4721

Szczegóły
Tytuł 4721
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

4721 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 4721 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 4721 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

4721 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Roman Brandstaetter Hymny Maryjne Pie�� o moim Chrystusie Wydawnictwo "PAX", Warszawa 1988 Hymny Maryjne Anio� Pa�ski Anio� Pa�ski@ zwiastowa� Pannie Maryi.@ O tej porze@ �piewaj� Madonny.@ O tej porze@ w�druj� Madonny.@ Wychodz�@ z obraz�w,@ z kapliczek,@ z ko�cio��w.@ Id�@ z g��bi czasu@ i z g��bi �wiata,@ ulicami,@ polami,@ wszystkimi drogami,@ wszystkie Madonny.@ Gotyckie,@ renesansowe,@ barokowe,@ wsp�czesne.@ Bia�e,@ czarne,@ ��te,@ czerwone.@ Wszystkie Madonny.@ Dok�d w�druj� Madonny?@ W�druj� do Nazaretu,@ aby z�o�y� pok�on@ ma�ej,@ drobnej,@ czarnookiej@ Maryi.@ A gdy milkn� dzwony@ na Anio� Pa�ski,@ ch�r Madonn@ podnosi si� z kolan@ i wraca@ do obraz�w,@ kapliczek@ i ko�cio��w.@ A ma�a,@ drobna,@ czarnooka@ Marya@ stoi u progu@ swojego domu@ i znakiem krzy�a@ �egna odchodz�ce@ Madonny,@ w kt�rych poznaje@ siebie.@ Hymn do Madonny stoj�cej na moim biurku Stoisz na moim biurku,@ Madonno,@ Madonno mojego niepokoju,@ Madonno mojego zamy�lenia,@ Madonno moich nocnych krok�w,@ dwunastogwiezdna.@ Przy tym biurku nie wydaj�@ wyrok�w na cz�owieka.@ Tylko w�asny los@ odmierzam.@ Z trudem.@ Nie pochodz�@ z rodu urz�dnik�w.@ Od dw�ch tysi�cy lat@ �aden z moich przodk�w@ nie prze�ywa� upoje� administracyjnych.@ Vous savez, chez nous - - En un mot - -@ monsieur Wierchowienski, vous demandez?@ Ponad dachami zapada@ �aci�ska noc.@ W dole@ w�r�d ciemnych kolumn@ Panteonu,@ koty si� modl� od wiek�w@ do zwierz�cych bog�w@ nie odczytan� mow�.@ Godziny wst�puj�@ do nieba.@ K�ad� si� cienie@ na �cianach pokoju@ jak fresk.@ I zn�w wybija@ godzina@ nad ka�dym s�owem.@ M�cz� si�.@ Mieszam moj� krew@ z krwi�@ moich krn�brnych zda�.@ Ale moje s�owa nie chc� m�wi�.@ Moje s�owa nie chc� niczego wyjawi�.@ Moje s�owa be�kocz�.@ Moje s�owa maj� wyci�te j�zyki.@ Wiem, Madonno,@ �e te nieme hymny@ nie s� Tobie potrzebne.@ Po co s� Ci potrzebne@ szklane paciorki?@ Po co s� Ci potrzebne@ fa�szywe per�y?@ Po co s� Ci potrzebne@ nie�ywe korale?@ Smutne jest �ycie,@ kt�re pr�buje wypowiedzie� si�@ w kilku n�dznych s�owach.@ Ale c� mam uczyni�,@ skoro �ycie sprzeda�em@ tym s�owom?@ Ale c� mam uczyni�,@ skoro tymi s�owami@ musz� u Ciebie wy�ebra�@ �ask� wstawiennictwa?@ S�abe i w�t�e s� moje s�owa@ i nigdy nie potrafi� odmalowa�@ Twojego pi�kna@ w wie�cu anielskich ch�r�w,@ ukszta�towanych@ ze z�ota, mirry@ i sabejskich kadzide�.@ Liche s� moje zdania@ i nigdy nie u�o�� si�@ w kszta�t@ gotyckich i smuk�ych tercyn,@ w kt�rych �piewa@ harmonijna jedno��@ trzech rym�w@ jak B�g@ w �wi�tej Tr�jcy.@ Moje s�owa s� mniejsze@ od mojego czasu,@ i �yj� w czasie,@ w kt�rym �y� nie umiem.@ Spala mnie febra,@ kt�rej nabawi�em si�@ w bagnistym kraju@ mojego pokolenia.@ Jestem kr�tym i niesp�awnym@ �ywio�em.@ Jestem n�dzarzem.@ Z moich �ywio��w,@ z moich d�oni@ i n�dzy@ pragn� wyrze�bi�@ dla Ciebie@ koron�.@ Przecie� cz�owiekowi@ zawsze si� wydaje,@ �e jego bole��@ jest koron�@ Madonny.@ Przebacz mi t� pych�.@ O Matko Naj�wi�tsza,@ o Dwunastogwiezdna,@ pozw�l mi si� �udzi�,@ w por� �aci�skiej nocy,@ �e po to �y�em,@ by ten hymn napisa�.@ Hymn~ do Czarnej Madonny O Madonno,@ ptasz�ca poetko.@ O Madonno,@ Go��bniku Ewangelii.@ O Madonno@ o twarzy czarnej@ jak namioty patriarch�w.@ O Madonno@ o brwiach m�drych@ jak sklepienie psa�terza.@ �piewasz,@ Ga��zko Jessego.@ �piewasz,@ Dziewicza Arko Przymierza.@ �piewasz,@ �wi�te Macierzy�stwo.@ Nad pust� kart� papieru@ przelecia� cie� go��bia.@ I swoim lotem okre�li�@ sens poezji.@ Czym jeste�, poezjo,@ je�eli nie jeste�@ tajemnic�?@ Czym jeste�, zdanie,@ je�eli nie zanurzasz si�@ w innej rzeczywisto�ci?@ Czym jeste�, s�owo@ je�eli nie jeste� na pocz�tku?@ Dlatego b�d� ze mn�,@ uwielbiona Inwokacjo,@ w ten wiecz�r@ natchniony.@ Dlatego b�d� ze mn�,@ maryjna poetyko@ hymnu.@ Uczy� m�j styl@ r�d�k� szukaj�c�@ Boga,@ a metafor�@ widzeniem rzeczy niewidzialnych,@ przypowie�� wypraw�@ po nieznane niebiosa,@ a my�lom daj przywilej@ wzruszania.@ Panno Naj�wi�tsza,@ racz swym �askawym uchem@ wys�ucha� mojej pro�by,@ b�agam Ci� -@ przepa�� kl�cz�ca.