9014
Szczegóły |
Tytuł |
9014 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9014 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9014 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9014 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
John Brunner
Faktograf nr 6
Mervyn Grey, zwany �cudownym dzieckiem� �wiata wielkiego biznesu, sta� si� milionerem w wieku dwudziestu dziewi�ciu lat nie przez brak zdecydowania. Tote� kiedy tylko otrzyma� od swego londy�skiego agenta, Edgara Cassona, wiadomo��, i� temu uda�o si� zakupi� - p�ac�c po trzydzie�ci pens�w za akcj� - portfel akcji, kt�re jeszcze w zesz�ym tygodniu sta�y przesz�o trzykrotnie wy�ej, opu�ci� central� swego finansowego imperium znajduj�c� si� na Wielkiej Bahama i najbli�szym Viscountem uda� si� do Londynu.
Oczywi�cie nie zada� sobie trudu, by telegraficznie uprzedzi� Cassona o swym przyje�dzie, ale flegmatyczny, kr�py makler nie okaza� zdziwienia, kiedy przed jego will� zatrzyma� si� Rolls prowadzony przez szofera. Poprosi� �on�, �eby dalej sama zabawia�a go�ci, kt�rych mieli na obiedzie, kaza�a zostawi� mu co� gor�cego na p�niej i nie pozwoli�a przeszkadza� mu pod �adnym pozorem, a sam przyj�� Greya w bibliotece.
Grey - niski blondyn, napi�ty i chwilami wr�cz rozgor�czkowany - zawsze (nawet wtedy kiedy siedzia� za swym biurkiem) robi� wra�enie cz�owieka, kt�ry za chwil� pomknie gdzie� w szalonym po�piechu. Teraz opad� w najwygodniejszy fotel, wzi�� do r�ki pe�niejszy z dw�ch kieliszk�w sherry i zapyta�: - C� do diab�a sta�o si� z Luptonem i Whitem, �e ich akcje spad�y tak nisko?
Casson wiedzia�, �e Grey zada mu to pytanie, ale fakt, �e zazwyczaj dzieli� ich ca�y Atlantyk, powodowa�, i� nieco przesadnie ocenia� sw� zdolno�� do zachowania spokoju, kiedy jego szef wpada w z�o��. Obliza� nerwowo wargi i powiedzia� naburmuszony: - Musz� panu powiedzie�, �e dalej co� si� z nimi dzieje. Kiedy zamykano dzi� gie�d�, za ich akcje dawano po sze�� pens�w i jutro nie b�dzie mo�na ich sprzeda�. W tej sytuacji uzna�em za stosowne...
- Co si� z nimi sta�o? - warkn�� Grey. - I prosz� mi nala� jeszcze jeden kieliszek tego paskudztwa, kt�re panu wkr�cono jako sherry.
Casson westchn�� g�o�no i wykona� polecenie. Niemal ca�y dzie� powtarza� sobie w my�lach wyja�nienia, jakich mia� zamiar udzieli� Greyowi, gdyby ten pojawi� si� osobi�cie, i by� przekonany, �e po wielu trudach uda�o mu si� przygotowa� imponuj�c� opowie��: pocz�tkowe zaskoczenie, szybka reakcja, kt�ra pozwoli�a na unikni�cie strat, dyskretne sonda�e w�r�d ekspert�w i wreszcie interesuj�ce odkrycie...
Ale teraz wiedzia� ju�, �e si� to na nic nie zda�o. Je�li b�dzie pr�bowa� si� wy�giwa�, to Grey po prostu wyleje go z posady. Odstawi� ponownie nape�niony kieliszek i wzruszywszy ramionami si�gn�� do wewn�trznej kieszeni swego nieskazitelnego smokinga.
- Oto co si� z nimi sta�o - powiedzia� g�o�no i poda� Greyowi z�o�on� kartk� papieru.
- Faktograf nr 5 - Grey przeczyta� na g�os napis umieszczony u g�ry kartki, kiedy j� rozwin��. - Co to ma do rzeczy?
- Prosz� przeczyta� ca�o�� - mrukn�� Casson - a wtedy b�dzie pan wiedzia� tyle samo, co ja, czy ktokolwiek z ludzi, z kt�rymi rozmawia�em na ten temat.
Grey spojrza� na niego spode �ba, ale zabra� si� do czytania. Kartka, kt�r� wr�czy� mu Casson, by�a rodzajem ulotki, odbitej z oryginalnego maszynopisu. Co gorzej, orygina� ten by� bardzo z�y: o nier�wnych marginesach, z wieloma b��dami i kilkoma wierszami niedbale wyiksowanymi. Tytu� ulotki wydrukowano wyra�nymi czarnymi literami, ale i tu wida� by�o partack� robot�; g�rna cz�� liczby �5� by�a zamazana i niewyra�na, Ca�y tekst obejmowa� dziesi�� czy dwana�cie akapit�w, a ka�dy z nich rozpoczyna� si� nazw� jakiej� sp�ki czy towarzystwa. Wi�kszo�� z nich by�a mu znana. Z post�puj�c� lektur� narasta�a w nim w�ciek�o�� i zdumienie.
Dale, Dockery & Petronelli Ltd. Producenci lod�w. 3021 dzieci, kt�re w ci�gu ostatnich sze�ciu miesi�cy zakupi�y ich produkty, dozna�o r�nych zaburze� �o��dkowych.
Grand International Tobacco Coro. Papierosy marki �Prestige�. �Chilimenth� i �Cachet�. W�r�d u�ytkownik�w tych marek zanotowano w ci�gu ostatniego raku 4186 przypadk�w raka p�uc.
Naukowo Sprawdzone �rodki Ochronne, Sp. z o.o. Wyroby kauczukowe. W rodzinach, kt�re korzysta�y wy��cznie z produkt�w tej firmy, zanotowano w ci�gu ostatniego roku 20512 przypadk�w niepo��danej ci��y.
I wreszcie to, czego szuka�:
Lupton & White Ltd. Wyposa�enie dla dostawc�w artyku��w �ywno�ciowych. 127 pracownik�w firm korzystaj�cych z maszynek do krajania chleba, z mechanicznych no�y do krajania szynki i tym podobnych urz�dze� dostarczonych przez te sp�k� utraci�o w omawianym okresie po jednym lub wi�cej palc�w.
Grey zadr�a� wyobraziwszy sobie przez chwil� r�k�, z kt�rej krew tryska na bia�� emali� krajarki do w�dlin, ale natychmiast uzmys�owi� sobie, �e w gr� wchodzi strata pi��dziesi�ciu tysi�cy funt�w. Spojrza� na Cassona, kt�ry tymczasem usadowi� si� w fotelu visavis Greya i ponuro zabiera� si� do zapalenia cygara.
- Ten szmat�awy donos mia� wyko�czy� Lupiona i White�a?
- Tak powiedzieli mi eksperci - odpar� Casson.
- Ale� na mi�y B�g! - Grey przebieg� szybko wzrokiem obie strony ulotki. - Ulotka wymienia jedena�cie sp�ek. A czy innym nic si� nie przydarzy�o? Na przyk�ad - Grand International Tobacco?
- Przed dwoma tygodniami podj�li akcj� uruchamiania nowych przedsi�biorstw i sprzeda� ich produkt�w wzros�a powa�nie. Spowodowa�o to wzrost ich kursu na gie�dzie. Normalnie rzecz bior�c, nale�a�o si� spodziewa�, �e ta tendencja utrzyma si� przynajmniej przez p� roku. Ale z jakich� powod�w ich kurs spad� wczoraj do poprzedniego poziomu, a dzisiaj o trzy pensy poni�ej. Oczywi�cie, to niczego nie dowodzi. Ale ta koincydencja na co� wskazuje.
- C� za bzdura! Przecie� takie rzeczy s� czym� normalnym, natomiast spadek akcji toki, jak w przypadku Luptona i White�a, jest w�a�ciwie czym� bez precedensu, je�li nie mamy tu do czynienia z bankructwem! Jak�e mo�e pan twierdzi�, �e to wszystko spowodowa� jaki� niechlujny �wistek papieru? A poza tym - dlaczego przydarzy�o si� to akurat tej firmie, a nie producentom prezerwatyw z ich - rzekomo - dwudziestoma tysi�cami ofiar?
