5903

Szczegóły
Tytuł 5903
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5903 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5903 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5903 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jan B�o�ski Monografia Stanis�awa Ignacego Witkiewicza cz�� pierwsza OD STASIA DO WITKACEGO OD STASIA DO WITKACEGO cz�� druga WITKACY DRAMATOPISARZ Wydawnictwo Literackie cz�� trzecia WITKACY POWIE�CIOPISARZ artyst� � Copyright by Jan B�o�ski, 1997 � Copyright by Wydawnictwo Literackie, Krak�w 1997 'i Kalendarium �ycia i tw�rczo�ci Anna MICI�SKA (przedruk za: Anna Mici�ska, Stanis�aw Ignacy Witkieimcz. �ycie i tw�rczo��, Wydawnictwo Interpress, Warszawa b.d.) fc* BIBLIOTEKA ? ; G��WNA ?, Projekt ok�adki i stron tytu�owych Wojciech KO�YSZKO Redaktor Barbara G�RSKA Redaktor techniczny Bo�ena KORBUT Ksi��ka ukaza�a si� dzi�ki pomocy finansowej Ministerstwa Edukacji Narodowej Nad kolebk� ch�opca pochyla si� wr�ka i m�wi: Ty tak�e b�dziesz artyst�... Nikim innym zosta� nie mo�esz, bo w sztuce skupia si� wszystko, co najwy�sze i najlepsze w cz�owieku. Sypie hojnie talentami: w �trzech kreskach dziecinnego rysunku" (L 47)' rozpoznaje plastyczne uzdolnienie ojciec, co potwierdzaj� malarze, kt�rzy b�d� si� opiekowa� czy interesowa� �Stasiem": Stanis�awski, Kossak, brat Albert, �lewi�ski czy Mehoffer. Zabawne dramaciki, kt�re dla uciechy w�asnej i rodzic�w pisze o�mioletni ch�opczyk, �wiadcz� o dziwnym poczuciu humoru i niezmo�onej zdolno�ci fabulacji. je�eli Tobie si� zdaje, �e Ty nie b�dziesz nigdy pisa� � pociesza� p�niej syna Stanis�aw Witkiewicz � to bardzo si� mylisz. W�a�ciwie jest to Twoja potrzeba od dzieci�stwa i potrzeba ta nie opuszcza Ciebie, objawia si� rozmaicie, a przyjdzie czas, kiedy pod naciskiem jakiego� przypadku zaczniesz pisa� ca�kiem na serio" (L 316). Wreszcie filozofia: m�odzie�czy r�kopis Marze� improduk-tywa nosi dat� 1904 roku, ale pierwsza cz�� jakby z grudnia 1902, nast�pne z 1903 � siedemnastoletni wi�c, osiemnastoletni Witkacy potrafi, mimo nieuchronnej naiwno�ci, obejmowa� syntetycznie histori� filozofii, rozs�dza� Kanta i Schopenhauera... Obfito�� dar�w zdaje si� zapowiada� szybki i radosny rozw�j. �Widzisz, jak masz proste i jasne teraz drogi �ycia � m�wi U ' St. Witkiewicz, Listy do syna, opr. B. Danek-Wojnowska i A. Micirtska, Warszawa 1969, s. 47. Dalej � L i LA (aneks) z numerem strony. ISBN 83-08-02658-3 I ty b�dziesz artyst� Jan B�o�ski szesnastoletniemu ojciec � Sztuka wype�ni po brzegi Twoj� umys-�owo��", a zdolno�� wsp�czuwania i ludziom, i �tch�rzom� wype�ni czucia [...] Jak tak dalej p�jdzie z Twoim malarstwem, b�dziesz cudownym dowodem prawdziwo�ci moich teorii o sztuce, a sam w latach, w kt�rych inni ucz� si� abecad�a na niezrozumia�ym szkolnym elementarzu � b�dziesz niezale�nym majstrem" (L 46). Je�li by� wi�c kiedy ch�opiec naznaczony pi�tnem sztuki, to na pewno m�ody Witkiewicz. O ile wiadomo, nigdy nie chcia� by� .nikim innym ni� ojciec, nigdy nie wyobra�a� siebie inaczej ni� jako artysty... Lecz decyzja zapad�a niejako bez jego woli, �wcze�niej ni� we w�asnym �yciu rozpozna� przymus sztuki: stanowi�a ona jakby wyrok, kt�remu za wszelk� cen� musia� sprosta�. Stanis�aw Ignacy czu� si� �wi�c przygnieciony powo�aniem, niew�tpliwie prawdziwym (talentu wm�wi� nie mo�na), ale obudzonym jakby za wcze�nie i od razu niemal intelektualnie �wiadomym, je�eli nie nad-�wiadomym. By�o w tym przymusie artystyczno�ci troch� fa�szu, wysilenia... i by�o trudu ponad si�y dwudziestoletniego cz�owieka. Dlatego te� zapewne dojrzewanie Witkacego trwa�o osobliwie d�ugo i przebiega�o z najwi�kszymi oporami. Kiedy mia� szesna�cie lat, ojciec zwraca� si� do� jak do doros�ego artysty. Ale w 1910 roku, kiedy wi�c mia� lat dwadzie�cia pi��, by� m�czyzn� tak dziecinnym i niepewnym w�asnej warto�ci, �e obra�a� si�, kiedy rodzice nazywali go w listach dzieckiem... (L 375). Przez prawie pi�tna�cie lat �y� w Witkacym niedokszta�cony m�odzieniec, chwiejny, rozproszony, przekonany, �e przegrywa narzucon� sobie walk� o sztuk�. �Trzeba si� ruszy� z miejsca, do kt�rego ju� doszed�e� � poucza� ojciec... i przecie� nie bez powodu. � Skupi� si� naprawd� � nie rozprasza� si� i nie goni� ci�gle za czym� zewn�trznym" (L 187). I znowu: �nie przyzwyczaja� si� do pewnego niechlujstwa psychicznego, kt�re jest niebezpieczne i zdradnie �wci�ga cz�owieka w nizin�" (L 298). A nawet wypomina� mu ojciec, niczym �filister", kt�rym doprawdy nie by� � �e nie zapewni� sobie niezale�no�ci, samodzielno�ci, materialnych �rodk�w istnienia... Do niepowodzenia �yciowego przyznawa� si� zreszt� sam Witkacy, pisz�c � z wielk� naiwno�ci�! � do kochanki: ,Jak pomy�l�, �e jestem tak potwornie stary, zimno mi si� robi. Teraz wszystko robi� z t� my�l�, �eby jak najpr�dzej mie� niezale�ne stanowisko"2. Pr�ne postanowienie! M�odemu arty�cie wszystko kruszy si� w r�kach... Jego w�asny talent bawi si� z nim w chowanego, to ods�aniaj�c, to skrywaj�c perfidnie... Osobliwo�� po�o�enia, w kt�rym znalaz� si� �Sta�", nie usz�a uwagi ojca. Spostrzeg� on, �e niemoc i rozproszenie syna �wiadcz� � paradoksalnie � o skrytej sile i zdolno�ci tw�rczej. �Masz jedn� szczeg�ln� w�a�ciwo�� [...] � pisa� � d��no�� do �wiadomego przeobra�ania siebie, do wytwarzania w sobie tego, co nazywasz "�warto�ciami istotnymi-, do prze�amywania swego stanu obecnego dla wytworzenia innych si� kierowniczych �ycia. Bardzo to jest cenny przymiot [...] mnie si� zdaje � mo�e si� myl� � �e Twoje wielokrotne walki wewn�trzne, Twoje zwyci�stwo nad tym, co nazywasz upadkiem, i znowu powr�t do stan�w obni�enia energii �ycia i rozpr�enia si� duszy, �e mo�e wszystko to wynika z tego, �e ten podstawowy punkt, na kt�rym chcesz zbudowa� istotny stan duszy [...] nie jest dobrze przez Ciebie u�wiadomiony lub te� w swojej istocie chwiejny. Do czego �w�a�ciwie Ty chcesz swoje wewn�trzne przeobra�enie si� przystosowa�? Jaka jest ta kierownicza idea, kt�ra ujmuje w ca�o�� �cis�� wszystkie rozbie�ne w�adze i poruszenia duszy?" (L 542) Jak�e to m�drze zobaczone... Stary cz�owiek widzi psychiczn� chwiejno�� syna, �stany obni�enia energii �ycia", czyli � m�wi�c wsp�cze�nie) � sk�onno�ci clepresyjno-maniakal-ne, kt�re tak dadz� si� p�niej we znaki Witkacemu3. Ale nie ogranicza si� do wsp�czucia, nie chce wcale syna � uspokoi�. Domaga si� raczej, aby ze s�abo�ci wykrzesa� si��! M�wi wi�c o my�li, sztuce, dziele, nie o gruncie, na kt�rym rosn�: pyta o �kierownicz� ide�", kt�ra by uporz�dkowa�a �wn�trze pocz�tkuj�cemu arty�cie. Czym ona mog�a by� � ta idea? 2 List do Ireny Solskiej z dnia 20.11.1910. Rkps nie sygnowany, Archiwum Muzeum Tatrza�skiego w Zakopanem. 