4072
Szczegóły |
Tytuł |
4072 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4072 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4072 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4072 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ZBIGNIEW MACHEJ
LEGENDY
PRASKIEGO
METRA
Joannie, Almie i Klaudiuszowi
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
Liryka praskiego metra
W przeddzie� Wigilii wraca�em do domu
metrem. By�a godzina szczytu.
W rozp�dzonym wagonie
mi�dzy stacj� Dworzec G��wny
a stacj� Muzeum, sta�em przyparty
do drzwi, z nosem przy ciemnej,
zimnej szybie. Ludzie napierali
na mnie z boku i z ty�u.
Raptem jakie� �ydki, po�ladki
i plecy przywar�y do moich �ydek,
po�ladk�w i plec�w.
Odwr�ci�em g�ow� i k�tem oka
dostrzeg�em, �e to jaka� kr�tkow�osa
blondynka, kt�r� w�a�nie ca�owa�
jaki� brodaty rudzielec z kolczykiem
w uchu, opar�a si� o mnie jak o �cian�.
Odczu�em jej cia�o �
wypr�one, uleg�e tamtemu, niecierpliwe �
cho� oddziela�o mnie od niej
kilka warstw zimowego ubrania.
Trwa�o to chwil� (nie d�u�ej
ni� odczytanie na g�os jednej zwrotki
sonetu) i by�o podniecaj�ce,
wzbudzi�o nawet niespodziewan�
erekcj�. Pe�nokrwist�, lecz nadaremn�
i przebrzmia�� ju� na najbli�szej stacji,
gdzie wysiad�o sporo ludzi
i zrobi�o si� o wiele lu�niej.
5
Cicha noc
Jaka� brzydka dziewczyna obci�ta na kr�tko
nios�a na piersiach karpia pod rozpi�t� kurtk�
chc�c go prawdopodobnie wrzuci� do We�tawy.
Czy jej si� to uda�o, nie by�em ciekawy.
Szed�em w stron� przeciwn� do Mostu Karola,
m�j krok nie przypomina� rytmu rock and rolla.
Noc nad magiczn� Prag� by�a cicha, ale
w jasno�ciach promienistych nie brodzi�a wcale:
z pochmurnej wysoko�ci drobny deszczyk pada�.
Ci, kt�rzy porzucili budy, warty, stada
po jakiej� tam kolacji, po jakim� tam drinku
doszli lub dojechali w okolice rynku
do jakich� tam ko�cio��w, gotyku, baroku,
jak gdyby w t� jedyn�, najd�u�sz� noc w roku,
w zimnym, mokrym popiele da�o si� rozdmucha�
ostatni� marn� iskr� w nik�y p�omyk ducha.
W kruchtach psy warowa�y a ich w�a�ciciele
pili na schodach wino z zielonych butelek.
Tu i �wdzie na bruku siedzieli �ebracy.
Pierwszy dzie� �wi�t jest dla nich dniem wydajnej pracy.
W kiczowate witryny patrzyli tury�ci,
W�osi, Niemcy, Francuzi pachn�cy i czy�ci
oraz Amerykanie, zwi�d�e dzieci kwiaty.
�a�o�nie pod arkad� gra� skrzypek brodaty.
Za rogiem sta�y w bramie dwie biedne panienki,
figury z betlejemskiej, gipsowej stajenki.
Kto� sprayem �Sarajevo" napisa� na murze.
Pod spodem kto� dopisa� �nie mog� ju� d�u�ej"...
Wr�ci�em ze spaceru z lekkim b�lem g�owy.
Pod znakiem Kozioro�ca rodzi� si� �wiat nowy
i przemija�y �wi�ta rozpocz�te w pi�tek.
�wi�ta, dwudniowa przerwa w rzezi niewini�tek.
6
Blisko
Kto� kuca� przed witryn� sklepu jubilera,
kto� w czerni, w kapeluszu z wykrzywionym rondem.
Kto� inny szed� d�wigaj�c pod pach� futera�.
Mo�na by�o przestraszy� si� jego wygl�dem.
Noc by�a jaka� m�tna, lekki mr�z przenika�
przez ubrania przechodni�w do ich sk�ry bia�ej.
Nagle b�ysn�y iskry ko�o kraw�nika.
To kto� z okna taks�wki rzuci� niedopa�ek.
Na rogu dwie panienki do�� rozw�cieczonymi
g�osami odp�dza�y starsz� pani� w futrze.
Na ulicznym zegarze co� drgn�o nad nimi:
d�u�sza wskaz�wka by�a bardzo blisko kr�tszej.
7
Program na niedziel�
John Wayne idzie przez pustyni�
nios�c przy piersi niemowl� i marz�c
o piwie w jednym z bar�w Nowego
Jeruzalem. Tymczasem prywatny detektyw
Humphrey Bogart odkrywa aparat
fotograficzny w g�owie Buddy nieopodal
zw�ok niejakiego Geigera. Nied�ugo wszystko
si� wyja�nia i po migawkach z wojny w Bo�ni
tybeta�scy mnisi w okularach od Diora
dm� w ludzkie piszczele. Wczoraj
wydawa�o mi si�, �e Gorbaczow przyjdzie
na m�j show i Warren b�dzie zazdrosny �
chrypi rozebrana Madonna
do swojego czarnosk�rego masa�ysty.
O, Figaro, mein lieber Figaro, jak
fa�szywie brzmi� dzisiaj wczorajsze imiona!
8
Opowie��
Noc by�a taka,
jakby nie istnia�
�aden z poprzednich
s�onecznych dni.
P�nocnowschodni
wiatr w polu gwizda�,
na wiejskiej drodze
zasypa� �niegiem
podw�jne �lady
gumowych k�.
Wiatr w polu gwizda�
i nagle usta�.
Ksi�yc by� znowu
pi�kny i m�ody,
rozcina� r�wno
niebo na p�.
Mr�z si� zatrzasn��
pomi�dzy sz�stym
(licz�c od kory)
i si�dmym s�ojem
sosnowych pni.
Nagle z wysoka,
z czarnej ga��zi
- tkwi�cy tam nudno
i nieruchomo
od o�miu godzin �
zmarzni�ty puszczyk
spad� g�ow� w d�.
Noc by�a taka,
jakby nie istnia�
�aden z poprzednich
s�onecznych dni.
Kosmos by� wielk�,
Niezrozumia��
kropk� nad �i".
