5126

Szczegóły
Tytuł 5126
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5126 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5126 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5126 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

KRYSTYN KRZYSZTOFOROWICZ SZANSA GENIUSZU Agata bieg�a po schodach przeskakuj�c dwa stopnie naraz. Sp�ni� si� na �wiczenia, kiedy pracowni� prowadzi� profesor Grunald, by�oby kompletnym dnem. Na szcz�cie zd��y�a ju� dopa�� drzwi, gdy z bocznego korytarza wy�oni�a si� charakterystyczna, lekko przygarbiona sylwetka profesora. Siada�a przy swoim stole, zanim wszed� do sali. Odczeka�a chwil�, a� Grunald stanie przy tablicy, po czym zajrza�a przez rami� s�siadowi. - Karolku, w razie potrzeby ratuj, przyjacielu. Nie mia�am czasu zajrze� do skryptu, rodzinka mi si� zwali�a z wizyt�, sam rozumiesz... Karolek, wysoki i przera�liwie chudy m�odzieniec o pryszczatej twarzy, pokiwa� powa�nie g�ow�: - Zrobi si�, uk�ad ci zmontuj�, ale jak ci� we�mie do siebie i zacznie maglowa� to... - tu wzruszy� ramionami. - Agata, czy ty co� w og�le wiesz o analizatorach przebieg�w elektrycznych ? - doda� po chwili. - No, tyle co z wyk�adu. - A, to wystarczy, �eby ci� wyla� za drzwi ! Agata z�o�y�a b�agalnie r�ce. - Zr�b co�, Karolciu. Chocia� sam uk�ad pomiarowy, mo�e jako� wybrn�. Zaj�cia bieg�y normalnym trybem. Grunald po podaniu temat�w przechadza� si� mi�dzy stolikami. Agata, przy dyskretnej pomocy Karola, ko�czy�a ju� ostatni pomiar. Kiedy zacz�a liczy� wyniki, Karol odsun�� si� nieco. - Pozwolisz, �e zajm� si� teraz swoj� robot�. - Dzi�kuj� ci bardzo - powiedzia�a nie odrywaj�c wzroku od notatek. Spojrza�a na niego po paru sekundach, gdy z przymru�onymi oczami celowa� w Grunalda papierow� strza��. Nie zd��y�a si� nawet zdziwi�, a ju� bia�y pocisk wylecia� w powietrze, szybowa� chwil� �agodnym �ukiem, �eby wyl�dowa� na g�owie stoj�cego ty�em profesora. Zapanowa�a cisza. Grunald nie odwracaj�c si� podni�s� z pod�ogi strza�� i wolnym krokiem podszed� do katedry. Wszyscy zamarli w bezruchu, boj�c si� g��biej odetchn��, wpatrzeni w twarz wyk�adowcy na przemian blad� i czerwon�. - Moi drodzy - zacz�� Grunald spokojnym g�osem, ale nie trzeba by�o wra�liwego ucha, aby us�ysze� w nim zimn� pasj�. Moi drodzy, przez chwil� wydawa�o mi si�, �e jestem przedszkolank�, a nie profesorem wy�szej uczelni w�r�d s�uchaczy drugiego roku ��czno�ci. Nie b�d� wyci�ga� z tego incydentu �adnych konsekwencji, nie chc� nawet wiedzie�, kto to zrobi�, ale przyjmijcie do wiadomo�ci, �e moje wymagania w stosunku do tej grupy b�d� wy�sze, ni� to jest normalnie przyj�te. Robicie z siebie dzieci, ja z was zrobi� doros�ych! - Grunald wyr�n�� pi�ci� w st�, lecz opanowa� si� i doko�czy� zupe�nie normalnym g�osem: - Teraz poprosz� do siebie pani� ! - Wyci�gni�t� r�k� zupe�nie wyra�nie wskazywa�a na Agat�. Agata przez ca�y czas siedzia�a nieruchomo patrz�c oniemia�ym wzrokiem na Karola. Ten podczas przemowy Grunalda z uwag� obserwowa� jakie� przebiegi na