@ Uczy� to.@ Uczy� to,@ abym nie zaprzeczy�@ S�owu.@ Abym nie rozmin�� si�@ z Twoim Synem.@ Abym m�g� zmierzy� czas@ stop� mojego wiersza.@ Aby moja poezja@ by�a komuni�:@ otwarciem �ebrz�cych ust@ na przyj�cie Boga.@ Matko S�owa,@ Matko Dobroci,@ m�dl si� o dobro�@ wszystkich polskich s��w.@ Us�ysz g�osy,@ nape�� my�li cz�owiecze,@ Panno zwolena,@ Maryo.@ Niech ani jedno s�owo@ nie b�dzie z�e.@ Niech ani jedno s�owo@ nie czai si� do skoku.@ Niech ani jedno s�owo@ nie nienawidzi.@ Niech nie krzywdzi.@ Niech nie zabija.@ Niech wybacza.@ Niech leczy.@ Niech �agodzi.@ Niech zamyka@ cz�owiecze rany@ jak skrzyd�a o�tarza.@ Niech b�dzie jak Twoja chusta@ w konstelacji lilii.@ Jak Twoje oczy.@ Jak Twoje czo�o.@ Matko polskiej mowy,@ m�dl si� o jej wieczne trwanie,@ Bogarodzico,@ Dziewico,@ Bogiem s�awiena@ Maryo.@ M�dl si�,@ Madonno izraelska,@ starochrze�cija�ska,@ cyprysowa,@ �ukaszowa,@ Panno Jasnog�rska,@ czarna,@ o twarzy w bliznach@ jak polska ziemia.@ Hymn Syzyfa Madonno,@ kl�cz� przed Tob�,@ Syzyf.@ Wszystko jest dla mnie@ kamieniem.@ Ca�y �wiat.@ I chleb.@ I Ty.@ I B�g.@ Kocham bia�e, czarne i �niade@ marmury.@ Kocham marmury@ Carrary.@ Kocham piaskowiec@ jerozolimski@ i czerwony granit@ greckich g�r.@ Kocham alabaster@ i porfir,@ i krzemie�.@ Kocham kamienie.@ Kocham kamienie.@ By�a�, Madonno, pierwszym kamieniem,@ przed kt�rym pad�em na kolana.@ By�a� pierwszym kamieniem,@ z kt�rym m�wi�em.@ By�a� pierwszym kamieniem,@ kt�ry wys�ucha� mojej modlitwy,@ Pieto,@ bia�y marmurze mojej m�odo�ci,@ Pieto watyka�ska.@ By�o to w�wczas, gdy pinie schodzi�y@ ze wzg�rz jak orszak zielonych westalek@ z d�o�mi na g�owach. Pod laty�skim niebem,@ s�uchaj�c mego wewn�trznego g�osu,@ kt�ry mi m�wi�, �em powinien Boga@ wynie�� wysoko na szczyt mojej prawdy,@ pocz��em d�wiga� w trudzie r�k i czo�a@ ten G�az naj�wi�tszy na wierzcho�ek g�ry.@ O Matko Bo�a, wys�uchaj mej skargi@ i nak�o� ucho na g�os mej �a�o�ci.@ Temu brzemieniu nie umiem podo�a�.@ Ten ci�ar nie jest na moje ramiona.@ Jestem za s�aby. I jestem samotny.@ Daj mi cz�owieka, kt�ry mnie podeprze@ i poda r�k�, gdy mi si� zabraknie.@ A wtedy rzek�a�, Madonno z marmuru:@ "Dobrze, m�j synu. Ze�l� ci anio�a".@ Niech niedowiarek z drwi�cym u�miechem@ nazwie ten dialog@ metafor�,@ paranoj�,@ z�udzeniem,@ my wiemy,@ �e to nie by�o szale�stwo,@ marmurze.@ O Madonno kamiennych o�tarzy,@ o Madonno kamiennych katedr,@ o Madonno kamiennych grob�w,@ b�d� ze mn� w te dni i noce,@ gdy Boga d�wigam pod g�r� jak g�az,@ kt�ry nieustannie wymykaj�c si�@ moim d�oniom, z �oskotem spada@ w przepa��.@ O Madonno,@ b�d� ze mn� w godzin� pojednania,@ gdy Kamie� wiekuisty@ zdo�am wreszcie wyd�wign��@ ostatnim wysi�kiem mych znu�onych ramion@ na wierzcho�ek g�ry,@ z kt�rej ju� wi�cej@ nie stoczy si� w przepa��.@ To b�dzie �mier�,@ szczyt g�ry@ owocuj�cej,@ maryjny marmurze.@ Madonna ateist�w Czuwam nad tymi,@ kt�rzy nie wierz�@ w mojego Syna.@ Pragn� im pom�c.@ S� moimi dzie�mi.@ Jak wszyscy.@ Chocia� nic o tym@ nie wiedz�.@ Modl� si�.@ Modl� si�@ za tych,@ kt�rzy si� nie modl�.@ Gdy krwawi�,@ moj� modlitw�@ jak banda�em@ owijam@ ich rany.@ Gdy ton�,@ rzucam im@ moj� modlitw�@ jak pas ratunkowy.@ Gdy umieraj�,@ z mojej modlitwy@ czyni� wezg�owie@ dla ich zm�czonej@ skroni.@ A potem bior� do r�ki@ ich sycz�ce popio�y.@ I k�ad� je@ u st�p mojego Syna.@ I b�agam Go@ o mi�osierdzie@ dla pr�chna.@ Dla przecz�cych.@ Dla niewierz�cych.@ Dla nie istniej�cych.@ M�wi�:@ Stw�rz ich,@ m�j Synu najukocha�szy.@ Wype�� ich@ swoj� tre�ci�.@ Natchnij ich@ swoj� wieczno�ci�.@ Rozpal ich@ swoj� m�k�.@ Niech b�d�@ Twoim cierniem.@ Niech b�d�@ Twoim krzy�em.@ Umrzyj za nich.@ Umrzyj jeszcze jeden raz,@ jeszcze raz.@ Ostatni raz,@ m�j Synu najukocha�szy,@ b�aga Ci� o to@ twoja Matka.@ B�aga Ci� o to@ Madonna ateist�w@ Hymn do Madonny dobrej przemiany Do Ciebie krzyczymy,@ Matko galilejskiej wody.@ Do Ciebie modlimy si�,@ natchnienie winnej latoro�li.@ Do Ciebie wznosimy r�ce,@ Madonno pierwszej przemiany.@ Trwamy, zastygli@ w wewn�trznym chaosie.@ Niezmienni@ od tysi�cy lat.@ Nieustannie ci sami.@ Nieustannie.@ Od wyj�cia pierwszych rodzic�w@ przez bram� archanielsk�.@ Od kainowej w�dr�wki@ na wsch�d od Edenu.@ Jeste�my snem sn�w.@ Umbra fui,@ nihil sum.@ Z w�asnej winy.@ Madonno, wstaw si� u Boga@ i b�agaj Go,@ aby nas przemieni�.