4700
Szczegóły |
Tytuł |
4700 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4700 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4700 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4700 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Gregory Benford
Zagro�enie fundacji
Spotkanie
R. Daneel Olivaw nie wygl�da� jak Eto Demerzel. T� rol� ju� daw-
no porzuci�.
Dors Yenabili spodziewa�a si� tego, lecz mimo to odczuwa�a niepo-
k�j. Wiedzia�a, �e przez tysi�clecia Olivaw wciela� si� w niezliczone
postaci i gra� setki r�l.
Dors odnalaz�a go w ciasnym, obskurnym pomieszczeniu, dwa sek-
tory od Uniwersytetu Streelinga. Dotar�a tutaj okr�n� drog�; ca�ego
terenu strzeg� skomplikowany system sprz�onych urz�dze� zabez-
pieczaj�cych. Roboty by�y wyrzutkami spo�ecze�stwa, nie mia�y �ad-
nych praw. Od tysi�cleci �y�y w g��bokim cieniu tabu. Chocia� wi�c
Olivaw by� jej przewodnikiem i mentorem, Dors Yenabili widywa�a go
bardzo rzadko.
Sama by�a humanoidalnym robotem, lecz w obecno�ci tej staro�yt-
nej, cz�ciowo metalicznej istoty odczuwa�a niepokoj�ce dreszcze, b�-
d�ce mieszanin� strachu i czci. Olivaw mia� prawie dwadzie�cia tysi�-
cy lat i m�g� z �atwo�ci� przybra� ludzk� posta�, lecz tak naprawd�
wcale nie pragn�� by� cz�owiekiem. By� czym� znacznie wi�cej.
Ona za� �y�a szcz�liwie i cieszy�a si� swym cz�owiecze�stwem.
Jednak sama my�l o tym, kim lub czym jest, dzia�a�a na ni� jak l�d
wrzucony za ko�nierz.
- Ostatnio zainteresowanie osob� Hariego Seldona znacznie wzra-
sta... - powiedzia�a.
- W rzeczy samej. Strach mo�e ci� zdradzi�.
- Te najnowsze systemy zabezpieczaj�ce s� takie inwazyjne...
wszechobecne.
- Tw�j niepok�j jest w pe�ni uzasadniony - rzek� Olivaw i pokiwa�
g�ow�.
- Potrzebuj� wi�cej pomocy, by skutecznie ochrania� Hariego.
- Je�li w jego najbli�szym otoczeniu znajdzie si� jeszcze jeden z nas,
zwi�kszy to niebezpiecze�stwo wykrycia.
- Wiem, wiem... - Dors pochyli�a g�ow�. - Ale...
' Olivaw podszed� do niej i dotkn�� jej d�oni. Dors zamruga�a szybko,
by powstrzyma� �zy, i uwa�nie przyjrza�a si� twarzy robota. Pewne
szczeg�y, jak cho�by ruch jab�ka Adama, zosta�y dopracowane do per-
fekcji ju� dawno temu. Aby jednak u�atwi� sobie to spotkanie, Olivaw
zrezygnowa� z typowo ludzkich, lecz ma�o istotnych w tym momencie
drobiazg�w. W oczywisty spos�b cieszy� si� owymi kr�tkimi chwilami
wolno�ci.
- Ci�gle si� boj� - przyzna�a Dors.
- I powinna�. On boi si� bardziej. Ale to ciebie zaprojektowano tak,
by� dzia�a�a skutecznie nawet w najwi�kszym strachu i zagro�eniu.
- Znam swoje mo�liwo�ci, ale je�li wzi�� pod uwag� twoje ostatnie
posuni�cie... Zaanga�owa�e� Hariego w polityk� Imperium, i to na naj-
wy�szym szczeblu. Nie u�atwia mi to zadania.
- To by�o konieczne.
- Ale to mo�e odci�ga� go od pracy, od psychohistorii.
Olivaw wolno pokr�ci� g�ow�.
- W�tpi�. Hari jest szczeg�lnym cz�owiekiem: ma w sobie pasj�.
Kiedy� powiedzia� mi, �e geniusz robi to, co musi, a talent to, co mo�e.
S�dzi� przy tym, �e sam ma niewiele talentu.
Dors u�miechn�a si� smutno.
- Ale jest geniuszem.
- I dlatego, jak wszyscy geniusze, jest unikatowy. Ludzie maj� to
do siebie, �e nie poddaj� si� �atwo uog�lnieniom. Dzieje si� tak za spraw�
ewolucji, chocia� oni sami nie do ko�ca zdaj� sobie z tego spraw�.
- A my?
- Ewolucja nie ma wp�ywu na kogo�, kto �yje wiecznie. A w ka�-
dym razie nie ma na to czasu. Jednak z drugiej strony, my te� potrafi-
my si� rozwija� i robimy to.
- Ludzie s� tak�e krwio�erczy - powiedzia�a Dors.
- Nas jest tylko kilkoro, ich wielu. I maj� zwierz�cy instynkt, kt�-
rego nie potrafimy zg��bi�, cho�by�my si� nie wiem jak starali.
- Mnie przede wszystkim obchodzi Hari.
- A Imperium dopiero na drugim miejscu?- Olivaw pos�a� Dors
s�aby u�miech. - Ja b�d� strzeg� Imperium dop�ty, dop�ki ono b�dzie
strzeg�o ludzko�ci.
- Przed czym?
- Przed ni� sam�. Pami�taj, Dors, �e to era Cusp, era Szczytu, na
kt�r� tak d�ugo czekali�my. To najbardziej krytyczny okres ca�ej na-
szej historii.
- Znam ten termin, ale nie jestem pewna, czy do ko�ca rozumiem
jego istot�. Czy mamy odpowiedni� teori� historii?
Po raz pierwszy Daneel Olivaw zdradzi� swe uczucia i u�miechn��
si� smutno.
- Nie potrafimy stworzy� �adnej g��bszej teorii. Aby tego dokona�,
musieliby�my znacznie lepiej pozna� ludzko��.
- Ale co� mamy...?
- Odmienny spos�b postrzegania ludzko�ci, jeden z tych newral-
gicznych moment�w historii. W�a�nie to zmusi�o nas do nadania kszta�-
tu najwi�kszemu tworowi ludzko�ci: Imperium.
- Nic o tym nie wiedzia�am...
- I nie musisz. Teraz potrzebujemy tylko g��bszego spojrzenia. Dla-
tego w�a�nie Hari jest tak wa�ny.
Dors zmarszczy�a brwi. By�a zak�opotana, ale nie potrafi�a znale��
przyczyny.
- Chodzi o t�... wcze�niejsz�, prostsz� teori� - odezwa�a si� po chwi-
li. - O to, �e w�a�nie teraz ludzko�� potrzebuje psychohistorii?
- Trafi�a� w sedno. Dochodzimy do takich wniosk�w na podstawie
naszej w�asnej, surowej teorii. Ale to wszystko, co mo�emy zrobi�.
- I aby uzyska� co� wi�cej, mamy polega� tylko na Harim?
- Niestety, tak.
Rozdzia� I
Matematyk minister
SELDON, HARI -(...) Chocia� biografia
autorstwa Gaala Dornicka to obecnie
najlepsze �r�d�o informacji dotycz�cych
szczeg��w �ycia Seldona, nie mo�na jej
do ko�ca zawierzy�, je�li chodzi o okres
jego doj�cia do w�adzy. Dornick, jako
m�ody cz�owiek, pozna� wielkiego mate-
matyka zaledwie dwa lata przed jego
�mierci�. Ju� wtedy kr��y�o o Seldonie
mn�stwo plotek, a nawet legend. Doty-
czy�y one zw�aszcza okrytego mg�� ta-
jemnicy okresu jego dzia�alno�ci na
dworze imperatora, gdy Imperium za-
cz�o si� ju� chyli� ku upadkowi.
To, jak Seldon zosta� jedynym w histo-
rii Galaktyki matematykiem, kt�ry si�g-
n�� po jedno z najwy�szych stanowisk
w Imperium, jest dla badaczy jego �y-
cia najbardziej intryguj�c� i najtrudniej-
sz� zagadk�. Nigdy bowiem nie przeja-
wia� �adnych ambicji politycznych,
a najbardziej interesowa�o go stworze-
nie naukowej teorii historii, i to nie
w aspekcie przesz�o�ci, lecz by na jej
podstawie m�c przewidywa� przysz�o��.
(Jak sam zauwa�y� w rozmowie z Dor-
nickiem: "To raczej pragnienie zapobie-
�enia rozwojowi pewnych rodzaj�w przy-
sz�o�ci".)
