa� go swej fa�wo�rycie, s�yn�nej z mody Dia�nie de Po�itiers. Jej to za�mek za�wdzi�cza� most przez rzek� i pi�kny du�y ogr�d na pra�wym brzegu.Gdy umar� Hen�ryk II, Kata�rzyna Me�dy�cej�ska ode�bra�a za�mek pani de Po�itiers, za�zdro�sna o wp�yw, jaki Diana mia�a na kr�la. Ale nie�na�wi��, jak� no�si�a w sercu do pi�k�nej Diany, nie ob�j�a zamku. Kata�rzyna Me�dy�cej�ska lubi�a prze�pych i wy�stawno��, ���cz�c je ze zna�ko�mi�tym po�czu�ciem pi�kna. Na mo��cie zbu�do�wa�a dwu�po�zio�mow� gale�ri�, po�sze�rzy�a nieco za�mek i sprowa�dzi�a do niego z W�och pi�kne me�ble, po�s�gi i ksi��ki.Po la�tach Kata�rzyna Me�dy�cej�ska da�ro�wa�a za�mek swej pa�sier�bicy. Lu�dwice Lota�ry�skiej, ma���once Hen�ryka III. A gdy Hen�ryk w cza�sie walk reli�gij�nych zo�sta� za�mor�do�wany przez kato�lic�kiego mni�cha Ja�cques Cle�menta, nie�po�cie�szona Lu�dwika przez jede�na��cie lat � a� do �mierci � op�a�ki�wa�a tu swego ma���onka. Na�zy�wano j� Bia�� Dam� lub Bia�� Kr�low�, bo od �mierci m�a przyw�dzia�a na zaw�sze obo�wi��zu�j�cy na dwo�rze bia�y str�j �a��obny. Jej kom�nata, �o�e, dy�wan i fotele � wszystko by�o w kolo�rze bia��ym. Le�genda m�wi, �e w rocz�nic� za�mor�do�wa�nia kr�la Bia�a Dama po�jawia si� w oknach zamku.W na�st�p�nych la�tach losy zamku to�czy�y si� nie na�zbyt cie�ka�wie, a� do chwili, gdy otrzyma� go za�rz�dca d�br kr�lew�skich, Du�pin. Jego �ona, ma�dame Du�pin, przyja�ci�ka ar�ty�st�w, pro�wa�dzi�a znany w histo�rii salon lite�racki. W zamku spo�tykali si� naj�s�yn�niejsi lu�dzie tam�tej opoki. Wiele czasu sp�dzi� tu Jean Ja�cques Ro�us�seau[6], kt�ry by� na�uczycie�lem sy�n�w pa�stwa Du�pin. To w�a��nie z tej ro�dziny po�cho�dzi�a Au�rora Du�pin, znana jako Geo�rge Sand[7], przyja�ci�ka Fry�de�ryka Cho�pina.W 1864 roku w�a��ci�cielk� zamku zo�sta�a ma�dame Pe�louze, kt�ra za cel swego �y�cia po�sta�wi�a sobie odre�stau�ro�wa�nie, nad�w��tlonej przez czas, po�t꿭nej bu�dowli. Przywr�ci�a zam�kowi �wietno�� i wspania��o��, kt�ra po�zo�sta�a do dzi�.Sze��ciu ko�bie�tom za�wdzi�cza za�mek swoj� urod�, dla�tego na�zwano go Zamkiem Sze��ciu Dam.Jego los zwi�zany by� z ich lo�sem, jego mury � jak naj�wier�niej�szy przyjaciel � by�y po�wier�ni�kiem ich u�mie�ch�w i wes�tchnie�.Pani Bo�hier, Diana de Po�itiers, Kata�rzyna di Me�dici, Lu�dwika Lota�ry�ska, pani Du�pin i pani Pe�louze. Ka�da z nich by�a inna, ka�da pi�tno swej in�dy�wi�dual�no�ci po�zo�sta�wi�a na zaw�sze w kszta�cie tej bu�dowli. A prze�cie� po�wsta�a z tego pi�kna ca��o��, za�dzi�wia�j�ca i za�ra�zem wspania�a. � Uwaga, Yvonne! � krzykn�� Ro�bert. � Za pi�t�na��cie se�kund w��cz re�flektor na pra�wej wie��yczce.Dziew�czynka ock�n�a si� z ma�rze�. Tu�ry�stom nale��a�o si� efektowne za�ko�cze�nie wi�do�wi�ska. Mn�stwo jest bo�wiem pi�k�nych zam�k�w w doli�nie Lo�ary, a pi��dzie�si�t z nich po�siada ilu�mi�nacj� �wietln�, po���czon� z mu�zyk�. Je�li chcia�o si� do le���cego nieco na ubo�czu Zamku Sze��ciu Dam �ci��gn�� wy�cieczki, wi�do�wi�sko mu�sia�o by� rze�czy�wi��cie wspania�e.W���czy�a re�flektor na pra�wej wie��yczce. Po�tem na lewej. Strugi �wiat�a roz�ja��ni�y park i ogr�d Diany de Po�itiers, osre�brzy�y wody rzeki i ka�na�u op�ywa�j��cego stary don��on.Z g�o��ni�k�w sp�y�n�y �a�godne d�wi�ki me�nueta...I rap�tem...Ta�niec zo�sta� prze�rwany. G�o��niki za�mil�k�y.Czy�by ze�psu�o si� co� w apa�ratu�rze d�wi�ko�wej?Ro�bert i Yvonne rzu�cili si� do ma�gne�to�fonu. Tar�cza z ta��m� obra�ca�a si� wolno. Ale g�o��niki mil�cza�y.� Do licha! I to na samym ko�cu � burkn�� Ro�bert. � Go�towi za���da� zwrotu pie�ni�dzy.W g�o��ni�kach co� za�chry�pia�o. A po�tem roz�leg� si� do�no��ny g�os:�M�wi Fan�to�mas. Uwaga! M�wi Fan�to�mas! Je�li nie otrzymam okupu, za mie�si�c zgi�nie obraz Re�noira. Jesz�cze raz przy�po�mi�nam: za mie�si�c zgi�nie Pla�a Re�noira!�Na�sta�a cisza. A po chwili, jak gdyby nic si� nie sta�o, za�brzmia� znowu rytm me�nueta.� S�y�sza��e�? � Yvonne chwyci�a Ro�berta za rami�.� Jak mo�g�em nie s�y�sze�? Wy�dzie�ra� si� na ca�y park.� Ale gdzie on si� w���czy�? Gdzie on jest? � py�ta�a roz�go�r�cz�ko�wana dziew�czynka. � Przewody bie�gn� po ca��ym parku. Chod�my go szu�ka�. Trzeba go schwyta�, za�wia�do�mi� poli�cj�! � za�wo��a�a.Ch�opiec wzruszy� ra�mio�nami. I wskaza� obra�ca�j�ce si� wolno ta�lerze ma�gne�to�fonu.� On jest tutaj.� Gdzie? � nie ro�zu�mia�a.� Na na�szej ta��mie z mu�zyk�. Wklei� do niej ka�wa��ek ta��my z na�gra�niem swego g�osu.� Ja�kim spo�so�bem? Prze�cie� apa�ra�tura jest ca�y dzie� za�mkni�ta.� Nie wiem, kiedy to zro�bi� � za�sta�na�wia� si� ch�o�piec. � My��l� jed�nak, �e sta�o si� to przed dwiema go�dzi�nami. Pa�mi�tasz, �e trzy�nasty g�o��nik tro�ch� chry�pia�? Oj�ciec we�zwa� spe�cjali�st� z To�urs. By� tu przed dwiema go�dzi�nami. G�o��nik na�pra�wi�. I tu, do apa�ra�tury te� za�gl��da�.� Po�zwo�li�e� mu tutaj zo�sta� sa�memu?� Prze�cie� nie wie�dzia�em, �e to jest on? A zreszt�, wy�s�a� mnie pod g�o��nik do parku, �e�bym sprawdzi�, czy ju� nie chrypi. Wtedy m�g� wklei� ka�wa��ek ta��my. W do�wol�nym miej�scu, ro�zu�miesz?Do po�mieszcze�nia w don��onie wpad� oj�ciec Ro�berta, ku�stosz, pan Du�rant.� Co to by�o? Co to ma zna�czy�? � wo�a� wzburzony. � Czy wy stro�icie sobie g�u�pie �arty?Dziew�czynka wskaza�a ma�gne�tofon.