5835

Szczegóły
Tytuł 5835
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5835 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5835 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5835 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

WITOLD ZEGALSKI STAN ZAGRO�ENIA - No, to dasz sobie rad� - Arat wyci�gn�� do Tedda r�k� na po�egnanie. - Za kilka miesi�cy przy�lemy zmian�, musisz tu jako� wytrzyma�. Tedd odwzajemni� u�cisk i u�miechn�� si� kwa�no. - Rozumiem - powiedzia� Arat - ale nie mo�emy da� tobie nikogo do towarzystwa. Wiesz, jak u nas wygl�da: wszyscy maj� roboty po �okcie. To ma�y obiekt, wprawdzie przestarza�y, ale kontrola techniczna nie wykaza�a specjalnych usterek, wi�c nie b�dziesz mie� wi�kszych k�opot�w. Zanim przestawimy go na pe�n� automatyk�, jeden cz�owiek wystarczy. No, trzymaj si�, stary ! Skin�� r�k� i powoli ruszy� w stron� �mig�owca. Tedd patrzy�, jak ko�ysz�c si� wchodzi po schodkach, zamyka drzwi, siada obok pilota... Arat wyjrza� jeszcze z kabiny. - A popatrz dok�adnie, mo�e znajdziesz jaki� �lad Maksa! krzykn��. G�os uton�� w szumie motoru. �mig�owiec drgn��, powoli oderwa� si� od betonowej p�yty i okr��ywszy stacyjne lotnisko pomkn�� na zach�d. Tedd patrzy� za nim, dop�ki maszyna nie znikn�a na tle oceanu. Gdy ucich� huk motoru, znowu us�ysza� monotonny �oskot fal �ami�cych si� na betonowych ochronach. Z p�askiego dachu wida� by�o tylko bezkresne morze, zlewaj�ce si� z dalekim horyzontem. Z niech�ci� pomy�la�, �e musi prze�y� kilka miesi�cy w tej odleg�ej stacji, w budynku b�d�cym zwie�czeniem porowatego jak plaster, olbrzymiego obelisku si�gaj�cego dwie�cie metr�w w g��b Pacyfiku. Nad powierzchni� wystawa�a tylko stacja mieszcz�ca hale produkcyjne, magazyn, obszern� cz�� mieszkaln�, tworz�c sztuczn� wysepk� oznaczon� jedynie na dok�adniejszych mapach czerwonym punktem. Poni�ej lustra wody wy��cznie ryby zamieszkiwa�y liczne korytarze i jaskinie budowli. Setki gatunk�w rozlokowa�y si� na r�nych poziomach, sk�d wed�ug harmonogramu wsysa�y je przewody transporter�w, dostarczaj�c do hal przetw�rczych. Budowla by�a stara, nie remontowana od kilkudziesi�ciu lat i posiada�a szereg kondygnacji od dawna unieruchomionych. Nie martwiono si� tym zbytnio, oczekuj�c z roku na rok decyzji w sprawie zamkni�cia stacji lub jej generalnego unowocze�nienia. To drugie nie by�o zbyt prawdopodobne od chwili przestawienia gospodarki morskiej na upraw� planktonu i ro�lin powierzchniowych, wydajniejsz� i mniej pracoch�onn�. - Ze te� mnie to spotka�o! - powiedzia� Tedd ze z�o�ci�. Chyba do�� nasiedzia�em si� w tych parszywych, samotnych plac�wkach ! Mogliby wreszcie da� mi spok�j. Cz�sto m�wi� do siebie. By� to dobry spos�b utrzymania psychicznej r�wnowagi w miejscach odci�tych od ludzi i �wiata, praktykowany zar�wno w�r�d ichtiolog�w, jak i za��g ma�ych stacji kosmicznych. Mo�na co prawda rozmawia� z automatami, sk�ada� telewizyty znajomym lub dyskutowa� na dowolne tematy z Centrum Informacyjno-Rozrywkowym, lecz s� to formy zast�pcze, nie zawsze skuteczne. Automaty bywaj� dobrymi partnerami, pod warunkiem, �e ich pami�� jest dostatecznie pojemna, zawiera w�a�ciwe testy i po��czenia. M�zg elektronowy �redniej wielko�ci wykazuje genialno�� w pewnym zakresie problem�w, przy r�wnoczesnej t�pocie wyst�puj�cej niespodziewanie w momencie poruszania