5027
Szczegóły |
Tytuł |
5027 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5027 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5027 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5027 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
J�zefowicz Tadeusz
Matczyna mi�o��
I
Kr�tki, pa�dziernikowy dzie� szybko zasun�� nad �wiatem ci�k� zas�on� z
o�owianych
chmur, przez kt�r� tu i �wdzie przedziera�y si� ja�niejsze plamki �wiat�a, jak
blady u�miech
ko�cz�cego si� dnia. Wkr�tce te� razem ze zmierzchem zacz�� sp�ywa� dokuczliwy
jesienny
deszcz. Zrazu niezdecydowany, jakby pr�bowa� swoich si�, a potem monotonnie i
uparcie
pocz�� wlewa� si� do wszelkich wg��bie� na chodnikach, do do�k�w po kamieniach
wyrwanych z bruku, i rozlewa� si� po wszystkich ni�ej po�o�onych miejscach,
tworz�c
ka�u�e, w kt�rych niczym w ma�ych, przy�mionych lusterkach przegl�da� si�
dogasaj�cy
dzie�. Wraz z tym deszczem wlewa� si� w ludzkie serca smutek i piek�cy b�l
beznadziejno�ci.
Dorota sz�a mechanicznie obok swojej s�siadki. Nie m�wi�y do siebie ni s�owa.
Nie mia�y o
czym rozmawia�. Jeszcze przed godzin� nie wiedzia�y o swoim istnieniu. Zaledwie
popatrzy�y na siebie przez chwil� w sali, gdzie Niemcy zgromadzili grup�
wysiedle�c�w z
Warszawy i mieszka�c�w Pruszkowa. Tam Dorota dowiedzia�a si�, �e b�dzie mieszka�
u tej
starszej, na ciemno ubranej kobiety, obok kt�rej teraz sz�a w nieznanym kierunku
w�r�d
deszczu i ciemno�ci. Zreszt� nawet gdyby chcia�y nawi�za� rozmow�, to i tak
by�oby to
niemo�liwe. Szum deszczu, wycie wiatru i chlupotanie n�g w ka�u�ach zag�usza�o
wszelkie
inne odg�osy. Tote� Dorota nie my�la�a o nawi�zywaniu znajomo�ci w tych
warunkach.
Pragn�a tylko wypoczynku. Po nieprzespanej nocy musia�a przeby� kilkana�cie
kilometr�w
w�r�d ruin kochanego miasta. Kontrola dokument�w, rewizja, ci�g�e podchwytliwe
pytania,
niepewno��, d�ugie wyczekiwanie, przyjazd w nieznane i ta pogoda - wszystko to
sprawi�o, �e
Dorota sta�a si� jaka� nieczu�a i oboj�tna. W tej chwili nie my�la�a o
tragicznej przesz�o�ci
ostatnich tygodni, o znajomych, przyjacio�ach, o swoim mieszkaniu i o tym
wszystkim, co
utraci�a. Je�eli co� odczuwa�a, to chyba tylko to, �e zamkn�y si� za ni� jakby
olbrzymie
wrota, kt�re oddzieli�y j� od dotychczasowego �ycia i �e znalaz�a si� w innym,
nieznanym
�wiecie. Najch�tniej usiad�aby gdzie� na mokrym chodniku i odda�a si� pod opiek�
Morfeusza. Mo�e przespa�aby ten straszny koszmar.
Tymczasem brn�y po ka�u�ach w�skimi ciemnymi uliczkami, coraz bardziej
oddalaj�c si�
od centrum miasta. Wreszcie towarzyszka jej pchn�a niewielk� furtk�, kt�ra ze
zgrzytem
otwar�a si� na wysypan� �wirem �cie�k�, odbijaj�c� si� ja�niejszym pasem od
podw�rka, w
g��bi kt�rego majaczy�y kontury niskiego domku. Wkr�tce znalaz�y si� w w�skiej
sieni, gdzie
powita�o je �a�osne mia�czenie kota. Na g�os swojego ulubie�ca gospodyni jakby
si� o�ywi�a.
