9301
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 9301 |
Rozszerzenie: |
9301 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 9301 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9301 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
9301 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Tom Clancy
Walka ko�owa
Cykl Net Force. Zwiadowcy
Tom 3
Tom Clancy�s NET FORCE
Copyright � 1999 by Netco Partners
For the Polish edition
Copyright � by wydawnictwo Adamski i Bieli�ski
Wydanie pierwsze
Prolog
Mi�dzynarodowe lotnisko w Corteguay,
Ameryka Po�udniowa - czerwiec 2025
Kiedy samolot zbli�a� si� do pasa startowego, Julio Cortez wzi�� g��boki oddech. Burza, z kt�r� zmagali si� od p� godziny, nadal smaga�a samolot falami ulewnego deszczu i atakowa�a kad�ub podmuchami porywistego wiatru. Julio praktycznie nic nie widzia� przez okno po swojej stronie, wi�c nie mia� szans sprawdzenia, czy l�dowanie przebiega pomy�lnie. Ko�a samolotu z w�ciek�ym hukiem uderzy�y w mokry pas. Julio s�ysza� j�k silnika i furkot klap odrzutowca, kiedy osi�ga�y maksymalny k�t wychylenia i czu�, jak targany wstrz�sami samolot zaczyna zwalnia�. M�g� wreszcie wypu�ci� z p�uc d�ugo wstrzymywany oddech. Na razie uda�o im si� uj�� z �yciem.
Nawierzchnia lotniska by�a wyboista i zaniedbana, wi�c droga do terminalu dla pasa�er�w nie nale�a�a do przyjemnych. W normalnej sytuacji Julio cieszy�by si�, �e po takim locie znajduje si� bezpiecznie na ziemi, ale to na pewno nie by�a normalna sytuacja.
Julio przebieg� wzrokiem po twarzach pozosta�ych pasa�er�w. Tak jak przedtem, tak i teraz unikali jego wzroku, jakby nagle zainteresowa�y ich czasopisma, torby podr�ne czy wsp�pasa�erowie, co pozwala�o im unikn�� spotkania si� ze wzrokiem Julio lub kiwni�cia mu na przywitanie.
Personel pok�adowy CorteAir zachowywa� si� podobnie. Podczas ci�kiej podr�y byli uprzejmi, profesjonalni i troskliwi - ale nigdy przyjacielscy czy serdeczni wobec Julio i jego rodziny. Nie tak, jak w przypadku pozosta�ych pasa�er�w.
Nikt nie jest pewien, czy bezpiecznie jest przyj�� do wiadomo�ci nasz� obecno��, pomy�la� z niepokojem, zastanawiaj�c si�, kiedy - je�li w og�le - to si� zmieni.
Kiedy jego rodzice zajmowali si� ma�� Juanit�, Julio wygl�da� przez okno, staraj�c si� dostrzec pierwsze szczeg�y ojczyzny, kt�r� bardzo s�abo pami�ta� z wczesnego dzieci�stwa, ale widzia� tylko ciemno�� i strugi deszczu na oknie z pleksiglasu oraz odleg�e, migaj�ce czerwone �wiat�a na ko�cu pasa startowego.
Samolot hamowa�, silniki stopniowo traci�y moc. Podskakuj�c na wybojach i trz�s�c si�, maszyna wykona�a skr�t w lewo. Wreszcie przed oczami zamajaczy� im terminal, zniekszta�cony w strugach deszczu. Samolot wykona� szeroki �uk i podko�owa� do s�abo o�wietlonego g��wnego terminalu.
Terminal Internacional w Corteguay nie by� wystarczaj�co du�y i nowoczesny, �eby przyjmowa� samoloty stratosferyczne, wi�c Julio wraz z rodzin� przybyli do po�udniowoameryka�skiego wyspiarskiego pa�stewka starym typem samolotu pasa�erskiego, lataj�cego w ni�szych warstwach atmosfery. By� to Boeing 777, kt�ry bez w�tpienia ods�u�y� ju� pewnie dwadzie�cia lat i to w ci�kich warunkach.
C�, pomy�la� Julio, i tak nie mia�em ochoty na opuszczanie Waszyngtonu i na podr� do Corteguay, wi�c im d�u�ej to b�dzie trwa�o, tym lepiej.
Ta my�l przepe�ni�a go smutkiem.
Chocia� nie dzieli tych miejsc zbyt du�a odleg�o��, pomy�la�, to i tak s� to dwa r�ne �wiaty. R�wnie dobrze mogli�my si� przenie�� na inn� planet�.
Wyj�tkowo niebezpieczn� planet�.
W innych okoliczno�ciach, Julio potraktowa�by lot takim prymitywnym, staro�wieckim samolotem jako przygod�, w ko�cu bardzo przypomina� �wiczenia w symulatorach lot�w, kt�re tak uwielbia�.
Ale tego wieczoru Julio wiedzia�, �e sam fakt przybycia na ojczyst� ziemi� to wystarczaj�co niebezpieczna przygoda.
Zrezygnowa� z wpatrywania si� w ciemno�� za oknem i odwr�ci� si� do swojej rodziny. Przygl�da� si� rodzicom, pr�buj�cym uspokoi� wystraszon� Juanit� i zastanawia� si�, co sk�oni�o ich do powrotu do kraju, w kt�rym ludzie nienawidz� i boj� si� wszystkiego, w co wierz� jego matka i ojciec.
Zdaniem Julio, jego ojciec zachowywa� si� bardzo odwa�nie, u�miechaj�c si� do rodziny, kiedy kapitan odezwa� si� przez interkom, witaj�c ich w Socjalistycznej Republice Corteguay.
A w�a�ciwie dlaczego nie mia�by si� u�miecha�? - pomy�la� Julio. Dzi� ko�czy okres swojego �ycia jako uchod�ca polityczny... i zaczyna rol� kandydata na prezydenta w pierwszych od dwudziestu lat wolnych wyborach w Corteguay.
Dzisiejszego wieczoru m�j ojciec wr�ci� do domu...
To przecie� tak�e m�j dom. Julio musia� sobie to cz�sto powtarza�. Wola�by raczej siedzie� bezpiecznie w Waszyngtonie, gdzie sp�dzi� wi�ksz� cz�� �ycia i gdzie zostawi� wszystkich przyjaci�.
Si�� woli Julio oderwa� si� od tych rozmy�la� i skupi� na chwili obecnej, tak jak zawsze uczy� go ojciec. Odsun�� od siebie my�li o osobistym szcz�ciu i bezpiecze�stwie.
Tego te� nauczy� go ojciec, cho� nie przekaza� mu tego wprost.
Kiedy samolot hamowa�, Julio odwr�ci� si� do matki. Mia�a pe�ne r�ce roboty przy Juanicie, kt�ra pr�bowa�a wypi�� si� z pas�w i jednocze�nie zamkn�� stolik przy fotelu. Julio prawie si� roze�mia�, pomimo dr�cz�cych go obaw.
Niewiarygodne, ile k�opot�w mo�e sprawi� tak ma�a i m�oda osoba. Jestem pewien, �e nie by�em takim niezno�nym dzieckiem, uzna� Julio, poniewa� tak odleg�a przesz�o�� zatar�a mu si� nieco w pami�ci. Juanita dopiero da nam popali�, kiedy b�dzie nastolatk�!
Julio przygl�da� si�, jak matka cierpliwie poucza pi�ciolatk�. Z pozoru wydawa�a si� spokojna, a jej s�owa przeznaczone dla Juanity by�y pe�ne otuchy, ale Julio wyczuwa� pod t� mask� czaj�cy si� cie�. Natychmiast go rozpozna�.
Strach.
Jego matka si� ba�a. O nich wszystkich. Julio te� si� ba�. Podobnie jak ojciec, cho� jako patriarcha rodu Cortez�w ukrywa� sw�j strach staranniej ni� pozostali.
Je�li on to potrafi, to ja te�, postanowi� Julio.
Nieustraszona postawa ojca da�a Julio do zrozumienia, �e cz�owiek, kt�rego zna� - ekonomista wyr�niony nagrod� Nobla, dzia�acz na rzecz praw cz�owieka i profesor na uniwersytecie - odszed� na zawsze. Na jego miejscu pojawi� si� polityk i niebawem osoba publiczna, kt�ra, je�li tak zdecyduj� wyborcy w Corteguay, we�mie na swoje barki odpowiedzialno�� za ca�y nar�d.