@ Sen w jaw�.@ Wod� w wino.@ Jak na weselu@ u Twoich krewnych@ w Kanie.@ Pi�a� to wino.@ By�o winem.@ Ka�da dobra przemiana@ rodzi si� pomi�dzy Twoj� pro�b�@ a nadchodz�c� godzin� Boga.@ Sp�jrz, Madonno.@ Jest wiecz�r wieku.@ S�o�ce zachodzi.@ Kl�kaj� s�oneczne zegary.@ Dwudziesty wiek, Madonno,@ nie jest z�otym wiekiem.@ To jest z�y wiek.@ Ju� go niewiele.@ Ju� go coraz mniej.@ Jeszcze kilka westchnie�.@ i nast�pi koniec pokolenia,@ kt�re widzia�o@ wszystko.@ A my wci�� jeste�my@ tacy sami,@ jak wczoraj,@ jak przedwczoraj,@ jak przez ca�� przesz�o��.@ Wci�� stoimy pod �cian�,@ dzbany wype�nione@ wod�.@ Dzbany spragnione.@ Dzbany czekaj�ce.@ Gliniani �ebracy.@ O Panno galilejska,@ o Panno godowa,@ uczy�, aby nasze chrze�cija�stwo@ przemieni�o si� w chrze�cija�stwo@ chwil powszednich,@ albowiem z chwil powszednich@ zbudowana jest wieczno��.@ Ten, kto nie my�li@ wymiarami chwili,@ nigdy nie zdo�a@ zrozumie� wieczno�ci.@ Nad �wiatem przeci�ga@ ognisty wiatr.@ Na pobojowisku milcz�cych warg@ le�� sczernia�e s�owa.@ Rzek� naszych@ pog��biaj�cych si� zmarszczek@ p�yn� umarli.@ Na dnie naszych d�oni@ spoczywaj� nasze ofiary.@ Nikt z nas nie jest bez winy,@ nikt.@ Zlituj si� nad nami,@ Matko nasza,@ Matko nasza,@ Matko nasza,@ �zo@ Wniebowzi�ta.@ Hymn do Madonny atomu Jest Drzewem m�dro�ci@ i Drzewem ksi�g niezg��bionych,@ kt�re wyrasta@ z ziemi urodzajnych anio��w.@ Jest Wychowanic� i Matk� Boga,@ cierpi�cego codziennie@ za najdrobniejszy py�,@ za najdrobniejszy moleku�,@ za najdrobniejszy atom.@ Weszli�my ciemni i gwa�towni,@ w szatach nie przewi�zanych@ sakralnym sznurem@ do domu materii.@ Nie z�o�yli�my ofiar z baranka@ ani z synogarlicy@ i nie skropili�my naszych cz�@ symboliczn� wod�.@ Utwierdzili�my w g��bi atomu@ stolic� przemijaj�cych bog�w@ i krajobraz w��w.@ Dlatego w ka�dym atomie@ jest Droga Krzy�owa@ i Wzg�rze Golgoty@ i Krzy�,@ na kt�rym umiera Jej Syn,@ On bowiem zawsze odkupuje@ swoj� m�cze�sk� �mierci�@ wszystko, co z winy cz�owieka@ obraca si� przeciw cz�owiekowi.@ Oto jest dramat Boga.@ A dramat cz�owieka?@ Bij� liczniki Geigera@ jak nocne dzwony.@ Na kamiennych schodach@ siedz� martwe cienie.@ Kt� wie,@ o czym m�wi�y cienie@ w czas przeobra�enia?@ Na ulicach stoj�@ zw�glone postacie.@ Kt� wie,@ o czym m�wi�y zw�glone postacie@ w czas przeobra�enia?@ Cia�o jest jak pusta ��d�@ bez za�ogi,@ kt�ra po tragicznym po�owie@ wyl�dowa�a na wybrze�u@ jask�czego mi�osierdzia.@ O Madonno,@ o Drzewo m�dro�ci,@ kt�re Pan zasadzi� i posiad�@ przed otch�aniami@ i przed gwiazdami,@ pierwej nim ziemia powsta�a,@ zmi�uj si� nad za�og�@ w�druj�c� ku ostatecznym wzg�rzom.@ Panno niezr�wnana,@ wt�ra ozdobo cz�owieczego rodu,@ wzi�ta w niebo@ nad ch�ry i psalmy,@ sp�jrz na n�dz� naszych m�zg�w,@ kt�re wykopa�y przepa��@ mi�dzy cz�owiekiem a Twoim Synem,@ mi�dzy cz�owiekiem a cz�owiekiem,@ i wype�� t� pust� przestrze�@ swoj� modlitw�@ za wszelkie �ywe stworzenia@ i za wszelkie rzeczy,@ kt�re maj� swoje miejsce@ na ziemi.@ Wielkie jest cierpienie@ pustych miejsc.@ Zmi�uj si�@ nad szalej�cym lotnikiem@ i nad niespokojnym sumieniem@ uczonych,@ i zmi�uj si� nad tymi,@ kt�rzy maj� spokojne sumienie,@ albowiem oni najbardziej potrzebuj�@ Twojego mi�osierdzia,@ gdy� nic nie wiedz� o swoim smutku.@ Zmi�uj si�@ nad polami ry�owymi,@ i krzakami herbaty,@ nad rybami, mlekiem i jarzynami,@ zmi�uj si� nad naszym chlebem codziennym,@ w kt�rym bij� nocne dzwony,@ Madonno, zamkni�ta w naszym p�aczu,@ jak w celi bez okien.@ Madonno,@ we wszystkich ludziach@ i we wszelkich stworzeniach,@ i we wszelkich rzeczach@ bij� nocne dzwony.@ Po�� d�onie na nocnych dzwonach@ jak na g�owach nieukojonych p�aczek@ i ucisz ich ko�ysanie,@ i oczy�� wiedz�@ jak roz�arzonym w�glem@ nasze my�li i wargi,@ albowiem taki jest cel@ wiedzy:@ oczyszczenie.@ B�d� pozdrowiona,@ �asko nieomylna,@ Gwiazdo dobrego post�pu,@ Drzewo m�dro�ci,@ owini�te splotami naszych r�k@ b�agalnych,@ i uwielbione przez anio��w,@ p�ywaj�cych w prze�roczystym hymnie@ jak w gor�cym bursztynie.@ Hymn do Madonny Apokalipsy "...a �mierci wi�cej nie b�dzie, ani smutku, ani krzyku, ani bole�ci wi�cej nie b�dzie, gdy� pierwsze rzeczy przemin�y". ("Apokalipsa �w. Jana", XXI, 4.) Wo�amy do Ciebie@ z otch�ani pierwszych rzeczy.@ Ze sad�w,@ kt�re ogryz�a szara�cza.@ Z pustych winnic,@ w kt�rych szalej� lisy.