3 Spraw� chorobowego uwarunkowania tw�rczo�ci Witkacego zajmuje si� nader szczeg�owo A. van Crugten, 5. /. Witkiewicz. Aux sources d'un theatre nouveau, Lozanna 1971, s. 192�206. :>,J,<. ;v, t*yi�...A,,Ht,-;,,^ ,;tj. , I ty b�dziesz artyst� 8 Jan B�o�ski W�asne listy do ojca Witkacy spali�. Ale i tak trzeba by zapewne odpowiedzie� za niego. Albowiem �kierownicza idea" by�a przecie i nie u�wiadomiona jeszcze w zupe�no�ci, i �w swojej istocie chwiejna", rozdarta � jak zobaczymy � mi�dzy dreszcz metafizyczny a pragnienie intensywno�ci �ycia... Ta idea to sama doktryna estetyczna i samo dzie�o literackie Stanis�awa Ignacego: dzie�o, kt�re si� nie �chcia�o" narodzi�. Tak dotkliwie i bole�nie nie chcia�o, �e w dwa lata p�niej, w roku 1914, w li�cie z Cejlonu napisanym ju� po samob�jstwie narzeczonej, za kt�re Witkacy czu� si� � nie bez s�uszno�ci � odpowiedzialny4, og�asza� si� ostatecznie za bankruta: �Hotel, w kt�rym mieszkamy na zboczu g�r pokrytych palmami, lianami i czort wie czym, otaczaj�cych jezioro pe�ne ryb i ��wi, jest zaczarowanym pa�acem. (8 rupii z jedzeniem). Wszystko to sprawia najstraszniejsze cierpienie, b�l nie do zniesienia, bo Jej nie ma ze mn�. Tylko rozpacz najgorsza i bezsens widzenia tej pi�kno�ci. Ona tego nie widzi � a ja nie jestem artyst�" (LA 639). Ona tego nie widzi � a ja nie jestem artyst�. Zdumiewaj�ce wyznanie. Gdyby by� artyst�, nawet �mier� dziewczyny by�aby � mo�e � odkupiona. Trzydziestoletni prawie Witkacy wywiesza bia�� flag�. Nie dlatego �e � spustoszony romansem ze s�ynn� aktork� � przyczyni� si� nast�pnie do samob�jstwa narzeczonej. Nie dlatego �e nie mia� zawodu, stanowiska, pieni�dzy. Dlatego, �e straci� wiar� we w�asne powo�anie. Sztuka po�ar�a go i porzuci�a: dor�s�, ale do pustki, jego dojrzewanie by�o daremne. Myli� si�, oczywi�cie: nie pozna�, �e sam sobie t� pustk� wy-prorokowa�, �e zapowiada�a w�a�nie artystyczne spe�nienie. Bo te� nie przypuszcza�, �e objawi si� a� tak okrutnie... W 522 upadkach Bunga m�wi� do bohatera przyjaciel, baron Brummel: ,,Ty przeszed�e� ju� i rozw�j intelektualny, i wielkie uczucie, i perwersje, i upadek � wszystko. Wszystko na ma�� 4 O m�odo�ci Witkacego pisa�y �r�d�owo B. Danek-Wojnowska i A. Mici�- ska. Por.: wst�p i zw�aszcza przypisy do L; A. Mici�ska, 622 upadki Bunga czyli Demoniczna kobieta, �Miesi�cznik Literacki" 1967, nr 8, s. 34-44, oraz Wst�p do UB; Listy St. I. Wttkiewicza do Heleny Czert<>ijon>skiej, poda�a do druku, opracowa�a i przypisami opatrzy�a B. Danek-Wojnowska, �Tw�rczo��" ,,, 1971, nr 9, s. 13-59. \ �.:'�':-�� ��' f .3 ''W' ��,�,-, skal�, bez tego rzucenia sob� o wiecznie zamkni�t� �cian� nieroz-wi�zalnych problem�w, o kt�re uderzaj�c ca�ym sob� cz�owiek si� tworzy i kszta�tuje. Ty w�a�ciwie w praktyce masz naiwn� dzieci�c� wiar�, a au fond nie wierzysz w nic. Potem wypadki si� sko�cz�. Jest pustka i szukasz nowych, a od czasu do czasu namalujesz co� albo napiszesz wierszyk i masz chwil� z�udzenia, �e jeste� artyst�..." (UB 334)'. W 1914 roku wypadki si� sko�czy�y, przynajmniej osobiste... razem za� z wypadkami mylne poj�cie o w�asnej sztuce, co Witkacy odczu� jako pora�k� powo�ania i sytuacj� bez wyj�cia. Groteskowa �mier� Bunga � sobowt�ra Stanis�awa Ignacego � zapowiada�a ju� gorzkie wyznanie cejlo�skiego listu. Obiit Gus-tavus... lecz Witkacy nie wiedzia� jeszcze, �e narodzi� si� w nim kto� nowy: do pisania zabra� si� dopiero w roku 1917 i 1918, tym razem powa�nie i z niezwyk�� energi�. Ale jeszcze wtedy, kiedy z antypod�w przyby� do Petersburga, znajdowa� si� w �rozpaczliwym stanie apatii i inercji", z kt�rego wyrwa�a go decyzja wst�pienia do rosyjskiego wojska, b�d�ca � o ile mo�na wnosi� � nie tylko wyrazem ch�ci �bronienia Polski", ale raczej arbitralnym wyzwaniem, rzuconym losowi (LA 641)... Dokumentami dojrzewania m�odego Witkacego s� obrazy, filozoficzne medytacje, listy bliskich... i, przede wszystkim, 622 upadki Bunga. �wiadcz� one o nieustannej wewn�trznej dyskusji nad warunkami sztuki i natur� artystycznego powo�ania, zamkni�tej wszak�e wyznaniem kl�ski i kilkuletnim milczeniem. ,,A ja nie jestem artyst�". Dlaczego dojrza�o�� przybra�a form� pora�ki? Mo�na by chyba odpowiedzie� tak: przez ca�e to dwunaste- czy pi�tnastolecie toczy� si� w Witkacym proces stopniowego rozpadu m�odzie�czego idea�u artysty. Przez ten rozpad prze�wituje przysz�a oryginalno��, ale jeszcze nie u�wiadomiona... Tymczasem przewa�a �mudne i powolne pokonywanie (albo przekszta�canie) obu inspiracji Stanis�awa Ignacego: tej, kt�r� zawdzi�cza� ojcu, i tej, kt�r� przynios�o mu do�wiadczenie modernizmu. 5 St. I. Witkiewicz, 622 upadki Bunga czyli Demoniczna kobieta, Wst�p i opr. A. Mici�ska, PIW, Warszawa 1972, s. 334. Dalej � UB z numerem strony. Psychomachia rodzinna 11 Psychomachia rodzinna Stanis�aw Witkiewicz by� niew�tpliwie cz�owiekiem niezwyk�ym: z obrazoburcy Sztuki i krytyki u nas przemieni� si� w przedstawiciela narodowego sumienia: w obu za� swoich wcieleniach okaza� sta�o��, powag� i szlachetno��, kt�rej nie skazi�y przymie-szki zarozumialstwa czy intelektualnej niekonsekwencji, �atwo wy-t�umaczalnej u samouka. Oskar�a� go o pedagogiczny terror by�oby dzieci�stwem. Cz�owiek tak tw�rczy i jednolity nie m�g� przesta� by� sob�: nie m�g� nie stawia� synowi -wymaga�, kt�rym sam po�wi�ci� �ycie. Prawda to jednak, �e chocia� �pieczo�owicie chroni wra�liwo�� i indywidualno�� jedynaka, przyt�acza go jednak swoj� osobowo�ci� [...] �wytyczaj�c mu moralne, etyczne, intelektualne i artystyczne drogi rozwoju na w�asny sw�j obraz i podobie�stwo, przy bezkompromisowym sprzeciwie wobec odst�pstw od raz postawionych ��da�"1. By�o w tym co� z � nie�wiadomej � zabawy kota z mysz�. Witkiewicz po to przyznawa� synowi prawo do ca�kowitej samodzielno�ci, aby tym silniej uwewn�trzni�y si� w nim nakazy i ��dania, kt�re sam g�osi�. �e mu si� to cz�ciowo uda�o, sporo dowod�w: poczynaj�c od znamiennych poprawek w 622 upadkach Bunga, gdzie � odtwarzaj�c najwyra�niej w�asne sny � Witkacy zast�powa� w r�kopisie ojca przyjacielem, ksi�ciem Ne-vermore, w roli surowego s�dziego romansu z pani� Akne... �'�'"'� ' A. Mici�ska, Wst�p do UB, s. 19. '*' "-"-~ ��'^' ,'*�'J rfitww>i^ ,.