10047

Szczegóły
Tytuł 10047
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

10047 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 10047 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

10047 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Balzac KUZYN PONS W pa�dzierniku roku 1844, oko�o trzeciej po po�udniu, jegomo�� licz�cy lat sze��dziesi�t, ale wygl�daj�cy na wi�cej, szed� bulwarem des Italiens, z nosem jak gdyby chwytaj�cym wiatr, u�miechni�ty ob�udnie niby kupiec, kt�ry zrobi� doskona�y interes, lub m�ody cz�owiek, kiedy rad z siebie wychodzi z buduaru. Jest to w Pary�u u m�czyzny najwy�szy znany stopie� zadowolenia z siebie. Widz�c z dala tego starca, osoby, kt�re wysiaduj� tam co dzie� na krzes�ach, oddaj�c si� rozkoszy obserwowania przechodni�w, przybiera�y �w typowy paryski u�miech, kt�ry wyra�a tyle ironii, szyderstwa lub wsp�czucia, ale kt�ry, aby zakwitn�� na twarzy pary�anina oswojonego ze wszystkimi mo�liwymi widowiskami, wymaga niezwyk�ej zaiste osobliwo�ci. Jedno s�owo pozwoli zrozumie� i warto�� archeologiczn� tego cz�eczyny, i przyczyn� u�miechu, kt�ry powtarza� si� jak echo we wszystkich oczach. Pytano Jacka, aktora s�awnego ze swych koncept�w, gdzie daje robi� owe kapelusze, na kt�rych widok teatr � p�ka ze �miechu: �Ja ich nie daj� robi�, ja je przechowuj�"! � odpowiedzia�. Ot� w�r�d miliona aktor�w sk�adaj�cych wielk� trup� Pary�a zdarzaj� si� tacy bezwiedni Jackowie, kt�rzy przechowuj� wszystkie minione �mieszno�ci i kt�rzy zjawiaj� si� niby wcielenie ca�ej epoki, aby Was nape�ni� nag�ym weselem w chwili, gdy si� przechadzacie przetrawiaj�c jak�� gorzk� zgryzot�, np. zdrad� eks przyjaciela. Dzi�ki pewnym szczeg�om zachowuj�cym wiernie mod� z roku 1806 przechodzie� �w przypomina� Cesarstwo, nie trac�c jednak zbytnio karykatur�. Dla obserwator�w odcie� ten daje owego rodzaju zjawiskom osobliwy smaczek. Ale wszystkie te szczeg�y wymaga�y uwagi i bystro�ci wytrawnych bulwarowych spacerowicz�w; aby wzbudzi� �miech ju� z daleka, przechodzie� musia� uderzy� jak�� potworno�ci�, wal�c� � jak to m�wi� � pa�k� w �eb; czym� takim, co sil� si� wymy�li� aktorzy, aby zdoby� sukces od pierwszego zjawienia si� na scenie. Ot� ten chudy i suchy starzec nosi� orzechowy Spencer na zielonkawym fraku z bia�ymi metalowymi guzikami!... Cz�owiek w Spencerze w r. 1844 to, pojmujecie, co� tak, jak gdyby Napoleon raczy� zmartwychwsta� na dwie godziny. Spencer, jak to wskazuje sama nazwa, wymy�li� jaki� lord, dumny zapewne ze swej zgrabnej figury. Przed pokojem w Amiens Anglik�w rozwi�za� problem wierzchniego okrycia nie obci��onego ow� ohydn� pelerynk�, kt�ra dogorywa dzi� na plecach starych doro�karzy; �e jednak zgrabna talia jest czym� do�� rzadkim, moda Spencera dla pan�w, mimo �e przysz�a z Anglii, mia�a we Francji jedynie przelotny sukces. Na widok Spencera ludzie licz�cy cztery lub pi�� krzy�yk�w ubierali w my�li tego jegomo�cia w buty ze sztylpami, w kaszmirkowe, pistacjowe spodnie z kokardkami, ogl�dali samych siebie w szatach swej m�odo�ci! Stare damy przypomina�y sobie swoje tryumfy! Co si� tyczy m�odych ludzi, ci zadawali sobie pytanie, dlaczego ten stary Alcybiades uci�� ogon swemu paltotowi. Wszystko tak dobrze harmonizowa�o z owym Spencerem, �e nie zawahaliby�cie si� nazwa� tego przechodni� cz�owiekiem empire , tak jak si� m�wi meble empire; ale symbolizowa� on Cesarstwa jedynie dla tych, kt�rzy znali, bodaj de visu, ow� wspania�� i wielk� epok�; wymaga� bowiem pewnej �cis�o�ci wspomnieli co do m�d. Cesarstwo jest ju� tak daleko od nas, �e nie wszyscy umiej� je sobie wyobrazi� w jego galo-greckiej rzeczywisto�ci. Kapelusz, zasuni�ty w ty�, ods�ania� prawie ca�e czo�o z owym odcieniem junactwa, jakie urz�dnicy i inni cywile starali si� w�wczas przeciwstawi� junactwu wojskowych. By� to zreszt� okropny jedwabny cylinder za czterna�cie frank�w, na kt�rego rondzie d�ugie i szerokie uszy odcisn�y bia�awe �lady, na pr�no zwalczane przez szczotk�. Jedwabna materia � �le przylegaj�ca, jak zawsze, do tekturowej formy � marszczy�a si� tu i �wdzie i zdawa�a si� dotkni�ta tr�dem, na przek�r d�oni opatruj�cej j� co rano. Pod tym kapeluszem, wygl�daj�cym tak, jakby mia� zlecie� z g�owy, widnia�a jedna z owych arcyuciesznych fizjonomii, jakie tylko Chi�czycy umiej� wymy�la� dla swoich figurek. Ta szeroka twarz, poc�tkowana jak durszlak, pomi�ta niby rzymska maszkara, by�a zaprzeczeniem wszystkich praw anatomii. Wzrok nie wyczuwa� w niej �adnego, rusztowania. Gdzie rysunek wymaga� ko�ci, tam sk�ra tworzy�a galaretowate pomosty; gdzie za� zwykle w twarzy bywaj� wkl�s�o�ci, tam widnia�y nalane guzy. Nad t� pocieszn� twarz�, sp�aszczon� jak dynia i osmu-con� par� szarych oczu, nad kt�rymi dwie czerwone linie zast�powa�y brwi, g�rowa� nos godny don Kiszota, tak jak z�om ska�y g�ruje nad r�wnin�. Nos taki wyra�a � jak to Cervantes musia� zauwa�y� � wrodzon� sk�onno�� do szczytnego po�wi�cenia, wyradzaj�c� si� w naiwno��. Brzydota ta o charakterze na wskro� komicznym nie budzi�a wszak�e �miechu. Bezmierna melancholia wyzieraj�ca . z bladych oczu nieboraka pow�ci�ga�a drwiny i mrozi�a �arcik na ustach. Przychodzi�o na my�l, �e natura wzbroni�a temu poczciwcowi wynurze� mi�osnych pod groz� roz�mieszenia kobiety lub te� osmucenia jej. Francuz milknie wobec tego nieszcz�cia, najokrutniejszego dla� ze wszystkich: nie m�c si� podoba�! Cz�owiek ten, tak upo�ledzony przez natur�, ubrany by� tak, jak si� ubieraj� ubodzy a przyzwoici ludzie, do kt�rych bogacze staraj� si� do�� cz�sto upodobni�. Na trzewikach mia� kamasze skrojone wzorem kamaszy gwardii cesarskiej, co mu zapewne pozwala�o rzadko zmienia� skarpetki. Czarne sukienne spodnie by�y mocno zrudzia�e i wytarte na szwach, co zar�wno jak ich kr�j cofa�o dat� ich nabycia o trzy lata wstecz. Obszerne te pantalony do�� licho skrywa�y chud��, wynik�� raczej z natury ni� z pi tagorejskiego trybu �ycia; zmys�owe bowiem usta o grubych wargach ukazywa�y w u�miechu bia�e z�by, godne rekina. Kamizelka szalowego kroju, r�wnie� sukienna i czarna , ale kryj�ca pod spodem drug�, bia��, spod kt�rej wygl�da�, jako trzecia kondygnacja, r�bek czerwonego trykotu, przywodzi�a na pami�� pi�� kamizelek Garata. Olbrzymi bia�y, mu�linowy krawat, kt�rego pretensjonalny w�ze� zawdzi�cza� sw�j pocz�tek