11265

Szczegóły
Tytuł 11265
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11265 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11265 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11265 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Plik pobrany ze strony http://wwvy.ksiazki4u.prv.pl lub http://www.ksiazki.cvx.pl Autor K.S. Rutkowski DZIE� PORZ�DNEGO FACETA Budz� si� z postanowieniem zmian. Tak, facet, musisz si� wzi�� w gar��. Zrobi� porz�dek sam ze sob�. Pozmienia� par� rzeczy w swoim �yciu... No, na przyk�ad to obcinanie lasek. Mierzenie ich n�g, ty�k�w, gapienie si� na co wi�ksze piersi. Nawet przy �onie. Dzieciach. Tak facet, masz problem. I musisz co� z tym zrobi�. Nie mo�esz ob�linia� si� na ka�d� co �adniejsz� dup�. Jest co� takiego jak PRZYZWOITO��. Tak, wiem, to dla ciebie ca�kiem obce s�owo, ale powiniene� je pozna�... Dobra, odpowiadam swojemu sumieniu, od dzisiaj daje sobie z tym spok�j. �adnych u�miech�w do obcych kobiet, ani takich rzeczy. To b�dzie m�j dzie� pr�by. Moja chwila prawdy. No i zaczynam... Pierwsza okazja do pow�ci�gliwo�ci trafia si� ju� po dw�ch godzinach. Wychodz� do kiosku, �eby kupi� znaczek na list. Nachylam si� do okienka. O Jezu! Ale laska! Jak z rozk�ad�wki. W ka�dym razie od szyi w g�r�. -Ee... Tego... Chce kupi� znaczek. - Jaki? - pyta. G�os jak zgrzytni�cie wieka 300 letniej trumny. Nikt nie jest doskona�y. Zreszt� ,poka�cie mi faceta, kt�ry sypia z g�osem. - Na list. - Wiem, �e na list. Ale o jakim nominale? -Ee... No tym... Du�ym. - Prosz� Pana, czy Pan chodzi� do szko�y specjalnej? - Tak . Do specjalnej. DLA WYBITNYCH UMYS��W. - Hehehe.. Dobre. Ale Pan zabawny. - No. A co powiesz o mojej aparycji? - Mo�e by�. Nie jestem wybredna. - No dobra, niu�ka, ju� dalej w to nie grajmy. Wsta�em rano i obieca�em sobie, �e przynajmniej dzi� b�d� porz�dnym facetem. -No i co? Udaje si�? - Jak na razie. Ale do wieczora, cholera, jeszcze du�o czasu. ** Jaka� godzin� p�niej wychodz� z psem. Wabi si� Kiero. Kupi�em go dzieciakom niedawno i polubi�em. Skumplowali�my si�. W ko�cu jaki� inny facet w rodzinie. Trzy babki i nas dw�ch. To i tak niezbyt dobra proporcja. Ale to zawsze lepiej, ni� jeden do trzech. Na pocz�tku go nie lubi�em. Sam kupi�em, fakt, ale patrzy�em na niego spod oka. Jak na ma�e , w�ochate CO�. A raz, po pijanemu, zacz��em si� nawet powa�nie zastanawia�, jakby sobie poradzi�, gdyby PRZYPADKIEM wypad� z balkonu? Koty zawsze spadaj� na cztery �apy, ciekawe jak psy? Ale nie sprawdzi�em. MAM W KO�CU JAKIE� UCZUCIA. Tak, tak, wasz ulubiony pisarz Rutkowski, to fajny i mi�y go��. No dobra... Pies siada na chodniku i si� na mnie gapi. Nie szuka latarni jak ka�dy porz�dny, szanuj�cy si� pies. Chyba nawet nie ma takiego zamiaru. Jest leniwy tak jak ja i za to w�a�nie go lubi�. - No karakanie, nie wyszed�e� si� przewietrzy�, tylko w PEWNYM OKRE�LONYM CELU! Wi�c dzia�aj. - Ha�, ha�... Nie wiedzia�em, �e ten pies potrafi szczeka�. - Dobra, jak sobie chcesz. Ale jak narobisz w domu, to mnie popami�tasz. -Ha�, ha�... Nie ma to jak buduj�ca, inteligentna rozmowa. Chce go wzi�� w�a�nie na r�ce, bo mu si� �apami nawet rusza� nie chce, gdy dostrzegam t� kobiet�. Idzie z jakim� �achudr�. �adna. U�miecha si�. Mam nadziej�, �e do mnie , nie do psa. Chocia� w dzisiejszych czasach nigdy nic nie wiadomo. Ju� mam jej odpowiedzie� tym samym, ale przypominam sobie o swoim postanowieniu. Bior� kundla i nawiewam. ** Kolejny ci�ki sprawdzian jak�� godzin� p�niej. Miasto. Sklepy. �ona. Dzieci. Spacer. I pe�no pokus w postaci blondynek, brunetek i rudych. Jeeezuuu... I b�d� tu porz�dnym facetem i nie obejrzyj si� za �adn�. Ale jako� sobie radz�. MAM �ELAZNY CHARAKTER. Jestem Terminatorem prawo�ci. Z�o�y�em �luby uczciwo�ci ma��e�skiej. W�o�y�em sw�j kark w wyimaginowany ko�nierz z gipsu, kt�ry zastyg� na kamie�. I nie mog� ju� nim rusza�, ani w lewo, ani w prawo. A oczy spu�ci�em w ziemie, z pokor�... Tak, kobietki! Ju� nigdy nie b�d� kusi� mnie wasze wdzi�ki!! - E ty, kotku, co jest z