6019
Szczegóły |
Tytuł |
6019 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6019 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6019 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6019 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
DIDIER DAENINCKX
NA WSZELKI WYPADEK
Prze�o�y�: Ziemowit Fedecki
Wydanie polskie: 1988
Kto chce zapomnie� o przesz�o�ci,
ten prze�yje j� jeszcze raz.
Rozdzia� I
SAID MILACHE
Deszcz zacz�� pada� ko�o czwartej. Said Milache si�gn�� po ba�k� z
rozpuszczalnikiem,
�eby zmy� z r�k niebiesk� farb� drukarsk�. Odbieracz, m�ody rudzielec, kt�ry
dosta� w�a�nie
kart� mobilizacyjn�, zaj�� jego miejsce.
Maszynista Rajmund zwolni� na chwil� pr�dko�� druku, ale zaraz powr�ci� do
poprzedniego tempa. Plakaty uk�ada�y si� w stert� na palecie przy
akompaniamencie suchego
postukiwania �apek. Od czasu do czasu Rajmund bra� zadrukowany arkusz, sk�ada�
go we
dwoje, sprawdza� pasowanie i przesuwa� kciukiem po apli, kontroluj�c w�a�ciwe
nadanie
farby.
Said Milache po kr�tkim namy�le poprosi� go o jeden z takich kontrolnych
plakat�w.
Przebra� si� szybko i wyszed� z drukarni. Stra�nik przepisowo przechadza� si�
przed bram�.
Said wr�czy� mu zezwolenie na wyj�cie z zak�adu, kt�re dosta� tego� ranka w
dyrekcji z
powodu nag�ej choroby stryja. Trzy idiotyczne preteksty w ci�gu dziesi�ciu
zaledwie dni! Co
za du�o, to nie zdrowo.
Stra�nik wzi�� papierek i schowa� do kieszeni.
� Przyznaj si�, Said, chyba sam fabrykujesz te druczki? Nied�ugo przestaniesz w
og�le do
nas przychodzi�. Wy�lesz zwolnienie poczt� i sprawa za�atwiona.
Said zmusi� si� do u�miechu. Dba� o dobre stosunki z kolegami w pracy, puszcza�
wi�c
mimo uszu ich nieustanne �arty i docinki, cho� nieraz go irytowa�y.
Ruszy� na spotkanie z Lounesem, kt�ry mia� czeka� na niego w g�rze uliczki w
pasa�u
Albinel. Droga wiod�a przez most na drugi brzeg kana�u Saint-Denis, a potem
wzd�u�
n�dznych drewnianych domk�w krytych falist� blach�. Most wygina� si� w kab��k.
Przy
dobrej pogodzie w jego prze�wicie, hen za ogromnym ceglanym kominem fabryki
Saint-
Gobain, mo�na by�o zobaczy� Sacre Coeur w ca�ej okaza�o�ci. Said zwalnia� wtedy
kroku i
dla zabawy jednym ruchem g�owy umieszcza� bazylik� na stosach siarki wznosz�cych
si� za
murem fabrycznym. �eby osi�gn�� ten efekt, czasem nawet przysiada�, nie
zwracaj�c uwagi
na spojrzenia zdumionych przechodni�w. W dole, na brzegu kana�u, d�wig wydobywa�
z
g��bi barki bloki metalu, kt�re ogromna ci�ar�wka odwozi�a natychmiast do
sk�ad�w firmy
Prosilor.
Przeci�� alej� Adrien Agnes i znalaz� si� w zwartym czworoboku slums�w. Kilka
francuskich rodzin mieszka�o jeszcze na peryferiach tej enklawy. Dwie stare
kobiety z
wielkimi ceratowymi torbami na zakupy w r�kach dyskutowa�y g�o�no na temat wad i
zalet
oleju jadalnego �Dulcine� w por�wnaniu z margaryn� �Planta�. Kawiarnia
�Breto�ska�
�wieci�a pustkami. Jedyny klient, m�ody ch�opak, gra� w bilard elektryczny.
�Pod R, �U Mariusza�, �Kawiarnia Sprawiedliwo�ci�, �Przek�ska�, �Bar pod
Gazem�. Said mija� kawiarnie, restauracje, hotele, jedne n�dzniejsze od drugich.
Z biegiem lat
w�a�ciciele posprzedawali swoje lokale Algierczykom, kt�rzy z oszcz�dno�ci
zachowali stare
szyldy.
Wyj�tek stanowi�a �D�iurd�iura�, ostatnia plac�wka arabska przed dzielnic�
hiszpa�sk�.
Said pchn�� oszklone drzwi i wszed� do obszernej sali. Charakterystyczny zapas
wilgotnych
trocin i chlorku unosi� si� nad niedawno umyt� pod�og�. Kilkunastu m�czyzn
siedzia�o na
krzes�ach wok� �elaznego piecyka i przygl�da�o si� dw�m graczom w domino.
Said opar� si� �okciem o lad�, nikt nie zwr�ci� na niego najmniejszej uwagi.
� Lounes ju� przyszed�?
W�a�ciciel pokr�ci� przecz�co g�ow� i poda� mu fili�ank� kawy.
Przez szyb� wida� by�o okaza�y budynek, najwi�kszy, poza fabrykami, w ca�ej
dzielnicy.
Jedynie dzwonnica z trzema dzwonami �wiadczy�a o jego charakterze. Said tylko
raz w �yciu
przekroczy� pr�g �Misji �wi�tej Teresy od Dzieci�tka Jezus�, kiedy kolega z
pracy,
Katalo�czyk, zaprosi� go na sw�j �lub.
Nikt nie us�ysza� dzwoneczka u drzwi wej�ciowych, tak g�o�no stuka�y kamienie
domina
o blaty stolik�w pokryte laminatem.
� Cze��, Said. Sp�ni�em si�, szef nie chcia� mnie pu�ci�...
Said odwr�ci� si� i po�o�y� d�o� na ramieniu przyjaciela.
� Grunt, �e jeste�. Chod�my do biura, mamy niewiele czasu...
Po chwili znale�li si� w pokoiku zawalonym skrzyniami i butelkami. Na stole,
w�r�d
stos�w prospekt�w i rachunk�w, sta� czarny telefon.
Said zdj�� ze �ciany kalendarz reklamowy wytw�rni win �Picardy�, wyci�gn�� go z
ramki
i nadzwyczaj ostro�nie wydoby� karteczk� ukryt� mi�dzy kartonem ochronnym a
reprodukcj�.
� Widzia�e�, jak Reims dosta� w ko��? Zrobi� ich na szaro jeszcze przed ko�cem
rozgrywek. Przegra� 1:3 z Sedanem! Jeszcze jeden taki mecz i Lens obejmie
prowadzenie.
� Mamy na g�owie wa�niejsze sprawy ni� pi�ka no�na. Bierz telefon i dzwo� po
kolei do
pi�tnastu kierownik�w grup. Powiedz im tylko: �Rex�, wystarczy. Ja tymczasem
pogadam z
ch�opakami odpowiedzialnymi za odcinek. Spotkamy si� za trzy kwadranse,
przyjedziesz po
mnie samochodem przed �Pigmy-Radio�. Nie zapomnij schowa� tej listy w starej
skrytce.
* * *
Said i Lounes zaparkowali citroena w la Villelte, na bulwarze Mac Donalda, tu�
za
przystankiem autobusowym, i poszli w stron� metra. Lodowaty wiatr wymiata� z
ulic zesch�e
li�cie, si�pi� deszcz, kt�ry natychmiast przemoczy� ca�kowicie lekkie kurtki obu
m�czyzn. W
koszarach Gwardii Ruchomej na poz�r nic si� nie dzia�o, ale przyleg�y parking
wype�ni�y
�ci�le granatowe berliety CRS.
Kontroler marudzi� przy dziurkowaniu bilet�w i poci�g uciek� im sprzed nosa.
Lounes
podszed� do planu metra i nacisn�� palcem guzik z nazw� stacji �Bonne-Nouvelle�.
Zapali�y
si� �wiate�ka wskazuj�ce tras�.
� Mo�na si� przesi��� na �Gare de l�Est�, a potem na �Strasbourg-Saint-Denis�.
Albo
pojedzmy na �Chaussee d�Antin�?
� Walmy na �Chaussee d�Antin�, troch� dalej, ale tylko z jedn� przesiadk�.
Pr�dzej
b�dziemy na miejscu.
Na kolejnych stacjach do wagon�w wsiadali prawie sami Algierczycy. Na stacji
�Stalingrad� zrobi�o si� ju� t�oczno. Nieliczni Europejczycy wymieniali
zaniepokojone
spojrzenia. Said u�miechn�� si�. Przypomnia� sobie naraz o plakacie, kt�ry
dosta� od
Rajmunda przed wyj�ciem z drukarni. Wyj�� go z kieszeni, rozprostowa� starannie
i pokaza�
Lounesowi.
