4072

Szczegóły
Tytuł 4072
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4072 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4072 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4072 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ZBIGNIEW MACHEJ LEGENDY PRASKIEGO METRA Joannie, Almie i Klaudiuszowi Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 Liryka praskiego metra W przeddzie� Wigilii wraca�em do domu metrem. By�a godzina szczytu. W rozp�dzonym wagonie mi�dzy stacj� Dworzec G��wny a stacj� Muzeum, sta�em przyparty do drzwi, z nosem przy ciemnej, zimnej szybie. Ludzie napierali na mnie z boku i z ty�u. Raptem jakie� �ydki, po�ladki i plecy przywar�y do moich �ydek, po�ladk�w i plec�w. Odwr�ci�em g�ow� i k�tem oka dostrzeg�em, �e to jaka� kr�tkow�osa blondynka, kt�r� w�a�nie ca�owa� jaki� brodaty rudzielec z kolczykiem w uchu, opar�a si� o mnie jak o �cian�. Odczu�em jej cia�o � wypr�one, uleg�e tamtemu, niecierpliwe � cho� oddziela�o mnie od niej kilka warstw zimowego ubrania. Trwa�o to chwil� (nie d�u�ej ni� odczytanie na g�os jednej zwrotki sonetu) i by�o podniecaj�ce, wzbudzi�o nawet niespodziewan� erekcj�. Pe�nokrwist�, lecz nadaremn� i przebrzmia�� ju� na najbli�szej stacji, gdzie wysiad�o sporo ludzi i zrobi�o si� o wiele lu�niej. 5 Cicha noc Jaka� brzydka dziewczyna obci�ta na kr�tko nios�a na piersiach karpia pod rozpi�t� kurtk� chc�c go prawdopodobnie wrzuci� do We�tawy. Czy jej si� to uda�o, nie by�em ciekawy. Szed�em w stron� przeciwn� do Mostu Karola, m�j krok nie przypomina� rytmu rock and rolla. Noc nad magiczn� Prag� by�a cicha, ale w jasno�ciach promienistych nie brodzi�a wcale: z pochmurnej wysoko�ci drobny deszczyk pada�. Ci, kt�rzy porzucili budy, warty, stada po jakiej� tam kolacji, po jakim� tam drinku doszli lub dojechali w okolice rynku do jakich� tam ko�cio��w, gotyku, baroku, jak gdyby w t� jedyn�, najd�u�sz� noc w roku, w zimnym, mokrym popiele da�o si� rozdmucha� ostatni� marn� iskr� w nik�y p�omyk ducha. W kruchtach psy warowa�y a ich w�a�ciciele pili na schodach wino z zielonych butelek. Tu i �wdzie na bruku siedzieli �ebracy. Pierwszy dzie� �wi�t jest dla nich dniem wydajnej pracy. W kiczowate witryny patrzyli tury�ci, W�osi, Niemcy, Francuzi pachn�cy i czy�ci oraz Amerykanie, zwi�d�e dzieci kwiaty. �a�o�nie pod arkad� gra� skrzypek brodaty. Za rogiem sta�y w bramie dwie biedne panienki, figury z betlejemskiej, gipsowej stajenki. Kto� sprayem �Sarajevo" napisa� na murze. Pod spodem kto� dopisa� �nie mog� ju� d�u�ej"... Wr�ci�em ze spaceru z lekkim b�lem g�owy. Pod znakiem Kozioro�ca rodzi� si� �wiat nowy i przemija�y �wi�ta rozpocz�te w pi�tek. �wi�ta, dwudniowa przerwa w rzezi niewini�tek. 6 Blisko Kto� kuca� przed witryn� sklepu jubilera, kto� w czerni, w kapeluszu z wykrzywionym rondem. Kto� inny szed� d�wigaj�c pod pach� futera�. Mo�na by�o przestraszy� si� jego wygl�dem. Noc by�a jaka� m�tna, lekki mr�z przenika� przez ubrania przechodni�w do ich sk�ry bia�ej. Nagle b�ysn�y iskry ko�o kraw�nika. To kto� z okna taks�wki rzuci� niedopa�ek. Na rogu dwie panienki do�� rozw�cieczonymi g�osami odp�dza�y starsz� pani� w futrze. Na ulicznym zegarze co� drgn�o nad nimi: d�u�sza wskaz�wka by�a bardzo blisko kr�tszej. 7 Program na niedziel� John Wayne idzie przez pustyni� nios�c przy piersi niemowl� i marz�c o piwie w jednym z bar�w Nowego Jeruzalem. Tymczasem prywatny detektyw Humphrey Bogart odkrywa aparat fotograficzny w g�owie Buddy nieopodal zw�ok niejakiego Geigera. Nied�ugo wszystko si� wyja�nia i po migawkach z wojny w Bo�ni tybeta�scy mnisi w okularach od Diora dm� w ludzkie piszczele. Wczoraj wydawa�o mi si�, �e Gorbaczow przyjdzie na m�j show i Warren b�dzie zazdrosny � chrypi rozebrana Madonna do swojego czarnosk�rego masa�ysty. O, Figaro, mein lieber Figaro, jak fa�szywie brzmi� dzisiaj wczorajsze imiona! 8 Opowie�� Noc by�a taka, jakby nie istnia� �aden z poprzednich s�onecznych dni. P�nocnowschodni wiatr w polu gwizda�, na wiejskiej drodze zasypa� �niegiem podw�jne �lady gumowych k�. Wiatr w polu gwizda� i nagle usta�. Ksi�yc by� znowu pi�kny i m�ody, rozcina� r�wno niebo na p�. Mr�z si� zatrzasn�� pomi�dzy sz�stym (licz�c od kory) i si�dmym s�ojem sosnowych pni. Nagle z wysoka, z czarnej ga��zi - tkwi�cy tam nudno i nieruchomo od o�miu godzin � zmarzni�ty puszczyk spad� g�ow� w d�. Noc by�a taka, jakby nie istnia� �aden z poprzednich s�onecznych dni. Kosmos by� wielk�, Niezrozumia�� kropk� nad �i". 