spraw, zdawa�oby si�, prostych. Rozmowy z Centrum straci�y na popularno�ci, odk�d sta�o si� wiadome, �e partner lub partnerka z przestrzennego ekranu to tylko z�udzenie, jeden z miliard�w obraz�w utrwalonych w studio. Natomiast telewizyty ju� po kr�tkim czasie przyprawia�y o rozdra�nienie i stany depresyjne, pog��biaj�c poczucie odizolowania od problem�w wielkich ludzkich skupisk. Pozostawa�o g�o�ne wyra�anie my�li, s�yszenie g�osu bliskiego, �ywego cz�owieka, chocia�by samego siebie. Tedd skierowa� si� ku wyj�ciu. Zszed� na pierwszy poziom i min�wszy cz�� mieszkaln�, pchn�� drzwi do hal produkcyjnych. Maszyny pracowa�y cicho: pod przezroczystymi os�onami przebiega�y bez szmeru wszystkie fazy procesu przetwarzania ryb, dozoruj�ce automaty sta�y znieruchomia�e na stanowiskach nie maj�c powodu do interwencji, na tablicach zapala�y si� i gas�y �wiat�a kontrolne. Podszed� do pulpitu kierowniczego. W centralnej cz�ci usianej zegarami i ekranami p�yty jarzy� si� schemat budowli. Przygl�da� si� mu przez chwil�. Dolne poziomy by�y ciemnymi plamami obejmuj�cymi du�� cz�� rysunku. Usiad� i wcisn�� prze��cznik. Zg�osi� si� m�zg elektronowy kieruj�cy prac� stacji. - Od kiedy dolne poziomy nie s� czynne? - rzuci� pytanie. - W jakiej kolejno�ci mam panu poda� informacje? - zapyta� m�zg. - Od ostatniego wy��czenia poziomu, wstecz. - Prosz� bardzo. Ostatnia awaria mia�a miejsce na poziomie sto trzecim w dniu osiemnastego czerwca dwa tysi�ce dwie�cie pi�tego roku o godzinie dziewi�tej zero osiem. Poprzednio awaria dotkn�a poziomu sto dziesi�tego, sekcje A, B, C, D w dniu... 63 S�ucha� cierpliwie przez kilka minut. Stara budowla powoli obumiera�a: p�ka�y stropy i �ciany, nieruchomia�y szyby transportowe, rwa�y si� instalacje elektryczne. Proces ten nale�a�o zahamowa�, je�eli stacja mia�a utrzyma� si� w stanie op�acalnym do eksploatacji. - Dzi�kuj� - powiedzia� - wi�cej nie trzeba. A teraz zapami�taj : nazywam si� Tedd. - Tak jest, panie Tedd. - Je�eli Maks zleci� tobie jakie� czynno�ci dotycz�ce jego trybu �ycia w stacji, no wiesz, jakie� poranne budzenie, przypominanie o konieczno�ci golenia si�, czy ja wiem zreszt� co - to od dzisiaj ich nie stosuj. - Tak jest, panie Tedd - czy mam je zachowa� w pami�ci? - Tak. Namy�la� si� przez chwil�. - Jak si� nazywasz? - rzuci� pytanie do mikrofonu. - Ja jestem Ewa - odpar� m�zg. Tedd u�miechn�� si�. Ka�dy m�wi�cy automat posiada� imi� by� to zwyczaj stary, pami�taj�cy jeszcze wyprodukowanie pierwszych robot�w. Imiona mo�na by�o zmienia� w zale�no�ci od gustu pracuj�cego z maszyn� cz�owieka, mo�na by�o zmienia� barw� g�osu... Zmiany takie zdarza�y si� jednak rzadko. Nie mia� zamiaru odst�pi� od tej regu�y. - S�uchaj, Ewo - powiedzia�. - Gdzie jest Maks? - Nie wiem, panie Tedd, nigdzie go nie widz�. - A gdzie by� ostatnio? - Siedzia� przy pulpicie kierowniczym. Tedd odruchowo spojrza� dooko�a. - Tak jak ja? - Tak, panie Tedd. - A potem? - Nie wiem, panie Tedd. - Dlaczego nie wiesz? - Wy��czy� mnie. Potem go szuka�am, bo znalaz� si� w niebezpiecze�stwie. Tedd przycisn�� bia�y guzik i zamy�li� si�. Zagini�cie Maksa zaskoczy�o wszystkich. Przeszukano stacj�, hale, a nawet kilka podwodnych poziom�w, chocia� wszystkie skafandry i motor�wki zastano na swoich miejscach. P�owow�osy Norweg znikn��. Pozosta� tylko �lad. Centralny m�zg stacji zanotowa� czterogodzinny