<.. (UB 210)2. Zgodnie ze swoim prze�wiadczeniem o r�wnouprawnieniu jednostek i o prawie ka�dego do osobistej swobody Witkiewicz pisa�: �Nigdy nie chcia�bym kr�powa� Ciebie w imi� mego tatostwa, czy �r�d�em tego skr�powania by�by m�j autorytet czy uczucie. Nie chcia�bym, aby� si� szarpa� w siatce jakiegokolwiek przymusu" (L 285). I rzeczywi�cie � godzi� si� na nieobecno�� syna, op�aca� jego podr�e (co musia�o by� istotnie trudne, zwa�ywszy sta�e trudno�ci pieni�ne), znosi� wieloletnie rozproszenie i pr�niactwo... Ust�powa� wtedy, kiedy �dziecko" upiera�o si� przy swoim z autentyczn� energi�. Uznawa� tak�e � co godne podkre�lenia � zupe�n� odmienno�� jego malarskich poszukiwa�: nawet �potwory" syna, fantastyczne portrety i kompozycje, stara� si� ocenia� przyja�nie. �Stosunek m�j do Ciebie opiera si� na r�wnouprawnym pojmowaniu, szanowaniu i traktowaniu Ciebie" (L 452). �Jeste� cz�owiek wolny i niezale�ny, to, co tu m�wi� bez �adnego autorytetu � tylko jak do cz�owieka, kt�ry ma takie samo prawo �y� wed�ug w�asnej normy � jak ja. Chc� twego szcz�cia, ale szcz�cia na pewnym poziomie ludzkiego bytu, bo s� takie poziomy, z kt�rymi nie chcia�bym, by� si� niwelowa�" (L 367�368). I jeszcze: �urabiaj z siebie cz�owieka niezale�nego i za byle co tej niezale�no�ci nie oddawaj [...] M�wi� Ci o tym, bo Ciebie lubi�, o Tobie my�l�, a tak du�o ciaraparstwa, sflaczenia i powolnego topienia si� w jakim� mule pospolito�ci widz�" (L 199). Ot� w�a�nie. Witkiewicz chcia� w synu umocni� to, co prawie nieuchwytne, chocia� wyczuwalne natychmiast: jako�� duchow�. M�wi� o poziomie, wi�bie duszy, tonie, woli odpowiedzialno�ci. �To, co Nie-tzsche nazywa der Wille �ur Yerantwortlichkeit i kt�r� uwa�a za fundament swobody, za istot� ducha niezale�no�ci, trzeba to strzec i zachowywa� w nieskazitelnej czysto�ci" (L 124). �Masz do por�w- 2 �Poczu�, �e straci� i j�, i Edgara, i zbudzi� si� w strasznym przera�eniu" (UB 211). Aby uchwyci� sens koszmaru, nale�y podstawi� pod Edgara � ojca, jak te� najpierw napisa� Witkacy. O poprawkach w r�kopisie m�wi A. Mici�ska we Wst�pie i notach (s. 18-19 i 537). Psychomachia rodzinna 13 Jan B�o�ski 12 nania trzy cyfry: Siebie, �wiat zewn�trzny i zasady, idee i poziom w�asnej duszy � wyprowadzaj st�d wnioski i wskaz�wki, i wpisuj to do rytua�u, kt�ry czyta�e� mnie we Lwowie. Mierzy� siebie i innych trzeba najwznio�lejsz� ide�, najg��bsz� etyk� � zawsze na podstawie najwi�kszej mi�o�ci i wsp�czucia" (L 130). ,,To rusztowanie wewn�trzne, ta wi�ba duszy to jest to, co bym chcia�, �eby w Tobie jak najmocniej si� trzyma�o. Musi by� ona prosta i silna, wznios�a i wielka [...] Niech si� Ciebie nie czepiaj� �adne zacie�nienia kastowe, �adne uprzedzenia fachowe, �adne drobne egoizmy jednostkowe ani klasowe. Ustr�j spo�eczny, na kt�ry powinno si� godzi�, powinien i�� dalej ni� marzenia socjalist�w dzisiejszych [...] �yj w przysz�o�ci. St�j ci�gle na wirchu..." (L 144) ,Ja dla Ciebie chcia�bym, �eby� by� cz�owiekiem, kt�ry maj�c minimum zachce� i potrzeb materialnych � mia� maksimum potrzeb i pragnie� moralnych, umys�owych" (L 148). Pod tym przynajmniej wzgl�dem ojciec �Stasia" zosta� wys�uchany. Witkiewicz ��czy� stale ��danie autentyczno�ci duchowej z wymaganiami ofiarno�ci i po�wi�cenia. Coraz bardziej � w trosce o w�asn� wewn�trzn� prawd� � oddala� si� od obyczajowych uprzedze�, spo�ecznych konwencji i, co zapewne nie najmniej wa�ne, przepis�w oficjalnego Ko�cio�a. Ale te� � jakby dla wynagrodzenia... � stawia� coraz surowsze ��dania etyczne: �Bierz raczej m�cze�stwo ni� roztapianie si� w p�askim, �atwym �yciu ludzi oddanych na pastw� odruch�w instynktowych" (L 264). By�o w nim jakby co� z protestanta, kt�ry, powodowany wierno�ci� sumienia, zrywa z Ko�cio�em i oczyszcza poj�cie Boga a� do uznania Jego ca�kowitej nieuchwytno�ci, zarazem jednak sro�y si� nad sob� samym i � w imi� tej samej szczero�ci i samodzielno�ci � etyk� mi�o�ci chce doprowadzi� do najdalszych konsekwencji. Co by�o Witkiewiczowi najbardziej wstr�tne? Bierno��, �atwo��, samozadowolenie. Przeciwnie, miar� cnoty, je�li tak wolno powiedzie�, by�a trudno�� jej praktykowania, niejasne poczucie nat�enia wszystkich duchowych w�adz cz�owieka. Tym w�a�nie by�y �poziom", �wirch", �wola odpowiedzialno�ci". Witkiewicz m�wi� wi�c synowi: b�d� samodzielny, nie ogl�daj si� na bli�nich, s�uchaj �w�asnej normy" wewn�trznej. Ale oznacza�o to zarazem: szukaj najwy�szego napi�cia, nie przestawaj s�u�y� spo�eczno�ci, kszta�tuj sw� moralno�� na podobie�stwo tej, kt�r� g�osili najsurowsi nauczyciele ludzko�ci. Na dnie etycznego i pedagogicznego �systemu" Witkiewicza tkwi�o prze�wiadczenie, �e je�li cz�owiek naprawd� uczciwie wejrzy w �wiadomo�� w�asn�, odnajdzie tam poczucie solidarno�ci z innymi i zdolno�� do ofiary. Ot� zagl�daj�c w g��b w�asnej duszy, Stanis�aw Ignacy najwyra�niej dostrzega� co innego. W szczeg�lnie ciekawym li�cie z 5 maja 1906 roku Witkiewicz polemizowa� z nowymi teoriami syna, z �metod� syntetyczn�" i �gn�bieniem siebie". Streszcza� tym samym pogl�dy partnera, kt�re inaczej pozosta�yby nieznane: �Pami�tam dobrze, na ile mi to wyk�ada�e� tej teorii gn�bienia siebie, zacie�niania duszy, obcinania r�nych ludzkich przymiot�w, kt�r� uzasadnia�e� dowodami branymi z Nietzschego, a kt�ra prowadzi�a do pewnych stan�w wewn�trznych i do pewnych objaw�w zewn�trznych. Na tej teorii wspiera�a si� Twoja nowoczesna metoda grubego obchodzenia si� z lud�mi, �zasada niewsp�odczuwania-i w og�le pewnej osch�o�ci i bezmi�osierdzia wobec innych. � Jednym z argument�w by�o te� i to, �e pod wp�ywem wszystkich tych odrzuconych stan�w duszy i czyn�w rozk�adaj� si� i niszcz� elementarne, podstawowe, -istotne- si�y ludzkiej istoty..." Do