11747

Szczegóły
Tytuł 11747
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11747 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11747 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11747 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Kir Bu�yczow Trzyna�cie lat podr�y przek�ad Ewa i Eugeniusz D�bscy Sto sze�� lat temu statek Anteusz opu�ci� Ziemi�. Jakkolwiek olbrzymi� jest jego pr�dko��, jakkolwiek znikomo ma�y op�r stawia kosmiczna pr�nia olbrzymiemu pociskowi, trajektoria lotu kt�rego ��czy nieodr�nialn� przez najmocniejszy teleskop Ziemi� i Alf� �ab�dzia, to droga musi zaj�� w sumie sto dziewi�tna�cie ziemskich lat. Sto sze�� lat min�o na Ziemi od tego dnia, kiedy siedemdziesi�ciu sze�ciu kosmonaut�w, rzuciwszy ostatnie spojrzenia na b��kit nieba, puch ob�ok�w i ziele� drzew, wesz�o do kutr�w planetarnych, a te poderwa�y si� do lotu w g�r�, gdzie na wysoko�ci p�tora tysi�ca kilometr�w, na stacjonarnej orbicie, czeka� na nich Anteusz. Zbli�aj�c si�, mogli obejrze� ten dom z daleka. Jednym kosmiczny dom wydawa� si� niezgrabnym owadem, innym przypomina� uszkodzon� dziecinn� zabawk�. Anteusz nigdy nie mia� l�dowa� na Ziemi czy innym globie. Urodzi� si� w przestrzeni kosmicznej, gdzie zosta� zmontowany, i tam mia� umrze�. Dlatego konstruktorzy nie przejmowali si� oporem �rodowiska, a laikowi wydawa� si� on by� alogicznym po��czeniem pier�cieni, rur, ku�, anten i sze�cian�w. P�ki statek si� rozp�dza� � a trwa�o to ca�e miesi�ce � za�oga Anteusza mog�a widzie� Ziemi�. Najpierw zajmowa�a ona po�ow� nieba, ale stopniowo zacz�a stawa� si� wyblak�� plamk� po�r�d milion�w podobnych jej innych ja�niejszych plamek... Tak zacz�a si� droga. Min�o sto sze�� lat. Za trzyna�cie lat Anteusz osi�gnie cel. 2. Paw�ysz min�� dwudziesty czwarty rezerwowy korytarz i zatrzyma� si� przed drzwiami do oran�erii. Oran�eria zosta�a porzucona jakie� pi��dziesi�t lat temu i � pr�cz mechanik�w � nikt tu nie zagl�da�. Drzwi otworzy�y si� nie od razu. Jakby mechanizm mia� problemy z przypomnieniem sobie, jak si� je otwiera. Gdy Stanzo opowiada� o porzuconej oran�erii, Paw�ysz wyobra�a� sobie, �e zobaczy wspania�� d�ungl�, pl�tanin� lian i dziwaczne kwiaty zwisaj�ce z koron. Oran�eria by�a tajemnic�, odkryciem. � W�dr�wka do niej � oko�o godzina marszu po pustych korytarzach i salach statku � przygotowywa�a do tajemnicy. Droga nie kry�a �adnych niespodzianek. Gdzie� w jej po�owie spotka� robota-sprz�tacza, a w kuli �D� trafi� na teren wykorzystanych i porzuconych magazyn�w. O�wietlenie by�o tu sk�pe, puste pud�a i kontenery pi�trzy�y si� w pomieszczeniach wype�nionych czyhaj�cym na pierwszy krok echem. Tu wszystko by�o zapuszczone; farba na �cianach � teoretycznie wieczna � zblad�a, arkusze plastikowego poszycia w wielu miejscach odstawa�y od �cian. Pachnia�o ciep�ym kurzem. Paw�ysz nijak nie m�g� pozby� si� wra�enia, �e pustka przygl�da si� mu. �e ma oczy. Statek by� zasiedlony pami�ci�. To by� najstarszy statek Ziemi. Mia� ponad sto lat. Przez ten okres na Ziemi wynaleziono nowe stopy i �r�d�a �wiat�a, nawet pud�a i kontenery by�yby inne, gdyby Anteusz wyruszy� w sw� podr� o sto lat p�niej. Wszystko by�oby inne. Statek trzyma� si�, ale by� bardzo stary. Tak obliczano, �e sp�dzi w przestrzeni kosmicznej wiele dziesi�tk�w lat. Ale i tak si� postarza�. I zasiedla�o go coraz mniej ludzi. Jeden po drugim pozbywa�y si� swych �adunk�w magazyny, zamykano odleg�e pomieszczenia i korytarze, nie by�y potrzebne. W dniu, kiedy Paw�ysz wyruszy� na poszukiwania porzuconej oran�erii, na pok�adzie by�o o po�ow� mniej ludzi ni� sto sze�� lat temu. Zamieszka�a, czynna cz�� statku kurczy�a si� z ka�dym rokiem. Podobnie, opuszczon� wie� przejmuje we w�adanie las, zajmuj�c niepotrzebne ju� pola i ��ki. Paw�ysz otworzy� drzwi do oran�erii i rozczarowa� si�. Za drzwiami nie by�o �adnej d�ungli, tylko d�ugie szeregi suchych grz�dek. W�r�d wyschni�tych �odyg k�uj�ce krzewy. Bura trawa pod stopami, poskr�cane sznury zdzicza�ego grochu pe�zn� po �cianach, gdzieniegdzie na zakurzonych sto�ach laboratoryjnych zosta�y kolby i prob�wki. Wiele lat temu kto� wykonywa� tu do�wiadczenia. Teraz wystarcza oran�eria w kuli �C�. �odygi zaszele�ci�y, drgn�y. Co� szarego poruszy�o si� w odleg�ym ko�cu cieplarni. Paw�ysz odskoczy� do ty�u. Na statku nie mog�o by� nikogo obcego. Nic zb�dnego, ponadplanowego. Odskoczy� za drzwi i wdusi� przycisk. W pierwszej kolejno�ci nale�a�o odizolowa� pomieszczenie, potem wezwa� pomoc. Wszystko, co nieznane, niezrozumia�e mo�e by� zagro�eniem. Nie tylko dla Paw�ysza osobi�cie, dla ca�ego statku. Drzwi niech�tnie zamkn�y si�. Paw�ysz sta� samotnie w bardzo cichym korytarzu. R�wno i spokojnie �wieci� sufit. Paw�ysz znajdowa� si� na statku, na kt�ry nie mog�o nic przenikn�� z zewn�trz. To, co widzia�, powinno mie� swoje racjonalne wyt�umaczenie. Fajnie b�dzie, gdy przybiegnie do Stanza i powie, �e widzia� co� w porzuconej cieplarni. A co? Co�. Otworzy� wi�c ponownie drzwi. Zamkn�� je za sob�. Niech to Co� nie ucieknie na zewn�trz. Potem ostro�nie ruszy� przed siebie. Stara� si� nie wchodzi� w grz�dki. Ceramiczne kafelki chrz�ci�y pod stopami, niekt�re ko�ysa�y si� i wypada�y. W cieplarni panowa�a nieprzyjemna, st�ch�a wo�. O dwa kroki od miejsca, sk�d wyskoczy�o owo Co�, Paw�ysz znieruchomia�. Jakie� dziesi�� metr�w od niego znajdowa�a si� okr�g�a �ciana � koniec oran�erii. Wtedy zobaczy�. W pl�taninie ga��zek zasiad�y dwa szare koty. Patrzy�y mu w oczy, m�drze i czujnie. W p�mroku, tu �wiat�o by�o gorsze ni� przy wej�ciu, ich oczy p�on�y ��tym, z�ym �wiat�em. � Tego jeszcze brakowa�o � powiedzia� g�o�no Paw�ysz. Powinien by� si� tego domy�li� wcze�niej. Kto� kiedy� zdecydowa�, �e na statku musz� by� zwierz�ta. Domowe. Takie, kt�re nie b�d� du�o jad�y, ale urozmaic� samotno�� ludzi. Na statku pojawi�a si� kocia rodzina. Mimo �e by�a kontrolowana i pilnowana, sterowano rozrodczo�ci� tego gatunku, to wielokrotnie w odleg�ych zak�tkach statku ludzie wykrywali nielegalne, niezarejestrowane koty. Koty musia�y co� je��. A to znaczy�o, �e opanowa�y kana�y wentylacyjne i cieplarnia nie by�a tak odizolowana od reszty statku, jak si� zdawa�o. � Mo�ecie