- Przyznaj�, �e Lupton i White byli dalecy od bankructwa. Ich zysk w zesz�ym roku wzr�s� w por�wnaniu z rokiem poprzednim o 8%, inne ich wska�niki s� w dalszym ci�gu prawid�owe... Ale nie mo�na domaga� si� odszkodowania od firmy, z winy kt�rej rodzi si� nam niepo��dane dziecko! Mo�na natomiast zaskar�y� kogo�, przez kogo stracili�my palec. A poza tym, jak s�ysz�, parlament ma si� w�a�nie zaj�� projektem nowego prawa o odszkodowaniach przemys�owych...
Grey �ci�gn�� brwi. - Rozumiem! Ma pan na my�li paragraf, obci��aj�cy odpowiedzialno�ci� tych wytw�rc�w, kt�rych produkty nie spe�niaj� wymog�w Brytyjskiej Normy. Ten projekt nigdy nie przejdzie - ju� my si� o to postaramy - ale wyobra�am sobie, �e ludzie mogli si� przestraszy�... Ale przecie� nie do tego stopnia�
- Nie ka�dy ma tak� pewno��, jak pan, �e ten nowy projekt nie przejdzie - powiedzia� Casson. - Po drugie, w zwi�zku z t� spraw� zrobi�em pewne obliczenia i okaza�o si�, �e je�li liczby podane w tej ulotce s� prawdziwe i je�li prawdziwe s� dane dotycz�ce podobnych przypadk�w, to gdyby ilo�� wypadk�w spowodowanych przez produkty Luptona i White�a mia�a osi�gn�� pu�ap zesz�oroczny - firma ta musia�aby wyp�aci� poszkodowanym oko�o trzech milion�w dolar�w tytu�em odszkodowania.
- Musz� zatem odnowi� park maszynowy, by sprosta� wymaganiom technicznym - powiedzia� sucho Grey. - B�dzie to ich kosztowa�o... A, teraz sobie przypominam. Przecie� zrobili to ju� jakie� trzy lata temu!
- I sp�acili dopiero 60% po�yczki, jak� uzyskali na sfinalizowanie tej akcji. Casson nada� temu stwierdzeniu charakter nieodwo�alny. - Nie, dzi� Lupton i White nigdzie nie znajd� ju� kredytu i ich plajta jest nieuchronna. B�dzie to zreszt� dowodem sprawiedliwo�ci losu, je�li przyjmiemy, �e ich maszynki rzeczywi�cie okaleczy�y tylu nieszcz�nik�w.
- Nonsens! - zawo�a� Grey. - Byle idiota wie, �e ka�dy instrument s�u��cy do ci�cia jest niebezpieczny! Nawet scyzoryk, nie m�wi�c ju� o brzytwie.
Casson skrzywi� usta tak, jakby mimo jego przygn�bienia, ostatnie zdanie Greya rozbawi�o go. - Cz�owiek, kt�ry wydrukowa� ten Faktograf, ca�kowicie zdaje sobie z tego spraw� - powiedzia�. - Ale nie przeczyta� pan jeszcze drugiej strony. Niech pan spojrzy. To chyba przedostatnia pozycja.
Grey odwr�ci� kartk� i przeczyta� g�o�no: - Brzytwy firmy Zorza u�ywano w dwudziestu trzech na dwadzie�cia osiem wypadk�w okaleczenia znanych policji w... - Przerwa� nagle i spojrza� na Cassona.
- Jak tak� bzdur� mo�na traktowa� serio? To wymys� jakiego� szale�ca!
- A jednak kto� potraktowa� to powa�nie. Prawd� m�wi�c - nawet wielu ludzi. To, co sta�o si� z Luptonem i White�em jest chyba wystarczaj�cym dowodem, co?
- Dowodem? Nie mo�e pan tego nazwa� dowodem! - Grey zerwa� si� z miejsca i zacz�� przemierza� wielkimi krokami pok�j. - A te inne sp�ki? Poza Luptonem i White�em �adna z nich nie splajtowa�a!
- Po pierwsze: trzy z nich nie s� sp�kami akcyjnymi, tote� mo�emy nie bra� ich pod uwag�, i prawd� m�wi�c, zastanawiam si�, dlaczego autor tej ulotki w og�le je tu uwzgl�dni�. A pozosta�e sp�ki s� finansowo uzale�nione od towarzystw o wiele wi�kszych, co mo�e im u�atwi� wyj�cie z trudnej sytuacji.
- Ale! - Grey wyr�n�� pi�ci� w stolik tak, �e Faktograf spad� na pod�og�. Casson pochyli� si� i podni�s� go.
- Ale co?
- Ale je�li przyjmiemy, �e ma pan s�uszno��, to przecie� trzeba co� z tym zrobi�. Czy to nie jest... no... rodzaj oszczerstwa?
- Obawiam si�, �e nie. Korporacji nie mo�na znies�awi�, tylko jednostk�.
Ale to jest tak oczywista bzdura! - zagrzmia� Grey. - Do diab�a, kt� m�g� wy�ledzi� rodzic�w tych wszystkich niepo��danych dzieci? To absurd!
- Absurd czy nie absurd, zapewniam pana, �e bardzo wielu ludzi potraktowa�o to bardzo powa�nie. Mog� m�wi� dalej?
- Prosz�, niech pan m�wi. - Grey opad� znowu na fotel.
- Zdobycie tego numeru Faktografu kosztowa�o mnie wiele czasu i wysi�ku - podj�� Casson. - Chc�c wykry�, co si� przydarzy�o Luptonowi i White�owi, zadzwoni�em mi�dzy innymi do jednego z moich - no, powiedzmy - starych przyjaci� i us�ysza�em, �e gdyby zdawa� sobie spraw� z tego, �e mam jakie� akcje tej firmy, toby mnie ostrzeg� w por�. Kiedy zapyta�em go, sk�d czerpie swoje informacje, odpar�, �e powie mi, je�li zaprosz� go na lunch. Zaprosi�em go i wtedy pokaza� mi t� ulotk�. Mia� jej kopi�, wi�c podarowa� mi ten egzemplarz.
Nie zna� nikogo, kto by j� tak�e otrzyma�, jak r�wnie� nie mia� poj�cia, dlaczego dosta� j� w�a�nie on, ani te�, kto mu j� przys�a�. Faktografy przychodz� po prostu poczt�, mniej wi�cej raz na miesi�c, w kopercie bez nadruku i r�nie omarkowane. Czyta� je pocz�wszy od numeru 3, kt�ry zreszt� wyrzuci�, bo uzna� go za p��d jakiego� szale�ca. Jednak�e jedna z informacji podanych w tym numerze utkwi�a mu w pami�ci, poniewa� odnosi�a si� do pewnej firmy produkuj�cej konserwy mi�sne, kt�r� si� interesowa�, i zawiera�a oskar�enie, �e przy ich produkcji nie do�� starannie przestrzega si� przepis�w dotycz�cych higieny. Tak wi�c, kieruj�c si� irracjonalnym odruchem (jak si� sam wyrazi�), zdecydowa� si� nie kupowa� akcji tej firmy. W kilka dni p�niej wysz�o na jaw, �e wybuch epidemii tyfusu brzusznego w Leeds mia� zwi�zek z konserwami wo�owymi przys�anymi przez t� sam� firm�. Oczywi�cie przez trzy miesi�ce ich zbyt r�wna� si� zeru, dop�ki nie zapomniano o tej aferze.
- Dalej - powiedzia� Grey s�uchaj�cy z napi�ciem.
- No wi�c, kiedy m�j przyjaciel otrzyma� nast�pny Faktograf, przestudiowa� go ju� bardzo starannie. Nie mia� akcji �adnej z firm, kt�re znalaz�y si� na kolejnej li�cie, ale z czystej ciekawo�ci postanowi� nie spuszcza� z nich oka. Jedno z przytoczonych tam oskar�e� przypomina�o spraw� firmy produkuj�cej lody. Chodzi�o tam o Rado�� Dziecka: jak twierdzi� autor ulotki, ca�a masa dzieci pochorowa�a si� dotkn�wszy zabawek importowanych przez t� firm�. Zna j� pan?
- Oczywi�cie. Sprowadzaj� lalki i zabawki z Hongkongu i Japonii. To oni zadarli ze Zrzeszeniem Konsument�w.
- Tak, to ci sami - potwierdzi� Casson. - Dowiedziono, �e w farbie u�ywanej do malowania niekt�rych zabawek znajdowa�a si� domieszka arszeniku, musieli wi�c wycofa� z handlu i spali� towar warto�ci dziesi�ciu tysi�cy funt�w.