stan zagro�enia ludzkiego �ycia, kt�remu stara� si� zapobiec. Po up�ywie tego czasu bezpiecznik reguluj�cy obron� wr�ci� do normalnego po�o�enia. Z analizy zapis�w wynika�o, �e stan ten mia� miejsce w wodzie. Przypuszczano, �e Maks nieopatrznie wszed� na kt�ry� z falochron�w i spad� do morza, ulegaj�c bli�ej nie okre�lonej kontuzji. W okolicy stacji rekiny nie nale�a�y do rzadko�ci. Gdy wsta�, by� ju� p�ny ranek. S�o�ce znajdowa�o si� wysoko, o czym �wiadczy� ciemny kolor okiennych tafli utrzymuj�cych sta�� si�� �wiat�a wewn�trz mieszkalnych pomieszcze�. Wyszed� na korytarz i przez chwil� zastanawia� si�, czy wej�� do pokoju, kt�ry nie tak dawno jeszcze zajmowa� Maks. Pchn�� drzwi. Pok�j by� przestronny, nie r�ni�cy si� od innych mieszka� tego typu. Przeszklona �ciana pozwala�a obserwowa� morze i niewielki basen portowy okolony tarasem. Wyposa�enie nie nosi�o �adnych cech indywidualnych - stereotypowe meble, wymienne obrazy, du�y ekran telewizyjny. Wszystko by�o tutaj porz�dnie u�o�one, czeka�o jakby na powr�t w�a�ciciela. Maks znany by� jako pedant. Jego robot-s�u��cy otrzymywa� chyba najdok�adniejszy program czynno�ci, jaki mo�na by�o spotka� w ca�ym rejonie Pacyfiku. Dnia poprzedniego do pokoju zajrza�a komisja. Jednak przegl�d szaf, biurka i znalezionych notatek nie wyja�nia� niczego. Rzeczy pozostawiono na miejscu nie bardzo wiedz�c, co z nimi zrobi�. Maks by� cz�owiekiem z retorty, urodzi� si� w instytucie i naturalnej rodziny nie mia�. Tedd przycisn�� ga�k� w �cianie. Kremowe tafle rozsun�y si� ukazuj�c wn�trze szafy. Wisia�o tu kilka ubra�, le�a�y koszule, przybory toaletowe... W�r�d drobiazg�w spostrzeg� ramk� fotografii. Wzi�� j� do r�ki. Przyci�ni�cie w��cznika wywo�a�o na matowej powierzchni u�miechni�t� twarz dziewczyny o niebieskich oczach. Przygl�da� si� jej d�ugo, my�l�c, jak przyj�a tragiczn� wiadomo��. Drugie naci�ni�cie nie przynios�o nowego obrazu, to by�a jedyna fotografia, jak� mia� Maks. Od�o�y� ramk� i podszed� do okna. Ocean toczy� fale ku murom stacji, bryzga� pian�, bez po�piechu, ziarno po ziarnie wymywa� piasek z betonowych �cian. Prze�wietlony b��kit nieba i ciemniejszy morza styka�y si� na horyzoncie. Wydawa�o mu si�, �e zrozumia�, dlaczego dziewczyna z fotografii mia�a niebieskie oczy. Maks chyba cz�sto sta� przy tym oknie. Na biurku, pod ekranem, le�a� plik papier�w i teczek. Przejrza� je pobie�nie. Wykresy produkcji, wydajno�� maszyn, d�ugie skrawki oblicze� m�zgu elektronowego dotyczy�y remontu nieczynnych kondygnacji. By�o tego sporo - Maks nie pr�nowa�. Pomy�la�, �e i on b�dzie musia� si� tym zaj��, aby wype�ni� kilkadziesi�t dni pobytu na stacji. W podr�cznej bibliotece przejrza� tytu�y mikrofilm�w. Znalaz� wiele pozycji dotycz�cych astronautyki, reporta�e z lot�w kosmicznych, powie�ci i poezje z tego zakresu. Maks stara� si� kiedy� o przyj�cie do szko�y pilot�w rakietowych, lecz z powodu drobnej wady serca kandydatur� jego odrzucono. Pozosta�y zainteresowania, wycieczki turystyczne do miast ksi�ycowych. Zreszt� Maks by� dobrym ichtiologiem i zna� dok�adnie zaw�d, kt�ry da� mu rekompensat� za niedost�pne stery w kabinie astronawigatora. - No tak - powiedzia� Tedd, zawiedziony przegl�dem, po kt�rym zreszt� niewiele si� spodziewa� - nale�y zaj�� si� czym� konkretnym. Przez chwil� waha� si� patrz�c na notatki. Zabra� je