6019

Szczegóły
Tytuł 6019
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6019 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6019 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6019 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

DIDIER DAENINCKX NA WSZELKI WYPADEK Prze�o�y�: Ziemowit Fedecki Wydanie polskie: 1988 Kto chce zapomnie� o przesz�o�ci, ten prze�yje j� jeszcze raz. Rozdzia� I SAID MILACHE Deszcz zacz�� pada� ko�o czwartej. Said Milache si�gn�� po ba�k� z rozpuszczalnikiem, �eby zmy� z r�k niebiesk� farb� drukarsk�. Odbieracz, m�ody rudzielec, kt�ry dosta� w�a�nie kart� mobilizacyjn�, zaj�� jego miejsce. Maszynista Rajmund zwolni� na chwil� pr�dko�� druku, ale zaraz powr�ci� do poprzedniego tempa. Plakaty uk�ada�y si� w stert� na palecie przy akompaniamencie suchego postukiwania �apek. Od czasu do czasu Rajmund bra� zadrukowany arkusz, sk�ada� go we dwoje, sprawdza� pasowanie i przesuwa� kciukiem po apli, kontroluj�c w�a�ciwe nadanie farby. Said Milache po kr�tkim namy�le poprosi� go o jeden z takich kontrolnych plakat�w. Przebra� si� szybko i wyszed� z drukarni. Stra�nik przepisowo przechadza� si� przed bram�. Said wr�czy� mu zezwolenie na wyj�cie z zak�adu, kt�re dosta� tego� ranka w dyrekcji z powodu nag�ej choroby stryja. Trzy idiotyczne preteksty w ci�gu dziesi�ciu zaledwie dni! Co za du�o, to nie zdrowo. Stra�nik wzi�� papierek i schowa� do kieszeni. � Przyznaj si�, Said, chyba sam fabrykujesz te druczki? Nied�ugo przestaniesz w og�le do nas przychodzi�. Wy�lesz zwolnienie poczt� i sprawa za�atwiona. Said zmusi� si� do u�miechu. Dba� o dobre stosunki z kolegami w pracy, puszcza� wi�c mimo uszu ich nieustanne �arty i docinki, cho� nieraz go irytowa�y. Ruszy� na spotkanie z Lounesem, kt�ry mia� czeka� na niego w g�rze uliczki w pasa�u Albinel. Droga wiod�a przez most na drugi brzeg kana�u Saint-Denis, a potem wzd�u� n�dznych drewnianych domk�w krytych falist� blach�. Most wygina� si� w kab��k. Przy dobrej pogodzie w jego prze�wicie, hen za ogromnym ceglanym kominem fabryki Saint- Gobain, mo�na by�o zobaczy� Sacre Coeur w ca�ej okaza�o�ci. Said zwalnia� wtedy kroku i dla zabawy jednym ruchem g�owy umieszcza� bazylik� na stosach siarki wznosz�cych si� za murem fabrycznym. �eby osi�gn�� ten efekt, czasem nawet przysiada�, nie zwracaj�c uwagi na spojrzenia zdumionych przechodni�w. W dole, na brzegu kana�u, d�wig wydobywa� z g��bi barki bloki metalu, kt�re ogromna ci�ar�wka odwozi�a natychmiast do sk�ad�w firmy Prosilor. Przeci�� alej� Adrien Agnes i znalaz� si� w zwartym czworoboku slums�w. Kilka francuskich rodzin mieszka�o jeszcze na peryferiach tej enklawy. Dwie stare kobiety z wielkimi ceratowymi torbami na zakupy w r�kach dyskutowa�y g�o�no na temat wad i zalet oleju jadalnego �Dulcine� w por�wnaniu z margaryn� �Planta�. Kawiarnia �Breto�ska� �wieci�a pustkami. Jedyny klient, m�ody ch�opak, gra� w bilard elektryczny. �Pod R󿹔, �U Mariusza�, �Kawiarnia Sprawiedliwo�ci�, �Przek�ska�, �Bar pod Gazem�. Said mija� kawiarnie, restauracje, hotele, jedne n�dzniejsze od drugich. Z biegiem lat w�a�ciciele posprzedawali swoje lokale Algierczykom, kt�rzy z oszcz�dno�ci zachowali stare szyldy. Wyj�tek stanowi�a �D�iurd�iura�, ostatnia plac�wka arabska przed dzielnic� hiszpa�sk�. Said pchn�� oszklone drzwi i wszed� do obszernej sali. Charakterystyczny zapas wilgotnych trocin i chlorku unosi� si� nad niedawno umyt� pod�og�. Kilkunastu m�czyzn siedzia�o na krzes�ach wok� �elaznego piecyka i przygl�da�o si� dw�m graczom w domino. Said opar� si� �okciem o lad�, nikt nie zwr�ci� na niego najmniejszej uwagi. � Lounes ju� przyszed�? W�a�ciciel pokr�ci� przecz�co g�ow� i poda� mu fili�ank� kawy. Przez szyb� wida� by�o okaza�y budynek, najwi�kszy, poza fabrykami, w ca�ej dzielnicy. Jedynie dzwonnica z trzema dzwonami �wiadczy�a o jego charakterze. Said tylko raz w �yciu przekroczy� pr�g �Misji �wi�tej Teresy od Dzieci�tka Jezus�, kiedy kolega z pracy, Katalo�czyk, zaprosi� go na sw�j �lub. Nikt nie us�ysza� dzwoneczka u drzwi wej�ciowych, tak g�o�no stuka�y kamienie domina o blaty stolik�w pokryte laminatem. � Cze��, Said. Sp�ni�em si�, szef nie chcia� mnie pu�ci�... Said odwr�ci� si� i po�o�y� d�o� na ramieniu przyjaciela. � Grunt, �e jeste�. Chod�my do biura, mamy niewiele czasu... Po chwili znale�li si� w pokoiku zawalonym skrzyniami i butelkami. Na stole, w�r�d stos�w prospekt�w i rachunk�w, sta� czarny telefon. Said zdj�� ze �ciany kalendarz reklamowy wytw�rni win �Picardy�, wyci�gn�� go z ramki i nadzwyczaj ostro�nie wydoby� karteczk� ukryt� mi�dzy kartonem ochronnym a reprodukcj�. � Widzia�e�, jak Reims dosta� w ko��? Zrobi� ich na szaro jeszcze przed ko�cem rozgrywek. Przegra� 1:3 z Sedanem! Jeszcze jeden taki mecz i Lens obejmie prowadzenie. � Mamy na g�owie wa�niejsze sprawy ni� pi�ka no�na. Bierz telefon i dzwo� po kolei do pi�tnastu kierownik�w grup. Powiedz im tylko: �Rex�, wystarczy. Ja tymczasem pogadam z ch�opakami odpowiedzialnymi za odcinek. Spotkamy si� za trzy kwadranse, przyjedziesz po mnie samochodem przed �Pigmy-Radio�. Nie zapomnij schowa� tej listy w starej skrytce. * * * Said i Lounes zaparkowali citroena w la Villelte, na bulwarze Mac Donalda, tu� za przystankiem autobusowym, i poszli w stron� metra. Lodowaty wiatr wymiata� z ulic zesch�e li�cie, si�pi� deszcz, kt�ry natychmiast przemoczy� ca�kowicie lekkie kurtki obu m�czyzn. W koszarach Gwardii Ruchomej na poz�r nic si� nie dzia�o, ale przyleg�y parking wype�ni�y �ci�le granatowe berliety CRS. Kontroler marudzi� przy dziurkowaniu bilet�w i poci�g uciek� im sprzed nosa. Lounes podszed� do planu metra i nacisn�� palcem guzik z nazw� stacji �Bonne-Nouvelle�. Zapali�y si� �wiate�ka wskazuj�ce tras�. � Mo�na si� przesi��� na �Gare de l�Est�, a potem na �Strasbourg-Saint-Denis�. Albo pojedzmy na �Chaussee d�Antin�? � Walmy na �Chaussee d�Antin�, troch� dalej, ale tylko z jedn� przesiadk�. Pr�dzej b�dziemy na miejscu. Na kolejnych stacjach do wagon�w wsiadali prawie sami Algierczycy. Na stacji �Stalingrad� zrobi�o si� ju� t�oczno. Nieliczni Europejczycy wymieniali zaniepokojone spojrzenia. Said u�miechn�� si�. Przypomnia� sobie naraz o plakacie, kt�ry dosta� od Rajmunda przed wyj�ciem z drukarni. Wyj�� go z kieszeni, rozprostowa� starannie i pokaza� Lounesowi. � Zobacz, co od dw�ch dni trzaskam na swojej maszynie. Kr�tki napis umieszczony nad fotografiami Betty Schneider i Gianiego Esposito zapowiada� pierwszy film Jacquesa Rivette. Tytu� filmu wydrukowany niebieskimi literami zajmowa� ca�� szeroko�� plakatu: �PARY� B�DZIE NASZ!