12254

Szczegóły
Tytuł 12254
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12254 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12254 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12254 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

GRAHAM MASTERTON WOLNA, SZALONA, SEKSOWNA… I BEZPIECZNA Poradnik dla kobiet stanu wolnego TYTUŁ ORYGINAŁU SINGLE, WILD, SEXY… AND SAFE PRZEŁOŻYŁ JACEK ŁAWICKI 1 CZY WOLNA NAPRAWDĘ ZNACZY — BARDZIEJ SEKSOWNA? Jeśli chodzi o seks — czy samotne kobiety naprawdę bawią się lepiej? Mnóstwo mężatek uważa, że tak. Spytałem ponad sto mężatek, czego zazdroszczą swym niezamężnym siostrom i oto niektóre z ich komentarzy: — Wolna kobieta może sobie wybierać partnerów, prawda? A kiedy znudzi jej się jeden, zawsze może go rzucić i zająć się innym. — Wolna kobieta może być odważna, przygodowa i otwarcie flirtować — bo kto jej powie, że nie powinna tego robić? — Wolna kobieta może być lojalna wobec jednego mężczyzny, ale może też nie mieć żadnych zobowiązań — według własnego uznania. Może mieć jednocześnie więcej niż jednego partnera, nie będąc winna zdrady. — Wolna kobieta może poświęcać dowolną ilość czasu na realizowanie własnych ambicji (na karierę, sport, rozrywki), nie mając poczucia, że egoistycznie korzysta z tego czasu. — Kiedy wolna kobieta nie ma ochoty na seks, nie musi odczuwać żadnych zobowiązań. Może zawinąć się w koc, usiąść przed telewizorem z kubkiem gorącej czekolady i oglądać do woli wybrany przez siebie kanał i nie być przez nikogo o nic nagabywaną. Ale czy obecna sytuacja wolnych kobiet jest faktycznie rajem rozkoszy seksualnej dla każdej wolnej kobiety bez zobowiązań? Czy czekają ją co wieczór nowe atrakcje, a potem pokaz fajerwerków? Czy jest to tylko fantazja autora artykułów w „Cosmopolitan”? Czy status wolnej kobiety naprawdę daje jej wolność, pewność siebie i spełnienie — czy raczej niesie ze sobą samotność, niepewność i brak szacunku dla samej siebie? Posłuchajmy Heleny, 27–letniej recepcjonistki hotelowej z St. Petersburga na Florydzie: „Miałam dotąd trzy związki, które można określić mianem poważnych. Dwóch z moich partnerów chciało się ze mną żenić, ale w obu wypadkach odmówiłam. Odpowiada mi moje życie takie, jakie jest. Owszem, przyznaję, angażowałam się w seks z przypadkowymi partnerami, seks z doskoku. Jednak tylko jeden jedyny raz zrobiłam coś, czego naprawdę żałowałam: facet chciał mnie podać do sądu w jego sprawie rozwodowej. Zawsze jestem bardzo, bardzo ostrożna, gdy chodzi o bezpieczny seks. Lubię towarzystwo różnych mężczyzn. Podnieca mnie seksualnie to, że każdy jest inny. Jeden jest gładki i muskularny, a drugi potężny i owłosiony — prawdziwy goryl. A każdy kocha się inaczej, po swojemu. Sądzę, że można powiedzieć, iż lubię to poczucie panowania nad sytuacją, jakie daje mi status wolnej kobiety. Steruję własną karierą zawodową, moimi przyjaźniami i związkami seksualnymi. Niektórzy mężczyźni nie aprobują niezależności, i więcej — dominacji kobiet. Masz jednak mnóstwo sposobów egzekwowania należnego ci szacunku od mężczyzny, tak by on nawet sobie tego nie uświadamiał. Technika seksu? Według moich doświadczeń, najlepszym przyjacielem samotnej dziewczyny jest seks oralny. Wiele razy wolałam brać faceta oralnie, niż odbyć z nim stosunek. Ryzyko jest mniejsze, mniejsze jest zaangażowanie fizyczne. A faceci to zawsze uwielbiają. Jemu się wydaje, że jesteś uległa, podczas gdy w istocie t y całkowicie panujesz nad sytuacją… a nawet nad nim. Wiem, że wiele kobiet pomyśli: też coś! Nie chcę facetowi ssać penisa. Choć faktycznie, jeśli chodzi o bakterie, penis jest na pewno czystszy niż usta faceta. A kiedy nabierzesz wprawy i będziesz potrafiła robić to powoli i bez pośpiechu, wówczas okaże się to dla ciebie fantastycznym przeżyciem… kto wie, czy nie bardziej zmysłowym niż dla mężczyzny. Uwielbiam, gdy usta wypełnia mi twardy penis i zawsze mnie to podnieca. Fantazjuję o tym, że mam w ustach jednocześnie dwa penisy, ale naprawdę nigdy tego nie zaznałam. I pewnie dobrze się stało! A do tego wcale nie musisz połykać spermy — a nawet nie powinnaś, jeśli nie znasz dokładnie stanu zdrowia faceta. Lecz on i tak pokocha cię raz na zawsze, jeśli pozwolisz, by miał wytrysk na twój biust albo na twarz. Nie sądzisz, że mężczyźni lubią seks wizua1ny? Moim zdaniem, właśnie dlatego biorą ich filmy erotyczne i striptiz. Moja przyszłość? Nie wiem. Czasami myślę, żeby się ustatkować. Choć mówię to, co mówię. Mam instynkt macierzyński i kiedyś chciałabym mieć dzieci. Mama nieustannie powtarza, że powinnam pomyśleć o małżeństwie. Twierdzi, że ceną niezależności w młodości jest samotność w starszym wieku. Aleja wcale tak nie myślę. A jeśli nawet to prawda, jestem gotowa zapłacić tę cenę”. Z wypowiedzią Heleny kontrastuje wypowiedź 31–letniej Annette, specjalistki zarządzania kurortami z Denver w stanie Kolorado: „Zawsze wyobrażałam sobie, że mając dwadzieścia pięć lub sześć lat będę już mężatką. Wcale nie polowałam na męża, i nie robiłam niczego w tym rodzaju, ale przyjęłam za pewnik, iż odpowiedni mężczyzna sam się pojawi i założymy rodzinę. Oczyma wyobraźni widziałam piękny dom z białą elewacją na zadrzewionej podmiejskiej ulicy, karierę zawodową dającą obojgu nam satysfakcję, nianię do dzieci, wakacje na Karaibach, członkostwo w klubie golfowym — wszystko miałam ustalone. Jedyny problem w tym, że tak się nie stało. Mam teraz trzydzieści jeden lat, jestem nadal sama, nadal mieszkam samotnie w mieście. Od 3 lat utknęłam w pracy na jednym stanowisku, bo w moim zawodzie trzeba się bardzo udzielać towarzysko, a w wielu sytuacjach kobieta bez partnera nie jest dobrze widziana. Owszem, uważam się za atrakcyjną. Nie mam problemów z wiarą we własne siły. Czasami wręcz sądzę, iż jestem aż