jakiemu� elegantowi z r. 1809, pi�trzy� si� pod brod� tak, �e twarz ton�a w nim jak w przepa�ci. Pleciony jedwabny sznureczek udaj�cy w�osy odcina� si� na koszuli i chroni� zegarek od nieprawdopodobnej kradzie�y.. Uderzaj�co sch�udny zielonkawy frak liczy� jakie� trzy lata wi�cej od spodni,; ale czarny, aksamitny ko�nierz i bia�e, metalowe . guziki, widocznie �wie�o zmienione, �wiadczy�y o dba�o�ci o siebie, przechodz�cej ju� w pedanteri�. Ten spos�b noszenia kapelusza, potr�jna kamizelka, olbrzymi krawat, w kt�rym ton�� podbr�dek, kamasze, metalowe guziki przy zielonkawym fraku, wszystkie te �lady Cesarstwa harmonizowa�y ze zwietrza�ym zapachem zalotno�ci �incroyabl�w" ; by�o co� drobiazgowego w fa�dach, co� poprawnego i suchego w ca�o�ci, co tr�ci�o szko�� Davida i chudymi mebelkami Jacoba. Na pierwszy rzut oka mo�na by�o zreszt� pozna� cz�owieka dobrze wychowanego, b�d�cego pastw� jakiego� tajemnego na�ogu; jednego z owych drobnych rentier�w, kt�rych wydatki s� tak �ci�le okre�lone mierno�ci� dochodu, �e zbita szyba, rozdarte ubranie lub plaga dobroczynnej kwesty rujnuj� na ca�y miesi�c fundusz ich drobnych przyjemno�ci. Gdyby�cie tam byli, zapytaliby�cie samych siebie, czemu u�miech o�ywia t� pocieszn� twarz, kt�rej zwyczajny wyraz musia� by� smutny i zimny, jak u wszystkich ludzi n�kanych pok�tn� walk� o codzienne potrzeby �ycia. Ale widz�c macierzy�sk� troskliwo��, z jak� ten szczeg�lny starzec trzyma w prawej r�ce pod lew� po�� Spencera i surduta jaki� widocznie cenny przedmiot i chroni go od nieprzewidzianych zderze�; widz�c zw�aszcza t� przej�t� , min�, jak� przybieraj� ludzie nie maj�cy nic do roboty, obarczeni jakim� zleceniem � pos�dzaliby�cie go, �e odnalaz� mo�e pokojowego pieska jakiej� margrabiny i �e ze skwapliw� galanteri� cz�owieka z epoki Cesarstwa odnosi w tryumfie zgub� uroczej sze��dziesi�cioletniej damulce, kt�ra nie umia�a si� jeszcze wyrzec codziennej wizyty swego adoratora. Pary� jest jedynym miastem w �wiecie, gdzie widuje si� podobne sceny; one to czyni� z bulwar�w ' ustawiczny teatr, grany przez Francuz�w gratis, przez, sam� mi�o�� sztuki. Wnosz�c z postaci tego ko�cistego cz�owieka, mimo jego wyzywaj�cego spencera, trudno by�oby odgadn�� w nim artyst�: poj�cie, kt�re � do�� w tym podobne do przywileju paryskiego ulicznika � budzi w wyobra�ni mieszczuch�w odzew rubasznej weso�o�ci. A jednak przechodzie� ten, by� laureatem, autorem �Kantaty" nagrodzonej pierwsz� nagrod� Instytutu w epoce, gdy wskrzeszono Akademi� Rzymsk�. S�owem, by� to pan Sylvan Pons, autor s�awnych piosenek kwilonych przez nasze matki, autor paru oper grywanych w latach 1815 i 1816, wreszcie kilku nie wydanych partycji. Godny ten cz�owiek ko�czy� sw�j zaw�d jako dyrygent orkiestry w bulwarowym teatrzyku. By�, dzi�ki swej urodzie, nauczycielem muzyki w kilku �e�skich pensjonatach, a ga�a i lekcje Akademia Rzymska � mowa o za�o�onej w r. 1666 Akademii Francuskiej w Rzymie, zamkni�tej przez Konwencj� w 1793 r, a wskrzeszonej w dwa lata p�niej. Laureaci jej konkurs�w, urz�dzanych w Pary�u, uzyskiwali wyjazd do Rzymu na kilkuletnie studia z zakresu sztuk pi�knych w Akademii. stanowi�y ca�y jego doch�d. Biega� za lekcjami w tym wieku!... Ile� tajemnic kryje si� w tej tak ma�o romantycznej sytuacji! Ostatni w�a�ciciel Spencera obnosi� tedy co� wi�cej ni� symbole Cesarstwa; nosi� tak�e wielk� nauk�, wypisan� na jego trzech kamizelkach. Pokazywa� gratis jedn� z licznych ofiar op�akanego i zgubnego systemu zwanego konkursem, kt�ry panuje jeszcze we Francji po stu latach bezu�ytecznej praktyki. T� t�oczni� inteligencji �wymy�li� Poisson de Marigny, brat pani de Pompadour , mianowany oko�o r. 1746 dyrektorem Sztuk Pi�knych. Ot� spr�bujcie policzy� na palcach genialnych ludzi, kt�rych od stu lat wydali laureaci! Przede wszystkim nigdy �aden wysi�ek rz�du ani szko�y nie zast�pi cud�w przypadku, kt�re tworz� wielkich ludzi. Jest to ze wszystkich tajemnic poczynania najbardziej niedost�pna naszej ambitnej nowoczesnej analizie. Nast�pnie, co by�cie pomy�leli o Egipcjanach, kt�rzy, jak s�ycha�, wynale�li piece do wyl�gania kurcz�t, gdyby tym�e kurcz�tom natychmiast nie dostarczyli po�ywienia? Tak wszak�e post�puje Francja, kt�ra stara si� wyda� artyst�w przy pomocy cieplarni konkursu; skoro za� raz uzyska tym mechanicznym systemem rze�biarza, malarza, rytownika, muzyka, troszczy si� o nich nie wi�cej, ni� dandys troszczy si� wieczorem o zwi�d�y kwiatek w butonierce. Okazuje si�, i� cz�owiekiem utalentowanym jest Greuze albo Watteau, Felicjan David albo Pagnest, Gericault albo Decamps, Auber albo Dawid d'Angers, Eugeniusz Delacroix albo Meissonier, ludzie nie dbaj�cy o medale i rosn�cy w szczerym polu, w promieniach niewidzialnego s�o�ca zwanego Powo�aniem. Wys�any kosztem pa�stwa do Rzymu po to, aby zosta� wielkim muzykiem, Sylwan Pons przywi�z� stamt�d zami�owanie do staro�ytno�ci i do dzie� sztuki. Zna� si� doskonale na wszystkich tych przedmiotach, arcydzie�ach r�ki i my�li, kt�re od niedawna obj�to popularnym mianem antyk�w. Ten syn Euterpy wr�ci� tedy do Pary�a oko�o r. 1810 jako zaciek�y zbieracz, ob�adowany obrazami, pos��kami, ramami, rze�bami w ko�ci s�oniowej i drzewie, wszelk� emali�, porcelan�, eta, kt�re w czasie jego pobytu w Akademii poch�on�y prawie ca�y spadek po ojcu, licz�c w to zar�wno koszty nabycia, jak i przewozu. W ten sam spos�b zu�y� spadek po matce w podr�y po W�oszech, jak� podj�� raz jeszcze po tych trzech latach sp�dzonych w Rzymie z urz�du. Chcia� swobodnie zwiedzi� Wenecj�, Mediolan, Florencj�, Boloni�, Neapol, p�dz�c kolejno w tych miastach �ywot marzyciela, filozofa, z beztrosk� artysty, kt�ry w dalszym �yciu liczy na sw�j talent, tak jak dziewki licz� na sw� urod�. W czasie tej wspania�ej podr�y Pons by� szcz�liwy tak, jak mo�e by� szcz�liwy cz�owiek pe�en serca i delikatno�ci, kt�remu brzydota wzbroni�a powodzenia u kobiet (wyra�enie u�wi�cone w r. 1809) i dla kt�rego sprawy ziemskie zawsze by�y poni�ej idea�u, jaki sobie stworzy�. "W ko�cu pogodzi� si� z tym rozd�wi�kiem mi�dzy rzeczywisto�ci� a tonem jego duszy. To �ywe i czyste poczucie pi�kna, przechowane w jego sercu, sta�o si� zapewne �r�d�em owych sprytnych, lekkich, pe�nych wdzi�ku melodii, kt�re zyska�y Ponsowi rozg�os mi�dzy r. 1810 a 1814 we Francji. Wszelka