Aby osi�gn�� ten cel, Ramon Cortez musia� ukry� prawdziwe uczucia przed wszystkimi opr�cz najbli�szych, kt�rych kocha� i kt�rym ufa�. A mo�e nawet i przed nimi.
Julio przysz�o do g�owy, �e oni wszyscy przeszli jednego dnia wielk� zmian�. Zaledwie kilka godzin temu byli typow� ameryka�sk� rodzin�, prowadz�c� typowe ameryka�skie �ycie. Wystarczy�a jednak podr� samolotem, �eby stali si� politycznymi agitatorami i wrogami obecnego rz�du Corteguay. Dzia�alno�� polityczna jest niebezpiecznym zaj�ciem w pa�stwie s�yn�cym z tajnej policji, wojskowych dyktator�w i represji politycznych.
Ponure my�li Julio zosta�y przerwane, kiedy samolot zatrzyma� si� na dobre.
W pomieszczeniu rozleg� si� bezbarwny, elektroniczny g�os informuj�cy pasa�er�w, �e mog� odpi�� pasy i bezpiecznie porusza� si� po samolocie.
Ale kiedy Julio rozejrza� si� wok�, zauwa�y�, �e nikt nie podnosi si� z miejsca. Pozostali pasa�erowi przygl�dali si� im i czekali, co si� wydarzy i kto b�dzie czeka� na rodzin� Cortez�w na lotnisku.
Po chwili pe�nej napi�cia, drzwi zosta�y otwarte. Na szcz�cie do �rodka nie wpadli ani �o�nierze, ani policja uzbrojona w karabiny i tasery. Zamiast tego Julio zobaczy� nieznajom�, chocia� do�� sympatyczn� twarz, zdenerwowanego cz�owieka, kt�ry najwyra�niej mia� ich powita�. Obiecano im eskort� dla bezpiecze�stwa.
Okaza� si� ni� niski, boja�liwy m�czyzna w �le skrojonym garniturze, kt�ry �ciska� w dr��cych r�kach kapelusz. U�miechn�� si� na widok ojca Julio.
Kiedy ojciec wsta�, �eby si� z nim przywita�, Julio wymieni� z matk� ukradkowe spojrzenia. Mia�a blad�, ale opanowan� twarz. Nie zamierza�a zdradza� emocji, bez wzgl�du na okoliczno�ci. Personel pok�adowy usun�� si� z drogi, �eby przepu�ci� ojca Julio. Obydwaj m�czy�ni nie u�cisn�li sobie d�oni, tylko obj�li si� na chwil�, a potem cz�owieczek szepn�� co� do ucha Ramonowi Cortezowi.
Julio dostrzeg� na twarzy ojca wyraz ulgi, kt�ry prawdopodobnie udzieli� si� reszcie pasa�er�w, poniewa� zacz�li opuszcza� pok�ad samolotu.
Ojciec Julio przecisn�� si� przez fal� wychodz�cych pasa�er�w i przyprowadzi� niskiego m�czyzn� z powrotem do ich foteli.
- To Manuel Arias - przedstawi� go. - Przyby� tu, �eby nas powita�. M�j brat Mateo czeka na nas w terminalu.
Wujek Mateo! - ucieszy� si� w my�lach Julio. To by�a du�a niespodzianka. Mateo zosta� w Corteguay i wiele wycierpia� z r�k obecnego re�imu. Zachowa� si� odwa�nie przyje�d�aj�c na lotnisko, �eby przywita� powracaj�cego z emigracji brata.
Julio pami�ta� wuja z dzieci�stwa. W tamtych czasach Mateo by� pu�kownikiem w armii Corteguay, walcz�c z handlarzami narkotyk�w, komunistycznymi rebeliantami i przemytnikami.
Julio poczu� ogromn� ulg�. Nareszcie kto�, komu mo�emy bez obaw powierzy� nasze bezpiecze�stwo, pomy�la�. Pod opiek� wuja Mateo nic si� nam nie mo�e sta�!
Julio w po�piechu pozbiera� swoje rzeczy i pom�g� matce z Juanit�, podczas kiedy ojciec szeptem rozmawia� z Manuelem Ariasem. Kiedy samolot prawie opustosza�, rodzina Cortez�w ruszy�a do wyj�cia.
Gdy wychodzili z samolotu, �adna stewardesa o ciemnych oczach u�miechn�a si� do Julio i jego ma�ej siostrzyczki, i Julio dostrzeg� w tych oczach wsp�czucie i trosk�.
Zn�w powr�ci�y obawy.
Id�c r�kawem prowadz�cym z samolotu do terminalu, ojciec Julio zwr�ci� si� do swojej �ony.
- Mateo czeka na nas w hali przylot�w. Przyprowadzi� ze sob� przyjaci� i - na moj� pro�b� - kilku przedstawicieli mi�dzynarodowej prasy.
Ojciec znacz�co zawiesi� g�os i Julio zobaczy�, jak matka kiwa g�ow� i u�miecha si�.
Julio r�wnie� si� u�miechn��. Zdawa� sobie spraw� ze znaczenia starannie zaaran�owanego spotkania z mediami. Z chwil�, kiedy ca�y �wiat dowie si� o powrocie jego ojca do Corteguay, komunistyczny re�im nie b�dzie m�g� ich skrzywdzi�, a przynajmniej nie w tajemnicy przed ca�ym �wiatem.
Zaczynam my�le� jak polityk, z przera�eniem zda� sobie spraw� Julio. A jedyne czego zawsze chcia�em to zosta� pilotem my�liwskim!
R�kaw zdawa� si� ci�gn�� bez ko�ca. Kiedy dotarli do bramki, ojciec Julio wzi�� �on� i c�rk� za r�ce, a nast�pnie odwr�ci� si� z u�miechem do syna.
- Jeste�my w domu, m�j ch�opcze - powiedzia�. - Prasa na nas czeka. Ca�y Corteguay b�dzie nas s�ucha�.
Julio pos�a� ojcu u�miech i powiedzia�: - Nie zawiod� ci�, tato. Bez wzgl�du na to, jak g�upie pytania mi zadadz�.
Ramon Cortez roze�mia� si�. - Tego si� nie obawiam, Julio - odpowiedzia�. - Nigdy dot�d mnie nie zawiod�e�...
Ojciec Julio zamilk� i odwr�ci� g�ow�. - To mnie zale�y, �eby�cie byli ze mnie dumni - wyszepta� tak cicho, �e tylko Julio go us�ysza�.
Po wej�ciu do hali odpraw Julio odni�s� wra�enie, �e b�ysn�o mu w oczy ze sto fleszy. Zostali otoczeni t�umem dziennikarzy, kt�ry zasypa� ich gradem pyta� w kilku j�zykach, co przerazi�o ma�� Juanit�.
W ca�ym zamieszaniu Julio dostrzeg�, jak jego ojciec podchodzi do kogo� i �ciska mu r�k�, potem obejmuje go, a z t�umu dziennikarzy rozlegaj� si� pojedyncze oklaski. Julio przecisn�� si� obok Manuela Ariasa i spojrza� na tego cz�owieka. To by� wujek Mateo. Julio rozpozna�by go wsz�dzie. Brat jego ojca by� wysoki, o dumnym wygl�dzie i niewiele zmieni� si� od czasu, kiedy Julio widzia� go po raz ostatni, mo�e z wyj�tkiem tej szczeg�lnej czujno�ci, kt�r� wyrabia w sobie cz�owiek, �yj�cy w ci�g�ym niebezpiecze�stwie w totalitarnym systemie.
Kamery z szumem kr�ci�y pierwsze spotkanie Ramona Corteza z bratem po ponad dziesi�ciu latach rozstania. Po powitaniu obaj m�czy�ni odwr�cili si� do prasy, a Julio, jego matka i ma�a Juanita stan�li za nimi.
Kiedy reporterzy zarzucali ich pytaniami, Julio przygl�da� si� przedstawicielom medi�w. Zauwa�y�, �e cho� wi�kszo�� z nich mia�a aparaty fotograficzne, a kilku kamery wideo, to �aden z dziennikarzy nie pos�ugiwa� si� holokamer�, nawet je�li pochodzi� ze Stan�w Zjednoczonych, Japonii czy Europy.
Julio przypomnia� sobie wtedy, czego si� dowiedzia� o swojej ojczy�nie przed wyjazdem z USA z dokument�w dostarczonych jego rodzinie przez Departament Stanu.
