12523

Szczegóły
Tytuł 12523
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12523 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12523 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12523 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Wilbur Smith P�omienie gniewu Tom II (Rage) Przypadkowe odkrycie dodatkowych drzwi do biura Shasy w�parlamencie rozwi�za�o problem, nad kt�rym Tara i�Moses g�owili si� od tygodni. Samo wprowadzenie Mosesa do gmachu okaza�o si� dziecinnie �atwe. W�szoferskiej liberii, z�nar�czem pakunk�w, nie wzbudza� niczyich podejrze�. Tara pewnym krokiem mija�a portier�w przy g��wnym wej�ciu, a�on pod��a� skromnie za ni�, d�wigaj�c pud�a z�butami i�kapeluszami z�najdro�szych sklep�w w�mie�cie. Budynek by� praktycznie nie strze�ony. Wchodz�cych nie obowi�zywa�y przepustki ani identyfikatory. Zdarza�o si�, �e obcych proszono przy wej�ciu o�okazanie dokument�w, ale Tar�, jako �on� ministra, witano jedynie pe�nymi szacunku uk�onami. Zadba�a zreszt� o�to, by zaprzyja�ni� si� z�od�wiernymi. Przystawa�a cz�sto, �eby zapyta�, jak maj� si� ich dzieci, lub poradzi� co� na artretyzm. Dzi�ki �yczliwo�ci i�pogodnemu usposobieniu szybko zaskarbi�a sobie sympati� wszystkich portier�w pilnuj�cych wej�cia. Zabiera�a Mosesa ze sob� tylko w�wczas, gdy mia�a pewno��, �e nie natkn� si� na Shas�, na tyle cz�sto jednak, by przyzwyczai� wszystkich do jego obecno�ci w�tym miejscu i�u�jej boku. Zazwyczaj przychodzili oboje do biura Shasy, po czym Tara poleca�a Mosesowi, �eby zani�s� zakupy do gabinetu, sama za� gaw�dzi�a przez chwil� z�Trici� w�sekretariacie. Kiedy Moses zjawia� si� ponownie, ju� bez paczek, m�wi�a: � Dzi�kuj�, Stephen. Jeste� teraz wolny. B�d� potrzebowa�a samochodu dopiero o�jedenastej. Czekaj na mnie przed g��wnym wej�ciem. Moses schodzi� pos�usznie na d�, grzecznie ust�puj�c z�drogi wszystkim go�com i�pos�om. Raz nawet min�� si� na schodach z�samym premierem, ale szybko spu�ci� wzrok, by Yerwoerd nie dostrzeg� wyzieraj�cej z�oczu Mosesa nienawi�ci. By�o to niesamowite, niemal nierealne doznanie � znale�� si� na odleg�o�� ramienia od cz�owieka, kt�ry odpowiada� za ca�� n�dz� jego ludu, za niesprawiedliwo�� i�terror panuj�ce w�tym kraju � cz�owieka, kt�ry z�dyskryminacji rasowej uczyni� nieledwie panuj�c� religi�. Moses by� tak poruszony tym nieoczekiwanym spotkaniem, �e przez d�u�sz� chwil� nie m�g� och�on��. Jednak opuszczaj�c gmach stara� si� wygl�da� zupe�nie normalnie, i�cz�owiek siedz�cy w�portierni nawet nie podni�s� oczu znad gazety. Istotnym punktem planu Mosesa by�o to, by zdo�a� wyj�� z�parlamentu sam, nie zwracaj�c niczyjej uwagi. Powtarzaj�c wielokrotnie ten manewr zwi�ksza� swoje szans� na powodzenie. Ju� teraz portierzy w�a�ciwie przestali go zauwa�a�. Wci�� nie rozwi�zana pozostawa�a natomiast kwestia dost�pu do gabinetu Shasy. Mosesowi wolno by�o tam wej��, ale tylko, by zostawi� przyniesione paczki. Nie m�g� jednak przebywa� tam zbyt d�ugo, za zamkni�tymi drzwiami, ani tym bardziej sam na sam z�Tar�. Tricia, sekretarka Shasy, by�a osob� niezwykle czujn� i�spostrzegawcz�, a�na dodatek � bezgranicznie oddan� swojemu szefowi. Nie stanowi�a zreszt� wyj�tku w�r�d kobiet zatrudnianych przez Shas�: kocha�a si� w�nim jak pensjonarka. Zacz�li ju� rozwa�a� szalenie ryzykowny wariant, wed�ug kt�rego wszelkie czynno�ci przygotowawcze w�biurze Shasy mia�y by� wykonane przez Tar�. Na szcz�cie cudownym zrz�dzeniem losu dowiedzia�a si� o�istnieniu tylnych drzwi do gabinetu. � Bo�e, ile nerw�w stracili�my! Teraz wszystko p�jdzie jak z�p�atka! � powiedzia�a do Mosesa roze�miana i�odpr�ona. Nast�pnym razem, kiedy Shasa wyjecha� w�towarzystwie Garry�ego na inspekcj� do H�ani Mine, Tara i�Moses z�o�yli kolejn�, rutynow�, wizyt� w�parlamencie. Moses jak zwykle zani�s� zakupy do gabinetu, po czym Tara odes�a�a go w�obecno�ci Tricii. � Nie b�dziesz mi potrzebny a� do popo�udnia, Stephen. Zjem lunch z�ojcem, tu w�parlamencie. Kiedy Moses wyszed�, Tara zwr�ci�a si� do sekretarki: � Mam do napisania kilka list�w. B�d� w�gabinecie m�a. Prosz�, dopilnuj, �eby nikt mi nie przeszkadza�. Trici� ogarn�y w�tpliwo�ci. Wiedzia�a, �e Shasa nie pozwala, by ktokolwiek dotyka� jego biurka i�szpera� w�szufladach, ale nie potrafi�a wymy�li� argumentu, kt�ry powstrzyma�by Tar� od naruszenia tego sanktuarium. Nie zwa�aj�c na jej wahanie, Tara wkroczy�a do gabinetu, zamkn�a za sob� drzwi i�starannie przekr�ci�a klucz. By� to kolejny precedens, kt�ry wprawi� Trici� w�os�upienie. Znalaz�szy si� w�gabinecie Tara niemal natychmiast us�ysza�a ciche pukanie. Min�o troch� czasu, nim odkry�a, �e przycisk zwalniaj�cy zamek w�ukrytych drzwiach wygl�da tak samo jak wy��cznik �wiat�a. Uchyli�a lekko drzwi i�Moses w�lizgn�� si� do �rodka. Zamek trzasn�� � niezbyt g�o�no, ale Tara wstrzyma�a na chwil� oddech. Potem podniecona zwr�ci�a si� do Mosesa. � Tamte drzwi te� zamkn�am na klucz � szepn�a przytulaj�c si� do niego. � Ach, Mosesie, tak d�ugo czeka�am na ten moment... Cho� ostatnimi czasy byli prawie nieroz��czni, rzadko mogli sobie pozwoli� na autentyczn� intymno��. Tara obj�a Mosesa i�przywar�a do niego ca�ym cia�em. � Nie teraz � odpar� �agodnie. � Mamy wa�niejsze rzeczy do zrobienia. Niech�tnie wypu�ci�a go z�obj��. Najpierw podszed� ostro�nie do okna i�zasun�� zas�ony, aby nikt z�zewn�trz nie m�g� go zobaczy�. Potem zdj�� szofersk� kurtk�, powiesi� j� na oparciu krzes�a i�zbli�y� si� do o�tarza. Zatrzyma� si� na chwil� i�pochyli� g�ow� sk�adaj�c d�onie w�pe�nym uszanowania ge�cie, jakby oddawa� cze�� swemu bogu. Potem zdj�� ze skrzyni ci�k� statuetk�, przeszed� przez gabinet i�postawi� j� na biurku Shasy. Wr�ci� do o�tarza i�podni�s� ostro�nie wieko. Antyczne zawiasy skrzypn�y g�o�no. Moses nerwowo zmarszczy� brwi. Wn�trze skrzyni wype�nia�y do po�owy stare ksi��ki, czasopisma i�dokumenty Shasy, kt�re nie mie�ci�y si� ju� na rega�ach. Mosesa zirytowa�a ta nieoczekiwana przeszkoda. � Pom� mi � poleci� szeptem Tarze. Wsp�lnie zacz�li roz�adowywa� skrzyni�. � Uwa�aj, �eby ich nie pomiesza� � ostrzeg� podaj�c jej papiery. � B�dziemy musieli potem w�o�y� wszystko z�powrotem w�tej samej kolejno�ci. Nie mo�emy zostawi� �adnych �lad�w. Skrzynia by�a tak g��boka, �e si�ganie do jej wn�trza sta�o si� wkr�tce niewygodne. Moses wszed� do �rodka i�kucaj�c na dnie podawa� Tarze ostatnie pliki gazet. Dywan w�gabinecie by� teraz zas�any stertami papier�w, ale wreszcie uda�o im si� opr�ni� skrzyni� do ko�ca. � Teraz daj mi narz�dzia � powiedzia� Moses. Tara pos�usznie wr�czy�a mu jeden z�pakunk�w, kt�re przyni�s� z�samochodu. � Staraj si� nie ha�asowa� � szepn�a b�agalnie. Skrzynia by�a tak wielka, �e Moses skry� si� ca�kowicie w�jej wn�trzu. Tara na palcach zbli�y�a si� do drzwi i�zacz�a nas�uchiwa�. Z�sekretariatu dobiega� uspokajaj�cy stukot maszyny do pisania. Wr�ci�a do o�tarza, �eby zobaczy�, jak idzie Mosesowi praca. Kl�cza� na dnie ze �rubokr�tem w�d�oni. �ruby by�y autentycznie stare, pochodzi�y z�innego antycznego mebla. Przeci�tny obserwator nie domy�li�by si�, �e s� du�o p�niejszym dodatkiem. Pod�og� skrzyni wykonano z�d�bowych klepek, kt�re poddano specjalnej obr�bce, by drewno wygl�da�o na stare. To fa�szerstwo r�wnie� m�g� wykry� tylko wysokiej klasy ekspert. Po jakim� czasie Moses zdo�a� obluzowa� �ruby i�wyj�� klepki. Skrzynia mia�a podw�jne dno podzielone na kilka skrytek. Zawarto�� pierwszej by�a troskliwie zabezpieczona paku�ami. Moses ostro�nie usun�� g�rn� warstw� i�w�o�y� paku�y do pude�ka, w�kt�rym przedtem znajdowa�y si� narz�dzia. Tara ze zgroz� i�fascynacj� wpatrywa�a si� w�przemycony przez nich �adunek. By�y to niewielkie, prostok�tne bloki tajemniczej, ciemnej substancji przypominaj�cej cukierki toffi lub kit � ka�dy zawini�ty oddzielnie w�p�prze�roczysty, nat�uszczany papier i�opatrzony nalepk� z�napisami w�nie znanym jej j�zyku, najprawdopodobniej rosyjskim. Pierwsza warstwa sk�ada�a si� z�dziesi�ciu takich blok�w, ale Tara wiedzia�a, �e pod spodem s� jeszcze dwie. W�sumie trzydzie�ci kostek materia�u wybuchowego, o���cznej wadze sze��dziesi�ciu funt�w. Wygl�da�y bardzo zwyczajnie i�nieszkodliwie, niczym jaki� produkt spo�ywczy, ale Moses ostrzeg� j�, �e drzemie w�nich potworna, �mierciono�na si�a. � Jeden taki kawa�ek wystarczy, �eby wysadzi� w�powietrze stalowe prz�s�o mostu. Pi�� mo�e zr�wna� z�ziemi� �redniej wielko�ci budynek. Mamy tego dziesi�� razy wi�cej, ni� nam potrzeba � stwierdzi� oboj�tnie. Rozpakowa� jedn� z�paczek, upewniaj�c si� co do zawarto�ci, od�o�y� j� na miejsce i�na powr�t przykr�ci� drewnian� p�ytk�. Potem ods�oni� �rodkowy schowek. Zdejmuj�c warstw� paku� obja�ni� Tarze szeptem: � S� tu cztery r�ne typy detonator�w. Wola�em si� przygotowa� na ka�d� ewentualno��. Ten na przyk�ad � t�umaczy� z�o�ywieniem, bior�c do r�ki p�askie metalowe pude�eczko wielko�ci paczki papieros�w � jest na baterie, ale mo�na go r�wnie� pod��czy� wprost do g��wnej sieci. Ten z�kolei � rozgarn�� paku�y ods�aniaj�c drugie pude�ko � dzia�a na zasadzie odbiornika radiowego. Uruchamia si� go za pomoc� miniaturowego nadajnika pracuj�cego na bardzo wysokiej cz�stotliwo�ci. � Wyj�� i�pokaza� Tarze kolejne urz�dzenie, kt�re jej zdaniem nie r�ni�o si� specjalnie wygl�dem od zwyk�ego, przeno�nego radia. � Potrzeba tylko sze�ciu baterii, takich jak do latarki, �eby go uruchomi�. Tutaj mamy, jako ostateczno��, najprostszy detonator, z�op�nionym zapalnikiem. Bardzo prymitywny i�prawdopodobnie nie da�by nam wystarczaj�cej rezerwy czasowej. A�to jest detonator czu�y na wstrz�sy. Po odbezpieczeniu reaguje na ka�dy najmniejszy ruch lub wibracje. Widzisz wi�c sama, �e tylko �wietny specjalista ma szans� unieszkodliwi� pod�o�ony przeze mnie �adunek i�pokrzy�owa� mi plany � zako�czy� z�dum�. Dotychczas Tara pomaga�a Mosesowi zak�adaj�c niejako automatycznie, �e wype�niaj� wa�n� i�szczeg�ln� misj�, jednak jej wizja tego, co mia�o si� sta�, by�a bardzo mglista, w�a�ciwie czysto abstrakcyjna. Dopiero teraz z�ca�� wyrazisto�ci� dotar�o do niej, jakie s� realne konsekwencje tych wszystkich przygotowa�, w�kt�rych zgodzi�a si� uczestniczy�. Le�a�y przed ni� narz�dzia okrutnego, masowego mordu i�totalnego zniszczenia. Wygl�da�y r�wnie niepozornie jak sploty pogr��onej we �nie kobry, i�by�o to tak samo z�udne. Po raz pierwszy Tar� ogarn�y w�tpliwo�ci. � Mosesie � wyszepta�a. � Obieca�e� mi, �e nie b�dzie ofiar w�ludziach. �adnych zabitych ani nawet rannych, prawda? � Rozmawiali�my ju� o�tym wiele razy � uci�� Moses. Obrzuci� j� lodowatym, pe�nym niech�ci spojrzeniem i�poczu�a nagle wstyd. � Wybacz mi, prosz� � powiedzia�a ze skruch�. Ignoruj�c j� Moses zacz�� odkr�ca� trzeci� i�ostatni� p�yt�. W�skrytce znajdowa� si� tylko pistolet i�cztery zapasowe magazynki. Reszt� wolnego miejsca zajmowa�y paku�y, kt�re Moses wyj�� jak poprzednio. � Przynie� mi drug� paczk� � rozkaza�. Tara bez s�owa spe�ni�a polecenie. Otworzy� pakunek i�zacz�� przek�ada� zawarto�� do skrytki. By� tam komplet narz�dzi sk�adaj�cy si� z�pilnika do metalu i�r�cznej wiertarki z�zestawem wierte�, pude�ko z�bateriami, latarka, zw�j cienkiego kabla, diament do ci�cia szk�a, kit, a�tak�e �elazny zapas �ywno�ci � suchary i�kilka konserw. � Szkoda, �e nie pozwoli�e� mi przygotowa� troch� bardziej urozmaiconego menu � wtr�ci�a Tara. � Przecie� to tylko dwa dni � odpar�. Przypomnia�a sobie, jak znikom� wag� przyk�ada� zawsze do spraw doczesnych. Moses zakry� schowek drewnian� p�yt�, nie dokr�caj�c jednak �rub zbyt mocno, by p�niej mo�na by�o usun�� je go�ymi r�kami. � W�porz�dku � powiedzia�. � Teraz b�dziesz podawa� mi ksi��ki i�dokumenty. Zacz�� z�powrotem uk�ada� papiery Shasy na dnie skrzyni. Kiedy wszystko wr�ci�o na swoje miejsce, trudno by�o pozna�, �e kto� tu w�og�le czego� dotyka�. Moses starannie zamkn�� wieko i�postawi� na nim statuetk�. Potem stan�� przy biurku i�dok�adnie zlustrowa� ca�y gabinet. � B�d� musia� wymy�li� sobie jak�� dobr� kryj�wk�. � Mo�e zas�ony? � podsun�a Tara. Moses aprobuj�co skin�� g�ow�. � Trywialne, ale zazwyczaj skuteczne � przyzna� �askawie, przygl�daj�c si� grubym, ci�kim draperiom. By�y uszyte z�brokatu, bogato haftowanej tkaniny, i�si�ga�y do samej pod�ogi. � Klucz � doda� po namy�le, wskazuj�c na ukryte w�boazerii drzwi. � B�d� go potrzebowa�. � Spr�buj�... � zacz�a Tara, ale urwa�a, poniewa� w�tym momencie kto� zapuka� z�sekretariatu. Moses, boj�c si�, by