reputacja, wspieraj�ca si� na powodzeniu, na modzie, na przelotnym kaprysie Pary�a, wydaje takich Pons�w. Ni ma kraju, kt�ry by by� tak surowy dla wielkich rzeczy, a tak lekcewa��co pob�a�liwy dla ma�ych! je�eli Pons, zalany niebawem falami harmonii niemieckiej i tw�rczo�ci Rossiniego , by� jeszcze w r. 1824 kompozytorem mi�ym i znanym z kilku ostatnich piosenek, os�d�cie, czym m�g� by� w r. 1831! Tote� w 1844, w roku, gdy rozpocz�� si� jedyny dramat tego pok�tnego �ywota, Sylwan Pons spad� do warto�ci przedpotopowego rupiecia; wydawcy muzyczni nie wiedzieli o jego istnieniu, mimo �e za miern� cen� sporz�dza� muzyk� do tej lub owej sztuki w swoim teatrze i w s�siednich teatrzykach. Starowina oddawa� zreszt� sprawiedliwo�� g�o�nym mistrzom naszej epoki; pi�kne wykonanie natchnionego utworu wyciska�o mu �zy z oczu; ale umi�owanie to nie dochodzi�o do punktu, w kt�rym graniczy z mani�, jak u hoffmannowskiego Kreislera. Nie okazywa� nic na zewn�trz, rozkoszowa� si� w samym sobie,' jak zjadacze haszyszu albo fakirzy.. Zmys� podziwu, zrozumienia, ta jedyna w�asno��, przez kt�r� pospolity cz�owiek staje si� bratem wielkiego poety, jest tak rzadka w Pary�u, gdzie wszelkie idee podobne s� podr�nym popasaj�cym w gospodzie, �e powinna zjedna� Ponsowi pe�ne nasze uznanie. Fakt jego niepowodzenia mo�e si� wyda� dziwny; on sam wszelako przyznawa� si� prostodusznie do swych s�abizn w zakresie harmonii; zaniedba� nauk� kontrapunktu; jako� nowoczesna instrumentacja, sp�cznia�a nad miar�, wyda�a mu si� czym� niedost�pnym, w chwili gdy przuczywszy si� by�by si� m�g� utrzyma� w rz�dzie nowoczesnych kompozytor�w i zosta� nie Rossinim, ale Heroldem. "Wreszcie w rozkoszach zbieracza znalaz� tak lube . odszkodowanie za bankructwo s�awy �e gdyby mu trzeba by�o wybiera� mi�dzy posiadaniem swoich osobliwo�ci a s�aw� Rossiniego, Pons � kt� by da� wiar�? �wybra�by swoje ukochane zbiory. Stary muzyk trzyma� si� zasady Chenavarda, uczonego zbieracza cennych rycin, kt�ry twierdzi, �e Ruysdael, Hobbema, Ho�bein, Rafael, Murillo, Greuze, Sebastian del Piombo, Giorgione, Albrecht Durer mog� sprawi� przyjemno�� o tyle, o ile, sztuka w sztuk�, kosztowali nie wi�cej ni� pi��dziesi�t frank�w. Pons nie uznawa� kupna powy�ej stu frank�w. Aby da� za co� pi��dziesi�t frank�w, przedmiot musia� by� wart trzy tysi�ce! Najpi�kniejsza rzecz, o ile kosztowa�a trzysta frank�w, przestawa�a dla� istnie�. Sposobno�ci by�y rzadkie, ale Pons posiada� trzy warunki sukcesu: nogi jelenia, czas pr�niaka i cierpliwo�� izraelity. System ten uprawiany przez czterdzie�ci lat, w Rzymie jak i w Pary�u, wyda� owoce. �yj�c od powrotu z Rzymu za jakie� dwa tysi�ce frank�w rocznie, Pons ukrywa� oczom ludzkim kolekcj� arcydzie�, kt�rych katalog si�ga� bajecznego numeru 1907! Od r. 1811 do 1816, w czasie swojej w��cz�gi po Pary�u, wy�owi� po dziesi�� frank�w rzeczy, za kt�re dzi� p�aci si� tysi�c lub tysi�c dwie�cie. By�y to obrazy starannie wybrane z czterdziestu pi�ciu tysi�cy obraz�w wystawianych corocznie w Pary�u 'na licytacjach; porcelany sewrskie, figurynki skupywane u Owerniak�w, owych satelit�w Czarnej Bandy, zwo��cych na swych w�zkach cuda z epoki Pompadour. Zebra� tez szcz�tki XVII i XVIII wieku, oddaj�c sprawiedliwo�� wielkim, nieznanym ludziom, chwale szko�y francuskiej, jak Lepautre, Lavallee-Poussin etc. Ci mistrze stworzyli styl Ludwika XV, styl Ludwika XVI; dzie�a ich op�dzaj� dzi� koszty rzekomej inwencji naszych artyst�w, wci�� zgi�tych nad skarbami Gabinetu Rycin, aby tworzy� rzeczy nowe, b�d�ce w istocie tylko zr�cznym na�ladownictwem. Wiele okaz�w zawdzi�cza� Pons owym zamianom, stanowi�cym najwy�sze szcz�cie zbieraczy! Przyjemno�� skupowania, antyk�w idzie dopiero na drugim miejscu; najwi�ksza rozkosz to przeszachrowywa� je. Pons pierwszy zacz�� zbiera� tabakierki i miniatury. Obcy w �wiecie antykwarskim, gdy� nie ucz�szcza� na wyprzeda�e i nie pojawia� si� u g�o�nych kupc�w, Pons nie zna� handlowej warto�ci swoich zbior�w. Nieboszczyk Dusbmmerarc! pr�bowa� wprawdzie zbli�y� si� z muzykiem; ale kr�l antyk�w umar� nie wnikn�wszy do muzeum Ponsa, jedynego, kt�re mo�na by por�wna� ze s�ynnym zbiorem Sauvgeota. Pomi�dzy Ponsem a panem Sauvageot istnia�y niejakie powinowactwa. Sau-Vageot, muzyk jak Pons, te� niezamo�ny, post�powa� w ten sam spos�b, za pomoc� tych samych �rodk�w, z t� sam� mi�o�ci� sztuki, z t� sam� nienawi�ci� do g�o�nych bogaczy, kt�rzy gromadz� zbiory po to, aby sprytnie wsp�zawodniczy� z kupcami. Tak jak jego rywal, jego wsp�zawodnik, jego konkurent w zdobywaniu tych cud�w pracy i r�ki ludzkiej, tak samo Pons �ywi� w sercu nienasycon� chciwo��, mi�o�� kochanka do pi�knej kochanki; owa odprzeda� w salach przy ulicy des Jeuneurs, przy odg�osie m�otka komisarzy, wydawa�a mu si� zbrodni� �obrazy Antyku". Posiada� swoje muzeum, aby si� nim rozkoszowa� ka�dej chwili. Dusze stworzone dla podziwiania wielkich dzie� posiadaj� szczytn� zdolno�� prawdziwych kochank�w: doznaj� wci�� r�wnej przyjemno�ci, nie nu�� si� nigdy, arcydzie�a za� s�, na szcz�cie, wiecznie m�ode. Tote� przedmiot tulony tak po ojcowsku musia� by� jednym z owych skarb�w, kt�re unosi si�... wy jedni, amatorowie, wiecie, z jak� mi�o�ci�! Czytaj�c ten pierwszy zarys biografii ka�dy wykrzyknie: �Ale� to, mimo swej brzydoty, najszcz�liwszy cz�owiek na ziemi!" W istocie, �adna nuda, �aden spleen nie oprze si� pot�nemu czynnikowi, jakim jest dla duszy wszelka mania. Wy wszyscy, kt�rzy nie mo�ecie ju� pi� z tego, co si� zwa�o po wsze czasy pucharem rozkoszy, postarajcie si� zbiera� cokolwiek (zbierano wszak afisze!), a odnajdziecie z�ot� sztab� szcz�cia w drobnej monecie. Mania to rozkosz w stanie czystej idei! Mimo to nie zazdro��cie dobremu Ponsowi; uczucie to wspiera�oby si�, jak zwykle bywa, na omy�ce. Cz�owiek ten, pe�en delikatno�ci, kt�rego dusza �y�a nie s�abn�cym uwielbieniem dla cud�w pracy ludzkiej, owej wspania�ej walki z prac� przyrody, by� niewolnikiem tego z grzech�w g��wnych, kt�ry B�g z pewno�ci� karze najmniej surowo: Pons by� �akomy. Skromne jego mienie oraz nami�tno�� antykwarska nak�ada�y mu diet� tak przeciwn� jego wybrednemu podniebieniu, �e stary kawaler rozwi�za� t� kwesti� chodz�c co dzie� na obiad do znajomych. Ot� za Cesarstwa by�o o wiele wi�cej ni� dzisiaj kultu s�awnych ludzi, mo�e dlatego, �e by�o ich niewielu i �e nie mieli pretensji politycznych. Tak tanim kosztem zostawa�o si� poet�, pisarzem, muzykiem! Pons, domniemany rywal Nikol�w, Paer�w i Berton�w, otrzymywa� w�wczas tyle zaprosze�, �e musia� je zapisywa� w notatniku, jak adwokaci terminy. Pons wyp�aca� si� monet� artysty: rozdawa� piosenki, grywa� na klawikordzie, przynosi� lo�e do teatru Feydeau , gdzie w�wczas pracowa�; organizowa� koncerty, przygrywa� czasem u krewnych na skrzypcach, gdy m�odzi chcieli pota�czy�. dziwsi m�czy�ni Francji r�bali si� w owej chwili z najurodziwszymi m�czyznami koalicji; tote� brzydota Ponsa nazywa�a si� oryginalno�ci�, w my�l wielkiego prawa wyra�onego przez Moliera w s�ynnej tyradzie Elianty . Kiedy odda� us�ug� jakiej� pi�knej pani, nazywa�a go czasami �uroczym cz�owiekiem", ale szcz�cie jego nigdy nie posun�o si� dalej. W tej epoce, kt�ra trwa�a oko�o lat sze�ciu, od 1810 do . 