jednak. Cz�� hal produkcyjnych nie by�a czynna, podniesione os�ony ukaza�y znieruchomia�e ta�my transporter�w, tryby i �o�yska. Roboty dokonywa�y napraw w my�l instrukcji komisji kontrolnej, wymienia�y zu�yte cz�ci i smary. Podszed� do jednego z urz�dze�, przy kt�rym wymieniano wa� prowadz�cy. Robot zdejmowa� w�a�nie olbrzymi� stalow� cz�� z uchwyt�w d�wigu. Tedd pochyli� si� nad rozmontowanym wn�trzem maszyny. Bezpiecznik automatu wstrzyma� opuszczaj�ce si� rami� z wielotonowym ci�arem. Robot czeka�, a� Tedd dokona ogl�dzin i cofnie g�ow�. By�a to krajarka. Rz�dy no�y rozmaitego typu i wielko�ci ci�gn�y si� sekcjami na przestrzeni kilku metr�w. Jedne patroszy�y surowiec, inne oddziela�y �by i ogony. Odpady wpada�y do wn�trza kana�u, kt�rym t�oczono je do poziom�w podwodnych, zamieszkanych przez drapie�ne gatunki ryb. Tedd przygl�da� si� urz�dzeniu. Jak wszystko w stacji, r�wnie� i ta maszyna daleka by�a od wymog�w wsp�czesnej techniki. Wzruszy� ramionami i poszed� dalej. Robot powr�ci� do pracy. - Uruchamianie poziom�w nie ma sensu - mrucza� Tedd. Przecie� to wielka graciarnia. Powinni zrobi� muzeum, postawi� automat dla oprowadzania wycieczek, a nie trzyma� cz�owieka. Z niech�ci� usiad� za pulpitem kierowniczym i zacz�� przegl�da� dokumentacj�. Z pocz�tku s�dzi�, �e niepr�dko rozezna si� w materiale opracowanym przez innego cz�owieka, jednak po chwili uprzedzenie ust�pi�o. Chaos w papierach by� pozorny: tworzy�y zwart� ca�o��, uporz�dkowan� systematycznie i u�atwiaj�c� szybkie zorientowanie si� nawet w bardziej skomplikowanych przypadkach. Maks przede wszystkim nie chcia� dopu�ci� do dalszych awarii. Przez d�ugi okres czasu przeprowadza� remonty zabezpieczaj�ce czynnych jeszcze pi�ter, walczy� o niech�tnie przydzielane materia�y i aparatur�. Wysy�ane pod wod� automaty wymienia�y zu�yte segmenty kana��w, �ata�y dziury, uzupe�nia�y skomplikowan� sie� przewod�w elektrycznych. Sytuacja zosta�a opanowana i z tej strony nie nale�a�o oczekiwa� niespodzianek. Zaprogramowany dla centralnego m�zgu stacji plan przegl�d�w technicznych zapewnia� sta�� konserwacj� tych urz�dze�. Na wszystkich czynnych poziomach dzia�a�y gniazda kamer telewizyjnych, zainstalowane w w�z�owych punktach. Tedd w��czy� wizj� czwartej kondygnacji. Z ekranu wy�oni�y si� mgliste kontury, kt�re przybieraj�c na ostro�ci ukaza�y wyra�nie wn�trze podwodnej sali, podziurawionej prze�witami i wylotami korytarzy. By�a to raczej pieczara. Wymyte prac� morza �ciany, pe�ne wn�k i szczelin, zatraci�y surowy charakter budowli. W�r�d faluj�cych kolonii wodorost�w �erowa�y stada ryb. W suficie pieczary dostrzeg� g�adki, lejowaty otw�r szybu i skrzyni� megafonu. Dobrane w odpowiedni dla danego gatunku test d�wi�ki zwabia�y do sali ryby, sk�d zostawa�y one wessane pot�nym pr�dem wodnym przez kana� wiod�cy do hal produkcyjnych. Teraz by�o tu spokojnie. Eksploatacja mia�a si� rozpocz�� za kilka miesi�cy. Wygasi� ekran. Nast�pna teczka zawiera�a obliczenia i plany dotycz�ce uruchomienia pierwszego z nieczynnych poziom�w. Wzi�� j� i poszed� do swojego pokoju. Nast�pny dzie� sp�dzi� na studiowaniu zawarto�ci teczki. Gdy zm�czony odsun�� od siebie papiery, by�a ju� noc. Szczeg�owy przegl�d przyni�s� jednak zupe�nie nieoczekiwany rezultat: poziom 103 by� wyremontowany i gotowy do eksploatacji. Nawet testy przekaza� ju� Maks m�zgowi