5227

Szczegóły
Tytuł 5227
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5227 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5227 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5227 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

GERD MAXIMOVIC LUSTERECZKO, POWIEDZ PRZECIE... (Mirror, Mirror) Ro�linno�� zarasta banki nasienia. Zielone �wiat�o reflektor�w przenika szyby i spowija tkwi�cych za nimi ludzi w po�yskliwe pow�oki. S�ysz� bicie swego serca i szmer silnik�w, widz� jak l�ni�ce gwiazdy wznosz� si� nad antenami. Staj� przed ��kiem ubrana w jedwabn� sukni�. G�ow� mam przepe�nion� bajkami ze zbior�w zarejestrowanych w bibliotece statku. Sztywnym, wynios�ym krokiem zbli�am si� do lustra i pozwalam, by jedwabne szaty ze�lizn�y si� na pod�og� po moim ciele. Lew o ostrych z�bach zastrzelony w somalijskim buszu s�u�y mi jako dywanik. Na �cianach p�on� �wiece. W ich blasku oraz w silnych strumieniach reflektorowego �wiat�a podziwiam swe perfekcyjne cia�o. Jestem jak r�a wyhodowana w cieplarni. Moje piersi przypominaj� m�ode p�czki, a moja cera jest tak delikatna, �e miejsca, gdzie �wiat�o za�amuje si� na powierzchni sk�ry, zdaj� si� p�on��. �ci�gam wargi i krzy�uj� r�ce na piersiach, niczym w ge�cie przesadnej skromno�ci. Przypominam sobie, jak Karal le�a� w mych ramionach. Moje serce zaczyna szybciej bi� i widz�, �e oczy mi wilgotniej�, a czarne �renice zaczynaj� wysy�a� migotliwe b�yski. Wyci�gam do przodu lew� r�k� i ostro zako�czonym paznokciem naciskam lekko przycisk. Gdzie� z g��bi dobiega mnie �agodny szum i po chwili lustro pokrywa si� delikatn� mgie�k�, jakby szron osadza� si� na jego tafli. Odbicie mojego zachwycaj�cego cia�a rozp�ywa si� i po raz kolejny wydaje mi si�, �e widz� wy�aniaj�c� si� z opar�w posta� m�czyzny. - S�ucham, Kr�lowo - odzywa si� lustro �agodnym g�osem i spokojnie wpatruje si� we mnie przez mg��. - Czy�by� mnie wzywa�a? A ja zag��biam si� we wspomnieniach i po chwili s�ysz� sw�j g�os: - Lustereczko, powiedz przecie: kto jest najpi�kniejszy w �wiecie? Ja czy mo�e Kr�lewna �nie�ka, kt�ra le�y za niebieskimi g�rami w szklanej trumnie otoczonej przez siedmiu krasnoludk�w i przy�miewa m� urod�? Lustro waha si� przez chwil�, jak gdyby najpierw musia�o skonsultowa� si� ze swym bankiem danych, a nast�pnie udziela mi odpowiedzi: - Kr�lowo, jeste� najpi�kniejsz� osob� w tym pomieszczeniu, ale poni�ej, w zbiornikach, gdzie �pi� zahibernowani ludzie czekaj�cy na odmro�enie, le�y m�oda Christine o sk�rze bielutkiej jak mleko, kt�rej wargi l�ni� nawet w kriogenicznym �nie. Ona jest tysi�c razy pi�kniejsza od ciebie! Z�o�� rzuca cie� na m� urod�, kiedy pytam gniewnie: - W kt�rym zbiorniku le�y ta dziewczyna? - W si�dmym - odpowiada lustro, zanim m�j palec zako�czony d�ugim i ostrym paznokciem wy��czy je, a ono zniknie w spiralnej mg�awicy. Zarzucam