� To by� g�os z�o�dzieja, pro�sz� pana. Wklejono jego s�owa na ta��m� z pod�k�a�dem mu�zycznym.Ku�stosz zbli��y� si� do ma�gne�to�fonu. Ale ta��ma wci�� jesz�cze prze�su�wa�a si� na taler�zach. Wi�do�wi�sko ko�czy�o si� do�piero za pi�� mi�nut.� A wi�c to ta�aak... � mrukn��.� Fan�to�mas! � prychn�a po�gar�dli�wie dziew�czynka. � To bar�dzo g�u�pio wy�bie�ra� sobie taki przy�do�mek, prawda?Ch�opiec za�prze�czy�:� To nie jest g�u�piec. I prze�ko�nasz si�, Yvonne, �e je��li baron nie za�p�aci okupu, to on na�prawd� skradnie obraz Re�noira.Ku�stosz wy�bieg� na ta�ras, aby po za�ko�cze�niu wi�do�wi�ska prze�pro�si� tury�st�w za dziwny g�os, kt�ry us�y�szeli.Ale to by�o zu�pe��nie zby�teczne.� Z�o�dziej, kt�ry wam grozi? Fan�to�mas, kt�ry uprzedza o kra�dzie�y? � sceptycz�nie od�ni�s� si� do tej sprawy jaki� gruby Ame�ryka�nin.� Nie bu�jajcie nas. Znamy si� na re�kla�mie. To taki wasz nowy trick, �eby �ci��gn�� tury�st�w.To m�wi�c wy�plu� gum� do �ucia pod zwo�dzony most na ka�nale. ROZDZIA� PIERWSZY NIESPODZIEWANA WIZYTA � GO��B CZY JASTRZ�B � KIM JEST FANTOMAS � O DZIWNYCH KRADZIE�ACH � W DRODZE DO ORLEANU � W �WIELKIM OGRODZIE FRANCJI� � KTO NAS �LEDZI � B��KITNY HELIKOPTER � KIM BY�A JOANNA D'ARC � LIST OD KAREN I CO Z TEGO WYNIK�O � NA TROPIE NOWEJ PRZYGODY W Pa�ry�u, w Hotel du Nord, gdzie sp�dzi��em pierwsz� noc po przyje��dzie do Fran�cji, p�nym ran�kiem za�puka� do mnie jaki� m꿭czy�zna.� Mon�sieur Thomas? � za�pyta�, gdy otworzy��em drzwi. By� to �red�niego wzrostu bru�net o wy�gl��dzie ma��o�mia�steczko�wego fry�zjera. Mia� czarne w��siki, jak s�ynny amant Clark Ga�ble, i d�u�gie baki. Wiek przy�by��ego by� trudny do okre��le�nia: m�g� mie� czterdzie��ci, a na�wet pi��dzie�si�t lat.� Tak, je�stem To�masz � od�rze�k�em uprzejmie. � A z kim mam przyjem�no��?� Czy jest pan owym Pa�nem Sa�mo�cho�dzi�kiem, kt�ry przyjecha� z Pol�ski? � upewnia� si� je�go�mo��.� Tak mnie na�zy�waj� przyja�ciele � od�par��em nie�ch�t�nie. � Ale nie lubi� tego prze�zwi�ska, bo brzmi bar�dzo dzie�cin�nie. Bar�dzo pana prze�pra�szam, z kim mam przyjem�no��?� Na�zy�wam si� Ga�spard Pi�geon � wy�ci��gn�� do mnie ma�� wy�pie�l�gno�wan� d�o�. � Je�stem de�tek�ty�wem jed�nej z wiel�kich agencji ubezpie�cze�nio�wych i po�dob�nie jak pan mu�sz� dzi� je�cha� do zamku ba�rona de Saint-Ga�tien. Nie�stety, dzi�siej�szej nocy skra�dziono mi w Pary�u sa�mo�ch�d. Czy w zwi�zku z t� przy�kr� spraw� m�g�bym sko�rzy�sta� z oka�zji i za�bra� si� z pa�nem do Zamku Sze��ciu Dam? Na�zy�wam si� Ga�spard Pi�geon � po�wt�rzy� swoje na�zwi�sko, pilnie za�gl��daj�c mi w twarz, jakby w oczeki�wa�niu, �e do�strze�e na niej iro�niczny u�mieszek.�Ga�spard� to po pol�sku Ka�sper. �Pi�geon� � go��b. A wi�c ten pan na�zywa si� Ka�sper Go���b. Bio�r�c za� pod uwag�, �e z za�wodu by� de�tek�ty�wem, nie�jed�nemu za�pewne wy�da�wa�a si� za�bawna my�l o go��biu tro�pi��cym dra�pie��c�w prze�st�p�czego �wiata.Wskaza��em mu uprzejmie krze�s�o i po�zwo�li�em sobie na zdziwie�nie:� Sk�d pan wie�dzia� o moim przyje��dzie, za�trzyma�niu si� w Hotel du Nord i przezwi�sku Pan Sa�mo�cho�dzik?U�miech�n�� si� z dum�.� Po pierwsze, je�stem prze�cie� de�tek�ty�wem, a po dru�gie, o pana przyje��dzie pi�sa�y ga�zety.To m�wi�c poda� mi jaki� pary�ski bru�ko�wiec z dzi�siej�sz� dat� i wskaza� nie�wielk� no�tatk� na�st�puj��cej tre�ci:W zwi�zku z kra�dzie��ami obra�z�w z gale�rii ba�rona de Saint-Ga�tien przy�by� wczoraj do Pa�ry�a i za�trzy�ma� si� w Hotel du Nord znany w Pol�sce spe�cjali�sta do walki ze z�o�dziejami dzie� sztuki, no�sz�cy przy�do�mek Pan Sa�mo�cho�dzik. Przyjecha� on do Francji na za�pro�sze�nie ba�rona de Saint-Ga�tien, kt�remu z�o�dziej za�gro�zi� kra�dzie�� s�yn�nego ob�razu Pla�a Re�noira. Czy spe�cjali�sta z Pol�ski zdo�a ustrzec ba�rona przed now� kra�dzie�� i zde�ma�sko�wa� z�o�czy�c�, kt�ry przy�bra� pseudo�nim Fantomas? Agencja Ubezpie�cze�niowa, w kt�rej ba�ron ubezpie�czy� swoje ob�razy, �ci��gn�a z Londynu swego naj�zdol�niej�szego de�tek�tywa, pana Ga�sparda Pi�geona, aby wyja��ni� za�gadk� kra�dzie�y. Ca�a sprawa za�po�wiada si� tym bar�dziej cie�ka�wie, �e z�o�dziej w�a��nie na dzi�siej�sz� noc za�po�wie�dzia� kra�dzie� ob�razu Re�noira. Czy zdo�a wy�ko�na� sw� gro�b�, skoro a� dw�ch de�tek�ty�w�w b�dzie strzeg�o gale�rii w Zamku Sze��ciu Dam? Nie omiesz�kamy po�in�for�mo�wa� o tym czy�telni�k�w na�szej ga�zety. Prze�czy�ta�em uwa�nie no�tatk� i wzruszy��em ra�mio�nami.� No c� � stwierdzi��em � dziennika�rze s�, jak z tego wi�da�, �wietnie poin�for�mo�wani. Czy wie�dz� r�w�nie�, �e panu skra�dziono sa�mo�ch�d?� Nie. I wo�la��bym tej sprawie nie nadawa� roz�g�osu. To tro�ch� kom�pro�mi�tu�j�ce. Mu�sz� panu wy�zna�, �e o tej kra�dzie�y na�wet nie po�wia�do�mi��em poli�cji.� Dla�czego? � zdziwi��em si�.� Sa�mo�ch�d si� znaj�dzie. Jutro albo po�jutrze b�dzie sta� na kt�rej� z bocznych pary�skich uli�czek. Ko�mu� zale��a�o na tym, abym op�ni� sw�j wy�jazd do zamku.� Ma pan ja�kie� kon�kretne po�dej�rze�nia?� Oczywi��cie. Na par�kingu sta�o trzy�dzie��ci sa�mo�cho�d�w. Lep�szych, pi�k�niej�szych, �a�twiejszych do ukra�dze�nia ni� m�j. A jed�nak zgi�n�� tylko m�j hum�ber.� Ro�zu�miem � ski�n���em g�ow�. � Czy do�my��la si� pan, kto by� sprawc�?� Ja�sne! � roze��mia� si� triumfu�j�co, jakby ju� k�ad� sw� ma�� d�o� na ra�mie�niu prze�st�pcy. � Dla�tego po�win�ni��my si� �pie�szy�, pro�sz� pana. Mu�sz� jak naj�szyb�ciej zna�le�� si� w zamku. Pan pew�nie wie, o co cho�dzi, prawda?