Przem�wi�a do niego pieszczotliwie i pog�aska�a po grzbiecie. Potem otworzy�a
drzwi i
wprowadzi�a Dorot� do niedu�ego pomieszczenia, kt�re, s�dz�c po zapachu jarzyn i
suszonych grzyb�w, musia�o by� kuchni�. Gospodyni szybko zamkn�a drzwi i,
sprawdziwszy rolet� w oknie, zapali�a niedu�� lamp� naftow�. W nik�ym jej
�wietle Dorota
mog�a przyjrze� si� swojej gospodyni. By�a to mo�e sze��dziesi�cioletnia kobieta
�redniego
wzrostu. G�ste, niegdy� czarne w�osy przypr�szy� szron siwizny. Tylko oczy
pozosta�y
czarne, przenikliwe i jakie� niezg��bione. Dorota mimo woli odczuwa�a dziwny
strach. W tej
kobiecie by�o co� niezwyk�ego, tajemniczego, co�, co wzbrania�o zbli�y� si� do
niej. Jak si�
jednak wkr�tce okaza�o, ta nieznajoma starsza kobieta, mimo pozornego ch�odu,
zatroszczy�a
si� o swoj� sublokatork�. Naszykowa�a jej wanienk� z ciep�� wod�, kt�r�
zaczerpn�a ze
zbiornika wmontowanego w kaflow� kuchni�, poda�a myd�o i r�cznik i zaprowadzi�a
do
pokoju, aby mog�a si� w nim rozgo�ci�. Potem zabra�a si� do rozpalania ognia pod
p�yt�
kuchenn� i do podgrzewania przygotowanego uprzednio krupniku. Tymczasem Dorota
pocz�a gospodarzy� w swoim pokoju. W�a�ciwie to by�o tylko p� pokoju.
Gospodyni wida�
by�a uprzedzona, �e b�dzie mia�a sublokatork�, bo przygotowa�a swoje ma�e
mieszkanie na
jej przyj�cie. Pok�j by� przedzielony parawanem na dwie cz�ci, z kt�rych jedna
by�a
przeznaczona dla Doroty. Sta�o tam ��ko, krzes�o i co� w rodzaju nocnej szafki.
Na wprost
wej�cia do pokoju by�o okno zas�oni�te rolet� tak samo, jak pozosta�e, a obok
przy �cianie
sta�a dwudrzwiowa szafa, ustawiona w taki spos�b, �e jedna po�owa otwiera�a si�
na stron�
Doroty, a druga na stron� jej gospodyni. Upewniwszy si�, �e mo�e korzysta� ze
swojej cz�ci
szafy, Dorota przyst�pi�a do zaprowadzenia �adu wok� siebie. Najpierw mokry
p�aszcz
za�o�y�a na wieszak i zawiesi�a po zewn�trznej stronie szafy. Potem otworzy�a
walizk� i
pocz�a wydobywa� z niej ca�y sw�j maj�tek, jaki uda�o si� jej uratowa� ze
zburzonego
mieszkania. W pokoju nie by�o lampy, ale �wiat�o docieraj�ce z kuchni przez
uchylone drzwi
dostatecznie rozprasza�o mrok. Dorota z rozkosz� zanurzy�a twarz i r�ce, a potem
ca�e cia�o
polewa�a wod�. Nawet nie zwr�ci�a uwagi, �e wanienka nie mog�a si� r�wna� z jej
wann� w
Warszawie. Ta k�piel by�a dla niej najwi�ksz� rozkosz�. Na szcz�cie mia�a w
walizce troch�
bielizny, tote� mog�a nareszcie za�o�y� j� i pozby� si� brudnej, przepoconej,
noszonej od
wielu tygodni. Po tym gruntownym od�wie�eniu poczu�a si� lepiej. Pozosta��
zawarto��
walizki umie�ci�a w szafie i nocnej szafce. Z rado�ci� zauwa�y�a przy tym, �e w
walizce
znalaz�a si� jej torebka, a w niej z�oty zegarek i broszka ozdobiona szmaragdem,
pami�tki po
matce, oraz kilkadziesi�t z�otych. Nie pami�ta�a nawet, kiedy umie�ci�a torebk�
w walizce i
jak to si� sta�o, �e jej tego nie odebrali podczas rewizji. Tym wi�ksza teraz
by�a jej rado��.
