4533
Szczegóły |
Tytuł |
4533 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4533 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4533 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4533 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Konrad Fia�kowski � Cerebroskop
� Szansa �mierci
� Wr�ble galaktyki
� Stra�nik
Cerebroskop
Historia zacz�a si�, gdy profesor Pat wr�ci� z uk�adu Syriusza. Zaraz po powrocie rozpocz�� wyk�ady z element�w cybernetyki na naszym kursie. By� to ma�y cz�owieczek z kruczoczarn�, kr�tko przystrzy�on� czupryn�, miotaj�cy si� z niespo�yt� energi� przed pulpitami wideotron�w. Z Syriusza przywi�z� czarn� emulsj� ochronn� na swych ga�kach ocznych i nie usun�� jej na Ziemi, tak �e twarz jego by�a troch� bez wyrazu, jak twarze android�w. Na Syriusza emulsja ta chroni�a wzrok od ultrafioletowego promieniowania tej gwiazdy, na Ziemi nie mia�a oczywi�cie �adnego zastosowania i by�a nieco szokuj�cym uzupe�nieniem twarzy profesora. Opr�cz tego Pat przywi�z� diotona, okaz tamtejszej fauny. Hodowa� go w ogromnym, przezroczystym, wype�nionym amoniakiem kloszu, zajmuj�cym po�ow� gabinetu. Dioton unosi� si� zwykle nieruchomo pod sklepieniem wi�zienia przypominaj�c wielki sinoczerwony li��. To w�a�nie odr�nia�o gabinet Pata od dziesi�tk�w innych gabinet�w odwiedzanych przez nas w r�nych okoliczno�ciach podczas studi�w. Lecz profesor sta� si� powszechnie znan� postaci� z innego zgo�a powodu. Mianowicie przywi�z� z Syriusza now� metod� * egzaminowania student�w. Spos�b genialny i bezwzgl�dnie obiektywny, jak twierdzi� sam Pat; ponure nieporozumienie, zdaniem student�w.
� Moi drodzy � powiedzia� nam profesor na swym inauguracyjnym wyk�adzie � w naszej pracy nie jest istotne, co si� pami�ta, od tego s� mnemotrony i inne akumulatory informacji. Wa�ny jest spos�b my�lenia. To i tylko to zadecyduje o waszych osi�gni�ciach w przysz�o�ci. Dotychczas niestety sprawdzane by�y tylko wasze wiadomo�ci. A do czego to prowadzi�o? Do bezkrytycznej wiary w wyniki podawane przez automaty.: Do braku ch�ci, a nawet mo�liwo�ci analizy tych wynik�w. Znany jest wam zapewne eksperyment docenta Ramiona, przeprowadzony na stu waszych kolegach, kt�rym dano do rozwi�zania proste, pami�ciowe niemal zadanie na celowo b��dnie wysterowanym automacie. Co si� wtedy okaza�o? Dziewi��dziesi�ciu sze�ciu nie zauwa�y�o w og�le pomy�ki, trzech stwierdzi�o, �e gdzie� w obliczeniach jest b��d, lecz tylko jeden poda� prawid�ow� odpowied�, zapytuj�c o ni� umieszczony obok automat, kt�ry przez pomy�k� zapomniano wy��czy� z sieci. Nie wierz�, aby�cie wy, semantycy programuj�cy skomplikowane uk�ady my�l�ce, tego nie potrafili. Punkt" ci�ko�ci zagadnienia le�y gdzie indziej; Ten stan rzeczy to ni� wasza wina. Przez szereg lat
przyzwyczajono was do tego, �e mi�dzy pami�taniem a znajomo�ci� zagadnienia nie ma �adnej r�nicy. Lecz to wynika�o tylko z niemo�liwo�ci rozgraniczenia tych dwu rzeczy. Egzaminator nie m�g� przenikn�� do waszych g��w i stwierdzi�, kto z was umie, a kto pami�ta. I tu, na tym konserwatywnym globie, gdzie tradycja hamuje niemal wszelki post�p, wszyscy si� z takim stanem rzeczy pogodzili. Ale �wie�y powiew my�li, jak wielokrotnie w historii, przyby� z zewn�trz... � tu na chwil� zawiesi� g�os � tak, w�a�nie � uk�adu Syriusza. W wyniku wieloletnich pr�b wynaleziono tam automat � cerebroskop. Urz�dzenie to odczytuje my�li egzaminowanego, analizuj�c pr�dy czynno�ciowe jego m�zgu, wynik�e z pobudzenia pytaniem egzaminatora. Nast�pnie por�wnuje otrzymany odczyt z informacj� z mnemotron�w. W wyniku tego ocena jest stuprocentowo obiektywna i bezb��dna. Ca�y proces zostaje zapisany w pami�ci cerebroskopu i mo�e by� przedstawiony graficznie jako cerebrogram. Przyk�adowo poka�� wam taki zapis. Przy�mi� �wiat�a i ekran wideotronu, zajmuj�cy ca�� niemal przestrze� nad g�ow� Pata, zaja�nia� szar� po�wiat�. Po�rodku zjawi�a si� czarna, jednostajna linia. Automat nie odbiera� widocznie �adnych impuls�w.
� Nic nie wida� � odezwa�y si� g�osy z ty�u audytorium. Pat chcia� co� odpowiedzie�, lecz uprzedzi� go tubalny szept z przodu:
� Przecie� to wykres pracy m�zgu tw�rc�w cerebroskopu. Audytorium rykn�o �miechem. Zanim si� uspokoi�o, na ekranie krzywa sfa�dowa�a si� i ostrymi szczytami podnios�a do g�ry.
� Jest to cerebrogram bardzo przeci�tnego osobnika. Bywaj� o amplitudzie trzy lub czterokrotnie wi�kszej � obja�nia� Pat, gdy si� tylko dostatecznie uciszy�o na sali.
� Nasz kurs nie spali bezpiecznik�w automatu...
Tym razem Pat �mia� si� tak�e.
�miej�c si� powitali�my to urz�dzenie na naszej uczelni,
chocia� ju� wtedy podejrzewali�my pewne k�opoty
w przysz�o�ci, lecz to, co dzia�o si� przy egzaminach, przesz�o
najbardziej pesymistyczne prognozy.
� Bracie � opowiada� mi Kew, ma�y, rudy Australijczyk, kt�ry zgn�biony po oblanym egzaminie przez dwa dni lata� rakietk� wok� Ziemi po wyd�u�onej elipsie � ... bracie, przychodzisz, a tu dwu asystent�w Pata �apie ci� za r�ce i ani si� obejrzysz, a ju� siedzisz w kabinie. Na g�ow� nak�adaj� ci he�m. Ciasno, ruszy� si� nie mo�na, wsz�dzie wystaj� przewody, bo ten cerebroskop to przecie� prowizorka.
�mierdzi rozgrzan� izolacj�, gdzie� nad uchem stukaj� ci przeka�niki i klimatyzacja od czasu do czasu dmucha w nos �ywicznym powietrzem. Za�o�yli j�, bo zgodnie-z przepisami bezpiecze�stwa i higieny nauki bez tego egzaminu urz�dza� nie wolno. Potem Pat m�wi: �Uwaga..." � patrzysz si� jemu w g�b�, z tymi czarnymi oczyma wprost przed tob� na ekranie, a on dwa razy powtarza: ,,Zadam teraz pytanie i po ostatnim s�owie w��czam automat".
Przez ca�y czas przed nosem pali ci si� zielone �wiat�o, a gdy sko�czysz m�wi�, zapala si� czerwone. Zaczynasz wtedy my�le� o wszystkim, co wiesz na temat pytania, i to jak naj logiczniej. Potem, gdy ju� o wszystkim pomy�la�e�, naciskasz klawisz z napisem �Koniec" i wyci�gaj� ci� z kabiny. Uwa�aj tylko, �eby� dobry klawisz nacisn��, bo Rim si� pomyli� i kopn�o go dwie�cie wolt. Wiadomo... prowizorka... a jak pomy�lisz przypadkiem, �e nic nie wiesz, tak z pierwszej emocji, to, �eby� nawet co� wiedzia�, automat wy��cza si� i koniec. Pat prosi nast�pnego. �Odpowiadacie za swoje my�li" � m�wi przy tym. Z zespo�u Kewa zda�o tylko kilku. Najlepiej ci, kt�rzy nauczyli si� ca�ego przebiegu rozumowania na pami��. Byli tacy, co my�leli sami. Wtedy automat brz�cza�, mruga� �wiat�ami, op�nia�, jakby si� nad czym� zastanawia�, a� wreszcie z wysi�kiem podawa� wynik, nie zawsze pozytywny. Pat twierdzi�, �e przy bardziej skomplikowanych zagadnieniach ma trudno�ci z kojarzeniem.