9
zimowe noce paryskie
ach to s�awetne sfumato
wieczorem wie�a Eiffla
jest lekka i magnetyczna
jak stoj�ca na r�kach
primabalerina
puszysty a�ur tej konstrukcji
jest w zimie iluminowany
do wp� do pierwszej w nocy
�wiat�em ��tawym mglistym
odbitym od dekoltu Giocondy
xxx
rano tafla Sekwany
ma kolor i faktur� krzemienia
a� cz�owiek ma ochot� chodzi�
po wodzie jak Chrystus
przep�ywaj�ca w�a�nie
turystyczna barka
z burt� obr�bion�
purpurowym neonem
te� mog�aby od biedy
by� jego �wi�tyni�
10
w �rodku nocy (w �rodku miasta)
deszcz usta� ale jeszcze syczy na asfalcie
pod ko�ami samochod�w w dole
pod oknami naprzeciw mi�dzy kraw�nikiem
a witryn� odbija si� w ka�u�y
pod�u�ne bielmo �wiat�a z napisem
I N F O R M A T I O N
zas�anianym co chwil�
przez ciemne golemowate bry�y
przechodni�w
11
Dwadzie�cia jeden stacji
Poci�g po�pieszny z Koszyc do Pragi
mia� op�nienie ponad godzinne.
W przeciwn� stron� pe�ne powagi
sun�y �wiaty i nieba inne,
makrokosmosy, mikrokosmosy,
niewiarygodnie spl�tane losy
bog�w, demon�w, ludzi i zwierz�t.
Osiedla, kt�re po drodze le��,
wabi�y blaskiem otwartych okien.
Podr� d�u�y�a si� horrendalnie.
S�o�ce �wieci�o chropawym bokiem
i potem zasz�o zn�w punktualnie.
12
Marcowa bajka
W oddali siedmiolinia elektrycznej trakcji
podkre�la jednolit� szaro�� zachmurzenia.
I nawet wiatr pomimo intensywnej akcji
niewiele w tej szaro�ci przez ca�y dzie� zmienia.
W�a�nie pod wiatr pr�buje lecie� jaka� wrona,
lecz swoim marnym skrzyd�em wiatru nie przebije.
Poddaje si� i spada w d� jak zestrzelona
wstr�tnym krakaniem daj�c znak, �e jednak �yje.
13
Primaaprilisowa burza �nie�na w karkonoszach
�wiat nagle pociemnia�
i �nieg zacz�� wali�
ze wschodu na zach�d
zajadle, uko�nie,
nieomal poziomo,
a� strach by�o my�le�
powa�nie o wio�nie.
�ciemni�o si� wszystko.
W upiornej feerii
podziemnej po�wiaty
chmury sta�y blisko
i z g�ry, i z boku,
czarniawe konstrukcje
z lodowatej waty
trzeszcza�y, trzeszcza�y
na wschodzie.
Bo wiatr w nich buszowa�
jak w wizjach prorok�w
i ciska� z oddali
sam siebie w oddal�.
Ten wiatr, co si� nigdy
ni g�rom, ni drzewom
nie k�ania�, ni domom,
ten wiatr zn�w buszowa�
morderczo, mi�o�nie
jak z�odziej.
I strach by�o my�le�
o wio�nie.
14
Przed za�mieniem
Dwie planety moich oczu
sz�y za s�o�cem alchemicznym,
kt�re wytatuowane
na �niadym dziewcz�cym barku
�wieci�o naprzeciw s�o�ca
matowo i granatowo.
S�o�ce by�o granatowe,
wielkookie, hermetyczne.
Wschodzi�o i zachodzi�o
ponad wygolon� pach�,
pod rami�czkiem podkoszulka,
kt�ry te� by� granatowy
i opada� na po�ladki,
przyci�gaj�ce, astralne,
opi�te wytartym d�insem.
P�ki by�o mi po drodze,
szed�em tu� tu� za dziewczyn�.
Szed�em za jej tatua�em,
p�ki nie postanowi�a
skr�ci� w prawo, przej�� przez jezdni�
i wej�� w cichy obszar parku
przy klasztorze franciszkan�w.
Min��em j�, gdy siada�a
na �awce pod �ywop�otem.
I wtedy na okamgnienie
ujrza�em jej twarz... Jej twarz,
kt�rej wi�cej nie widzia�em
ju� nigdy i nie zobacz�...
Tak zostawia si� za sob�
cudze �ycie, obcy kosmos.
15
Wielki Pi�tek
Do miasta przez dzie� ca�y
zje�d�ali �wi�teczni go�cie.
Z ple�ni� na ustach sta�y
czarne figury na mo�cie.
Powietrze dr�a�o od przeczu�
ze snu �ony Pi�ata.
Wielkopi�tkowy wiecz�r
md�a zwiastowa�a po�wiata.
G�owy ptak�w i ludzi
zwr�cone by�y na zach�d.
Zmierzch stare mury brudzi�
sp�ywaj�c z czerwonych dach�w.
Nad Hradczanami chmury
� la �Toledo" El Greca.
Za nimi kosmos, kt�ry
ucieka�, ci�gle ucieka�.
16
xxx
O�lepiaj�ce �wiat�o
u wej�cia do metra
pod Placem Wac�awa
to tylko odblask s�o�ca
na niklowanej por�czy
ruchomych schod�w.
Wychodz�c na powierzchni�,
instynktownie, w nag�ym
niepokoju, skr�ci�em
jednak w prawo, do schod�w,
na kt�re s�o�ce
pada�o inaczej:
wielkimi, �akn�cymi
literami. Sko�nym,
odwr�conym C
i z�amanym, opartym
o �cian� cienia
T.
17
xxx
�an zielonego zbo�a,
po�ar kolor�w, po�ar,
wznosz� przed Oko Boga
oczy i r�ce van Gogha.
18
Les fleurs du Prague
bukietem bia�ych kwiat�w
zanurzanym w wiadrze z pian�
wyciera w�a�nie od wewn�trz
szklane �ciany kwiaciarni
przy Placu Wac�awa
odwr�cona do s�o�ca
to bokiem to zn�w ty�em
raczej nie pi�knym
cho� chyba jednak
nie brzydkim
(bia�e uda troch� przet�uszczone
kraciaste szorty r�owy
pochlapany wod� gorset
i szerokie t�gawe plecy
o ciemniejszym ni� uda
odcieniu)
pochyla si� podnosi
przechyla prostuje
i zamaszyste ruchy
jej m�odych r�k
rozci�gaj�
wok� niej na szybach
nik�� zas�on�
zdawkowych maz�w
z brudnawej piany
kt�ra i tak za chwil�
zostanie �ci�gni�ta
jest niedzielne popo�udnie
pod koniec kwietnia
s�o�ce grzeje jak w lipcu
i w ca�ej Pradze
nie mo�na nota bene
dosta� go�dzik�w
ani bia�ych
ani czerwonych
ani jakichkolwiek
innych
19
xxx
W prawej dolnej �wierci okna:
najpierw brudnor�owy naro�nik
kamienicy, a dalej betonowy rynsztok
i wysypka niezapominajek w cieniu.
