428
Szczegóły |
Tytuł |
428 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
428 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 428 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
428 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Pom� swojej gwie�dzie
Autor : Maciej Parowski
HTML : Argail
- Witam pan�w. Przepraszam, pani� tak�e witam jak najserdeczniej. Dopiero
teraz, dopiero teraz... zauwa�y�em. Nie, prosz� nie wstawa�, niech pani le�y.
�licznie pani wygl�da bez pelerynki, korony, bez pasa i sztyletu.
Bez opaski i napier�nik�w. Prze�licznie! A wi�c panie i panowie, ksi�niczka
i ja... Prosz� nie przeszkadza� drogi panie. Pytania i odpowiedzi b�d� potem. I
prosz� mnie nie o�lepia� fleszami. Zreszt� dobrze, t� w�tpliwo�� rozprosz� od
razu. M�wi pan, �e jeszcze dzi� rano mieli�cie inne informacje. Ja tak�e drogi
panie, jak tak�e. Ale wszystko si� ju� zmieni�o. Wi�c prosz� �askawie przesta�
gada� i otworzy� notesy. Magnetofon? Prosz� bardzo, mo�ecie pa�stwo w��czy�
magnetofony. Kamerzystom r�wnie� zezwalam podjecha� nieco bli�ej. Tak wi�c
ksi�niczka i ja, panowie, ksi�niczka i ja uroczy�cie zawiadamiamy o naszych...
Prosz� o cisz�!
- Panowie, niech was nie zmyli m�j str�j. Znaczy, w tej chwili nie mam na
sobie �adnego stroju. My�l�, �e mi wybaczycie. Pani w ka�dym razie nie ma nic
przeciw temu, zgad�em, prawda? A wi�c panowie, chcia�bym, �eby�cie wiedzieli, �e
nie jestem ksi�ciem, ani oficerem gwardii, ani nikim takim. B�dziecie musieli to
prze�kn��. Wy i m�j zacny przysz�y te�� i wszyscy jego poddani. Takie �ycie,
panowie. Jestem, w�a�ciwie by�em... �mieciarzem. Prosz� o cisz�! Jednym z
pierwszych, je�li nie pierwszym
po�r�d �mieciarzy tego miasta. W ka�dym razie jestem �mieciarzem, kt�ry jak
wida� zaw�drowa� wy�ej ni� wszyscy inni �mieciarze w naszym kr�lestwie.
- Uspokoj� pani� i pan�w. Nie by�em �mieciarzem tuzinkowym, nie wypad�em
sroce spod ogona. Bynajmniej, panowie. Pracowa�em w prostym fachu, lecz w swojej
bran�y by�em pierwszym mi�dzy pierwszymi. Mia�em sw�j w�z, swoich ludzi, m�g�bym
nie brudzi� r�k. Ale ja lubi� swoj� prac�. Gdyby nie tacy jak ja, uton�liby�my w
nieczysto�ciach, a zak�ady przerobu odpadk�w pracowa�yby na ja�owym biegu. Beze
mnie i bez moich koleg�w ju� wkr�tce jedliby�my ogryzki i wysysali ko�ci; beze
mnie bardzo szybko zabrak�oby materia�u na puszki i butelki, dzi�ki kt�rym
mo�ecie s�czy� wasze drinki i popija� piwo. Wi�c po raz ostatni prosz� o cisz�.
Wi�cej szacunku, nie chcia�bym wyrzuca� was z sali, panowie.
- Przez d�ugi czas, to ju� prawie trzydzie�ci lat, by�em prostym
cz�owiekiem, zna�em swoje miejsce w szyku. Nie wiem czy kt�ry� z was m�g�by
powiedzie� co� podobnego o sobie. Rozpychacie si� i nie potraficie czeka�, ot
cho�by teraz. Cierpliwo�ci, powoli, powoli i zaspokoj� ca�� wasz� ciekawo��.
