12473

Szczegóły
Tytuł 12473
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12473 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12473 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12473 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

J�zef Stompor narkomanka Jeden z nich podchodzi bli�ej i m�wi: �Madame, i za marki mo�e pani otrzyma� narkotyki". Zatrzyma�am si� na moment. Czuj�, jak z wra�enia uginaj� mi si� nogi. Po chwili powiadam, �e jestem go�a jak ostrzy�ona owca. Mam par� marek na powr�t do Wiednia i nic wi�cej. A tamten drugi tylko si� u�miecha i m�wi; ,,A ten mercedes na parkingu przed barem to co? Nie chcesz, owieczko, kupi� heroiny, to sp�ywaj i nie t�umacz si�. A swoj� drog� wygl�dasz, jakby� by�a z naszej bran�y." Wyskakuj� na parking. Urok Monte Carlo pryska nagle jak mydlana ba�ka. J�zef Stom por narkomanka powie�� Opracowanie graficzne Stefan Ignar Redaktor Jolanta �odykowska-Sufirrsa Redaktor techniczny Joanna Zaleska Korektor Krystyna Sobieroj ISBN 83-205-3167-5 Copyright by J�zef Stompor Warszawa 1980 Wyd. I. Nak�. 40 000+330 egz. Pap. druk. sat. kl. IV, 70 g. 92X114. Oddano do sk�adania 23 VII! 1979 r. Podpisano do druku 15 iii 1980 r. Druk uko�czono w maju 1980 r. Ark. wyd. 19,5; ark. druk. 31. Olszty�skie Zak�ady Graficzne, Olsztyn, ul. Towarowa 2. Zam. nr 1683 O-128/63 Cena z� 40.- Qosi i Adamowi Jak ten czas p�ynie wolno! A ja czekam dalej. Oczekuj� jej powrotu. Czy i tym razem powr�ci z Wiednia? Przyjedzie do hotelu po ciemnozielonego mercedesa, �eby p�niej odjecha�? Ciekawe, �e profesor Karasik przed�u�a m�j pobyt w �om�y... Czy�by domy�li� si�, jak bardzo mi zale�y na powrocie Moniki Sordo? I pomy�le�, �e jeszcze w ko�cu lipca by�em �cz�owiekiem wolnym". A teraz? Teraz czekam w rodzinnym mie�cie, trac� g�ow�, popadam w ob��d! Tak, tak. Skomplikowa�em sobie �ycie. Siostra Stenia kpi, wyzywa j� od narkomanek. Ale czy Monika jest narkomank�? Musz� jeszcze raz przeczyta� jej reporterski notatnik. Przestudiuj� dok�adnie. Kiedy wr�c� do Warszawy, natr� Steni uszu. Niech pilnuje pacjent�w i zajmuje si� swoim domem. Siostrom w szpitalu te� powiem, �eby przesta�y plotkowa�. A mo�e w tym, co m�wi�, jest troch� prawdy? Mo�e ja jestem za�lepiony? Nie wiem. Nie potrafi� na to odpowiedzie�. Mo�e jednak lepiej b�dzie, je�li opowiem wszystko od pocz�tku. Nazywam si� Robert Cwaliniak. Pochodz� z �om�y. Mieszkam w Warszawie. Zamieszka�em tu po sko�czeniu studi�w. Pracuj� w szpitalu, pogotowiu oraz w poradni odwykowej. Lecz� ludzi przewa�nie dotkni�tych skutkami pija�stwa, lekomanii i... Reszty mo�na b�dzie si� dowiedzie� z tych kartek. Mog� przysi�c, �e b�d� opowiada� szczerze. Zaczn� od tego poranka, kiedy mi si� przy�ni�a m�oda, pi�kna kobieta. By�em nad brzegiem rzeki. Spojrza�em na tafl� wody. Do tamtego brzegu p�yn�a kobieta. W pewnej chwili zawr�ci�a. Kiedy ju� by�a w pobli�u przystani kajakowej, krzykn�a: �Ratunku! Topi� si�!". Rozebra�em si� i skoczy�em do rzeki. Kobieta zanurzy�a si� w wodzie i zn�w wyp�yn�a. Zacz��em nurkowa�, wynurzy�em si�... I wreszcie jest! Chwyci�em j� za w�osy, odwr�ci�em na wznak... Brzeg by� bardzo blisko. Poczu�em pod nogami grunt. Wyszli�my na muraw�. Zacz�a wymiotowa�. P�niej ubra�a si� w d�insy, granatow� bluz�. Czarne, d�ugie w�osy, zwi�za�a czerwon� aksamitk�. Popatrzy�a na mnie z szacunkiem i powiedzia�a: �Dzi�kuj� panu!". Rozejrza�em si�. Byli�my nad brzegiem Narwi w �om�y. Zaproponowa�em., �e j� odwioz� do domu. Zgodzi�a si�. W pobli�u sta� m�j samoch�d. Wsiedli�my i ruszy�em ostro. Jechali�my do �om�y�skiej Star�wki. I nagle obok hali targowej... Stop! Nacisn��em hamulec. Zapiszcza�y na asfalcie opony. Za moim wozem zatrzyma�a si� ci�ar�wka. Spojrza�em na jezdni�. Przy trotuarze sta� rozbity granatowy opel. Obok samochodu le�a� m�czyz- na w ka�u�y krwi. Kobieta zas�oni�a r�k� oczy. Szofer ci�ar�wki nacisn�� klakson. Wy��czy�em stacyjk� i wyszed�em. Chcia�em rannemu udzieli� pomocy. Zauwa�y�em, �e znajdujemy si� na ulicy �wierczewskiego przy Technikum Przemys�u Drzewnego w �om�y. Z pobliskiego szpitala wyjecha�a karetka. Po chwili zatrzyma�a si� przy rannym. Tymczasem dzwonek dzwoni� dalej, oderwa�em od poduszki g�ow�. Potem spojrza�em w okno. Aha, to by� sen! Niebo by�o pochmurne. Chmury p�yn�y nisko. Ociera�y si� o dachy warszawskich wie�owc�w i blok�w mieszkalnych. Budzik wci�� dzwoni�. Si�gn��em do szafki nocnej i nacisn��em wy��cznik. W pokoju zapanowa�a cisza. Przez p�otwarte okno wdziera�o si� ch�odne powietrze. Podci�gn��em ko�dr� i zasn��em. Spa�em twardo. Po pewnym czasie zbudzi� mnie podmuch wiatru. Spojrza�em na zegar. Budzik wskazywa� kwadrans po �smej. Wyskoczy�em z ��ka, wykona�em kilka przysiad�w i zamkn��em okno. P�niej przyst�pi�em do porannej toalety. Niech diabli porw�! Kwadrans po �smej... Trzeba zaprzesta� wylegiwania si� w ��ku. Dot�d nie sp�nia�em si� do szpitala, a teraz... Teraz ordynator mo�e mnie wezwa� na rozmow� i... Tak, tak. Rozmowa z docentem Karasikiem, to �adna przyjemno��. Wiedz� o tym asystenci oddzia�u chirurgii urazowej. Szymkiewicz ju� oberwa�. Oberwali zdrowo... Jurczyk, Zmy�li�ski, Pieliczek i Zgliwiecki. I piel�gniarkom si� dostaje... Ha, trudn�! Na �ddziale chirurgiczno-urazowym musi panowa� porz�dek i dyscyplina! W kwadrans potem, po �niadaniu, po�piesznie zamkn��em mieszkanie. Z trzeciego pi�tra zbieg�em po schodach na podw�rko do kompleksu gara�y. Otworzy�em boks i wyprowadzi�em samoch�d. Przed gara�em rozgrza�em silnik i wyjecha�em na ulic�. Wolno przepycha�em si� obok ci�ar�wek i osobowych woz�w. Powoli jecha�em do �r�dmie�cia. Nagie -przypomnia�em sobie, �e w szpitalu operuj� o dziesi�tej. Wczoraj rozmawia�em z docentem i uzgodnili�my, �e po drodze wst�pi� do poradni, ponadto powiedzia� mi, �e zabieg b�dzie filmowany. Przyjecha�a reporterka zza granicy... �Tylko, niech pan uwa�a, �eby pana nie poderwa�a i nie skaperowa�a do Wiednia. Bardzo si� panem interesuje. A jest to dziewczyna nieprzeci�tnej urody. W departamencie lecznictwa szalej� za ni�". Docent opisa� j� w rozmowie ze mn� tak dok�adnie, �e dziennikarka wydawa�a mi si� kim�, kogo zna�em od kilku lat. Ot, po prostu za godzin� spotkam