W tym kadrze raz po raz pojawia si�
para obszarpanych go��bi,
kt�re nerwowo dziobi� beton.
20
Gdzie� dalej
Zanim zas�oni�em okno w kuchni
patrzy�em przez chwil� na s�oneczn� po�wiat�
w oknach na najwy�szym pi�trze naprzeciw,
po drugiej stronie ulicy.
U g�ry by�a seledynowa, u do�u ruda.
Poni�ej za� �ciemnia�a si� cierpka ziele� klon�w
i mechanicznie dzwoni�y �wierszcze.
Zapalone w�a�nie latarnie sta�y dumne jak lilie.
Na �awce na przystanku autobusowym
siedzia�a dziewczyna w bia�ej bluzce
i kr�tkiej sp�dnicy. Przez okamgnienie
chcia�em jej spojrze� w oczy
z bliska, z bliska,
twarz� w twarz...
Przyjecha� jednak autobus,
do kt�rego wsiad�a i odjecha�a. Zaraz potem
przejecha�a czerwona taks�wka,
a za ni� furgonetka z napisem �Algida".
I wzd�u� kraw�nika wielkimi susami
przebieg� wilczur z kaga�cem na pysku
znikaj�c gdzie� dalej,
w�r�d �ywop�ot�w i kwitn�cych bz�w.
Pod bia��, ospowat� pe�ni�.
21
Statysta
Od pierwszych chwil na pla�y w Lido di Jesolo
czuj� si� jak statysta w filmie Felliniego:
nad lasem parasoli wznosi si� latawiec,
bufiasta chmura s�o�ce na chwil� zas�ania,
a ja, szczur �r�dl�dowy, spogl�dam ciekawie
nawet jak dzieci id� do morza g�siego.
Podczas pierwszej k�pieli a w�a�ciwie stania
w morzu po pachy, ze skurczonym pr�ciem,
kt�re zdaje si� szybko zmienia� w skorupiaka,
ogarnia mnie nostalgia, bo na horyzoncie
samotnie i dostojnie sunie bia�y �agiel.
(Gdzie s� dzisiaj marzenia wiejskiego ch�opaka,
kt�rym by�em nieomal trzydzie�ci lat temu?)
II
Pokryty g�si� sk�rk�, przyprawiony sol�,
wychodz� po k�pieli wysycha� na molo,
gdzie le�� w du�ej liczbie prawie ca�kiem nagie
- ta scena w pierwszej chwili zdaje si� urocza -
cia�a przewa�nie m�ode, przewa�nie kobiece.
Jak niemo, oboj�tnie zaleg�y pokotem
w oparach swych olejk�w, emulsji i krem�w,
w rozmaitych odcieniach s�odkiej cielisto�ci!
Niekt�re jeszcze bia�e jak ko�cielne �wiece,
inne ju� czerwonawe, nawet hebanowe,
gdzieniegdzie dla ozdoby obwieszone z�otem.
Te wyci�gni�te na wznak z pe�zn�cym w bok biustem,
tamte le�� na brzuchu, opalaj�c plecy.
Jak g�adko wygolone s� ich dumne uda!
Jak wydepilowane skrupulatnie krocza!
Niebo nad nimi wisi coraz bardziej puste
i s�o�ce w nie uderza z bezg�o�nym �oskotem.
III
Drobne od�amki muszel k�uj� mnie w po�ladki.
Zwracam oczy ku morzu. M�g�bym godzinami
podziwia� co dzie� jego bezkres i pot�g�.
Bardziej ni� na kobiety - m�wi�c mi�dzy nami �
wol� patrze� na �odzie, okr�ty i statki,
obserwowa� jak nikn� w mgle za widnokr�giem...
22
Kroniki w�oskie
Wczoraj samoloty NATO dokona�y wreszcie nalotu na
serbskie pozycje w Srebrenicy. Zaatakowa�y dwa
serbskie czo�gi. (...) Wszystkie uczestnicz�ce w nalocie
maszyny powr�ci�y bezpiecznie do bazy NATO
w Aviano we W�oszech.
Z wiadomo�ci agencyjnych
Znu�eni s�o�cem i nud� pla�y
siedzieli�my o zmierzchu na tarasie.
Mieli�my s�l we w�osach, upa� jeszcze parzy�
nasze sk�ry inkrustowane gdzieniegdzie iskrami piachu.
Byli�my po kolacji i pili�my wino.
Nie chcia�o nam si� my�le�, m�wi�, nawet marzy�.
Trawi�c i mi�o wegetuj�c (ale czy� bycie z rodzin�
na wakacjach
to nie jest najszcz�liwsza w �wiecie,
boska wegetacja?) patrzyli�my przed siebie:
na szarorudych dachach gas�o �wiat�o dnia
i sosny o wygi�tych groteskowo pniach
mrocznia�y w labiryncie �ywop�ot�w,
tui, wierzb i cyprys�w. Spoza drzew i dach�w
przeziera�o morze odbijaj�ce ciemno��
g�stniej�c� w niebie.
I �wiat by� prawie got�w
na przyj�cie nocy.
Bo tylko p�omyk�wki mia�y wszcz�� sw�j wrzask
piskliwy, przenikliwy i raczej ponury,
by go potem powtarza� ca�� noc raz w raz
i ciemno�� mog�a znowu zaciera� kontury
wszystkich rzeczy pocz�wszy od najodleglejszych
takich jak widnokr�g...
I w�a�nie tam, w oddali,
na morzu, kt�rego�my si� wtedy bardziej domy�lali
23
ni� je widzieli, zobaczyli�my nagle b�ysk...
I potem, tam, na horyzoncie,
wynurzy�a si� z nocy
�wietlista g�sienica...
Podw�jna kolia bia�ych �wiate�...
To nic, to by� tylko wielki
Wycieczkowy statek...
(czerwiec � lipiec 1995)
24
Poemat dla niepal�cych
W ekspresie z Pragi do Bohumina,
w przedziale drugiej klasy przy oknie
siedzia�a piegowata dziewczyna
i nie siedzia�a wcale samotnie,
bo opieraj�c si� o jej rami�
drzema� m�czyzna, m�ody, podobny
uderzaj�co do Franza Kafki.
Dziewczyna by�a nawet niebrzydka:
szczup�a blondynka, typ Meryl Streep.
Ubrana w d�insy i bia�y T-shirt
zgina�a nogi jak w p�lotosie
trzymaj�c ksi��k� na lewym udzie.
Gruby wolumin w mi�kkich ok�adkach
z wybrudzonymi brzegami kartek
i zapiskami na marginesach
le�a� otwarty u jej podbrzusza.
Usta dziewczyny niemo porusza�
jak usta t�pej licealistki
jaki� wkuwany na pami�� tekst.