centralnemu stacji. W teczce znalaz� ich odpisy - trzy perforowane plastykowe tabliczki zawieraj�ce ca�� technologi� czterogodzinnego procesu produkcji. Spojrza� na fotografi�. Przyni�s� j� jeszcze w po�udnie z tamtego pustego pokoju. Tr�jwymiarowa twarz dziewczyny u�miechn�a si� 2 metalowej ramki. Przysz�o mu na my�l, �e przyjemnie by�oby z ni� porozmawia�, z�o�y� telewizyt�, mo�e nawi�za� znajomo��. Nie zna� jednak ani jej nazwiska, ani numeru, a ustalenie tych danych zaj�oby sporo czasu. Na samotnych plac�wkach pracownicy cz�sto rozmawiaj� z m�zgami elektronowymi. Cz�sto, znacznie cz�ciej, ani�eli uwidoczniaj� to statystyki Instytutu, zwierzaj� si� im ze spraw jak najbardziej intymnych, kt�re wymazuj� z kryszta��w pami�ci w chwili odjazdu. Mo�na by�o spr�bowa�. Schowa� fotografi� do kieszeni i wyszed�. Hala produkcyjna by�a ju� uporz�dkowana, roboty sta�y na stanowiskach przy os�onach maszyn. Usiad� za pulpitem i wywo�a� centralny m�zg elektronowy. Na tablicy rozjarzy�o si� zielonkawe oko ekranu. - S�uchaj, Ewo - powiedzia� wyjmuj�c fotografi�. - Czy wiesz, kim jest ta dziewczyna? - To jestem ja, Ewa. - A niech to! - mrukn�� Tedd. - Wi�c to ty jeste� Ewa? Jak si� nazywasz? Gdzie mieszkasz? - Nazywam si� Jackson, a mieszkam tutaj. - Gdzie? - zdziwi� si�. - W stacji? - Tak, panie Tedd. Po chwili opanowa� si�. W stacji pr�cz niego nikt nie mieszka�. To by�o jakie� dziwactwo Maksa. Nale�a�o inaczej pyta�. - A przedtem gdzie mieszka�a�? - W Amsterdamie. Potem kiedy zasypa�a mnie lawina �nie�na, mieszka�am w Alpach, w alejce obok kanadyjskiej sosny. Teraz mieszkam tutaj, a tam jestem. Patrzy� na fotografi�, na u�miechaj�c� si� wci�� twarz dziewczyny. - Wi�c ty nie �yjesz, Ewo? - Maks m�wi� tak do mnie, gdy by� w z�ym nastroju, panie Tedd, m�wi�, �e nie powinnam by�a i�� na t� �cian�, ale potem mnie przeprasza�. Ja �yj�, tu mieszka m�j g�os i tu mo�na mnie widzie� na ekranie. Zamy�li� si�. Teraz dopiero zrozumia� Maksa, jego wype�nione prac� �ycie w stacji, kt�rej od lat nie opuszcza�. Nie chcia� ogl�da� dziewczyny na ekranie ani tym bardziej kontynuowa� tej rozmowy. Czu�, �e okrada�by w ten spos�b Maksa z jego my�li nie przeznaczonych dla nikogo. - S�uchaj, Ewo, nie powiedzia�a� mi, �e poziom 103 zosta� ca�kowicie wyremontowany. - Nie pyta� pan o to, panie Tedd. - Poda�a�, �e nie jest czynny. Czemu? - Nie jest pod��czony do centrali rozrz�dowej. Nie mog� go sama eksploatowa�. Wystarczy�o wi�c nacisn�� odpowiedni w��cznik, aby uruchomi� produkcj�. Tej ostatniej, najprostszej czynno�ci Maks nie zd��y� wykona�. "Jutro dokonam sta�ego pod��czenia" - postanowi� Tedd. Nie mia� ochoty w tym momencie schodzi� do pomieszcze� rozrz�du, by przez kilkadziesi�t minut babra� si� w�r�d lamp i kabli. Poszuka� na pulpicie przycisku oznaczanego numerem 103. Przez chwil� czu� pod poduszeczk� palca jego g�adk�, ch�odn� powierzchni�. Nacisn��. Na tablicach zapala�y si� sygna�y kontrolne, drgn�y wskaz�wki zegar�w i licznik�w, rozjarzy� si� ekran. Z ledwo s�yszalnym szmerem rozpocz�y prac� maszyny. Pod d�wi�koch�onnymi pokrywami ruszy�y puste jeszcze ta�my transporter�w, wirowa�y no�e, podajniki... Spojrza� na ekran. W olbrzymiej sali poziomu 103 zaczyna�y gromadzi� si� ryby. �uskowate cia�a o t�pych pyskach, zako�czonych d�ugimi antenami w�s�w, nadp�ywa�y z czelu�ci korytarzy. W podmorskich