� Zobacz, co od dw�ch dni trzaskam na swojej maszynie. Kr�tki napis umieszczony
nad
fotografiami Betty Schneider i Gianiego Esposito zapowiada� pierwszy film
Jacquesa Rivette.
Tytu� filmu wydrukowany niebieskimi literami zajmowa� ca�� szeroko�� plakatu:
�PARY�
B�DZIE NASZ!�.
� Masz poj�cie, Lounes? Pary� b�dzie nasz!
� Tylko przez jeden wiecz�r... Je�eli o mnie chodzi, odda�bym im z przyjemno�ci�
Pary�.
Ca�y Pary� i ca�� Francj� za jedn� ma�� wiosk� w Hodna.
� Chyba nawet wiem, jak si� ta wioska nazywa...
� Jak wiesz, to powiedz!
Said spowa�nia�.
� Nie przejmuj si�, stary. B�dziemy tam dzi� wieczorem w�a�nie po to, �eby mie�
prawo
zestarze� si� spokojnie w D�ebel Refaa.
* * *
O dziewi�tnastej dwadzie�cia pi�� we wtorek 17 pa�dziernika 1961 roku Said
Milache i
Lounes Tourgourd wychodzili po schodach ze stacji metra �Bonne-Nouvelle�. W
zeroekranowym kinie �Rex� grano �Dzia�a Nawarony�. Setki pary�an czeka�y
cierpliwie na
pocz�tek seansu o dwudziestej.
ROGER THIRAUD
Ospa�a i gnu�na atmosfera ci��y�a nad klas� nie tylko za spraw� �redniowiecza.
Pierwsze
jesienne ch�ody, si�pi�cy od rana deszcz, a pewnie i obfity posi�ek spo�yty w
refektarzu te�
przyczyni�y si� walnie do tego, �e stary gmach Liceum Lamartine�a tchn�� tego
dnia wi�ksz�
nud� ni� zazwyczaj.
Od samego pocz�tku lekcji Roger Thiraud zadawa� sobie z niepokojem pytanie, czy
aby
przyczyna owego letargu nie tkwi przypadkiem w specyficznej atmosferze wyk�adu.
Odk�d
jego �ona zasz�a w ci���, zacz�� si� pasjonowa� problematyk� dzieci�c�, czemu
dawa� wyraz
w licznych dygresjach i rozwa�aniach na ten temat.
Czy kto� przyjrza� si� kiedykolwiek z nale�yt� trosk�, jak piel�gnowano
niemowl�ta w
XIII wieku? Nikt! A zdawa� by si� mog�o, �e ten kierunek docieka� naukowych nie
ust�puje
bynajmniej badaniom prowadzonym przez dziesi�tki wybitnych specjalist�w nad
kwestiami
tak donios�ej wagi jak obieg monet z br�zu w Basenie Akwita�skim czy ewolucja
kszta�tu
halabardy w Dolnym Poitou.
Chrz�kn�� i kontynuowa�:
... Po okresie karmienia naturalnego (nie �mia� powiedzie� przy swoich uczniach
�
�karmienia piersi��), kiedy niemowl�ciu zaczyna�y si� wyrzyna� z�bki, w XIII
wieku mo�na
by�o nieraz zaobserwowa� jak mamka prze�uwa sama pokarm, by nast�pnie wepchn��
go
dziecku do ust.
Dwudziestu dw�ch uczni�w przebudzi�o si� natychmiast, �eby burzliwie
zaprotestowa�
przeciwko tak odra�aj�cym praktykom. Roger Thiraud pozwoli� im na chwile relaksu
po
czym uderzy� lekko ko�cem linijki o tablice.
� Hubercie, prosz� tu podej��, wzi�� kred� i wypisa� nazwiska autor�w oraz
tytu�y dzie�,
z kt�rymi wszyscy, powtarzam � wszyscy panowie b�d� musieli zaznajomi� si� w
naszej
bibliotece. Primo: Bartholomeus Anglicus, �De proprietatibus rerum�, rozdzia�
sz�sty � co
pozwoli panom na zawarcie bli�szej znajomo�ci z �acin�. Secundo: Guibert z
Nogentu,
�Confessions�. To ju� koniec wyk�adu. Zobaczymy si� ponownie w pi�tek o
trzeciej.
Klasa b�yskawicznie opustosza�a. Zosta� tylko m�odzieniec, kt�ry dwa razy w
tygodniu
pobiera� u profesora prywatne lekcje �aciny i kt�ry mieszka� na placu Kairskim.
Zazwyczaj
wracali we dw�jk� przez Faubourg Poisonniere rozmawiaj�c o wydarzeniach dnia.
Zanim
dotarli do bulwar�w, Roger Thiraud pod pretekstem zam�wienia obiad�w na wynos
dla �ony
po�egna� si� z ch�opakiem. Skr�ci� w ulic� Bergere, okr��y� gmach, w kt�rym
mie�ci si�
redakcja �Humanite�, i zn�w si� znalaz� na bulwarze. Dostrzeg� swojego ucznia,
kt�ry
dwie�cie metr�w przed nim przebiega� p�dem na drug� stron� jezdni, lawiruj�c
mi�dzy
p�dz�cymi samochodami. Pomaszerowa� w tym samym kierunku i wkr�tce znalaz� si�
przed
kinem �Midi-Minuit�. Przemkn�� si� chy�kiem do kasy, kupi� bilet i wszed� do
ciemnej sali.
Wr�czy� bileterce sw�j bilet wraz z dwudziestocentymowym napiwkiem. Film ju� si�
zacz�� i
profesor musia� zaczeka� do nast�pnego seansu, �eby dowiedzie� si� co ogl�da�.
Ka�dego tygodnia, we wtorek lub w �rod�, te dwie godziny u�udy wynagradza�y mu z
nawi�zk� trud podj�cia decyzji, a nast�pnie ryzykownej wyprawy do siedliska
rozpusty. Nie
chcia� by� taki jak oni wszyscy. Za �adne skarby!
Wyobra�a� sobie zgorszenie swoich koleg�w gdyby si� dowiedzieli, �e Roger
Thiraud �
no, wiecie, ten m�ody profesor historii i �aciny, kt�rego �ona spodziewa si�
dziecka, lubuje si�
w filmach niegodnych cz�owieka o wy�szych aspiracjach intelektualnych.
Czy zdo�a�by im wyt�umaczy� swoje zami�owanie do fantastyki? Przecie� �aden z
nich
nie czyta� Lovecrafta. Najwy�ej co� tam s�yszeli, pi�te przez dziesi�te, o
Edgarze Poe... Aha,
wi�c tym razem by� to �Porywacz trup�w� z Borysem Karloffem i Donn� Lee. Film
trwa�
zaledwie godzin� i kwadrans, Thiraudowi utkwi�o w pami�ci nazwisko re�ysera.
Wise,
Robert Wise. Filmowiec, kt�rym warto si� zainteresowa�.
Zastanawia� si�, czy wst�pi� do �Tabac du Matin�, czy do baru samoobs�ugowego na
parterze �Humanite�. Mo�na tam by�o wzi�� przy barze fili�ank� kawy, zanie�� j�
na tacce do
stolika i, smakuj�c gor�cy nap�j, zabawia� si� w rozpoznawanie znanych
wsp�pracownik�w
tego pisma, a zarazem wybitnych dzia�aczy Francuskiej Partii Komunistycznej.
Thorez,
Ducloz, a nawet Aragon wpadli tu, �eby si� pokrzepi� w przerwie mi�dzy dwoma
zebraniami,
albo zaczeka� przy stoliku na �wie�y numer gazety z ich artyku�em.
Tego wieczoru, niestety, za d�ugo ju� kr��y� po mie�cie, prze�kn�� wi�c tylko
co� na
stoj�co w �Tabac du Matin� zerkaj�c na tytu�y w �Le Monde�. Informowa�y
przewa�nie o
k�opotach z zawarciem uk�adu francusko-niemieckiego oraz o pog�oskach kr���cych
w
kuluarach XXII Zjazdu, tam, w Moskwie.
Kupi� kilka ga��zek mimozy, dwa ciastka, po czym przeszed� na drug� stron�
bulwaru
Bonne-Nouvelle pod �wietlist� girland� �Rexa� zapowiadaj�c� �Feeri� Fontann
Paryskich�.
U�miechn�� si� na my�l, �e ju� niebawem b�dzie przynosi� do domu potr�jn� porcj�
s�odyczy.
Rozmarzony, o ma�y w�os nie wpad� pod pomara�czowy motorower, kt�rym przemkn��
jaki�
ch�opak z dziewczyn�.