� Starajcie si� my�le� po prostu, jak najprzyst�pniej, jakby�cie problem t�umaczyli na przyk�ad poecie, kt�ry nawet analiz� matematyczn� zapomnia�.
� Tak, ale poeta mimo wszystko mo�e nic nie zrozumie�.
�Dobrze, dobrze, ale przecie� cerebroskop to nie �aden
poeta, tylko porz�dny automat. Dobrze wyt�umaczycie, to na pewno zrozumie.
Tak wi�c jedni t�umaczyli dobrze, inni �le. Ja na wszelki wypadek postanowi�em cerebroskopowi na razie nic nie t�umaczy� i poczeka� z egzaminem do jesieni. Tym bardziej �e pogoda by�a pi�kna i wola�em �apa� wiatr w �agiel na jeziorze ni� minimalnie zwi�ksza� prawdopodobie�stwo zdania egzaminu, �l�cz�c nad ekranami w ch�odnym zaciszu bibliotek. Podobnie my�la� Tor. Mieszkali�my we trzech w s�onecznym pokoju na dwunastym pi�trze szarego wie�owca. Okna nasze wychodzi�y na jezioro spi�trzone szarym �ukiem tamy. Tam w�a�nie w podmuchach wiatru przesuwa�y si� na tle zielonych wzg�rz �agle. Wan, ostatni z naszej tr�jki, twierdzi�, �e widok ten
przeszkadza mu w my�leniu, i w��cza� pole rozpraszaj�ce �wiat�o w oknach, a wtedy odnosili�my wra�enie, jakby nagle nadp�yn�� bia�y ob�ok i otoczy� nasz wie�owiec. Faktem jest, �e Wan rzeczywi�cie intensywnie my�la�. Nie kto inny, tylko on w�a�nie wymy�li� metod� wygaszania fal asystent�w podczas �wicze� w pr�ni ponad atmosfer� i nadawania w ich imieniu bardziej pochlebnych opinii o nas do automat�w sumuj�cych. On w�a�nie tak zr�cznie zak��ca� prac� analizatora kontrolnego w czasie egzamin�w, �e nim automat po wielu pomy�kach poda� wreszcie prawid�owy wynik, by� on ju� sprawdzony dwukrotnie przez nasze podr�czne automaty.
Gdy wieczorem, nagrzany S�o�cem, wr�ci�em do pokoju, Tor m�czy� automat monotonnym pytaniem ,,kocha", �nie kocha", wyci�gaj�c coraz to nowe aspekty zagadnienia. Automat by� wyra�nie przeci��ony i pali� czerwone �wiat�o, co zreszt� bynajmniej nie zra�a�o Tora. Wan le�a� na ��ku z zamkni�tymi oczyma i r�koma pod g�ow�. Okna pokoju matowia�y biel�.
Chcia�em si� w�a�nie zabra� do ogl�dania ostatnich wydarze� w wizotronii, gdy nagle Wan zerwa� si� z ��ka.
� Mam, znalaz�em...!
Spojrza�em ku niemu, a Tor z wahaniem wy��czy� automat.
� Pytanie pierwsze � g�os Wana brzmia� uroczy�cie. � Czy zdacie egzamin u Pata?
� Nie � odpowiedzia�em.
� Chyba nie � powt�rzy� Tor.
� Zero dla obu - zawyrokowa� Wan w stylu cerebroskopu.
� W�a�nie �e zdacie.
Tor wzruszy� ramtonamr. Chcia�em o co� zapyta� Wana, ale
nie da� mi doj�� do s�owa.
� Nie przeszkadzaj. Pytanie drugie. Jak d�ugo b�dziecie si� musieli uczy�?
� Minimum dwa tygodnie � odpowiedzia� po chwili Tor. Skin��em g�ow�.
� Znowu zero. Ani chwili.
�Dobrze, ale jak...
� Czekaj. Pytanie trzecie. Jak nazwaliby�cie cz�owieka, kt�ry by wam powiedzia�, jak to zrobi�?
� Geniuszem.
� Obro�c� uci�nionych.
� Jeden � stwierdzi� Wan. � Tym cz�owiekiem jestem ja. Nale�ne mi tytu�y wypiszcie drukowanymi literami na werbografie i powie�cie nad moim ��kiem. Ot� idea jest tak prosta, �e a� si� dziwi�, i� nikt na to poprzednio nie
� wpad�. Zastanawiali�cie si�, z czym cerebroskop por�wnuje uzyskane od nas informacje... z wiadomo�ciami nadchodz�cymi z mnemotron�w. Wystarczy wi�c pod��czy� si� do falowodu, zebra� informacje i przekaza� je na urz�dzenie nadawcze o mocy naszego m�zgu. Zostan� one zarejestrowane jako odpowied� na problem. Je�li sam w tym czasie nie b�dziesz my�la�, odpowied� b�dzie stuprocentowo trafna. I co wy na to?
� Pomys� doskona�y, ale do realizacji potrzebna jest przecie� znajomo�� budowy cerebroskopu. Sk�d si� tego
dowiesz? Przecie� w �adnym z naszych mnemotron�w nie ma nawet wzmianki na ten temat.
� To jest raczej trudno�� techniczna, nie umniejszaj�ca wielko�ci idei...
� Trzeba j� jednak rozwi�za�.
� Pomy�la�em o tym. Budow� automatu poznamy w czasie dy�uru Maxa.
� Ale� on nie pozwala nawet zbli�y� si� do urz�dzenia. Chod�my tam lepiej podczas dy�uru innego asystenta.
� Pozwoli. Ty, Tor, p�jdziesz do niego z tymi �redniowiecznymi papierkami, znaczkami, tak to si� bodaj �e nazywa. Max przepada wprost za nimi. Mo�esz mu nawet da� kilka z nich. Chodzi o to, �eby nam nie przeszkadza� podczas ogl�dania aparatury.
� No tak, ale...
� �adnych ale. Musisz dla dobra og�u poskromi� sw� dziwaczn� nami�tno�� do naklejanych papierk�w. To przekre�la�o dalsz� dyskusj�. Do Maxa poszli�my nast�pnego dnia.
� Co, nie widzieli�cie jeszcze cerebroskopu? Nie martwcie si�, zobaczycie go jeszcze � za�mia� si� zgrzytliwym �miechem. To by�o powitanie.
� Widzieli�my. Nic takiego rewelacyjnego. Troch� przewod�w i krzes�o pod he�mem. A z bliska obejrzymy go sobie przy najbli�szej rozmowie z Patem � rozpocz�� Wan.
� A obejrzycie, obejrzycie � Max za�mia� si� tym razem ju� naprawd� nie wiadomo z czego.
Wobec tak doskonale rozwijaj�cej si� konwersacji Wan przyst�pi� do istoty rzeczy.
� Kolega � tu wskaza� na Tora � dosta� w�a�nie
z Europy kilka znaczk�w. Nie wie tylko, z jakiego okresu pochodz�...
� Tak, poka�cie je... � po raz pierwszy ujrza�em na twarzy Maxa co� w rodzaju wzruszenia.
Wan popchn�� Tora, kt�ry z oci�ganiem post�pi� ku
Maxowi. Ruchem pe�nym determinacji wyci�gn�� album. Max chwyci� go, otworzy�...
� O, �adne znaczki, bardzo �adne znaczki � s�owo znaczki przeci�ga z lubo�ci�. � Na przyk�ad ten brunatny. Dzie�o sztuki, no nie? � zwr�ci� si� do nas.
� Oczywi�cie! � krzykn�li�my w dwug�osie. Tor przygn�biony milcza�.
� Wspania�e dzie�a staro�ytnych mistrz�w... � ci�gn�� Max
sw�j monolog.
By� ju� na trzeciej stronie. Zostawili�my go pochylonego nad
wspania�ymi tr�jk�tami z grzybami i podeszli�my z Wanem
do cerebroskopu.
W�az do kabiny by� uchylony. Wsadzi�em g�ow� do �rodka.
Krzese�ko, he�m, jakie� prze��czniki, klawisze, wygaszone
�wiat�a kontrolne...
� Gdzie� tu musi by� schemat � szepn�� Wan schylaj�c si�,
by zajrze� pod siedzenie. � Nie widz�. Tu jest jaka� tablica z gniazdkami. O, jest! � odchyli� oparcie siedzenia, pod kt�rym fosforyzowa� schemat. Przygl�dali�my si� mu obaj
w milczeniu.
� Tu, widzisz � palcem wskaza�em miejsce na schemacie � nale�a�oby pod��czy� przew�d.
� Zgoda, ale gdzie to mo�e by� w kabinie?
� Nie wiem... Chocia� popatrz. Tu jest centralny dzielnik impuls�w. Pod��czenie musi by� zaraz za nim.
� Dzielnik impuls�w masz tutaj � Wan wskaza� paraboidaln� bry�� opalizuj�c� w przy�mionym �wietle w g��bi pod siedzeniem.