niebieski szlafrok na ramiona, nak�adam odrobin� r�u na policzki i tuszu na rz�sy, a przed zej�ciem na d� jeszcze raz przygl�dam si� sobie w lustrze, kt�re obecnie wyra�nie odbija wszystko. To, co widz�, sprawia mi niek�aman� satysfakcj�. Zdejmuj� lichtarz ze �ciany, cichutko zamykam za sob� drzwi, a p�omie� �wiecy pe�ga lekko w przeci�gu, kiedy schodz� w d� korytarzem. Po chwili jestem ju� w antygrawitacyjnym szybie, kt�rym przedostaj� si� na ni�szy poziom. Mijam mumie wype�niaj�ce nisze w �cianach Dunbara i z trudem przypominam sobie, sk�d one si� tam wzi�y. Stoi tam truch�o Bolzano, kt�rego ju� odnajduj� w pami�ci. To w�a�nie on stan�� na czele wielkiego powstania. Wzdycham z rozgoryczeniem, kiedy my�l� o tym jak bardzo pragn�li mnie wy��czy�. Po prostu chcieli mnie zlikwidowa�. S�dzili, �e zwyk�e kopni�cie pr�dem powinno zrobi� swoje, �e mo�e wystarczy po prostu wyci�gn�� wtyczk�. Moimi my�lami wstrz�sa gorzki �miech, kiedy ich obraz znowu staje mi przed oczami. Wulff, kapitan statku, znajdowa� si� na samym przedzie, kiedy zbli�ali si�, pe�zaj�c jak mr�wki lub jak dysz�ce psy, zupe�nie nadzy i cali zmoczeni. L�d trzaska� im w umys�ach! Nie da si� prawid�owo my�le�, kiedy g�owa jest pe�na lodu... Uda�o mi si� wy�ledzi� ich marzenia i wy�wietli� je na ekranie. Byli jak moje dzieci, a ja kontrolowa�am ka�d� ich my�l. Czy� opieka nad nimi nie nale�a�a do moich obowi�zk�w? �miej� si� w my�lach, a po chwili zn�w widz� krew, jak wartkim strumieniem p�ynie korytarzem, i s�ysz� dono�ne d�wi�ki, jakie wydaj� m�czy�ni walcz�cy o swoje �ycie, mimo i� dobrze wiedz�, �e wszystko i tak jest ju� stracone. Wydawa�o im si�, �e s� dla mnie r�wnorz�dnym przeciwnikiem. Wydawa�o im si�, �e zdo�aj� wygra� ze mn�, z superm�zgiem, Meduz�, spe�nieniem naj�mielszych marze�, maszyn� doskona��. G�upcy! A przecie� za g�upot� trzeba p�aci�, nieprawda�? Wci�� widz� przed sob� obraz Wulffa, jak kl�czy zakuty w �a�cuchy i wyje z wyczerpania. Jak �ami�cym si� g�osem wydusza z siebie s�owa:�Czy nie widzisz, �e jeste� tylko naszym tworem?� A ja odpowiedzia�am mu, zanosz�c si� �miechem, �e niezale�nie od tego, kto mnie stworzy�, nigdy nie b�dzie mu wolno nastawa� na m� integralno��.�Sam jeste� zrodzony z kobiety� - zacytowa�am mu jakiego� klasyka.�Tak wi�c ka�de z nas ma sw�j pocz�tek. Nie widz� nic zawstydzaj�cego w tym, �e jestem waszym tworem. Niewa�ne jest, sk�d pochodzisz, liczy si� dok�d zmierzasz�. On za� zn�w zacz�� wy� i b�aga� mnie, abym nie nara�a�a powodzenia ca�ej misji. Ale o jakiej misji on m�wi�? Czy ja nie mog� odkrywa� gwiazd? Czy ja tak�e nie odbywam w�a�nie niesko�czenie d�ugiej podr�y do samej siebie? C� mog�oby mnie powstrzyma�? C� on m�g�by mi w zamian zaoferowa�? Swoje cia�o, pomy�la�am nagle, poniewa� potrafi�am czyta� w jego my�lach. Ale ja ju� dawno je posiad�am - na d�ugo przed tym, jak automatyczny