tu sobie �y� � pozwoli� kotom Paw�ysz. Pochyli� si�, wyci�gn�� z gruntu blad�, niemal bia�� �odyg�. Jednak jakie� �ycie istnia�o i tu. Trzeba b�dzie powiedzie� Chri�cie, niech tu zajrzy. Wi�cej ju� nie pojawia�y si� w oran�erii �adne upiory. Upiory to cz�stka pok�adowego folkloru. Po stu, z hakiem, latach na statku musia� zrodzi� si� w�asny folklor. W g��bi duszy Paw�ysz bardzo chcia� zobaczy� ducha. To nie znaczy, �e wierzy� w takie bzdury. Ale gdy leci si� tak starym i rozleg�ym statkiem, powinno na jego pok�adach ukrywa� si� co� niezwyk�ego. 3. Paw�ysz nie mia� ochoty wraca� do zamieszka�ej cz�ci statku. Od razu znajd� mu jakie� zaj�cie. A kiedy po raz drugi uda mu si� wyrwa� i tak spokojnie, niespiesznie pospacerowa� po statku? Wszed� do tunelu ��cznikowego, kt�rym mo�na by�o doj�� do Zewn�trznego Ogrodu. Przez Ogr�d m�g� wr�ci� do siebie. Po drodze zajrza� do porzuconej biblioteki. Kiedy� cz�� kajut mieszkalnych znajdowa�a si� w tym sektorze i nieopodal nich znajdowa�a si� filia biblioteki. W bibliotece panowa� zupe�nie inny zapach � zapach ta�my. Kom�rki na mikrofilmy i wideokasety by�y pootwierane. W niekt�rych zosta�y ta�my. Paw�ysz wiedzia�, dlaczego tak si� sta�o. Kiedy bibliotek� przenoszono, kasety b�d�ce kopiami tych z g��wnej biblioteki, nie by�y zabierane. Wiedzia�, �e nie spotka go tu �adna niespodzianka, ale zmitr�y� troch� czasu na czytanie tytu��w. Op�aci�o si�. W jednej ze skrzy� znalaz� �smy, szesnasty i dwudziesty odcinek serialu �Podwodnego �wiata�, brakowa�o ich w bibliotece g��wnej. Potem znalaz� jeszcze kilka kaset bez etykiet. Zabra� je r�wnie�. Kwadrans p�niej dotar� do tunelu ��cznikowego i zatrzyma� si� przed wind�. Tu by�o znacznie ja�niej, tu czasem pojawiali si� ludzie. Winda przenios�a Paw�ysza o kilka poziom�w wy�ej, co by�o poj�ciem wzgl�dnym, poniewa� d� jest zawsze w centrum statku, a g�ra to pomieszczenia zewn�trzne. Pole grawitacyjne, wytwarzane przez silniki, czai�o si� w centralnej kuli. Sala relaksu przez wej�ciem do Ogrodu Zewn�trznego te� �wieci�a pustkami. W basenie, niczym b��kitnawe zwierciad�o, zastyg�a woda. By�a tak r�wna i nieruchoma, �e Paw�ysz nabra� ochoty, by pochyli� si� i zak��ci� t� doskona�o��. Wsun�� r�k� do kieszeni, mia� tam zawsze co� niepotrzebnego. Palce wymaca�y metalow� kulk�, cisn�� j� do basenu. Zwierciad�o drgn�o, plusn�� s�upek wody i we wszystkie strony pomkn�y kr�gi fal, w ko�cu swej drogi oblizuj�c �ciany basenu. No, tak lepiej. Niskie, mi�kkie kanapy, niczym klamry, ci�gn�y si� doko�a basenu. Paw�ysz z rozp�du wskoczy� na jedn� z nich, usiad� niewygodnie na torbie z kasetami, kt�re wl�k� z porzuconej biblioteki. Kanapa od�y�a, staraj�c si� dostosowa� do kontur�w cia�a siedz�cego. Paw�ysz wyobra�a� sobie, �e jest na �Nautiliusie�. Gdzie� w jego trzewiach �yje ostatni pasa�er, stary kapitan Nemo. A mo�e to �Marie Celeste�? Nieoczekiwane nieszcz�cie zwali�o si� na szkuner. Dlaczego wszyscy, co do ostatniego cz�owieka, porzucili statek? A garnek na kuchni by� jeszcze ciep�y. Nie, to niezamieszka�a wyspa. Oto jest, ciemny las za szklan� �cian�. Wysoko na prawej szary okr�g. �ata. Kiedy Paw�ysza jeszcze nie by�o na �wiecie, w Ogr�d Zewn�trzny uderzy� meteoryt. To si� zdarza w kosmosie. Nad meteorytow� os�on� Anteusza trudzi�y si� najlepsze umys�y Ziemi � ani jeden okruch materii nie powinien by� dotkn�� statku, zbyt wysoka mog�a by� cena takiego kontaktu � ale i tak sze��dziesi�t lat temu Anteusz trafi� w mocny meteorytowy strumie�. Tak g�sty, �e jeden z kamieni uderzy� w statek. Meteoryt przebi� zewn�trzn� prze�roczyst� �ciank� Ogrodu. Nast�pnie przenicowa� drug� �ciank�, dziel�c� Ogr�d od Sali Relaksu. Potem przedziurawi� jeszcze trzy przegrody, zanim wypad� na zewn�trz. Wypadek ten kosztowa� �ycie dw�ch kosmonaut�w, kt�rzy akurat znajdowali si� w Sali Relaksu. Paw�ysz dowiedzia� si�, �e grali po prostu w szachy. Zgin�� te� Zewn�trzny Ogr�d. Umar� tak szybko, �e nie zd��y� nawet si� zmieni�. Paw�ysz podszed� do szklanej �ciany. Kiedy� ogr�d troskliwie zaplanowano, potem uprawiano, jako miejsce, gdzie kosmonauci, b�d�c niewiarygodnie daleko od domu, mogliby poczu� uroki letniej nocy i zapachy ziemskiego lasu. Pod prze�roczyst�, wysok� kopu�� t�oczy�y si� brzozy i jod�y, krzewy r�ane i olszyny, a dalej, gdzie panowa�a temperatura nieco wy�sza, pi�y si� do g�ry palmy. Po remoncie �wczesny kapitan Anteusza postanowi� nie pod��cza� Ogrodu do systemu ogrzewania � odtaja�e drzewa i krzewy zgni�yby po prostu. A w panuj�cej temperaturze b�d� zamarzni�tymi pomnikami drzew i kwiat�w. Je�li kto� nie wie, co tu si� sta�o sze��dziesi�t lat temu, mo�e mu si� wyda�, �e za szyb� zaczyna si� prawdziwy zimowy las. 4. I Paw�ysz wyobrazi� sobie nieko�cz�cy si�, nocny las. Ciep�e, wilgotne powietrze, w kt�rym unosz� si� korzenne zapachy, gdzie szelest opadaj�cych li�ci jest r�wnie ostro�ny i niemal nies�yszalny jak kroki wilka. Czasem tylko trza�nie sucha ga��zka albo odwa�nie wdepnie w stert� chrustu niczego nie boj�cy si� nied�wied�. G�o�ny plusk, uderzenie, niemal huk rozci�y cisz� w sali. Wybuch? Paw�ysz poderwa� si�, odwr�ci�, jednocze�nie przywieraj�c plecami do prze�roczystej �ciany. Si�a ci��enia na statku jest niemal dwukrotnie mniejsza od ziemskiej, dlatego najbardziej nawet dynamiczne ruchy s� spowolnione. M�zg ju� zako�czy� zwrot cia�a, ale ono samo wci�� jeszcze porusza�o si�. Bryzgi wody wylecia�y na pod�og� sali. D�ugi, zielony cie�, podobny do cienia du�ej ryby, przemyka� pod poruszon� tafl� b��kitnej wody. Kr�tko ostrzy�ona dziewcz�ca g�owa przebi�a lustro, dziewczyna otworzy�a oczy, str�ci�a d�oni� krople wody z rz�s. � Wystraszy� si� pan? � zawo�a�a. � Umy�lnie rozebra�am si� cicho i... jak nie skocz�! Paw�ysz poczu� si� g�upio � dziewczyna mog�a widzie� jego reakcj�. Ale nie, kiedy on si� odwraca�, ona by�a jeszcze pod wod�. Dziewczyna obr�ci�a si� na plecy. Mia�a na sobie zielony, jednocz�ciowy str�j. Woda uspokaja�a si� wolno i rzeczowo, jakby basen by� wype�niony olejem. � Woda jest tu wspania�a! � powiedzia�a dziewczyna. � Codziennie si� tu k�pi�. Nie pr�bowa� pan? � Jeszcze nie. Nie widzia� wcze�niej tej dziewczyny. Wczorajszy dzie� by� taki