Jest oczywiste, �e tajemnicze i do�� nie-
oczekiwane znikni�cie Eto Demerzela,
wszechw�adnego Pierwszego Ministra,
by�o preludium do gry obliczonej na sze-
rok� skal�. Nie ulega r�wnie� w�tpliwo-
�ci, �e skoro Cleon I natychmiast zwr�-
ci� si� do Seldona, Demerzel musia� wy-
znaczy� swojego nast�pc�. Ale dlaczego
w�a�nie Seldon? Historycy nie s� zgod-
ni co do motyw�w, kt�rymi kierowali si�
w tym kluczowym momencie najwa�-
niejsi gracze na politycznej scenie. Im-
perium wesz�o w�a�nie w trudny okres
wyzwa� i powa�nych zak��ce�, kt�ry
Seldon nazwa� "�wiatami chaosu". To,
jak Hari Seldon zr�cznie manewrowa�
po�r�d wielu knowa� swych pot�nych
przeciwnik�w, nie maj�c przy tym poli-
tycznego do�wiadczenia, o kt�rym by�o-
by wiadomo ze �r�de�, stanowi intrygu-
j�ce i dra�liwe pole do bada� i docieka�
(...)
Encyklopedia Galaktyczna*
Mam ju� z pewno�ci� tylu wrog�w, by zdoby� przezwisko, pomy�la�
Hari Seldon, ale zbyt ma�o przyjaci�, by si� dowiedzie�, jak ono brzmi.
* Wszystkie zamieszczone tutaj cytaty z Encyklopedii Galaktycznej za-
czerpni�te zosta�y za zgod� wydawcy z jej 116. wydania opublikowanego w 1020
roku e.F. przez Encyclopedia Galactica Publishing Co. na Terminusie.
P
Wiedzia�, �e tak jest, poznawa� to po rosn�cym napi�ciu t�umu.
Szed� do swojego biura, przemierzaj�c niespokojnie szerokie place Uni-
wersytetu Streelinga.
- Nie lubi� mnie - powiedzia�.
Dors Yenabili sz�a obok niego spokojnym krokiem, patrz�c uwa�nie
w napotkane twarze.
- Nie wyczuwam �adnego niebezpiecze�stwa.
- Nie zaprz�taj sobie tej �licznej g��wki prawdopodobie�stwem
dokonania zamachu na mnie. Przynajmniej nie w tej chwili i nie tutaj.
- Widz�, �e jeste� dzi� w dobrym nastroju.
- Nie cierpi� tych ekran�w bezpiecze�stwa. Zreszt�, kto by je lubi�.
Imperialne si�y specjalne roztoczy�y nad Harim i Dors parasol
ochronny, nazywany przez kapitana tych si� "sprz�onym systemem
zabezpiecze�". Niekt�rzy funkcjonariusze wyposa�eni byli w osobiste
ekrany ochronne, zdolne zatrzyma� pocisk ka�dej broni r�cznej. Inni
za� wygl�dali wystarczaj�co gro�nie nawet nieuzbrojeni. Ich szkar�at-
no-niebieskie mundury wyra�nie zaznacza�y lini� bezpiecze�stwa od-
dzielaj�c� napieraj�cy t�um od Hariego, kt�ry szed� przez g��wny plac
miasteczka uniwersyteckiego. W miejscu, gdzie t�um by� g�stszy, owa
szkar�atno-niebieska linia rozdziela�a go, toruj�c drog�. �w spektakl
bardzo m�czy� Seldona. Si�y specjalne nie s�yn�y bynajmniej z �agod-
no�ci, a ca�y ten teren to przecie� spokojne miasteczko uniwersytec-
kie, miejsce po�wi�cone nauce. Albo przynajmniej kiedy� nim by�o.
Dors z�o�y�a d�onie i spojrza�a na Hariego.
- Pierwszy Minister nie mo�e tak po prostu chodzi� sobie bez...
- Nie jestem Pierwszym Ministrem!
- Imperator desygnowa� ci� na to stanowisko, a to wystarczy t�u-
mowi.
- Ale Rada Najwy�sza jeszcze tego nie zatwierdzi�a. Dop�ki tego
nie zrobi�...
- Twoi przyjaciele spodziewaj� si� najlepszego. Nie mo�e by� ina-
czej - powiedzia�a �agodnie Dors.
- To s� niby moi przyjaciele?- odpar� Hari, spogl�daj�c nieufnie
na otaczaj�cy ich t�um.
- U�miechaj� si� do ciebie.
I rzeczywi�cie, twarze rozja�nia�y u�miechy. Kto� z t�umu krzykn��
"Cze�� profesorowi ministrowi!" i wszyscy wybuchn�li �miechem.
- Czy tak teraz brzmi moje przezwisko?
- No c�, mog�oby by� gorzej.
- Dlaczego jest tu ich a� tylu? Tak si� pchaj�...
- Ludziom zawsze imponowa�a w�adza
- Jestem tylko profesorem!
By roz�adowa� napi�cie maluj�ce si� na jego twarzy, Dors zachicho-
ta�a beztrosko, po czym powiedzia�a:
11
- Jest takie stare przys�owie: "Jak si� pojawisz na patelni, 16 ci�
usma��". ^
- We wszystko potrafisz wple�� historyczn� m�dro��.
- To s� uboczne korzy�ci bycia historykiem.
Kto� krzykn�� ,�
- Hej, matministrze!
- I to te� ma mi si� podoba�? - skrzywi� si� Hari.
- Przyzwyczaisz si�. Prawdopodobnie b�dzie jeszcze gorzej.
Min�li w�a�nie ogromn� fontann�; kaskady wody bi�y w niebo, a po-
tem spada�y wielkim �ukiem. �ciana wody oddzieli�a ich od t�umu i przez
t� jedn� chwil� Hari poczu� si�, jakby zn�w by� wolny, wi�d� beztroskie
i spokojne �ycie. Wtedy zajmowa�a go tylko praca nad psychohistori� i we-
wn�trzne sprawy Uniwersytetu Streelinga. Ale z chwil�, gdy impe-
rator Cleon podj�� decyzj� i mianowa� go jednym z imperialnych urz�d-
nik�w najwy�szego szczebla, ten cichy i przytulny �wiat odszed� - by�
mo�e ju� na zawsze.
Fontanna by�a wspania�a, ale nawet to przypomina�o mu o ogro-
mie i z�o�ono�ci le��cych u podstaw prostoty tego pi�kna. Na jego oczach
melodyjnie szumi�ce strumienie zdawa�y si� tryska� wolno�ci� nie-
ujarzmionej si�y, ale to by� tylko moment. Wody Trantora, uwi�zione
w ponurych czarnych rurach, przemierza�y g��bokie kana�y wydr��o-
ne jeszcze przez staro�ytnych in�ynier�w. We wn�trzu globu tkwi� po-
t�ny labirynt arterii �wie�ej wody i kanalizacji �ciekowej. Te �ycio-
dajne p�yny planety przechodzi�y przez tryliony nerek i garde�, zmywa�y
grzechy, towarzyszy�y ma��e�stwom i narodzinom, nios�y krew zamor-
dowanych i wymiociny konaj�cych. P�yn�y zawsze w mrokach nocy,
nie znaj�c rado�ci parowania, tworzenia chmur, szale�stwa nieposkro-
mionej pogody i b��kitu nieba.
By�y uwi�zione w pu�apce, tak jak i Hari.
Doszli w ko�cu do budynku Wydzia�u Matematyki. Dors wesz�a za
Harim, a podmuch powietrza rozwia� jej w�osy. Gwar t�umu ucich�,
funkcjonariusze si� specjalnych zaj�li pozycje na zewn�trz.
Hari po raz kolejny w tym tygodniu pr�bowa� co� wsk�ra� u kapita-
na swojej gwardii przybocznej.
- Prosz� pos�ucha�. Naprawd� nie musi pan tu trzyma� tuzina
swoich ludzi...
- Z ca�ym szacunkiem - przerwa� mu oficer - ale o tym ja decydu-
j�, je�li pan pozwoli.
Hari westchn�� z rezygnacj�, sfrustrowany brakiem rezultat�w.
Zauwa�y� te�, �e jeden z cz�onk�w ochrony z zainteresowaniem przy-
gl�da si� Dors, kt�rej str�j podkre�la� jej zgrabne kszta�ty.
- Wi�c przynajmniej prosz� dopilnowa�, by pa�scy ludzie obserwo-
wali to, co maj� obserwowa�!
Kapitan by� zaskoczony. Rozejrza� si� bystro, spostrzeg� nami�tne-
go obserwatora i udzieli� mu ostrej reprymendy. Hari odczu� co� w ro-
dzaju satysfakcji. Gdy wchodzili do gmachu, Dors powiedzia�a:
- Postaram si� ubiera� bardziej oficjalnie.
- Nie, nie. To by�o g�upie. Nie powinienem zwraca� uwagi na takie
b�ahostki.
Dors u�miechn�a si� weso�o, z figlarnym b�yskiem w oku.
- W�a�ciwie ca�kiem mi si� to podoba�o.
- Naprawd�? Moja g�upota?
- Twoja troskliwo��.
Wiele lat temu Eto Demerzel przydzieli� Dors do ochrony Hariego.