1816, Pons naby� zgubnego na�ogu smacznych obiadk�w. Przywyk�, �e ci, co go zapraszali, starali si� go ugo�ci� jak najlepiej: nowalie, najlepsze wina, wety, kawa, likiery; s�owem, podejmowali go najwspanialej, jak to bywa�o za Cesarstwa, gdy wiele dom�w na�ladowa�o przepych kr�l�w, kr�lowych i ksi���t, od kt�rych roi�o si� w Pary�u. Bawiono si� w�wczas w kr�lewsko��, jak dzi� bawi� si� w parlament, tworz�c mn�stwo stowarzysze� z prezesami, wiceprezesami i sekretarzami: towarzystwa hodowc�w lnu, wina, jedwabnicze, rolnicze, przemys�owe etc. Dosz�o do tego, �e' szuka si� ran spo�ecznych, aby stwarza� towarzystwa maj�ce je kurowa�! �o��dek, wychowany w ten spos�b, oddzia�ywa nieodzownie na ustr�j moralny i psuje go w stosunku prostym do wzrostu swojej edukacji kulinarnej. Rozkosz, przyczajona we wszystkich zak�tkach serca, przemawia w nim jak monarchini; wyp�dza wol�, honor; ��da za wszelk� cen� swej strawy. Nikt nie odmalowa� nigdy wymaga� �o��dka; umykaj� si� one satyrze, gdy� ka�dy musi je��; ale nie mo�na sobie wyobrazi�, ilu ludzi zrujnowa� dobry st�. Kuchnia jest pod tym wzgl�dem w Pary�u rywalk� kurtyzany; jest to zreszt� Przych�d, kt�rego ta ostatnia jest Rozchodem. Skoro wskutek swego artystycznego bankructwa Pons osun�� si� z roli go�cia do stanu pieczeniarza, nie podobna mu by�o wyrzec si� tych tak smacznie zastawionych sto��w dla sparta�skiej polewki dwufrankowej garkuchni. Dreszcz go przejmowa�, niestety! na my�l, �e niezale�no�� jego wi��e si� z tak wielkimi ofiarami; czu� si� zdolny do najwi�kszych upodle�, byle nadal dobrze �y�, zjada� nowalijki w odpowiedniej porze, wylizywa� doszcz�tnie smaczne dania. Niby paso�ytuj�cy ptaszek, kt�ry zmyka najad�szy, si� do syta, �wiegoc�c piosenk� za ca�e podzi�kowanie, tak i Pons znajdowa� zreszt� niejak� przyjemno�� w tym, aby dobrze �y� na koszt spo�ecze�stwa, kt�re pozwala�o mu si� wyp�aca�, czym? W�asn� osob�. Nawyk�y, jak wszyscy kawalerowie nienawidz�cy swego domu i p�dz�cy �ycie u innych, do owych formu�ek i komedyj, kt�rymi �wiat zast�puje uczucia, pos�ugiwa� si� komplementami niby zdawkow� monet�, w stosunku za� do ludzi zadowala� si� etykietkami, nie zapuszczaj�c nigdy ciekawej r�ki do wn�trza worka. Ta faza, do�� jeszcze zno�na, trwa�a drugich dziesi�� lat, ale jakich lat! By�a to d�d�ysta jesie�. Przez ca�y ten czas Pons wisia� bezp�atnie u sto�u, staraj�c si� by� u�yteczny w domach, gdzie bywa�. Wszed� na op�akan� drog� dope�niaj�c mn�stwa zlece�, w licznych okazjach zast�puj�c od�wiernych i s�u�b�. Za�atwiaj�c r�ne sprawunki sta� si� zarazem niewinnym i uczciwym szpiegiem z domu do domu, ale tyle biegania i tyle upodle� nie zyska�o mu �adnej wdzi�czno�ci. � Pons jest kawalerem � m�wiono � nie wie, co pocz�� z czasem, powinien by� a� nadto kontent, �e mo�e nas wyr�czy�... C� by on robi�? Niebawem da� si� uczu� ch��d, jaki starcy roztaczaj� doko�a siebie. Ch��d ten udziela si�, oddzia�ywa na temperatur� moraln�, zw�aszcza gdy starzec jest brzydki i ubogi. Czy� to nie znaczy by� po trzykro� starym? By�a to zima �yda, zima z zaczerwienionym nosem, z zapad�ymi policzkami, ze zsinia�ymi palcami! Mi�dzy r. 1836 a 1843 Ponsa zapraszano ju� rzadko. Nie tylko nie zabiegano o paso�yta, ale ka�da rodzina znosi�a go tak, jak si� znosi podatek; niczego nie poczytywano mu za dobre, nawet istotnych us�ug. Rodziny, w�r�d kt�rych nieborak si� kr�ci�, wyzute z szacunku dla sztuki, uwielbiaj�ce tylko sukces, ceni�y jedynie to, co zdoby�y od r. 1830: maj�tek lub pozycj�. Ot� Pons, nie maj�cy wewn�trz ani zewn�trz owej hardo�ci, jak� inteligencja, lub talent terroryzuj� mieszczucha, musia� si� sta� w ko�cu mniej ni� niczym, mimo �e nie okazywano mu tego zupe�nie jawnie. Cierpia�, ale, jak wszyscy ludzie nie�miali, milcza�. Stopniowo przyzwyczai� si� d�awi� swe uczucia, stworzy� sobie w sercu przybytek, do kt�rego si� chroni�. Wielu powierzchownych ludzi okre�la to zjawisko mianem egoizmu. Podobie�stwo pomi�dzy samotnikiem a samolubem jest do�� wielkie, tak i� obmowa ma za sob� poz�r - s�uszno�ci, kiedy szarpie cz�owieka z sercem, zw�aszcza w Pary�u, gdzie nikt nad nikim si� nie zastanawia, gdzie wszystko przep�ywa jak fala, przemija jak ministerstwa! Kuzyn Pons pad� tedy ofiar� oskar�enia o egoizm, kt�re wytoczono przeciw niemu zaocznie: �wiat zawsze w ko�cu pot�pi tych, kt�rych oskar�a. Kt� pomy�la� nad tym, jak bardzo przygn�bia ludzi nie�mia�ych nie zas�u�ona niech��? Kt� kiedy odmaluje niedole nie�mia�o�ci! Po�o�enie to, pogarszaj�ce si� z ka�dym dniem, t�umaczy smutek na twarzy biednego muzyka, brn�cego w niegodne kapitulacje. Ale upodlenia, kt�rych wymaga wszelka nami�tno��, to s� zarazem wi�zy; im wi�cej nami�tno�� ich ��da, tym bar, . dziej przywi�zuje; ze wszystkich po�wi�ce� czyni jakby idealny negatywny skarbiec, w kt�rym cz�owiek widzi bezmierne bogactwa. Zni�s�szy bezczelnie-protekcjonalne spojrzenie nad�tego sw� g�upot� mieszczucha, Pons smakowa�, niby zemst�, kieliszek portweinu, kt�rym zapija� kuropatw�, powiadaj�c sobie w duchu: �Warto!" W �yciu owym moralista dojrza�by pewne okoliczno�ci �agodz�ce. Faktem jest, �e cz�owiek istnieje jedynie przez jak�� rozkosz. Cz�owiek bez nami�tno�ci, doskona�y, to potw�r, p�anio� jeszcze bez skrzyde�. W mitologii katolickiej anio�y maj� jedynie g�owy. Na ziemi cz�owiek sprawiedliwy to nudny Grandisson , dla kt�rego nawet uliczna Wenus by�aby istot� bez