nadto atrakcyjna — jeśli to nie zabrzmi jak próżność. Jestem wysoka, mam bardzo duży biust i szczycę się moimi blond włosami. Kiedy pojawiam się na roboczym lunchu albo na koktajl party, widać jak żony bardziej zaborczo trzymają się swych mężów. Czuję się jak w Szczękach: wpływam na płytkie wody u wybrzeży Amity. Niespecjalnie udają mi się randki w ciemno, seks na jedną noc czy częste zmiany partnerów. Po pierwsze, większości mężczyzn, których spotykam w tych sytuacjach, brakuje jednej, jakże istotnej rzeczy: mianowicie nie mają zielonego pojęcia, jak traktować kobietę. Są albo absurdalnie nadopiekuńczy, stale przynoszą ci czerwone róże i bombonierki i sto razy na godzinę zapewniają cię, że jesteś najpiękniejsza na świecie, albo też żyją we własnym świecie, pchają się w drzwi przed tobą i przez cały wieczór opowiadają, jak rozebrali swego pontiaka rocznik 1969 na drobne części, a potem ponownie go złożyli. Mając dwadzieścia trzy lata przeżyłam romans, który naprawdę można nazwać namiętnym. Poznałam Brad—leya, kiedy przyjechał do Kolorado, żeby zaplanować wakacje na nartach dla biura podróży, w którym pracował. Był wysoki —— wyższy ode mnie, nawet kiedy włożyłam szpilki na największym obcasie — bardzo smagły i przystojny. Naprawdę, niesamowicie przystojny. Przypominał mi Cliffa Robertsona — znasz ten typ? Poznaliśmy się na przyjęciu dla agencji turystyki w hotelu Sonnenalp w Vail. Z miejsca spodobaliśmy się sobie. Pewnie przyczyniła się do tego ta atmosfera: śnieg, ogień w kominku. No, nie mogliśmy oderwać od siebie oczu i już po dziesięciu minutach rozmowy Bradley zaprosił mnie na kolację. Przyszedł po mnie do mego pokoju. Byłam już gotowa, włożyłam już nawet futro. Pamiętam, że ogarnął mnie wzrokiem od stóp do głowy i powiedział: »Jesteś niesamowita!« I tylko tyle. Potem pamiętam, że trzymał mnie w objęciach i całowaliśmy się, jakbyśmy się chcieli nawzajem pożreć żywcem. Popchnął mnie na łóżko i zadarł mi suknię do pasa. Miałam na sobie czarne pończochy na pasku, bo nie mogłam znaleźć czarnych rajstop. Bradley zsunął mi majtki na bok i zanim się zorientowałam, co się dzieje, już leżał na mnie i wsuwał we mnie swój wielki pal — głęboko i zdecydowanie, jakby od lat nie uprawiał seksu z kobietą. Ku swemu zaskoczeniu zaczęłam też suwać biodrami i mocno przywarłam nimi do Bradleya, żeby wszedł we mnie jeszcze głębiej. Rozpięłam mu pasek i ściągnęłam spodnie niżej, żebym mogła chwycić jego jądra. Były twarde jak piłki golfowe — nigdy tego nie zapomnę. Miałam orgazm pierwsza. Jeszcze nigdy takiego nie przeżywałam. Nie przypominał jakiejś potężnej eksplozji, ale ogarnął mnie tak, jakbym najpierw leżała na wysokiej fali na ciepłym morzu, a potem opadła. Wtedy Bradley miał wytrysk, a ja trzymając w ręce jego jądra, czułam każdy skurcz. Coś fantastycznego! Później poszłam z Bradleyem na kolację, elegancko ubrana, ale w przesiąkniętych majtkach i ze spermą cieknącą w pończochy. Czułam nawet jej zapach. Byłam rozmarzona i roznamiętniona. Spędziłam z Bradleyem dziesięć dni i cały czas się kochaliśmy. Kochaliśmy się rano przed śniadaniem, kochaliśmy się pod prysznicem, wymykaliśmy się do mego pokoju, żeby się kochać po lunchu. Nie mogliśmy się sobą nasycić. Był dla mnie wszystkim, co mogłam sobie wymarzyć. Czarujący, mądry, doświadczony, dowcipny. Wieczorem w przeddzień jego odlotu do Nowego Jorku, pomyślałam: »Annette, czy to dotarło do ciebie? Znalazłaś mężczyznę twoich marzeń!« Naprawdę myślałam, że poprosi, żebym wyszła za niego i pojechała razem z nim do Nowego Jorku. Poszłam do jego pokoju, kiedy się pakował. Całowaliśmy się i rozmawialiśmy, a ja pół żartem spytałam, czy jeszcze ma dość czasu na seks, ostatni raz przed wyjazdem na lotnisko. W tym momencie dostrzegłam zdjęcie w skórzanej ramce, które położył na stosie swetrów. Uśmiechnięta blondynka i dwoje uśmiechniętych dzieci. Zobaczył, że patrzę na nie i uniósł, żebym mogła je lepiej zobaczyć. Był zupełnie nie speszony, więc spytałam, czy to jego siostra. «Ależ skąd — odparł. — To moja żona». Nie umiem nawet ocenić, jak bardzo zmieniło mnie to doświadczenie. Jednak od tamtego czasu mam stałą skłonność do nadmiernej ostrożności — nigdy nie idę na całość. Wiem, że nadal jestem atrakcyjna. Wiem, że nadal jestem seksowna. Lecz wiele kobiet podobnych do mnie bardzo się boi sparzyć ponownie. I nie tylko dlatego, że boją się zaznać poniżenia. Boją się zwłaszcza wtedy, gdy starają się być niezależne i opanowane. Wciąż myślałam o tym, jak na tamtym przyjęciu śmiałam się i rozmawiałam, dumna z tego, że sperma Bradleya ścieka mi po udzie. Teraz poczułam takie zażenowanie — jakbym była i dziwką, i idiotką. Jestem osobą otwartą, życzliwą. Wiem o tym. Jestem inteligentna. Jestem seksowna. Nawet nie chrapię, przynajmniej tak mi się wydaje. Mimo to czuję, jakby ciążyło na mnie przekleństwo. Porównać się mogę do słoika z pasztetem, któremu właśnie minął termin przydatności do spożycia. Mogłabym być gdzieś, kiedyś najlepszą żoną. Mogłabym obdarzyć szczęściem jakiegoś mężczyznę i sama też zyskać szczęście. Wydaje mi się jednak, że całe nasze społeczeństwo nastawione jest na ludzi młodych, a skoro osiągnęłam mój wiek bez zawarcia związku małżeńskiego, mężczyźni patrzą na mnie i automatycznie zakładają, że musi być coś ze mną nie w porządku, fizycznie albo psychicznie. Szał seksu? Ach, gdybym tylko miała szansę! Myślę, że jestem skazana na samotność w łóżku do końca moich dni!” Annette ma przeświadczenie, że została usunięta poza nawias społeczeństwa par — że się nie liczy z powodu swego wieku i poprzednich nieudanych doświadczeń. Takie przeświadczenie jest bardzo częste wśród samotnych kobiet i stanowi dla nich jedną z najtrudniejszych barier do pokonania. Ta książka przekona cię jednak, że barierę tę można