- Kto, do diab�a, powiedzia� panu o tym wszystkim? - zapyta� Grey.
- Prosi� mnie wprawdzie, �ebym nikomu nie zdradzi� jego nazwiska - zamrucza� Casson. - Ale... No, wystarczy, je�li powiem, �e jestem za stary cynik na to, �ebym po�kn�� tak� histori� nie przygl�daj�c si� bli�ej temu, kto mi j� opowiedzia�, tote� - z zachowaniem ca�ej dyskrecji - zasi�gn��em o nim informacji. Zacz�� od dwudziestu tysi�cy, kt�re odziedziczy�, kiedy mia� dwadzie�cia jeden lat, i doszed� dzi� do przesz�o p�tora miliona, got�w wi�c jestem da� g�ow� za jego kompetencje i rozs�dek.
Grey patrzy� na niego przez d�u�sz� chwil� i wreszcie zapyta�: - Czy ten facet od Faktograf�w zaczepi� kiedykolwiek jak�� naprawd� wielk� korporacj�?
- Nie wiem.
- Niech no ja si� przyjrz� lepiej tej ulotce! - Grey pochwyci� kartk� Faktografu i przez chwil� duma� nad ni� w milczeniu. W ko�cu powiedzia�: - Jedno trzeba mu przyzna�. To niez�y cwaniak, co?
- Nie rozumiem...?
- Niech pan nie udaje! - prychn�� w�ciekle Grey. - Przecie� potrafi pan widzie� dalej ni� czubek w�asnego nosa! Sprawa jest jasna: mamy tu do czynienia ze wspania�ym aferzyst�, jednym z najinteligentniejszych manipulator�w rynku, o jakich s�ysza�em. Ale zdradza go wzorzec, kt�ry si� tu powtarza. Naprawd� nie rozumie pan tego?
Zdenerwowanie, kt�re przemin�o, kiedy tylko Casson - jak mu si� zdawa�o - przekona� Greya o prawdziwo�ci swych zapewnie�, teraz powr�ci�o z ca�� si��. Niepewnie potrz�sn�� g�ow�.
- To znaczy, �e jest pan bardziej naiwny, ni� przypuszcza�em - warkn�� Grey. - I mo�e powinienem zastanowi� si� nad przekazaniem moich interes�w komu�, kto nie cierpi na przedwczesn� skleroz�! Do diab�a, cz�owieku, niech pan pomy�li cho� przez chwil�! Z tego, co mi pan powiedzia�, wynika, �e wszystkie te Faktografy uk�a dane s� wed�ug jednego wzoru. Ka�dy z nich opiera si� na Jakim� stwierdzonym fakcie - zara�one mi�so w jednym przypadku, farba z arszenikiem w drugim - o kt�rym mo�e si� dowiedzie� ka�dy, kto ma dost�p do w�a�ciwych �r�de�. Mo�emy si� za�o�y�, �e potrafi�bym bez wi�kszego trudu wymieni� ze dwadzie�cia fakt�w obci��aj�cych tyle� samo r�nych znanych sp�ek. Potem wymy�li�bym jeszcze troch� oszczerstw, dorzuci� do tego dane statystyczne, kt�rych nie mo�na ani zweryfikowa�, ani zbi�, ale kt�re wydawa�yby si� prawdopodobne, i dam g�ow�, �e to samo robi ten facet od Faktograf�w. A potem uwie�czy�bym to wszystko historyjk� o firmie szczeg�lnie wra�liwej na ciosy wskutek szczeg�lnych okoliczno�ci, takiej w�a�nie jak Lupton i White. W rezultacie otrzyma�bym mo�liwie najdoskonalsz� informacj� wewn�trzrynkow�, proroctwo spe�niaj�ce si� bez pud�a.
- Tak, ale - przerwa� mu Casson. - Ale co? M�w pan! Co pan s�dzi o cz�owieku, kt�ry zbiera tak� kolekcj� bzdur?
- S�dz�, �e...
- My�li pan, �e to jaki� filantrop, kt�ry chce zwr�ci� uwag� spo�ecze�stwa na to, i� wytwarza si� produkty, kt�re wywo�uj� choroby, obcinaj� ludziom palce, powoduj� wypadki i zabijaj� ich? Je�li tak, to dlaczego nie atakuje wielkich korporacji dysponuj�cych personelem, kt�ry m�g�by zweryfikowa� jego oskar�enia? Bezpo�rednio lub po�rednio kontroluj� si�� roboczo licz�c� sze��dziesi�t tysi�cy ludzi. Gdybym musia�, to cho�by jutro naj��bym jeszcze stu, po to tylko, �eby zbadali, czy prawd� jest, �e w ubieg�ym miesi�cu uleg�o wypadkowi ile� tam tuzin�w woz�w, kt�rych ko�a mia�y opony marki �Ultrac�, lub te�, ze tyle a tyle gospody� domowych utopi�o si� w pralkach marki �Magiczny Wir�. - Grey roze�mia� si� chrapliwie. - i w�a�nie dlatego ten facet nie rzuca si� na du�e firmy. Dowiod�yby mu, �e jest k�amc�, gdyby zosta�y do tego zmuszone,
- A pan? - zapyta� Casson.
- Co ja?
- Czy pan wynaj��by specjalnych ludzi do sprawdzenia tych oskar�e�? Kiedy kontrolerzy ze Zrzeszenia Konsument�w donie�li, �e opony marki �Ultrac� powoduj� wi�ksze zarzucanie k� i maja wi�ksz� tendencj� do spadania z obr�czy kota na zakr�tach...
- Powiedzia�em im, �eby mnie poca�owali gdzie�! To prawda. Ale - do diab�a - czego si� pan spodziewa�? Ka�da opona nada si� tylko do wyrzucenia, je�li nie b�dzie si� jej oszcz�dza�, i czy sta�o si� nam co�? Oczywi�cie - nie. Nasz zbyt wzr�s�! Ultraki ciesz� si� ogromn� popularno�ci�, bo s� tanie i dobrze reklamowane. Ta ca�a bzdura z kontrolowaniem produkt�w przez konsument�w znajduje pos�uch mo�e u stu tysi�cy nabywc�w w ca�ym kraju, a przecie� mamy miliony takich, kt�rzy chc� tego, co im daj�. To s� fakty. Nie ja wymy�li�em rynek i nie ja ponosz� odpowiedzialno�� za tych, kt�rzy o nim decyduj�. Ale nie odpowiedzia� pan na moje pytanie; czy rzeczywi�cie wyobra�a pan sobie wydawc� tego Faktografu jako rycerza w l�ni�cej zbroi rozpoczynaj�cego krucjat� przeciwko niebezpiecznym produktom? Nie, nie s�dz�, �eby pan by� a� tak naiwny.
Okropnie zak�opotany Casson poczu�, �e pogardliwe s�owa jego szefa przyprawiaj� go o rumieniec. Mia� ju� pi��dziesi�t cztery lata. Nie po raz pierwszy zadawa� sobie pytanie, jak d�ugo jeszcze b�dzie w stanie pracowa� dla tego... dla tego m�odzieniaszka. Kiedy spotkali si� po raz pierwszy, by� dok�adnie dwa razy starszy od Greya. By� ju� wtedy cz�owiekiem do�wiadczonym, odnosi� sukcesy i cieszy� si� du�ym szacunkiem w swej dziedzinie. Jednak�e w Greyu by�o co�, co budzi�o ch��, by zwin�� si�, skuli� w sobie i uciec gdzie� mo�liwie najszybciej. By� mo�e pragnienie to budzi�a w nim ta cecha Greya, kt�ra pe�ni podziwu dziennikarze pisuj�cy kroniki towarzyskie bez wahania okre�lali mianem bezwzgl�dno�ci, a mo�e po prostu to jego bezwstydna chciwo�� czyni�a go szczeg�lnie wyczulonym na chciwo�� ludzi, kt�rzy kupowali towary, jakie im oferowa�.
Sw� karier� rozpocz�� od produkcji trwa�ych artyku��w gospodarstwa domowego i od odkrycia - nienowego, ale nigdy przedtem nie rozpatrywanego w tym �wietle, w jakim ukaza� je Mervyn Grey - �e ludzie nie lubi� p�aci� du�o za wyposa�enie s�u��ce do wykonania tak ma�o ol�niewaj�cej pracy, jak pranie, jednak�e czuj� si� zmuszeni do kupowania drogich urz�dze� o wysokiej precyzji, poniewa� ju� akt samego kupna przydaje splendoru ich pracy.
