5171

Szczegóły
Tytuł 5171
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5171 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5171 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5171 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

STANIS�AW LEM Prowokacja HORST ASPERNICUS: Der Y�lkermord. I. Die Endl�sung als Erlosung. II. Fremdkorper Tod, Getynga 1980 Jak kto� powiedzia�, dobrze si� sta�o, �e t� histori� ludob�jstwa napisa� Niemiec, bo inny autor �ci�gn��by na siebie zarzut germanofobii. Nie s�dz�, �eby tak by�o. Ten antropolog ma niemiecko�� �ostatecznego rozwi�zania kwestii �ydowskiej� w III Rzeszy za drugorz�dn� cz�� procesu, kt�ry nie ogranicza si� ani do niemieckich morderc�w, ani do �ydowskich ofiar. Paskudne rzeczy pisano o cz�owieku wsp�czesnym ju� nieraz. Nasz autor postanowi� jednak zrobi� z tym cz�owiekiem porz�dek raz na zawsze, przygwa�d�aj�c go tak, �eby si� ju� wi�cej nie pozbiera�. Aspernicus, kt�rego nazwisko kojarzy si� z Kopernikiem, zamierza� jak jego wielki poprzednik w astronomii dokona� przewrotu w antropologii z�a. Czytelnik sam os�dzi wedle streszczenia obu tom�w tej pracy, czy mu si� powiod�o. Tom pierwszy otwiera, jak przysta�o na rozleg�y zamiar, rozpatrzenie stosunk�w panuj�cych w�r�d zwierz�t. Autor zajmuje si� drapie�nikami, kt�re zabijaj� z instynktu, aby �y�. Podkre�la, �e drapie�nik, zw�aszcza wielki, nie zabija nad potrzeby w�asne i �wity swych komensali, jak bowiem wiadomo, ka�dy drapie�ny gatunek ma tak� �wit�, z�o�on� ze s�abszych zwierz�t, kt�re korzystaj� z jego niedo�artych �up�w. Niedrapie�ne zwierz�ta staj� si� agresywne tylko w okresie rui. Do wyj�tk�w nale�� jednak wypadki, w kt�rych walka samc�w konkuruj�cych o samic� ko�czy si� �mierci� rywala. Bezinteresowne zabijanie to zjawisko w�r�d zwierz�t bardzo rzadkie. Jeszcze najcz�ciej mo�na je spotka� w�r�d zwierz�t zdomestykowanych. Inaczej u cz�owieka. Jak notuj� kroniki, starcia wojenne od najdawniejszych czas�w przerasta�y w masowy mord pokonanych. Pobudki by�y na og� praktyczne: likwiduj�c tak�e potomstwo zwyci�onych, zwyci�zca zabezpiecza� si� przed przysz�ym odwetem. Takie rzezie by�y w staro�ytnych kulturach zupe�nie jawne, wr�cz ostentacyjne, skoro kosze odci�tych cz�onk�w i genitali�w uczestniczy�y w triumfalnym pochodzie zwyci�zc�w jako eksponaty sukcesu. Nikt te� w staro�ytno�ci nie kwestionowa� tego prawa zwyci�zc�w. Zabijali pokonanych lub brali ich w niewol� pod�ug rachuby czysto rzeczowych korzy�ci. Aspernicus pokazuje na obfitym materiale, jak dosz�o do stopniowego obwarowania regu� wojennych ograniczeniami, widomymi w kodeksach rycerskich, cho� ogranicze� tych nie przestrzegano w wojnach domowych, gdy� nie dobity przeciwnik wewn�trzny by� gro�niejszy od zewn�trznego wroga, co t�umaczy, dlaczego katolicy sro�ej t�pili katar�w od saracen�w. Powolny wzrost ogranicze� doprowadzi� wreszcie do porozumie� w rodzaju konwencji haskiej. Ich istota w tym, �e wojenny sukces i mord pokonanych maj� by� trwale roz��czone. Pierwszy w �adnym wypadku nie mo�e poci�gn�� za sob� drugiego. W roz��czno�ci tej, upatrywano post�p, zachodz�cy w etyce konflikt�w wojennych. Akty ludob�jcze zdarza�y si� i w nowo�ytno�ci, lecz obca im by�a zar�wno archaiczna ostentacja, jak dobitna interesowno�� sprawc�w. Tu przechodzi Aspernicus do badania racjonalizacji, wysuwanych w r�nych wiekach jako uzasadnienie ludob�jstwa. W �wiecie schrystianizowanym sta�y si� te racjonalizacje zjawiskiem powszechnym. Doda� trzeba zreszt�, �e ani wyprawom kolonizacyjnym, ani poborom afryka�skiego niewolnika, ani wcze�niej wyzwalaniu Ziemi �wi�tej czy rozbiciu pa�stw Indian po�udniowoameryka�skich nie patronowa�a wprost intencja ludob�jcza, jako �e sz�o o si�� robocz�, o nawracanie pogan, o zab�r ziem zamorskich i rzezie aborygen�w oznacza�y pokonywanie przeszk�d na drodze do celu. Mo�na jednak wykry� w chronologii genocyd�w spadek interesowno�ci jako sk�adowej motywacyjnej wzgl�dem sk�adowej uzasadnie�, czyli rosn�c� przewag� po�ytku duchowego nad po�ytkiem materialnym sprawc�w. Prekursorstwo ludob�jstwa hitlerowskiego widzi Aspernicus w rzezi Ormian przez Turk�w podczas pierwszej wojny �wiatowej, gdy� zdoby�a ju� pe�ni� cech nowo�ytnego ludob�jstwa: nie przynios�a Turkom �adnych korzy�ci istotnych, a zarazem rze� ta zosta�a w pobudkach zak�amana, a przed �wiatem jak si� da�o ukryta. Albowiem wed�ug autora nie ludob�jstwo tout court stanowi znami� XX wieku, lecz mord o totalnie sfa�szowanym uzasadnieniu, maskowany w przebiegu i skutkach tak dobrze, jak to jest mo�liwe. Materialne korzy�ci, id�ce z grabie�y ofiar, by�y na og� nik�e, albo wr�cz by�o tak, jak w przypadku �yd�w i Niemc�w: judeocyd jest w bilansie pa�stwowym Niemiec materialno - kulturow� strat�, co na wielkim materiale faktograficznym udowodnione zosta�o po wojnie przez niemieckich autor�w. Na przestrzeni dziej�w nast�pi�o tedy dok�adne odwr�cenie sytuacji wyj�ciowej: czy to militarna, czy gospodarcza korzy�� z praktyki ludob�jczej z rzeczywistej sta�a si� urojon� i to w�a�nie wywo�a�o potrzeb� zupe�nie nowych uzasadnie� mordu. Je�liby te uzasadnienia zdoby�y moc argument�w zniewalaj�cych, to wykonywanych pod�ug nich masowych wyrok�w �mierci nie trzeba by ukrywa� przed �wiatem. Lecz skoro wsz�dzie je ukrywano, nie by�y wida� przekonywaj�ce dostatecznie nawet dla aktywist�w genocydu. Aspernicus uwa�a, �e jest to diagnoza frapuj�ca, a zarazem pod�ug fakt�w nie do zbicia. Jak wskazuj� na to zachowane dokumenty, hitleryzm przestrzega� w ludob�jstwie nast�puj�cej gradacji: narodom dziesi�tkowanym w�r�d podbitych, jak s�owia�skim, cz�� egzekucji obwieszczano publicznie, natomiast grupom likwidowanym totalnie, jak �ydzi i Cyganie, nie podawano analogicznie do wiadomo�ci strace� w ich toku. Im bardziej totalny by� .mord, tym wi�ksza os�ania�a go tajno��. Aspernicus bada zesp� tych zjawisk metod� kolejnych penetracji, kt�re maj� dociera� do coraz g��bszych motyw�w ludob�jstwa. Najpierw pokazuje na mapie Europy gradient