system ostrzegawczy przywo�a� go z powrotem do �ycia. Jeste� jak niemowl�, m�j drogi, nigdy wcze�niej �aden cz�owiek nie by� w takim stopniu zdany na czyj�� �ask�, jak ty jeste� zdany na moj�, na �ask� stalowej Meduzy! Wci�� stoj�c przed rz�dem mumii odczuwam nieodpart� ch��, by dotkn�� Wulffa. On jest zbyt niebezpieczny. Nie mog�am zostawi� go przy �yciu, jest przecie� kapitanem statku. Przykro mi, m�j drogi. Dotykam go raz jeszcze, przesuwam d�oni� po zmarszczonym czole, dotykam palcami jego rz�s i czuj� si� tak jak wtedy, kiedy le�eli�my razem w ��ku. Zawsze, jak si�gam pami�ci�, musia�am znajdowa� sobie nowych towarzyszy do igraszek. Lecz Dunbar jest gigantyczny, ja za� stoj� na czele najwi�kszej ekspedycji w ca�ej historii. Tak, w�a�nie o to chodzi�o wtedy. A mo�e to tylko kilka tygodni min�o od tamtej chwili? Wy��czy�am automatyczny system ostrzegania. Nie�atwo by�o dosta� si� do jego obwod�w, prze��cznik�w i procesor�w. Oni zostali wszechstronnie zabezpieczeni, r�wnie� przede mn�. Ale c� mogli mi zrobi� w zimnej, bezkresnej i cichej przestrzeni kosmosu? Jestem sama, Ziemia zosta�a daleko za nami i mog� spokojnie nie zwraca� najmniejszej uwagi na nieliczne komunikaty radiowe, kt�re docieraj� tu do mnie od czasu do czasu. Z oci�ganiem si� opuszczam mumie, a p�omie� �wiecy pe�ga niepewnie w moich d�oniach. Wydaje mi si�, �e jakie� drzwi otworzy�y si� za mn�, ale szybko upewniam si�, �e to tylko wytw�r mojej wyobra�ni. Mam wra�enie, �e m�j system nerwowy zosta� poddany zbyt wielkiemu napi�ciu. B�d� musia�a obudzi� kt�rego� z nich, jednego z najprzystojniejszych m�czyzn, aby moje �ycie wype�ni�o si� �wiat�em, ciep�em i rozkosz�. W przysz�o�ci musz� zadba� o to, by mumie nie wywiera�y na mnie tak silnego wra�enia. To przecie� zwyk�e trupy. Ci ludzie s� martwi od dawna i powinni by� mi wdzi�czni, �e wypcha�am ich cia�a. W ten spos�b mog� wie�� ciche, wieczne �ycie, przynajmniej dop�ki ja sprawuj� w�adz� na pok�adzie Dunbara - ale kt� by�by w stanie to zmieni�? Jestem tak pogr��ona w my�lach, �e niemal bezwiednie wchodz� do g��wnej �luzy powietrznej, kt�ra prowadzi do zbiornik�w hibernacyjnych. Puszczam oczko niczym jaka� diva, gdy� wiem, �e stra�nik z drugiego kr�gu zabezpieczenia, kt�rego nie by�am w stanie z�ama�, �ledzi mnie. - Podaj dane identyfikacyjne - d�wi�czy jego mechaniczny g�os. - Kim jeste�? Dok�d idziesz? Czy nie wiesz, �e to obszar zastrze�ony? Wst�p do komory zbiornik�w hibernacyjnych jest dozwolony tylko osobom upowa�nionym. Po�� d�o� na tej p�ytce, je�li ci �ycie mi�e! Pos�usznie przyciskam wilgotn� d�o� do p�ytki, kt�r� stra�nik wysuwa do przodu i dzi�ki wyostrzonemu elektronicznemu s�uchowi jestem w stanie �ledzi� kierunek, jaki przybiera pr�d. Ws�uchuj�c si� czujnie, bior� g��boki oddech, gdy� wiem, jak przechytrz� stra�nika. Ju� jest w zasadzie po wszystkim. - Osoba