Skutkiem tego odkrycia by�a produkcja pralek do montowania w domu: mo�na je by�o z�o�y� w ci�gu p� godziny przy pomocy do��czonego do nich �rubokr�tu. Efekt by� nie tylko estetyczny - Grey wynaj�� dobrych projektant�w, by opracowali opakowanie dla jego produkt�w, i specjalist�w od marketingu, by stwierdzili, jaki kolor, kszta�t i �dodatki� by�y najbardziej poszukiwane - lecz tak�e spektakularny. W zamian za po�wi�cenie oko�o p� godziny ze swego czasu mog�e� mie� maszyn� tej samej wielko�ci, co twoi s�siedzi, tylko tyle, �e oni zap�acili za ni� trzy razy wi�cej. A co wa�niejsze, twoja by�a �adniejsza.
Dalsza droga doprowadzi�a go do produkcji innych drogich artyku��w gospodarstwa domowego, dostarczanych r�wnie� w postaci sk�adanych cz�ci, a wyczerpawszy mo�liwo�ci, jakie si� tu przed nim otworzy�y - aparaty telewizyjne go nie interesowa�y - Grey zwr�ci� si� do najpowa�niejszej pozycji w bud�ecie rodzinnym - do samochodu. Przede wszystkim trzeba by�o wozom nada� taki kszta�t, by zwyk�e samochody wygl�da�y jak wykonane na zam�wienie; nast�pnie uda�o si� doprowadzi� do powa�nego prze�omu w produkcji opon samochodowych, a to dzi�ki odkryciu, �e kierowcy niech�tnie p�ac� drogo za wyposa�enie, kt�rego nie zauwa�a i nie chwali nikt poza ekspertami, i wol� raczej zainstalowa� w swym wozie filtr s�oneczny i staromodny klakson ni� komplet nowych opon wysokiej jako�ci.
I tak interes rozwija� si� w zawrotnej spirali. Czego� podobnego nie widziano od czas�w Johna Blooma, kt�ry te� zrobi� zawrotn� karier�, jednak�e Mervyn Grey - w przeciwie�stwie do swego poprzednika - nie okaza� niczym, �e przeliczy� si� z si�ami. Nawet tak katastrofalna strata, jak ta, kt�r� w�a�nie poni�s� przez Luptona i White�a, nie mia�a wi�kszego znaczenia w bilansie towarzystwa posiadaj�cego dziesi�ciokrotnie wi�ksz� warto��.
Ale co teraz?
Nagle Casson zda� sobie spraw�, �e Grey przygl�da mu si� z sardonicznym u�miechem, i gwa�townie zacz�� przeszukiwa� pami��, by wy�owi� z niej cho�by echo ostatnich s��w, kt�re szef zwr�ci� do niego.
- Tak wi�c - nie! Nie wyobra�am sobie tego faceta jako �krzy�owca�. I by odwr�ci� uwag� rozm�wcy od swego chwilowego zamy�lenia, brn�� rozpaczliwie dalej. - Ale z drugiej strony, musi to by� maniak... Zastanawiam si�, czy nie jest to jaki� zb��kany idealista?
Grey zastanowi� si� przez chwil�, a jego twarz przybra�a �yczliwszy wyraz. - Nie s�dz�, chocia� jest to rozs�dne przypuszczenie. Monomaniak op�tany ide� bezpiecze�stwa drogowego, zdrowia dzieci i tak dalej, zadawa�by ciosy na �lepo i - jak ju� powiedzia�em - raczej atakowa� najwi�ksze korporacje. Tymczasem ta akcja ma wszelkie cechy przebieg�ej i starannie przemy�lanej kampanii. Wykorzystajmy wi�c ten fakt.
Pochyli� si� naprz�d i zetkn�t czubki palc�w obu r�k. - Chcia�bym, �eby zrobi� pan dwie nast�puj�ce rzeczy. Po pierwsze - wykupi� Lupiona i White�a.
- Co taakiego? Przecie� oni lada moment zbankrutuj�.
- Ale� z pana g�upiec! Nie chodzi mi o wykup nadwy�ki ich akcji po to, �ebym m�g� wytapetowa� sobie nimi �ciany! Mam na my�li b�yskawiczny wykup wi�kszej cz�ci ca�ego portfela ich akcji i przej�cia tej sp�ki przez nas! Kto finansowa� zesz�oroczna rekonstrukcj� ich zak�ad�w? Czy nie by� to jeden z bank�w handlowych? No, niewa�ne, ale ktokolwiek to zrobi�, nie pozwoli im zbankrutowa�. Teraz zaczn� skutecznie kontrolowa� to, co pozosta�o z ich aktyw�w, a je�li warto�� ich nieruchomo�ci nie pokryje ich zad�u�enia, to chyba przyjm� nasz plan poprawy sytuacji, co? Na Boga, przecie� ten nowy projekt prawa o odszkodowaniach przemys�owych nie zostanie uchwalony ju� w przysz�ym tygodniu! Mo�e by pozby� si� niebezpiecznych produkt�w - wyeksportowa� je po kosztach w�asnych, je�li trzeba b�dzie! Musi si� gdzie� znale�� jaki� nie�wiadom rzeczy ba�wan, kt�ry ch�tnie ozdobi sw�j spo�ywczy sklepik �liczn� now� maszynk� do krajania chleba czy szynki! Zreszt� - do stu diab��w! - dlaczego mam t�umaczy� szczeg�y tej operacji w�a�nie panu? Wystarczy zmiana nazwy firmy i czar nazwiska �Mervyn Grey�, �eby w ci�gu kilku lat ca�e przedsi�biorstwo wr�ci�o do r�wnowagi. Z�e si� tylko sta�o, �e pan uleg� panice i wyzby� si� naszego portfela akcji, tak �e teraz b�dziemy musieli wykupi� go z powrotem...
- Skoro ich warto�� zacz�a spada� tak szybko - wtr�ci� nie�mia�o Casson,
- Trzyma� si� pan sztywnych regu� post�powania, zamiast pos�u�y� si� odrobino wyobra�ni. Ale to niewa�ne. Przynajmniej to, co�my wypu�cili z r�k, odkupimy za u�amek dawnej ceny. A przy odrobinie szcz�cia wyjdziemy z tego jeszcze z zyskiem. Ale pan b�dzie musia� wzi�� si� w gar��, ch�opcze!
- Tylko nie �ch�opcze� I - warkn�� Casson.
- A dlaczego nie? - ton g�osu Greya by� niby dzika pieszczota. - Je�li pan zachowuje si� jak niedo�wiadczony nastolatek, to trudno nie traktowa� pana jak ch�opca. Ale teraz ju� do��! Nie mam zamiaru siedzie� w tym wilgotnym i zimnym kraju ani chwili d�u�ej, ni� to jest konieczne. A �eby naprawi� sw�j b��d, zrobi pan jeszcze jedno: odnajdzie mi pan tego cz�owieka, kt�ry to publikuje! - tu wskaza� palcem na Faktograf le��cy na stoliku. - Ten facet odkry� co�, co przynosi mu korzy��. Ot� ja chc� to mie�, �eby mnie to przynosi�o korzy��, i nikt mi nie powie, �e nie potrafi� doceni� oryginalnego pomys�u, szczeg�lnie, je�li przynosi tak okaza�e dywidendy.
Wsta� i ruszy� ku drzwiom. - Ma pan, ch�opcze, czas a� do ukazania si� nast�pnego Faktografu - rzuci� przez rami�. - A je�li si� to nie uda, jest pan u mnie sko�czony. Cze��!
Im bardziej Grey si� nad tym zastanawia�, tym bardziej podziwia� genialn� prostot� Faktografu. Je�li jej tw�rcy uda�o si� w ci�gu kilku zaledwie miesi�cy pozyska� zaufanie zar�wno Cassona - kt�ry mimo wszystkie szyderstwa Greya by� cz�owiekiem o ogromnych kompetencjach - jak i jego anonimowego przyjaciela oraz przynajmniej kilku tuzin�w ludzi posiadaj�cych powa�ne pakiety akcji �upiona i White�a (bo w przeciwnym razie nie dosz�oby do tok szybkiego i tak ca�kowitego spadku ich akcji)... to ten facet mia� zdumiewaj�cy dar wykorzystywania ludzkiej naiwno�ci. Przez ca�e �ycie Grey by� przekonany, �e wszyscy ludzie s� zar�wno chciwi, jak i niezwykle g�upi.