Dziewczyna czasem schyla�a g�ow�
i zagl�da�a do swojej ksi�gi,
by potem znowu patrze� przez okno
wci�� poruszaj�c niemo wargami.
Widoczno�� by�a zupe�nie dobra.
S�o�ce pra�y�o zza brudnych szyb.
Nad �wiatem ja�nia� nieba aksamit.
Poci�g przemierza� czeski krajobraz,
dudni� i stuka�, �omota�, p�dzi�.
Na dworcach stali nieznani ludzie
i upa� nadal og�upia� wszystkich.
25
Droga na p�noc
Jechali�my na p�noc, nad morze,
przez ziemi� spieczonych ust i daremnego potu.
Wok� pustynnia�y pola, p�on�y lasy.
S�o�ce obna�a�o popielate koryta rzek,
kamienie na dnie biela�y jak ko�ci.
R�ce klei�y si� do kierownicy, asfalt
do opon samochodu. Zmarszczone powietrze
drga�o z gor�ca. Przed nami i za nami
rozmazywa� si� horyzont. Radio nadawa�o
tylko wiadomo�ci, reklamy i piosenki
Michaela Jacksona. Ju� prawie wsz�dzie
zwyci�y�a demokracja, ale ludzie nie byli
zadowoleni. Wygas�y wielkie piece.
Cysterny dowozi�y wod� do miast. Benzyna
znowu zdro�a�a. Odwaga, oczywi�cie, stania�a.
Urz�dy cierpliwie przes�uchiwa�y
obywateli. Lekarze odkrywali nowe, tajemnicze
infekcje. Mrowi�y si� targowiska, kwit�a
korupcja, mno�y�y si� napady z broni�
w r�ku, opowiadano legendy o rozgrywkach
mafijnych. Mistrzowie olimpijscy
odpadali w pierwszej rundzie. Na stadionach
uzdrawiali nowi mesjasze, �piewa�y t�umy.
Cha�upnicze proroctwa o bliskim ko�cu �wiata
szerzy�y si� nie tylko w�r�d turyst�w.
Komputerowe ba�wochwalstwo konkurowa�o
z satelitarnym zabobonem. Czarne ikony
p�aka�y czerwonymi �zami i myszy
karmi�y si� nask�rkiem wiernych,
kt�rzy miauczeli w ko�cio�ach miauczeniem
swoim nu��c Boga swego...
Jechali�my na p�noc.
A na po�udniu nie ustawa�y wojny,
rozpada�y si� pa�stwa...
26
Kiedy dojechali�my nad morze,
sto �aglowc�w pod bezchmurnym niebem
wp�ywa�o do zatoki i z lasu na brzeg
wychodzi�y dziki,
by ch�epta�, ch�epta�, ch�epta�
s�on� wod�.
(1992)
27
Poemat marynistyczny
We are such stuff
As dreams are made on, and our little life
Is rounded with a sleep.
Prospero
Zbudzi�em si� na pla�y pod bratob�jczym s�o�cem.
�wiat wok� mnie bez trudu wci�� wi�za� koniec z ko�cem.
Zmru�y�em zaraz oczy, by nie da� si� o�lepi�.
Przemkn�o mi przez g�ow�: �och, lepiej by�o nie pi�..."
Opar�em si� na �okciu, podnios�em si�, usiad�em.
S�o�ce si� przesun�o jakby by�o wahad�em
z kraw�dzi�, kt�ra kroi na dwie cz�ci horyzont.
Wiatr zmieni� si� wyra�nie, chyba nie by� ju� bryz�.
Morze jako� zg�stnia�o, fala lgn�a do fali.
Statki monumentalnie sta�y w sinej oddali
z wyj�tkiem tego, kt�ry w�a�nie powraca� z Helu.
Chocia� zacz�� si� sezon ludzi by�o niewielu
na brudnej, dzikiej pla�y. Po mojej prawej stronie
jaki� grubas smarowa� utlenionej matronie
r�owe plecy kremem, a szpakowaty brunet
stoj�cy troch� dalej trzyma� w r�ku �Trybun�".
Ch�opiec toczy� do wody d�tk� wi�ksz� od niego,
by skaka� z niej na g��wk� na z�o�� swoim kolegom.
Po lewej, troch� z ty�u, dwie kr�tkow�ose panie
opala�y si� topless. Bezczelnie patrzy� na nie
m�odzieniec w okularach siedz�cy w ich pobli�u
z takim wyrazem twarzy jakby kona� na krzy�u.
�Kt�r� mamy godzin�?" - odezwa�em si� wreszcie
do mojej �ony, kt�ra w powolnym, niemym ge�cie
odpowiedzi podnios�a w moj� stron� sw� r�k�
ozdobion� zegarkiem. Uczyni�a to z wdzi�kiem
istoty pogr��onej bez pami�ci w lekturze
(moja �ona czyta�a ju� po raz drugi �Burz�"
w nowym, kontrowersyjnym przek�adzie Bara�czaka).
Nie spa�em wcale d�ugo, wi�c w cieniu jej le�aka
po�o�y�em si� znowu, by pospa� sobie d�u�ej.
28
Kalwa
Tafla jeziora l�ni zniewalaj�co.
Trzciny w�druj� na baczno�� wzd�u� brzegu
trzy po trzy szepcz�c pos�usznie wiatrowi.
Dzisiaj od rana znowu jest gor�co.
W wigili� swoich czterdziestych urodzin,
�l�cz�c w kajaku przy ko�cu szeregu
sp�kanych pali, w ci�gu czterech godzin
pewien nieszcz�nik jedn� ryb� z�owi�.
Wyrwany z wody, rzucony na pomost,
miota si� biedny leszcz z rozdartym pyskiem.
A� wreszcie pada w s�o�cu nieruchomo.
Rybitwa nad nim przelatuje z piskiem.
Na brzegu czesze si� kobieta bosa.
Pewnie si� ju� szykuje na kochanie.
Czy s�yszysz szelest wyrwanego w�osa
i jak na sznurze szybko schnie jej pranie?
29
Przej�cie
O! Ulico, ulico...
Norwid
Dachy, brudne fasady,
nos zadarty do g�ry,
eklektyczna harmonia
dawnej architektury.
Balkony, tympanony,
go��bie tkwi� na gzymsach.
Do�em w dw�ch samochodach
jedzie miejska policja.
Asfalt, guma, motory,
przera�liwe klaksony.
Ruch jednokierunkowy.
Wszelki post�j wzbroniony.
Manekiny w witrynach
lustruj� ch�odnym okiem
przechodni�w, kt�rzy depcz�
trotuary szerokie.
Gwar, szum, stukot obcas�w,
aleatoryzm pieszych.
Przez zebry idzie pani,
z kt�r� warto by zgrzeszy�.
Amarantow� bluzk�
znacz� stercz�ce sutki.