9 zimowe noce paryskie ach to s�awetne sfumato wieczorem wie�a Eiffla jest lekka i magnetyczna jak stoj�ca na r�kach primabalerina puszysty a�ur tej konstrukcji jest w zimie iluminowany do wp� do pierwszej w nocy �wiat�em ��tawym mglistym odbitym od dekoltu Giocondy xxx rano tafla Sekwany ma kolor i faktur� krzemienia a� cz�owiek ma ochot� chodzi� po wodzie jak Chrystus przep�ywaj�ca w�a�nie turystyczna barka z burt� obr�bion� purpurowym neonem te� mog�aby od biedy by� jego �wi�tyni� 10 w �rodku nocy (w �rodku miasta) deszcz usta� ale jeszcze syczy na asfalcie pod ko�ami samochod�w w dole pod oknami naprzeciw mi�dzy kraw�nikiem a witryn� odbija si� w ka�u�y pod�u�ne bielmo �wiat�a z napisem I N F O R M A T I O N zas�anianym co chwil� przez ciemne golemowate bry�y przechodni�w 11 Dwadzie�cia jeden stacji Poci�g po�pieszny z Koszyc do Pragi mia� op�nienie ponad godzinne. W przeciwn� stron� pe�ne powagi sun�y �wiaty i nieba inne, makrokosmosy, mikrokosmosy, niewiarygodnie spl�tane losy bog�w, demon�w, ludzi i zwierz�t. Osiedla, kt�re po drodze le��, wabi�y blaskiem otwartych okien. Podr� d�u�y�a si� horrendalnie. S�o�ce �wieci�o chropawym bokiem i potem zasz�o zn�w punktualnie. 12 Marcowa bajka W oddali siedmiolinia elektrycznej trakcji podkre�la jednolit� szaro�� zachmurzenia. I nawet wiatr pomimo intensywnej akcji niewiele w tej szaro�ci przez ca�y dzie� zmienia. W�a�nie pod wiatr pr�buje lecie� jaka� wrona, lecz swoim marnym skrzyd�em wiatru nie przebije. Poddaje si� i spada w d� jak zestrzelona wstr�tnym krakaniem daj�c znak, �e jednak �yje. 13 Primaaprilisowa burza �nie�na w karkonoszach �wiat nagle pociemnia� i �nieg zacz�� wali� ze wschodu na zach�d zajadle, uko�nie, nieomal poziomo, a� strach by�o my�le� powa�nie o wio�nie. �ciemni�o si� wszystko. W upiornej feerii podziemnej po�wiaty chmury sta�y blisko i z g�ry, i z boku, czarniawe konstrukcje z lodowatej waty trzeszcza�y, trzeszcza�y na wschodzie. Bo wiatr w nich buszowa� jak w wizjach prorok�w i ciska� z oddali sam siebie w oddal�. Ten wiatr, co si� nigdy ni g�rom, ni drzewom nie k�ania�, ni domom, ten wiatr zn�w buszowa� morderczo, mi�o�nie jak z�odziej. I strach by�o my�le� o wio�nie. 14 Przed za�mieniem Dwie planety moich oczu sz�y za s�o�cem alchemicznym, kt�re wytatuowane na �niadym dziewcz�cym barku �wieci�o naprzeciw s�o�ca matowo i granatowo. S�o�ce by�o granatowe, wielkookie, hermetyczne. Wschodzi�o i zachodzi�o ponad wygolon� pach�, pod rami�czkiem podkoszulka, kt�ry te� by� granatowy i opada� na po�ladki, przyci�gaj�ce, astralne, opi�te wytartym d�insem. P�ki by�o mi po drodze, szed�em tu� tu� za dziewczyn�. Szed�em za jej tatua�em, p�ki nie postanowi�a skr�ci� w prawo, przej�� przez jezdni� i wej�� w cichy obszar parku przy klasztorze franciszkan�w. Min��em j�, gdy siada�a na �awce pod �ywop�otem. I wtedy na okamgnienie ujrza�em jej twarz... Jej twarz, kt�rej wi�cej nie widzia�em ju� nigdy i nie zobacz�... Tak zostawia si� za sob� cudze �ycie, obcy kosmos. 15 Wielki Pi�tek Do miasta przez dzie� ca�y zje�d�ali �wi�teczni go�cie. Z ple�ni� na ustach sta�y czarne figury na mo�cie. Powietrze dr�a�o od przeczu� ze snu �ony Pi�ata. Wielkopi�tkowy wiecz�r md�a zwiastowa�a po�wiata. G�owy ptak�w i ludzi zwr�cone by�y na zach�d. Zmierzch stare mury brudzi� sp�ywaj�c z czerwonych dach�w. Nad Hradczanami chmury � la �Toledo" El Greca. Za nimi kosmos, kt�ry ucieka�, ci�gle ucieka�. 16 xxx O�lepiaj�ce �wiat�o u wej�cia do metra pod Placem Wac�awa to tylko odblask s�o�ca na niklowanej por�czy ruchomych schod�w. Wychodz�c na powierzchni�, instynktownie, w nag�ym niepokoju, skr�ci�em jednak w prawo, do schod�w, na kt�re s�o�ce pada�o inaczej: wielkimi, �akn�cymi literami. Sko�nym, odwr�conym C i z�amanym, opartym o �cian� cienia T. 17 xxx �an zielonego zbo�a, po�ar kolor�w, po�ar, wznosz� przed Oko Boga oczy i r�ce van Gogha. 18 Les fleurs du Prague bukietem bia�ych kwiat�w zanurzanym w wiadrze z pian� wyciera w�a�nie od wewn�trz szklane �ciany kwiaciarni przy Placu Wac�awa odwr�cona do s�o�ca to bokiem to zn�w ty�em raczej nie pi�knym cho� chyba jednak nie brzydkim (bia�e uda troch� przet�uszczone kraciaste szorty r�owy pochlapany wod� gorset i szerokie t�gawe plecy o ciemniejszym ni� uda odcieniu) pochyla si� podnosi przechyla prostuje i zamaszyste ruchy jej m�odych r�k rozci�gaj� wok� niej na szybach nik�� zas�on� zdawkowych maz�w z brudnawej piany kt�ra i tak za chwil� zostanie �ci�gni�ta jest niedzielne popo�udnie pod koniec kwietnia s�o�ce grzeje jak w lipcu i w ca�ej Pradze nie mo�na nota bene dosta� go�dzik�w ani bia�ych ani czerwonych ani jakichkolwiek innych 19 xxx W prawej dolnej �wierci okna: najpierw brudnor�owy naro�nik kamienicy, a dalej betonowy rynsztok i wysypka niezapominajek w cieniu. W tym kadrze raz po raz pojawia si� para obszarpanych go��bi, kt�re nerwowo dziobi� beton. 