Odkrycie kogo�, kto doszed� do tego samego wniosku i potrafi� wyci�gn�� z tego korzy�ci, wystarczy�o, by zdecydowa�, i� cz�owiek ten, podobnie jak on sam, nale�y do elity.
Codziennie nap�ywa�y z Londynu nowe dane, kt�re pozwala�y mu uzupe�ni� wyobra�enie, jakie wyrobi� sobie o tajemniczym manipulatorze rynku. Zrazu Grey sk�onny by� przypuszcza�, �e Casson w ko�cu pu�ci farb� i przyzna si�, �e chodzi tu o kogo�, kogo dobrze zna - nie by� on jedynym przedsi�biorco, kt�ry m�g� zyska� na przej�ciu za bezcen sp�ki produkuj�cej wyposa�enie dla sklep�w spo�ywczych. Jednak�e z up�ywem czasu zacz�� uwa�a� tajemniczego manipulatora za finansowy odpowiednik cyga�skiej wr�ki i to nie tylko dlatego, �e z regu�y stosowa� on metod� przekazywania istotnej informacji w ca�ej plejadzie starannie dobranych fakt�w, kt�re nie mia�y z ni� nic wsp�lnego, a ca�o�ci nadawa� poz�r precyzji przytaczaj�c swe niewiarygodne dane statystyczne, ale tak�e dlatego, �e od samego pocz�tku swej akcji w spos�b pomys�owy kierowa� swe miesi�czne biuletyny pod fa�szywy adres.
Gdyby biuletyny te wydawane by�y schludnie i mia�y charakter profesjonalny, ludzie od razu uznaliby, �e maj� do czynienia z jak�� normaln� agencjo wydawnicz� specjalizuj�c� si� w informacji rynkowej. Autor wola� jednak podj�� ryzyko, �e wi�kszo�� jego odbiorc�w wyrzuci przys�ane im biuletyny do kosza, traktuj�c je jako bzdury nieudolnego amatora, i wyra�nie liczy� na to, �e los ze�le mu niewielkie grono ufnych czytelnik�w, kt�rzy b�d� czyta� jego biuletyny do�� dok�adnie, by pami�ta� jego przepowiednie, kiedy b�d� si� sprawdza�. W przypadku przyjaciela Cassona by�a to zapowied� dotycz�ca firmy produkuj�cej konserwy mi�sne; niew�tpliwie w przypadku jeszcze wi�kszej ilo�ci �klient�w� chodzi�o o afer� truj�cych zabawek.
- Dobrze pomy�lane - powiedzia� Grey do siebie. A potem doda�: - Chc� mie� tego cz�owieka! Do diab�a! Jak d�ugo jeszcze Casson b�dzie si� bawi�?
Chocia� bowiem nowe informacje nadchodzi�y niemal codziennie, w gruncie rzeczy nie przynosi�y nic nowego. Odnaleziono jeszcze innych adresat�w biuletynu, ale i oni otrzymywali go zawsze anonimowo, zawsze w zwyk�ych kopertach, kt�re nigdy nie mia�y takich samych stempli. Ludzi tych dobierano bardzo starannie. Byli w�r�d nich tacy, kt�rzy opracowywali programy inwestycyjne dla trust�w i niekt�rych najwi�kszych firm ubezpieczeniowych, ale nie tylko. Byli w�r�d nich tak�e ludzie zajmuj�cy kluczowe stanowiska w sieci sklep�w rozprowadzaj�cych towary konsumpcyjne, tacy jak czo�owi nabywcy dla sklep�w wielobran�owych, zaopatrzeniowcy organizuj�cy dostaw� dla sklep�w z cz�ciami samochodowymi i dla stacji obs�ugi samochod�w, jak r�wnie� szefowie agencji eksportowych, przez kt�rych r�ce przechodzi�y co roku brytyjskie towary warto�ci milion�w funt�w szterling�w, A jak ustali� Grey, ka�dy z tych ludzi pozostawa� w kontakcie ze �wiatem finans�w i to do�� bliskim, by szybko zorientowa� si� w s�uszno�ci ostrze�e� pojawiaj�cych si� w n�dznych ma�ych ulotkach.
Obserwuj�c kurs firm wymienionych w biuletynie, kt�ry dosta� od Cassona, Grey wykry� dalek� analogi� z katastrof�, jaka wydarzy�a si� Luptonowi i White�owi, w stopniowym spadku akcji Grand International Tobacco w przeci�gu kolejnych kilku tygodni, w cofni�ciu si� poprzedniej powolnej zwy�ki akcji innego towarzystwa, w nag�ym wycofaniu oferty przej�cia pewnego przedsi�biorstwa przez jeszcze inne.
Pod wp�ywem nag�ego impulsu zadzwoni� do Cassona bezpo�rednio, ale rozmowa z nim niewiele mu da�a. Koperty, w kt�rych przychodzi�y Faktografy, nale�a�y do gatunku najbardziej popularnego w kraju; papier, na kt�rym je drukowano, pochodzi� z najwi�kszych papierni; maszyna, na kt�rej pisano orygina� ka�dego Faktografu, by� to model ju� nie produkowany, ale w u�yciu mog�o by� jeszcze kilka tysi�cy jego egzemplarzy. Wys�uchawszy ca�ej masy wym�wek i przeprosin, Grey wpad� w gniew. Jego wizja wydawcy biuletynu jako cz�owieka �yj�cego z abstrakcyjnych danych, manipuluj�cego cenami akcji z pewnego rodzaju wynios�ym rozbawieniem, po to, by pomno�y� sw� fortun�, nabra�a dla� rumie�c�w �ycia: siebie i tajemniczego autora widzia� ju� jako wsp�pracownik�w dzia�aj�cych we wsp�lnym interesie.
- Daj� panu jeszcze tydzie� czasu! - wybuchn��. - Je�eli ni� znajd� si� na li�cie adresat�w Faktografii nr 6, to jest pan u mnie sko�czony! Zrozumiano?
W s�uchawce zapanowa�a ciszo. Dopiero po chwili Casson odzyska� g�os:
- Prawd� m�wi�c, przysz�o mi do g�owy, �e m�g�by pan zrobi� jeszcze jedno... - odezwa� si�. - Waha�em si�, czy mam to panu powiedzie�, ale...
- Co takiego?
- Niech pan da og�oszenie. Na przyk�ad w Financial Times. Jestem pewien, �e ten - no, autor tych biuletyn�w - uwa�nie czytuje pras� tego rodzaju...
Grey byt ju� got�w odrzuci� ten pomys� jako �mieszny, ale w ostatniej chwili powstrzyma� si� i zacz�� go rozwa�a�. W gruncie rzeczy, je�li trze�wo przyjrze� si� ca�ej sprawie, to fakty przytoczone przez Cassona, takie np, jak pospolito�� materia��w, kt�rych u�ywano do przygotowania Faktograf�w, wskazywa�y niedwuznacznie, i� ci�ko b�dzie zburzy� mur anonimowo�ci otaczaj�cy autora biuletyn�w. A on, Grey, bardzo chcia� znale�� tego cz�owieka. Chcia� tego tak bardzo, �e sta�o si� to jego prawdziw� obsesj�. �apa� si� ju� na tym, i� wyobra�a� sobie wszystkie mo�liwe sposoby wykorzystywania reputacji, kt�r� cieszy�y si� teraz Faktografy, do obni�ania cen sp�ek, wykupywania ich i wprowadzania z powrotem na rynek pod nowymi nazwami w aureoli tego, co nazywa� swym �czarem�.
Sam by� zbyt niecierpliwy na to, by po prostu �ci�gn�� pomys� anonimowego autora i zacz�� wydawa� sw�j w�asny miesi�czny biuletyn o podobnym profilu. Chcia� mie� do swej dyspozycji �w zas�b dobrej woli - czy raczej �atwowierno�ci - kt�r� zaskarbi� sobie autor istniej�cej wersji biuletynu.
- S�dz�, �e powinni�my zamie�ci� kilka anonimowych og�osze� r�wnie� w innych pismach - odezwa� si� Casson.