p�ci. Ot� wyj�wszy par� pospolitych przyg�d w podr�y po W�oszech, gdzie zapewne klimat by� sprawc� jego zdobyczy, Pons nie spotka� nigdy kobiety, kt�ra by si� do� u�miechn�a. Wielu m�czyznom przypad� ten nieszcz�sny los. Pons by� urodzonym monstrum; rodzice sp�odzili go w p�nym wieku; znamiona tego op�nionego przyj�cia na �wiat ujawnia�y si� w trupiej cerze, sprawiaj�cej wra�enie czego� wymoczonego w s�oju ze spirytusem, w kt�rym nauka przechowuje poczwarne p�ody. Artysta ten, obdarzony dusz� tkliw�, marz�c�, delikatn�, musia� si� pogodzi� z charakterem, jaki mu narzuci�a w�asna powierzchowno��; zw�tpi�, aby m�g� by� kiedy kochany. Kawalerstwo jego wynik�o nie tyle z upodobania, ile z musu. �akomstwo, �w grzech cnotliwych mnich�w, otwar�o mu swoje ramiona: rzuci� si� w nie tak, jak si� rzuci� w adoracj� dzie� sztuki i mi�o�� muzyki. Dobry st� i antyki sta�y si� dla� namiastk� kobiety; bo muzyka by�a jego rzemios�em, a znajd�cie cz�owieka, kt�ry by kocha� rzemios�o, z kt�rego �yje! Na d�u�sz� met� z zawodem jest jak z ma��e�stwem, czuje si� tylko jego uci��liwo�ci. Brillat-Savarin usprawiedliwi� zasadniczo sk�onno�ci gastronomiczne; ale nie do�� mo�e po�o�y� nacisk na istotn� rozkosz, jak� cz�owiek znajduje przy stole. Trawienie , zatrudniaj�c si�y ludzkie, stanowi wewn�trzn� walk�," kt�ra u ba�wochwalc�w brzucha r�wna jest upojeniom mi�osnym. Cz�owiek czuje tak pot�ne rozprzestrzenienie swej �ywotno�ci, �e m�zg ust�puje g�osu owemu drugiemu m�zgowi, umieszczonemu w przeponie; cz�owiek popada w stan b�ogo�ci w bezw�adzie wszystkich my�li i uczu�. W�� boa, po�kn�wszy bawo�u, jest tak pijany, �e daje si�, zabi�. Kt�ry� m�czyzna po czterdziestce odwa�y�by si� pracowa� po obiedzie?... Tote� wszyscy wielcy ludzie byli umiarkowani w jedzeniu. Rekonwalescenci po ci�kiej chorobie, kt�rym odmierza si� tak sk�po esencjonalne . jad�o, mogli cz�sto zauwa�y� rodzaj gastrycznego upojenia po jednym skrzyde�ku kurcz�cia. Stateczny Pons, u kt�rego wszystkie rozkosze skupi�y si� w �o��dku, znajdowa� si� wci�� w po�o�eniu owego rekonwalescenta: ��da� od dobrej kuchni wszystkich wra�e�, jakie ona mo�e da�, i dot�d otrzymywa� je co dzie�. Nikt nie ma odwagi rozsta� si� z na�ogiem. Niejednego samob�jc� wstrzyma�o na progu �mierci wspomnienie kawiarni, do kt�rej zachodzi� co wiecz�r na domino. W roku 1835 przypadek pom�ci� Ponsa za oboj�tno�� p�ci pi�knej daj�c mu to, co si� nazywa potocznie podpor� staro�ci. Ten starzec od urodzenia znalaz� w przyja�ni oparcie, na reszt� �ycia; zawar� jedyne ma��e�stwo, jakie mu by�o mo�ebne; o�eni� si� z m�czyzn�, starcem, muzykiem jak on. Gdyby nie urocza bajka La Fontaine'a, opowiadanie to mog�oby nosi� tytu� �Dwaj przyjaciele". Ale czy�by to nie by�o nadu�ycie, profanacja, przed kt�r� wzdryga si� ka�dy prawdziwy pisarz? Arcydzie�o naszego bajkopisa � zarazem zwierzenie jego duszy i historia jego marze� � powinno zachowa� wiekuisty przywilej tego tytu�u. Ta stronica, na kt�rej czele poeta wyry� te s�owa: �Dwaj przyjaciele", jest nienaruszaln� w�asno�ci�, jest �wi�tyni�, do kt�rej ka�de pokolenie wst�pi ze czci� i kt�r� �wiat ca�y b�dzie nawiedza�, dop�ki istnie� b�dzie sztuka drukarska. Przyjaciel �w by� to nauczyciel fortepianu. �ycie jego i obyczaje tak bardzo odpowiada�y obyczajom Ponsa, i� Pons nieraz mawia�, �e nieszcz�ciem dla siebie pozna� go zbyt p�no; znajomo�� ich bowiem, zawarta na popisie w jakim� pensjonacie, przypada dopiero na rok 1834. Nigdy mo�e nie zdarzy�y si� dwie dusze tak podobne w oceanie ludzkim, kt�ry, wbrew woli bo�ej, wzi�� sw�j pocz�tek w raju ziemskim. Ci dwaj muzycy stali si� sobie wkr�tce nieodzowni; zwierzyli sobie wzajem tajemnice swych istnie�; po tygodniu byli jak dwaj bracia. Schmucke nie wierzy�, aby m�g� istnie� drugi Pons, jak Pons nie podejrzewa�, aby m�g� istnie� drugi Schmucke. To samo wystarczy�oby, aby odmalowa� tych dw�ch zacnych ludzi, ale nie wszystkie umys�y zadowalaj� si� syntez�; ma�e obja�nienie jest tedy potrzebne dla niedowiark�w. Ten pianista, jak wszyscy piani�ci, by� Niemcem jak wielki Liszt i wielki Mendelssohn, Niemcem jak Steibelt, Niemcem jak Mozart i Dusseck, Niemcem jak Meyer, Niemcem jak Doelher, Niemcem jak Thalberg, jak Dreyschock, jak Hiller, jak Leopold Mayer, jak Crammer, jak Zimmermann i Kalkbrenner, jak Herz, Woetz, Karr, Wolff, Pixis, Klara Wieck i jak w szczeg�lno�ci wszyscy Niemcy . Mimo i� sam wielki tw�rca , Schmucke m�g� by� tylko demonstratorem, tak dalece naturze jego brak�o odwagi potrzebnej geniuszowi chc�cemu si� wypowiedzie� w muzyce. Naiwno�� wielu Niemc�w nie jest wieczna, ma sw�j koniec; t�, kt�ra im zosta�a w pewnym wieku, czerpi�, jak si� czerpie wod� w kanale, w �r�dle swej m�odo�ci i pos�uguj� si� ni� z powodzeniem na r�nych polach, w nauce, sztuce, finansach, parali�uj�c wszelk� nieufno��. We Francji niekt�rzy filuci zast�puj� t� niemieck� naiwno�� g�upot� paryskiego mieszczucha. Ale Schmucke zachowa� ca�� sw� dzieci�c� naiwno��, jak Pons zachowa� na sobie szcz�tki Cesarstwa, bezwiednie. Ten prawdziwy i szlachetny Niemiec by� zarazem koncertem i s�uchaczem, sam uprawia� muzyk� dla siebie. Mieszka� w Pary�u, jak s�owik mieszka w lesie, i �piewa� tam � jedyny egzemplarz swego gatunku � od dwudziestu lat a� do chwili, w kt�rej znalaz� w Ponsie drugiego siebie- Obaj, Pons i Schmucke, posiadali w sercu i w usposobieniu mn�stwo owego dziecinnego sentymentalizmu, kt�ry cechuje Niemc�w: tak np. nami�tno�� do kwiat�w, uwielbienie natury, ka��ce im pomieszcza� w. ogrodach wielkie banie, aby widzie� w miniaturze krajobraz, kt�ry maj� w naturalnej wielko�ci przed sob�; dalej owo zami�owanie docieka�, kt�re sprawia, i� germa�ski uczony przew�druje sto mil w swoich kamaszach, aby znale�� prawd�, kt�ra spogl�da na� �miej�c si�, przycupni�ta u studni, pod ja�minem w dziedzi�cu; wreszcie owa potrzeba u�yczania g��bokich znacze� b�ahostkom... Z tej potrzeby zrodzi�y si� owe niepoj�te utwory Jean-Paul Richtera , literackie majaki Hoffmanna i owe szale�stwa in folio , kt�rymi Niemcy komplikuj� najprostsze kwestie, dr���c je jak przepa��, na kt�rej dnie znajduje si� tylko Niemiec. Obaj katolicy, razem chodz�c na msz�, dope�niali obowi�zk�w religijnych jak dzieci, kt�re nie maj� nic do wyznania spowiednikowi. "Wierzyli �wi�cie, �e muzyka, j�zyk niebios, jest dla