Seldon przyzwyczai� si� ju� do tego, ale czasami sta�o to w nieuchwyt-
nej sprzeczno�ci z jej rol� jako kobiety. Dors ufa�a sobie, ale by�y te�
pewne okoliczno�ci, kt�re nie u�atwia�y jej zadania. Na przyk�ad to, �e
by�a jego �on�.
- B�d� musia� to robi� znacznie cz�ciej - powiedzia� Hari swobod-
nym tonem.
Mia� jednak wyrzuty sumienia wobec cz�onk�w ochrony. Z pewno-
�ci� byli tu wbrew w�asnej woli. Tak rozkaza� imperator Cleon. Seldon
by� przekonany, �e �o�nierze woleliby stacjonowa� zupe�nie gdzie in-
dziej, nios�c na or�u chwa�� swego Imperium.
Pokonali przestronny, zwie�czony wysokimi, ostrymi �ukami przed-
sionek Wydzia�u Matematyki, a Hari k�ania� si� po drodze pracowni-
kom katedry. Dors posz�a do swojego biura, a on z ogromn� ulg� po-
spieszy� do swojego. Tylko tam m�g� si� czu� bezpiecznie, jak ptak
powracaj�cy do gniazda. Opad� na fotel, ignoruj�c piln� wiadomo��
holograficzn�, kt�ra �wieci�a metr od jego twarzy.
Obraz znikn��, gdy pojawi� si� Yugo Amaryl. Matematyk przeszed�
przez portal elektrostatyczny - kolejny element systemu zabezpiecze�
zainstalowany na rozkaz Cleona. Wsz�dzie by�y te� neutralizuj�ce
ekrany ochronne, kt�re za�o�y�y si�y specjalne. Ekrany wytwarza�y spe-
cyficzn�, do�� nieprzyjemn� wo� ozonu. Jeszcze jeden intruz rzeczy-
wisto�ci pod mask� polityki.
- Mam nowe wyniki - odezwa� si� Yugo z grymasem na szerokiej
twarzy.
- To balsam dla moich uszu - u�miechn�� si�' Hari. - Daj mi co�,
zr�b na mnie wra�enie.
Yugo przysiad� na skraju biurka i zacz�� macha� nog�.
- Dobra matematyka jest zawsze prawdziwa i pi�kna.
- Na pewno - powiedzia� Seldon. - Ale nie musi by� prawdziwa
w tym sensie, w jakim odbieraj� wi�kszo�� ludzi. Im matematyka nie
m�wi nic o �wiecie.
- Takim gadaniem sprawiasz, �e czuj� si� jak jaki� palacz.
- By�e� nim kiedy�, pami�tasz? - za�mia� si� Hari.
- Anie?!
13
- A mo�e nadal wola�by� si� poci� jako pracownik ciep�owni?
Osiem lat wcze�niej przypadek sprawi�, �e Hari spotka� Yugo w dah-
lijskiej ciep�owni. Zdarzy�o si� to kr�tko po tym, jak przyby� na Tran-
tor i wraz z Dors uciekali przed imperialnymi agentami. Wtedy Harie-
mu wystarczy�a godzina rozmowy, by zorientowa� si�, �e Yugo jest
utalentowanym samoukiem, geniuszem transreprezentatywnej anali-
zy. Yugo mia� prawdziwy dar i �atwo by�o z nim nawi�za� kontakt. Od
tamtej pory ju� zawsze pracowali razem. Hari przyznawa�, �e to on
nauczy� si� wi�cej od Yugo ni� ten od niego.
- Ha! - Amaryl klasn�� g�o�no trzy razy, jak to robi� Dahlijczycy,
by za�egna� sp�r. - Mo�esz sobie psioczy� na brudn� robot�, kt�r� od-
walamy dla tego �wiata, ale p�ki mog� to robi� w wygodnym biurze,
czuj� si� jak w raju.
- Obawiam si�, �e wi�kszo�� tej roboty b�d� musia� zrzuci� na cie-
bie - powiedzia� Hari, k�ad�c nogi na st� tak, aby wygl�da�o to na
naturalny odruch. Zazdro�ci� przyjacielowi jego swobody i komfortu
psychicznego.
- Chodzi o te wszystkie rzeczy zwi�zane z nowym urz�dem?
- Gorzej. Znowu musz� si� zobaczy� z imperatorem.
- Ten cz�owiek ci� potrzebuje. Pewnie chodzi o tw�j srogi i nieprzy-
st�pny wygl�d.
- Dors te� tak s�dzi. Mnie si� wydaje, �e potrzebuje mojego rozbra-
jaj�cego u�miechu. Tak czy owak, nie mo�e mnie dosta�.
- Ale dostanie.
- Je�li si� uprze i obarczy mnie t� funkcj�, nie b�dzie zachwycony
moj� robot�. Nie znam si� na tym i nie interesuje mnie to. Cleon w ko�-
cu sam to zrozumie i wyleje mnie.
Yugo pokr�ci� g�ow�.
- To niezbyt rozs�dne. Ministr�w, kt�rzy zawiod�, zwykle s�dzi si�,
a potem traci.
Hari spojrza� uwa�nie na przyjaciela.
- Znowu rozmawia�e� z Dors
- Ona jest historykiem.
- Tak, a my jeste�my psychohistorykami. Szukamy sposobu prze*
powiadania przysz�o�ci. - Roz�o�y� r�ce w ge�cie rozdra�nienia. - Czy
to si� w og�le nie liczy?
- Pewnie nie, bo jeszcze nikt z g�ry nie widzia�, jak to dzia�a.
- I nie zobaczy. Je�li ludzie pomy�l�, �e potrafimy przewidywa�
przysz�o��, to nigdy nie uwolnimy si� od polityki.
- Teraz te� nie jeste� od niej wolny - zauwa�y� Yugo.
- Ach, przyjacielu... Zawsze musisz mi to m�wi� takim mi�ym g�o-
sem? Nie cierpi� tego.
- Tak, bo wtedy nie musz� ci tego wbija� do g�owy. Trwa�oby to
znacznie d�u�ej.
14
Seldon westchn��.
- Gdyby mi�nie pomaga�y w matematyce... Wtedy by�by� jeszcze
lepszy.
Amaryl machn�� r�k�.
- To ty jeste� kluczem. Ty jeste� pomys�odawc�.
- Takie �r�d�o pomys��w nie zaprowadzi mnie dalej,
- Pomys�y przyjd� same.
- Ju� nigdy nie b�d� m�g� pracowa� nad psychohistori�!
- Ale jako Pierwszy Minister...
- To jeszcze gorzej. Psychohistori� sama pod��y...
- Bez ciebie donik�d. i
- Mo�e jednak nie, Yugo. B�d� jakie� post�py. Nie jestem taK pr�-
ny, by twierdzi�, �e wszystko zale�y ode mnie.
- Ale� wszystko zale�y od ciebie - odpar� Yugo.
- Nonsens! Przecie� jeste� ty, s� ch�opcy z Imperium i ca�y zesp�.
- Potrzebujemy przyw�dcy, Hari. I to my�l�cego.
- No c�, mog� spr�bowa�. B�d� musia� to pogodzi�, dziel�c czas
mi�dzy...
Hari zamilk� i rozejrza� si� po przestronnym biurze, w kt�rym sp�-
dza� tyle czasu, otoczony swymi narz�dziami, niezliczonymi ksi��ka-
mi i przyjaci�mi. I c� z tego, �e jako Pierwszy Minister b�dzie miesz-
ka� i urz�dowa� w pa�acu? Wyda�o mu si�, �e to pozbawiona znaczenia,
niepotrzebna ekstrawagancja.
Yugo spojrza� na niego, mru��c lekko oczy.
- Pierwszy Minister nie pracuje na p� etatu, Hari. Powiadaj�, �e
to czasoch�onne zaj�cie.
- Tak, wiem - westchn�� Seldon. - Ale mo�e jest jaki� spos�b...
Tu� przed nim b�ysn�� sygna� holografu. Ten kod by� zarezerwowa-
ny tylko dla najpilniejszych spraw. Gdy Hari nacisn�� w��cznik przy
biurku, pojawi�o si� czerwone obramowanie - sygna�, �e w��czony jest
jego filtrator, urz�dzenie kontroluj�ce obraz hologramu.
- Tak?
Pojawi�a si� posta� osobistego adiutanta imperatora Cleona, kobie-
ty ubranej w czerwon� tunik� ostro odznaczaj�c� si� na b��kitnym tle.
- Imperator wzywa - zabrzmia�a lakoniczna wiadomo��.
- Och, jestem zaszczycony. Kiedy?