- Anonimowych? - przerwa� mu Casson. - Bo�e bro�! Czy chce pan zniszczy� dobre wra�enie, jakie robi� pa�skie - jak�e, niestety, rzadkie - trafne pomys�y? Dlaczego anonimowych? Je�li b�dzie wiadomo, �e Mervyn Grey interesuje si� Faktografem, to b�dzie to dyplom uznania, na kt�rym temu facetowi zale�y, i prawdopodobnie na wet najwi�kszych sceptyk�w zap�dzi to na jego podw�rko. Tak, w ten spos�b pozyskam sobie jego wdzi�czno��... No, a teraz do roboty! Niech pan natychmiast zamieszcza te og�oszenia, i to podpisane moim nazwiskiem!
W sze�� dni p�niej w porannej poczcie znalaz�a si� zwyk�a koperta poczty lotniczej zawieraj�ca p� arkusza zwyk�ego bia�ego papieru i zaadresowana do �Mr Mervyna Greya, Mervyn Grey Enterprises, Grand Bahama Island� List napisany na maszynie brzmia� kr�tko:
�Widz�, �e przejawia Pan zainteresowanie kolejnym numerem mojego Faktografu. Bardzo s�usznie! Z przyjemno�ci� sam poka�� Panu egzemplarz. Prosz� przyj�� osobi�cie�.
U g�ry kartki znajdowa� si� adres nadawcy; by�o to ma�e miasteczko po�o�one kilka mil na p�noc od Londynu. U do�u za� widnia� podpis autora listu: George Handling. I nie tylko typ czcionki by� tu ten sam, co typ czcionki u�ywany w Faktografach, ale tak�e ta sama nieudolno�� w sposobie pisania: w kilku linijkach listu jego autor pope�ni� przynajmniej z p� tuzina b��d�w.
Grey z triumfem poleci� swej sekretarce, �eby zakupi�a mu bilet na najbli�szy samolot odlatuj�cy do Anglii. Ju� chcia� jej kaza�, by po��czy�a go z Cassonem, ale w ostatniej chwili zmieni� zamiar. Albowiem chocia� pomys� Cassona z poszukiwaniem wydawcy Faktograf�w za po�rednictwem og�osze� przyni�s� rezultaty, to jednak jego agent potrzebowa� nieprawdopodobnie d�ugiego czasu, �eby w og�le na to wpa��. Z Cassona wi�c - zdecydowa� Grey - nale�a�oby zrezygnowa� na korzy�� kogo� m�odszego i bardziej przedsi�biorczego, ale lepiej b�dzie sprowokowa� go do rezygnacji ni� otwarcie udzieli� mu dymisji. A najlepiej, oczywi�cie, by�oby pos�a� go na emerytur�, nie po to, �eby nie rani� jego uczu� (ludzi, kt�rzy nie potrafili da� sobie rady w �yciu, Grey uwa�a� za zb�dny ci�ar i nie ruszy�by palcem, �eby im pom�c), lecz po prostu dlatego, �e nie chcia� ujawnia� wewn�trznych konflikt�w swego finansowego imperium.
Zrobimy wi�c tak, pomy�la�: Udam si� do Anglii nie powiadamiaj�c przedtem nikogo o swym przyje�dzie, nast�pnie pojad� do domu czy urz�du tego pana Handlinga i przedstawi� mu korzystn� propozycj�. W stosownym czasie m�g�bym mu nawet zaproponowa� obj�cie stanowiska Cassona, je�li inne talenty Handlinga dor�wnuj� umiej�tno�ci wykorzystywania �atwowierno�ci ludzi. Cz�owiek, kt�ry potrafi�by wykorzysta� w maksymalnym stopniu nowe mo�liwo�ci w walce z konkurencjo, jakie otwiera�o wydawanie Faktografii, musia� odznacza� si� fantastyczno pomys�owo�ci�.
Oczywi�cie nie obesz�o si� bez hojnych napiwk�w: pracownikom linii lotniczej, �eby by� pewnym, i� nikt nie pi�nie s�owa o jego przybyciu, dziennikarzom - niemal za ka�dym r�om, kiedy udawa� si� do Anglii, czyha�o na niego kilku dziennikarzy - potem, po przybyciu, naziemnej obs�udze lotniska, �eby nie musia� pojawia� si� publicznie w�r�d pasa�er�w w sali odpraw celnych, a jeszcze p�niej firmie wynajmuj�cej samochody, w kt�rej wypo�ycza� ma�� i nie rzucaj�ca si� w oczy limuzyn�.
I mimo, �e jesienne niebo dalej tchn�o smutkiem, Grey zacz�� pogwizdywa� za kierownico swego wozu. A kiedy jutro czy pojutrze Casson zg�osi si� z najnowszymi - teraz ju� bezu�ytecznymi - informacjami, z jak�� przyjemno�ci� o�wiadczy mu, �e odwiedzi� ju� autora Faktografu i zawar� z nim korzystn� umow�. B�dzie to pierwszy z troskliwie przygotowanych cios�w, kt�re powinny zmusi� Cassona do ostatecznej rezygnacji. A nast�pnie wspania�omy�lnie zaproponuje mu przej�cie na emerytur�. Musi si� to uda�. Mia� ju� do�wiadczenie w takich sprawach.
Jednak�e kiedy znalaz� si� w ma�ym miasteczku, kt�re by�o jego celem, oczekiwa�a go niejedna niespodzianka. S�dzi�, �e ulic�, kt�rej nazwa widnia�a na li�cie, znajdzie w centrum miasteczka; z do�wiadczenia bowiem wiedzia�, �e jakkolwiek byznesmeni woleli lokowa� swe firmy z daleka od wielkich metropolii, to jednak siedziby dla nich obierali w centrum miejscowo�ci, do kt�rych je przenosili. Po d�ugich poszukiwaniach zasi�gn�� informacji u jakiego� przechodnia, kt�ry skierowa� go na peryferie miasteczka, do dzielnicy monotonnych zabudowa� wzniesionych po wojnie i pozbawionych wszelkiego charakteru i wdzi�ku. U ko�ca jakiej� �lepej uliczki znalaz� wreszcie du�y bungalow z jednym oknem, w kt�rym spoza szczelnych zas�on przeb�yskiwa�o �wiat�o; przed domem znajdowa� si� zaro�ni�ty ogr�d, a szeroko otwarte drzwi przylegaj�cego do� gara�u pozwala�y stwierdzi�, �e nie ma w nim �adnego wozu.
Ale ulica, przy kt�rej znajdowa� si� bungalow, nosi�a w�a�ciw� nazw�, a na jego bramie widnia� w�a�ciwy numer.
Grey zaparkowa� w�z i powoli ruszy� w kierunku domu. To s�siedztwo dom�w zamieszkanych przez biedak�w i ten zaniedbany dom w nie plewionym od lat ogrodzie nie pasowa�y do wyobra�enia, jakie wyrobi� sobie o znakomitym wynalazcy Faktografu. Czy�by pad� ofiar� kawa�u? Przypomnia� sobie, �e list, kt�ry otrzyma�, by� pisany t� sama czcionk�, co Faktografy. Wzruszy� ramionami i wszed� na �cie�k� przecinaj�c� ogr�d. Id�c zauwa�y�, �e �cie�ka jest wyasfaltowana, podczas gdy inne biegn�ce od niej by�y wysypane �wirem, i �e - mimo og�lne zaniedbanie ca�ego ogrodu - trawa na obrze�ach �cie�ek by�a staranie przystrzy�ona.
By�o ju� ca�kiem ciemno, a najbli�sza lampa uliczna znajdowa�a si� zbyt daleko, by o�wieci� drzwi prowadz�ce do bungalowu. Ostatnich kilka jard�w szed� wi�c szczeg�lnie ostro�nie, nie chc�c potkn�� si� o pr�g domu. Ale w tym domu nie by�o progu. Wyda�o mu si� to czym� osobliwym, ale nie potrafi� powiedzie� sobie dlaczego. Zreszt�, jakie� mog�o to mie� znaczenie?
Po omacku poszuka� obramowania drzwi, a znalaz�szy guzik dzwonka, nacisn��. Po kr�tkiej chwili nad jego g�ow� zapali�o si� �wiat�o i drzwi stan�y przed nim otworem.
- Tak? - us�ysza� jaki� g�os. - O, to Mr Mervyn Grey, nieprawda�? Prosz�, niech pan wejdzie. Na dworze musi by� zimno i paskudnie. - Ton g�osu uleg� nag�ej zmianie, kt�rej przyczyny Grey nie m�g� poj��.