@ Z nagich p�l,@ kt�re wysmaga� grad.@ Ostatni anio�@ ulecia� z uschni�tego figowca.@ Odwracamy z l�kiem g�owy,@ ale nikt z nas@ nie zamienia si�@ w s�up soli.@ Nawet tej �aski@ jeste�my niegodni.@ Gdy p�aczemy,@ echo naszego g�osu@ skacze nam do gard�a@ jak w�ciek�y pies.@ Gdy chcemy napi� si� wody,@ przeklina nas odbicie@ naszej twarzy@ w �r�dle.@ Nawet cienie naszych r�k@ osaczaj� nas@ jak wojska zad�umionych.@ Mitom sprzedali�my@ nasze g�osy,@ twarze@ i r�ce.@ W�owym mitom.@ Pe�zaj� za nami@ krok w krok.@ Z ich podniesionych �b�w@ bije �una@ Babilonu.@ Doko�a nich@ �piewa@ ch�r nietoperzy@ i polip�w.@ Z ich r�k@ roboty@ przyjmuj�@ cia�o i krew@ cybernetycznych bog�w.@ Esencj� zmierzchu.@ Gdzie jeste�,@ Niewiasto,@ obleczona w s�o�ce?@ Gdzie jeste�,@ Panno podziemnych@ i �wi�tych �r�de�?@ Stra�niczko ksi�g zwi�zanych@ warkoczami archanio��w!@ Matko proroctw@ spi�tych dziobami@ jask�ek!@ Gdzie jeste�?@ Pragniemy Ciebie.@ Wypatrujemy Ciebie.@ Wzywamy Ciebie@ z otch�ani pierwszych rzeczy.@ Sta� na ulicach Babilonu@ i rozdepcz swoj� stop�@ siedmiog�owe mity,@ eschatologiczna Madonno.@ Przejd� �rodkiem@ wal�cego si� miasta@ i wiar�@ jak owc�@ ocalon� z p�omieni@ trzymaj wysoko@ nad g�ow�.@ Niechaj otworzy si� S�owo.@ NIechaj na nasze cia�a@ jak na pal�ce si� domy@ spadnie deszcz@ go��bi.@ Lament Piety �piewam pie��@ o ofierze,@ �piewam pie��@ o ukrzy�owanej Winnicy.@ O ciernista G�owo@ krwawi�cej Winnicy!@ C� mam uczyni�,@ aby ul�y� Twojej krwi?@ Pom�cie mi,@ prostaczkowie.@ Pom�cie mi,@ m�drcy.@ Pom�cie mi,@ uczeni.@ Pom�cie mi,@ kamienie.@ Uciekli aposto�owie,@ uciekli wszyscy uczniowie.@ Pozosta�y tylko kobiety,@ �cie�ki �a�obne@ i zawodz�ce.@ I pozosta� Jan, poeta.@ Gdy zdejm�@ moj� Winnic� z krzy�a,@ ostro�nie z�o�ymy@ Jej Cia�o@ na s�owach@ poety@ jak na p�acz�cym p��tnie.@ Hymn na chwa��~ Santa Maria in Trastevere~ w Rzymie Na Trastevere starzy rzymianie@ siedz� w barach,@ pij� espresso@ i pal� papierosy@ jak za antycznych czas�w.@ Pasterze zeszli@ z g�r.@ Graj� na kobzach.@ Tityr? Melibeusz?@ Narzucili na siebie@ owcz� sk�r�@ jak wergiliuszow� sielank�.@ S� obro�ni�ci@ lasami.@ Ich twarze maj� kolor@ g�r Albano.@ Tu wst�pi�a� po raz pierwszy@ na rzymsk� ziemi�,@ nad brzeg Tybru,@ gdzie balet bia�ych mew@ ta�czy taniec@ Bo�ego Narodzenia,@ Madonno z architrawu,@ Madonno mozaikowa,@ Madonno polskiego kardyna�a.@ Chwa�a ko�cio�owi@ i platanom,@ i ich koralowym owocom,@ i piniom Awentynu,@ kt�re kl�cz�@ u Twoich st�p.@ Moje serce@ tak�e zesz�o z g�r@ i idzie ku Tobie,@ muzyko maryjna,@ kr�luj�ca@ w�r�d zmursza�ych mur�w@ i klatek z kanarkami.@ Chc� ko�ci�@ wystawi� dla Ciebie@ w moim sercu.@ Chc� zbudowa� dla Ciebie@ campanill�.@ Chc� odla�@ dzwon@ z mojej krwi.@ Wysoko@ na szczycie campanilli@ zawiesz�@ moj� krew.@ "Annunziata" Antonella da Messina By�o przedpo�udnie.@ Spotka�em@ Sycylijsk� Dziewczyn�,@ Matk� Boga.@ Sta�a w b��kitnej chu�cie@ na g�owie.@ Jej zamy�lone spojrzenie@ nie przekroczy�o jeszcze@ progu Tajemnicy.@ Ale na pulpicie@ le�y ju� otwarta@ ksi�ga.@ Dr�y karta@ poruszona@ niewidzialnym wiatrem.@ Dziewczyna@ lew� d�oni�@ przytrzymuje sztywny fa�d@ chusty.@ Praw�@ lekko@ wznosi ku g�rze.@ Palce pytaj�:@ jak�e to si� stanie,@ skoro m�a nie znam?@ Cisza.@ Co to za ksi�ga?@ Nie wiem.@ Gdzie jest archanio�?@ Nie ma go.@ Gdzie jest aureola?@ Nie ma jej.@ Czy to jest@ Zwiastowanie?@ Czy to jest@ Madonna?@ By�o przedpo�udnie.@ Spotka�em@ Sycylijsk� Dziewczyn�,@ Matk� Boga.@ Hymn wieczorny Ave Maria@ nad wieczorn� ziemi�.@ Stoj� na bursztynowym szlaku,@ w Carnuntum.@ Nade mn� zmierzch@ jak pusta kadzielnica.@ Szeleszcz� listopadowe li�cie@ jak strz�py@ antycznych gazet.@ Archiwum roku?@ Wspomnienia?@ �yciorys w�asny?@ Pomarszczone my�li@ usiad�y doko�a mnie@ jak doko�a dogasaj�cego@ ogniska.@ Butami rzymskich �o�nierzy@ wydeptane s�@ moje drogi.@ St�d wyruszy�a@ dziewi�ta legia@ na podb�j@ moich sn�w oliwnych.@ I tutaj wr�ci�a@ czarna od p�omieni@ moich sn�w oliwnych.@ Id� drog�@ Krzy�a i bursztynu.@ Jestem we wszystkich domach,@ w kt�rych dotychczas mieszka�em.@ Otwieram puste szafy,@ w kt�rych wisia�y@ szaty umar�ych.@ Zst�puj� po tych samych schodach@ w otch�a�@ jak po stromych wierszach@ bez por�czy,@ po kt�rych w hieratycznym pochodzie@ kroczy�y rodzinne cienie@ w g��b biblijnych piec�w.@ G�askam minione godziny@ jak wiernego psa.