Kiedy gospodyni krz�taj�ca si� w kuchni oznajmi�a, �e krupnik czeka na stole,
Dorota
przypomnia�a sobie, �e od poprzedniego dnia, kiedy to zjad�a ostatnie suchary
czerstwego
chleba i popi�a zimn� wod�, nie mia�a nic w ustach i poczu�a g��d. Apetyt
zwi�kszy� si�
jeszcze bardziej, kiedy usiad�a przy stole i uderzy� w ni� silny zapach gor�cej
zupy, w kt�rej
p�ywa�y jarzyny, grzybki, a nawet drobne kawa�ki mi�sa. Po wielotygodniowej
g�od�wce
kolacja ta wyda�a si� jej prawdziw� uczt� kr�lewsk�. Mimo to nie mog�a je��. Ju�
po
prze�kni�ciu kilku �y�ek poczu�a nienaturaln� syto�� i zm�czenie. Reszt� zupy
jad�a z wielkim
wysi�kiem, by nie okaza� si� niegrzeczn� wobec gospodyni. Ta jednak, widz�c
wysi�ek
Doroty, powiedzia�a spokojnie:
- Niech si� pani nie kr�puje. Je�li pani nie mo�e, niech pani zostawi.
Dorota zmiesza�a si� i pocz�a t�umaczy�, �e zupa bardzo smaczna, tylko ona si�
zm�czy�a
i... Gospodyni nie da�a jej jednak doko�czy�.
- Ja rozumiem. Za bardzo si� przeg�odzi�a�, moja droga, ale jutro ju� b�dzie
lepiej. Biedni ci
ludzie, ile musieli wycierpie�. I po co to by�o robi� to ca�e powstanie. Ja tam
jestem prosta
kobieta, a przecie� wiedzia�am, �e to si� nie mo�e uda�. Pyta�am marsza�ka
Pi�sudskiego,
genera�a Sikorskiego i mojego syna lotnika, kt�ry zgin�� w bitwie o Angli� i
wszyscy
odradzali. Jeszcze pod koniec lipca ostrzega�am jednego znajomego ch�opca z tej
armii
podziemnej, ale kto tam pos�ucha starej. Ten ch�opiec te� zgin�� w powstaniu.
Rozmawia�am
z nim wczorajszej nocy. M�wi�, �e Warszawa zniszczona, �e pe�no trup�w i
rannych. Zgroza!
W tym momencie Dorota rzeczywi�cie odczu�a zgroz�. Na nowo stan�a przed ni�
ca�a
tragedia, na nowo odczu�a rozpacz i bezradno��. Bezradno�� by�a tym wi�ksza, �e
oto
znalaz�a si� w nieznanym miejscu, w towarzystwie osoby chorej psychicznie, kt�ra
w swojej
chorej wyobra�ni przyjmowa�a nie�yj�cych ludzi. Prawda, �e by�a �agodna,
opanowana i
troskliwa, ale by�a jaka� tajemnicza. Co b�dzie, jak uzna siebie sam� za kr�low�
Marysie�k�
albo za jak�� inn� kr�low� czy �wi�t�? Co robi�?
Wkr�tce jednak miejsce strachu zast�pi�a niepewno��. �e kobieta, u kt�rej
przysz�o jej
zamieszka�, by�a jaka� dziwna i tajemnicza, nie ulega�o w�tpliwo�ci, ale nie
wygl�da�a na
osob� ob��kan�. Na pewno by�a dziwaczk�, a mo�e oszustk�, kt�ra zajmowa�a si�
przepowiadaniem dla zysku. Dorota dosz�a do tego przekonania, kiedy gospodyni
spyta�a j�,
czym si� zajmowa�a w Warszawie, a kiedy dowiedzia�a si�, �e jest filologiem i
zna kilka
j�zyk�w, o�ywi�a si� na dobre.
- Kochana pani, to pani mi spad�a jak z nieba. Widzi pani, ja prawie co noc
kogo� do siebie
zapraszam. Tylko niech mnie pani �le nie s�dzi. Przecie� ju� jestem stara baba i
co m�j m��
by powiedzia�, kt�rego dawno pochowa�am.
- Gdzie�bym �mia�a - zaoponowa�a Dorota.
- Ja zapraszam tych, kt�rzy od nas odeszli i przebywaj� po tamtej stronie.
P�nym wieczorem
k�ad� na stole kartk� papieru i o��wek i zapraszam r�nych go�ci. Jak si� taki
duch zg�osi,
zadaj� mu pytanie, a on mi pisze odpowied� na kartce. Czasem nikt si� nie
zg�osi, a czasem
przyjdzie kto inny. Najwi�cej mam k�opotu, kiedy przychodzi kto� z cudzoziemc�w.
Ja nie
znam obcych j�zyk�w. Troch� po niemiecku i po �ydowsku, ale to za ma�o, �eby
odczyta� i
zrozumie�. Musz� prosi� tych, co znaj� obce j�zyki. Z niemieckim, francuskim
jeszcze p�
biedy, bo s� tu tacy, co znaj� te j�zyki, ale gorzej z �acin� czy greckim.