� Tak.� A� z Pol�ski we�zwano pana w tej sprawie � po�dra�pa� si� za le�wym uchem, za�tro�skany, �e nie oka�zano ca��ko�wi�tego za�ufa�nia jemu, s�yn�nemu de�tek�ty�wowi, Ga�spar�dowi Pi�geo�nowi. � Czy pra�cuje pan w pol�skiej poli�cji?� Nie. W Mi�ni�ster�stwie Kul�tury i Sztuki. W Na�czel�nym Za�rz��dzie Mu�ze�w. Z wy�kszta�ce�nia je�stem histo�ry�kiem sztuki.� Ach, wi�c sprawami kry�mi�nal�nymi zaj�muje si� pan tylko z amator�stwa? � wy�ra��nie ucie�szy� si� pan Pi�geon.� Owszem � przytak�n���em. � Ale i w Pol�sce, po�dob�nie jak w wielu in�nych kra�jach, dzia�aj� fa��sze�rze dzie� sztuki, z�o�dzieje za�byt�ko�wych przed�miot�w, lu�dzie zaj�mu�j�cy si� nie�le�gal�nym han�dlem anty�kami. Kil�ka�krot�nie uda�o mi si� z nimi roz�pra�wi�. Jako rze�czo�znawca dzie� sztuki wsp�pra�co�wa��em z mili�cj�.� No, tak. Ro�zu�miem � po�kiwa� g�ow� bar�dzo z sie�bie za�do�wo�lony � ale bar�dzo w�t�pi�, czy do�tych�cza�sowe do��wiad�cze�nie przyda si� panu w tej sprawie. Co do mnie, drogi panie � roz�siad� si� wy�god�niej na krze��le � mam na swym kon�cie wielu schwyta�nych prze�st�p�c�w. Trzeba panu wie�dzie�, �e w zwi�zku z kra�dzie�� w Zamku Sze��ciu Dam moja Agencja Ubezpie�cze�niowa od�wo��a�a mnie a� z Lon�dynu, gdzie zaj�mo�wa��em si� spraw� zagi�ni�cia za�byt�ko�wych klej�no�t�w, nale����cych do lady Pem�broke. Agencja Ubezpie�cze�niowa uzna�a, �e nikt inny poza Pi�geo�nem nie zdo�a roz�wi�k�a� tej no�wej za�gadki. Jak panu za�pewne wia�domo, w ostatnich mie�si��cach do�ko�nano kilku zu�chwa�ych kra�dzie�y ob�ra�z�w w zam�kach nad Lo�ar�.� Wiem. W An�gers, w Cham�bord i w Am�boise.� Ach, zo�sta� pan o tym poin�for�mo�wany? � zdziwi� si�.� Wiem tylko to, co pi�sa�a o tym fran�cuska prasa � wy�ja��ni��em.� Ob�razy z tych trzech zam�k�w ubezpie�czone by�y w in�nej, kon�ku�ren�cyj�nej agencji ubezpie�cze�nio�wej, wi�c nic mnie one nie ob�cho�dz�. Ale gdy w Zamku Sze��ciu Dam skra�dziono ob�raz C�zanne'a[8], za kt�ry nasza Agencja musi baro�nowi wy�p�a�ci� ogromne od�szkodo�wa�nie, a na do�miar z�ego z�o�dziej za�po�wie�dzia� kra�dzie� ob�razu Re�noira, Za�rz�d Agencji wzi�� sobie t� spraw� mocno do serca. �pieszmy za�tem do Zamku Sze��ciu Dam.Za�bra��em si� do pa�ko�wa�nia swoich rze�czy po�roz�rzu�ca�nych w po�koju ho�telo�wym, a pan Ga�spard Pi�geon, kt�ry ode�tchn�� z wy�ra�n� ulg�, gdy do�wie�dzia� si�, �e w detek�tywi�stycznym fachu je�stem tylko amatorem, roz�gada� si� nie szcz�dz�c sobie po�chwa�. Z wy�gl�du i za�cho�wa�nia coraz bar�dziej przy�po�mina� mi po�sta� z po�wie��ci kry�mi�nal�nych Agaty Chri�stie, s�yn�nego de�tek�tywa pana Po�irota. Tylko �e tam�ten nie pra�co�wa� na zle�cenie Agencji Ubezpie�cze�nio�wej.� Drogi pa�nie � m�wi� � nosz� wpraw�dzie na�zwi�sko Go���b, ale bez fa��szy�wej skromno��ci mu�sz� panu po�wie�dzie�, �e w ca�ej Eu�ropie na d�wi�k mego na�zwi�ska dr�� prze�st�pcy zaj�mu�j�cy si� kra�dzie�� dzie� sztuki. Po�wi�nie�nem si� na�zy�wa� �Ja�strz�b� lub �Orze��, al�bo�wiem jak ka�dy z tych pta�k�w nie�spo�dziewa�nie, z g�ry spa�dam na swoj� ofiar� i pa�kuj� j� za kratki. Wsp�pra�cuj�c ze mn�, przy�gl��daj�c si� mojej robo�cie, wiele pan si� zdo�a na�uczy�. Tym bar�dziej �e sprawa, kt�r� mi po�wie�rzono, jest nie�zwy�kle trudna. Kryje si� za ni� Fan�to�mas.� Fan�to�mas? � lek�ce�wa���co wzruszy��em ra�mio�nami. � To brzmi �miesznie. Je�li mnie pa�mi�� nie myli, Fan�to�mas to po�sta� lite�racka.� Z bru�ko�wej lite�ra�tury � do�rzuci� pan Pi�geon. � Bo�daj przed pi��dzie�si�ciu laty dwaj fran�cuscy dziennika�rze opu�bli�ko�wali po�wie�� w od�cin�kach, kt�rej bo�hate�rem by� nie�jaki Fan�to�mas. Jak wskazuje rdze� tego na�zwi�ska, po�cho�dzi ono od s�owa �fantom�, czyli �widmo, wi�dzia�d�o, duch�. Fan�to�mas w tej po�wie��ci to cz�owiek-widmo, prze�ni�ka�j�cy mury i �ciany.� Ogl�da��em fil�mowe wcielenie Fan�to�masa � do�rzu�ci�em.� A tak � ski�n�� g�ow� pan Pi�geon. � W fil�mie zro�biono z niego de�mo�nicz�nego prze�st�pc�, po�s�u�guj��cego si� naj�no�wo�cze��niej�sz� tech�nik�, mi�strza cha�rak�tery�zacji. Jed�nym s�o�wem, cz�o�wieka o stu twa�rzach.� A Fan�to�mas z zam�k�w nad Lo�ar�? � za�py�ta�em ostro�nie.� To oczywi��cie cz�owiek, kt�ry poza pseudo�ni�mem, jaki sobie przy�bra�, oraz po�dobn� me�tod� dzia�ania nie ma nic wsp�lnego z tam�tymi po�sta�ciami. Li�sty z po�gr�kami do w�a��ci�cieli gale�rii pod�pi�suje na�zwi�skiem Fan�to�mas i po�dob�nie jak tam�ten prze�nika przez mury strze�onej gale�rii. Nie po�zo�sta�wia�j�c �ad�nych �la�d�w za�biera naj�cen�niej�szy obraz, a na jego miej�scu wie�sza falsy�fikat. Ale tym ra�zem trafi� sw�j na swego. Udawa�o mu si�, do�p�ki mia� do czy�nie�nia z in�nymi de�tek�ty�wami. Te�raz ja, Pi�geon, ru�szam do walki z Fan�to�ma�sem. On zdaje sobie spraw�, jakie mu grozi nie�bez�pie�cze�stwo i dla�tego tak boi si� mego przyjazdu do zamku hra�biego de Saint-Ga�tien. Skrad� m�j sa�mo�ch�d? To nic. Skoro raz wpadn� na trop Fan�to�masa, ju� nic nie zdo�a mnie z niego sprowa�dzi� � za�krzykn�� pan Ga�spard.I mnie jak gdyby udzieli� si� jego zapa�. Chwyci��em po�dr�ny ne�seser i po�wie�dzia�em z moc�:� A wi�c w drog�! Do walki!Al�bo�wiem nie na�le�� do ludzi, kt�rzy daj� si� zwo�dzi� pozo�rom. Pan Pi�geon po�cho�dzi� chyba gdzie� z po�u�dnia Fran�cji i jak wi�kszo�� po�u�dniow�c�w by� ga�da�tliwy oraz zdra�dza� sk�onno�ci do fan�faro�nady. Nie�mniej mo�g�a to by� tylko ma�ska, kry�j�ca spryt i in�teli�gen�cj�. Prze�st�pca, kt�ry po�chopnie os��dzi� pana Pi�geona jako sk�onnego do prze�chwa�ek g�upca, za�pewne ry�ch�o tra�fia� za kratki. Po�wa�na Agencja Ubezpie�cze�niowa nie za�trud�nia��aby fan�fa�rona, a tym bar�dziej nie wy�sy��a��aby go w tak trud�nej sprawie.W hallu ho�telo�wym boy w b��kitnej libe�rii poda� panu Pi�geo�nowi jego po�dr�ny ne�seser i p�aszcz -pro�cho�wiec, kt�re to rze�czy po�zo�sta�wi� u niego de�tek�tyw, za�nim po�szed� do mnie na g�r�. Wy�szli��my przed hotel i skie�ro�wali��my si� na po�bliski par�king.