Kobieta przekaza�a szczeg�y i matematyk natychmiast podzi�ko-
wa� losowi, �e wcze�niej w��czy� filtrator. Adiutantka imperatora wy-
gl�da�a imponuj�co, a Hari nie chcia�, by widzia�a w nim tylko roztarg-
nionego profesora, kt�rym w istocie by�. Jego filtrator mia� pe�ne menu
form etykiety. Seldon odruchowo dobra� odpowiedni� wersj�, zwycza-
jowe przy tego typu rozmowie formy gest�w, mimiki i tonu g�osu, zna-
komicie maskuj�ce prawdziwe uczucia.
15
- Doskonale, b�d� za dwie godziny - zako�czy� z nieznacznym uk�o-
nem.
Filtrator dzia�a� rewelacyjnie, dostosowuj�c si� do dworskiej ety-
kiety.
- A bodaj by to! - Hari uderzy� w przycisk i hologram znikn��. -
Ca�y dzie� szlag trafi�!
- I co o tym s�dzisz?
- K�opoty. Za ka�dym razem, gdy spotykam si� z Cleonem, ozna-
cza to jakie� k�opoty.
- No nie wiem, ale to mo�e by� szansa, by za�agodzi�...
- Po prostu - Hari m�wi� coraz g�o�niej - chcia�bym, �eby mnie
zostawili w spokoju!
- Ale Pierwszy Minister...
- Wiesz co, Yugo, ty b�d� Pierwszym Ministrem! Ja zatrudni� si�
jako specjalista od komputer�w, zmieni� nazwisko... - Hari urwa� na-
gle, a po chwili za�mia� si� gorzko. - Ale to te� by mi si� nie uda�o.
- Pos�uchaj, po pierwsze, musisz zmieni� nastawienie. Nie dasz
sobie rady z imperatorem, je�li b�dziesz ci�gle narzeka�.
- Pewnie tak. No dobrze, pociesz mnie. M�wi�e�, zdaje si�, �e masz
jak�� dobr� wiadomo��.
- Uda�o mi si� natrafi� na pewne zbiory staro�ytnych postaci.
- Naprawd�? My�la�em, �e to jest nielegalne.
- Bo jest. - Yugo u�miechn�� si� szelmowsko. - Ale prawo nie za-
wsze dzia�a perfekcyjnie.
- I naprawd� s� staro�ytne? Potrzebne mi by�y do oznaczenia war-
to�ciowo�ci psychohistorycznych. Musz� wi�c pochodzi� z wczesnego
Imperium.
Amaryl u�miechn�� si� promiennie.
- S� z okresu przedimperialnego!
1 - Przed... niemo�liwe! ' "
- Ale ja je mam! I to nietkni�te!
- Kim oni s�?
- To jacy� s�awni go�cie. Nie wiem, czego takiego dokonali.
- Mo�na stwierdzi�, jak� mieli pozycj�?
Yugo wzruszy� ramionami.
- Nie ma �adnych wsp�czesnych im zapisk�w.
- Czy te zapisy postaci s� autentyczne?
- Mog� by�. Zapisano je w jakim� starym j�zyku komputerowym.
1b musia� by� naprawd� prymitywny sprz�t. Trudno powiedzie�.
- A wi�c... mog� to by� symy.
' - Mog�. Mo�liwe te�, �e zosta�y zapisane na jakiej� bazie podsta-
wowej, a potem dodano inne elementy...
- Zdo�asz jako� doprowadzi� je do poziomu wra�liwo�ci na bod�ce
zmys�owe?
16
- Je�li troch� nad tym popracuj�, to czemu nie. Trzeba pogrzeba�
w pewnych danych, a to jest, no wiesz...
- Nielegalne. - Hari zamy�li� si�. - To pogwa�cenie Zasad Zmys�o-
wo�ci.
- W�a�nie. Faceci, od kt�rych to mam, s� z Sarka, z tego �wiata
Nowego Odrodzenia. Powiadaj�, �e nikt ju� nie przestrzega tych daw-
nych zasad.
- No dobrze, czas ju� chyba, �eby�my dali sobie spok�j z tymi sta-
ro�ytnymi przeszkodami.
- Jasne, szefie. - Yugo u�miechn�� si�. - Te zbiory s� starsze od
wszystkich, jakie kiedykolwiek znaleziono.
- A ty jak je znalaz�e�? - Hari zada� to pytanie wolno, patrz�c uwa�-
nie na przyjaciela. Yugo mia� mn�stwo tajemniczych powi�za� z Dah-
lijczykami.
- No wiesz, trzeba by�o posmarowa� tu i tam.
- Tak my�la�em. Lepiej nawet, �e nie znam szczeg��w.
- W�a�nie. Jako Pierwszy Minister musisz mie� czyste r�ce. *
- Nie nazywaj mnie tak!
- Dobrze ju�, dobrze. Jeste� tylko profesorem podr�nikiem. I to
takim, kt�ry sp�ni si� na spotkanie z imperatorem, je�li si� nie po-
spieszy.
Id�c przez ogrody imperialne, Hari �a�owa�, �e nie towarzyszy�a
mu Dors. Przypomnia� sobie jej obawy przed kolejnym spotkaniem
z Cleonem.
- Cz�sto odnosz� wra�enie, �e oni nie s� przy zdrowych zmys�ach -
powiedzia�a cichym, spokojnym g�osem. - To zamkni�ty �wiatek eks-
centryk�w, pod wp�ywem kt�rych imperatorzy tak�e staj� si� dziwakami.
- Chyba troch� przesadzasz - odpar� Seldon.
- Dadrian Oszcz�dny zawsze oddawa� mocz w ogrodach imperial-
nych. Twierdzi�, �e tym samym oddaje przys�ug� poddanym i oszcz�-
dza wod�.
Hari zdusi� u�miech; s�u�ba pa�acowa z pewno�ci� obserwowa�a go
ukradkiem. Przybra� powa�ny wyraz twarzy i udawa�, �e przygl�da
si� strzelistym drzewom, zdobnie przyci�tym w stylu imperatora Spin-
dleriana, kt�ry panowa� trzy tysi�ce lat wcze�niej. Mimo tylu lat sp�-
dzonych na Trantorze wci�� czu� si�� tego naturalnego pi�kna, kt�re
bogactwem zieleni wznosi�o swe ramiona ku �yciodajnemu blaskowi
s�o�ca. Ogrody imperialne wraz z kompleksem pa�acowym by�y jedy-
nym otwartym terenem na ca�ej planecie. Przypomina�o to Hariemu
jego rodzinny Helikon, na kt�rym wszystko si� zacz�o.
17
Zawsze by� marzycielem, kt�remu przysz�o si� urodzi� w robotni-
czej cz�ci Helikonu. Praca na farmie lub w fabryce nie by�a skompli-
kowana, wi�c m�g� si� oddawa� rozmy�laniom i kontemplacji. Zanim
jeszcze egzaminy w administracji pa�stwowej zmieni�y jego �ycie, opra-
cowa� kilka prostych twierdze� z teorii liczb, by potem - ku swemu
zdziwieniu - odkry�, �e ju� dawno zosta�y opracowane. Nocami, le��c
w ��ku, my�la� o p�aszczyznach i wektorach, staraj�c si� wyobrazi�
sobie wi�cej ni� trzy wymiary. S�ucha� odleg�ych porykiwa� smok�w,
kt�re schodzi�y z g�r w poszukiwaniu zwierzyny. Stworzone w odle-
g�ych czasach przez bioin�ynier�w, przeznaczone by�y prawdopodob-
nie do polowa�. Teraz te dzikie zwierz�ta �y�y na wolno�ci, otoczone
szacunkiem i l�kiem. Jak�e dawno nie widzia� ani jednego z nich...
Helikon, dziki i nieujarzmiony Helikon- za tym w�a�nie t�skni�.
Ale wszystko wskazywa�o na to, �e jego przeznaczeniem jest przykryte
stal� gigantycznych kopu� wn�trze Trantora.
Hari zerkn�� do ty�u, a funkcjonariusze si� specjalnych, my�l�c, �e
chce ich przywo�a�, przyspieszyli kroku. Seldon wysun�� r�ce do przo-
du, jakby chcia� ich od siebie odepchn��. Ostatnimi czasy wykonywa�
ten gest mn�stwo razy.
- Nie!
Nawet tu, w ogrodach imperialnych, jego ochrona zachowywa�a si�
tak, jakby ka�dy ogrodnik by� potencjalnym zamachowcem. Ale Hari
wola� i�� w�a�nie t�dy, zamiast skorzysta� z windy grawitacyjnej, bo
ogrody uwielbia� ponad wszystko. W oddali wznosi�a si� �ciana strzeli-
stych drzew wypieszczonych mistern� sztuk� in�ynierii genetycznej.
Szeroki pas drzew gin�� za mglistym horyzontem, gdzie zaczyna�a si�
stalowa �ciana kopu� Trantora. Na ca�ej planecie tylko tu mo�na by�o
do�wiadczy� czego�, co przypomina�o przebywanie na otwartej prze-
strzeni, na zewn�trz.
C� za zuchwa�y termin, pomy�la� Hari. Okre�li� istot� stworzenia
jako co� "na zewn�trz", za "drzwiami" ludzko�ci.