�acin� zna wprawdzie
ksi�dz, ale on nie chce mi t�umaczy�, bo m�wi, �e to grzech i tylko ka�e si�
modli� za
nieboszczyk�w. A jaki to grzech.
Po chwili upewni�a si� jeszcze czy Dorota zna �acin�, a kiedy dowiedzia�a si�,
�e nie tylko
�acin�, ale grecki i sanskryt, o kt�rym nigdy nie s�ysza�a, angielski,
hiszpa�ski i w�oski, nie
m�wi�c ju� o rosyjskim, niemieckim czy francuskim, rozpromieni�a si� i opr�cz
wsp�czucia
nabra�a szacunku do Doroty.
II
Nazajutrz, kiedy Dorota si� obudzi�a, d�ugo le�a�a w zaciemnionym pokoju,
usi�uj�c
przypomnie� sobie wydarzenia ubieg�ego dnia, a zw�aszcza wieczoru. Spa�a
smacznie i czu�a,
�e sen j� pokrzepi�. Teraz stara�a si� ponownie przeanalizowa� wszystko, co
us�ysza�a od tej
nieznajomej kobiety, z kt�r� mia�a mieszka� nie wiadomo jak d�ugo. Nigdy nie
zetkn�a si� z
tak zwanymi duchami i nie wyobra�a�a sobie, by mo�na je przywo�ywa�. Skoro
rozumia�y, co
si� do nich m�wi�o po polsku, to czemu odpowiada�y w swoich j�zykach. To
zakrawa�o na
jakie� wielkie kr�tactwo. Tylko po co to wszystko. Czym ta kobieta chcia�a jej
zaimponowa�.
Co powie, jak duchy nie b�d� dawa� odpowiedzi na pi�mie.
Za drzwiami by�o s�ycha� krz�tanin�. To gospodyni by�a na posterunku. Mimo
opuszczonej
rolety w pokoju nie by�o ca�kiem ciemno, bo przez szpary w drzwiach wpada�o
jasne �wiat�o.
Widocznie dzie� by� s�oneczny. Spojrza�a na zegarek. Dochodzi�a �sma, a wi�c
spa�a chyba
12 godzin. Nie mia�a ochoty d�u�ej le�e� w ��ku. Pocz�a si� szybko ubiera�.
Troch� czu�a
si� nieswojo, �e odpoczywa�a tu jakby by�a na wczasach, gdy mo�e trzeba by�o w
czym�
pom�c pani domu. Z drugiej strony by�a ciekawa, jak si� dzisiaj zachowa ta
tajemnicza
kobieta. Mo�e jej kontakt z duchami, o jakim wczoraj opowiada�a, to tylko
chwilowe
urojenie, do kt�rego ju� dzisiaj nie b�dzie wraca�?
Kiedy wesz�a do kuchni, okaza�o si� jednak, �e nic si� nie zmieni�o. Gospodyni
wr�czy�a
jej z dumn� min� zapisan� kartk�. Dorota w pierwszej chwili stan�a jak
skamienia�a. Kartka
zapisana by�a pi�knym pismem starogreckim. Tre�� pisma by�a niejasna, a raczej
dwuznaczna, niczym przepowiednia pityjska, ale pod wzgl�dem gramatycznym
nienaganna.
Dorota z miejsca przet�umaczy�a tekst, nie pytaj�c o nic. Natomiast gospodyni
wiedzia�a, o co
chodzi, bo dzi�kuj�c, z zadowoleniem kiwn�a g�ow�.
- Jak to dobrze, �e pani u mnie zamieszka�a. Nie musz� szuka� t�umaczy. Zreszt�
gdzie bym
znalaz�a kogo� takiego.
Dorota nic z tego nie rozumia�a. Nie chcia�a jednak pyta�. Powr�ci�y tylko do
niej te same
w�tpliwo�ci, co wczoraj. Po co ta ca�a mistyfikacja? Oszustwo czy ob��d? �e
gospodyni nie
zna�a starogreckiego, nie ulega�o w�tpliwo�ci. Po co mia�aby si� kry� z czym�, z
czego raczej
mog�aby by� dumna. Zreszt� t�umaczenia Doroty s�ucha�a z uwag� i wida� by�o z
wyrazu jej
twarzy, �e zrozumia�a wszystko, dopiero kiedy Dorota sko�czy�a t�umaczy�. Potem
wyja�ni�a, �e na tej kartce by� przepis na nacieranie bol�cych n�g, kt�ry
przekaza� jej
Hipokrates, o co go wczoraj prosi�a.