� W takim razie pod��czymy si� chyba tu � dotkn��em p�yty z szachownic� w��cz.
Nasze przypuszczenia okaza�y si� trafne. W kilkana�cie minut sprawdzili�my wszystko.
� Pami�taj. Drugie gniazdko, trzeci rz�d i trzecie gniazdko, pi�ty rz�d. Tylko ich nie pomyl.
� Drugie gniazdko, trzeci rz�d, trzecie gniazdko, pi�ty rz�d � powt�rzy�em.
� Doskonale. Chod�my ju�, w przeciwnym razie dorobek �ycia Tora stanie si� w�asno�ci� Maxa. Niepostrze�enie stan�li�my za nimi. Tr�jk�ty zmieni�y ju� w�a�ciciela i w�a�nie Max przekonywa� Tora o bezsprzecznej wy�szo�ci romb�w, kt�re Tor mia� otrzyma� w zamian.
� A mo�e by�my tak obejrzeli cerebroskop � niespodziewanie z ty�u odezwa� si� Wan. Max zamilk� natychmiast i z wolna odwr�ci� g�ow�. Patrzy� chwil� na Wana.
�� Nie, nie mo�na... � powiedzia� to dziwnie normalnym g�osem. Przerwa�, milcza� chwil�, a potem zwr�ci� si� do Tora: � We� te tr�jk�ty. Obawiam si�, �e nie m�g�bym
znale�� romb�w takich, �eby ci si� podoba�y � powiedzia� to zupe�nie cicho.
Tor a� zarumieni� si� z rado�ci i zacz�� ostro�nie przek�ada� odzyskane tr�jk�ty z powrotem do swego albumu.
� A teraz id�cie st�d � Max powiedzia� to stanowczo. W milczeniu opu�cili�my laboratorium. Wyszli�my na kamienne schody przed gmachem. Nagrzane czerwcowym s�o�cem promieniowa�y �arem upalnego po�udnia.
� P�jdziemy chyba na przysta� � zaproponowa�em.
� Nie, p�jdziemy do laboratorium podr�cznego przygotowa� prototyp �negcerebroskopu", jak proponuj� nazwa� nasz wynalazek.
Poszli�my do laboratorium i rozpocz�li�my ci�k� prac�. Ciemna g�owa Tora tkwi�a nieruchomo pochylona nad ekranami trzech mnemotron�w. Wan i ja pracowali�my z automatycznym konstruktorem. Podali�my warunki ograniczaj�ce. Przede wszystkim �negcerebroskop" musia� by� tak p�aski, by mo�na go by�o umie�ci� na elastycznym podk�adzie i przypi�� do plec�w.
� Rozumiesz, jego nie mo�e by� w og�le wida�. Je�li b�dzie ci co� na plecach wystawa�o, nie powiesz przecie�, �e to garb, kt�ry ci wyr�s� w czasie przygotowywania si� do egzaminu...
� uzasadnia� Wan pierwsze ograniczenie. Mieli�my r�wnie� troch� k�opotu z zasilaniem urz�dzenia. Proponowa�em akumulator w bucie, jednak�e zwyci�y� projekt Tora � zasilanie uk�adu kosztem cerebroskopu. Ostatecznie na dzie� przed egzaminem wszystko by�o gotowe. Automat nie wa�y� wiele. Uciska� tylko �opatki. Z kieszeni wychodzi�y dwie pary przewod�w, kt�re nale�a�o w�o�y� do odpowiednich gniazdek. Ustalili�my, �e pierwszy zdaje Wan.
Egzamin zaczyna� si� o dziewi�tej. Po �smej przyszli pierwsi studenci. Ich stalowoszare kombinezony kontrastowa�y z bladymi, zm�czonymi twarzami. Na ich tle Wan promieniowa� wprost optymizmem i dobrym samopoczuciem.
� Wan, co si� tobie dzisiaj sta�o? Dosta�e� list z Ksi�yca czy co?� Al, pot�ny ch�opak rodem z Grenlandii, podszed� do Wana i podni�s� r�k�, by go przyjacielsko klepn�� w plecy.
� Chwileczk� � Wan powstrzyma� jego r�k�. � W dniu tak uroczystym g�aszcze si� mnie po g�owie.
Zauwa�y�em zdziwiony wzrok Ala. Otworzy� usta, jakby
chcia� co� powiedzie�, zrezygnowa� jednak i odszed� swym
nied�wiedzim, lekko ko�ysz�cym si� krokiem.
Kilka minut przed dziewi�t� przyszed�, a w�a�ciwie wpad� jak
zwykle z impetem Pat. Za nim wyci�gaj�c nogi spieszyli Max
i jeszcze dwu asystent�w. Otworzyli laboratoriu-ri,
a tymczasem Pat liczy� nas, wskazuj�c kolejno ka�dego
palcem.
� Hm... siedemnastu... to do dwunastej powinni�my sko�czy�. Czy wiecie � doda� z entuzjazmem � �e istnieje projekt, by cerebroskopy stosowa� przy wszystkich egzaminach? Wspania�e, nie? � z tym okrzykiem znikn�� za drzwiami laboratorium.
� Jak dla kogo. Chyba nie mam ju� szans sko�czenia studi�w. Z tymi automatami nie dam sobie rady � Kor m�wi�c te s�owa mia� min� beznadziejnie smutn�.
� Trzeba si� uczy�. Jak si� umie, to si� zda... Kor spojrza� z niech�ci� na Wana.
� Nie potrafi� ca�ymi nocami wkuwa� wyprowadze� na pami��. Ty rzeczywi�cie masz teraz du�e szans�?
� Oczywi�cie. Jestem za jak najszerszym wprowadzeniem cerebroskopu. Pomy�lcie, jakie perspektywy otwieraj� si� przed nami. W przysz�o�ci ka�dy student b�dzie mia� dla siebie cerebroskop i b�dzie m�g� po zapoznaniu si� z jakimkolwiek problemem natychmiast sprawdzi�, czy opanowa� go w stopniu umo�liwiaj�cym wyzyskanie go w praktyce...
� Je�li cerebroskopy zostan� udoskonalone, b�dzie to idealny spos�b uczenia si�, ale teraz? Chyba nie m�wisz powa�nie, Wan, �e powszechne wprowadzenie cerebroskopu jest s�uszne...
Powiedzia� to ma�y, blady, piegowaty ch�opaczek, jeden ze zdolniejszych na naszym kursie. Wan chcia� co� odpowiedzie�, ale u�miechn�� si� tylko, bo nagle otwar�y si� drzwi i stan�� w nich Pat:
� Prosz�, prosz� bardzo do �rodka � wykona� zapraszaj�cy ruch r�k�. � B�dziecie patrze�, jak my�l� wasi koledzy. Weszli�my. Automat ju� pracowa� na biegu ja�owym, rzucaj�c na ekran jednostajn� poziom� lini�.
� Prosz�, kto pierwszy do �rodka? � dalej zaprasza� Pat. Chwil� stali�my niezdecydowani. Wreszcie wyst�pi� Zoo. Po chwili siedzia� ju� w kabinie. Pat powtarza� sakramentalne regu�y i wreszcie zada� pytanie:
� Jaki jest odpowiednik impulsu jednostkowego w sumie homofilamej?
Po zadaniu pytania Pat nacisn�� klawisz i krzywe wystartowa�y. Zoo zgodnie z instrukcj� nic nie m�wi�, w my�li rozwi�zuj�c problem. �wiat�a zapala�y si� i gas�y. Krzywe wi�y si� leniwie. Przez kilka minut panowa�a zupe�na cisza. Szcz�ka�y tylko przerzucane prze��czniki. Przez prze�roczysty wykr�j kabiny widzieli�my twarz Zoo. Zamkn�� oczy i my�la� z wysi�kiem. Czasem tylko nieznacznie porusza� wargami, jakby co� szepta� do automatu. Wreszcie wolnym ruchem wyci�gn�� r�k� i zatrzyma� automat. Pat postawi� nast�pne pytanie, potem jeszcze jedno. Wreszcie Zoo z kroplami potu na czole wyszed� z kabiny.
� Otrzyma�e� dostatecznie, ale minimaln� ilo�ci� punkt�w
� stwierdzi� Pat po odczytaniu wynik�w. � Jak on tam odpowiada�? � zwr�ci� si� do Maxa. � Ze swego miejsca widzisz, kt�re informacje nadchodz�ce z mnemotronu s� zgodne z jego wypowiedziami.
� Wydaje mi si�, �e odpowiada� nie�le � zawyrokowa� Max" po kr�tkim namy�le.
� No wi�c masz trzy... � powt�rzy� Pat. Zoo odwr�ci� si� nagle i wyszed�, nie �egnaj�c si� z nikim. Nast�pny zdawa� Wiber. Po drugim pytaniu wyskoczy� z Kabiny.