�. � Masz poj�cie, Lounes? Pary� b�dzie nasz! � Tylko przez jeden wiecz�r... Je�eli o mnie chodzi, odda�bym im z przyjemno�ci� Pary�. Ca�y Pary� i ca�� Francj� za jedn� ma�� wiosk� w Hodna. � Chyba nawet wiem, jak si� ta wioska nazywa... � Jak wiesz, to powiedz! Said spowa�nia�. � Nie przejmuj si�, stary. B�dziemy tam dzi� wieczorem w�a�nie po to, �eby mie� prawo zestarze� si� spokojnie w D�ebel Refaa. * * * O dziewi�tnastej dwadzie�cia pi�� we wtorek 17 pa�dziernika 1961 roku Said Milache i Lounes Tourgourd wychodzili po schodach ze stacji metra �Bonne-Nouvelle�. W zeroekranowym kinie �Rex� grano �Dzia�a Nawarony�. Setki pary�an czeka�y cierpliwie na pocz�tek seansu o dwudziestej. ROGER THIRAUD Ospa�a i gnu�na atmosfera ci��y�a nad klas� nie tylko za spraw� �redniowiecza. Pierwsze jesienne ch�ody, si�pi�cy od rana deszcz, a pewnie i obfity posi�ek spo�yty w refektarzu te� przyczyni�y si� walnie do tego, �e stary gmach Liceum Lamartine�a tchn�� tego dnia wi�ksz� nud� ni� zazwyczaj. Od samego pocz�tku lekcji Roger Thiraud zadawa� sobie z niepokojem pytanie, czy aby przyczyna owego letargu nie tkwi przypadkiem w specyficznej atmosferze wyk�adu. Odk�d jego �ona zasz�a w ci���, zacz�� si� pasjonowa� problematyk� dzieci�c�, czemu dawa� wyraz w licznych dygresjach i rozwa�aniach na ten temat. Czy kto� przyjrza� si� kiedykolwiek z nale�yt� trosk�, jak piel�gnowano niemowl�ta w XIII wieku? Nikt! A zdawa� by si� mog�o, �e ten kierunek docieka� naukowych nie ust�puje bynajmniej badaniom prowadzonym przez dziesi�tki wybitnych specjalist�w nad kwestiami tak donios�ej wagi jak obieg monet z br�zu w Basenie Akwita�skim czy ewolucja kszta�tu halabardy w Dolnym Poitou. Chrz�kn�� i kontynuowa�: ... Po okresie karmienia naturalnego (nie �mia� powiedzie� przy swoich uczniach � �karmienia piersi��), kiedy niemowl�ciu zaczyna�y si� wyrzyna� z�bki, w XIII wieku mo�na by�o nieraz zaobserwowa� jak mamka prze�uwa sama pokarm, by nast�pnie wepchn�� go dziecku do ust. Dwudziestu dw�ch uczni�w przebudzi�o si� natychmiast, �eby burzliwie zaprotestowa� przeciwko tak odra�aj�cym praktykom. Roger Thiraud pozwoli� im na chwile relaksu po czym uderzy� lekko ko�cem linijki o tablice. � Hubercie, prosz� tu podej��, wzi�� kred� i wypisa� nazwiska autor�w oraz tytu�y dzie�, z kt�rymi wszyscy, powtarzam � wszyscy panowie b�d� musieli zaznajomi� si� w naszej bibliotece. Primo: Bartholomeus Anglicus, �De proprietatibus rerum�, rozdzia� sz�sty � co pozwoli panom na zawarcie bli�szej znajomo�ci z �acin�. Secundo: Guibert z Nogentu, �Confessions�. To ju� koniec wyk�adu. Zobaczymy si� ponownie w pi�tek o trzeciej. Klasa b�yskawicznie opustosza�a. Zosta� tylko m�odzieniec, kt�ry dwa razy w tygodniu pobiera� u profesora prywatne lekcje �aciny i kt�ry mieszka� na placu Kairskim. Zazwyczaj wracali we dw�jk� przez Faubourg Poisonniere rozmawiaj�c o wydarzeniach dnia. Zanim dotarli do bulwar�w, Roger Thiraud pod pretekstem zam�wienia obiad�w na wynos dla �ony po�egna� si� z ch�opakiem. Skr�ci� w ulic� Bergere, okr��y� gmach, w kt�rym mie�ci si� redakcja �Humanite�, i zn�w si� znalaz� na bulwarze. Dostrzeg� swojego ucznia, kt�ry dwie�cie metr�w przed nim przebiega� p�dem na drug� stron� jezdni, lawiruj�c mi�dzy p�dz�cymi samochodami. Pomaszerowa� w tym samym kierunku i wkr�tce znalaz� si� przed kinem �Midi-Minuit�. Przemkn�� si� chy�kiem do kasy, kupi� bilet i wszed� do ciemnej sali. Wr�czy� bileterce sw�j bilet wraz z dwudziestocentymowym napiwkiem. Film ju� si� zacz�� i profesor musia� zaczeka� do nast�pnego seansu, �eby dowiedzie� si� co ogl�da�. Ka�dego tygodnia, we wtorek lub w �rod�, te dwie godziny u�udy wynagradza�y mu z nawi�zk� trud podj�cia decyzji, a nast�pnie ryzykownej wyprawy do siedliska rozpusty. Nie chcia� by� taki jak oni wszyscy. Za �adne skarby! Wyobra�a� sobie zgorszenie swoich koleg�w gdyby si� dowiedzieli, �e Roger Thiraud � no, wiecie, ten m�ody profesor historii i �aciny, kt�rego �ona spodziewa si� dziecka, lubuje si� w filmach niegodnych cz�owieka o wy�szych aspiracjach intelektualnych. Czy zdo�a�by im wyt�umaczy� swoje zami�owanie do fantastyki? Przecie� �aden z nich nie czyta� Lovecrafta. Najwy�ej co� tam s�yszeli, pi�te przez dziesi�te, o Edgarze Poe... Aha, wi�c tym razem by� to �Porywacz trup�w� z Borysem Karloffem i Donn� Lee. Film trwa� zaledwie godzin� i kwadrans, Thiraudowi utkwi�o w pami�ci nazwisko re�ysera. Wise, Robert Wise. Filmowiec, kt�rym warto si� zainteresowa�. Zastanawia� si�, czy wst�pi� do �Tabac du Matin�, czy do baru samoobs�ugowego na parterze �Humanite�. Mo�na tam by�o wzi�� przy barze fili�ank� kawy, zanie�� j� na tacce do stolika i, smakuj�c gor�cy nap�j, zabawia� si� w rozpoznawanie znanych wsp�pracownik�w tego pisma, a zarazem wybitnych dzia�aczy Francuskiej Partii Komunistycznej. Thorez, Ducloz, a nawet Aragon wpadli tu, �eby si� pokrzepi� w przerwie mi�dzy dwoma zebraniami, albo zaczeka� przy stoliku na �wie�y numer gazety z ich artyku�em. Tego wieczoru, niestety, za d�ugo ju� kr��y� po mie�cie, prze�kn�� wi�c tylko co� na stoj�co w �Tabac du Matin� zerkaj�c na tytu�y w �Le Monde�. Informowa�y przewa�nie o k�opotach z zawarciem uk�adu francusko-niemieckiego oraz o pog�oskach kr���cych w kuluarach XXII Zjazdu, tam, w Moskwie. Kupi� kilka ga��zek mimozy, dwa ciastka, po czym przeszed� na drug� stron� bulwaru Bonne-Nouvelle pod �wietlist� girland� �Rexa� zapowiadaj�c� �Feeri� Fontann Paryskich�. U�miechn�� si� na my�l, �e ju� niebawem b�dzie przynosi� do domu potr�jn� porcj� s�odyczy. Rozmarzony, o ma�y w�os nie