Zdumienie Greya by�o tak wielkie, �e przez chwil� nie m�g� wydoby� z siebie �adnej odpowiedzi. Nienawidzi� sytuacji, kt�re wprowadza�y go w zak�opotanie, ale ten... ten stw�r, kt�ry pojawi� si� przed nim, tak dalece nie pasowa� do wyobra�enia, jakie wyrobi� sobie o autorze Faktograf�w, �e zdumienie przez chwil� odebra�o mu mow�.
Przede wszystkim cz�owiek, kt�ry si� pojawi�, siedzia� w fotelu na k�kach, fotelu poruszanym za pomoc� baterii z zespo�em przyrz�d�w do sterowania umieszczonym na jego prawej por�czy. Lewa r�ka tego cz�owieka by�a uschni�ta, a wykr�cona d�o� - zgi�ta w pa��k niemal pod k�tem prostym do przegubu. Jego nogi okrywa� szary koc z plamami t�uszczu i ��tka. Nad we�niana koszulo z oberwanym guzikiem widnia�a twarz, kt�rej jedn� po�ow� skrywa�a rozczochrana kasztanowata broda, a drug� pokrywa�a g�adka, niemal purpurowa naro�l si�gaj�ca od ko�ci policzkowej a� do szcz�ki. Ale oczy m�czyzny by�y �ywo i przenikliwe i pod ich bacznym spojrzeniem Grey poczu� si� nieswojo.
- Pan George Handling? - wykrztusi� wreszcie.
- Tak, to ja. - M�czyzna siedz�cy w w�zku inwalidzkim kiwn�� twierdz�co g�ow�.
- To pan publikuje Faktografy?
- Tak, to j�� Ale niech�e pan tam nie stoi! Wyzi�bi mi pan ca�y dom. Nie znosz�, kiedy kto� zostawia drzwi otwarte. A poza tym ogrzewanie cholernie podro�a�o...
My�la�em, �e zarabia pan na Faktografach tyle, �e...
Grey prze�kn�� nie wypowiedziane zdanie. My�l, �e wszystkie jego domys�y okaza�y si� fa�szywe i �e mia� do czynienia tylko z ob��ka�cem, podzia�a�a na� parali�uj�co. Wszed� jednak do �rodka i rozejrza� si� w pomieszczeniu, w kt�rym si� znalaz�. By� to najdziwniejszy z dom�w, jakie zna�. Brak progu u drzwi frontowych znalaz� natychmiast wyja�nienie, kiedy Handling pojawi� si� na swym w�zku, ale teraz Grey m�g� si� przekona�, �e ca�e wn�trze domu by�o urz�dzone tak, by uwzgl�dni� kalectwo jego w�a�ciciela. �ciany dzia�owe zosta�y usuni�te, tak by pojazd kaleki napotyka� na najmniejsz� ilo�� przeszk�d; wyj�tek stanowi�o oddzielone od ca�o�ci pomieszczenie, b�d�ce - jak s�dzi� - �azienk�. W jednym z rog�w domu znajdowa�o si� ��ko z zas�on�, kt�r� mo�na by�o w ka�dej chwili zaci�gn��, w innym sta�y p�ki na ksi��ki, a przy nich stolik z maszyn� do pisania, jeszcze w innym litograficzna prasa drukarska, obok kt�rej z�o�ono stosy papieru i wielkie pudla z kopertami.
Handling ruszy� w stron� stolika i Grey automatycznie uda� si� za nim. Po drodze zauwa�y� du�y piecyk na naft�, ale mimo, i� piecyk by� rozpalony do bia�o�ci i wbrew temu, co Handling powiedzia� na temat zamykania drzwi i ogrzewania domu, by�o tu bardzo zimno.
A mo�e wskutek szoku, jakiego dozna�, tylko mu si� tak zdawa�o?
- Niech pan siada - powiedzia� gospodarz, z wpraw� obracaj�c sw�j w�zek i unikaj�c zderzenia z piecykiem. G�ow� skin�� w kierunku krzes�a, na kt�rym le�a�a sterta papier�w, a na niej sta�a fili�anka do herbaty. - Bardzo przepraszam, ale sam pan musi zrobi� sobie miejsce do siedzenia. Nie mog� trzyma� tego wszystkiego na pod�odze: raz, �e by mi zawadza�y, a dwa, �e nie m�g�bym sam ich podnie��. Kiedy spada mi co� na ziemi�, musz� si�ga� po to szczypcami... No, dobrze. Powinienem zapewne zaproponowa� panu jaki� pocz�stunek, ale nie mam tu nic do picia. W mojej sytuacji nie sprawia mi to wielkiej przyjemno�ci. Ale mog� pocz�stowa� pana herbat�, je�li ma pan ochot�.
Grey zdj�� ze wskazanego mu krzes�a fili�ank� i papiery i znalaz� dla nich miejsce na skraju stolika. Czynno�ci tej jednak po�wi�ci� wi�cej czasu, ni� to by�o rzeczywi�cie potrzebne, maj�c cich� nadziej�, �e dojrzy gdzie� co� z materia��w do nast�pnego Faktografa. Ale nie znalaz� nic, co mog�oby go zainteresowa�; na stoliku le�a�a jedynie ryza papieru do maszyny i kilka r�cznie pisanych list�w.
- Nie - nie, dzi�kuj� bardzo - odpar�, staraj�c si� m�wi� normalnym g�osem. - Prawd� m�wi�c, powinienem by� zawiadomi� pana wcze�niej o moim przyje�dzie, ale... No, wyznam szczerze, �e pa�skie Faktografy zrobi�y na mnie tak wielkie wra�enie, i� kiedy tylko dowiedzia�em si�, gdzie mog� pana znale��, po prostu rzuci�em wszystko i wyruszy�em w drog�.
O, nie musia� pan mnie uprzedza� o swym przyje�dzie! - powiedzia� kaleka i zachichota�. - Nie by�o �adnej potrzeby. M�g�bym te� powiedzie�, �e pochlebi� mi pan zadaj�c sobie trud - i przylatuj�c a� zza Atlantyku po to tylko, by mnie odwiedzi�, ale w�tpi�, by i to by�o potrzebne.
Grey rozgl�da si� po ogromnym pokoju, w kt�ry zamieniono ca�y dom, odkrywaj�c tu i �wdzie - w�r�d przedmiot�w �wiadcz�cych o starokawalerskim trybie �ycia w�a�ciciela domu, takich jak koszule zawieszone na por�czach krzese� i stosy starych gazet - rzeczy, kt�re mog�y powiedzie� co� o samym Handlingu i o jego dzia�alno�ci. Kolejno odkrywa� znan� sobie czerwon� ok�adk� Brytyjskiego Rocznika Przemys�owego, kilka spis�w przedsi�biorstw handlowych, materia�y reklamowe i prospekty r�nych wielkich sp�ek, kt�rych kopie sam mia� w swoim biurze. Po chwili odezwa� si� troch� dlatego, by w og�le co� powiedzie�, a troch� po to, by zamaskowa� sw� ciekawo��; - Nasze og�oszenia musia�y przekona� pana, jak bardzo interesuj� si� pa�sk� publikacjo.
- Og�oszenia? - zapyta� Handling.
Grey spojrza� na niego ze zdziwieniem i natychmiast musia� odwr�ci� wzrok - widok przypominaj�cej hub� blizny w zestawieniu z niechlujn� brod� jej w�a�ciciela przyprawia� go o md�o�ci.
- Oczywi�cie. Przecie� dlatego napisa� pan do mnie, nie? Zamie�cili�my og�oszenia w Financial Times, w Economist�. - S�owa zamar�y mu na ustach i znowu rozejrza� si� po pokoju. Teraz dopiero uzmys�owi� sobie, �e w�r�d stos�w starych gazet nie zauwa�y� ani jednego numeru Financial Times.
- Och, nigdy nie czytam tych gazet - powiedzia� Handling w �mieszny spos�b pr�buj�c wzruszy� ramionami. Ale Oreyowi gest ten wyda� si� wr�cz ohydny.
- To sk�d pan wiedzia�, �e interesuj� si� pa�sk� prac�?