� Co to za pud�o? � z du�� doz� zdziwie�nia za�pyta� pan Ga�spard, gdy za�trzyma��em si� przy swoim we�hi�kule.Nie by��em za�sko�czony tym pyta�niem. Wpraw�dzie w Pa�ry�u nie�jedno wi�dziano i byle czym nie za�dziwi si� Fran�cuza, ale w d�u�gim sze�regu l�ni�cych lakie�rem wspania��ych wo�z�w m�j we�hiku� wy�gl��da� rze�czy�wi��cie szka�rad�nie. Wi�dok tego cz�na skrzy�o�wa�nego z namio�tem m�g� za�sko�czy� na�wet tych, kt�rzy przywykli ju� do pa�nuj��cej na Za�cho�dzie mody je��d�e�nia bar�dzo sta�rymi gra�tami. Bo to nie by� grat ja�kiej� okre��lo�nej starej marki, lecz dziwny stw�r, jakby jaka� larwa wy�ba�u�sza�j�ca oczy wy�pu�k�ych re�flektor�w. I ten jego �mieszny, za�darty kuper. I ta karo�seria m�otkiem wy�kle�pana...Wy�ja��ni��em su�cho:� Ten w�z zro�bi� m�j wu�jek, za�po�znany wy�na�lazca. Bu�dowa we�hi�ku�u to by�o jego hobby. Gdy zmar�, otrzyma��em w�z w spadku. S�u�y mi zreszt� zna�ko�micie.� No tak, to naj�wa��niej�sze � zgo�dzi� si� pan Pi�geon i po�dra�pa� si� za le�wym uchem.Ale mimo to z du�� nie�ufno��ci� za�siad� w we�hi�kule, jakby oba�wia�j�c si�, �e ten po�tw�r nagle p�k�nie, kich�nie albo wy�buchnie i wy�rzuci nas w prze�stwo�rza. Oczywi��cie, w kawa��kach.Z Pa�ry�a, po d�u�gim klu�cze�niu i wy�py�ty�wa�niu o drog�, la�wi�ruj�c w�r�d setek sa�mo�cho�d�w mkn�cych uli�cami tego nie�zwy�kle ru�chli�wego mia�sta, wy�je�cha�li�my na szos� do Orle�anu, odle�g�ego o 116 ki�lo�me�tr�w od sto�licy Fran�cji. * * *By� trzeci lipca, dzie� s�o�neczny, cho� bar�dzo wietrzny. Wy�je��d�a�li�my z Pa�ry�a przez s�ynn� Bram� Orle�a�sk�. Szosa bie�g�a tu na le�wym stoku do�liny Bi��vre, opa�daj��cej ku zna�nemu, �licznemu mia�steczku Bo�urg-la-Re�ine. Po�tem w�z wspi�� si� na nie�wy�sokie p�a�sko�wzg�rze i wkr�tce uj�rzeli��my wie�e Montlh�ry z XIII i XV wieku. Po prze�byciu ma�ej do�liny Linas, uka�za�y si� po pra�wej stro�nie za�drze�wione wzg�rza le�ne. I znowu do�liny l'Orge. Szosa pro�wa�dzi�a dalej mi�dzy dwoma ma�low�ni�czymi sto�kami i gwa�tow�nie opa�da�a do Etr��chy, gdzie znaj�duje si� pi�kny ko��ci� z XIII wieku.Dla tury�sty wiele jest do zwiedza�nia w dro�dze z Pa�ry�a do Orle�anu, jak cho�by mia�steczko Etampes, roz�ci��ga�j�ce si� w pi�k�nej doli�nie, gdzie u st�p pa�g�rka ozdobio�nego star� kr�lew�sk� baszt� Gu�inette z XII wieku ���cz� si� z sob� rzeki Juine i Charlette. Warto te� obej�rze� ro�ma�ski por�tal w ko��ciele �wi�tego Ba�zy�lego i wspania�y ko��ci� Notre Dame du Fort z XII wieku, g�ru�j�cy nad oko�lic� swoj� wy�sok� na sze��dzie�si�t dwa me�try wie��.Lecz nam spieszno by�o do zamku hra�biego de Saint-Ga�tien i nie za�trzymali��my si� nig�dzie, na�wet by wy�pi� fili��ank� czar�nej kawy, w kt�rym� z przy�dro��nych mo�teli czy re�stau�racji.Oto p�a�sko�wzg�rze Be�auce, nie�zwy�kle �yzne, zwane spi�chle�rzem Pa�ry�a. A po�tem po lewej r�ce uka�za�a si� na hory�zon�cie d�uga, ciemna smuga prze�past�nych Bo�r�w Orle�a�skich, obejmu�j��cych ob�szar trzy�dzie�stu czte�rech ty�si�cy hek�tar�w. Bli�sko ju� by� i sam Or�lean, po�prze�dzany roz�le�g�ymi przedmie��ciami.Pan Ga�spard Pi�geon, �wiadom, �e je�stem cu�dzo�ziemcem, kt�ry po raz pierwszy za�wita� w te strony, czu� si� w obo�wi�zku za�ba�wia� mnie opo�wie��ciami cha�rak�tery�zuj��cymi te oko�lice. A trzeba stwierdzi�, �e umia� opo�wia�da� barwnie i ze swad�.� Je�dziemy, panie To�ma�szu, w do�lin� rzeki Lo�ary, w kra�in�, kt�r� Fran�cuzi na�zy�waj� �wielkim ogrodem Fran�cji�. Sk�dkol�wiek by��my tam nie przyje�chali, czy to od strony p�a�sko�wzg�rza Be�auce, czy od �yz�nego Berry albo od zie�lonej, lesi�stej Ga�tine Man�celle, oto�cz� nas win�nice, bia�e domki i kwiaty. Lecz niech pan nie s�dzi, �e to istny raj na ziemi, pe��en kwiat�w i owo�c�w. S� tu i dzi�kie, nie�go��cinne, ja��owe wzg�rza s��sia�du�j�ce z do�li�nami pe��nymi s�o�ca. Jak m�wi� nie�kt�rzy: oko�lice Lo�ary to �pu�szy�sty dy�wan, z�o�tymi fr�dzlami ozdobiony�, Lo�ara za�, panie To�ma�szu, jest du�� rzek�, pe�n� sze�ro�kich za�kr�t�w. W zale��no�ci od kon�figu�racji te�renu, to p�y�nie wolno, to zn�w rwie jak ko� ude�rzony ostrog�. Rzeka po�siada liczne do�p�ywy i nie�sie ku mo�rzu �y�zny na�mu�, kt�ry od dawna wy�ko�rzy�stuj� rol�nicy. Za�mie�nili oni wy�schni�te od�nogi Lo�ary we wspania�e ogrody. Tu nie pra�cuje si� p�u�giem ani bron�, ale �o�pat� i gra�biami. Zie�mia po�dzielona jest na ma�lutkie dzia�ki, na kt�rych rol�nicy osi��gaj� astrono�miczne wprost zbiory wa�rzyw i owo�c�w. W oko�li�cach Blois rosn� naj�wspanial�sze szpa�ragi. W Tu�renni � ar�buzy, po�mi�dory i ka�pusta o nie�zwy�k�ym smaku. W An�de�ga�wenii � brzo�skwinie i cze�re��nie. Po�wi�nien pan obej�rze� wspania�e ogrody r�ane i szk�ki owo�cowe w po�bli�u An�gers i Orle�anu. I �a�cuch wzg�rz i pa�g�r�k�w, ci��gn�cy si� od Blois, gdzie jest bar�dzo wiele win�nic. W�a��ci�ciele win�nic wy�ko�rzy�stuj� natu�ralne groty we wzg�rzach wa�pien�nych do prze�cho�wy�wa�nia be�czek z wi�nem. Ach, c� to za wspania�y wi�dok te stoki wzg�rz i pa�g�r�k�w, gdzie tak pi�k�nie rosn� gli�cynie, w�r�d kt�rych wid�niej� otwory do piw�nic z wi�nem.Wi�nia�rze mieszkaj� w naj�bli��szym s��siedztwie swego bo�gactwa, na�zy�waj� ich �ja�ski�niowcami�, bo po�sze�rzyli groty, ro�bi�c w nich po�mieszcze�nia na staj�nie i wo�zow�nie. Nie jest im ani za zimno zim�, ani za go�r�co latem. Na�prawd� to ba��niowa kra�ina, jak pisa� Teo�fil Gau�tier[9]. Lecz naj�pierw opo�wiem panu o tu�tej�szych wi�nach. Zro�bi� to, za�nim po�sma�kuje ich pan w�a�snym pod�nie�bie�niem � to m�wi�c pan Pi�geon g�o��no cmokn��, jakby ju� na j�zyku czu� smak wina z oko�lic Blois.Lecz nagle prze�rwa� sw� opo�wie��. Si�gn�� do nese�sera i wyj�� z niego lor�netk� po�low�.� Czy nie s�dzi pan, �e je�ste��my �le�dzeni? � za�pyta�. Spoj�rza��em we wsteczne lu�sterko. Szos� z Pa�ry�a do Orle�anu je�cha�o mn�stwo ogrom�nych jak hipo�po�tamy, ob�a�do�wa�nych ba�ga��em ciꭿa�r�wek. I dzie�si�tki wo�z�w oso�bo�wych. Po�nie�wa� jed�nak nie prze�kra�cza��em szybko�ci sze��dzie�si�ciu ki�lo�me�tr�w na go�dzin�, wszystkie te wozy, du�e i ma�e, wy�prze�dza�y mnie i po chwili gi�n�y z oczu. �a�den z nich nie je�cha� za mn� przez d�u��szy czas, co mo�g�oby wzbudzi� po�dej�rze�nia.� Nie, pro�sz� pana, nic ta�kiego nie za�uwa��y��em � od�rze�k�em spoj�rzawszy w lu�sterko.Szosa za mn� by�a w tej chwili zu�pe��nie pusta.� W g�r�! W g�r� niech pan spoj�rzy! � za�wo�a� pan Pi�geon.Od�kr�ci� boczn� szyb� i wy�chyli� si� przez okno.No tak, mia� racj�. Od pew�nego czasu lecia� za nami ma�y, b��kitny heli�kop�ter. To od�dala� si� od szosy i nik�n�� nam z oczu, to zn�w zbli��a� si� do niej, aby po ja�kim� cza�sie znowu si� od�dali�. Nie zwraca��em na niego uwagi, bo nie przy�sz�o mi do g�owy, �e we Fran�cji lataj� pry�watne he�li�kop�tery i mog� one, tak samo do�brze jak sa�mo�ch�d, s�u��y� do �le�dze�nia jad��cego szos� po�jazdu.Gdy pan Pi�geon wy�chyli� si� przez okno, b��kitny heli�kop�ter znaj�do�wa� si� tu� nad nami. Le�cia� nisko, naj�wy��ej dwie�cie me�tr�w nad szos�. I chyba za�uwa��ono z niego pana Pi�geona, heli�kop�ter bo�wiem nagle za�cz�� si� wznosi� coraz wy��ej, a p�niej odle�cia� szybko w bok, w stron� Bo�r�w Orle�a�skich.� No, widzi pan � stwierdzi� triumfu�j�co pan Pi�geon i po�dra�pa� si� za le�wym uchem. � �le�dzono nas.Mu�sia��em przy�zna�, �e za�cho�wa�nie heli�kop�tera wy�gl��da�o po�dej�rza�nie. Co lot�ni�kowi prze�szka�dza�o, �e Pi�geon go ogl�da? Dla�czego na�gle odle�cia�?� Fan�to�mas nie spuszcza nas z oka � po�wie�dzia� rado��nie pan Pi�geon.Za�pewne �wiado�mo��, �e jest �le�dzony przez Fan�to�masa, schlebia�a jego pr�no�ci.Ode�zwa�a si� we mnie nutka prze�kory:� Jest pan pe�wien, �e to Fan�to�mas? A c� mu przyjdzie ze �le�dze�nia nas? Prze�cie� to nie jest ta�jem�nica, �e je�dzie pan do zamku hra�biego de Saint-Ga�tien. Wniosku�j�c z mapy sa�mo�cho�do�wej, b�dziemy tam za dwie go�dziny. Po co, �le�dz�c nas, wy�pala a� tyle wy�so�ko�okta�no�wej ben�zyny?� A w�a��nie. Pan nie zdaje sobie sprawy z grozy sytu�acji � wes�tchn�� pan Ga�spard.� Sytu�acja jest gro�na? � za�py�ta�em z po�w�t�pie�wa�niem.� Wie�zie pan �adu�nek dy�na�mitu. To zna�czy mnie, Ga�sparda Pi�geona � wy�prꭿy� si� dum�nie i po�g�a�dzi� swoje w��siki. � Fan�to�mas uczyni wszystko, aby nie do�pu��ci� mnie dzi� do zamku. Za�po�wie�dzia� prze�cie� kra�dzie� ob�razu Re�noira. Do tej pory ob�razu nie ukrad�. Do�wie�dzia� si� jed�nak, �e jad� do zamku, wi�c je�dyna szansa dla niego to ukra�� ob�raz dzi�siej�szej nocy, a mnie gdzie� w dro�dze za�trzyma�. Do jutra, pan ro�zu�mie?� Za�czy�nam ro�zu�mie� � stwierdzi��em.Na tym za�ko�czy�a si� nasza roz�mowa, bo wje�cha�li�my w ulice Orle�anu. Gdy zna�le�li��my si� w cen�trum, w po�bli�u placu du Mar�troi, pan Ga�spard po�prosi�, abym za�par�ko�wa� w�z obok wy�cho�dz��cego na chodnik ka�wiar�nia�nego ta�rasu. Za�ch�ci� mnie do wy�picia fili��anki czar�nej kawy, on bo�wiem mia� co� do za��a�twie�nia w orle�a�skim od�dziale Agencji Ubezpie�cze�nio�wej.Za�nim usia�d�em na ta�rasie i za�m�wi��em kaw�, prze�spa�ce�ro�wa��em si� kil�kana��cie kro�k�w po placu i s��sied�nich uliczkach. Ta kr�tka w�dr�wka wy�star�czy�a, aby si� zo�rientowa�, �e Or�lean to mia�sto, w kt�rym nie�po�dzielnie pa�nuje kult Jo�anny d'Arc, zwa�nej Dziewic� Orle�a�sk�[10]Na cen�tral�nym placu miej�skim du Mar�troi wznosi si� ogromny po�s�g konny, wy�ko�nany przez De�nisa Foy�atiera. Przed wspania��ym ratu�szem r�w�nie� zo�ba�czy� mo�na fi�gur� mo�dl��cej si� Jo�anny d'Arc, wy�ko�nan� na zle�cenie ksi�nej Marii Orle�a�skiej. Trze�cia sta�tua znaj�duje si� w po�bli�skim ogrodzie: �o��nierz, zwy�ci�zca z 1918 roku, sk�ada laury u st�p Jo�anny. Czwarta rze�ba Jo�anny d'Arc usta�wiona jest na kra�cu ogrom�nego ka�miennego mo�stu nad Lo�ar�.Tu�ryst� pro�wa�dzi si� w tym mie��cie przede wszystkim do inte�re�suj��cego Mu�zeum Jo�anny d'Arc, mieszcz��cego si� w pi�k�nym rene�san�so�wym gma�chu, i na ulic� Ta�bour, gdzie