nie wpad�a w�panik�, �cisn�� j� uspokajaj�co za rami�. � Kto tam? � zapyta�a Tara mo�liwie opanowanym g�osem. � To ja, prosz� pani � odpar�a z�szacunkiem Tricia. � Chcia�am tylko powiedzie�, �e jest pierwsza i�id� na lunch. � Dobrze, Tricio. Ja zostan� tu jeszcze kilka minut. Nie martw si�, wychodz�c pozamykam wszystko. Us�yszeli kroki, a�nast�pnie lekkie trza�ni�cie drzwi. Moses pu�ci� rami� Tary. � Id� i�przeszukaj jej biurko. Mo�e trzyma gdzie� klucz do tylnego wej�cia. Wkr�tce Tara by�a z�powrotem z�niewielkim p�kiem kluczy w�r�ku. � Ma numer seryjny. Zanotuj� go � powiedzia�a. Wyrwa�a kartk� z�bloczka Shasy i�po�piesznie nabazgra�a na niej kilka cyfr. � Musz� od�o�y� klucze na miejsce. Kiedy wr�ci�a do gabinetu, Moses zd��y� ju� w�o�y� kurtk� i�w�a�nie zapina� guziki. Mimo to zamkn�a za sob� drzwi i�ponownie przekr�ci�a klucz. � B�dzie mi jeszcze potrzebny plan tego budynku � oznajmi�. � Na pewno maj� go w�dziale administracyjnym. Musisz zdoby� dla mnie kopi�. Najlepiej zle� to Tricii. � Pod jakim pretekstem? Zacznie w�ko�cu co� podejrzewa�. � Powiedz jej, �e zamierzasz zmieni� o�wietlenie w�gabinecie m�a � odpar� wskazuj�c �yrandol wisz�cy pod sufitem � i��e w�tym celu musisz mie� dok�adny plan tego pi�tra, z�uwzgl�dnieniem wszystkich instalacji elektrycznych, przewod�w w��cianach i�tak dalej. � Rzeczywi�cie, to mog� zrobi� � zgodzi�a si�. � A�wi�c za�atwione. Mo�emy i��. Na dzisiaj robota sko�czona. � Nie musimy si� wcale tak �pieszy�. Tricia wr�ci najwcze�niej za godzin�. Przez u�amek sekundy wydawa�o si� jej, �e w�chmurnym i�przenikliwym spojrzeniu Mosesa dostrzeg�a odcie� pogardy, a�nawet co� w�rodzaju obrzydzenia, ale natychmiast odegna�a t� my�l jako zbyt absurdaln�. Przytuli�a si� do niego mocno i�ukry�a twarz na jego piersi. Mimo rozdzielaj�cych ich warstw ubrania po chwili wyczu�a wyra�nie napi�cie rosn�ce w�jego l�d�wiach i�ostatecznie wyzby�a si� wszelkich podejrze�. Wierzy�a, �e na sw�j tajemniczy, nie zawsze zrozumia�y, afryka�ski spos�b Moses nadal j� kocha. Si�gn�a w�d�, by uwolni� ze spodni jego m�sko��, teraz nabrzmia�� po��daniem. Cz�onek Mosesa by� tak pot�ny, �e Tara z�trudem mog�a go obj�� kciukiem i�palcem wskazuj�cym. Gor�cy i�twardy, stercza� triumfalnie w�g�r� niczym gigantyczny czarny obelisk l�ni�cy w�promieniach s�o�ca. Dr��c z�niecierpliwo�ci Tara osun�a si� na dywan i�zach�annie poci�gn�a Mosesa za sob�. Ka�dego dnia mogli zosta� zdemaskowani. Ryzyko by�o ogromne i�oboje zdawali sobie z�tego spraw�. � Co b�dzie, je�li Shasa ci� rozpozna? � spyta�a Tara ju� chyba po raz setny. � Jest mi coraz trudniej trzyma� was z�dala od siebie. Nie mo�esz w�niesko�czono�� unika� spotkania si� z�nim twarz� w�twarz. Ostatnio zn�w pyta� o�ciebie. Isabella zwr�ci�a uwag� Shasy na nowego szofera, naturalnie z�czysto egoistycznych pobudek. Tara najch�tniej przetrzepa�aby jej za to sk�r�, ale nie mia�a do�� odwagi. Taka interwencja mog�a jedynie utrwali� w�przebieg�ym umy�le c�rki wra�enie, �e Moses jest dla Tary kim� wi�cej ni� szoferem. � Czy on mo�e ci� rozpozna�? � nalega�a Tara. Moses zamy�li� si� g��boko nad odpowiedzi�. � To si� zdarzy�o bardzo dawno temu, jeszcze przed wojn�. By� wtedy dzieckiem. � Moses potrz�sn�� g�ow� z�pow�tpiewaniem. � Spotkali�my si� w�zupe�nie innych okoliczno�ciach, daleko st�d. A�jednak przez kr�tki czas byli�my sobie w�jakim� sensie bliscy. My�l�, �e wywarli�my na siebie nawzajem ogromny wp�yw � mo�e w�a�nie dlatego, �e losy naszej znajomo�ci by�y z�g�ry przes�dzone. Bliska, wr�cz intymna przyja�� pomi�dzy Murzynem i�bia�ym ch�opcem! Nie mieli�my �adnych szans � westchn��. � Ale z�pewno�ci� w�trakcie procesu by� na bie��co i�wiedzia�, �e szuka mnie policja. Nawiasem m�wi�c tamten nakaz aresztowania wci�� jest w�mocy. Nie potrafi� natomiast powiedzie�, czy m�g� skojarzy�, �e jego przyjaciel z�dzieci�stwa i�wyj�ty spod prawa, gro�ny rewolucjonista to jedna i�ta sama osoba. Dlatego wol� nie ryzykowa�. Musimy jak najszybciej doprowadzi� nasz plan do ko�ca. � Z�tego, co pami�tam, przez ostatnie pi�� lat wszystkie weekendy Shasa sp�dza� poza domem � powiedzia�a z�gorycz� Tara przygryzaj�c warg�. � Ale ostatnimi czasy nie rusza si� z�Weltevreden ani na krok, akurat teraz, kiedy chcia�abym, �eby wyje�d�a� jak najcz�ciej! Najpierw te przekl�te rozgrywki w�polo... � W�kraju go�ci�a w�a�nie reprezentacja Argentyny. Shasa mia� si� opiekowa� zawodnikami podczas ich pobytu w�Kapsztadzie i�zaproponowa�, by sw�j pierwszy mecz rozegrali w�Weltevreden. � A�zaraz potem przyje�d�a z�wizyt� premier Wielkiej Brytanii, Harold Macmillan. Shasa b�dzie tu siedzia� jeszcze co najmniej do ko�ca miesi�ca. � Tara zerkn�a na twarz Mosesa w�lusterku, �eby sprawdzi� jego reakcj�. Wydawa�o si�, �e intensywnie my�li nad tym, co us�ysza�. � Ka�dy wariant poci�ga za sob� ryzyko � stwierdzi� ze spokojem. � Ci�g�e odk�adanie decyzji jest dla nas r�wnie niebezpieczne, jak dzia�anie zbyt pochopne. Musimy po prostu wybra� najodpowiedniejszy moment. Dojechali w�milczeniu a� do przystanku autobusowego. Moses zaparkowa� chevroleta po przeciwnej stronie ulicy i�zapyta�: � Kiedy ma by� ten mecz? � W�pi�tek po po�udniu. � Czy tw�j m�� b�dzie w�reprezentacji? � Ostateczny sk�ad dru�yny zostanie oficjalnie og�oszony w�po�owie przysz�ego tygodnia, ale my�l�, �e udzia� Shasy jest pewny. Mo�e nawet mianuj� go kapitanem. � A�je�li nie, to i�tak musi tam by�. Jest przecie� gospodarzem ca�ej imprezy. � To prawda � zgodzi�a si� Tara. � W�pi�tek. A�wi�c b�d� mia� ca�y weekend. � Nieoczekiwanie podj�� decyzj�. � To jest okazja, na kt�r� czekali�my. Zrobimy to w�a�nie wtedy. W pierwszej chwili Tara poczu�a bezsiln� rozpacz i�strach lekkomy�lnego w�drowca, kt�ry zabrn�� w�stref� ruchomych piask�w. Wci�ga�y j� powoli, ale nieub�aganie. Wkr�tce jednak �wiadomo�� nieuchronno�ci tego, co mia�o si� sta�, podzia�a�a koj�co. L�k ust�pi� miejsca t�pej rezygnacji. Tara pogodzi�a si� z�faktem, �e nie ma ju� odwrotu. � Autobus � powiedzia� Moses. W�jego g�osie dos�ysza�a lekk� nut� podniecenia. Niezwykle rzadko si� zdarza�o, by nie potrafi� zapanowa� nad emocjami. Kiedy autobus zatrzyma� si� na przystanku, Tara dostrzeg�a na tylnym pomo�cie