czego zmierza� wtedy Witkacy? Trudno powiedzie� na pewno. Jedno nie ulega w�tpliwo�ci: zasad� wsp�octczuwania zast�powa� ��daniem osobistego tylko rozwoju. Wi�cej: �w rozw�j nie by� dla niego wcale wszechstronnym rozkwitem. Tak chcia�by ojciec, przekonany, �e musi on doprowadzi� jednostk� do maksymalnego �uspo�ecznienia". Ale Witkacy poci rozwojem rozumia� wtedy raczej � psychiczny eksperyment. Uprzywilejowywa� niekt�re tylko �stany wewn�trzne" oraz �istotne" (najg��bsze, najpierwotniejsze?) si�y cz�owieka. Jakakolwiek by�aby natura tych stan�w, mie�ci�y one zagadk� dost�pn� tylko i wy��cznie jednostce. �Przycinanie duszy" oznacza�o najwyra�niej walk� z tym wszystkim, co w imi� solidarno�ci i zrozumienia bli�nich utrudnia�o prze�ycie sekretu, skrytego w g��biach osobliwej �wiadomo�ci... Sekretu nie znanego jeszcze nam, a mo�e tak�e � przysz�emu pisarzowi. To jednak pewne, �e wi�za� si� jako� z artystycznym 14 Jan B�o�ski Psychomachia rodzinna 15 powo�aniem. Gn�bi�c samego siebie (nie m�wi�c o innych...) m�ody Witkacy uprawia� chcia� jakby ascez�. Nie dla cel�w moralnych jednak! Raczej dla zg��bienia � estetycznej czy metafizycznej? � tajemnicy. W podobnym przedsi�wzi�ciu inni ludzie mogli by� tylko przeszkod�, chyba �e zostaliby sprowadzeni do roli narz�dzi. Przej�te od ojca has�o �b�d� sob�" dawa�o wi�c w ostatecznym wyniku nie wol� solidarno�ci, ale � niew�tpliwie aspo�eczne � rozj�trzenie osobliwo�ci w�asnego ja. To rozj�trzenie szuka�o sobie metafizycznych uzasadnie�. Przez my�l Witkacego przeszed� ju� Nietzsche. Nic znamienniejszego ni� r�nice w rozumieniu �radosnej wiedzy" niemieckiego filozofa. Witkiewicz stara� si� idea� nadcz�owieka zinterpretowa� w duchu w�asnych pogl�d�w: �Pomin�wszy to zestawienie chrze�cijan, kr�w, kobiet i Anglik�w, kt�re jest tym jego [Nietzschego] wybuchem z�o�ciwo�ci, jest w tym pogarda dla ma�ych oblizywa� si� egoizmu, zadowolonego posiadaniem i u�ywaniem..." (L 126) I dalej: �chrze�cija�stwo i rycersko�� w wielu razach si� spotykaj� w ostatecznych skutkach � pierwsze przez pokorn� mi�o��, drugie przez wspania�omy�ln� dusz�" (L 144). Opinia bynajmniej nie odosobniona. Nadcz�owieka pojmowano w�wczas cz�sto jako �jednostk� wyposa�on� w nieprzeci�tne cechy moralne"; nietzschea�sk� ludzko�� przysz�o�ci jako �pokolenie tytan�w my�li i czucia, tocz�cych ze sob� walki i gotowych po�wi�ci� siebie i bli�nich dla idei zorganizowania pe�nego, intensywnego �ycia"3. Wspania�omy�lny �rycerz" Nietzschego to dla Witkiewicza argument za oczyszczon� i uwznio�-lon� etyk� bohaterstwa, wcale nie sprzeczn� z chrze�cija�sk� moralno�ci� mi�o�ci i po�wi�cenia. Inaczej dla Stanis�awa Ignacego... i chyba s�uszniej. Pos�uchajmy wyzna�, przytoczonych w li�cie z 16 maja 1906: �Zdaje si�, �e nigdy na siebie nie b�d� patrzy� z punktu widzenia spo�ecze�stwa". Dlaczego? Poniewa� �zawsze b�d� uwa�a�, �e stosunki oparte 3 T. Weiss, Fryderyk Nietzsche w pi�miennictwie polskim 1890-1914, Polska Akademia Nauk, Oddzia� w Krakowie, Prace Komisji Historyczno-Literackiej, ...',., nr 4, Wroclaw-Krak�w 1961, s. 12. . ,,,,:, . , (1 nie na walce, tylko na lito�ci, s� k�amstwem" (L 346). Zawo�anie prowokacyjne i nie�ci�le wypowiedziane, co u�atwi�o odpowied� ojcu: nale�y je jednak rozpatrzy� bez dobrodziejstwa inwentarza, si�gaj�c do �r�de�. Miar� rozwoju jednostki � uczy� Witkiewicz � jest zdolno�� wsp�uczestnictwa. Miar� rozwoju spo�ecze�stwa � stopie� ograniczenia egoizm�w i przywilej�w na rzecz powszechno�ci uprawnie�. Istotnie, to co w cz�owieku zwierz�ce, pop�dy wi�c i po��dania... tylko w spo�ecze�stwie i dzi�ki spo�ecze�stwu zostaje poskromione i wysublimowane. Aby jednak podobny proces by� skuteczny i prawdziwy, musi opiera� si� na dobrej woli i dog��bnym zrozumieniu. Dlatego te� Witkiewicz powtarza� ch�tnie Mickiewiczowski aforyzm o powi�kszeniu ojczyzny przez polepszenie dusz...4 S�owem, zar�wno zbiorowy post�p jak duchowe bogactwo jednostek zale�� od uwewn�trznienia warto�ci i wzmocnienia wi�zi spo�ecznych. Ale w takim w�a�nie postawieniu sprawy �najdro�szy Sta�" wietrzy� oszustwo. Na trop naprowadza s�owo �k�amstwo". Tak chrze�cijanom jak �md�ym demokratom" Witkacy zarzuca� zawsze ob�ud�. Ca�kiem podobnie jak Nietzsche, obna�aj�cy k�amstwo w ideale mi�osierdzia i w d��eniu do r�wno�ci... Rozw�j � mniema� � nie jest dojrzewaniem, ale bezlitosn� walk�. Dlatego te� nie ma post�pu (albo czysto utylitarny), lecz wieczny powr�t rzeczy, kt�remu podporz�dkowa� si� musi tak�e Nadcz�owiek, �wiadomie jednak, nie bezrozumnie. �ycie nie ma celu poza sob� samym, do niego wi�c mo�na i nale�y sprowadzi� wszelkie racje moralne. Spo�eczny sukces lito�ci (oboj�tne, czy w postaci chrze�cija�stwa, czy demokracji) to dla Zaratustry zwyci�stwo strachu tylko i s�abo�ci: �Macie mi za okrutne wejrzenie i spogl�dacie pochutnie w stron� cierpi�cych. Czy tu aby nie lubie�no�� wasza zamaskowa�a si�, przezwawszy si� uprzednio lito�ci�?"5 Trudno o podejrzenie cynicz-niejsze i skuteczniejsze polemicznie: m�ody Witkacy b�dzie tak 4 Por. K. Kosi�ski, Stanis�aw Witkiewicz, Warszawa 1928, s. 279-307, 451-457 i 489-512. 5 F. Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra. Ksi��ka dla wszystkich i dla nikogo, przel. W. Berent, wyd. II, Warszawa 1908, s. 70. . ,...,.�� 16 Jan B�o�ski Psychomachia rodzinna 17 nek jej istnienia lub te� innej z ni� zwi�zanej warto�ci, tam wra�enie tragiczno�ci jest najpe�niejsze i najczystsze" (M. Scheler, O zjawisku tr�gicztit)i3[jQ. �cl, prze�. R. Ingarden, Polskie Towarzystwo Filozoficzne we Lwowid,;giblig-f .