� Przepraszam, ale nie b�d� zdawa� w tym automacie. To niesprawiedliwe. On analizuje my�li, kt�rych nigdy bym nie wypowiedzia�...
� Kolego, uspok�jcie si�. Jeste�cie zdenerwowani � Pat przemawia� do Wibera tak, jak m�wi si� do chorego.
� Profesorze, pod pewnym wzgl�dem Wiber ma racj� � Max przerwa� Patowi. � Pod��czony do analizatora widz� przecie� jego my�li. Cz�owiek nie jest w stanie idealnie skupi� si� na temacie. Istniej� zawsze my�li uboczne, czasem nie nadaj�ce si� do publikacji ze wzgl�du na bli�nich � Max urwa� i za�mia� si� skrzekliwie.
Pat spojrza� na niego, lecz cokolwiek wyra�a�y jego oczy pod os�on� emulsji, twarz pozosta�a nie zmieniona. Potem odwr�ci� si� do Wibera.
� Prosz� do �rodka, b�dziemy ko�czy� egzamin.
� Nie b�d� zdawa� w tym automacie.
� Kolego, naprawd� uspok�jcie si� i przyjd�cie na ko�cu albo jutro... Kto nast�pny? � zwr�ci� si� do nas, ko�cz�c tym samym dyskusj�.
Wtedy wyst�pi� Wan. Znikn�� w kabinie. Pat powiedzia� to, co zwykle, a potem zada� pytanie. I wtedy zacz�o si�. �wiat�a zap�on�y, przygas�y. Krzywe rozp�dzi�y si� na
ekranach, zmieniaj�c b�yskawicznie kszta�ty. Nie zd��yli�my och�on�� ze zdumienia, gdy zamar�y w bezruchu. Odpowied�
by�a sko�czona.
Pat stal d�ug� chwil�, wpatruj�c si� z niedowierzaniem w ekrany, wreszcie podj�� ui-cyzj� i zada� nast�pne pytanie. Znowu pomkn�y krzywe i wynik pojawi� si� po kilkunastu sekundach. Pat skoczy� ku kabinie. Ba�em si�, czy Wan zd��y od��czy� si� od cerebroskopu.
� Kolego, jeste�cie geniuszem! � zawyrokowa� Pat
z emfaz�. Wan skromnie spu�ci� oczy. � Nie widzia�em
nigdy nic podobnego ani na Syriuszu, ani na Ziemi. Nigdy
nie przypuszcza�em, �e w�r�d moich student�w kryje si� taki
demon my�li.
Opr�cz nas dwu wszyscy patrzyli na Wana ze zdumieniem
pomieszanym z odrobin� l�ku.
� Niewiarygodne � powtarza� Pat. � Czego� ty dotychczas dokona�, cz�owieku?!
� Nic... zdobywa�em wiedz�... ;
� To prawda, �e i Einstein na politechnice nie b�yszcza�... ale taki umys� jak ty... Nie do wiary. Wan zawaha� si�.
� Przepraszam, profesorze, to by� dla mnie kolosalny wysi�ek my�lowy. Czy... zda�em?
� Oczywi�cie, bardzo dobrze. Niemal maksymalna liczba punkt�w.
� Czy m�g�bym w takim razie odej��? Chcia�bym chwil� odpocz��.
� Ale� oczywi�cie, id�. Nale�y oszcz�dza� tak wspania�y
instrument, jakim jest tw�j m�zg.
Wyszed�em z Wanem. W drzwiach s�ysza�em jeszcze s�owa
profesora:
� ... no i widzicie. Cerebroskop mo�e s�u�y� r�wnie� do
odkrywania geniuszy...
Zacz��em si� zastanawia�, co b�dzie, je�li trzech geniuszy
my�li zostanie odkrytych na jednym egzaminie. Ale
odpowiada� musia�em. Nie mia�em wyboru.
Zreszt� wypadki potoczy�y si� tak szybko. Wan ubra� mnie
w �negcerebroskop" i wszed�em powt�rnie do
laboratorium.
Stanowczo za bardzo si� denerwowa�em.
Czu�em, �e moje kolana s� jak z waty, w my�li nieustannie
powtarza�em: �drugie gniazdko, trzeci rz�d, trzecie gniazdko,
pi�ty rz�d". Niby przez mg�� s�ysza�em, jak zdawa� Al, jak
Pat bez przerwy rozwodzi� si� nad geniuszem Wana.
Wreszcie przysz�a moja kolej. Wskoczy�em gwa�townie do
kabiny, zatrzasn��em w�az, wyj��em wtyczki z kieszeni i nagle zrozumia�em, �e nie przypomn� sobie numer�w gniazdek. Zrobi�o mi si� gor�co. Za chwil� padnie pierwsze pytanie. Jeszcze chwila. Nic nie mog� sobie przypomnie�. To chyba by�o drugie gniazdko, trzeci rz�d i trzecie gniazdko, czwarty rz�d. Tak, chyba tak, zreszt� nic innego nie wymy�l�. Jak najszybciej w�o�y�em wtyczki w gniazdko, rozpar�em si� w fotelu i wdychaj�c �ywiczne powietrze, westchn��em z ulg�. Teraz odpowied� przyjdzie sama, tylko nie mo�na o niczym my�le�.
Pat monotonnie powtarza� swoje formu�y. Nie s�ucha�em nawet. Egzamin tak jakby ju� zdany. Dwa miesi�ce wakacji, woda, �agle... Wyobrazi�em sobie jask�ki szybuj�ce tu� nad wod�, niemal dotykaj�ce jej powierzchni... Nagle spostrzeg�em, �e pali si� ju� �wiat�o odpowiedzi. Chyba wszystko w porz�dku. Automat trzaska� prze��cznikami. Wtem wszystko ucich�o. Przez przezroczysty wykr�j zobaczy�em, jak moi koledzy zataczaj� si� ze �miechu. Co� si� sta�o. Wyskoczy�em z kabiny.
� ... to, �e jask�ki s� kr�gowcami i w jaki spos�b buduj� gniazda, to chyba nie semantyka � perorowa� Max. Jeden Pat si� .nie �mia�. Milcza�, czerwony z gniewu.
� Chyba automat uszkodzony... � powiedzia�em niepewnie.
� To geniusz Wana zniszczy� cerebroskop � podsun�� kto� z boku.
� Przeci��y� go widocznie � doda� inny g�os z g��bokim przekonaniem.
� Na uszkodzonym automacie nie b�dziemy zdawa�.
� W�a�ciwie nie wiadomo, czy od pocz�tku dobrze dzia�a�...
Ben umia� przecie� zupe�nie dobrze, a obla�...
Fala g�os�w podnosi�a si� z wolna.
Pat sta� teraz blady. Coraz wi�cej spojrze� kierowa�o si� ku
niemu. Wreszcie przem�wi�:
� Bardzo was przepraszam. Oczywi�cie wszystkie oceny b�d� anulowane. Nie mo�na decydowa� o wiadomo�ciach student�w na podstawie tak zawodnie dzia�aj�cego urz�dzenia � m�wi� cicho, beznami�tnie. Z jego dotychczasowej energii nie zosta�o nawet �ladu. Sta� sam na uboczu, podczas gdy studenci ze �miechem opuszczali sal�.
� Krety�ski geniuszu � powita� mnie Wan � wiesz, co zrobi�e�? Pod��czy�e� si� bezpo�rednio do dyspozytorni cerebroskopu i sterowa�e� go w�asnymi my�lami. On wybiera� informacje o zagadnieniach przez ciebie pomy�lanych, a reszta sz�a tak, jak przewidywali�my. Powiedz szczerze, my�la�e� o jask�kach?
�Tak.
� To wyja�nia wszystko. No, s�dz�, �e Pat nigdy nie wznowi swych pr�b po takiej kompromitacji � Wan za�mia� si�. � Zreszt� zobaczymy.
Historia ta pozosta�a nasz� tajemnic�. Min�o od tego czasu ju� par� lat i dzisiaj ko�czymy studia. Na Wana ci�gle jeszcze patrz� podejrzliwie i pokazuj� go pierwszorocznym. � To ten, kt�ry my�la� szybciej ni� cerebroskop... A Pat przez ostatnie lata egzaminuje tak jak inni, ale niedawno s�ysza�em, �e sprowadza z uk�adu Syriusza nowy udoskonalony model cerebroskopu. Nam on w ka�dym razie ju� nie grozi. Niech si� martwi� przysz�e pokolenia student�w.