znaj�duj� si� bar�dzo stare sie�dziby. W domu pod nu�me�rem 35 wiel�mo�ny pan Ja�kub Bo�ucher, skarbnik ksi�cia Orle�a�skiego, po�dej�mo�wa� Jo�ann� d'Arc.Kr�lowie fran�cuscy uwa��ali Or�lean za dru�gie mia�sto Fran�cji po Pa�ry�u. Nic wi�c dziwnego, �e wia�do�mo�� o oswobo�dze�niu Orle�anu oble�ga�nego przez An�gli�k�w w 1429 roku sta�a si� sy�gna��em do po�wstania prze�ciw nim ca��ego fran�cu�skiego kr�le�stwa. Po�dobn� rol� ode�gra�a w Pol�sce w cza�sach szwedz�kiego po�topu wie�� o obronie Cz�sto�chowy.Or�lean to du�e, pi�kne, ru�chliwe, pra�wie sto ty�si�cy miesz�ka�c�w li�cz�ce mia�sto, usy�tu�owane na pra�wym brzegu Lo�ary.Za�sia�d�em na ta�rasie ka�wiarni i przy�gl��daj�c si� prze�chodniom po�pija��em mocn� kaw�, oczekuj�c na po�wr�t pana Ga�sparda Pi�geona.Od czasu do czasu przymy�ka��em po�wieki i na�gle otwiera�em je sze�roko, aby po raz kt�ry� upewni� si�, �e jed�nak je�stem na ulicy Orle�anu, a nie sie�dz� za swoim biur�kiem w Naczel�nym Za�rz��dzie Mu�ze�w. Za�pro�sze�nie od ba�rona przy�sz�o przed dwoma tygo�dniami, po�tem wszcz���em sta�rania o pasz�port. Ale na�wet trzyma�j�c pasz�port w r�ku nie mo�g�em uwie�rzy�, �e wy�ru�szam do Fran�cji, by� mo�e po now� przy�god�. Zna�le�� si� mia��em nie tylko w in�nym kraju, ale i jakby w zu�pe��nie in�nym �wie�cie. By��em skrom�nym urz�dni�kiem Mi�ni�ster�stwa Kul�tury i Sztuki w pa�stwie, w kt�rym zli�kwi�do�wana zo�sta�a wielka w�a�sno�� pry�watna i przywi�leje ro�dowe. Mu�zea, zamki, gale�rie dzie� sztuki � wszystko to sta�o si� w moim kraju w�a�sno��ci� pa�stwow� i za�rz��dzane by�o przez w�a�dze pa�stwowe. Je�cha��em za� do kraju, gdzie wi�kszo�� wspania��ych za�byt�ko�wych pa�a�c�w i zam�k�w znaj�do�wa�a si� w r�kach pry�wat�nych w�a��ci�cieli. W zam�kach tych by�y wspania�e pry�watne gale�rie obra�z�w sta�rych i no�wych mi�strz�w. Czy b�d� umia� do�sto�so�wa� si� do sytu�acji w tym jak�e r�nym �wie�cie?Za�pro�sze�nie od ba�rona de Saint-Ga�tien do�sta��em wraz li�stem od Ka�ren Pe�ter�sen[11]. Pi�sa�a, �e jej oj�ciec, sym�pa�tyczny po�szu�ki�wacz skar�b�w, ka�pitan Pe�ter�sen, przyja�ni si� z hra�bi� Ra�oulem de Saint-Ga�tien, w�a��ci�cie�lem prze�pi�k�nego Zamku Sze��ciu Dam. Przyja�� ta na�ro�dzi�a si� w cza�sie wojny, gdy ka�pitan Pe�ter�sen p�y�wa� w an�giel�skich kon�wo�jach i ura�towa� �ycie roz�bit�kowi, ofi�ce�rowi fran�cu�skiego okr�tu. By� nim baron de Saint-Ga�tien. Ka�ren i ka�pitan Pe�ter�sen by�wali kil�ka�krot�nie w Zamku Sze��ciu Dam i pod�czas ostatnich od�wie�dzin do�wie�dzieli si� o kra�dzie�y ob�razu Ce�zanne'a z gale�rii ba�rona. Kra�dzie� po�prze�dzi� list z ���da�niem okupu w wy�soko��ci dzie�si�ciu ty�si�cy dola�r�w. Je�li baron nie z�o�y okupu � gro�zi� ta�jem�niczy osobnik � obraz Ce�zanne'a zo�sta�nie skra�dziony.Ba�ron okupu nie z�o��y�. A po pew�nym cza�sie oka�za�o si�, �e obraz Ce�zanne'a znik�n�� z gale�rii, a �ci��lej � za�miast ory�gi�na�u zawi�s�a tam jego kopia. Po�licja wszcz�a �ledztwo, ale utkn�o ono na martwym punkcie. Sprawcy kra�dzie�y nie schwytano.Mi�n�� jaki� czas i baron znowu do�sta� list z ���da�niem okupu tej sa�mej wy�soko��ci. Tym ra�zem okup doty�czy� ob�razu Re�noira. Je�li baron nie za�p�aci okupu � gro�zi� ten sam ta�jem�niczy osobnik � obraz Re�noira zo�sta�nie skra�dziony przed up�ywem mie�si�ca, a za�miast niego baron b�dzie mu�sia� za�do�woli� si� kopi�.Po otrzyma�niu dru�giego listu z ���da�niem okupu, Ka�ren napi�sa�a do mnie i za����czy�a za�pro�sze�nie do Fran�cji.�Opowia�da��am ba�ro�nowi o Tobie, To�ma�szu � pi�sa�a Ka�ren � o Twoich suk�ce�sach w poszu�ki�wa�niu zagi�nio�nych zbio�r�w mu�zeal�nych i walce z naj�r�niej�szymi fa��sze�rzami i z�o�dziejami anty�k�w. Ba�ron b�a�ga� mnie, abym Ci� za�pro�si�a do jego zamku. Oczywi��cie, traktuj ten wy�jazd jako zwy�k�� wy�cieczk� do Francji na za�pro�sze�nie przyjaci�. Ale wiem z g�ry, �e wci�gnie Ci� ta nowa przy�goda. Przyjed�, pro�sz� Ci�, cho�by ze wzgl�du na nasz� przyja��. Zdradz� Ci jesz�cze jedno: by� mo�e wkr�tce wejd� do ro�dziny de Saint-Ga�tien, je�stem bo�wiem zar�czona z bra�tan�kiem ba�rona, Vin�cen�tem, przeuro�czym ma�la�rzem, ma�j��cym pra�cow�ni� w Pa�ry�u, na Montmar�tre. Vin�cent to prawdziwy arty�sta, cho� jesz�cze nie zy�ska� sobie s�awy. Jest dzie�dzi�cem zamku i tytu�u ba�rona, ale nie my�li o przyj�ciu spu��ci�zny po stryju. �yje bar�dzo bied�nie, nie chce jed�nak zmieni� swej ubo�giej pra�cowni na wspania��o�ci Zamku Sze��ciu Dam.�W tym miej�scu na�st�po�wa� szczeg�owy opis wszyst�kich du�cho�wych zalet mala�rza Vin�centa. Opis ten, rzecz jasna, da�ruje Czytelni�kom, cho� syl�wetka na�kre��lona przez Ka�ren pre�zen�to�wa�a si� bar�dzo sym�pa�tycz�nie. Czy� mo�g�em od�m�wi� pro��bie Ka�ren, kt�ra na�ma�wia�a mnie na ten wy�jazd, by zy�ska� jesz�cze wi�ksz� sym�patie przyja�ciela swego ojca i stryja swego na�rze�czo�nego?Wy�znaj� szczerze: przyj��em za�pro�sze�nie, bo jako histo�ryka sztuki po�ci��ga�a mnie uroda s�yn�nych zam�k�w w doli�nie Lo�ary. Przyj��em je r�w�nie� dla�tego, i� wa�bi�a mnie nowa przy�goda. ROZDZIA� DRUGI O SERACH Z OLIVET I MADAME POMPADOUR � CZYM JE�DZI FANTOMAS � CO POWINIEN UMIE� DETEKTYW � NAGRODA STO TYSI�CY FRANK�W � LIST OD TAJEMNICZEGO �PRZYJACIELA� � W ZRUJNOWANEJ WINNICY � O SMAKU WIN S��W KILKA � Z�ODZIEJE SAMOCHOD�W � RYK OS�A CZY WO�ANIE