kobiet� z�dzieckiem. Oboje przygl�dali si� chevroletowi z�widocznym zainteresowaniem. Tara zamacha�a do nich. Ch�opczyk wysiad� i�zacz�� i�� w�kierunku samochodu. Autobus ruszy�. Miriam Afrika dalej sta�a na pomo�cie i�patrzy�a za nimi, dop�ki autobus nie znikn�� za najbli�szym zakr�tem. Benjamin podszed� bli�ej. Jego buzia ja�nia�a powitalnym u�miechem. Wyrasta� na ca�kiem przystojnego kawalera, a�Miriam dba�a zawsze o�to, �eby by� �adnie i�schludnie ubrany. Teraz te� wygl�da� wspaniale w�czy�ciutkiej, �nie�nobia�ej koszuli, szarych spodenkach i��wie�o wyczyszczonych, czarnych bucikach. Mia� zdrow�, kremowo-z�ot� cer�, a�jego g��wk� pokrywa�a starannie przystrzy�ona czupryna ciemnych, spr�ystych lok�w. � Czy� on nie jest po prostu fantastyczny? � Tara a� westchn�a z�zachwytu. � To nasz syn, Mosesie! Tylko tw�j i�m�j. Ch�opczyk otworzy� drzwi, wskoczy� na siedzenie obok ojca i�u�miechn�� si� do niego promiennie. Moses przygarn�� go do siebie i�obdarzy� kr�tkim u�ciskiem. Tara przechyli�a si� przez oparcie, by tak�e przytuli� go cho� na moment. W�miejscach publicznych nie mog�a sobie pozwoli� na zbytni� wylewno��. Zauwa�y�a, �e w�miar� jak Benjamin robi si� starszy, coraz trudniej jest utrzyma� z�nim wi� uczuciow�. Wprawdzie nadal by� przekonany, �e jego matk� jest Miriam, ale sko�czy� ju� sze�� lat i�stawa� si� coraz bardziej dociekliwy. By� przy tym niezwykle bystry i�wra�liwy, dlatego mo�na si� by�o spodziewa�, �e pr�dzej czy p�niej niekt�re rzeczy zaczn� go zastanawia�. Z�pewno�ci� ju� teraz wyczuwa�, �e pomi�dzy nimi trojgiem istnieje jaka� bli�ej nie okre�lona wi�. Ich potajemne spotkania sta�y si� zbyt regularne i�nasycone emocjami, by usz�o to jego uwadze. Domy�la� si�, na razie by� mo�e tylko wyczuwa� pod�wiadomie, �e tych dwoje co� przed nim ukrywa � co�, co w�ko�cu b�d� musieli mu powiedzie�. Na razie wiedzia� tylko, �e s� bliskimi przyjaci�mi jego rodziny, ale cho� by� jeszcze bardzo ma�y, wiedzia� tak�e, �e ich uk�ad wykracza poza og�lnie przyj�te normy spo�eczne. Na �wiecie byli ludzie biali i�czarni. Niewiele mieli ze sob� wsp�lnego � przeciwnie, unikali wszelkich kontakt�w, nie m�wi�c ju� o�za�y�o�ci. Benjamin niezbyt dok�adnie rozumia�, na czym polega r�nica, ale przekona� si�, �e istnieje i�w�znacznym stopniu wp�ywa na jego �ycie, ale �wiadomy w�asnej odr�bno�ci, czyli faktu, i� sam, ze swoj� jasnoczekoladow� sk�r�, znajdowa� si� gdzie� po�rodku, cz�sto przypatrywa� si� Tarze z�dzieci�c� ciekawo�ci� i�zdumieniem, jakby nie by�a istot� realn�, lecz jak�� cudown� wr�k� z�bajki. W tej chwili Tara niczego na �wiecie nie pragn�a r�wnie mocno jak chwyci� Benjamina w�obj�cia i�powiedzie� mu: Jeste� moim synem i�kocham ci� tak samo jak twojego ojca. Ale nie by�o jej wolno nawet posadzi� go przy sobie na tylnym siedzeniu, bo kto� m�g�by zobaczy� ich razem. Min�li Cape Flats i�pojechali w�kierunku Somerset West. Nie doje�d�aj�c do wioski skr�cili w�boczn� drog�. Kiedy sko�czy� si� g�sty, wierzbowy las, ujrzeli przed sob� ogromny p�ksi�yc pustej pla�y i�zielone wody False Bay. Moses zatrzyma� samoch�d i�wyj�� z�baga�nika kosz pe�en wiktua��w. W�sk� dr�k� wzd�u� pla�y doszli we tr�jk� do ulubionego miejsca, gdzie ju� nieraz urz�dzali piknik. Rozci�ga� si� st�d widok na ca�� zatok�, wi�c z�daleka mogli dostrzec ka�dego zbli�aj�cego si� intruza. W�g��bi l�du wybuja�a, egzotyczna ro�linno�� tworzy�a dzik�, niemal nieprzebyt� d�ungl�. Ma�o kto zapuszcza� si� do tego odleg�ego zak�tka, najwy�ej zb��kani rybacy lub kochankowie szukaj�cy samotno�ci. Tutaj byli bezpieczni. Tara pomog�a Benjaminowi przebra� si� w�str�j k�pielowy i�wszyscy troje zeszli nad wod�. By�o tam p�ytkie miejsce odgrodzone ska�ami od morza. Ch�opczyk pluska� si� i�baraszkowa� w�wodzie rozkosznie jak ma�y piesek. Wreszcie wyszed� na brzeg � zdyszany, przemarzni�ty, ale szcz�liwy. Tara otuli�a go r�cznikiem, a�kiedy przesta� trz��� si� z�zimna, pomog�a mu w�o�y� ubranie. Potem Moses i�Benjamin rozpalili ognisko na wydmach, �eby usma�y� kie�baski i�kotlety. Po jedzeniu ch�opiec chcia� zn�w i�� do wody, ale Tara mu zabroni�a, t�umacz�c �agodnie: � Kochanie, nie wolno p�ywa� z�pe�nym brzuszkiem. Benjamin znalaz� wi�c sobie inne zaj�cie � poszed� zbiera� muszelki zostawione przez morze w�czasie przyp�ywu. Obserwowali go oboje siedz�c na szczycie wydmy. Tara nie pami�ta�a ju�, kiedy ostatnio czu�a si� r�wnie szcz�liwa. Z�b�ogich rozmy�la� wyrwa� j� g�os Mosesa. � To jest dok�adnie to, o�co walczymy � powiedzia�. � O�godno�� i�szcz�cie wszystkich mieszka�c�w tego kraju. � Wiem, Mosesie � wyszepta�a. � Warto za to zap�aci� ka�d� cen�. � O, tak! � przytakn�a �arliwie � O, tak! � A�w�pierwszej kolejno�ci powinien zap�aci� ten, kto odpowiada za nasze upodlenie � ci�gn�� twardo Moses. � Nie wspomnia�em ci o�tym dotychczas, wi�c robi� to teraz. Yerwoerd musi umrze�, a�wraz z�nim � wszyscy jego poplecznicy. Los wyznaczy� mnie na wykonawc� wyroku i�nast�pc� tego potwora. Tara zblad�a. By�a tak zaszokowana, �e nie potrafi�a zdoby� si� na �adn� odpowied�. Moses uj�� jej d�o� z�niespotykan� u�niego czu�o�ci� i�delikatno�ci�. � To jest konieczne, dla dobra nas wszystkich. Aby Benjamin m�g� by� z�nami i�cieszy� si� wolno�ci�. Tara pr�bowa�a co� powiedzie�, ale s�owa uwi�z�y jej w�krtani. Moses czeka� cierpliwie, a� odzyska g�os. � Obieca�e� mi, Mosesie! � wykrztusi�a wreszcie. � Nieprawda. � Potrz�sn�� g�ow� � �le mnie zrozumia�a�. Us�ysza�a� tylko to, co chcia�a� us�ysze�, i�tylko w�to uwierzy�a�. Wola�em nie rozwiewa� przedwcze�nie twoich z�udze�. � Moses, na Boga! � Tara u�wiadomi�a sobie wreszcie straszliwy sens tego, co powiedzia�. � By�am pewna, �e zamierzasz wysadzi� w�powietrze pusty budynek. �e ma to by� po prostu symboliczny gest. Tymczasem ty od pocz�tku planowa�e�... � Urwa�a, czuj�c, �e nie jest w�stanie doko�czy� zdania. Moses nie zaprzeczy�. � Mosesie � spr�bowa�a raz jeszcze � tu� obok Yerwoerda b�dzie siedzia� m�j m��, Shasa. � Od kiedy nazywasz go swoim m�em, a�nie jednym z�naszych �miertelnych wrog�w? � zapyta�. Trafi� celnie. Tara ze wstydem spu�ci�a oczy, ale po chwili przypomnia�a sobie jeszcze o�czym�. � B�dzie tam tak�e m�j ojciec � doda�a nie�mia�o. � Oni