oscylografie, par� razy zanotowa� co� na kartce, zdawa� si� by� zupe�nie i bez reszty poch�oni�ty swoim zaj�ciem. - Karol, co ty... - zacz�a szeptem i w tym momencie us�ysza�a s�owa Grunalda, a jego gest niedwuznacznie wskazywa�, do kogo jest skierowane zaproszenie. Ruszy�a do katedry, nogi mia�a zupe�nie jak z waty. "�adnie mi Karolek pom�g� - my�la�a. - Wy�sze wymagania. Ja z normalnymi mia�bym k�opoty. zegnaj, stypendium, b�dzie siara w indeksie jak nic". Grunald siedzia� za stolikiem, podparty r�k� pod brod�. - Taaak - powiedzia�. - Porozmawiamy sobie na temat analizator�w. Niech mi �askawa pani powie... Jego g�os dobiega� jakby z du�ej odleg�o�ci, dociera�y jedynie pojedyncze sformu�owania. - ...stosowane w praktyce... filtry pasmowe... nowsze wykonania... "Ja nic nie wiem - my�la�a - a je�li nawet co� wiedzia�am, to teraz nie jestem w stanie odpowiada�". W pewnej chwili bardziej wyczu�a, ni� us�ysza�a, �e Grunald sko�czy� i czeka na odpowied�. Ju� otwiera�a usta, �eby og�osi� kapitulacj�, kiedy nagle w jakim� niewymierzalnym u�amku sekundy zrozumia�a, �e wie. Zupe�nie na ch�odno u�wiadomi�a sobie sens i dzia�anie uk�ad�w, a jednocze�nie nurtowa�o j� przekonanie, �e dowiedzia�a si� o tym przed chwil�. Jeszcze przed minut� jej wiedza ogranicza�a si� do podstawowych wiadomo�ci z zakresu elektroniki, a obecnie mog�a rozwi�za� ka�dy problem. Z nieomyln� pewno�ci� wyci�ga�a wnioski, formowa�a nowe hipotezy i pewniki. Zorientowa�a si�, �e od paru chwil m�wi, a w�a�ciwie wyk�ada Grunaldowi teori� analizator�w. Formu�uj�c wnioski, jakie wyp�ywa�y z poprzedniego twierdzenia, stawia�a przed sob� nowy problem, kt�rego rozwi�zanie znajdowa�a w trakcie omawiania przes�anek. Z suchym szelestem kredy rysowa�a na tablicy wykresy, z kt�rych wyp�ywa�y nowe wnioski, zaz�biaj�c si� z sob� �ci�le, niczym ogniwa �a�cucha. Zdawa�a sobie spraw� z tego, �e improwizuje, ale nie by�a to improwizacja podobna b��dzeniu w ciemno�ciach, kierowa�a ni� nieomylna pewno��. Profesor Grunald pocz�tkowo s�ucha� w milczeniu, par� razy otworzy� usta, jak gdyby chc�c przerwa�, potem wsta� zza katedry i stan�� nieco z boku kiwaj�c od czasu do czasu potakuj�co g�ow�. Niekiedy zas�pia� si�, marszczy� brwi, �eby za chwil� z tym wi�kszym entuzjazmem wykona� ruch potwierdzenia. S�uchacze mieli wra�enie, �e role odwr�ci�y si�: to odpowiadaj�ca prowadzi�a wyk�ad, a egzaminator gra� rol� poj�tnego studenta. Tymczasem Agata zrozumia�a, �e jej wyw�d dobiega kresu. Intuicyjnie wyczuwa�a, �e z r�wnego szeregu wzor�w wybiegaj�cych spod kredy wy�oni si� za chwil� co�, co b�dzie ukoronowaniem ca�o�ci, niemal co� na kszta�t objawienia. Szybkim ruchem nakre�li�a w�ykowaty znak ca�ki i uj�wszy w klamrowy nawias dwa ostatnie r�wnania odwr�ci�a si� do Grunalda: - Tak wi�c po sca�kowaniu ostatniego wyra�enia otrzymamy... I koniec, kompletna pustka w g�owie, nie wiedzia�a ju� nic. Sta�a przed tablic�, na kt�rej biela�y rz�dki niezrozumia�ych wzor�w. Grunald z wyci�gni�t� do przodu szyj� przypomina� olbrzymi� czapl� i Agacie