Jego buty, specjalnie w�o�one na t� okazj� i dostosowane do dwor-
skiej etykiety, chrz�ci�y na �wirze �cie�ki. Po chwili Hari szed� ju�
alej� prowadz�c� do pa�acu. Zza �ciany drzew wznosi� si� s�up czarne-
go dymu. Seldon zwolni� nieco i oceni� odleg�o��. Musia�o si� tam wy-
darzy� co� powa�nego.
Id�c mi�dzy wielkimi bia�ymi kolumnami, Hari coraz bardziej od-
czuwa� donios�o�� chwili. Kilka os�b ze s�u�by pa�acowej wysz�o mu na
powitanie, a cz�onkowie ochrony skupili si� wok� niego. Ca�a ta pro-
cesja ruszy�a d�ugimi korytarzami prowadz�cymi do sali audiencyjnej.
Zgromadzono w niej wielkie dzie�a sztuki minionych tysi�cleci; sta�y
tu, w niemym oczekiwaniu, by wsp�czesno�� ponownie je doceni�a
i tchn�a w nie �ycie.
Ci�ka d�o� Imperium odciska�a swe pi�tno na oficjalnej sztuce.
18
Imperium postrzega�o istot� swego bytu w trwa�o�ci i kontynuacji prze-
sz�o�ci. I takie w�a�nie cechy tworzy�y kanon pi�kna: atmosfera solid-
no�ci i przesz�o�ci, wielko�ci i powagi. Imperatorzy lubowali si� w pro-
stych, wznosz�cych si� liniach bry�, w jasno�ci i czysto�ci kszta�t�w,
w krystalicznych i purpurowych �ukach fontann, w klasycznych ko-
lumnach i �ukowatych przyporach. Kwit�a rze�ba heroiczna - szlachet-
ne rysy postaci wpatrzonych w niesko�czon� dal, wielkie bitwy w naj-
gor�tszych momentach, zastyg�e w polerowanym kamieniu i krysztale.
Wszystko by�o poprawne, pozbawione niepokoj�cego wyzwania. Nic
nie zak��ca�o nostalgii; nic, co zatrwa�a�oby ludzi, nie sta�o w miej-
scach, kt�re m�g� odwiedzi� imperator. Wszystko, co wi�za�o si� z pro-
z� i zapachem �ycia, odsy�ane by�o na kra�ce Imperium, kt�re tu,
w centrum, tworzy�o wra�enie stanu spokojnej doskona�o�ci.
Hari nie by� mi�o�nikiem takiej atmosfery w sztuce, ale wiedzia�,
�e mo�e by� jeszcze gorzej. Mia� �wiadomo��, �e pod powierzchni� po-
zornego spokoju, integracji i donios�o�ci oficjalnej sztuki imperialnej
kipi �ywio� dwudziestu pi�ciu milion�w zamieszkanych �wiat�w. Tam
w sztuce obowi�zywa�y zupe�nie inne zasady.
Szczeg�lnie na tych planetach, kt�re Hari okre�la� mianem "�wia-
t�w chaosu", zadowolona z siebie awangarda pod��a�a ku doskona�o-
�ci, zast�puj�c utarte kanony pi�kna umi�owaniem terroru, szoku i przy-
prawiaj�cej o md�o�ci groteski. U�ywano tam nieprawdopodobnej skali,
ra��cych dysproporcji, odwo�a� skatologicznych i dysonansu kszta�t�w.
Oba te podej�cia zdawa�y si� Hariemu nudne i w ka�dym z nich na
pr�no stara� si� odnale�� elementy czystej, prostej rado�ci.
�ciana przed nimi rozp�yn�a si� z cichym trzaskiem, ukazuj�c
wn�trze sali audiencyjnej. S�u�ba pa�acowa wraz z cz�onkami ochrony
pozosta�a na zewn�trz. Nagle Hari zosta� sam. Przeszed� kilka krok�w
po mi�kkiej, spr�ystej pod�odze i rozejrza� si�. Wok� panowa� baro-
kowy przepych widoczny w ka�dym gzymsie, ornamencie, w przeboga-
tych boazeriach.
Cisza. Imperator Cleon nigdy na nikogo nie czeka�. W wielkiej, do��
ponurej mimo przepychu sali nie by�o nawet echa, jak gdyby �ciany
poch�ania�y ka�dy d�wi�k.
I prawdopodobnie tak w�a�nie by�o. Bez w�tpienia ka�da rozmowa
imperialnych urz�dnik�w wychwytywana by�a przez wiele uszu. Jak
Galaktyka d�uga i szeroka, przed pods�uchiwaczami zabezpieczano si�
wsz�dzie.
Nagle zab�ys�o �wiat�o, co� si� poruszy�o. W kolumnie �wiat�a win-
dy grawitacyjnej zjecha� imperator Cleon.
- Hari! Ciesz� si�, �e przyszed�e�.
Seldon z trudem powstrzyma� kwa�ny u�miech. Wiadomo by�o, �e
odrzucenie wezwania na audiencj� mog�o zako�czy� si� �mierci�.
- Do us�ug Waszej Wysoko�ci.
19
- Siadaj, prosz�.
Cleon te� usiad�, gdy� poruszanie si� sprawia�d mu coraz wi�cej
k�opot�w. Plotki m�wi�y, �e jego legendarny apetyt przekracza� ju�
mo�liwo�ci imperatorskich kucharzy i medyk�w.
- Mamy wiele do om�wienia.
Delikatny blask spowijaj�cy imperatora mia� podkre�la� jego nimb
i kontrast z ponurym otoczeniem. Pomieszczenie wype�nia�y inteligent-
ne urz�dzenia elektroniczne, kt�re �ledzi�y wzrok Cleona. Tam gdzie
spogl�da�, k�ad�a si� dodatkowa plama �wiat�a, bardzo delikatna, led-
wo zauwa�ana przez go�ci, kt�rzy dost�pili zaszczytu audiencji. Sztucz-
ka ze �wiat�em dzia�a�a na pod�wiadomo��, wzmagaj�c szacunek. Dzi�-
ki niej Cleon wci�� wygl�da� w�adczo, dostojnie.
- Obawiam si�, �e mamy problem.
- Jestem pewien, �e znakomicie sobie z tym poradzisz, panie.
Cleon energicznie pokr�ci� g�ow�.
- Wszyscy mi m�wi�, jakie to cuda mog�. Nie przeceniaj i ty moich
mo�liwo�ci. - Cleon zamilk� na moment, a potem ci�gn�� z wyra�n�
niech�ci�: - S� pewne osoby i sprawy... dlatego ci� wezwa�em.
- Rozumiem, Wasza Wysoko��. - Seldon przybra� kamienny wyraz
twarzy, lecz jego serce zabi�o szybciej.
- Nie b�d� taki ponury, Hari. Ja naprawd� chc�, �eby� by� moim
Pierwszym Ministrem.
- Tak, panie.
- Ale, wbrew powszechnej opinii, nie mog� dzia�a� z ca�kowit� swo-
bod�.
- Zdaj� sobie spraw�, panie, �e s� osoby znacznie bardziej kompe-
tentne...
- W ich mniemaniu, owszem.
- ...i znacznie bardziej do�wiadczone,
- I kt�re nic nie wiedz� o psychohistorii.
- Jestem przekonany, panie, �e Demerzel znacznie przeceni� uiy-
teczno�� psychohistorii.
- Nonsens. To on podsun�� mi twoj� kandydatur�.
- Panie, wiesz przecie� r�wnie dobrze jak ja, �e Demerzel nie by�
ju� w najlepszej formie, �e by� przem�czony...
- Przez dziesi�ciolecia jego opinie i s�dy by�y bez zarzutu. - Cleon
bacznie przygl�da� si� Hariemu. - Mo�na odnie�� wra�enie, �e chcesz
unikn�� tej nominacji.
- Nie, panie, ale...
- Wierz mi, �e m�czy�ni i kobiety, je�li ju� o to chodzi, zabijali
w walce o znacznie mniejsz� stawk�.
- I zabijano ich, kiedy ju� osi�gn�li to, za co sami mordowali.
Cleon zachichota�.
- To prawda. Byli te� Pierwsi Ministrowie, kt�rzy knuli za plecami
20
swych imperator�w... ale nie rozmawiajmy teraz o tych ciemnych stro-
nach naszego systemu.
Hari przypomnia� sobie, jak Demerzel powiedzia�: "By�em tu za
d�ugo, a nast�pstwa kryzysu osi�gn�y taki stopie�, �e uwzgl�dnienie
Trzech Praw parali�owa�o mnie". Demerzel nie potrafi� ju� podejmo-
wa� stosownych decyzji, bo sytuacja zap�dzi�a go w �lep� uliczk�. �a-
den wyb�r nie by� dobry. Ka�de posuni�cie komu� szko'dzi�o. Tak wi�c
Demerzel, najwy�sza forma sztucznej inteligencji, humanoidalny ro-
bot skryty pod ludzk� postaci� wysokiego urz�dnika Imperium, nagle
opu�ci� scen�. A jakie szans� mia� Hari?