si� ze znajom� w pokoju lekarskim w towarzystwie koleg�w. Porozmawiamy i p�jd� z ni� na obch�d. Zreferuj� jej przypadek stawu rzekomego podudzia, kt�ry mam operowa�. P�niej zaprosz� do sali operacyjnej. Wydam polecenie, �eby za�o�y�a mask� chirurgiczn�, bia�y kitel i niech sobie robi zdj�cia... Niech pisze, opisuje, co zechce! Dalej przepycha�em si� obok ci�ar�wek i sa- 10 mochod�w osobowych. P�niej skr�ci�em w lewo. Zbli�a�em si� do poradni. Poradnia odwykowa znajduje si� przy ulicy �liwkowej. Trzypi�trowy blok mieszkalny zaznacza si� wyra�nie �wie�� elewacj�. S�siaduje ze starymi kamienicami. Wzd�u� bloku rosn� lipy i topole. A przy wej�ciu do poradni stoi p�acz�ca wierzba. Ga��ziami os�ania przed s�o�cem niewielki parking. Na parkingu zatrzyma�em w�z. Kiedy ruszy�em do poradni, da� si� s�ysze� odg�os grzmotu. Od Pragi nadci�ga�a burza. Otworzy�em drzwi i zatrzyma�em si� w progu. W poczekalni nie by�o �ywego ducha. Odwr�ci�em g�ow�. W pokoju zabiegowym piel�gniarka segregowa�a karty chorobowe. � Dzie� dobry! � powiedzia�em. � O, pan doktor! Dzie� dobry! � Wdepn��em tylko na chwil�. � Wiem, wiem. Operuje pan, doktorze. � Owszem. Operuj� staw rzekomy. Spojrza�a na mnie badawczo. � Czy pan si� �le czuje? � zapyta�a. � Tak, siostro. Czuj� si� cholernie. � Rozumiem. Nadci�ga burza. � No w�a�nie. Nie znosz� burzy. � Napije si� pan kawy? � Z przyjemno�ci�. �� Kawa przed operacj� to lekarstwo. Przytakn��em. A tymczasem Stenia podesz�a do kuchenki i zapali�a gaz. P�niej postawi�a nad palnikiem czajnik z wod�. By�a kobiet� nisk�, II o lekko sko�nych oczach, okr�g�ej twarzy. Mimo pi��dziesi�ciu lat i przebytej operacji p�cherzyka ��ciowego porusza�a si� po pokoju niczym kelnerka. Podsun�a mi tek� i podpisa�em list� obecno�ci. Jeszcze chwil� sta�em w pokoju zabiegowym, a potem poszed�em do gabinetu. Spojrza�em w okno. Teraz chmury p�yn�y jeszcze ni�ej. Wkr�tce zacz�� pada� deszcz. Nad Mokotowem zapad� mrok,. a niebo rozdziera�y b�yskawice. Grzmot przypomina� mi wojenne bombardowanie. Jezdnia ulicy �liwkowej zamieni�a si� w rw�cy, g�rski potok. W szyby okien bi�y kuleczki gradu. Stuka�y jak serie powsta�czych automat�w. W dziesi�� minut p�niej Stenia zaprosi�a mnie do pokoju zabiegowego na kaw�. Pili�my �yczek po �yczku, siedz�c przy stoliku i prowadz�c rozmow� na temat pacjent�w. W pewnej chwili siostra zapyta�a: � Czy to prawda, �e pan opuszcza poradni�? � Sk�d te wie�ci, pani Steniu? � Dowiedzia�am si� przypadkowo. Zreszt�, co tu du�o ukrywa�. Ju� pan jest specjalist� drugiego stopnia... Pewnie otrzyma pan oddzia�? � Prawdopodobnie. A siostra chcia�aby, �ebym sobie poszed� precz? � Bro� Bo�e! � Je�li zostan� w Warszawie, nie zerw� z poradni�. B�d� dalej leczy� alkoholik�w. Tylko musz� ograniczy� godziny. Alkohologia to moja pasja, siostro. W pobli�u uderzy� piorun. � O, Bo�e! � zawo�a�a Stenia i prze�egna�a 12 si�. � Tak szybko nadci�gn�a burza. � Kawa panu stygnie, doktorze. U�miechn��em si�. Popija�em nadal wolno kaw�. Od czasu do czasu spogl�da�em w okno. Burza przesuwa�a si� na Ochot�. Nagle przypomnia�em sobie poranny sen. � Wspomina�a pani kiedy� ��� przerwa�em kr�tkie milczenie � �e potrafi odgadywa� sny? � �ni�o si� co�, doktorze? � Tak. Mia�em makabryczny sen. � Co takiego? Co si� przy�ni�o? � Przy�ni�a mi si� kobieta-topielec, potem ranny m�czyzna w ka�u�y krwi na jezdni, obok rozbitego wozu... A wszystko to dzia�o si� w �om�y. � Panu wci�� si� �ni �om�a... To dobry sen, doktorze. Kto� z krewnych odwiedzi pana. Albo nawi��e pan z kim serdeczn� znajomo��. Na pewno b�dzie to kobieta. Pokr�ci�em z dezaprobat� g�ow� i wypi�em ostatni �yczek kawy. Teraz burza przewala�a si� szybko. Wr�ci�em do gabinetu i otworzy�em okno. Pobliski skwerek by� zas�any dywanem kuleczek topniej�cego gradu. Od Ochoty i Woli p�yn�� odg�os grzmotu. Zza chmur wystrzeli�y promienie s�o�ca. Nagle zadzwoni� telefon. Si�gn��em po s�uchawk�. Przez otwarte okno by�o s�ycha� oddalaj�c� si� burz�. Ale spokojny g�os redaktora tygodnika medycznego �atwo pozna� nawet w odg�osie grzmotu. � Czo�em, stary! � powita� mnie, wyt�aj�c g�os. � Czy s�yszysz dobrze? ia � Jak si� masz! S�ysz�! � S�uchaj, mam dla ciebie propozycj�,., Ty zdaje mi si� lubisz podr�owa�? � Lubi�, �� To mo�e zechcia�by� towarzyszy� reporterce w jej podr�ach po Polsce? � Kt� to taki? �- Dziennikarka z Wiednia. Interesuje si� problemem pija�stwa, narkomanii i w og�le medycyn�. � Wiem, wiem... M�wi� mi o niej docent. Porozmawiaj z nim. � Docent ju� wyrazi� zgod� na twoje wyjazdy. Nasz tygodnik pokryje koszty podr�y. Je�li mia�bym ci co� doradzi�, to r�b i ty notatki... Ch�tnie opublikujemy w naszym magazynie. No wi�c, jak� otrzymam odpowied�? � Przyjmuj� propozycj�. �� �wietnie. Dzi�kuj�. Szczeg�y om�wimy p�niej. Przyjad� do szpitala na tw�j zabieg. Do zobaczenia! � Czo�em, czo�em! Co za propozycja! Nareszcie wyrw� si� z tego �m�yna" chirurgii urazowej. Okazja do odpoczynku. Docent obiecuje wypu�ci� mnie na urlop dopiero zim�. Nag�e us�ysza�em trzask drzwi wej�ciowych. Czas wyje�d�a� do szpitala � pomy�la�em. Spojrza�em na zegarek. By� kwadrans przed dziewi�t�. Od�o�y�em s�uchawk�. Wtem w drzwiach stan�� hal czak. By� blady, chudy, o zapadni�tych po-h. Ubrany w drelichowe ubranie, trzyma� ��In jaki� przedmiot zawini�ty w papier. 