Dorota mia�aby wiele pyta�, ale uzna�a, �e nie warto ich zadawa�. Przecie� ta
dziwna
kobieta niczego jej nie wyt�umaczy. Nie powie, kto tu w Pruszkowie jest takim
poliglot� i
wypisuje odpowiedzi, kt�re ona przedstawia na dow�d kontaktu z duchami. Nie
powie, po co
to robi. Tote� Dorota postanowi�a o nic nie pyta� i zachowywa� si� oboj�tnie do
praktyk
spirytystycznych tej kobiety. B�dzie jej t�umaczy� wszelkie pisma, jakie si�
pojawi� i niech
si� cieszy. Dobrze by�oby pozna� kogo�, kto zna tyle j�zyk�w, ale wiedzia�a, �e
na razie by�o
to niemo�liwe. I tak zacz�� si� monotonny czas oczekiwania. Dorota jak mog�a
stara�a si�
pomaga� gospodyni w jej drobnym gospodarstwie. Posypa�a kurom ziarna, dorzuci�a
kr�likom siana, ale w�a�ciwie nie mia�a zaj�cia. W ci�gu dnia przychodzi�y
jakie� interesantki
po porad�, a w nocy przychodzi�y duchy, kt�re odpowiada�y na zadawane pytania.
Wprawdzie �adnego z nich Dorota nie widzia�a, ale ka�dej nocy s�ysza�a za
parawanem jakie�
ciche szepty i skrobanie o��wka po kartce, kt�r� wraz z o��wkiem spirytystka
k�ad�a na
stoliku co wieczora. Ka�dego dnia z rana Dorota odczytywa�a wiadomo�ci
przekazywane w
nocy przez jakiego� ducha. Nie wszystkie by�y pisane w obcym j�zyku, ale wesz�o
w
zwyczaj, �e Dorota odczytywa�a wszystkie kartki. Gospodyni mia�a s�aby wzrok i
wola�a
korzysta� z pomocy Doroty.
Tymczasem Dorocie sprzykrzy�o si� udawanie i postanowi�a pokaza�, �e zna
tajemnic�
wywo�ywania duch�w i zdemaskowa�, jak si� jej wydawa�o, gospodyni�. Wprawdzie
mog�a
w ten spos�b zrazi� j� do siebie, ale mo�e pozna�aby dzi�ki temu osob�, kt�ra
wypisywa�a za
duchy odpowiedzi i dostarcza�a je spirytystce. Gospodyni� jako� u�agodzi.
Zreszt� nie
zastanawia�a si� bli�ej nad konsekwencjami. Obmy�li�a plan i czeka�a na okazj�.
Wreszcie
okazja si� nadarzy�a. Kt�rego� wieczoru gospodyni naszykowa�a jak zwykle na
swoim stole
kartk� i o��wek, po czym posz�a do kuchni, by namoczy� fasoli na jutrzejszy
obiad. Na tak�
chwil� tylko czeka�a Dorota. Szybko prze�lizn�a si� na drug� stron� pokoju,
zabra�a kartk�
le��c� na stole i na jej miejsce po�o�y�a swoj�, z dawna naszykowan�, i w
mgnieniu oka
znalaz�a si� na swoim ��ku. Teraz dopiero zda�a sobie spraw� z tego co zrobi�a.
Co b�dzie,
jak gospodyni zamiast swojej zapisanej uprzednio kartki znajdzie inn� kartk�
ca�kiem czyst�.
Przerazi�a si� na t� my�l. Przez moment chcia�a nawet z powrotem wymieni�
kartki, lecz by�o
ju� za p�no. Gospodyni w�a�nie wraca�a z kuchni. Co b�dzie, je�li zechce
sprawdzi�
pod�o�on� kartk�? Obawa by�a jednak niepotrzebna. Przez d�ugi czas po drugiej
stronie
pokoju panowa�a cisza. Wreszcie da� si� s�ysze� cichy szept i rozpocz�o si�
skrobanie
o��wka. Dorota prawie nie spa�a tej nocy. Kiedy przez szpar� po usuni�ciu rolety
zobaczy�a
pierwsze �wiat�o i przysun�a do oczu kartk� zabran� ze sto�u, zamruga�a
powiekami z
wra�enia. Na kartce nie by�o �adnego napisu. A wi�c gospodyni nie podk�ada�a
zapisanych
kartek. Co to mog�o znaczy�? Z biciem serca czeka�a na przebudzenie gospodyni,
spogl�daj�c
co chwila na zegarek. Ubra�a si� i czeka�a w napi�ciu. Wreszcie gospodyni wsta�a
i wysz�a do
kuchni. W �lad za ni� pod��y�a Dorota z bij�cym sercem. Gospodyni r�wnie� by�a
jaka�
podniecona. Skoro tylko ujrza�a Dorot�, poda�a jej zapisan� kartk� ze s�owami:
- Zobaczymy, co Napoleon m�wi o zako�czeniu wojny. Kiedy to si� sko�czy.