Gapiostwo cz�sto bywa
brzemienne w smutne skutki.
Niby miecz Damoklesa
pionowy napis �Kodak".
Pod ziemi� stacja metra:
t�um na ruchomych schodach.
G�ucha miazga ha�as�w,
szara piana odg�os�w.
Wej�� do tej samej rzeki
po raz drugi nie spos�b.
30
Pstre antyoratorium
wielkomiejskiej ulicy,
w kt�rym sta�e akcenty
stanowi� nieme lipy.
Kariatydy z piaskowca
�ni� o nogach z granitu.
Cienie si� wyd�u�aj�.
Mija godzina szczytu.
W restauracji za rogiem
maj� piwo koszerne.
Sk�d� dolecia�a fraza
piosenki Tiny Turner.
�I don't care who's wrong who's right..."
- zachrypia� z okna g�o�nik.
W gazetach spekulacje
o ko�cu wojny w Bo�ni.
Staruszka w kapeluszu
idzie z kundlem na smyczy.
Kto�, kto mia� wczoraj w�adz�,
dzisiaj ju� si� nie liczy.
Dwa podejrzane typy
czekaj� na przystanku.
Codzienna zmiana kurs�w
zabija nud� w banku.
Chory na AIDS artysta
wystawia krew na pokaz.
Razem z Armi� Radzieck�
odesz�a pewna epoka.
Rozczochrany m�odzieniec
holendruje na wrotkach,
wst�puje do kawiarni,
by skorzysta� z wychodka.
Do ciemnych sal kinowych
wr�ci� ksi��� Dracula.
Nowa czarna sukienka
le�y na nim jak ula�.
31
�lepy �ebrak przystan��
ko�o bramy gazowni.
Wystukuje rytm walca
bia�� lask� o asfalt.
Fetor z kub��w na �mieci
wznosi si� coraz wy�ej.
Latarnie s� w dzie� smutne
jak zapomniane krzy�e.
Na ko�cu perspektywy
kr�lewskie, z�ote b�yski.
W drugiej po�owie lipca
s�o�ce doskwiera wszystkim.
Kto� poda� inny pow�d
sk�d w �wiecie ca�a bieda:
bo do tej samej rzeki
wej�� nawet raz si� nie da.
(1993)
32
xxx
Ostatni wtorek lipca. Tu� przed
po�udniem zrywa si� wiatr, zapadaj�
ciemno�ci, uderza grom i na Plac
Wac�awa spada ulewa.
Przechodnie kryj� si� po bramach,
zaludniaj� pasa�e. Samochody stoj�
pod sko�n� �cian� deszczu. Nawa�nica
wydziera firanki z otwartych okien.
I tylko na balkonie najwy�szego pi�tra
hotelu Juli� ca�uje si� para zakochanych...
Stoj� w burzy p�nadzy, wp�obj�ci,
opieraj�c si� o balustrad�. Tak
jakby swoim poca�unkiem chcieli
dotkn�� drugiej strony �ywio�u.
33
Pasa�erka
By� czwarty dzie� jesieni. Niebo nad Berlinem
stawa�o si� po zmierzchu o�owianosine,
kiedy odje�d�a� poci�g po�pieszny �Metropol�
z dworca Lichtenberg, kt�ry gorzko pachnia� rop�.
�wiat wok� si� zanurza� w coraz g��bsz� ciemno��.
W moim przedziale obok, aczkolwiek nie ze mn�
podr�owa�a tylko jedna pasa�erka,
na kt�r� pozwala�em sobie skosem zerka�.
Wygl�da�a powa�nie, chocia� by�a m�oda.
Jej solidna, surowa, plebejska uroda
kojarzy�a si� zaraz z portretami Lutra,
przedostateczn� stref�, wczorajszo�ci� jutra.
Na ca�y �wiat zewn�trzny zdawa�a si� g�ucha.
Przyciskaj�c pude�ko walkmana do brzucha
i z pluskwami s�uchawek wetkni�tymi w uszy,
od kostek a� po szyj� na czarno ubrana
i dok�adnie zapi�ta s�ucha�a... Schumanna.
Mleczny blask jarzeni�wki z g�ry na nas pr�szy�.
Wiedzia�em, �e to Schumann, bo jego nazwisko
czernia�o na kasecie dostatecznie blisko
moich ciekawskich oczu. Ani s�owa wi�cej
nie da�o si� odczyta� z pude�ka kasety,
ani nazwy utworu, ani te�, niestety,
na jakich instrumentach czyje gra�y r�ce
lub jak� pie�ni� czyje rozbrzmiewa�y g�osy.
Czu�em z tego powodu wyra�ny niedosyt.
Gdybym co� wi�cej dojrza� albo co� dos�ysza�...
C� mi wi�c pozosta�o? Wr�ci� do lektury
nowego tomu wierszy Bohdana Zadury.
Ksi��ka nosi�a tytu� - nomen omen - �Cisza".
34
Nokturn
Opad�e, mokre listki lipy
tworz� mozaiki na chodniku
i poszarza�e aureole
na dachach bia�ych samochod�w,
kt�re parkuj� wzd�u� ulicy.
Dochodzi p�noc. Deszczyk si�pi
i m�tne �wiat�o latar� m�y.
W neoklasycystycznej bramie
dwie kurwy stoj� w jasnych p�aszczach
na tle zamkni�tych, czarnych drzwi.
Dziewczyny, kt�rym los posk�pi�
urody, wdzi�ku, forsy zw�aszcza,
stoj� i pal� papierosy.
I tego daremnego stania
maj� ju� dzi� serdecznie dosy�.
Nad nimi, w oknach kamienicy
dawno wygas�y wszystkie �wiat�a
z wyj�tkiem dw�ch na pierwszym pi�trze
(komu� si� chce po nocy �l�cze�
przy przestarza�ym komputerze).
Min�a p�noc. Coraz ch�odniej.
I deszczyk si�pi coraz g�ciej.
A one stoj� tak, jak sta�y,
a� na ich widok lito�� bierze �
dwie kurwy, podw�jne nieszcz�cie.
35
xxx
W ciemno�ci,
wewn�trz i na zewn�trz
domu na przedmie�ciu,
tylko dwa �wiat�a.
Wewn�trz,
w pokoju na pi�trze,
pulsuje sinawa po�wiata
telewizora.
Na zewn�trz,
po drugiej stronie ulicy,
��ty blask
wielkiego neonu
�Motel Orbis"
rozmazuje
chwiej�ca si� na wietrze
ga���,
czarna
i zakrzywiona
jak kosa.
36
Ostatnia Wigilia Joana Miro
Bardziej wymazy
ni� postacie. Co�, co zosta�o
nazwane �kobieta
z bagien�, �defilada
chi�skich manekin�w�
lub �kowal i jego niebo�.