pokonać i że co dzień udaje się to dziesiątkom samotnych kobiet. Społeczeństwo par „eliminuje” samotne kobiety z dwu zasadniczych powodów. Pierwszy wynika ze sposobu, w jaki je postrzega. Wolna kobieta może się jawić jako poważne zagrożenie dla mężatek, zwłaszcza gdy mąż łypie okiem i (albo) małżeństwo jest trochę rozchwiane. Wolna kobieta otrzymuje coraz mniej zaproszeń na przyjęcia i koktajle, kiedy lata mijają i kolejne z jej dawnych przyjaciółek wychodzą za mąż. Doskonale pasuje, jeśli na wakacje do parku Yosemite pojadą razem Jim z Jane i Bili z Betty — ale Jim z Jane i sama Betty? Nawet mężczyźni mogą postrzegać samotną kobietę jako zagrożenie. Często wystrzegają się związków z kobietą niezależną intelektualnie i materialnie — indywidualistką o zdecydowanym charakterze, która dokładnie wie, czego chce. Jeśli tego jeszcze nie dostrzegłaś, informuję: mężczyznom także doskwiera brak wiary we własne siły. Drugi zasadniczy powód przeświadczenia samotnych kobiet o ich wyobcowaniu ze społeczeństwa wynika z ich własnej defensywności. Mało jest rzeczy bardziej zrażających mężczyznę starającego się nawiązać więzi uczuciowe z kobietą niż jej defensywność. Defensywne kobiety zawsze mają na względzie to, by nigdy nie zostały postawione w kłopotliwej sytuacji, poniżone i by nigdy, ale to nigdy nie doznały krzywdy. Ile razy słyszy się, jak mężczyzna mówi do kobiety: „Wiesz, co ci powiem? Masz fantastyczną figurę”. A jaka jest jej odpowiedź? Ona nie mówi: „Dziękuję ci” (zarumieniona, spłoniona). O, nie. Ona mówi: „Wcale nie — mam o wiele za szerokie biodra”. Ile razy słyszy się, jak mężczyzna mówi do kobiety: „Wiesz, jesteś piękna”. A jaka jest jej odpowiedź? Ona mówi ni mniej, ni więcej tylko: „Nie bądź niemądry”. Mężczyzna mówi właśnie tego typu rzeczy, jakie ona chciałaby usłyszeć (i zapewne mówi je szczerze). Natomiast jej defensywność ciągle stoi mu na przeszkodzie, sprawia, że on czuje się idiotycznie sfrustrowany. A wierz mi, że mężczyzna naprawdę nie chce się tak czuć, kiedy usiłuje nawiązać z tobą znajomość. Owa defensywność na tym się niestety nie kończy. Rozmawiałem z dziesiątkami kobiet, które odepchnęły mężczyznę pragnącego ją pocałować, wymierzyły siarczysty policzek mężczyźnie pragnącemu ją pogłaskać, a nawet (w jednym przypadku) dama wylała mu na głowę dzbanek lodowatej wody, kiedy chciał ją objąć. W każdej z tych sytuacji kobieta faktycznie chciała, by mężczyzna się nią dalej interesował. Jednak, jak tłumaczy jedna z pań: „Coś we mnie sztywnieje — chcę, ale nie potrafię być na luzie”. Inna mówi tak: „Dotknął mojej piersi, zmroziło mnie. Nie mogłam wypowiedzieć słowa, nie mogłam się poruszyć. Przeraziłam się, że znowu będę musiała przejść przez to wszystko: seks, zakochanie się, spacery po plaży, radosny śmiech — a potem porzucenie i cały ten ból rozstania. Chcę seksu i miłości, ale już nie mam siły na taki uraz”. Wiele samotnych kobiet zdołało jednak pokonać tę izolację w społeczeństwie i swoją naturalną defensywność. Znalazły stabilne szczęście z mężem albo stałym kochankiem. Inne nauczyły się z powodzeniem żyć same, angażując się w seks tylko wtedy, kiedy same tego chcą i jeśli chcą. To jest do zrobienia, i ty to możesz osiągnąć. Prezentując doświadczenia dziesiątek samotnych kobiet, książka ta pokaże ci, jak najpełniej wykorzystać twoją sytuację. Są tu doświadczenia uniesień, są i bolesne, a także głęboko wzruszające. Z lektury dowiesz się niemal wszystkiego o tym, jak zaznać spełnienia seksualnego; poznasz ekscytacje, rozkosze oraz metodę prób i błędów innych ludzi. Dowiesz się, jak znaleźć mężczyznę, jakiego chcesz i jak następnie zwrócić na siebie jego uwagę. Dowiesz się, jak być dowcipną, ujmującą i absolutnie pewną swej wartości seksualnej. Dowiesz się, jak się zabezpieczyć przed mężczyzną, z którym nie chcesz się spotykać, i jak się pozbyć mężczyzny, który już cię po prostu zmęczył (nie raniąc jego uczuć). Książka pokaże ci też, jak można prowadzić stymulujące życie seksualne w okresie pomiędzy jednym a drugim partnerem albo kiedy masz po prostu ochotę być sama. Co więcej, książka pokaże ci, jak możesz wykorzystać tę autostymulację dla udoskonalenia swej wiedzy na temat seksu i swej techniki sztuki miłosnej, aby wtedy, gdy już poznasz mężczyznę, zapłonęły mu uszy. A przede wszystkim, książka ta pokaże ci, że każda wolna kobieta przeżywa zarówno niewiarygodne wzloty, jak i przygnębiające upadki. Czasami będziesz się czuła jak w siódmym niebie. Innym razem jakbyś wpadła z deszczu pod rynnę. Mam nadzieję, że moja książka pomoże ci wzloty uczynić jeszcze bardziej wybuchowymi, a upadki o wiele bardziej znośniejszymi. Cała ta istotna różnica wypływa z twojego podejścia do seksu, twojej wewnętrznej pewności siebie. Jesteś atrakcyjna. Jesteś seksowna. Możesz być tego rodzaju kobietą, o jakiej marzy każdy mężczyzna. Oto tajemnica, która diametralnie może przeobrazić twoje życie seksualne, niezależnie od tego, czy już masz partnera, czy dopiero go szukasz. Kobiety, z których emanuje pewność siebie i swego seksualizmu, zawsze pociągają mężczyzn. Nie ma znaczenia, czy ważysz czterdzieści pięć czy siedemdziesiąt pięć kg. Nie ma znaczenia, czy nosisz stanik w rozmiarze 32A, czy 42 DD. Nie ma znaczenia, czy jesteś blondynką, czy brunetką, czy masz włosy mysie, czy w barwie płomiennego szkarłatu. Możesz wyglądać ekstra, ale wcale nie musisz. Jeśli masz wewnętrzną stuprocentową pewność, że jesteś seksualnie atrakcyjna, to taka będziesz. I to jest obiecujące. Otóż kiedy pisałem Magię seksu, często zadawano mi pytanie: Skąd mężczyzna — jakikolwiek — miałby wiedzieć, co doprowadza kobietę do szaleństwa w łóżku? Zasadne jest teraz także twoje pytanie adresowane do mnie: Skąd mężczyzna — jakikolwiek — miałby wiedzieć, że kobieta jest