skierowany z Zachodu na Wsch�d, id�cy od bieguna tajno�ci po biegun jawno�ci, lub, w kategoriach moralnych, od mordu wstydliwego do bezwstydnego. To, co Niemcy robili w Europie Zachodniej lokalnie, sekretnie, niemasowo i z wolna, podejmowali na Wschodzie w rosn�cej skali, gwa�townie, coraz bezwzgl�dniej i jawniej, poczynaj�c od granic zaboru polskiego, czyli General Gouvernement, przy czym im dalej na wsch�d, tym jawniej stawa� si� genocyd norm� do niezw�ocznego stosowania: cz�sto mordowali �yd�w na miejscu ich zamieszkania, nie odosobniaj�c ich w gettach ani nie przewo��c do oboz�w strace�. Autor s�dzi, �e to zr�nicowanie �wiadczy�o o hipokryzji ludob�jc�w, kt�rzy kr�powali si� robi� na zachodzie to, co robili na Wschodzie, gdzie ju� nie dbali o zachowanie pozor�w. Program �ostatecznego rozwi�zania kwestii �ydowskiej� kry� w swym zal��ku rozmaite warianty o nie to�samym nasileniu okrucie�stwa, lecz o identycznym finale. Aspernicus s�usznie powiada, �e by� do urzeczywistnienia wariant niekrwawy, a zarazem militarnie i gospodarczo bardziej korzystny dla III Rzeszy, poprzez rozdzielenie p�ci i odosobnienie ich w gettach b�d� obozach. Skoro Niemcy nie uwzgl�dniali w wyborze post�powania czynnik�w etycznych, winni byli uwzgl�dni� przynajmniej czynnik w�asnej korzy�ci, niew�tpliwej w tym wariancie, zwalniaj�cym znaczn� ilo�� taboru kolejowego (jakim �yd�w z gett przewo�ono do oboz�w strace�) dla potrzeb wojennych, redukuj�cym liczebno�� oddzia��w, skierowanych do eksterminacji (bo doz�r gett wymaga�by si� daleko szczuplejszych), zmniejszaj�cym te� obci��enie przemys�u, kt�ry musia� produkowa� krematoria, m�yny ko�ci ludzkich, cyklon i inne ludob�jcze utensylia. Rozdzieleni �ydzi wymarliby do 40 lat najwy�ej, gdy zwa�y� w jakim tempie ludno�� gett topnia�a od g�odu, chor�b i wycie�czenia prac� przymusow�. Tempo takiego upo�rednionego ludob�jstwa by�o sztabowi �Endlosung� znane na pocz�tku 1942 roku i gdy zapad�y decyzje ostateczne, sztab ten m�g� w pe�ni jeszcze liczy� na niemieckie zwyci�stwo, tote� �adne czynniki nie przemawia�y za rozwi�zaniem we krwi pr�cz woli mordu. Jak �wiadcz� o tym zachowane dokumenty, Niemcy badali te� ewentualno�� innych metod, na przyk�ad obezp�odnienia przez na�wietlanie promieniami Roentgena, lecz w ko�cu zdecydowali si� na rze�. Dla historii Niemiec, o�wiadcza Aspernicus, dla zwa�enia ich winy, dla �wiatowej polityki w czasie powojennym, konkretny wariant judeocydu nie mia� �adnego znaczenia, bo i bez niego obci��a�y III Rzesz� zbrodnie wojenne kwalifikuj�ce do kary g��wnej. Nie jest te� mniejszym przest�pc� ten, kto wyniszcza jaki� nar�d przymusow� sterylizacj� lub izolacj� p�ci od tego, kto go morduje. Lecz dla psychosocjologii zbrodni, dla analizy doktryny hitlerowskiej, dla teorii cz�owieka r�nica jest kapitalna. Himmler uzasadnia� judeocyd wobec swych wsp�pracownik�w potrzeb� eksterminacji �yd�w, by nigdy nie mogli zagrozi� pa�stwu niemieckiemu. Lecz gdy wzi�� istnienie takiego zagro�enia za dobr� monet�, wariant upo�rednionego ludob�jstwa okazuje si� najoszcz�dniejszy materialnie, technicznie i organizacyjnie. Himmler k�ama� wi�c swoim ludziom, a bodaj�e i samemu sobie. Sprawa ta uleg�a przes�oni�ciu przez p�niejsze zaj�cia, gdy Niemc�w j�y n�ka� kl�ski, przysz�o do wielkich odwrot�w i zarazem do pr�b zacierania �lad�w masowych egzekucji przez palenie ekshumowanych zw�ok. Gdyby dopiero w�wczas dosz�o do krwawego genocydu, mo�na by uwierzy� w autentyzm przekona� Himmler�w i Eichmann�w, jakoby ponagli� ich do mordu l�k przed odwetem zwyci�zc�w. Lecz skoro tak nie by�o, Himmler k�ama� tak�e, zr�wnuj�c �yd�w z paso�ytami do wyniszczenia, poniewa� paso�yt�w nie niszczy si� z premedytacj� zadawania m�k. Jednym s�owem, sz�o nie tylko o korzy�� z dokonanej zbrodni, lecz o satysfakcj� p�yn�c� z samego jej wykonywania. Jeszcze w 1943 roku - a bodaj i p�niej - Hitler i jego sztab mogli �ywi� wiar� w zwyci�stwo Niemiec - a �zwyci�zc�w nikt nie s�dzi�. Dlatego bardzo trudno jest wyja�ni�, czemu akty ludob�jcze nie uzyska�y pe�nej afirmacji w ich toku, czemu nawet w dokumentach �ci�le tajnych by�y maskowane kryptonimami w rodzaju �Unrsiedlung�, a wi�c przesiedlenia, oznaczaj�cego stracenie. Aspernicus s�dzi, �e w tej dwuj�zyczno�ci przejawia si� wysi�ek przywodzenia tego, co nieprzywiedlne. Niemcy mieli by� szlachetnymi Ariami, pierwszymi Europejczykami, bohaterskimi zwyci�zcami, a zarazem zab�jcami bezbronnych. Pierwsze g�osili, drugie za� robili, i st�d poszed� obj�to�ciowy s�ownik przemianowa� i fa�szerstw w rodzaju �Arbeit macht frei�, �Umsiedlung�, czy w�a�nie samej �Endlosung� jako eufemizm�w zbrodni. W�a�nie w tym zak�amaniu objawia si�, zdaniem autora, wbrew aspiracjom hitleryzmu - przynale�no�� Niemiec do kultury chrze�cija�skiej, gdy� byli zaimpregnowani tak, �e mimo najlepszej woli wykroczenia poza Ewangeli�, nie ze wszystkim mogli to uczyni�. W kr�gu tej kultury, powiada autor, gdy ju� wszystko mo�na zrobi�, nie wszystko mo�na jeszcze powiedzie�. Kultura ta jest faktem nieodwracalnym, bo je�liby tak nie by�o, to Niemcy nie mieliby �adnych zahamowa� w nazywaniu po imieniu swych czyn�w. Pierwszy tom pracy Horsta Aspernicusa, zatytu�owany Die Endlosung als Erlosung, zawiera przegl�d podejmowanych w ostatnim czasie pr�b og�oszenia prawdy o ludob�jstwie III Rzeszy fa�szerstwem i k�amstwem, jakim zwyci�zcy pos�u�yli si� dla moralnego dobicia pokonanych Niemiec. By�a�by jednak taka dzia�alno�� - negacji tego, co wezbra�o g�rami dokumentalnych zdj��, zezna�, pohitlerowskich archiw�w, usypiskami w�os�w zgolonych z kobiecych g��w, protez po zabitych kalekach, zabawek wymordowanych dzieci, okular�w, palenisk krematoryjnych - by�a�by taka pr�ba czym� innym ani�eli przejawem ob��du? Czy dla nieszalonego mo�liwe jest nazwanie nieusuwalnych dowod�w zbrodni - fa�szerstwem? Gdyby problem redukowa� si� do psychiatrycznego, gdyby obro�cy hitleryzmu prawdziwie byli wariatami, niepotrzebna by�aby praca Aspernicusa, kt�ry si�gn�� do ameryka�skich