14 � Prosz� siada�, panie Michalczak � powiedzia�em. � Czasu mam niewiele... Przychodzi pan po porad�? Co dolega? � Nic. � Pan dr�y na ca�ym ciele. � Nieprawda, doktorze! � Niech�e pan siada. � Ja postoj�. Co za wzrok! Delirium tremens? Stan przedde-liryjny? Trzeba si� mie� na baczno�ci. Stary mo�e si� rzuci�... Co on trzyma pod pach�? Stenia powinna si� zamkn�� w pokoju i zadzwoni� po pogotowie. Michalczak mo�e zdemolowa� poradni�. W stanie deliryjnym i starzec zamienia si� w Herkulesa. Pfu! Ale od niego zaje�d�a! Czym si� uchla�? W�d�? Winem? A mo�e denaturatem? Spojrza�em na niego �agodnie. � Prosz� siada� � powiedzia�em wskazuj�c fotelik. � Postoj�. Ja w innej sprawie. Nie przyszed�em na wizyt�. � C� to za sprawa? � Bardzo powa�na sprawa... Chc� mnie wyko�czy�... Przygotowuj� si�, �eby mnie otru�... � Kto chce pana otru�? Kt� to taki? � �ona, c�rka i gach. � Odk�d to pana tak prze�laduj�? � Od kilku dni. �- A nie m�g� pan przyj�� wcze�niej? Potrz�sn�� gwa�townie g�ow�. � Nie mog�em � odrzek� po chwili. � Dlaczego, panie Michalczak? � Chcia�em przy�apa� gacha... I przy�apa�er go. Z�apa�em go dzisiaj rano w ��ku z �on� i c�rk�. To ha�ba! Ha�ba dla mojego domu! Czy pan mi pomo�e w mojej ci�kiej sytuacji? � Oczywi�cie. Tylko chcia�bym, �eby panu troch� podleczy� nerwy. Ten gach pana zrujnowa�... Ale prosz� si� nie przejmowa�. Postaram si�, �eby go osaczy�. Wkr�tce zapomni pan o przygodach z gachem. �onie i c�rce trzeba wszystko przebaczy�. W rodzinie musi zapanowa� �ad i spok�j. Chyba si� dobrze rozumiemy, panie Micha�-czak? Przytakn�� g�ow�. Delirium tremens... Nawet salowa nie pomyli�aby si� w rozpoznaniu. Tym bardziej nie mo�e si� myli� siostra Stenia. Ciekawe, dlaczego nie dzwoni do pogotowia milicyjnego? Co on trzyma w tym papierze pod pach�? M�otek? Rurk� �elazn�? Kamie�? Ale� to niebezpieczny facet! Ile si� kryje niepokoju w jego delirycznyrn wzroku! Micha�czak spojrza� na mnie uwa�nie. -� Co mi pan proponuje � zapyta�. � Szpital. Kuracj� detoksykacyjn�. ��.-,' �� Co to znaczy? � Leczenie odtruwaj�ce. � Ja nie jestem zatruty. � Owszem, troch�.., � Pan chce mnie skierowa� do szpitala? �� Tak, na kilka dni, panie Micha�czak, � Ja nie jestem wariatem! Pan trzyma z tym gachem i moj� �on� i Wszyscy jeste�cie diab�a warci! Oni tu teraz kr���... Niech was piek�o porwie! O, psie syny, z piek�a rodem! Odwr�ci� si� nagle. Chcia�em go zatrzyma�, ale 16 4 wyskoczy� na ulic�. Wybieg�em do wej�cia. Stary jak kangur przeskakiwa� jezdni�. Potem skr�ci� w bram� starej, secesyjnej kamienicy. Obok mnie sta�a siostra Stenia. � Pan wyje�d�a zaraz do szpitala � powiedzia�a. � 1 co ja teraz zrobi�, gdy ten furiat wr�ci do poradni? � Powiadomi pani milicj�. Szkoda, �e nie zrobi�a pani tego wcze�niej. � Mo�e si� pan zatrzyma jeszcze chwil�? � W szpitalu czeka zesp�. Na m�j zabieg maj� przyjecha� z ministerstwa, z wiede�sk� dziennikark�. Wpad�em tu tylko po to, by pani� powiadomi�, �e nie b�d� dzi� konsultowa� �adnego przypadku. Kto si� z pacjent�w sp�ni�, musi poczeka� do jutra. Po po�udniu dy�uruj� w pogotowiu. A wi�c do Jutra, siostro! � Do widzenia, doktorze. Z daleka by�o s�ycha� odg�os oddalaj�cej si� burzy. Popatrzy�em na niebo i ruszy�em do samochodu. Pojecha�em do placu Unii, p�niej Marsza�kowsk�. I zn�w przepycha�em, si� po�r�d osobowych woz�w i ci�ar�wek. W po�piechu zbli�a�em, si� do szpitala. Wiede�ska dziennikarka... Tak to j� opisywa� docent: �Oczy czarne niczym smo�a. Przenikliwe i szczere. Opalona na Murzynk�. Urod� przypomina Hiszpank�. I jest diabelnie zgrabna". O, niech szlag trafi! W�adowa�bym si� na fiata. Nowy fiat... Trzeba by by�o p�aci�. A to przez ten cholerny po�pieeli i rozmy�lanie. Tyle ju� razy obiecywa�em sobie, �e.nie b�d� rozmy�la� za Kierownic�! Narkomanka 17 Wyprostowa�em kierownic�. Dalej ju� jecha�em wolno i ostro�nie, trzymaj�c si� pasa przejazdu przy samym kraw�niku. Wreszcie skr�ci�em na Powi�le. Szpital by� ju� blisko. Szpital Powi�la... Czteropi�trowy blok w pobli�u Wis�y z oddzia�ami: chirurgi� og�ln�, chirurgi� urazow�, neurochirurgi�, intern� i oddzia�em reanimacyjnym, zwanym �oddzia�em samob�jc�w". Oddzia� traumatologiczny znajduje si� na parterze, z du�ym gabinetem rentgenowskim, laboratorium i izb� przyj��. Dooko�a szpitala rozci�ga si� park z m�odymi drzewkami. Drzewka otaczaj� oficyn� z prosektorium w g��bi parku. Przed szpitalem ci�gnie si� parking dla osobowych samochod�w. Zatrzyma�em tam w�z i ruszy�em na oddzia�. Szed�em wolno zatrzymuj�c si� przy drzwiach dy�urki lekarskiej. W korytarzu panowa� o�ywiony ruch. Piel�gniarki biega�y tam i z powrotem, wykrzykuj�c do salowych. Podniecenie przed wizyt� dziennikarki � pomy�la�em. Wszed�em do pokoju lekarskiego. Nie by�o tu �ywego ducha. Otworzy�em szafk�, przebra�em si� w chirurgiczne ubranie. Potem usiad�em w foteliku i zapali�em papierosa. Buch niczym w czasie ostrego dy�uru! I asystenci potracili g�owy... Pewnie instruuj� salowe i piel�gniarki. Dobra zabawa dla pacjent�w. P�- 18 niej b�d� ich obrabia�. B�d� m�wi�: �Wszystko si� robi na pokaz. Lekarze i piel�gniarki biegaj� tam i z powrotem, jakby im wstrzykni�to w ty�ki po pi�� centymetr�w eteru. I pomy�le�, �e to z powodu wizyty jednej dziennikarki!". Wtem zapukano do drzwi i do dy�urki wesz�a salowa Zofia, � Dzie� dobry! � powiedzia�a. � Czekamy na pana, doktorze. Pacjent ju� na stole. Asystenci zaczynaj� si� my�. Wyszli�my na korytarz. � Dziennikarka ju� jest? � zapyta�em. � Jest na reanimacyjnym. Pyta�a ju� o pana. Pi�knie m�wi po polsku. Co za uroda! � Docent ju� mi j� opisa�. Wniosek z tego, �e si� nie pomyli�. Rozmawia� z ni� w ministerstwie. � Wszystkim si� podoba. Asystenci oczu od niej nie mogli oderwa�. Jest elegancka, uprzejma i bardzo mi�a. � M�oda? � Nie ma jeszcze trzydziestu lat. Weszli�my do sali przedoperacyjnej. Przy umywalce sta� m�j kolega, Pieliczek, ze sta�yst�, dok�adnie myj�c r�ce. Powita�em ich i stan��em w przej�ciu do operacyjnej. Pacjent le�a� na stole, a anestezjolog zak�ada� mu na twarz mask�. Uk�oni�em si� instrumentariuszce. Siostra Wanda odpowiedzia�a uk�onem i da�a znak r�k�, �eby rozpocz�� mycie. Cofn��em si� i stan��em przy umywalce. Salowa Zofia podsun�a mi kalosze. Za�o�y�em je na buty, na�o�y�em tak�e gumowy chirurgiczny far- tuch i po chwili zacz��em my� r�ce. My�em u-wa�nie myd�em i szczoteczk� d�onie z palcami, przedramiona a� do �okci. Wtem Pieliczek zapyta�; � W jaki spos�b zespolisz od�amy? Odwr�ci�em lekko ku niemu g�ow�. � Gwo�dziem Kiintschera � odpowiedzia�em. � My�l�, �e ten spos�b nadal pozostaje najlepsz� metod� zespolenia ko�ci podudzia. Metalowe blaszki nie wytrzymuj� napi�cia mi�ni... Po prostu, p�kaj� i robota idzie na marne. � I ja tak my�l�. Nagle wypad�o mi z r�k myd�o. Zakl��em szpetnie. Zofia poda�a mi drugie i zacz��em od nowa my� r�ce. W kwadrans potem byli�my przygotowani do zabiegu. Pieliczek znieczuli� nowokain� pole operacyjne. Instrumentariuszka Wanda podsun�a stoliczek z narz�dziami do sto�u operacyjnego. Sta�ysta podni�s� lekko r�ce. Oczekiwa� na zlecenia. Narkotyzer da� znak