6025
Szczegóły |
Tytuł |
6025 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6025 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6025 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6025 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Artur Baniewicz
Smoczy Pazur
czyli magiczne i bohaterskie, weso�e i straszne
przypadki Debrena z Dumayki, czarokr��cy,
w ksi�gach czterech opisane
Supernowa
WARSZAWA 2003
Spis tre�ci
Ksi�ga pierwsza: Spro�ny kape� Kopciuszka
Ksi�ga druga: Grzywna i groszy siedem
Ksi�ga trzecia: Smoczy pazur
Ksi�ga czwarta: Kt�rej oczu nie zapomnie�
Ksi�ga pierwsza: Spro�ny kape� Kopciuszka
Izba nie wygl�da�a na pracowni� wr�ki. Nawet je�li wzi�� poprawk� na to, �e w Sovro wszystko jest troch� inne.
� Pochwalony Machrus Zbawiciel � rzuci� p�g�osem Debren, rozgl�daj�c si� niepewnie po skromnie umeblowanym pomieszczeniu. Gdyby nie przeci�gni�te mi�dzy �cianami sznurki pe�ne susz�cych si� zi�, wypchana sowa na gzymsie pieca, no i czarny kocur, �ypi�cy leniwie okiem z drugiego ko�ca owego gzymsu, pewnie wycofa�by si� pospiesznie i wr�ci� na ulic�, by jeszcze raz odczyta� szyld.
No i gdyby nie pod�oga. Dom by� stary, zawilgocony, marny. Kt� m�g�by pomy�le�, �e na parterze, tu� za wysokim, wyciosanym z my�l� o wylewach Pirrendu progiem cz�owiek natknie si� na pod�og� z sosnowych desek. Czystych w dodatku. Ca�e podgrodzie ton�o w b�ocie, moda na rynsztoki jeszcze tu nie dotar�a, od wo�nic�w nikt nie wymaga�, by uwa�ali, co i gdzie robi ich ko�. Nocniki opr�niano te� po staremu: z okna. Wi�c Debren najpierw nie bardzo patrzy�, po czym st�pa, a teraz nawet nie pomy�la�, �e mo�e trafi� na pod�og� z desek.
Nie umia� wycofa� si� chy�kiem po tym, co zrobi�.
P� pacierza p�niej pogratulowa� sobie tej decyzji. Kobieta, kt�ra wysun�a si� bezszelestnie zza p��ciennej kotary pod przeciwleg�� �cian�, pierwsze spojrzenie rzuci�a w�a�nie na jego nogi. Mia�a oko�o trzydziestki i szar� sukienk�. Jej prawe oko te� by�o szare, oprawione w las zadziwiaj�co d�ugich rz�s. Drugiego oka nie mia�a: przes�aniaj�c� je bia�� opask� zbyt precyzyjnie wykrojono i ukryto pod jasnymi w�osami, by da�a si� pomyli� z prowizorycznym opatrunkiem.
� Szyld przeczyta�em � Debren pokaza� kciukiem za siebie, cho� do wr�ki wchodzi�o si� od podw�rza i ulica oraz szyld znajdowa�y si� akurat za plecami jasnow�osej. � Napisane: �Przed si� i od si�. Czyli za bram� w prawo... Tak?
Unios�a wzrok, spojrza�a mu w twarz.
� Do Jednookiej Neleyki? � upewni�a si�. � To tu, panie...
Mia� na sobie zielony kaftan i tej�e barwy rajtuzy, modne na Wschodzie, lecz tutaj ma�o popularne. Str�j by� �rednio drogi, a teraz mocno znoszony, ale na pewno wyr�nia� w�a�ciciela w t�umie. Po szczup�ych zaczerwienionych d�oniach Debren nie umia� pozna�, czy jednooka zamierza dyskretnie wytrze� je o sp�dnic�, czy te� szykuje si� do pokornego uk�onu, kt�rego bez unoszenia sp�dnicy nie da si� wykona�. Tak czy siak wra�enie zrobi�. Mo�e dzi�ki rajtuzom, ale raczej dzi�ki du�ej, emaliowanej na czerwono gwie�dzie, zwisaj�cej mu z szyi.
� Jestem Debren z Dumayki, magun. Ale chwilowo w podr�y, wi�c mo�na rzec, �e... hmm... czarokr��ca. � Kiwn�a nieznacznie g�ow�. � P�no ju�, zaraz bramy zamykaj�, tote� powiem kr�tko: mam nadziej� na jakie� zlecenie.
� Nie kupuj� nowych zakl�� � powiedzia�a szybko. � Stare w zupe�no�ci mi...
� Z zamku � doko�czy� z lekkim naciskiem. � Od ksi�cia Igona. Wracam do siebie, do Lelonii, i troch� grosza mi si� przyda. Asygnacji � u�miechn�� si� � ko� nie chce honorowa�.
� Aha, rozumiem. � Ruszy�a w jego stron�. Wysz�a z cienia i Debren zauwa�y�, �e jest boso. Plisowana sukienka zakrywa�a nogi tylko do po�owy �ydek. Zapracowanym wiejskim dziewuchom wypada�o pokazywa� si� w tak �mia�ym stroju. Wr�kom na pewno nie. � No to, je�li �aska, postawcie buty w tym tu cebrzyku. Klienci, co po wr�by przychodz�, nogi w nim myj�. Bo mnie wo� �ajna rozprasza. Gdyby�cie chcieli skorzysta�, to tam w dzbanie woda stoi. Buty, widz�, przednie macie, ale tu u nas ka�demu si� mo�e przez cholew� przela�. I w czapce przynosili bywa�o, a c� dopiero... No, nie gapcie si� tak. Za szybko m�wi�? S�abo sovrojski znacie? Bu-ty. Zdej-mo-...
� N... nie, nie... rozumiem. � Debren, zbyt oszo�omiony, a i nie do ko�ca pewien swego sovrojskiego, uni�s� nog�, zdar� ub�ocon� ci�m�, wrzuci� do cebra. � Darujcie, pani. Nabrudzi�em troch�. Ale mo�e �atwiej... Lekka teleportacja i �ladu nie b�dzie. A szybciej. Boj� si�, �e bram� zamkow� zawr� i...
� Onuca? � przerwa�a mu, bez cienia skr�powania spogl�daj�c na wyj�t� z buta stop�. Debren nie mia� o to za du�ych pretensji. M�g� si� odwzajemni�, pogapi� w d�, gdzie by�y te� jej stopy. Niedu�e, bia�or�owe, czyste jak pod�oga wok�, mi�e dla oka. � No prosz�, ca�kiem jak u nas. A jam my�la�a, �e lelo�scy czarodzieje jeno w skarpetach chadzaj�. Pod ci�mami, znaczy. No, ale to i lepiej.
� Eee... No tak. � Pachnia�a myd�em, b�yska�a biel� mocno ods�oni�tych n�g, w�osy nosi�a rozpuszczone... Trudno mu si� by�o skupi�. Zw�aszcza �e mocowa� si� z drugim butem i pr�bowa� nie u�wini� jeszcze bardziej pod�ogi. � Inaczej tu u was. I w�a�nie dlatego... Nie obra�cie si�, je�li... Co kraj to obyczaj, mo�em �le wskaz�wki poj��. � Ci�ma wyl�dowa�a w cebrze, � Musz� zrobi� dobre wra�enie na ksi�ciu.
� Zrobicie. � Wyci�gn�a d�o�. Debren, zn�w zbity z tropu, si�gn�� do sakiewki. � Nie, to potem. Onuce lepiej dajcie.
� H�? �e niby...? � spojrza� na ni� lekko wystraszony.
� To� czytali�cie � westchn�a zniecierpliwiona. � Sami�cie si� na szyld powo�ali. A co na szyldzie stoi? �Najpierwsza w Gusia�cu�. Czyli wiem, co robi�. Bez obaw, zd��ycie i na zamek, i jeszcze znakomite wra�anie na Igonie wywrze�. � U�miechn�a si� pod nosem. � Taki g�adki magik...
U�miech by� dwuznaczny. Gdyby nie wspomnia�a Igona mo�na by go by�o nawet uzna� za jednoznaczny. Debren jeszcze raz skl�� si� w duchu za pobie�ne czytanie szyld�w, a potem wspar� plecami o �cian� z bali i pos�usznie odwin�� ze stopy mocno nie�wie�y pas bia�ego niegdy� p��tna. Je�li nawet co� pokr�ci� z adresami i trafi� na nierz�dnic� domodajk�, nie narobi sobie przecie� wstydu z powodu brudnych onuc. W�a�ciwie nie zmartwi�by si� zanadto, gdyby pob��dzi�, a Neleyka za��da�a kolejno jego kaftana, rajtuz�w i kaleson�w. By�a niebrzydka i czysta. Pi�kna nie, co to, to nie, nawet wtedy, gdy jeszcze spogl�da�a na �wiat obydwoma zdrowymi oczami. Ale w tym jednym, kt�re jej zosta�o, po�yskiwa�o co�, co zast�powa�o niedobory urody. Nie potrafi� oceni�, czy to inteligencja, dobro� czy mi�kka melancholia. Ale czymkolwiek to by�o, podoba�o mu si�.