@ Zegary maj� w oczach@ �zy.@ Jak ja.@ Jak ja.@ Ave Maria@ nad wieczorn� ziemi�.@ Otworzy�em przesz�o��@ jak testament.@ Ojciec, siwy Jeremiasz,@ rozdar� szaty@ na murach@ p�on�cego miasta.@ Matka, stara p�aczka,@ obiera�a ostatnie kartofle@ jak bezcenne chwile@ �ycia.@ Kartoflami@ odmierza si� czas@ w dzielnicach zag�ady.@ Wszystko min�o.@ Dobrze, �e wszystko@ p�ynie.@ B�g tak�e p�ynie.@ Jest codziennie@ ten sam@ i inny.@ Jest niesko�czon�@ ilo�ci� tre�ci@ i niesko�czon�@ ilo�ci� kszta�t�w.@ I zawsze ten sam@ na Trzech Wzg�rzach Jedno�ci.@ Ave Maria@ nad wieczorn� ziemi�.@ �o�nierze k�pi�@ znu�one nogi@ w jesieni.@ Palmowymi li��mi@ wycieraj�@ skrwawione miecze.@ �ciemnia si�@ m�j hymn.@ Jesienna kronika dnia@ zachodzi@ za kap�a�skie g�ry.@ Witaj, Kr�lowo,@ Panno wieczorna@ o g�owie pi�knej@ jak r�a.@ Kl�kaj�c,@ ca�uj� Twoje Imi�@ jak ziemi�.@ Imi� Twoje.@ Imi� mojej matki.@ Imi� mojej �ony.@ Moj� modlitewn� ziemi�.@ Ave Maria@ nad wieczorn� ziemi�.@ Hymn~ do Madonny dobrej �mierci Oto godzina cielesnej �mierci,@ godzina siostrzana.@ Cierpia� Franciszek@ w�r�d kolczastych r�,@ Wincenty ~a Paulo@ widzia� g�uchonieme niebo,@ a Teresa z Lisieux �ka�a:@ "Nigdy nie b�d� umia�a umrze�".@ �mierci� jak sznurem mierniczym@ mierzymy g��bi� przemijania.@ Jest to miara@ bezlitosna i trudna,@ gdy� wymaga dokonania wyboru@ nie tylko mi�dzy dobrem a z�em,@ ale r�wnie� mi�dzy wieloma zdarzeniami,@ z kt�rych ka�de@ ma sw�j sens ukryty.@ "W ka�dej chwili �ywota@ umieraj�c z wolna" -@ pisa� przed laty g�upi ch�opiec,@ nie wiedz�c, jak bardzo@ bliski by� prawdy.@ Wprawdzie zapomnia� doda�,@ �e dawny cz�owiek nigdy@ do�� w nas nie umiera,@ lecz sk�d m�g� o tym wiedzie�?@ Nie mia� �adnych do�wiadcze�,@ nie wiedzia�, �e Rubikon@ jest rzek� domow�,@ przep�ywaj�c� przez jego pok�j.@ Nie czyta� Tomasza ~a Kempis.@ Wiedza jego �ycia@ by�a tylko przeczuciem zjawisk,@ kt�rych si� l�ka�.@ Lecz wiedzia�,@ �e przyjd�.@ To by� czas,@ gdy apokaliptyczne konie@ nie wchodzi�y do mieszka�@ ani nie siada�y przy stole@ wraz z domownikami.@ Nikt nie wierzy� w histori�.@ Ani we w�asn� �mier�.@ I nikt z tych ludzi,@ kt�rzy siedzieli w kawiarniach,@ chodzili do teatr�w,@ pisali ksi��ki@ i p�odzili dzieci -@ nie wiedzia�,@ �e tylko umarli@ s� m�drzy.@ Albowiem chleb owych czas�w@ wypiekano jeszcze w piekarniach,@ a nie w krematoriach.@ Z milion�w grob�w@ jedn� tworzysz metafor�,@ poeto,@ rzucaj�cy gar�� popio��w@ na krwawi�ce zdanie,@ na siostrzan� godzin�.@ Co jest poza zdaniem? - pytaj� w�tpi�cy.@ Co jest poza kropk�? - pytaj� szydercy.@ Oto godzina cielesnej �mierci.@ �ywimy si� �mierci� bli�nich.@ W z�otym wieku,@ ocienionym muzyk� i bluszczem,@ uczeni nie rozbili atomu.@ Ludzie szcz�liwi stoj� w miejscu.@ Jak las.@ Post�p rozpocz�� si�@ na kamiennym ugorze@ w godzinie, gdy Kain@ podni�s� siekier�@ na swojego brata@ Abla.@ Na zabli�nionych mogi�ach@ powstaje wiedza cz�owiecza.@ Oto godzina cielesnej �mierci.@ W Santa Maria in Aracoeli,@ na progu@ spe�nionej wyroczni,@ gdzie August@ wzni�s� o�tarz@ Bogu Pierworodnemu,@ usiad�a�,@ Madonno,@ sybilijska synogarlico.@ Zwo�ujesz rzymskie go��bie@ i pod ich niecierpliwe skrzyd�a@ przywi�zujesz dzieci�ce listy,@ kt�re bezradni ksi�a@ sk�adaj� na o�tarzu,@ u st�p Dziecka,@ wyrze�bionego z oliwnego drzewa@ z Gethsemani.@ Go��bie ulatuj�@ do nieba,@ a ja stoj�c@ u podn�a Kapitolu@ my�l�:@ Mo�e r�wnie� moj� dusz�@ oddasz,@ Madonno,@ pocztowym go��biom,@ gdy zamkn� oczy,@ jak ostatni list?@ Oto godzina cielesnej �mierci.@ S�ysz� przez jesienn� mg��@ ch�ry �piewaj�ce@ w euforii wieczoru.@ O �mierci,@ nie zaprawiaj naszej g�upoty@ swoj� ironi�.@ Nie b�d�@ piek�em@ z otch�ani Boscha.@ Ani@ ta�cem szkielet�w@ z klepsydr� w d�oni.@ Ani@ katakumbami rozpaczy.@ B�d� oblubienic�@ z kr�lewskich namiot�w.@ B�d� wzg�rzem oliwnym,@ snopkiem mirry@ i wi�zk� aloesu.@ Sadem dziewcz�cym@ i �r�d�em kolibr�w.@ Naszyjnikiem niebios�w@ i smuk�o�ci� cyprys�w.@ Jerozolim�@ na wzg�rzach brylantowych.@ Gwiazd�@ z jaspisu.@ Us�ysz nasz p�acz,@ Madonno,@ Ogrodniczko dobrej �mierci.@ Us�ysz nasz krzyk,@ Madonno,@ �mierci �agodna.@ Us�ysz nasz lament,@ Madonno,@ �mierci anielska.@ Le�ymy u Twoich kolan,@ jak rozbite zwierciad�a.@ M�dl si� za rozbite zwierciad�a@ w godzin� �mierci naszej,@ w godzin� siostrzan�.@ Wierzymy,@ �e powstali�my z mi�o�ci@ i w mi�o�� si� obr�cimy.