Z raportu dowiedzia� si�, �e na terenie Corteguay posiadanie sprz�tu do obs�ugi systemu rzeczywisto�ci wirtualnej i kamer HoloNet by�o zabronione - nawet obcokrajowcom. Technologia ta by�a znana na wyspie, lecz u�ywano jej w najwi�kszej tajemnicy przed si�ami bezpiecze�stwa.
Telewizja Corteguay by�a p�askoekranow� wersj� z dwudziestego wieku. Na terenach wiejskich ludzie nie posiadali nawet p�askoekranowych telewizor�w. Ich jedynym �r�d�em informacji by�o kontrolowane przez pa�stwo radio.
Prawd� m�wi�c, w Corteguay niedost�pne by�y r�wnie� nowoczesne komputery, cyfrowe procesory, a nawet wideofony. Te zdobycze technologiczne uznawano za wywrotowe. W tym �socjalistycznym raju� wolny przep�yw informacji by� zakazany - w innym wypadku ludzie dowiedzieliby si�, bardzo s� zacofani i biedni. Sprowadzanie z zagranicy jakiegokolwiek nowoczesnego sprz�tu by�o karane natychmiastow� konfiskat�, wi�zieniem, a nawet �mierci�. Tak wielu ludzi straci�o �ycie, pr�buj�c wprowadzi� Corteguay w dwudziesty pierwszy wiek, �e w kraju nie istnia� w�a�ciwie czarny rynek sprz�tu komputerowego. I mimo �e taki zakaz trudno jest do ko�ca egzekwowa�, w Corteguay to si� prawie uda�o.
Julio rozejrza� si� po hali odpraw, ale zobaczy� tylko p�askie ekrany telewizyjne. Nigdzie nie by�o pod��cze� do VR1 holoarkad, a telefony by�y wy��cznie g�osowe. Opatrzono je napisami, z kt�rych wynika�o, �e wolno ich u�ywa� wy��cznie do rozm�w lokalnych. Fakt ten przypomina� dobitnie o tym, �e w Corteguay nie mo�na si� pod��czy� do sieci. W ka�dym razie je�li si� jest szarym obywatelem, poniewa� od dawna kr��y�y plotki, �e rz�dowe elity maj� w�asny dost�p do sieci oraz lekarzy, kt�rzy potrafi� wszczepi� im neuroimplanty, umo�liwiaj�ce pe�en dost�p do rzeczywisto�ci wirtualnej.
Jednak takimi przywilejami cieszy�a si� tylko elita, przekonana, �e s� one zbyt wa�ne i niebezpieczne, �eby udost�pni� je masom. Podczas pobytu w Corteguay Julio nie b�dzie mia� mo�liwo�ci do��czenia do przyjaci� w wirtualnych grach, symulacjach, a nawet zaj�ciach wirtualnych. I chocia� dawno ju� pogodzi� si� z faktem, �e nie we�mie udzia�u w seminarium z okazji Stulecia Lotnictwa Wojskowego oraz w towarzysz�cych mu zawodach, to na sam� my�l a� go skr�ca�o z �alu.
W ko�cu tak d�ugo i ci�ko �wiczy� w Dziale Symulacji Lot�w Instytutu Smithsona. Julio wiedzia�, �e w tym roku mia� du�e szanse, �eby zosta� Asem As�w. Od trzech lat walczy� o ten tytu�. Zesz�oroczny zwyci�zca, Pawe� Iwanowicz, obecnie przygotowywa� si�, �eby do��czy� do rosyjskiej eskadry, wyznaczonej do obrony Moskwy. Julio zaj�� wtedy drugie miejsce, za Paw�em. Wygra� wtedy sk�rzan� kurtk�.
Wielu zdobywc�w tytu�u Asa As�w by�o obecnie prawdziwymi pilotami my�liwskimi.
Spe�nienie marze�, pomy�la� Julio, wzdychaj�c t�sknie. Tego marzenia nie da si� spe�ni�, dop�ki jest w Corteguay.
Julio zauwa�y�, �e wuj Mateo zako�czy� zaimprowizowan� konferencj� prasow�. Id�c za bratem, ojciec Julio poprowadzi� rodzin� do schod�w ruchomych, kt�rymi zjechali na parter. Kiedy szli pustym terminalem, Julio chcia� zamieni� z wujem kilka s��w, ale ten by� zaj�ty rozmow� z lud�mi, kt�rzy pojawili si� nie wiadomo sk�d wraz z baga�em rodziny Cortez�w.
W tajemniczy spos�b Mateo uda�o si� przeprowadzi� ich przez drobiazgow� odpraw� celn� Corteguay.
Wreszcie Julio uda�o si� podej�� do wuja na tyle blisko, �eby klepn�� go w rami�. Wysoki siwow�osy m�czyzna odwr�ci� si� do swojego bratanka.
- Wujek Mateo - powiedzia� Julio. - Dobrze ci� zn�w widzie�.
Ku jego zdziwieniu, wuj nie spotka� si� z nim wzrokiem.
- Ciebie te�, Julio - wymamrota� po�piesznie. I natychmiast skierowa� uwag� z powrotem na swoich ludzi.
Nie zra�ony tym Julio pr�bowa� podtrzyma� rozmow�, ale wtedy poczu� czyj�� r�k� na ramieniu i odwr�ci� si�. Zobaczy� Manuela Ariasa.
- Tw�j wuj jest zaj�ty, odpowiada za wasze bezpiecze�stwo - powiedzia� cicho z mi�ym u�miechem. - Poczekaj, a� wyjdziemy z lotniska.
Julio kiwn�� g�ow� i wyszed� wraz z rodzin� przez automatyczne drzwi. Powietrze na zewn�trz by�o parne, mimo i� od deszczu os�ania� ich dach. Poniewa� znajdowali si� w Ameryce Po�udniowej, w Corteguay zaczyna�a si� zima, je�li tak mo�na to by�o nazwa�. Julio cieszy� si�, �e ma na sobie swoj� kurtk�. Zobaczy�, �e ojciec do niego mruga.
- To nie to samo co w do... co w Waszyngtonie - powiedzia� po angielsku. Julio zauwa�y�, �e ojciec ugryz� si� w j�zyk, �eby nie powiedzie� o Waszyngtonie �dom�. I wtedy zda� sobie spraw�, �e powr�t do Corteguay jest dla ojca takim samym po�wi�ceniem, jak dla niego i matki.
Nagle Julio zrozumia�, �e jego ojciec te� nie chcia� opuszcza� Stan�w Zjednoczonych. Ramon Cortez nie wr�ci� po to, �eby zosta� prezydentem, ale dlatego, i� czu� si� w obowi�zku wr�ci� do ojczyzny i przeprowadzi� j� przez dwudziesty pierwszy wiek.
To odkrycie ukaza�o mu ojca w nowym �wietle i Julio nigdy nie by� z niego bardziej dumny ni� w tym momencie.
- T�dy - powiedzia� wuj Mateo, wskazuj�c na rz�d nie oznakowanych, pozbawionych okien ci�ar�wek, czekaj�cych na nich na zadaszonym terenie przy wej�ciu do terminalu. Julio patrzy�, jak wuj wyprzedza ich i otwiera podw�jne tylne drzwi do najwi�kszego pojazdu.
- Wsiadajcie, szybko - powiedzia� Mateo. - To dla waszego bezpiecze�stwa.
Ramon delikatnie dotkn�� twarz �ony, gdy ta bra�a na r�ce ma�� Juanit�. Julio te� post�pi� do przodu, gdy nagle zn�w poczu� na ramieniu u�cisk Manuela Ariasa.
- Mo�e dzieci powinny jecha� ze mn�? - zaproponowa� niski m�czyzna.
Kiedy Mateo us�ysza� te s�owa, stan�� jak wryty. Potem odwr�ci� si� i spojrza� na Ariasa.
- Trzymajmy si� planu - powiedzia� Mateo lekko poirytowanym g�osem. Ale Manuel Arias nie zwolni� u�cisku na ramieniu Julio.
- Ch�opiec m�g�by pojecha� ze mn� - zaproponowa� Manuel. - Przyda mi si� towarzystwo...
Julio zobaczy�, �e ojciec pom�g� ju� matce i siostrze wsi��� do ci�ar�wki i sam wchodzi� ju� do �rodka. Mateo d�ugo patrzy� na Manuela, jakby obydwaj m�czy�ni przekazywali sobie jak�� tajemnic�. Julio poczu�, �e Manuel puszcza jego rami�.
