546

Szczegóły
Tytuł 546
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

546 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 546 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

546 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Wojna z robotami" autor: Harry Harrison * * * S�owo od autora - cz�owieka Wi�kszo�� ludzi, gdy s�yszy s�owo "robot", ma przed oczami obrazek przedstawiaj�cy mechanicznego cz�owieka, skrzypi�cego blach� i �wiec�cego oczami. Jest to dok�adnym zaprzeczeniem tego, co w swojej powie�ci pt. R.U.R. napisa�, tworz�c to s�owo, Kare� �apek. By�o to tu� po zako�czeniu I wojny. Jego roboty - Rozumne Uniwersalne Roboty by�y z krwi i ko�ci. Chocia� wytworzone sztucznie, od ludzi r�ni�y si� tylko jednym - ca�kowitym brakiem uczu�. To nowe s�owo ,,robot" zape�ni�o luk� wy-st�puj�c�w literaturze SF i gdzie spotka�o si� z entuzjastycznym przyj�ciem. Wkr�tce na drodze skomplikowanych mutacji sta�o si� wyobra�eniem mechanicznego cz�owieka o stalowej sk�rze (roboty �apka zbudowane z krwi i ko�ci zwane s� obecnie androidami). W tym r�wnie� czasie, w zwi�zku z post�pem techniki, robot sta� si� okre�leniem ca�ej, nowo powsta�ej rodziny urz�dze� mechanicznych. Tak samo jak bro� i narz�dzia - r�nego typu m�otki, miecze i tym podobne - s� konkretnym pomocnikiem i zwie-lokratniaczem mo�liwo�ci fizycznych cz�owieka, tak i roboty s� ich odpowiednikiem skonstruowanym do bardziej skomplikowanych i abstrakcyjnych zada�. Autopilot prowadz�cy samolot przez znacznie d�u�szy okres lotu ni� cz�owiek ma niewielkie na razie mo�liwo�ci oceny i wyboru. Nawet te pierwsze najprostsze modele mia�y mo�liwo�� wykrycia i poprawienia nieprawid�owo�ci w poziomie i kierunku lotu, jeszcze zanim do cz�owieka dotar�o, �e co� takiego w og�le mia�o miejsce. Nowe modele mog� ju� zawr�ci� samolot o 180 stopni po przyci�ni�ciu jednego guzika. Ten w�a�nie proces - mo�liwo�� wykrywania i decydowania - odr�nia roboty od automat�w i innych maszyn prostych. Budzik jest automatem, ale automatyczne radio z budzikiem jest ju� robotem. Mo�e na takie nie wygl�da, ale spe�nia jego funkcj�. Usypia w�a�ciciela delikatn� muzyk�, po czym wy��cza d�wi�k do okre�lonej pory, gdy rankiem �pi�cy powinien si� obudzi�. Nie jest to zreszt� jedyna mo�liwo�� robota. Zamiast program�w radiowych mo�e r�wnie� odtwarza� kasety. Bramhsa w nocy, Sousa rankiem. A zamiast ca�kowitego wy��czania muzyki noc� o okre�lonej porze, mo�e by� ona cichutko grana do chwili, gdy w�a�ciciel nie za�nie. Robot sprawdza to umieszczonym w ��ku termoczujnikiem, kt�ry wykrywa towarzysz�ce za�ni�ciu ozi�bienie cia�a. Je�li za� cz�owiek lubi wsta� o �wicie, to nie musi za ka�dym razem nastawia� czasu budzenia. Wystarczy prosta fotokom�rka reaguj�ca na �wiat�o i umieszczona na wprost okna. Wszystkie te urz�dzenia, zamiast by� wbudowane w czarne pude�ko, mog� by� umieszczone w metalowym korpusie - czujniki temperatury w ko�cu jednego z palc�w, fotokom�rki w miejscu oczu. Zamiast wygasi� pr�d, m�g�by on si�gn�� r�k� i wy��czy� muzyk�, a nawet przykry� �pi�cego, gdyby zasz�a taka konieczno��. Osobi�cie nie czuj� pal�cej potrzeby, aby taki stw�r pochyla� si� nad moim ��kiem w nocy i manewrowa� paluchem wypatruj�c �witu, cho� w rzeczywisto�ci by�oby to to samo urz�dzenie, kt�re teraz usypia mnie muzyk�. Mo�ecie nazwa� to nienormalnym uczuciem, ale nikt nie zaprzeczy, �e uczucie jako takie jest zawsze zwi�zane z tym tematem. Mamy bardzo cz�sto tendencj� do antropomorfizowania naszych mechanicznych urz�dze� - dajemy samochodom imiona, ale gdy si� psuj�, klniemy, a czasem nawet je kopiemy. Zaczynamy si� ju� zreszt� przyzwyczaja� do istnienia i us�ug robot�w. Czy jechali�cie ju� kt�r�� ze zautomatyzowanych wind, jakie zaczynaj� instalowa� w biurowcach? Pojedyncza tablica rozpoczyna i ko�czy operowanie ca�ym zespo�em wind, programuje cz�stotliwo�� jazdy w zale�no�ci od nat�enia ruchu. Pasa�erowie s� liczeni, a drzwi zamykaj� si� automatycznie, gdy wagonik jest pe�en. Szybko�� i hamowanie dostosowane s� do aktualnego obci��enia, aby drzwi otworzy�y si� zawsze na korytarz, a nie na �cian� szybu. Niekt�re z nich maj� nagrany g�os (zawsze przyjemny), kt�ry nakazuje niesfornemu pasa�erowi odsuni�cie si� od drzwi. Robot kontroluj�cy wind� jest w tym przypadku wbudowany w �cian� i wysy�a polecenia na drodze elektronicznej. Ale klasyczny robot m�g�by wykona� te czynno�ci na drodze mechanicznej, u�ywaj�c do tego celu swego mechanicznego ramienia. Wygl�da�oby tp ciekawiej, ale w niczym nie zmieni�oby podstawowych spraw zwi�zanych z zasadami dzia�ania czy te� u�ywania takich wind. Roboty nadesz�y i s� ju� na sta�e zwi�zane ze sztuk� tak wojny, jak i pokoju. Ma�y. antyspo�eczny robot o zaci�ciu samob�jczym jedzie sobie w pocisku artyleryjskim i nie mo�e wytrzyma� czyjejkolwiek obecno�ci w pobli�u - nazywa si� ,,zapalnik zbli�eniowy". Inny mo�e �ciemni� �wiat�a twego samochodu, gdy mijasz inny w�z, po czym zn�w je zapali�, ale ten nale�y do przyg�up�w- mruga sobie rado�nie reaguj�c tak samo na sygnalizacj� �wietln�, jak na inny samoch�d. Roboty w centralach telefonicznych s� lepsze, szybsze i dok�adniejsze od operator�w-ludzi, cho� trudniejsze do objechania za z�e po��czenie. Roboty, kt�re w nied�ugiej przysz�o�ci maj� by� zainstalowane na parkingach, zabior� tw�j w�z po zap�aceniu stawki, a przyprowadz� go (miejmy nadziej�), gdy przedstawisz w�a�ciw� kart� identyfikacyjn�. Roboty maj� pe�ne prawo pozosta� z nami, ale rodzi si� pytanie: Jaki skutek wywr� na nasze, ludzkie spo�ecze�stwo? Przynios� �mier� i zniszczenie jak tw�r Yictora Frankensteina? Czy zapanuj� nad �wiatem jak ich przodkowie w R.U.R.? B�d� s�u��cymi czy panami? Albo bardziej subtelnie - czy b�d� tak doskonale zaspokaja�y nasze potrzeby, �e rasa ludzka zdegeneruje si� i wymrze? Wszystko jest mo�liwe i dlatego te kilka opowiada�, kt�re zawiera niniejszy zbiorek, m�wi o r�nych mo�liwo�ciach. Niekt�re z nich s� mile, inne wprost przeciwnie. Wyb�r pozostawiam Warn... Pierwsz� istot� wysian� z Ziemi na Ksi�yc b�dzie niew�tpliwie robot. Obecnie co prawda, jest to dopiero okres przygotowa�, ale ju� teraz wida�, �e do bada� typowo informacyjnych, takich jak geologiczne, poszukiwanie form �ycia czy badania gruntu s� one bardziej odpowiednie