zachcia�o si� �mia�. - S�ucham, prosz� kontynuowa�. W g�osie profesora brzmia�o wyra�ne ponaglenie. Agata potar�a wierzchem d�oni czo�o, jeszcze raz rzuci�a okiem na tablic�, po czym z nag�� determinacj� powiedzia�a patrz�c mu prosto w oczy: - Nie wiem, panie profesorze, ja ju� nic nie wiem... Grunald podszed� bli�ej i wzi�� j� za rami�: - �le si� czujesz, moje dziecko? - Tak, panie profesorze, ja... - Nie szkodzi, usi�d�, odpocznij... - Tu Grunald uj�� si� za brod�. - A swoj� drog�, czy mog�aby� mi wyja�ni�, dlaczego przyj�a� wsp�czynnik spadku wzmocnienia 0,9? Co prawda potwierdza si� to w toku dalszego rozumowania, ale musz� ci si� przyzna�, �e nie nad��a�em za tob� i teraz... Agata z przera�eniem patrzy�a na krzywe linie wykres�w. "Czarna magia - pomy�la�a. - Jak to mog�am narysowa�, przecie� nic z tego nie rozumiem!" - Kiedy, panie profesorze, ja teraz... nie bardzo pojmuj�. To jest, chcia�am powiedzie�, nie jestem w stanie wyt�umaczy� panu... - Hmm, tak - Grunald w dalszym ci�gu pociera� r�k� brod� i Agata s�ysza�a chrz�st nie ogolonego zarostu. - Taak - powt�rzy�. - Jest pani zapewne bardzo zm�czona. Zadziwiaj�ca historia - wyczu�a w jego g�osie jak gdyby cie� podejrzliwo�ci. - Jeszcze porozmawiamy na ten temat, a na razie koniec zaj��, dzi�kuj� pa�stwu. Gdy sala opustosza�a, profesor podszed� do tablicy, wzi�� do r�ki kred� i po d�u�szym namy�le dopisa� pod ostatnimi wzorami par� znak�w matematycznych, my�la� przez chwil�, po czym skre�li� je zamaszystym ruchem, szybko dopisa� nast�pne i znowu popad� w zamy�lenie. Po paru minutach w pustej sali rozleg� si� suchy trzask i spomi�dzy palc�w profesora Grunalda wysun�a si� kreda prze�amana na dwa kawa�ki. Przez moment sta� jeszcze przy tablicy, wreszcie wzruszy� bezradnie ramionami i nieco przygarbiony ruszy� zm�czonym krokiem do wyj�cia. - Doprawdy nic z tego nie rozumiem. Agata z pasj� dar�a w drobne kawa�eczki niepotrzebny ju� bilet tramwajowy. Siedzia�a z Karolem w zadymionym wn�trzu kawiarni. Przed ni� sta�a wystyg�a ju� fili�anka nietkni�tej kawy. - Wyobra� sobie, �e gdy ockn�am si� z tego, bo ja wiem, chyba jakiego� transu, by�am taka sama m�dra jak przedtem, to znaczy nie wiedzia�am nic. Potrafisz to wyt�umaczy�? Karol z uwag� przypala� papierosa. Agata odczeka�a chwil� i m�wi�a dalej - Rozumiem, zaraz mi powiesz, �e nie jeste� psychologiem, ale mo�e mi wyt�umaczysz, co ci strzeli�o do tej pustej �epetyny, �eby rzuca� w Grunalda papierow� rakiet�? Od tego si� wszystko zacz�o ! Masz szcz�cie, �e nikt poza mn� nie wie, kto to zrobi�, boby ci� zlinczowali ! Ale powiedz mi, smutny idioto, po co� to zrobi�? To jest dla mnie bardziej zagadkowe ni� moje wyg�upy przy tablicy! Karol od d�u�szego czasu u�miecha� si� lekko. Kiedy Agata przerwa�a, �eby zaczerpn�� oddechu, podni�s� uspokajaj�cym gestem r�k�. - Wystarczy, Aga, wcze�niej czy p�niej musia�o doj�� mi�dzy nami do tej rozmowy. Gdyby nie to, �e spe�ni�a� nadzieje, jakie w tobie pok�ada�em, nie m�g�bym ci niczego wyt�umaczy�. Przy obecnym stanie rzeczy