bada� nad cz�onkami tamtejszej partii hitlerowskiej, by zacytowa� specjalist�w w ich diagnozie, �e neohitlerowcom nie mo�na odm�wi� normalno�ci umys�owej, cho� psychopaci trafiaj� si� w�r�d nich cz�ciej ni� w pozosta�ej populacji. Tote� problem nie daje si� przekre�li� jako ograniczony do psychiatrycznej profilaktyki, a tym samym zbadanie go staje si� obowi�zkiem filozofii cz�owieka. Tu dociera czytelnik do diatryby, jak� autor wymierzy� w szanownych filozof�w w rodzaju Heideggera. Nasz autor nie ma za z�e Heideggerowi przynale�no�ci do partii hitlerowskiej, z kt�rej filozof ten rych�o wyst�pi�, albowiem podaje za okoliczno�� �agodz�c�, �e w latach trzydziestych ludob�jcza konsekwencja hitleryzmu nie by�a �atwa do rozpoznania. Omy�ki s� wybaczalne, je�li prowadz� do zmiany b��dnego stanowiska i do dzia�a�, jakich ta zmiana si� domaga. Aspernicus nazywa siebie minimalist� w tym postulacie. Nie utrzymuje, by Heidegger lub kto� taki jak on by� zobowi�zany do wyst�pie� w obronie prze�ladowanych, i �e nale�y go pot�pi� za niedostatek odwagi po temu: nie ka�dy rodzi si� do akt�w heroicznych. Rzecz w tym, �e Heidegger by� filozofem. Ten, kto zajmuje si� natur� bytu cz�owieka, nie mo�e przej�� mimo zbrodni hitlerowskich milcz�c. Je�liby bowiem uzna�, �e zbrodnia ta by�a umiejscowiona w porz�dku bytu �ni�szym�, wi�c mia�a charakter tylko kryminalny, niezwyk�y jedynie rozmiarami, do jakich rozd�a j� moc pa�stwa i �e zajmowa� mu si� ni� nie przystoi dla tych samych powod�w, dla jakich filozofia nie bada pospolitych przest�pstw, bo nie umieszcza na czele swej problematyki tego, co bada kryminologia, je�li tak w�a�nie uzna�, to albo jest �lepcem, albo k�amc�. Je�li nie dostrzega pozakryminalnego znaczenia tej zbrodni, to jest umys�owo niewidomym, czyli g�upcem, jaki� jednak � g�upca filozof, cho�by potrafi� dzieli� w�os na czworo? A je�li milczy z zak�amania, to te� sprzeniewierza si� swemu powo�aniu. Tak czy owak okazuje si� wsp�lnikiem zbrodni, oczywi�cie nie w jej planowaniu ani wykonaniu, takie oskar�enie by�oby pieniaczym oszczerstwem. Staje si� wsp�lnikiem zbrodni z zaniechania, poniewa� zdegradowa� j�, uniewa�ni�, str�ci� na daleki margines spraw jakoby donio�lejszych, przydzieli� jej w byto- wym porz�dku miejsce peryferyjne, je�li w og�le tam figuruj�ce. A przecie� lekarz, kt�ry za nieistotne ma objawy �miertelnej choroby, kt�ry przemilcza j� sam�, jej symptomy lub skutki, jest albo marnym lekarzem, albo sojusznikiem choroby - i tertium non datur. Kto si� zajmuje zdrowiem cz�owieka, nie mo�e zlekcewa�y� zab�jczej choroby i wy��czy� jej z obszaru studi�w, a kto si� zajmuje ludzkim bytem, ten nie mo�e wytr�ci� ludob�jstwa z jego porz�dku. Je�li to czyni, tym samym uniewa�nia swoje dzie�o. To w�a�nie, �e cz�owiekowi nazwiskiem Heidegger wytykano wsparcie, jakiego udzieli� doktrynie hitlerowskiej osobi�cie, lecz zarzut ten nie zosta� skierowany do jego dzie�, g�uchych w ca�ym tym zakresie, po�wiadcza zdaniem naszego autora istnienie zmowy wsp�winnych. Wsp�winni s� wszyscy, kt�rzy godz� si� na pomniejszenie rangi tej zbrodni w porz�dku ludzkiej egzystencji. Hitleryzm dorobi� si� wielu wyk�adni. Autor Ludob�jstwa wymienia spo�r�d nich trzy jako obiegowe: gangstersk�, socjoekonomiczn� i nihilistyczn�. Pierwsza zr�wnuje ten genocyd z mordercz� dzia�alno�ci� rabunkow�, i j� w�a�nie w o�rodek publicznej uwagi wprowadzi�y procesy norymberskie, gdy� trybuna�om, wy�onionym przez zwyci�zc�w, naj�atwiej by�o porozumie� si� w aktach oskar�enia opartych na tradycyjnej procedurze s�d�w rozpoznaj�cych przest�pstwa pospolite, a to poniewa� g�ry potwornych dowod�w rzeczowych kierowa�y samym swym istnieniem post�powanie na t� drog�. Wyk�adnia socjoekonomiczna czyni s�abo�� republiki weimarskiej, kryzys gospodarczy, pokusy, jakim uleg� wielki kapita� wzi�ty w kleszcze lewicy i prawicy, zespo�em przyczyn, co umo�liwi�y Hitlerowi przej�cie w�adzy. Na koniec socjalizm narodowy jako triumfuj�cy nihilizm osobliwie fascynowa� wielkich humanist�w jak Tomasz Mann, kt�ry dopatrywa� si� w nim �drugiego g�osu� w historii Niemiec, motywu diabelskiego kuszenia i w Doktorze Faustusie przeprowadzi� go ze �redniowiecza poprzez apostazj� Nietzschego w dwudziesty wiek. Wyk�adnie te s� tylko cz�stkowo zasadne. Gangsterska pomija w ruchu jego dog��bne zak�amanie. Gangsterzy nie uciekaj� si� w swych zmowach do eufemizm�w ani k�amstw upi�kszaj�cych zbrodnie. Socjoekonomiczna nie dociera do r�nicy mi�dzy faszyzmem w�oskim a hitleryzmem, niebagatelnej, skoro Mussolini nie zosta� instygatorem ludob�jstwa. Wreszcie koncepcja Mannowska jest nadto og�lnikowa w swej tezie, czyni�cej Niemcy - Faustem, a Hitlera - szatanem. Tak wi�c nazi jako gangster jest zbanalizowaniem problemu nazbyt trywialnym, a jako s�uga diab�a jest bana�em koturnowym. Prawda o hitleryzmie nie jest ani tak p�aska, ani tak wynios�a, jak chc� oba te przeciw-obrazy. Rozpoznanie hitleryzmu wesz�o w labirynt diagnoz cz�ciowo zgodnych ze sob�, a cz�ciowo sk��conych, bo jego zbrodnie s� na powierzchni trywialne, lecz ich g��boki sens jest potajemnie perfidny. Ten g��boki sens nie inspirowa� przyw�dc�w ruchu, 'dop�ki stanowili gar�� politykier�w-arywist�w, i nie u�wiadomili go sobie i potem, gdy zaw�adn�li maszyn� wielkiego pa�stwa. Byli niezdolni do samowiedzy jako parweniusze, hipokryci i chciwcy id�cy za Hitlerem. Jak wiadomo, quos deus perdere vult, dementat prius. Zaborczy plan Hitlera nie by� zrazu ob��dny - on si� taki sta� z czasem, bo musia� si� taki sta�. Jak wiadomo, sztab generalny nie chcia� wojny z Rosj�, znaj�c stosunek si�, lecz gdyby nawet Hitler zwyci�y� na Wschodzie, ostateczna kl�ska III Rzeszy by�aby jeszcze straszniejsza. Na og� rozwa�anie alternatyw rzeczywisto�ci odznacza si� Ogromn� niepewno�ci�, lecz sytuacja na szachownicy �wiata mia�a pod�wczas w swej dyslokacji tak� logik� konieczno�ci, kt�rej ulec musieliby wszyscy wojenni gracze. Sukcesy wschodnie Hitlera zdopingowa�yby Amerykan�w do zadania Japonii cios�w