ni� ludzie. No i oczywi�cie do przesylania zebranych informacji do domu. Opr�cz tego, w przeciwie�stwie do cz�owieka, po wykonaniu zadania robot si�dzie sobie spokojnie i pozosta� tak mo�e cala wieczno��; nie potrzebuje niczego i niczym si� nie interesuj e, je�li nie otrzymuje oczywi�cie nowych polece�. Te zalety robot�w s� tak oczywiste, �e wysy�anie ludzi na Ksi�yc w og�le mija si� z celem. Ale ja osobi�cie jestem zdania, �e jest to biedne stanowisko, gdy� nie uwzgl�dnia ono jednego problemu. �aden automat nie mo�e wykroczy� poza wbudowany program, a �aden program nie mo�e uwzgl�dni� wszystkich mo�liwo�ci, jakie mog� wyst�pi� w czasie wykonywania zadania. I wtedy maszyna, w przeciwie�stwie do cz�owieka, jest bezradna. Tak wi�c s�dz�, �e rakiety, kt�re polec� na Ksi�yc czy te� do innych uk�ad�w planetarnych b�d� zawiera�y, opr�cz zestaw�w uniwersalnych robot�w, tak�e cz�owieka - istot�, kt�r� trzeba si� opiekowa� i otacza� wygodami - ale niezb�dn�... Symulowany trening Mars by� brudnym, przera�aj�cym piek�em. Suchy jak ko�� i czerwony jak krew. Przekopywali si� przez sypki, si�gaj�cy kolan piach i zgodnym ch�rem kl�li in�yniera, kt�ry skonstruowa� system fizjologiczny skafandr�w. Przy testach skafandry by�y idealne. Szlag je trafi� dopiero w warunkach praktycznych. Przy sta�ym u�ytkowaniu przez par� tygodni posz�y w diab�y systemy absorpcyjne p�yn�w. Atmosfera Marsa sta�a na temperaturze minus sze��dziesi�ciu stopni Celsjusza. Wewn�trz za� kombinezon�w p�ywali we w�asnym pocie i z wolna gotowali si� w wysokiej temperaturze. Marley w�ciekle potrz�sn�� g�ow� chc�c pozby� si� upartej kropli potu, kt�ra najbezczelniej w �wiecie usadowi�a si� na czubku jego nosa. W tym samym momencie co� o rdzawym kolorze i b�yskawicznej szybko�ci wpad�o na niego i trafi�o go prosto w pier�. By�a to pierwsza napotkana przez nich forma tutejszego �ycia. Zamiast naukowego zainteresowania poczu� w�ciek�o��. Gwa�towny kopniak pos�a� oszo�omionego zwierzaka wysoko w powietrze. On sam natomiast, wytr�cony z r�wnowagi, run�� do ty�u rozdzieraj�c bok kombinezonu o wystaj�cy od�amek obsydianowej, ostrej jak brzytwa ska�y. Tony Bannerman us�ysza� w s�uchawkach przera�ony krzyk towarzysza i odwr�ci� si� b�yskawicznie. Marley le�a� na piachu, obydwoma r�koma przyciskaj�c brzegi rozdartego skafandra, przez kt�re ze �wistem ucieka�o powietrze, zmie- 14 HARRY HARRISON niaj�ce si� b�yskawicznie w kryszta�ki lodu. Tony przykl�kn�� przy nim tak, �e przys�ony he�m�w prawie si� zetkn�y i dojrza� na twarzy Marleya przera�enie. - Pom� mi! - krzyk prawie rozsadza� s�uchawki. Ale nie by�o mo�liwo�ci pomocy. Nie zabrali ze sob� pakiet�w ratunkowych. Wszystkie by�y w rakiecie oddalonej o jakie� �wier� mili. Zanim zd��y�by dobiec tam i wr�ci�, Marley by�by ju� zestalon� mumi�. M�g� sobie zaoszcz�dzi� wysi�ku. Na Marsie by�o tylko ich dw�ch. Nikt nie m�g�by pom�c Marleyowi. Musia�o to doj�� do �wiadomo�ci le��cego, gdy� przesta� wrzeszcze� i spyta� normalnym g�osem: - �adnej nadziei, Tony? Jestem martwy? - Jak tylko tlen wyleci. Oko�o trzydziestu sekund. Nic nie mog� zrobi�. Marley bluzn�� kunsztown� wi�zank� i wdusi� czerwony przycisk NIEBEZPIECZE�STWO umieszczony na r�kawie tu� nad nadgarstkiem. Jakie� pi�� metr�w od nich grunt rozpad� si� i dw�ch facet�w w bia�ych skafandrach wyskoczy�o z dziury. Na he�mach mieli czerwone krzy�e, a w d�oniach hermetyczny pojemnik. Wtoczyli do niego Marleya z szybko�ci� wskazuj�c� na du�� praktyk� i pognali z powrotem do otworu. Wyrzucili przeze� kuk�� w kosmicznym kombinezonie i pokryte piaskiem drzwi zamkn�y si� nie zostawiaj�c �ladu. Kuk�a wa�y�a tyle co Marley, mia�a nawet g�ow� (niepodobn� do Marleya). Tony zarzuci� j� sobie na plecy i ruszy� w stron� rakiety. Po drodze min�� le��cego nieruchomo zwierzaka - przyczyn� nieszcz�cia. Kopn�� go na odlew wywo�uj�c lawin� �rubek i innego elektronicznego drobiazgu. Ul�y�o mu troch�. Gdy dobrn�� na miejsce, chemiczne s�oneczko prawie skry�o si� za horyzontem. SYMULOWANY TRENING 15 Pogrzeb b�dzie musia� od�o�y� do jutra. Zostawi� baga� w �luzie i wszed� do cz�ci mieszkalnej, po drodze rozpinaj�c skafander. Kopniakiem pos�a� do diab�a st� z resztkami jedzenia. Zrobi�y wystarczaj�c� ilo�� ha�asu, aby na tym poprzesta� i poszed� do ��ka. Tym razem byli tak blisko! Gdyby Marley mia� oczy otwarte! Wyrzuci� z g�owy zarzuty pod jego adresem i zasn��. Rano pochowa� Marleya, potem ostro�nie i asekurancko sp�dzi� dwa dni brakuj�ce do up�ywu wyznaczonego terminu. Wi�kszo�� pomiar�w by�a zrobiona, a te, kt�re pozosta�y, mo�na by�o zrobi� automatycznie. Skorzysta� z tej mo�liwo�ci. Ostatniego dnia powybiera� wiadomo�ci z ostatnimi zapisami i poprzenosi� instrumenty poza zasi�g ognia z dysz. Razem z instrumentami przeni�s� pozosta�e zapasy, zb�dne w drodze powrotnej oraz niepotrzebne wyposa�enie. Wracaj�c z ostatniej wycieczki odda� ironiczny salut nad grobem Marleya. Przez ostatnie dwie godziny jako tako posprz�ta� segment mieszkalny i czeka� Trzask zegara przerwa� cisz� panuj�c� w kabinie. W �lad za nim o�y�y silniki, a pasy jego pojemnika opi�y go �ci�le. Obserwowa� opadaj�ce wieko i rami� manipulatora zako�czone ig��, zbli�aj�ce si� na podobie�stwo w�a do jego ramienia. Poczu� uk�ucie i potem by�a ju� tylko ciemno��. Jak tylko klapa zamkn�a si�, na zewn�trz statku otworzy� si� fragment korytarza i pojawi�o si� dw�ch m�czyzn z noszami. Nie mieli kombinezon�w, a za nimi wida� by�o fragment b��kitnego, ziemskiego nieba. Powr�t do �wiadomo�ci by� taki, jak zwykle. Pierwsze, co zobaczy�, by� �nie�nobia�y sufit izolatki. Tyle �e tym razem na 16 HARRY HARRISON pierwszym planie znajdowa�a si� apoplektycznie nabieg�a krwi� twarz pu�kownika Steghama. Tony stara� si� przypomnie� sobie, czy le��c w ��ku nale�y oddawa� honory. Nie mog�c jednak rozwi�za� tego problemu postanowi� le�e� spokojnie. - Cholera, Bannerman - warkn�a g�owa - witamy na Ziemi. Tylko dlaczego, do wszystkich diab��w jeste� tu sam? �mier� Marleya przekre�la ca�� wypraw�. A to oznacza, �e nie ma ani jednego kompletu za�ogi, kt�ra uko�czy�aby szkolenie na czas. - A co z zespo�em numer dwa, sir? - G�wno! O ile to mo�liwe, to posz�o im jeszcze gorzej. Obaj zabici w drugim dniu po wyl�dowaniu. Meteor przebi� im zbiornik tlenu, a obaj byli