- Przyjm� oczywi�cie na siebie ten zaszczytny obowi�zek, panie.
Je�li to konieczne.
- Tak, to konieczne. Ale s�dz�, �e chcia�e� powiedzie�: Je�li to mo�-
liwe. Niekt�re frakcje w Radzie Najwy�szej s� przeciwne twojej nomi-
nacji. Domagaj� si� otwartej debaty na ten temat.
Hari zamruga�, zaniepokojony.
- Czy b�d� musia� podj�� polemik�...?
- A potem chc� g�osowa�.
- Nie mia�em poj�cia, �e rada mo�e podejmowa� takie kroki.
- Poczytaj sobie Kodeks. Tak, maj� takie prawo. Rzadko z niego
korzystaj�, zdaj�c si� na m�dro�� imperatora. - Cleon za�mia� si� iro-
nicznie. - Ale nie tym razem.
- Je�li mia�oby to ci w czym� pom�c, panie, to nie b�d� si� pojawia�
w pa�acu, zanim debata...
- O, nie. To by�by b��d. Mam zamiar pos�u�y� si� tob�, by pokrzy-
�owa� im plany.
- Ale nie przychodzi mi do g�owy, jak...
- B�d� wiedzia�, o co chodzi. Ty poradzisz mi, jak mam post�po-
wa�. Podzia� pracy, po prostu.
Hari my�la� intensywnie. Demerzel powiedzia� mu kiedy� w zaufa-
niu: "Skoro on wierzy, �e znalaz�e� psychohistoryczn� odpowied�, ch�t-
nie b�dzie s�ucha� twoich rad, a to wystarczy, by� by� dobrym Pierw-
szym Ministrem". Ale teraz, pomy�la� Hari, spogl�daj�c na imperatora,
wydaje si� to niemo�liwe.
- B�dziemy musieli jako� zneutralizowa� twych oponent�w, nasta-
wi� ich przeciw sobie.
- Zupe�nie nie wiem, jak to zrobi�, panie.
- Oczywi�cie, �e nie wiesz. Ale ja wiem! Ty jednak potrafisz pa-
trze� na to z szerszej perspektywy. Dla ciebie historia Imperium to
krzywa zale�no�ci i zdarze�. Ty masz teori�.
Cleon lubowa� si� w zawi�o�ciach gry politycznej i rz�dzenie mia�
we krwi. Hari czu�, �e jest mu to obce tak dalece, jak bliskie by�o
Cleonowi. Jako Pierwszy Minister jednym s�owem m�g� okre�li� losy
milion�w ludzi. Pod tym ugi�� si� nawet Demerzel.
21
Gdy widzieli si� ostatni raz, Demerzel powiedzia�: "Jest jeszcze Pra-
wo Zerowe".
Prawo Zerowe przedk�ada�o dobro ca�ej ludzko�ci nad dobro jed-
nostki. Dlatego te�, analogicznie, Pierwsze Prawo brzmia�o: "Robot nie
mo�e wyrz�dzi� krzywdy cz�owiekowi lub przez zaniechanie dopu�ci�,
by cz�owiekowi sta�a si� krzywda, z wyj�tkiem sytuacji, kiedy by�oby
to sprzeczne z Prawem Zerowym".
Wszystko bardzo logiczne, pomy�la� Hari, ale jak sobie poradz�
z czym�, czego nie potrafi� dokona� nawet Demerzel?
Seldon zda� sobie spraw�, �e milczy ju� zbyt d�ugo, a Cleon czeka.
Co m�g� powiedzie�?
- A kto, panie, wyst�puje przeciw mnie?
- Kilka frakcji skupionych wok� Betana Lamurka.
- Jakie s� jego argumenty?
Hari by� zaskoczony, gdy Cleon wybuchn�� g�o�nym �miechem.
- �e nie jeste� Betanem Lamurkiem.
- Panie, czy nie mo�esz po prostu...?
- Odrzuci� sprzeciwu rady? P�j�� z Lamurkiem na ugod�? Przeku-
pi� go?
- Nie chodzi�o mi o to, by� mia� si� ugina�...
- Oczywi�cie, �e ugi��bym si� przed nim, jak to uj��e�. Problemem
jest tu jednak sam Lamurk. ��da zbyt wiele za sw� zgod�, by� zosta�
Pierwszym Ministrem. Stanowczo zbyt wiele.
- Chodzi o stanowisko?
- O to i o posiad�o�ci. Prawdopodobnie ca�� stref�.
Hari nie spodziewa� si� tak wyg�rowanych ��da�. W�adza w ca�ej
Strefie galaktycznej skupiona w r�kach jednego cz�owieka. v
- ��da bardzo wiele - powiedzia� po chwili.
Cleon westchn��. i
- W dzisiejszych czasach nie sta� nas na tak� hojno��. Za panowa-
nia Fletcha Gniewnego stosowano wr�cz handel wymienny: strefa za
fotel w radzie.
- A twoi zwolennicy, panie? Czy r�j ali�ci nie mog� zneutralizowa�
Lamurka?
- Ach, Seldon... Rzeczywi�cie musisz pozna� niuanse wsp�czesnej
sceny politycznej. Cho�, jak przypuszczam, dla kogo� takiego jak ty,
�yj�cego histori� i patrz�cego na wszystko przez jej pryzmat, te poli-
tyczne gry musz� si� wydawa� nieco banalne.
Je�li o to chodzi, pomy�la� Hari, to �yj� raczej matematyk�. To Dors,
albo czasami Yugo, dostarczali mu tyle historii, ile potrzebowa�.
- Tak, panie. Zajm� si� tym. A je�li chodzi o rojalist�w...
- Stracili Dahlijczyk�w, wi�c koalicja wi�kszo�ciowa nie wchodzi
w gr�.
22
- To Dahlijczycy s� tak pot�ni?
- Ich argumenty znajduj� poklask mas, a poza tym jest ich wielu.
- Nie wiedzia�em, �e s� tak silni. M�j bliski wsp�pracownik, Yugo...
- Wiem. To Dahlijczyk. Uwa�aj na niego.
Hari drgn�� i zamruga�.
- To prawda, panie, �e Yugo jest Dahlijczykiem z krwi i ko�ci, ale
to lojalny, oddany mi, wspania�y matematyk. Sk�d, pahie...
- To rutynowe dzia�ania, Hari. - Imperator machn�� r�k�. - Trze-
ba chyba wiedzie� co nieco o swoim Pierwszym Ministrze, prawda?
Hariemu nie podoba�o si� to, �e by� pod imperialnym mikrosko-
pem, ale nie da� nic po sobie pozna�.
- Yugo jest wobec mnie lojalny, panie.
- Znam t� histori�, Seldon. Wiem, �e dzi�ki tobie nie b�dzie do
ko�ca �ycia pracowa� w ciep�owni, �e wzi��e� go ze sob�. Wiem te�, �e
pomin��e� wszystkie szczeble weryfikacyjne w administracji pa�stwo-
wej. To bardzo szlachetne z twojej strony. Ale nie mog� zapomina�, �e
gor�ca krew i ostre s�owa Dahlijczyk�w zawsze znajduj� pos�uch. Maj�
wielkie wp�ywy w Radzie Najwy�szej, r�wnie� w Izbie Ni�szej, i mog�
tam mocno narozrabia�. - Cleon wymierzy� w Hariego palec wskazu-
j�cy i powiedzia� stanowczo: - Uwa�aj na niego, Seldon.
- Tak, panie.
Hari wiedzia�, �e je�li chodzi o Yugo, obawy Cleona by�y bezzasad-
ne, ale nie zamierza� si� z nim o to spiera�.
- Musisz by� tak roztropny i przezorny, jak �ona imperatora. Zw�asz-
cza teraz, podczas tego, no, okresu przej�ciowego.
Heliko�czyk zna� to staro�ytne okre�lenie m�wi�ce, �e �ona impe-
ratora (albo �ony- w zale�no�ci od epoki) zawsze musi mie� czyste
szaty, cho�by przesz�a przez najgorsze b�oto. Analogii tej u�ywano za-
wsze, nawet gdy imperator by� homoseksualist� lub gdy na imperial-
nym tronie zasiada�a kobieta.
- Oczywi�cie, panie- przytakn�� Hari.- Przepraszam... podczas
okresu przej�ciowego...?
Seldon ze zdumieniem dostrzeg� zak�opotanie w oczach Cleona, gdy
ten patrzy� na otaczaj�ce ich, stoj�ce w p�mroku dzie�a sztuki. Zda�
sobie spraw�, �e w�a�nie teraz Cleon zamierza przej�� do sedna.