atomowych, by zwyci�y� j�, nim uzyska niemieck� pomoc. Ujawniona tak bro� j�drowa wprowadzi�aby z kolei kontynentalnych ju� antagonist�w, Niemcy i Ameryk�, w nuklearny wy�cig, w kt�rym Amerykanie, silnie wysforowani, mieliby wst�pn� przewag� i po prostu musieliby j� wykorzysta� pustosz�c radiacyjnie Niemcy w 1946 lub 1947 roku, czyli dop�ki jeszcze fizyka teoretyczna, zdziesi�tkowana w Niemczech przez Hitlera, nie mog�a do jego arsena�u wprowadzi� �rodk�w nuklearnych. Rozejm mi�dzykontynentalny czy podzia� �wiata na dwie strefy wp�yw�w nie by� mo�liwy, skoro na scen� .wesz�a bro� atomowa i skoro b�d�c w stanie wojny z Niemcami, Amerykanie post�piliby samob�jczo, gdyby zwlekali z jej u�yciem do czasu powstania niemieckich bomb atomowych. Je�liby si� powi�d� zamach z 20 lipca 1944, rozmiary zniszczenia Niemiec okaza�yby si� mniejsze ni� w istocie po kapitulacji w 1945, a gdyby do niej nie dosz�o wtedy, to w 46 lub w 47 roku rozpad�yby si� Niemcy w radiacyjnie ska�ony proch. �aden prezydent ameryka�ski nie m�g�by si� powstrzyma� od takich cios�w, bo �aden nie paktowa�by z przeciwnikiem tak depcz�cym pakty jak Hitler, a zarazem ju� w�adaj�cym zasobami Europy i Azji. Znaczy to, �e katastrofa Niemiec okaza�aby si� w epilogu tym wi�ksza, im by�oby uprzednio wi�ksze ich wojenne szcz�cie. By�a ona przedustawnie zawarta w planach Hitlera, gdy� ich ekspansywno�� nie mia�a realnych granic, tote� tylko kwesti� czasu by�o przeobra�enie si� strategii skutecznej w strategi� samob�jcz�. Z�o�liwe fatum kaza�o Hitlerowi wygna� z Niemiec tych fizyk�w, kt�rych m�zgami i r�kami zosta�a w Stanach Zjednoczonych stworzona bro� atomowa. Byli to albo �ydzi, albo tak zwani �biali �ydzi�, czyli ludzie prze�ladowani za swe nieuzgadnialne z hitleryzmem przekonania. Jak z tego wida�, rasistowski i w konsekwencji ludob�jczy sk�adnik doktryny nie by� wzgl�dem krachu Niemiec oboj�tny ani przypadkowy, gdy� to on uczyni� j� w�a�nie ekspansj� samozgubn�. Tak wyznaczywszy miejsce genocydu w ca�ej ramie II wojny �wiatowej, zwraca si� Aspernicus ku jego immanencji. Zbrodnia - twierdzi - je�li nie jest sporadycznym przekroczeniem norm, lecz regu�� kszta�tuj�c� �ycie i �mier�, wytwarza w�asn� autonomi�, tak samo jak kultura. Przez za�o�on� skal� wymaga�a si� produkcyjnych i narz�dzi wytw�rczych, tote� musia�a mie� swych rzeczoznawc�w, in�ynier�w i robotnik�w jako fachow� spo�eczno�� �mierci. Przysz�o to wynale�� i stworzy� na pustym miejscu, bo nikt dot�d nie robi� tego w takim wymiarze. Wymiaru tego niepodobna ogarn��. Wobec zbrodni uprzemys�owionej ca�kowicie bezradne staj� si� tradycyjne kategorie winy i kary, pami�ci i wybaczenia, skruchy i zemsty, o czym potajemnie wszyscy wiemy wobec tego morza �mierci, w kt�rym nurza� si� hitleryzm, gdy� nikt przecie� z morderc�w tak samo jak nikt z bezwinnych nie jest w stanie zgruntowa� my�l� sensu s��w �miliony, miliony, miliony zamordowano�. I nie ma zarazem nic bardziej rozpaczliwego, nic co nape�nia�oby umys� wi�ksz� pustk� i zjadliwsz� nud� od lektury zezna� �wiadk�w zbrodni, albowiem powtarzaj� nieustannie jeden i ten sam zdarty motyw, te kroki do rowu, do pieca, do komory gazowej, do jamy, do stosu, i �wiadomo�� odtr�ca wreszcie niesko�czone szeregi cieni, wskrzeszanych lektur� na moment przed ko�cem, bo nikt nie mo�e temu sprosta�. Do rezygnacji dochodzi nie przez niedomog�' lito�ci, ale od zupe�nej prostracji, od ot�piaj�cego znu�enia monotoni� tego, co jako mord w �adnym. uj�ciu, w �adnym postrzeganiu nie powinno wszak by� monotonne, miarowe, rzeczowe, nudne jak obserwacja ta�my produkcyjnej. Nie, nikt nie wie, co to znaczy, �e zamordowano miliony bezbronnych. Sprawa sta�a si� tajemnic�, jak zawsze kiedy cz�owiek czyni co�, co przekracza go fizycznie i poj�ciowo. A jednak trzeba i�� w t� pora�aj�c� stref�, nie tyle przez pami�� ofiar, lecz przez wzgl�d na �ywych. �w doktor Niemiec, antropolog i historyk, tak powiada w tym miejscu: �Czytelniku, grozi ci my�lowa koleina. Kto m�wi jak ja, nara�a si� na domniemanie, �e jest moralist�. �e pragnie j�trzy� sumienia, aby nigdy si� nie uspokoi�y, �eby kultura nie zasklepi�a si� bezczu�� blizn� w samoobronie, wydzieliwszy dla zachowania przyzwoito�ci rocznicowe dni na �a�obne wspominki�, wi�c kaznodzieja - autor ,chce od�wie�a� rany w nadziei, �e przez to nie dojdzie do nowych ca�opale�. Nie jestem jednak ani tak egzaltowany, ani ,tak �wi�ty, by odda� si� podobnie naiwnym rojeniom. Trojakie by�y reakcje Niemc�w po kl�sce. Jedni, �yciowo ugodzeni tym, czego dopu�ci� si� ich nar�d, s�dzili, jak Tomasz Mann, �e ha�ba b�dzie murem na tysi�c lat odgradzaj�cym Niemcy od ludzko�ci. To by� g�os nielicznych jednostek, zw�aszcza emigrant�w. Og� usi�owa� od��czy� si� od zbrodni, wymkn�� w jakie� alibi, g�osz�c jaki� stopie� niewsp�lnictwa, niesolidarno�ci z mordem, niewiedzy, a co uczciwsi - p�-wiedzy pora�onej strachem. W tych g�osach wszystko brzmia�o na nut� �NIE�: nie wiedzieli, nie chcieli, nie partycypowali, nie mogli, nie umieli - wszystko uczyni� Kto� Inny. Nieliczni wreszcie weszli w pokut�, by przeb�aga�, prosi� wybaczenia w aktach skruchy, aby jako� wyr�wna� krzywdy, brata� si� z niedobitkami ofiar, w tyle� rozpaczliwym i zacnym co b��dnym przekonaniu, �e tu w og�le kto� ma prawo udzielania przebacze�, prawo odpustu win, �e jaki�kolwiek cz�owiek, jakie� jednostki czy organizacje albo jaki� rz�d, mog� si� sta� rozjemc� pomi�dzy Niemcami a ich zbrodni�. Zreszt� ten szlachetny ob��d udzieli� si� niejednemu z ocala�ych. A co si� sta�o z sam� zbrodni�, gdy jedni j� pi�tnowali, drudzy wymigiwali si� od niej, a trzeci chcieli j� odkupi�? Pozosta�a nie zgruntowana do dna my�l� analityczn�. �mier� zr�wnuje wszystkich umar�ych. Ofiary III Rzeszy nie istniej� tak samo jak Sumeryjczycy i Amalkici, bo umarli wczoraj s� t� sam� nico�ci� co umarli przed tysi�cami lat. Lecz ludob�jstwo znaczy dzi� co� innego ni� wtedy; i chodzi mi o ten ludzki sens zbrodni dokonanej, kt�ry nie rozpad� si� wraz z cia�ami ofiar, kt�ry zosta� w�r�d