zbyt zaj�ci okazami marsja�skiej flory, �eby zwr�ci� na ten drobiazg uwag�. Mimo wszystko nie dlatego tu jestem. Zbieraj rzeczy, idziemy do mojego biura. Co� musia�o by� nie tak w duszy pu�kownika, gdy� na samym wst�pie pocz�stowa� Tony'ego cygarem. Gdy sam zapali�, wskaza� na widoczek za oknem. - Widzisz to? Wiesz, co to jest? - Yes, sir. Marsja�ska rakieta, to znaczy rakieta marsja�skiej ekspedycji. - To ma by� rakieta marsja�skiej ekspedycji. Teraz jest to do po�owy gotowa kupa z�omu. Silniki i elektronika s� robione na terenie ca�ego kraju. Z�o�ona i przetestowana b�dzie dopiero za sze�� miesi�cy. Za sze�� miesi�cy statek b�dzie got�w, tylko �e, kurwa, nie mamy go kim obsadzi�. W tej chwili nie mamy ani jednego cz�owieka, kt�ry mia�by potrzebne kwalifikacje. W��cznie z tob�! Ten program szkole- SYMULOWANY TRENING 17 niowy by� zawsze moim oczkiem w g�owie. Wiedzieli�my od dawna, �e jeste�my w stanie wybudowa� jednostk� na tyle dobr� i na tyle siln�, aby taka wycieczka sta�a si� bezpieczna i mo�liwa. Ale potrzebni s� ludzie, kt�rzy mogliby zosta� dowiezieni, dokona� bada� i wr�ci� �ywi, albo ta ca�a robota nie jest warta funta k�ak�w. Okr�t i pilot zostali przetestowani w symulowanych warunkach prawdziwego lotu i dzia�aj�. To by� m�j pomys�, �eby ludzi przetestowa� tak samo. Zosta�y wybudowane dwie komory, w kt�rych odtworzyli�my warunki i rzeczywisto�� Marsa na tyle, na ile je znamy. Przeprowadzali�my ten symulowany trening - such� zapraw� - a� do najdrobniejszych szczeg��w przez osiemna�cie miesi�cy w dwuosobowych zespo�ach. Oblicz sobie, ilu przesz�o przez to. A w efekcie nie mamy ani jednej symulowanej ekspedycji zako�czonej sukcesem. Z tego czterech ludzi wr�ci�o �ywych z tych wypraw, wliczaj�c ciebie. Je�li z was nie wy�onimy zespo�u, kt�remu si� to w ko�cu uda, to mo�emy spokojnie zamkn�� kramik i i�� do domku. Tony siedzia� wmurowany w fotel, z wygas�ym cygarem w z�bach. To, co m�wi� Stegham, nie by�o dla niego ca�kowit� nowo�ci�. O pewnych sprawach wiedzia� ju� wcze�niej, ale nie przypuszcza�, �e to a� na tak� skal� i, �e jak dot�d jest z tego jedna wielka klapa. G�os pu�kownika przerwa� te �a�osne rozwa�ania. - Psychologowie zwr�cili si� do mnie z problemem, kt�ry wed�ug nich jest w tym wszystkim najwa�niejszy. Oni twierdz�, �e powodem takich wynik�w jest �wiadomo��, z^S^Bast trening. �e ludzie wiedz�, �e to nie jest realne^^^^wsz^ mog� by� wyci�gni�ci z tego, w co si� wpl�tali. Tafi^j^Marley. S�dz�c po rezultatach jakie osi�gamy zaczync�pSsi� ^�te? 18 HARRY HARRISON zgadza�. Zamierzam przeprowadzi� ostatni� pr�b� w dw�ch zespo�ach, tyle �e w czysto bojowach warunkach. - Nie rozumiem, panie pu�kowniku... - Proste. Nie b�dzie tym razem �adnej pomocy i �adnego wyci�gania przez dziur�. Oboj�tnie jak bardzo by�cie tego potrzebowali. To b�d� manewry z ostr� amunicj�. Zamierzamy wam urozmaici� pobyt wszystkim, co zdo�amy wymy�le� - i wy b�dziecie zmuszeni to prze�y�. Je�li kt�ry� tym razem rozedrze skafander, to umrze w marsja�skiej pr�ni, o par� st�p od ca�ego powietrza Ziemi. Chcia�bym, aby by� inny spos�b, ale nie mamy wyboru. Musimy za dwa miesi�ce mie� za�og� do tej ekspedycji i nie mamy innej mo�liwo�ci, aby by� pewnym jej fachowo�ci. Tony dosta� trzy dni wolnego - w pierwszy si� spi�, w drugi na�pa�, a na trzeci doszed� do siebie i poszed� na dziwki. Wszyscy w projekcie byli ochotnikami z mo�liwo�ci� wycofania si� w ka�dym momencie, tylko on jako� nie mia� na to zbytniej ochoty. Tak wi�c pozosta�o mu dalej bawi� si� w t� g�upi� gr�. A kiedy si� ona sko�czy, nie omieszka da� Steghamowi do zrozumienia, co s�dzi o pomy�le i jego autorze. Swego towarzysz�cego - Hala Mendoz� pozna�, gdy poszed� na badania. Podali sobie r�ce z rezerw� i oszacowali si� ch�odnymi spojrzeniami. Jeden mia� zale�e� od drugiego i lepiej by�o wyrobi� sobie zdanie o partnerze, gdy ma si� jeszcze w miar� obiektywne mo�liwo�ci oceny. Men-doza by� jego przeciwie�stwem - wysoki i chudy, podczas gdy Tony by� kr�py i zwalisty jak nied�wied�. Hal pali� prawie bez przerwy, a jego oczy nigdy nie pozostawa�y w spokoju. Tony odsun�� od siebie spowodowane tym zaniepokojenie SYMULOWANY TRENING 19 - Hal musia� by� dobry, je�li zaszed� tak daleko. Lapiduch wzi�� go w obroty i na dalsze rozwa�ania nie starczy�o ju� Tony'emu czasu. - Co to jest? - zdumia� si� lekarz wskazuj�c jego policzek ze �wie�� ranka. - Aa, to. Zaci��em si� przy goleniu. Doktor mrukn�� co� o roztrzepa�cach i za�o�y� opatrunek. - Uwa�aj na wszelkie otwarte rany - ostrzeg� - to idealne wej�cie dla bakterii. Diabli wiedz�, co mo�esz zasta� na Marsie. Chcia� zaprotestowa�, ale zrezygnowa�. Po co wyja�nia�, �e prawdziwa wyprawa (je�li kiedykolwiek nast�pi) zajmie dwie�cie sze��dziesi�t dni. Ka�da rana zd��y si� przez ten czas skutecznie trzy razy zagoi� - nawet w ozi�biaj�cym �nie. Po badaniach, jak zawsze, wbili si� w kombinezony i ruszyli do hali test�w. Przez drzwi hangaru numer dwa weszli do atrapy marsja�skiej rakiety. Po zamkni�ciu klap jak zwykle nast�pi�y zastrzyki i ciemno��. Po przebudzeniu wszystko by�o takie normalne, �e a� podejrzane. Tony zerwa� opatrunek i przyjrza� si� podejrzliwie zaci�ciu - by�o �wie�e, w k�ciku krzep�a w�a�nie kropelka krwi. Odpr�y� si�. Co prawda nie podejrzewa� wojska o to, �e zrezygnuj� z oficjalnej pompy przy odlocie ekspedycji marsja�skiej, jak to si� oficjalnie nazywa�o, ale czasami obawia� si�, �e za kt�rym� razem zamiast na poligonie obudzi si� na Marsie. By�o to silniejsze od zdrowego rozs�dku. Tym razem im to nie grozi�o. W tym momencie o�y� obw�d niebezpiecze�stwa - najpierw seria gwizd�w, potem g�os dy�urnego oficera. 