g�ow�, �e mo�na rozpoczyna� zabieg. Tymczasem w sali operacyjnej panowa�a cisza. Czekali�my na dziennikark�, nas�uchuj�c w napi�ciu. Wyt�y�em s�uch. Jeszcze chwil�... Powinna ju� wej��... Dlaczego zatrzymano j� na reanimacji? Siostra oddzia�owa powiadomi�a ordynatora �oddzia�u samob�jc�w". Zesp� operacyjny rozpoczyna zabieg. Nie mo�na cz�owieka trzyma� w u�pieniu z powodu wycze- 20 kiwania na dziennikarza. Narkoza nie jest oboj�tna dla pacjenta. A mo�e pani Zofia pofatyguje si� na oddzia� reanimacyjny? Ona za�atwi�aby szybko spraw�. Wtem z korytarza da� si� s�ysze� odg�os krok�w. Po chwili w przedoperacyjnej us�ysza�em rozmow�. To Zofia rozmawia�a z kobiet� o �agodnym, dziewcz�cym g�osie. A w sali by�o nadal tak cicho, �e us�yszeli�my szelest nak�adanych. fartuch�w. Teraz salowa prowadzi�a rozmow� p�g�osem, nawet p�szeptem. I wreszcie dziennikarka w towarzystwie redaktora tygodnika medycznego wesz�a do sali. Na jej uk�on odpowiedzia�em uk�onem. Co za dziewczyna! Szatynka �redniego wzrostu, o du�ych, ciemnych oczach, lekko poci�g�ej, �niadej i opalonej twarzy. W�osy zwi�zane aksamitk�, jak w porannym �nie. Ubrana w chirurgiczny fartuch, mia�a na szyi zawieszony aparat fotograficzny i aparat b�yskowy. Zatrzyma�a si� przy stojaku pod �cian�. Na moment obj�a mnie wzrokiem i zapyta�a uprzejmie: � Czy pozwoli pan zrobi� zdj�cie? � Bardzo prosz�. Wesz�a na stojak, zdj�a aparat i wykona�a stan�� redaktor j j� zdj�cie. Obok niej w stojaku Czerwin i siostra oddzia�owa. Odwr�ci�em si� i powiedzia�em: � Operuj� z�amanie ko�ci podudzia, kt�re od p� roku nie chc� si� zrosn��. B�d� zespala� od�amy kostne gwo�dziem Kiintschera. Jednak musz� przed tym zlikwidowa� staw rzekomy. 21 -� Dzi�kuj� pi�knie �- odrzek�a. Wyci�gn��em r�k� po skalpel. Siostra Wanda poda�a mi sprawnym ruchem r�ki, uderzaj�c trzonkiem w r�kawiczk�, a� po sali rozp�yn�� si� g�uchy odg�os. Potem przy�o�y�em go do sk�ry podudzia. Poci�gn��em. Ostrze chirurgicznego no�a wer�n�o si� w tkanki, tn�c mi�nie, �y�ki i t�tniczki. Nagle smu�ka krwi zala�a mi oko. � �apa� szybciej naczynia! � zawo�a�em. � Rozci�gn�� hakami sk�r�! � wyda�em polecenie sta�y�cie. � Pani Zofio, prosz� mi wytrze� oko! Zofia zazwyczaj jest czujna, podobnie jak i w tej sytuacji. Nim zd��y�em wyda� polecenia sta�a ju� przy mnie trzymaj�c w r�ku gaz�. � Prosz� si� lekko pochyli�, doktorze � powiedzia�a salowa. Pochyli�em si�. Zofia wytar�a mi oko i mog�em kontynuowa� zabieg. W pewnej chwili poczu�em dr�enie n�g. Operowa�em do�� wolno i uwa�nie. Niech diabli porw�! Trzeba przywo�a� do porz�dku nerwy. W przeciwnym razie zamiast sali operacyjnej b�dzie tu prosektorium. To� to drobny zabieg, a nie odbarczenie kr�gos�upa. Po pewnym czasie zn�w poczu�em dr�enie n�g. Salowa i tym razem przysz�a mi z pomoc�, podsuwaj�c �elazny, obrotowy sto�ek. Usiad�em, spogl�daj�c ukradkiem na stojak. Dziennikarka odnotowywa�a co� w notesie. W ko�cu zauwa�y�a, �e j� obserwuj� i u�miechn�a si�. U�miechn�� si� tak�e redaktor Czerwin.. Tymczasem Pieliczek sprawnie podwi�za� naczynia. Sta�ysta podwa�y� �ychami piszczel i zo- 22 baczy�em od�amy kostne ko�ci piszczelowej. By�y zro�ni�te wiotk� tkank� ��czn�. Trzeba zeskroba� i wywali� t� przekl�t� tkank� � pomy�la�em. Obmaca�em dok�adnie palcami ko��. P�niej nacisn��em. Tarcia od�am�w nie wyczu�em. Odwr�ci�em si� do stojaka. � Od�amy kostne tego przypadku nie zros�yby si� nigdy � powiedzia�em. � Tkanka ��czna nie mo�e stworzy� prawid�owego zrostu ko�ci. M�ody cz�owiek m�g�by chodzi� w specjalnym aparacie, co jest bardzo uci��liwe, podobnie jak proteza. Po tym wyja�nieniu odwr�ci�em si� do sto�u operacyjnego. Wyci�gn��em r�k�. � Skrobaczk� poprosz�! � powiedzia�em. Siostra Wanda mia�a ju� przygotowan�. Poda�a mi. Skrobaczka jest dobrze wyostrzona � stwierdzi�em z zadowoleniem. Przyst�pi�em do dalszego etapu operacji. Zacz��em zeskrobywa� z od�am�w tkank� ��czn�. Zeskrobywa�em wraz z okostn�. Da�a si� zeskroba� do�� �atwo, �atwo rozdzieli�em od�amy. Przy�o�y�em je do siebie. Pasowa�y idealnie. Zespol� ko�� gwo�dziem, Kiin-tschera. Spojrza�em na stolik z narz�dziami. P�niej przenios�em wzrok na siostr�. �- Ile wygotowa�a pani gwo�dzi? � spyta�em, �- Dwa, doktorze �� odrzek�a instrumentariusz-ka. By�a podenerwowana. �� Tylko dwa? � S�ysza�am, �e ko�� mia�a by� zespolona p�ytk�. � Z kim pani uzgadnia�a? � Z ordynatorem. � Dzi�kuj� pani, siostro Wando. Co znacz� 23 dwa gwo�dzie... Niech pani na przysz�o�� nie robi podobnych kawa��w, Jest pani do�wiadczon� in-strumentariuszk�. Pieliczek spojrza� na mnie znacz�co. � Daj spok�j � powiedzia� p�g�osem. Instruinentariuszka poda�a mi gw�d�. Jasny gwint! Chyba wywo�a�em wilka z lasu... Nie pasuje do kana�u szpiku kostnego. Tym gwo�dziem mo�na rozwali� ko��, a nie zespoli� od�amy. Sam sobie nawarzy�em piwa. To� mog�em z kliszy wymierzy� �wiat�o otworu i dobra� gw�d�. Gdyby by� docent, zmiesza�by mnie z b�otem. A tamtym Kuntscherem ze stolik�w tak�e nie da si� zespoli� od�am�w. Jak wybrn�� z sytuacji? Pokazowa operacja i... Trzeba dokona� zespolenia p�ytk�. Siostra przygotowywa�a si� do takiego zabiegu. Niepotrzebnie zwraca�em jej u-wag�. Piel�gniarka jakby na przek�r poda�a mi gw�d�. Przy�o�y�em go do kana�u piszczeli. Pasowa� idealnie. Nerwy, to przez te cholerne nerwy! � pomy�la�em. Odetchn��em z ulg�. Pieliczek wykona� niewielkie ci�cie sk�ry na guzowato�ci piszczelowej. Poprosi�em o m�otek. Ale zanim przyst�pi�em do wprowadzania gwo�dzia, do sto�u podesz�a Zofia. � Wytrze� panu czo�o? � zapyta�a. � � A jestem spocony? � Tak, doktorze. � Prosz� bardzo. Odwr�ci�em g�ow�. Salowa wytar�a mi gaz� czo�o. Nerwy, nerwy! � powtarza�em sobie w duchu, kontynuuj�c zabieg. Gw�d� wszed� w piszczel mi�kko. Dok�adnie zespala�em od�amy. Teraz operacja przebiega�a sprawnie, "Wkr�tce ko�� by�a zespolona, rana pooperacyjna zszyta i sanitariusz J�zef wjecha� do sali w�zkiem. Na w�zku znajdowa� si� zbiorniczek z wod� i opaskami gipsowymi. � Wrzuca� opaski do wody? � zapyta� J�zef. � Jedn� chwileczk� � odpowiedzia�em. � Jaki jest stan pacjenta? � spyta�em narkotyzera. Narkotyzer Jurczyk podni�s� g�ow�. � Bardzo dobry � odrzek�. -^ T�tno, praca serca, w normie. �renice