my�li i uczu� tym, czym my�li i uczucia, s� dla mowy; rozprawiali bez ko�ca o tym systemie, odpowiadaj�c sobie wzajem orgiami muzyki, aby, jak czyni� kochankowie, samym sobie udowodni� w�asne przekonania. Schmucke by� w tym samym stopniu roztargniony, w jakim Pons by� uwa�ny. O ile Pons by� zbieraczem, Schmucke by� marzycielem; zg��bia� pi�kno�ci moralne, jak tamten ocala� pi�kno�ci materialne. Pons ogl�da� i kupowa� porcelanow� fili�ank�, gdy Schmucke wyciera� nos dumaj�c nad jakim� motywem Rossiniego, Belliniego , Beethovena, Mozarta i szukaj�c w �wietle uczu� �r�d�a frazy muzycznej lub odpowiedzi na ni�. Schmucke, kt�rego oszcz�dno�ciami gospodarowa�o roztargnienie, jak i Pons, rozrzutny przez sw� nami�tno��, dochodzili obaj do tego samego wyniku: zero w sakiewce w dzie� �w. Sylwestra ka�dego roku. Gdyby nie ta przyja��, zgryzoty by�yby mo�e zjad�y Ponsa; ale z chwil� gdy znalaz� serce, w kt�re m�g� przela� swoje, �ycie sta�o mu si� zno�ne. Za pierwszym razem kiedy si� wywn�trzy� przed Schmuckem ze swych utrapie�, poczciwy Niemiec poradzi� mu, aby raczej �y�, jak on, chlebem i serem, ni� �eby mia� zjada� obiady, za kt�re ka�� mu tak drogo p�aci�. Niestety! Pons nie �mia� wyzna� Schmuckemu, �e u niego serce jest w niezgodzie z �o��dkiem, �e �o��dek czuje si� dobrze z tym, co mu rani serce, i �e trzeba mu smacznego obiadku za wszelk� , cen�, jak zmys�owiec potrzebuje pieszczot kochanki. Z czasem Schmucke zrozumia� wreszcie Ponsa (nadto by� Niemcem, aby mie� ow� chy�o�� inteligencji, jak� posiadaj� Francuzi), ale tym wi�cej za to pokocha� nieboraka. Nic tak nie wzmacnia przyja�ni, jak kiedy jeden z przyjaci� czuje sw� wy�szo��. Anio� nie rzek�by nic widz�c , Schmuckego zacieraj�cego r�ce w chwili, gdy odkry�, do jakiego stopnia dosz�o �akomstwo jego przyjaciela. Nazajutrz poczciwy Niemiec okrasi� �niadanie smako�ykami, po kt�re sam wybra� si� do miasta, i codziennie stara� si� wynale�� dla Ponsa jak�� nowalijk�; od czasu bowiem swego zwi�zku �niadali codziennie razem w domu. Trzeba by nie zna� Pary�a, aby sobie wyobra�a�, �e dwaj przyjaciele unikn�li paryskich drwin, kt�re nigdy nie uszanowa�y niczego. Schmucke i Pons, po��czywszy swoje dole i niedole, powzi�li ekonomiczny plan: zamieszkali wsp�lnie, p�ac�c po r�wnej cz�ci komorne za mieszkanie bardzo nier�wno podzielone, po�o�one w spokojnym domu spokojnej ulicy Normandzkiej, na Marais. Poniewa� cz�sto wychodzili razem, poniewa� cz�sto w�drowali przez bulwary, nazwano ich w dzielnicy �dwoma dziadkami do orzech�w". Ten przydomek zwalnia nas tu od portretu Schmuckego, kt�ry w stosunku do Ponsa by� tym, czym piastunka Nioby, s�ynny pos�g w Watykanie, jest do Wenus z Trybuny. Pani Cibot, od�wierna, by�a osi�, doko�a kt�rej obraca�o si� gospodarstwo dw�ch dziadk�w do orzech�w; ale gra ona tak wielk� rol� w dramacie, kt�ry zako�czy� te dwie egzystencje, �e trzeba od�o�y� jej portret do chwili zjawienia si� jej na scenie. To, co zostaje do powiedzenia o moralnej stronie tych dw�ch istot, jest w�a�nie najtrudniejsze do wyt�umaczenia dziewi��dziesi�ciu dziewi�ciu procentom czytelnik�w w czterdziestym si�dmym roku XIX wieku, prawdopodobnie z powodu zadziwiaj�cego rozrostu finansowego, spowodowanego wprowadzeniem kolei �elaznych. To ma�a rzecz a bardzo wiele: chodzi w istocie o to, aby da� poj�cie o nadzwyczajnej delikatno�ci tych dwu serc. Zapo�yczamy por�wnania od rail-ways , chocia�by jako odszkodowanie za po�yczki, jakie one u nas zaci�gaj�. Dzi� poci�gi mkn�ce b�yskawicznie po szynach mia�d�� niedostrzegalne ziarnka piasku. Wprowad�cie to ziarnko piasku, niewidzialne oku pasa�er�w, w ich nerki, a odczuj� cierpienia najokropniejszej z chor�b, kamicy; umiera si� na ni�. Ot� to samo, co dla naszego spo�ecze�stwa, puszczonego na �elazne szyny z szybko�ci� lokomotywy, jest niewidocznym ziarnkiem piasku, o kt�re nikt si� nie troszczy, to� samo ziarnko, wci�� i przy ka�dej sposobno�ci wciskaj�ce si� w fibry serdeczne tych dw�ch ludzi, by�o dla nich niby kamica w sercu. Niezmiernie wra�liwi na cudze cierpienia, obaj boleli nad sw� niemoc�; co za� do w�asnych wzrusze�, odczuwali je z wra�liwo�ci� mimozy niemal chorobliw�. Ani staro��, ani ci�g�y widok paryskich dramat�w nie znieczuli�y tych dw�ch dusz, �wie�ych, dzieci�cych i czystych. Im dalej posuwali si� w �ycie, tym �ywsze by�y ich dawne cierpienia. Bywa tak, niestety, u czystych natur, u spokojnych my�licieli i u prawdziwych poet�w, kt�rzy nie pogr��yli si� w �adnej rozpu�cie. Od czasu zbli�enia si� tych dw�ch starc�w zaj�cia ich, mniej wi�cej podobne, nabra�y owej braterskiej zgodno�ci, jaka cechuje w Pary�u doro�karskie konie, wstawali latem i zim� o si�dmej, po �niadaniu szli na swoje lekcje, dawane po pensjonatach, gdzie w razie potrzeby zast�powali si� wzajem. Oko�o po�udnia Pons szed� do teatru, o ile mia� pr�b�, reszt� za� czasu wa��sa� si� po mie�cie. Wieczorem dwaj przyjaciele spotykali si� w teatrze, gdzie Pons umie�ci� Schmuckego; a oto jak.. W chwili gdy Pons spotka� Schmuckego, otrzyma� w�a�nie, nie ubiegaj�c si� o to, marsza�kowsk� lask� pok�tnych kompozytor�w: batut� dyrygenta orkiestry. Miejsce to uzyska� biedny muzyk dzi�ki hrabiemu Popinot, w�wczas ministrowi. Ten mieszcza�ski bohater rewolucji lipcowej wyrobi� niedawno koncesj� na teatr jednemu z owych przyjaci�, za kt�rych rumieni si� parweniusz,, gdy jad�c wygodnie powozem spotka w Pary�u towarzysza m�odo�ci, pieszo, w spodniach bez strzemi�czek, w sp�owia�ej surducinie, w�sz�cego jakie� interesy zbyt poetyczne dla ostro�nego kapita�u. Przyjaciel ten, nazwiskiem Gaudissart, by�y komiwoja�er, przyczyni� si� swego czasu znacznie do powodzenia wielkiej firmy Popinot. Popinot, zostawszy hrabi�, zostawszy, po dwukrotnym piastowaniu teki ministra, parem Francji, nie zapar� si� znakomitego Gaudissart! Co wi�cej, zamierzy� da� komiwoja�erowi mo�no�� odnowienia garderoby i nape�nienia sakiewki, ile �e polityka oraz pr�nostki mieszcza�skiego dworu nie skazi�y serca eks-drogisty. Gaudissart, nieuleczalny kobieciarz, poprosi� o koncesj� zbankrutowanego w tej chwili teatrzyku; minister za� daj�c mu j� narai� mu r�wnie� kilku starych mi�o�nik�w p�ci pi�knej, do�� bogatych, aby stworzy� pot�ne towarzystwo akcyjno-mi�osne, zahipotekowane na wdzi�kach kryj�cych si� pod trykotami! Ponsa, paso�yta