wpad� pod pomara�czowy motorower, kt�rym przemkn�� jaki� ch�opak z dziewczyn�. Jeszcze tylko pi�tna�cie stromych schodk�w na ulicy Notre-Dame de Bonne i b�dzie w domu. Spojrza� mimo woli w stron� metra, jak to robi� przed kilku laty, kiedy spotyka� si� tam z Muriel. Jego wzrok zatrzyma� si� na dw�ch Algierczykach w kurtkach z postawionymi ko�nierzami, kt�rzy jakby wyro�li spod ziemi. Zegarek Rogera Thiraud wskazywa� godzin� 19 minut 25. By� wtorek, 17 pa�dziernika 1961 roku. KAIRA GUELANINE Dwa przera�one barany cofn�y si� gwa�townie, kiedy motorower zboczy� ze �cie�ki i zatrzyma� si� na placyku, kt�ry s�u�y� im jako pastwisko. Aounit nie wy��czy� silnika, trzyma� go na wolnych obrotach, od czasu do czasu dodaj�c gazu. Gwizdn�� na dw�ch palcach wolnej r�ki i gestem przywo�a� stoj�cego opodal ch�opca. � Wracaj natychmiast do domu, jeste� potrzebny ojcu w sklepie. � A moje barany? � Nie b�j si�, nie uciekn�! Niby jak? Wp�aw przez Sekwan�? No, siadaj z ty�u! Ch�opiec wgramoli� si� na motorower, wpar� obcasami w wystaj�ce nakr�tki amortyzator�w i uchwyci� mocno pasa przy siode�ku. Aounit prowadzi� szybko i zdecydowanie. Mog�oby si� zdawa�, �e jazda poch�ania go ca�kowicie, przez ca�y czas jednak rozmawia� z bratem. � Dzi� wieczorem musz� odwie�� Kair� do Pary�a. Troch� mi to nie na r�k�, bo trzeba rozebra� jeszcze trzy tusze baranie. Na wesele syna Latrecha. Idziesz jutro do szko�y? � Nie, nauczyciel zachorowa�. A we wtorek gramy z tymi z alei Republiki. � Na Starym Cmentarzu? � Nie, w Hirondelles, na ich boisku. Bardzo ci�ki mecz. Jak nie przyjd�, to zamiast mnie postawi� na bramce El Oueda. On ma dziurawe �apy, pu�ci ka�d� pi�k�. Motorower zjecha� na wybrze�e i okr��y� sk�ady Zjednoczonych Papierni. Ch�odne opary na p� przemieszane z deszczem opada�y coraz ni�ej, g�rne kondygnacje gazowni gin�y ju� we mgle. Wpadli jak burza do slums�w ulic� des Pres. Warkot dwutaktu �ci�gn�� natychmiast chmar� smarkaczy, z kt�rych ka�dy marzy� tylko o tym, �eby przejecha� si� na trzeciego wspania�ym pojazdem. Aounit zwolni� i zatrzyma� si� przed jednym z nielicznych cementowych barak�w. Jaki� m�czyzna ni�s� na plecach wypatroszonego barana. Pchni�ciem nogi otworzy� drzwi, na kt�rych widnia� wykonany kred� napis: MASARNIA. Okno baraku s�u�y�o zarazem jako kasa, dwaj klienci czekali na ulicy, a� w�a�ciciel ich obs�u�y. Nieco dalej kilku Arab�w �ata�o dach n�dznej rudery przybijaj�c gwo�dziami do desek pasy gumy wyci�te ze starych opon. Aounit wszed� do sklepu i pchaj�c przed sob� motorower przecisn�� si� przez w�skie pomieszczenie na podw�rko. Jego ojciec przed pi�ciu laty kupi� za 300 000 starych frank�w barak nr 247 od pewnej rodziny z Gemaru, kt�ra powraca�a do stron ojczystych. Wtedy, w 1956 roku, mieli do swojej dyspozycji zaledwie trzy klitki. Sklepik, pok�j rodzic�w, gdzie spa�y tak�e najm�odsze dzieci, i pok�j, kt�ry Aounit dzieli� z bratem i z Kair�. No i podw�rko. Potem wsp�lnie z ojcem dobudowa� jeszcze dwa pokoiki, co zapewni�o jego siostrze wi�ksz� niezale�no��. Kaira czeka�a na podw�rku. Nie przypomina�a w niczym m�odych kobiet ze slums�w. Wszystkie jej r�wie�niczki dawno powychodzi�y za m��, za ka�d� z nich ci�gn�a dzi� czereda bachor�w. Takie podw�rko lub inne, niemal identyczne, stanowi�o wraz z pobliskim domem towarowym w Nanterre ca�y ich �wiat. Po�acie dzikich teren�w mi�dzy Sekwan� a dzielnic� fabryczn�, o nieca�e dziesi�� minut jazdy autobusem od P�l Elizejskich! Kaira zna�a kobiety, kt�re od �adnych kilku lat nie zrobi�y nawet kroku poza dzielnic� slums�w. Taki w�a�nie �ywot prowadzi�a ich matka. W dniu jej �mierci Kaira poprzysi�g�a sobie, �e wyrwie si� z tego zakl�tego kr�gu. Opiekowa�a si� swoimi bra�mi i siostrami, prowadzi�a dom dla sze�cioosobowej rodziny. Zakupy, sprz�tanie, gotowanie, cerowanie i �atanie odzie�y, przywo�enie w�gla i drzewa na zim�, a na dobitk� � potworna mord�ga z wod�. Te niezliczone wiadra, kt�re co dzie�, latem i zim�, musia�a nape�nia� z pompy, przynosi� do domu i ustawia� na podw�rku. Do prania, do gotowania, do mycia i k�pieli, do sklepu... Wierna swojej przysi�dze, jakby w odwet za przera�liw� har�wk� dla dobra rodziny, wyzwala�a si� stopniowo spod jarzma tradycji. Ta powolna ewolucja wyra�a�a si� w post�pkach niebywale zuchwa�ych, zdaniem s�siad�w, i niegodnych �prawdziwej kobiety algierskiej�. Kaira pami�ta�a dobrze ranek, kiedy dygoc�c ze strachu o�mieli�a si� po raz pierwszy wyj�� z domu w spodniach. W �adnych tam d�insach, takich, jakie nosili jej bracia, ale w szerokich tergalowych spodniach, kt�re r�wnie dobrze zas�ania�y jej kobiece kszta�ty, co zwyk�a suknia. Nikt nie pozwoli� sobie na g�o�n� uwag�, dostrzeg�a tylko kilka u�mieszk�w, kt�re znik�y natychmiast pod jej stanowczym spojrzeniem. By�a ambitna i harda. Wola�aby raczej umrze�, ni� przyzna� si�, �e ca�ymi tygodniami przygotowywa�a si� w domu do tej konfrontacji z opini� publiczn�. Podesz�a do brata i poda�a mu szklank�. � Napij si� oran�ady. No jak, p�jdziesz dzi� z nami czy nie? � Ju� ci m�wi�em. Owszem, odwioz� ci� na twoj� randk�, ale potem natychmiast p�dz� do Klubu. Dzi� wieczorem wyst�puj� �Dzikie Koty� w programie Alberta Reisnera. I tak si� sp�ni� na pocz�tek. � Je�eli ci sprawiam k�opot, mog� pojecha� metrem i autobusem. Aounit obj�� Kair� ramieniem i delikatnie poca�owa� j� w policzek. � Na sam� wzmiank� o twoim ukochanym robisz si� okropnie dra�liwa... Uwolni�a si� gwa�townie z braterskich obj�� i uciek�a do kuchni. � Co ty pleciesz! �eby zd��y� do Pary�a na wp� do �smej, musia�abym natychmiast wyjecha�, a ja mam si� jeszcze spotka� z lud�mi z Nanterre, nie m�wi�c ju� o tym, �e couscous nie got�w. Ty przecie� dzieci nie nakarmisz � Nie z�o�� si�, chcia�em ci tylko troch� podokucza�. O kt�rej to si� sko�czy? � A bo ja wiem? O dziesi�tej albo o jedenastej. Ale nie przejmuj si�, Said i Lounes odprowadz� mnie do domu. Przenocuj� u kolegi, kt�ry mieszka na ulicy Garenne. Jutro rano p�jd� do Porte Maillot, a stamt�d pojad� autobusem do la Villette. Lounes zostawi� tam sw�j samoch�d. � Nie by�oby pro�ciej, gdyby�cie