Dorota dr��c� r�k� wzi�a kartk�. Ukradkiem spojrza�a na lekko naddarty ro�ek i
blad�
kreseczk� na brzegu. Aby nie mie� �adnych w�tpliwo�ci czy i jej kartka nie
zosta�a
wymieniona, Dorota naznaczy�a j� przed zamian�. To na pewno by�a jej kartka.
Widnia� na
niej wykaligrafowany napis w j�zyku francuskim:
- Hitler odejdzie znad Wis�y, jak ja znad Berezyny, za dwa miesi�ce.
III
Po tym wydarzeniu Dorota zaniecha�a wszelkich docieka�. Poczu�a si� zdruzgotana.
Jej
trze�wy umys� odrzuca� wszelkie zjawiska nadprzyrodzone. Wszystko to, czego by�a
�wiadkiem, stara�a si� t�umaczy� na wszelkie sposoby, ale jej zmys�y i wra�enia
m�wi�y jej
pod�wiadomie, �e w tym kry�a si� jaka� wielka tajemnica, kt�rej nie potrafi�a
wyja�ni�.
Swojej gospodyni ju� nie uwa�a�a ani za ob��kan� ani za oszustk�. Nawet kartki,
kt�re nadal
odczytywa�a, traktowa�a z jakim� szacunkiem. O ile dawniej szepty i skrobanie
o��wka
wprawia�o j� w stan ma�ego rozdra�nienia, o tyle teraz to wszystko sta�o si� dla
niej jakim�
misterium. Niekiedy odczuwa�a nawet zabobonny l�k, zw�aszcza kiedy na dworze
hula� wiatr,
t�uk�cy o szyby strugami deszczu, a doko�a roztacza�y si� nieprzeniknione
ciemno�ci. Wtedy
cichy, niezrozumia�y szept, szelest papieru i odg�osy ta�cz�cego po nim o��wka
brzmia�y jak
tajemnicza mowa z innego �wiata.
Nareszcie nadesz�a oczekiwana zmiana i spe�ni�a si� przepowiednia Napoleona.
Mro�ne
wichry i �nie�yce wypar�y jesienn� pluch�, a w �lad za nimi ruszy�a od wschodu
niczym
zimowa burza armia radziecka, kt�ra w b�yskawicznym tempie oczy�ci�a olbrzymi
szmat
polskiej ziemi z hitlerowc�w i przesun�a front daleko na zach�d. Warszawa by�a
wolna.
Zacz�� si� powr�t wygna�c�w do zrujnowanego miasta, ale wraca� z pocz�tku mog�y
tylko
jednostki. Olbrzymia cz�� warszawiak�w osiedla�a si� w innych miastach. Dorota
r�wnie�
nie mia�a po co wraca�. Nie by�o domu, w kt�rym mieszka�a, nie by�o uczelni, w
kt�rej
pracowa�a, nie mia�a nikogo z bliskich w Warszawie. Tak jak jej matka urodzi�a
si� i
wychowa�a w �odzi. Ojca nie pami�ta�a, gdy� zgin�� na froncie podczas pierwszej
wojny,
kiedy by�a ma�� dziewczynk�. By�a jedynaczk� i ca�y czas mieszka�a z matk� a� do
jej
�mierci. Na ��dzkim cmentarzu spocz�a jej matka. W �odzi te� mia�a dalsz�
rodzin�. Na
kilka lat przed wojn� dosta�a prac� w Warszawie, gdzie mieszka�a a� do
powstania. Z rodzin�
nie widzia�a si� przez ca�y czas wojny, tote� teraz czeka�a tylko na moment,
kiedy b�dzie
mog�a si� dosta� do �odzi. Wreszcie uruchomiono pierwsze poci�gi i Dorota nie
czeka�a
d�u�ej.