Sz�o mi dobrze, panowie, tak dobrze, �e czu�em i� m�g�bym z powodzeniem si�gn��
wy�ej, wzi�� na siebie inne jeszcze, bardziej skomplikowane i
odpowiedzialniejsze zadania. Czu�em, �e co� mnie wyr�nia, �e jestem lepszy,
twardszy od wszystkich ludzi, kt�rych spotykam w �yciu.
Czu�em to i milcza�em, nie wynosi�em si� nad innych jak wy, panowie. Prosz�,
spojrzyjcie na moj� pier�, uda, na plecy, po�ladki i �ydki. �adnego tatua�u,
�adnej blizny, prawda? Tatua� i sznytowanie, panowie, to najmodniejszy spos�b
dodawania sobie uroku i powagi w mojej bran�y. Ale ja nie uciek�em si� do tego
sposobu. Co� mi m�wi�o, �e to niepotrzebne, �e wystarcz� taki jaki jestem, bez
ozd�b, �eby kiedy� zdoby� �wiat. Czu�em, �e przyjdzie taki dzie�... m�wi�y mi to
gwiazdy, ta obietnica powtarza�a
si� w ka�dym horoskopie. Czu�em, �e przyjdzie taki moment. Przyszed� dzi� rano.
- Teraz ja, jedno pytanie, jedno jedyne dla ciekawo�ci, panowie. Czy kto� z
was interesowa� si� astrologi�, swoim znakiem zodiaku, swoim horoskopem? Prosz�
podnie�� r�ce. Raz, dwa, trzy... ach, pani te�. Wspaniale! Co, i nikt wi�cej?
�le panowie. �le robicie. My�licie pewnie, �e horoskopy to zabawa dla
ciemniak�w, dla ubogich jak ja. Opium dla ludu. Nie, nie jestem zreszt� ubogi.
M�g�bym kupi� niejednego z was z jego po�yskliwym sprz�tem, marn� dacz� pod
miastem, z jego tanimi trofeami przywiezionymi z zagranicznych woja�y, z
mn�stwem k�amstw na sumieniu i pych� w sercu. T� pych�, kt�ra ka�e wam tak wiele
oddawa� �mieciarzom, panowie. Zgromadzi�em niez�� bibliotek�, z tego co wy
wyrzucili�cie do koszy. Horoskopy, zabawa
dla ludzi bez szans. Ha, dzi� jeden z tych bez szansy gra wam na nosie.
- Rano, wszyscy dobrze pami�tamy, co by�o dzi� rano. Jeden z was przypomnia�
mi o tym na pocz�tku konferencji. Dzi� rano radio, telewizja, prasa i wszystkie
uliczne gigantofony tr�bi�y o... Och, pan zapewne by� w szkole niezno�nym
prymusem i to zosta�o panu do dzi�. Ale dobrze, racja jest po pana stronie,
zgadza si�. Dzi� rano zawiadomiono nas wszystkich za jednym zamachem i o
urodzinach i o zar�czynach ksi�niczki. W pewnym sensie by�o to zreszt�
najprawdziwsz� prawd�. Hm, zwa�cie panowie, w pewnym sensie.
- Ciekawo��, powodowa�a mn� tylko ciekawo��... Zreszt� pani mog� si�
przyzna�: zrobi�o mi si� troch� �al naszej pi�knej ksi�niczki. Ten �al i
ciekawo�� sprawi�y, �e zajrza�em do horoskop�w. Co� mnie tkn�o, panowie.
Tr�jk�ty, ko�a, kwadraty, tabele; �mudne obliczanie dom�w i ascendent�w, znowu
ko�a, ustalanie wp�ywu gwiazd, planet i innych obiekt�w astralnych... jeszcze
nigdy w �yciu nie pracowa�em tak szybko. Ale warto by�o, zapewniam was.
Sprawdzi�em horoskop ksi�niczki par� razy i na wiele
sposob�w. Nie znalaz�em �adnej pomy�ki, mo�ecie mi wierzy�. Ha, w�a�ciwie
musicie. Ksi�niczka by�a mi pisana, gwiazdy stwierdzi�y to jednoznacznie.