Jeszcze tylko pi�tna�cie stromych schodk�w na ulicy Notre-Dame de Bonne i b�dzie
w
domu. Spojrza� mimo woli w stron� metra, jak to robi� przed kilku laty, kiedy
spotyka� si� tam
z Muriel. Jego wzrok zatrzyma� si� na dw�ch Algierczykach w kurtkach z
postawionymi
ko�nierzami, kt�rzy jakby wyro�li spod ziemi. Zegarek Rogera Thiraud wskazywa�
godzin�
19 minut 25. By� wtorek, 17 pa�dziernika 1961 roku.
KAIRA GUELANINE
Dwa przera�one barany cofn�y si� gwa�townie, kiedy motorower zboczy� ze �cie�ki
i
zatrzyma� si� na placyku, kt�ry s�u�y� im jako pastwisko. Aounit nie wy��czy�
silnika, trzyma�
go na wolnych obrotach, od czasu do czasu dodaj�c gazu. Gwizdn�� na dw�ch
palcach wolnej
r�ki i gestem przywo�a� stoj�cego opodal ch�opca.
� Wracaj natychmiast do domu, jeste� potrzebny ojcu w sklepie.
� A moje barany?
� Nie b�j si�, nie uciekn�! Niby jak? Wp�aw przez Sekwan�? No, siadaj z ty�u!
Ch�opiec wgramoli� si� na motorower, wpar� obcasami w wystaj�ce nakr�tki
amortyzator�w i uchwyci� mocno pasa przy siode�ku. Aounit prowadzi� szybko i
zdecydowanie. Mog�oby si� zdawa�, �e jazda poch�ania go ca�kowicie, przez ca�y
czas jednak
rozmawia� z bratem.
� Dzi� wieczorem musz� odwie�� Kair� do Pary�a. Troch� mi to nie na r�k�, bo
trzeba
rozebra� jeszcze trzy tusze baranie. Na wesele syna Latrecha. Idziesz jutro do
szko�y?
� Nie, nauczyciel zachorowa�. A we wtorek gramy z tymi z alei Republiki.
� Na Starym Cmentarzu?
� Nie, w Hirondelles, na ich boisku. Bardzo ci�ki mecz. Jak nie przyjd�, to
zamiast mnie
postawi� na bramce El Oueda. On ma dziurawe �apy, pu�ci ka�d� pi�k�.
Motorower zjecha� na wybrze�e i okr��y� sk�ady Zjednoczonych Papierni. Ch�odne
opary
na p� przemieszane z deszczem opada�y coraz ni�ej, g�rne kondygnacje gazowni
gin�y ju�
we mgle.
Wpadli jak burza do slums�w ulic� des Pres. Warkot dwutaktu �ci�gn�� natychmiast
chmar� smarkaczy, z kt�rych ka�dy marzy� tylko o tym, �eby przejecha� si� na
trzeciego
wspania�ym pojazdem. Aounit zwolni� i zatrzyma� si� przed jednym z nielicznych
cementowych barak�w. Jaki� m�czyzna ni�s� na plecach wypatroszonego barana.
Pchni�ciem nogi otworzy� drzwi, na kt�rych widnia� wykonany kred� napis:
MASARNIA.
Okno baraku s�u�y�o zarazem jako kasa, dwaj klienci czekali na ulicy, a�
w�a�ciciel ich
obs�u�y. Nieco dalej kilku Arab�w �ata�o dach n�dznej rudery przybijaj�c
gwo�dziami do
desek pasy gumy wyci�te ze starych opon.
Aounit wszed� do sklepu i pchaj�c przed sob� motorower przecisn�� si� przez
w�skie
pomieszczenie na podw�rko. Jego ojciec przed pi�ciu laty kupi� za 300 000
starych frank�w
barak nr 247 od pewnej rodziny z Gemaru, kt�ra powraca�a do stron ojczystych.
Wtedy, w
1956 roku, mieli do swojej dyspozycji zaledwie trzy klitki. Sklepik, pok�j
rodzic�w, gdzie
spa�y tak�e najm�odsze dzieci, i pok�j, kt�ry Aounit dzieli� z bratem i z Kair�.
No i
podw�rko. Potem wsp�lnie z ojcem dobudowa� jeszcze dwa pokoiki, co zapewni�o
jego
siostrze wi�ksz� niezale�no��.
Kaira czeka�a na podw�rku. Nie przypomina�a w niczym m�odych kobiet ze slums�w.
Wszystkie jej r�wie�niczki dawno powychodzi�y za m��, za ka�d� z nich ci�gn�a
dzi�
czereda bachor�w. Takie podw�rko lub inne, niemal identyczne, stanowi�o wraz z
pobliskim
domem towarowym w Nanterre ca�y ich �wiat. Po�acie dzikich teren�w mi�dzy
Sekwan� a
dzielnic� fabryczn�, o nieca�e dziesi�� minut jazdy autobusem od P�l
Elizejskich! Kaira zna�a
kobiety, kt�re od �adnych kilku lat nie zrobi�y nawet kroku poza dzielnic�
slums�w.
Taki w�a�nie �ywot prowadzi�a ich matka. W dniu jej �mierci Kaira poprzysi�g�a
sobie,
�e wyrwie si� z tego zakl�tego kr�gu. Opiekowa�a si� swoimi bra�mi i siostrami,
prowadzi�a
dom dla sze�cioosobowej rodziny. Zakupy, sprz�tanie, gotowanie, cerowanie i
�atanie
odzie�y, przywo�enie w�gla i drzewa na zim�, a na dobitk� � potworna mord�ga z
wod�. Te
niezliczone wiadra, kt�re co dzie�, latem i zim�, musia�a nape�nia� z pompy,
przynosi� do
domu i ustawia� na podw�rku. Do prania, do gotowania, do mycia i k�pieli, do
sklepu...
Wierna swojej przysi�dze, jakby w odwet za przera�liw� har�wk� dla dobra
rodziny,
wyzwala�a si� stopniowo spod jarzma tradycji. Ta powolna ewolucja wyra�a�a si� w
post�pkach niebywale zuchwa�ych, zdaniem s�siad�w, i niegodnych �prawdziwej
kobiety
algierskiej�.
Kaira pami�ta�a dobrze ranek, kiedy dygoc�c ze strachu o�mieli�a si� po raz
pierwszy
wyj�� z domu w spodniach. W �adnych tam d�insach, takich, jakie nosili jej
bracia, ale w
szerokich tergalowych spodniach, kt�re r�wnie dobrze zas�ania�y jej kobiece
kszta�ty, co
zwyk�a suknia. Nikt nie pozwoli� sobie na g�o�n� uwag�, dostrzeg�a tylko kilka
u�mieszk�w,
kt�re znik�y natychmiast pod jej stanowczym spojrzeniem. By�a ambitna i harda.
Wola�aby
raczej umrze�, ni� przyzna� si�, �e ca�ymi tygodniami przygotowywa�a si� w domu
do tej
konfrontacji z opini� publiczn�.
Podesz�a do brata i poda�a mu szklank�.
� Napij si� oran�ady. No jak, p�jdziesz dzi� z nami czy nie?
� Ju� ci m�wi�em. Owszem, odwioz� ci� na twoj� randk�, ale potem natychmiast
p�dz�
do Klubu. Dzi� wieczorem wyst�puj� �Dzikie Koty� w programie Alberta Reisnera. I
tak si�
sp�ni� na pocz�tek.
� Je�eli ci sprawiam k�opot, mog� pojecha� metrem i autobusem.
Aounit obj�� Kair� ramieniem i delikatnie poca�owa� j� w policzek.
� Na sam� wzmiank� o twoim ukochanym robisz si� okropnie dra�liwa...
Uwolni�a si� gwa�townie z braterskich obj�� i uciek�a do kuchni.
� Co ty pleciesz! �eby zd��y� do Pary�a na wp� do �smej, musia�abym natychmiast
wyjecha�, a ja mam si� jeszcze spotka� z lud�mi z Nanterre, nie m�wi�c ju� o
tym, �e
couscous nie got�w. Ty przecie� dzieci nie nakarmisz
� Nie z�o�� si�, chcia�em ci tylko troch� podokucza�. O kt�rej to si� sko�czy?
� A bo ja wiem? O dziesi�tej albo o jedenastej. Ale nie przejmuj si�, Said i
Lounes
odprowadz� mnie do domu. Przenocuj� u kolegi, kt�ry mieszka na ulicy Garenne.
Jutro rano
p�jd� do Porte Maillot, a stamt�d pojad� autobusem do la Villette. Lounes
zostawi� tam sw�j
samoch�d.
� Nie by�oby pro�ciej, gdyby�cie wszyscy razem poszli dzi� w nocy po samoch�d!