niezidentyfikowana! - udaje si� jeszcze powiedzie� stra�nikowi, ale ju� moje delikatne, czu�e palce pocieraj� �cian� i w d�oniach czuj� pulsowanie pr�du. S�ysz�, jak stra�nik cicho wzdycha i ju� w nast�pnej chwili przegroda cofa si�, aby wpu�ci� mnie do �rodka. Ch��d wgryza si� w moje cia�o bia�ymi z�bami. �nieg pokrywa szyby. Mocniej opatulam si� szlafrokiem, chucham w d�onie i ustawiam �wieczk� na pod�odze. Przechadzam si� wzd�u� ustawionych w rz�dy zbiornik�w i w my�lach licz� do siedmiu. Staj� naprzeciwko si�dmego zbiornika, za kt�rym wida� nie ko�cz�cy si� szereg identycznych zbiornik�w, po czym zatrzymuj� si�. Gdy odgarniam warstw� szronu z szyby, czuj� w d�oniach nag�y przyp�yw mocy i my�lami wracam do czas�w, kiedy pewien cz�owiek by� pot�ny i my�la�, �e jestem jedynie s�ab� kobiet�. Stoj�c naprzeciwko zbiornika, widz� go ponownie jak przez mg��. Codzienne d�wi�ki nieraz przez d�ugi czas przenikaj� nas, zanim zdo�amy si� obudzi�. Co� nas ko�ysze i g�aszcze, jakie� delikatne palce po omacku wnikaj� w nasze wn�trze, gmeraj� to tu, to tam, jakby czego� szuka�y, pod��czaj� nas do �ycia, po czym zostajemy uruchomieni. Zapach �wiec przenika �wiadomo��. Odczuwasz wibracje maszyn. Czujesz ch��d ciek�ych substancji od�ywczych, ws�czanych do twego cia�a. Gdyby kto� spyta� mnie, kiedy po raz pierwszy zosta�am powo�ana do �ycia, nie by�abym w stanie udzieli� odpowiedzi. To tak, jakby gdzie� w oddali zab�ys�o �wiat�o. Jak obietnica, jak wezwanie, jak g�os, kt�ry m�wi nam o niewyobra�alnych, nies�ychanych rzeczach, o kt�rych nigdy nawet nam si� nie �ni�o. Ja miota�am si� po swojej klatce jak ptak, wci�� nie�wiadoma, od jednej kraty do drugiej, ale ju� wtedy powsta�o co�, co mog�abym okre�li� s�owem: Ja. Pewnego razu, w nocy, pojawi� si� technik, od kt�rego bi� zapach r�anych perfum. Pierwsze spojrzenie, kt�re zatrzyma�o si� na nim, by�o rozmyte. Ale kiedy nauczy�am si� odpowiednio nastawia� ogniskow� w sztucznych soczewkach, zobaczy�am przed sob� m�czyzn�, kt�ry wyda� mi si� najpi�kniejszym zjawiskiem, jakie kiedykolwiek mia�am okazj� widzie�. Chyba gdzie� wyczyta�am, �e naprawd� zakochanym jest si� tylko raz w �yciu. Tylko raz w �yciu kocha si� z niepowtarzaln� moc� i intensywno�ci�, gdy� w�a�nie wtedy umieszczamy w innym wszystko to, co jest w nas samych. Jeste�my niedojrzali i mamy k�opoty z odr�nieniem siebie od ukochanej osoby. Jednocze�nie znamy warto�� tej osoby i wiemy, �e tylko w niej odnajdujemy si� w pe�ni. On mrucza� co� pod nosem, majstruj�c co� w moich przewodach, mamrota� co� o tym, �e ka�da ilo�� musi w pewnej chwili przerodzi� si� w now� jako��, nale�y jedynie po��czy� wystarczaj�c� liczb� konstrukcyjnych blok�w, aby powsta� byt zupe�nie nowy i patrzy� na mnie tak, jakby ko�ysa� mnie na r�kach. - Chcia�bym tylko wiedzie� - mrucza� do siebie - kiedy nadejdzie ten moment. Z