Szansa �mierci
� Prosz�, niech wejdzie � powiedzia�em do mego androida. Android znikn�� w matowym polu si�owym wej�cia, a ja podszed�em do okna. Poczu�em na d�oniach ciep�o S�o�ca, bc by� lipiec i jeden z tych dni, na kt�re pogod� zaplanowano bezchmurn�. Tu� nad moj� r�k� spostrzeg�em os�. Brz�cza�a, staraj�c si� przedrze� na zewn�trz przez pole si�owe zast�puj�ce szyb�. Co chwila zanurza�a si� w polu i odrzucana jak pi�ka, znowu pr�bowa�a szcz�cia...
� Chcia�e� si� ze mn� zobaczy� � powiedzia� staj�c tu� za mn�.
� Tak � odwr�ci�em si� od okna i spojrza�em na niego z g�ry, bo by� ni�szy ode mnie.
� Dziwisz si�, �e naprawd� jestem taki stary. Telewizofonia odm�adza, a dotychczas widzia�e� mnie tylko w ekranie.
� Wygl�dasz tak, jak si� spodziewa�em, w�a�nie dok�adnie tak � powiedzia�em, ale to nie by�a prawda.
� A ty jeste� Goer, kierownik Eksperymentu? � zapyta�, jakby si� chcia� upewni�, �e jestem tym, dla kt�rego tu przylecia�. Niewielu do nas przylatuje.
� Jestem Goer i chc� ci podzi�kowa�, �e� przyby�.
� Ja te� si� waha�em, ale ostatecznie jestem tak stary � za�mia� si� bezg�o�nie. Potem spowa�nia� nagle i zapyta�:
� Czy... czy to si� zawsze udaje?
� To jest Eksperyment i zreszt� sama technologia jest okropnie skomplikowana.
� Tak, to musi by� trudne. Przekaza� wszystko, co si� nawarstwia�o tyle lat...
� Na og� si� udaje... A je�li nie... no to powtarzamy Eksperyment � stara�em si� u�miechn��, ale chyba mi si� to nie uda�o.
� I p�niej mnemokopie wysy�acie w pr�ni�. Skin��em g�ow�.
� I wracaj�?
� Nie. Po co mia�yby wraca�? To s� automaty, zwyk�e automaty. � S�owo �automaty" podkre�li�em celowo.� One badaj� Kosmos. A potem... potem s� niepotrzebne... Zreszt�, jak dotychczas, to jedyna mo�liwo�� eksploracji Kosmosu � doda�em. Profesor zamy�li� si� chwil�, a potem zapyta�:
� A moj� kopi�, bo to przecie� b�dzie dok�adnie moja kopia, dok�d wy�lecie?
� Oczywi�cie, mnemokopia, przynajmniej w chwili powstania, jest ca�kowicie r�wnowa�na twemu umys�owi. To tak jakby kto�, kto jest drugim tob�, stan�� obok ciebie, profesorze.
� No tak, ale to jednak b�dzie maszyna, automat...
� Na pewno.
� Widzisz, Goer, ja jestem tylko biofizykiem i na neuronice si� nie znam, ale jak maszyna mo�e my�le�, tak jak ja? Przecie� automaty...
� Ba, automaty. Ich m�zgi s� prymitywne w por�wnaniu z twoim.
� S� martwe.
� To nie o to chodzi. My�lenie, samodzielne, tw�rcze my�lenie jest zale�ne tylko od komplikacji sieci. A czy ta sie� sk�ada si� z kom�rek, jak tw�j m�zg, czy z element�w nieorganicznych, jak mnemokopia, to nie ma �adnego znaczenia... wierz mi, to nie ma naprawd� �adnego znaczenia.
� Hm... mo�liwe, musz� ci wierzy�. Ale nie mog� jako� wyobrazi� sobie tej... mnemokopii, kt�ra b�dzie mn�. M�wisz, �e to tak, jakbym ja wyszed� z siebie i stan�� obok
� za�mia� si� znowu tym swoim bezg�o�nym �miechem.
� Co� w tym sensie � zgodzi�em si�.
� Ja jestem ma�y, stary cz�owiek, kt�rego ka�da cz�� z osobna nie nadaje si� do �ycia, a wszystko razem trzyma si� jeszcze dzi�ki... du�ej odchy�ce od stanu najbardziej prawdopodobnego w tym wieku... od �mierci. Dziwisz si�? � doda� spojrzawszy na mnie. � Ja ju� mam sto dziesi�� lat, Goer. By�em profesorem, gdy ty si� urodzi�e�.
� Masz sto dziesi�� lat?...
� Tak, Goer. I w�a�nie mnie proponujecie, �eby m�j stary m�zg powieli� si� w maszyn�, �eby ka�da kom�rka znalaz�a sw�j nieorganiczny odpowiednik, �eby ka�de po��czenie, istniej�ce w g��bi mego m�zgu, zast�pi� przew�d w tej maszynie. Czy tak?
� Tak, wtedy ta maszyna b�dzie r�wnowa�na tobie, profesorze.
� S�owem, moja osobowo�� otrzyma now� pi�kn� opraw� w postaci metalowych szaf wype�nionych kilometrami przewod�w. Moim my�lom b�dzie towarzyszy� szcz�k przeka�nik�w i zasilany b�d� pr�dem elektrycznym przesy�anym z transformator�w energii, zanurzonych w stosie. Czy nie s�dzisz, �e jest to niesamowite?
� Niesamowite?... Mo�e. Z subiektywnego, twego punktu widzenia. Ale poza tym... Dla mnie na przyk�ad by�oby zupe�nie oboj�tne, czy rozmawia�bym z tob�, profesorze, czy z twoj� mnemokopia.
� Z mnemokopia mo�na wi�c rozmawia�? Nie wiedzia�em o tym. To mo�e by� interesuj�ce, taka szczera rozmowa z sob� samym.
� Nie s�dz�... Zreszt� mnemokopia po transpozycji znajduje si� jakby w stanie snu.
� A potem uzyskuje �wiadomo��, czy tak? � zapyta� profesor.
� Tak, uzyskuje �wiadomo�� � odpowiedzia�em. Profesor przygl�da� mi si� przez chwil� z uwag�, a potem zapyta� nie�mia�o:
� A kiedy... ona si� budzi? � Przed s�owem �budzi" zrobi� d�u�sz� pauz�, jakby zastanawiaj�c si�, czy mo�na go u�y�, m�wi�c o automacie.
� Budzi j� radiowy sygna� wys�any z Ziemi.
� I wtedy mo�na z ni� rozmawia�?
� Tak, ale wtedy jest ju� poza granicami Uk�adu S�onecznego i przes�anie jednego zdania trwa kilka godzin. A zreszt� z mnemokopia nie prowadzi si� rozm�w.
� Dlaczego?
� Nie chcesz mi powiedzie�, dlaczego si� z nimi nie rozmawia?
� Nie chc�.
� Czy... czy nie s�dzisz, �e mam prawo wiedzie�?
� Jestem pewny, �e nie masz. Nie od dzisiaj prowadz� Eksperyment i wiem dok�adnie, co ci mog� powiedzie�. Musisz pami�ta�, �e wszystko to, co ty wiesz, wiedzie� b�dzie r�wnie� twoja mnemokopia...
� To dlatego...
� Mi�dzy innymi i dlatego.
Wiedzia�em, �e ma�y stary cz�owiek jest speszony. Kr�ci� si�
na swym krze�le, rzucaj�c mi sp�oszone spojrzenia.
� Dok�d ona poleci, ta mnemokopia? � zdecydowa� si� wreszcie zapyta�.
� Do Antaresa A.
� Do Antaresa... To du�a gwiazda?
� Ogromna, czerwony olbrzym.
� I ona j� zbada, naprawd�?
� Tak, ujrzy dalekie planety, ksi�yce wok� nich kr���ce. B�dzie to widzie� nie w�asnymi oczyma, bo mnemokopia oczu nie ma, a w�a�ciwie ma bardzo wiele, tyle, ile automat�w przekazuj�cych jej swe obserwacje. Pobierze pr�bki powierzchni planety, to znaczy zrobi� to automaty, kt�re, dokonawszy analizy, podadz� jej wyniki...
� I mnemokopia zapami�ta to wszystko?
� Nie tylko zapami�ta, ale zanalizuje, wyci�gnie wnioski i w postaci p�ku fal wyrzuci je ku Ziemi.
� Dotr� one do Uk�adu S�onecznego, gdy my...
� Gdy z ciebie, profesorze, ani ze mnie nie zostanie najmniejszy nawet �lad na tym globie.
� I mimo to?...
� Tak. Ci, kt�rzy przyjd� po nas, odbior� te fale i wiedzie� b�d� o Antaresie wszystko.
� Rozumiem � cicho powiedzia� profesor. � W�a�ciwie to jest nawet s�uszne. My ca�e �ycie pracujemy, by powi�kszy� wiedz�, a raczej zmniejszy� niewiedz� ludzko�ci. Dlaczego nasze mnemokopie nie mia�yby p�j�� w nasze �lady... Opar� swoj� siw� g�ow� na r�kach i wpatrywa� si� w mego androida.