seksualnie pewna siebie? A odpowiedź jest prosta: tylko mężczyzna może powiedzieć kobiecie, czy emanuje z niej seksualna pewność siebie — z jej wypowiedzi, zachowania, sposobu uprawiania seksu. Tylko mężczyzna może ci powiedzieć, jak naprawdę najwspanialej zadowalać mężczyznę w łóżku — tak samo, jak tylko kobieta może powiedzieć mężczyźnie, co ją naprawdę roznamiętnia. Skorzystałem także ze szczodrej pomocy wielu wolnych kobiet, które z największą szczerością opowiedziały mi, co uznają za ekscytujące w ich życiu seksualnym, a także czego w nim brakuje. Opowiedziały mi zarówno o ekstazie, jak też o udręce. Posłuchajmy 33–letniej Georginy, opiekunki do dzieci ze Stamford w stanie Connecticut: „Wyszłam za mąż w wieku dwudziestu dwu lat, a rozwiodłam się mając dwadzieścia osiem. Mój mąż Kevin był ode mnie dwanaście lat starszy i jeśli mogę, chciałabym dać młodym dziewczynom jedną dobrą radę: nigdy nie wychodźcie za starszego mężczyznę. Wszystko, co chciałabyś przeżyć, on przeżył już dawno, i to ze trzy razy. Wszystko, co lubisz, to dziecinada. Na wszystko, co starasz się mu powiedzieć, on ma jedną i tę samą odpowiedź: «Dobrze, dobrze, ale kiedy będziesz starsza i mądrzejsza, to…» I tak dalej, i tak w kółko. Kevin zredukował moją seksualną pewność siebie do małej garstki szarego popiołu. Zawsze krytykował mój styl ubierania się. Jeśli na przyjęcie zakładałam krótką spódniczkę, to paradowałam ostentacyjnie. Jeśli po domu chodziłam w długiej spódnicy, to nie ubierałam się tak, by jemu zrobić przyjemność. W noc poślubną zmusił mnie do seksu oralnego, którego nigdy wcześniej i z nikim nie uprawiałam, a kiedy mając penis w ustach, prawie się udusiłam, powiedział, że jestem kiepska i nie doświadczona i że nigdy nie będzie ze mnie pożytku w łóżku. I tak szło wciąż. Bez bicia — nie stosował przemocy. Ale te nigdy nie kończące się krytyczne uwagi i zawody. O, na przykład, kiedy poszliśmy na proszony obiad do domu jego szefa, a ja zaczęłam z gospodarzem rozmawiać o moich poglądach na kwestię równouprawnienia płci w życiu zawodowym, Kevin głośno się roześmiał i powiedział: «Co dziewczyna w twoim wieku może wiedzieć o równouprawnieniu płci w życiu zawodowym?» i zmienił temat. Aż w końcu, któregoś dnia wróciłam wcześniej z wyprawy na zakupy i znalazłam go w łóżku z dziewczyną wiele młodszą ode mnie. Do licha — ona nie mogła mieć więcej niż siedemnaście lat! Tak głośno wzdychała i jęczała, że nawet nie usłyszeli, jak wchodzę po schodach. Ona leżała na nim, na plecach!, naga, w samym staniku, a on ją brał analnie. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego. I oczywiście, nigdy czegoś takiego nie robiłam. Byłam absolutnie zdruzgotana. Nie wyobrażałam sobie wręcz, że jeszcze kiedyś go w ogóle dotknę — co to, to nie. Po rozwodzie nagle znalazłam się w próżni. Ponieważ po ślubie przeprowadziłam się z Nowego Jorku do Stamford, większość naszych znajomych to byli znajomi Kevina. Telefon przestał dzwonić, nikt mnie nigdzie nie zapraszał, a niektóre żony partnerów golfowych Kevina specjalnie przechodziły na drugą stronę ulicy, żeby się ze mną nie spotkać. Czułam się jak zero, jak niewidzialna kobieta. A przecież to w ogóle nie była moja wina! Do tego, kiedy wreszcie udało mi się z kimś porozmawiać, zawsze dawano mi do zrozumienia, że to ja się nie sprawdziłam, bo nie potrafiłam go zatrzymać przy sobie, i raczej powinnam była przymykać oczy na te jego drobne wyskoki i krętactwa. Bo wiadomo, mężczyźni to duzi chłopcy i już. Przez prawie pół roku byłam bardzo samotna. Usiłowałam chodzić na korty tenisowe, ale zawsze wpadałam na Kevina z którąś z jego najnowszych zdobyczy, więc przestałam. Całymi dniami przesiadywałam w domu, oglądałam telewizję i dla pociechy objadałam się czekoladą i ciastkami. Żeby nie przytyć, paliłam papierosy. Zaczęłam naprawdę wierzyć, że jestem brzydką, okropną dziwaczką i że moje małżeństwo się rozpadło, bo nie dojrzałam do niego i nie miałam zielonego pojęcia o seksie. Ocaliła mnie jedna z moich, nielicznych już, przyjaciółek. Chciała towarzyszyć swemu mężowi w podróży służbowej do Europy — i to do Paryża! Czy można jej się dziwić? Tyle tylko, że stała opiekunka jej dzieci akurat wyjechała do Providence, by zaopiekować się swym chorym ojcem. Przyjaciółka poprosiła zatem mnie, bym zajęła się jej dziećmi przez te trzy tygodnie. Nagle okazało się, że ten rodzaj zajęcia bardzo mi odpowiada. Przyjaciółka ma dwóch chłopców, 9– i 6–letniego, miłych i dobrych. Doskonale się zgadzaliśmy. Oni pomogli mi wrócić do społeczeństwa, bo odprowadzałam ich do szkoły, na mecze małej ligi, na prywatki i w ogóle wszędzie. Poznałam mnóstwo młodych kobiet, które nic o mnie nie wiedziały… a kiedy zaprowadziłam dzieci do szkoły na Dzień Sportu, poznałam Teda. Miał dwadzieścia dziewięć lat i był ode mnie starszy zaledwie o kilka miesięcy. Przyprowadził na boisko synka swej siostry. Usiedliśmy na trybunie i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, a sam fakt, że siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy, był bardzo istotny dla mego dobrego samopoczucia. Dyskutowaliśmy o TV i muzyce rockowej i o tym, czemu Stamford to taka zapyziała mieścina. Czyli o takich niemądrych sprawach bez znaczenia, o jakich Kevin nigdy by nie rozmawiał. Kiedy wychodziliśmy ze szkoły, Ted oznajmił, że on i jego brat bliźniak z dziewczyną w najbliższą sobotę wybierają się do klubu i spytał, czy nie zechciałabym dołączyć do kompletu jako czwarta. Bardzo mi to odpowiadało, bo w piątek moja przyjaciółka miała wrócić z Paryża. Udałam się na zakupy. Kupiłam czerwoną suknię, mocno opinającą ciało i fantastyczne czerwone buciki. Poszłam do fryzjera. Kiedy w sobotę przyjechał po mnie Ted i jego brat Michael, czułam się dość zdumiewająco, mówiąc oględnie. Od