nawet musimy ze sob� porozmawia�. - Jakie nadzieje spe�niam? - Dowiesz si� o tym, ale to nie jest miejsce do takich rozm�w. Dysponujesz wolnym popo�udniem? - Co� ty taki powa�ny, Karolku? Jeste� oficjalny, jak na Przyj�ciu dyplomatycznym. - Bo i rozmowa b�dzie powa�na. Je�eli ci to odpowiada, zapraszam ci� do siebie. - Teraz ? - Je�eli masz czas... - M�j drogi, ciekawa kobieta jest zdolna do najwi�kszych szale�stw, jedziemy! Karol mieszka� na peryferiach miasta w ma�ym, pi�trowym domku. Jak wynika�o z wizyt�wek przy drzwiach, g�r� domku zajmowa�y dwie rodziny, parter za� - Karol z matk�. Karol zamkn�� za sob� furtk� i omijaj�c schodki wiod�ce do drzwi budynku poprowadzi� Agat� w prawo w kierunku �agodnie spadaj�cego w d� wjazdu do gara�u. - Samochodu nie mamy, wi�c urz�dzi�em tutaj sobie co� w rodzaju pracowni - wyja�ni� w odpowiedzi na zdziwione spojrzenie Agaty. - Wygodniej b�dzie, je�li tu porozmawiamy. - Stajesz si� coraz bardziej tajemniczy. - Nie szkodzi, za chwil� wszystko zrozumiesz. Gdy weszli do �rodka i Karol zapali� �wiat�o, Agata gwizdn�a z podziwu. Wn�trze gara�u urz�dzone by�o jak laboratorium! Dwa sto�y w k�cie pomieszczenia zastawione by�y przyrz�dami pomiarowymi, na trzecim, stoj�cym nieco z boku, sta� gotowy zestaw, w kt�rym Agata rozpozna�a znajomy uk�ad montowany przez Karola na �wiczeniach. Ju� wtedy powzi�a niejasne podejrzenie, a teraz mia�a pewno��: to na pewno nie by�o nic zwi�zanego z tematem wyk�ad�w. Powiod�a wzrokiem po �cianach. P�ki kabli bieg�y z tablicy rozdzielczej do baterii akumulator�w i do tr�jfazowego wtyku. - Siadaj, prosz�. Karol podsun�� jej krzes�o. Sam usiad� naprzeciwko i milcza� przez chwil� przek�adaj�c z r�ki do r�ki podniesiony ze sto�u �rubokr�t. - No? - powiedzia�a przynaglaj�co. - Zastanawiam si�, jak ci� wprowadzi� w zagadnienie. Chyba zaczn� od pocz�tku. - Byle nie od Adama i Ewy. - Nie �artuj. Powiedz mi, co wiesz na najmodniejszy ostatnio temat, to znaczy o tak zwanych "m�zgach elektronowych" ? - No c�, chyba tyle, co przeci�tny cz�owiek, plus pewne wiadomo�ci nabyte na studiach, w ka�dym razie na pewno nie jestem specjalist� w tej dziedzinie. - Czyli wiesz niewiele. Ale chyba wystarczaj�co du�o, a�eby zrozumie�, �e nawet najdoskonalsza maszyna elektronowa nigdy nie b�dzie zdolna samodzielnie rozwi�za� jakiego� problemu. - No, oczywi�cie. - Czy wyobra�asz sobie, jakiej wielko�ci jest przeci�tny "m�zg elektronowy"? Zajmuje obj�to�� kilkudziesi�ciu metr�w sze�ciennych. A czy wiesz, jak wielki musia�by by� "m�zg", kt�rego pojemno�� pami�ci i zdolno�� przyjmowania informacji by�aby r�wna m�zgowi ludzkiemu? Jego gabaryty r�wna�yby si� w przybli�eniu gabarytom kilku budynk�w mieszkalnych. Przy czym w dalszym ci�gu pozosta�by jedynie elektronow� maszyn� do liczenia, niezdoln� do samodzielnego rozwi�zania najmniejszego problemu. - Wszystko to bardzo �adnie, ale nie rozumiem... - Poczekaj, jeszcze nie sko�czy�em. Uwa�am, �e praca nad dalszym doskonaleniem tych "elektronowych liczyde�" nie ma sensu.. W posiadaniu