^,.r,' teczka Filozoficzna, nr 10, Lw�w 1938, s. 21). \ * ~'W o : f i w�a�nie demaskowa� w Bungu dobre uczucia w�asne i przyjaci�. Dalej: ,,Z g��bi serca pragn� najpoczciwiej jednego tylko: aby im nikt dolegliwo�ci nie przyczynia�. Uprzedzaj� tedy ka�dego, czyni�c mu mi�o. Jest to wszak�e tch�rzostwem: aczkolwiek zwie si� �cnota�"6. Witkacy p�niej (dla innych powod�w) zerwa� z Nietzschem.. Przeszed� jednak niew�tpliwie przez szko�� psychologicznej redukcji, kt�r� mog� stanowi� pisma niemieckiego filozofa. Dobro�, wsp�czucie, post�p, demokracja � to dla niego maski: maski potrzeb i po��da�. Dlatego nie m�g� ju� �patrze� na siebie z punktu widzenia spo�ecze�stwa", z perspektywy po�ytku, stroj�cego si� w p�aszcz cnoty. Si�ga� wy�ej. Wy�ej za� oznacza�o: w g��b samego siebie. Je�li istnieje metafizyczna prawda � s�dzi� � mieszka� mo�e tylko we wn�trzu jednostki. W cz�owieku, kt�ry zrozumia�, �e codziennym �yciem �bli�nich" rz�dzi prawo silniejszego. Tak w mi�o�ci jak i w polityce, tak w przyja�ni jak we wszelkich w og�le stosunkach mi�dzyludzkich. Najuczciwiej wi�c pos�ucha� Zaratustry: �Niech si� zw� wilkiem u pasterzy..."7 �Dla jakiej zasady Ty z tak� pogard� m�wisz o rzeczach zaczynaj�cych si� na wsp�" � pyta� Witkiewicz (L 313) i sam sobie � gdzie indziej � odpowiada�: �W�r�d nowoczesnych umys��w znajduj� si� takie, kt�re z najwi�ksz� pogard� s�dz� t� ��czno�� jednostki ze spo�ecze�stwem, kt�re odgradzaj� si� z dum� od wszelkich zagadnie� spo�ecznego �ycia, przeciwstawiaj�c im zagadnienia intelektualne lub estetyczne, jakby istniej�ce poza sfer� uczu� i czyn�w spo�ecznych. Ale ludzie ci nie rozumiej�, �e mo�no�� bycia poza spo�ecze�stwem, poza ci�nieniem masowego bytu, zawdzi�czaj� jedynie uspo�ecznieniu, tolerancji, kt�ra im pozwala by� tym, czym s�" (L 544). Argument nie do zbicia... ale do zlekcewa�enia: istotnie, problemy intelektualne (= metafizyczne) i estetyczne, kt�rym pragnie si� po�wi�ci� Stanis�aw Ignacy, okre�la on po prostu jako �wa�niejsze od spo�ecznych i tym samym przyznaje sobie prawo do paso�ytowania na tolerancji, b�d�cej sk�d- 6 Tam�e, s. 237. 7 Tam�e, s. 20. in�d tylko pozorem. ,Ja ludzi, pewnych ludzi � o�wiadcza Bungo � albo kocham i s� oni dla mnie czym� w �yciu, albo ich traktuj� artystycznie. Wtedy pozwalam sobie na wszystko" (UB 118). Postawa estetyczna znosi wi�c zobowi�zania moralne: mi�o�� (szacunek) do ludzi zale�y tylko od kaprysu lub potrzeby tw�rczej jednostki, nie ocl uznanego prawa, transcendentnego lub spo�ecznego. S�owne zmagania obu Witkiewicz�w trwa�y wiele lat. Listy do syna to niezwyk�y pami�tnik mi�o�ci rodzicielskiej, przenikliwej i naiwnej, rozdzieraj�cej i denerwuj�cej jednocze�nie. Przynosz� one tak�e najlepsze �wiadectwo o dojrzewaniu m�odego artysty. Trudno wszak�e odp�dzi� my�l, �e jest w tej korespondencji co� prawdziwie tragicznego8. Albowiem ojciec, kszta�tuj�c w synu artyst�, oddala� go tym samym od siebie! Syn za� spe�niaj�c pragnienia ojca, rozstawa� si� � nieub�aganie � z warto�ciami, kt�rym s�u�y� Witkiewicz! Wi�cej: z nim samym, bo o �adnym z�otym �rodku, o �adnym rozs�dnym kompromisie nie by�o nawet mowy. Dwudziestoletni Witkacy jest jeszcze op�tany, zafascynowany ojcem. Czterdziestoletni go wr�cz � nie cierpi: w najlepszym razie chcia�by o nim zapomnie�. Pocz�tkiem dojrzewania Witkacego jest zgoda na samotno��. Pisarz musi przeci�� wewn�trzne wi�zy rodzinno-spo�eczne, kt�re symbolizuje ojciec. Zarazem rozstaje si� z ojcowsk� utopi� estetyczn�. Z prze�wiadczeniem, �e sztuka � w swej autonomicznej swoisto�ci! � stowarzysza si� spontanicznie z prawd� i ze spo�eczno�ci�. A tak�e, �e potrzebna jest i u�yteczna wszystkim. 8 �Gdzie bezpo�rednio prze�ywamy dzia�alno��, ki�ra, realizuj�c warto��, r�wnocze�nie i w tym samym akcie dzia�ania podkopuje Nie przypadkiem wi�c najcz�stszym wezwaniem jest w listach Witkiewicza najprostsze: b�d� dobry. Wcze�nie bowiem dostrzeg� u syna sk�onno�� do manipulowania lud�mi. Zdolno��, nieroz��cznie zwi�zan� z talentami wyobra�ni Witkacego! Pyta�: �Zmiana, #, ,#/. 2 � Od Stasia do Witkacego 18 Jan B�o�ski Zaw�lenie konfliktu h kt�ra zasz�a w Twoim obchodzeniu si� z lud�mi od czas�w ' dziecinnych, pewna twardo�� obej�cia si�, pewne dalekie, powierzchowne zainteresowanie si� nimi jakby przedmiotami zabawy albo obserwacji [...] czy to jest urzeczywistnianie zasady �ycia bez wsp�czu�? (L 309) Niestety, tak. St�d przera�enie Witkiewicza: �Odspo�eczni� si�, pokry� si� kolcami i wyrobi� such� i �ykowat� miazg� kaktusow� w duszy � c� to za idea� �ycia!" (L 349) Podobnym obrazem pos�u�y si� kilkana�cie lat p�niej przyjaciel ojca, �eromski, m�wi�c o sztukach Witkacego, �e wy-I strzelaj� z �dziwnie osch�ego, twardego i ja�owego pnia duszy..."9 9 S. �eromski, Snobizm i post�p, Warszawa 1923, s. 104. �eromski uznawa� jednak sztuki Witkacego za �oryginalne zjawiska" i domaga� si�, ��eby je traktowa� nie tak po macoszemu, jak dot�d". W sporze obydwu Witkiewicz�w przegl�da si� epoka... Ale jak osobliwie! Bo przecie wcale tak nie by�o, aby �Tato" reprezentowa� mieszcza�ski rozs�dek, pozytywistyczn� post�powo��, czysto naturalistyczn� estetyk�! Ani te� �drogiego, mi�ego" Stasia nie op�ta� wcale Przybyszewski, kt�rego w najwcze�niejszych pr�bach na�ladowa� wprawdzie, ale ze zmru�eniem oka i bez intelektualnego przekonania. Podobnie jak p�niej Witkacy, tak Stanis�aw Witkiewicz przesiedzia� �ycie okrakiem na pokoleniowej barykadzie. Nikt bardziej nie pogardza� �wielk� stabilizacj�" Polski pozytywizmu i pracy organicznej: �To spo�ecze�stwo, z kt�rego wypruto wszelkie idee i zast�piono je interesem, spo�ecze�stwo p�askich spekulant�w, p�ytkich mi�ostek, uganiania si� za �atwym powodzeniem i robienia sobie cnoty obywatelskiej ze zr�cznego bogacenia si� [...] to spo�ecze�stwo by�o takie, �e �y� w nim by�o niepodobna, trzeba si� by�o powiesi�, ucieka� lub, �yj�c po�r�d niego, �y� poza nim" \ Bo te� wszystko � wszystko � sprzeciwia�o si� w Witkiewiczu mieszcza�skiej Warszawie lat osiemdziesi�tych. Litewski szlachcic pogardza� praktyczno�ci� in�ynier�w i groszorob�w; tomski zes�aniec obci��a� �p�askich spekulant�w" grzechem zdrady narodowej; artysta obala� ob�udny idealizm Struvego i Morawskiego, wznosz�c wysoko sztandar nieocenzurowanego pi�kna. Warszaw- 1 St. Witkiewicz, Aleksander Gierymski, Lw�w 1903, s. 35. ' t ' � 20 21 Zaw�lenie konfliktu Jan B�o�ski ska kampania publicystyczna by�a wyzwaniem zar�wno moralnym jak estetycznym. Jak�e si� wiec dziwi�, �e � nied�ugo potem � Witkiew�cz opu�ci� Kr�lestwo? �e odnalaz� si� dopiero w Zakopanem, mi�dzy pierwotnym ludem, w�r�d kt�rego ugania�o si� kilkunastu inteligenckich zapale�c�w? Spoci Giewontu bli�ej mu by�o na �mud� ni� do ��dzkich fabryk i warszawskich salon�w. By�o tak�e � jak mniema� Witkiewicz � bli�ej przysz�o�ci. Jak u wielu polskich radyka��w, sympatia dla