momentu rozwodu nigdy nie czułam się lepiej. Okazało się, że sympatia Michaela w ostatniej chwili wystawiła go do wiatru, więc Ted spytał, czy mam coś przeciw, byśmy pojechali w trójkę? Czy mogło mi to przeszkadzać? Chyba żartował! Zjedliśmy wspaniałą kolację z homarami, a potem pojechaliśmy na dansing do nocnego klubu. Tańczyłam na zmianę to z Tedem, to z Michaelem. Nie masz pojęcia, jak mi się dobrze tańczyło — po 6 latach małżeństwa z facetem, który za taniec uważał szuranie nogami trochę w tę, trochę we w tę po parkiecie w takt Moon river i szczypanie cię w pupę, kiedy mu się zdawało, że nikt nie patrzy. Obaj, Ted i Michael, byli świetnymi tancerzami. Do tego byli dowcipni. Mówili tak, jakby odstawiali komedię w dwu rolach. Piliśmy szampana i śmialiśmy się do rozpuku, tańczyliśmy do upadłego. Potem obaj odwieźli mnie do domu, a ja zaprosiłam ich do siebie „na strzemiennego”. Nastawiłam nastrojową muzykę, usiedliśmy razem na kanapie, rozmawialiśmy i żartowaliśmy sobie. Pamiętam, jak to się zaczęło. Siedziałam pomiędzy nimi. Obdarzyłam Teda przelotnym całusem, potem Mi—chaela i oznajmiłam: «Ja was po prostu uwielbiam». Znowu pocałowałam Teda, tym razem dłużej i głębiej, a potem tak samo pocałowałam Michaela. Pamiętam, że później obaj całowali mnie — Ted w policzek, a Michael w ucho. Doznanie było niesamowite, naprawdę radosne, kiedy jednocześnie całowali mnie dwaj mężczyźni. Później Ted przez sukienkę głaskał moją lewą pierś, a Michael prawą i pocierał moją brodawkę przez cienką czerwoną tkaninę. Wiedziałam, co będzie dalej, jeśli ich nie powstrzymam. Więc nie powstrzymywałam. Obiema rękoma ściągnęłam suknię przez głowę i teraz siedziałam między nimi w samych koronkowych czerwonych majteczkach. Lato było piękne, więc pomimo całej tej czekolady i ciastek, byłam szczupła i opalona. Miałam wyśmienite samopoczucie. Choć, oczywiście, się bałam. Serce chciało mi wyskoczyć z piersi. Ale byłam niewiarygodnie podniecona i pobudliwa. Ted ściągnął koszulę i spodnie, Michael zrobił to samo. Fizycznie byli bardzo do siebie podobni, obaj słusznej postury i dość muskularni, z krzyżem brązowych włosów na torsie. Michael był nieco bardziej korpulentny — to jedyna różnica. Ted miał szeroką, białą szramę na udzie. Obaj mieli potężny wzwód. Jeszcze nie widziałam tak wielkich i sztywnych penisów. Bliźniacy stanęli przede mną, a ja chwyciłam w jedną rękę jeden penis, a w drugą drugi i oba niespiesznie pocierałam. W tym czasie Ted głaskał mnie po głowie, a Michael po ramionach. Na chwilę opanowało mnie przerażenie, że Kevin miał rację — i rzeczywiście brak mi doświadczenia, aby zaspokoić jednego mężczyznę, a co dopiero dwu. Jednak z reakcji Teda i Michaela jasno wynikało, że im to moje pocieranie odpowiada. Wykonywałam długie, zdecydowane, wolne suwy, a kciukiem wodziłam wokół otworu penisa. Napletek naciągał się w górę i w dół, główka penisa nabrała ciemnopurpurowej barwy i zdawało się, że zaraz eksplodują. Poczułam tę śliskość, pocierałam penisy razem, jeden o drugi, dookoła, aż zrobiły się całe połyskliwe i wilgotne. Wtedy Ted delikatnie pociągnął mnie na dywan. Położyłam się na wznak, a Michael uklęknął nad moją głową. Nad sobą widziałam jego jądra i sterczący penis, więc uniosłam się lekko i pociągnęłam go do dołu, liżąc, całując, zlizując płyn nawilżający. Ted wcale mnie do tego nie zmuszał — sama tego chciałam, chciałam go zadowalać, zrobić mu przyjemność, a smakował wspaniale. Obaj ściągnęli mi majtki z pośladków, a kiedy Ted ściągał je z moich kostek, Michael rozwarł palcami moje wargi sromowe. Na lato zawsze wygalam wzgórek łonowy. Uniosłam głowę i zobaczyłam, jak Michael szeroko rozwiera mój nagi srom i pokazuje się stercząca łechtaczka, różowa i okazała. Ted klęczał między moimi udami, zaciskając rękę na twardym penisie, gotowy wsunąć go we mnie. «Ej, a prezerwatywa» — przypomniał mu Michael. Z tym sztywniakiem podskakującym zaledwie kilka centymetrów nad moją twarzą, odwrócił się i z kieszeni dżinsów wyjął opakowanie kondomów. Obserwowałam, jak Ted rozwija gumę na penisie i jak Michael, tuż nade mną, rozwija swoją. Michael pieścił moje piersi, masował je dookoła, podczas gdy Ted pochylił się nade mną i całował, liżąc mój język, liżąc moje zęby, liżąc moje wargi. Następnie, powolutku wsunął penis we mnie, a trudno opisać, jakie to było wspaniałe uczucie. Czułam każdy centymetr, jak wsuwa się we mnie, twardy, chłodny i śliski, aż jego włosy łonowe łaskotały mój wygolony srom, a jądra plaskały na moich pośladkach. Powolutku to wsuwał się do środka, to wysuwał, drażnił mnie, kusił. Chciałam tylko jednego: żeby ten wielgachny pal zanurzył się we mnie jak najgłębiej, a on wciąż ledwo go wprowadził, zaraz wyjmował. Słyszałam, jaki odgłos wydaje moja wilgotna pochwa — za każdym razem, gdy wsuwał się do niej, dobywał się z niej odgłos jakby mokrego pocałunku. Obie dłonie podłożyłam pod jego pośladki i wbiłam w nie paznokcie, żeby go zmusić do głębszego wniknięcia we mnie. Powtórzyłam to kilkakrotnie i nic mnie nie obchodziło, czy go to boli — chciałam tylko, żeby jego penis wszedł we mnie tak głęboko, żebym go poczuła w gardle. Ted suwał się tak ze mną przez kilka minut, a potem wysunął się i położył przy mnie na boku na dywanie. Całował mnie, głaskał po włosach i mówił, że jestem piękna… a Michael całował i kąsał mi szyję i mówił, że w życiu nie spotkał takiej dziewczyny jak ja. Nie posiadałam się z radości! Michael położył się na dywanie za moimi plecami. Czułam dotyk jego owłosionego torsu. Ręką uniósł moje udo i wolno wsunął się w mój srom. Zamknęłam oczy. To było fantastyczne: jeden penis po drugim. A on wysunął się ze mnie, cały śliski od soków z pochwy, i poczułam, że przyciska się do mojego odbytu. Nagle pomyślałam o Kevinie w moim łóżku z tamtą