Bardziej wykresy
starczej fizjologii,
ni� znaki dla przysz�ych
pokole� wr�biarzy
historii sztuki.
Oczy zmuszane
do nieustannej zmiany skali
nie odr�niaj� czarnego
dziewcz�cego w�osa
od autostrady
przecinaj�cej Pary�.
Niestety, te linie
nie oddaj�
�adnych napi��,
ani ich nie stwarzaj�,
nie prowadz�
donik�d.
Na bia�ym tle
narasta nuda tysi�cy
rzekomo niepowtarzalnych
ruch�w,
pozornie nieprzypadkowych
kaligrafii.
Zamyka si� pu�apka
w�asnego stylu,
zaciska w�ze�
�mierci...
Natomiast
kolory pozostaj�
�ywe i czyste,
bo nie nale��
do tego, kt�ry je po�o�y�.
Na przyk�ad karmin,
kawalkady karminu.
Burze indygo.
37
Nieruchome.
Ale czy s� to echa
katalo�skiego s�o�ca?
Nie wiadomo.
Zreszt�, lepiej tak
tego nie okre�la�.
38
Wariacje
Minie dzie�, noc i znowu up�yn� terminy.
Min� wieki, histerie, nostalgie, owacje.
Przemin� sny, sezony, adwenty i ci��e,
sceny batalistyczne, narratorzy ksi��ek,
dy�ury, kwarantanny, mity, �wi�te racje.
Strac� wa�no�� paszporty, ustan� przyczyny,
Przemin� plagi, plotki, liturgie, re�imy.
Wyblakn� alfabety, znikn� wszystkie cyfry,
programy, plany, kody, zakl�cia i szyfry.
Przemin� warty, kwadry, flirty, mro�ne zimy,
kuracje, menstruacje, nudne nadgodziny,
embarga, koniunktury, retoryczne gesty.
Przemin� wilcze echa, konferencje, czystki,
posty, pozy, pozycje, propozycje, miny.
Przeminie to, co zawsze denerwuje wszystkich,
op�nione reakcje, niewczesne erekcje,
pretensje mimochodem, atomowe testy,
odkurzone przeboje, nadaremne lekcje,
prymitywne reklamy, tremy, triki, strajki,
kaprysy, protoko�y, s�owa od niechcenia,
powszechne przekonanie, �e nic si� nie zmienia.
Przemin� rundy, ruje, festiwale, stresy,
imperia, klimakteria, afery, procesy,
zwolnienia chorobowe, kabarety, nieba
i niemi�e rozkazy, kt�re spe�nia� trzeba.
Przemin� jacy tacy w spos�b bylejaki,
przemin� ich cierpienia, g�ody, biedy, braki,
to, co im w �yciu wysz�o i co im nie wysz�o.
Przeminie aktualno��, tera�niejszo��, przysz�o��.
Przemin� gorzkie �ale, �za wyschnie na wietrze.
Czas b�dzie znowu niczyj i przestrze� niczyja.
Potem przeminie wiatr i wszystko, co z nim mija.
Przeminie wielki przemyt poza czasoprzestrze�.
A gdy do przemycenia nic ju� nie zostanie,
przeminie na ostatku samo przemijanie.
39
PRZEK�ADY
V�T�ZSLAV NEZVAL (1900-1958)
Praga o palcach z deszczu
Nie jest to co�
Co� co da si� wyt�umaczy� pi�knem albo stylem
To nie Brama Prochowa albo Staromiejski Rynek albo
Most Karola
Ani stara Praga ani nowa
Ani co� co da si� zburzy� ani co� co da si� na nowo
zbudowa�
Ani twoje legendy ani twoje pi�kno nie sprawiaj� Prago
�e jeste� jedyna w �wiecie i �e si� nie zmienisz nawet
gdyby� leg�a w gruzach
Twoja poezja jest zawi�a a ja zgaduj� j� uwa�nie
Tak jak si� odgaduje my�li wielbionych kobiet
Nie mo�na Ci� opisa� ani narysowa� nie mo�na postawi�
przed tob� lustra
Nie rozpozna�bym w nim Ciebie tak jak ty nie
rozpozna�aby� siebie
Nie jest to co�
Co� co da si� wypowiedzie� gi�tkim j�zykiem co da si�
wydrukowa� w przewodniku
Bo jest to w ca�ej twej istocie w jej tajemniczym porz�dku
W tym jak siedzi na twym czole ptak
W tym jak dziecko wo�a do swej matki kiedy oboje
przechodz� wzd�u� barokowych rze�b
W tym jak jedzie rowerzysta kiedy si� �piewa ballad�
W tym jak �mierdz� tramwaje kiedy loreta�skie dzwonki
dzwoni�
W tym jak z�y gust mierzy si� z oknami twoich magazyn�w
i ko�cio��w
W tym jak smakuje par�wka w piwnicy z czas�w wojny
trzydziestoletniej
W tym jak wre czeska mowa na wyludnionym placu
W tym jak kwestionujemy twoj� warto�� w sklepach
z p�ytami gramofonowymi
W tym jak jeste� martwa na widok�wkach kiedy dzwoni
listonosz
40
W tym jak si� bierze miar� korpulentnym paniom kt�re
nazywaj� si� tak jak twe ulice
W tym jak b�yszczy szynka kiedy s�o�ce zachodzi
za Petrzin
Jestem jednym z tych kt�rzy kochaj� i kt�rymi si� brzydz�
Lepszy tylko o tyle �e nic nie chc� i niekiedy m�wi� prosto
w oczy
A tak�e o to �e niesko�czono�� jest moj� pasj� i �e
szukam jej w tobie
C�ro dzisiejszego popo�udnia i bardzo odleg�ych epok
Nic nie chc� jakbym by� tylko j�zykiem
Twoim j�zykiem twoim zd�awionym akordeonem
Jestem j�zykiem twoich dzwon�w ale te� twego deszczu
Jestem j�zykiem twych winogron ale te� twoich dom�w
noclegowych
Jestem j�zykiem twych wysuszonych mniszek ale te�
twoich szofer�w
Jestem j�zykiem twej che�pliwo�ci ale te� twojej melancholii
Jestem j�zykiem twych zawod�w p�ywackich ale te� twoich
szk� podstawowych
Jestem j�zykiem twych kelner�w ale te� twojej chrypki
Jestem j�zykiem twych r� ale te� twoich w�dlin
Jestem j�zykiem twych wiklinowych krzese� ale te� twoich
wesel
Jestem j�zykiem twej trawy ale te� twoich zegar�w
na wie�ach
Jestem j�zykiem twych bar�w ale te� twoich nauczycielek
fortepianu
Jestem j�zykiem twej niedzielnej nudy ale te� twoich �luz
Jestem j�zykiem twej stra�ackiej tr�bki ale te� twoich
legend
Jestem tylko twym zmartwychwsta�ym j�zykiem
Jak si� rozsta�
Skoro chc� ci� s�ucha� stale nawet we �nie
Aby� objawi�a mi si� w spos�b stokrotnie znany i tak jak
dot�d ci� nie zna�em
Aby� objawi�a mi si� tak jak dopiero teraz chc� ci� zna�
Przysz�ym pokoleniom zostawiam w spadku gar��
do�wiadcze� i d�ugie westchnienie
Nad nie sko�czon� pie�ni� kt�ra mnie zbudzi kt�ra mnie
usypia
Wspomnijcie mnie wspomnijcie
Ze mieszka�em w Pradze �e by�em jej przechodniem
�e uczy�em si� j� kocha� inaczej ni� dot�d si� kocha�o
�e uczy�em si� j� kocha� jak przyjaci�k� jak cudzoziemk�
�e uczy�em si� j� kocha� wolnym sercem wolnego
cz�owieka wolnych marze� i t�sknot
41
�e uczy�em si� j� kocha� jak istot� do kt�rej nale�y
przysz�o��
�e uczy�em si� j� kocha� jak dot�d nikt jej nie kocha�
Jak jej syn i jak obcy
P�acz i �miej si� rozdzwo� wszystkie swoje dzwony
Tak jak ja stara�em si� rozdzwoni� wszystkie dzwony
pami�ci
Albowiem czas leci a ja chcia�bym tak wiele jeszcze
o tobie powiedzie�
Czas leci a ja dot�d powiedzia�em o tobie tak ma�o
Czas leci jak jask�ka i roznieca stare gwiazdy nad Prag�
42
JAROSLAV SEIFERT (1901-1986)
Kawiarnia �Slavia�
Tajnymi drzwiami od bulwaru,
zrobionymi z tak przejrzystego szk�a,
�e niemal ich nie wida�
a ich zawiasy
nasmarowane s� olejkiem r�anym,
przychodzi� czasem Guillaume Apollinaire.