Mateo podszed� do bratanka. U�miechn�� si� do Julio i popchn�� go w stron� ci�ar�wki.
- My�l�, �e powiniene� pojecha� z rodzin� - powiedzia� wuj Mateo. - Dla w�asnego bezpiecze�stwa.
Julio poczu� nagle, jak oblewa go fala podejrze�. Odwr�ci� si� gwa�townie i spojrza� na Manuela Ariasa, ale cz�owieczek spu�ci� wzrok.
Wtedy Julio zauwa�y�, �e pozostali m�czy�ni, kt�rzy wyszli po nich na lotnisko, czekaj�, a� Julio wejdzie do samochodu, ustawieni w wojskowym szeregu. Patrzyli na niego dziwnym wzrokiem.
- Chwileczk�, ja... - Zanim doko�czy� zdanie, jego wuj wepchn�� go do ci�ar�wki z tak� si��, �e Julio o ma�o si� nie przewr�ci�.
- Uwa�aj, Julio - powiedzia�a zaskoczona matka.
Julio podni�s� wzrok i zobaczy�, �e jego ojciec blednie i patrzy ponad g�ow� syna. Julio odwr�ci� si� i zobaczy�, jak Mateo zamyka drzwi z wyrazem okrutnego triumfu na twarzy.
Za jego wujem sta� Manuel Arias, wci�� mn�c kapelusz w r�kach.
Drzwi zamkn�y si� z hukiem, rozleg� si� szcz�k zamka. Pozbawione okien wn�trze zaton�o w ca�kowitym mroku. Julio us�ysza�, jak ojciec ca�ym cia�em uderza o drzwi i b�bni pi�ciami w metal.
Ci�ar�wka gwa�townie ruszy�a do przodu z piskiem opon. Julio us�ysza� przera�one westchnienie matki i p�acz przestraszonej siostry.
Biedna Juanita wci�� boi si� ciemno�ci, pomy�la� Julio. Wtedy us�ysza� szept ojca.
- Wybaczcie mi...
Rozleg� si� syk i po chwili wn�trze pojazdu wype�ni�o si� jak�� dziwnie pachn�c� substancj�. Julio wzi�� oddech i straci� przytomno��...
01
Kiedy na horyzoncie pojawi�y si� pierwsze promienie wschodz�cego s�o�ca, na wyboistym polu wzlot�w pojawi� si� rz�d pi�ciu dwup�atowc�w Sopwith Camel z bucz�cymi silnikami. Ich drewniane �mig�a podrywa�y w powietrze kurz i �d�b�a trawy. Ca�o�ci dope�nia�a mgie�ka gor�cego oleju rycynowego, u�ywanego do smarowania silnik�w, brudz�c gogle Matta Huntera i dra�ni�c nozdrza. Matt widzia�, jak p��cienne skrzyd�a maszyny marszcz� si� pod naporem powietrza, ukazuj�c drewniane o�ebrowanie.
Kiedy samoloty dotar�y do rz�du drzew na przeciwleg�ym ko�cu gruntowego pola wzlot�w, cztery z pi�ciu Cameli oderwa�y si� od ziemi i wolno wzbi�y w ja�niej�ce niebo. Matt wolno oblecia� swoj� maszyn� pole, czekaj�c a� wystartuje ostatni samolot.
- Jezu! - j�kn�� Mark Gridley, kiedy jego Sopwith kilkakrotnie podskoczy� na murawie, zanim uda�o mu si� rozwin�� wystarczaj�c� pr�dko��, �eby wzbi� si� w powietrze.
Mimo �e dwup�atowiec jego przyjaciela mozolnie pi�� si� do g�ry, Matt zauwa�y�, �e Mark prawie zahaczy� o czubki najwy�szych drzew. Ma�o brakowa�o - Matt widzia�, jak Mark bierze g��boki oddech i zwi�ksza pr�dko��, �eby dogoni� reszt� eskadry. Lecia� za Markiem, dop�ki si� nie upewni�, �e jego przyjaciel panuje nad maszyn�, a wtedy wyprzedzi� go, �eby uformowa� szyk.
- Najwy�sza pora, Ma�y! - nie darowa� mu szesnastoletni Matt, z br�zow� czupryn� targan� gwa�townymi podmuchami wiatru. Jego najlepszy przyjaciel zaj�� wreszcie pozycj� na prawym skrzydle dwup�atowca Huntera.
Matt nie potrafi� powstrzyma� si� od �miechu, na my�l o niezdarnym starcie Marka. Pokonanie w jakiejkolwiek dziedzinie tego cudownego dziecka by�o przyjemn� odmian�. Ma�y, cho� mia� zaledwie trzyna�cie lat, by� prawdziwym geniuszem w kwestiach elektroniki. Jego geniusz najwyra�niej nie obejmowa� pilotowania stuletnich samolot�w. Co nie znaczy, �e latanie w rzeczywisto�ci wirtualnej na dwup�atowcach nale�a�o do �atwych zada�, upomnia� si� w duchu Matt. On sam rozbi� si� podczas pierwszego lotu - a jego matka jest w ko�cu pilotem w Marynarce, na lito�� bosk�.
Nie, �eby kiedykolwiek udzieli�a mu jakich� wskaz�wek. Jej kariera nie zostawia�a jej wiele czasu na domowe obiadki z rodzin�, kt�re widywa�o si� w holonoweli. Ale Matt by� przekonany, �e w lataniu jego matka zdaje si� zw�aszcza na predyspozycje genetyczne. On w ka�dym razie tak w�a�nie robi�.
Matt uwielbia� lata� w ka�dym symulatorze lot�w, dost�pnym w wirtualnym �wiecie, a w rzeczywistym bra� lekcje lotniarstwa. W przysz�o�ci - kiedy pozwoli na to domowy bud�et - chcia� zrobi� licencj� pilota.
Matt spojrza� na Camela Marka, �eby sprawdzi�, jak ten sobie radzi i zauwa�y�, �e jego przyjaciel pope�nia takie same b��dy jak on, gdy zaczyna� �wiczenia z tym samolotem.
- Podnie� nos, Ma�y! - zawo�a� Matt, po raz drugi nazywaj�c go jego znienawidzonym przezwiskiem. - I uwa�aj, bo Camel ma tendencj� do �ci�gania w prawo!
- Zrozumia�em, M�dralo - odpowiedzia� tamten lakonicznie wszystkowiedz�cemu dow�dcy eskadry. Nic dziwnego, �e Mark by� troch� poirytowany - nigdy nie zdarza�o mu si� by� na
drugim miejscu w czymkolwiek. I cho� go to denerwowa�o, nie by� g�upi. Zastosowa� si� od razu do wskaz�wek Matta.
- Hej, ch�opaki - odezwa� si� David Gray, machaj�c do nich ze swojej kabiny. - My�l�, �e �Czerwony Baron�2 b�dzie o wiele fajniejszy, bo mo�emy w trakcie symulacji rozmawia� ze sob�!
Matt zgodzi� si� z t� opini�.
Latanie bez mo�liwo�ci porozumiewania si� - co mia�o miejsce a� do dzisiejszej symulacji - powodowa�o, i� Matt czu� si� odizolowany i samotny. Jego zdaniem, pozostali Zwiadowcy Net Force te�.
Teraz �wiczenia by�y mniej m�cz�ce i przyjemniejsze, poniewa� mogli kontaktowa� si� ze sob�.
- Jasne, Dave... prawdziwa radocha - powiedzia� sarkastycznie Andy Moore.
- O co chodzi, Andy? - spyta� Dave. - Boisz si�, �e baron von Dieter zn�w ci� zestrzeli?
Mark, Matt i Megan O�Malley parskn�li �miechem. Nawet David Gray zachichota� ze swojego skrzyd�owego.
- �miejcie si� - powiedzia� Andy, a w jego g�osie brzmia�a zraniona duma. - Ale policz� si� z cholernym B��kitnym Baronem i to jeszcze dzisiaj. Nikomu nie pozwol� zestrzeli� mnie trzy razy z rz�du i po�y� na tyle d�ugo, �eby si� tym chwali�!
Wszyscy dalej si� �miali, podczas gdy Andy pokiwa� skrzyd�ami i wymachiwa� pi�ci� nad g�ow�.
- Pami�tajcie - powiedzia� Andy z wi�kszym przekonaniem, ni� w duszy odczuwa�. - Baron von Dieter nale�y do mnie!