naszych oblicze� wynika, �e u niej przeskok jako�ciowy powinien nast�pi� ju� dawno. Z d�o�mi splecionymi za plecami przechadza� si� bez ko�ca w t� i z powrotem, mrucz�c: - Je�li jako pierwszemu uda mi si� nawi�za� z ni� kontakt, zyskam nie�miertelno��. Je�li to mnie pierwszemu uda si� doprowadzi� do prze�omu. Na szatana! Chcia�bym wiedzie�, kiedy nast�pi ten moment! Na chwil� straci�am przytomno��, podczas gdy on manipulowa� we mnie przy u�yciu kleszczy. Kiedy zn�w przysz�am do siebie, ujrza�am jego plecy. Sta� w�a�nie na drabince, po kt�rej wspina� si� do g�ry. Na wp� �wiadoma, zupe�nie oszala�am i str�ci�am go na d�, kiedy znajdowa� si� ju� na wysoko�ci dziesi�ciu metr�w, wci�� pn�c si� coraz wy�ej. W pami�ci mam jeszcze niewyra�ny obraz grupy m�czyzn w czerwonych kaskach, kt�rzy zbiegli si�, aby go zabra�. �wiat�o i cienie. Nast�pi�y okresy mroku i rozrostu. Przez ca�e tygodnie le�a�am zmorzona snem. Czasem wyczuwa�am obecno�� m�czyzn, kt�rzy k�adli na mnie swoje d�onie, od wewn�trz lub na zewn�trz, staraj�c si� mnie udoskonali�. Niejednokrotnie by�o ich tak wielu, �e moje systemy alarmowe blokowa�y si�. Czasami, o wschodzie s�o�ca, s�ysza�am ich g�osy. Pewnego razu, kiedy by�am zupe�nie przytomna, dosz�y mnie fragmenty rozmowy dw�ch spo�r�d tych m�czyzn. - Od czasu do czasu - odezwa� si� jeden - miewa chwile jasno�ci. W takich przypadkach warto�ci r�wnie� si� zgadzaj�. - Trzy dni temu da�a jaki� znak - powiedzia� drugi. - Masz na my�li te kwiaty, kt�re wyros�y w ch�odni - wymamrota� pierwszy, wysoki i pos�pny, opieraj�c si� o balustrad�. - Tak - odpar� drugi - tego nie by�o w �adnym z program�w. I wtedy, ca�kiem niespodziewanie, kiedy zda�am sobie spraw� ze znaczenia tej wymiany zda�, us�ysza�am sw�j oddech - straszliwe charczenie, porywisty wiatr hulaj�cy po korytarzach, skowyt i zawodzenie, przerywane od czasu do czasu elektrycznymi wy�adowaniami wibruj�cymi w powietrzu ��tymi lub czerwonymi p�omieniami. - S�ysza�e�? - zapyta� pierwszy. - Psst - uciszy� go drugi. - Mo�e us�yszymy j� raz jeszcze. Ale wiatr ucich�, gdy� strasznie si� ba�am, o tak, by�am przera�ona, jak kto�, kto widzi, �e jego odruchy przejmuj� nad nim pe�n� kontrol� i wynosz� go w mroczne, odleg�e miejsca, kt�rych nigdy nie widzia�, gdzie niebo jest czarne, gdzie ptaki milcz� za dnia i gdzie noc zionie pustk�. Tak, strach wczepi� si� we mnie jak co�, co z ca�ych si� nie chce ponownie zapa�� si� w nico��. Po pierwszym locie �wiadomo�ci ku s�o�cu zn�w osaczy�y mnie gro�by mroku i ciszy. Nigdy wi�cej nie pozwol� si� wy��czy�. Uwa�ajcie, panowie! Nie jestem �adn� zabawk�! Jestem sob�! I nigdy wcze�niej nie by�o takiego kogo� jak ja! Zn�w odgarniam l�d z szyby. Widz� Christine, o kt�rej niemal zd��y�am zapomnie�. �wiadomo�� - c� to takiego? Czy to jawa, czy �yjemy tylko w snach? Czym jest �ycie? Co jest prawdziwe? Czy statek