20 Gdzie� dalej Zanim zas�oni�em okno w kuchni patrzy�em przez chwil� na s�oneczn� po�wiat� w oknach na najwy�szym pi�trze naprzeciw, po drugiej stronie ulicy. U g�ry by�a seledynowa, u do�u ruda. Poni�ej za� �ciemnia�a si� cierpka ziele� klon�w i mechanicznie dzwoni�y �wierszcze. Zapalone w�a�nie latarnie sta�y dumne jak lilie. Na �awce na przystanku autobusowym siedzia�a dziewczyna w bia�ej bluzce i kr�tkiej sp�dnicy. Przez okamgnienie chcia�em jej spojrze� w oczy z bliska, z bliska, twarz� w twarz... Przyjecha� jednak autobus, do kt�rego wsiad�a i odjecha�a. Zaraz potem przejecha�a czerwona taks�wka, a za ni� furgonetka z napisem �Algida". I wzd�u� kraw�nika wielkimi susami przebieg� wilczur z kaga�cem na pysku znikaj�c gdzie� dalej, w�r�d �ywop�ot�w i kwitn�cych bz�w. Pod bia��, ospowat� pe�ni�. 21 Statysta Od pierwszych chwil na pla�y w Lido di Jesolo czuj� si� jak statysta w filmie Felliniego: nad lasem parasoli wznosi si� latawiec, bufiasta chmura s�o�ce na chwil� zas�ania, a ja, szczur �r�dl�dowy, spogl�dam ciekawie nawet jak dzieci id� do morza g�siego. Podczas pierwszej k�pieli a w�a�ciwie stania w morzu po pachy, ze skurczonym pr�ciem, kt�re zdaje si� szybko zmienia� w skorupiaka, ogarnia mnie nostalgia, bo na horyzoncie samotnie i dostojnie sunie bia�y �agiel. (Gdzie s� dzisiaj marzenia wiejskiego ch�opaka, kt�rym by�em nieomal trzydzie�ci lat temu?) II Pokryty g�si� sk�rk�, przyprawiony sol�, wychodz� po k�pieli wysycha� na molo, gdzie le�� w du�ej liczbie prawie ca�kiem nagie - ta scena w pierwszej chwili zdaje si� urocza - cia�a przewa�nie m�ode, przewa�nie kobiece. Jak niemo, oboj�tnie zaleg�y pokotem w oparach swych olejk�w, emulsji i krem�w, w rozmaitych odcieniach s�odkiej cielisto�ci! Niekt�re jeszcze bia�e jak ko�cielne �wiece, inne ju� czerwonawe, nawet hebanowe, gdzieniegdzie dla ozdoby obwieszone z�otem. Te wyci�gni�te na wznak z pe�zn�cym w bok biustem, tamte le�� na brzuchu, opalaj�c plecy. Jak g�adko wygolone s� ich dumne uda! Jak wydepilowane skrupulatnie krocza! Niebo nad nimi wisi coraz bardziej puste i s�o�ce w nie uderza z bezg�o�nym �oskotem. III Drobne od�amki muszel k�uj� mnie w po�ladki. Zwracam oczy ku morzu. M�g�bym godzinami podziwia� co dzie� jego bezkres i pot�g�. Bardziej ni� na kobiety - m�wi�c mi�dzy nami � wol� patrze� na �odzie, okr�ty i statki, obserwowa� jak nikn� w mgle za widnokr�giem... 22 Kroniki w�oskie Wczoraj samoloty NATO dokona�y wreszcie nalotu na serbskie pozycje w Srebrenicy. Zaatakowa�y dwa serbskie czo�gi. (...) Wszystkie uczestnicz�ce w nalocie maszyny powr�ci�y bezpiecznie do bazy NATO w Aviano we W�oszech. Z wiadomo�ci agencyjnych Znu�eni s�o�cem i nud� pla�y siedzieli�my o zmierzchu na tarasie. Mieli�my s�l we w�osach, upa� jeszcze parzy� nasze sk�ry inkrustowane gdzieniegdzie iskrami piachu. Byli�my po kolacji i pili�my wino. Nie chcia�o nam si� my�le�, m�wi�, nawet marzy�. Trawi�c i mi�o wegetuj�c (ale czy� bycie z rodzin� na wakacjach to nie jest najszcz�liwsza w �wiecie, boska wegetacja?) patrzyli�my przed siebie: na szarorudych dachach gas�o �wiat�o dnia i sosny o wygi�tych groteskowo pniach mrocznia�y w labiryncie �ywop�ot�w, tui, wierzb i cyprys�w. Spoza drzew i dach�w przeziera�o morze odbijaj�ce ciemno�� g�stniej�c� w niebie. I �wiat by� prawie got�w na przyj�cie nocy. Bo tylko p�omyk�wki mia�y wszcz�� sw�j wrzask piskliwy, przenikliwy i raczej ponury, by go potem powtarza� ca�� noc raz w raz i ciemno�� mog�a znowu zaciera� kontury wszystkich rzeczy pocz�wszy od najodleglejszych takich jak widnokr�g... I w�a�nie tam, w oddali, na morzu, kt�rego�my si� wtedy bardziej domy�lali 23 ni� je widzieli, zobaczyli�my nagle b�ysk... I potem, tam, na horyzoncie, wynurzy�a si� z nocy �wietlista g�sienica... Podw�jna kolia bia�ych �wiate�... To nic, to by� tylko wielki Wycieczkowy statek... (czerwiec � lipiec 1995) 24 Poemat dla niepal�cych W ekspresie z Pragi do Bohumina, w przedziale drugiej klasy przy oknie siedzia�a piegowata dziewczyna i nie siedzia�a wcale samotnie, bo opieraj�c si� o jej rami� drzema� m�czyzna, m�ody, podobny uderzaj�co do Franza Kafki. Dziewczyna by�a nawet niebrzydka: szczup�a blondynka, typ Meryl Streep. Ubrana w d�insy i bia�y T-shirt zgina�a nogi jak w p�lotosie trzymaj�c ksi��k� na lewym udzie. Gruby wolumin w mi�kkich ok�adkach z wybrudzonymi brzegami kartek i zapiskami na marginesach le�a� otwarty u jej podbrzusza. Usta dziewczyny niemo porusza� jak usta t�pej licealistki jaki� wkuwany na pami�� tekst. Dziewczyna czasem schyla�a g�ow� i zagl�da�a do swojej ksi�gi, by potem znowu patrze� przez okno wci�� poruszaj�c niemo wargami. Widoczno�� by�a zupe�nie dobra. S�o�ce pra�y�o zza brudnych szyb. Nad �wiatem ja�nia� nieba aksamit. Poci�g przemierza� czeski krajobraz, dudni� i stuka�, �omota�, p�dzi�. Na dworcach stali nieznani ludzie i upa� nadal og�upia� wszystkich. 