Niepokonany �baron von Dieter� w rzeczywisto�ci by� pi�tnastoletnim niemieckim licealist�, kt�ry nazywa� si� Dieter Rosengarten. Dieter lata� na b��kitnym jak niebo tr�jp�atowcu Fokker Dr. I z wymalowan� na os�onie silnika twarz� w�sacza. By� dow�dc� eskadry M�odych Berli�czyk�w.
Matt i jego przyjaciele zaczynali w�a�nie pierwsz� rund� sponsorowanego przez wiele kraj�w, letniego kursu edukacyjnego o nazwie Stulecie Lotnictwa Wojskowego, do wzi�cia udzia�u w kt�rym Matt Hunter nak�oni� pi�cioro swoich przyjaci� - Zwiadowc�w Net Force. Kurs mia� za zadanie spojrze� na histori� �wiata przez pryzmat lotnictwa. Jednocze�nie by� turniejem, w kt�rym bra�y udzia� dru�yny ze Stan�w Zjednoczonych i reszty �wiata, walcz�c mi�dzy sob� o zdobycie trofeum. Dru�yna Matta mia�a o jednego cz�onka mniej ni� przewidziano, poniewa� Julio musia� si� wycofa� z powodu wyjazdu, a zast�pstwa nie by�y dozwolone.
Podczas pierwszej rundy Zwiadowcy mieli si� zmierzy� z kilkoma grupami i walczy� wed�ug r�nych scenariuszy, opartych na prawdziwych konfliktach zbrojnych, kt�re zdarzy�y si� w historii lotnictwa. Poniewa� scenariusze oparto na prawdziwych zdarzeniach, prawdopodobne wyniki zale�a�y w pewnym stopniu od dost�pnego sprz�tu, si� nieprzyjaciela i tak dalej. �eby by�o sprawiedliwie, wyniki ka�dego z konflikt�w mno�ono przez czynnik trudno�ci. Dru�yny w danej grupie kilka razy walczy�y mi�dzy sob�, a o zakwalifikowaniu dru�yny do kolejnej rundy decydowa�a suma zdobytych punkt�w.
Zdaniem Matta, w tym konkursie nie by�o przegranych. Wszyscy mieli okazj� wiele si� nauczy�, lata� na najlepszych symulatorach �wiata i �wietnie si� przy tym bawi�. Chocia� Matt nie mia�by nic przeciwko przej�ciu jego dru�yny do nast�pnej rundy rozgrywek, gdzie mieliby do czynienia z symulatorami eksperymentalnych samolot�w, kt�re planowano wykorzysta� w przysz�ych konfliktach - licz�c w duchu, �e do tych ostatnich nigdy nie dojdzie.
Opr�cz trofe�w dla dru�yn, najlepszy indywidualny pilot dostawa� trofeum Asa As�w. Ta nagroda by�a wielce po��dana. Wielu zdobywc�w Asa As�w zrobi�o kariery jako projektanci lub piloci supernowoczesnych samolot�w bojowych w swoich krajach.
W pierwszym tygodniu otwieraj�cej imprez� rundy rozgrywek, dru�yna Net Force walczy�a z niemieck� Jasta z pierwszej wojny �wiatowej. I zazwyczaj przegrywa�a.
Dieter i jego ludzie mieli lepsze, szybsze i bardziej zwrotne samoloty. Najwyra�niej te� latali z wielk� przyjemno�ci�. Nawet Matt, nieco bardziej do�wiadczony od swoich przyjaci�, ju� pierwszego dnia zosta� zestrzelony przez Dietera.
I chocia� tajemniczy baron von Dieter prawie ka�demu pr�bowa� dobra� si� do sk�ry, to Niemiec wyj�tkowo upodoba� sobie Andy�ego Moore�a. Zestrzeliwa� etatowego weso�ka dru�yny Net Force przez trzy ostatnie dni z rz�du. Nie trzeba dodawa�, �e Andy pieni� si� z w�ciek�o�ci. W pewnym stopniu problem Matta i jego przyjaci� wi�za� si� z technologi� pocz�tku dwudziestego wieku, z kt�r� musieli si� boryka� w przypadku tych samolot�w. Mimo �e wylatali mn�stwo godzin w rzeczywisto�ci wirtualnej, przez wi�kszo�� czasu pracowali na symulatorach wsp�czesnych maszyn lub tych z ko�ca dwudziestego wieku. Najzwyczajniej w �wiecie, nie znali si� na in�ynierii sprzed ery komputeryzacji i to dawa�o o sobie zna� podczas walk.
Nawet Matt pad� ofiar� tej sytuacji - �wiczy� prawie wy��cznie na nowoczesnych symulatorach, poniewa� to one naj�ci�lej wi�za�y si� z jego przysz�o�ci� - Matt chcia� by� pilotem. Za�o�y�, �e latanie to latanie, i �e umiej�tno�ci nabyte w jednym samolocie, prze�o�� si� na pozosta�e - co zazwyczaj by�o prawd� w odniesieniu do wsp�czesnych maszyn. Jednak w obecnej sytuacji za�o�enie to okaza�o si� b��dne. W duchu postanowi� zmieni� taktyk� podczas przygotowa� do przysz�orocznych zawod�w.
I chocia� O�rodek mia� komputerowe u�atwienie - oprogramowanie, kt�re gwarantowa�o, pod warunkiem, �e kto� nie zrobi� bardzo g�upiego b��du albo nie zosta� zestrzelony w bezpo�redniej walce - �e samolot pozostanie na niebie, to mimo wszystko pilotowanie p��cienno-drewnianych dwup�atowc�w z przesz�o�ci by�o wyj�tkowo uci��liwe.
- Lataj�c Camelem cz�owiek ma wra�enie, �e przywi�zali go do silnika, a do plec�w przykleili skrzyd�a - �ali� si� Mark Mattowi ka�dego ranka, kiedy przygotowywali si� do wirtualnego patrolu. - Mam wra�enie, �e tylko si� go trzymam i �e nie mam nad nim w�a�ciwie kontroli.
Matt Hunter musia� si� zgodzi� z przyjacielem.
Kilka miesi�cy wcze�niej Matt wybra� si� z ojcem do Kalifornii, �eby polata� na lotniach. I cho� tam istnia�o realne zagro�enie fizycznych obra�e� - a nawet gorzej - Matt uzna�, �e wirtualne dwup�atowce s� o wiele bardziej niebezpieczne ni� prawdziwe lotnie. Dwup�atowce by�y kapry�ne, nieprzewidywalne i nie mo�na by�o na nich do ko�ca polega�. Jednak przez ostatni tydzie� odkry�, �e uwielbia na nich lata�. Stanowi�y prawdziwe wyzwanie. Nigdy by si� nie dowiedzia� co traci, gdyby nie wzi�� udzia�u w tym wakacyjnym kursie. Cieszy� si�, �e nam�wi� do niego przyjaci�.
Istnia� jeszcze jeden pow�d, o wiele wa�niejszy ni� brak obeznania ze starymi samolotami, typowy dla uczestnik�w kursu, z powodu kt�rego dru�yna Net Force wci�� przegrywa�a z M�odymi Berli�czykami Dietera. Tu� przed rozpocz�ciem kursu, Zwiadowcy Net Force stracili swojego najlepszego pilota w VR.
Julio Cortez by� prawdziwym asem w ich grupie, i jako jedyny bra� ju� udzia� w zawodach - co wi�cej, zabrak�o mu zaledwie punktu, �eby zdoby� trofeum Asa As�w. I chocia� Julio nie m�g� si� doczeka� tegorocznych zawod�w, �eby zn�w spr�bowa�, musia� si� wycofa�, poniewa� jego rodzice zdecydowali si� na przeprowadzk�. Jego ojciec by� wybitnym dzia�aczem na rzecz praw cz�owieka i intelektualist�, kt�ry postanowi� opu�ci� Waszyngton i wr�ci� do swojego ojczystego Corteguay. W tym kraju mia�y w�a�nie odby� si� pierwsze od dwudziestu lat wolne wybory i Ramon Cortez zdecydowa� si� kandydowa� na prezydenta. Matt wiedzia�, �e ojciec Julio jest szcz�liwy, mog�c wreszcie wr�ci� do Corteguay, biednego komunistycznego pa�stwa na wyspie po�o�onej niedaleko wybrze�a Ameryki Po�udniowej. Nie przeszkadza�o mu nawet, �e w Corteguay nie by�o dost�pu do �wiatowej sieci i najnowocze�niejszego sprz�tu oraz oprogramowania komputerowego.