wszyscy razem poszli dzi� w nocy po samoch�d! Narobicie tylko k�opotu temu ch�opakowi z Garenne... � Pewnie masz racj�, ale takie otrzymali�my instrukcje. Po tej niespodziance, kt�r� im szykujemy, w metrze b�dzie znacznie bezpieczniej, ni� w samochodzie. Rozmawiaj�c z bratem Kaira przez ca�y czas miesi�a couscous i rozgniata�a w palcach grudki kaszy. W�o�y�a �y�k� kilka jajek do rondelka z wrz�tkiem, nakry�a stolik dla dzieci i wyj�a trzy jogurty �Vitho� z drucianej spi�arenki �ciennej. � Powiedz ojcu, �e kolacja gotowa. Kaira wysz�a z domu, przywita�a si� na ulicy z klientami ojca, po czym skierowa�a si� w stron� zabudowa� stanowi�cych niegdy� w�asno�� Towarzystwa Wodoci�g�w Miejskich, kt�re w swoim czasie zaj�li pierwsi mieszka�cy slums�w. Towarzystwo z niewiadomych wzgl�d�w zrezygnowa�o z wykorzystania tego terenu, zostawiaj�c na pastw� losu cztery prymitywnie wyposa�one parterowe domki z czerwonej ceg�y, przypominaj�ce czworok�tne pude�ka. Wprowadzi�y si� tam liczne rodziny, kt�re powi�kszy�y p�niej swoje mieszkania dobudowuj�c dodatkowe pi�terka z desek i z blachy. Z biegiem lat przy��czyli si� do nich nowi lokatorzy i dzisiaj domki tworzy�y o�rodek, a zarazem szczyt tej aglomeracji budek, barak�w i ruder, w kt�rej mieszka�o pi�� tysi�cy os�b. Slumsy des Pres. Przed wej�ciem na pi�terko Kaira zapali�a zapa�k�, �eby po�wieci� sobie na ko�lawych schodkach. Trzy kobiety i jeden m�czyzna czekali na ni� w skromnie umeblowanym pokoiku. Wszyscy wstali, gdy wesz�a, i pozdrowili j�, przyk�adaj�c r�k� do swej piersi i do czo�a. � S�uchajcie uwa�nie, mamy ma�o czasu. Pierwszy punkt docelowy � most w Neuvilly. Za pi�� �sma spotykacie si� z naszymi z Bezons, Sartrouville i Puteaux na Wybrze�u de Dion Buton, naprzeciwko Ogrodu Lebaudy. Ci z Colombes, Courbevoie i Asniers b�d� po drugiej stronie mostu, na Wybrze�u Paula Doumer, na wysoko�ci La Grande Jatte. Do Neuilly p�jdziecie przez Puteaux unikaj�c g��wnych ulic. Pod �adnym pozorem nie zbli�ajcie si� do Mont Valerien, tam a� si� roi od gliniarzy. Najlepiej � ulic� Carnot, a potem Bas-Rogers, do starego cmentarza. Tam zaczekacie spokojnie do za pi�� �sma i wtedy ruszycie na most Neuilly. Kemal ze swoimi lud�mi b�dzie na miejscu i poda wam dalszy kierunek marszu. Kaira chcia�a wsta�, ale jeden z m�czyzn przytrzyma� j� delikatnie za r�kaw. � Kaira, teraz ju� mo�esz nam powiedzie�. Dok�d p�jdziemy? Na Pola Elizejskie? � Zobaczymy. Mo�e nawet przemianujemy plac Gwiazdy na plac P�ksi�yca z Gwiazd�. Aounit czeka� na ni� cierpliwie na ulicy. Podbieg�a do niego lekkimi susami, niemal na palcach, staraj�c si�, bez wi�kszego powodzenia, nie zachlapa� pantofli. Zawi�za�a chustk� pod brod�, usiad�a na motorowerze za swoim bratem i obj�a go mocno w pasie. Jechali ulicami Nanterre, z kt�rych deszcz wyp�oszy� przechodni�w. Kaira pozna�a w zapadaj�cym zmierzchu zarysy piaskowni i transportera ta�mowego, potem za�, ju� za ogr�dkami dzia�kowymi � wie�y ci�nie� wspartej na czterech betonowych filarach. Niedawno ich grupa specjalna dokona�a �mia�ego wyczynu, wdrapuj�c si� w bia�y dzie� na wie�� i domalowuj�c bia�� farb� do napisu O.A.S. dwie nast�pne litery: I i S. Zbiornik wody zamieni� si� dzi�ki temu w O.A.S.I.S, czyli oaz�. Wjechali do Pary�a przez most w Puteaux i przedostali si� na alej� Focha przez Park de Bagatelle i Lasek Bulo�ski. Aounit zna� doskonale miasto, kt�re zje�dzi� wzd�u� i wszerz jako pracownik niewielkiego przedsi�biorstwa dostawczego. Prowadzi� pewnie, omijaj�c skrzy�owania zat�oczone o tej porze dnia. Siostra prosi�a go, �eby jecha� ostro�niej, ale on tylko dodawa� gazu. Przeskoczyli na ��tym �wietle ostatnie skrzy�owanie na bulwarze Bonne-Nouvelle, o ma�y w�os nie potr�caj�c jakiego� roztargnionego przechodnia z bukietem kwiat�w i pude�kiem ciastek w r�ku, kt�ry ju� wpakowa� si� na zebr�. � Zatrzymaj si�, Aounit, jeste�my na miejscu. Said czeka ko�o metra przed fotografem. Chod�, przywitaj si� z nim przynajmniej. Aounit przymocowa� sw�j motorower do s�upa ze znakiem zakazu postoju i poszed� z siostr� wzd�u� bulwaru. Przed zak�adem fotograficznym �Konwalia� nie by�o jeszcze nikogo. Musieli zwolni� kroku, bo kroczy� przed nimi ten sam m�czyzna, kt�rego przed chwil� omal nie potr�cili. Na szcz�cie skr�ci� na prawo, w uliczk� prowadz�c� ku schodom. Naraz Kaira zobaczy�a Saida w t�umie ludzi wychodz�cych z metra. Serce za�omota�o jej w piersi, mimo ch�odu poczu�a jak j� pal� policzki. Odetchn�a kilka razy g��boko, �eby opanowa� wzruszenie i nie podbiec do niego pierwsza. W witrynie sklepu jubilerskiego na rogu bulwaru i ulicy Notre-Dame de Bonne- Nouvelle okaza�y zegar z miedzianym wahad�em wskazywa� godzin� 19 minut 25. By� wtorek, 17 pa�dziernika 1961 roku. Rozdzia� II Dok�adnie w tej samej chwili przeszy� powietrze gwizd, tak przenikliwy, �e warkot samochod�w i gwar t�umu jakby umilk�y. Setki muzu�man�w czekaj�cych na sygna� w kawiarniach, przed wystawami sklep�w, w bocznych ulicach, odpowiedzia�y na sygna� i wyleg�y na jezdni�. Spod p�aszczy wy�oni�y si� przygotowane zawczasu transparenty, nieco dalej rozwijano d�ug� wst�g� z napisem: �PRECZ Z GODZIN� POLICYJN�!� Grupa kobiet algierskich w tradycyjnych strojach stan�a na czele pochodu wznosz�c przeci�g�e okrzyki, znane dobrze we Francji pod nazw� �ju-ju�. Krzycz�c nieustannie powiewa�y chustami przetykanymi z�ot� nici�. Inni demonstranci zebrani w korytarzach metra do��czyli do zasadniczej grupy. Ju� ponad tysi�c Algierczyk�w blokowa�o skrzy�owanie Bonne-Nouvelle. W�a�ciciel piwiarni �Madeleine-Bastille� zd��y� si� otrzaska� z rozruchami. Szyby lokalu wychodz�ce na bulwar wybijano mu dwukrotnie. Po raz pierwszy w 1956 roku podczas napadu na redakcj� �Humanite�, w okresie wydarze� w�gierskich, po raz drugi � z okazji jakiej� akcji boj�wek gaullistowskich, czy antygaullistowskich, sam ju� dobrze nie pami�ta�. Przy pomocy kelner�w i kilku sta�ych bywalc�w uprz�tn�� krzes�a i stoliki, po czym zacz�� wykleja� okna od �rodka paskami papieru. Ta metoda, stosowana niegdy� w czasie bombardowa�, zda�a egzamin. Naprzeciwko, w redakcji dziennika lepiej wyposa�onego na podobna okazj�, spuszczano od frontu �elazn� kurtyn�. Roger Thiraud zaintrygowany niezwyk�ym tumultem wr�ci� schodkami na ulic�. Ujrza� liczne grupy muzu�man�w i us�ysza� has�o rzucone dono�nym g�osem o kilka metr�w od niego: �Algieria dla Algierczyk�w!