obaj ju� si� nie licz� w�twoim �yciu. Zapomnij o�przesz�o�ci. Zostawi�a� j� za sob�. Teraz ja jestem twoim m�em i�ojcem. Stawk� w�tej walce jest nasza wsp�lna przysz�o��. � Mo�e istnieje jednak jaki� spos�b, by ich oszcz�dzi�? Tylko ich dw�ch, Mosesie! � powiedzia�a b�agalnym tonem. Moses milcza�, ale wyczyta�a odpowied� z�jego oczu. Ukry�a twarz w�d�oniach i�zacz�a �a�o�nie szlocha�. Spazmatyczne �kanie wstrz�sa�o ca�ym jej cia�em. S�ysza�a dobiegaj�ce z�oddali radosne okrzyki Benjamina. Moses siedzia� obok niej bez ruchu, z�nieprzejednanym wyrazem twarzy. Po d�u�szej chwili unios�a g�ow� i�wierzchem d�oni otar�a �zy sp�ywaj�ce jej po policzkach. � Wybacz mi � szepn�a. � Mia�am chwil� s�abo�ci. Pomy�la�am o��mierci mojego ojca i�zacz�am go op�akiwa�. Ale teraz ju� jestem silna i�zrobi� wszystko, czego za��dasz. Mecz polo z�dru�yn� argenty�sk� by� najbardziej emocjonuj�cym wydarzeniem, jakie mia�o miejsce w�Weltevreden od co najmniej dziesi�ciu lat. Teoretycznie zaplanowanie i�zorganizowanie imprezy nale�a�o do obowi�zk�w Tary, jako pani domu. Tara jednak nie cierpia�a sportu i�nie mia�a za grosz zdolno�ci organizacyjnych. Centaine Courtney-Malcomess wiedz�c o�tym doskonale postanowi�a jej pom�c. Pocz�tkowo ogranicza�o si� to do dyskretnych porad, ale w�ko�cu, wyprowadzona z�r�wnowagi ca�kowit� nieporadno�ci� pasierbicy, wzi�a sprawy w�swoje r�ce. W�rezultacie wszystko wspaniale si� uda�o. Centaine konsultowa�a fachowe sprawy z�Blaine�em i�wyciska�a z�kolorowych robotnik�w si�dme poty, ale efekt okaza� si� imponuj�cy. Dar� pokrywaj�ca boisko by�a aksamitna i�soczy�cie zielona, a�pod�o�e na tyle twarde, by konie nie traci�y szybko�ci, jednak dostatecznie spr�yste, by zbytnio nie m�czy� ich n�g. Bramki pomalowano zgodnie z�barwami obu dru�yn: po�udniowoafryka�ska by�a pomara�czowo-b��kitno-bia�a, za� argenty�ska � b��kitno-bia�a. Dwie�cie flag w�tych samych kolorach ozdabia�o trybuny, kt�re podobnie jak stajnie r�wnie� odmalowano. Ogrodzenia wzmocniono, aby nadmiar ch�tnych nie przedosta� si� na prywatne tereny posiad�o�ci. Ponadto Centaine postanowi�a specjalnie na t� okazj� zwi�kszy� ilo�� miejsc na trybunach. Na zapleczu postawiono szalety, a�obok boiska urz�dzono restauracj� pod go�ym niebem na dwie�cie os�b. Rozbudowano tak�e stajnie, kt�re mog�y teraz pomie�ci� dodatkowo pi��dziesi�t koni, i�przygotowano nowe kwatery dla stajennych, poniewa� Argenty�czycy przywie�li w�asnych gauchos, kt�rzy kr�cili si� przy koniach w�swoich tradycyjnych, ogromnych kapeluszach ozdobionych srebrnymi monetami. Garry wyrwa� si� wreszcie ze swojego nowego biura w�Centaine House i�sp�dzi� dwa dni w��cz�c si� po stajniach i�zg��biaj�c pod okiem samych mistrz�w tajniki hodowli koni i�gry w�polo. Michael wywalczy� sobie wreszcie upragniony etat i�zosta� oficjalnie zatrudniony. Wierzy� naiwnie, �e redaktor naczelny gazety tej rangi co johannesburska Golden City Mail powierzy� pocz�tkuj�cemu reporterowi stanowisko lokalnego korespondenta wy��cznie z�powodu jego wysokich kwalifikacji. Centaine, kt�ra wykona�a dyskretny telefon do w�a�ciciela Mail, prezesa agencji Associate Newspapers of South Africa, postanowi�a nie wyprowadza� Michaela z�b��du. Mia� dostawa� pi�� gwinei dziennie plus osobne honorarium w�wysoko�ci jednego szylinga za s�owo tekstu, kt�ry uka�e si� w�druku. Michael przeprowadzi� wywiady ze wszystkimi zawodnikami obu dru�yn, nie wykluczaj�c rezerwowych. Nie darowa� r�wnie� s�dziom. Prze�ledzi� szczeg�owo histori� rozgrywek pomi�dzy oboma krajami i�sporz�dzi� tabel� wynik�w wszystkich spotka�, pocz�wszy od olimpiady w�1936 roku. Zbada� i�opisa� tak�e rodow�d wszystkich koni, ale tu ju� nie wykaza� si� zbytni� pracowito�ci�, si�gaj�c wstecz zaledwie do drugiej generacji. Na d�ugo przed meczem jego materia� nap�cznia� do takich rozmiar�w, �e Przemin�o z�wiatrem wygl�da�o przy nim jak broszurka. Potem upar� si�, by telefonicznie przedyktowa� ten bezcenny tekst zast�pcy naczelnego, kt�ry okaza� anielsk� cierpliwo��. Op�ata za telefon kilkakrotnie przewy�szy�a dzienne wynagrodzenie Michaela. � Nie przejmuj si� � pocieszy� go Shasa. � Je�li wydrukuj� wszystko, co napisa�e�, zostaniesz milionerem. Wielkim rozczarowaniem dla wszystkich mieszka�c�w Weltevreden by�o og�oszenie w��rod� sk�adu reprezentacji po�udniowoafryka�skiej. Shasa mia� jak zwykle gra� na pozycji numer dwa, ale kapitanem mianowano Maxa Theunissena. By� to ha�a�liwy, twardy, bajecznie bogaty farmer z�Natalu, z�kt�rym Shasa rywalizowa� na boisku od najm�odszych lat, a�dok�adnie od momentu, kiedy po raz pierwszy zagrali razem, jeszcze jako juniorzy. Shasa by� roz�alony, ale nie mia� zamiaru tego okazywa�. U�miechn�� si� cierpko i�powiedzia� do Blaine�a: � On przywi�zuje do tego du�o wi�ksz� wag� ni� ja. � Masz racj� � zgodzi� si� Blaine, kt�ry by� w�komisji selekcyjnej. � W�a�nie dlatego go powo�ali�my. Potrafi doceni� to wyr�nienie. Isabella zakocha�a si� do szale�stwa w�numerze czwartym � wspania�ym okazie latynoskiego samca o�oliwkowej sk�rze, b�yszcz�cych ciemnych oczach, g�stych falistych w�osach i�nieskazitelnie bia�ych z�bach. Przebiera�a si� trzy, a�nawet cztery razy dziennie paraduj�c w�najbardziej wymy�lnych i�awangardowych kreacjach, w�jakie zaopatrzy� j� Shasa. Zacz�a si� r�wnie� malowa�. Robi�a to tak umiej�tnie, �e ojciec niczego nie zauwa�y�, mia�a natomiast nadziej�, �e zauwa�y to Jose Jesus Goncalves De Santos. Ca�y sw�j spryt i�energi� po�wi�ca�a temu, by ani na chwil� nie spuszcza� go z�oczu. Godzinami kr�ci�a si� w�pobli�u stajni w�nadziei, �e go wytropi, a�kiedy wreszcie si� pojawia�, rzuca�a mu omdlewaj�ce i�t�skne spojrzenia, starannie prze�wiczone przed lustrem. Obiekt jej westchnie� mia� niewiele ponad trzydzie�ci lat i�by� g��boko prze�wiadczony o�tym, �e Argenty�czycy s� najwspanialszymi kochankami na �wiecie, on sam za� jest mistrzem w�tej dyscyplinie. Kr��y�o wok� niego co najmniej tuzin dam w�kwiecie wieku, gotowych na ka�de jego skinienie. W�tej sytuacji Jose Jesus nie mia� czasu dostrzec komicznych zabieg�w rozbrykanej czternastolatki. Dostrzeg�a je za to Centaine. � Robisz z�siebie po�miewisko, Bello � ostrzeg�a j�. � Od dzi� kategorycznie