Narobicie tylko k�opotu temu ch�opakowi z Garenne...
� Pewnie masz racj�, ale takie otrzymali�my instrukcje. Po tej niespodziance,
kt�r� im
szykujemy, w metrze b�dzie znacznie bezpieczniej, ni� w samochodzie.
Rozmawiaj�c z bratem Kaira przez ca�y czas miesi�a couscous i rozgniata�a w
palcach
grudki kaszy. W�o�y�a �y�k� kilka jajek do rondelka z wrz�tkiem, nakry�a stolik
dla dzieci i
wyj�a trzy jogurty �Vitho� z drucianej spi�arenki �ciennej.
� Powiedz ojcu, �e kolacja gotowa.
Kaira wysz�a z domu, przywita�a si� na ulicy z klientami ojca, po czym
skierowa�a si� w
stron� zabudowa� stanowi�cych niegdy� w�asno�� Towarzystwa Wodoci�g�w Miejskich,
kt�re w swoim czasie zaj�li pierwsi mieszka�cy slums�w. Towarzystwo z
niewiadomych
wzgl�d�w zrezygnowa�o z wykorzystania tego terenu, zostawiaj�c na pastw� losu
cztery
prymitywnie wyposa�one parterowe domki z czerwonej ceg�y, przypominaj�ce
czworok�tne
pude�ka. Wprowadzi�y si� tam liczne rodziny, kt�re powi�kszy�y p�niej swoje
mieszkania
dobudowuj�c dodatkowe pi�terka z desek i z blachy. Z biegiem lat przy��czyli si�
do nich
nowi lokatorzy i dzisiaj domki tworzy�y o�rodek, a zarazem szczyt tej
aglomeracji budek,
barak�w i ruder, w kt�rej mieszka�o pi�� tysi�cy os�b. Slumsy des Pres.
Przed wej�ciem na pi�terko Kaira zapali�a zapa�k�, �eby po�wieci� sobie na
ko�lawych
schodkach. Trzy kobiety i jeden m�czyzna czekali na ni� w skromnie umeblowanym
pokoiku. Wszyscy wstali, gdy wesz�a, i pozdrowili j�, przyk�adaj�c r�k� do swej
piersi i do
czo�a.
� S�uchajcie uwa�nie, mamy ma�o czasu. Pierwszy punkt docelowy � most w
Neuvilly.
Za pi�� �sma spotykacie si� z naszymi z Bezons, Sartrouville i Puteaux na
Wybrze�u de Dion
Buton, naprzeciwko Ogrodu Lebaudy. Ci z Colombes, Courbevoie i Asniers b�d� po
drugiej
stronie mostu, na Wybrze�u Paula Doumer, na wysoko�ci La Grande Jatte. Do
Neuilly
p�jdziecie przez Puteaux unikaj�c g��wnych ulic. Pod �adnym pozorem nie
zbli�ajcie si� do
Mont Valerien, tam a� si� roi od gliniarzy. Najlepiej � ulic� Carnot, a potem
Bas-Rogers, do
starego cmentarza. Tam zaczekacie spokojnie do za pi�� �sma i wtedy ruszycie na
most
Neuilly. Kemal ze swoimi lud�mi b�dzie na miejscu i poda wam dalszy kierunek
marszu.
Kaira chcia�a wsta�, ale jeden z m�czyzn przytrzyma� j� delikatnie za r�kaw.
� Kaira, teraz ju� mo�esz nam powiedzie�. Dok�d p�jdziemy? Na Pola Elizejskie?
� Zobaczymy. Mo�e nawet przemianujemy plac Gwiazdy na plac P�ksi�yca z
Gwiazd�.
Aounit czeka� na ni� cierpliwie na ulicy. Podbieg�a do niego lekkimi susami,
niemal na
palcach, staraj�c si�, bez wi�kszego powodzenia, nie zachlapa� pantofli.
Zawi�za�a chustk�
pod brod�, usiad�a na motorowerze za swoim bratem i obj�a go mocno w pasie.
Jechali
ulicami Nanterre, z kt�rych deszcz wyp�oszy� przechodni�w. Kaira pozna�a w
zapadaj�cym
zmierzchu zarysy piaskowni i transportera ta�mowego, potem za�, ju� za ogr�dkami
dzia�kowymi � wie�y ci�nie� wspartej na czterech betonowych filarach. Niedawno
ich grupa
specjalna dokona�a �mia�ego wyczynu, wdrapuj�c si� w bia�y dzie� na wie�� i
domalowuj�c
bia�� farb� do napisu O.A.S. dwie nast�pne litery: I i S. Zbiornik wody zamieni�
si� dzi�ki
temu w O.A.S.I.S, czyli oaz�. Wjechali do Pary�a przez most w Puteaux i
przedostali si� na
alej� Focha przez Park de Bagatelle i Lasek Bulo�ski. Aounit zna� doskonale
miasto, kt�re
zje�dzi� wzd�u� i wszerz jako pracownik niewielkiego przedsi�biorstwa
dostawczego.
Prowadzi� pewnie, omijaj�c skrzy�owania zat�oczone o tej porze dnia. Siostra
prosi�a go, �eby
jecha� ostro�niej, ale on tylko dodawa� gazu. Przeskoczyli na ��tym �wietle
ostatnie
skrzy�owanie na bulwarze Bonne-Nouvelle, o ma�y w�os nie potr�caj�c jakiego�
roztargnionego przechodnia z bukietem kwiat�w i pude�kiem ciastek w r�ku, kt�ry
ju�
wpakowa� si� na zebr�.
� Zatrzymaj si�, Aounit, jeste�my na miejscu. Said czeka ko�o metra przed
fotografem.
Chod�, przywitaj si� z nim przynajmniej.
Aounit przymocowa� sw�j motorower do s�upa ze znakiem zakazu postoju i poszed� z
siostr� wzd�u� bulwaru. Przed zak�adem fotograficznym �Konwalia� nie by�o
jeszcze nikogo.
Musieli zwolni� kroku, bo kroczy� przed nimi ten sam m�czyzna, kt�rego przed
chwil� omal
nie potr�cili. Na szcz�cie skr�ci� na prawo, w uliczk� prowadz�c� ku schodom.
Naraz Kaira
zobaczy�a Saida w t�umie ludzi wychodz�cych z metra. Serce za�omota�o jej w
piersi, mimo
ch�odu poczu�a jak j� pal� policzki. Odetchn�a kilka razy g��boko, �eby
opanowa�
wzruszenie i nie podbiec do niego pierwsza.
W witrynie sklepu jubilerskiego na rogu bulwaru i ulicy Notre-Dame de Bonne-
Nouvelle
okaza�y zegar z miedzianym wahad�em wskazywa� godzin� 19 minut 25. By� wtorek,
17
pa�dziernika 1961 roku.
Rozdzia� II
Dok�adnie w tej samej chwili przeszy� powietrze gwizd, tak przenikliwy, �e
warkot
samochod�w i gwar t�umu jakby umilk�y.
Setki muzu�man�w czekaj�cych na sygna� w kawiarniach, przed wystawami sklep�w, w
bocznych ulicach, odpowiedzia�y na sygna� i wyleg�y na jezdni�. Spod p�aszczy
wy�oni�y si�
przygotowane zawczasu transparenty, nieco dalej rozwijano d�ug� wst�g� z
napisem:
�PRECZ Z GODZIN� POLICYJN�!� Grupa kobiet algierskich w tradycyjnych strojach
stan�a na czele pochodu wznosz�c przeci�g�e okrzyki, znane dobrze we Francji
pod nazw�
�ju-ju�. Krzycz�c nieustannie powiewa�y chustami przetykanymi z�ot� nici�. Inni
demonstranci zebrani w korytarzach metra do��czyli do zasadniczej grupy. Ju�
ponad tysi�c
Algierczyk�w blokowa�o skrzy�owanie Bonne-Nouvelle.
W�a�ciciel piwiarni �Madeleine-Bastille� zd��y� si� otrzaska� z rozruchami.
Szyby lokalu
wychodz�ce na bulwar wybijano mu dwukrotnie. Po raz pierwszy w 1956 roku podczas
napadu na redakcj� �Humanite�, w okresie wydarze� w�gierskich, po raz drugi � z
okazji
jakiej� akcji boj�wek gaullistowskich, czy antygaullistowskich, sam ju� dobrze
nie pami�ta�.
Przy pomocy kelner�w i kilku sta�ych bywalc�w uprz�tn�� krzes�a i stoliki, po
czym zacz��
wykleja� okna od �rodka paskami papieru. Ta metoda, stosowana niegdy� w czasie
bombardowa�, zda�a egzamin. Naprzeciwko, w redakcji dziennika lepiej
wyposa�onego na
podobna okazj�, spuszczano od frontu �elazn� kurtyn�.