prawid�owo reaguj� na �wiat�o. Mo�na odstawi� narkoz�? ~ Tak. Teraz mo�e pan J�zef moczy� w wodzie opaski. Zak�adamy opatrunek gipsowy. Siostra Wanda po�o�y�a na ran� opatrunek ze sterylnej gazy i przyst�pili�my do zak�adania gipsu. Potem odsun��em si� ze sto�kiem od sto�u operacyjnego. Z satysfakcj� obserwowa�em prac� a-systenta, sta�ysty i sanitariusza. Robota na sto dwa! Pieliczek to �wietny chirurg. Sanitariusz tak�e. Pi�tna�cie lat pracuje w sali gipsowej... I sta�ysta te� si� podci�gn��. Przyda mu si� wakacyjny sta�. Docent m�wi�, �e ma si� ubiega� o stypendium. B�dzie si� specjalizowa� w chirurgii urazowej. O, prosz�, ju� ko�cz�... Trzeba wymodelowa� gips, p�ki jest jeszcze mi�kki. Sam go wymodeluj�. Modelowanie opatrunku gipsowego nale�y do operatora. Niech pani redaktor odnotuje... Co ona bazgrze w tym brulionie? Czerwin powinien tam spojrze�. To� to stary reporta�ysta. Dobrze zna niemiecki j�zyk. 24 Aha, czyta, czyta... Podzi�kuj� mu przy okazji za � zapuszczenie �urawia do notatek wiede�skiej dziennikarki. Podszed�em do sto�u. Opatrunek gipsowy obejmowa� lew� ko�czyn� doln� od palc�w a� po biodro. Popatrzy�em na pacjenta. Oddycha� lekko, spokojnie. Przy�o�y�em r�k� do gipsu. By� mi�kki i �atwo mo�na by�o go modelowa�. Wykona�em wi�c kilka wgniece� na k�ykcie i guzowato�� szyjki ko�ci udowej. Asystent poda� mi obcas wymodelowany z opaski gipsowej. � Czy on si� budzi? �� zapyta�em. � Tak, zaczyna si� budzi� � odrzek� Jurczyk. � Troch� za wcze�nie, � Do�a� mu eteru? � Zaczekaj chwil�. Zespoli�em obcas ze stop� opatrunku gipsowego. Nagle pacjent podni�s� g�ow�, rozejrza� si� po sali. Za wcze�nie si� budzi � pomy�la�em. Zacz�� wyrywa� r�ce przywi�zane pasami do sto�u. � Przytrzyma� go! �- zawo�a�em. Pieliczek i sta�ysta chwycili go za r�ce. Narko-tyzer przytrzyma� g�ow�. Ale pacjent napr�y� mi�nie i nagle... trach! Co� chrupn�o w zopero-wanej ko�czynie. P�niej da� si� s�ysze� trzask, jakby kto� obok sto�u nadepn�� na such� ga��zk�. Spojrza�em na narkotyzera. � U�pij go natychmiast! � zawo�a�em. Jurczyk si�gn�� do stolika po mask� i za�o�y� pacjentowi. Potem zacz�� z buteleczki polewa� eter. Fatalna narkoza! Trzeba by�o pacjenta potrzyma� na eterze... Jak ja mog�em si� zgodzi�... 26 Dlaczego tak pochopnie wyda�em decyzj�? Je�li z�ama� si� gw�d�? No to pal sze��! Przygotuje si� inne kiiritscherowskie gwo�dzie i... Po prostu zoperuje si� po raz drugi. A je�li roztrzaska�y si� od�amy, roztrzaska�a si� ko��? �egnaj chirurgio urazowa! Docent b�dzie rozmawia� kr�tko: �Kolego! Prosz� zwija� manatki. Jutro wyje�d�a pan do szpitala powiatowego. Nie mam miejsca dla pata�ach�w w moim oddziale!" I na po�egnanie poda r�k� albo odwr�ci si� i powie: �Do widzenia!" Przy stojaku sta�a salowa. � Pani Zofio! � powiedzia�em. � Prosz� natychmiast �ci�gn�� laboranta. Niech rzuci wszelk� robot� i �ci�gnie tu rentgen. Za dziesi�� minut musz� mie� zdj�cie. Zofia wybieg�a z sali. Cisza... Wszyscy orientuj� si� w sytuacji. Tylko pacjent nie wie, �e trzeba b�dzie powt�rzy� zabieg... 'Albo przygotowa� podudzie do aparatu. Jurczyk nie powinien zawraca� mi g�owy. Nie powinien pyta�: �Mo�na odstawi� narkoz�?" Oto skutki lekkomy�lnej decyzji. On sam m�g� zdecydowa�, kiedy pacjentowi przerwa� podawanie eteru. Nie po to go posadzono przy stole operacyjnym, �eby siedzia� bezmy�lnie. W sali nadal panowa�a cisza przerywana g�o�nym chrapaniem pacjenta. Dopiero po wprowadzeniu rentgena zmieni� si� nastr�j. Laborant podsun�� do sto�u aparat i zacz�� robi� zdj�cia ko�ci lewego podudzia. P�niej chwyci� kaset�. i opu�ci� sal�. I zn�w cisza... Wszyscy kieruj� oczy na drzwi. 27 Czerwin spogl�da na zegarek. Ale� on podenerwowany! Przez t� pechow� decyzj�... Pierwszy zabieg pokazowy i... Pani redaktor nadal cos bazgrze w swoim brulionie. Teraz dopiero mnie obsmarujei I jak tu nie wierzy� w sny? Szczeg�lnie w koszmarne, podobne do mojego porannego snu! Wtem z korytarza dobieg� na sal� odg�os krok�w. To pewnie laborant � pomy�la�em i, wyt�y�em s�uch. Szed� ra�no i po chwili zatrzyma� si� w drzwiach sali operacyjnej. Spojrza� na mnie i u�miechn�� si� znacz�co. � Jak stoj� od�amy? �- zapyta�em podenerwowany. �� Na sto dwa! � odpowiedzia� zadowolony. Podszed� do rzutnika. Zdj�cie rentgenowskie by�o umocowane w metalowej ramce. Przy�o�y� ramk� do o�wietlonego ekranu. W sali operacyjnej dalej panowa�a cisza. Asystenci, instrumentariuszka, siostra oddzia�owa i salowa, skierowali wzrok na ekran, jakby nie wierzyli laborantowi. Patrzyli na zdj�cie rentgenowskie z uwag� � a jednak od�amy s� zespolone dobrze! Spogl�dali zadowoleni na mnie i dziennikarzy. Niech sobie pisz� reporta�. I docent nie przeprowadzi�by lepiej tej operacji. To by�o tylko tarcie od�am�w, dobrze zestawionych od�am�w ko�ci podudzia. Teraz zrost chwyci szybko, � Du�o ha�asu o nic � rzek� narkotyzer. � A czyja w tym wina? �- zapyta�em. � Chyba nie moja? � Nie rozczulaj si� nad sob�. 28 Zdj��em fartuch, czapeczk�, r�kawiczki i spojrza�em na stojak. � Gratuluj�, doktorze! � powiedzia�a dziennikarka. � Gratuluj�, Robercie! � powiedzia� Czerwin, � Dzi�kuj�. Zabieg by� prosty. P�niej podzi�kowa�em zespo�owi chirurgicznemu i przeprosi�em siostr� Wand�. Instrumentariuszka tylko skin�a g�ow� i zacz�a uk�ada� narz�dzia. Trzeba j� jeszcze raz przeprosi� przy innej okazji za te gwo�dzie Kuntschera � pomy-� la�em. Wanda wyczu�a moje my�li. Spojrza�a na mnie ch�odno i badawczo. Nim zd��y�em si� u�miechn��, odwr�ci�a g�ow�. Potem pchn�a stolik z narz�dziami do drzwi sali "sterylizacyj-nej. Tymczasem Zofia wprowadzi�a w�zek. Asystenci prze�o�yli ze sto�u pacjenta. M�czyzna zacz�� si� budzi�. Zn�w podni�s� g�ow�, znowu napr�a� mi�nie. Ale teraz ko�czyna by�a ujarzmiona przez zastyg�y gips. Tym razem nie by�o s�ycha� tego chrupni�cia, kt�re na moment zamrozi�o mi krew w �y�ach. Opatrunek gipsowy by� twardy niczym kamie�. Jasnor�owy kolor palc�w stopy, to dow�d prawid�owego kr��enia krwi w zo-perowanej ko�czynie. Po obiedzie possali�my do gabinetu. Zadzwoni�em do sanitariuszki. Wkr�tce wesz�a z tac�, dzban � kiera i fili�ankami. Nala�em do fili�anek kawy. 29 Kiedy sanitariuszka opu�ci�a gabinet, pani Sordo nawi�za�a