zabraniam ci chodzenia do stajni, a�je�li na twojej buzi zobacz� jeszcze raz cho�by �lad r�u albo szminki, natychmiast powiem o�wszystkim ojcu. Nikt przy zdrowych zmys�ach nie odwa�y�by sprzeciwi� si� Centaine, nawet gdyby usycha� z�mi�o�ci. Chc�c nie chc�c Isabella musia�a wi�c porzuci� sw�j romantyczny plan zwabienia Josego na jaki� stryszek za�adowany sianem i�obdarowania go kwiatem swego dziewictwa, cho� na dobr� spraw� nie by�a wcale pewna, co to oznacza. W�pewnej zakazanej ksi��ce, kt�r� po�yczy�a jej w�sekrecie Lenora, nazwano to bezcenn� per��. Bezcenna czy nie, Isabella by�a gotowa odda� j� Josemu razem z�ca�� reszt�, gdyby tylko zechcia�. Stosuj�c si� jednak do zakazu Centaine ograniczy�a swoje zaloty do �ledzenia ukochanego z�bezpiecznej odleg�o�ci i�posy�ania mu, tak�e z�daleka, wymownych spojrze�, gdy tylko nadarzy�a si� okazja. Kt�rego� razu Garry przypadkowo zauwa�y� nami�tno�� maluj�c� si� w�jej oczach i�mocno zaniepokojony spyta� g�o�no: � �le si� czujesz, Bella? Wygl�dasz jakby� za chwil� mia�a zwymiotowa�! Na nieszcz�cie Jose by� na tyle blisko, �e to us�ysza�. Po raz pierwszy w��yciu Isabella z�ca�ej duszy nienawidzi�a swojego �redniego brata. Centaine spodziewa�a si� najwy�ej dw�ch tysi�cy go�ci. Polo by�o elitarnym sportem i�nie mia�o zbyt wielu kibic�w. Bilet kosztowa� dwa funty, co stanowi�o do�� wyg�rowan� cen�. Ale w�dniu meczu bram� Weltverden sforsowa�o a� pi�� tysi�cy os�b. Dla klubu oznacza�o to zysk, jednak Centaine nie by�a przygotowana na przyj�cie takiego t�umu. Poniewa� jej autorytet w�dziedzinie organizacji zosta� powa�nie zagro�ony, zatrudni�a do pomocy wszystkich, nie wy��czaj�c Tary. Przede wszystkim nale�a�o zapewni� go�ciom wystarczaj�c� ilo�� jedzenia i�napoj�w. Dopiero kiedy obie dru�yny wyjecha�y na boisko, Tara zdo�a�a umkn�� macosze i�usadowi� si� na trybunie. Shasa jecha� na gniadym wa�achu. Doskonale wyczyszczona sier�� zwierz�cia b�yszcza�a w�s�o�cu jak lustro. Shasa mia� na sobie zielony sweter lamowany z�ot� nici�, �nie�nobia�e bryczesy i�l�ni�ce, czarne buty. Tara musia�a w�duchu przyzna�, �e prezentowa� si� wspaniale. Galopuj�c przed trybun� spojrza� w�g�r� i�u�miechn�� si�. Czarna przepaska na oku, kt�ra nadawa�a mu zazwyczaj wygl�d nieco z�owieszczy, teraz, w�zestawieniu z�jego ch�opi�cym, rozbrajaj�cym u�miechem, stanowi�a intryguj�cy akcent. Wbrew sobie Tara pomacha�a mu r�k� w�odpowiedzi i�wtedy zda�a sobie spraw�, �e Shasa nie u�miecha si� do niej, lecz do kogo� siedz�cego ni�ej na trybunie. Wiedz�c doskonale, �e zachowuje si� jak idiotka, wspi�a si� na palce i�pochyli�a do przodu, by sprawdzi�, kto to taki. Kobieta, kt�r� Shasa pozdrowi�, by�a wysoka i�szczup�a w�talii, ale jej twarz zakrywa�o szerokie rondo kapelusza przybranego r�ami. Tara zarejestrowa�a jedynie szczup�e opalone rami� nieznajomej, kszta�tn� d�o� oraz obr�czk� i�zar�czynowy pier�cionek z�brylantem na trzecim palcu. Tara odwr�ci�a si� i�zdj�a kapelusz, by Centaine nie wy�owi�a jej zbyt szybko z�t�umu. Sprawnie prze�lizguj�c si� przez t�um dotar�a do bocznego wyj�cia z�trybuny. Kiedy min�a parking i�zacz�a okr��a� stajnie, od strony boiska dobieg� j� pierwszy dopinguj�cy ryk kibic�w. Wiedzia�a, �e przez najbli�sze kilka godzin nikt nie b�dzie jej szuka�. Pu�ci�a si� biegiem. Moses zaparkowa� chevroleta na skraju sosnowego m�odniaka, w�pobli�u kwater go�cinnych. Tara jednym szarpni�ciem otworzy�a drzwi i�rzuci�a si� na tylne siedzenie. � Nikt nie widzia�, jak wychodzi�am � powiedzia�a zdyszana. Moses w��czy� silnik i�bez po�piechu ruszy� w�kierunku bramy Anreith. Tara zerkn�a na zegarek. By�o tu� po trzeciej, ale potrzebowali czterdziestu minut, �eby okr��y� g�r� i�dojecha� do miasta. W�Parlamencie b�d� o�czwartej � w�porze gdy stra�nicy zaczynaj� my�le� o�przerwie na herbat�. By�o pi�tkowe popo�udnie i�wi�kszo�� cz�onk�w Izby umiera�a z�nud�w lub jawnie drzema�a w��awkach na kolejnym rutynowym posiedzeniu komisji bud�etowej. Blaine i�Shasa dyplomatycznie ustalili z�kolegami odpowiedzialnymi za dyscyplin� wewn�trzpartyjn� taki a�nie inny porz�dek obrad w�tym dniu, po to by mogli wraz z�poka�n� grup� innych pos��w � zapalonych kibic�w polo � wymkn�� si� na mecz nie opuszczaj�c �adnej wa�nej debaty czy g�osowania. Najwidoczniej wielu innych cz�onk�w Parlamentu zdecydowa�o si� nieco wcze�niej wyjecha� na weekend, poniewa� hall �wieci� pustk�, a�ca�y gmach sprawia� wra�enie wymar�ego. Moses zatrzyma� chevroleta na parkingu dla samochod�w s�u�bowych i�zacz�� wy�adowywa� paczki. Potem ruszy� frontowymi schodami za Tar�, jak zwykle zachowuj�c pe�en szacunku dystans. Nikt nie pr�bowa� im przeszkodzi�. Wszystko wydawa�o si� tak dziecinnie �atwe, �e Moses czu� si� niemal rozczarowany. Weszli na pierwsze pi�tro. Kiedy mijali wej�cie na galeri� dla prasy, trzej m�odzi dziennikarze otaksowali przelotnie Tar� pustym wzrokiem. Zgarbieni sm�tnie na swoich miejscach, przys�uchiwali si� bez entuzjazmu przem�wieniu czcigodnego ministra ��czno�ci, kt�ry monotonnym g�osem rozwodzi� si� nad tym, jak wzorowo piastowa� sw�j urz�d przez ca�y miniony rok bud�etowy. Tricia siedzia�a za biurkiem lakieruj�c sobie paznokcie. Na widok Tary zmieszana zerwa�a si� z�krzes�a. � �liczny kolor � powiedzia�a Tara s�odkim g�osem. Tricia pr�bowa�a udawa�, �e nie rozumie, o�co chodzi, ale lakier nie zd��y� jeszcze obeschn�� i�nie bardzo wiedzia�a, co zrobi� z�r�kami. � Sko�czy�am ju� wszystkie listy, kt�re pan Courtney zostawi� mi na dzi� do przepisania. Nie by�o �adnych wizyt ani telefon�w, a�ja mam dzi� wieczorem randk�, dlatego pomy�la�am... t�umaczy�a si� nieudolnie. � Przynios�am pr�bki materia��w na nowe zas�ony � powiedzia�a Tara. � Chcia�abym je zmieni� przy okazji wymiany o�wietlenia. To ma by� niespodzianka dla mojego m�a, dlatego prosz�, je�li mo�esz, nie wspominaj mu o�tym. � Jak pani sobie �yczy. � Obejrz� sobie dok�adnie te pr�bki, �eby zdecydowa�, kt�ry odcie� b�dzie najodpowiedniejszy. Na pewno zostan� tu d�u�ej ni� do pi�tej. Je�li sko�czy�a� na dzisiaj, mo�esz wyj�� wcze�niej. Nie ma sensu, �eby� tu siedzia�a. Sama b�d� odbiera�a wszystkie telefony. � To chyba nie by�oby w�porz�dku � zaprotestowa�a s�abo Tricia. � Marsz