Roger Thiraud zaintrygowany niezwyk�ym tumultem wr�ci� schodkami na ulic�.
Ujrza�
liczne grupy muzu�man�w i us�ysza� has�o rzucone dono�nym g�osem o kilka metr�w
od
niego: �Algieria dla Algierczyk�w!�
A wi�c odwa�yli si� na to! Wojna, kt�ra dla znacznej wi�kszo�ci Francuz�w
toczy�a si�
wy��cznie na �amach gazet w komunikatach, euforycznych i minorowych na przemian,
ta
sama wojna stawa�a si� oto realnym faktem w centrum Pary�a. Konsjer� z
s�siedniego domu,
kt�rego wrzawa oderwa�a od kolacji, podszed� do Thirauda z serwetk� w r�ce.
� To ju� szczyt wszystkiego! Wyobra�aj� sobie, �e s� w Algierze... Mam nadziej�,
�e
wojsko we�mie si� do roboty i zrobi z nimi porz�dek.
� Wcale nie wygl�daj� gro�nie. Id� z �onami i z dzie�mi.
� Od razu wida�, �e pan profesor nie czyta gazet. Oni rabuj� i podrzynaj�
ludziom gard�a,
nic innego nie potrafi�. A te ich baby i bachory podk�adaj� bomby. Chce pan
wiedzie�, co
my�l� o Algierczykach? Trzeba sko�czy� raz na zawsze z tym paskudztwem!...
Roger Thiraud odszed� pe�en niesmaku.
Said ze swoimi przyjaci�mi znajdowa� si� przed �Rexem�. Kolejka na �Dzia�a
Nawarony� dawno si� rozpad�a. Aounit majstrowa� przy zamku od stalowej linki,
kt�r�
przymocowa� sw�j motorower do s�upa. A pi��set metr�w dalej, w po�owie drogi do
Opery,
kapitan Hernaud z trzeciej kompanii CRS otrzyma� w�a�nie rozkaz rozproszenia
demonstracji,
kt�ra si� rozpocz�a w Bonne-Nouvelle. Kompania Druga i Czwarta mia�y wzmocni�
zmotoryzowan� Brygad� �andarmerii, kt�ra obsadzi�a okolice mostu w Neuvilly,
gdzie
sygnalizowano obecno�� licznych grup �Francuz�w-muzu�man�w�. Inne oddzia�y si�
porz�dkowych ruszy�y w kierunku Gare de l�Est i Saint-Michel. Radiow�z powtarza�
bez
przerwy instrukcje: �St�umi� zamieszki. Nie waha� si� w razie potrzeby przed
u�yciem broni.
W przypadku kontaktu fizycznego, ka�dy cz�onek si� bezpiecze�stwa sam decyduje o
sposobie walki�.
Kapitan przynagla� �o�nierzy, wsiadaj�cych do pomalowanych na granatowo
berliet�w.
� W�o�y� i dopasowa� okulary ochronne. Zaczynamy od granat�w z gazem, ale przy
tym
cholernym wietrze sami si� mo�emy pop�aka�.
Furgonetka-arsena� by�a pusta. Regulamin przewidywa�, �e tylko jedna czwarta
stanu
kompanii otrzymuje bro� na wypadek ostrego pogotowia. Regulamin zosta� jednak
tego
wieczoru zawieszony. �o�nierzom wydano nawet cztery granatniki i osiem karabin�w
maszynowych.
Kapitan Hernaud da� rozkaz odjazdu. Kolumna z w��czonymi reflektorami i syrenami
ruszy�a bulwarem Montmartre i bulwarem Poisonniere nie zwracaj�c najmniejszej
uwagi na
przepisy ruchu drogowego. CRS-owcy ustawili si� pod gmachem Szwajcarskiego
Towarzystwa Ubezpieczeniowego, kilkunastu z nich usun�o samochody dziel�ce
kompani�
od demonstrant�w. Nast�pnie berliety utworzy�y barykad� ca�kowicie
przegradzaj�c� jezdni�.
Jednocze�nie inni policjanci zaj�li stanowiska za granatowymi wozami i z tego
zaimprowizowanego ukrycia zacz�li ciska� w t�um granaty z gazem �zawi�cym. Nag�y
poryw
wiatru zepchn�� fal� gazu na �ciany dom�w i rozproszy� j�. Kapitan wstrzyma�
akcj� i ustawi�
swoich ludzi przed reflektorami berliet�w. Demonstranci powitali �miechem
niepowodzenie
ofensywy policyjnej, niekt�rych jednak nape�ni�a nag�� obaw� ta masa uzbrojonych
ludzi w
b�yszcz�cych p�aszczach z czarnej sk�ry, te pos�pne he�my jakby przeci�te
po�rodku
po�yskuj�c� metalow� kraw�dzi�, te okulary motocyklist�w, za kt�rymi nie by�o
wida� ich
twarzy. O�lepiaj�ce �wiat�o reflektor�w nie pozwala�o dostrzec, jak s�
uzbrojeni. Ma si�
rozumie�, mieli swoje drewniane pa�y, grube i d�ugie jak k�onica, a tak�e
kastety i inne
specjalne narz�dzia do bicia ludzi, b�yszcz�ce i kanciaste.
Raptem ta nieforemna poczwara drgn�a i ruszy�a naprz�d z ponurym pomrukiem.
Nabiera�a rozp�du z ka�dym krokiem i zdawa� si� mog�o, �e nic nie zdo�a jej
powstrzyma�.
Dudni�cy �oskot podkutych but�w zwi�ksza� nastr�j grozy i niechybnej zag�ady. Ci
z
pierwszej linii, pogrubieni o przeciwkulowe kamizelki w�o�one pod p�aszcze,
sprawiali
wra�enie zgo�a olbrzym�w.
Algierczycy os�upieli, niezdolni do jakiejkolwiek reakcji. Do ich szereg�w
wkrad� si� l�k.
Wszyscy naraz zdali sobie spraw�, �e na zorganizowanie obrony jest ju� za p�no.
T�um
gwa�townie skr�ci� w stron� �Rexa� i tam nast�pi�o zderzenie. Drewniane pa�ki
spad�y na
bezbronne g�owy, os�aniane jedynie ramionami i d�o�mi. Jeden z policjant�w
ok�ada�
pi�ciami po twarzy jak�� kobiet�, potem powali� j� kopniakiem na ziemi� i
ruszy� dalej. Inny
z ca�ych sil bi� w brzuch m�odego ch�opaka, a kiedy mu p�k�a pa�ka, zadawa�
nadal ciosy
ostrym od�amkiem. Ofiara broni�a si�, wyci�gaj�c przed siebie r�ce i usi�uj�c
wydrze� go
napastnikowi, ale strzaskane palce odmawia�y pos�usze�stwa.
Wtem rozleg�y si� strza�y przed basenem p�ywackim �Neptun�, tam, gdzie sta� w�z
policyjny. Trzej ukryci w nim agenci celowali starannie do uciekinier�w i
przewa�nie nie
pud�owali. Czerwono-be�owy citroen, za kt�rym ukrywa�o si� kilkunastu muzu�man�w
by�
ca�y posiekany kulami. Ludzie biegali na wszystkie strony krzycz�c wniebog�osy.
Potykali si�
w panice o cia�a le��ce na tarasach kawiarni w�r�d przewr�conych stolik�w,
rozbitych
naczy� i pokrwawionych p�aszczy.
Kaira i Said r�wnie� znale�li si� pod ostrza�em. Aounit le�a� na chodniku po
drugiej
stronie ulicy obok swojego motoroweru. Zabity lub ranny. Salwy rozlega�y si�
coraz rzadziej,
w ko�cu umilk�y. Zapanowa�a cisza przerywana j�kami konaj�cych ofiar. Ale to
by�a tylko
przerwa! CRS-owcy przegrupowali si� i zn�w ruszyli do ataku. W pewnej chwili
miotaj�cy
si� bez�adnie t�um wypchn�� Kair� wprost na jednego z nich. Przypomina� raczej
robota ni�
cz�owieka. Mechanicznym ruchem wzni�s� do ciosu drewnian� pa��. Dziki, zwierz�cy
strach
sparali�owa� ruchy Kairy. Z trudem chwyta�a oddech. Poczu�a jak krew gwa�townie
odp�ywa
jej z twarzy, a ca�e cia�o, mimo przenikliwego ch�odu, pokrywa si� potem. Nie
mog�a
oderwa� wzroku od bestii gotowej j� zabi�. Pa�ka przeci�a powietrze, ale w
ostatniej chwili
Said, kt�ry nadludzkim wysi�kiem zdo�a� si� przecisn�� przez t�um, zastawi� j�
od ciosu.