zwariowany. A dzisiaj wyruszy� na w�dr�wk� po statku. Dziewczyna podp�yn�a do brzegu. � Ja te� tu czasem przychodz� specjalnie, �eby popatrze� na ten las. Ale zawsze wiem, �e jest martwy. Widocznie mam �le rozwini�t� wyobra�ni�. Paw�ysz wr�ci� na kanap� i usiad�. � Nie widzia�em pani wczoraj. � Kiedy pan przylecia�, mia�am wacht�. Mam na imi� Gra�yna. � Widzia�em koty. W pustej oran�erii. � O, tam nigdy nie by�am � odpowiedzia�a. � Nie jestem romantyczk�. Zabrzmia�o to bardzo protekcjonalnie, a Gra�yna nawet nie usi�owa�a tego maskowa�. Dziewczyna zanurkowa�a szybciej ni� Paw�ysz zd��y� znale�� jak�� ci�t� ripost�. Gdy ponownie pojawi�a si� na powierzchni wody, zapyta�: � Pani jest biologiem? � Grawitacja � odpowiedzia�a Gra�yna. � A jak brzmi pani imi� w skr�cie? � Podoba mi si� Gra�yna � odpowiedzia�a. � Nie trzeba skraca�. � Ale jest do�� d�ugie. � To nic, nie zd��y si� pan zm�czy�. Jutro odlatuj�. Gra�yna podp�yn�a do brzegu. Paw�ysz zobaczy�, jak d�ugie ma palce. Po prostu zadziwiaj�co d�ugie palce, z kr�tko obci�tymi paznokciami. Na policzku, pod lewym okiem, mia�a cieniutk� blizn�. Pulchne i ruchliwe wargi. Ich k�ciki przez ca�y czas porusza�y si�. Oczy Paw�ysza wychwytywa�y szczeg�y twarzy, figury. Kawa�ki mozaiki tworzy�y portret, kt�ry, gdyby przebywali na statku jeszcze d�ugo razem, nie mia�by nic wsp�lnego z pierwszym wra�eniem. � Ten rok � powiedzia�a Gra�yna � przelecia� migiem. S�owo honoru. Gdzie� w po�owie zrobi�o si� smutno, w ko�cu jednak jeste�my do�� odizolowani. A teraz... nawet pan sobie nie wyobra�a, jak nie chce si� odlatywa�. � A gdyby pani teraz zaproponowano, �eby zosta�a pani jeszcze na jedn� tur�? � No, nie. Nie zosta�abym � odpowiedzia�a Gra�yna. W tym momencie Paw�ysz zauwa�y�, �e ma zielone oczy. Ciemne, mokre rz�sy przes�ania�y je i dlatego w pierwszym momencie wyda�y si� o wiele ciemniejsze. � Szkoda � powiedzia�. � Im wi�cej ludzi, tym jest ciekawiej. � Wystarczy ludzi i beze mnie � zaoponowa�a Gra�yna. � Ilu jest na pana zmianie? � Trzydziestu dw�ch. � W mojej by�o trzydziestu sze�ciu. Ale nie mia�am szcz�cia. � Aha. � Paw�ysz od razu zrozumia�, co mia�a na my�li. Anteusz jeszcze przez trzyna�cie lat b�dzie lecia� do gwiazdy. Jeszcze trzyna�cie zmian. Trzynasta b�dzie t� najszcz�liwsz�, jej za�odze przyjdzie wyl�dowa� na globie, zako�czy� trud wielu tysi�cy ludzi i p�torej setki lat. � To nic � powiedzia� Paw�ysz. � Jeszcze nie b�dziemy tacy starzy. Na pewno odwiedzimy ten glob. � Nie ma tam dla nas pracy � powiedzia�a Gra�yna. � Na powierzchni planety b�d� potrzebni inni specjali�ci. � Dlaczego? Silniki i tam b�d� potrzebne. I kabiny. � Pan jest kabinowcem? � Medyk-kabinowiec. � Rzadkie po��czenie. Kt�ry rok? � Czwarty. A pani? Gra�yna wysz�a z wody. � Poprosz� o r�cznik. R�cznik le�a� obok Paw�ysza. Poderwa� si� i poda� go. Zacz�a wyciera� w�osy, a Paw�ysz zrozumia�, �e jej oczy nie maj� po prostu koloru zielonego, a bardzo zielony. � Jestem ju� staruszk� na doktoracie. Mam dwadzie�cia trzy lata. � No to co? R�nica zaledwie trzech lat. Nieistotna � odpowiedzia� Paw�ysz. Gra�yna roze�mia�a si�. �mia�a si� tak serdecznie, �e r�ce z r�cznikiem opad�y jej i Paw�ysz zobaczy�, jak zmieni�a si� jej twarz. Mokre w�osy, przylegaj�ce dotychczas do g�owy, podsuszone r�cznikiem zmieni�y si� w bujn� grzyw�. Twarz zmniejszy�a si�. Tylko oczy pozosta�y zielone i ogromne. Cisn�a r�cznikiem na kanap�, wzi�a stamt�d szlafroczek, na�o�y�a go i wsun�a stopy w pantofle. � Prosz� nie sp�ni� si� na obiad! � powiedzia�a. � Dzisiaj mamy po�egnalny obiad. � Na pewno nie! � Prosz� nie zapomnie� o swojej torbie. Co pan tam ma? Gra�yna przemawia�a bezceremonialnie, ale Paw�ysz nie potrafi� si� na ni� rozgniewa�. Ta bezceremonialno�� tworzy�a osobist� wi� mi�dzy nimi. Tylko cz�owiek ci bliski mo�e zapyta�, co masz w torbie. � By�em w porzuconej bibliotece � przyzna� si� Paw�ysz. � Zabra�em stamt�d kasety. � Ja te� tam kiedy� chadza�am. Wszyscy chodzili. Podejrzewam, �e kiedy� specjalnie tam zostawiono mas� ciekawych film�w, �eby mo�na by�o zorganizowa� za�odze dodatkow� przygod�. Co pan wzi��? Paw�ysz po�a�owa�, �e nie wzi�� ani jednej ksi��ki Dostojewskiego czy Marqueza. � Takie tam � powiedzia�. � Przygodowe. � �Gwiezdny rejs�? � �Podwodny �wiat�. Opu�ci�em kilka odcink�w. � Prosz� si� nie wstydzi�, kursancie. Nie zapyta�am, jak pan si� nazywa. � S�awa. S�awa Paw�ysz. � No prosz�, Gra�yna si� panu nie podoba, mnie si� S�awa podoba. Tak wi�c S�awku, musz� si� przyzna�, �e sama jeszcze dwa miesi�ce temu wyci�gn�am z tej biblioteki trzeci i czwarty odcinek �Podwodnego �wiata�, mimo �e z racji wieku i powagi nie powinnam tego robi�. � Nie wygl�da pani powa�nie. � Staram si�. 5. Poszli razem w kierunku windy do centralnej kuli, potem Gra�yna pobieg�a przebra� si� do swojej kajuty. Paw�ysz poszed� do kabin. Zwyk�y statek ma zazwyczaj dwa o�rodki sterowania: ster�wk� i sekcj� nap�dow�. Na Anteuszu by�y trzy centra dowodzenia. Pr�cz dw�ch zwyczajowych by�y tam te� �kabiny�. To powszednie s�owo nosi�o w sobie stygmat d��enia do pozbawienia rzeczy niezwyk�ych patosu i zad�cia. W kosmicznym instytucie, kt�ry mia� szcz�cie ko�czy� Paw�ysz, trwa�a odwieczna i pozbawiona szans na zako�czenie wojna cia�a profesorskiego, dla kt�rego szacunek dla prawid�owej terminologii oznacza� szacunek do przedmiotu nauczanego, i kursant�w, kt�rzy nawet podczas egzamin�w nie mog� przeskoczy� dw�ch prostych s��w: �retlanslatory teleportacyjne�. Do takich kursant�w nale�a� r�wnie� Paw�ysz b�d�cy dobrym, w miar� pilnym i w miar� zdolnym, studentem. Wystarczaj�co w sumie dobrym, by skierowano go na Anteusza � przedmiot westchnie� wielu pokole� student�w. Paw�ysz maszerowa� do kabin, ale wcale nie zaprz�ta� sobie g�owy problemami, histori� i perspektywami teleportacji; z ka�dym krokiem spada� w s�odk� przepa�� zakochania, przy tym zakochania skazanego na roz��k�, co zawsze pot�guje uczucie. Nie przejmowa� si� ca�kowicie teleportacj�. A przecie� jeszcze dla fizyk�w i pilot�w nawet dwudziestego trzeciego wieku podr�e z pr�dko�ci� przekraczaj�c� pr�dko�� �wiat�a by�y domen� fantastyki. Skoki przez zwini�t� przestrze� i temu podobne wynalazki