do domu! � rozkaza�a Tara �artobliwie. � Popilnuj� za ciebie tej fortecy. Ty masz i�� na randk� i�dobrze si� bawi�. � Pani jest bardzo mi�a. Rzeczywi�cie, nie mog� si� ju� doczeka�. � Stephen, prosz�, wnie� te paczki do gabinetu i�po�� je na kanapie � poleci�a Tara nie patrz�c na Mosesa. Zaczeka�a, a� Tricia sko�czy porz�dkowa� swoje biurko. Trzeba przyzna�, �e sz�o jej to wyj�tkowo sprawnie. � �ycz� pani udanego weekendu i�jeszcze raz dzi�kuj� � powiedzia�a wychodz�c. Tara zamkn�a za ni� drzwi na klucz i�pobieg�a do gabinetu. � Tym razem mieli�my troch� szcz�cia � szepn�a. � Poczekajmy jeszcze chwil�. Mog�a czego� zapomnie�. Lepiej si� upewni�, �e nie wr�ci. � Usiedli obok siebie na kanapie. Tara wygl�da�a na zdenerwowan� i�nieszcz�liw�, ale milcza�a. Dopiero po jakim� czasie zdecydowa�a si� zdradzi�, co j� dr�czy: � Mosesie, je�li chodzi o�mojego ojca i�o�Shas�... � S�ucham? � Lodowaty ton jego g�osu odebra� jej resztki odwagi. � S�ucham? � powt�rzy� z�naciskiem. � Nie, ju� nic. Masz racj� � westchn�a. � Trzeba zrobi� tak jak m�wisz. Musz� by� silna. � W�a�nie. Musisz by� silna � powt�rzy� jak echo. � Ale teraz musisz przede wszystkim zostawi� mnie tutaj samego, �ebym m�g� wszystko przygotowa�. Tara wsta�a. � Poca�uj mnie, prosz� � szepn�a. Trwa�a przez chwil� w�jego obj�ciach, po czym odsun�a si� i�doda�a �arliwie: � �ycz� ci powodzenia. Wysz�a zamykaj�c biuro na klucz od zewn�trz. W�po�owie schod�w zatrzyma�a si� jednak pora�ona nieznanym jej dot�d uczuciem l�ku i�grozy. A�wi�c sta�o si�! Wstrz�s by� tak nag�y i�silny, �e na moment musia�a przytrzyma� si� por�czy, by nie upa��. By�a oszo�omiona, kr�ci�o jej si� w�g�owie, a�na czole i�g�rnej wardze poczu�a krople zimnego potu. Wiedzia�a, �e nie wolno jej si� teraz za�amywa�. Ogromnym wysi�kiem woli wzi�a si� w�gar�� i�ruszy�a na d�. Portier w�g��wnym hallu przygl�da� si� jej dziwnie. Sz�a dalej ignoruj�c jego spojrzenie, ale on wyszed� ze swojej str��wki i�najwyra�niej zamierza� j� zatrzyma�. Pomy�la�a, �e zostali zdemaskowani i�wpad�a w�panik�. Chcia�a zawr�ci�, pobiec na g�r� i�ostrzec Mosesa. Stra�nik zast�pi� jej drog�. � Pani Courtney � zacz��. � O�co chodzi? � spyta�a dr��cym g�osem, zastanawiaj�c si� gor�czkowo, jak wybrn�� z�sytuacji. � Postawi�em par� groszy w�zak�adach o�wynik dzisiejszego meczu. Nie wie pani przypadkiem, jak si� nasi spisuj�? Tara popatrzy�a na niego b��dnym wzrokiem, nie rozumiej�c z�pocz�tku, o�co mu chodzi. Ju� mia�a spyta�: �Mecz? Jaki mecz?� ale w�ostatniej chwili si� zreflektowa�a i�odetchn�a z�ulg�. Wda�a si� z�portierem w�b�ah� pogaw�dk�, marz�c jednocze�nie, by znale�� si� jak najdalej od tego miejsca. Po minucie uda�o jej si� wreszcie uwolni�. Znalaz�szy si� na zewn�trz nie potrafi�a ju� d�u�ej panowa� nad nerwami. Biegiem ruszy�a do samochodu, wskoczy�a na przednie siedzenie i�wspar�a si� na kierownicy, �eby wyr�wna� przyspieszony oddech. Po wyj�ciu Tary Moses wr�ci� do gabinetu i�zas�oni� szczelnie okna. Podszed� do rega�u z�ksi��kami i�zacz�� studiowa� tytu�y. O�tarzem postanowi� zaj�� si� w�ostatniej chwili. Wci�� istnia�o niebezpiecze�stwo, �e Tricia po co� wr�ci albo �e stra�nicy zrobi� obch�d budynku. W sobot� rano m�g� si� tak�e zjawi� Shasa. Wprawdzie Tara zapewnia�a Mosesa, �e jej m�� przez ca�y weekend b�dzie zaj�ty go��mi i�nie da rady wyrwa� si� z�Weltevreden ani na moment, ale wola� nie ryzykowa�. Chcia� unikn�� zamieszania tak d�ugo jak to b�dzie mo�liwe. U�miechn�� si� widz�c na p�ce luksusowe, oprawione w�sk�r� wydanie Historii Anglii Macaulaya. Ksi��ka ta przypomina�a mu odleg�e czasy, kiedy on i�cz�owiek, kt�rego mia� nied�ugo zabi�, byli jeszcze przyjaci�mi, i�kiedy wierzyli obaj, �e wszystko potoczy si� inaczej. Odczytywa� po kolei inne tytu�y, a� dotar� do p�ki, na kt�rej Shasa najwyra�niej zgromadzi� dzie�a zawieraj�ce wy��cznie pogl�dy sprzeczne z�jego w�asnymi. By�o tu wszystko, pocz�wszy od Mein Kampf Hitlera, a�sko�czywszy na Marksie; mi�dzy jednym a�drugim Moses zauwa�y� kilku klasyk�w socjalizmu. Wybra� jeden tom Dzie� zebranych Lenina, usiad� za biurkiem i�zabra� si� do lektury. Wiedzia�, �e nawet w�przypadku niespodziewanego go�cia zd��y zgodnie z�planem ukry� si� za zas�on�. Czyta� a� do zmroku. Kiedy w�pokoju zrobi�o si� ciemno, wyj�� koc przyniesiony z�samochodu w�jednej z�paczek i�przygotowa� sobie pos�anie na sofie. W sobotni ranek obudzi� si� bardzo wcze�nie. Pomog�y mu w�tym go��bie ha�asuj�ce na gzymsie za oknem. Otworzy� ukryte drzwi i�wyszed� na korytarz w�poszukiwaniu toalety. Wiedzia�, �e niepr�dko b�dzie mia� okazj� zn�w z�niej skorzysta�. Z�m�ciw� satysfakcj� bezcze�ci� przybytek, na kt�rego drzwiach widnia� napis: Tylko dla bia�ych. Wprawdzie Parlament nigdy nie zbiera� si� w�soboty, ale drzwi by�y otwarte i�po gmachu kr�ci�o si� zazwyczaj troch� ludzi � sprz�taczki, stra�nicy, kilku pos��w, mo�e nawet kt�ry� z�ministr�w. Moses musia� poczeka� jeszcze jeden dzie�, by mie� gwarancj�, �e budynek b�dzie zupe�nie pusty. Kalwi�skie regu�y zabrania�y w�niedziel� wszelkiej pracy czy aktywno�ci poza obr�bem ko�cio�a. Ca�� sobot� sp�dzi� wi�c znowu na czytaniu, a�wieczorem zjad� skromn� kolacj�. Puste puszki i�opakowania wrzuci� do kosza stoj�cego w�toalecie. Spa� niespokojnie i�wsta�, nim zacz�o �wita�. Przed wyruszeniem na rekonesans prze�kn�� symboliczne �niadanie, a�nast�pnie przebra� si� w�roboczy kombinezon i�tenis�wki. Gmach by� cichy i�wyludniony. Moses przechyli� si� przez balustrad� i�zobaczy�, �e g��wne wej�cie jest zaryglowane, a�wszystkie �wiat�a w�hallu wygaszone. Poczu� si� pewniej. Drzwi do lo�y prasowej nie by�y zamkni�te, wszed� wi�c i�ogarn�� spojrzeniem wielk� sal�. Tutaj narodzi�y si� wszystkie znienawidzone dekrety i�zarz�dzenia, kt�re ujarzmi�y jego braci i�zrobi�y z�nich niewolnik�w. Moses poczu� w�piersiach wzbieraj�cy gniew. Mia� ochot� zawy� jak schwytane w�sid�a dzikie zwierz�, kt�re pragnie si� wyswobodzi�. Zszed� na d� i�zbli�y� si� do wysokich drzwi prowadz�cych do sali obrad. St�paj�c po marmurowej posadzce s�ysza� echo w�asnych krok�w. Tak jak si� spodziewa�, drzwi by�y zamkni�te, ale zamek, cho� solidny, wygl�da� na mocno przestarza�y. Moses ukl�kn�� i�wyj�� z�kieszeni