20 HARRY HARRISON - Poruczniku Bannerman, wstali�cie ju�? - Tak jest, sir! - Sekund�, Tony - s�ycha� by�o jak zwraca si� do kogo� stoj�cego obok, po czym g�os sta� si� ponownie czysty. - Mamy problem z komor�, siad�a jedna z pomp i ci�nienie jest ni�sze ni� faktyczne, marsja�skie. Poczekajcie z wyj�ciem, a� jej nie wymienimy. - Yes, sir! - wy��czy� mikrofon akurat na czas, aby nie pu�ci� opinii Hala na temat gotowo�ci i pracowito�ci ekipy treningowej. Jaki� kwadrans p�niej radio znowu o�y�o. - Wszystko w porz�dku. Zaczynajcie, jak by�o ustalone. Odsun�li rygle i otworzyli drzwi �luzy. - No c�, w ko�cu chocia� raz dali nam spok�j z tym cholernym wiatrem - odezwa� si� Hal. - Ostatnim razem wia� jak op�tany. Dzi�ki Steghamowi cho� za to. Kontemplowa� przez chwil� znany krajobraz rdzawego piachu i brunatnego nieba, gdy Hal, szukaj�c czego� w sterowni, rykn�� nagle dziko: - Chod� tu, szybko! Nie musia� powtarza�, gdy� Tony by� ju� przy nim, gapi�c si� niezbyt przytomnie w �lad za wyci�gni�tym palcem Hala. - Wska�nik poziomu wody. Albo si� zepsu�, albo mamy po�ow� zbiornika. Rzucili si� do roboty. Odkr�cone pokrywy pokaza�y p�kni�cie przy jednym ze wspornik�w, z kt�rego wyp�ywa� strumyk. - Cholerny Stegham i jego pieprzone dowcipy. Za�o�� si�. �e on to nazwa� skutkiem l�dowania. Trzeba to w co� �apa�, zanim nie zatkamy tego g�wna. SYMULOWANY TRENING 21 - To b�dzie dos�ownie "suchy" miesi�c - mrukn�� Hal, gdy sko�czyli �ata� zbiornik i obliczyli ilo�� wody na osob�. Pierwsze dni by�y identyczne jak w poprzednich "podr�ach". Umie�cili flagi i wypakowali ekwipunek. Trzeciego dnia instrumenty pomiarowe by�y w��czone, a czwartego byli gotowi do wypraw kolekcjonerskich. W tym w�a�nie dniu zacz�li sobie zdawa� spraw� z obecno�ci py�u. Tony akurat prze�uwa� swoj� racj� �ywno�ciow� (wody starczy�o na jedno porz�dne picie w ci�gu dnia), gdy Hal spyta�: - Zauwa�y�e�, ile tu si� zebra�o tego rdzawego �wi�stwa? - Jak m�g�bym nie zauwa�y�? Mam tyle tej cholery w ubraniu, jakby mnie obsiad�o ca�e mrowisko. Do tej pory tego nie by�o. - Nast�pna pieprzona niespodzianka naszego ukochanego szefa! - Nie ma innej rady. Trzeba si� dok�adniej czy�ci� przed wej�ciem na statek. Pomys� by� dobry, tylko wykona� si� go nie da�o. Py� mia� konsystencj� uczciwego talku i trzepanie powodowa�o wy��cznie powstawanie nowej chmury, kt�ra wlatywa�a za nimi i osiada�a na wszystkim. Pr�bowali go zignorowa�, kln�c w �ywy kamie� genialne pomys�y Steghama i jego technik�w. Skutkowa�o do �smego dnia, gdy wracali z wycieczki eksploratorskiej, targaj�c kontener z pr�bkami. Wle�li do komory, otrzepali si� jak umieli i Hal uruchomi� otwieranie �luzy wewn�trznej. Potrzebna do tego by�a hermetyzacja komory, czyli zamkni�cie zewn�trznych drzwi. Zamkn�y si� do po�owy. Nawet poprzez skafandry czu� by�o wibracj� silnika uruchamiaj�cego je. Warcza� przez chwil� bez �adnych efekt�w, po czym zap�on�a czerwona lampka awarii. 22 HARRY HARRISON - Py�! - rykn�� Tony. - Ten jebany py� dosta� si� do mechanizmu! Otwarta p�yta kontrolna potwierdzi�a przypuszczenie - py� ze smarem stworzy� pi�kn�, stwardnia�� ju� bry�� uniemo�liwiaj�c� dopchni�cie do ko�ca t�ok�w domykaj�cych �luz�. Opisanie problemu by�o o wiele �atwiejsze od naprawy. Mieli przy sobie zaledwie par� podstawowych narz�dzi. Reszta wyposa�enia by�a na statku. Aby si� do niej dosta�, trzeba by�o zamkn�� drzwi, a �eby je zamkn��, potrzebowali narz�dzi. Typowy przyk�ad b��dnego ko�a. Prawie trzy godziny zaj�o im usuni�cie przeszkody tym, co mieli do dyspozycji -zbiorniki tlenu by�y puste i przez ostatni kwadrans pracowali na rezerwie. Ledwie dostali si� do �rodka, Hal, zdj�wszy kask, pad� na koj�. Jego cia�em wstrz�sa�y dreszcze. Tony wmusi� w niego par� �yk�w leczniczej brandy z apteczki pok�adowej i po jakich� dwudziestu minutach ch�op wr�ci� do siebie. Po powrocie z ca�odziennych wypraw po pr�bki mieli dwie do trzech godzin dla siebie. Hal by� dobrym kumplem i najlepszym szachist�, jakiego Tony zna�. Do�� szybko zorientowa� si�, �e Hal spala si� wewn�trznie - roznosi�a go energia, co powodowa�o niemo�no�� d�u�szego usiedzenia w spokoju. Dwa dni po tym spostrze�eniu Tony zacz�� mie� problemy ze spaniem. Efektem by�o coraz wyra�niejsze podra�nienie nerwowe. A py� robi� swoje - w�a��c w najdrobniejsze szczeliny doprowadza� mechanizmy do stanu r�wnego nerwom za�ogi. Na dok�adk� do tych wszystkich przyjemno�ci przez ca�y czas musieli racjonowa� wod�, ci�gle zatem chodzili spragnieni. SYMULOWANY TRENING 23 W najbli�szym czasie co� musia�o strzeli�. Okaza�o si�, �e Hal. Nast�pi�o to osiemnastego dnia pobytu. Musia� go w ko�cu dobi� brak snu. Zawsze sypia� nader lekko, a teraz py� i zwi�zane z nim problemy praktycznie mu to uniemo�liwi�y. Tony s�ysza� c,} wi Tc�cego si� w koi, gdy sam zmusza� si� do snu. Spa� �le i bardzo kr�tko, ale zawsze jako�. S�dz�c z czarnych cieni okalaj�cych oczy Hala, ten nie spa� wcale. Tego dnia ubierali w�a�nie skafandry, gdy Hal dosta� ponownie ataku drgawek. Tony wla� w niego reszt� leczniczej nalewki. Gdy uspokoi� si� jako tako, zdo�a� wykrztusi� urywanym g�osem: - Nie mog�... nie wytrzymam! Skafandry nie wytrzymaj�! - g�os przeszed� w ryk. - Mog� zawie��, gdy b�dziemy na zewn�trz... Nie zostan� tu ani chwili... wracamy... - Dobrze wiesz, �e nie mo�emy. To ma trwa� pe�ne dwadzie�cia osiem dni - Tony stara� si� trafi� mu do przekonania: - To ju� tylko dziesi�� dni. Mo�esz to wytrzyma�. Ten termin jest zakodowany w pami�ci maszyn. Nic si� wcze�niej nie ruszy, nie mo�emy si� st�d wcze�niej wydosta�. Ciesz si�, �e nie kazali nam tu siedzie� pe�nego marsja�skiego roku, a� do wzajemnego zbli�enia planet. - Przesta� gi�dzi� i nie pr�buj mnie robi� w konia. G�wno mnie obchodzi, co si� stanie z pierwsz� waln� ekspedycj�. Nie zamierzam oszale� z braku snu tylko dlatego, �e jaki� zidiocia�y na punkcie realizmu trep chce zna� odpowied� na swoje durne w�tpliwo�ci. Je�li nie przerw� eksperymentu, gdy im ka��, to b�dzie morderstwo - wyskoczy� z kabiny zanim Tony zd��y� zareagowa� i dopad� pulpitu komputera. Przycisk NIEBEZPIECZE�STWO by� tu 24 HARRY HARRISON jak zwykle do tej pory, ale sami nie wiedzieli czy tym razem jest pod��czony. A je�li nawet jest, to czy ktokolwiek odpowie na wezwanie. Hal wdusi� go. Obaj spogl�dali na g�o�nik wstrzymuj�c oddechy. Nagle co� w nim zgrzytn�o i odezwa� si� zimny g�os pu�kownika Steghama, kt�ry wype�ni� ca�� kabin�: - Znacie warunki do�wiadczenia, a wi�c jakie s� powody wezwania? Radz� wam, aby by�y naprawd� zasadne. Hal z�apa� mikrofon i zacz�� niesk�adnie opowiada�. Ledwie zacz��, Tony wiedzia�, �e nic z tego nie b�dzie. Reakcj� Steghama �atwo by�o przewidzie�. Hal nie zd��y� sko�czy�, gdy g�o�nik gwa�townie mu przerwa�. - Wystarczy. Twoje wyja�nienia nie powoduj� �adnych zmian w planie. Jeste�cie zdani na siebie i tak pozostanie. To po��czenie zostaje odci�te z chwil� obecn�. Nie