marzycieli na razie nie sta�y si� realne. Prawa przyrody nie�atwo jest oszuka�. Tak wi�c w podboju planet Uk�adu S�onecznego powsta�a pauza, kt�ra mog�a trwa� wiecznie. Gwiazdy pozosta�y nieosi�galne, poniewa� droga do nich trwa�a setki lat. Technicznie rzecz ujmuj�c, mo�na by�o zbudowa� statki zdolne do tak d�ugiego przebywania w przestrzeni, ale nie da�o si� wynale�� nie�miertelnego cz�owieka. Oczywi�cie marzenia o dotarciu do gwiazd, do innych cywilizacji, istnienie kt�rych by�o tylko teoretycznie dozwolone, nadal kipia�y w wyobra�ni ludzkiej. Projekty, opracowane przez marzycieli jeszcze w dwudziestym wieku, rozpatrywano i obliczano, ale nie realizowano ich. Mo�na by�o zbudowa� olbrzymi statek, wyposa�y� we wszystko, co niezb�dne, �eby za�oga sp�dzi�a w nim wiele dziesi�cioleci. �eby kosmonauci rodzili si� na jego pok�adzie, ro�li, uczyli si� i umierali. Sto, dwie�cie, trzysta lat w drodze... Ochotnicy, kt�rzy pragn�li si� po�wi�ci�, mieli do swojej dyspozycji do�ywotnie wi�zienie, przy tym wi�zienie doprowadzone do absurdu � nie tylko dla nich samych, ale r�wnie� dla ich dzieci i wnuk�w. Na dodatek mo�na by�o wyliczy�, �e w takiej podr�y za�oga, jakkolwiek by nie by�a do tego przygotowana i ch�tna do z�o�enia ofiary z siebie i swoich dzieci, musi nieuchronnie si� zdegenerowa�, jak niew�tpliwie zdegeneruje si� ka�da ludzka spo�eczno�� oderwana od reszty ludzko�ci. Cel nie u�wi�ca �rodk�w. Teoretycznie i nawet praktycznie mo�liwy by� r�wnie� drugi wariant. Po odlocie z Ziemi za�oga pogr��a si� w anabiozie, z kt�rej zostanie wyprowadzona w chwili znalezienia si� u celu. To samo w drodze powrotnej. W ten spos�b wi�zienie pozosta�oby wi�zieniem, ale wi�zie� dosta�by szans� przespania niesko�czenie d�ugiego okresu i nawet wyj�cia na wolno��. Ale i tak za�oga musia�aby wykaza� si� nadmiern� ofiarno�ci�. Przecie� kosmonauci wr�c� do domu po trzystu latach. To znaczy, �e nigdy ju� nie zobacz� Ziemi takiej, jak� pozostawili, nigdy nie znajd� tak naprawd� dla siebie miejsca w �wiecie, tak samo jak nie znalaz�by go cz�owiek wsp�czesny Newtonowi czy Napoleonowi. Ale odkrycie teleportacji, dokonane po tym, gdy ludzko�� nauczy�a si� korzysta� z praw grawitacji, zmieni�o sytuacj� i pozwoli�o wr�ci� do dyskusji nad tym problemem. Najpierw uda�o si� przekaza� jeden gram substancji na odleg�o�� dziesi�ciu centymetr�w. Potem bia�a myszka � odwieczna ofiara post�pu naukowego � zosta�a roz�o�ona na atomy i z�o�ona ponownie w s�siednim mie�cie, po czym obliza�a si� i zacz�a gry�� kostk� cukru. W ko�cu, w sierpnia 2198 roku, Biser Simonian wszed� do kabiny teleportacyjnego o�rodka w P�owdiw i wyszed� � �ywy i zdrowy � z identycznej kabiny w Bombaju. Poniewa� teleportacj� wykorzystuje fale grawitacyjne, rozprzestrzeniaj�ce si� praktycznie w mgnieniu oka, ograniczeniami w przerzucie obiekt�w by�a tylko energetyczna moc i pojemno�� kabiny. W ci�gu pi��dziesi�ciu najbli�szych lat kabiny zosta�y rozmieszczone po powierzchni ca�ej Ziemi i na planetach Uk�adu S�onecznego*[* Mo�liwo�� b�yskawicznego przeniesienia si� do dowolnego punktu na kuli ziemskiej i paradoks polegaj�cy na tym, �e szybciej mo�na by�o przenie�� si� z Pary�a do Rio de Janeiro ni� z Pary�a do Wersalu, zmieni�y nie tylko szybko�� komunikacji, ale i styl �ycia. Je�li potrafisz mieszka� w Moskwie, a pracowa� na Marsie, to psychologicznie istotnie r�nisz si� od cz�owieka dwudziestego wieku.]. Statki kosmiczne, oczywi�cie, istnia�y nadal, poniewa� ich zadaniem by�o przewo�enie du�ych �adunk�w, rud, surowc�w. Kabiny by�y nie tylko ma�e, nie sta�y si� one i raczej nie stan� tani� rozrywk�. Kabiny umo�liwi�y r�wnie� drog� do podr�y mi�dzygwiezdnych. Je�li wy�lemy w niesko�czenie d�ug� podr� statek kosmiczny, ale wyposa�ymy go na dodatek w kabin� do teleportacji, to za�oga nie musi pozostawa� na pok�adzie sto lat. Mo�na j� zmienia� co jaki� okre�lony odcinek czasu. Tak powsta� Anteusz. Pierwsza jego za�oga po roku pracy wr�ci�a na Ziemi�, ust�piwszy miejsca innym kosmonautom. Przy tym w ci�gu tego roku kabiny kilka razy by�y uruchamiane. Na pok�adzie go�ci�a komisja z ONZ, dwukrotnie wycofywano ze statku chorych, na dodatek trzeba by�o uzupe�ni� zapasy �ywno�ci, poczt� i przyrz�dy. Tak wi�c w ci�gu stu sze�ciu lat lotu na pok�adzie Anteusza go�ci�o sto za��g. Co prawda, co roku ��czno�� ze statkiem stawa�a si� trudniejsza. Na to wszyscy byli przygotowani i nawet przewidziano to w konstrukcji statku. Mimo tego, �e fale grawitacyjne rozprzestrzeniaj� si� niemal natychmiast, zapotrzebowanie na energi� wzrasta wraz ze zwi�kszaniem si� odleg�o�ci. Nauka rozwija�a si�, pojawia�y si� nowe �r�d�a energii i mo�liwo�ci Ziemi r�wnie� wzros�y. Co prawda, dla zaoszcz�dzenia strat energii i zapas�w stale zmniejszano liczb� za�ogant�w, i w dniu, kiedy kursant S�awa Paw�ysz znalaz� si� na jego pok�adzie, zamieszkiwa�o go trzydzie�ci os�b. Do celu podr�y doleci jeszcze mniej. Najprawdopodobniej co� oko�o dziesi�ciu cz�onk�w za�ogi. I nie b�dzie ju� w�r�d nich kursant�w. Anteusz za� sko�czy na orbicie odleg�ej gwiazdy. Stopniowo, je�li powstanie tam ludzka kolonia, b�dzie si� go rozbiera�o, wykorzystuj�c do budowy potrzebnych obiekt�w. W ci�gu stu z hakiem lat Statek sta� si� cz�ci� historii ludzko�ci. Paw�ysz, jeszcze b�d�c na Ziemi, wiedzia� o kotach, kt�re potrafi�y wymkn�� si� spod kontroli i rozmno�y�y w pustych magazynach, wiedzia� o porzuconej bibliotece i o basenie z b��kitn� wod�. Tysi�ce razy ogl�da� statek na ekranie i uczy� si� go podczas specjalnych zaj��, tak jak uczyli si� go jego nauczyciele, i nauczyciele jego nauczycieli, pracuj�cy ongi na Anteuszu. Ale wszyscy jego za�oganci pr�dzej czy p�niej wracali do dom�w. Jak marynarze z dalekiego, ale przecie� nie nieko�cz�cego si� rejsu. Pr�cz tych, kt�rzy umarli albo zgin�li w drodze. Ale takich by�o niewielu. Sze�ciu. 6. Zapewne sala teleportacji, gdyby wyj�� z niej ca�y farsz urz�dze�, by�aby ogromna. Ale przez ostatnie sto lat nikomu nie uda�o si� zobaczy� jej �cian. Kabiny na Zielni by�y znacznie skromniejsze � w ko�cu zawsze mo�na zawo�a� ekip� remontow�. Tu natomiast wszystkie systemy by�y dublowane i przedublowywane, a rezerwa niezawodno�ci