rozmow� na temat narkomanii. Narkomania... Wi�c o to jej chodzi? Ciekawe. �wietnie zna zagadnienie. Orientuje si� w szczeg�ach. Dobrze m�wi po polsku. Z pewno�ci� studiowa�a j�zyk polski... Tylko gdzie? W Wiedniu? Mog�a ucz�szcza� na lektorat w czasie studi�w dziennikarskich. A mo�e przebywa�a w grupie polonijnej w mie�cie Schuberta? Mo�e kto� bliski nauczy� j� tak pi�knie m�wi�? Potem zapyta�em: � Mo�e zjemy obiad ze szpitalnej kuchni? Spojrza�a na zegarek. � Dzi�kiij� � odpowiedzia�a. � O trzynastej um�wi�am si� w redakcji tygodnika medycznego. Musz� zaraz tam jecha�. � Mo�e pani� odwie��? � Z�api� taks�wk�. � M�wi� mi redaktor Czerwi�, �e mia�a pani dy�urowa� ze mn� w pogotowiu? � Tak. Punktualnie przyjad� na dy�ur. � �wietnie. Szesnasta zero zero... U�miechn�a si� i zn�w spojrza�a na zegarek, � Ju� id�. Dzi�kuj� pi�knie za kaw�. Dobra kawa. Lepsza jak w wiede�skich szpitalach. � Pani jest mi�a i uprzejma. Odprowadzi�em j� do wej�cia. By�a kobiet� m�od�, oko�o dwudziestu siedmiu lat. Wysmuk�a, zgrabna, wy�sza ni� �redniego wzrostu. Ubrana w d�insy, szare buty z wysokimi obcasami, mia�a zawieszon� na lewym ramieniu reportersk� torb�. Cholernie zgrabna �- my�la�em odprowadzaj�c Monik� wzrokiem. Stan��em przy oknie wycho- 80 dz�cym na ulic�. Sz�a ra�no w stron� postoju taks�wek. Maszeruje jak �o�nierz na defiladzie! Ciekawa kobieta. Hiszpa�skie nazwisko i uroda hiszpa�ska. Po polsku m�wi jakby si� wychowywa�a w Polsce. I dobrze zna chirurgi� operacyjn�. �Reporta�e o medycynie to moja pasja" � powtarza�a trzykrotnie w czasie rozmowy. A mo�e jest medyczk�? Mo�e uko�czy�a wydzia� lekarski i po�wi�ci�a si� dziennikarstwu? To te� mo�liwe. Niekiedy medycy rezygnuj� z wyuczonego zawodu. Zawr�ci�em. Przyszed�em do gabinetu. Po wizycie Moniki, zabiegu operacyjnym, poczu�em si� zm�czony. Po�o�y�em si� na kozetce i zasn��em. Spa�em trzy godziny. Obudzi� mnie trzask o-twieranych drzwi. Usiad�em. W progu sta� lekarz dy�urny. Zeskoczy�em z kozetki i spojrza�em na zegarek. Wskazywa� dziesi�� minut przed szesnast�. � Dzwonili z pogotowia � powiedzia� lekarz. � Czekaj� tam na parsa. Prosz�, �eby pan przyjecha� przed czwart�. � Faktycznie. Umawia�em si�, �e przyjad� wcze�niej i zaspa�em. Jestem pechowcem... Jak si� czuje pacjent po zabiegu operacyjnym? � Bardzo dobrze. � Nie macie k�opot�w? � Kobieta po wczorajszej operacji kr�gos�upa nie oddaje moczu. � Wykonajcie cewnikowanie. � Siostra dy�urna trzyma dla pana obiad. Pyta�a mnie, czy panu poda� do gabinetu. � Dzi�kuj�. Nie zd���. Jeszcze kilka uwag na temat zdrowia pacjen t�w, u�cisk d�oni z lekarzem i wybieg�em ze szpitala wprost na parking. Po chwili, wyjecha�em. Podobnie jak rano przepycha�em si� po�r�d samochod�w osobowych, ci�ar�wek i �czerwo-niak�w" tarasuj�cych ulice w godzinach szczytu. Kwadrans po czwartej dotar�em do pogotowia. Pogotowie znajduje si� w centrum miasta. Trzypi�trowy, naro�ny blok z szerokim wjazdem na dziedziniec, z karetkami zwyk�ymi i wypadkowymi jest po��czony z olbrzymim blokiem przy ulicy Marsza�kowskiej. Ongi� stacja dla przypadk�w pierwszej pomocy, dzisiaj szpital z oddzia�ami, salami opatrunkowymi, operacyjnymi i gabinetami, Wjecha�em na dziedziniec, zatrzyma�em w�z i ruszy�em do dyspozytora. Starszy lekarz dy�uru co� gdera�. Powiedzia�em mu, �e jestem zm�czony. Na twarzy kolegi pojawi� si� cyniczny u�mieszek. �� Nie oszukuj -� powiedzia�. � Dzwoni�em na oddzia�. � Ach, to ty dzwoni�e�? Zdrzemn��em si�. Czy panna Sordo jest ju� w pogotowiu? � Nie. I ona si� sp�ni kwadrans. Dzwoni�a prosz�c, �eby ci� przeprosi�. Cholernie mi�y g�osik... Jak �yj� nie s�ysza�em tak mi�ego g�osu kobiety. Lekarz dy�urny oddzia�u urazowego jest zafascynowany jej urod�. Podobno jest pi�kna? � I owszem. Zakochaj si� wreszcie, �� A c� mnie z takiej mi�o�ci? Gdzie Warszawa,, a gdzie Wiede�? i �� Warto pozna� troch� �wiata. � Pozna�, tak. Zamierzam zwiedzi� Europ�, �ale nie teraz. �- Czekasz, a� si� zupe�nie zestarzejesz? � Jeszcze poczekam. � Ej, Robert, Robert! Zapalisz? Mietek podsun�� mi paczk� z papierosami. Po chwili palili�my caro zaci�gaj�c si� mocno dymem. Nim wypalili�my papierosy, Monika wesz�a do gabinetu. Przedstawi�em j� koledze. Po kr�tkiej rozmowie poszli�my do dy�urki lekarskiej. Pok�j by� obszerny. Przy oknie sta� stolik i dwa foteliki. Dalej kozetka, trzy krzes�a. Na stoliku znajdowa� si� aparat radiowy. Usiedli�my w fotelikach i w��czy�em radio. � Podoba si� pani nasze miasto? � zapyta- V �em. �� Jestem zakochana w Warszawie. Wczoraj wa��sa�am si� do p�nocy... Chodzi�am bez przewodnika. Ogl�da�am mury zamku. By�am na Star�wce u Fukiera. Spacerowa�am i po Rynku Nowego Miasta. Czy wybierze si� pan ze mn� kiedy� na spacer, doktorze? � Z wielk� przyjemno�ci�. � Trzymam za s�owo. - � Ja sam pani� wyrw�... � O, pan jest bardzo mi�y! � Wyrw� pani� na spacer po Warszawie z przyjemno�ci�, je�li pani nie wymknie si� przedwcze�nie do Wiednia. U�miechn�a si� serdecznie. � Nie mam powodu do przedwczesnego wy- � Narkomanka 33 jazdu � powiedzia�a dziennikarka. � A gdyty wyjecha�a to tylko na jedn� dob�. Chc� pozna< dobrze ten pi�kny kraj. Na kwater� nie narzeka� Odwr�ci�em si�. � Gdzie pani mieszka? � spyta�em. � W hotelu �Stolica". Nagle rozmow� przerwa� nam sta�ysta Malicki, kt�ry gwa�townie otworzy� drzwi i wbieg� do dy�urki. Absolwent medycyny by� bardzo impulsywny, ale szybko potrafi� si� opanowa�. Powiedzia�, �e zesp� karetki wypadkowej otrzyma� polecenie wyjazdu na Mokot�w. Za�o�yli�my z Monik� fartuchy i wyszli�my na dziedziniec. Karetka sta�a przy wej�ciu. Wszed�em do szoferki. Usiad�em obok kierowcy. Za mn� usiad�a w foteliku przy noszach dziennikarka. Dalej sta�ysta z sanitariuszem. Sanitariusz zamkn�� drzwi i wyjechali�my z g�o�nym wyciem syreny. Przecinali�my skrzy�owania, samochody zatrzymywa�y si� na poboczach ulic. Poprosi�em ^sta�yst� o zlecenie i przelecia�em wzrokiem po zapisanych rubryczkach. Kobieta... Prawdopodobnie zatrucie �rodkami nasennymi. Nieprzytomna? A mo�e ju� nie �yje? Mo�e jedziemy tylko po to, �eby stwierdzi� zgon? Ulica Pu�awska? Ile? Ach, to ten blok nad stawem, gdzie w lecie i zim� przylatuj� kaczki na zlot! Kt�re pi�tro? Zamazane tuszem