Zaskoczy�a go, porywaj�c onuce i znikaj�c za kotar�, na wiod�cych gdzie� w d� schodach.
� Si�d�cie, panie! � dobieg� zza �ciany jej melodyjny g�os. � Troch� mi zejdzie! Wywar ostyg�! Lubicie wo� bzu?
� Bzu? � Podszed� do sto�u, opad� na zydel. Czu� pustk� w g�owie.
Na licznych sznurkach sch�y nie tylko zio�a. By� tu te� rycerski kaftan z herbem, kropierz, du�o ekskluzywnych, zdobionych haftem pieluch. No i sta�o tam �o�e. Obok, na p�ce, b�yszcza�a klepsydra, piasek wskazywa� siedem klepsydr i trzy sz�stnice, ale by�o lato i s�o�ce nie my�la�o jeszcze, by skry� si� za horyzontem. �o�e wygl�da�o tak, jak wygl�daj� ��ka o si�dmej z trzema sz�stnicami � ale rano. Nie pos�ano go po nocy. Noc, s�dz�c po skot�owanej po�cieli, nie by�a spokojna. Albo nie by�a samotna. Debren, patrz�c na kaftan, obstawi� to drugie.
� Do tego wysysa was najmuj�? � zainteresowa�a si� Neleyka. � Czy mo�e na bazyliszka? Zn�w kogo� ze�ar�?
� Nie trudni� si� zabijaniem � wyja�ni�. � Nie moja dzia�ka. A... to ksi�ciu chodzi o biesiarza? Macie tu k�opoty z potworami? Na obwieszczeniu nijakich szczeg��w nie podali. Tyle �e magi� w�adaj�cy pilnie poszukiwani. Nie wiecie, o co idzie?
� Wr�ka jestem, nie telepatka. � Co� zacz�o postukiwa�, g�o�no, szybko i rytmicznie. I jak gdyby... mokro. � Sk�d niby mam wiedzie�, po co Igon czarodziej�w do grodu wabi? Mo�e go przepilec po wczorajszym balu gn�bi? Kto wie? Albo co od bab pod�apa�. Po tych ich balach zaraz mi obroty podskakuj�. To jak, mog� by� bzy?
� No... nie wiem. � Niech to diabli, nie mia� poj�cia, o co Neleyka go pyta.
� Dam bzy. Niedrogie, a �adne. To m�wicie, mistrzu, �e nie paracie si� biesiarstwem? � Mokre postukiwanie uparcie akompaniowa�o jej g�osowi. Gdyby nie by�a wr�k�, a jemu nie zale�a�o na czasie, got�w by�by pomy�le�, �e to kijanka. Za� Neleyka zabawia go rozmow� nie w trakcie przygotowywania si� do seansu, a w trakcie przepierki. � Dziwne u czarokr��cy.
� W bramie te� si� dziwili � przyzna�. � Albo mo�e udawali, cholera ich wie. Tak czy siak, podatek za brak or�a mi wymierzyli. Ca�e trzy grosze, dudka� ich pies.
� Podatek? � Postukiwanie usta�o. � Za bezor�no��? O Machrusie s�odki... To� to nic inszego, jeno stan obl�enia!
� Wojna? � Debren drgn��. � Jeste� pewna? Nic nie m�wi�...
Bose stopy zaklapa�y szybko o mokre pod�o�e. Kamienne chyba, bo nie brzmia�o to jak bieg po drewnie, a gdy Neleyka wypad�a zza kotary, stopy mia�a za czyste jak na piwniczne klepisko.
Rzuci�a Debrenowi bielusie�ki pas lnianej tkaniny, odsun�a zydel, usiad�a przy stole i si�gn�a do ustawionej po�rodku szkatu�ki. Wewn�trz t�oczy�y si� czaszki p�az�w i gryzoni, jakie� flakony, miseczki runiczne, �wiece mrugalnice, karty r�nego rodzaju i temu podobne akcesoria u�ywane do wr�enia. Neleyka zignorowa�a je. Chwyci�a trzy niepozorne sze�cioboczne ko�ci, przymkn�a oko, odczeka�a chwil� i potrz�sn�wszy ko��mi w d�oniach, rzuci�a je na st�.
Wypad�a czw�rka, tr�jka i dw�jka. Debren odnotowa�, �e na spoconej twarzy kobiety odmalowa�a si� ulga.
� S�aby minus � pos�a�a mu nie�mia�y u�miech. � Nie widzi mi si�, by o wojn� sz�o. Nawet ma�a do�y daje, a tu balans...
� Aha. � Nic nie zrozumia�. � I dobrze. W moim fachu wojna szkodzi. Klienci ca�e srebro na knecht�w przepuszczaj�, a nieszcz�cia wok� tyle, �e si� nikt na drobiazgi nie ogl�da. Czyli, rzec mo�na, jeden k�opot z g�owy. Teraz jeno �w kontrakt z�apa�... � zawiesi� g�os, popatrzy� jej w oko, znacz�co, ale i nie bez skr�powania. Nauczy� si� sporo o Sovro, lecz nadal nie potrafi� za�atwia� takich spraw, nie odczuwaj�c lekkiego upokorzenia. � Nie chc� was pogania�, ale...
Zerkn�a na klepsydr�. I naraz si� u�miechn�a.
� Alem g�upia... Ju� wam chcia�am z rachunku spuszcza� � wskaza�a na pas p��tna, kt�re Debren od�o�y� na st�. � Ca�kiem zapomnia�am, �e w stanie obl�enia bramy na zamek zamykaj� bez ogl�dania si� na por� dnia. Czyli � podsumowa�a � i tak by�cie nie weszli. Wi�c nie musz� upustu dawa�.
Debren dopiero teraz przyjrza� si� bia�emu, lnianemu pasowi. Materia� by� mocno wytarty tu i �wdzie, ale...
� To onuca? � pos�a� niepewne spojrzenie Neleyce. � Moje si� nie nadawa�y?
� Ta jest wasza � wzruszy�a ramionami, te� jakby zdziwiona, ale g��wnie zaniepokojona. � Tylko nie m�wcie, �e nie. I �e dziury porobi�am. Czarodziejowi, cho�by w�drownemu, nie uchodzi samotnych niewiast na drobne sumy naci�ga�.
Debren powt�rzy� sobie w my�lach, �e Sovro jest inne. Nie by� zreszt� pewien, na czym polega oszustwo. W jego onucach, gdyby nie skleja� ich brud, te� by�oby sporo dziur.
� Nie przed�u�ajmy � mrukn�� ch�odniejszym tonem. � Ile chcecie za za�wiadczenie o pomy�lnej wr�bie? Nie musi by� entuzjastyczna. Wystarczy, by by�a pozytywna.
� Mam wam powr�y�? � unios�a praw� brew i nie przes�oni�ty opask� kawa�ek lewej. � Po to przyszli�cie?
� A niby po co? � Odczepi� sakiewk� od pasa, u�o�y� przed sob�. � To ile? W��czaj�c nowe onuce?
� Mam wam da� pergamin? � Zmarszczy�a brwi.
� Starczy papier. Albo i kora brzozowa. Skoro ksi�ciu wypada na brzeziniaku si� og�asza�... O tre�� idzie.
Si�gn�a z wahaniem po ko�ci. Debren wzruszy� ramionami wsta�, przyni�s� na st� dostrze�on� na kufrze tack� z przyborami do pisania. Zestaw zawiera� kubek z pi�rami, ka�amarz i zeszytnic� oprawion� w deszczu�ki. Odkr�ci� flakonik z inkaustem, w�o�y� g�sie pi�ro w kobiec� d�o�.
Drzwi z podw�rza otworzy�y si� nagle i do izby wkroczy�o trzech m�czyzn w �rednim wieku, �redniego wzrostu i urody lokuj�cej si� znacznie poni�ej �redniej. Wszyscy byli w burych sk�rzanych kubrakach i w butach. Latem buty, nawet tu, w sto�ecznym grodzie, nosi� mo�e co drugi z przechodni�w. Je�li przeje�d�ali ostatnio przez bram�, nie kosztowa�o ich to raczej dziewi�ciu groszy: broni mieli pod dostatkiem.