sk�adane etui z�kompletem narz�dzi �lusarskich. Przyda�o mu si� teraz intensywne szkolenie, kt�re przeszed� w�Rosji. Po niespe�na minucie zamek ust�pi�. Moses lekko uchyli� drzwi, w�lizgn�� si� do �rodka i�zamkn�� je za sob�. Znalaz� si� w�katedrze wyznawc�w apartheidu. Niemal namacalnie wyczuwa� przyt�aczaj�c� obecno�� z�a, kt�re obezw�adnia�o go fizycznie do tego stopnia, �e prawie przesta� oddycha�. Dok�adnie na wprost przej�cia mi�dzy rz�dami �awek sta� imponuj�cy tron przewodnicz�cego zwie�czony masywnym herbem. Moses min�� go i�poszed� na lewo. Okr��y� st�, na kt�rym zwykle spoczywa�a bu�awa, i�znalaz� si� naprzeciw �aw rz�dowych. A�wi�c to tutaj przesiadywa� premier, doktor Hendrik Frensch Yerwoerd. Szerokie nozdrza Mosesa drgn�y, jakby zwietrzy� wo� grubego zwierza. Targa�y nim gwa�towne uczucia, ale wiedzia�, �e je�li chce wreszcie dopa�� swego wroga, musi nad sob� zapanowa�. Najgorsze by�o jeszcze przed nim. St�umi� nienawi�� i�zabra� si� metodycznie do pracy. Najpierw cal po calu obejrza� �aw�, k�ad�c si� na ziemi i�zagl�daj�c pod sp�d. Wprawdzie nim dosta� si� do gmachu, skrupulatnie przestudiowa� wszystkie fotografie sali, ale teraz m�g� si� przekona�, jak niewiele mia�y wsp�lnego z�rzeczywisto�ci�. Ci�ka, mahoniowa �awa by�a obita zielon� sk�r�. Przejecha� po niej d�oni�. Z�bliska wida� by�o wyra�ne fa�dy i�wgniecenia powsta�e przez lata pod ci�arem r�nych wa�nych osobisto�ci. Si�gn�� pod siedzenie i�wymaca� solidn� konstrukcj� podtrzymuj�c� ze skrzy�owanych belek. Skwitowa� swoje odkrycie pomrukiem zadowolenia. By�o to dok�adnie to, czego potrzebowa�. Wr�ci� do biura Shasy i�natychmiast zaj�� si� o�tarzem. Tak jak poprzednim razem, pieczo�owicie wy�o�y� zawarto�� skrzyni na dywan, uwa�aj�c, by niczego nie pomiesza�. Potem wszed� do �rodka i�odkr�ci� drewniane p�ytki w�fa�szywym dnie. �ywno�� od�o�y� na bok. Zamierza� wr�ci� tu jeszcze na kolacj�. Jedn� po drugiej wyjmowa� ze skrytki kostki materia�u wybuchowego i�rzuca� je niedbale na rozpostarty koc. Plastyk mia� t� zalet�, �e by� substancj� ca�kowicie oboj�tn� i�znosi� dowolne traktowanie. Bez detonatora by� po prostu nieszkodliwy. Moses zwi�za� rogi koca i�zarzuci� go sobie na rami� jak worek. Po�piesznie zszed� do sali obrad i�na wszelki wypadek umie�ci� tobo�ek pod �aw�. Ponownie wr�ci� do biura, tym razem po narz�dzia. Kiedy znalaz� si� w�sali po raz trzeci, za pomoc� wytrycha zamkn�� drzwi od wewn�trz. Teraz m�g� dzia�a� bez obawy, �e kto� go nakryje. Zamocowanie �adunk�w by�o bardzo pracoch�onne. Moses zrezygnowa� z�u�ycia wiertarki elektrycznej, gdy� ha�as stwarza� dodatkowe, niepotrzebne ryzyko. U�o�y� si� pod �aw� na plecach i�zacz�� �mudnie borowa� otwory w�mahoniu pilnuj�c, by �rednice i�odleg�o�ci by�y jednakowe. Nast�pnie w�ka�dy z�otwor�w starannie wkr�ci� gwintowan� podwieszk�. Wiercenie i�wkr�canie �rub zaj�o mu prawie godzin�. Teraz m�g� przyst�pi� do zamocowania �adunk�w. Podzieli� plastyk na kupki po pi�� kostek. Ka�d� porcj� okr�ca� mocno drutem, wczo�giwa� si� pod �aw� i�przewleka� zwisaj�cy koniec przez metalow� p�telk� podwieszki. Nast�pnie naci�ga� drut i�znowu okr�ca� go kilkakrotnie wok� plastyku, kt�ry dzi�ki temu maksymalnie przylega� do drewna. Moses pracowa� metodycznie, posuwaj�c si� wzd�u� �awy i�mocuj�c jeden za drugim dziesi�ciofuntowe �adunki. Kiedy dotar� do ko�ca, tworzy�y r�wny, ciasno zwarty szereg. Wsta�, �eby oceni� swoje dzie�o. Sk�rzane pokrycie �awy by�o zabezpieczone na dole szerok�, mahoniow� listw�, kt�ra ca�kowicie zakrywa�a �adunki. Moses schyli� si� na pr�b�, jakby chcia� podnie�� z�pod�ogi upuszczon� kartk� lub pi�ro. Test wypad� znakomicie. Nie by�o wida� najmniejszego �ladu jego ci�kiej pracy. � B�dzie dobrze � mrukn�� pod nosem i�wzi�� si� za sprz�tanie. Pieczo�owicie zami�t� wszystkie trociny, zebra� le��ce tu i��wdzie kawa�ki drutu, po czym spakowa� narz�dzia. Pora sprawdzi� nadajnik, zdecydowa� i�pobieg� po schodach na g�r�. W�o�y� do nadajnika nowe baterie. Rozjarzona lampka kontrolna zasygnalizowa�a, �e wszystko w�porz�dku. Wy��czy� nadajnik i�zaj�� si� detonatorem. By� to czarny, bakelitowy cylindryczny przedmiot wielko�ci pude�ka od zapa�ek. Z�boku znajdowa� si� miniaturowy prze��cznik, za� na obudowie zaznaczono trzy funkcje � stop, test i�odbi�r. Cienki drucik na d�wigni prze��cznika zapobiega� jej przypadkowemu przesuni�ciu w�po�o�enie �odbi�r�. Moses ustawi� j� w�pozycji �test�. Po�o�y� detonator na kanapie i�w��czy� nadajnik. Kontrolka detonatora zapali�a si� natychmiast. Moses us�ysza� g�o�ne buczenie, jakby w�ma�ym, czarnym pude�eczku miota�a si� uwi�ziona pszczo�a. Urz�dzenia wsp�pracowa�y. Po wy��czeniu nadajnika �wiate�ko detonatora zamar�o, a�buczenie ucich�o. Teraz musz� umie�ci� detonator na dole i�sprawdzi�, czy nadajnik zadzia�a z�tej odleg�o�ci, pomy�la� Moses. Zostawi� w��czony nadajnik na biurku Shasy i�po raz kolejny zbieg� schodami do sali obrad. Kl�cz�c obok �awy premiera wstrzyma� oddech i�prze��czy� urz�dzenie na �test�. Detonator nie zareagowa�. Moses spr�bowa� jeszcze trzykrotnie, ale nadal nic si� nie dzia�o. Najwyra�niej na drodze pomi�dzy sal� a�gabinetem Shasy by�o zbyt wiele przeszk�d w�postaci grubych �cian z�ceg�y i�betonu. Chyba za �atwo mi sz�o, stwierdzi� ponuro, wiedzia�em, �e pr�dzej czy p�niej musz� pojawi� si� k�opoty. Westchn�� z�rezygnacj� i�si�gn�� do torby z�narz�dziami po zw�j kabla. Do ostatniego momentu mia� nadziej�, �e uda si� tego unikn��. Chocia� kabel by� cienki jak paj�czyna, a�matowobr�zowa izolacja czyni�a go niemal niewidocznym, ryzyko wykrycia �adunku wzrasta�o do niewyobra�alnych rozmiar�w. Trzeba to trzeba, pocieszy� si� w�duchu. Ju� wcze�niej prze�ledzi� szczeg�owo schemat instalacji elektrycznej dostarczony przez Tar�, ale teraz roz�o�y� go ponownie, by od�wie�y� w�pami�ci pewne szczeg�y. Za ostatni� z��aw rz�dowych by�o �cienne gniazdko. Z�planu wynika�o, �e przew�d ukryty pod boazeri� prowadzi a� na dach. Korki znajdowa�y si� na portierni, naprzeciwko g��wnego wej�cia. Moses bez trudu sforsowa� prosty zamek i�dosta� si� do �rodka, �eby wy��czy� zasilanie. Wr�ciwszy do sali odnalaz� gniazdko i�odkr�ci� obudow�. Na szcz�cie p