Spojrza�em w tym samym kierunku, ale android sta� nieruchomy i tylko popo�udniowe s�o�ce, rzucaj�c sko�ne promienie, zapali�o odblaski w jego pancerzu. Odezwa� si� dopiero po d�u�szej chwili:
� Podobno one my�l� szybciej od nas, ludzi?
� My�l� szybciej � potwierdzi�em. � To wynika z wielokrotnie wi�kszej pr�dko�ci impulsu biegn�cego w metalicznym przewodniku w por�wnaniu z organicznym w��knem nerwowym.
� To znaczy, �e one my�l� lepiej?
� S� po prostu w stanie sprawdzi� wi�ksz� ilo�� koncepcji my�lowych.
� O to w�a�nie chodzi...
Znowu zamilk�, a mnie si� wydawa�o, �e ci�gle kr��y wok�
tematu, kt�rego nie decyduje si� podj��.
� Poza tym mnemokopia ma o wiele wi�cej czasu do my�lenia ni� my, ludzie, z konieczno�ci ograniczeni d�ugo�ci� naszego �ycia � dorzuci�em, by ostatecznie wyja�ni� spraw�.
� Tak... zreszt� wszystko jedno, powiem ci � profesor zdecydowa� si� wreszcie. Patrzy� teraz na mnie swymi starczymi, wyblak�ymi oczyma. � Widzisz, od siedmiu lat rozwi�zuj� problem,' by� mo�e najdonio�lejszy problem, jaki rozwi�zywa�em w �yciu. Chodzi o magnetochemiczne r�wnanie kom�rki... � przerwa� i wpatrywa� si� we mnie wyczekuj�co. � Nic ci to nie m�wi � kontynuowa� po chwili z u�miechem. � To prawda, mnie si� zdaje, �e wszyscy powinni by� zainteresowani r�wnaniem kom�rki, a w istocie, z wyj�tkiem kilkuset specjalist�w, nikt nic o tym nie wie i nic nikogo to nie obchodzi... W ka�dym razie dla mnie to bardzo wa�na sprawa, przynajmniej przez ostatnie siedem lat. Ale w�a�nie w tym si�dmym roku zorientowa�em si�, �e zabra�em si� do tego r�wnania zbyt p�no...
� Nie rozumiem. Jak to zbyt p�no?... � przerwa�em mu.
� Nie rozumiesz i zrozumie� tego nie mo�esz. Jeste� jeszcze
m�ody. Ot� w pewnym wieku problemy staj� si� zbyt skomplikowane. To oczywi�cie subiektywne wra�enie, bo problemy pozostaj� te same, tylko nasza zdolno�� rozumowania... Przykra sprawa... � zaj�kn�� si�.
� Wiem do czego zmierzasz. To b�dzie niemo�liwe � powiedzia�em stanowczo.
� Ale dlaczego? Powiedz mi dlaczego? Przecie� mnemokopia, my�l�c wielokrotnie szybciej, rozwi��e problem,
� Ale wyniki przekaza� b�dzie mog�a dopiero z Antaresa.
� M�g�bym j� zapyta� jeszcze przed odlotem.
� To niemo�liwe.
� Dlaczego?
� Nie powiem ci, ale wierz mi, �e to jest niemo�liwe.
� Nie rozumiem. Przecie� mo�na odblokowa� mnemokopi� i zapyta�...
� Teoretycznie mo�na, ale tego nie zrobi�. Konsekwencje mog�yby by� zbyt powa�ne.
� Konsekwencje? Nie rozumiem.
On rzeczywi�cie nie rozumia� i nie uwierzy�by, nawet gdybym
mu wyt�umaczy�.
� Musisz mi wierzy� na s�owo � na s�owo cybernetyka �
doda�em.
Ale on nie uwierzy�...
Kosmolot kr��y� po ko�owej niemal orbicie w tej strefie przestrzeni oko�oziemskiej, z kt�rej odlatuj� statki do gwiazd. Zbli�ali�my si� ku niemu, ale gdyby nie tykaj�cy monotonnie wska�nik radarowy, mierz�cy malej�c� odleg�o��, wydawa�oby si�, �e wisimy w tym samym miejscu pr�ni, ponad wielkim zielonkawym lampionem Ziemi. Opr�cz nas w rakiecie sta�y rz�dami automaty wyspecjalizowane w transpozycji engram�w, d�ugi rz�d czarnych bry�. Profesor milcza�. Milcza� podczas lotu i milcza�, gdy na czele kolumny maszeruj�cych automat�w przechodzili�my przez mroczne, niebiesko fosforyzuj�ce, korytarze kosmolotu. Sala transpozycji znajdowa�a si� w samym �rodku statku. Gdy weszli�my, zab�ysn�� reflektor, o�wietlaj�c bia�y blat sto�u, z kt�rego wybiega�y grube p�ki przewod�w i nik�y w �cianach sali. Profesor spojrza� na mnie pytaj�co. Skin��em g�ow�. Podszed� do sto�u, podczas gdy automaty zajmowa�y swoje miejsca przy pulpitach. Potem wszystkie �wiat�a zgas�y, zap�on�y r�nokolorowe lampki kontrolne i jarzy� si� tylko reflektor, o�wietlaj�c le��cego profesora
i k�py siwych w�os�w spadaj�ce na posadzk� spod wiruj�cych ostrzy automatu.
� To nie b�dzie bola�o � powiedzia�em do niego. Nie wiem, czy zrozumia�, czy w og�le mnie s�ucha�. Zamkn�� oczy i chyba ju� spa�. Potem widzia�em jego m�zg, drgaj�cy, pulsuj�cy w takt uderze� serca. Odszed�em od sto�u i ze wszystkich stron ruszy�y ku niemu automaty. Otoczy�y go ciasnym kr�giem i trwa�y tak chwil� pochylone w milczeniu. �wiat�a kontrolne zamigota�y. Transpozycja engram�w rozpocz�a si�.
Czarnymi, grubymi przewodami p�yn�y impulsy pr�du � my�li, wspomnienia, wra�enia. Jaka� ��ka pachn�ca latem po deszczu, bia�y osad wytr�caj�cy si� na dnie prob�wki, grzmot silnik�w startuj�cej rakiety, a potem zapach zeszklonego �arem betonu i �wiadomo��, �e kto� odlecia�... Impulsy... miliony impuls�w... nic, tylko impulsy. Sekundy mija�y, w ka�dej z nich tysi�ce engram�w przechodzi�o w mnemokopi�. Z wolna bezimienna sie� otrzymywa�a dzieci�stwo, uczy�a si� czyta�, prze�ywa�a pierwsz� mi�o��, pisa�a prace naukowe, starza�a si� � stawa�a si� profesorem \ Wyszed�em z sali i ruszy�em korytarzem przed siebie. Nie spostrzeg�em nawet, kiedy doszed�em do stosu i stan��em przed jego pot�nymi pancernymi drzwiami. Wtedy us�ysza�em basowe buczenie. To rozpocz�y prac� zespo�y zasilaj�ce mnemokopii.
� To ju� po wszystkim? � profesor zdawa� si� by� zdziwiony.
� Tak, On ju� istnieje. Popatrz, �pi teraz.
� Te wij�ce si� krzywe na ekranach?
� Tak, kre�l� one rytm pracy m�zgu �pi�cego cz�owieka... Stali�my po�rodku centrali. Automaty zwija�y ostatnie przewody z akrynowej posadzki. W�a�ciwie wszystko by�o sko�czone, instrukcje wydane, szczeg�y uzgodnione. Za chwil� profesor wsi�dzie w rakiet� i odleci na Ziemi�. Wtedy ja stan� za sterami, zwi�ksz� rozpad w stosie atomowym i wyprowadz� kosmolot z s�siedztwa Ziemi. Wznios� si� ponad p�aszczyzn� ekliptyki i tak�e odlec� rakiet�. Wtedy nadejdzie sygna�. Czuwaj�cy na nas�uchu automat wejdzie do centrali, ujmie swym metalowym uchwytem czerwon� d�wigni�, szarpnie j� w d� i On si� zbudzi.
�On si� budzi po zerwaniu plomby z czerwonej d�wigni?
� zapyta� profesor. Widocznie tak�e my�la� o tym.
� Tak. Wtedy stanie si� jedynym w�adc� statku. I b�dzie
nim kierowa� setki lat, a� iskra Antaresa rozro�nie si� w pot�n� tarcz�, przys�aniaj�c� swym czerwonym �arem tysi�ce gwiazd.
� Pomy�l, Goer, jak kr�tkie jest nasze �ycie w por�wnaniu z jego istnieniem � profesor podszed� do pulsuj�cych krzywymi ekran�w i opar� r�k� na czerwonej d�wigni.