smarkatą, i o jego penisie w jej pupie. Sięgnęłam ręką do tyłu i starałam się odepchnąć Michaela. Ale Ted znowu mnie pocałował i powiedział: «Spróbuj, to ci się spodoba». Michael ponownie przycisnął główkę penisa do mych pośladków. Ted sięgnął dookoła, żeby ją bardziej zwilżyć, a potem ostrożnie wsunął do środka jeden palec. Uchyliłam się i zesztywniałam, ale Ted powiedział: cicho sza, musisz tylko przeć i nic więcej. Parłam więc, a Ted wepchnął kolejny palec. Powoli rozciągał mi odbyt, żeby jego brat mógł wepchnąć główkę penisa. Na początku krzywiłam się z bólu, niemal wpadłam w panikę. Pomyślałam: mowy nie ma, nie mogę! Ale po chwili naparłam, jak kazał Ted, i cały ten wielki pal wsunął się we mnie, aż po jądra, a doznanie było takie, jakiego jeszcze nigdy, ale to nigdy nie zaznałam. Ted przysunął się bliżej. Cały czas mnie całował, zaplatał swe palce w moich włosach, mówił, jak bardzo go podniecam. Wsunął penis w moją pochwę i wtedy miałam głęboko w sobie dwa penisy, jednocześnie, suwające w tę i z powrotem, pocierające jeden o drugiego, rozpychające się w mojej rozciągniętej szparce i rozciągniętej odbytnicy. Sięgnęłam ręką między nogi i wyczułam cztery twarde jądra. Kulałam je w palcach i wodziłam palcami po tym skrawku napiętej, śliskiej skóry, gdzie wszyscy troje łączyliśmy się w jedno. Michael pierwszy miał orgazm. Przywarł do mnie całym ciałem, którym wstrząsały dreszcze, a ja faktycznie poczułam, jak jego prezerwatywa się wypełnia w mojej pupie. To mnie też wzięło — miałam tego rodzaju orgazm jak porażający wstrząs elektryczny. Każdy mięsień mojego ciała zdawał się być napięty. Potem szczytował Ted, obejmowaliśmy się jakby przez całe wieki, ciężko dysząc, całując się i stopniowo odprężając. Nigdy więcej nie spotykałam się potem ani z Tedem, ani z Michaelem i nigdy raczej nie brałam pod uwagę seksu z dwoma mężczyznami. W każdym razie nie jednocześnie! Przez dłuższy czas uważałam, że to, co zrobiłam, było zapewne grzeszne i rozpustne. Ale potem pomyślałam: jestem wolna, mogę robić, co mi się podoba, bylebym nikogo nie krzywdziła. Uświadomiłam sobie, że Ted i Michael przywrócili mi wiarę we własne siły seksualne. Wiedziałam, że jestem seksowna. Wiedziałam, że jestem w stanie zaspokoić mężczyznę. Właściwie wiedziałam, że mogę zaspokoić dwu mężczyzn. Wkrótce potem w barze dla samotnych podszedł do mnie pewien facet i powiedział: «Założę się, że dla mnie jesteś za mało kobieca, kochanie», a ja pomyślałam: Starczy dla ciebie i jeszcze jednego takiego jak ty. Sądzę, że od Teda i Michaela nauczyłam się, iż nie należy się bać seksu. Seks ma dawać przyjemność. Ma być wyrazem oddania, a jeśli masz szczęście, także miłości. Oczywiście, kolejna korzyść dla mnie była taka, że przyjaciółka dała mi wyśmienite referencje i już dwukrotnie zatrudniono mnie do opieki nad dziećmi. Dzięki temu jestem wśród ludzi, udzielam się towarzysko, jestem jakby w rodzinie — a po rozwodzie tego najbardziej brak. Teraz mam przyjaciela — spokojnego, cichego dżentelmena imieniem Richard. Nie wiem, czy wyjdę za niego, ale wiem, że mu daję przyjemność. A czynię to w sposób, w jaki kobieta, która ma dostateczny zasób seksualnej pewności siebie, może dać przyjemność każdemu mężczyźnie”. Zanim zaczniesz się martwić, zapewniam cię: udział w seksie we troje z pewnością nie jest konieczny dla przywrócenia twej pewności seksualnej i na ogół samotna kobieta nie jest gotowa posunąć się aż tak daleko. Na ogół samotna kobieta potrzebuje jednego atrakcyjnego mężczyzny, który zajmie się nią czule i ekscytująco. W istocie nic nie powinno cię powstrzymywać przed naładowaniem baterii twej seksualnej pewności siebie, zanim jeszcze uda ci się znaleźć partnera. Możesz być sama, ale ani przez chwilę nie oznacza to, że musisz przeżywać stagnację. Książka ta pokaże ci, jak zaspokajać się na wiele nader przyjemnych i bardzo specjalnych sposobów, a także jak przygotować się na przyszłe zbliżenia seksualne. Jeśli potrafisz odzyskać wiarę w swą seksualną atrakcyjność, uda ci się dokonać pełnego zwrotu w twym życiu miłosnym: powrotu do czasów, kiedy stale miałaś kochanka, a miłość była czymś, czym dzieliliście się ze sobą. Jeśli natomiast nigdy nie miałaś kochanka, moja książka podpowie ci, jak go znaleźć i co robić, jak już go będziesz miała. — Potrafisz zwrócić na siebie uwagę tego typu mężczyzny, jaki cię naprawdę interesuje. Nie musisz iść na żaden kompromis! — Potrafisz mu dawać przyjemność — a jemu nigdy nie będzie dość! — Potrafisz stworzyć długoterminowy związek, w którym nigdy nie zabraknie wam podniet. Kiedy sugerowałem dziesiątkom wolnych kobiet, że naprawdę mogą być wciąż pociągające i ekscytujące dla mężczyzny, który im się podoba, około 80% nie wierzyło mi. Tak bardzo utwierdziły się w przekonaniu, że już dla nikogo nie są atrakcyjne, że są pospolite i że nikt nie chce takich nieudacznic. Otóż książka moja mówi, jak wyzbyć się tej defensywności, zbędnej rezerwy oraz przeświadczenia: „Jestem nadal wolna, bo nikt mnie nie chce”. Ktoś na pewno cię chce. Ktoś nie może się doczekać, żeby cię wziąć w ramiona i czule kochać. On gdzieś jest, możesz go znaleźć i mieć tego rodzaju życie miłosne, o jakim zawsze marzyłaś. Jeśli jesteś gotowa na przygody. Jeśli jesteś gotowa dać sobie spokój z tą defensywnością. Jeśli jesteś gotowa iść na całość. Co przez to rozumiem? W dalszej części książki daję ci prosty i skuteczny program, dzięki któremu sama będziesz w stanie podbudować seksualną pewność siebie, sama we własnym domu, na osobności. Ujmijmy to w ten sposób: Nikt nie będzie wiedział, że to robisz, ale kiedy dotrzesz do końca, radykalnie poprawią się twoje umiejętności seksualne… i wierz mi, że to ci się spodoba. Przede wszystkim musisz się nauczyć, jak mieć dobre samopoczucie. Chodzi