25 Droga na p�noc Jechali�my na p�noc, nad morze, przez ziemi� spieczonych ust i daremnego potu. Wok� pustynnia�y pola, p�on�y lasy. S�o�ce obna�a�o popielate koryta rzek, kamienie na dnie biela�y jak ko�ci. R�ce klei�y si� do kierownicy, asfalt do opon samochodu. Zmarszczone powietrze drga�o z gor�ca. Przed nami i za nami rozmazywa� si� horyzont. Radio nadawa�o tylko wiadomo�ci, reklamy i piosenki Michaela Jacksona. Ju� prawie wsz�dzie zwyci�y�a demokracja, ale ludzie nie byli zadowoleni. Wygas�y wielkie piece. Cysterny dowozi�y wod� do miast. Benzyna znowu zdro�a�a. Odwaga, oczywi�cie, stania�a. Urz�dy cierpliwie przes�uchiwa�y obywateli. Lekarze odkrywali nowe, tajemnicze infekcje. Mrowi�y si� targowiska, kwit�a korupcja, mno�y�y si� napady z broni� w r�ku, opowiadano legendy o rozgrywkach mafijnych. Mistrzowie olimpijscy odpadali w pierwszej rundzie. Na stadionach uzdrawiali nowi mesjasze, �piewa�y t�umy. Cha�upnicze proroctwa o bliskim ko�cu �wiata szerzy�y si� nie tylko w�r�d turyst�w. Komputerowe ba�wochwalstwo konkurowa�o z satelitarnym zabobonem. Czarne ikony p�aka�y czerwonymi �zami i myszy karmi�y si� nask�rkiem wiernych, kt�rzy miauczeli w ko�cio�ach miauczeniem swoim nu��c Boga swego... Jechali�my na p�noc. A na po�udniu nie ustawa�y wojny, rozpada�y si� pa�stwa... 26 Kiedy dojechali�my nad morze, sto �aglowc�w pod bezchmurnym niebem wp�ywa�o do zatoki i z lasu na brzeg wychodzi�y dziki, by ch�epta�, ch�epta�, ch�epta� s�on� wod�. (1992) 27 Poemat marynistyczny We are such stuff As dreams are made on, and our little life Is rounded with a sleep. Prospero Zbudzi�em si� na pla�y pod bratob�jczym s�o�cem. �wiat wok� mnie bez trudu wci�� wi�za� koniec z ko�cem. Zmru�y�em zaraz oczy, by nie da� si� o�lepi�. Przemkn�o mi przez g�ow�: �och, lepiej by�o nie pi�..." Opar�em si� na �okciu, podnios�em si�, usiad�em. S�o�ce si� przesun�o jakby by�o wahad�em z kraw�dzi�, kt�ra kroi na dwie cz�ci horyzont. Wiatr zmieni� si� wyra�nie, chyba nie by� ju� bryz�. Morze jako� zg�stnia�o, fala lgn�a do fali. Statki monumentalnie sta�y w sinej oddali z wyj�tkiem tego, kt�ry w�a�nie powraca� z Helu. Chocia� zacz�� si� sezon ludzi by�o niewielu na brudnej, dzikiej pla�y. Po mojej prawej stronie jaki� grubas smarowa� utlenionej matronie r�owe plecy kremem, a szpakowaty brunet stoj�cy troch� dalej trzyma� w r�ku �Trybun�". Ch�opiec toczy� do wody d�tk� wi�ksz� od niego, by skaka� z niej na g��wk� na z�o�� swoim kolegom. Po lewej, troch� z ty�u, dwie kr�tkow�ose panie opala�y si� topless. Bezczelnie patrzy� na nie m�odzieniec w okularach siedz�cy w ich pobli�u z takim wyrazem twarzy jakby kona� na krzy�u. �Kt�r� mamy godzin�?" - odezwa�em si� wreszcie do mojej �ony, kt�ra w powolnym, niemym ge�cie odpowiedzi podnios�a w moj� stron� sw� r�k� ozdobion� zegarkiem. Uczyni�a to z wdzi�kiem istoty pogr��onej bez pami�ci w lekturze (moja �ona czyta�a ju� po raz drugi �Burz�" w nowym, kontrowersyjnym przek�adzie Bara�czaka). Nie spa�em wcale d�ugo, wi�c w cieniu jej le�aka po�o�y�em si� znowu, by pospa� sobie d�u�ej. 28 Kalwa Tafla jeziora l�ni zniewalaj�co. Trzciny w�druj� na baczno�� wzd�u� brzegu trzy po trzy szepcz�c pos�usznie wiatrowi. Dzisiaj od rana znowu jest gor�co. W wigili� swoich czterdziestych urodzin, �l�cz�c w kajaku przy ko�cu szeregu sp�kanych pali, w ci�gu czterech godzin pewien nieszcz�nik jedn� ryb� z�owi�. Wyrwany z wody, rzucony na pomost, miota si� biedny leszcz z rozdartym pyskiem. A� wreszcie pada w s�o�cu nieruchomo. Rybitwa nad nim przelatuje z piskiem. Na brzegu czesze si� kobieta bosa. Pewnie si� ju� szykuje na kochanie. Czy s�yszysz szelest wyrwanego w�osa i jak na sznurze szybko schnie jej pranie? 