Pot�ne uderzenie powali�o oboje na ziemi�. Jednak�e policjant pastwi� si� nadal
nad Saidem,
dop�ki si� nie zm�czy�. Kaira zamar�a boj�c si� zdradzi� przed napastnikiem
bodaj ruchem,
�e jeszcze �yje. My�la�a, �e Said, os�aniaj�cy j� z g�ry swym cia�em, obra�
podobn� taktyk�,
ale naraz spostrzeg�a na swoim p�aszczu plamy g�stej i lepkiej cieczy. Ca�a
groza tej nocy
wyda�a si� Kairze dziecinn� igraszk� w por�wnaniu z bezmiernym b�lem, kt�ry
przeszy� j�
teraz od st�p do g��w. Podnios�a z jezdni cia�o zabitego przyjaciela krzycz�c
rozdzieraj�co:
� Mordercy! Mordercy!
Dwaj policjanci chwycili j� i powlekli do jednego z autobus�w zarekwirowanych w
celu
przewiezienia zatrzymanych demonstrant�w do Pa�acu Sportu i do Parku Wystawowego
przy
Porte ile Versailles.
Tylko Lounes nie ucierpia� w starciu. Usi�owa� teraz podzieli� ci�b�
zgromadzonych
ludzi na ma�e grupy i skierowa� je w uliczki biegn�ce wzd�u� bulwar�w. Liczni
przechodnie
pomagali policji wskazuj�c bramy i zakamarki, w kt�rych ukryli si� Algierczycy
zupe�nie
og�upiali ze strachu.
Dochodzi�a �sma. Na wybrze�ach po�o�onych poni�ej mostu w Neuilly dwie kolumny
demonstrant�w ze slums�w w Nantere, Argenteuil, Bezons i Courbevoie rozpocz�y
marsz.
Odpowiedzialni za akcj� dzia�acze FLN czuwali nad sprawnym w��czaniem si� do
manifestacji licznych, nadci�gaj�cych zewsz�d grup. Zebra�o si� przynajmniej
sze�� tysi�cy
ludzi, poch�d z trudem przeciska� si� na drugi brzeg po czteropasmowej
nawierzchni mostu.
Min�li widoczny pod prz�s�ami cypel Ile de Puteax i wkroczyli do Neuilly. Nikt
nie mia� przy
sobie broni palnej, nawet scyzoryka czy bodaj ma�ego kamyczka w kieszeni. Kemal
i jego
ludzie kontrolowali wszystkich podejrzanych, i odprawili ju� do domu z p�
tuzina
ch�opak�w, kt�rym marzy�a si� wi�ksza rozr�ba. Cel demonstracji by� jasny i
prosty:
zniesienie godziny policyjnej wprowadzonej od tygodnia wy��cznie dla Francuz�w-
muzu�man�w, a zarazem udowodnienie si�y politycznej FLN w metropolii.
Droga by�a wolna, przed nimi rysowa�y si� ju� w oddali �uk Triumfalny o�wietlony
z
okazji wizyty oficjalnej szacha Iranu i Farah Diby. Utartym zwyczajem na czele
pochodu sz�y
kobiety pchaj�c przed sob� w�zki dzieci�ce. Obok w�zk�w maszerowa�o starsze
rodze�stwo.
Kt� m�g� przypuszcza�, �e o trzysta metr�w dalej, przyczajony w mroku, czyha�
na nich
oddzia� �andarm�w uzbrojonych w karabiny maszynowe. Gdy poch�d zbli�y� si� na
odleg�o�� pi��dziesi�ciu metr�w, gruchn�a salwa. Pi�tnastoletni Omar pad�
pierwszy.
Strzelanina trwa�a trzy kwadranse.
* * *
Roger Thiraud by� wstrz��ni�ty i zafascynowany zarazem scenami rozgrywaj�cymi
si� na
jego oczach. Nie potrafi� oderwa� wzroku od cia� demonstrant�w le��cych
bezw�adnie na
jezdni, a zw�aszcza od trupa z czarnym otworem w potwornie roztrzaskanej g�owie,
ju� jakby
zastyg�ej w �miertelnej pomroce, chocia� z k�cik�w ust zmar�ego s�czy�a si�
jeszcze stru�ka
krwi. Naprzeciwko, po drugiej stronie bulwaru, pierwsi zaproszeni go�cie
przeciskali si� ku
oszklonym drzwiom wej�ciowym Theatre du Gymnase, do kt�rych dost�pu broni�o
kilkunastu
cz�onk�w personelu. Dyrektor z�orzeczy� losowi, �e tak fatalnie pomiesza� mu
szyki przed
premier� �Nieroztropnej Prudencji� Leslie Stevensa w adaptacji Barilleta i
Gredy�ego. W
obawie o nerwy Sophie Desmarets, rozdygotane przed wyst�pem, za wszelk� cen�
stara� si�
ukry� przed ni� wiadomo�� o krwawych zaj�ciach ulicznych. Teraz grono przyjaci�
i
wielbicieli domagaj�cych si� wst�pu do lo�y artystki mog�o zniweczy� wszystkie
jego
wysi�ki.
� Te Araby same tego chcia�y � powiedzia� do Thirauda jaki� przechodzie�.
Profesor zmierzy� go wzrokiem.
� Ci Arabowie wymagaj� opieki lekarskiej, trzeba ich natychmiast
przetransportowa� do
szpitala. Tutaj mog� umrze�.
� A czy oni, tam u siebie, lituj� si� nad nami? W dodatku pierwsi zacz�li
strzela�.
� Nic podobnego. Jestem tu od samego pocz�tku, wraca�em do domu... Uciekali w
pop�ochu jak zaj�ce, �aden nie mia� broni, chowali si�, gdzie kto m�g�, kiedy
policja
otworzy�a ogie�.
Przechodzie� oddali� si� obrzucaj�c go stekiem wyzwisk.
Dyrektor teatru zbieg� po schodach frontowych, wo�aj�c do podoficera policji.
� Do nas, panowie, do nas! Co najmniej pi��dziesi�ciu tych osobnik�w wdar�o si�
na
zaplecze i za kulisy. Za dziesi�� minut rozpoczyna si� premiera, prosimy o
natychmiastow�
interwencj�.
Podoficer zebra� niewielki oddzia�, kt�ry ustawi� przed wej�ciem dla pracownik�w
technicznych. Odbezpieczy� pistolet i kaza� otworzy� drzwi. W �wietle latarni
ukaza�o si� ze
dwudziestu wystraszonych ludzi z podniesionymi r�kami. Za nimi, w korytarzu
szykowano
ju� tace z kieliszkami do szampana dla uczczenia spodziewanego sukcesu sztuki.
Roger Thiraud chcia� interweniowa� u policjant�w, ale zabrak�o mu odwagi. W
poczuciu
absolutnej bezsilno�ci przygl�da� si�, jak pa�owano kierowc� samochodu
zablokowanego na
ulicy du Faubourg-Poissonniere. Biedak o�mieli� si� przyj�� z pomoc� rannemu
Algierczykowi, ukrywaj�c go na tylnym siedzeniu swego wozu.
Nieco dalej, przy gmachu poczty na ulicy Mazagran, zgromadzono zatrzymanych
demonstrant�w. Do nadje�d�aj�cych autobus�w �adowano setki na p� przytomnych
ludzi,
daremnie usi�uj�cych unikn�� pa�ek, kt�rych nie sk�pili im CRS-owcy. Dyrekcja
Komunikacji Miejskiej w ci�gu niespe�na godziny zdo�a�a �ci�gn�� autobusy z
linii i
przystosowa� je do przewozu wi�ni�w. Jeden z kierowc�w czyta� �Parisien�,
czekaj�c na
znak do odjazdu. Roger Thiraud machinalnie policzy� przeje�d�aj�ce autobusy.
By�o ich
dwana�cie. Oceni� na oko, �e znajdowa�o si� w nich ponad tysi�c rannych lub
ci�ko pobitych
Algierczyk�w st�oczonych jak �ledzie w beczce.
Policjantom w ich najbrutalniejszych akcjach towarzyszy� fotograf. Flesz b�yska�
regularnie, za ka�dym razem ukazuj�c w u�amku sekundy odra�aj�ce, krwawe sceny.
Pewien m�czyzna obserwowa� od samego pocz�tku przebieg wydarze�. Sta�
nieporuszony w za�omie ulicy przy kawiarni �Gymnase�. Nosi� co prawda mundur
CRS, ale
sprawia� wra�enie, �e dzia�ania koleg�w wcale go nie obchodz�. �ledzi� bacznie
ka�dy ruch
Rogera Thiraud. Wreszcie uzna�, �e nale�y przej�� do czynu i opu�ci� sw�j
posterunek.