tob�? - pyta si� w pewnej chwili �ona. - Nic . A co? - Laski chodz�, a ty na �adn� nie zerkasz. Gdzie si� podzia�y, twoje wiecznie rozbiegane oczka? Martwi� si�. Kark ci� boli? - No to si� chyba powinna� cieszy�, �e nie zerkam - Mo�e p�jdziesz do lekarza? - Nie musz�. - No nie wiem, nie wiem... Nie poznaje ci� dzi� ,misiaczku. Mo�e podmienili mi ci� w nocy kosmici? Tak �le i tak nie dobrze. We� tu dogod� kobiecie. Ale nie daje za wygran�. Rutkowski to porz�dny go��. Dobry m�� i ojciec. I p�atnik podatk�w. Dolny pr�g, niestety. ** Po po�udniu odwiedzam stare �mieci. Swoja rodzinn� ulic�. Matk�, ojca, brata. Z�odziej owatych, wiecznie nawalonych kumpli. Przynajmniej tutaj sobie odpoczn�. Co �adniejsze laski ju� dawno si� st�d wynios�y. Powychodzi�y za m�� , pope�ni�y samob�jstwo, albo powyje�d�a�y do niemieckich burdeli. A tych co zosta�y nikt nie chcia�. Nikt, opr�cz moich kumpli i innych obwiesi. Teraz tylko na okr�g�o pior�, gotuj�, wychowuj� dzieci i dostaj� od facet�w w mord�, jak tylko wy�ciubi�nos z kuchni. Normalna taktyka. A rozwody i alimenty przewa�nie nie wchodz� w gr�. Ani �rodki antykoncepcyjne. I to nie za spraw� ko�cio�a. Nie znam na tej ulicy nikogo, kto by zbytnio przejmowa� si� g�oszonym w nim g�wnem. Wypijam z bratem par�piw, potem id� po nast�pne. Do pobliskiego sklepu. No i wpadam jak �liwka w kompot. Na w�asnej ulicy! Nowa ekspedientka robi wra�enie. I to jakie!!! PANIE NIE W�D� MNIE NA POKUSZENIE. Kupuje piwo i wychodz�. ** Wracam do domu. Bawi� si� troch� z dzie�mi, potem uruchamiam komputer i odpalam net. Odbieram poczt�. List od jakiej� Julii. Julia pisze do Romeo. Mo�e by�. Otwieram go. Czytam. " Drogi Panie Rutkowski W�a�nie przeczyta�am Pa�skie opowie�ci wi�zienne. S� super. Mam 27 lat, jestem �adna, a m�j m�� siedzi w pudle. I jeszcze w nim sobie posiedzi. Je�li chodzi o mnie , w og�le nie musi z niego wychodzi�. To zwyczajny kutas. Jestem taka samotna. Co Pan na to? Do��czam adres i zdj�cie..." O KURWA! Prysznic. Musz� wzi�� zimny prysznic. ** W ko�cu dobijam jako� do wieczora. Nareszcie. Dzionek min��, a ja sp�dzi�em go uczciwie. Jestem z siebie dumny. Bardzo dumny. Jestem taki dobry. Kochany. Inteligentny. No dobrze, nie jestem inteligentny, ale nikomu o tym nie m�wcie. �ona i dzieciaki ju� �pi�. Noc otwiera swoje ramiona. Wchodz� w nie , bo co mi tam. Niech ta wiecznie ponura dziwka te� ma co� z �ycia. Otwieram piwko, puszczam film z kasety. CI�NIENIE Aronofskyego. REQUIEM DLA SNU tego go�cia, dos�ownie wbi�o mnie kiedy� w fotel. A rola Ellen Burstyn graj�cej rol� matki, kaza�a mi zapomnie� o innych damskich kreacjach aktorskich, kt�re kiedy� zwr�ci�y moj� uwag�. A by�o ich troch�. Ale ta starsza kobieta ca�kowicie wymiot�a je z mych my�li. Dosta�a za t� rol�, zreszt�, Oskara. Prawid�owo. Chocia� raz te wszystkie z�amane fiuty w Ameryce, od kt�rych ta nagroda zale�y, nie pomyli�y si� w swym werdykcie. A wi�c CI�NIENIE Aronofskyego. Film ju� za wi�ksz� kas� i wyprodukowany przez znan� wytw�rni�. Mam nadziej� �e Pan Aronofsky nie da� si� aby wydyma� Hollywood. Dwie godziny p�niej: Niestety, Aronofsky da� si� przelecie� Hollywood jak ta lala. Ale co tam. Kij mu w oko. W ka�dym razie, nie polecam tego filmu. ** Gdzie� o drugiej w nocy �aduje si� do ��ka. �ona si� przebudza i przytula. Pachnie �adnie, a ostatnio ma�o by�o czasu na TE SPRAWY - rozumiecie, absorbuj�ce ca�e dni dzieci, wy�cig za szmalem, kt�ry, niestety, jej wychodzi lepiej ni� mi; jako� nie mog� nad��y� w ca�ym tym, pierdolonym wy�cigu szczur�w -A karnisterki pe�ne po brzegi. A co tam �e p�no, trzeba spr�bowa� , mo�e co� z tego wyjdzie. A wi�c troch� pieszczot, tych spraw, a potem trach, trach. Puk, puk. BUM. O-o? - Ej, a co to W�A�CIWIE by�o? - Przelot ameryka�skiego odrzutowca. - Tak w�a�nie sobie pomy�la�am. I to tego niewidocznego dla radar�w. Wymagaj�ca kobieta. Ja to si� zawsze musz� w co� wpierdoli�. Potencjalne epitafium na moim grobie: �A�OSNY DUPEK Kr�tko i na temat. Prosto mi�dzy oczy. Ka�dy przechodzie� z �alu po�o�y kwiatki.