� A wi�c odwa�yli si� na to! Wojna, kt�ra dla znacznej wi�kszo�ci Francuz�w toczy�a si� wy��cznie na �amach gazet w komunikatach, euforycznych i minorowych na przemian, ta sama wojna stawa�a si� oto realnym faktem w centrum Pary�a. Konsjer� z s�siedniego domu, kt�rego wrzawa oderwa�a od kolacji, podszed� do Thirauda z serwetk� w r�ce. � To ju� szczyt wszystkiego! Wyobra�aj� sobie, �e s� w Algierze... Mam nadziej�, �e wojsko we�mie si� do roboty i zrobi z nimi porz�dek. � Wcale nie wygl�daj� gro�nie. Id� z �onami i z dzie�mi. � Od razu wida�, �e pan profesor nie czyta gazet. Oni rabuj� i podrzynaj� ludziom gard�a, nic innego nie potrafi�. A te ich baby i bachory podk�adaj� bomby. Chce pan wiedzie�, co my�l� o Algierczykach? Trzeba sko�czy� raz na zawsze z tym paskudztwem!... Roger Thiraud odszed� pe�en niesmaku. Said ze swoimi przyjaci�mi znajdowa� si� przed �Rexem�. Kolejka na �Dzia�a Nawarony� dawno si� rozpad�a. Aounit majstrowa� przy zamku od stalowej linki, kt�r� przymocowa� sw�j motorower do s�upa. A pi��set metr�w dalej, w po�owie drogi do Opery, kapitan Hernaud z trzeciej kompanii CRS otrzyma� w�a�nie rozkaz rozproszenia demonstracji, kt�ra si� rozpocz�a w Bonne-Nouvelle. Kompania Druga i Czwarta mia�y wzmocni� zmotoryzowan� Brygad� �andarmerii, kt�ra obsadzi�a okolice mostu w Neuvilly, gdzie sygnalizowano obecno�� licznych grup �Francuz�w-muzu�man�w�. Inne oddzia�y si� porz�dkowych ruszy�y w kierunku Gare de l�Est i Saint-Michel. Radiow�z powtarza� bez przerwy instrukcje: �St�umi� zamieszki. Nie waha� si� w razie potrzeby przed u�yciem broni. W przypadku kontaktu fizycznego, ka�dy cz�onek si� bezpiecze�stwa sam decyduje o sposobie walki�. Kapitan przynagla� �o�nierzy, wsiadaj�cych do pomalowanych na granatowo berliet�w. � W�o�y� i dopasowa� okulary ochronne. Zaczynamy od granat�w z gazem, ale przy tym cholernym wietrze sami si� mo�emy pop�aka�. Furgonetka-arsena� by�a pusta. Regulamin przewidywa�, �e tylko jedna czwarta stanu kompanii otrzymuje bro� na wypadek ostrego pogotowia. Regulamin zosta� jednak tego wieczoru zawieszony. �o�nierzom wydano nawet cztery granatniki i osiem karabin�w maszynowych. Kapitan Hernaud da� rozkaz odjazdu. Kolumna z w��czonymi reflektorami i syrenami ruszy�a bulwarem Montmartre i bulwarem Poisonniere nie zwracaj�c najmniejszej uwagi na przepisy ruchu drogowego. CRS-owcy ustawili si� pod gmachem Szwajcarskiego Towarzystwa Ubezpieczeniowego, kilkunastu z nich usun�o samochody dziel�ce kompani� od demonstrant�w. Nast�pnie berliety utworzy�y barykad� ca�kowicie przegradzaj�c� jezdni�. Jednocze�nie inni policjanci zaj�li stanowiska za granatowymi wozami i z tego zaimprowizowanego ukrycia zacz�li ciska� w t�um granaty z gazem �zawi�cym. Nag�y poryw wiatru zepchn�� fal� gazu na �ciany dom�w i rozproszy� j�. Kapitan wstrzyma� akcj� i ustawi� swoich ludzi przed reflektorami berliet�w. Demonstranci powitali �miechem niepowodzenie ofensywy policyjnej, niekt�rych jednak nape�ni�a nag�� obaw� ta masa uzbrojonych ludzi w b�yszcz�cych p�aszczach z czarnej sk�ry, te pos�pne he�my jakby przeci�te po�rodku po�yskuj�c� metalow� kraw�dzi�, te okulary motocyklist�w, za kt�rymi nie by�o wida� ich twarzy. O�lepiaj�ce �wiat�o reflektor�w nie pozwala�o dostrzec, jak s� uzbrojeni. Ma si� rozumie�, mieli swoje drewniane pa�y, grube i d�ugie jak k�onica, a tak�e kastety i inne specjalne narz�dzia do bicia ludzi, b�yszcz�ce i kanciaste. Raptem ta nieforemna poczwara drgn�a i ruszy�a naprz�d z ponurym pomrukiem. Nabiera�a rozp�du z ka�dym krokiem i zdawa� si� mog�o, �e nic nie zdo�a jej powstrzyma�. Dudni�cy �oskot podkutych but�w zwi�ksza� nastr�j grozy i niechybnej zag�ady. Ci z pierwszej linii, pogrubieni o przeciwkulowe kamizelki w�o�one pod p�aszcze, sprawiali wra�enie zgo�a olbrzym�w. Algierczycy os�upieli, niezdolni do jakiejkolwiek reakcji. Do ich szereg�w wkrad� si� l�k. Wszyscy naraz zdali sobie spraw�, �e na zorganizowanie obrony jest ju� za p�no. T�um gwa�townie skr�ci� w stron� �Rexa� i tam nast�pi�o zderzenie. Drewniane pa�ki spad�y na bezbronne g�owy, os�aniane jedynie ramionami i d�o�mi. Jeden z policjant�w ok�ada� pi�ciami po twarzy jak�� kobiet�, potem powali� j� kopniakiem na ziemi� i ruszy� dalej. Inny z ca�ych sil bi� w brzuch m�odego ch�opaka, a kiedy mu p�k�a pa�ka, zadawa� nadal ciosy ostrym od�amkiem. Ofiara broni�a si�, wyci�gaj�c przed siebie r�ce i usi�uj�c wydrze� go napastnikowi, ale strzaskane palce odmawia�y pos�usze�stwa. Wtem rozleg�y si� strza�y przed basenem p�ywackim �Neptun�, tam, gdzie sta� w�z policyjny. Trzej ukryci w nim agenci celowali starannie do uciekinier�w i przewa�nie nie pud�owali. Czerwono-be�owy citroen, za kt�rym ukrywa�o si� kilkunastu muzu�man�w by� ca�y posiekany kulami. Ludzie biegali na wszystkie strony krzycz�c wniebog�osy. Potykali si� w panice o cia�a le��ce na tarasach kawiarni w�r�d przewr�conych stolik�w, rozbitych naczy� i pokrwawionych p�aszczy. Kaira i Said r�wnie� znale�li si� pod ostrza�em. Aounit le�a� na chodniku po drugiej stronie ulicy obok swojego motoroweru. Zabity lub ranny. Salwy rozlega�y si� coraz rzadziej, w ko�cu umilk�y. Zapanowa�a cisza przerywana j�kami konaj�cych ofiar. Ale to by�a tylko przerwa! CRS-owcy przegrupowali si� i zn�w ruszyli do ataku. W pewnej chwili miotaj�cy si� bez�adnie t�um wypchn�� Kair� wprost na jednego z nich. Przypomina� raczej robota ni� cz�owieka. Mechanicznym ruchem wzni�s� do ciosu drewnian� pa��. Dziki, zwierz�cy strach sparali�owa� ruchy Kairy. Z trudem chwyta�a oddech. Poczu�a jak krew gwa�townie odp�ywa jej z twarzy, a ca�e cia�o, mimo przenikliwego ch�odu, pokrywa si� potem. Nie mog�a oderwa� wzroku od bestii gotowej j� zabi�. Pa�ka przeci�a powietrze, ale w ostatniej chwili Said, kt�ry nadludzkim wysi�kiem