cz�owieka znajduje si� najdoskonalszy aparat stworzony przez natur�, a mianowicie jego w�asny m�zg! Nie wiem, czy dotar�o do ciebie, �e przed przej�ciem na elektronik� by�em s�uchaczem czwartego roku medycyny. Tak si� z�o�y�o, �e mog�em sobie pozwoli� na rzucenie medycyny i zacz�cie studi�w od nowa. Zreszt� zaw�d lekarza nie le�a� nigdy w moich planach. Tamte cztery lata da�y mi pewn� znajomo�� fizjologii, kt�ra by�a konieczna przy pracach, jakie prowadzi�em. Jedynie �cis�e powi�zanie medycyny z elektronik� mo�e da� w przysz�o�ci jakie� wyniki... Ale nie o tym chcia�em m�wi�. W chwili obecnej medycynie znane s� trzy rytmy pracy m�zgu. Prowadzone s� badania, osi�gni�to ju� pewne rezultaty. Mo�na na przyk�ad, obserwuj�c na specjalnej aparaturze zapis pracy m�zgu cz�owieka pogr��onego w g��bokim �nie, powiedzie�, kiedy mu si� co� �ni, i okre�li� z grubsza nat�enie emocjonalne jego sennych przywidze�. Wiemy, jak m�zg ludzki reaguje na b�l, strach i szereg innych bod�c�w tego rodzaju. Ale to w�a�ciwie wszystko. Medycyna wprost przera�aj�co ma�o wie o tym tak doskona�ym, ale zarazem skomplikowanym organie. Tymczasem ja poszed�em dalej, znacznie dalej. Dokona�em odkrycia, kt�rego nie zawaham si� nazwa� najdonio�lejszym odkryciem wszystkich czas�w! Odkrycia, kt�re zawa�y na dalszych losach ludzko�ci! Mo�esz sobie darowa� ten drwi�cy u�miech, s�uchaj teraz uwa�nie: odkry�em czwarty rytm - rytm geniuszu! Nazwa�em go rytmem "g-s":.To, co widzisz na tamtym stole, to odbiornik energii wypromieniowywanej przez ludzki m�zg. Nie znaczy to wcale, �e mog� czyta� ludzkie my�li, ale jestem w stanie powiedzie�, kiedy si� z�o�cisz, kiedy odczuwasz przyjemno��, a kiedy rozwi�zujesz jaki� problem. I teraz najwa�niejsze: odbieraj�c ca�e pasmo, w jakim pracuje tw�j umys�, mog� powiedzie�, czy masz "rytm geniuszu". - A wi�c nie ka�dy ma ten rytm? - Nie. I tutaj sprawa si� komplikuje. Mo�na go mie� i umrze� nie wiedz�c o tym. Bowiem sam fakt posiadania o niczym nie �wiadczy. Rytm "g-s" nale�y w sobie wykszta�ci�, odpowiednio go wzmocni� i dopiero potem osi�ga si� wyniki. W ci�gu wiek�w zaledwie kilku ludzi to uczyni�o. Jednym z nich by� Einstein. Pocz�tkowo przypuszcza�em, �e Grunald jest tym, o kogo mi chodzi. Musia�em przebada� ca�o�� jego reakcji z silnym zdenerwowaniem w��cznie i st�d m�j wyg�up z papierow� strza��. Niestety, zawiod�em si�. Grunald jest wybitnym specjalist� w swojej dziedzinie, ale mo�e opanowa� tylko w�ski wycinek wiedzy. Nie ma rytmu "g-s". Karol wreszcie zamilk� i Agata oderwa�a wzrok od swoich paznokci. - No c�, Karolku, nie bardzo wiem, co o tym s�dzi�, ale co� mi si� wydaje, �e robisz mnie "w jelenia". Przyznaj�, �e to, co mi opowiedzia�e�, by�o bardzo zajmuj�ce i nie pozbawione pewnego wdzi�ku, lecz... - Ja jeszcze nie sko�czy�em, zreszt� przewidywa�em twoj� reakcj�. Teraz s�uchaj uwa�nie, bo dalszy ci�g dotyczy przede wszystkim ciebie. - ? - Nie powiedzia�em ci jeszcze najwa�niejszego. B�dzie to dosy� lu�na analogia, ale w pewnych przypadkach mo�emy