kazamatach t�oczy�y si� ryby. By�o ich coraz wi�cej, kr�ci�y si� coraz bardziej niespokojne i pompy ss�ce powinny by�y ju� podj�� prac�. Proces op�nia� si�. Zaniepokoi�a go ta przerwa. Wreszcie dostrzeg�, �e pr�d wody wci�ga do leja pierwsze sztuki. Trwa�o to kr�tko, po czym praca usta�a. Zdziwi� si�. Znowu w leju znikn�o kilka ryb, lecz po chwili wyp�yn�y z powrotem. Pochyli� si� nad ekranem pilnie �ledz�c prac� kana�u ss�cego. Zastanowi�o go tak�e zachowanie si� ryb. Zamiast skupia� si� w pobli�u leja, utworzy�y zwart� gromad� przy le��cym pod �cian� g�azie. Pierwszy raz w �yciu obserwowa� podobne zjawisko i szuka� dla niego uzasadnienia. Mo�e jakie� odbicie akustyczne? Szyb ss�cy nadal pracowa� z przerwami. Spojrza� na zegary kontrolne i stwierdzi�, �e pompy pracuj� prawid�owo. Nagle poczu� oplataj�ce go stalowe ramiona. Odwr�ci� g�ow�. Za nim sta� jeden z robot�w. Zdumienie odebra�o Teddowi mo�no�� jakiejkolwiek reakcji. Nigdy jeszcze si� nie zdarzy�o, aby automat tego typu chocia�by dotkn�� cz�owieka. Bezpiecznik, w kt�ry zaopatrywano ka�dego robota, uniemo�liwia� zupe�nie podobny ruch. Dopiero zaciskaj�cy si� powoli uchwyt metalowych cz�on�w, odci�gaj�cych go r�wnocze�nie od pulpitu, u�wiadomi� mu ca�kowit� realno�� sytuacji. - Pu�� mnie natychmiast - powiedzia� Tedd. Robot zawaha� si�, stalowe palce rozlu�ni�y nieco chwyt. - Masz mnie pu�ci�, ty bydlaku ! Automat nie reagowa�. Tedda opanowa� niezrozumia�y l�k. Rozejrza� si� po sali. Roboty bez jakiegokolwiek powodu opu�ci�y stanowiska i porusza�y si� chodnikami wzd�u� maszyn. Ich powolne cz�apanie, nag�e postoje, widoczny brak celu marszu, wszystko to przypomina�o jak gdyby poszukiwania. Pracowa�y tak�e wszystkie kana�y utrzymuj�ce czysto�� hal produkcyjnych. Teddowi przemkn�a my�l, �e zdrzemn�� si� i jest to jaki� makabryczny sen. Robot znowu poci�gn�� go lekko. - St�j ! - wrzasn�i Tedd. - St�j i pu�� mnie ! S�yszysz! Robot znowu si� zawaha�. Tedd spojrza� na pulpit kierowniczy. B�yszcza� tam przycisk wy��cznika awaryjnego blokuj�cy wszystkie urz�dzenia stacji wraz z reaktorem atomowym. Gor�czkowo pr�bowa� oswobodzi� ramiona z wi���cego u�cisku, wyci�gn�� r�k�... Przycisk nie by� daleko. Nie uda�o si�. Poczu�, �e robot go ci�gnie, powoli, z przerwami, kiedy krzycza�, ale potem znowu. Centymetr po centymetrze oddala si� pulpit pe�en zegar�w, wy��cznik�w, z jarz�cym si� ekranem, na kt�rym wida� by�o coraz to wi�cej ryb. Stara� si� przezwyci�y� parali�uj�cy go strach, l�k przed nieokre�lonym niebezpiecze�stwem, kt�re wyczuwa�. Usi�owa� uporz�dkowa� my�li, zebra� je razem. Z trudem opanowa� si�. Przede wszystkim trzeba by�o zatrzyma� robota, kt�ry na rozkaz "St�j !" reagowa� przez kr�tk� chwil�. Zauwa�y�, �e r�wnie� i inne kr���ce w�r�d maszyn automaty w tym momencie przestawa�y si� porusza�. M�wi� wi�c stale do robota, w kr�tkich przerwach wzywaj�c m�zg centralny stacji do zablokowania wszystkich urz�dze�. Jednak Ewa milcza�a, czasem tylko z g�o�nika wydobywa� si� jaki� niezrozumia�y be�kot. Powtarza� g�o�no: "St�j !", "St�j !", "St�j!" - rozwa�aj�c r�wnocze�nie rozmaite hipotezy mog�ce wyja�ni� to, co si� dooko�a dzia�o. Narzucaj�ca si� gwa�townie my�l o buncie robot�w by�a bzdurna. Wi�c mo�e Maks nada� Ewie jaki� samob�jczy test? Lecz automat takiego rozkazu nie m�g�by wykona�, wykracza�by on poza jego