@ Amen.@ Pie��~ o za�ni�ciu Madonny B�d� pozdrowione,@ �r�d�o uciele�nionego Boga,@ bij�ce z kamienia@ ludu Dawidowego.@ B�d� pozdrowiona,@ godzino wieczorna,@ otwarta@ na ca�y wszech�wiat.@ W�r�d g�rzystych cieni@ Efezu zasypiasz,@ �r�d�o s�u�ebne.@ K�dzierzawe niebiosa@ zst�puj� ze wzg�rz@ i t�ocz� si� doko�a Ciebie@ jak trzoda jagni�t.@ Becz� niebiosa@ pokryte runem,@ t� ciep�� mow�@ prorok�w.@ A Ty zamkn�a� powieki@ i �pisz@ snem przelotnym,@ Psalmie �r�dlany,@ panie�ski.@ A bia�orune niebiosa,@ pochylone nad Tob�,@ pij� Tw�j sen.@ A gdy ugasi�y pragnienie,@ Pan wzi�� na r�ce@ matczyne �r�d�o@ �pi�ce.@ �r�d�o lekkie@ i bezcielesne@ jak go��bica.@ Niebiosa i ziemia@ sta�y si� bogatsze@ o jeden niepokalany@ sen.@ Ca�y �wiat umilk�.@ Tylko na ga��zi@ migda�owego drzewa@ usiad�y Ewangelie@ i trzepoc�c skrzyd�ami,@ �piewaj�.@ Kl�knijmy.@ Z moich s��w uczyni�@ kl�cznik.@ "Za�ni�cie Madonny"~ w Chiesa della Martorana~ w Palermo B�g stoi@ nad Twoim �o�em,@ Madonno.@ Le�ysz@ �agodna, cicha i g��boka,@ rzeko w aureoli,@ u uj�cia.@ B�g trzyma w d�oniach@ Twoj� dusz�,@ owini�t� w p��tno@ i tak ciasno@ zwi�zan� powijakami@ jakby by�a niemowl�ciem.@ Starzy chrze�cijanie@ p�acz�.@ Pierwsi biskupi@ p�acz�.@ Pochylone kobiety@ ocieraj� �zy@ chustami.@ Tylko niebiosa@ rado�nie klaskaj�,@ gdy� wiedz�,@ �e to s� Twoje narodziny@ na wzniesionych r�kach@ Boga.@ Pie�� Madonny S�awi� cz�owieka,@ kt�ry jest dzie�em@ mojego Pana.@ M�j Pan go ulepi�@ z materii i energii@ na granicy wody i ziemi@ i da� mu twarz@ wieczno�ci.@ Jego m�zg uczyni�@ stolic� m�dro�ci.@ Jego serce -@ tronem mi�o�ci i krwi.@ Jego zmys�om@ da� intuicj� anio��w.@ Wyobra�ni -@ widzenie niebios�w.@ Cia�u -@ pi�kno cedr�w liba�skich.@ Uderzam palcami@ w siedmiostrun� lutni�@ i �piewam chwa��@ dzie�a Pa�skiego,@ albowiem jest dobre.@ Wi�c dlaczego smucisz si�@ i szukasz sensu swojego istnienia@ na mieliznach@ nie�adu i zw�tpie�,@ i ukamienowanych warto�ci?@ Dlaczego l�kasz si�@ �ycia i �mierci,@ wieczno�ci i przemijania,@ i cienia w�asnej d�oni?@ Nie trw� si�.@ Nie jeste� osi�@ kosmosu,@ kt�ry przemija.@ Ani osi�@ �ycia,@ kt�re si� wypala.@ Ani osi�@ swojego domu,@ z�ota@ i spichlerzy,@ kt�re s� marno�ci�@ nad marno�ciami.@ Jeste� osi� Boga.@ M�j Pan kr��y doko�a@ ciebie,@ jak r�j pszczeli,@ doko�a ula,@ jak ptak@ doko�a gniazda,@ jak ziemia@ doko�a osi.@ Wi�c dlaczego smucisz si�,@ duszo cz�owiecza,@ burzo krwawi�ca@ w glinianej urnie?@ Pie�� o moim Chrystusie Ave Maria Wzg�rza �agodne jak wersety Ewangelii,@ niewiasty u studni@ i szklane niebo, przez kt�re wida�@ go��bia, unosz�cego si�@ ponad domami bia�ymi@ jak sad anio��w.@ Gabriel lecia� powoli i z trudem,@ bo mia� zwiastowa� nowin�@ tak nieoczekiwan�,@ �e ugina� si� pod jej ci�arem.@ Dr�a�, nie wiedz�c,@ czy j� zrozumie kobieta z krwi i cia�a.@ Pos�a�cy, kt�rzy przynosz� nieoczekiwan� wie��,@ s� r�wnie zaskoczeni,@ jak ci, kt�rzy j� otrzymuj�.@ Lec�c nisko nad ulicami,@ by� bardzo rad,@ �e go nie spostrzegli ludzie,@ kt�rzy zmo�eni upa�em@ i oddzieleni od rzeczywisto�ci@ �cian� snu,@ le�eli na chodnikach,@ i na progach dom�w.@ Gabriel by� widzialny tylko dla samego siebie@ i smag�ej Dzieweczki,@ kt�ra cichym ruchem d�oni@ odgarn�a z czo�a ciemne w�osy,@ gdy zbli�aj�c si� do Niej,@ musn�� nieostro�nie skrzyd�ami@ Jej cie�.@ M�wili z sob� zwyczajn� mow�,@ a im prostsze by�y ich s�owa,@ tym bardziej zawi�a by�a ich tajemnica.@ Wielka by�a rado��,@ gdy Dzieweczka@ o czole z b��kitu,@ o spojrzeniu utkanym z ptasz�cych �wiergot�w@ bez sprzeciwu przyj�a nowin�@ i pochyli�a w pokorze d�onie,@ na kt�rych spocz�a r�wnowaga cz�owieka.@ Anio� uni�s� si� w powietrze@ i szybko si� oddali�,@ bo mia� przed sob� d�ug� drog�,@ prowadz�c� obok studni i �pi�cych ludzi,@ a chcia� jeszcze przed zapadni�ciem nocy@ zd��y� z powrotem do swojego domu,@ zbudowanego z pierwszych kart@ Ewangelii.@ Zm�czony,@ mijaj�c studni�,@ zanurzy� w niej swoje stopy,@ gor�ce od lotu.@ Niepok�j J�zefa Wszystko jest zagadkowe i niezrozumia�e,@ pocz�wszy od owocuj�cych drzew,@ a sko�czywszy na dojrzewaj�cym owocu �ywota@ Twojej ma��onki,@ dr��cy J�zefie, znawco drzewa.@ Pragniesz uczyni� to,@ co dogadza Twojej wyobra�ni,@ kt�ra jest jak rozpalone wn�trze pieca.@ Stoisz bezradny w �rodku nocy,@ jak w �renicy zbli�aj�cej si� burzy,@ i nic nie wiesz, co si� dzieje@ za kraw�dzi� Twojego cia�a.