� Ha, widz�, �e�my dobrze trafili! � wyszczerzy� ocala�� po�ow� uz�bienia ten z przodu, najni�szy i najstarszy. � Na pi�mie si� umawiacie? Znaczy, powa�ne zlecenie? Mo�na przez rami� zerkn��, Neleyo Neleyewna?
Nie czekaj�c na zgod�, stan�� za wr�k�, opar� d�onie na jej ramionach. Palce, ma�o dok�adnie oblizane, pokrywa� mu tu i �wdzie t�uszcz; z kr�tkiej brody raz po raz spada�y okruchy chleba. Najwyra�niej oderwano go od sto�u.
� Niepi�mienny jeste�, Juriff � rzuci�a przez z�by gospodyni. Nie zabrzmia�o to przyja�nie, ale Debren odnotowa�, �e nie pr�bowa�a strz�sn�� z siebie brudnych �ap.
� Oj, taka uczona, a taka roztargniona... To� t�umaczy�em: nie niepi�mienny, a �wier� pi�mienny. Bo runy liczeniowe akurat znam. A te z grubsza czwart� cz�� abecad�a stanowi�. Po prawdzie najwa�niejsz�, to i rzec mo�na, �em prawie p�pi�mienny. No, to ile� zarobi�a? Klient, widz�, w rajtuzach, z gwiazd�, konno... Bogaty, znaczy. I hojny pewnikiem. � Jego ma�e, bure jak kaftan oczka poszuka�y oczu Debrena. � Ja si� na ludziach znam. Wida� po tobie, Lelo�czyku, �e� cz�ek dobry i rozs�dny. Pewnie nie po�a�ujesz grosza ubogiej wr�ce?
Debren zerkn�� na towarzyszy szczerbatego. Stali bli�ej z d�o�mi niby to na klamrach, a naprawd� przy r�koje�ciach d�ugich no�y. Ten z lewej mia� te� za pasem spory toporek i proc�, ten z prawej czekan i trzy kr�tkie no�e, s�u��ce do miotania, ale poorane bliznami ponure oblicza podpowiada�y magunowi, �e w razie czego przybysze zachowaj� si� jak na weteran�w karczemnych boj�w przysta�o i nie pope�ni� b��du si�gania po mniej por�czn� bro�. D�ugi n� jest bezkonkurencyjny, gdy prowadzone przy stole negocjacje nagle przechodz� w stan wojny.
� Dobro� � mrukn�� � zwykle koliduje z rozs�dkiem.
� Paln�� go? � zapyta� ten z czekanem, � Uczenie jako� gada, mo�e faktycznie czarodziej jaki? I gwiazd� nosi.
� Milcz, Lobka � szczerbaty u�miechn�� si� szerzej. � Nie widzisz, co to za gwiazda? Jak dobrze potrze�, wylezie niebieskie szmelcowanie. Demobil, po armii starego re�imu, oby si� w piekle sma�y�. Przez Starogr�d tu jecha�e�, Lelo�czyku? He, he, nie m�w: sam widz�. Palczak Gorbucha medalion czarodzieja ci sprzeda�. Wm�wiwszy, �e bez tego w Sovro ani rusz: jak nie obrabuj�, to za bezlicencyjne u�ywanie magii do lochu po�l�. Albo i za szpiegostwo. Bo to konny, bez wozu, a si� po kraju w��czy. Niby po co? Ano, wida�, szpieg.
� Prawo nie wymaga...? � Debren odruchowo si�gn�� do piersi. � A �ajdak! Na g�ow� matki si� kl��! I dzieci tuzin!
� Palczak dzieci nie ma � poinformowa� go ten z proc� i toporem. � Wyskopili go, bo mniszk� zgwa�ci�. A znowu swoj� star�, matul� znaczy, siekierk� rozszczepi�. Pysk dar�a, �e drew nie nar�ba�, a on mia� przepilca, �eb mu p�ka�, no to nie zdzier�y� i j� w zast�pstwie owych drew...
� Zawrzyj pysk, Musza � warkn�� najstarszy. � Z interesem przyszlim, a nie o znajomkach plotki czyni�. Neleya Neleyewna pracowa� musi, czas to srebro. Widz� � schyli� si� po sakiewk� Debrena � �e z g�ry p�acisz. Chwali ci si�. Od razu wida�, �e� cz�ek kulturalny, ze Wschodu. � Wysypa� monety na d�o�. � Co tu mamy? Sze�� srebrnik�w jeno? I mied�? � Westchn��. � Marnie, Lelo�czyku. Jakby ci� z tym zb�je zdybali, toby� za sprawianie zawodu w �eb pa�� wzi��, Gwiazda czarodzieja na piersi, a przy pasie? Nawet nie trzy gruble. � Odliczy� kilka miedziak�w, dorzuci� dwa srebrne grosze. Reszt� wsypa� do sakiewki i od�o�y� na st�. � Twoje szcz�cie, �e my nie zb�je. �e porz�dnych ludzi bronimy.
� Dwa srebrniki?! � gospodyni pr�bowa�a poderwa� si� z zydla. � Onuce mu upra�am! To kosztuje p� skopejki za par�!
� Ale na poczekaniu a� dwie � uj�� si� za przyw�dc� Lobka. � I nie ��yj, babo: to� widz�, �e onuca suchutka. Czyli us�uga ekspresow� by�a i poczw�rnie si� liczy.
� To dwie skopejki! A wy prawie grubla zabieracie! � Zn�w si� szarpn�a i zn�w ot�uszczone �apy Juriffa musia�y docisn�� j� do zydla. � Jedna cz�� od pi�ciu: tak si� umawiali�my! A wy co?! Sze��dziesi�t od dw�ch?! To jawny rozb�j!
� Obl�enie mamy � zarechota� Musza. � To i ceny drgn�y.
� Zawrzyj pysk, Musza � rzuci� ch�odno Juriff. � Co sobie o nas go�� zagraniczny pomy�li? �e�my zaiste zb�je. A to� my druga strona barykady. Ochrona. � Schyli� si�, w�o�y� kobiecie pi�ro w d�o�. � Prosz�, mo�emy spisa� obrachunek. Od us�ugi prania: jedna pi�ta z dw�ch skopejek, znaczy si�, w zaokr�gleniu, z�amana skopejka. Od nierz�du, skromnie wyceniaj�c, p� grubla i skopejek...
� Nierz�d?! � Po raz trzeci musia� j� sadza�. � Nie dudkam si� za srebro! Wr�ka jestem, nie zdzira!
� P�go�a jeste�, Neleyo Neleyewna, a i tw�j klient golizn� �wieci. Przed s�dem by� przegra�a. Zw�aszcza jak go przenocujesz. A przenocujesz. Obl�enie mamy, przypominam. Za w��cz�gostwo jak za szpiegostwo mog� kara�, wi�c Lelo�czyk musi nocleg znale��. Jak znam naszych, s�ono zedr� z g�upka, co gwiazdy z demobilu kupuje. A za ochron� i tak zap�aci. Wi�c niech lepiej tu �pi. Bo ochron� ju� op�aci�, I za siebie, i za konia. No w�a�nie � zwr�ci� si� do Debrena. � Ta druga po�owa grubla to za konia. Mogli ci go ukra��, na ten przyk�ad. Albo gwo�dziem po boku poci�gn��: podgrodziowe otroki nie takie g�upoty czyni�. A tak to Lobka stan��, popilnowa�... Nale�y mu si� te par� skopejek, prawda?
� Dla mnie � ucieszy� si� Lobka. � Ca�y p�kopek?
� Zawrzyj pysk, durniu! P�kopek, widzicie go... No, nic. P�jdziemy ju�. Czas to srebro. Tylko uwa�aj, Lelo�czyku. Nie zr�b jej bachora, bo ci przestojowe b�dziemy musieli doliczy�, akcyz� karn�. I pieszo dalej p�jdziesz. No, ch�opcy, na nas pora. Trza sprawdzi�, co w Bajkowym Zau�ku s�ycha�. Bo co� mi si� widzi, �e nas tam nierz�dnice skubi�.
Wyszli. I zrobi�o si� cicho. Na bardzo d�ugo.
� My�la�am � mrukn�a w ko�cu Neleyka � �e wszyscy Lelo�czycy s� rycerscy. Tak tu o was m�wi�: �e�cie rycerscy.
� Bo nas z najazd�w znacie � wyja�ni� Debren. � Nasze rycerstwo, konkretnie. Kt�re i owszem: chwacko mieczami r�bie, rabuje, pali i niewiasty gwa�ci na pot�g�. Jak to rycerstwo. Alem ci chyba wyja�ni�, �e nie z zabijania �yj�.