z d�ugopisu. Powinno si� rejestratorce natrze� uszu... Nazwisko pacjentki? Czy�by by�a ni� Celina, pacjentka poradni odwykowej? Zaraz si� wyja�ni. O, ju� Mokot�w! Szofer naciska peda�... Musi skr�ci� w t� boczn� uliczk�. I pomy�le�, �e projektant 34 zapomnia� o parkingu. Jak mo�na by�o o tym zapomnie�? Kierowca mocniej nacisn�� peda�. P�niej wy-, ��czy� sprz�g�o i zatrzyma� w�z. Wyszli�my z karetki kieruj�c si� do wej�cia dziesi�ciopi�trowego wie�owca. Przy wej�ciu sta�a starsza kobieta. Ruchem r�ki dawa�a znak. Prosi�a o po�piech. Sanitariusz wyj�� nosze. W holu grupka ludzi rozmawia�a na temat zatrutej kobiety. Dozorczyni otworzy�a drzwi windy. � Szybciej, szybciej, panie doktorze! � nawo�ywa�a do po�piechu. � Ona -chyba ju� nie �yje! �ykn�a dwie fiolki jakich� proszk�w! Taka dobra kobieta... Po co sobie przez drania pijaka odbiera� �ycie? Wjechali�my na si�dme pi�tro. Drzwi do mieszkania by�y otwarte. Ruszyli�my za dozorczyni� do do�� przestronnego pokoju. Na tapczanie le�a�a m�oda kobieta. By�a bia�a jak papier. Oddycha�a ci�ko. Obok niej siedzia� m�czyzna i pali� papierosa. Spojrza�em na niego ostro, � Prosz� w tej chwili zgasi� papierosa! � zawo�a�em. � C� to? Co to ma znaczy�? Rozkaz? � Tak, prosz� pana! Rozkaz! Wsta� z tapczanu. By� m�odym dobrze zbudowanym m�czyzn� o owalnej twarzy. Ale� od niego jedzie w�d�! � pomy�la�em. Szed� zataczaj�c si�. Jeszcze przy wej�ciu odwr�ci� si�, spoj-; na mnie nienawistnie. P�niej przeni�s� wzrok na Monik� i znik� w otwartych do przedpokoju drzwiach. Usiad�em na tapczanie obok le��cej kobiety. Wzi��em za r�k� i wymaca�em t�tniczk� promieniow�. T�tno by�o szybkie, niemiarowe i s�abo napi�te. Pochyli�em si� nad ni�. Nie, to nie, zatrucie alkoholem � stwierdzi�em. Sta�ysta poda� mi z torby sanitarnej s�uchawki. Sanitariusz rozpi�� bluz� pacjentki. Przy�o�y�em ryjek fonen-doskopu do klatki piersiowej i zacz��em os�u-< chiwa� serce. Praca serca nie odpowiada�a t�tnie-| niu krwi w t�tnicach. � Arytmia completa � powiedzia�em. � Nosze, t�em w karetce... Jedziemy natychmiast dc szpitala. Sanitariusz ze sta�yst� roz�o�yli nosze. W po-l �piechu u�o�yli na nich kobiet�. Nagle przy tap-1 czanie zauwa�y�em dwie male�kie buteleczki. Si�gn��em po nie r�k�. Monika pochyli�a si�, j odczytuj�c etykietki. � Narkotyzowa�a si�? � zapyta�a Monika. Narkotyk? Pokr�ci�em przecz�co g�ow�. � Nie, to �rodek nasenny � odpowiedzia�em. � Zatru�a si� �rodkami nasennymi. Targn�a si� na �ycie. �ledztwo wyka�e, co by�o przyczyn? desperacji m�odej kobiety. � Jej m�� � odezwa�a si� dozorczyni. � Trzeba go wzi�� za �eb! � zawo�a�a podchodz�c dc noszy. � Trzeba �otra do krymina�u wepcha�! � Dobrze, zajmiemy si� m�em tej kobiety odpowiedzia�em. � A tymczasem do windy zwr�ci�em si� do dozorczyni. � Niech pani �ci�ga wind�. Kiedy wyszli�my na korytarz, winda by�a o-twarta. Zjechali�my z si�dmego pi�tra. Wkr�tce 36 pacjentka znalaz�a si� w karetce. Le�a�a na noszach, oddychaj�c ci�ko. Poleci�em wstrzykn�� jej kardiamid. Sta�ysta wykona� zastrzyk. Potem da�em znak szoferowi. � Dok�d, panie doktorze? � spyta� kierowca. � Na oddzia� samob�jc�w. � Na Powi�le? � Tak. W drog�, na sygnale! Ruszy� ostro �z dw�jki". Fiat mia� zryw niczym mercedes i p�dzili�my Pu�awsk� do placu Unii. Potem jechali�my alej� Pierwszej Armii Wojska Polskiego w kierunku Trasy �azienkowskiej. � Jak t�tno pacjentki? � zapyta�em. � Poprawia si� � odrzek� sta�ysta. Rzuci�em okiem na licznik. Do diab�a! Szybciej, szybciej... Nog� na gaz! Osiemdziesi�t na godzin�, przy sygnale? To� to autostrada. Powinien wiedzie�, �e jedziemy do szpitala. W karetce znajduje si� kobieta. W ka�dej chwili mo�e nast�pi� pora�enie o�rodka oddechowego... Czy on zwariowa�? �mier� grozi kobiecie. Doda�by gazu! Mo�esz przekroczy� i setk�... Aha, skr�t? Tak, jazda przez �limak, to ju� inna sprawa. Ale p�niej niech p�dzi wzd�u� Wis�y. Szpital znajduje si� blisko. W karetce wypadkowej, to �adna reanimacja. Nawet tlenu dobrze nie podasz. Fiat posiada dobre zawieszenie, ale w jezdni s� liczne dziury. Samoch�d skacze jak furmanka na polnej drodze. Potem odwr�ci�em si� i wzi��em pacjentk� za r�k�. Do�� �atwo wymaca�em t�tnic� promieniow�. � T�tno jest ju� nie�le napi�te �- powiedzia�em. 37 Sordo podnios�a na mnie oczy. � Czy to zapa��? � zapyta�a. . � Niezupe�nie � odrzek�em. � Wyprowadz� j� z tego w szpitalu? � Ja my�l�. Siedzia�a w foteliku za sta�yst�, obok sanitariusza. Obserwowa�a pacjentk� i zesp� karetki wypadkowej. Po chwili zn�w spyta�a: � Czy jest alkoholiczk�? � Tak, leczy si� w mojej poradni. � O, to zrobi�a panu niespodziank�! � Zdarza si�. Zbli�ali�my si� do szpitala. Tak, szanowna pani. Denatka jest pacjentk� poradni ze �liwkowej. Sam jej przepisa�em fiolk� �rodk�w nasennych... Ale sk�d wzi�a drug�? Pewnie wy�udzi�a u lekarza rejonowego? A mo�e poprosi�a m�a i... To mo�liwe. M�� potrafi zniszczy� �on� � alkoholiczk�. Nawet tak m�od� i �adn�. Powinni j� wyci�gn�� na oddziale reanimacyjnym. A je�li nie wyci�gn�? Je�li umrze, prokurator przestudiuje kart� choroby. Powo�a spec�w z medycyny s�dowej. I mnie zaprosi na rozmow�. Potem sta�ysta za�o�y� pacjentce na rami� mankiet aparatu. Mierzy� uwa�nie ci�nienie. Zapyta�em go, czy jest uchwytne. Medyk potrz�sn�� g�ow�. Nie udaje si� zmierzy� ci�nienia t�tniczego krwi? Nieuchwytna jest granica g�rna i dolna? Nie mo�na z�apa� skurczu i rozkurczu? Niech to diabli wezm�! 