- Troch� potrwa, zanim zostaniesz oficjalnie mianowany na swe
stanowisko... zanim Rada Najwy�sza nieco och�onie. A w tym czasie
mo�esz mi doradza�...
- Bez przyznania mi w�adzy...?
- C�, tak.
Hari nie czu� si� zawiedziony.
- A wi�c mog� nadal pracowa� w swoim biurze na Uniwersytecie
Streelinga?
23
- Odnosz� wra�enie, �e na to w�a�nie liczy�e�.
- A je�li chodzi o moj� ochron�...
- Oni musz� pozosta� z tob�. Trantor jest daleko bardziej niebez-
pieczny, ni� si� to wydaje uniwersyteckim profesorom.
Seldon westchn��.
- Tak, panie.
Cleon opar� si� wygodnie, a powietrzny fotel natychmiast dostoso-
wa� si� do jego cia�a.
- A teraz chcia�bym, �eby� doradzi� mi co� na temat ruchu Renega-
tum.
- Renegatum?
Po raz pierwszy Hari zauwa�y�, �e Cleon jest szczerze zdziwiony.
- Nie �ledzi�e� tej sprawy? Rozejrzyj si�, wsz�dzie to wida�, wsz�-
dzie o tym s�ycha�.
- Przyznaj�, panie, �e obecnie jestem jakby... poza g��wnym nur-
tem.
- Renegatum. Zwi�zek Renegat�w. Zabijaj� i niszcz�.
- Dlaczego?
- Dla przyjemno�ci zabijania i niszczenia! - Cleon uderzy� gniew-
nie w por�cz fotela, a oparcie natychmiast zacz�o masowa� mu plecy.
Widocznie by�a to standardowa odpowied� urz�dzenia. - Ostatnio
pojawi�a si� w�r�d nich pewna kobieta zwana Kutonin - kontynuowa�
po chwili Cleon. - By zademonstrowa� sw� pogard� dla spo�ecze�stwa,
wtargn�a do Galerii Imperialnej, zniszczy�a dzie�a sztuki maj�ce po
kilka tysi�cleci i zabi�a dw�ch stra�nik�w. A potem bez walki odda�a
si� w r�ce przyby�ej na miejsce Gwardii Imperialnej.
- Naka�esz j� straci�, panie?
- Oczywi�cie. S�d uzna�, �e jest winna. Nie trwa�o to d�ugo, sama
si� przyzna�a.
- Bez opor�w?
- Tak, natychmiast.
Seldon wiedzia�, �e po przes�uchaniach s�u�b imperialnych ka�dy
szybko si� przyznaje. Nie chodzi�o tu o tortury fizyczne. Oficerowie
tych s�u�b �amali psychik� podejrzanego.
- Czyli wyrok brzmi: zbrodnia przeciw Imperium - powiedzia� Hari.
- Tak, to stare prawo. Wandalizm i zbrodnia przeciw Imperium.
- Podlega to karze �mierci i wyszukanym m�kom fizycznym.
- Owszem, ale �mier� tu nie wystarczy! Nie, je�li chodzi o renega-
t�w. I dlatego zwracam si� do swojego psychohistoryka.
- Czy oczekujesz, panie...?
- Podsu� mi jaki� pomys�. Ci ludzie opowiadaj�, �e robi� to, by
zniszczy� ustalony porz�dek. Zale�y im na tym, �eby w ka�dym zak�t-
ku planety by�o o nich g�o�no, �eby wszyscy znali ich jako niszczycieli
u�wi�conej tradycj� sztuki. Gin�, ale staj� si� s�awni. Wszyscy moi psy-
24
chologowie twierdz�, �e to ich jedyny motyw. Mog� ich zabi�, ale jak
dot�d wcale si� tym nie przejmuj�.
Hari westchn�� ci�ko. Nigdy nie m�g� zrozumie� takich ludzi.
- Podsu� mi wi�c jaki� pomys�. Mo�e psychohistoria co� podpo-
wiada.
Heliko�czyk by� zaintrygowany t� spraw�, ale nic nie przychodzi�o
mu akurat do g�owy. Dawno jednak nauczy� si�, �e nie nale�y si� ca�y
czas koncentrowa� na jakim� problemie, lecz da� czas pod�wiadomo-
�ci, a w pewnej chwili rozwi�zanie przyjdzie samo. Zada� wi�c pytanie,
by zyska� nieco czasu.
- Panie, czy widzia�e� ten dym unosz�cy si� za ogrodami?
- Umm? Nie.
Cleon da� znak r�k� niewidocznym obserwatorom i jedna ze �cian
natychmiast zap�on�a blaskiem. Sekund� p�niej pojawi� si� na niej
holograficzny obraz ogrod�w imperialnych. T�usty czarny dym wci��
bi� w szare niebo, wij�c si� jak gruby w��.
Rozleg� si� bezosobowy, ale ciep�y g�os: "Zak��cenia porz�dku we-
wn�trznego spowodowane awari� maszyn przy jednoczesnej insurek-
cji urz�dze� mechanicznych".
- Bunt tiktok�w? - Hari s�ysza� ju� kiedy� o tym.
Cleon wsta� i podszed� do hologramu.
- Tak, to kolejna, nie�atwa do rozwi�zania sprawa. Z jakiego� po-
wodu tego typu urz�dzenia buntuj� si�. Sp�jrz na to! Ile poziom�w jest
w ogniu?
- Dwana�cie poziom�w w p�omieniach - odpowiedzia� g�os. - Wst�p-
na analiza podaje czterysta trzydzie�ci siedem ofiar �miertelnych, z b��-
dem w granicach osiemdziesi�ciu siedmiu.
- Straty imperialne? - Cleon za��da� informacji.
- Niewielkie. Kilku cz�onk�w Gwardii Imperialnej odnios�o rany,
gdy starali si� opanowa� sytuacj�.
- Ach, wi�c to nie takie gro�ne. - Imperator patrzy� na hologram
ukazuj�cy w zbli�eniu sceny po�aru. Wida� by�o p�on�ce i sypi�ce ty-
si�cami iskier przewody, k��by dymu i p�omienie. Poszczeg�lne pi�tra
tworzy�y teraz jedn� stopion� �arem mas�, niczym warstwy tortu uro-
dzinowego. Urz�dzenia ga�nicze pracowa�y pe�n� par�, ale bez efektu.
Po chwili obraz oddali� si�, ukazuj�c pogorzelisko z orbity. Cleon,
zwany przez niekt�rych Spokojnym, obserwowa� ten straszny spek-
takl z niewzruszon� min�, jakby by� wr�cz znudzony. A przed nim
roztacza� si� obraz, kt�ry poruszy�by niejednego cz�owieka.
Z przestrzeni kosmicznej wida� by�o tereny pa�acowe, jedyn� na
planecie zielon� plam� po�r�d szaro�ci i br�zu kopu�. Wsz�dzie dalej
wida� ju� by�o tylko wielkie kopu�y i czarne pola baterii s�onecznych.
Lodowych czap polarnych od dawna nie by�o, a oceany ujarzmiono, za-
je w wielkich podziemnych zbiornikach.
25
Trantor by� jednym wielkim miastem, kt�re �ywi�o czterdzie�ci
miliard�w ludzi. Rzadko kiedy ten podziemny moloch zag��bia� si� mniej
ni� p� kilometra w planet�. Miliardy ludzi przyzwyczai�y si� do uzdat-
nianego wci�� na nowo powietrza i ograniczonej perspektywy i ba�y
si� otwartych przestrzeni, ku kt�rym prowadzi�y nieliczne windy.
Po chwili zn�w pojawi�o si� zbli�enie teren�w pokrytych czarnym
dymem. Seldon widzia� ma�e figurki uciekaj�ce z morza ognia. Poczu�
skurcz �o��dka, gdy przypomnia� sobie s�owa wypowiadane przez bez-
nami�tny g�os w sali - "setki zabitych". W tak st�oczonych spo�ecze�-
stwach wszelkie tego typu awarie zbiera�y krwawe �niwo.
Jednak, kalkulowa� Hari, na kilometrze kwadratowym �y�o oko�o
stu os�b. Ludzie gnie�dzili si� w popularnych sektorach z wyboru i upo-
dobania, a nie z konieczno�ci. Wielkie zbiorniki z wod� oceaniczn�
umieszczano g��boko pod ziemi�, wi�c wci�� by�o du�o miejsca na zauto-
matyzowane fabryki, wielkie laboratoria rolnicze, kt�re dostarcza�y
nie przetworzone produkty na �ywno��. By�y tam te� g��bokie kopal-
nie i przepastne hodowle zwierz�t morskich. Nad wszystkim tym czu-
wa�y tiktoki, p�inteligentne automaty. Ale teraz tiktoki niszczy�y z�o-
�on� materi� Trantora, a Cleon kipia� z w�ciek�o�ci, obserwuj�c, jak
zach�anna paszcza ognia poch�ania coraz wi�cej zabudowa� i nagro-
madzonych tam d�br.