Ostatniego dnia przed wyjazdem by�a z lekka podniecona. Wprawdzie wiedzia�a, �e
w
�odzi nie by�o walk i nie przypuszcza�a, by kogo� z krewnych mia�o spotka� co�
z�ego, ale
przecie� nie mia�a pewno�ci. Poza tym podr� kolej� w tamtych czasach by�a
wyczynem nie
lada. Po�o�y�a si� wcze�niej w nadziei, �e prze�pi te d�ugie godziny
oczekiwania, lecz wprost
przeciwnie, nie mog�a zasn��. Tylko gospodyni jak zwykle rozmawia�a z jakim�
duchem.
Musia�a to by� niezwyk�a rozmowa, bo nie by�o s�ycha� pisz�cego o��wka, tylko
g�o�niejszy
ni� zwykle, o�ywiony szept. Dorota odczuwa�a jakie� napi�cie i ciekawo��. W jaki
spos�b
odpowiada� duch, skoro nie pisa�? Tego jednak nigdy si� nie dowiedzia�a.
Wreszcie ucich�y
szepty i w tej ciszy zad�wi�cza�y delikatne struny harfy. Na pr�no Dorota
stara�a si�
zorientowa�, sk�d p�yn�a ta muzyka. Ogarn�� j� jaki� b�ogi spok�j i
zapomnienie. By�o jej po
prostu dobrze. Nagle co� lekkiego spad�o na jej ko�dr� i rozla� si� doko�a
zapach �wierku.
Przesun�a r�k� i chwyci�a wilgotn� ga��zk� �wierkow�.
Nie wiedzia�a, kiedy zapad�a w g��boki sen. Obudzi�a si� spokojna i wypocz�ta z
ga��zk�
�wierkow� w d�oni. Przypomnia�a si� jej ostatnia noc i ten cudny sen, jak si�
jej przez chwil�
wydawa�o. Tylko sk�d ta �wierkowa ga��zka.
Kiedy wesz�a do kuchni, krz�ta�a si� tam ju� gospodyni. Zwykle powa�na i
zamy�lona, tym
razem zdradza�a o�ywienie. Dorota nigdy nie zadawa�a pyta� dotycz�cych seans�w
spirytystycznych, ograniczaj�c si� jedynie do czytania i t�umaczenia tekst�w.
Tym razem
jednak nie wytrzyma�a i po �niadaniu spyta�a, co to dzia�o si� w nocy i w jaki
spos�b znalaz�a
si� ta ga��zka na jej po�cieli. Cho� po owej wymianie kartek przesta�a si�
zajmowa�
poszukiwaniem prawdy o dzia�aniu spirytystki, to jednak w ostatniej chwili
przysz�o jej na
my�l, �e ten kawa�ek �wierku podrzuci�a jej gospodyni. Przypuszczenie to by�o
jedynym
realnym rozwi�zaniem ca�ej zagadki. Gospodyni wida� czeka�a na pytanie Doroty,
bo
natychmiast zacz�a obja�nia� wydarzenia ostatniej nocy pewnym g�osem osoby, dla
kt�rej
nie by�o tajemnicy w tym, co zasz�o.
- W tym, co tu si� dzia�o, nie by�o nic nadzwyczajnego, cho� przyznaj�, �e takie
zdarzenia
wyst�puj� rzadko. Niech pani sobie wyobrazi, �e w poprzednim wcieleniu pani by�a
r�wnie�
c�rk� tej samej matki, co teraz, w tym wcieleniu. Matka pani� wtedy bardzo
kocha�a, tak
zreszt� jak tym razem. Ot� w�wczas, kiedy pani by�a ma�� dziewczynk�, mama
usypia�a
pani� graniem na harfie. Kiedy dowiedzia�a si�, �e czeka pani� ci�ka podr� i
�yje pani w
napi�ciu, przysz�a pani� pocieszy� i utuli� do snu, jak to bywa�o w waszym
poprzednim
wcieleniu. T� ga��zk� u�ama�a mama ze �wierku znad swojego grobu w �odzi i
przynios�a
pani na pami�tk� i w dow�d swojej matczynej mi�o�ci. Dorota by�a oszo�omiona tym
wyja�nieniem. Ju� nie podwa�a�a prawdziwo�ci s��w spirytystki i w g��bi serca
nie
kwestionowa�a ich, ale to co prze�ywa�a by�o tak fantastyczne i
nieprawdopodobne, �e czu�a
si�, jakby by�a w jakim� niezwyk�ym �nie. Bez s�owa spojrza�a na zegarek i
posz�a do
swojego pokoju. Po chwili wr�ci�a ubrana w p�aszcz i gotowa do drogi. Postawi�a
walizk� na
pod�odze i ze z�otym zegarkiem, pami�tk� po matce, kt�r� uda�o si� jej ocali�,
podesz�a do
gospodyni.