pr�bujcie si� ze mn� skontaktowa� zanim eksperyment nie zostanie sko�czony. Szcz�k wy��cznika by� wystarczaj�co jasny. Hal sta� jak wmurowany, po policzkach ciek�y mu �zy. Dopiero gdy si� odwr�ci�, Tony zrozumia�, �e s� to �zy w�ciek�o�ci. Jednym szarpni�ciem Tony wyrwa� mikrofon i cisn�� o �cian�. - Poczekaj gnoju a� i� to sko�czy, a poczujesz moje d�onie na swoim pierdolonym karku! - Przynie� apteczk�! - zwr�ci� si� nagle Hal do Tony'ego. - Poka�� temu skurwielowi, �e nie tylko on mo�e sobie lecie� w kulki z tym jebanym eksperymentem. W apteczce by�y cztery strzykawki wype�nione morfin�. Hal z�apa� pierwsz� z brzegu i wbi� ig�� w rami�. Tony nie pr�bowa� go powstrzyma�, poniewa� zgadza� si� ca�kowicie z post�powaniem Hala. W ci�gu paru minut ten wyci�gn�� si� SYMULOWANY TRENING 25 plackiem na stole i zachrapa�. Tony podni�s� bezw�adne cia�o i zani�s� je na koj�. Ha� spa� przesz�o dwadzie�cia godzin, a gdy si� obudzi� �lady ob��du znikn�y z jego twarzy i wzroku. �aden nie wspomina� o tym, co si� sta�o. Hal racjonowa� sobie morfin� tak, aby spa� jedn� noc na trzy. Nie by�o to wiele, ale wygl�da�o na to, �e mu wystarcza. Cztery dni pozosta�y im do ko�ca, gdy Tony znalaz� pierwsze �ywe stworzenie. By�o wielko�ci kota i przycupn�o ko�o wspornika. Zawo�a� Hala i razem przypatrywali si� temu. - Pi�kne - stwierdzi� Hal - ale w czasie swojej drugiej ekspedycji znalaz�em tak� puszyst� kulk�, kt�ra by�a cudowna. Gdy j� rozci��em, te wszystkie z�batki i obwody te� by�y cudowne. Technicy tego gnoja odstawili kawa� solidnej roboty. Nie mam ochoty tego wybebesza�. Mo�e zostawimy to tu, gdzie jest? Tony prawie si� z nim zgodzi�, gdy nagle co� mu za�wita�o. - To jest prawdopodobnie to, czego od nas oczekuj�. Nie ma. Jak sobie gramy, to do oporu. Przynie� pojemnik. Po kr�tki namy�le Hal zgodzi� si� z nim i skoczy� po pojemnik. Wibracja silnika �luzy musia�a sp�oszy� kolczatk�, bo ruszy�a ku otwartej przestrzeni. Tony zast�pi� jej drog�. Chcia�a go omin��, tote� nast�pi� na par� z jej nader licznych odn�y. Co� tam pop�ka�o i reszta korpusu usi�owa�a powlec si� dalej. Celnie wymierzony kopniak po�o�y� kres tym pr�bom. Ostro�nie przykl�kn�� i podni�s� par� zgruchota-nych ko�czyn. Poprzez sk�r� przebija�y w paru miejscach ko�ci, a z ran ciek� mleczny p�yn. -� Realizm - mrukn�� do siebie. - Ci technicy naprawd� wierz� w realizm. 26 HARRY HARRISON I wtedy w�a�nie uderzy�a go pewna my�l, kt�rej straszliwe nieprawdopodobie�stwo zmrozi�o mu krew w �y�ach. Musia� znale�� na ni� odpowied� nawet za cen� ruiny ich spokoju. Z�apa� nieruchome cia�o i no�em rozci�� na po�ow�. - Co ty u diab�a robisz? - w g�osie Hala by�o s�ycha� niebotyczne zdumienie. Tony'emu zrozumienie tego co widzi zaj�o prawie dziesi�� sekund, po czym rykn��: - To jest �ywe! Krwawi i nie ma wewn�trz mechanizmu! To nie mo�e by� �ywe, a je�li jest, to my nie jeste�my na Ziemi! Jeste�my na Marsie! Us�yszawszy t� radosn� wie�� Hal zerwa� si� do biegu, lecz po paru krokach zakopa� si� w piasku i przewr�ci�. Tony zrozumia�, �e ma tylko jedn� szans�. Je�li mu si� nie uda, to obaj tu zostan� dzi�ki szale�stwu Hala. Zbli�y� si� do wystaj�cej postaci i ca�� posiadan� si�� w�o�y� w ten w�a�nie cios - poni�ej mostka, gdzie znajdowa� si� zaw�r butli tlenowych. R�ka go zabola�a, ale Hal oklap� i osun�� si� bezw�adnie. Wzi�� go pod ramiona i zaci�gn�� na statek. Pierwsze objawy �ycia zacz�� dawa� przy zdejmowaniu skafandra, ale problemy zacz�y si� przy hibernatorze. Tony zainkasowa� trzy ciosy zanim opanowa� sytuacj� na tyle, aby manipulator z ig�� zrobi�, co trzeba. Gdy wieko pojemnika zamkn�o si� ze �wistem, Tony osun�� si� na pod�og�. By� wyczerpany. Ca�e szcz�cie, �e hibernatory mo�na by�o uruchamia� ca�y czas, a nie dopiero po zako�czeniu misji - ot, zwyk�y �rodek zapobiegawczy w przypadkach wymagaj�cych opieki lekarskiej. Ma�a rzecz, a cieszy. W ko�cu prawda odnalaz�a drog� do jego �wiadomo�ci - Mars istnia� rzeczywi�cie - to nie by� symulowany trening czy sucha zaprawa SYMULOWANY TRENING 27 To by� rzeczywisty Mars, na kt�rym on jest sam o miliony lat od �wiata. I z t� my�l� zapad� w ciemno��. Tym razem otwiera� oczy powoli i ostro�nie, obawiaj�c si�, �e zamiast sali szpitalnej zobaczy sufit kabiny. Nie zobaczy�. By� w szpitalu. Gdy odwr�ci� g�ow� zobaczy� pu�kownika Steghama siedz�cego przy ��ku. - Zrobili�my to? - spyta� s�abym g�osem. - Zrobili�cie. Obaj. Hal le�y tu po s�siedzku. W glosie pu�kownika by�o co� dziwnego. Po raz pierwszy od czasu ich znajomo�ci Stegham m�wi� z uczuciem innym ni� z�o��. - Pierwsza wyprawa na Marsa. Mo�ecie sobie wyobrazi�, co gazety pisz� na ten temat. Ale s� wa�niejsze rzeczy. Kiedy si� zorientowali�cie, �e to nie trening? - Dwudziestego czwartego dnia. Znale�li�my jakiego� zwierzaka. Byli�my g�upi, �e zorientowali�my si� tak p�no. - Nie tak bardzo. Ca�y wasz trening by� tak u�o�ony, aby do tego nie dopu�ci�. Nigdy nie byli�my pewni, czy to si� uda, ale nale�a�o spr�bowa�. Psychologowie byli zdania, �e osamotnienie i dezorientacja mog� spowodowa� za�amanie. Nigdy si� z nimi nie zgadza�em. - A oni mieli racj�? - w ustach Tony'ego by�o to pytanie, a nie stwierdzenie. - Teraz wiemy, �e mieli racj�, pomimo �e zwalcza�em ich ca�y czas. Wygrali i ca�y ten program zosta� u�o�ony wed�ug ich wskaz�wek. To nie by�o �atwe, ale zrobili wszystko, �eby was og�upia� jak najd�u�ej si� da�o. - Przepraszam, stary, za to, co mi si� porobi�o - to by� Hal z s�siedniego ��ka. 28 HARRY HARRISON - Jasn� rzecz� jest, �e wszystkie rozmowy, jakie prowadzili�cie ze mn� by�y nagrane na ta�m�. To znaczy moje wyst�pienia sz�y z ta�my - przerwa� mu Stegham. - Chodzi�o o maksymalny realizm, gdyby�cie co� podejrzewali. A poza tym u�yli�my odmiennej hibernacji, o kt�rej nic nie wiedzieli�cie - obni�enie temperatury cia�a o 99 procent. To i odpowiednio spreparowane skaleczenie na twoim policzku, Tony, mia�y was utwierdzi� w przekonaniu, �e od startu min�o niewiele czasu. - A co ze statkiem - Hal by� niedoinformowany. - Widzieli�my go... by� do po�owy uko�czony... - Makieta ustawiona dla publiczno�ci i wszystkich tych ciekawskich s�u�b wywiadowczych z s�siedztwa. Prawdziwy zosta� z�o�ony i sprawdzony przesz�o miesi�c przed waszym odlotem. Najtrudniejsza by�a kwestia dobrania za�ogi. To