@ Patrzysz na synagogi, wzlatuj�ce,@ z krzykiem do nieba, i modlisz si�:@ "Jestem g�odny twoich owoc�w,@ Tajemnico, kt�ra si� zaczynasz@ w niezrozumia�ych ogrodach.@ wys�uchaj modlitwy mojego g�odu@ i nie ukrywaj przede mn� swojej twarzy.@ Poka� mi przynajmniej jej symbol@ w drzewie, w ki�ci winogron lub w motylu,@ unosz�cym si� nad kwiatami. Moje dni@ mijaj� jak dym.@ Jestem westchnieniem uschni�tej trawy,@ jestem pelikanem na pustyni i samotn� sow�@ w�r�d ruin. Jem popi� i pij� �zy.@ Taki jest m�j pokarm, Tajemnico,@ wpadaj�ca szerok� i znu�on� delt�@ do oceanu mojej niewiedzy".@ Ucisz swoje serce, J�zefie. Nie b�j si�.@ Wr�� do domu, u�� si� do snu@ i cierpliwie czekaj na przyj�cie anio�a,@ kt�ry powie Ci prawd�@ o owocach.@ Ale pami�taj:@ chocia� j� zrozumiesz,@ wci�� b�dziesz niespokojny,@ jak ka�dy cz�owiek, kt�ry jest s�siadem Boga.@ Bethlehem Na granicy czasu,@ kt�r� okre�li� B�g@ dojrzewaniem owocu@ w niewie�cim ciele,@ urz�dnicy pochyleni nad papirusami@ liczyli lud jak wory zbo�a.@ Marya siedzia�a na w�ochatym o�le,@ a zwierz� st�pa�o tak ostro�nie,@ jakby d�wiga�o na grzbiecie@ nie kobiet�,@ ale modlitw�.@ Obok szed� J�zef@ jak kolumna rzucaj�ca cie�,@ spokojny i �wiadomy@ anielskiej tre�ci,@ kt�r� wype�niona by�a@ po brzegi swojego istnienia@ ma��onka o twarzy zakrytej zas�on�.@ Niebo, pod kt�rym szli, by�o jak chleb.@ Ziemia pod ich stopami by�a jak chleb@ i dom, do kt�rego szli, by� jak chleb.@ Gdy wst�pili w jaskini�,@ w werset Micheasza,@ Marya powi�a Syna@ i po�o�y�a Go delikatnie na sianie@ jak kruche szk�o.@ Pasterze o szerokich barach,@ narzuciwszy na siebie we�niane burnusy,@ a na g�owy kolorowe chusty,@ weszli do jaskini jak dzwony.@ M�drcy stali pokornie jak dostojne ksi�gi,@ w kt�rych opisane s� dzieje@ ludzi dobrej woli.@ Krowa, w� i osio�@ pochyli�y si� nad ���bkiem@ jak trzy doliny.@ A potem@ dzwony, ksi�gi i doliny@ ukl�k�y.@ Modlitwa Trzech Mag�w "Inn� drog� powr�cili do krainy swojej". (Ewangelia �w. Mat. 2, 12) Wybacz nam, Bo�e, �e tworzymy.@ Nasze s�owa s� niegodne swojego miana.@ One nie by�y na pocz�tku@ ani nie b�d� na ko�cu,@ ani nie by�y u Ciebie,@ ani nie s� Tob�.@ Przez nie nic si� nie dzieje.@ Nasze s�owa nie s� pi�kne@ ani nie �wiadcz� o pi�knie,@ nasze s�owa nigdy nie stan� si� cia�ami@ i nigdy nie zamieszkaj� mi�dzy lud�mi.@ One s� bezdomnym z�udzeniem.@ Wi�c po co istniej�? Czy po to,@ by w�r�d nieustannych rezygnacji i ogranicze�@ w wci�� zacie�niaj�cym si� kr�gu po��dania@ mog�y zrzuca� z siebie to wszystko,@ co jest zb�dne w wieczno�ci?@ O Bo�e, co jest zb�dne w wieczno�ci?@ Jeste�my zm�conymi �r�d�ami wiedzy.@ Nie ma nas w tym, co tworzymy,@ bo w naszych ksi�gach@ staramy si� by� lepsi,@ ni� jeste�my w rzeczywisto�ci.@ Bezradni, zbieramy piszczele chaldejskich hymn�w,@ rozrzucone po ziemi.@ Nasze czo�a s� ju� r�yskiem,@ a nasze skronie kraw�dzi� g�ry pochylonej@ nad �mierci�, kt�ra jest wywarem ca�ego �ycia.@ K�amliwe s� usta naszych ksi�g,@ zimne s� cia�a naszych ksi�g.@ Ju� czas nam odej��.@ Chc�c jednak przed �mierci�@ upro�ci� nasz� zawi�� wiedz�,@ postanowili�my uda� si� do Ciebie, Bo�e,@ do krainy judejskiej,@ do glinianego Bethlehem.@ Prowadzi nas gwiazda prawdziwsza od wszystkich gwiazd,@ bo nie by�o o niej dotychczas wzmianki@ w podr�cznikach astronomii.@ Dlatego nasze my�li rzucaj� coraz d�u�szy cie�,@ a nasze wargi s� pop�kane od modlitw@ jak antyczne schody.@ Powoli krocz� wielb��dy, objuczone z�otem i bursztynem,@ mijamy brudne uliczki i kramy, w kt�rych siedz�@ m�czy�ni z nargilami w z�bach i medytuj�@ nad brzegiem wezbranej biblii. Jest pora deszczowa.@ Nasze opo�cze s� czarne od wiatr�w.@ Na placu chrapie zaspana katarynka, a skrzydlaty kupiec@ unosi si� nad pomara�czami i daktylami.@ Na z�otych wzg�rzach, na z�otych wzg�rzach@ jest zbawienie kupc�w, kt�rzy modl� si�@ o fa�szyw� wag� owocu.@ A pod �cianami �wi�tyni �pi� syci kap�ani,@ oszo�omieni pustk� jak mocnym winem.@ Nawet przez sen nie �piewaj�, bo nie maj� o czym.@ Kto� kopn�� blaszany garnek o rozbitym dnie.@ Dno �wiata.@ Gwiazda stan�a nad Grot� i pocz�a �piewa�@ kol�d� uwit� z anio��w.@ A my, trzej magowie, zgarbieni pod ci�arem@ ksi�g, pustych jak wypalone na pustyni czaszki,@ dr�ymy z trwogi, chocia� jeste�my szcz�liwi.