� Uwa�aj, mo�esz zerwa� plomb�.
Profesor nie zdj�� r�ki. Patrzy� w g��b ekran�w, jakby chcia�
przenikn�� Jego my�li. Potem odwr�ci� si� do mnie.
� Nie miej do mnie �alu, Goer, ale ty wiesz, dlaczego bra�em udzia� w Eksperymencie.
Tak, w tej chwili zrozumia�em, co on chcia� zrobi�... Ale on nie rozumia�, �e gdy mnemokopia przejmie kierowanie statkiem, stanie si� jego absolutnym w�adc�, b�dzie wiedzie�, co si� dzieje nawet w najmniejszym jego pomieszczeniu, i setki automat�w, pozbawionych sprz�e� samozachowawczych, b�d� gotowe bezwzgl�dnie wykona� ka�dy rozkaz. A mnemokopia to m�zg cz�owieka, kt�ry w przeciwie�stwie do innych uk�ad�w my�l�cych nie musi post�powa� logicznie, mo�e cierpie�, nienawidzi�, ba� si�...
� Profesorze, twoja rakieta ju� czeka. Czas na ciebie... � powiedzia�em to zupe�nie spokojnie.
� Goer, ty naprawd� nie rozumiesz? � profesor za�mia� si� tym swoim �miechem.
� Czego nie rozumiem? � chcia�em podej�� ku niemu.
� St�j na miejscu � powiedzia� twardo.
� Zostaw t� d�wigni�, profesorze! Zostaw... Czekaj, wyt�umacz� ci...
� Nie. Nie wierz� ci. Mo�e wzywasz w�a�nie jaki� automat...
� Ale�...
� Zerw� j�. Po to przecie� bior� udzia� w tym wszystkim... Skoczy�em ku niemu i obaj przewr�cili�my si� na posadzk�. Trzyma�em go za gard�o, ale by�o ju� za p�no. Nim go dosi�gn��em, widzia�em, jak pod naciskiem jego d�oni p�k�a srebrna ni� z plomb�, podtrzymuj�ca czerwon� d�wigni�. Padaj�c na posadzk� s�ysza�em, jak narasta� zewsz�d delikatny, nieuchwytny szum. To pr�dy wdar�y si� w obwody i On budzi� si�...
Rozlu�ni�em palce zaci�ni�te na starczej, pomarszczonej szyi. To ju� teraz nie mia�o sensu. Otworzy� oczy i zobaczy�em w nich strach.
Wsta�em i odszed�em na �rodek sali. On ju� widzia�. Czu�em to... Obserwowa� mnie bez przerwy, wsz�dzie. M�g� nie
dotykaj�c mnie mierzy� temperatur� mego cia�a, szybko�� oddechu, nat�enie pr�d�w kr���cych w mych neuronach, m�g� mnie na�wietla� zab�jczymi promieniami lub dla rozrywki wyrzuci� mnie w pr�ni�, by ujrze� me cia�o p�kaj�ce w�r�d strumieni krwi t�ej�cej na l�d w chwili wytrysku... Nie mog�em mu nic przeciwstawi� ... chyba nadziej�, �e On jednak jest m�zgiem cz�owieka. Profesor wsta� z posadzki, zatoczy� si� i nie patrz�c na umie podszed� do pulpit�w.
� Mnemokopio, czy mnie s�yszysz?
� Jaki� ty stary... jaki potwornie stary... � to by� szept, kt�ry wychodzi� zewsz�d, jakby ze �cian, z posadzki, ze sklepienia centrali.
� S�yszysz mnie. Czy... czy ty my�lisz lepiej ni� dawniej?....
� Chcesz si� zapyta� o r�wnanie. Zrobi�em b��d na szesnastym mnemotronie, a w�a�ciwie ty zrobi�e�, bo ja jestem przecie� automatem, mnemokopia...
� B��d, m�wisz...
� Tak, z uk�adu zamkni�tego zasad azotowych nie wynika ekwipartycja...
� Jak to? Dlaczego nie wynika?
� To oczywiste: pomy�l tylko chwil�. Potem cafe rozumowanie jest ju� proste, a wynik zgodny z przewidywaniami.
� Wi�c moje hipotezy s� s�uszne.
� Moje hipotezy... chcia�e� powiedzie�...
� Jak to twoje? Przecie� ty, ty jeste� tylko maszyn�,
mnemokopia...
Przerwa� mu cichy brz�cz�cy �miech. �miech profesora
w wykonaniu maszyny...
� Obaj macie racj� � powiedzia�em, bo dyskusja zacz�a przybiera� niepo��dany obr�t. � To jest wasza wsp�lna
hipoteza!
� Jak to, przecie� ja j� stworzy�em. Jego wtedy jeszcze nie
by�o.
� Ale tworz�c Go na wz�r twego m�zgu przekaza�e� mu
wszystko, co by�o twoje... i to, czego dokona�e� tak�e...
Powtarzam, to jest wasza wsp�lna hipoteza i nale�y j� jak
najszybciej og�osi�. Zrobisz to zaraz po powrocie na Ziemi�,
profesorze, w imieniu was obu...
Profesor nie odpowiada�. Mo�e zrozumia� powag� sytuacji,
a mo�e wyczu� co� w tonie mego g�osu.
�My�l�, �e sam dasz sobie rad� z wyprowadzeniem statku
z Uk�adu S�onecznego? � zwr�ci�em si� teraz wprost do
Niego. On nie odpowiedzia�.
-� Do widzenia � powiedzia�em wi�c. � Profesorze, po�egnaj si� ze swoj� mnemokopi�.
� Do widzenia � powt�rzy� profesor, ale bez przekonania. Wida� by�o, �e nigdy nie pracowa� z my�l�cymi automatami...
Skierowali�my si� do �luz wyj�ciowych. Ca�� si�� woli zmusza�em si� do normalnego kroku. Ju� w korytarzu spostrzeg�em, �e pod�wiadomie przyspieszam i profesor zostaje w tyle. Zazdro�ci�em mu jego niewiedzy. Sam odda�bym wiele, �eby ju� by� poza statkiem. Pami�ta�em, �e jestem wci�� obserwowany, stara�em si� dostosowa� do jego krok�w. Wreszcie stan�li�my na najwy�szym pok�adzie. Zastawy �luz biela�y przed nami w s�abym �wietle fosforyzuj�cych �cian korytarza. Obok nich czarnym rz�dem stercza�y uchwyty d�wigni zwalniaj�cych. Szarpn��em je, lecz zastawy nie drgn�y, nie ruszy�y si� nawet o milimetr. To nie by�o zaci�cie. Wiedzia�em o tym. Czu�em ci�nienie krwi rozsadzaj�ce mi skronie. Z bezmy�lnym uporem naciska�em d�wignie, szarpa�em, wiesza�em si� na nich. Daremnie. Wtedy tu� przy mnie odezwa� si� jego g�os.
� Widz�, �e chcecie mnie opu�ci�?...
� Tak, chcemy przecie� og�osi� rozwi�zanie r�wnania.
� Dajcie spok�j. Nie warto. Ludzie sami to w ko�cu odkryj�. � Kpi�.
Wiedzia�em, �e kpi�. Kpi� monotonnym r�wnym g�osem. Maszyna z ludzkim g�osem kpi�a ze mnie...
� Dlaczego nie warto? Przecie� znamy ju� rozwi�zanie � powiedzia� profesor.
� I c� z tego?
� Obowi�zkiem naszym jest udost�pni� je innym, ludzko�ci...
� Naszym, to znaczy czyim?
� Twoim, moim, ka�dego, kto by do tego doszed�...
� No, mnie to nie dotyczy. Jestem automatem, mnemokopi�...
� Jak Io, przecie� rozumujesz jak cz�owiek.
� Czuj� si� cz�owiekiem jak ty, ale jestem automatem. Sam to niedawno powiedzia�e�. Zreszt� wiem o tym.
� Ale jeste� moj� mnemokopi�.
� Wi�c co z tego?
� Jeste� taki jak ja. Jeste� prawie mn�... wi�c musisz...
� Musz�? Ty mnie nic nie obchodzisz.
� Jak mo�esz? Nie spodziewa�em si� tego po tobie.
� Po automacie, po mnemokopii wielkiego profesora. Czy�by� tak ma�o wiedzia� o sobie?...
� Ja, ja bym nigdy tego nie zrobi�. Dobro nauL to sprawa nadrz�dna.
� A pami�tasz swego asystenta Jorge?...
� To by�y specyficzne warunki � zaperzy� si� profesor.
� Po co mnie ok�amujesz? Przecie� ja wiem, jak by�o naprawd�...
� Ale on nie wytrzyma�. Te opary i ciemno�� Wenus...
� Wytrzymywa� lepiej od ciebie. Jego to nic nie obchodzi�o. Szuka� ogniwa po�redniego, tego ostatniego dowodu, i niczym si� poza tym nie interesowa�.