wielokrotnie przekracza�a t� teoretyczn�. W istocie swej to w�a�nie Centrum by�o g��wn� przyczyn� istnienia Anteusza. Paw�ysz min�� pl�tanin� korytarzyk�w, wij�cych si� mi�dzy milcz�cymi, ale �yj�cymi maszynami. Ulice i zau�ki tego miasteczka zna� na pami��. Gdyby go wyrwa� ze snu i kaza� sprawdzi� blok numer 50 � z zamkni�tymi oczami znajdzie drog�. Wiadomo dlaczego: w instytucie stoi trena�er, dok�adna kopia w takiej samej sali. Trena�er ma dok�adnie tyle samo lat, co orygina�. Student musi zna� trena�er jak swoje pi�� palc�w. Je�li b�dzie mia� szcz�cie, to zobaczy kiedy� autentyczne kabiny Anteusza. Pr�cz obowi�zku, znakomite opanowanie przez student�w topografii i dzia�ania tej staro�ytnej sali t�umaczy�a r�wnie� swoista tradycja: sala ta by�a najbardziej sprzyjaj�c� samotno�ci w ca�ej uczelni, by�a jego lasem, jego parkiem, jego labiryntem. Nikt nie wie, ile �yciowych �cie�ek zmieni�o si�, sko�czy�o i uratowa�o w jego p�mrocznych zau�kach, ile odby�o si� tu kategorycznych wyja�nie�, ilu wys�uchano zwierze�, ile odby�o si� przypadkowych spotka�, dramatycznych rozsta�... A i sam Paw�ysz nie dawniej jak miesi�c temu us�ysza� zdecydowane �nie� w ciasnym przedziale mi�dzy blokiem 8-E i makiet� akumulatora. Po tym fakcie przebumelowa� dwa dni, mimo �e decydowa�y si� jego losy � poleci czy nie poleci. Gdy wr�ci� na uczelni�, wys�ucha� s�usznej nagany dziekana i za kar� przez ca�� niedziel� odkurza� sal�. Dziekan, b�d�cy niegdy� zaleganiem Anteusza, kt�ry trzydzie�ci lat temu sp�dzi� na nim trzyna�cie miesi�cy, uwa�a�, �e najbardziej po�yteczna jest kara nios�ca w sobie element poznawczy. Oczywi�cie dziekan nie dzieli� si� ze studentami wspomnieniami, w kt�rych jego �ona, konstruktor genetyczny, dzi� powa�na pani, powiedzia�a mu �mo�e-mo�e�, w�a�nie przy bloku 8-E. Makiety blok�w uczelnianych by�y martwe. Blok na Anteuszu, gdy si� przy�o�y ucho do jego ciep�ego matowego boku, buczy nisko i cicho, niczym odleg�y trzmiel. I w�wczas zrozumia�, �e uczelnia znajduje si� tak daleko, �e mo�e si� wydawa� � on, Paw�ysz, leci na Anteuszu ju� sto si�dmy rok. Doktor Wargezi siedzia� na niewygodnym, wysokim, obrotowym krze�le przy kontuarze z prob�wkami. Sprawdza� g�sto�� i stan roztworu. Za jego plecami znajdowa�a si� wanna � o�owianego koloru kula. Od wanny do Ziemi ci�gn�a si� niewidoczna niteczka. Na drugim jej ko�cu dy�urny technik sprawdza, czy ubranie dok�adnie przylega do cia�a, czy nie ma w kieszeniach metalowych przedmiot�w, nast�pnie wpuszcza delikwenta do otwartego wn�trza kabiny, przypominaj�cej przeci�ty kokon � i cz�owiek staje si� na chwil� larw�. Studenci nazywaj� kabin� �hiszpa�sk� dziewic��, co dowodzi, �e kt�ry� pozna� histori� Inkwizycji, kt�ra stosowa�a �hiszpa�sk� dziewic� jako �rodek wyrafinowanych tortur. Przypomina ona postawiony na sztorc sarkofag, naje�ony skierowanymi do wn�trza gwo�dziami. Gdy delikwent stawa� w �rodku, a obie cz�ci �dziewicy� zamyka�y si� � ostrza gwo�dzi wpija�y si� w cia�o torturowanego. W kuli nie by�o jednak gwo�dzi. Ale by�y uchwyty. Wysy�any obiekt musia� by� bardzo dok�adnie unieruchomiony. Informacja o jego wymiarach, masie i wadze przekazywana by�a do kabiny wcze�niej � kilka setnych sekundy przed przerzutem. Gdy po chwili � subiektywnie mog�o ono trwa� cho�by i wieczno�� � l�dowa�o si�, powiedzmy na Antarktydzie, to �hiszpa�ska dziewica� tak samo mocno trzyma�a podr�nika w swych gi�tkich, elastycznych uchwytach. Pewnie dlatego ka�demu wydawa�o si�, �e �aden przerzut nie mia� miejsca. Na Anteuszu kabiny wygl�da�y nieco inaczej. Tu, aby zabezpieczy� si� przed b��dami, prawdopodobie�stwo kt�rych ros�o wraz z odleg�o�ci� od Ziemi, cz�owiek musia� zanurzy� si� w wype�nionej g�stym, kisielowatym roztworem wannie. Nie by�o wi�c mowy o �adnym ubraniu. Wszystkie nieorganiczne przedmioty w�drowa�y drug� kabin�, towarow�, w niewielkich kontenerach. Wymiary kabin ogranicza�y mo�liwo�ci zaopatrzenia statku. W ci�gu stu lat na Ziemi powsta�y znacznie wi�ksze kabiny, ale na Anteuszu wci�� dominowa�o stare wyposa�enie. Doktor Wargezi, bezpo�redni prze�o�ony i szef praktyki Paw�ysza, sprawdza� g�sto�� roztworu, sk�ad jego musia� dok�adnie odpowiada� temu w ziemskim o�rodku. A wiadomo, �e po ka�dym przerzucie dokonywa�y si� w roztworach zmiany spowodowane niemo�liwym do unikni�cia kontaktem z ludzkim cia�em. � Co si� sta�o? � zapyta� doktor. � Jeszcze za wcze�nie na ciebie. � Nie, ja po prostu tak sobie � odpowiedzia� Paw�ysz. � By�em w starej bibliotece i w pustej oran�erii. I na basenie. � Po co mi to m�wisz? � powiedzia� doktor. � Po przerzucie powiniene� przez dob� wylegiwa� si�. � S�owo honoru, �e dobrze si� czuj�. Kiedy przyleci Maquise? Maquise by� z roku Paw�ysza. Oni dwaj reprezentowali sw�j rok na sta�u. � Przecie� wiesz. � Wargezi poprawi� bia�y czepek, kt�rego, jak twierdzili z�o�liwi, nie zdejmowa� nawet podczas snu, by nie zdradzi� �ysiny. � Tam zawsze co� jest nie tak. Czekam na Maquise�a, a dociera do mnie wiadomo��: odbierajcie biologa Do Do Ki, kt�ry jest kobiet� z Birmy w �rednim wieku. A na li�cie w og�le jej nie ma. Przecie� wiesz, jak to jest. Paw�ysz nie sprzecza� si�, chocia� wiedzia�, �e Wargezi przesadza. � Widzia�em dzikie koty � o�wiadczy�. � Nie zdziwi�bym si�, gdyby �y�y tu dusiciele, krokodyle i nietoperze. To istny wykopaliskowy zabytek, a nie statek. Je�li uda mu si� dotrze� do celu, to b�dzie to ju� taka ruina, �e wstyd b�dzie pokaza� si� ludziom na oczy. � My�li pan, �e Anteusz si� rozpadnie? � Kursancie, wasze dowcipy s� nie na miejscu. Anteuszowi nic si� nie stanie. Chocia�, rzecz jasna, nale�a�o ju� pi��dziesi�t lat temu zawr�ci� go na Ziemi�. � Dlaczego? � Wsp�czesne statki poruszaj� si� dwukrotnie szybciej, � No bo to wsp�czesne. � Paw�ysz przy�apa� doktora na b��dzie logicznym i ucieszy� si� z tego. Wargezi, posiadacz ostrego nosa, nie spodoba� mu si� od pierwszej chwili. Doktor potrafi� znale�� ciemne strony ka�dej sytuacji. Oczywi�cie, z psychologicznego punktu widzenia � a Paw�ysz mia� zaj�cia z psychologii � w du�ej za�odze powinny by� wymieszane r�ne typy emocjonalne. Najprawdopodobniej wi�c Wargezi trafi� tu jako urozmaicenie psychologiczne. Ale Paw�ysz mia� go do�� ju� od chwili poznania w ziemskim o�rodku przygotowania, gdzie trafili do jednego pokoju w hotelu. � A kabiny? � Wargezi nigdy si� nie poddawa�. � Przecie� to zesz�y wiek! � Wiele w nich zmieniono. � Nie zaryzykowa�bym tak� kabin� podr�y do mamy w Mediolanie. � Ale dotar� pan tutaj. � Pracuj� resztkami mo�liwo�ci. Nie zdziwi� si�, gdy kabina wysi�dzie. Rozumiesz, co to znaczy? � Raczej by nas tu nie wys�ano, gdyby to by�o takie niebezpieczne. � Sprawa dotyczy pr�no�ci ca�ego globu. � Wargezi podrapa� si� po nasadzie nosa. Kiedy si� z�o�ci�, zawsze drapa� si� w tym miejscu. �A co ja robi�, kiedy si� z�oszcz�?