38 Szofer zatrzyma� w�z z piskiem opon. Sta�ysta z sanitariuszem wysun�li pacjentk� na noszach. Ruszyli�my do windy. Przy windzie sta�y dwie salowe z oddzia�u neurochirurgicznego. Czeka�y na wind� z dwoma koszami bielizny i po�cieli do ��ek. Kobiety zobaczy�y nieprzytomn� denatk� i odsun�y si�. Zastuka�em mocno. Wkr�tce �ci�gni�to wind� i pojechali�my na czwarte pi�tro do oddzia�u samob�jc�w. Zast�pca ordynatora doktor Domagal-ski by� w korytarzu. Zobaczy� pacjentk� na noszach i ruszy� do nas. P�niej pochyli� si� nad denatk� i przez chwil� bada� t�tno. � Z�apa�e�? Co? � zapyta�em koleg�. � Nie ma t�tna. Do izolatki z ni�! Co to za przypadek? � Zatrucie barbituratami. � Jeste� pewny, czy tylko strzelasz? � Prosz� ci�, s� fiolki. Poda�em mu dwie fioleczki, kt�re zabra�em z domu denatki. Kolega obejrza� je i poszli�my do sali reanimacyjnej. Za nami szed� sta�ysta z sanitariuszem d�wigaj�c na noszach pacjentk�. Obok sz�a Monika. Nim prze�o�ono na ��ko denatk�, do pokoju wesz�y siostry dy�urne. Domagalski przyst�pi� do badania, wydaj�c zlecenia piel�gniarkom. Nagle w drzwiach stan�a starsza siostra i poprosi�a Domagalskiego do telefonu. Wyszli�my z Monik� na korytarz. Zast�pca ordynatora jeszcze chwil� bada� pacjentk�, a potem pobieg� do dy�urki. Wyj��em papierosy i pocz�stowa�em dzie�- 39 nikark�. Palili�my caro. Sordo zainteresowa�a si� oddzia�em i lekarzem dy�urnym. � To m�j kolega � powiedzia�em. � Znakomity lekarz. Nazywaj� go ratownikiem samob�jc�w. Setki ludzi zawdzi�cza mu �ycie. Spec od reanimacji. Po�wi�ci� si� pracy wyrywania desperat�w z r�k �mierci. To jego pasja. � I pana tak�e � powiedzia�a Monika. � S�usznie. To pasja ka�dego medyka. � Nie wszystkich, doktorze. Na moment umilk�a, a p�niej spyta�a: � Czy u was strajkuj� lekarze? � Nie wyobra�am sobie strajku lekarzy. Jak mo�na strajkowa�,.. Na strajk mo�e sobie pozwoli� ka�dy, ale nie lekarz. I piel�gniarka. W tej chwili wr�ci� Domagalski. Dopiero teraz pozna�em go z .pani� Sordo. Przywitali si�. Zgasili�my niedopa�ki papieros�w, wrzucaj�c je do du�ych, stoj�cych w korytarzu popielniczek. � Chod�my do izolatki � powiedzia� Domagalski. Weszli�my. � Dalej b�dziemy wykonywa� bezkrwawe zabiegi � m�wi� m�j kolega. � Kropl�wka, butla z tlenem, gor�ce termofory na nogi... Je�li nie uda si� pobudzi� kr��enia, zastosujemy �rodki nasercowe. P�niej pod��czymy sztuczn� nerk�. Jak si� okaza�o i Domagalski by� poinformowany o wizycie pani Sordo. Tote� po wykonaniu wspomnianych zabieg�w, zaprosi� nas do gabinetu ordynatora. P�niej przywo�a� salow� i zam�wi� trzy kawy. Zacz�a si� rozmowa na temat reanimacji podobnych przypadk�w w Wiedniu. 40 Dziennikarka opowiada�a do�� szczeg�owo o zatruciach lekami i pladze narkomanii w krajach zachodnich. Pod wiecz�r nap�yn�o ch�odne, arktyczne powietrze. Sanitariusz zacz�� zaciera� r�ce. Zapowiada�, �e nadci�ga ni�. Stary cz�sto narzeka� na b�le staw�w przy zbli�aj�cych si� ch�odach. Czasem z tego powodu nara�a� si� na cyniczne uwagi szofera. Podobnie i teraz, kiedy wsiad�em z Monik� do karetki, szofer z Zakwaskim prowadzili sp�r na temat pogody. Zanosi�o si� na awantur�, gdy nagle g�os dyspozytora przerwa� sprzeczk�. Starszy lekarz wzywa� karetk� do przypadku upojenia alkoholowego. � Dosy� tego dialogu, panowie � odezwa�em si� do kierowcy i sanitariusza. � Prosz� w��czy� sygna�y � spojrza�em na szofera. � Jedziemy na Mokot�w, do parku Morskie Oko. � Do pijaka na sygnale? � spyta� szofer. � Tak jest! Moje stanowcze �tak jest!" zaskoczy�o kierowc�. W��czy� sygna�y i ruszy� ostro z miejsca. P�dzili�my ze szpitala nad Wis�� w stron� Dolnego Mokotowa. Do pijaka na sygnale... Pijak to te� pacjent. Trzeba o tym kiedy� przypomnie� szoferowi. Co m�wi� dyspozytor przez radiotelefon? Ni to upojenie, ni delirium... On powinien wiedzie�, czym si� r�ni� te dwie sprawy... Ciekawe, kto z alko- 41 holik�w wpad� w stan upojenia. Pewnie kto� z moich pacjent�w? W poradni na �liwkowej jest ich z Dolnego Mokotowa zarejestrowanych kilkuset. � Do parku? � spyta� kierowca. � Do parku Morskie Oko �� odpowiedzia�em. �� Prosz� si� zatrzyma� przy ocembrowanym stawku. Zbli�ali�my si� do parku. Przy ulicy Grottgera szofer przyhamowa�. Skr�ci� asfaltow� uliczk� i jad�c wolno przez park zatrzyma� si� przy o-cembrowanym stawku." Obok sta�a karetka milicyjna. Stawek by� nape�niony wod�. Dwaj milicjanci szamotali si� z pijakiem, wyci�gaj�c go z wody. Pijak by� nagi i dr�a� z zimna. Na murawie le�a�o rozrzucone drelichowe ubranie. � To m�j pacjent, Michalczak! � zawo�a�em. � Tak, doktorze. � Do karetki z nim! Miehalczak by� wyczerpany k�piel� w stawku, tote� nie stawia� najmniejszego oporu. Pozwoli� si� u�o�y� na noszach i okry� kocami. Mimo to dalej dr�a� z zimna. Stary be�kota� co� do siebie. Kiedy byli�my ju� w karetce, pochyli�em si� nad nim. Chcia�em wydoby� z tego be�kotu jaki� sens. S�ucha�em wi�c uwa�nie. Po chwili zrozumia�em, �e staremu chodzi o gacha. Biedny cz�owiek! Wci�� walczy z gachem. Gach z nim jedzie. Prze�laduje go. A mo�e w jego wyobra�ni jest ich kilku? Pomy�le�, �e wci�� mu o tym przypomina�a Stenia, psycholog. I ja mu przypomina�em. Przestrzega�em przed skutkami nadmiaru picia alkoholu. M�wi�em o delirium 42 tremens. Teraz mo�e zgin��. Bia�a gor�czka u starszych ludzi... Ciekawe, czy wyci�gn� z tej choroby starego? To� to szpital psychiatryczny! Do-magalski, ten ma sposoby... Przyj��by Michalcza-ka na oddzia�? Nie, nie w stanie delirycznym. Pacjenta trzeba przywi�za� do ��ka. Podobnie jak w izbie wytrze�wie�. Przynajmniej na kilka godzin. Nagle Sordo zapyta�a: � Co to za przypadek, doktorze? � Delirium tremens. � Po opilstwie? � Po opilstwie z braku pieni�dzy na w�dk�. Milcza�a chwil�. � A spotyka pan przypadki delirium u narkoman�w? � U narkoman�w? Nie, nie zetkn��em si� z podobnym przypadkiem. � Nigdy? � Tak, nigdy. �- Serio, doktorze? � Daj� s�owo honoru! �- Od dawna pracuje pan w pogotowiu? �� Od dziesi�ciu lat. Sordo zamy�li�a si�. Naiwna dziewczyna... Zaczyna puszcza� farb�. Przyjecha�a na reporta� o narkomanach. Narkomania u nas nie istnieje. Odpuka� w nie malowane drzewo. Tak, tak. Trzy tysi�ce �ekoman�w, to te� problem. Czy tylko trzy tysi�ce? Pal ich sze��! Z lekomanami mo�na sobie poradzi�. Problemem naszym s� alkoholicy. Ale gdzie nie ma alkoholik�w! Nie przodujemy w tym na�ogu. 43 Trzeba b�dzie jej o tym powiedzie�. Powiem przy okazji. Karetka zbli�a�a si� do szpitala. Jest to dzie-wi�ciopi�trowy budynek na skraju miasta, otoczony topolami. W zapadaj�cym zmroku wyra�nie odcina si� od blok�w mieszkalnych, willi i innych dom�w. Potem pojechali�my na Br�dno. Kierowca skr�ci� w boczn� uliczk�. Po porannej burzy potworzy�y si� ka�u�e i szofer ograniczy� szybko��. Karetka toczy�a si� po wybojach niczym furmanka. Mi�kka nawierzchnia uliczki by�a utrapieniem szofera, mimo �e pan Stefan by� mistrzem jazdy. W pewnej chwili zabuksowa�y ko�a. Mistrz b�yskawicznie wyprowadzi� w�z i ruszyli�my dalej. Wreszci