Mia� zabanda�owan� g�ow� jeszcze z czas�w wojny.
Przysiad� si� do nas
i czyta� brutalnie pi�kne wiersze,
kt�re Karel Teige natychmiast przek�ada�.
Na cze�� poety
pijali�my absynt,
trunek ziele�szy
ni� wszystko zielone.
I kiedy od stolika wyjrzeli�my przez okna,
poni�ej bulwaru p�yn�a Sekwana.
Tak, owszem, Sekwana!
Poniewa� nieopodal w szerokim rozkroku
sta�a wie�a Eiffla.
Pewnego razu Nezval przybieg� w czarnym cylindrze.
Nie mieli�my wtedy poj�cia,
a on te� tego nie wiedzia�,
�e w�a�nie taki cylinder nosi� Apollinaire,
kiedy zakocha� si�
w pi�knej Luizie de Coligny-Chatillon,
kt�r� nazywa� Lou.
43
JAROSLAV SEIFERT (1901-1986)
Przybrana poziomkami
Tu� przy budowie na pryzmie cegie�,
kt�re miewa�y kolor r�
i by�y jeszcze gor�ce
jak d�onie w gor�czce,
bawi�y si� w dzie� dzieci.
Wieczorem za� przystawa�y tam prostytutki
ze swymi kochasiami.
Jedna z nich mieszka�a naprzeciw nas.
Gdy odchodzi�a wieczorem,
nie odrywa�em od niej oczu
i z ciekawo�ci szed�em za ni�
p�ki nie odwr�ci�a si� pokazuj�c mi j�zyk.
Ukryci w ciep�ych zakamarkach
powierzali�my sobie nawzajem swoje odkrycia.
Kolega opowiada� mi w sekrecie
o swojej starszej siostrze.
Ale� to odurza�o.
Wyda�a mi si� ca�a przybrana
w pachn�ce poziomki.
To upaja�o bardziej
ni� �lady miodu
w zapr�szonych kieliszkach g�uchej pokrzywy,
odurza�o bardziej
ni� buteleczka z trupi� g��wk� na nalepce
i napisem �Trucizna",
kt�r� stale nosi�em w kieszeni.
Tego nie zdo�a wy�piewa� �aden ptak.
I jak tu si� nie u�miechn��.
Pst, przy��cie do drzwi ucho
i wyt�cie s�uch:
za drzwiami stoi mi�o��.
44
VLADIM�R HOLAN (1905-1980)
Ale i ty
Gdzie� cz�owiek jest sam, skoro przecie� w ko�cu
istnieje oboj�tno��, kt�ra zazdro�ci
i skoro nawet mi�o�� bez okrucie�stwa
by�aby samotna, opuszczona, nie mia�aby nikogo?
Milczenie... Cisza... Ale i ty,
ale i ty, letni ob�oku nad nami,
jeste� r�wnie� jeszcze gdzie indziej!
45
BOHUMIL HRABAL (ur. 1914)
Padaj�ca moneta
Zapali�em dwie �wiece
a ty w��czy�a� elektrowni�.
Powiedzia�em: Ciemno��
a ty za�mi�a� s�o�ce
w�glem ze �l�ska.
Powiedzia�em: Akwarium
a ty przyprowadzi�a� morze
na postronku.
Szepn��em: Nic
a ty odpowiedzia�a�: Wszystko,
bo jeste� zb��kane echo
�arliwego czucia,
bo jeste� oko,
kt�re widzi sercem,
bo jeste� ucho,
kt�re okiem s�yszy,
bo jeste� serce,
w kt�rym zmieniaj� si� literki
i podw�jna gra padaj�cej monety
ukazuje zawsze
t� sam� twarz mi�o�ci.
46
IVAN BLATNY (1919-1990)
Adwent
Bez�nie�ny grudniu, popatrz, koronka Pragi czeka,
popatrz, konie czekaj�, by uprz�� im posrebrzy�!
Jak poz�acane sztu�ce niech �wiec� zn�w z daleka
misternie kute bramy i gzyms�w �nie�ne rz�sy.
�nie�ne rz�sy na gzymsach, misternie kute kraty,
kamienny str�j pos�g�w, latarnie stoj� cicho...
Gdy mg�a opadnie nisko, jak poprzednimi laty
chc�, Prago, zn�w ogl�da� ten fantastyczny widok.
Nad twymi pa�acami, ponad orkiestr� wie�
chc� widzie� pow��czyste, d�ugie welony ciszy.
A ile w tym rado�ci, gdy dziecko krzyknie ��nieg!�
I z dala: �Pada, pada� - odpowied� echa s�yszy.
Wi�c, zatwardzia�y grudniu, popatrz, jak Praga czeka
na puszyste girlandy w twoim mrozie zmarnia�ym.
Ze strachem wypatruje, nas�uchuje z daleka.