Coraz wi�cej ludzi gin�o w ogniu. To nie by�y liczby w statysty-
kach, lecz �ywi ludzie. Hari czu�, jak �ciska mu si� gard�o. Przyw�dca
musi czasami zachowa� zimn� krew wbrew wszelkim tragediom i strasz-
nym obrazom. Czy on potrafi�by tego dokona�?
- Nast�pna zagadka, m�j drogi Seldonie - odezwa� si� nagle Cle-
on. - Dlaczego te tiktoki naruszaj� porz�dek wewn�trzny, o czym cz�-
sto informuj� mnie moi doradcy? No?! Jak my�lisz?
- Panie, ja nie...
- Musi by� jakie� psychohistoryczne wyja�nienie!
r"( - Takie niewielkie zjawiska mog� znajdowa� si� poza...
- Popracuj nad tym! Dowiedz si�!
' - Oczywi�cie, panie.
Hari obserwowa�, jak Cleon chodzi po sali, marszcz�c brwi za ka�-
dym razem, gdy patrzy na hologram. Ale w�adca ca�y czas milcza�. By�
mo�e, pomy�la� Hari, imperator jest spokojny, bo widzia� ju� tyle nie-
szcz�� i musia� stawi� czo�o tylu przeciwno�ciom, �e jest to dla niego
czym� powszednim. Czy i ja taki si� stan�?
Cleon mia� ju� sprawdzon� metod� post�powania w takich sytu-
acjach. Da� znak r�k� i holograficzny obraz natychmiast znikn��. Sal�
wype�ni�a cicha, spokojna muzyka, pojawi�y si� stonowane �wiat�a.
Wesz�a s�u�ba, nios�c tace i p�miski z przek�skami. Jeden ze s�u��-
cych zaoferowa� Hariemu popularny stymulant, ale Heliko�czyk od-
m�wi�. Niespodziewana zmiana nastroju by�a wystarczaj�co szokuj�-
26
ca. Widocznie tak w�a�nie post�powano na imperialnym dworze w po-
dobnych sytuacjach.
Od pewnego czasu Hariemu chodzi�o co� po g�owie, a d�u�sza chwila
milczenia pozwoli�a mu si� na tym skoncentrowa�. Gdy Cleon wzi�� od
s�u��cego zapachow� tabletk� stymuluj�c�, Seldon zaczai z wahaniem:
- Panie, ja...
- Tak? Pocz�stujesz si�?
- Nie, dzi�kuj� bardzo. Panie, ja... my�la�em o renegatach i o tej
kobiecie, Kutonin.
- Och, musimy teraz o tym m�wi�? Wola�bym...
- Przypu��my, panie, �e wymaza�by� jej to�samo��.
R�ka Cleona ze stymulantem zatrzyma�a si� w p� drogi do nosa.
- Taak? I...?
- Oni gotowi s� umrze�, gdy osi�gn� ju� sw�j cel, to znaczy, gdy
zwr�c� na siebie powszechn� uwag�. Prawdopodobnie s�dz�, �e w ten
spos�b stan� si� nie�miertelni, �e b�d� s�awni. Trzeba im to odebra�.
Zabro�, panie, podawania ich prawdziwych nazwisk. Ka� we wszyst-
kich oficjalnych mediach i dokumentach nadawa� im jakie� obra�liwe
przezwiska.
- Jeszcze jedno imi�...? - Cleon zmarszczy� brwi.
- Ka� nazwa� t� Kutonin G�upkiem Jeden. A nast�pnego renegata
G�upkiem Dwa. I tak dalej. Wydaj dekret, na mocy kt�rego nie wolno
b�dzie nazywa� ich inaczej ni� w�a�nie tak. Wtedy ona i jej podobni,
jako osoby, na zawsze znikn� z historii. �adnego imienia, �adnej oso-
bowo�ci, �adnej s�awy.
Cleon u�miechn�� si�.
- Tak, to dobry pomys�. Tak zrobi�. Nie tylko odbior� im �ycie.
Odbior� im te� ich to�samo��.
Hari u�miechn�� si�, gdy Cleon wydawa� polecenia swemu adiu-
tantowi. Oto powstawa� najnowszy dekret imperialny. Seldon mia�
nadziej�, �e jego pomys� si� sprawdzi, ale i tak mia� to ju� za sob�.
Cleon zdawa� si� nie zauwa�a�, �e ten pomys� nie mia� nic wsp�lnego
z psychohistori�.
Zadowolony z siebie, si�gn�� po przek�sk�. By�a wspania�a.
Cleon skin�� na niego palcem.
- Pozw�l, Pierwszy Ministrze. Chc�, �eby� pozna� kilka os�b. Mog�
si� okaza� przydatne, nawet matematykowi.
- Jestem zaszczycony- odpowiedzia� natychmiast Heliko�czyk.
Dors nauczy�a go kilku zwrot�w grzeczno�ciowych, przydatnych
w sytuacji, gdy nie wiedzia�, co odpowiedzie�.
- Je�li tylko mog� okaza� si� w czym� pomocny naszemu ludo-
wi... - doda� po chwili.
- Aach, tak, ludowi - podj�� Cleon. - Tyle ostatnio o tym s�ysz�...
27
Patrz�c w powa�ne oczy Cleona, Seldon zda� sobie poniewczasie
spraw�, �e imperator przez ca�e �ycie s�yszy tego typu wypowiedzi.
- Przepraszam, panie, ja...
- Przypomina mi to o wynikach sonda�y opracowywanych przez
moich trantorskich specjalist�w. - Cleon si�gn�� po przek�sk� ku sto-
j�cej obok kobiecie, kt�ra by�a dwa razy ni�sza od niego. - Jedno z py-
ta� brzmia�o: "Czemu przypisujesz ignorancj� i apati� ogarniaj�c� lud
Trantora?" Najcz�ciej odpowiadano: "Nie wiem i nic mnie to nie ob-
chodzi".
Dopiero gdy Cleon wybuchn�� g�o�nym �miechem, Hari zda� sobie
spraw�, �e imperator �artowa�.
Gdy si� obudzi�, w g�owie hucza�o mu od my�li. Hari nauczy� si�
le�e� nieruchomo twarz� w d� w delikatnej jak nici babiego lata sieci
pola elektrostatycznego. Tworzy�o ono wygodn� ko�ysk� dla szyi i g�o-
wy, zapewniaj�c maksimum wypoczynku kr�gos�upowi. Seldon lubi� spo-
czywa� w tym polu, pozwalaj�c my�lom kr��y� i nabiera� intensywno�ci.
Nauczy� si� tego, odk�d zaczai tworzy� sw�j Projekt. W nocy jego
pod�wiadomo�� wci�� pracowa�a, a rano wiele problem�w si� klarowa-
�o. Najbardziej lubi� analizowa� delikatn� materi� r�nych spraw w p�-
�nie, zanim si� jeszcze zupe�nie obudzi�.
Hari usiad� gwa�townie i zrobi� par� notatek. Te notatki trafi� do
jego g��wnego komputera, a p�niej, ju� w biurze, b�dzie si� m�g� nimi
ponownie zaj��.
Dors r�wnie� si� obudzi�a i przeci�gn�a leniwie.
- Uuuuaaau, nasz m�zg ju� na pe�nych obrotach?
- Hmmm - mrukn�� Hari, patrz�c gdzie� w dal.
- No dalej, Hari, czas dla cia�a przed �niadaniem.
- Chcia�bym, �eby� mi co� powiedzia�a. Ciekawe, czy zgodzisz si�
t pomys�em, na kt�ry w�a�nie wpad�em. Przypu��my, �e...
- Och, nie mam teraz ochoty na dysputy, profesorze Seldon.
Hari ockn�� si� z zamy�lenia, gdy� Dors zrzuci�a z siebie nocn�
koszul�. Spojrza� na jej smuk�e, d�ugie nogi. Cia�o Dors zosta�o stwo-
rzone do szybko�ci i si�y, ale nie kolidowa�o to z jego g�adko�ci� i ela-
styczno�ci�. Hari poczu� przyp�yw energii i dopiero teraz dotar�o do
niego, co powiedzia�a przed chwil� Dors.
- Ach, tak, czas dla cia�a. To na to masz teraz ochot�.
- Tak, zaufajmy instynktowi naukowca.
W ich nami�tnych zapasach by�y radosny �miech, pasja, porywy
uniesienia, ale przede wszystkim pozwala�y one oderwa� si� od pro-
blem�w. Hari wiedzia�, �e w�a�nie tego potrzebowa� po napi�ciach i stre-
28
sach minionego dnia. Dors r�wnie� o tym wiedzia�a, mo�e nawet le-
piej.
Gdy opary mi�o�ci opad�y nieco, Heliko�czyk pomy�la� o zapachu
kawy i �niadania podanego do ��ka przez automat. Na �cianie na-
przeciw ��ka b�yska�y ju� hologramy wiadomo�c