nas i kt�ry musimy rozpozna�. Rozpoznanie to jest naszym obowi�zkiem, nawet gdyby nie mia�o si� okaza� skuteczne jako �rodek w profilaktyce zbrodni, bo cz�owiek powinien wiedzie� o sobie, o swojej historii i naturze wi�cej, ni� mu to wygodne i przydatne do rzeczy praktycznych. Nie zwracam si� wi�c do sumie�, lecz do rozumu. W dalszym ci�gu zajmuje si� Aspernicus neohitleryzmem. Gdyby odrasta� on, m�wi, do ko�ca jawnymi programami, nie by�oby to w ko�cu niczym zdumiewaj�cym dzi�, w epoce superliberalizmu, przyzwole�czo zoboj�tnia�ego na wszelki eksces i na ka�de obrazoburstwo. To� nie brak ekstremalnych postaw i program�w. Skoro de Sade wa�y� si� w epoce zakrzep�ych norm g�osi� w pojedynk� mord i tortury �r�d�ami pe�ni egzystencjalnej, czemu .nie mog�oby dzi� by� grupy czy skrajnej frakcji, kt�ra g�osi�aby analogiczny program zbiorowo? Lecz ludob�jstwo nie doczeka�o si� zachwalaj�cego ujawnienia. Nikt nie zapowiada, �e tworzy ruch, kt�ry zaprowadzi perfekcj� metod� masowych rzezi, �e idzie o to, by takich b�d� innych ludzi, szkodnik�w, wyzyskiwaczy, �ajdak�w, ska�onych ras�, wiar�, maj�tno�ci�, ubezw�asnowolni�, odosobni�, a potem spali�, otru�, zar�n��, i to razem z niemowl�tami do ostatniego - na ca�ym �wiecie, pe�nym ekstrawagancji, przechodz�cych teraz i w ob��d, nie ma takiego programu w. jawno�ci. Tym bardziej nikt nie g�osi, �e czyn- no�� niewolenia i zabijania ma dostarczy� uciechy, a poniewa� uciechy dobrze jest pot�gowa�, czynno�ci te b�d� tak doskonalone organizacyjnie i technicznie, by jak najwi�ksz� ilo�� ofiar mo�na by�o zadr�cza� jak najd�u�ej. �aden anty-Bentham nie objawi� si� nam z takim has�em. Lecz st�d nie wniosek, by podobne ch�ci nie l�g�y si� tajemnie w umys�ach. Ludob�jstwo, tak samo jak zbrodnia, pope�niana dzi� jakoby bezinteresownie, gdy� nie przynosz�ca �adnych dora�nych zysk�w sprawcom, nie mo�e si� ju� obej�� bez zak�amania. A �e k�amstwo jako przes�anka mordu ma wiele postaci, trzeba najpierw rozpozna� fa�sz III Rzeszy i przy tym tak, by odkry� jego przerzuty w tera�niejszo�ci. Hitleryzm by� arywist� w polityce, nowobogackim �akn�cym nieustannej afirmacji dostoje�stw, kt�rych si� dochrapa�, a �e nikt nie dba tak o konwenans, jak nuworysz, dop�ki go widz�, tak si� w�a�nie zachowywa� hitleryzm, kt�ry nim by�. Wida� to po jego czo�owych postaciach. By jednak oceni� je nale�ycie, trzeba ogl�da� je na tle ich zbrodni. Hitler by� jej oficjalnym ascet�, rezygnuj�cym ze zmys�owych uciech w�adzy, jaroszem i mi�o�nikiem zwierz�t, anachoret� w kwaterze g��wnej, a w�a�ciwie nie tyle by� taki, ile si� takim stawa�, w miar� jak rzeczywisto�� bra�a rozbrat z jego rojeniem. Naprawd� wierzy� tylko w siebie, a m�wi� o Opatrzno�ci przez wzgl�d na konwenans, z kt�rego, jako parweniusz, nigdy nie umia� si� wyzwoli�. By� zreszt� z��czeniem cech nader rzadkim, gdy� autentycznie gardzi� wstr�tnymi sprawkami swych akolit�w, cho� im pob�a�a�, na co m�g� sobie pozwoli� uczciwie, bo doprawdy nie mia� niskich sk�onno�ci w rodzaju intryganctwa, nie zna� satysfakcji p�yn�cej ze zmys��w, nie smakowa� w �wi�stwach - lecz takim zwyczajnym porz�dnym cz�owiekiem by� tylko w personalnym kr�gu: w grze o w�adz� i w rozp�tanej wojnie by� k�amc�, intrygantem, szanta�yst�, okrutnikiem i morderc� i w�a�nie ta nieuzgadnialno�� jego cech do dzi� sprawia nieprzezwyci�one k�opoty jego biografom. By� naprawd� dobry dla ps�w, sekretarek, lokaj�w, szofer�w, a w�asnych genera��w da� jak wieprze wiesza� na hakach rze�nickich, da� zag�odzi� miliony je�c�w. Nie by�o to takie niewyt�umaczalne, jak s�dz�, bo ka�dy wie, jak si� zachowuje, czyli na co go sta� wobec innych ludzi w ma�ym promieniu codzienno�ci, lecz kt� wie, na co by�oby go sta� oko w oko ze �wiatem? To nie znaczy, �e w ka�dym tkwi Hitler, a tylko, �e Hitler prywatn� swoj� porz�dno�� odk�ada� wobec historii na bok; by�a to porz�dno�� bardzo manieryczna, drobnomieszcza�ska, i jako w�a�nie taka na nic w polityce, w niej nie liczy� si� z niczym, poniewa� tamta jego zacno�� p�yn�a z konwenansu, a nie z zasad moralnych. Tych nie mia� albo je mia� za nic wobec ogromnych swoich wizji, co mu si� wszystkie po kolei obraca�y w g�ry trup�w - zreszt� nikt nie pokaza� tego tak jak Canetti (Hitler pod�ug Speera). Himmler by� szkolnym nauczycielem zbrodni, a te� jej autodydakt�, bo rzecz w szkolnictwie stanowi�a nowo��. Wierzy� w Hitlera, w runy, w znaki, w zwiastuny, w ci�k� konieczno�� judeocydu, w hodowl� du�ych blond nordyk�w po domach �Lebensborn�, w potrzeb� dawania przyk�adu, wi�c i krewnego skaza� na �mier�, gdy tak wypada�o, i wizytowa� obozy �mierci, cho� mdli�o go od tego, chcia� zlikwidowa� Heisenberga, bo przez chwil� mia� wra�enie, �e tak nale�y, ale jako� do tego nie dosz�o. Ludzie tego pokroju, na og� do�� t�pi, cyniczni, cz�sto nie przestrzegaj�cy w�asnego cynizmu, z do��w spo�ecznych, z wiecznego marginesu, wyzbyci konkretnych uzdolnie�, nie odznaczaj�cy si� niczym, wi�c przeci�tni, lecz bez zgody na to, pozyskali niebywa�� szans�, a�eby wy�y� si� jak jeszcze nigdy. Pos�u�y�y im do tego szacowne urz�dzenia ponad tysi�cletniego pa�stwa, jego urz�dy, s�dy, kodeksy, gmachy, machiny administracyjne, rzesze pracowitych biuralist�w, �elazny sztab generalny, ^skroili sobie z tego kurty, oz�ocili si� tym i tak si� awansowali, �e na osi�gni�tej wy�ynie morderstwo zamieni�o si� w wyrok dziejowej sprawiedliwo�ci, grabie�e w chwa�� wojenn�, ka�d� swoj� ohyd� i potworno�� mogli obezkarni� i uszla�hci� takim przemianowaniem, i cud tej transmutacji trwa� przez dwana�cie lat. Gdyby zwyci�y�, powiada Aspernicus, sta�by si� hitleryzm �papiestwem ludob�jstwa�, przypisawszy sobie ju� niekwestionowaln� dla nikogo na ca�ym �wiecie pokonanym nieomylno�� w zbrodni. To jest w�a�nie ta pokusa, zakrzep�a w osadzie na dnie bombowych krater�w, w kt�re zapad� si� hitleryzm jako wyzwolona z pow�ci�g�w naga si�a, zdruzgotana przez si�� od niej wi�ksz�. Tam i w popiele na rusztach piec�w krematoryjnych trwa cie� poku�liwej urody - najpot�niejszych