zdo�a� si� przecisn�� przez t�um, zastawi� j� od ciosu. Pot�ne uderzenie powali�o oboje na ziemi�. Jednak�e policjant pastwi� si� nadal nad Saidem, dop�ki si� nie zm�czy�. Kaira zamar�a boj�c si� zdradzi� przed napastnikiem bodaj ruchem, �e jeszcze �yje. My�la�a, �e Said, os�aniaj�cy j� z g�ry swym cia�em, obra� podobn� taktyk�, ale naraz spostrzeg�a na swoim p�aszczu plamy g�stej i lepkiej cieczy. Ca�a groza tej nocy wyda�a si� Kairze dziecinn� igraszk� w por�wnaniu z bezmiernym b�lem, kt�ry przeszy� j� teraz od st�p do g��w. Podnios�a z jezdni cia�o zabitego przyjaciela krzycz�c rozdzieraj�co: � Mordercy! Mordercy! Dwaj policjanci chwycili j� i powlekli do jednego z autobus�w zarekwirowanych w celu przewiezienia zatrzymanych demonstrant�w do Pa�acu Sportu i do Parku Wystawowego przy Porte ile Versailles. Tylko Lounes nie ucierpia� w starciu. Usi�owa� teraz podzieli� ci�b� zgromadzonych ludzi na ma�e grupy i skierowa� je w uliczki biegn�ce wzd�u� bulwar�w. Liczni przechodnie pomagali policji wskazuj�c bramy i zakamarki, w kt�rych ukryli si� Algierczycy zupe�nie og�upiali ze strachu. Dochodzi�a �sma. Na wybrze�ach po�o�onych poni�ej mostu w Neuilly dwie kolumny demonstrant�w ze slums�w w Nantere, Argenteuil, Bezons i Courbevoie rozpocz�y marsz. Odpowiedzialni za akcj� dzia�acze FLN czuwali nad sprawnym w��czaniem si� do manifestacji licznych, nadci�gaj�cych zewsz�d grup. Zebra�o si� przynajmniej sze�� tysi�cy ludzi, poch�d z trudem przeciska� si� na drugi brzeg po czteropasmowej nawierzchni mostu. Min�li widoczny pod prz�s�ami cypel Ile de Puteax i wkroczyli do Neuilly. Nikt nie mia� przy sobie broni palnej, nawet scyzoryka czy bodaj ma�ego kamyczka w kieszeni. Kemal i jego ludzie kontrolowali wszystkich podejrzanych, i odprawili ju� do domu z p� tuzina ch�opak�w, kt�rym marzy�a si� wi�ksza rozr�ba. Cel demonstracji by� jasny i prosty: zniesienie godziny policyjnej wprowadzonej od tygodnia wy��cznie dla Francuz�w- muzu�man�w, a zarazem udowodnienie si�y politycznej FLN w metropolii. Droga by�a wolna, przed nimi rysowa�y si� ju� w oddali �uk Triumfalny o�wietlony z okazji wizyty oficjalnej szacha Iranu i Farah Diby. Utartym zwyczajem na czele pochodu sz�y kobiety pchaj�c przed sob� w�zki dzieci�ce. Obok w�zk�w maszerowa�o starsze rodze�stwo. Kt� m�g� przypuszcza�, �e o trzysta metr�w dalej, przyczajony w mroku, czyha� na nich oddzia� �andarm�w uzbrojonych w karabiny maszynowe. Gdy poch�d zbli�y� si� na odleg�o�� pi��dziesi�ciu metr�w, gruchn�a salwa. Pi�tnastoletni Omar pad� pierwszy. Strzelanina trwa�a trzy kwadranse. * * * Roger Thiraud by� wstrz��ni�ty i zafascynowany zarazem scenami rozgrywaj�cymi si� na jego oczach. Nie potrafi� oderwa� wzroku od cia� demonstrant�w le��cych bezw�adnie na jezdni, a zw�aszcza od trupa z czarnym otworem w potwornie roztrzaskanej g�owie, ju� jakby zastyg�ej w �miertelnej pomroce, chocia� z k�cik�w ust zmar�ego s�czy�a si� jeszcze stru�ka krwi. Naprzeciwko, po drugiej stronie bulwaru, pierwsi zaproszeni go�cie przeciskali si� ku oszklonym drzwiom wej�ciowym Theatre du Gymnase, do kt�rych dost�pu broni�o kilkunastu cz�onk�w personelu. Dyrektor z�orzeczy� losowi, �e tak fatalnie pomiesza� mu szyki przed premier� �Nieroztropnej Prudencji� Leslie Stevensa w adaptacji Barilleta i Gredy�ego. W obawie o nerwy Sophie Desmarets, rozdygotane przed wyst�pem, za wszelk� cen� stara� si� ukry� przed ni� wiadomo�� o krwawych zaj�ciach ulicznych. Teraz grono przyjaci� i wielbicieli domagaj�cych si� wst�pu do lo�y artystki mog�o zniweczy� wszystkie jego wysi�ki. � Te Araby same tego chcia�y � powiedzia� do Thirauda jaki� przechodzie�. Profesor zmierzy� go wzrokiem. � Ci Arabowie wymagaj� opieki lekarskiej, trzeba ich natychmiast przetransportowa� do szpitala. Tutaj mog� umrze�. � A czy oni, tam u siebie, lituj� si� nad nami? W dodatku pierwsi zacz�li strzela�. � Nic podobnego. Jestem tu od samego pocz�tku, wraca�em do domu... Uciekali w pop�ochu jak zaj�ce, �aden nie mia� broni, chowali si�, gdzie kto m�g�, kiedy policja otworzy�a ogie�. Przechodzie� oddali� si� obrzucaj�c go stekiem wyzwisk. Dyrektor teatru zbieg� po schodach frontowych, wo�aj�c do podoficera policji. � Do nas, panowie, do nas! Co najmniej pi��dziesi�ciu tych osobnik�w wdar�o si� na zaplecze i za kulisy. Za dziesi�� minut rozpoczyna si� premiera, prosimy o natychmiastow� interwencj�. Podoficer zebra� niewielki oddzia�, kt�ry ustawi� przed wej�ciem dla pracownik�w technicznych. Odbezpieczy� pistolet i kaza� otworzy� drzwi. W �wietle latarni ukaza�o si� ze dwudziestu wystraszonych ludzi z podniesionymi r�kami. Za nimi, w korytarzu szykowano ju� tace z kieliszkami do szampana dla uczczenia spodziewanego sukcesu sztuki. Roger Thiraud chcia� interweniowa� u policjant�w, ale zabrak�o mu odwagi. W poczuciu absolutnej bezsilno�ci przygl�da� si�, jak pa�owano kierowc� samochodu zablokowanego na ulicy du Faubourg-Poissonniere. Biedak o�mieli� si� przyj�� z pomoc� rannemu Algierczykowi, ukrywaj�c go na tylnym siedzeniu swego wozu. Nieco dalej, przy gmachu poczty na ulicy Mazagran, zgromadzono zatrzymanych demonstrant�w. Do nadje�d�aj�cych autobus�w �adowano setki na p� przytomnych ludzi, daremnie usi�uj�cych unikn�� pa�ek, kt�rych nie sk�pili im CRS-owcy. Dyrekcja Komunikacji Miejskiej w ci�gu niespe�na godziny zdo�a�a �ci�gn�� autobusy z linii i przystosowa� je do przewozu wi�ni�w. Jeden z kierowc�w czyta� �Parisien�, czekaj�c na znak do odjazdu. Roger Thiraud machinalnie policzy� przeje�d�aj�ce autobusy. By�o ich dwana�cie. Oceni� na oko, �e znajdowa�o si� w nich ponad tysi�c rannych lub ci�ko pobitych Algierczyk�w st�oczonych jak �ledzie w beczce. Policjantom w ich najbrutalniejszych akcjach towarzyszy� fotograf. Flesz b�yska� regularnie, za ka�dym razem ukazuj�c w u�amku sekundy odra�aj�ce, krwawe sceny. Pewien m�czyzna obserwowa� od samego pocz�tku przebieg wydarze�. Sta� nieporuszony w za�omie ulicy przy kawiarni �Gymnase�. Nosi� co prawda mundur CRS, ale sprawia� wra�enie, �e dzia�ania koleg�w wcale go nie obchodz�. �ledzi� bacznie ka�dy ruch