� � pomy�la� Paw�ysz. Nic mu nie przychodzi�o do g�owy. � Pr�no�� cz�owieka nale�a�oby ograniczy�. Zawsze jest co� powy�ej: Spo�ecze�stwo, pa�stwo. Ale ofiar� pr�no�ci ca�ego globu mo�e sta� si� nie tylko stetrycza�y statek, ale i ca�y kontynent. Anteusz od dawna ju� nie jest statkiem, a symbolem. Symbolem naszej mocy, symbolem naszej dumy. My, patrzcie tylko, rzucili�my wyzwanie Galaktyce! Nie boimy si� odleg�o�ci! A rozum milczy! Po co nam ten Anteusz i ta podr�, kt�ra straci�a sens na d�ugo przed jej zako�czeniem? � Przecie� pan wie, �e to nie jest tak. � Udowodnij mi to, m�odzie�cze. � Ruchy Wargeziego wci�� by�y odmierzone i opanowane. Zanotowa� wynik analizy, wyla� zawarto�� prob�wek, odni�s� je do zmywarki, zdj�� kitel i starannie go z�o�y�. � Udowodnij mi, �e nie jeste�my ofiarami pr�no�ci wielu ludzi, z kt�rych ka�dy oddzielnie jest pozbawiony mocy, ale w grupie reprezentuj� oni efemeryczn� substancj�, czyli opini� globu! � Przecie� tyle zosta�o zrobione przez te lata! � Paw�ysz nagle poczu� si� jak na egzaminie. � Ile� do�wiadcze�, odkry�. Ile jeszcze mo�na b�dzie zrobi�! W ko�cu, nawet je�li statek nie doleci, to sama podr� jest ju� wielkim wydarzeniem! Przecie� pan wie, �e dolecimy. I ustawimy tam, na powierzchni planety, kabin�. � A planeta oka�e si� niezaludniona! � Nie ma pustych planet! To b�dzie pierwsza kabina w Galaktyce. B�dziemy mogli przenosi� si� o miliardy kilometr�w, jak by�my znajdowali si� na Ziemi! � Pusta kabina na pustym globie! Paw�ysz roz�o�y� r�ce. Stanzo, kt�ry w�a�nie wszed� do sekcji i najwyra�niej nieruchomo przys�uchiwa� si� dyspucie, postanowi� wtr�ci� si�: � Giovanni � powiedzia� � nie zbijaj z panta�yku m�odzie�y. � Niech si� hartuje. � Co ci� gryzie? Stanzo jest szefem o�rodka teleportacji. Wcze�niej pracowa� tu z Wargezim. Stanzo to rzadki wyj�tek na statku. Jest tu po raz drugi. Ju� odstuka� jedn� wacht� sze�� lat temu. � Gra� energetyczna � odpowiedzia� Wargezi. � Przecie� wiesz. � My�l� nad tym m�drzejsi od nas. � Nie ma nikogo m�drzejszego od nas � nie zgodzi� si� Wargezi. � A ja twierdz�, �e ca�y ten eksperyment nied�ugo si� sfajczy. � Dobra, na razie poczekajmy. Paw�yszowi wyda�o si�, �e Stanzo nie chce prowadzi� tej rozmowy przy studencie. Jakby na potwierdzenie tego powiedzia�: � Je�li nie jeste� zm�czony, to id� do messy. Tam przydadz� si� m�ode, mocne d�onie. � Do czego? � Najprawdopodobniej do siekania sa�aty. 7. W ci�gu stu lat Anteusz obr�s� rytua�ami jak poszycie �aglowca skorupiakami. Jednym z takich tradycyjnych rytua��w by� Podw�jny Obiad. Wymiana za�ogi trwa�a na Anteuszu tydzie�. W miar� tego, jak na pok�adzie pojawiali si� nowi cz�onkowie za�ogi, �starcy� wracali na Ziemi�. Nadchodzi� taki moment, kiedy mniej wi�cej po�owa wr�ci�a ju� na Ziemi�, a po�owa nowicjuszy znajdowa�a si� na pok�adzie. Tego dnia, trzeciego dnia wymiany za�ogi, odbywa� si� Podw�jny Obiad. Podw�jny, poniewa� odbywa� si� jednocze�nie na Ziemi, w O�rodku Steruj�cym, i na statku. Na Ziemi po�owa nowicjuszy cz�stowa�a tych, kt�rzy wr�cili z Anteusza. Na Statku za� seniorzy cz�stowali tych nowicjuszy, kt�rzy dopiero co si� tu znale�li. Obiady zaczyna�y si� jednocze�nie. Nikt pr�cz obu za��g nie mia� prawa uczestniczy� w obiadach. Jako�� pocz�stunku by�a spraw� nadzwyczaj honorow�. Do obiadu przygotowywano si� d�ugo, ca�ymi tygodniami. O niekt�rych, najbardziej udanych, kr��y�y legendy. Dziesi�� lat temu pewna zmiana wyhodowa�a na Anteuszu ostrygi. By� to wybitny eksperyment biologiczny. Ostrygi zosta�y wyhodowane w sztucznej morskiej wodzie i musia�y osi�gn�� odpowiednie gabaryty w ci�gu kilku miesi�cy. Serwowano je w�wczas na przek�sk�. Ma�o kto je jad�, ale oszo�omieni byli wszyscy. Tym razem obiad by� wspania�y, ale nie nieprawdopodobny. Paw�ysz przyszed� do messy, raczej maj�c nadziej�, �e zobaczy Gra�yn�, ni� p�on�c z ochoty do pomocy. Ale Gra�yny tu nie by�o, okaza�o si�, �e przekazywa�a wacht� zmiennikowi. Wkr�tce z messy Paw�ysz zosta� po prostu przep�dzony � jego obecno�� tam by�a z�amaniem tradycji. Wtedy �wiadomie naruszy� dyscyplin�. Niespecjalnie mocno, ale jednak niedopuszczalnie. Ruszy� mianowicie do sekcji grawitacyjnej. Droga zaj�a mu sporo czasu. Mimo �e rozmieszczenie pomieszcze� statku by�o Paw�yszowi znane, to w rzeczywisto�ci wszystko wygl�da�o zupe�nie inaczej ni� na planach czy schematach. Paw�ysz wyobrazi� sobie po�o�enie sekcji grawitacyjnych wzgl�dem messy, ale drzwi, kt�re mia�y ��czy� te miejsca by�y zamkni�te. Postanowi� przej�� przez ster�wk�, ale pomyliwszy korytarze, trafi� do mrocznej sali komputerowej, gdzie w niskich fotelach siedzieli dwaj nawigatorzy. Paw�ysz znieruchomia� na progu. Oczywi�cie m�g� wej�� i zapyta�, jak si� idzie do grawitacji, ale wygl�da�by niezr�cznie, jak b��dz�cy po pok�adzie ch�opczyk. Sta� wi�c nieruchomo, usi�uj�c wyobrazi� sobie, dok�d powinien teraz skierowa� swoje kroki. � Nie by�o potwierdzenia � powiedzia� jeden z nawigator�w. � Je�li odwo�ano, to nie b�dzie potwierdzenia. � Dlaczego? � Co� si� sta�o. A je�li tak, to grawigramy nie docieraj�. � My�lisz, �e to awaria? � Niewyobra�alne. Zawsze jest mo�liwo�� przerzucenia energii z tarczy antarktycznej. Rozleg� si� d�wi�k brz�czyka. Nawigator wyci�gn�� r�k�, przejecha� nad pulpitem d�oni�, przyj�� wywo�anie. Paw�ysz widzia�, jak na ekranie wideofonu zarysowa�o si� oblicze Kapitana-1. To znaczy kapitana ze starej zmiany. Teraz na pok�adzie s� obaj kapitanowie, ale nowy przejmie dowodzenie dopiero ostatniego dnia. Kapitan-1, �elazny Lech, zapyta� z ekranu