- Na mnie ju� czas. Wprawdzie nie wiem, kiedy odejdzie poci�g, ale lepiej by�
wcze�niej na
miejscu. Chcia�am si� po�egna� i podzi�kowa� pani za wszystko. Niech pani we�mie
to na
pami�tk�.
To m�wi�c, poda�a z�oty zegarek. Stara kobieta ze �zami w oczach przytuli�a j�
do siebie i
poca�owa�a w czo�o.
- Jed� z Bogiem, moje dziecko.
IV
D�ugo Dorota czeka�a na poci�g. W g�owie mia�a szum i nie mog�a zebra� my�li.
Sta�a oparta
o �cian� stacyjnego budynku i wpatrywa�a si� w swoj� ga��zk�, kt�rej igie�ki
l�ni�y w ostrym
marcowym s�o�cu niczym drobne szmaragdy. Wreszcie nadszed� poci�g i drzwi
jednego z
wagon�w otwar�y si� wprost na Dorot�. Jedn� r�k� z�apa�a za uchwyt drzwi, a
drug� trzyma�a
walizk�. I tak, z ga��zk� �wierkow� przypi�t� do p�aszcza, wcisn�a si�, a
raczej zosta�a
wepchni�ta przez napieraj�cych z ty�u ludzi do prze�adowanego poci�gu. Sta�a
ca�� drog�.
Nie czu�a zm�czenia, nie czu�a t�oku napieraj�cego na ni� ze wszystkich stron. A
je�eli nie
upad�a, to tylko dlatego, �e w �cisku by�o to niemo�liwe.
Kiedy wyje�d�a�a z Pruszkowa, �wieci�o jasne promienne s�o�ce, za to ��d�
powita�a j�
ostrym zimnym wiatrem, kt�ry miota� mokrymi p�atami �niegu. Po niebie przewala�y
si�
ci�kie szare chmury, sypi�ce na przemian p�atami �niegu, to zn�w roni�ce g�ste
krople
deszczu. Od czasu do czasu silny porywisty wiatr rozdziera� chmurzyst� zas�on� i
ods�ania�
skrawek bladob��kitnego nieba ja�niejszy po zachodniej stronie, gdzie
promieniste s�o�ce
uda�o si� ju� na spoczynek.
Dorota mechanicznie sz�a w�skimi b�otnistymi ulicami, nie zwa�aj�c na mokry
�nieg i
przejmuj�cy wiatr. Do domu, w kt�rym zamieszkiwa�a jej rodzina, by�o zaledwie
oko�o p�
kilometra. Dorota jednak kierowa�a si� w innym kierunku. Trzymaj�c w jednej r�ce
walizk�,
a w drugiej �wierkow� ga��zk�, kt�ra jak czarodziejska r�d�ka wskazywa�a drog�,
sz�a na
cmentarz. Szybko zapada� zmierzch, tote� zanim dotar�a do cmentarza, zrobi�o si�
zupe�nie
ciemno. Niepewna co ma robi�, sta�a chwil�. Przez ten czas przyzwyczai�a si� do
ciemno�ci,
zw�aszcza �e rozwar�y si� na chwil� g�ste chmury i wyjrza� spoza nich blady
sierp ksi�yca.
Przypomnia�a sobie drog�. Sz�a teraz nie zwa�aj�c na ka�u�e rozpryskuj�ce si�
pod jej
stopami. W ciszy omija�a smutne groby i pochylone nad nimi krzy�e, kt�re zdawa�y
si�
wyci�ga� ku niej swe ramiona. Wreszcie ujrza�a niebieskawobia�y marmurowy krzy�.
By�a u
grobu matki. Znowu zapanowa�a ciemno��, bo ksi�yc skry� si� za chmurami, a
stoj�ce
doko�a drzewa uzupe�nia�y mrok. Dorota d�ugo sta�a, bezradnie wpatruj�c si� w
ciemny
g�szcz �wierkowych ga��zi zwisaj�cych nad grobem. Wreszcie zn�w ukaza� si�
ksi�yc i w
ciemnozielonym tle ujrza�a jasny punkcik. Pochyli�a si� nad nim. By� to �lad po
od�amanej
ga��zce. Przy�o�y�a do niego swoj�. To by�a ga��zka z grobu jej matki.
24