uwa�a� m�zg ludzki za pewnego rodzaju rezonator. Znaj�c dok�adnie w�a�ciwo�ci danego osobnika mog� przez dodatnie sprz�enie zwrotne wzbudzi� jego rytm "g-s" i doprowadzi� go do rezonansu. �e jest to mo�liwe i jak to si� objawia, przekona�a� si� sama na dzisiejszych �wiczeniach. - Jak to ? - Teraz chyba rozumiesz, Aga, jaki cel ma nasza rozmowa. Ty masz ten rytm, a ja go potrafi� pobudzi�. Przesadzi�em zreszt� troch� i, poniewa� przesterowanie powoduje chwilowy spadek inteligencji, wynik�o st�d twoje niespodziewane zako�czenie odpowiedzi. Daj� ci szans� geniuszu i tylko od ciebie zale�y, czy j� wykorzystasz! Agata milcza�a. Opowiadanie Karola brzmia�o zupe�nie jak fragment powie�ci fantastyczno-naukowej. Z drugiej strony jednak Agata pami�ta�a jeszcze swoje "objawienie" przy katedrze profesora Grunalda. - Pozw�l mi zebra� my�li, nie bardzo wiem, jak mam to rozumie�. Karol wsta� i po�o�y� jej r�ce na ramionach. - Rozumiesz chyba, �e nie masz wyboru. Po tym, co tutaj us�ysza�a�, musimy zosta� wsp�lnikami. Moja tajemnica nie mo�e wyj�� poza obr�b tego pomieszczenia! - A je�eli si� nie zgodz�? Karol roz�o�y� ramiona. - Moja droga, nie s�dzisz chyba, �e nie przewidzia�em takiej mo�liwo�ci. Mam dok�adne spektrum pracy twojego m�zgu i nawet bez uciekania si� do wi�kszej przemocy fizycznej mog� za pomoc� tego tutaj aparatu pozbawi� ci� pami�ci, doprowadzi� do poziomu sze�cioletniego dziecka i ubezw�asnowolni� na ca�e �ycie. Agata przygryz�a wargi. - Daj mi papierosa. Trz�s�cymi si� r�kami zapala�a zapa�k�, siarczany �epek u�ama� si� i z sykiem odskoczy� w bok parz�c j� bole�nie w wierzch d�oni. Po�lini�a oparzone miejsce. "B�dzie b�bel" - pomy�la�a. - Wi�c? W g�osie Karola brzmia�y ponaglaj�ce nuty. - Nie rozumiem, co tobie z tego przyjdzie, je�eli si� zgodz�. Karol u�miechn�� si�. - W tej chwili nie my�l o mnie. Czy rozumiesz, co to znaczy by� geniuszem absolutnym? Oznacza to nieograniczone mo�liwo�ci, a co za tym idzie - nieograniczon� w�adz�! To wszystko daj� ci do r�ki, a ty si� jeszcze zastanawiasz! "Nieograniczon� w�adz� - pomy�la�a Agata. - Wi�c o to ci chodzi. Na pewno liczysz na to, �e jako najbli�szy wsp�pracownik sam b�dziesz mia� udzia�y w tej w�adzy. Nie masz rytmu geniuszu, wi�c musia�e� wzi�� sobie wsp�lnika. A wyobra� sobie, �e ja nie mam takich aspiracji - my�la�a dalej nic a nic mnie nie poci�ga twoja �nieograniczona w�adza�. Chocia� mo�e i to ma sw�j urok..." Oczyma wyobra�ni zobaczy�a siebie za katedr�, jak przed zas�uchanym audytorium odkrywa nowe, nieznane prawdy, kt�re burz� dotychczasowe kanony wiedzy. Ale w tym momencie z�o�liwy chochlik podsun�� jej jeszcze jeden obraz: Karolek zgarbiony ze swoim aparatem ze skupieniem manipuluje ga�kami, wi�zk� fal elektromagnetycznych pobudza do dzia�ania jej rytm "g-� `. Skrzywi�a si� z niesmakiem. "Zosta� �ywym robotem, �yj�c� maszyn� elektronow�? To mi zupe�nie nie odpowiada. Zreszt� sk�d mog� wiedzie�, do czego by�abym zdolna jako �geniusz absolutny�. Nie wolno mi ryzykowa�, trzeba znale�� jakie� wyj�cie. Je�eli