rewolucji, dla ustroju, kt�ry p�jdzie �dalej ni� marzenia socjalist�w dzisiejszych", karmi�a si� szlacheckim i artystycznym wstr�tem do spo�eczno�ci bogatej w pieni�dz, ale pozbawionej honoru. Wstr�tem do ludzi, kt�rzy ani my�leli �stawa� na wirchu". Kiedy jednak, w kilkana�cie lat p�niej, moderni�ci zdobyli ju� umys�y, Witkiewicz wzdycha�: �Doczytuj� Pr�chno. Ma�o jest w tym prze�ytego � wi�cej przegadanego w kawiarni. �eby ludzie raz zrozumieli, �e sztuka to wyraz duszy, toby sztuk� robili tak, jak ptak �piewa. Przesta�aby ona by� t� zmor� � i nie trzeba by by�o tyle o niej gada�. Ale ludziom si� ci�gle zdaje, �e sztuka to jest co� zewn�trz nas, do czego trzeba d��y�, czemu si� trzeba po�wi�ci�, lub z powodu czego trzeba przewraca� oczami, upija� si� i udawa� rozpustnych, idealno-cynicznych super-modernist�w" (L 96). Teoretyk naturalizmu buntowa� si� przeciwko spo�ecze�stwu, kt�re �powinno ' si� w nim rozpozna�. A chrzestny ojciec M�odej Polski tak�e nie m�g� znale�� wsp�lnego j�zyka z �idealno-cynicznymi" dekadentami, przynajmniej w momencie prze�omu. Porwali go dopiero pisarze, co zlekcewa�yli i chimery, i nagie chucie, Wyspia�ski zw�aszcza i �eromski. Ale wtedy by� ju� chory i stary. Dwoisto�� artystycznego losu Witkiewicza rozezna� mo�na tak�e w jego estetyce. Postawi� j� bowiem � w gruncie rzeczy � do dyspozycji dwu ca�kiem r�nych epok malarskich i literackich. Jego ��dania, brane z osobna, by�y niemal zawsze s�uszne: odegra�y te� zbawcz� rol� w rozwoju sztuki polskiej, znajduj�cej si� w okropnym upadku. By�y jednak, je�li wolno powiedzie�, s�uszne bardziej taktycznie ni� strategicznie. Estetyka Witkiewicza obfitowa�a w przeoczenia i niezgodno�ci. Jego napomnienia nieraz si� ze sob� k��ci�y; on za� � pogardzaj�c ja�owymi, jak powiada�, roztrz�saniami filozof�w � nie uczyni� nic, by sprzeczno�ci pogodzi�. Witkiewiczowi umyka�y zagadnienia form i konwencji artystycznych: ch�tnie przypomina� publiczno�ci o "warunkach sztuki, zazwyczaj jednak przystawa�, kiedy z poucze� wypada�o wyci�gn�� dalej id�ce wnioski teoretyczne. Zapewne, w latach osiemdziesi�tych, kiedy �wiadomo�� estetyczna r�wna by�a niemal�e zeru w szerszych ko�ach kulturalnej publiczno�ci � by�o to niejako dozwolone, mo�e nawet konieczne... Jak�e si� jednak dziwi�, �e gniewa�o p�niej nie tylko takiego Miriama2, ale tak�e � nie zadowala�o w�asnego syna Witkiewicza? Tak nabrzmia�e by�y w tej rodzinie r�nice, �e �atwo o przypuszczenie, jakoby opinie estetyczne ojca nie "wp�yn�y wcale na artystyczny radykalizm wielbiciela Czystej Formy. Tymczasem wcale tak nie by�o. Witkacy mn�stwo zawdzi�cza� ojcu. Powiedzia� to zreszt� wyra�nie: �teoretycznym formist�, a w�a�ciwie wyznawc� teorii Czystej Formy, by�em od szesnastego roku �ycia, tj. mniej wi�cej od roku tysi�c dziewi��set drugiego (1902). Wtedy ju� wykoncypowa�em zasadnicze podstawy teorii tej w dyskusjach z moim Ojcem, kt�ry by� przedstawicielem realizmu w malarstwie, mimo �e pod koniec �ycia o tyle zmodyfikowa� swe pogl�dy, �e konsekwentnie rozwini�te dalej, musia�yby go zaprowadzi� do uznania Czystej Formy jako takiej" (NFM 354)3. Tryb warunkowy dobrze oddaje stanowiska partner�w. Witkiewicz by� pe�en ciekawo�ci i tolerancji dla nowej sztuki: inna sprawa, czy pozwoli�by si� nawr�ci� na Nowe formy w malarstwie i wynikaj�ce st�d nieporo- zumienia... 2 Por. Z. Przesmycki (Miriam), Wyb�r pism krytycznych, opr. E. Korzeniowska, Biblioteka Studi�w Literackich, Krak�w 1967, t. II, s. 26 i 30-32. 5 St. I. Witkiewicz, Nowe formy w malarstwie..., opr. J. Leszczy�ski, Warszawa 1959, s. 354. Dalej � NFM z numerem strony. 4 Czy si� bowiem Witkacy nie ludzi? Czy nie opiera si� bardziej na tym, co mu ojciec m�wi�, ni� na tym, co pisa�? Albo mo�e chce po�miertnie uwsp�cze�ni� mu gusta? Uwa�na lektura ostatnich prac Witkiewicza o sztuce ka�e raczej my�le� o innym kierunku (niew�tpliwej) ewolucji jego pogl�d�w. �Od niezaprzeczonego formalizmu w swojej estetyce dochodzi teraz do przekonania, �e sztuka jest drog�, wiod�c� do urzeczywistnienia idea��w �yciowych. Wprawdzie Witkiewicz nie m�wi tu, jak Struve, �e sztuka ma dowodzi� -urzeczywisz- 22 23 Zaw�lenie konfliktu Jan B�o�ski Stanis�awa Ignacego naznaczy� inaczej i g��biej. Ju� przez to, �e nie przestawa� rozmy�la� nad istot� i warunkami sztuki, dostarcza� synowi � zaprzeczonego cho�by � punktu wyj�cia. Pytanie: jak nada� znaczenie �yciu? � oznacza�o bowiem dla obu: jaki jest fundament sztuki? Zasadniczego wyboru Witkacy dokona� bardzo wcze�nie, zanim jeszcze zdo�a� znale�� dla swego systemu mniej lub bardziej, ale jednak spoist� artykulacj� filozoficzn�. A zrobi� to tak, �e roz�ama� artystyczny �wiatopogl�d ojca, uwidoczniaj�c sprzeczno�ci, kt�rych ten nie dostrzega�. Oparciem Witkacego sta�a si� niejako � po�owa estetyki Witkiewicza: ta w�a�nie, kt�ra sprawi�a, �e przyczyni� si� on tak znacznie do modernistycznej rewolucji i �e (drobiazg, ale znamienny) m�g� publicznie wyst�powa� jako najstarszy ze wsp�pracownik�w ��ycia" Przybysze-wskiego... Witkiewicz najbardziej oburzy� wsp�czesnych tym, �e radykalnie zaprzeczy� istnieniu jakiejkolwiek hierarchii temat�w w artystycznej ocenie obrazu. Wo�a� prowokacyjnie, �e Ka�ka zbieraj�ca rzep� warta jest Zamoyskiego pod Byczyn�: �Czy mo�e w historycznym obrazie obowi�zuje inna perspektywa � pyta� � inne czalno�ci" idea��w; idzie mu o zupe�nie co innego, a mianowicie, �e w fakcie sztuki tkwi czyn spo�eczny, kt�ry uzupe�nia �ycie i dlatego do �ycia jest potrzebny" (K. Kosiriski, Stanis�aw Witkiewicz, s. 266). Kosi�ski podkre�la, �e z latami podstaw� sztuki staje si� dla Witkiewicza �wiadomo�� �ycia, za� '*?: ' �podnoszenie" czy �pot�gowanie" tej �wiadomo�ci stanowi istot� zadowole- v' ' ni� estetycznego, co odsy�a do Lippsa (s. 257 i 263-267). Sprawa w�a�ciwej interpretacji �doktryny" Witkiewicza pozostaje jednak otwarta. Jej ambiwalen- ,. � cje dobrze uchwyci�a W. Nowakowska (.Stanis�aw Witkiewicz teoretyk sztuki, ,, Wroc�aw 1970), rezygnuj�c jednak z przedstawienia ewolucji pogl�d�w kryty ka. Opinie obojga przedm�wc�w powojennego wydania pism Witkiewicza ,..