Rogera Thiraud. Wreszcie uzna�, �e nale�y przej�� do czynu i opu�ci� sw�j posterunek. Przeszed� na drug� stron� bulwaru i miarowym krokiem skierowa� si� w stron� ulicy Notre Dam� de Bonne-Nouvclle. Nie bacz�c na zi�b i pluch� zdj�� ci�ki sk�rzany p�aszcz i przewiesi� go przez lewe rami�. Jednocze�nie nasun�� he�m na czo�o i poprawi� okulary. Na rogu ulicy Thorel przystan�� i wyci�gn�� browning z kabury. Wybra� t� bro� po dojrza�ym namy�le. Model 1935 nadal cieszy� si� ogromnym wzi�ciem na ca�ym �wiecie jako pistolet s�u�bowy i stanowi� o renomie i sukcesach handlowych Pa�stwowych Zak�ad�w Zbrojeniowych w Herstal. Wyj�� magazynek, w kt�rym mie�ci�o si� trzyna�cie naboi, sprawdzi� go, zdecydowanym ruchem wsun�� z powrotem do kolby i zatrzasn��. Do tej kolby te� by� przywi�zany, �wietnie le�a�a mu w d�oni. Z odleg�o�ci dwudziestu metr�w lokowa� ca�y magazynek w tarczy o �rednicy dziesi�ciu centymetr�w. Ruszy� dalej trzymaj�c browning w lewej r�ce, pod p�aszczem. Nie po raz pierwszy wykonywa� podobne zadanie, ale mimo to dr�a� na ca�ym ciele i zaciska� z�by. Musia� teraz za wszelk� cen� st�umi� w sobie gwa�town� ch�� ucieczki, jaki� niepoj�ty wewn�trzny sprzeciw... Wzi�� si� w gar��, i�� przed siebie, pami�ta� o rozkazie, nie my�le�! Widzia� ju� z bliska twarz Rogera Thiraud. Por�wna� j� w pami�ci z seri� fotografii, kt�re mu niedawno wr�czono. To samo szerokie czo�o, te same okulary w rogowej oprawie, ten sam kr�j koszuli z r�kami ko�nierzyka zapi�tymi na guziczki. Jak podczas poprzednich misji, i tym razem wszystko odby�o si� b�yskawicznie. Nie zd��y� nawet u�wiadomi� sobie, kiedy i dlaczego znalaz� si� z lewej strony profesora. Ka�dy jego ruch by� z g�ry �ci�le podporz�dkowany celowi ostatecznemu � wykonaniu zadania. Nic nie mog�o go ju� powstrzyma�. Z tej drogi nie by�o odwrotu. Prawa r�ka m�czyzny skry�a si� pod p�aszczem i w mgnieniu oka wy�oni�a si� stamt�d zaci�ni�ta na kolbie pistoletu. Roger Thiraud nie zwr�ci� uwagi na nieznajomego, ten skorzysta� z okazji i stan�� za nim. Znienacka opasa� mu g�ow� ramieniem i przegi�� j� w bok. Sk�rzany p�aszcz zas�oni� twarz profesora, kt�ry upu�ci� bukiecik mimozy i pude�ko ciastek. Uczepi� si� rozpaczliwie r�ki napastnika pragn�c uwolni� si� z uchwytu, ale nieznajomy szybko i precyzyjnie przy�o�y� luf� pistoletu do prawej skroni Rogera Thiraud, wsun�� palec wskazuj�cy do kab��ka i nacisn�� spust. Nast�pnie pchn�� cia�o profesora przed siebie, sam za� cofn�� si� o krok. Roger Thiraud upad� na chodnik z przestrzelon� czaszk�. M�czyzna schowa� pistolet do kabury, w�o�y� p�aszcz, wszed� na g�r� po schodach na ulicy Notre-Dame de Bonne-Nouvelle i znikn�� w mroku. * * * O �wicie na bulwarze zapanowa�a nareszcie cisza. Jedynie setki pogubionych but�w i najrozmaitszych drobnych przedmiot�w �wiadczy�y o gwa�towno�ci wczorajszych star�. Ambulanse policyjne pogotowia ratunkowego wys�ane przez prefektur� poszukiwa�y zabitych i rannych. Nie by�o mowy o jakimkolwiek wsp�czuciu czy humanitarnym ge�cie. Znalezione cia�a zwalano do kupy jak leci. � Chod�cie, mam tu jednego do parku sztywnych. To ju� pi�tnasty w tym rejonie. Ale paskudnie oberwa�, prosto w g�ow�. No, pom�cie mi, ch�opaki! Cia�o profesora odwr�cono twarz� do g�ry. � O, cholera! To nie �aden zafajdany arabus. Chyba Francuz. Szef ekipy pogotowia by� bardzo zak�opotany tym faktem. Chcia� by� kryty, wi�c na wszelki wypadek zawiadomi� o nim swojego zwierzchnika. Nazajutrz, w �rod� 18 pa�dziernika 1961 roku, nag��wki gazet donosi�y o zapowiedzianym strajku kolejarzy i pracownik�w komunikacji miejskiej, kt�rzy domagali si� podwy�ki zarobk�w. Jedynie �Paris Jour� po�wi�ci� ca�� pierwsz� kolumn� wydarzeniom ubieg�ej nocy: �ALGIERCZYCY PANAMI PARY�A PRZEZ TRZY GODZINY� Ko�o po�udnia Prefektura policji poda�a do wiadomo�ci publicznej sw�j bilans zaj��: 3 zabitych (w tym jeden Europejczyk), 64 rannych i 11 538 zatrzymanych. Rozdzia� III Na pro�b� matki Bernard wy��czy� telewizor. Spiker dziennika po�udniowego zamieni� si� w �wietlist� plamk� i niebawem znik� z ekranu. � Sp�jrz, mamusiu, to jest w�a�nie wy��cznik bezprzewodowy. Specjalnie wybrali�my dla ciebie ten model, �eby� nie musia�a wstawa� z fotela. Wystarczy nacisn�� guzik... Muriel Thiraud w odpowiedzi tylko kiwn�a g�ow�, wpatruj�c si� nadal w telewizor, w kt�rego ciemnym ekranie odbija�a si� jej w�asna twarz na tle pokoju. Od dwudziestu przesz�o lat nie opuszcza�a prawie nigdy fotela, w kt�rym dowiedzia�a si� o �mierci m�a. Gdyby nie dziecko maj�ce si� lada dzie� urodzi�, umar�aby niechybnie z rozpaczy. Po rozwi�zaniu przesta�a si� zupe�nie interesowa� synem. P�dzi�a pustelniczy �ywot w trzypokojowym mieszkaniu przy ulicy Notre-Dame de Bonne-Nouvelle. Nigdy te� nie podchodzi�a do okna, �eby nawet przypadkiem nie spojrze� na schody przed wej�ciem frontowym. Pewnego pa�dziernikowego poranka w 1961 roku znaleziono tam cia�o jej m�a. Bernarda Thiraud wychowali dziadkowie. Od wczesnej m�odo�ci po�wi�ca� si� studiom historycznym, czego si� zreszt� nale�a�o spodziewa�. Na po��czonym z dyskusj� odczycie pod tytu�em �Czego si� boi Zach�d?� pozna� Klaudyn� Chenet. Przyst�pi�a w tym czasie do pisania pracy doktorskiej, kt�rej temat � �Obszar miejski Pary�a w 1910 roku� � sta� si� pretekstem do licznych wsp�lnych spacer�w. � Wiesz doskonale, Bernardzie, �e twoja matka nigdy si� nie oswoi z tymi gadgetami. Jed�my ju�, za godzin� autostrada b�dzie kompletnie zakorkowana. Nie znosz� wlec si� ca�ymi kilometrami jak ��w... Bernard podszed� do matki i uca�owa� j� serdecznie na po�egnanie. � Wracamy za miesi�c, najp�niej w pocz�tku pa�dziernika. Zostawi�em nasz adres i telefon w Maroku u konsjer�ki. W razie czego dzwo� natychmiast. Pod tym telefonem b�dziemy za tydzie�. Zatrzymamy si� na dzie� lub dwa w Tuluzie, a potem czeka nas d�uga podr� przez Hiszpani�. Klaudyna u�cisn�a r�k� swojej przysz�ej te�ciowej. Muriel Thiraud nie odezwa�a si� ani s�owem, nadal siedzia�a nieruchomo w fotelu. Na schodach poirytowana Klaudyna powiedzia�a Bernardowi: � Nigdy si� do tego nie przyzwyczaj�! Za ka�dym razem