O POMOC Z Orle�anu, ulic� Kr�lew�sk�, wy�je�cha�li�my na po�t�ny most ka�mienny, zbu�do�wany nad Lo�ar� w XVIII wieku. Zo�ba�czy��em st�d pano�ram� mia�sta ze wspaniale ry�su�j�c� si� go�tyck� syl�wet� kate�dry �wi�tego Krzy�a, no�sz��cej �lady r�nych sty�l�w, jakie wy�st�po�wa�y od XIII do XVIII wieku. I po raz pierwszy w �yciu uj�rza��em Lo�ar�, rzek� znacznie mniejsz� ni� nasza Wi�s�a, lecz roz�le�wa�j�c� si� tutaj do�� sze�roko.Ka�pry��na to rzeka. W ostatnim stu�leciu a� cztery wiel�kie po�wo�dzie pu�sto�szy�y do�lin�, kt�r� p�y�nie. Ma bar�dzo wiele za�koli i za�kr�t�w two�rz��cych ma�low�nicze pej�za�e. To o tej nie�bie�skiej, ka�pry��nej rzece pisa� Pierre Ron�sard[12] i Jo�achim du Bel�lay[13]. To w tej doli�nie na�gro�ma�dzi�o si� wiele wspania��ych zam�k�w, tak j� sobie dawni Fran�cuzi upodobali.Kie�dy� two�rzy�a do�godny trakt ko�mu�nika�cyjny, p�y�wa�y po niej statki i barki. Dzi� tra�sami ko�mu�nika�cyj�nymi s� as�fal�towe szosy, a na wo�dach Lo�ary p�y�waj� �o�dzie ryba�k�w i tu�ry�st�w.Cztery ki�lo�me�try jazdy i oto miej�sco�wo�� Olivet z mo�stem nad kr�tk�, nie�wielk� rzeczk� Lo�iret. Ta rzeczka o bar�dzo przejrzy�stych wo�dach wy�try�skuje z ziemi nie opo�dal, w parku ota�cza�j��cym pi�kny Pa�ac �r�dlany z XVII wieku. Ob�fite �r�d�o w bli�skim s��siedztwie Lo�ary na�su�n�o przy�pusz�cze�nie, �e rzeka Lo�iret jest jej pod�ziemnym do�p�y�wem. Tu, nad Lo�iret cz�sto prze�sia�duj� w�d�karze, a miej�scem ich ulu�bio�nych spo�tka� s� wiej�skie go�spody w uro�czym, ma��ym mia�steczku Olivet, kt�re s�y�nie r�w�nie� z pro�duk�cji wspania��ych se�r�w.Lecz oto ju� inne mia�steczko, a ra�czej osada Cl�ry-Sa�int-An�dr� ze wspania�� ba�zy�lik� Notre Dame, zbu�do�wan� w XV wieku przez Lu�dwika XI, jako wy�raz z�o��o�nego prze�ze� �lu�bo�wa�nia. W ba�zy�lice znaj�duje si� pi�kny gro�bo�wiec tego kr�la, zro�biony z bia��ego marmuru; kr�l jest przedsta�wiony w po�staci kl�cz��cej przed wize�run�kiem Ma�donny.Droga znowu skr�ca ku Lo�arze. I oto d�ugi, czte�ry�stuczter�dzie�sto�me�trowy most o dwu�dzie�stu sze��ciu �u�kach pro�wa�dzi do uro�czego Be�au�gency, bar�dzo sta�rego fran�cu�skiego mia�steczka. Chlubi si� ono sta�rym opactwem, �re�dnio�wiecznym zam�kiem i wie�� Ce�zara z XI wieku � kwa�dra�tow�, su�row� bu�dowl� z epoki rzymskiej.Lecz nie za�po�mi�najmy, �e do�lina Lo�ary to kra�ina zam�k�w. Oto tu� za Be�au�gency znaj�duje si� za�mek M�nars, zbu�do�wany w XVIII wieku dla mar�kizy de Pompa�dour[14]. St�d star�, wy�sa�dzan� ogrom�nymi to�po�lami, jede�na�sto�ki�lo�me�trow� pro�me�nad� z prze�pi�k�nym wi�do�kiem na do�lin� Lo�ary doj�� mo�na do wspania��ego zamku Cham�bord.My jed�nak poje�cha�li�my pro�sto i wkr�tce zna�le�li��my si� w Blois, sta�no�wi��cym cen�trum go�spo�dar�cze i przemy�s�owe tego re�jonu Fran�cji.Prze�mkn�wszy uli�cami mia�sta, wkr�tce wy�do�stali��my si� na szos� do To�urs.� Jaka szkoda, panie To�ma�szu � wes�tchn�� Pi�geon, dra�pi�c si� za le�wym uchem � �e nie mamy czasu, aby od�wie�dzi� s�ynny za�mek w Blois. W szes�na�stym wieku by� dla Fran�cji tym, czym p�niej sta� si� Wer�sal. Na pierwszym pi�trze znaj�duje si� gabi�net Kata�rzyny Me�dy�cej�skiej, gdzie od�kryto prze�r�ne schowki na pre�cjoza i tru�cizny. Po�wia�daj�, �e jesz�cze nie wszystkie ta�jem�nice jej gabi�netu zo�sta�y zba�dane. Jest pole do po�pisu dla histo�ry�k�w sztuki. Tu, w Blois, za�mor�do�wano ksi�cia Hen�ryka de Gu�ise. Ale czemu pan je�dzie tak wolno? Czy na�prawd� nie mo�na przy��pie�szy�? Obawiam si�, �e jad�c w ta�kim tem�pie, nie zdo��amy do�trze� przed noc� do Zamku Sze��ciu Dam.Je�cha��em rze�czy�wi��cie bar�dzo wolno, zale�dwie czter�dziestk�.� Tak, tak � znowu wes�tchn�� pan Pi�geon � od razu wi�da�, �e w de�tek�tywi�stycznym fachu jest pan tylko amatorem.� Dla�czego?� Praw�dziwy de�tek�tyw, je�li chce wal�czy� z Fan�to�ma�sem, musi mie� szybki i nie�za�wodny sa�mo�ch�d. Fan�to�mas jest prze�ciw�ni�kiem nie�bez�piecznym. Co by by�o, gdyby wy�pad�o panu go �ci�ga�? Prze�cie� pan wci�� je�dzie zale�dwie czter�dziestk�. Chyba strasznie d�ugo po�dr�o�wa� pan z Pol�ski. Jak dyli��an�sem. I nie de�ner�wuje pana taka jazda?� Nie. Mog� roz�gl��da� si� po oko�licy.� Ach, tak � mrukn�� pan Ga�spard. � Bo ja mam hum�bera. To nie�za�wodny i szybki w�z.Nie mo�g�em opa�no�wa� z�o��li�wo��ci.� Pan mia� hum�bera, pro�sz� pana.� Co zna�czy: mia��em? � zdziwi� si�.� No, bo go panu ukra�dziono.� A tak, rze�czy�wi��cie � zgo�dzi� si�. � Ale przy�zna pan, �e to zna�ko�mity sa�mo�ch�d.� Co po sa�mo�cho�dzie, kt�rego ju� nie ma � wzruszy��em ra�mio�nami. � Mo�e nim teraz je��dzi Fan�to�mas?� S��dzi pan, �e on je��dzi moim sa�mo�cho�dem? � obu�rzy� si� pan Ga�spard. � A to �aj�dak! Tak, tak, ma pan racj�. Wszystko mo��liwe. Na�wet i to, �e on teraz roz�piera si� w moim wo�zie, a ja mu�sz� trz��� si� w pa�skiej lan�darze. Ale on za�p�aci mi za wszystko. Czy wie pan, jak� pre�mi� wy�zna�czy�a nasza Agencja Ubezpie�cze�niowa za zde�ma�sko�wa�nie Fan�to�masa? Sto ty�si�cy fran�k�w! Za tak� sumk� m�g�bym sobie kupi� ma�y do�mek na po�u�dniu Fran�cji i ho�do�wa� r�e. To moje ma�rze�nie.� Sto ty�si�cy fran�k�w! � j�k�n���em.