o sferę seksu. Potem możesz się nauczyć, jak mieć dobre podejście wobec mężczyzn. Poproszę cię o zrobienie rzeczy, których dotychczas w ogóle nie brałaś pod uwagę. Być może zawsze byłaś na to zbyt nieśmiała. Może uważałaś takie rzeczy za „nieprzyzwoite”. Może sądziłaś, że musiałabyś iść na kompromis ze sobą i swymi ideałami moralnymi. Pamiętaj jednak: zawsze masz prawo do własnych sądów w sferze seksu i zachowań seksualnych. Nie myślę tego negować. Jednak nigdy nie wierz temu, kto neguje twoje prawo do erotycznych przyjemności, jakie daje ci własne ciało. I nigdy także nie wierz temu, kto neguje twoje prawo do towarzystwa, uczuć i miłości. W istocie chciałbym, aby na trwałe wykuto w marmurze, że każda kobieta i wszędzie — jeśli chce — ma prawo budzić się rano obok mężczyzny, którego uwielbia. A jeśli chce się budzić sama, zawsze powinna się budzić z uśmiechem na twarzy. Moją filozofię seksu chciałbym ująć w jednym zdaniu: Jeśli cię coś podnieca, jeśli daje ci szczęście i zaspokojenie, a nikt od tego nie doznaje krzywdy ani nie jest narażony na jakiekolwiek ryzyko — fizycznie czy uczuciowo — rób to. Efekty mogą być nadzwyczajne. A jeśli przeżyłaś naprawdę poważny cios? Jeśli twoją seksualną pewnością siebie zachwiały jakieś bardzo deprymujące niepowodzenia? Już wiemy o „raju” Georginy z Tedem i Michaelem. Teraz posłuchajmy 28–letniej Heddy, pielęgniarki z Los Angeles, którą spotkała wielka przykrość, kiedy odpowiedziała na następujące ogłoszenie towarzyskie: „Kawaler, 180 cm wzrostu, 74 kg, niepalący, przystojny, własna firma, z wyboru na półemeryturze, szuka młodszej pani, która zna siłę swej kobiecości. Cel towarzyski, możliwe założenie rodziny. Musi lubić przejażdżki 450SL po plaży, kuchnię meksykańską, Pinot Grigio i częste zmiany”. „Wyglądało mi to na kogoś zamożnego, pewnego siebie, nie obawiającego się kobiet z silną osobowością. Moje życie miłosne od niemal roku było w niżu, bo po trzech latach zakończyłam związek z mężczyzną, który bardzo mi się podobał. Jeśli chcesz znać prawdę — mężczyzną, którego ogromnie kochałam. Tamten związek się zakończył, bo on nie mógł znieść, że mam własne zdanie i jestem elokwentna. Według niego, kobiety służą wyłącznie do dekoracji, są dla ozdoby. Uwielbiał chodzić ze mną do restauracji, pod ramię, uwielbiał, jak nosiłam krótkie spódniczki i skąpe bikini. Mawiał: «Patrz na tych facetów — jak oni się ślinią». Nienawidziłam tego, ale go kochałam, a kiedy się kocha, traci się rozum. Zwłaszcza gdy się jest młodym i niedoświadczonym jak ja. Ale jednej rzeczy nie mogłam znieść: tego, że sypiał z innymi kobietami. Już w pierwszym roku naszego wspólnego życia dwa lub trzy razy był z innymi dziewczynami. Kiedy się skarżyłam, mówił, że przecież nie jesteśmy małżeństwem, prawda? — i że ja tak samo mogę spotykać się z innymi mężczyznami. Zwróć uwagę: No, już ja sobie wyobrażam jego reakcję, gdybym rzeczywiście poszła do innego. Z tą jego niewiernością było coraz gorzej. Bywało, że wracając do domu, znajdowałam dziewczynę w naszym łóżku albo pościąganą pościel, pachnącą perfumami, seksem i potem. W końcu po prostu się spakowałam i wyprowadziłam. Czuł się skrzywdzony. Był zdumiony. Był wściekły. Wciąż pytał: «Co ja ci zrobiłem? Co ja ci zrobiłem?» A ja w myślach odpowiadałam: zabrałeś mi całą moją godność, szacunek dla samej siebie, szczęście, indywidualizm, a także mnóstwo moich pieniędzy. Traktowałeś mnie jak modelkę z rozkładówki w czasopiśmie erotycznym. Brakowało tylko zszywek na moim brzuchu. Kiedy żyłam z nim, widywałam niezależne, wolne dziewczyny flirtujące na prawo i lewo, radosne. A kiedy faktycznie sama stałam się wolna, nie czułam nic poza przygnębieniem. Byłam tak przygnębiona, że po jakimś czasie nie telefonowała do mnie już żadna z przyjaciółek, bo zanudzałam je. Każdy dzień spędzałam, jakbym miała serce z ołowiu, samotna i apatyczna. Nikt nie mógł ze mną wytrzymać. Później poznałam w szpitalu pacjentkę, do której dzień w dzień przychodził mąż i przynosił jej kwiaty, książki, prezenty i co tylko. Pozwoliłam sobie na uwagę, że muszą być bardzo szczęśliwi ze sobą i ku swemu zaskoczeniu dowiedziałam się od niej, że poznali się przez ogłoszenie towarzyskie. Poradziła mi przeglądnięcie czasopism i udzielenie odpowiedzi na ogłoszenia, które wpadną mi w oko. Właśnie to zrobiłam i w taki sposób poznałam Ralpha. Pisząc w ogłoszeniu «przystojny», nieco rozminął się z prawdą. Nie był przystojny w takim sensie, jak przystojny jest Kevin Costner lub Tom Cruise. Był może «przystojny» w takim sensie, jak przystojny jest Jeff Goldblum. Ubierał się niesamowicie ekskluzywnie: garnitury od Armaniego i cała reszta. I mercedes był naprawdę. Do końca nie zorientowałam się, z czego on żył. Powiedział, że chodzi o statki, a ja nie wiem, jak i co, ale on rzeczywiście miał fantastyczne dochody. Umówiliśmy się na randkę, zaprosił mnie na kolację. Powiedział, że nigdy nie sądził, że za pośrednictwem ogłoszenia towarzyskiego znajdzie osobę tak piękną jak ja. Oświadczył, że zawsze pragnął się ustabilizować i założyć rodzinę, ale na przeszkodzie stała mu praca, a teraz trudno mu znaleźć taką kobietę, o jakiej zawsze marzył. Był dżentelmenem w każdym calu. Zachowywał się powściągliwie, w każdym razie na tej pierwszej randce. Potem odwiózł mnie od domu i pocałował na progu, i nic więcej. Umówiliśmy się na następne spotkanie i wtedy był już znacznie bardziej romantyczny. Powiedział, że choć spędził ze mną zaledwie kilka godzin, czuje we mnie pokrewną duszę. Czy coś podobnego. Zaprosił mnie do siebie, do wielkiego mieszkania przy Santa Monica, niedaleko Century City. Wszędzie były grube, puszyste dywany, obrazy i rzeźby. Usiedliśmy przed kominkiem i popijaliśmy Dom Perignon. Nastawił muzykę… niestety, niespecjalnie w moim