mam wra�enie, �e rozmawiam z widmem. Bernard, nic nie m�wi�c, przytuli� j� do siebie. Ich samoch�d, bladoniebieski volkswagen, sta� nieco dalej na ulicy Saint-Denis. Klaudyna usiad�a przy kierownicy, da�a gazu i jad�c przez �r�dmie�cie szybko dotar�a do Porte de Saint-Cloud. Tam w�lizgn�a si� w kawalkad� zmotoryzowanych wczasowicz�w. Po przejechaniu tunelu otworzy�a dach i w��czy�a radio. Przed wjazdem na autostrad� w Monthlery kilka razy musieli zwolni�. Samochody z przyczepami campingowymi i pot�ne ci�ar�wki tamowa�y ruch. Klaudyna prowadzi�a z nerwem jad�c ca�y czas lewym pasem. Ko�o si�dmej zatrzymali si� na kr�tko w Pons, �mie�cie biszkopt�w�, po czym ruszyli dalej w kierunku Bordeaux. Przenocowali w Hotelu Prasowym nad Garonn�. Nast�pnego dnia podr�y volkswagen zacz�� kaprysi� na A 61, mi�dzy Damazan a Lavardac. Przy ka�dym hamowaniu garbus skr�ca� uparcie w prawo. Bernard pr�bowa� za�artowa�: � To normalne, wszystkie niemieckie samochody maj� tendencj� prawicow�. Tym razem na szcz�cie, sko�czy�o si� na regulacji szcz�k hamulcowych. Zd��yli do Tuluzy w sam raz na kolacj�, kt�r� zjedli u �Vanela�. �limaki z orzechami w kokilkach, pularda na winie z Cahors. � To rozumiem! B�dzie przynajmniej co wspomina� w arabskich restauracjach. � Tylko bez imperializmu kulinarnego, Bernardzie. Nie masz zielonego poj�cia o kuchni maroka�skiej. Czeka ci� niejedna mi�a niespodzianka, mo�esz mi wierzy�. � Chcia�bym ju� tam by�! Mam nadziej�, �e uda mi si� za�atwi� wszystko w dwa dni. Dzisiaj przejrz� kilka teczek z aktami w ratuszu, jutro posiedz� do wieczora w prefekturze � i koniec. � Mo�e mi wreszcie powiesz, czego w�a�ciwie szukasz? Bernard wyci�gn�� z paczki gauloisa, zapali� go i odpar� z komiczn� powag�: � Chcia�bym, ale nie mog�. Jestem na tropie gro�nych przest�pc�w. Tajemnicza szajka coraz szerzej rozci�ga swoje macki. Pozw�l, �e os�oni� ci� tarcz� niewiedzy. Wyszli z restauracji. Klaudyna wsiad�a do samochodu, pojecha�a na plac Occitane i stan�a w pobli�u ko�cio�a �wi�tego Hieronima, sk�d mia�a ju� dwa kroki do hotelu. Tymczasem Bernard pod��y� do ratusza przez stare miasto. Napi�by si� ch�tnie czego� zimnego, ale na tarasach okolicznych kawiarni panowa� taki t�ok, �e zrezygnowa� z tego zamiaru. Dotar� w ko�cu do ratusza, gdzie w informacji udzielono mu niezb�dnych wskaz�wek. Zasiedzia� si� w archiwum do wp� do �smej, kiedy to wo�ny uprzedzi� go, �e za chwil� zamknie sal�. � No i co z tym twoim mi�dzynarodowym gangiem? � spyta�a go Klaudyna, kiedy bra� prysznic w �azience. � Jestem na tropie... by� mo�e, jutro rano ca�a sprawa wyja�ni si� w prefekturze. A przy okazji dowiedzia�em si� o przezabawnej historii. Wyobra� sobie, �e tu, w Tuluzie, przed czterdziestoma laty S�d Wojenny 17 okr�gu wojskowego zdegradowa� i skaza� na �mier� niejakiego Charles de Gaulle�a. 7 lipca 1940 roku. � Zaproponuj to redakcji teleturniej�w jako pytanie za tysi�c frank�w... � �wietny pomys�. A co ty robi�a�? � Czeka�am na ciebie. �miej�c si� pchn�a go na ��ko... Bernard Thiraud obudzi� si� wczesnym rankiem. W prefekturze zjawi� si� na d�ugo przed najpunktualniejszym funkcjonariuszem. By�a zamkni�ta. Wst�pi� wi�c do kawiarni przy ulicy de Metz, gdzie zaczeka�, a� str� otworzy bram�. W Bibliotece Administracyjnej nie by�o nikogo. Od czasu do czasu tylko zjawia� si� urz�dnik ob�adowany teczkami tekturowymi, rejestrami w czarnej oprawie lub rocznikami gazet. Sala by�a czynna ca�y dzie�. Kiedy dzwony w pobliskiej katedrze wybi�y po�udnie, Bernard zapyta�, czy mo�e zatelefonowa�. Recepcjonista w hotelu �Mercure� po��czy� go z pokojem nr 12. � Klaudyno, tym razem nie �artuj�. Uda�o si�! G�r� nasi! Niestety, nie przyjd� na obiad. Sal� archiwaln� zamykaj� o sz�stej, b�d� tu siedzia� ko�kiem, a� mnie wyprosz�. � Ciesz� si�, �e ci si� uda�o. Ale nie sp�niaj si� za bardzo. By�y to ostatnie s�owa, kt�re zamienili ze sob�. O godzinie 18 minut 10 Bernard Thiraud po wyj�ciu z archiwum wraca� do hotelu t� sam� ulic� de Metz. Jaki� m�czyzna wysiad� z czarnego renault 30 TX, kt�ry od kilku godzin sta� przed prefektur�, i ruszy� za nim. Bernard chcia� si� czym pr�dzej podzieli� z Klaudyn� swoim odkryciem, przyspiesza� wi�c kroku. Skr�ci� w ulic� de Languedoc, omijaj�c z prawej strony ko�ci� �wi�tego Hieronima. Zgie�k szerokich arterii dzielnicy handlowej stawa� si� coraz cichszy, wreszcie zamilk�. Bernard zanurzy� si� w ciszy ma�ych uliczek, wzd�u� kt�rych ci�gn�y si� wille, przewa�nie tkni�te ju� z�bem czasu, i ogrody otoczone wysokim murem. Nie by�o tu zwyk�ych sklep�w, z rzadka tylko trafia�y si� witryny z antykami lub z dewocjonaliami. Raptem pustka jakby zogromnia�a, gdzie� si� podzieli przechodnie, znik�y samochody. Wtedy w�a�nie Bernard wyczu� obecno�� kogo�, kto nie odst�powa� go jak cie�. Odwr�ci� si� i zobaczy� z bliska, o dwa metry za sob�, m�czyzn�, kt�ry wyci�ga� z kieszeni pistolet. Bernard, zaintrygowany, ale nie przestraszony, rozejrza� si� doko�a, chc�c si� przekona�, co sk�oni�o zdyszanego starszego pana do si�gni�cia po bro�. Zanim si� domy�li� w czym rzecz, pierwsza kula przeszy�a mu rami�. Zachwia� si�. Nieznajomy podszed� jeszcze bli�ej, na odleg�o�� wyci�gni�tej r�ki. Bernard s�ysza� jego ci�ki, przerywany oddech, ale nie by� ju� zdolny do walki. Druga kula ugodzi�a go w szyj�. Osun�� si� na chodnik, a wtedy morderca wystrzela� reszt� naboi z magazynka w plecy ofiary. M�czyzna znik� w labiryncie uliczek starego miasta. Przechodnie zaalarmowani strza�ami znale�li tylko zw�oki Bernarda Thiraud. * * * Po sze�ciu miesi�cach pracy w Lozere, w komisariacie w Marjevols, w zwi�zku z g�o�nym skandalem, jaki wywo�a�a sprawa Moniki Werbel, uznano za stosowne przenie�� mnie do Tuluzy, do komisariatu dzielnicowego na ulicy Carnot. Zazwyczaj kr�cili�my ca�ym interesem we dw�jk� � komisarz Matabiau i ja � teraz jednak m�j kolega korzystaj�c z pierwsze�stwa w wyborze terminu urlopu opala� si� na s�onecznej korsyka�skiej pla�y. Pech chcia�, �e w�a�nie w tym okresie pracownicy zak�ad�w pogrzebowych zdecydowali si� na pr�b� si� ze swoimi pracodawcami. Strajk g