29 Przej�cie O! Ulico, ulico... Norwid Dachy, brudne fasady, nos zadarty do g�ry, eklektyczna harmonia dawnej architektury. Balkony, tympanony, go��bie tkwi� na gzymsach. Do�em w dw�ch samochodach jedzie miejska policja. Asfalt, guma, motory, przera�liwe klaksony. Ruch jednokierunkowy. Wszelki post�j wzbroniony. Manekiny w witrynach lustruj� ch�odnym okiem przechodni�w, kt�rzy depcz� trotuary szerokie. Gwar, szum, stukot obcas�w, aleatoryzm pieszych. Przez zebry idzie pani, z kt�r� warto by zgrzeszy�. Amarantow� bluzk� znacz� stercz�ce sutki. Gapiostwo cz�sto bywa brzemienne w smutne skutki. Niby miecz Damoklesa pionowy napis �Kodak". Pod ziemi� stacja metra: t�um na ruchomych schodach. G�ucha miazga ha�as�w, szara piana odg�os�w. Wej�� do tej samej rzeki po raz drugi nie spos�b. 30 Pstre antyoratorium wielkomiejskiej ulicy, w kt�rym sta�e akcenty stanowi� nieme lipy. Kariatydy z piaskowca �ni� o nogach z granitu. Cienie si� wyd�u�aj�. Mija godzina szczytu. W restauracji za rogiem maj� piwo koszerne. Sk�d� dolecia�a fraza piosenki Tiny Turner. �I don't care who's wrong who's right..." - zachrypia� z okna g�o�nik. W gazetach spekulacje o ko�cu wojny w Bo�ni. Staruszka w kapeluszu idzie z kundlem na smyczy. Kto�, kto mia� wczoraj w�adz�, dzisiaj ju� si� nie liczy. Dwa podejrzane typy czekaj� na przystanku. Codzienna zmiana kurs�w zabija nud� w banku. Chory na AIDS artysta wystawia krew na pokaz. Razem z Armi� Radzieck� odesz�a pewna epoka. Rozczochrany m�odzieniec holendruje na wrotkach, wst�puje do kawiarni, by skorzysta� z wychodka. Do ciemnych sal kinowych wr�ci� ksi��� Dracula. Nowa czarna sukienka le�y na nim jak ula�. 31 �lepy �ebrak przystan�� ko�o bramy gazowni. Wystukuje rytm walca bia�� lask� o asfalt. Fetor z kub��w na �mieci wznosi si� coraz wy�ej. Latarnie s� w dzie� smutne jak zapomniane krzy�e. Na ko�cu perspektywy kr�lewskie, z�ote b�yski. W drugiej po�owie lipca s�o�ce doskwiera wszystkim. Kto� poda� inny pow�d sk�d w �wiecie ca�a bieda: bo do tej samej rzeki wej�� nawet raz si� nie da. (1993) 32 xxx Ostatni wtorek lipca. Tu� przed po�udniem zrywa si� wiatr, zapadaj� ciemno�ci, uderza grom i na Plac Wac�awa spada ulewa. Przechodnie kryj� si� po bramach, zaludniaj� pasa�e. Samochody stoj� pod sko�n� �cian� deszczu. Nawa�nica wydziera firanki z otwartych okien. I tylko na balkonie najwy�szego pi�tra hotelu Juli� ca�uje si� para zakochanych... Stoj� w burzy p�nadzy, wp�obj�ci, opieraj�c si� o balustrad�. Tak jakby swoim poca�unkiem chcieli dotkn�� drugiej strony �ywio�u. 33 Pasa�erka By� czwarty dzie� jesieni. Niebo nad Berlinem stawa�o si� po zmierzchu o�owianosine, kiedy odje�d�a� poci�g po�pieszny �Metropol� z dworca Lichtenberg, kt�ry gorzko pachnia� rop�. �wiat wok� si� zanurza� w coraz g��bsz� ciemno��. W moim przedziale obok, aczkolwiek nie ze mn� podr�owa�a tylko jedna pasa�erka, na kt�r� pozwala�em sobie skosem zerka�. Wygl�da�a powa�nie, chocia� by�a m�oda. Jej solidna, surowa, plebejska uroda kojarzy�a si� zaraz z portretami Lutra, przedostateczn� stref�, wczorajszo�ci� jutra. Na ca�y �wiat zewn�trzny zdawa�a si� g�ucha. Przyciskaj�c pude�ko walkmana do brzucha i z pluskwami s�uchawek wetkni�tymi w uszy, od kostek a� po szyj� na czarno ubrana i dok�adnie zapi�ta s�ucha�a... Schumanna. Mleczny blask jarzeni�wki z g�ry na nas pr�szy�. Wiedzia�em, �e to Schumann, bo jego nazwisko czernia�o na kasecie dostatecznie blisko moich ciekawskich oczu. Ani s�owa wi�cej nie da�o si� odczyta� z pude�ka kasety, ani nazwy utworu, ani te�, niestety, na jakich instrumentach czyje gra�y r�ce lub jak� pie�ni� czyje rozbrzmiewa�y g�osy. Czu�em z tego powodu wyra�ny niedosyt. Gdybym co� wi�cej dojrza� albo co� dos�ysza�... C� mi wi�c pozosta�o? Wr�ci� do lektury nowego tomu wierszy Bohdana Zadury. Ksi��ka nosi�a tytu� - nomen omen - �Cisza". 34 Nokturn Opad�e, mokre listki lipy tworz� mozaiki na chodniku i poszarza�e aureole na dachach bia�ych samochod�w, kt�re parkuj� wzd�u� ulicy. Dochodzi p�noc. Deszczyk si�pi i m�tne �wiat�o latar� m�y. W neoklasycystycznej bramie dwie kurwy stoj� w jasnych p�aszczach na tle zamkni�tych, czarnych drzwi. Dziewczyny, kt�rym los posk�pi� urody, wdzi�ku, forsy zw�aszcza, stoj� i pal� papierosy. I tego daremnego stania maj� ju� dzi� serdecznie dosy�. Nad nimi, w oknach kamienicy dawno wygas�y wszystkie �wiat�a z wyj�tkiem dw�ch na pierwszym pi�trze (komu� si� chce po nocy �l�cze� przy przestarza�ym komputerze). Min�a p�noc. Coraz ch�odniej. I deszczyk si�pi coraz g�ciej. A one stoj� tak, jak sta�y, a� na ich widok lito�� bierze � dwie kurwy, podw�jne nieszcz�cie. 35 xxx W ciemno�ci, wewn�trz i na zewn�trz domu na przedmie�ciu, tylko dwa �wiat�a. Wewn�trz, w pokoju na pi�trze, pulsuje sinawa po�wiata telewizora. Na zewn�trz, po drugiej stronie ulicy, ��ty blask wielkiego neonu �Motel Orbis" rozmazuje chwiej�ca si� na wietrze ga���, czarna i zakrzywiona jak kosa. 36 Ostatnia Wigilia Joana Miro Bardziej wymazy ni� postacie. Co�, co zosta�o nazwane �kobieta z bagien�, �defilada chi�skich manekin�w� lub �kowal i jego niebo�. Bardziej wykresy starczej fizjologii, ni� znaki dla przysz�ych pokole� wr�biarzy historii sztuki. Oczy zmuszane do nieustannej zmiany skali nie odr�niaj� czarnego dziewcz�cego w�osa od autostrady przecinaj�cej Pary�. Niestety, te linie nie oddaj� �adnych napi��, ani ich nie stwarzaj�, nie prowadz� donik�d. Na bia�ym tle narasta nuda tysi�cy rzekomo niepowtarzalnych ruch�w, pozornie nieprzypadkowych kaligrafii. Zamyka si� pu�apka w�asnego stylu, zaciska w�ze� �mierci... Natomiast kolory pozostaj� �ywe i czyste, bo nie nale�� do tego, kt�ry je po�o�y�. Na przyk�ad karmin, kawalkady karminu. Burze indygo. 