domu Popinot, w��czono do koncesji jako �dobrodziejstwo inwentarza". Impreza Gaudissarta, kt�ra zreszt� zrobi�a maj�tek, zamierzy�a w r. 1834 urzeczywistni� wielk� my�l: oper� dla ludu. Muzyka do balet�w i feerii wymaga�a na kapelmistrza zdolnego muzyka, po trosze i kompozytora. Dyrekcja, po kt�rej obj�� spadek Gaudissart, zbyt d�ugo rob�ia bokami, aby posiada� w�asnego kopist�. Pons wprowadzi� tedy Schmuckego jako naczelnego zawiadowc� materia�u nutowego: stanowisko podrz�dne, ale wymagaj�ce t�giej wiedzy muzycznej. Za rad� Ponsa Schmucke porozumia� si� z naczelnikiem tego� dzia�u w Operze Komicznej, co mu oszcz�dzi�o k�opot�w technicznych. Stowarzyszenie Schmucke i Poris wyda�o cudowne rezultaty. Schmucke, jak wszyscy Niemcy, bity w harmonii, instrumentowa� partycje, do kt�rych melodie tworzy� Pons. Ta i owa �wie�a kompozycja, stanowi�ca ilustracj� muzyczn� efektownej sztuki, obudzi�a zachwyt znawc�w; ale wyt�umaczyli j� sobie s�owem �post�p", nie pytaj�c o autor�w: Pons i Schmucke uton�li w s�awie, tak jak si� zdarza, �e kto� topi si� w swojej wannie. W Pary�u, zw�aszcza od r. 1830, nikt nie wyp�ywa, o ile nie rozepchnie, �uibuscum�ue. wiis , i to bardzo mocno, przera�aj�cego t�umu wsp�zawodnik�w; ale na to trzeba mie� krzepkie l�d�wie, dwaj przyjaciele za� mieli w sercu �w kamyczek, kt�ry kr�puje ambitne gesty. Zazwyczaj Pons szed� do teatru ko�o �smej; o tej godzi� nie zaczynaj� si� owe �kasowe" sztuki, kt�rych uwertura i ilustracja muzyczna wymagaj� batuty kapelmistrza. Tolerancja taka istnieje prawie we wszystkich mniejszych teatrach; co do Ponsa, za�ywa� on w tej mierze swobody tym wi�kszej, i� w stosunkach swoich z dyrekcj� okazywa� wiele bezinteresowno�ci. Zreszt� w potrzebie Schmucke zast�powa� Ponsa. Z czasem pozycja Schmuckego w orkiestrze umocni�a si�. �Znakomity Gaudissart" nic nie m�wi�c, oceni� i warto��, i u�yteczno�� tego wice-Ponsa. W owym czasie trzeba by�o wprowadzi� do orkiestry fortepian, jak w wielkich teatrach. Fortepian, na kt�rym Schmucke gra� darmo, pomieszczono obok pulpitu dyrygenta i tam zasiada� �w, nadliczbowy wolontariusz. Poznawszy bli�ej tego poczciwego Niemca, bez ambicji i pretensyj, muzykanci przyj�li go ch�tnie. Dyrekcja powierzy�a Schmuckemu za skromnym wynagrodzeniem instrumenty nie reprezentowane w orkiestrach bulwarowych teatrzyk�w, jak fortepian, viola d' amore , ro�ek angielski wiolonczela, narta, kastaniety, dzwoneczki oraz instrumenty wynalezione przez Saxa . Niemcy umiej� z natury gra� na wszystkich instrumentach, z wyj�tkiem wielkich instrument�w wolno�ci. Dwaj starzy arty�ci, nadzwyczaj kochani w teatrze, �yli tam jak filozofowie. Na�o�yli sobie na oczy bielmo, aby nie widzie� pewnych stron teatru, nieuniknionych, kiedy obok aktor�w i aktorek znajduje si� w nim balet, jedna z najokropniejszych kombinacji, kt�r� wzgl�dy kasowe stworzy�y na utrapienie dyrektor�w, autor�w i muzyk�w. Wielki szacunek dla drugich i dla samego siebie zjedna� dobremu i skromnemu Ponsowi powszechne powa�anie. 'Zreszt� w ka�dym �rodowisku �ycie czyste, uczciwo�� bez skazy zmuszaj� do podziwu nawet najgorszych. W Pary�u pi�kna cnota zdobywa sobie rozg�os niby wielki diament, jako rzadka osobliwo��. �aden aktor ani autor, �adna cho�by najbezczelniejsza baletnica nie pozwoliliby sobie na najmniejszy figiel, na �aden dokuczliwy �art wymierzony w Ponsa lub jego przyjaciela. Pons zachodzi� czasami do foyer; natomiast Schmucke zna� tylko podziemny korytarz, wiod�cy z sieni teatru do orkiestry. W antraktach, o ile bra� udzia� w przedstawieniu, poczciwy stary Niemiec: o�miela� si� spojrze� na sal� i wypytywa� czasem �pierwszego fleta", m�odzie�ca urodzonego w Strassburgu z niemieckiej rodziny z Kehl, o ekscentryczne osoby zajmuj�ce prawie zawsze lo�e przy scenie. Poma�u dzieci�ca wyobra�nia Schnruckego, kt�remu �w flecista udziela� lekcyj �ycia, oswoi�a si� z fantastyczn� egzystencj� �loretki", z mo�liwo�ci� ma��e�stw w �trzynastym okr�gu" , z rozrzutno�ci� primaballeriny i z rajfurstwem garderobianych. Niewinne pierwociny wyst�pku zda�y si� temu zacnemu cz�owiekowi ostatnim s�owem babilo�skiego zepsucia; u�miecha� si� do nich niby do chi�skich wzor�w. Ludzie do�wiadczeni domy�laj� si� zapewne, �e Pons i Schmucke byli �eksploatowani", aby si� pos�u�y� modnym w tej chwili s�owem; ale co stracili w pieni�dzach, to odzyskali w szacunku i w powszechnej uprzejmo�ci. Po tryumfie baletu, kt�ry rozpocz�� powodzenie imprezy Gaudissarta, dyrekcja ,pos�a�a Ponsowi grup� w srebrze, przypisywan� Benvenutowi Cellini . Olbrzymia cena tego cacka by�a �ywo omawiana w foyer: mia�o kosztowa� tysi�c dwie�cie frank�w! Poczciwiec chcia� zwr�ci� ten podarek. Gaudissart z najwi�kszym trudem sk�oni� go do przyj�cia. � Ba! � rzek� dyrektor do swego wsp�lnika � gdyby�my mogli znale�� aktor�w z tej rasy! To podw�jne �ycie, tak spokojne na poz�r, m�ci� jedynie nawyk Ponsa, owa piekielna potrzeba wyjadania obiadk�w. Tote� ilekro� Schmucke by� w domu w chwili, gdy Pons si� ubiera�, poczciwy Niemiec ubolewa� nad tym op�akanym na�ogiem. � Ktypy chod� udy�! � wykrzykiwa� cz�sto. I Schmucke marzy� o tym, jakby wyleczy� przyjaciela z tego poni�aj�cego narowu. Prawdziwi przyjaciele posiadaj�, w znaczeniu moralnym, �w doskona�y w�ch, jakim obdarzone s� psy; czuj� zgryzot� przyjaciela, odgaduj� jej przyczyny, troskaj� si� o ni�. Pons, kt�ry wci�� nosi� na ma�ym palcu prawej r�ki pier�cionek z diamentem, mo�liwy za Cesarstwa, ale pocieszny dzisiaj, Pons, o wiele zanadto trubadur i zanadto Francuz z temperamentu, nie mia� na swej fizjonomii owej boskiej pogody, kt�ra �agodzi�a przera�aj�c� brzydot� Schmuckego. W melancholijnym wyrazie twarzy przyjaciela Niemiec wyczyta� rosn�ce trudno�ci, kt�re czyni�y rzemios�o paso�yta coraz uci��liwszym. W istocie, w pa�dzierniku r. 1844 liczba dom�w, w kt�rych Pons zjada� obiadki, sta�a si� si�� rzeczy nader ograniczona. Biedny dyrygent, zmuszony kr�ci� si� w ciasnym kole rodziny, o wiele zanadto � jak si� oka�e � rozszerzy� poj�cie , rodzina. Eks-laureat by� stryjecznym bratem pierwszej �ony pana Camusot , bogatego handlarza jedwabi z ulicy des Bourdonnais, z domu panny Pons, generalnej dziedziczki jednego z owych s�ynnych braci Pons, nadwornych hafciarzy. Rodzice muzyka byli wsp�lnikami tej firmy, za�o�onej przed