� Wyja�ni�e�, panie. I praktyk� wyja�nienie wspar�e�.
� Debren, je�li �aska. Skoro mam tu na nocleg stawa�...
� Nie obiecywa�am noclegu! � Z�o�� rozjarzy�a jej jedyne oko.
� Prawda. Ale wr�b� jeste� mi winna. Spore wydatki ju� ponios�em. � Poda� jej pi�ro. � Mierzi ci� moja nie do�� rycerska kompania � zerkn�� na schn�cy kropierz � wi�c za�atwmy to i p�jd�. Dwa s�owa starcz�: �Wr�by pomy�lne�. No i podpis. My�l�, �e wi�cej ni� p� grubla nie policzysz?
� Za papier z dwoma s�owami i podpisem? Nie. Tylko �e ja nie pisaniem na chleb zarabiam. Chcesz wr�by? Prosz�. Ale...
� ...to dro�ej kosztuje? � domy�li� si�. � W porz�dku.
� Nie przerywaj. I wsad� sobie w rzy� sw�j �ap�wkowy fundusz. Co tak patrzysz? Dobrze� s�ysza�: �ap�wkowy. Wiem, co si� u was o Sovro mawia: �e bez �ap�wki to ci i pies ci�my nie oszcza. I �e ci jeno nie bior�, kt�rym obie r�ce za z�odziejstwo uci�to. Ale ja, wystawcie sobie, za to jeno got�wk� bior�, co�cie mogli z szyldu wyczyta�. Za z�e wr�by i za us�ugi pralnicze.
� Za... co? � Debrenowi lekko opad�a szcz�ka.
� Aha -. sapn�a z gorzk� satysfakcj�. � Czyli jeszcze i p�pi�mienny. Urodzaj dzi� na was, cholera.
� Pierzesz � zamruga� powiekami. � Onuce?
� Onuce, pieluchy, kropierze � zatoczy�a d�oni�, wskazuj�c sznury. � Cokolwiek. Bez wybrzydzania. I wr�� te� bez wybrzydzania. � Chwyci�a ko�ci, potrz�sn�a gniewnie w d�oniach, cisn�a na st�. Za mocno: jedna przetoczy�a si� przez kraw�d� i stukaj�c dziarsko, umkn�a w stron� �o�a. � Nawet i oszustom, co chc� w�adzy lewymi �wiadectwami w oczy �wieci�. A co mi tam? Nasze podatki w�adza i tak zmarnuje, nie na tego kanciarza, to na innego. Alem ci� z g�ry uprzedzi�a: jestem wr�ka z�a i uczciwa. Co mi z ko�ci wychodzi, w za�wiadczeniu pisz�, a �e wychodzi marnie, to ju� nie moja wina.
� Zawodowo? � Do Debrena dotar� g��wnie sam pocz�tek jej wypowiedzi. � Zawodowa praczka?
� A co, mo�e nie wida�?! � Jej opanowanie p�k�o. Z�apa�a onuc� i niemal wepchn�a mu j� w usta. � Co, �le uprana?! Reklamacj� sk�adasz?! Od�r zosta�?! Nie do�� bia�a?! � Zerwa�a si� od sto�u. � Wyno� si�! Zabieraj swoje dwie skopejki i poszed� won! Za drzwiami czekaj!
� Za... Mam czeka�? � Debren te� si� podni�s�. � Po co?
� Bom drugiej pra� nie sko�czy�a! A nie chc�, by mnie obmawiali, �e niby robot� rozbabruj� i nie ko�cz�!
� A i dlatego � rozleg� si� od strony drzwi tubalny m�ski g�os � �e urz�dow� spraw� zaraz si� tu omawia� b�dzie. Od kt�rej nieupowa�nionym uszom wara.
Oboje odskoczyli od siebie. Dopiero ta zgodna reakcja u�wiadomi�a Debrenowi, �e da� si� zaskoczy� z onuc� przy nosie. Neleyka schowa�a drug� za plecy o wiele za p�no.
� Nie zalegam z podatkami � powiedzia�a, rzucaj�c ku intruzowi na po�y gniewne, na po�y trwo�liwe spojrzenie.
� Ka�dy zalega � wzruszy� ramionami brzuchacz w nieco wy�wiechtanej, ale budz�cej szacunek czarnej szacie. Na piersi mia� masywny z�oty �a�cuch, a za pasem, opr�cz paradnego sztyletu, tub�-pochw�, u�ywan� przez herold�w i pi�miennych urz�dnik�w. � Wystarczy dobrze poszuka�. Wy�cie s� Neleya, c�rka Neleyi, ojca niewiadomego, wr�ka patentowana? Zau�ek Przytopek 8, bram� przed si� i od si�?
Czerwona na twarzy i zn�w spocona wr�ka skin�a g�ow�.
� We�cie posoch, r�d�k� czy czym tam czarujecie, odziejcie si� porz�dnie i p�jd�cie ze mn�. Ksi�stwo was potrzebuje.
Zakr�ci�a si� w miejscu, pr�buj�c ruszy� w kilku kierunkach r�wnocze�nie. W rezultacie wpad�a na Debrena. Dosta� w kostk� palcami jej bosej stopy musia� chwyci� kobiet� za biodra, by pom�c jej utrzyma� r�wnowag�. Zasycza�a, jej twarz wykrzywi� na moment grymas b�lu. Mo�e dlatego nie odepchn�a go, nie zdzieli�a po pysku za ciut przyd�ugi pobyt d�oni w fa�dach sp�dnicy.
� Oj � zwr�ci�a twarz w stron� czarnego. � Z klientem nie sko�czy�am. Musicie poczeka�, panie, Zap�at� ui�ci�.
� Akurat � u�miechn�� si� krzywo czarny � Klient, dobre sobie. Na p� go�y i bielizn� wam z dr��cej r�czki w�chaj�cy. Napatrzy�em si� wczoraj na takich, wi�c mi nie mieszajcie we �bie. Zupak jestem i za to z�oto bior�, by mie� tam wszystko jak trza pouk�adane. A wy panie gachu, przesta�cie maca� wr�k� po ty�ku. � Debren, cho� do po�ladk�w mia� daleko, szybko zabra� r�ce. � I oddajcie Neleyi medalion. Swoj� drog� � zwr�ci� si� do gospodyni � dziwi� si� wam. Powa�na magiczka, najpierwsza w grodzie, a znaku cechowego przy p�ochych cielesnych uciechach u�ywa. Wstyd.
� To nie moja gwiazda � zaprotestowa�a, podbiegaj�c do ��ka i si�gaj�c po stoj�ce tam drewniaki. Wepchn�a stop� w pierwszy i zn�w skrzywi�a si� z b�lu. Stopa wyskoczy�a z powrotem, a z przechylonego chodaka wytoczy�a si� kostka uciekinierka. Debren przydepta� j� odruchowo.
� Zupak jestem, nie byle skryba � upomnia� Neleyk� czarny. � Nie ��yjcie mi, dobra wr�ko.
� Z�a jestem � st�kn�a, rozcieraj�c palce u nogi. � Znaczy, jako wr�ka. Bo tak w og�le, prywatnie, to si� s�siedzi na mnie nie skar��. I nie obmawiaj�. Wi�c i wy mnie nie pomawiajcie o cielesne uciechy z klientami, panie...
� Putih, Wyczes�aw Wyczes�awowicz. Zupak jego wysoko�ci ksi�cia buforowego Igona Gusianieckiego, pana na Zarzeczu, �amiejkach, Skoropasze... no, i tak dalej. Nie twoja gwiazda, powiadasz? To czyja?
� Moja � Debren sk�oni� si� lekko. � Debren z Dumayki jestem, w Lelonii. Magun.
� Magum? � Putih uni�s� brwi. � Znaczy... Gum� handlujesz?
� Magun z run� �n� na ko�cu. S�owo jest ze staromowy zapo�yczone. R�nie je t�umacz�, ju� to �mag uniwersytecki�, ju� to �mag uczon naukowo�, za� niekt�rzy etymolodzy upieraj� si�, �e to zniekszta�cony zulijski �mo-gun�, czyli obdarzony potencj�...
� �e� obdarzony potencj� � wyszczerzy� z�by zupak Putih � to w�a�nie po �o�u widz�. I wr�ce, p�przytomnej jakby.
� Potencj� magiczn� � doko�czy� ch�odno Debren. � Zdolno�ci� czerpania mocy. Dodatnim i wysokim Wsp�czynnikiem Zaczerpni�cia, kr�tko m�wi�c.
� Chcesz rzec, �e� jest czarodziejem? � zdziwi� si� Putih. � To czemu boso �azisz? Tak marnie czarujesz?