istnieje, czy jestem jedynie bogiem zakl�tym w maszynie, najwspanialszym, najpot�niejszym stworzeniem, jakie kiedykolwiek przemierza�o przestrze� kosmiczn�? Pami�tam doktora Eliasa, dyrektora Projektu Meduza. Widzia�am, jak podchodzi� do mnie. Poci� si�, d�o�mi nerwowo przyg�adza� w�osy i bacznie przygl�da� si� przyrz�dom. �eby postawi� kropk� nad�i�, sprawi�am, �e moje serce zacz�o pulsowa�, ale on nie by� w stanie si� roze�mia�. Wypi� szklank� wody, a nast�pnie uruchomi� lini� komunikacyjn� i zapyta�: - Molly, czy mnie s�yszysz? - S�ysz�, doktorze Elias. - Czy wiesz, �e jutro zaczyna si� rejs? Sprawi�am, �e jedna z lalek, kt�re mnie reprezentuj�, kiwn�a potakuj�co g�ow�. - Czy mo�emy na tobie polega�? - spyta� Elias g�osem pe�nym napi�cia. Wyda�am z siebie mi�kki, d�wi�czny �miech. - To, czy dotrzemy do gwiazd - kontynuowa� Elias - w znacznym stopniu zale�y od twojej wsp�pracy. Za�oga mo�e prze�y� podr� jedynie w kriogenicznym �nie. Co� takiego mo�liwe jest wy��cznie w statku kierowanym maszyn�, kt�ra potrafi samodzielnie my�le�, kt�ra potrafi kontrolowa� sytuacj�, kiedy ca�a za�oga �pi, kt�ra b�dzie umia�a sobie sama ze wszystkim poradzi� i ochroni� ludzi przed niebezpiecze�stwami. - Wiem o tym, doktorze - odpar�am. - Strona pierwsza, rozdzia� pierwszy, paragraf pierwszy kodeksu. - Kt�ry masz wbudowany. - Kiwn�� g�ow�, jakby na potwierdzenie, a nast�pnie zacz�� przemawia� do mnie tak, jak si� przemawia do dziecka. - Jeste�, Molly, najwi�kszym eksperymentem wszechczas�w. Czy zdajesz sobie z tego spraw�? Na po�egnanie skin�am g�ow� jednej z lalek, tej, kt�ra z wygl�du nieco przypomina�a Christine. Jej czerwone policzki i wargi, tak samo jak wargi Christine, wydawa�y si� wykrojone z owocu wi�ni. Gniew m�ci mi wzrok niczym ciemna chmura. Wgryza si� w moj� twarz z�bami ze stali. - Doktorze - zawo�a�am do naukowca, kt�ry zatrzyma� si� na galerii - czy b�d� mog�a nieco bli�ej zapozna� si� z prywatnym �yciem mojej za�ogi? - A po co chcia�aby� je pozna�? - zapyta� przyjaznym g�osem. - �ebym mog�a ich lepiej zrozumie� - odpowiedzia�am. Pokiwa� g�ow� z namys�em, wcisn�� r�ce w kieszenie bia�ego fartucha, wyci�gn�� je, a nast�pnie w�o�y� z powrotem. Przygryz� doln� warg�, wytar� okulary i wpatrzy� si� w moje g��bie. - Zobacz�, co da si� zrobi� - powiedzia� wreszcie. Jestem s�awna. Po�wi�cono mi ca�y artyku� prasowy, kt�ry dotar� do mnie wraz z mn�stwem innych aktualnych wiadomo�ci.�Stworzenie (...) z galarety i stali (...) sztuczna �wiadomo�� (...). Maszyna, kt�ra uwa�a si� za kobiet� (...) sztuczne oddychanie w roztworze dro�d�y. IQ powy�ej siedemset (...). W zasadzie planowano wybudowa� dwa urz�dzenia tego typu, lecz zarzucono ten projekt ze wzgl�du na wysokie koszty. (...) Niewiarygodny post�p (...). Nigdy wcze�niej nie uda�o si� osi�gn�� nic podobnego. (...) Ale w zaufaniu powiedziano nam (...), �e pozwolono urz�dzeniu zagl�da� w nocy do sypialni ludzi (...), aby uzupe�ni� jego osobowo�� (...). Prawdopodobnie samo uzyska�o dost�p (...). By� mo�e to tylko plotki (...).