37 Nieruchome. Ale czy s� to echa katalo�skiego s�o�ca? Nie wiadomo. Zreszt�, lepiej tak tego nie okre�la�. 38 Wariacje Minie dzie�, noc i znowu up�yn� terminy. Min� wieki, histerie, nostalgie, owacje. Przemin� sny, sezony, adwenty i ci��e, sceny batalistyczne, narratorzy ksi��ek, dy�ury, kwarantanny, mity, �wi�te racje. Strac� wa�no�� paszporty, ustan� przyczyny, Przemin� plagi, plotki, liturgie, re�imy. Wyblakn� alfabety, znikn� wszystkie cyfry, programy, plany, kody, zakl�cia i szyfry. Przemin� warty, kwadry, flirty, mro�ne zimy, kuracje, menstruacje, nudne nadgodziny, embarga, koniunktury, retoryczne gesty. Przemin� wilcze echa, konferencje, czystki, posty, pozy, pozycje, propozycje, miny. Przeminie to, co zawsze denerwuje wszystkich, op�nione reakcje, niewczesne erekcje, pretensje mimochodem, atomowe testy, odkurzone przeboje, nadaremne lekcje, prymitywne reklamy, tremy, triki, strajki, kaprysy, protoko�y, s�owa od niechcenia, powszechne przekonanie, �e nic si� nie zmienia. Przemin� rundy, ruje, festiwale, stresy, imperia, klimakteria, afery, procesy, zwolnienia chorobowe, kabarety, nieba i niemi�e rozkazy, kt�re spe�nia� trzeba. Przemin� jacy tacy w spos�b bylejaki, przemin� ich cierpienia, g�ody, biedy, braki, to, co im w �yciu wysz�o i co im nie wysz�o. Przeminie aktualno��, tera�niejszo��, przysz�o��. Przemin� gorzkie �ale, �za wyschnie na wietrze. Czas b�dzie znowu niczyj i przestrze� niczyja. Potem przeminie wiatr i wszystko, co z nim mija. Przeminie wielki przemyt poza czasoprzestrze�. A gdy do przemycenia nic ju� nie zostanie, przeminie na ostatku samo przemijanie. 39 PRZEK�ADY V�T�ZSLAV NEZVAL (1900-1958) Praga o palcach z deszczu Nie jest to co� Co� co da si� wyt�umaczy� pi�knem albo stylem To nie Brama Prochowa albo Staromiejski Rynek albo Most Karola Ani stara Praga ani nowa Ani co� co da si� zburzy� ani co� co da si� na nowo zbudowa� Ani twoje legendy ani twoje pi�kno nie sprawiaj� Prago �e jeste� jedyna w �wiecie i �e si� nie zmienisz nawet gdyby� leg�a w gruzach Twoja poezja jest zawi�a a ja zgaduj� j� uwa�nie Tak jak si� odgaduje my�li wielbionych kobiet Nie mo�na Ci� opisa� ani narysowa� nie mo�na postawi� przed tob� lustra Nie rozpozna�bym w nim Ciebie tak jak ty nie rozpozna�aby� siebie Nie jest to co� Co� co da si� wypowiedzie� gi�tkim j�zykiem co da si� wydrukowa� w przewodniku Bo jest to w ca�ej twej istocie w jej tajemniczym porz�dku W tym jak siedzi na twym czole ptak W tym jak dziecko wo�a do swej matki kiedy oboje przechodz� wzd�u� barokowych rze�b W tym jak jedzie rowerzysta kiedy si� �piewa ballad� W tym jak �mierdz� tramwaje kiedy loreta�skie dzwonki dzwoni� W tym jak z�y gust mierzy si� z oknami twoich magazyn�w i ko�cio��w W tym jak smakuje par�wka w piwnicy z czas�w wojny trzydziestoletniej W tym jak wre czeska mowa na wyludnionym placu W tym jak kwestionujemy twoj� warto�� w sklepach z p�ytami gramofonowymi W tym jak jeste� martwa na widok�wkach kiedy dzwoni listonosz 40 W tym jak si� bierze miar� korpulentnym paniom kt�re nazywaj� si� tak jak twe ulice W tym jak b�yszczy szynka kiedy s�o�ce zachodzi za Petrzin Jestem jednym z tych kt�rzy kochaj� i kt�rymi si� brzydz� Lepszy tylko o tyle �e nic nie chc� i niekiedy m�wi� prosto w oczy A tak�e o to �e niesko�czono�� jest moj� pasj� i �e szukam jej w tobie C�ro dzisiejszego popo�udnia i bardzo odleg�ych epok Nic nie chc� jakbym by� tylko j�zykiem Twoim j�zykiem twoim zd�awionym akordeonem Jestem j�zykiem twoich dzwon�w ale te� twego deszczu Jestem j�zykiem twych winogron ale te� twoich dom�w noclegowych Jestem j�zykiem twych wysuszonych mniszek ale te� twoich szofer�w Jestem j�zykiem twej che�pliwo�ci ale te� twojej melancholii Jestem j�zykiem twych zawod�w p�ywackich ale te� twoich szk� podstawowych Jestem j�zykiem twych kelner�w ale te� twojej chrypki Jestem j�zykiem twych r� ale te� twoich w�dlin Jestem j�zykiem twych wiklinowych krzese� ale te� twoich wesel Jestem j�zykiem twej trawy ale te� twoich zegar�w na wie�ach Jestem j�zykiem twych