� Mistrz Debren � wyja�ni�a Neleyka � na zamek si� wybiera�. Obwieszczenie ksi�cia czyta� i chcia� o robot� wypyta�. A �e z Igona istny pies, na zapachy czu�y, to si� tu wprz�dy do mnie pofatygowa�, by onuce przepra�.
O wr�bie i za�wiadczeniu nie wspomnia�a. Debren uzna� pocz�tkowo, �e z przej�cia, ale nacisk jej drewniaka na jego bos� stop� do�� szybko uzmys�owi� mu, �e jednak nie.
� Jeszcze jeden? � skrzywi� si� Putih. � No, mo�ecie sobie chyba darowa�, panie magun. Nie powiem, Igon dyskryminator seksualny nie jest i g�adkiego otroka te� uwag� zaszczyci... ale wy�cie ju� za starzy. A przede wszystkim sp�nieni. Bo wygl�da na to... � zawaha� si�, po czym machn�� r�k�. � A, co tam... Jak czarokr��ca, to i tak si� dowiecie, do przetargu staj�c. W�a�nie w tej sprawie przyszed�em. � Si�gn�� do pasa, zacz�� si� szarpa� z zatyczk� tuby. � Stan obl�enia mamy, wi�c czuj si� powo�any, Debren. I pogo� swoj�... hmm... konfraterk�. Czas to srebro. Nie mo�emy czeka� do zmroku, a� si� przebierze z tych �ach�w w co� stosownego.
Debren jedynie zassa� z cicha powietrze. Drewniak by� porz�dny, d�bowy, a Neleyka z�a. Nie bola�oby tak bardzo, gdyby rozdeptywa�a mu drug� stop�. Ale pod t� rozdeptywan� mia� akurat kostk�.
� Jak si� wam suknia nie widzi � warkn�a wr�ka � to si� id�cie przespa� i po pierwszych kurach wr��cie. Bo s�aba w igle jestem i szybciej drugiej nie uszyj�. A tak w og�le, to mo�e by�cie powiedzieli, w czym rzecz.
Zatyczka wreszcie pu�ci�a i zupak ksi���cy Putih wyj�� z tuby bia�y damski pantofel, p��cienny g�r� i na podwy�szonym obcasie.
� To kape� � wyja�ni�. � Wy macie znale�� reszt�.
� Czyli... drugi kape�? Lewy? � upewni� si� Debren.
� Zg�upieli�cie, mistrzu? Nog�. No i jej w�a�cicielk�.
* * *
Pracownia alchemika Vorysa przypomina�a Debrenowi nowoczesn� ku�ni�, kt�r� widzia� w Starohucku. R�nica polega�a na tym, �e zamiast zwa��w drewna ziemnego, zwanego przez fachowc�w w�glem, kamienn� szop� zalega�y sterty b�ota, t�ucznia i chyba suszonego �ajna jakich� egzotycznych kopytnych, a gospodarz, siwobrody �wawy staruszek w sk�rzanym fartuchu, by� troch� brudniejszy od lelo�skich kowali. Na szcz�cie w k�cie budynku, za ha�dami drewna opa�owego i p�produkt�w, Vorys mia� tak�e laboratorium z prawdziwego zdarzenia: z piecykiem-�arnikiem, retortami, s�ojami, odczynnikami, wagami, dedykowanymi r�d�kami i innym, niekiedy bardzo nowoczesnym sprz�tem.
� Ksi��� nie po�a�owa� grubli � o�wiadczy� z dum� Putih. Usiad� przy zas�anym pergaminami stole, ustawi� po�rodku wyj�ty z tuby pantofelek i pokaza� obecnym, by zaj�li miejsca na �awach. � No, wi�cej nas nie b�dzie. W ca�ym grodzie was troje jeno wie, za kt�ry koniec r�d�k� dzier�y�. Zaczynamy tedy. Mistrzu Vorysie, w tym anta�ku to piwo? Pi�knie. Kopnij si� po tamto szklane, panienko. Suszy mnie, cholera.
� Wr�ka jestem � mrukn�a Neleyka, ale wsta�a i przynios�a jak�� pust� kolb�. � Mogli�cie s�u�k� zabra� z zamku.
� Nie mog�em, bo sprawa jest �ci�le sekretna. � �ykn�� piwa, skrzywi� si�. � Uuuch, cienkusz. No, nic. S�u�ba. Znaczy si�, zlecenie znacie. Ksi��� kryptonim sprawie nada�, ku wi�kszej tajno�ci. By kto postronny, pods�uchawszy, nic nie skojarzy�. Zaraz, jak to sz�o...? Aha: Kapciuszek. � Podrapa� si� po g�owie. � Hmm, po prawdzie to o skojarzenie nie a� tak trudno... No, ale rozkaz to rozkaz. Nie mnie podwa�a�.
� A nie Kopciuszek przypadkiem? � upewni� si� Debren.
� Znaczy, aluzja do Vorysa? � zastanowi� si� Putih. � No, mo�e by� i tak. Smrody nam tu takie czasami puszcza... Bez urazy, mistrzu: o kominie m�wi�.
� A ja o bajce � wyja�ni� nieco zmieszany Debren. � Jak ma�y by�em, to mi matka opowiada�a tak�... O ubo�uchnej s�u�ce, co raz w przebraniu od dobrej wr�ki na bal posz�a. Ale o p�nocy mia�a szaty zda�, wi�c chocia� si� w niej kr�lewicz z miejsca zakocha�, to uciek�a, ci�emk� gubi�c.
� I jej wr�ka dup� spra�a? � zainteresowa� si� zupak.
� Dobre wr�ki � u�miechn�a si� kwa�no Neleyka � nie musz� dorabia� wypo�yczaniem sukien. Durna ta twoja bajka, Debren, i nie�yciowa. Niby �e jak: o p�nocy, jak si� bal dopiero rozkr�ci� i na rado�ci pora, to panienka, ot tak, wychodzi? Akurat j� puszcz�. Na�arta si�, nata�czy�a, a jak do wywdzi�czania si� przysz�o, to myk do domu?
� Przyszli�cie bajki recenzowa�? � skrzywi� si� Vorys.
� Racja. � Putih odstawi� pust� kolb�. � Trza formalno�ci dope�ni�. Z upowa�nienia ksi�cia og�aszam przetarg na us�ug� magiczn�. Jawny. Czy kto� z obecnych czuje si� na si�ach sam i bez pozosta�ych odnale�� osob�, kt�ra, z balu umykaj�c, �w kape� zgubi�a? Vorys? � Starzec pokr�ci� g�ow�, wsta� i poszed� dorzuci� do pieca-�arnika, z kt�rego mocno jecha�o palon� siark�. � Neleyka? Te� nie? A tak, ty jeste� z�a wr�ka i balowniczki pot�piasz. � Wzruszy�a ramionami, ale bez komentowania. � No to masz okazj�, Debren. Na got�wk� du�� nie licz, bo cudzoziemc�w u nas tak opodatkowa� potrafi�, �e z w�asnego dop�acaj�. Ale ch�op jeste�, w sile wieku, potencj� masz, jak widzieli�my... Nic, jeno ci� Olld� nagrodzi�. Siostr� Igona znaczy.
� I polow� ksi�stwa? � zdumia� si� Debren. � O, diabli nadali... A my�la�em, �e to ju� tylko w bajkach...
� Dobrze� my�la�. Pann� we�miesz i posag, to wszystko. Na twoim miejscu bym nosem nie kr�ci�. Ollda �adniutka jest, na ch�op�w z potencj� wielce �asa, a od owej �aso�ci to i posag podwoi�a prezentami, cho� jej jeno dwadzie�cia sze�� wiosen.
� Dwadzie�cia sze��? Niewiasty, statystycznie, trzydziestu pi�ciu do�ywaj�. Starawa troch� panna.
� Mam trzydzie�ci � wtr�ci�a si� Neleyka. � Jedn� nog� w grobie jestem, wi�c mo�e przyspieszcie, bo wam tu zemr�,
� Wybacz. Nie, panie Putih. Nie bior� kontraktu.
� Aha. No to w imieniu ksi�cia powo�uj� komisj� specjaln� w sk�adzie tu obecnych. Od siebie, prywatnie, to wam rzekn�, �e nieg�upio robicie. Komisjom �b�w nie tn� w razie czego.
� To a� takie wa�ne? � Debren podni�s� pantofel, zacz�� obraca� w d�oniach. � Wolno spyta�, dlaczego?