wideofonu: � Nie ma fluktuacji kursu? � Prosz� si� nie �udzi�, kapitanie � powiedzia� nawigator. � Wszystko sprawdzone. � Dlaczego oni milcz�? � zapyta� drugi nawigator. Kapitan-1 nic nie odpowiedzia�. Wy��czy� si�. Paw�ysz uzna�, �e lepiej b�dzie, gdy zniknie. W�a�nie zrozumia� � co� si� sta�o. Najprawdopodobniej z ��czno�ci�. Ci trzej byli zaniepokojeni. Brakowa�o tylko, �eby sprawdzi�y si� przepowiednie Wargeziego. Paw�ysz zamy�li� si�, ale nie tak mocno, by zapomnie� o celu swych poszukiwa�. W sztolni windy da� si� s�ysze� jaki� szelest � kto� przemieszcza� si� do g�ry. Paw�ysz zatrzyma� si�. Dach windy podjecha� do g�ry, pokaza�a si� otwarta kabina. Sta�a w niej Gra�yna i druga dziewczyna, niewysoka brunetka, o stromej piersi i br�zowych oczach. Dziewczyny zobaczy�y Paw�ysza. � Jed� z nami � powiedzia�a Gra�yna. � Poznaj Armin�. Pracujemy razem. Paw�ysz wszed� do wolno przemieszczaj�cej si� windy. � Co tu robisz? � zapyta�a Gra�yna. � Szuka�em ci�. � Tu? � Gra�yna wpatrywa�a si� w niego uwa�nie. � Wst�pi�em do ster�wki. � Nawigatorzy nie lubi� postronnych. � Nie wchodzi�em. � To nielogiczne. Po co wst�powa�e�, skoro nie wchodzi�e�? � Nawigatorzy rozmawiali o czym�, nie chcia�em przeszkadza�. � Jeste� czym� zaniepokojony? � Nie mamy ��czno�ci z Ziemi�. Najpierw postanowi�, �e nikomu nie powie o tym, co pods�ucha�, ale j�zyk sam to powiedzia�. Cz�owiek maj�cy co� nowego do powiedzenia zawsze wydaje si� kobiecie bardziej interesuj�cy od tego, kt�ry nie ma nic do zaoferowania. � Tego jeszcze brakowa�o � oburzy�a si� Gra�yna. � To niemo�liwe. Co� popl�ta�e�. 8. Podczas obiadu, kt�ry � zgodnie ze zwyczajem � by� wspania�y, ale tym razem nie sensacyjny, okaza�o si�, �e Paw�ysz mia� racj�. Po pierwszych toastach i przemowach, rytua� kt�rych by� opracowany wiele lat temu, nadesz�a kolej na Kapitana-1. Powiedzia�, jak nale�a�o, �e przekazuje statek Kapitanowi-2 i nowej za�odze, maj�c nadziej�, �e nie b�d� oni mieli pretensji do poprzedniej obsady. Nast�pnie powinien by� powiedzie�, jak przyjemnie b�dzie mu spotka� si� za rok na Ziemi. Ale Kapitan-1 nagle zamilk�. A potem powiedzia� zupe�nie innym tonem: � Dzisiaj otrzymali�my z Ziemi grawigram. Paw�ysz siedzia� akurat naprzeciwko Kapitana-1. Gdy wszyscy siadali, d�ugo sta�, udaj�c, �e syci oczy g�r� sa�aty. W rzeczywisto�ci chcia� zobaczy�, gdzie siada Gra�yna. Ju� zacz�� odlicza� minuty do rozstania i wyobra�a� sobie, jak pusty b�dzie statek bez jej osoby, ale wysz�o jako� tak, �e Gra�yna zacz�a rozmow� z nieznanymi Paw�yszowi grawitacyjniakami ze starej za�ogi i zupe�nie zapomnia�a o nim. I usiad�a mi�dzy tymi ch�opakami. Tak wi�c Paw�ysz zmuszony by� usi��� daleko od niej, niemal na ko�cu sto�u, naprzeciwko Kapitana-1. � Co si� sta�o? � zapyta� Wargezi. Zapyta� ponurym tonem, jakby wcale nie pyta�, a wyg�asza� swoje: �A uprzedza�em�. Grawigramy s� rzadkimi go��mi na statku. �eby wys�a� przekaz na tak� odleg�o��, trzeba zu�y� koszmarn� ilo�� energii. Niezaplanowanych grawigram�w nie powinno si� wysy�a� dlatego, �e przecie� przesy�any cz�owiek z nowej zmiany ju� za godzin� dostarczy wszelkich wiadomo�ci. Skoro wi�c na Ziemi nie czekano na przes�anie ludzi, to znaczy, �e co� si� wydarzy�o. � Grawigram dotar� nieca�y � powiedzia� Kapitan-1. To by� niewysoki m�czyzna i dlatego sta�, opieraj�c si� r�kami o st�. Malutki, szczup�y, �ylasty facet. Kilka lat temu to on w�a�nie ustawi� kabin� na Plutonie. � Grawigram jest urwany � powt�rzy�. � Jego tre�� jest taka: �Przerzut odk�adamy...� � To niemo�liwe! � powiedzia� kto� cicho w odleg�ym ko�cu sto�u. 9. O siedemnastej czasu pok�adowego Paw�ysz znajdowa� si� obok kabiny. Tu nie by� turyst�. Pracowa�. W�a�ciwie � czeka�, czy b�dzie jaka� praca. Jego dzia�ania lekarza zaczyna�y si� w chwili, kiedy w wannie materializowa� si� astronauta. A� do tego momentu Paw�ysz tylko dublowa� Stanza. Z Ziemi nie nadesz�o wi�cej ani jedno s�owo. Wiadomo by�o, �e z przerzutu nici. Tym niemniej wszyscy na Anteuszu zachowywali si� tak, jakby nic si� nie wydarzy�o. Tak zdecydowali kapitanowie. O siedemnastej pracownicy o�rodka teleportacji znajdowali si� na swych posterunkach, gotowi do odbioru. W odr�nieniu od normalnej procedury, tym razem obecni byli obaj kapitanowie. W ci�gu stu sze�ciu lat lotu nie zdarzy�o si� jeszcze ani jedno odwo�anie przerzutu. Przy stole, kiedy pojawi�o si� kilka hipotez, kiedy wypowiadano m�dre i niem�dre s�owa, dotycz�ce tego, co mog�o si� wydarzy�, przypomniano sobie, �e pewnego razu zamiast jednego kosmonauty, przyj�to drugiego. Pierwszy niespodziewanie zachorowa�. Dlatego na pok�adzie postanowiono zachowywa� si�, jak gdyby grawigramu w og�le nie by�o. O siedemnastej dwadzie�cia sze�� Paw�ysz w��czy� swoje stanowisko � kontroler-bis. Stanowisko wys�a�o na display parametry systemu. Paw�ysz czeka� na komentarz Stanza. � Parametry w normie � powiedzia� ten. Siedzia� przy g��wnym pulpicie. � Got�w do przyj�cia. Paw�ysz zerkn�� na mierniki Stanza, przeni�s� wzrok na swoje, identyczne dane. � Kontroler-bis got�w do przyj�cia � potwierdzi� s�owa Stanza. By�a siedemnasta dwadzie�cia siedem. � Roztw�r w normie � rzek� Wargezi. Reszta by�a spraw� automat�w. To by�y najd�u�sze minuty w �yciu Paw�ysza. � Czas � powiedzia� technik o nazwisku Johnson. � Czas � powt�rzy� Stanzo. Kabina odbiorcza by�a martwa. Poczekali jeszcze siedem minut. Rozmawiali, czuj�c nawet pewn� ulg� � przed decyduj�cym momentem panowa�o tu nieznane. Prognoza potwierdzi�a si� � przerzut si� nie odb�dzie. I ju� nie by�o na co czeka�. Kapitanowie odeszli. �ylasty Kapitan-1, kt�remu nie s�dzone by�o wyda� rozkaz, i Kapitan- 2, wysoki, szczup�y, bardzo m�ody � nawet mo�e za m�ody z punktu widzenia Paw�ysza. A po pi�ciu minutach Kapitan-1 przez komunikator wewn�trzny zwo�a� obie za�ogi do messy. Na posterunkach pozostali tylko dy�urni. Kabin pilnowa� Stanzo. 