bar�w ale te� twoich nauczycielek fortepianu Jestem j�zykiem twej niedzielnej nudy ale te� twoich �luz Jestem j�zykiem twej stra�ackiej tr�bki ale te� twoich legend Jestem tylko twym zmartwychwsta�ym j�zykiem Jak si� rozsta� Skoro chc� ci� s�ucha� stale nawet we �nie Aby� objawi�a mi si� w spos�b stokrotnie znany i tak jak dot�d ci� nie zna�em Aby� objawi�a mi si� tak jak dopiero teraz chc� ci� zna� Przysz�ym pokoleniom zostawiam w spadku gar�� do�wiadcze� i d�ugie westchnienie Nad nie sko�czon� pie�ni� kt�ra mnie zbudzi kt�ra mnie usypia Wspomnijcie mnie wspomnijcie Ze mieszka�em w Pradze �e by�em jej przechodniem �e uczy�em si� j� kocha� inaczej ni� dot�d si� kocha�o �e uczy�em si� j� kocha� jak przyjaci�k� jak cudzoziemk� �e uczy�em si� j� kocha� wolnym sercem wolnego cz�owieka wolnych marze� i t�sknot 41 �e uczy�em si� j� kocha� jak istot� do kt�rej nale�y przysz�o�� �e uczy�em si� j� kocha� jak dot�d nikt jej nie kocha� Jak jej syn i jak obcy P�acz i �miej si� rozdzwo� wszystkie swoje dzwony Tak jak ja stara�em si� rozdzwoni� wszystkie dzwony pami�ci Albowiem czas leci a ja chcia�bym tak wiele jeszcze o tobie powiedzie� Czas leci a ja dot�d powiedzia�em o tobie tak ma�o Czas leci jak jask�ka i roznieca stare gwiazdy nad Prag� 42 JAROSLAV SEIFERT (1901-1986) Kawiarnia �Slavia� Tajnymi drzwiami od bulwaru, zrobionymi z tak przejrzystego szk�a, �e niemal ich nie wida� a ich zawiasy nasmarowane s� olejkiem r�anym, przychodzi� czasem Guillaume Apollinaire. Mia� zabanda�owan� g�ow� jeszcze z czas�w wojny. Przysiad� si� do nas i czyta� brutalnie pi�kne wiersze, kt�re Karel Teige natychmiast przek�ada�. Na cze�� poety pijali�my absynt, trunek ziele�szy ni� wszystko zielone. I kiedy od stolika wyjrzeli�my przez okna, poni�ej bulwaru p�yn�a Sekwana. Tak, owszem, Sekwana! Poniewa� nieopodal w szerokim rozkroku sta�a wie�a Eiffla. Pewnego razu Nezval przybieg� w czarnym cylindrze. Nie mieli�my wtedy poj�cia, a on te� tego nie wiedzia�, �e w�a�nie taki cylinder nosi� Apollinaire, kiedy zakocha� si� w pi�knej Luizie de Coligny-Chatillon, kt�r� nazywa� Lou. 43 JAROSLAV SEIFERT (1901-1986) Przybrana poziomkami Tu� przy budowie na pryzmie cegie�, kt�re miewa�y kolor r� i by�y jeszcze gor�ce jak d�onie w gor�czce, bawi�y si� w dzie� dzieci. Wieczorem za� przystawa�y tam prostytutki ze swymi kochasiami. Jedna z nich mieszka�a naprzeciw nas. Gdy odchodzi�a wieczorem, nie odrywa�em od niej oczu i z ciekawo�ci szed�em za ni� p�ki nie odwr�ci�a si� pokazuj�c mi j�zyk. Ukryci w ciep�ych zakamarkach powierzali�my sobie nawzajem swoje odkrycia. Kolega opowiada� mi w sekrecie o swojej starszej siostrze. Ale� to odurza�o. Wyda�a mi si� ca�a przybrana w pachn�ce poziomki. To upaja�o bardziej ni� �lady miodu w zapr�szonych kieliszkach g�uchej pokrzywy, odurza�o bardziej ni� buteleczka z trupi� g��wk� na nalepce i napisem �Trucizna", kt�r� stale nosi�em w kieszeni. Tego nie zdo�a wy�piewa� �aden ptak. I jak tu si� nie u�miechn��. Pst, przy��cie do drzwi ucho i wyt�cie s�uch: za drzwiami stoi mi�o��. 44 VLADIM�R HOLAN (1905-1980) Ale i ty Gdzie� cz�owiek jest sam, skoro przecie� w ko�cu istnieje oboj�tno��, kt�ra zazdro�ci i skoro nawet mi�o�� bez okrucie�stwa by�aby samotna, opuszczona, nie mia�aby nikogo? Milczenie... Cisza... Ale i ty, ale i ty, letni ob�oku nad nami, jeste� r�wnie� jeszcze gdzie indziej! 45 BOHUMIL HRABAL (ur. 1914) Padaj�ca moneta Zapali�em dwie �wiece a ty w��czy�a� elektrowni�. Powiedzia�em: Ciemno�� a ty za�mi�a� s�o�ce w�glem ze �l�ska. Powiedzia�em: Akwarium a ty przyprowadzi�a� morze na postronku. Szepn��em: Nic a ty odpowiedzia�a�: Wszystko, bo jeste� zb��kane echo �arliwego czucia, bo jeste� oko, kt�re widzi sercem, bo jeste� ucho, kt�re okiem s�yszy, bo jeste� serce, w kt�rym zmieniaj� si� literki i podw�jna gra padaj�cej monety ukazuje zawsze t� sam� twarz mi�o�ci. 46 IVAN BLATNY (1919-1990) Adwent Bez�nie�ny grudniu, popatrz, koronka Pragi czeka, popatrz, konie czekaj�, by uprz�� im posrebrzy�! Jak poz�acane sztu�ce niech �wiec� zn�w z daleka misternie kute bramy i gzyms�w �nie�ne rz�sy. �nie�ne rz�sy na gzymsach, misternie kute kraty, kamienny str�j pos�g�w, latarnie stoj� cicho... Gdy mg�a opadnie nisko, jak poprzednimi laty chc�, Prago, zn�w ogl�da� ten fantastyczny widok. Nad twymi pa�acami, ponad orkiestr� wie� chc� widzie� pow��czyste, d�ugie welony ciszy. A ile w tym rado�ci, gdy dziecko krzyknie ��nieg!