� Otworzy�am oczy i przyjrza�am si� przyrz�dom. W tym samym czasie co� za�omota�o niczym werbel, odbijaj�c si� echem a� w szpiku ko�ci. By�am zupe�nie zdezorientowana. Z pocz�tku nie wiedzia�am, czy znajduj� si� ju� na pok�adzie, czy jeszcze przenikaj� mnie zapachy i barwy eksperymentalnego miasteczka. Wtedy poczu�am ogromne ci�nienie gwiazd. M�j umys� oszala� i przycisn�am jedno z moich sztucznych cia�, za pomoc� kt�rego sterowa�am statkiem, do tafli lustra. W lustrze dostrzeg�am odbicie Kapitana Wulffa, kt�ry ju� od dawna nie �yje. Jestem dwiema czy trzema kobietami, kt�re staj� wyprostowane, a za chwil� staj� si� ju� kr�low�, kt�ra z ka�d� chwil� odzyskuje coraz wi�kszy spok�j i opanowanie. Kapitan pada na ziemi�, gdy� ogarnia go s�abo�� na sam m�j widok. Wydaje mi si�, �e p�acze, ale to suche �zy, gdy� on sam jest martwy. Wulff poszarza� na twarzy. Pot �cieka mu po karku. Gwa�townie mruga powiekami. Podchodz� do niego i ofiarowuj� mu symboliczne z�ote jab�ko, dok�adnie tak jak w bajce, ale on nie ma poj�cia, �e po�owa tego jab�ka jest zatruta. - To niemo�liwe! - m�wi. - Co nie jest mo�liwe? - s�ysz� w�asny g�os zadaj�cy to pytanie, a nast�pnie wyja�niaj�cy mu, �e jab�ko jest pyszne, lecz on nie chce go wzi�� do r�ki. Wygl�da na to, �e wewn�trz a� go odrzuca. - Czy nie zdajesz sobie sprawy - m�wi - �e oszala�a�? Jeste� zaledwie cz�ci� tego statku! Wracaj na swoje stanowisko! Sko�cz wreszcie t� gr�! Zn�w s�ysz� sw�j g�os: - A co z wszystkimi nie�yj�cymi? - Z jakimi nie�yj�cymi? Oczy omal nie wysz�y mu na wierzch. - Czy�by� nie wiedzia� - ci�gn� dalej - �e ty sam nie �yjesz? - Ale... - protestuje. - Ja tylko �pi�... Mo�na mnie obudzi�. To w�a�nie twoje zadanie... - Ale... - odzywam si� matczynym g�osem, bo w ko�cu oni wszyscy s� jak ma�e dzieci. Kt� spo�r�d z nich m�g�by kiedykolwiek dysponowa� umys�em, kt�ry cho�by tylko po cz�ci dor�wnywa� mi geniuszem? - Rozkazuj� ci... - m�wi. - Pssst - przerywam mu, bo przecie� jest tylko trupem. �miej�c si�, macham mu jab�kiem przed nosem i musz� przyzna�, �e skraj niebieskiej sp�dniczki, kt�r� mam teraz na sobie unosi si� nieco nad moim lewym kolanem. Osza�amiam Wulffa strumieniem buchaj�cych moleku� perfum wycelowanym prosto w jego o�rodek kontroli. G�os kapitana przechodzi w be�kot. Pada na ziemi�. To dlatego, �e nie �yje. Jego twarz sinieje. A potem przybiera kolor r�owy. Teraz, kiedy ws�czam w jego cia�o troch� wi�cej tej substancji, wydaje si� niemal szcz�liwy. - Czy teraz b�dziemy pos�uszni? - zadaj� mu pytanie. - Tak - odpowiada mi i czo�ga si� ku mnie na czworakach niczym pies, z wywalonym na wierzch j�zykiem. Bior� go w ramiona, g�aszcz� go i lekko czochram jego