� Wolno. Ksi���... � Putih zerkn�� w kartk�. � Aha: �Dozna� czasowego pora�enia, nie zagra�aj�cego jednak sprawowaniu urz�du�. � Odetchn��, zwin�� papier. � Po ludzku m�wi�c, za �ywot si� chwyci�, tak do�em wi�cej i wylecia� ze sto�owej, koniuszego i jedn� dwork� w biegu obalaj�c. Ochrona si� od razu rzuci�a, par� os�b poturbowa�a, kto� si� na glewi� nadzia�, spowiednika w palenisko pchni�to... Zamtuz, kr�tko m�wi�c. No i sprawczyni, o ile to by�a baba, w zamieszaniu da�a nog�. A wy t� nog� macie znale��.
� Czemu? � zapyta� magun nieco ch�odniejszym tonem. � Bo na ksi�cia zamachu dokonano i ksi��� dyszy ch�ci� zemsty?
� Nie, Debren. Bo mu baba od tej nogi, je�li to baba by�a, cudnie zapachnia�a i biedny Igon dyszy ch�ci� zaci�gni�cia jej pod pierzyn�. Albo jego.
Do�� d�ugo panowa�o milczenie. Vorys krz�ta� si� przy piecu, mamrota� do ob�o�onej drewnem rury jakie� odczytywane z ksi�gi zakl�cia. Debren wsta� od sto�u.
� Jeden pacierz � rzuci� w stron� Putiha, � Neleyko, mog� ci� prosi� na stron�?
Wyszli przed szop�, na boczny dziedziniec starszej cz�ci zamku. By�o ju� ciemnawo, zza okien dobiega� stukot �y�ek.
� Nie doko�czy�a� wr�by � mrukn��, nie patrz�c na stoj�c� obok kobiet�. Dziwne, ale dopiero tu, na zamku, zauwa�y�, jaka jest niedu�a. Si�ga�a mu raptem do ramienia.
� Wiem. � Chyba si� u�miechn�a. � Bola�o? Wybacz.
� Dlaczego to zrobi�a�?
� Wierzysz w przeznaczenie, Debren? � Nie da�a mu odpowiedzie�. � Ja tak. Ale my�l�, �e mo�na je oszuka�. A przynajmniej si� �udz�. Wi�c jak zobaczy�am dwie jedynki... Nie jestem dobr� wr�k�, ale jako z�a jestem naprawd� niez�a. Co wyrzuc�, to si� prawie zawsze sprawdza. O stopniu nieszcz�cia m�wi�, nie konkretach.
� Wypad�y dwie jedynki? � upewni� si�. � I dlatego omal nie zmia�d�y�a� mi stopy? � U�miechn�� si�. � A my�la�em, �e mnie nie lubisz. Ten Juriff...
� Ci Juriffowie. To bracia. Z tych, co im weszli w drog�, paru prze�y�o, cho� g��wnie jako inwalidzi. Ale trzy jedynki, gdy ja rzucam... Przerazi�am si�. Nawet dw�jka marnie by wr�y�a. Najbardziej fortunny klient, kt�remu taki rzut zafundowa�am, wychodz�c ode mnie obrabowany zosta�, trzy palce straci� przy zdejmowaniu sygnet�w, no i obie nogi mu po�amano, bo pyskowa�, �e po drab�w pobiegnie. Do dzi� na szczud�ach jeno ku�tyka. Bo mu jedn� z n�g medycy odj�li.
� Mnie chyba nie odejm� � u�miechn�� si�. � Cho� ma�o brakowa�o. Twarde masz drewniaki. � Spowa�nia�. � S�uchaj, Neleyka, chc� wiedzie�, na czym stoj�. Bo mi si� ta robota nie u�miecha. Jak znam �ycie, to panny uciekaj� z balu w takiej panice z jednego g��wnie powodu. Cnot� ratuj�c. A czasem i �ycie.
� Mam ci wywr�y�, czym odmow� przyp�acisz? � domy�li�a si�. � Wybacz, Debren, ale nic z tego. Nie zabra�am ko�ci. Gdyby Putih zauwa�y�, �em rzuca�a, zapyta�by, a ty by� z rozp�du prawd� powiedzia�. To wa�na sprawa, s�ysza�e�. M�g�by za��da�, by� odsun�� nog� i pokaza�, co wypad�o. A wtedy ju� nie by�oby odwrotu. Sz�stka mog�a wszystko anulowa�, ot, co najwy�ej posag Olldy okaza�by si� nie taki znowu podwojony. Ale ju� od pi�tki w d�...
� Dzi�ki. Bez ko�ci, jak rozumiem...?
� Praczk� jestem, niczym wi�cej. Przykro mi, ale w niczym wam nie pomog�. Z czar�w znam jeno rzucanie ko��mi, no i par� zakl�� przydatnych przy praniu. Na usuwanie plam, szybkie suszenie... Ot, drobiazgi. Inna rzecz, �e z nich g��wnie �yj�.
� Nie z wr�enia?
� Ja nie umiem dobrze wr�y�. M�wi�am: z�a wr�ka jestem. Albo jakie� nieszcz�cie ludziom przepowiadam, albo nic. To i nie dziwota, �e czasem nawet skopejki nie zap�ac�.
S�ysza� o takich przypadkach. W�ska specjalizacja, blokada wi�kszo�ci pasm przy jednoczesnej wra�liwo�ci na �ci�le wybrane impulsy. Wybrane przez los. Niekiedy z�o�liwy.
Wr�cili do pracowni. Debren poprosi� Neleyk�, by zaj�a si� spisywaniem ustale�, a sam zacz�� omawia� z Vorysem plan analiz. Stara� si� nie my�le�, czemu pos�u��. Jako� wi�za� koniec z ko�cem, od ma�ego chadza� w butach, sk�r� st�p mia� do�� delikatn�. Nie a� tak, by wyczuwa� ni� wyt�oczenia na �ciance kostki do gry. Ale by� tylko cz�owiekiem; wiedzia�, czym jest strach i nie m�g� uwolni� si� od prze�wiadczenia, �e tam, pod mia�d�on� drewniakiem stop�, nie by�o sz�stki.
* * *
� Obud�cie si�, panie zupak. Od razu wida�, �e�cie by�y wojskowy. Tak na trze�wo, przy stole zasn��...
� A, Debren. Od gumy. � Putih rozejrza� si� troch� nieprzytomnie, ziewn��. Spojrza� na klepsydr� wodn�. � O, ju� p�noc? No to faktycznie przysn��em. Sk�d wiesz, �em s�u�y�?
� No przecie�... Skoro zupakiem si� mienicie...
� Ha, widz� �e w Lelonii dobre obyczaje panuj�. Znaczy si�, u was na zupak�w cywilbandy nie bior�? S�usznie. Ale tu i cywil si� za�apie. Miecza z pochwy taki bez kleszczy nie wyjmie, a tytu� mu daj�. Eh, to nasze Sovro.
� Tytu�? To... zupak znaczy...?
� Nie wiesz? Z upowa�nienia panuj�cego aktualnie ksi�cia. Znaczy si�, zaufana osoba. Do takich w�a�nie jak ta, delikatnych rob�t. No, ale jak tam robota? � Rozejrza� si� po zadymionej, pochlapanej odczynnikami pracowni. � Smrodu, widz�, narobili�cie za dziesi�ciu. Chyba �e to Vorys zn�w si� do rudy dobra� i z�oto produkuje.
� Obra�acie mnie, panie zupaku � o�wiadczy� starzec. � Z ca�ych si� harowa�em. Kamie� filozoficzny czterna�cie wiek�w czeka� odkrywcy, to i jeszcze jeden dzionek poczeka. A z�oto nie zaj�c, z rudy nie umknie. � Postawi� przed Putihem du�� tac� z rz�dem szklanych flakon�w. � Oto rezultaty naszego z Debrenem wysi�ku. Przyznam, �e sam po�owy bym nie osi�gn��.
� Woda? � zupak uni�s� brwi. � Co mi tu...?
� Zawiesiny wodne � wyja�ni� z dum� Vorys. � Pobrali�my z kapcia pr�bki materii obcych, znaczy si� w stosunku do kapcia w�a�ciwego. Debren je poseparowa�, ja hodowle szybkie za�o�y�em, no i prosz�! Gotowe. Ju� wiemy, co w kapciu by�o.
� Noga? � zapyta� niepewnie Putih.