guście. Wolę Z.Z. Top, ale mu tego nie powiedziałam. Całowaliśmy się i zaczęliśmy się roznamiętniać. Sięgnął po pięknie opakowaną paczuszkę, a kiedy ją rozpakowałam, w środku zobaczyłam jedwabny peniuar w kolorze brzoskwini. Kupił go na Rodeo Drive i musiał go kosztować majątek. Na początku odmówiłam przyjęcia prezentu, bo nie chciałam mieć poczucia kompromisu, ale w końcu uległam, bo nie chciałam mu sprawić przykrości. Spytał, czy zechcę go przymierzyć. Poszłam więc do łazienki, rozebrałam się, rozczesałam włosy i pokropiłam się perfumami. Muszę przyznać, że wyglądałam świetnie. Sądzę, że odzyskałam wiarę w siebie, bo pomyślałam sobie, że Ralph w życiu nie znalazłby atrakcyjniejszej ode mnie partnerki inaczej, jak tylko przez ogłoszenie towarzyskie. Wróciłam do salonu. Ralph był mną olśniony. Wypiliśmy więcej szampana, znowu słuchaliśmy muzyki. Pocałował mnie i pieścił mi piersi przez ten peniuar, a ja się nie opierałam. Chciałam poczuć, że mężczyzna mnie pożąda. Położył mnie na sofie przed kominkiem, a ja rozpięłam mu koszulę i głaskałam jego tors. Miał muskularne, gładkie ciało. Na pewno regularnie się gimnastykował. Odpięłam mu pasek, a on ściągnął spodnie. Pocałował mnie, ściskał mi brodawki i kąsał moje uszy. Był bardzo namiętny — naprawdę gorący kochanek w stylu latynoamerykańskiem. Wciąż szeptał, że jestem taka piękna, że mam taką kremowo gładką skórę, sprężyste piersi i ciepłe uda. Uwielbiałam to i to mnie podniecało. Nigdy żaden mężczyzna nie mówił mi takich rzeczy. Zadarł peniuar do góry i całował mój brzuch, uda i na końcu srom. Tego także nie robił ze mną żaden mężczyzna i na początku nie wiedziałam, jak reagować. Mój poprzedni chłopak nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. On uznałby lizanie sromu kobiety za coś poniżającego, ale sam zawsze chciał, żebym ssała jego penis, co ja niezbyt często robiłam. Zawsze się zastanawiałam, czy nie wsadzał go w inną kobietę, zanim wypchał mi go do ust. Ralph w każdym razie niewiarygodnie mnie podniecił. Lizał i ssał moją łechtaczkę, kręcił koniuszkiem języka w mojej pochwie. Były to dla mnie zupełnie nie znane doznania. Palcami szeroko rozwarł moje wargi sromowe i delikatnie wessał je do swych ust. Nie miałam pojęcia, że mężczyzna może mi dać takie przeżycia. Przestał lizać i uklęknął między moimi nogami. Miał twardy penis i kilka razy go potarłam. Już miał go wsunąć we mnie, kiedy szepnęłam: «Ralph… prezerwatywa, Ralph». Zastygł bez ruchu i oznajmił: «Nie chcę zakładać prezerwatywy, kochanie. Nienawidzę ich». A ja na to: «Bez prezerwatywy nic z tego nie będzie». «Nie mam HIV, jeśli to chcesz zasugerować» — odparł. Odpowiedziałam: «Wcale nie sugeruję, że masz HIV. Chcę być zabezpieczona, każda kobieta ma prawo do zabezpieczenia i ja też. Ty też masz obowiązek zadbać o własne zabezpieczenie. I ty, i ja możemy być zarażeni HIV, w ogóle o tym nie wiedząc. Możesz mieć jakieś inne problemy zdrowotne, o których nie wiesz, jak opryszczka czy coś podobnego». Ralph się wściekł. «Zobacz, co zrobiłaś. Zamieniłaś romantyczny wieczór w cholerne seminarium na temat obrzydliwych chorób!» A ja swoje: «Gdybyś założył prezerwatywę, w ogóle nie byłoby problemu. Musisz ją założyć, bo takie są dobre maniery seksu, seksualna etykieta. A poza tym, nie zażywam pigułek i nie mam wkładki. Mogłabym zajść w ciążę». Zrobił się podwójnie wściekły. «Ja cię miałem oralnie i nie pytałem, czy nie masz HIV». «Od lizania pochwy nie można złapać AIDS» — powiedziałam. «Załóżmy, że rzeczywiście zaszłabyś w ciążę, no to co z tego? Wiesz, że myślę o założeniu rodziny!» «Daj spokój — powiedziałam. — Jeśli ja zechcę mieć rodzinę, chcę mieć prawo do decyzji, nie żeby to był wynik beztroski». Wreszcie powiedział, że jest mu przykro, bo nie chciał mnie do niczego zmuszać siłą. Oświadczył, że się we mnie zakochał i chce się ze mną ożenić… więc jeśli zajdę w ciążę, to nawet lepiej wcześniej niż później, co to za różnica. Oznajmiłam, że to jest różnica, bo mam plany zawodowe: jestem dyplomowaną pielęgniarką i mam fantastyczne perspektywy kariery w opiece zdrowotnej. Wyobraź sobie, co zrobił. Roześmiał się i powiedział: «Po ślubie nie musiałabyś w ogóle pracować! Taka piękna istotka jak ty!» Wtedy zorientowałam się, że znowu wróciłam dokładnie do tego typu związku, jak z moim byłym partnerem. Dla niego byłam zabawką, cackiem — ani mniej, ani więcej pożądanym niż jego mercedes. Oczywiście, na tym mniej więcej zakończył się wieczór, jak i cały nasz wymarzony romans. Znowu jestem wolna, znowu jestem sama. Jedno co dobre, że przestałam być taka przygnębiona, więc opisane doświadczenie nie było totalną stratą. Już wiem, że to nie ja jestem winna klęski mego życia miłosnego. Byłam seksowna, ciepła i chętna, ale nie za cenę utraty indywidualności albo godności całego mego życia. Nauczyłam się ponadto ignorować wszystkie ogłoszenia towarzyskie, zawierające choćby wzmiankę o chwaleniu się dobrami materialnymi. «Mam dom przy plaży i prywatny samolot». Daj sobie spokój. Jeśli facet z domem na plaży i prywatnym samolotem musi dawać ogłoszenie, żeby znaleźć kobiece towarzystwo, to z pewnością czegoś mu nie dostaje, w tym czy w innym względzie. Zanim się przekonasz, czego mu nie dostaje, lepiej go sobie odpuść. Nauczyłam się także, że mam w sobie dość siły, żeby powiedzieć mężczyźnie zdecydowane «nie». Powinnam była mu od razu powiedzieć, że nie znoszę tej jego muzyki. Powinnam była mu od razu powiedzieć, że nie znoszę Dom Perignon. Do tego nigdy nie chodzę w peniuarze. To wszystko po prostu nie jest w moim stylu. Nie czułam do niego antypatii. Sądzę, że mogłabym go pokochać. Ale za nic na świecie nie mogłam dopuścić do tego, żeby kolejny mężczyzna traktował mnie jak ozdóbkę, bierną, bezwolną istotę bez własnego zdania, upodobań i samo