10. St� by� ju� sprz�tni�ty. Tylko obrus pozosta� na d�ugim stole. I krzes�a doko�a sto�u. Kucharz poda� kaw�. Paw�ysz usiad� obok Gra�yny. Wargezi milcza�. Paw�ysz oczekiwa�, �e ten b�dzie popisywa� si� elokwencj�, ale doktor milcza�. Kapitan-1 powiedzia�: � Nie rezygnowali�my z odebrania przerzutu, ale kabina nie pracuje. Nie otrzymali�my wi�cej grawigram�w. Nie wiemy, ile czasu b�dzie trwa�a ta sytuacja i nie wiemy, co j� wywo�a�o. Jeszcze wczoraj wszystko by�o w porz�dku. Paw�ysz skin�� g�ow�, chocia� nikt nie widzia� tego skinienia. Chcia� powiedzie�, �e wczoraj on w�a�nie przylecia� jako ostatni z za�ogi. I nic szczeg�lnego na Ziemi si� nie dzia�o. Pada� deszcz. Kiedy Paw�ysz bieg� z o�rodka do bazy przerzutowej, zd��y� przemokn�� do suchej nitki. Pod kabin� czeka�a na niego �wietlana Paw�owna, operatorka. Poda�a mu frotowy r�cznik i powiedzia�a: �Wytrzyj si�. Nie wypada pojawia� si� w mokrym widzie na drugim ko�cu Galaktyki�. Paw�ysz tak si� denerwowa�, �e nie zauwa�y� nawet, jak znalaz� si� w szatni, jak poszed� odda� swoje rzeczy do kontenera i zapomnia� zwr�ci� r�cznik, wi�c �wietlana musia�a biega� za nim. � Na razie nie mamy �adnych danych co do natury tego... � Kapitan szuka� w�a�ciwego s�owa � ... incydentu. Dlatego tymczasowo traktujemy nasz� mieszan� za�og�, jak sta�� za�og� statku i przyst�pujemy do normalnych zaj��. Gdy tylko nadejd� jakie� nowe wiadomo�ci, natychmiast powiadomimy wszystkich. Zebrani podnie�li si�. � Ciesz� si� � powiedzia� Paw�ysz, gdy podeszli do drzwi. � Z czego? � zapyta�a Gra�yna. � Nie mo�esz odlecie�. � Odlec�. Przy pierwszej mo�liwo�ci. � Na Ziemi us�yszano moje modlitwy � o�wiadczy� Paw�ysz. � Nie podzielam twych modlitw. � Gra�yna patrzy�a mu prosto w oczy. � Masz na Ziemi kogo�? Czeka na ciebie? � Potrafisz by� nietaktowny! Podesz�a do nich Armine. � Boj� si� � powiedzia�a. � Tego jeszcze brakowa�o! Nic nam nie grozi � odezwa�a si� Gra�yna, natychmiast zapomniawszy o Paw�yszu. Armine by�a blada, wyra�nie wida� by�o ciemny puch nad g�rn� warg�. �Dziwne � pomy�la� Paw�ysz. � Czego tu si� ba�?� 11. Paw�ysz wr�ci� do kabiny. S�dzi�, �e b�dzie przy niej tylko Stanzo, ale by� tam ju� i Johnson, i Wargezi. I jeszcze dwaj kabiniarze z poprzedniej zmiany. Stanzo powiedzia�, �e Paw�ysz s�usznie post�pi�, przychodz�c. Trzeba �przedzwoni� wszystkie zaciski. Nawet przy potr�jnym dublowaniu mog�o wydarzy� si� co� nieprzewidzianego. Zacz�li dzia�a�. To by�o nudne zaj�cie, zrozumia�e i niepotrzebne, poniewa� jego wykonywanie negowa�o ostatni grawigram z Ziemi. Najpierw wszyscy pracowali w milczeniu, oddzieleni od siebie przegr�dkami i korpusami blok�w. Potem zacz�to rozmawia�. Jedna z w�a�ciwo�ci cz�owieka to budowanie hipotez, ale najwa�niejszego przypuszczenia, kt�re wisia�o na ko�cu j�zyka ka�dego z nich, jako� nie wypowiadano g�o�no. Pierwszy zacz�� o tym m�wi� Paw�ysz. Jako najm�odszy. Poniewa� na starych statkach � w messie � pierwszy zabiera� g�os podczas rady wojennej najm�odszy oficer. A ostatnie s�owo nale�a�o do kapitana. � Czyta�em artyku� D�browskiego � rzek� Paw�ysz. Zrobi�o si� cicho. Wszyscy us�yszeli jego s�owa. Potem Paw�ysz us�ysza� g�os Stanza: � Kontrargumenty by�y przekonuj�ce. � Po prostu kpili z niego � odezwa� si� rozdra�nionym tonem Wargezi. � A to przecie� nie jest ch�opczyk ze szko�y, przeliczy� wszystkie warianty. � Ale nie wolno zapomina� � to odezwa� si� Johnson � �e wed�ug jego oblicze� granica przerzut�w powinna by�a nast�pi� ju� sze�� czy siedem lat temu. � Sze�� � odezwa� si� Paw�ysz. � Punkt krytyczny Anteusz ju� min��. Artyku�, o kt�rym rozmawiano, by� skazany na w�ski kr�g odbiorc�w, poniewa� zosta� wydrukowany w Komunikatach Wroc�awskiego Instytutu ��czno�ci Kosmicznej, a i sam D�browski nie by� przecie� kabiniarzem. Ale tekst wpad� w r�ce dziennikarzowi specjalizuj�cemu si� w popularyzacji nauki, a dziennikarz ten zrozumia�, o czym w tek�cie jest mowa. D�browski rozpatrywa� teoretyczny model ��czno�ci grawitacyjnej. Z jego umownych i wielce nieortodoksyjnych za�o�e� wynika�o, �e fale grawitacyjne � no�niki teleportacji � mia�y w Galaktyce okre�lony energetyczny zasi�g. Twierdzi�, �e konstruktorzy statku pope�nili b��dy w swoich obliczeniach. I �e ��czno�� z Anteuszem nieuchronnie ustanie. Artyku� zosta� opublikowany oko�o dziesi�ciu lat temu. Dziennikarz, kt�ry wygrzeba� gdzie� artyku�, dotar� do D�browskiego, kt�ry opowiedzia� przyst�pnym j�zykiem, co mia� na my�li. Nast�pnie dziennikarz odby� rozmowy z oponentami autora, kt�rzy wskazali na trzy oczywiste b��dy w jego obliczeniach. Ten w�a�nie sp�r zosta� opublikowany. Argumenty oponent�w D�browskiego wygl�da�y znacznie bardzie przekonuj�co ni� jego obliczenia, sam tekst wywo�a� dyskusje i polemiki, kt�re formalnie zako�czy�y si� pora�k� D�browskiego. Co prawda, najpowa�niejsi matematycy twierdzili, �e w jego obliczeniach co� jest. Poza tym jego teori� potwierdza� fakt, �e wydatki energii na ��czno�� i (deportacj� ros�y szybciej ni� to zak�adano na pocz�tku. Ponownie o artykule przypomniano sobie cztery lata p�niej, kiedy, je�li wierzy� D�browskiemu, ��czno�� mia�a si� urwa�. ��czno�� nie urwa�a si�, ale mia� miejsce istotny skok w wydatkowaniu energii. Oponenci D�browskiego odetchn�li z ulg�, ale i jego stronnicy nie umilkli. I tak min�o kolejnych sze�� lat. � Nawet je�li on nie ma racji � powiedzia� Wargezi � to lot w tych warunkach jest zwyczajnym marnowaniem energii. Ka�dy przerzut kosztuje teraz tyle, co wzniesienie wie�y babilo�skiej. � Na szcz�cie nie potrzebujemy wie�y babilo�skiej � zauwa�y� Stanzo. � A czy mo�e tak si� sta�, �e zostaniemy teraz sami? � zapyta� Paw�ysz. � Mam na my�li, je�li D�browski ma jak�� tam racj�? Odpowiedzia�o mu milczenie. � A je�li tak, to co mo�emy zrobi�? � zapyta� Paw�ysz po d�ugiej pauzie. � Wiadomo, co � powiedzia� Wargezi. Ponownie nikt si� nie odezwa�. Ale poniewa� Paw�ysz nadal nie wiedzia�, co to znaczy, powt�rzy� pytanie. � Wraca� � powiedzia� Stanzo. 12. Na kolacj� w messie zeszli si� wszyscy wolni od wacht cz�onkowie za�ogi. Kolacja by�a z gatunku �imieniny na sucho� � sk�ada�a si� z resztek obiadowej uczty. Paw�ysz przybieg� jako jeden z pierwszych i wierci� si�, czekaj�c, a� przyjdzie Gra�yna, Przysz�a Armine, bardzo smutna, i powiedzia�a, siadaj�c obok Paw�ysza: � Gra�yna nie przyjdzie. � Zm�czona? � Z�a. � Dlaczego? � Przecie� wiesz � powiedzia�a Armine. � Rozmawia�y�my z naszymi nawigatorami. Wyobra�asz sobie ile czasu stracimy na wykonanie zwrotu statku?