Przeszed� na drug� stron� bulwaru i miarowym krokiem skierowa� si� w stron�
ulicy Notre
Dam� de Bonne-Nouvclle. Nie bacz�c na zi�b i pluch� zdj�� ci�ki sk�rzany
p�aszcz i
przewiesi� go przez lewe rami�. Jednocze�nie nasun�� he�m na czo�o i poprawi�
okulary. Na
rogu ulicy Thorel przystan�� i wyci�gn�� browning z kabury. Wybra� t� bro� po
dojrza�ym
namy�le. Model 1935 nadal cieszy� si� ogromnym wzi�ciem na ca�ym �wiecie jako
pistolet
s�u�bowy i stanowi� o renomie i sukcesach handlowych Pa�stwowych Zak�ad�w
Zbrojeniowych w Herstal.
Wyj�� magazynek, w kt�rym mie�ci�o si� trzyna�cie naboi, sprawdzi� go,
zdecydowanym
ruchem wsun�� z powrotem do kolby i zatrzasn��. Do tej kolby te� by�
przywi�zany, �wietnie
le�a�a mu w d�oni. Z odleg�o�ci dwudziestu metr�w lokowa� ca�y magazynek w
tarczy o
�rednicy dziesi�ciu centymetr�w. Ruszy� dalej trzymaj�c browning w lewej r�ce,
pod
p�aszczem.
Nie po raz pierwszy wykonywa� podobne zadanie, ale mimo to dr�a� na ca�ym ciele
i
zaciska� z�by. Musia� teraz za wszelk� cen� st�umi� w sobie gwa�town� ch��
ucieczki, jaki�
niepoj�ty wewn�trzny sprzeciw... Wzi�� si� w gar��, i�� przed siebie, pami�ta� o
rozkazie, nie
my�le�!
Widzia� ju� z bliska twarz Rogera Thiraud. Por�wna� j� w pami�ci z seri�
fotografii, kt�re
mu niedawno wr�czono. To samo szerokie czo�o, te same okulary w rogowej oprawie,
ten
sam kr�j koszuli z r�kami ko�nierzyka zapi�tymi na guziczki.
Jak podczas poprzednich misji, i tym razem wszystko odby�o si� b�yskawicznie.
Nie
zd��y� nawet u�wiadomi� sobie, kiedy i dlaczego znalaz� si� z lewej strony
profesora. Ka�dy
jego ruch by� z g�ry �ci�le podporz�dkowany celowi ostatecznemu � wykonaniu
zadania. Nic
nie mog�o go ju� powstrzyma�. Z tej drogi nie by�o odwrotu. Prawa r�ka m�czyzny
skry�a
si� pod p�aszczem i w mgnieniu oka wy�oni�a si� stamt�d zaci�ni�ta na kolbie
pistoletu. Roger
Thiraud nie zwr�ci� uwagi na nieznajomego, ten skorzysta� z okazji i stan�� za
nim. Znienacka
opasa� mu g�ow� ramieniem i przegi�� j� w bok. Sk�rzany p�aszcz zas�oni� twarz
profesora,
kt�ry upu�ci� bukiecik mimozy i pude�ko ciastek. Uczepi� si� rozpaczliwie r�ki
napastnika
pragn�c uwolni� si� z uchwytu, ale nieznajomy szybko i precyzyjnie przy�o�y�
luf� pistoletu
do prawej skroni Rogera Thiraud, wsun�� palec wskazuj�cy do kab��ka i nacisn��
spust.
Nast�pnie pchn�� cia�o profesora przed siebie, sam za� cofn�� si� o krok. Roger
Thiraud upad�
na chodnik z przestrzelon� czaszk�.
M�czyzna schowa� pistolet do kabury, w�o�y� p�aszcz, wszed� na g�r� po schodach
na
ulicy Notre-Dame de Bonne-Nouvelle i znikn�� w mroku.
* * *
O �wicie na bulwarze zapanowa�a nareszcie cisza. Jedynie setki pogubionych but�w
i
najrozmaitszych drobnych przedmiot�w �wiadczy�y o gwa�towno�ci wczorajszych
star�.
Ambulanse policyjne pogotowia ratunkowego wys�ane przez prefektur� poszukiwa�y
zabitych
i rannych. Nie by�o mowy o jakimkolwiek wsp�czuciu czy humanitarnym ge�cie.
Znalezione
cia�a zwalano do kupy jak leci.
� Chod�cie, mam tu jednego do parku sztywnych. To ju� pi�tnasty w tym rejonie.
Ale
paskudnie oberwa�, prosto w g�ow�. No, pom�cie mi, ch�opaki!
Cia�o profesora odwr�cono twarz� do g�ry.
� O, cholera! To nie �aden zafajdany arabus. Chyba Francuz.
Szef ekipy pogotowia by� bardzo zak�opotany tym faktem. Chcia� by� kryty, wi�c
na
wszelki wypadek zawiadomi� o nim swojego zwierzchnika.
Nazajutrz, w �rod� 18 pa�dziernika 1961 roku, nag��wki gazet donosi�y o
zapowiedzianym strajku kolejarzy i pracownik�w komunikacji miejskiej, kt�rzy
domagali si�
podwy�ki zarobk�w. Jedynie �Paris Jour� po�wi�ci� ca�� pierwsz� kolumn�
wydarzeniom
ubieg�ej nocy:
�ALGIERCZYCY PANAMI PARY�A
PRZEZ TRZY GODZINY�
Ko�o po�udnia Prefektura policji poda�a do wiadomo�ci publicznej sw�j bilans
zaj��: 3
zabitych (w tym jeden Europejczyk), 64 rannych i 11 538 zatrzymanych.
Rozdzia� III
Na pro�b� matki Bernard wy��czy� telewizor. Spiker dziennika po�udniowego
zamieni�
si� w �wietlist� plamk� i niebawem znik� z ekranu.
� Sp�jrz, mamusiu, to jest w�a�nie wy��cznik bezprzewodowy. Specjalnie
wybrali�my dla
ciebie ten model, �eby� nie musia�a wstawa� z fotela. Wystarczy nacisn��
guzik...
Muriel Thiraud w odpowiedzi tylko kiwn�a g�ow�, wpatruj�c si� nadal w
telewizor, w
kt�rego ciemnym ekranie odbija�a si� jej w�asna twarz na tle pokoju.
Od dwudziestu przesz�o lat nie opuszcza�a prawie nigdy fotela, w kt�rym
dowiedzia�a si�
o �mierci m�a. Gdyby nie dziecko maj�ce si� lada dzie� urodzi�, umar�aby
niechybnie z
rozpaczy. Po rozwi�zaniu przesta�a si� zupe�nie interesowa� synem. P�dzi�a
pustelniczy
�ywot w trzypokojowym mieszkaniu przy ulicy Notre-Dame de Bonne-Nouvelle. Nigdy
te�
nie podchodzi�a do okna, �eby nawet przypadkiem nie spojrze� na schody przed
wej�ciem
frontowym. Pewnego pa�dziernikowego poranka w 1961 roku znaleziono tam cia�o jej
m�a.
Bernarda Thiraud wychowali dziadkowie. Od wczesnej m�odo�ci po�wi�ca� si�
studiom
historycznym, czego si� zreszt� nale�a�o spodziewa�. Na po��czonym z dyskusj�
odczycie
pod tytu�em �Czego si� boi Zach�d?� pozna� Klaudyn� Chenet. Przyst�pi�a w tym
czasie do
pisania pracy doktorskiej, kt�rej temat � �Obszar miejski Pary�a w 1910 roku� �
sta� si�
pretekstem do licznych wsp�lnych spacer�w.
� Wiesz doskonale, Bernardzie, �e twoja matka nigdy si� nie oswoi z tymi
gadgetami.
Jed�my ju�, za godzin� autostrada b�dzie kompletnie zakorkowana. Nie znosz� wlec
si�
ca�ymi kilometrami jak ��w...
Bernard podszed� do matki i uca�owa� j� serdecznie na po�egnanie.
� Wracamy za miesi�c, najp�niej w pocz�tku pa�dziernika. Zostawi�em nasz adres
i
telefon w Maroku u konsjer�ki. W razie czego dzwo� natychmiast. Pod tym
telefonem
b�dziemy za tydzie�. Zatrzymamy si� na dzie� lub dwa w Tuluzie, a potem czeka
nas d�uga
podr� przez Hiszpani�.
Klaudyna u�cisn�a r�k� swojej przysz�ej te�ciowej. Muriel Thiraud nie odezwa�a
si� ani
s�owem, nadal siedzia�a nieruchomo w fotelu.
Na schodach poirytowana Klaudyna powiedzia�a Bernardowi:
� Nigdy si� do tego nie przyzwyczaj�! Za ka�dym razem mam wra�enie, �e rozmawiam
z
widmem.