Tak jest, panowie, to by�o w gwiazdach: d�ugie i szcz�liwe �ycie z
ksi�niczk�, za�o�enie nowej dynastii, m�dre panowanie i tak dalej. Jak sko�cz�,
mo�ecie sobie to sprawdzi�. Wi�c zrobi�em wykresy, a tu uszy a� puchn� od
oficjalnych komunikat�w. Ksi�niczka, urodziny, zar�czyny, ws�awiony w
zwyci�skich bitwach oficer gwardii, oboje przyjmuj� gratulacje w pa�acu...
Cz�owieku, powiedzia�em sobie, nie mo�esz siedzie� na ty�ku jak gdyby nigdy nic,
nie przegrywaj bez walki, id� tam i pom� swojej
gwie�dzie! A co wy zrobiliby�cie na moim miejscu, panowie? Ja w ka�dym razie
wskoczy�em do wanny, ubra�em si� w co mia�em najlepszego i wybieg�em na ulic�.
Przed wyj�ciem tylko przelotnie rzuci�em okiem na horoskop szcz�liwego
narzeczonego. I co� mnie tkn�o po raz drugi.
- Zatrzyma� mnie widok pierwszego ulicznego automatu Zodiaxu. Ha, panowie,
gdybym przy nim nie stan��, zabrak�oby mi sekund. Par� sekund i wypu�ci�bym z
r�ki swoj� szans�. Wcze�niej wszed�bym do pa�acu i wcze�niej bym go opu�ci�. Z
kolei gdybym zatrzyma� si� przy automacie minut� d�u�ej, sp�ni�bym si� na
najwa�niejsze i pa�acowe drzwi do szcz�cia tak�e
zatrzasn�yby mi si� przed nosem. Ha, panowie, pozwoli�em sobie na chwil�
niepewno�ci i postanowi�em sprawdzi� swoje obliczenia. Ale gwiazdy by�y po mojej
stronie, pomog�y mi i tym razem.
- Nacisn��em matrymonialny klawisz Zodiaxu i wprowadzi�em do automatu dane
ksi�niczki. Zamrucza�, zadzwoni�, b�ysn�� neon�wkami: "Horoskop zastrze�ony" -
wycharcza�. "Ochrona rodziny panuj�cych. Nie wyjawia� bez rzeczowego powodu".
Znowu nacisn��em klawisze. "Urodziny ksi�niczki - powiedzia�em - prezent. Chc�
z okazji urodzin i zar�czyn kupi� prezent, taki �eby si� spodoba� ksi�niczce.
To chyba jest pow�d". Automat przyzna� mi racj� i poda� wszystkie dane, kt�re
ju� zna�em z oblicze�, a tak�e par� innych, na kt�rych oznaczenie nie starczy�o
mi czasu. Zgadza�o si� wszystko. Wprowadzi�em wi�c do Zodiaxu swoj� dat�
urodzin. Przerwa trwa�a d�u�ej, znowu nerwowo zamigota�y lampki. Bodaj po
minucie, tak jest panowie, po ca�ej d�ugiej minucie, automat zamiast
odpowiedzie� na pytanie, zada� mi swoje. W jego tonie by�o tym razem co�
uroczystego:
"Wyj�tkowo korzystne rokowanie. Niestety sprawa nieaktualna. 99999999999 na
100000000000 �e ju� nic nie da si� zrobi�. Jaki zaw�d, status i klasa
pytaj�cego?" Zrobi�em dwa kroki do ty�u, krok w bok i powiedzia�em g�o�no i
wyra�nie to, co m�wi� wam teraz: "�mieciarz!" Zodiax bez namys�u strzeli�
stalowymi chwytnikami, kt�re obj�y powietrze i plun�� obok mnie jak�� smrodliw�
mazi�. "Obrona czysto�ci rodziny panuj�cych" - zawrzasn�� tak g�o�no, �e by�o go
chyba s�ycha� w po�owie stolicy. B��d panowie,
gwiazdom nie warto si� sprzeciwia�. Gdzie� w g��bi ulicy zawy�a syrena, ale nie
da�em si� z�apa�.