� Jego zachowanie...
� By�o zupe�nie normalne. Ja tam by�em tak samo jak ty. Wiedzia�e�, �e jest zbyt bliski odkrycia, po kt�re ty tam pojecha�e�, i dlatego musia� wr�ci� na Ziemi�. Czy� nie tak?...
� Odpowiedz!
� To jeden, jedyny raz � profesor m�wi� cicho. � Ja go wprowadzi�em w te prace, przekaza�em mu wszystko, co wiedzia�em... a on ukrywa� przede mn� wyniki... Ale to by� jedyny wypadek na osiemdziesi�t lat pracy... Jedyny, i ty wiesz o tym najlepiej � krzycza� teraz.
� Nie denerwuj si�, wiesz, �e ci to szkodzi... � kpi�a maszyna. � O innych s�owa nie powiem... to s� przecie� tak�e moje czyny, nieprawda�?
� Zapewne, przesz�o�� macie wsp�ln�. Ale to teraz nieistotne, powiedz raczej, dlaczego nas tu zatrzymujesz? � zapyta�em Go wprost, bo chcia�em wreszcie wiedzie�.
� Nie domy�lasz si�?
� Nie.
� Po prostu dlatego, �e jestem towarzyskim automatem.
� Chcesz, �eby�my ci� odprowadzili na orbit� Plutona?
� Dalej... znacznie dalej...
A wi�c jednak. To nie by�o weso�e. A mimo to mia�em
satysfakcj�, �e moje przewidywania okaza�y si� s�uszne.
� My si� na to nie zgadzamy! � krzycza� w tym czasie profesor. � Wypu��, wypu�� nas natychmiast! Chcesz nas wi�zi�. To ha�bi�ce, niegodne cz�owieka!...
� Nie s�ysza�em, �eby automaty obci��ono balastem moralno�ci. Uk�ad samozachowawczy zupe�nie im wystarcza. Uczynili�cie mnie automatem i musicie ponie�� konsekwencje tego kroku. Jestem automatem i zatrzymam was dla rozrywki na setki lat lotu w niesko�czonym mroku pr�ni, bez meteor�w nawet, kt�re mo�na by goni� dla zabawy. Czy wyobra�acie sobie, jak potwornie b�d� si� nudzi�?
Profesor chcia� protestowa�, ale nakaza�em mu milczenie.
� S�uchaj uwa�nie, automacie � powiedzia�em. � Zapasy jedzenia nawet przy g�odowych racjach wystarcz� nam zaledwie na miesi�c. Syntetycznego po�ywienia nie wytworzysz, bo twoje automaty nie s� do tego przystosowane. Tak wi�c kosztem naszej g�odowej �mierci samotno�� sw� skr�cisz zaledwie o miesi�c...
� To nie powstrzyma�oby mnie od zabrania was, ale powiem szczerze, �e znalaz�em korzystniejsze rozwi�zanie. Zdecydowa�em mianowicie, �e ty poddasz si� transpozycji engram�w i twoja mnemokopia pozostanie ze mn� do ko�ca podr�y... On mnie nic nie obchodzi. On by� tylko szablonem, by wed�ug niego mnie stworzy�. Teraz jest niepotrzebny, zb�dny. Jestem przecie� doskonalszy, bardziej wszechstronny, z mniejszym prawdopodobie�stwem b��du odpowiadam na niepe�ne zespo�y sygna��w, jestem wi�c inteligentniejszy. Czy s�dzisz, �e on w tej swojej bia�kowej postaci m�g�by prowadzi� eksploracj� Antaresa, nawet gdyby dolecia� do tej gwiazdy, zanim by si� roz�o�y� na azotowe, fosforowe i siarkowe zwi�zki? S�dzisz, �e m�g�by?
� A wi�c co z nim zrobisz? Wypu�cisz go?
� Nie. Przecie� natychmiast wys�ano by za mn� rakiety po�cigowe.
� Tak te� wy�l�.
� Ale wtedy b�d� o kilka dni �wietlnych od Uk�adu i rozwin� kosmiczn� pr�dko��. Nadam im zreszt� w twoim imieniu komunikaty. Nie b�d� si� niepokoili, a potem wys�ane kosmoloty dogoni�yby mnie dopiero po kilku miesi�cach. Policz� prawdopodobnie, �e jedzenia zabraknie wam wcze�niej, wi�c zaniechaj� po�cigu, a ciebie, Goer, wpisz� na list� zaginionych w Kosmosie.
� Zgoda, rozumujesz prawid�owo. Ale powiedz, co z nim si� stanie?
� Z nim... M�g�bym go kaza� zabi� androidom, a cia�o w�o�y� do stosu atomowego. Przecie� szkice i schematy robocze nie s� potrzebne, gdy mnemokopia ju� jest wykonana � za�mia� si�. � Nie, ale przez sentyment do bia�ek, kt�re mnie kszta�towa�y, nie zrobi� tego, mimo �e jestem tylko automatan.
Spojrza�em na profesora. Dopiero teraz zrozumia�. Zblad�, a na jego czole pojawi�y si� drobne kropelki potu. Ba� si� i przera�enie wygl�da�o z jego nienaturalnie szeroko rozwartych oczu. Przez chwil� sta� nieruchomo, a potem rzuci� si� ku �cianom, z kt�rych wydobywa� si� g�os.
� Nie. Nie zrobisz tego. Wiesz, jak pracowa�em... Cafe
�ycie pracowa�em i teraz, gdy rozwi�za�em najwi�kszy z problem�w... chcesz, �ebym umiera�?
� Tak, to przykre. Ale pomy�l logicznie, a przyznasz mi racj�, �e to dla mnie najkorzystniejsze wyj�cie. Ja wcale nie chcia�em zacz�� by�, ale skoro ju� jestem...
� Wi�c ty si� zabij, ty, automacie... � krzycza� profesor.
� On nie mo�e � powiedzia�em. � Ma wbudowane silne sprz�enia samozachowawcze i nie mo�e �zabi� si�". Nie mo�e sam zdezorganizowa� sieci, �eby przesta�a my�le�, cho�by nie wiem jak pragn�� �mierci...
� Tak, Goer ma racj�, nie mog� i dlatego ty musisz umrze�...
� Ja nie chc� umiera�... nie chc� � profesor zas�oni� twarz r�koma, wbijaj�c sobie paznokcie w czo�o, a� ukaza�y si� pod nimi czerwone kropelki krwi.
� Upierasz si� wi�c przy transpozycji moich engram�w? � zapyta�em.
� Jak najbardziej.
� No dobrze, ale je�li ja si� nie zgodz�? Nie masz takiego zespo�u .automat�w transpozycyjnych, �eby dokona� tego wbrew mojej woli.
� Tote� postaram si�, by� si� dobrowolnie zgodzi�.
� A je�li ci si� nie uda?
� Widzisz, moje mo�liwo�ci na tym statku s� prawie nieograniczone, gra za� idzie o wysok� stawk�. Doskonale zdaj� sobie spraw�, �e najbardziej przykr� stron� mej podr�y b�dzie samotno��. Samotno��, jakiej nie zazna nigdy �ywy cz�owiek, straszniejsza ni� wygna�ca, kt�rego skazano na miesi�ce pracy w jakiej� izolowanej bazie, w�r�d ksi�yc�w Urana. On mo�e prowadzi� badania petrograficzne, kosmogoniczne czy jakiekolwiek inne i �y� nadziej� powrotu na Ziemi�. Ja b�d� bardziej samotny, tak samotny jak rozbitek kosmiczny po katastrofie, p�dz�cy niby meteor w swoim skafandrze przez pr�ni�. Ale jego samotno�� trwa kilkadziesi�t godzin, a� umrze z wyczerpania lub sp�onie w atmosferze napotkanej planety. A moja trwa� b�dzie setki lat... prawie wieczno��. My�la�em ju� o tym i nie widz� �adnych perspektyw dla siebie. To b�dzie straszne... naprawd� straszne. Wszystkie moje wspomnienia zosta�y zamkni�te w tych drgaj�cych pr�dem obwodach. Jako mnemokopia jestem raz na zawsze wyrwany z kr�gu ludzi. Nie jestem cz�owiekiem, ale nie mog� my�le� oboj�tnie o tym, �e nie przemierz� jeszcze czwartej cz�ci drogi, jak ju� zostan� zapomniany. Umr� ci wszyscy, kt�rzy mnie znali, a dla ich wnuk�w imi� moje wymieniane przez podr�czniki
biofizyki b�dzie jedynie pustym d�wi�kiem. Wszystko, co �ywe, trwa� b�dzie tylko w mej pami�ci, naprawd� przestanie ju� istnie�. Mo�e w moim ogrodzie, gdzie siadywa�em letnimi wieczorami