@ Niepokoi nas bowiem my�l, �e wracaj�c od Ciebie,@ b�dziemy musieli i�� inn� drog�@ ni� ta, kt�r� tutaj przyszli�my.@ Czy nie mo�emy wr�ci�, Bo�e, t� sam� drog�?@ Ucieczka do Egiptu Kto z nas nie ucieka�, Maryo i J�zefie?@ Kto z nas nie unosi� na plecach@ trwogi, owini�tej w �achmany?@ Moje pokolenie chcia�o uratowa�@ siebie, a nie Boga,@ dlatego le�y bezradnie@ jak ��w na grzbiecie.@ P�acz� uchod�cy w�r�d krzew�w balsamu w Matarii.@ W raju ogrodnik�w pogr��onych w modlitwie,@ kt�rzy ostro�nie i z namys�em@ kszta�tuj� wizerunek@ uciekaj�cego Boga.@ Dzie� powszedni~ w Nazarecie Siedzimy, mieszka�cy Nazaretu,@ przed domami@ i zajadamy winogrona.@ Nie umiemy �y� w utajonym czasie.@ Nasze medytacje s� p�ytkie i kr�tkie@ i nie trwaj� d�u�ej od tego wieczoru,@ kt�ry teraz zapada nad Galile�.@ Jeste�my nie przygotowani@ do tego, co czynimy i piszemy.@ Nasze czyny i s�owa@ s� figurami rysowanymi@ w powietrzu.@ A je�eli nasze drzewa obficie rodz�,@ nie jeste�my godni@ ich doskona�ej dojrza�o�ci.@ �yjemy na powierzchni naszej egzystencji@ jak p�ywaj�ce �limaki,@ dlatego nie wzbudzimy z kamieni@ syn�w Abrahamowych.@ A obok nas, za rogiem ulicy,@ w bia�ym domu o p�askim dachu@ czuwa czas utajony.@ Wschodzi ranek.@ Marya s�yszy modlitewny g�os �aren.@ W�wczas niskim, lecz przeci�g�ym g�osem@ wielbi Boga@ i raduje si� w Bogu,@ kt�ry �akn�cych obdarzy� chlebem,@ bogaczy z niczym odprawi�,@ a s�ug� swego, Izraela,@ przygarn�� do siebie,@ wed�ug s��w swoich,@ wypowiedzianych do patriarchy.@ Marya krz�ta si� po izbie@ i wzdycha z ulg�,@ albowiem dni p�yn� spokojnie,@ a Jej Syn, jask�czy M�odzieniec,@ chodzi do synagogi,@ czyta ksi�gi Prawa,@ pracuje przy warsztacie ciesielskim@ i hebluje drzewo.@ Tylko, gdy dwie deski@ uk�ada na krzy�@ i zbija je gwo�dziami,@ Marya niespokojnie odwraca g�ow�@ i nic nie m�wi, i udaje,@ �e zmywa naczynie.@ Ale pewnego dnia@ Jezus, siedz�c przy stole,@ pog�adzi� z�ot� brod�,@ jak by�o w zwyczaju izraelskich m�odzie�c�w,@ zanim podejmowali wa�ne postanowienie.@ Marya zadr�a�a,@ ale nie podnios�a si� z krzes�a@ nawet w�wczas, gdy Jej Syn@ wsta� od sto�u i pocz�� w milczeniu@ wi�za� sanda�y u n�g.@ Po szybkim i niecierpliwym wi�zaniu@ pozna�a,@ �e sko�czy� si� czas@ przygotowania.@ A my zajadamy winogrona@ i nieruchomi, jak pos�gi@ fa�szywych bog�w, patrzymy@ na bia�y dom o p�askim dachu@ i na zas�on� z palmowych li�ci,@ poruszon� d�oni�@ zamy�lonego M�odzie�ca,@ kt�ry poszed�@ drog� niezabli�nion�,@ drog� kadzidlan�,@ drog� kr�lewsk�,@ wzbudzi�@ syn�w Abrahamowych@ z kamieni.@ Pustynia I Papirusy z Qumran I. Papirusy z Qumran Chwal� Nauczyciela z Qumran,@ Nauczyciela sprawiedliwo�ci,@ Nauczyciela smutnych trzcin,@ Nauczyciela, kt�rego przywr�ci� do �ycia@ p�acz zagubionej owcy@ i taneczny krok Beduin�w@ ze szczepu Taamire.@ Chwal� Nauczyciela@ prze�ladowanego przez bezbo�nych kap�an�w@ �wi�tyni, wypiekaj�cej chleb pokuszenia i ob�udy.@ Chwal� Nauczyciela,@ kt�rego pojmali jak harf�@ i zaprowadzili przed oblicze@ k�amliwych miecz�w,@ i s�dzili wed�ug prawa pisanego@ jak wed�ug prawa kolczastych kaktus�w@ i robaczywych owoc�w.@ Chwal� zamazan� posta�,@ nieczytelny �lad rzeczywisto�ci,@ zrodzony nad Morzem Martwym@ w jaskini dziej�w i papirus�w -@ �owca �mierci,@ kt�r� lotnicy zrzucili@ na rybne morza.@ Lotnicy nios�cy �mier�@ posiadaj� swoj� prawd�,@ ale umieraj�ce ryby,@ modl�ce si� w g��bi m�rz,@ r�wnie� posiadaj� swoj� prawd�.@ Gorzka jest konfrontacja dw�ch sprzecznych prawd,@ gdy� ujawnia niemoc poznania.@ Przynajmniej tak s�dzi poeta,@ kt�ry nie umie ulepi� ze swoich zda�@ jednolitego �wiata.@ By�oby wielk� ulg� dla zm�czonego serca@ i �wiadczy�oby o niesko�czonej dobroci@ i m�dro�ci Boga,@ gdyby prawdziwe poznanie@ sk�ada�o si� z wielu sprzeczno�ci,@ jak mozaika z kamyk�w.@ Najpi�kniejszy jest kolor b��kitny,@ bo udaje niebo zabijaj�cego lotnika@ i udaje wod� umieraj�cej ryby.@ O, stw�rz prawd� sprzeczno�ci,@ dobry Nauczycielu z Qumran.@ B�aga Ci� o to@ ja�owe pogorzelisko,@ oblubieniec nieprawo�ci@ i szkielet grzech�w.@ Ii Fatamorgana wielb��d�w Ii. Fatamorgana wielb��d�w Tu jest erem piask�w,@ w kt�rym prorocy krzycz� g�osem s�p�w,@ tu s� burze, owe dialogi wiary i kuszenia,@ a tam prowadzi droga do komnat s�du,@ gdzie rozdzielane s� wyroki r�kami s�dzi�w,@ okrutnych harfist�w,@ szczypi�cych struny i p

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!