si� nie zgodz� - uczyni ze mnie debilk�, co robi� ? Na ten pomys� wpad�a zupe�nie niespodziewanie. Agata my�la�a jeszcze przez chwil�, rozwa�a�a wszystkie warianty swojego planu, ostateczna konkluzja brzmia�a: to powinno by� mo�liwe. Podnios�a wzrok na Karola. - Zgoda. Kiedy zaczynamy? Karol odetchn�� z nie ukrywan� ulg�. - Wiedzia�em, �e si� zgodzisz. A zaczynamy od razu. Wszystko jest przygotowane. Tak jak s�dzi�a, problem by� dziecinnie prosty. Z pob�a�liwo�ci� patrzy�a na Karola, kt�ry wsta� ju� od sto�u z aparatur� i podszed� do niej. - I jak si� czujesz, Agata? - Normalnie, tyle �e... To s� rzeczy, kt�rych nie potrafi� ci wyt�umaczy�. - Rozumiem. Co mamy zamiar robi� ? - Na razie chyba nic. Chcia�abym si� tutaj jeszcze troch� rozejrze�. - Patrzysz na wszystko innymi oczami, prawda. Tw�j rytm "g-s", pobudzony przez m�j wzbudnik, sprawia, �e widzisz �wiat inaczej ni� my wszyscy. Mo�e nawet widzisz czwarty wymiar ? - W pewnym sensie tak. Ale na razie my�l� o czym innym. Patrzy�a na przyrz�dy rozstawione na sto�ach. Przy tym wyposa�eniu mog�a wykona� sw�j plan prawie natychmiast. Jej pomys�, na kt�ry wpad�a jeszcze przed pobudzeniem rytmu "g-s", polega� na jednorazowym zakrzywieniu p�tli czasowej. Przy odpowiednim policzeniu krzywizny - czas cofnie si� o sze�� godzin i Agata znowu stanie przed drzwiami swojej pracowni. Nale�a�o jedynie utrwali� sobie w pod�wiadomo�ci niech�� do Karola, �eby ca�a historia nie powt�rzy�a si� po raz drugi. Trudno�� polega�a na tym, aby w spos�b jednorazowy zak��ci� struktur� czwartego wymiaru, bowiem w przeciwnym wypadku, je�eli p�tla si� zamknie, ludzko�� po wsze czasy obraca� si� b�dzie w jednostajnym ko�owrocie. Teraz okaza�o si� to �atwe i nieskomplikowane. Trzeba tylko spowodowa� dezintegracj� ogniw adekwatnej symbiozy poprzez preponderacj� deglomeracyjn�. Technicznie rzecz nie by�a trudna i Agata w przeci�gu paru minut sko�czy�a monta� odpowiedniego zestawu. - Co robisz ? - zapyta� Karol. - Ma�y eksperyment - odpowiedzia�a i nacisn�a prze��cznik. Agata bieg�a po schodach przeskakuj�c po dwa stopnie naraz. Sp�ni� si� na �wiczenia, kiedy pracowni� prowadzi� profesor Grunald, by�oby kompletnym dnem. Na szcz�cie zd��y�a ju� dopa�� drzwi, gdy z bocznego korytarza wy�oni�a si� lekko przygarbiona sylwetka profesora. Siada�a przy swoim stole, gdy jaki� impuls kaza� jej odej�� na bok. - Mo�na? - zwr�ci�a si� do siedz�cej naprzeciw niewysokiej szatynki. Ta kiwn�a g�ow� i odsun�a notatki, robi�c Agacie miejsce. Na pytaj�ce spojrzenie Karola, swojego sta�ego s�siada, Agata odpowiedzia�a niewyra�nym u�miechem, po czym z ca�kiem niewyt�umaczon� niech�ci� spojrza�a na jego pod�u�n� i pryszczat� twarz. "W�a�ciwie nic mi nie zrobi� - pomy�la�a - a jako� straci�am do niego przekonanie" wyjmuj�c skrypt urazi�a si� bole�nie w r�k�. Ze zdumieniem zauwa�y�a na wierzchu d�oni �wie�y �lad po oparzeniu. "Gdzie ja si� zd��y�am tak urz�dzi�?" - zastanawia�a si�. Ale zaraz przesta�a o tym my�le�, bo Grunald zacz�� podawa� tematy �wicze�.