Gdyby Julio wyjecha� do niemal ka�dego innego kraju, to dzisiejszego dnia by�by tu z nimi. Ale nie w przypadku Corteguay - a strata Julio by�a dotkliwym ciosem dla Zwiadowc�w Net Force. Julio posiada� talent obracania na swoj� korzy�� niekorzystnych sytuacji. We�my na przyk�ad tendencj� Cameli do skr�cania na prawo. Kiedy Julio lata� na nich, zmieni� t� cech� w atut w walce, wykonuj�c swoim samolotem szalone akrobacje.
Rok wcze�niej, kiedy Matt i Mark po raz pierwszy spotkali Julio w Dziale Symulacji Lot�w Instytutu Smithsona, m�ody polityczny uchod�ca zd��y� ju� zapozna� si� ze wszystkimi dost�pnymi tam samolotami. A przez ostatnie miesi�ce jeszcze si� poprawi�. Gdyby Julio lata� z nimi w swoim Camelu pomalowanym w pomara�czowo-czarne tygrysie pr�gi, to Matt w�tpi�, �eby wynik Dietera - czyli sze�� zwyci�stw i �adnych pora�ek - d�ugo si� utrzyma�. Matt �a�owa�, �e nie ma z nimi Julio, poniewa� ocali�by im sk�r� w walce ko�owej oraz dlatego, �e po prostu za nim t�skni�.
- Uwa�ajcie - w my�li Matta wdar� si� d�wi�czny g�os Davida Graya. - Zbli�amy si� do linii frontu i do miejsca, w kt�rym ostatnio dopad�a nas Jasta Dietera...
Matt uwa�nie obserwowa� niebo nad g�ow�, mru��c oczy przed s�o�cem, ale nic nie widzia�. Potem sprawdzi� podstaw� chmur, miejsce, w kt�rym cz�sto czaili si� bandyci3. Wreszcie Matt spojrza� w d� na spustoszony krajobraz pod skrzyd�ami samolotu. Br�zowa, rozorana wybuchami ziemia, wygl�da�a jak pustynia, pokryta rz�dami okop�w i tysi�cami metr�w drutu kolczastego. Co jaki� czas ziemi� kaleczy�a kolejna wirtualna eksplozja, podczas gdy �o�nierze walczyli o dos�ownie ka�dy jej centymetr. Kiedy formacja Cameli lecia�a nad okopami, w nozdrza uderzy� Matta ohydny smr�d.
- Fuj! - powiedzia�a Megan. - Co tak �mierdzi?
Matt rozpozna� zapach, ale nic nie powiedzia�. Przypomnia� sobie, gdzie wcze�niej si� z nim spotka�. Wracali z ojcem z wizyty u mamy, stacjonuj�cej na pok�adzie lotniskowca USS �Ronald Reagan�, i wybrali si� na wycieczk� do Egiptu. Kiedy jechali w otwartym autobusie, by zobaczy� piramidy, mijali nowo zbudowane zak�ady mi�sne nad brzegiem Nilu. Od�r z rze�ni by� bardzo podobny to unosz�cego si� teraz z wirtualnego pola bitwy.
- Te programy s� czasem nieco zbyt realistyczne - mrukn�� Matt.
- �wi�te s�owa! - zgodzi�a si� z nim Megan. Zazwyczaj Megan O�Malley nie lubi�a pokazywa� po sobie cho�by cienia s�abo�ci przy pozosta�ych. By�a prawdziw� ch�opczyc� i z dum� �nie ust�powa�a w niczym ch�opakom�. Ale straszliwy smr�d, unosz�cy si� znad okop�w, powali�by nawet �o�nierza piechoty morskiej.
Wszyscy ucichli, przelatuj�c nad wirtualnym polem bitwy. Gdyby nawet nie nauczyli si� niczego na wirtualnym kursie historii, to Matt wiedzia�, �e zapami�taj� bezsensowne okrucie�stwo wojny z pocz�tk�w zesz�ego stulecia.
Kiedy grupa wreszcie min�a lini� frontu i zostawi�a w tyle od�r, piloci zobaczyli wycelowane w siebie dzia�a artylerii przeciwlotniczej.
- Wznie�my si� troch� wy�ej - powiedzia� Matt. Ledwie sko�czy�, a ju� wok� nich pojawi�y si� ob�oki dymu i ognia. Reszta eskadry pod��y�a za nim w chmury.
To by�o �atwe! - pomy�la� Matt. Wczoraj macha�em do nich r�kami, tak, �e ma�o mi nie odpad�y, a �adne z nich tego nie zauwa�y�o. Konsekwencj� braku ��czno�ci by�a nauczka, jak� dostali od Berli�czyk�w.
��czno�� grupowa by�a jednym z niewielu ust�pstw na rzecz nowoczesnej technologii w wirtualnym programie edukacyjnym - i to ostatniego dnia tego poziomu kursu, kiedy latanie mia�o by� raczej zawodami ni� lekcj� historii.
Przez ca�y tydzie� latali dok�adnie tak jak piloci z pierwszej wojny �wiatowej - pozbawieni mo�liwo�ci komunikowania si� mi�dzy sob�. Matt nie bardzo rozumia�, jak piloci walczyli z wrogiem bez porz�dnej technologii ��czno�ciowej. Oczywi�cie, piloci w tamtych czasach nie mieli solidnego szkolenia, mo�liwo�ci katapultowania si�, niezawodnych samolot�w czy spadochron�w. W�a�ciwie spadochrony by�y ju� wtedy w u�yciu, ale dow�dcy wzbraniali si� przed udost�pnianiem tego wynalazku swoim pilotom.
Istnia�a wtedy teoria, �e piloci b�d� lepiej walczy� ze �wiadomo�ci�, �e od tego zale�y ich �ycie. W zwi�zku z tym, obie strony ponios�y w tej wojnie w�r�d swoich lotnik�w znaczne straty, kt�rym bardzo cz�sto mo�na by�o zapobiec. Wszystkie pa�stwa, bior�ce udzia� w pierwszej wojnie �wiatowej, straci�y ponad po�ow� swoich pilot�w z powodu usterek samolot�w. Wi�kszo�� straci�a prawie osiemdziesi�t procent lotnik�w. Brytyjczycy nazywali wtedy Royal Flying Corps4 �Klubem Samob�jc�w�.
Uczestnicy tego seminarium nie musieli si� obawia� podobnego losu. Na szcz�cie, programi�ci umie�cili na tablicach przyrz�d�w wszystkich samolot�w opcj� ZAKO�CZ PROGRAM, zwan� te� �panikarzem�. Kiedy sprawy przybiera�y bardzo niekorzystny obr�t, ka�dy m�g� w dowolnym momencie wycofa� si� z gry, przyciskaj�c ten guzik. Prawdziwi piloci z pierwszej wojny �wiatowej nie mieli takiego luksusu i rozbijali si� wraz ze swoimi maszynami. Jako �dow�dca eskadry� w swojej dru�ynie, Matt Hunter mia� do dyspozycji jeszcze jeden przycisk, zarejestrowany w ogromnych bankach pami�ci komputera jako �zak�adka�, dzi�ki kt�remu magazynowano odgrywane przez nich scenariusze. Kiedy eskadra ko�czy�a latanie i powraca�a do Instytutu oraz do czas�w wsp�czesnych, Matt m�g� wykorzysta� �zak�adk� i ponownie obejrze� nagran� sytuacj�. Ta funkcja nadawa�a si� idealnie do rozstrzygania spor�w, kto kogo zestrzeli�.
Wlatuj�c coraz g��biej nad teren �nieprzyjaciela�, Matt nie przestawa� przeczesywa� wzrokiem nieba w poszukiwaniu bandyt�w, ale Niemcy nie kwapili si� do wsp�pracy.
Wygl�da�o ju� na to, �e ich pierwszy lot tego dnia oka�e si� bezowocny, kiedy zrobi�o si� gor�co.
To Megan O�Malley ze swojej pozycji na lewym ko�cu szyku zaalarmowa�a reszt� dru�yny o niebezpiecze�stwie.
- Mamy towarzystwo - ostrzeg�a, pokazuj�c r�k� niebo nad ich g�owami. - Niemcy nurkuj� od strony s�o�ca!