- Do pa�acu, jak wiecie, wpuszczano dzi� wszystkich. Zreszt� nie tylko ja na
tym skorzysta�em. Ruch jak w m�ynie lub w ulu. Stra�nicy popatrywali na gawied�
i na t�ocz�cych si� arystokrat�w bez zwyczajnej czujno�ci. Nastr�j by�
uroczysty, ludzie mieli w r�kach kwiaty i mn�stwo ma�ych pakunk�w w kolorowych
papierkach. Audiencja odbywa�a si� w sali kolumnowej, to wiecie
tak�e. Wisi tam najbardziej kompletna w kr�lestwie kolekcja �redniowiecznego
malarstwa, stoi do diab�a i troch� przer�nych w og�le nie zabezpieczonych
z�otych precjoz�w. Przed po�udniow� �cian� sali ksi�niczka, nasza pi�kna
ksi�niczka i Harsman, oficer gwardii, przyjmowali osobiste �yczenia od
arystokrat�w. Tu� przy wej�ciu po prawej sta� Sumator �ycze� przeznaczony dla
gawiedzi. Arystokraci wr�czali kwiaty ksi�niczce i ca�owali jej d�o�, a szarzy
obywatele z zapa�em peda�owali d�wigni� Sumatora, jakby od tego zale�a�o ich
�ycie. Nazwiska s� w Sumatorze zanotowane, nie zapomn� o tych ludziach, panowie.
Mimo, �e oni
wcale wtedy jeszcze nie wiedzieli, i� �ycz�c ksi�niczce wszystkiego najlepszego
peda�uj� na moje konto.
- Zgadnijcie, panowie, w kt�rej kolejce si� ustawi�em, do Sumatora, czy do
szcz�liwej pary? Ha, nie, panowie... i pani... pani tak�e nie zgad�a.
Powiedzia�em przecie�, �e znam swoje miejsce w szyku i umiem czeka�. Stan��em,
tak jest, stan��em prosz� pa�stwa przy Sumatorze. Stamt�d patrzy�em na nasz�
pi�kn� ksi�niczk�, na jej koron� i pelerynk�, na ma�y kosztowny sztylecik na
pi�knym biodrze. Czy cierpia�em... nie s�dz�, panowie. Och, widz�, �e pani
sprawia to zaw�d. Czy� m�czy�ni zawsze
powinni cierpie� z waszego powodu? Nie wystarczy wam, kiedy m�czyzna jest
w�ciek�y? Tak jest, panowie, ogl�da�em nasz� pi�kn� ksi�niczk� przy boku tego
obwiesia, tego �otra spod ciemnej gwiazdy i prze�uwa�em przekle�stwa. Kiedy
przysz�a na mnie kolej, machn��em par� razy d�wigni� Sumatora z tak� si��, �e
wskaz�wka przekroczy�a skal� i wesz�a na czerwone pole. Ale gdybym tam tkwi� i
macha� d�wigni� cho�by do ko�ca �wiata, nigdy nie zdoby�bym r�ki ksi�niczki i
prawa do korony.
- Widz� w Waszych oczach zdziwienie. Tak prosz� pa�stwa, o tym, �e Harsman
mo�e by� �otrem wiedzia�em ju� wybiegaj�c z domu. M�wi� wyra�nie mo�e, nie
powiedzia�em musi. To by� facet urodzony pod Ciemn� Gwiazd�, wspomina�em ju�, �e
przed wyj�ciem sprawdzi�em tak�e jego horoskop. Tacy zwykle zachodz� bardzo
daleko, czy to w �ajdactwie, czy w cnotach. Bezpardonowa walka i najbardziej
awanturnicze pomys�y s� ich �ywio�em. Wszystko zale�y od tego, czy ci osobnicy
opanuj� sw�j bezwzgl�dny charakter i niszczycielskie instynkty, czy te� zechc�
im pofolgowa�. Ich oddzia�ywanie na innych ludzi graniczy z magi�. To m�wi�
horoskopy, panowie, z kt�rych wy si� �miejecie. Najlepszy dow�d, �e nawet
ksi�niczka... Tak jest,
my�lcie sobie co chcecie, ale Harsman to nie by� tuzinkowy przeciwnik. W ko�cu
to on, nie ja, mia� do dzi� na swym koncie same wygrane bitwy.