co m�wi�em o wynikach test�w, to by�a prawda. Praktycznie pozosta�o was dw�ch. No i nie by�o innej rady. Psychologowie twierdz�, �e nast�pni nie b�d� ju� mieli takich problem�w. Dzi�ki temu, �e kto� ju� by� na Marsie przed nimi, b�d� inaczej nastawieni. Rozumiecie? Chodzi o to, �e nie jest to ju� ca�kowicie obcy �wiat - przez chwil� panowa�o milczenie, po czym Stegham zmusi� si� do wypowiedzenia nast�pnych s��w: - Chcia�bym, �eby�cie zrozumieli obaj,... �e wola�bym lecie�..., sam ni� wykr�ca� wam ten numer. Wiem, co musieli�cie czu�. To tak, jakby�my zrobili co�... - Jak mi�dzyplanetarny, praktyczny dowcip - mrukn�� Tony. - Tyle �e do�� s�aby. - Tak, co� w tym stylu. Mam nadziej�, �e rozumiecie. To by�o nie fair, ale nie mieli�my innego wyj�cia. Wy dwaj byli�cie SYMULOWANY TRENING 29 jedynymi, wszyscy inni odpadli w testach. To musieli�cie by� wy, a chcieli�my, �eby odby�o si� to w maksymalnie bezpieczny spos�b. O tym, co si� dzia�o, wiedzia�em tylko ja i trzech innych ludzi. Nikt inny nigdy si� o tym nie dowie. Gwarantuj� wam to. G�os Hala by� cichy, ale ci�� jak ostrze no�a: - Mo�e pan by� pewien, pu�kowniku, �e MY nikomu o tym nie powiemy. Gdy pu�kownik Stegham wychodzi�, mia� nisko zwieszon� g�ow� - nie m�g� si� zdoby� na to, aby spojrze� w oczy pierwszym dwom badaczom Marsa... Wcze�niej czy p�niej roboty b�d� budowane tak, aby ich konstrukcja by�a maksymaln� pomoc� przy spe�nianiu okre�lonych zada�. Cia�o ludzkie z dwojgiem do�� wysoko powo�onych oczu, z chwytnymi palcami umieszczonymi na ko�cach d�ugich i gi�tkich wysi�gnik�w i dwupunktowy system poruszania si� po ka�dym terenie, b�dzie z ca�� pewno�ci� przyj�te za podstaw� przy konstrukcji robot�w. B�d� to maszyny wygl�daj�ce jak ludzie - ale to nie b�d� metalowi ludzie. Nie jest to �atwe rozr�nienie. O wiele �atwiej jest s�dzie i rozr�nia� tak, jak jest to do tej pory przyj�te - �e maszyna jest bezduszn�, martw� konstrukcj�. Ale roboty nie b�d� martwe - wr�cz przeciwnie - b�d� pod ka�dym wzgl�dem jak najbardziej �ywe. B�d� to maszyny androidalne i ludzie musz� zacz�� o nich my�le� jako o nast�pnej klasie istot cz�ekopodobnych... Aksamitna r�kawiczka Jon Venex w�o�y� klucz w otw�r hotelowych drzwi. Poprosi� o du�y pok�j - najwi�kszy w ca�ym hotelu - zap�aci� za to zreszt� portierowi extra. Drzwi otwar�y si� i na widok wn�trza odetchn�� z ulg�. Pok�j by� wi�kszy ni� oczekiwa� - pe�ne trzy stopy na pi��. W takim miejscu m�g� da� odpocz�� nogom, a to znaczy�o, za do rana b�dzie jak nowy. W tylnej �cianie by� hak, na kt�rym zawiesi� si� za pomoc� k�ka na karku i paroma energicznymi kopniakami doprowadzi� do tego, �e zwisa� swobodnie nad pod�og�. Nogi odpoczywa�y, tote� z ulg� od��czy� zasilanie od pasa w d�. Przeci��ony motor musi ostygn�� zanim b�dzie w stanie do niego si� zabra�, tote� spokojnie skupi� si� na czytaniu gazety. �yj�c w ci�g�ym strachu przed bezrobociem, zacz�� od dzia�u og�osze� "Pomoc potrzebna - roboty". W dziale "Specjalist�w" nie by�o nic dla niego, a og�lnie by�o gorzej ni� �le - nawet "Robotnicy niewykwalifikowani" nie obiecywali niczego porz�dnego. Zdecydowanie Nowy Jork by� tego roku z�ym miejscem dla robot�w. Po og�oszeniach zaj�� si� komiksami. Mia� nawet sw�j ulubiony, cho� ledwie przyznawa� si� do tego sam przed sob�. Nazywa�o si� to "Raft�y Robot", a jego bohaterem by� przyg�upawy, mechaniczny b�azen, maj�cy rzadkie zdolno�ci do pakowania si� z jednej kaba�y w drug�. By�o to, rzecz jasna, karykaturalne uj�cie robota, ale czasami bywa�o zabawne. Zabiera� si� w�a�nie za kolejny odcinek, kiedy zgas�o �wiat�o. 32 HARRY HARRISON By�a 22.00 - czas wy��czenia dla robot�w. Nale�a�o si� gdzie� zamkn�� i w��czy� dopiero o 6.00 rano - osiem godzin nudy i ciemno�ci dla wszystkich, poza paroma nocnymi str�ami. Ale na wszystko s� sposoby. Ten przepis prawny, jak zreszt� prawie wszystkie, mia� luk� - poj�cie �wiat�a nie by�o w nim sprecyzowane. A wi�c spokojnie odsun�� par� przys�on swego reaktora i czyta� dalej w promieniach podczerwonych. Czujnikiem umieszczonym na czubku palca wskazuj�cego lewej r�ki sprawdzi� temperatur� nogi - ostyg�a na tyle, �e mo�na by�o zabra� si� za jej napraw�. Wodoodporna sk�ra rozsun�a si�, ukazuj�c druty nerw�w, kable mocy i staw kolanowy. Roz��czywszy nerwy delikatnie od��czy� nog� ponad kolanem, po czym po�o�y� j� na p�ce przed sob�. Z czu�o�ci� z wewn�trznej kieszeni wyci�gn�� cz�ci zapasowe i narz�dzia - by�y one efektem oszcz�dno�ci ostatniej, trzymiesi�cznej pracy na �wi�skiej farmie w Jersey. Sprawdza� w�a�nie nowe kolano, stoj�c na jednej nodze, gdy �wiat�o w pokoju rozb�ys�o ponownie. 5.30, min�� czas wy��czenia, a on sko�czy� na czas. Dawka oliwy dope�ni�a dzie�a. Schowa� narz�dzia, odblokowa� zamek i ruszy� ku wyj�ciu. Winda by�a od dawien dawna nieczynna, a schody w nie najlepszym stanie, tote� ruszy� ostro�nie w d�, trzymaj�c si� ca�y czas �ciany. Jego nowe kolano by�o jeszcze nie dotarte, a na nast�pne nie by�o go sta�. Na siedemnastym pi�trze zwolni� jeszcze bardziej, gdy� za nim pojawi�y si� dwa inne roboty. By�y najprawdopodobniej z rze�ni - zamiast prawych d�oni mia�y d�ugie na stop� no�e. Gdy zbli�y�y si� do ko�ca schod�w, wsun�y je w plastikowe pochwy na piersiach. Jon pod��y� za nimi do hallu. Pomieszczenie by�o zat�oczone do granic mo�- AKSAMITNA R�KAWICZKA 33 liwo�ci robotami wszelkich mo�liwych rodzaj�w, kszta�t�w i barw. Jego wysoko�� pozwala�a mu rozejrze� si� nad g�owami wi�kszo�ci obecnych i przez szklane drzwi wyjrze� na ulic�. W nocy pada�o, a teraz czerwone promienie s�o�ca odbija�y si� w ka�u�ach. Trzy bia�o pomalowane roboty - znak nocnej zmiany - wesz�y do hallu, ale nikt z niego nie wyszed� - prawo zabrania�o tego przed punkt 6.00. Zgromadzony t�um rozmawia� przyciszonymi g�osami, lekko falowa�. Jedyn� ludzk� istot� by� nocny portier pochrapuj�cy za kontuarem. Zegar nad jego g�ow� wskazywa� 5.55. Odwracaj�c wzrok od jego tarczy, Jon dostrzeg� pot�nego, czarnego robota, wymachuj�cego ku niemu. Pot�ne ramiona i compact identyfikacyjny wskazywa�y na cz�onka rodziny Diger�w - jednej z najliczniejszych. Ten przepchn�� si� tymczasem przez t�um i klepn�� Jona w plecy. - Jon Venex! Wiedzia�em, �e to ty, ledwie zobaczy�em to cielsko g�ruj�ce nad t�umem jak zielone drzewo. Nie widzia�em ci� od