spe�nie�, do jakich cz�owiek jest zdolny. Nie gor�czkowy dreszcz skrytob�jstwa, lecz mord. jako prawo��, jako �wi�ty obowi�zek, ofiarny moz� i tytu� do chwa�y. Dlatego koniecznie trzeba by�o pomin�� wszelkie niekrwawe warianty �der Endlosung der Judenfrage�. Dlatego hitleryzm nie m�g� wej�� w �adne uk�ady, w �adne porozumienia, w �adne rozejmy z podbitymi ludami. Nie mog�o by� nawet taktycznie wskazanej �agodno�ci czy umiaru. A wi�c nie sz�o �tylko� o �Lebensraum�, �tylko� o to, �eby S�owianie s�u�yli zwyci�zcom, �eby �ydzi po prostu znikli, wymieraj�c bezpotomnie, id�c na wygnanie. Mord mia� by� racj� stanu, narz�dziem polityki pa�stwowej, niewymienialnym na �adne inne, i tak si� sta�o: zosta� nim. Zabrak�o tylko ostatniej konsekwencji, jako dopowiedzenia og�lnik�w i pogr�kowych aluzji, zawartych w programie ruchu, a�eby praktyka zdoby�a pe�ne pokrycie w teorii. Nie by�o to mo�liwe od asymetrii stosunku mi�dzy dobrem a z�em. Dobro nigdy nie powo�uje si� na z�o jako na sw� racj�, lecz z�o zawsze podaje za swoj� racj� jakie� dobro. Dlatego nie brak konkret�w w zapowiedziach zacnych utopii, dlatego mo�na znale�� w Fourierowskiej szczeg�owe opisy urz�dzenia falanster�w, lecz w pismach ortodoksji hitlerowskiej nie ma nic o urz�dzeniu oboz�w zag�ady, o komorach gazowych, krematoriach, piecach, m�ynach do mielenia ko�ci cyklonie i fenolu. W zasadzie mo�na si� by�o bez zbrodni obej�� - tak twierdz� ci, co uspokajaj� dzi� Niemc�w i �wiat ksi��kami t�umacz�cymi, �e Hitler nie wiedzia�, nie dostrzega�, nie chcia�, nie mia� czasu si� zaj��, �e pomin��, zosta� �le poj�ty, zapomina�, zaniecha�, z jego g�ow� dzia�o si� co tylko chcecie, ale cokolwiek w niej �wita�o, na pewno nigdy mord. Mit o dobrym tyranie i podrz�dnych- kreaturach, kt�re pacz� jego intencje, ma twardy �ywot. Je�li mi�dzy umys�em Hitlera a stanem, w jakim pozostawi� Europ�, zachodzi cho� niewielka odpowiednio��, to chcia�, wiedzia� i rozkaza�. Zreszt� sp�r o jego wiedz� czy nie- wiedz� co do szczeg��w genocydu nie ma �adnego znaczenia. Ka�dy wielki projekt, bia�y czy czarny, oddziela si� w historii od projektodawcy i dopowiada si� w zbiorowym dzia�aniu wed�ug zawartej w nim logiki. Z�o jest bardziej wielopostaciowe od dobra. Istniej� abstrakcjoni�ci mordu, niezdolni sami ukrzywdzi� muchy, i naturali�ci, zabijaj�cy con amore, cho� wyzbyci daru pierwszych: usprawiedliwiania zbrodni. Hitleryzm po��czy� w swojej hierarchii jednych z drugimi, bo potrzebowa� wszystkich. Jako nowo�ytny instygator ludob�jstwa sta� w zak�amaniu jak no dwu kolumnach na etyce z�a i na estetyce kiczu. Etyka z�a nigdy, jak si� rzek�o, nie wdaje si� w autoapologi�: z�o zawsze uchodzi w niej za �rodek do jakiego� dobra. Dobro to mo�e by� pretekstem dziecinnie �atwym do przejrzenia, lecz figurowa� w programie musi. Nikczemno�� fa�szu by�a instytucjonaln� rozkosz� hitlerowskiej maszyny eksterminacyjnej i �al by�oby po prostu zrezygnowa� z tego zdroju dodatkowych przyjemno�ci. �yjemy w epoce doktryn politycznych. Czas, w kt�rym w�adza obywa�a si� bez nich, czas faraon�w, tyran�w, cezar�w, min�� bezpowrotnie. Niemo�liwa jest w�adza bez legitymacji. Doktryna narodowego socjalizmu ju� w powiciu cierpia�a od intelektualnej niedomogi jej autor�w, jako m�tna nawet w plagiacie, lecz by�a psychologicznie trafna. Nasz wiek nie zna innych w�adc�w poza dobrymi. Dobre intencje zwyci�y�y na linii ca�ego �wiata - przynajmniej w deklaracjach. Nie ma ju� D�ingis-chan�w - nikt si� te� nie zaleca jako bicz Bo�y Attyla. Lecz ta oficjalna dobro� jest wymuszona historycznie; diametralne ch�tki pozosta�y i czekaj�, �eby im udzielono szans. Jaki� legitymizm jest im nieodzowny, bo tylko ten, kto morduje na w�asn� r�k� dla w�asnego profitu, mo�e dzi� milcze�. Hitleryzm by� takim legitymizmem. Sk�ada� hipokryzj� ho�d oficjalnej cnocie �wiata, k�ami�c, �e jest lepszy, ni� go pisz�, cho� by� gorszy, ni� si� do tego przyznawa� w wewn�trznych kr�gach partii. Zreszt� analizy teoretyczne musz� by� tak samo kra�cowe jak egzekucje, kt�rym si� je po�wi�ca. Tu p�rodki na nic. W 120 dniach Sodomy de Sade'a ksi��� de Blangis, zwracaj�c si� do kobiet i dzieci, co mia�y by� na �mier� zam�czone w orgiach, uderzy� ze stupi��dziesi�cioletnim wyprzedzeniem w ten sam ton, w jakim by�y utrzymane twarde przem�wienia komendant�w obozowych do nowo przy- by�ych wi�ni�w, gdy� zapowiada� im srogi los, ale nie zapowiada� im �mierci, gro��c ni� jako kar� za wykroczenia, a nie jako zapad�ym ju� wyrokiem. Cho� pod�ug ca�ej swej praktyki tak w�a�nie orzeka�a III Rzesza, nigdy i nigdzie w �adnym z jej kodeks�w nie ma paragrafu opiewaj�cego: �Wer Jude ist, wird mit dem Tode bestraft�. Ksi��� de Blangis te� nie wyjawi� ofiarom, ze los ich jest ju� przes�dzony, cho� m�g� to uczyni�, bo mia� je w swej mocy. Tyle �e de Sade obdarzy� potwornego ksi�cia wykwintniejsz� retoryk�, ni� by�o na ni� sta� esesowc�w. Taki komendant zwraca� si� do nowo przyby�ych, aby im k�ama�, z wiedz�, �e uchwyc� si� jego k�amstwa jak zbawienia, gdy� zapewni im byt trudny wprawdzie, surowy, ale byt, a zatem �ycie. Powszechnie uwa�a si�, �e komedia, odgrywana zara� potem przez oprawc�w, kieruj�cych ofiary do rzekomych �a�ni, gdzie duszono cyklonem, by�a podyktowana wzgl�dami czysto praktycznymi: nadzieja, wzbudzona zapowiedzi� do�� naturalnej dla nowych wi�ni�w k�pieli, usypia�a ich podejrzliwo��, udaremnia�a desperackie akty i nak�ania�a wr�cz do wsp�dzia�ania z oprawcami. Tote� skwapliwie wype�niali rozkaz ob- na�enia si�, zrozumia�y w zainscenizowanej sytuacji. Tak wi�c wy��cznie wskutek owej inscenizacji t�umy, wylewaj�ce si� z kolejowych transport�w, sz�y na �mier� nago. Wyt�umaczenie to zdaje si� tak oczywiste, �e wszyscy badacze genocydu w nim si� zatrzymywali, ani pr�buj�c szuka� innej przyczyny nago�ci ofiar, wykraczaj�cej poza dos�owno�� zaaran�owanego oszustwa. A jednak, twierdzi Aspernicus, cho� pornomachia de Sade'a by�a jawnym rozpasaniem, a nazistowski genocyd jako zbrodnia uprzemys�owiona odgrywa� a� do