�., (St. Witkiewicz, Pisma zebrane, t I: Sztuka i krytyka u nas, Krak�w 1971. Dalej: SK) wydaj� si� przeciwstawne. J. Z. Jakubowski nie dostrzega wyra�nie .,/. filozoficznych implikacji krytyki Witkiewiczowskiej, parafrazuj�c najcz�ciej ,?. K. Kosirtskiego. M. Olszaniecka za�, przedstawiwszy nadzwyczaj skrupulatnie warszawsk� dzia�alno�� Witkiewicza, dochodzi do wniosku, �e ten �pod porz�dkowa� [...] w gruncie rzeczy poj�cie -prawdy natury- idei autonomii : sztuki" (SK CLXXXII). Nie zajmuje si� jednak monografiami, przytaczaj�c .,,,;. tylko � tytu�em podsumowania? � opini� syna nieco, moim zdaniem, ryzykown�. prawa rozk�adu �wiat�a i cieni, inna hierarchia barw, inna kompozycja czy w og�lno�ci jakakolwiek inna artystyczna zasada"5. Jako�� obrazu uzale�nia� wi�c od warto�ci formalnych czysto zwi�zk�w barw, kszta�t�w i walor�w, za oboj�tne uznaj�c znaczenie przedmiotu, kt�ry malarz przedstawia�. Sk�d si� wszak�e bra�y zasady po��cze� kolorystycznych �prawa rozk�adu �wiat�a i cieni" i tym podobne? Z natury przepuszczonej przez jednostkowy talent. Zapewne, pojawienie si� ornamentu jest przynajmniej tak dawne i bardziej jeszcze zagadkowe ni� ch�� na�ladownictwa. Ale w�a�nie ono jest czynnikiem zmiany i rozwoju w sztuce. Marnieje ona, zastyga w manierze, kiedy bierze g�r� �wrodzone poczucie pi�kna". Wszystkie za� odrodzenia zapocz�tkowuje badanie natury, pokorne uczenie si� od natury6. Malarstwo rodzi si� zatem z dwu jednoczesnych pragnie�: z �uk�adania pewnych kszta�t�w plastycznych i pewnych plam kolorowych" oraz z �na�ladowania kszta�t�w i barw przedmiot�w"7. Czemu za� obie te ch�tki zawsze razem chadzaj�? �Genealogia XIX-wiecznego naturalizmu jako pr�du artystycznego wywodzi si� z o�wieceniowych koncepcji natury [...] Wszech�wiat jest jedno�ci�, rozwijaj�c� si� wed�ug w�asnych, tkwi�cych w niej immanentnie praw, zgodnie z zasad� wewn�trznego �adu. Cz�owiek traktowany jako cz�stka tej ca�o�ci jest podporz�dkowany prawom og�lnego rozwoju"8. Mo�na wi�c znale�� "wsp�lny mianownik dla �natury" i ��ycia", dla przedmiot�w zewn�trznego �wiata i najtajniejszych psychicznych proces�w. A je�li tak, to pragnienie na�ladownictwa (przedmiot�w) i (wewn�trzne) pragnienie �uk�adania kszta�t�w i plam" s� w gruncie rzeczy jednym i tym samym. I tak je w krytycznej praktyce Witkiewicz traktowa�. 5 SK 51. 6 SK 103. 7 SK 101. 8 W. Nowakowska, Stanis�aw Witkiewicz..., s. 47. � Witkiewicz pisa�: �W sztuce odbija si� rzeczywisto��, ale rzeczywisto�� w znaczeniu ��czno�ci �wiata wewn�trznego i �wiata zewn�trznego, uczucia z my�l�, umys�u ze zmys�ami" (St. Witkiewicz, Matejko, wyd. II powi�kszone, Lw�w 1912, s. 197-198). .- . . . 24 Jan Blo�sk Zaw�lenie konfliktu 25 Jego estetyka � cho� wroga �spekulacjom" � opiera�a si� tak�e o metafizyk�, mo�e nie w pe�ni nawet �wiadom�... U m�odego Witkacego estetyczny wyb�r uruchamia� tak�e metafizyczn� machin� (albo odwrotnie?). Kiedy szuka� po omacku nowej sztuki, pisa� w filozoficznej rozprawce: , Je�eli co� istnieje, to tym samym zaprzecza temu principium, wed�ug kt�rego istnieje"9. Zdanie efektowne, ; chocia� niekoniecznie jasne. M�wi jednak na pewno o p�kni�ciu : bytu: istnieje sprzeczno�� mi�dzy indywidualnym a og�lnym, nie , mo�na uzgodni� porz�dku jednostki z porz�dkiem �wiata. Witkacy-Bungo od najm�odszych niemal lat twierdzi�, �e , �sztuk� naprawd� by�a czysta dekoracja" (UB 121). Je�eli bowiem o pi�knie dzie�a decydowa� mia�a wy��cznie �artystyczna zasada" (czyli zwi�zki ��cz�ce, w plastyce cho�by, barwy, formy itd.) � wszelkie odwo�anie do prawdy natuiy traci�o, zdaniem Witkacego, potrzeb� i sens. Oboj�tne by�o ju� nie tylko to, czy artysta maluje kapust�, czy Sobieskiego. Tak�e to, czy w og�le odtwarza jakikolwiek przedmiot, bytuj�cy poza ramami p��tna. Witkacy pozosta� niez�omnie wierny tej podstawowej tezie: usuni�ciu poj�cia przedmiotu z teorii sztuki, je�eli nie z praktyki malarskiej. ,Jakim bowiem sposobem, operuj�c poj�ciem przedmiotu rozmaicie odtworzonego, jak to czyni Chwistek � pisa� po latach � mo�na wyt�umaczy� widzowi, �e np. nosoro�ec -zdeformowany- i z�o�ony z ��tych i zielonych tr�jk�t�w pi�kniejszy jest od nosoro�ca niezdeformowanego, naturalnego i szarego" (NFM 175-176). Tak wi�c Witkacy postanowi� oprze� sw� teori� sztuki na badaniu �czystej dekoracji", w naszych poj�ciach � abstrakcji plastycznej. Tam bowiem tkwi�o to minimum pi�kna, kt�re stanowi�o warunek konieczny i dostateczny do uznania tworu artysty za rzetelne dzie�o sztuki. W 622 upadkach ten sam Bungo, kt�ry w malarskiej praktyce na�ladowa� B�cklina, Muncha i Kubina, tak umia� wyrazi� swe teoretyczne prze�wiadczenia: �Idea czystego dziel� sztuki musia�a by� wed�ug niego obc� wszelkim zwi�zkom �yciowym �.,: 9 St. I. Witkiewicz, Marzenia improduktyiva, rkps Biblioteki Jagiello�skiej ,!,; 9073/IH k. 9 (1902? 1904?). W relacji z medytacji Bunga (UB 121-122) trafia si� bardzo podobne zdanie. i wyp�ywa� jedynie z praw rz�dz�cych samymi barwami i liniami, kt�rych kombinacje i konstrukcje mia�y dawa� �wiat bezwzgl�dnie zamkni�ty w sobie" (UB 121) � zaopatrzony tylko w metafizyczne odniesienia. Witkiewicz mia� gust lepszy ni� p�dzel. Jego obrazy grzesz� nieraz fotograficznym zgo�a realizmem. Ale jego zaciekawienia si�ga�y kubist�w i futuryst�w10. Musia�o si� to tak�e wyrazi� chwiejno�ci� doktryny estetycznej. Czy jednak nie by�a ona � w jakim� sensie � zbawienna? Punktem startu Witkiewicza by� oczywi�cie naturalizm. Ale miernik �wra�enia prawdy" czy �prawdy przedstawienia", kt�ry stosowa� w krytyce, ugruntowa� zasad� formalnej autonomii sztuki. Pozwoli�o mu to nie tylko impresjonizmu broni�, ale nawet � przyczyni� si� do rozwoju bardziej awangardowych pr�d�w. I to tak�e pod w�asnym dachem... M�wi� o radykalnym indywidualizmie Witkiewicza to bana�. Dobra krytyka � powiada� � �w stosunku do sztuki, do jej tw�rc�w, musi uzna� jako zasadnicz�, nienaruszaln� zasad� indywidualizm, kt�rego granicami s� tylko �rodki tej sztuki, w kt�rej dany talent tworzy" n. Niebezpieczne s�owa! Czy� bowiem nie powinien Witkiewicz uzna� � raz na zawsze � pierwsze�stwa jednostkowego wyrazu? Odrzuci�, jako p�taj�ce talent, zar�wno rygory artystycznej konwencji jak zasad� wierno�ci naturze i spo�ecze�stwu? I czy nie powinien sta� si� pr�dko super-modernista? Tymczasem tak poucza� czytelnik�w ��ycia": ,Je�eli wyjdziemy z ciasnych granic �ycia jednostkowego i spojrzymy na objawy �ycia zbiorowego, sztuka uka�e si� nam we wspania�ych kszta�tach, w blaskach i pot�dze, skupiaj�cej w sobie najwi�ksze i najlepsze si�y ludzkiego ducha; uka�e si� jako nieod��czny bezwzgl�dnie pierwiastek ka�dego przejawu zbiorowego �ycia na wszystkich stopniach cywilizacji"12. Czyli �e nie w rozp�taniu jednostkowo�ci tkwi sekret sztuki. �Naga dusza" nie mo�e sobie wystarczy�. 