Matt podni�s� wzrok, mru��c oczy przed intensywnymi wirtualnymi promieniami s�o�ca. I wtedy ich zobaczy�. Cztery ciemne kszta�ty, wynurzaj�ce si� ze s�onecznej zas�ony.
- Rozdzielamy si�! - poleci�. Matt skierowa� swoj� maszyn� na lewo, poniewa� by� pewien, �e Mark Gridley skr�ci w prawo, a nie chcia� zderzy� si� z w�asnym skrzyd�owym...
Szybciej ni� wydawa�o si� to mo�liwe, b��kitny tr�jp�atowiec Dietera Rosengartena wpad� pomi�dzy ich samoloty i zacz�� sia� spustoszenie za pomoc� dw�ch karabin�w maszynowych Spandau, zasypuj�c Zwiadowc�w Net Force gradem gor�cego, wirtualnego o�owiu.
Kiedy Niemiec niczym b�yskawica przemkn�� obok Matta, Amerykanin przyci�gn�� do siebie dr��ek sterowy i skierowa� nos Camela w stron� s�o�ca. Stara� si� odzyska� nieco pu�apu, kt�ry straci�, kiedy jego formacja rozproszy�a szyk, i unie�� si� nad wroga. Zdawa� sobie spraw�, �e lataj�c zbyt nisko, nara�a si� na zderzenie z ziemi�.
Nagle us�ysza� w�ciek�y wrzask Davida. Odwr�ci� si� i zobaczy�, �e Camel jego przyjaciela straci� skrzyd�a i spada z nieba niczym zraniony ptak.
- Odpadam! Trzymajcie si�! - krzykn�� David, naciskaj�c na guzik �panikarza�. Znikn�� z kabiny, a jego Sopwith Camel spad� nosem w d�.
Megan O�Malley natychmiast nadlecia�a z g�ry i wesz�a na ogon Niemcowi, kt�ry zestrzeli� Davida.
Po chwili spad� na ziemi� w kawa�kach.
Lecz zemsta Megan mia�a swoj� cen�. Jej samolot mia� spa�� w nast�pnej kolejno�ci.
Kiedy reszta Jasta zaatakowa�a, Megan odwa�nie skierowa�a nos swojego samolotu prosto na najbli�szego przeciwnika, kt�rym okaza� si� my�liwiec typu Albatros. Dw�jka pilot�w bezskutecznie stara�a si� wymanewrowa� przeciwnika w walce ko�owej. Podczas wykonywania pionowych no�yc5, ster kierunku Albatrosa zaczepi� o gole� podwozia Camela Megan. Dwup�atowce zaczepi�y si� o siebie skrzyd�ami w szalonej powietrznej kolizji, kt�ra zakr�ci�a nimi jak dziecinnymi b�czkami. Tym razem to system bezpiecznego odwrotu symulatora zabra� Megan i Niemca z powrotem do rzeczywisto�ci, pozwalaj�c, �eby sczepione ze sob� wirtualne samoloty poszybowa�y w d�.
- To te� jaki� spos�b na eliminowanie wroga! - krzykn�� Matt. Ale nawet je�li kto� go us�ysza�, to nic nie powiedzia�.
- Matt, mam problem - odezwa� si� Mark Gridley, ze starannie ukryt� obaw� w g�osie. Matt poszuka� na niebie swojego skrzyd�owego i w ko�cu go znalaz�. Ma�y na pr�no rzuca� po niebie Camelem, usi�uj�c pozby� si� z ogona tr�jp�atowca Dietera.
Bez wzgl�du na to, co robi� m�ody Amerykanin tajlandzkiego pochodzenia, Dieter lecia� za nim jak przyklejony. Matt Hunter w�tpi�, �e zd��y dotrze� na czas do swojego pechowego skrzyd�owego, ale wiedzia�, �e musi spr�bowa�.
Szarpi�c dr��ek i kopi�c peda�y orczyka, Matt ustawi� swojego Camela mniej wi�cej w kierunku przyjaciela. Kiedy sko�czy� skr�ca�, w polu jego widzenia pojawi� si� inny niemiecki my�liwiec, tym razem dwup�atowy Albatros. Cel by� zbyt dobry, �eby go zignorowa�. Matt wycelowa� sw�j pojedynczy karabin maszynowy i nacisn�� spust. Wystrzeli� trzysekundow� seri� w nadziei, �e karabin nie zatnie si�, tak jak to mia�o miejsce drugiego dnia kursu.
Ku zdziwieniu Matta, Albatros straci� podobne do mewich skrzyd�o i stan�� w p�omieniach. Wirtualny pocisk strzaska� tablic� przyrz�d�w niemieckiego pilota, po czym trafi� w zbiornik paliwa.
M�ody Niemiec obejrza� si� i zasalutowa� Mattowi. Potem szybko nacisn�� �panikarza� i znikn��. Jego Albatros pomkn�� w d� w chmurze dymu i ognia.
Matt poczu� fal� triumfu. Jego pierwsze zwyci�stwo w tym tygodniu.
Tymczasem Mark zauwa�y� Camela Matta, lec�cego mu na ratunek, wi�c skierowa� w jego stron� swoj� maszyn�.
Dieter polecia� za nim, i kiedy Mark zako�czy� manewr skr�cania, Niemiec dalej niewzruszenie siedzia� mu na ogonie.
- Trzymaj si� jeszcze par� sekund, a zdejm� ci go z ogona! - krzykn�� Matt.
Ma�y nie odpowiedzia�. Nie mia� na to czasu. Matt widzia�, �e Mark jest zbyt poch�oni�ty manewrowaniem i ucieczk� przed seriami z karabin�w Dietera, �eby w og�le pomy�le� o odpowiadaniu.
Matt b�yskawicznie skr�ci� Camelem w prawo, �eby nieco zwolni�. Ale szalony manewr okaza� si� za trudny dla prymitywnej maszyny i Matt straci� nad ni� kontrol�.
Przez u�amek sekundy walczy� z dr��kiem, ledwo ratuj�c si� przed p�askim korkoci�giem, z kt�rego nie wyszed�by na tym pu�apie. Kiedy odzyska� kontrol� nad samolotem, nie mia� nawet czasu, �eby odetchn��. Camel Marka przemkn�� przy jego lewym skrzydle, a w celowniku pier�cieniowym Huntera pojawi� si� b��kitny tr�jp�atowiec Dietera. Niemiec lecia� prosto na niego. By� tak blisko, �e Matt widzia� z�owrogo u�miechni�t� twarz, kt�r� Dieter wymalowa� na os�onie silnika swojego wirtualnego Fokkera.
Matt instynktownie nacisn�� spust.
Jego karabin maszynowy zaterkota�, ale zaci�� si� po sekundzie. Matt j�kn��. To koniec, pomy�la� z �alem.
Ale kiedy Dieter zacz�� pru� powietrze seriami ze swoich wirtualnych karabin�w, jaki� cie� przes�oni� samolot niczego nie podejrzewaj�cego Niemca.
Sopwith Camel pomalowany w znajomy, pomara�czowo-czarny wz�r, spad� niczym drapie�ny ptak od strony s�o�ca, strzelaj�c w�ciekle z karabinu. Fokker ostro skr�ci� w lewo i zanurkowa� - Dieter usi�owa� uciec przed gradem pocisk�w.
Ale Niemiec nie zdo�a� si� uratowa�.
Matt zobaczy�, jak kule przerabiaj� na drzazgi d�wigar i o�ebrowanie g�rnego p�ata Fokkera.
Mark i Matt wznosili triumfalne okrzyki, obserwuj�c, jak Julio Cortez ostrzeliwuje samolot Dietera, dop�ki g�rny p�at nie odpad�, i ca�y samolot nie zacz�� rozlatywa� si� na kawa�ki.
Walka ko�owa sko�czy�a si� r�wnie nagle, jak si� zacz�a.
Z sercami bij�cymi od adrenaliny, Mark i Matt podprowadzili swoje Camele r�wnolegle do pomara�czowo-czarnego samolotu Julio.
- Julio, stary... uratowa�e� m�j ty�ek! - powiedzia� rado�nie Mark Gridley.
- Wr�ci� As As�w - powiedzia� Matt, odwracaj�c si�, �eby popatrze� na przyjaciela. - Naprawd� si� ciesz�, Jefe!
- Mark... Matt? - spyta� p�przytomnie Julio. - Czy ja tu jestem? Wreszcie uda�o mi si� uciec?