ostatniej chwili administracyjny purytanizm wobec ofiar, tu i tam musia�y umiera� nago - i zbie�no�� ta nie jest �adnym przypadkiem. To nieprawda? A wi�c dlaczego nawet najn�dzniejsi z n�dznych, nawet �ydowska biedota z ma�ych galicyjskich miasteczek, odziana na co dzie� w po�atane cha�aty, a gdy to w obozie by�o i zim�, to w papierowe worki po cemencie, szmaty i strz�py, dlaczego i z tych �achman�w musieli si� wszyscy do naga rozbiera� nad rowem egzekucyjnym? St�oczonych, oczekuj�cych nago salwy karabinowej, nie mo�na by�o ju� przecie� oszuka� �adnym z�udzeniem nadziei. Nie by�o tak z lud�mi, kt�rych brano jako zak�adnik�w lub jako partyzant�w z broni� w r�ku, ci padali do rowu w odzie�y zalanej krwi�. Lecz �ydzi musieli stawa� na brzegu nago. To, �e jakoby oszcz�dnym z natury Niemcom sz�o i wtedy o odzie�, jest sk�aman�, wt�rn� racjonalizacj�. Nie sz�o tam o �adn� odzie�, ta bowiem jak�e cz�sto g�rami zwalona do magazyn�w tla�a w nich i gni�a. By�o dziwaczniej nawet: �ydzi wzi�ci w walce, jak przy powstaniu, nie musieli si� obna�a� do rozstrzelania. Na og� mogli i �ydowscy partyzanci gin�� w ubraniu. Nago umierali najbezbronniejsi, starzy, kobiety, kaleki, dzieci. Nadzy, jak przyszli na �wiat, szli w glin�. Mord stanowi� tu naraz surogat wymiaru sprawiedliwo�ci i mi�o�ci. Kat stawa� przed ras� obna�onych ludzi, ju� gotuj�cych si� na �mier�, na wp� ojcem, na wp� kochankiem, on mia� im zada� �mier� sprawiedliw�, jak ojciec sprawiedliwie wymierza ch�ost�, jak wpatrzony w nago�� kochanek udziela pieszczoty. Czy to by� mo�e? Czy wolno tu m�wi� o jakiejkolwiek wi�zi z mi�o�ci�, niechby nawet makabrycznie sparodiowan�? Czy nie jest taka wyk�adnia nieodpowiedzialn� fantasmagori�? Aby zrozumie�, dlaczego tak w�a�nie by�o, m�wi Aspernicus, musimy zaj�� si� drug�, po etyce z�a, kariatyd� hitleryzmu, jak� by� kicz. W przeciwnym razie umknie nam najg��bszy, bo ostatni sens owego ludob�jstwa. Aspernicus tak ogranicza to poj�cie: nic stworzonego po raz pierwszy nie mo�e by� kiczem. Jest to zawsze na�ladowanie tego, co kiedy� ja�nia�o w kulturze autentyczno�ci�, lecz by�o powtarzane i wylizywane tak d�ugo, a� zesz�o na psy. To wersja p�na, jak pacykarska kopia mistrzowskiego obrazu, poprawiana przez bezmy�lnych na�ladowc�w, za�lepiaj�cych kszta�ty i barwy orygina�u, k�ad�cych coraz wi�cej farb i werniksu pod�ug coraz po�ledniejszych gust�w, gdy� kicz wymizdrzony, pyszni�cy si� sob�, ostentacyjny, to ju� zwykle kres drogi, to degradacja bardzo starannie wy- ko�czona, dopracowana w szczeg�ach, to kompozycja w stanie schematycznego zatwardzenia, bo szkic zasadniczo nie mo�e by� kiczem, stwarza bowiem patrz�cemu oku szans� ratowniczych dopowiedze�, czego nigdy nie robi pewny siebie kicz. Tak zwany z�y smak to w kiczu jego nie zamierzona �mieszno�� uroczystej powagi napompowanych do wyp�ku symboli. Jako istota stylu w hitleryzmie przejawia� si� kicz we wszystkich jego poczynaniach. W architekturze jako monumentalizm na baczno��, jako panteony w daleko posuni�tej ci��y, jako gmachy z urz�du szanta�uj�ce ogromem, o drzwiach i oknach dla olbrzym�w, z rze�bami przedstawiaj�cymi go�ych si�aczy i go�e boginie na posterunkach, bo ten kicz mia� wymusza� korny zachwyt w pozycji zasadniczej, je�li nie a� przestrach, wi�c og�asza� siebie z wynios�o�ci�, wewn�trznie pusty. Mo�na by�o bra� wzory i z Grecji, i z Rzymu, i z Hausmannowskiego Pary�a, lecz w sferze ludob�jstwa trudno przychodzi�o si� temu stylowi zamanifestowa�, poniewa� istnia�y szanowne style, kt�re mo�na by�o rozdyma� wielkomocarstwowe, lecz gdzie� by�o bra� wzorce rze�ni dla ludzi? Tote� na pierwszy plan wyst�pi�a tu techniczna strona masakry i urz�dzenia �mierci odznacza�y si� funkcjonalizmem dlatego do�� prymitywnym, bo nie warto by�o inwestowa� znaczniejszych �rodk�w w tech- nik�, skoro gdzie si� da�o zast�powa�a j� kolaboracja samych ofiar, kt�re, dop�ki �y�y, zajmowa�y si� transportem, rewidowaniem i ogo�acaniem trup�w. A jednak kicz przes�czy� - si� do oboz�w, na place apelowe, bo si� wkrad� w dramaturgi� ta�mowego mordu, cho� nikt tego nie zamierzy�. De Sade, arystokrata z dziada pradziada, nie stara� si� o herbow� opraw� w mno�onych przez siebie orgiach, poniewa� wysoki stan by� mu przyrodzony, wi�c ^zgodnie ze swym credo libertyna l�y� �mia�o i kala� znaki tradycyjnego wyniesienia ponad mot�och, nie�wiadomie pewien, �e nic nie mo�e go pozbawi� g�rnej pozycji: gdyby go spotka�a gilotyna, te� by w ko�cu �ci�to markiza Donata Alfonsa Franciszka z ojca hrabiego de Sade i matki pochodz�cej z bocznej linii kr�lewskiego domu Bourbon�w. Lecz konkwista hitlerowska by�a arywizmem lump�w, prostak�w, syn�w podoficerskich, pomocnik�w piekarskich i trzeciorz�dnych pismak�w, co �akn�li wywy�sze� jak zbawienia, a osobisty udzia� w rzezi, do tego permanentny, zdawa� si� utrudnia� im ten awans. Jaki� wi�c wz�r mogli �ciga�,; jak mieli udawa� i kogo, �eby, cho� po kolana we flakach, nie utraci� w tej rze�ni z oczu g�rnych aspiracji? Droga dla nich najdost�pniejsza, kiczu, daleko ich do- prowadzi�a, bo do samego Boga... do surowego Boga Ojca oczywi�cie, a nie do mazgaja Jezusa, Boga lito�ci i zbawienia przez z�o�on� z siebie ofiar�. Jak�e maj� stan�� ludzie na S�dzie Ostatecznym? Nago. To w�a�nie by� taki s�d: wsz�dzie rozpostar�a si� dolina Jozafata. Obna�eni, mordowani mieli odegra� rol� os�dzonych w dramacie, w kt�rym wszystko by�o zmistyfikowane, od dowod�w ich winy po sprawiedliwo�� s�du, opr�cz ko�ca. To k�amstwo by�o jednak prawd�, skoro naprawd� musieli zgin��. A poniewa� morderca mia� ich los w r�ku, by� naraz, w tej samej chwili, pe�en zab�jczej chuci i Bo�ej mocy. Oczywi�cie kiedy tak to opisywa�, od razu dostrzegamy ohydn� farsowo�� tego misterium, odgrywanego w dziesi�tkach miejsc Europy przez wiele lat dzie� po dniu. Zapewne dramaturgia ulega�a zmianom, by�a chwiejna, gdzieniegdzie przedegzekucyjny ceremonia� zredukowano do lapidarnego minimum. Zaiste trudno by�o gra� rol� Boga Ojca w tej sztuce, inscenizowanej