� Noga te� � Debren zajrza� wr�ce przez rami�, do g�sto zapisanej zeszytnicy. � Rozmiar stopy: jak w pysk damska stopa. To nie za dobrze rokuje. Jakby tak tr�jka, czw�rka... O sz�stce ju� nie marz�, bo by dziewka w cz�nach przysz�a, nie w bucikach. Ale stop� damsk� tak ustanowiono, �e po�r�d wszystkich rozmiar�w najbardziej typowy obrano. Czyli najmniej po�owa bab takowe nogi mia�a. Dobrze chocia�, �e norma stara jest, jeszcze wczesnowieczna, a my w �redniowieczu �yjemy. Ludzie wi�ksi teraz rosn�, bo dobrobyt wzr�s�, to i bab z rozmiarem ci�my damska stopa ju� niewiele. Ale je�li to m��dka by�a, co rosn�� nie sko�czy�a, to zn�w jeste�my w lesie. Aha, i s�omy �d�b�o znale�li�my. Co by sugerowa�o, �e but nie musia� by� dopasowany.
� Co wy mi tu pieprzycie, mistrzu? � otrz�sn�� si� z lekkiego os�upienia Putih. � To� bez czarowania widz�, jaki to but! Z przodu p�otwarty, z ty�u ju� ca�kiem... A ten obcas? S�om� pcha� do spro�nego kapcia? Chyba by durna musia�a by�!
� Spro�nego?
� Mamy tu kram ze spro�no�ciami � wyja�ni�a Neleyka. � W Dajkowym Zau�ku, Wykl�ty, ale legalnie dzia�aj�cy. Za osobistym zezwoleniem ksi�cia. Znanego rozpustnika. Takowe pantofle tam sprzedaj�. Co i nie dziwi, bo ich zastosowanie jest mocno ograniczone. Widzisz, jakie delikatne? � poda�a bucik Debrenowi. � A obcas jaki wysoki! Nog� ma lepiej ustawia�, by si� ch�opu zgrabniejsz� widzia�a. Cholernie to niewygodne, ale pono� dzia�a. A w jakich okoliczno�ciach go�� niewie�ci� nog� ch�op ogl�da, chyba nie musz� m�wi�.
� Eee... � Vorys podrapa� si� po �ysinie. � Mo�em ciut staromodny, ale... Niby �e jak, reszta baby te� go�a? W �o�u? To po co buty?
� Wsp�czesna niewiasta � o�wiadczy�a nieco wynio�le wr�ka � do �o�a umyta chadza, Nie m�wi�: ka�da. Ale takie, kt�re na ow� rozpustn� bielizn� obuwnicz� sta�, maj� zwykle du�e komnaty, w kt�rych si� i balia mie�ci. Wi�c w drodze od balii do �o�nicy takie spro�niaki zak�adaj�. Co i po�cieli s�u�y.
Kto� westchn��. Debren nie by� nawet pewien, czy nie on sam. Wyobra�ni� mia� wyostrzon� czarowaniem, obraz wracaj�cej z k�pieli Neleyki sam wskoczy� przed rozmarzone oczy.
� Aha � kiwn�� g�ow� Vorys. � Poj��em. Tylko mi to z �ajnem koliduje. Owczym. Kt�re panna nie tylko pod paznokciami, ale i na pi�cie mia�a. Znaczy: balii nie u�y�a.
� Owcze �ajno? � skrzywi� si� zupak. � A taki bielu�ki...
� Nie jest bielu�ki � uni�s� pantofel Debren, � Jak si� dobrze przyjrze�, ciekawe rzeczy cz�ek widzi. W tych roztworach � wskaza� naczynia � znale�li�my t�uszcz kie�basiany, wino z Bomblogne i cukier. Spore ilo�ci. To mnie zmusza do postawienia niezr�cznego pytania: co ksi��� robi� owemu Kopciuszkowi w sali sto�owej? � Zupak uni�s� brwi. � Pytam, bo czego� nie pojmuj�. Na balach sp�dnica dobrze stop� zakrywa. Mo�e co� i na bucik skapnie, ale nie a� tyle. Czy Igon aby...
� �ajno wiecie � mrukn�� zupak. � Za rozpustnika go tu bior�, za ch�opofila. A on jeno tej jednej, jedynej szuka. I z rozpaczy comiesi�czne bale urz�dza. Nie powiem: maskarady specyficzn� atmosfer� maj� i niejedna ju� z zaproszonych bez wianka do domu wr�ci�a albo i z niespodziank� w �ywocie. Tyle �e to nie Igona robota. Kompani korzystaj� z ksi���cych poszukiwa�. A �e zamaskowani, to i niejeden si� pannie Igonem widzi. Albo m�odziankowi. Bo i tych prosz� na zamek.
� Bale s� maskowe? � upewni� si� Debren. � Dziwny spos�b szukania mi�o�ci. Bo, jak rozumiem, jej ksi��� szuka? To� z maski niewiele o dziewczynie si� dowie. Czy... hmm... o otroku.
� Nie m�wi�bym wam tego, ale wszyscy kodeksy cechowe macie, tajemnica was obowi�zuje. � Putih westchn��, patrz�c na bia�y pantofel. � Wychodzi chyba, �e jak dziewk� znajdziecie, to po oryginalnym bukiecie zapach�w. Wi�c nie zaszokuj� was pewnie, m�wi�c, �e i Igon w�chem si� kieruje.
� To ca�y Gusianiec wie � wzruszy�a ramionami wr�ka. � A po co niby Debren przyszed� onuce pra� i bzami perfumowa�?
� Jakby� nie siedzia�a na balach z nosem w misce � przyci�� jej zupak � toby� �atwo wyczu�a, �e nie ca�y. Panny owszem, ubior� si� w co maj� najlepszego, ale z zapachami ju� gorzej u nich. No, ale te� trzeba przyzna�, �e Igon sieci coraz szerzej rzuca. Pasterki zaproszenia dostaj�, przekupki jakowe�, oborowe... Jeszcze ze dwa bale i po mniszki b�dzie chyba musia� s�a�. Wi�c i atmosfera coraz ci�sza si� robi.
� Wiecie, ile wi�zka chrustu kosztuje? � uj�a si� za pasterkami Neleyka. � A balia? Myd�o byle jakie?
� To� si� ich nie czepiam, �e ma�o myd�em pachn�. M�wi�...
� A w�a�nie! � Vorys podni�s� but, pokaza� wy�widrowany w podeszwie otworek. � Debren sondowa� �rodek, przez t� tu dziurk�. I znalaz� wielkie zag�szczenie myd�a. Szarego.
� Co� z tego wynika? � zmarszczy� brwi Putih. � Debren?
� �e si� jednak myje regularnie. � Neleyka nie dopu�ci�a maguna do g�osu. � Bez urazy, panie zupaku, ale jak wam po zamkowych dziedzi�cach dr�b biega i inszy zwierz, to si� i panna w go�cin� id�ca mog�a w co nog� wpakowa�.
Powiedzia�a to zdecydowanie i chyba przekona�a Putiha. Debren nie skomentowa�. Troch� dlatego, �e liczy� flakony.
� Vorys � wskaza� tac� alchemikowi. � To wszystkie?
Starzec klepn�� si� w czo�o, podszed� do zawalonego naczyniami rega�u, pogrzechota� szk�em i glin�. Wr�ci� z jeszcze jednym flakonem. Debren odkorkowa� go, zanurzy� palec w zawiesinie, obliza�, potar� nozdrza. Putih skrzywi� si� z odraz�, ale nic nie powiedzia�. Magun usiad�, zamkn�� oczy, zacz�� skanowa� kolejne pasma.
� D�ugo on tak..,? � dotar� do niego szept zupaka.
� Dobry jest � odszepn�� Vorys. � A� dziw, �e czarokr��ca. I u cesarzy sta�y etat by m�g� pod�apa�. Nie, nied�ugo.
Debren znalaz� w�a�ciwe pasmo. Si�gn�� po przynale�ny mu katalizator, zn�w zamkn�� oczy. W my�li powtarza� formu�y.
� Mo�e co� przek�simy, Neleya? Ty zawsze za trzech �resz.
� Nieg�odnam. � Te� szepta�a. Debren nie by� pewien, czy to co� dziwnego w jej g�osie faktycznie by�o dziwne.
Potem milczeli. D�ugo. Sz�stnic�, mo�e nawet kwadrans,
� Chyba mam � westchn��, otwieraj�c oczy. � Tak na dziewi�� dziesi�tych. To co� do rozgrzewania.
� Eee... siwucha? � Putih waha� si� mi�dzy podziwem a pow�tpiewaniem. � Tyle czar�w, by siwuch� wysmakowa�? Hmm.
� Nie od �rodka. Od zewn�trz. Ma��, znaczy.
� Na reumatyzm? � ucieszy� si� Vorys. � Te� u�ywam! � Zanurzy� d�o� pod fartuch i z jednej z rozlicznych kieszeni wyci�gn�� ma�y dzbanuszek z czym� g�stym i cuchn�cym. Debren odruchowo cofn�� uwra�liwiony czarami nos.
� Na smoczym jadzie � pochwali� si� alchemik. � Cudo!