dawnych, dobrych dni na Wenus! Jon nie musia� sprawdza� numeru widniej�cego na podrapanej plakietce na piersiach. Alec Diger by� jedynym jego bliskim przyjacielem przez trzyna�cie nudnych lat w Obozie Orange Sea. �wietny szachista i gracz w siatk�wk�. U�cisn�li sobie d�onie z dodatkowym akcentem oznaczaj�cym przyja��. - Alec, ty przero�ni�ty koszu na �rr ieci! Co ci� przygna�o do Nowego Jorku? - Nieodparta potrzeba zobaczenia czego� pcza deszczem i d�ungl�, je�li chcesz wiedzie�. Po tym jak si� wykupi�e�, zrobi�o si� tak nudno, �e zacz��em w tej zasranej dziurze z diamentami robi� dwie zmiany w ci�gu jednego dnia, a przez ostatni miesi�c nawet trzy, �eby mie� fors� na wykup kontraktu i przyjazd na Ziemi�. By�em tak d�ugo pod ziemi�, �e gdy wyszed�em na 34 HARRY HARRISON powierzchni� przepali�a mi si� fotokom�rka w prawym oku - przy tych s�owach pochyli� si� i szepn��: - Je�li chcesz zna� prawd�, to mia�em sze��dziesi�c^-karatowy diament za soczewk�. Sprzeda�em go tu za dwie�cie kredyt�w, co da�o mi sze�� miesi�cy wakacji, ale to ju�, cholera, przesz�o��. Teraz id� z bezrobotnymi szuka� zaj�cia. A co z tob�? - Jak zwykle. Najrozmaitsze zaj�cia dop�ki nie trzepn�� mnie autobus. Uszkodzi�em sobie kolano. A jedyn� robot�, jak� mog�em znale�� z niesprawn� nog�, by�o nape�nianie koryt w �wi�skiej farmie. Zarobi�em tyle, �eby sprawi� sobie nowe, no i jestem tutaj. Alec wskaza� na rdzawego, trzystopowego robota, kt�ry cicho pojawi� si� za jego plecami. - Je�li uwa�asz, �e masz k�opoty, to przypatrz si� Dikowi. Dik Drryer - poznaj Jona Venexa, mojego starego kumpla. Jon przysun�� si�, aby u�cisn�� d�o� ma�ego robota i dozna� szoku. To co bra� za farb� ochronn�, by�o warstewk� rdzy pokrywaj�cej ca�y korpus Dika. Alec zdar� jej fragment z ma�ego automatu i jego g�os nagle spowa�nia�. - Dik by� pomy�lany do prac na pustyni Marsa. Tam jest sucho jak w piecu, tote� firma zaoszcz�dzi�a na nierdzewnej stali, a kiedy zbankrutowa�a, zosta� sprzedany jakiemu� przedsi�biorstwu w mie�cie. Gdy rdza zacz�a go z�era�, oddali mu kontrakt i wyrzucili na bruk. - Nikt nie wynajmie mnie w takim stanie - odezwa� si� ma�y robot piskliwym g�osem. - A ja nie mam pieni�dzy na napraw� nie maj�c zaj�cia. Id� do kliniki. M�wili, �e mo�e b�d� mogli mi pom�c. S�owom towarzyszy� przykry skrzyp, gdy uni�s� r�k�. Alec Diger trzasn�� si� w pier�, a� zadudni�o. AKSAMITNA R�KAWICZKA 35 - Nie licz na nich za bardzo. S� wspaniali jak chodzi o darmowe dziesi�ciokredytowe ba�ki z olejem czy te� troch� drutu. Ale nie licz na nich, gdy chodzi o co� powa�nego. By�a ju� 6.00 i t�um robot�w wyruszy� na cich� jeszcze ulic�, tote� do��czyli do nich. Jon dostosowa� tempo do szybko�ci ma�ego robota, kt�ry porusza� si� nieregularnymi szarpni�ciami, a jego g�os by� r�wnie przerywany i skrzypi�cy jak ruchy. - Jon Venex, nie kojarz� imienia twojej rodziny. To ma chyba co� wsp�lnego z Venus... - Zgadza si�. Venus Eksperimental, w rodzinie jest nas tylko dwudziestu dw�ch. Mamy wodoodporne i wytrzyma�e na ci�nienie cia�a do pracy na dnie morza. Pomys� by� niez�y i robili�my, co do nas nale�a�o, tylko nie by�o wystarczaj�cej got�wki z dr��enia kana��w, �eby trzyma� nas wszystkich na chodzie. Ten m�j oryginalny kontrakt wykupi�em za p� ceny i sta�em si� wolnym robotem. - Bycie wolnym nie jest... takie, jak powinno by�. Czasami... my�l�, �e Akt R�wnouprawnienia Robot�w nie powinien by� uchwalony. Chcia�bym by� czyj��... w�asno�ci� z warsztatem i taczk�... g�r� cz�ci zamiennych. - Opowiadasz, Dik - Alec obj�� go pot�nym ramieniem. -Sprawy nie id� wy�mienicie, to fakt. Ale jest o niebo lepiej ni� dawniej. Byli�my tylko kup� mechanizm�w wykorzystywanych dwadzie�cia cztery godziny na dob� i wyrzucanych, gdy byli�my ju� zu�yci. Dzi�kuj�, nasram! Wol� sam boryka� si� z moimi problemami w takim stanie rzeczy, w jakim si� one znajduj�. Po�egnali si� z Dikiem, kt�ry wolno szed� w d� ulicy i skr�cili do biura zatrudnienia. Przepchn�li si� do kolejki przy rejestracji i zaj�li si� studiowaniem og�osze� przypi�tych do tablicy. Uwag� Jona zwr�ci�o jedno z nich, obwiedzione czerwon� obw�dk�: 36 HARRY HARRISON POTRZEBNE ROBOTY NAST�PUJ�CYCH RODZIN ZATRUDNIENIE NATYCHMIASTOWE CHAINJET LTD. 1219 BRODWAY FASTEH FLYER ATOMMEL PILMER VENEX Podniecony stukn�� Aleca w rami�. - Zobacz, potrzebuj� robota w mojej specjalno�ci. Mog� dosta� normaln� ga��. Zobaczymy si� w nocy, w hotelu. I powodzenia w twoim polowaniu. - Miejmy nadziej�, �e ta praca b�dzie taka, jak my�lisz. Nigdy nie wierz� w te historie, dop�ki nie mam w gar�ci swoich kredyt�w - po czym Alec pomacha� mu na po�egnanie. Jon maszerowa� szybko wzd�u� d�ugich kwarta��w blok�w rozmy�laj�c sobie, �e nieufno�� Aleca jest lekk� przesad� - nie mo�na przecie� ci�gle oczekiwa�, �e kto� da ci w �eb. A poza tym dzie� zapowiada� si� przyjemnie i ta perspektywa zaj�cia... Skr�caj�c za r�g zderzy� si� z biegn�cym z przeciwka cz�owiekiem, co gwa�townie przerwa�o jego b�ogie rozmy�lania. Jon stan�� natychmiast, ale nie mia� czasu, aby uskoczy�. Gruby jegomo�� wpad� na niego i run�� na chodnik. Jonem zatrz�s�o - zrani� cz�owieka! Schyli� si�, chc�c mu pom�c wsta�, ale inicjatywa ta spotka�a si� z wr�cz odwrotnym od zamierzanego skutkiem. Grubas odtr�ci� podan� mu r�k� i rozdar� si� piskliwie. - Policja! Pomocy! Zosta�em napadni�ty... szalony robot... Pomocy! AKSAMITNA R�KAWICZKA 37 Wok� zacz�li gromadzi� si� gapie - w nale�ytej na razie odleg�o�ci, ale gniewne pomruki �wiadczy�y jednoznacznie po czyjej s� stronie. Jon sta� jak sparali�owany, podczas gdy przez g�stniej�cy t�um przepchn�� si� policjant. - Niech go pan aresztuje albo lepiej zastrzeli... uderzy� mnie... prawie zabi�... - ci�g dalszy tych wrzask�w zamieni� si� w niezrozumia�y be�kot. Policjant doby� swej siedemdziesi�tkipi�tki i przystawi� Jonowi do boku. - Ten cz�owiek oskar�a ci� o powa�ne przest�pstwo, �mieciu. Zabieram ci� na posterunek ! - o�wiadczy�, machaj�c jednocze�nie broni�, aby t�um da� im przej�cie. Ten odpowiedzia� wolnym ruchem w bok i g�o�nymi wyrazami niezadowolenia. My�li Jona wirowa�y pod czaszk� jak szalone. Nie m�g� powiedzie� prawdy, bo oznacza�oby to nazwanie cz�owieka k�amc�, a to sta�o w jawnej sprzeczno�ci z zasadami robotyki. Od pocz�tku roku mia�o miejsce sze�� przypadk�w