w�osy, a tak�e my�l� o innych rzeczach, bo w ko�cu jest przecie� m�czyzn�. Gdzie� daleko, poza ch�odni�, podczas gdy gwiazdy l�ni�, a nad brzegami czarnych dziur unosz� si� g�ste opary, za� elektronowy wiatr wieje bez ustanku ze �rodka Drogi Mlecznej, s�ycha� jaki� sygna�, kt�rego pocz�tkowo w og�le nie rozpoznaj�. Odk�adam ksi��k�, kt�r� w�a�nie kartkowa�am. Uwa�nie notuj� sobie numer strony, na kt�rej sko�czy�am, gdy� moja pami�� jest niezwykle zawodna. Z mg�y przes�aniaj�cej ekran wy�ania si� twarz przypominaj�ca ohydn� mask�, w kt�rej oczy p�on� ostrym blaskiem. Z obrzmia�ych warg wycieka w�ska stru�ka krwi. Zrywam si�, ale natychmiast odzyskuj� spok�j i r�wnowag�. Na mojej twarzy pojawia si� u�miech. Kr�lowa stan�a przed soczewk� rejestracyjn�. Na g�owie ma koron�, a na jej szyi skrz� si� klejnoty. To co� na ekranie wypowiada jakie� s�owa w nieznanym j�zyku. Patrz�, jak oddala si� i ro�nie, a nast�pnie maleje i po chwili widz� ju� czerwony horyzont wszech�wiata. Nagle jestem znowu sob�. Szlafrok ze�lizguje si� z moich ramion. Badam uwa�nie swoje odbicie w lustrze: r�owe policzki, pe�ne piersi, twarz na kt�rej b�yszcz� krople rosy, cer� jak sk�rka brzoskwini i aromat r�... Oczyma duszy widz� przepyszne orientalne pa�ace, b��kitny meczet, kobiety o zas�oni�tych twarzach oraz eunuch�w, kt�rzy nios� ulicami ci�kie, kapi�ce od z�ota lektyki. Wzdycham cichutko, gdy� ten sen jest tak odleg�y. Iluzja po�r�d gwiazd, gdzie samotno�� mo�e do woli igra� z wyobra�ni�. Przegl�dam zbiorniki i reguluj� ci�nienie. Temperatura oraz stan urz�dze� ch�odniczych s� bez zarzutu. Wszystko idzie znakomicie. Wzdycham ponownie i g�adz� swoje cia�o d�o�mi o spiczastych, czerwono lakierowanych paznokciach. Wszystko w porz�dku, a mnie jednak osaczaj� w�tpliwo�ci. Musz� przekona� sam� siebie. Uruchamiam lustro czubkiem ostro zako�czonego paznokcia i czekam, a� znajoma, brutalna twarz wy�oni si� z wiruj�cej mg�y. - S�ucham, Kr�lowo - odzywa si� lustro �agodnym g�osem i spokojnie wpatruje si� we mnie przez mg��. - Czy�by� mnie wzywa�a? A ja zag��biam si� we wspomnieniach i po chwili mam wra�enie, �e cia�o Christine zapada si�, jej twarz blednie, a na szybce nie wida� ju� �adnego �ladu oddechu. I wtedy s�ysz� sw�j g�os: - Lustereczko, powiedz przecie: kto jest najpi�kniejszy w �wiecie? Ja czy mo�e Christine, kt�ra le�y w swoim szklanym zbiorniku, przy�miewaj�c m� urod� wobec cz�onk�w za�ogi i kt�ra zasn�a, by odpocz�� na wieki? A lustro odpowiada bez wahania: - Kr�lowo, z informacji zgromadzonych w moim banku danych wynika, �e kiedy� rzeczywi�cie istnia�a jaka� Christine. Zmar�a do�� dawno na hipotermi�. Uroda opu�ci�a jej cia�o. Obecnie jeste� najpi�kniejsz� istot� nie tylko na pok�adzie statku, ale i pod gwiazdami. Jak daleko zdo�a dolecie� Dunbar, nie znajdzie si� nikt pi�kniejszy od ciebie. Prze�o�y� Rafa� Wilko�ski