Ach, czeka wci�� i czeka. A razem z ni� �wiat ca�y.
47
ZBYN�K HAVL��EK (1922-1969)
xxx
STAWIAM cz�owieka przeciwko �wiatu
Cz�owieka przeciwko ludzko�ci ludzko�� przeciwko
wieczno�ci
Szcz�cie przeciwko n�dzy mi�o�� przeciwko �mierci
Stawiam jutrzenk� przeciwko p�nocy krajobraz przeciwko
trygonometrii
Go��bic� przeciwko przepa�ci ciebie p�acz�c� przeciwko
tobie pi�knej
Ciebie bombarduj�c� miasto przeciwko tobie w welonie
paj�czyn
Ciebie niedosi�n� kr�low� przeciwko tobie um�czonej
niewolnicy
Ciebie ubran� przeciwko tobie rozebranej
Stawiam zach�d s�o�ca przeciwko deszczowi
P�on�cy sterowiec przeciwko sikorce w gnie�dzie
Powierzchni� przeciwko obj�to�ci wolno�� przeciwko
konieczno�ci
�cie�k� w�r�d p�l przeciwko linii lotniczej w mroku
M�k� upadania przeciwko t�sknocie do odlotu
Stawiam siebie wczorajszego przeciwko sobie jutrzejszemu
Natur� macierzy�sk� przeciwko naturze pe�nego morza
Stawiam siebie przeciwko wszystkim siebie przeciwko
nikomu
I wypowiadam wojn� i zmieniam front wszech�wiata
By przeprowadzi� dow�d na to �e �yj�
I codziennie spalam za sob� mosty
48
ZBYN�K HAVL��EK (1922-1969)
xxx
DZI� Karlotta ubra�a si� w szkar�atny Berlin
I w pas z martwej ziemi i w per�y my�liwc�w
I zdj�a prost� szat� pa�acowych rewolucji
I obu�a si� w miedziane i srebrne cz�na Eufratu
I wprowadzi�a podatek od z�b�w i mi�a Kodeks
Hammurabiego
I czyta�a instrukcj� �O paleniu na stosie" i j�zyk sumeryjski
podnios�a zn�w do rangi j�zyka �wiatowego
I op�akiwa�a strusie piskl�ta i ustawia�a si� w miejscu sk�d
nie wida� s�o�ca
I ods�oni�a maskuj�ce manewry architekt�w i by�a
pob�a�liwa dla sztuczek rze�nik�w
I przeje�d�a�a przez g�szcz papirus�w i troch� zamy�lona
Mija�a groby krokodyli i groby ibis�w i groby �wi�tych
kot�w i przede wszystkim groby strusich piskl�t
A tak�e piecz�cie w ogrodach kardyna��w i geometri�
prehistorii
I ery ciosane w ruchu gwiazd
I Sahar� mojego dywanu i zielony atrament rozlany
w moim ��ku
I przekracza�a groby ludzi a ja by�em ostatnim go�ciem
kt�ry p�aci�
I skupywa�em sztuczne brwi i pi�ra z powozu arcyksi�cia
Ferdynanda
I nie wiedzia�em komu je zanie�� i �lizga�em si�
na parkiecie sztuki i estetyki
I przenosi�em teori� znikaj�cego pieni�dza do historii
ludzko�ci
I czeka�em na przydzia� nafty i zasypia�em na wi�zce s�omy
I otwiera�em kamiennym no�em morze nadziei i morze
czekania
I wyjmowa�em ostro�nie serca niewolnik�w i nie by�o ju�
nikogo kto by nas�uchiwa�
Ani oficera Zeppelina ani doktora Freuda
A japo�ski cesarz patrzy� z okna i zdawa�o si� �e m�wi
Tarcza s�oneczna jest zadowolona
49
VACLAV HRAB� (1940-1965)
Siedem r� z dodatkiem antybiotyk�w
Biedny nieboszczyk
M�cha Nic nie jest
przecie� wieczne A zw�aszcza
p�uca I owszem zosta�
tak klasykiem W domu pogrzebowym
urz�dzono przytuln� knajpk�
A nieboszczyk van Gogh Tak d�ugo go mieli
tylko za pomyle�ca co to naci�ga go�ci na w�dk� a� kto�
si� skapowa�
jak �wietnie harmonizuje
w segmencie z kanap�
jego odci�te ucho A potem w ramach walki
o dalszy wzrost
ateizmu
powieszono go
zamiast obrazk�w z Matk� Bosk� na horyzoncie
rodzinnego szcz�cia
Teraz przysz�a kolej na bluesa Jaki� geniusz
(uwzgl�dniaj�c zachowane akta personalne)
stwierdzi� ponad wszelk� w�tpliwo�� �e taka na przyk�ad
Bessie Smith nie mia�a z Hitlerem nic
wsp�lnego I tak blues
sta� si�
dozwolony dla m�odzie�y
Zawsze by�em
tylko szurni�tym
�piewakiem bluesa
I teraz widz� jak w interesie przy�pieszenia
pomy�lnego przej�cia dojrzewania p�ciowego naszej
m�odzie�y
blues
50
podryguje w harcerskim mundurku
z dodatkiem witamin wygotowany wydezynfekowany
Widz�
jak si� robi bluesa
za szmal
Widz�
jak przybywa
sutenerskiego bluesa
jak go ucz� skomle� i be�kota� �Za ile? Za ile?�
Widz� jak blues si� trz�sie
z zimna i smutku na rogu
pod hotelem z peweksowsk� witryn�
I co mam robi� Jestem tylko
szurni�tym �piewakiem bluesa i pr�buj� za�piewa� skatem
tych pi�� chorus�w kt�re kiedy� w pa�dzierniku
w oknie zaplutego wagonu
pe�nego wa�owy i pet�w
gra� ch�opak kt�rego zna�em
najwy�ej tydzie� i kt�remu przyszli�my zagra� na
po�egnanie
bo odje�d�a� do wojska
51
VACLAV HRAB� (1940-1965)
Senne czu�o�ci
Neony
dzwoni� na Anio� Pa�ski
w twych oczach wschodz�
gwiazdy i kwiaty
spadaj� na ziemi�
mi�dzy cienie
na brzeg jeziora gdzie ro�nie trzcina i kminek
gdzie drwale po sko�czonej pracy pij�
gorza�k� z jarz�biny
I tak chce mi si� spa�
Spa�
w cieniu twoich w�os�w
Spa� nie my�le� o niczym
budzi� si� na d�wi�k twego g�osu
jak kucharz
z ba�ni w kt�rych �pi si� wieki
i zn�w zasypia�
z gar�ci� twych w�os�w na czole
i troch� zazdro�ci�
s�o�cu
kt�re kre�li na twym ciele
ma�e niezrozumia�e obrazki