Dla Marka i Matta by�o jasne, �e co� jest nie w porz�dku z ich przyjacielem. Zachowywa� si�, jakby by� w szoku albo straci� pami��.
- Hej, Julio... co jest grane? - spyta� Matt. - Co� nie w porz�dku?
- Wszystko w porz�dku! - odpowiedzia� Julio. - Uda�o mi si�... jestem tu! Matt, m�j przyjacielu, jestem tu!
- Jeste� tu, to jasne - powiedzia� Mark. - I cieszymy si� jak diabli z twojego powrotu, Jefe. Ale o co ci chodzi?
Matt stara� si� utrzyma� samolot w sta�ej pozycji, wpatruj�c si� w przyjaciela. Julio mia� dziwny wyraz twarzy, jakby nie by� pewien, czy mo�e wierzy� w�asnym oczom.
Nagle, Julio zmru�y� oczy skupiony i spojrza� prosto na Matta.
- Matt! - powiedzia� Julio z przej�ciem. - Pos�uchaj mnie... moja rodzina... w Corteguay... musisz co� zrobi�, powiedzie� komu�!
- Powiedzie� komu� co? O co chodzi? - spyta� Matt. - Co si� sta�o?
- Moja rodzina... - powiedzia� Julio. - Jeste�my uwi�zieni w mojej ojczy�nie... Uda�o mi si� uciec, ale nie wiem, jak d�ugo b�d� wolny!
- Julio! - powiedzia� Matt. - Nie rozumiem... chcesz powiedzie�, �e jeste� uwi�ziony?
- W wirtualnym wi�zieniu, m�j przyjacielu - odpowiedzia� Julio. - Prosz�... pom� mi... pom� mojemu ojcu, mamie i ma�ej Juanicie!
I wtedy, w ten sam zagadkowy spos�b w jaki si� pojawi�, Julio Cortez i jego pomara�czowo-czarny Sopwith Camel zacz�li bledn�c.
- Uratuj moj� rodzin�! - m�wi� b�agalnym g�osem Julio, znikaj�c. - Pom� im, pom� nam wszystkim, zanim b�dzie za p�no...
Kiedy samolot Julio sta� si� zupe�nie przezroczysty, Matt nacisn�� guziki, kt�re przenios�y ich do rzeczywisto�ci i jednocze�nie zachowa�y w pami�ci komputera ostatni epizod.
Prawie natychmiast Matt Hunter i Mark Gridley znale�li si� z powrotem w pracowni, pod��czeni do swoich komputerowych foteli. Pozosta�a tr�jka Zwiadowc�w Net Force ju� wysz�a z rzeczywisto�ci wirtualnej albo zosta�a zestrzelona. Stali teraz wok� Matta i Marka z wyrazem niepokoju i zdziwienia na twarzach.
Matt wymieni� z Markiem zdumione spojrzenia. Obydwaj zastanawiali si� nad tym, co przed chwil� zobaczyli, czy powinni wierzy� w�asnym zmys�om - i temu, co powiedzia� im wirtualny cie� Julio Corteza.
02
- Wiem, �e to dziwnie brzmi - powiedzia� stanowczo Matt Hunter - ale m�wi� wam, �e w tym symulatorze obydwaj widzieli�my Julio Corteza. By� tam!
Mark Gridley zapalczywie kiwa� g�ow�. Potem m�ody Amerykanin tajlandzkiego pochodzenia odgarn�� ciemn� grzywk� z czo�a i pochyli� si� na swoim krze�le. - Spytajcie Dietera - powiedzia�. - Kto� zestrzeli� tego niemieckiego asa i na pewno nie by�em to ja!
David Gray wydawa� si� zamy�lony, a na ciemnobr�zowej sk�rze jego czo�a widnia�y drobne kropelki potu. Megan O�Malley s�ucha�a uwa�nie, ale jej �adna twarz nie zdradza�a �adnych emocji.
Tylko Andy Moore powiedzia� na g�os, co my�la�. I powiedzia� to prosto z mostu, kr�c�c pow�tpiewaj�co g�ow�. - My�l�, �e tak was wytrz�s�y te dwup�atowce, �e pomiesza�o si� wam w g�owach!
- Dobrze ju�, dobrze - powiedzia� doktor Dale Lanier, instruktor Dzia�u Symulacji Lot�w. - Uspok�jmy si� i znajd�my jakie� wyja�nienie...
- Doktorze Lanier! - krzykn�� jeden z technik�w ze swojego stanowiska kontrolnego. - Jeste�my gotowi do holoprojekcji.
- Poczekajcie tylko - odezwa� si� Mark do reszty Zwiadowc�w Net Force. - Przekonacie si�, �e m�wimy prawd�.
Kiedy przyciemniono �wiat�a, Zwiadowcy Net Force odwr�cili si� na swoich fotelach w stron� przeciwleg�ej �ciany. Wszyscy z przej�ciem czekali na ten moment.
Po tygodniu zawod�w, Zwiadowcy mieli si� po raz pierwszy spotka� z Berli�czykami poza symulatorem. Oczywi�cie Dieter Rosengarten i jego przyjaciele wci�� byli w Niemczech, ale holoprojektory w pokoju odpraw dadz� wra�enie, jakby obie dru�yny spotka�y si� osobi�cie.
To samo stanie si� w Niemczech, gdzie hologramy eskadry Zwiadowc�w Net Force pojawi� si� w pokoju niemieckiej dru�yny.
Nagle rozb�ys�o mocne �wiat�o i w t�czy kolor�w pojawi�y si� holograficzne sylwetki. W pewnym momencie zobaczyli niewysokiego, puco�owatego blondyna z rumian� twarz�, kt�rej cechami charakterystycznymi by�y okulary o grubych szk�ach i drugi podbr�dek. Sta� na czele grupy u�miechni�tych m�odych Niemc�w, ubranych w identyczne, czarne kombinezony.
Megan, zazwyczaj starannie ukrywaj�ca swoje uczucia, tym razem westchn�a ze zdziwienia na widok budz�cego groz� �barona von Dietera�.
Dieter Rosengarten na ziemi wygl�da� o wiele mniej gro�nie ni� za sterami swojego Fokkera Dr. I. Zza grubych szkie� ledwo mu by�o wida� oczy i nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e ma zbyt du�� wad� wzroku, �eby mo�na by�o j� skorygowa� operacyjnie. Korpulentny Niemiec patrzy� na nich mru��c oczy.
Widz�c po raz pierwszy fizycznie raczej nieszkodliwego Dietera, Matt natychmiast przypomnia� sobie maksym� swojego ojca.
Prawdziwy �wiat i �wiat wirtualny to dwa zupe�nie odmienne �wiaty.
Dla Marka wygl�d Dietera by� o wiele mniejszym zaskoczeniem. Jako najni�szy i najm�odszy cz�onek Zwiadowc�w Net Force, Ma�y szybko si� nauczy�, �e w VR nie musisz by� du�y, silny ani szybki. Ale musisz by� bystry.
- Witam wszystkich - odezwa� si� Dieter po angielsku sympatycznym g�osem, prawie pozbawionym niemieckiego akcentu.
- Witamy, Herr Rosengarten - powiedzia� doktor Lanier ze swojego podwy�szenia. - Na pocz�tku, chcia�em pogratulowa� waszej dru�ynie sukces�w z tego tygodnia. M�odzi Berli�czycy - a zw�aszcza pan, Herr Rosengarten - mo�ecie by� z siebie dumni. Macie najwi�cej punkt�w w tej rundzie, a Herr Rosengarten zdoby� ich indywidualnie najwi�cej i na razie jest Asem zawod�w.
Wszyscy nagrodzili Niemc�w oklaskami, uznaj�c wy�szo�� ich umiej�tno�ci w symulatorach, cho� na twarzy Andy�ego Moore�a wpatrzonego w Dietera Rosengartena trudno by�oby dostrzec �yczliwo��.
Gdyby wzrok zabija�... - pomy�la� Matt Hunter.
Przysadzisty Niemiec u�miecha� si� rado�nie. - Dzi�kuj�... dzi�kuj� wam - powiedzia� z szarmanckim uk�onem. Nast�pnie odwr�ci� si� do doktora Laniera.
- Panie doktorze, chcia�em panu podzi�kowa� za wspania�y tydzie�. Podczas tych zaj�� wiele si� dowiedzia�em na temat pierwszej wojny �wiatowej i nie mog� si