10 St. Witkiewicz, List bez daty i bez pocz�tku (zima 1912?), Biblioteka Instytutu Sztuki PAN, wediug: W. Nowakowska, Stanistau' Witkiewicz..., s. 88. 11 SK 22. 12 St. Witkiewicz, Sztuka i �ycie, ��ycie" 1900, nr 1. 26 27 Zaw�lenie konfliktu Jan B�o�ski Sztuka od�ywia si� raczej � zgodnie z ca�o�ci� Witkiewi-czowskiego �wiatopogl�du � pe�nym wsp�-czuciem ze spo�eczno�ci�: �ca�o�� sztuki, daj�c pe�ni� objaw�w �ycia, daje te� najistotniejszy obraz tego, jakim by� dany nar�d i dana epoka jego bytu" 13. Od skrajnego indywidualizmu przeskakiwa� wi�c Witkiewicz do poj�cia sztuki narodowej... poj�cia, ukszta�towanego przez wiek niewoli. Zwolennik autonomii sztuki pisa� o Matejce, Kossaku... Estetyczn� warto�� dzie�a uwa�a� za �bezwzgl�dn�", pozosta�e � narodowe, spo�eczne, og�lnoludzkie � za �dodatkowe". Myl�ce epitety! Dodatkowe zajmowa�o go tyle� co zasadnicze. A mo�e nawet bardziej, zw�aszcza po roku 1900... Przekonany by� jednak, �e wszystko w swoich pogl�dach uzgodni� i �e pozosta� sobie niezmiennie wierny (co nie by�o przecie prawd�, dowodem opinie o Matejce). Rzecz w tym, �e nie sprawdza� podstawowego poj�cia, kt�rym si� na co dzie� pos�ugiwa�: owej �prawdy natury", do kt�rej � jak mniema� � musia�a dotrze� jednostka, je�li tylko uczciwie wgl�da�a w siebie i �wiat otaczaj�cy. W �prawdzie natury" spotyka�y si� czyste pi�kno uk�ad�w barwnych i na�ladownictwo przedmiot�w, i krzyk samotnej duszy, i moralne oddanie spo�ecze�stwu... Wszystko to � razem � by�o dla Witkiewicza wielk� i wspania�� oczywisto�ci�, kt�rej kaza�a s�ucha� artystyczna uczciwo��. Genealogia Witkiewiczowskiego indywidualizmu by�a bowiem nie modernistyczna, ale romantyczna. Cz�owiek wybitny (a wi�c tak�e wielki artysta) by� dla Witkiewicza pierwszym w�r�d miliona, rycerzem wielkiej sprawy. Inaczej nie by�by wybitny, nie by�by w og�le indywidualno�ci�... Taki ju� by� Witkiewicz: nie cz�owiek prawie, ale instytucja. Arka przymierza mi�dzy dawnymi a nowymi laty: mi�dzy romantyzmem a M�od� Polsk�, t� zw�aszcza, kt�ra wo�a�a o narodowy i spo�eczny czyn. Po drodze za� � szermierz naturalizmu, wielbiciel impresjonizmu, przyjaciel modernist�w, zainteresowany wszystkim, co nowe, odwa�ne. Bo te� wszystko, co bi�o w pozytywistyczne spo�ecze�stwo �p�askich spekulant�w", by�o mu dobre. Na najg��bszym dnie serca le�a� 13 St. Witkiewicz, Matejko, s. 13. u Witkiewicza rok 1863. I to paradoksalnie sprawi�o, �e w jego pismach zjawiali si� � �ywi i jakby wsp�cze�ni � Mickiewicz, Matejko i Picasso. Stanis�awa Ignacego zajmowa� Picasso, ale Witkiewicza � Mickiewicz, za� czytelnik�w Matejko. Skrajno�� sprzecznych wymaga� musia�a wtr�ca� m�odego cz�owieka w pomieszanie i pop�och. Uznano go � w ko�ysce niemal � za artyst�! Ale zarazem odebrano mo�liwo�� stopniowego rozwoju. Gdyby przynajmniej m�g�, jak dawni malarze, zapisa� si� na czeladnika do mistrzowskiej pracowni! Gdyby si� schroni�, przynajmniej na chwil�, pod opiek� zbiorowego stylu! Lecz nie: urodzi� si� w epoce, kt�ra praktyk� rozwoju przez przyk�ad zast�pi�a ��daniem natychmiastowej oryginalno�ci. Co wi�cej, mia� ojca, kt�ry pojmowa� to has�o jak najbardziej skrajnie. Szko�a, nawet tak nieobowi�zuj�ca, jak malarska Akademia, by�a jedynym miejscem, do kt�rego bezwzgl�dnie (cho� daremnie) Witkiewicz wzbrania� wst�pu synowi: �Ty, co jako dziecko mia�e� dum� i niezale�no�� samodzielnego ducha, dzi� mia�by� przenosi� odpowiedzialno�� za swoj� sztuk� na jak�� � ka�da jest parszywa! � szko��! M�j drogi! Wi�cej dumy! Mia�e� do czynienia z wi�kszymi i wy�szymi autorytetami i nie obni�aj swego �ycia � za nic" (L 277). S�uchaj tylko samego siebie � zdawa� si� m�wi� synowi Witkiewicz � a dos�uchasz si� sam wielkiej sztuki: wiernej naturze i potrzebnej spo�ecze�stwu. Tak jak powiada�: s�uchaj w�asnego tylko sumienia, a dos�uchasz si� wezwania bli�niego. Przedziwne spl�tanie: zach�cony przez ojca, Witkacy uzna� w�asny subiektywizm za warunek autentycznej tw�rczo�ci. Zarazem jednak � radykalizuj�c podj�t� my�l � odmawia� podporz�dkowania tej subiektywno�ci czemukolwiek. Ile razy musia� rozpacza�, nie rozpoznaj�c w sobie cudownego daru! Mo�e wcale nie by� artyst�? Pochylony nad sekretem ja�ni w�asnej got�w by} � dla wzbudzenia czy pobudzenia talentu � ryzykowa� wszelkie przygody i do�wiadczenia, na sobie naprz�d, ale r�wnie� na bli�nich... co naturalnie oburza�o ojca. Udr�czony powo�aniem, Witkacy czu� si� tak�e przera�ony gro�b� wewn�trznej pustki, na kt�r� sam si� niejako skazywa�! Jak�e jego �ja" mia�o si�gn�� obiektywacji? Pustk�, powsta�� w duszy artysty po wygnaniu na- 28 Jan B�o�ski Zaw�lenie konfliktu 29 tury i spo�ecze�stwa, zape�ni�a w ko�cu (ale na pewno nie ca�ko-\vicie...) � metafizyka. Ale metafizyka nie czeka�a w drzwiach: nale�a�o j� dopiero stworzy�. Wbrew ojcu: albowiem oparcie sztuki na filozoficznym sekrecie by�o ostatni� i najwi�ksz� z synowskich zdrad. Witkiewicz sta� przecie zawsze na twardym gruncie estetycznego empiryzmu, nieg��bokiego mo�e, ale trze�wego i u�ytecznego: , Sztuka jest faktem, kt�ry rozpoznajemy zmys�ami, kt�ry jest rzecz�, tworem naszego umys�u, naszych zmys��w i naszych r�k, jest czym�, c^ego nie mo�emy ani mierzy�, ani rozpoznawa� i ocenia� przy pomocy oderwanego absolutu..."14. Po latach syn odpowiada� mu marzeniem o teatrze (lub w og�le sztuce), sk�d prze�wieca� winno � horribile dictu! � ,,�agodne, niezmienne, z Niesko�czono�ci promieniej�ce �wiat�o Wiecznej Tajemnicy Istnienia" (NFM 266-267). Jak �atwo spostrzec, w obu zbadanych przypadkach Witkacy podejmowa� za�o�enia ojca � autonomie sztuki i oryginalno�� jako warunek dzie�a � aby je od razu wyostrzy� i doprowadzi� do wniosk�w jaskrawi� odmiennych. Pozwala to wreszcie dotrze� do