� To wcale nie tak du�o. Czy pan wie, na jak ogromne straty nara�zi� ju� Fan�to�mas inne agencje ubezpie�cze�niowe? On gra�suje od trzech lat. I to tutaj, w tej oko�licy. Za�cz�o si� od zamku w Am�boise. Za���da� okupu za obraz Memlinga[15], a gdy mu go nie wy�p�a�cono, w gale�rii za�miast ory�gi�na�u zna�laz�a si� kopia. A prze�cie� w Am�boise s� urz��dze�nia elek�tro�nowe, ga�lerii dzie� i noc strzeg� stra�nicy. Nie by�o jed�nak �la�d�w w�a�ma�nia. Po�tem, pro�sz� pana, po�dobna hi�storia wy�da�rzy�a si� w sta�rym ry�cer�skim zamku w An�gers. Skra�dziono ob�raz Ca�rava�ggia[16], zo�sta�wia�j�c kopi�. Trze�cia kra�dzie� na�st��pi�a w zamku Cham�bord, gdzie ory�gina� ob�razu Watteau[17] oka�za� si� falsy�fika�tem. A ostatnio gale�ria w Zamku Sze��ciu Dam... Wszystkie te gale�rie s� zna�ko�micie strze�one. Nig�dzie nie od�kryto �la�d�w w�a�ma�nia. I za ka��dym ra�zem to samo: naj�pierw ���danie okupu, po�tem mija jaki� czas i stwierdza si� za�mian� ory�gi�na�u na falsy�fikat. To sza�tan, nie cz�owiek. Jak duch, jak widmo prze�nika przez mury, aby po�rwa� ory�gina� i za�wie�si� kopi�. I cho� od mo�mentu, gdy wy�zna�cza okup, czuj�no�� stra�ni�k�w jest sto�kro� wi�ksza, po�trafi prze�nik�n�� przez �ciany i do�ko�na� kra�dzie�y. To nie�mal ge�niusz z�a, pro�sz� pana! � za�wo�a� z za�chwytem pan Ga�spard.U�miech�n���em si�. Jego za�chwyt dla Fan�to�masa, za�chwyt gra�ni�cz�cy nie�mal z uwiel�bie�niem, by� dla mnie zro�zu�mia�y. Prawdziwi my��liwi zaw�sze z za�chwytem i po�dzi�wem opo�wia�dali o zwie�rzy�nie, kt�r� trudno im by�o upo�lo�wa�. Zreszt�, pod�no�sz�c nie�zwy�k�e w�a��ci�wo��ci na�szych prze�ciw�ni�k�w, tym sa�mym pod�no�simy i sie�bie.Do�je��d�a�li�my do Am�boise, dzie�si�cio�ty�si�cznego mia�steczka z po�t�n� twierdz�, wspaniale ry�su�j�c� si� na le�wym brzegu Lo�ary. Po�t�ne to za�mczysko zbu�do�wa� Karol VIII, by�a tu re�zy�den�cja kr�la Lu�dwika XI. Zdo�a�em tylko rzu�ci� okiem na gro�n� syl�wetk� zamku, gdy do�p�dzi� nas mo�tocy�klista w g��bo�kim ka�sku na g�o�wie.Wy�prze�dza�j�c nas, da� znak r�k�, abym si� za�trzyma�.� Czy mon�sieur Thomas? � za�pyta�, nie ga�sz�c sil�nika.� Tak � od�par��em zdzi�wiony.Bez s�owa wr�czy� mi ko�pert� z li�stem i nie cze�kaj�c na pyta�nie z na�szej strony, ostro ru�szy� z miej�sca i znik�n�� w uliczkach mia�steczka.List, napi�sany na ma�szy�nie, za�wie�ra� tylko kilka zda�:�W zwi�zku z misj�, jak� ma Pan do spe��nie�nia w Zamku Sze��ciu Dam, go�t�w je�stem udzieli� Panu kilku cen�nych in�for�macji. Pro�sz� po wy�je��dzie z Am�boise skr�ci� na drog� nr GC-31. Po kilku kilo�me�trach zo�baczy Pan po pra�wej stro�nie wzg�rze ze zruj�no�wan� win�nic�. Tam b�d� na Pana cze�ka�. Przyjaciel.�� C� to za list? � za�inte�re�so�wa� si� pan Pi�geon, po�dejrzliwie ru�sza�j�c w��si�kami.W tym mo�men�cie za�uwa��y��em, �e lewy w��sik pana Ga�sparda dziwnie ob�sun�� si� ku do��owi. To mnie tak zdu�mia�o, �e a� za�nie�m�wi��em. A on, zain�try�go�wany moim spoj�rze�niem, do�tkn�� pal�cami swoich w��s�w, za�mru�ga� po�wie�kami, a po�tem roze��mia� si�:� Od�klei� mi si� lewy w�s, co? Pan si� dziwi, prawda?To m�wi�c si�gn�� do kie�szeni, wyj�� z niej tubk� z kle�jem i po�sma�rowa� w��sik, po czym sta�ran�nie go przy�klei�.� Nie�stety, mu�sz� si� za�ma�sko�wa� � stwierdzi� z wes�tchnie�niem i po�dra�pa� si� za le�wym uchem. � Chyba pan nie s�dzi, �e uwielbiam takie idio�tyczne fry�zjer�skie w��siki? No�sz� je z ko�nieczno�ci. �eby zmy�li� Fan�to�masa.�mieszny by� ten Pi�geon. Czy na�prawd� s��dzi�, �e przy�kle�jaj�c sobie w��sik, zdo�a u�pi� czuj�no�� Fan�to�masa?D�ug� chwil� przy�gl��da��em mu si� z roz�ba�wie�niem.� Co pan tak na mnie pa�trzy? � zi�ry�towa� si� w ko�cu. � Czy pan my�li, �e czu�pryn� te� mam fa��szyw�? Ot� tak. No�sz� pe�ruk�. Czarn� pe�ruk�. W rze�czy�wi�sto�ci je�stem blon�dy�nem, a na�wet albi�no�sem.Nie wie�dzia�em: m�wi serio czy �ar�tuje?Si�gn���em do kie�szeni w sa�mo�cho�dzie i wy�j��em map�.� Skr�cimy na drog� nu�mer trzy�dzie��ci jeden � poin�for�mo�wa��em Pi�geona. � Wy�zna�czono mi spo�tka�nie w starej win�nicy.� Co ta�kiego? Ale� to ja�ka� pu��apka Fan�to�masa! � za�wo�a� pan Ga�spard. � Chyba nie za�mie�rza pan tam je�cha�? Niech pan kie�ruje si� wprost do zamku. I pro�sz� po�kaza� mi ten list.Po�s�usznie wr�czy��em list Pi�geo�nowi. Ta�jem�niczy �Przyjaciel� nie prosi� o dys�kre�cj�. A poza tym, skoro Pi�geon sie�dzia� w moim we�hi�kule i od�by�wa� ze mn� po�dr� do Zamku Sze��ciu Dam, si�� rze�czy nie m�g�bym si� go po�zby� na czas spo�tka�nia w starej win�nicy.� Cie�kawe! � mrukn�� po za�po�zna�niu si� z tre��ci� listu. � Mo�e to pu��apka ze strony Fan�to�masa, a mo�e rze�czy�wi��cie kto� chce panu udzieli� ja�kich� cie�ka�wych in�for�macji.Wzruszy��em ra�mio�nami.� Nie mamy wy�boru. Trzeba zary�zy�ko�wa� i je�cha� na spo�tka�nie. Za�pewne op�ni to tro�ch� nasz przyjazd do Zamku Sze��ciu Dam, ale prze�cie� jeste��my ju� nie�da�leko, za go�dzin� i tak znaj�dziemy si� w zamku.Wy�je�cha�li�my z mia�steczka. Zna�la�z�em drog� nu�mer 31 i po chwili je�cha�li�my ni�, roz�gl��daj�c si� po oko�licz�nych wzg�rzach.Jak ju� wspomi�na��em, od Blois ci��gnie si� �a�cuch nie�wy�so�kich pa�g�r�k�w wa�pien�nych, pe��nych grot i za�g��bie�.By�o po�u�dnie, �wie�ci�o s�o�ce. W z�o�tym bla�sku p�a�wi�y si� na sto�kach wzg�rz zie�lone win�nice. Tu i �w�dzie, na wi�kszych stro�mi�znach, ro�s�y prze��liczne gli�cynie, w�r�d kt�rych czer�ni�y si� wej��cia do grot. Wi�nia�rze prze�cho�wy�wali w gro�tach beczki