Bernard, nic nie m�wi�c, przytuli� j� do siebie.
Ich samoch�d, bladoniebieski volkswagen, sta� nieco dalej na ulicy Saint-Denis.
Klaudyna usiad�a przy kierownicy, da�a gazu i jad�c przez �r�dmie�cie szybko
dotar�a do
Porte de Saint-Cloud. Tam w�lizgn�a si� w kawalkad� zmotoryzowanych
wczasowicz�w. Po
przejechaniu tunelu otworzy�a dach i w��czy�a radio.
Przed wjazdem na autostrad� w Monthlery kilka razy musieli zwolni�. Samochody z
przyczepami campingowymi i pot�ne ci�ar�wki tamowa�y ruch. Klaudyna prowadzi�a
z
nerwem jad�c ca�y czas lewym pasem. Ko�o si�dmej zatrzymali si� na kr�tko w
Pons,
�mie�cie biszkopt�w�, po czym ruszyli dalej w kierunku Bordeaux. Przenocowali w
Hotelu
Prasowym nad Garonn�.
Nast�pnego dnia podr�y volkswagen zacz�� kaprysi� na A 61, mi�dzy Damazan a
Lavardac. Przy ka�dym hamowaniu garbus skr�ca� uparcie w prawo. Bernard pr�bowa�
za�artowa�:
� To normalne, wszystkie niemieckie samochody maj� tendencj� prawicow�.
Tym razem na szcz�cie, sko�czy�o si� na regulacji szcz�k hamulcowych.
Zd��yli do Tuluzy w sam raz na kolacj�, kt�r� zjedli u �Vanela�. �limaki z
orzechami w
kokilkach, pularda na winie z Cahors.
� To rozumiem! B�dzie przynajmniej co wspomina� w arabskich restauracjach.
� Tylko bez imperializmu kulinarnego, Bernardzie. Nie masz zielonego poj�cia o
kuchni
maroka�skiej. Czeka ci� niejedna mi�a niespodzianka, mo�esz mi wierzy�.
� Chcia�bym ju� tam by�! Mam nadziej�, �e uda mi si� za�atwi� wszystko w dwa
dni.
Dzisiaj przejrz� kilka teczek z aktami w ratuszu, jutro posiedz� do wieczora w
prefekturze � i
koniec.
� Mo�e mi wreszcie powiesz, czego w�a�ciwie szukasz?
Bernard wyci�gn�� z paczki gauloisa, zapali� go i odpar� z komiczn� powag�:
� Chcia�bym, ale nie mog�. Jestem na tropie gro�nych przest�pc�w. Tajemnicza
szajka
coraz szerzej rozci�ga swoje macki. Pozw�l, �e os�oni� ci� tarcz� niewiedzy.
Wyszli z restauracji. Klaudyna wsiad�a do samochodu, pojecha�a na plac Occitane
i
stan�a w pobli�u ko�cio�a �wi�tego Hieronima, sk�d mia�a ju� dwa kroki do
hotelu.
Tymczasem Bernard pod��y� do ratusza przez stare miasto. Napi�by si� ch�tnie
czego�
zimnego, ale na tarasach okolicznych kawiarni panowa� taki t�ok, �e zrezygnowa�
z tego
zamiaru. Dotar� w ko�cu do ratusza, gdzie w informacji udzielono mu niezb�dnych
wskaz�wek. Zasiedzia� si� w archiwum do wp� do �smej, kiedy to wo�ny uprzedzi�
go, �e za
chwil� zamknie sal�.
� No i co z tym twoim mi�dzynarodowym gangiem? � spyta�a go Klaudyna, kiedy bra�
prysznic w �azience.
� Jestem na tropie... by� mo�e, jutro rano ca�a sprawa wyja�ni si� w
prefekturze. A przy
okazji dowiedzia�em si� o przezabawnej historii. Wyobra� sobie, �e tu, w
Tuluzie, przed
czterdziestoma laty S�d Wojenny 17 okr�gu wojskowego zdegradowa� i skaza� na
�mier�
niejakiego Charles de Gaulle�a. 7 lipca 1940 roku.
� Zaproponuj to redakcji teleturniej�w jako pytanie za tysi�c frank�w...
� �wietny pomys�. A co ty robi�a�?
� Czeka�am na ciebie.
�miej�c si� pchn�a go na ��ko...
Bernard Thiraud obudzi� si� wczesnym rankiem. W prefekturze zjawi� si� na d�ugo
przed
najpunktualniejszym funkcjonariuszem. By�a zamkni�ta. Wst�pi� wi�c do kawiarni
przy ulicy
de Metz, gdzie zaczeka�, a� str� otworzy bram�.
W Bibliotece Administracyjnej nie by�o nikogo. Od czasu do czasu tylko zjawia�
si�
urz�dnik ob�adowany teczkami tekturowymi, rejestrami w czarnej oprawie lub
rocznikami
gazet. Sala by�a czynna ca�y dzie�. Kiedy dzwony w pobliskiej katedrze wybi�y
po�udnie,
Bernard zapyta�, czy mo�e zatelefonowa�. Recepcjonista w hotelu �Mercure�
po��czy� go z
pokojem nr 12.
� Klaudyno, tym razem nie �artuj�. Uda�o si�! G�r� nasi! Niestety, nie przyjd�
na obiad.
Sal� archiwaln� zamykaj� o sz�stej, b�d� tu siedzia� ko�kiem, a� mnie wyprosz�.
� Ciesz� si�, �e ci si� uda�o. Ale nie sp�niaj si� za bardzo.
By�y to ostatnie s�owa, kt�re zamienili ze sob�.
O godzinie 18 minut 10 Bernard Thiraud po wyj�ciu z archiwum wraca� do hotelu t�
sam�
ulic� de Metz. Jaki� m�czyzna wysiad� z czarnego renault 30 TX, kt�ry od kilku
godzin sta�
przed prefektur�, i ruszy� za nim. Bernard chcia� si� czym pr�dzej podzieli� z
Klaudyn�
swoim odkryciem, przyspiesza� wi�c kroku. Skr�ci� w ulic� de Languedoc, omijaj�c
z prawej
strony ko�ci� �wi�tego Hieronima. Zgie�k szerokich arterii dzielnicy handlowej
stawa� si�
coraz cichszy, wreszcie zamilk�. Bernard zanurzy� si� w ciszy ma�ych uliczek,
wzd�u� kt�rych
ci�gn�y si� wille, przewa�nie tkni�te ju� z�bem czasu, i ogrody otoczone
wysokim murem.
Nie by�o tu zwyk�ych sklep�w, z rzadka tylko trafia�y si� witryny z antykami lub
z
dewocjonaliami. Raptem pustka jakby zogromnia�a, gdzie� si� podzieli
przechodnie, znik�y
samochody. Wtedy w�a�nie Bernard wyczu� obecno�� kogo�, kto nie odst�powa� go
jak cie�.
Odwr�ci� si� i zobaczy� z bliska, o dwa metry za sob�, m�czyzn�, kt�ry wyci�ga�
z kieszeni
pistolet. Bernard, zaintrygowany, ale nie przestraszony, rozejrza� si� doko�a,
chc�c si�
przekona�, co sk�oni�o zdyszanego starszego pana do si�gni�cia po bro�. Zanim
si� domy�li�
w czym rzecz, pierwsza kula przeszy�a mu rami�. Zachwia� si�. Nieznajomy
podszed� jeszcze
bli�ej, na odleg�o�� wyci�gni�tej r�ki. Bernard s�ysza� jego ci�ki, przerywany
oddech, ale nie
by� ju� zdolny do walki. Druga kula ugodzi�a go w szyj�. Osun�� si� na chodnik,
a wtedy
morderca wystrzela� reszt� naboi z magazynka w plecy ofiary.
M�czyzna znik� w labiryncie uliczek starego miasta.
Przechodnie zaalarmowani strza�ami znale�li tylko zw�oki Bernarda Thiraud.
* * *
Po sze�ciu miesi�cach pracy w Lozere, w komisariacie w Marjevols, w zwi�zku z
g�o�nym skandalem, jaki wywo�a�a sprawa Moniki Werbel, uznano za stosowne
przenie��
mnie do Tuluzy, do komisariatu dzielnicowego na ulicy Carnot. Zazwyczaj
kr�cili�my ca�ym
interesem we dw�jk� � komisarz Matabiau i ja � teraz jednak m�j kolega
korzystaj�c z
pierwsze�stwa w wyborze terminu urlopu opala� si� na s�onecznej korsyka�skiej
pla�y. Pech
chcia�, �e w�a�nie w tym okresie pracownicy zak�ad�w pogrzebowych zdecydowali
si� na
pr�b� si� ze swoimi pracodawcami. Strajk g