- To by�o zuchwale pomy�lane, panowie, i przyznam, �e nie odgad�em
wszystkiego od razu. Kiedy kilku facet�w spo�r�d t�umu wizytuj�cych ksi���c�
par� przywdzia�o maski, odrzuci�o barwne paczuszki i wyci�gn�o spod szat
automaty, przysz�o mi do g�owy, �e idzie im o obrazy i precjoza. Nie domy�la�em
si� niczego wi�cej. Potem, kiedy ustawili nas pod �cianami i, trzymaj�c
zebranych na celownikach, kazali wszystkim bez r�nicy rozebra� si� do naga,
pomy�la�em, �e... �e skoro tak, to przynajmniej
dok�adnie obejrz� sobie ksi�niczk�. Pani� to bawi, hm, rozumiem, ale wtedy nie
by�o pani do �miechu. Jak zreszt� nikomu w tamtej sali. Ale oszcz�dzili
ksi�niczk�. Natomiast musia� rozebra� si� Harsman.
- Sta�em tu� przy nim, panowie. To by� wysoki, postawny, pi�knie zbudowany
m�czyzna. Ale ja nie jestem ani ni�szy, ani mniej postawny, ani gorzej
zbudowany od niego. Trafiaj� si� i tacy �mieciarze, musicie sobie poradzi� z tym
fantem. Harsman zauwa�y� to tak�e, obrzuci� mnie szybkim taksuj�cym spojrzeniem
i wtedy, panowie, wtedy spostrzeg�em, �e jest w�ciek�y. Nie z powodu tego z�ota
i obraz�w, kt�re przepadn�, i nie dlatego, �e go upokorzono w obecno�ci
ksi�niczki, i nie dlatego, �e zamaskowani rabusie biegaj� po sali przetrz�saj�
garderob� jego go�ci, a on nic nie mo�e poradzi�. Nie, panowie, Harsman by�
w�ciek�y, bo tu� obok, o krok, sta� m�czyzna nie gorszy od niego. Spad�o to na
mnie jak natchnienie.
- Panowie, to by� chorobliwy efekciarz i ryzykant, kt�rego popl�tanej ja�ni
i skomplikowanej intrygi nie zdo�amy do ko�ca przenikn��. Mo�emy si� tylko
domy�la� planowanego zako�czenia napadu. Mo�e zorganizowa� go tak, by b�ysn��
klas� nieustraszonego wojownika ju� wtedy, na sali. Mo�e chcia� si� popisa�
dopiero potem, przy organizowaniu po�cigu. Nie wiem, mo�e kosztowno�ci mia�y
przepa�� bezpowrotnie. W ka�dym razie tam pod lufami automat�w zrozumia�em
jedno: swoj� obecno�ci�, swoim wygl�dem psu�em mu spektakl. Harsman mia� by� tam
najwspanialszy, najpi�kniejszy, a tu nagle tu� obok zjawia si� jaki� �mieciarz,
na kt�rym bezwiednie zatrzymuje swe spojrzenie ksi�niczka. Pani nie zaprzecza,
prawda? Tak wi�c panowie, za spraw� mojej obecno�ci diabli wzi�li du�� cz��
wypracowanego efektu Harsmanowego entr�e.
- Od momentu, w kt�rym to sobie u�wiadomi�em, moje oczy pocz�y dostrzega�
wi�cej, a my�l kr��y�a szybciej ni� kiedykolwiek. On si� porozumiewa� z
rabusiami, panowie, nieuchwytnymi ruchami warg i d�oni dawa� im znaki, wskazywa�
cele, wydawa� dyspozycje. Po ka�dej takiej dyspozycji nast�powa�a wyra�na zmiana
w dzia�aniu rabusi�w. Poza tym, co za zuchwa�o��, co za spryt, Harsman blokowa�
swym cia�em dost�p do aparatury alarmowej. Dostrzeg�em to po kilkudziesi�ciu
sekundach. Jego ludzie buszowali w�r�d ubra�, obraz�w i kosztowno�ci, a on nagi,
pozornie bezradny, zabezpiecza� najwa�niejszy punkt sali. Wystarczy�o go
odepchn�� i dopa�� czerwonego przycisku. Jak to si� teraz �atwo m�wi, panowie.