rewolucj�; p�niej, w roku 1815, pan Rivet naby� j� od ojca pierwszej pani Camusot. Ten Camusot, wycofawszy si� z handlu od dziesi�ciu lat, by� w roku 1844 cz�onkiem Rady Generalnej R�kodzie�, pos�em etc. Dobry Pons, darzony sympati� przez ca�e plemi� Camusot�w, uwa�a� si� za krewnego dzieci, kt�re stary Camusot mia� z drugiego ma��e�stwa, mimo �e nie by�y mu niczym, nawet powinowatymi. Poniewa� druga pani Camusot by�a z domu Cardot, Pons wcisn�� si� w charakterze krewniaka Camusot�w w liczn� rodzin� Cardot, drugi klan mieszcza�ski, kt�ry dzi�ki swym parantelom tworzy� ca�e spo�ecze�stwo, nie mniej pot�ne od Camusot�w. Rejent Cardot , brat drugiej pani Camusot, za�lubi� pann� Chiffreville- S�ynna rodzina Chiffreville, dzier��ca ber�o przetwor�w chemicznych, by�a spowinowacona z wielk� drogeri�, w kt�rej przez d�ugi czas wodzi� rej pan Anzelm Popinot, wysuni�ty, jak wiadomo, przez rewolucj� lipcow� na czo�o polityki dynastycznej. I znowu� Pons wpakowa� si� jako przyczepek Camusot�w i Cardot�w do Chiffreville'�w; stamt�d znowu� do Popinot�w, wci�� w charakterze krewnego krewnych. Ten rzut oka na ostatnie stosunki starego muzyka obja�nia, w jaki spos�b w r. 1844 m�g� bywa� jeszcze na przyjacielskiej stopie: l-o u hrabiego Popinot, para Francji, eksministra rolnictwa i handlu; 2-o u pana Cardot, eks-rejenta, mera i pos�a z okr�gu Pary�a; 3-o u starego pana Camusot, pos�a, cz�onka rady miejskiej Pary�a i Generalnej Rady R�kodzie�, zmierzaj�cego ku parostwu; 4-o pana Camusot de Marville. By� to syn pana Gamusot z pierwszego �o�a, tym samym by� jedynym prawdziwym i rzeczywistym krewniakiem Ponsa, mimo �e dalekim. Ow Camusot , kt�ry, aby si� odr�ni� od ojca i od przyrodniego brata, przyda� do swego nazwiska miano d�br Marville, by� w r. 1844 prezydentem s�du apelacyjnego w Pary�u. Kiedy eks-rejent Cardot wyda� c�rk� za swego nast�pc�, nazwiskiem Berthier, Pons, jak gdyby w��czony do intercyzy, umia� sobie i tu zabezpieczy� obiadek: rejentalnie, jak m�wi�. Oto mieszcza�ski firmament, kt�ry Pons nazywa� swoj� rodzin� i gdzie z takim trudem zachowa� nakrycie u sto�u. W�r�d owego dziesi�tka dom�w ten, w kt�rym artysta powinien by by� najlepiej przyjmowany, dom prezydenta Camusot, by� przedmiotem jego najpilniejszych zabieg�w. Ale niestety, pani prezydentowa, c�rka nieboszczyka im� Thirion, wo�nego kancelarii kr�lewskiej za Ludwika XVIII i Karola X, nigdy nie by�a �askawa na kuzyna swego m�a. Pons darmo straci� czas sil�c si� kupi� wzgl�dy tej gro�nej krewniaczki; mimo bowiem mnogich lekcji udzielanych darmo pannie Camusot nie podobna mu by�o umuzykalni� tej rudawej dziewczyny. Ot� Pons, tul�c w d�oni szacowny przedmiot," pod��a� w tej chwili do swego kuzyna prezydenta. Wchodz�c do tego domu, mia� wra�enie, �e jest w Tuileriach, tak silnie dzia�a�y na� uroczyste, zielone portiery, jasnobrazowe obicia i dywany, wreszcie powa�ne meble tego apartamentu, oddychaj�cego surowym duchem urz�dniczym. Rzecz osobliwa! Pons czu� si� swobodny w pa�acu Popinot�w przy ulicy Basse-du-Rempart, zapewne dzi�ki licznym dzie�om sztuki, kt�re si� tam znajdowa�y; minister bowiem od czasu swej kariery politycznej nabra� manii kolekcjonowania pi�knych rzeczy, zapewne jako antydot polityki, kt�ra kolekcjonuje potajemnie najszpetniejsze uczynki. Prezydent Marville mieszka� przy ulicy Hanowerskiej w domu kupionym przed dziesi�ciu laty przez prezydentow� po �mierci jej rodzic�w, godnych pa�stwa Thirion, kt�rzy jej przekazali oko�o stu pi��dziesi�ciu tysi�cy frank�w swoich oszcz�dno�ci. Dom ten, zwr�cony frontem na p�noc i wygl�daj�cy od ulicy do�� pos�pnie, mia� wiele �wiat�a od dziedzi�ca, z kt�rym ��czy� si� do�� pi�kny ogr�d. Prezydentostwo zajmowali ca�e pierwsze pi�tro, kt�re za Ludwika XV s�u�y�o za mieszkanie jednemu z najpot�niejszych finansist�w. Poniewa� drugie pi�tro wynaj�to bogatej starszej damie, siedziba ta mia�a wygl�d spokojny i czcigodny, w harmonii z godno�ci� w�a�ciciela. Resztki ogromnych d�br Marville, na kt�rych nabycie prezydent obr�ci� swoje dwudziestoletnie oszcz�dno�ci, jak r�wnie� spadek po matce, sk�adaj� si� z zamku, wspania�ej budowli, jakie spotyka si� jeszcze w Normandii, i z dobrego folwarku, daj�cego dwana�cie tysi�cy frank�w rocznie. Doko�a zamku jest park maj�cy sto hektar�w. Zbytek ten, dzi� i�cie ksi���cy, kosztuje prezydenta jakie� tysi�c talar�w, tak �e maj�tek przynosi mu na czysto tylko dziewi�� tysi�cy. Tych dziewi�� tysi�cy wraz z pensj� dawa�y w�wczas prezydentowi oko�o dwudziestu tysi�cy frank�w rocznie, doch�d na poz�r wystarczaj�cy � zw�aszcza w oczekiwaniu schedy po ojcu, w kt�rej pan de Marville sam jeden przedstawia� udzia� �pierwszego �o�a": ale �ycie paryskie i obowi�zki reprezentacji zmusi�y pa�stwa Marvi�le do wydawania ca�ego prawie dochodu. Do roku 1834 byli w ci�g�ych k�opotach. Bilans ten wyja�nia, czemu panna de Marville, panienka blisko dwudziestotrzechletnia, nie wysz�a jeszcze za m��, mimo stu tysi�cy frank�w posagu i mimo n�c�cych �widok�w", zr�cznie i cz�sto, ale bezskutecznie podsuwanych. Od pi�ciu lat kuzyn Pons s�ucha� lament�w prezydentowej.- Wszyscy podprokuratorzy si� po�enili, m�odsi s�dziowie trybuna�u zd��yli zosta� ojcami! Daremnie matka b�yska�a sperand� panny de Marville przed do�� oboj�tnymi oczyma m�odego wicehrabiego Popinot; by� to starszy syn potentata drogerii, na rzecz kt�rego (jak m�wili zawistni) podj�to rewolucj� lipcow�. co najmniej tyle�, co na rzecz Orlean�w. Przybywszy na ulic� Choiseul i maj�c skr�ca� w ulic� Hanowersk�, Pons uczu� �w niewyt�umaczony l�k, jaki dr�czy czyste sumienia, przyprawiaj�c je o m�ki podobne tym, kt�re odczuwaj� najwi�ksi zbrodniarze na widok �andarma, a spowodowane jedynie w�tpliwo�ci�, jak go przyjmie prezydentowa. To ziarnko piasku, kt�re mu rozdziera�o fibry serca, nie wyg�adzi�o si� nigdy; kraw�dzie jego stawa�y si� coraz ostrzejsze, a s�u�ba domowa szlifowa�a bez ustanfcu ich ostrze. W istocie, lekcewa�enie, jakie pp. Camusot okazywali Ponsowi, jego �dewaluacja" w �onie tej rodziny, oddzia�ywa�y na s�u�b�, kt�ra nie uchybiaj�c mu wprost, uwa�a�a go za co� w rodzaju �ebraka. G��wnym wrogiem Ponsa by�a niejaka Magdalena Vi-vet, chuda i zawi�d�a stara panna, pokoj�wka pani C. de Marville i jej c�rki. Magdalena ta, mimo �e popryszczona, a mo�e dlatego, �e popryszczona i