w obskurnych dekoracjach barak�w i zasiek�w, trudno by�o mordowa� miliony i m�wi� do ich zast�p�w wiosn�, latem, jesieni�, ca�ymi latami. Odgrywanie tej roli bez nonszalanckich skr�t�w, bez jej rosn�cego lekcewa�enia, by�oby po prostu zbyt ja�owe, beznadziejne, mordercy odczuwali znu�enie, tote� starczy�y im fragmenty akcji, kawa�ki S�du Ostatecznego, pr�by generalne, ale zawsze z autentycznym epilogiem. Wykonawstwo pogarsza�o si�, trupy nie chcia�y p�on��, z walcowanych grob�w wyst�powa�a krew, latem smr�d palonych cia� dawa� si� we znaki nawet w daleko po�o�onych domach za�ogi obozowej, lecz przynajmniej �mier� nie by�a nigdy sfuszerowana. Ten rozdzia� Endlosung als Erl�sung zamykaj� takie s�owa: �Wiem, �e nikt, kto nie uczestniczy� w tych wydarzeniach ani jako kat, ani jako ofiara, nie b�dzie umia� da� mi wiary i poczyta moje wywody za p��d nieodpowiedzialnej fantazji. To tym bardziej, �e ofiary nie �yj�, a cho� niemal czterdzie�ci lat dzieli nas od ich rzezi, nie pojawi� si� ani jeden pami�tnik kt�rego� z oprawc�w, jako anonimowy przynajmniej opis ich prze�y�. Jak�e wyt�umaczy� to ich milczenie tak absolutne, tak sprzeczne z naturaln� d��no�ci� ludzk�, by .utrwali� najintensywniejsze z �yciowych wspomnie�, czy cho� tylko najbardziej skrajne, co nie ka�demu przypadaj� w udziale, ten doskona�y brak nawet pseudonimowanych wyzna�, kt�re musia�y zast�PI� w ko�cu literackie apokryfy, je�eli nie oboj�tno�ci� aktora na dawno ju� od�o�on� rol�? M�j czytelniku, musimy si� porozumie� co do nie�wiadomo�ci aktor�w, kt�rzy odgrywali te role, absurdem i zupe�nym g�upstwem by�oby bowiem s�dzi�, �e oprawcy pojmowali] sami, co czyni�, �e wcielali si� z samowiedz� w postaw� Boga, odbieraj�cego sprawiedliwie �ycie. By� to przecie� monstrualny kicz, a pierwsz� w�asno�ci� i pierwszym za�o�eniem kiczu jest to, �e nie stanowi dla swych tw�rc�w kiczu, jest bowiem tym, za co go maj� w pe�ni subiektywnych przekona�: rzetelnym malarstwem, autentyczn� rze�b�, architektur� z prawdziwego zdarzenia, tote� ten, kto by si� dopatrzy� znamion kiczu w swoim dziele, aniby go kontynuowa�, ani zako�czy�. Powiadam co� zupe�nie innego, to tylko mianowicie, �e ani w pojedynk�, ani zbiorowo ludzie nie mog� dzia�a�, krokiem post�pi�, przywita� si�, bez podleg�o�ci jakiemu� wzorowi, czyli bez stylu i przyk�adu. Wi�c jaki� styl, jakie� wzorce po prostu musia�y wype�ni� bezprecedentaln� pr�ni� masowej zbrodni technicznego wieku, i wype�ni�y j� te, co by�y wszystkim najlepiej znane, jako wdro�one we wczesnym jeszcze dzieci�stwie, wzory i znaki chrze�cija�stwa, kt�rego wyparli si� akcesem do hitleryzmu, lecz to nie znaczy przecie�, aby zniszczyli w sobie wszystkie ich pami�ciowe �lady. Wszak nie by�o ani w SS, ani w SA, ani w partyjnym aparacie mahometan, buddyst�w, taoist�w, i nie by�o te�, zapewne, wierz�cych chrze�cijan w potwornej apostaz naacach obozowych, powsta� tam tylko krwawy kicz, poniewa� co� musia�o wype�ni� bezstylow� pustk� i wype�ni�o j� to, czym oprawcy dysponowali niejako w czystej odruchowo�ci umys�u, w�a�nie dlatego, poniewa� Mein Kampf, Mit XX wieku i g�ry papierowej indoktrynacji, ca�e pi�miennictwo spod znaku �Blut und Boden� nie zawiera�o ani jednego s�owa, instrukcji, przykazania, zdolnego t� pustk� wype�ni� konkretem. Byli wi�c tutaj zdani przez wodz�w na siebie tak powsta� �w blu�nierczy kicz. By�, oczywi�cie, w swojej dramaturgii n�dznym uproszczeniem, niejako wyj�tym ze szkolnego bryku, och�apem ze zatartych wspomnie� katechezy, nie tylko nie�wiadomym, ale i bezmy�lnym jej przywo�aniem, wi�c osta�y si� w nim tylko szcz�tki obraz�w: Wszechsprawiedliwo��, Wszechmoc, i to jako obrazki raczej ni� jako poj�cia. Kolejnym (dowodem mojej racji w tej poszlakowej sprawie jest to, �e w�adzom okupacyjnym nie zale�a�o na niczym tak bardzo jak na tym, �eby mord objawi� si� jako. sprawiedliwy porz�dek rzeczy. Pospolicie uwa�a si� i dzi� wszyscy badacze hitleryzmu s� co do tego zgodni - �e �ydzi stanowili idee fixe III Rzeszy, kt�r� Hitler samozgubnie zarazi� sw�j ruch, a w dalszej konsekwencji i Niemc�w, �e by�a to mania prze�ladowcza w agresji, istna socjalna paranoja, gdy� wszelkie z�o upatrywali w �ydach, a dla tych, kt�rzy ponad wszelk� w�tpliwo�� nie byli �ydami i w �adnym nie stali z nimi zwi�zku, zosta� wynaleziony termin �bia�ych �yd�w�, stosowany systematycznie przy ca�ej swojej absurdalno�ci. Jak jednak z tego wida�, esencj� �ydostwa nie by�a, wbrew kanonicznym tezom hitleryzmu, rasa, by�o ni� z�o - a jego partykularnym wcieleniem w szczeg�lnie wysokiej koncentracji okazali si� �ydzi. Stali si� tedy problemem Rzeszy numer jeden, osobist�' spraw� narodowego socjalizmu, ich likwidacja - konieczno�ci� dziejow�, i tak te� by� �w plan realizowany. G��wne miejsce w tradycji prze�ladowania �yd�w zajmuj� pogromy, lecz Niemcy sami nie stosowali ich prawie nigdy. Czynili to tu� u przej�cia w�adzy poweimarskiej, gdy trzeba by�o wyj�� na ulic� i poci�gn�� za sob� niezdecydowanych, a zdecydowanym da� szans� �wykazania si�; jednakowo� hitleryzm okrzep�y, zwyci�ski wojennie, instygatorem pogrom�w by� bardzo rzadko, zachodzi�y zwykle, kiedy pokonane armie cofa�y si�, a do opuszczanych miast wchodzi�y niemieckie forpoczty, lecz i to nie zawsze. Jak trzeba s�dzi�, wstrzymywali siebie i innych od pogrom�w, bo s� krwawe burdy, spokrewnione z pl�drowaniem, chaotycznym niszczeniem �ydowskiej w�asno�ci, wi�c z przest�pstwem pospolitym, a przecie� prze�ladowanie �yd�w nie mia�o by� �adnym przest�pstwem lecz jego diametraln� opozycj�, mianowicie wymierzaniem najwy�szej sprawiedliwo�ci. To mia�o dosi�gn�� �yd�w, co si� im s�usznie i prawowicie nale�a�o. Komentarz ten wyja�nia niech��, jak� Niemcy okazywa�y pogromom, ich pow�ci�gliwo�� w tej mierze, lecz nie t�umaczy, dlaczego Niemcy, radzi przeciwstawia� rosyjskim partyzantom - zwerbowanych je�c�w i dezerter�w jak w�asowc�w, a tak�e organizuj�c po Europie oddzia�y SS spo�r�d �nordyckich ochotnik�w� hiszpa�skich, francuskich czy holenderskich, nigdy nie