mo�liwo�ci. Jeszcze raz wr�ci� my�l� do Maksa. Przecie� znikn�� sprzed pulpitu. Wszystko jest zatem powt�rzeniem tamtej sytuacji... Wzdrygn�� si�. Wyczuwane dotychczas niejasno niebezpiecze�stwo zacz�o przybiera� kszta�t realnej gro�by czaj�cej si� w�r�d �cian stacji. To go przywiod�o do utraconej r�wnowagi. Je�eli nie zdo�a przerwa� toku zdarze� - czeka go los Maksa. Ale co robi�?... Robot poci�ga� go znowu... - St�j ! - krzykn�� Tedd. Nie, nie mo�na by�o ani na chwil� przerwa� m�wienia do robota. Ka�de zapomnienie powodowa�o strat� kilku centymetr�w, oddalenie od pulpitu kierowniczego. Spojrza� na hal�. Urz�dzenia wentylacyjne i oczyszczaj�ce ze �wistem wch�ania�y powietrze. Oznacza�o to, �e pompy zamiast wch�ania� ryby, przestawi�y si�. Jakby odwr�cenie sytuacji. Zamiast ssania wody - ssanie powietrza, ale powietrze wci�� do hali nap�ywa z zewn�trz, wi�c... ssanie powietrza... ssanie powietrza. Zadr�a�. Sprawdzi� kierunek, w kt�rym odci�ga� go robot. Nie ulega�o w�tpliwo�ci - automat zmierza� ku pocz�tkowi ta�my produkcyjnej, pocz�tkowi transportera d���cego do podajnik�w, sekcji wiruj�cych no�y, sekcji segreguj�cej surowiec... Odpady nie odpowiadaj�ce testowi spadaj� do kana�u, s� pokarmem ryb kt�rej� tam kondygnacji... - Nie! - wrzasn�� Tedd czuj�c, �e robot znowu si� poruszy�. - St�j, �otrze! St�j ! Przecie� masz bezpiecznik! St�j ! Nic nie mo�esz mi zrobi�! St�j ! St�j !... Bezpiecznik. Ka�dy robot ma bezpiecznik nie pozwalaj�cy na wyrz�dzenie krzywdy cz�owiekowi. Ewa te� ma bezpiecznik, centralny, nadzoruj�cy r�wnie� wszystkie roboty w stacji. Wi�c awaria bezpiecznik�w! Komisja zbada�a wszystkie rz�dzenia, ka�d� kontrol� rozpoczyna si� zawsze od tego, w�a�nie od tego. Przede wszystkim od tego. A jednak bezpieczniki! Jaka jest zasada? Zaraz... Dzia�aj� na podstawie... - St�j! St�j ! Wywal� ci� na z�om... St�j ! na �mietnik... St�j... wszystkie, wszystkie... St�j ! St�j !... na podstawie wizji, fonii i pr�d�w m�zgowych. Co� si� zepsu�o, uleg�o uszkodzeniu... To bydl� mnie widzi, s�yszy - bo reaguje, n�dznie, lecz reaguje... Zatem obw�d zmys�owy dzia�a... Wykrzykiwa� ochryple rozkaz, ponawia� pr�by rozlu�nienia uchwytu stalowych ramion, lecz umys� jego pracowa� ju� sprawnie. Tedd usi�owa� uporz�dkowa� wiadomo�ci, przypomina� sobie strz�py dawnych wyk�ad�w, lektur�... Bezpiecznik. Urz�dzenie dzia�a�o na zasadzie wyboru -spostrze�ony obiekt albo by� cz�owiekiem, albo te� nim nie by�. Je�eli zatem robot widz�c i s�ysz�c cz�owieka, uruchomi� cz�ony chwytne, sta� si� to mog�o jedynie na skutek przyg�uszenia zakazu wys�anego przez obw�d zmys�owy. Takie zak��cenie m�g� wprowadzi� jedynie obw�d pr�d�w m�zgowych. W sytuacji zagra�aj�cej cz�owiekowi, w momencie odebrania fal wzbudzonych w m�zgu przez instynkt samozachowawczy, obw�d ten w��cza� system nakazuj�cy robotowi niesienie pomocy wszystkimi dost�pnymi mu �rodkami. Czy m�j instynkt samozachowawczy nie dzia�a? Bzdura! Dzia�a, i jak jeszcze! Wzrok Tedda pad� na ekran. W pieczarze ryby skupia�y si� zwartymi szeregami woko�o obro�ni�tego ko�uchem wodorost�w g�azu. Ich d�ugie w�sy porusza�y si� rytmicznie. Z odleg�o�ci trzech metr�w dziel�cych go od pulpitu widzia� tylko zarys tamtej, le��cej w pieczarze bry�y, lecz mo�e w�a�nie dlatego rozpozna� j�. Pod �cian�, opl�tany zwojem ple�niej�cego kabla, le�a� z�arty korozj� stary robot. Z