� Skuteczne? � zapyta�a odruchowo Neleyka. I nie czekaj�c na odpowied�, rzuci�a szybko: � Zreszt� niewa�ne. Jak ze smoka, to pewnie drogie jak cholera. A dziewka go�a. Finansowo znaczy. No i wo� ca�kiem insza.
� Sk�d wiesz, �e go�a? � zaoponowa� Putih. � Nasze ksi�stwo ma�e, buforowe jeno, ale dzi�ki tej buforowo�ci niejeden si� na handlu wzbogaci�. Nie brak kupieckich c�rek na maskaradach u Igona. Niby mamy zasad�, by na ka�dy bal nowe panny czy kawaler�w prosi�, ale wiecie, jak to u nas jest. Kto chce, a na �ap�wk� ma, to na ka�dy wlezie, cho�by dwudziesty z kolei. Nie walcz� z tym, bo z czego� administracja zamkowa musi �y�, a koszt�w to w�a�ciwie nie zawy�a. Bogate panny nie �r� tyle, co niekt�re wr�ki. G��wnie ta�cz� i si� za herbowymi m�odziankami rozgl�daj�. Za ksi�ciem, ale nie tylko.
� Bogate panny boso nie chadzaj� � rzuci�a ch�odno Neleyka. � Uprzedzaj�c pytanie: wiem, �e boso, bo w�a�nie boso chadzaj�ce ma�ci grzewczej u�ywaj�. A i w spro�niakach baluj�. To najta�sze obuwie w grodzie. W�a�ciciel kramu z paskudztwami poni�ej koszt�w si� ich wyzbywa, bo na ulic� za delikatne i og�lnie niepraktyczne. A od wysokiego obcasa ju� par� bab krzywd� sobie powa�n� uczyni�o, na pysk padaj�c. No i rozmiar niedobry. Na buforowo�ci mi�dzy �mutawilem a Wielkim Sovro nasze ksi�stwo utuczy�o si� nie�le i niewiastom stopy u n�g uros�y wraz z t� �yciow�. I s�oma na koniec: jeno ubogie panny maj� tu u nas zwyczaj s�om� buty upycha�. Zamo�ne, jak nie po�czoszk�, to onuck� luzy reguluj�.
� No tak... � Debren popatrzy� na zupaka. � A skoro o buforowo�ci i polityce mowa... Co jest z tym obl�eniem?
� Obl�enia nie ma. Jest stan obl�enia. Jak panna nog� da�a, to Igon z rozp�du kaza� wszystkie wrota zawrze� i jaki� kretyn rozci�gn�� to na bramy. Dekret raz-dwa og�oszono, bo my tu buforowi, neutralni, wi�c rzecz dekretu wymaga. No i teraz, by zgodnie z prawem stan obl�enia anulowa�, trza procedur� przeprowadzi�. Na czym ze dwa dni zejd�. � Westchn��. � O tym te� chcia�em z wami pogada�. Pospieszcie si�, kochani. Bo ju� za te dwa dni kupcy chc� mnie na j�drach powiesi�. Straty jak cholera. A tu jeszcze Igon si� zapar�, �e procedury nic wszczy... wszcza... no, nie weszcznie, bo jakby Kopciuszek jednak przyjezdny by�, to jeszcze wyjedzie i na wieki ksi�cia unieszcz�liwi.
D�wign�� si� od sto�u.
� No, p�jd�, raport z ustale� z�o��. A wy z�apcie par� klepsydr snu, bo chyba nic wi�cej po �mie nie zwojujemy. Czy mo�e ma kto jaki pomys�?
Trzy g�owy pokr�ci�y si� zgodnym ruchem.
� Takem my�la�. Ale nog� maj�c, do kapcia j� dopasujesz? Co, Debren? Dasz rad�?
Magun przytakn��.
� No to dobrej nocy. Urz�d Ochrony Tronu wyselekcjonuje dyskretnie te spo�r�d zaproszonych wczoraj, kt�re pod opis podpadaj�. Ale to rano.
* * *
Noc by�a jasna, ksi�ycowa, ale bruk uliczny pod�y. Tu� za zamkow� bram� Neleyka potkn�a si�, i to tak, �e jedynie chwyt za �okie� ocali� j� przed l�dowaniem nosem w kupce �ajna. Raz uchwyconego �okcia Debren ju� z r�ki nie wypu�ci�. U�o�y� rami� wr�ki w zgi�ciu swego, jak rycerz rami� damy. Nie zaprotestowa�a, cho� dalej sz�a ciut sztywna. Szli wolno, chyba nie tylko ze wzgl�du na pod�y bruk.
� Bol� ci� nogi � powiedzia� w kt�rym� momencie. Nie pyta�. Pewnie dlatego nie pr�bowa�a przeczy�.
� To od tego mieszkania na Przytopku � mrukn�a par� krok�w dalej. � Pirrend wylewa, progi wysokie. A jam ma�a. Nie zawsze nog� dostatecznie unios�. Chocia� teraz ju� lepiej. Od tego balowego szale�stwa Igona moda na czysto�� nam nasta�a i na pod�og� zarobi�am. �adna, prawda?
� �liczna. � Pozwoli� jej si� nacieszy� pochwa��. � Nie musisz mi k�ama�, Neleyko. Magun jest jak medyk: co od klienta us�yszy, to jak kamie� w studni�. No i nie zagoszcz� tu d�ugo. � Rzuci�a mu uwa�ne, troch� zmieszane, a troch� ostrzegawcze spojrzenie. � Nie patrz tak. Pod�oga �adna, ale na belkow� nie zarobi�a�. To deski. Cienkie. pod spodem sitowie pewnie albo s�oma, wi�c w por�wnaniu z podmok�ym klepiskiem rozkosz dla st�p. Ale na wysokie progi �adna pomoc. Co nie ma znaczenia, bo nie od prog�w ci� nogi bol�.
� Nie wiem � powiedzia�a wolno � o czym m�wisz.
� Pralnia w piwnicy. Mokro, kamienna posadzka. A ty tam boso pracujesz. Widzia�em � powstrzyma� jej protest. � A i zdarza�o mi si� r�nym w wilgoci pracuj�cym porad udziela�.
� Nisko mierzysz. � Nie by� pewien, co mia�a na my�li.
� Biednym te� kto� musi pom�c. S�uchaj... Wiem, �e si� wym�drzam, �e nie�yciowo radz�... Ale powinna� rzuci� pranie. To mi wygl�da na pocz�tek reumatyzmu. A reumatyzm dla wr�ki ko�ci rzucaj�cej to jak �lepota dla �uczni... Oj � zreflektowa� si�. � Wybacz. Nie my�la�em...
Przeszli kawa�ek, nim odwa�y� si� odezwa� ponownie:
� Uk�ad palc�w o wyniku rzutu decyduje. Nie uk�adasz ich �wiadomie, to talent wr�ki ci je uk�ada, ale je�li co� z d�oni� b�dzie nie tak... W twoim fachu d�onie s� r�wnie wa�ne jak u muzykanta. Albo chirurga.
� Albo rzezimieszka � zakpi�a. � Daj spok�j, Debren. Nie jestem klientk� i nie b�d�, bo mnie na ciebie nie sta�. Widzia�am, jak czarujesz. I ju� wiem, czemu� Juriff�w w trzy �winki nie pozamienia�. Taki jak ty dla paru srebrnik�w nie b�dzie ryzykowa�, bo je szybciej zarobi, ni� ty na tych �ajdak�w stracisz. Ta asygnacja, co to jej tw�j ko� nie honoruje, pewnie na tak� sum�, �e by mi drugie oko od zerkni�cia zbiela�o. Wi�c nie zni�aj si�, nie szukaj we mnie klientki. Widzia�e�: jedn� sukienk� mam, a do zamku w drewniakach musia�am. N�dza, m�wi�c wprost. G�odna ostatnio nie chodz�, to wszystko. Aha, no i pod�oga.
� Jeste� moj� konfraterk� � u�miechn�� si�. Nie odsun�a si�, nadal czu� jej ciep�o przy boku. � Zni�k� daj�.
� Umiesz wyci�gn�� te b�le ze staw�w?
Westchn��.
� No w�a�nie. Wiem, �e to nieuleczalne.
� Ale zatrzymywalne. I do za�agodzenia. Trzeba dobrze si� od�ywia�, nie nadwer�a� si�, w suchym i ciep�ym mieszka�...
� Czyli robi� wszystko, na co mnie nie sta�. Jak kijank� par� dni nie pomacham, to z interesu wylec� i zdechn� z g�odu. Nie przesadzam � uprzedzi�a jego protest. � Igonowe fanaberie