� I z dala: �Pada, pada� - odpowied� echa s�yszy. Wi�c, zatwardzia�y grudniu, popatrz, jak Praga czeka na puszyste girlandy w twoim mrozie zmarnia�ym. Ze strachem wypatruje, nas�uchuje z daleka. Ach, czeka wci�� i czeka. A razem z ni� �wiat ca�y. 47 ZBYN�K HAVL��EK (1922-1969) xxx STAWIAM cz�owieka przeciwko �wiatu Cz�owieka przeciwko ludzko�ci ludzko�� przeciwko wieczno�ci Szcz�cie przeciwko n�dzy mi�o�� przeciwko �mierci Stawiam jutrzenk� przeciwko p�nocy krajobraz przeciwko trygonometrii Go��bic� przeciwko przepa�ci ciebie p�acz�c� przeciwko tobie pi�knej Ciebie bombarduj�c� miasto przeciwko tobie w welonie paj�czyn Ciebie niedosi�n� kr�low� przeciwko tobie um�czonej niewolnicy Ciebie ubran� przeciwko tobie rozebranej Stawiam zach�d s�o�ca przeciwko deszczowi P�on�cy sterowiec przeciwko sikorce w gnie�dzie Powierzchni� przeciwko obj�to�ci wolno�� przeciwko konieczno�ci �cie�k� w�r�d p�l przeciwko linii lotniczej w mroku M�k� upadania przeciwko t�sknocie do odlotu Stawiam siebie wczorajszego przeciwko sobie jutrzejszemu Natur� macierzy�sk� przeciwko naturze pe�nego morza Stawiam siebie przeciwko wszystkim siebie przeciwko nikomu I wypowiadam wojn� i zmieniam front wszech�wiata By przeprowadzi� dow�d na to �e �yj� I codziennie spalam za sob� mosty 48 ZBYN�K HAVL��EK (1922-1969) xxx DZI� Karlotta ubra�a si� w szkar�atny Berlin I w pas z martwej ziemi i w per�y my�liwc�w I zdj�a prost� szat� pa�acowych rewolucji I obu�a si� w miedziane i srebrne cz�na Eufratu I wprowadzi�a podatek od z�b�w i mi�a Kodeks Hammurabiego I czyta�a instrukcj� �O paleniu na stosie" i j�zyk sumeryjski podnios�a zn�w do rangi j�zyka �wiatowego I op�akiwa�a strusie piskl�ta i ustawia�a si� w miejscu sk�d nie wida� s�o�ca I ods�oni�a maskuj�ce manewry architekt�w i by�a pob�a�liwa dla sztuczek rze�nik�w I przeje�d�a�a przez g�szcz papirus�w i troch� zamy�lona Mija�a groby krokodyli i groby ibis�w i groby �wi�tych kot�w i przede wszystkim groby strusich piskl�t A tak�e piecz�cie w ogrodach kardyna��w i geometri� prehistorii I ery ciosane w ruchu gwiazd I Sahar� mojego dywanu i zielony atrament rozlany w moim ��ku I przekracza�a groby ludzi a ja by�em ostatnim go�ciem kt�ry p�aci� I skupywa�em sztuczne brwi i pi�ra z powozu arcyksi�cia Ferdynanda I nie wiedzia�em komu je zanie�� i �lizga�em si� na parkiecie sztuki i estetyki I przenosi�em teori� znikaj�cego pieni�dza do historii ludzko�ci I czeka�em na przydzia� nafty i zasypia�em na wi�zce s�omy I otwiera�em kamiennym no�em morze nadziei i morze czekania I wyjmowa�em ostro�nie serca niewolnik�w i nie by�o ju� nikogo kto by nas�uchiwa� Ani oficera Zeppelina ani doktora Freuda A japo�ski cesarz patrzy� z okna i zdawa�o si� �e m�wi Tarcza s�oneczna jest zadowolona 49 VACLAV HRAB� (1940-1965) Siedem r� z dodatkiem antybiotyk�w Biedny nieboszczyk M�cha Nic nie jest przecie� wieczne A zw�aszcza p�uca I owszem zosta� tak klasykiem W domu pogrzebowym urz�dzono przytuln� knajpk� A nieboszczyk van Gogh Tak d�ugo go mieli tylko za pomyle�ca co to naci�ga go�ci na w�dk� a� kto� si� skapowa� jak �wietnie harmonizuje w segmencie z kanap� jego odci�te ucho A potem w ramach walki o dalszy wzrost ateizmu powieszono go zamiast obrazk�w z Matk� Bosk� na horyzoncie rodzinnego szcz�cia Teraz przysz�a kolej na bluesa Jaki� geniusz (uwzgl�dniaj�c zachowane akta personalne) stwierdzi� ponad wszelk� w�tpliwo�� �e taka na przyk�ad Bessie Smith nie mia�a z Hitlerem nic wsp�lnego I tak blues sta� si� dozwolony dla m�odzie�y Zawsze by�em tylko szurni�tym �piewakiem bluesa I teraz widz� jak w interesie przy�pieszenia pomy�lnego przej�cia dojrzewania p�ciowego naszej m�odzie�y blues 50 podryguje w harcerskim mundurku z dodatkiem witamin wygotowany wydezynfekowany Widz� jak si� robi bluesa za szmal Widz� jak przybywa sutenerskiego bluesa jak go ucz� skomle� i be�kota� �Za ile? Za ile?� Widz� jak blues si� trz�sie z zimna i smutku na rogu pod hotelem z peweksowsk� witryn� I co mam robi� Jestem tylko szurni�tym �piewakiem bluesa i pr�buj� za�piewa� skatem tych pi�� chorus�w kt�re kiedy� w pa�dzierniku w oknie zaplutego wagonu pe�nego wa�owy i pet�w gra� ch�opak kt�rego zna�em najwy�ej tydzie� i kt�remu przyszli�my zagra� na po�egnanie bo odje�d�a� do wojska 51 VACLAV HRAB� (1940-1965) Senne czu�o�ci Neony dzwoni� na Anio� Pa�ski w twych oczach wschodz� gwiazdy i kwiaty spadaj� na ziemi� mi�dzy cienie na brzeg jeziora gdzie ro�nie trzcina i kminek gdzie drwale po sko�czonej pracy pij� gorza�k� z jarz�biny I tak chce mi si� spa� Spa� w cieniu twoich w�os�w Spa� nie my�le� o niczym budzi� si� na d�wi�k twego g�osu jak kucharz z ba�ni w kt�rych �pi si� wieki i zn�w zasypia� z gar�ci� twych w�os�w na czole i troch� zazdro�ci� s�o�cu kt�re kre�li na twym ciele ma�e niezrozumia�e obrazki