samospalenia robot�w, a gdyby zacz�� m�wi� prawd�, by�by si�dmym. Zdominowa�o go uczucie rezygnacji -je�li cz�owiek utrzyma oskar�enie w mocy, b�dzie to oznacza�o ob�z karny, a tego, jak s�dzi, nie prze�y�by... - Co tu si� dzieje? - odezwa� si� nagle grzmi�cy bas, na kt�ry prawie wszyscy si� odwr�cili. Pot�na kontenerowa ci�ar�wka sta�a przy kraw�niku, a z kabiny przez t�um przedziera� si� ku nim kierowca. - To m�j robot Jack i b�d� �askaw mi go nie dziurawi� - wrzasn�� na widok policjanta z broni� w d�oni. - Ten grubszy tu, jest sko�czonym �garzem - kontynuowa� nowo przyby�y. - Robot sta� sobie tu czekaj�c, a� zaparkuj�. Ten grubszy musi 38 HARRY HARRISON by� r�wnie �lepy jak g�upi. Widzia�em ca�e zaj�cie. Wpad� na robota i wywali� si�, a potem zacz�� wrzeszcze� na policj�. S�uchaj�c tego grubas mia� do�� - z poczerwienia�� nagle twarz� ruszy� w�ciekle wywijaj�c pi�ciami. Pi�ci te zreszt� nie osi�gn�y celu. D�o� kierowcy bowiem wyl�dowa�a na jego twarzy i go�� siad� powt�rnie na chodniku. Widzowie rykn�li �miechem i robot poszed� w zapomnienie. Nawet policjant u�miecha� si� chowaj�c bro� i staraj�c si� rozdzieli� walcz�cych. Kierowca tymczasem obr�ci� si� ku Jonowi i wrzasn��: - W�a� na w�z! Jak na jeden dzie� i tak narobi�e� wystarczaj�cego zamieszania, ty �mieciu! T�um pod�miechiwa� si� jeszcze, gdy weszli do kabiny i pot�ne diesle zag�uszy�y g�osy. Jon poruszy� ustami, ale by� zbyt zaskoczony, aby si� odezwa�. Dlaczego ten obcy facet pom�g� mu? S�ysza�, �e nie wszyscy ludzie s� im przeciwni. Kierowca musia� w�a�nie nale�e� do tej drugiej grupy, kt�ra uwa�a�a roboty za istoty, a nie za maszyny. Ten�e tymczasem prowadz�c ostro�nie jedn� r�k� pojazd, drug� si�gn�� pod desk� rozdzielcz� i poda� mu plastikow� broszur� zatytu�owan� "Roboty - niewolnicy �wiata ekonomii", napisan� przez Philpotta Asimova II. - Je�li ci� z�api� czytaj�cego to - uprzedzi� go uprzejmie - to zniszcz� ci� na miejscu. Najlepiej no� to pomi�dzy pow�ok� a generatorem, �eby� w ka�dej chwili m�g� to spali�. Czytaj wtedy, gdy jeste� sam. Jest tam masa rzeczy, o kt�rych nie masz poj�cia. Roboty wcale nie s� gorsze od ludzi, a w wielu sprawach s� od nich lepsze. Jest te� tu troch� historii �wiadcz�cej o tym, �e roboty wcale nie s� pierwszymi, kt�rzy s� traktowani w ten spos�b - jako istoty ni�szej kategorii. Mo�e AKSAMITNA R�KAWICZKA 39 b�dzie ci trudno w to uwierzy�, ale kiedy� jedni ludzie traktowali innych w taki sam spos�b, jak teraz traktuje si� was. To zreszt� jeden z powod�w, dla kt�rych jestem w tym ruchu - co� tak, jak ten facet, kt�ry spali� si� pomagaj�c innym wydosta� si� z ognia. Jad� na US-1, wyrzuci� ci� gdzie� po drodze? - Przy Chainjet, je�li mo�na. Szukam pracy. Reszta drogi up�yn�a w milczeniu, ale przed opuszczeniem wozu kierowca u�cisn�� mu d�o�. - Przepraszam, �e nazwa�em ci� �mieciem, ale t�um oczekiwa� tego - stwierdzi� i nie ogl�daj�c si� odjecha�. Jon czeka� p� godziny na swoj� kolej, ale w ko�cu dosta� si� do pokoju przes�ucha�. Za transplastikowym biurkiem siedzia� nieprzyjemny ma�y cz�owiek z wyrazem sta�ego przestrachu na obliczu i przek�ada� z miejsca na miejsce papiery co� pisz�c na marginesach. Rzuci� na Jona kr�tkie spojrzenie i warkn��: - Tak. Szybko. Czego chcesz? - Umie�cili�cie og�oszenie. Ja... Przerwa�o mu niecierpliwe machni�cie r�ki. - Dobra, poka� kart� identyfikacyjn�... szybciej, inni czekaj�. Jon odczepi� plakietk� od nadgarstka i poda� mu przez st�. Facecik odczyta� numer i zacz�� go sprawdza� w d�ugim wydruku. Nagle przesta� i przyjrza� si� uwa�nie Jonowi. - Pomyli�e� si�. Nie mamy dla ciebie zaj�cia. T�umaczenie, �e. figurowa�a tam jego specjalno�� zosta�o przerwane nast�pnym niecierpliwym machni�ciem. Oddaj�c mu plakietk� m�czyzna wyci�gn�� nagle spod sto�u kartk� i potrzyma� przez sekund� przed jego oczyma wiedz�c, �e wiadomo�� zostanie natychmiast utrwalona w fotograficznej 40 HARRY HARRISON pami�ci robota, po czym wrzuci� j� do popielniczki i podpali�. Jon przypi�� identyfikator i wychodz�c na ulic� odczyta� sobie spokojnie te kilka linijek tekstu bez podpisu, kt�re tkwi�y w jego pami�ci: Do robota z rodziny Venex. Jeste� pilnie potrzebny do �ci�le tajnego projektu kompanii. Podejrzewa si�, �e istnieje pods�uch w g��wnych biurach, dlatego zatrudnia si� ciebie w ten nietypowy spos�b. Zg�o� si� natychmiast na 787 Washington Street i spytaj o Mr Colemana. Odetchn�� z ulg� - obawia� si� ju�, �e by� to znowu fa�szywy alarm. A tymczasem troch� nietypowy, ale do�� cz�sto stosowany przez du�e kompanie chwyt dla zachowania tajemnicy. Nadal mia� szans� na prac� Szary kad�ub podno�nika porusza� si� miarowo wzd�u� �ciany starego magazynu, uk�adaj�c paki w si�gaj�ce sufitu kominy. Na pytanie Jona wskaza� schody przyczepione do tylnej �ciany. - Jego biuro jest z ty�u, ma zreszt� tabliczk� na drzwiach - poinformowa� go, po czym przy�o�y� koniuszki palc�w do ucha Jona i zni�y� g�os do najl�ejszego �ladu szeptu. Dla cz�owieka by�by nies�yszalny, ale dla Jona tak, gdy� d�wi�k by� przenoszony przez metalowe cz�ci m�wi�cego. - To najgorszy ze z�ych, jakich do tej pory mog�e� spotka�. Nienawidzi nas, tote� je�li chcesz co� uzyska�, to b�d� przesadnie grzeczny. Je�li uda cl Je u�y� pi�� razy sir w jednym zdaniu, to mo�e ci si� uda�. Wymienili porozumiewawcze mrugni�cia i Jon ruszy� na poszukiwanie biura. Nie by�o to daleko. Poszukiwane drzwi znajdowa�y si� na dole straszliwie brudnych schod�w. Zapuka� delikatnie. Coleman by� rozlaz�� i nijak� osobowo�ci� w konserwatywnym, czerwono-��tym ubraniu. Rozpocz�� od por�wnania AKSAMITNA R�KAWICZKA 41 i sprawdzenia Jona w Generalnym Katalogu Robot�w. To co tam znalaz�, musia�o go najwyra�niej usatysfakcjonowa�, bo zamkn�� go z trzaskiem. - Dawaj identyfikator i sta� ty�em przy tej �cianie. Musimy ci� sprawdzi�. Jon po�o�y� co mia� na stole i ruszy� we wskazanym kierunku m�wi�c jednocze�nie: - Yes, sir. Tu, sir? Dwa razy sir w pierwszych dw�ch zdaniach to ca�kiem nie�le, pomy�la�, zastanawiaj�c si�, jak mo�na by umie�ci� ich pi�� w taki spos�b, aby nie da� cz�owiekowi do zrozumienia, �e jest robiony w durnia. Z niebezpiecze�stwa zda� sobie spraw� o mgnienie za p�no. Pole pot�nego elektromagnesu, umieszczonego za �cian�, rozp�aszczy�o jego metalowy korpus. Znalaz� si� na