- B�d� szczery. Uwa�a�em si� zawsze za cz�owieka silnego i odwa�nego, ale w
moim zawodzie nie mia�em okazji sprawdzi�, czy zdolny jestem do aktu odwagi za
cen� �ycia. Poza tym, zrozumcie panowie, nie chcia�em si� zb�a�ni�. Ta sprawa
poczyna�a wygl�da� zbyt groteskowo. O ksi�niczk� by�em spokojny, wszystko
wskazywa�o, �e spektakl na sali, przeznaczony jest dla niej. Hm, spektakl...
Rabusie byli prawdziwi, automat�w nie wykonano z plastyku, par� os�b, jak
wiecie, zd��yli postrzeli�, a Harsman
okaza� si� jak najbardziej realn� besti� w ludzkim ciele dwumetrowej bez ma�a
wysoko�ci. Nie chcia�em da� si� zar�n�� jak cielak... panowie.
Rozwa�aj�c gor�czkowo jak w�a�ciwie powinienem si� zachowa�, spostrzeg�em
nagle, �e Harsman pokazuje mnie jednemu z rabusi�w nieuchwytnym dla innych
ruchem oczu. Panowie, tego szale�ca tak bardzo dra�ni�a moja obecno��, �e
postanowi� mnie zniszczy�.
- Wtedy wszystko potoczy�o si� bardzo ju� szybko, nie mia�em innego wyj�cia.
Rzuci�em si� na Harsmana. Rabusie zg�upieli, podobnego wariantu musia�o brakowa�
w najwymy�lniejszym z ich plan�w. Broni� Harsmana, to przyzna�, �e s� z nim w
zmowie. Spleceni w k��bek, potoczyli�my si� z Harsmanem po posadzce. Mimo ryzyka
dekonspiracji, po chwili os�upienia, jeden z zamaskowanych m�czyzn spr�bowa�
nas jednak rozdzieli�. Rozdzieli�, znaczy�o dla nich zat�uc mnie kolb� automatu
albo jeszcze lepiej, pos�a� mi kul�. Po��czonego z Harsmanem w morderczym
u�cisku trudno by�o mnie trafi�, ale zw�oka nie mog�a przecie� trwa� d�ugo.
Krzykn��em: "Harsman jest z nimi w zmowie!" W sali zawrza�o. Wtedy kto�, nie
wiem kto, lecz b�d� si� modli� za t� osob� do ko�ca �ycia, w��czy� alarm. Zawy�y
syreny, wszyscy opr�cz rabusi�w padli plackiem. "Zap�acisz
mi" - wycharcza� Harsman, to by�y jego ostatnie s�owa. Jeden z jego ludzi
roztrzaska� mu g�ow�. Potem, po sekundzie namys�u, zamaskowany rabu� wycelowa�
tak�e we mnie, lecz nie zd��y� drugi raz poci�gn�� za spust. Salwa nadbiegaj�cej
stra�y po�o�y�a go trupem. Zdarto mu mask�, okaza�o si�, �e to jeden z ni�szych
oficer�w gwardii.
- B�d� ko�czy�, panowie. Na sali w�r�d zw�ok zamaskowanych m�czyzn le�a�y
porozrzucane ubrania. Nie znalaz�em swojego, wi�c w�o�y�em szamerowany z�otem,
ozdobiony gwiazdkami, sznurami i orderami galowy mundur Harsmana. Potem wzi��em
ksi�niczk� na r�ce i przez nikogo nie zatrzymany przynios�em j� do tej
komnaty... Ksi�niczki s� podobne do innych kobiet,
panowie, m�wi� o tym z rado�ci� i... ulg�. W ka�dym razie na pewno nie m�wi�
tego po to, by uchybi� ksi�niczce. Tak wi�c musia�em w komnacie rozebra� si�
tego dnia po raz wt�ry. Pani protestuje? Rzeczywi�cie, "musia�em" to nie jest
najtrafniejsze okre�lenie. Dobrze wi�c, wycofuj� to s�owo. Ksi�niczka natomiast
zechcia�a rozebra� si� tego dnia po raz pierwszy.