wzrastaj�cym niepokojem u�wiadomi� sobie, �e bezpiecznik wraka jest widocznie czynny, �e by� mo�e odbiera i przekazuje do centralnego m�zgu stacji sygna�y zagro�enia skupionej tam olbrzymiej �awicy ryb. Tedd poczu� g�ste krople potu pokrywaj�ce czo�o, policzki, szyj�. Inteligencja Ewy, chocia� z�o�ona z setek milion�w kryszta��w, by�a zbyt ma�a, aby odr�ni� impuls zbiorowego zagro�enia �awicy ryb bij�cy w ni� poprzez bezpiecznik wraka, od impulsu jednego cz�owieka. Przemkn�a mu nawet my�l, �e m�zg elektronowy, inteligencja ni�szego rz�du, silniej odczuwa impuls prymitywny, agresywniejszy, bo nie z�agodzony �adn� cywilizacj�. Ewa - m�zg elektronowy - usi�uje przez podleg�e roboty, maszyny, pompy, wszelkimi sposobami zlikwidowa� stan zagro�enia. Pierwszym krokiem w tym kierunku by�o prze��czenie pomp na ssanie powietrza. Ale w kryszta�ach m�zgu Ewy tkwi pami��, �e to on, Tedd, ten stan zagro�enia spowodowa� uruchamiaj�c produkcj� na poziomie 103, a wi�c trzeba zlikwidowa� przyczyn�... - St�j! St�j! Robot nie reagowa�, pulpit by� coraz odleglejszy, cichy szmer pracuj�cych pod przezroczystymi os�onami sekcji no�y wdziera� si� do uszu przera�aj�c� melodi� wiruj�cego metalu. Wzrok Tedda pad� na roz�o�one wzd�u� maszyn narz�dzia. R�nego kszta�tu manipulatory i klucze le��ce szeregami, wed�ug wielko�ci, pedantycznie przygotowane przez roboty do nast�pnego remontu urz�dze�. Urz�dze�, kt�re za godzin�, za kilkana�cie minut, a mo�e za chwil� wci�gn� go na ta�m�. Zamkn�� oczy, stara� si� nie my�le�, lecz trudno by�o wywo�a� stan ot�pienia i odp�dzi� panosz�ce si� pod czaszk� wizje. Automat odchyli os�on�, zepchnie go, nast�pi kr�tki moment spadania, a potem porwie go ta�ma. Nawet �lad, najmniejsza rysa nie powstanie na l�ni�cych urz�dzeniach maszyny. Rysa? Otworzy� gwa�townie oczy. Stalowe narz�dzia le�a�y tu� przy przej�ciu, kt�rym posuwa� si� ci�gn�cy go robot. Cz�ony chwytne automatu ogranicza�y ruchy r�k Tedda, lecz od �okcia r�ce by�y wolne, m�g� wyci�gn�� d�onie. Wykonane z twardych stop�w narz�dzie, ci�ni�te na ta�m� zaraz po odsuni�ciu os�ony, powinno spowodowa� awari�, a urz�dzenia kontrolne natychmiast wy��cz� proces produkcyjny.... Robot powoli posuwa� si� przej�ciem. Tedd milcza�, wyci�gn�� d�onie, rozcapierzy� palce, napr�y� mi�nie a� do b�lu. Pod opuszkami poczu� zimn� szorstko�� powierzchni du�ego klucza maszynowego. Schwyci� mocno, z ca�ych si�, koniec r�koje�ci i przyci�gn�� do siebie. Potem gdy stan�li ju� nad maszyn� i rozwar�a si� przezroczysta os�ona, cisn�� narz�dzie w g��b wiruj�cych tryb�w. Klucz znikn�� w zwojach �limacznicy. W maszynie zazgrzyta�o, trzaski gwa�townie przybra�y na sile, nagle g�uchy �oskot wype�ni� jej wn�trze, odbi� si� wielokrotnym echem od stropu hali i zamar� wraz z ruchem podajnik�w, wa��w, k� nap�dowych. Rozjarzy�y si� czerwone �wiat�a awarii. - Pu�� mnie - powiedzia� Tedd do robota. Cz�ony chwytne automatu rozwar�y si�. Tedd podszed� do pulpitu kierowniczego, ,wy��czy� m�zg elektronowy i program eksploatacji. Przez chwil� patrzy� na zamar��, cich� hal� produkcyjn� Ichtiofabru, znieruchomia�e urz�dzenia, automaty zastyg�e w r�nych pozach, dziwacznych, niekiedy �miesznych. Zacisn�� z�by i powoli wdusi� w��cznik centralnego m�zgu elektronowego. - A teraz marsz do roboty! - krzykn��. Automaty drgn�y i pocz�apa�y usuwa� skutki awarii.