- Panowie, jak ju� m�wi�em, jestem �mieciarzem. Przepraszam, by�em
�mieciarzem. Ksi�niczka i ja jak najuroczy�ciej zawiadamiamy o naszych
zar�czynach. A uprzedzaj�c wasze w�tpliwo�ci, nie s�dz�, panowie, bym jako by�y
�mieciarz mia� szczeg�lne k�opoty z kr�lestwem. �mietnik i kr�lestwo to s� w
ko�cu podobne sprawy. Z jednego i drugiego mo�na wycisn�� wiele
po�ytecznych rzeczy, je�li si� w to w�o�y troch� pracy i serca. Tak, panowie, i
to by�oby wszystko. Dzi�kuj� za uwag�. Teraz z przyjemno�ci� wys�ucham waszych
pyta�...
- No i jak ci si� to podoba�o? - spyta�em ksi�niczki.
Le�a�a naga, r�wnomiernie opalona, pi�kna w b��kitnej po�cieli pod
baldachimem na z�otych kolumnach. U�miecha�a si� do mnie czule i bardzo
rado�nie. Teraz, po namy�le, dochodzi�em do wniosku, �e pas, �e sztylecik, �e
opaska i pelerynka s� mocno przereklamowane i w�a�ciwie odbiera�y ksi�niczce
po�ow� urody.
- Naprawd� chcesz opowiedzie� im t� bajeczk�? - spyta�a przeci�gaj�c si�
rozkosznie. - O tym, �e by�e� �mieciarzem? My�lisz, �e ci uwierz�? Poza tym komu
to potrzebne?
- Tutaj nie ma nic do ukrywania - powiedzia�em - musz� przyj�� mnie takim
jaki jestem. To m�j warunek. Inaczej nie b�dziesz mnie mia�a. Albo bierzesz
�mieciarza, albo szukaj nowego ksi�cia!
Ksi�niczka �achn�a si�.
- Jeste� niezno�nym chwalipi�t� - fukn�a. - Jeszcze s�owo powiesz tym tonem
i przestan� ci� kocha�.
- Lubisz to - powiedzia�em. - Lubisz wszystko cokolwiek powiem lub zrobi�.
To tak�e jest w gwiazdach.
Za pa�acowym oknem gigantofony powtarza�y radosn� wie�� o tajemniczym
ksi�ciu, kt�ry zdemaskowa� Harsmana i ocali� �ycie ksi�niczki. Widzia�em coraz
wi�ksze i wi�ksze grupy wiwatuj�cych, kt�rzy podchodzili pod ogrodzenie pa�acu.
- Sam s�yszysz - westchn�a ksi�niczka - to nie b�dzie proste. Musisz mi
da� troch� czasu do namys�u i na przygotowanie wszystkiego. Wi�c prosz� nie
stercz nago przy oknie, tylko chod� tutaj. Zrozum, ja te� sprawdza�am dzi� rano
horoskop i wie...
- Znasz m�j warunek!
- Och, niezno�ny jeste�. Co� ci powiem. S�uchaj, to ja wtedy w��czy�am
alarm. Ale ostrzegam... same modlitwy mi nie wystarcz�.
- To nic nie zmie... Zaraz! Naprawd� ty to zrobi�a�?
- Tak - powiedzia�a ksi�niczka - ja to zrobi�am. I zgadzam si� ju� na
wszystko, tylko do diab�a przesta� wreszcie gada� i wr�� tu do mnie. Mam takie
dziwne wra�enie, �e wspomina�e� przed chwil� o jakim� urodzinowym prezencie.
K O N I E C