- To tajemnica zawodowa, panie Grey - odpar� Handling i wyda� d�wi�k, kt�ry zabrzmia� raczej g�upawo ni� z�o�liwie. - Przecie� widzia� pan przynajmniej jedn� z moich produkcji, nieprawda�? To ju� pan wie, �e mam bardzo du�o tajemnic zawodowych.
W duszy Greya wrza� zawzi�ty sp�r. Brudny kaleka w w�zku inwalidzkim tak dalece odbiega� od wyobra�enia, jakie Grey wytworzy� sobie o utalentowanym manipulatorze rynku, �e by� ju� prawie zdecydowany uzna� Handlinga za szale�ca, jak to ju� raz zrobi�, kiedy tylko Casson pokaza� mu Faktograf nr 5. Jednak�e nie ulega�o �adnej w�tpliwo�ci, �e Handling odkry� prawdziwy skarb, kt�ry on, Grey, m�g�by wykorzysta� dla siebie, gdyby tylko mia� mo�liwo��. Ale musi post�powa� taktownie. Gdyby nawet okaza�o si�, �e straszne kalectwo doprowadzi�o Handlinga do ob��du, to i tak b�dzie mo�na go wykorzysta�.
- Tak. I zrobi�y na mnie ogromne wra�enie - odpar�, si�� nadaj�c swemu g�osowi serdeczno��. Spl�t� palce, jednocze�nie zdaj�c sobie spraw�, �e zapomnia� zdj�� r�kawiczki. Ale postanowi� nie zdejmowa� Ich i teraz - w domu Handlinga panowa�o przenikliwe zimno. - Poufne informacje, jakimi pan dysponuje, by�yby warte fortuny, gdyby umia� je pan wykorzysta�. Prawd� m�wi�c... No, mniejsza, nie o tym chcia�em m�wi�.
- Chcia� pan przypuszczalnie powiedzie�, �e dziwi pana fakt, i� cz�owiek dysponuj�cy takimi informacjami mieszka w tandetnym bungalowie po�o�onym w ubogiej dzielnicy na przedmie�ciu ma�ego i nudnego prowincjonalnego miasta - przerwa� mu Handling. M�wi� g�osem pozbawionym wszelkiej emocji. - Ale tu, panie Grey, nikt nie wtr�ca si� w moje sprawy. A poza tym dzi� ju� nie potrzebuj� fortuny. Mia�em kiedy� �on�. I syna. Oboje zgin�li w tym samym wypadku, kt�ry mnie uczyni� kalek�.
- Przykro mi - powiedzia� Grey machinalnie.
- Dzi�kuj� panu.
Zapad�o niezr�czne milczenie. Po kr�tkiej chwili Grey, staraj�c si� rozpaczliwie zmieni� temat, odezwa� si�: - Ale musia� pan mie� jaki� cel podejmuj�c publikacj� tych swoich biuletyn�w! A mo�e to pa�skie hobby?
- To co� wi�cej. Praktycznie bior�c zajmuje mi to ca�y m�j czas. Samo gromadzenie informacji trwa bardzo d�ugo, nie m�wi�c ju� o wypisywaniu Ich na maszynie - rozumie pan, �e nie mog� pisa� ani szybko, ani dobrze - a do tego dochodzi odbijanie i adresowanie tych wszystkich kopert... Zajmuje mi to bardzo du�o czasu.
- Rozumiem. - Grey zwil�y� wargi j�zykiem. - Ale jak pan to robi, �e egzemplarze pa�skiego Faktografu wysy�ane s� z tylu r�nych miejsc? Czy sam pan je wysy�a?
- O, nie. Ostatnio nie wychodz� dalej ni� do sklepu na rogu, a je�li jest niepogoda, to staram si� w og�le nie opuszcza� domu. Istnieje pewna firma, kt�ra za drobn� op�at� organizuje wysy�k� moich Faktograf�w z r�nych miejscowo�ci w obr�bie stu mil. By�em zdania, �e powinienem zatrze� troch� �lady, zanim b�d� got�w ujawni� autora Faktograf�w.
A to b�kart z tego Cassona! Na to ju� nie potrafi� wpa��... My�l�c o tym, jak bardzo wy�ledzenie firmy wysy�aj�cej Faktografy skr�ci�oby jego poszukiwania, Grey zapyta�: - Ma pan du�o adresat�w?
- Zacz��em od pi�ciuset, dobieraj�c ich mniej lub bardziej przypadkowo - odpar� Handling. - Ale ju� w tym miesi�cu b�dzie ich ponad tysi�c.
- Nic dziwnego, �e jest pan tak zaj�ty! Acha! Nawiasem m�wi�c: Bardzo mi mi�o, �e i mnie wci�gn�� pan na sw� list�!
- O, pan bynajmniej nie nale�y do tych ludzi, o kt�rych mi chodzi� - wykrzykn�� Handling. - Wszystko przemy�la�em bardzo starannie. M�wi�c, �e zacz��em od przypadkowego doboru adresat�w, nie mia�em na my�li tego, �e rodzaj os�b, kt�rym chcia�em posy�a� moje Faktografy, by� mi oboj�tny; my�la�em tylko o tym, �e nie mia�em poj�cia, kto mo�e na nie zareagowa�. Ale w finansowym �wiecie tego kraju nie brak grubych ryb i mo�na je wy�owi�, je�li tylko zgromadzi si� do�� informacji - a to potrafi� robi�. Sporz�dzenie ich listy zabra�o mi kilka miesi�cy pracy, ale mam przecie� do�� czasu. Wybiera�em ludzi kieruj�cych bardzo du�ymi funduszami inwestycyjnymi, ludzi zarz�dzaj�cych wielkimi firmami eksportowymi, ludzi odpowiedzialnych za dob�r towar�w sprzedawanych w najwi�kszych przedsi�biorstwach posiadaj�cych sie� punkt�w sprzeda�y w ca�ym kraju, i tak dalej. Kr�tko m�wi�c, ludzi, kt�rych decyzja co do przyj�cia produkt�w jakiej� firmy mo�e przes�dzi� o losach tej firmy. Rozumie pan?
Grey kiwn�� potakuj�co g�ow�, ale niezbyt pewnie. - A dlaczego dobiera� pan akurat ich? - zaryzykowa�. - To znaczy: akurat ich, a nie ludzi takich, jak ja?
- Ze wzgl�du na rodzaj informacji, jakie otrzymywa�em - odpar� Handling. - Wydawa�o mi si�, �e s� to ludzie, z kt�rymi nale�a�o podzieli� si� tymi informacjami, jakie mia�em. Czyta� pan te dane, kt�rymi dysponuj�? To wie pan, o co chodzi...
- Oczywi�cie. Wiem. Ale dlaczego w�a�nie ten rodzaj informacji? Jak pan je zdobywa?
- Jestem psychometr�. Psychometria to rodzaj jasnowidzenia. Prawd� m�wi�c, s�dz�, �e ca�y ten m�j talent jest po prostu cz�ci� jednej wielkiej zdolno�ci, kt�ra kiedy� ujawni si� w nas w ca�o�ci. Ale to nawiasem. Co do mnie, to od czasu do czasu mam pewne przeb�yski i - jak to si� m�wi - r�bek tajemnicy uchyla si�. Czasami mog� wnikn�� w czyj� charakter, kiedy indziej mog� odczyta� czyj�� my�l, ale moja specjalno�� to - je�li mo�na tak powiedzie� - odczytywanie z przedmiot�w ich powi�za� z wypadkami i �mierci�.
Co za stek bzdur! Ca�y entuzjazm, jakim Greya natchn�a mo�liwo�� wej�cia w posiadanie listy adresat�w Faktografa, znikn�� w jednej chwili. Wsta�.
- No tak. Dzi�kuj� panu bardzo, panie Handling. Przykro mi, �e zabra�em panu tyle czasu. Ale skoro pan wysy�a swe Faktografy tylko do...
- O, panie Grey! - przerwa� mu Handling. - Nie przyjecha� pan tu chyba a� z drugiej p�kuli tylko po to, by pogaw�dzi� ze mn� przez pi�� minut i nawet nie rzuci� okiem na Faktograf nr 6? - I po sekundzie doda�: - Ten numer po�wi�cony jest firmom, kt�re szczeg�lnie pana interesuj�. Zdziwi� si� pan, �e nie widzia�em pa�skich og�osze�? Ale je�li przypomina pan sobie list, kt�ry do pana wys�a�em, to pewnie zwr�ci� pan uwag� na to, �e napisa�em tam, i� widz� pana zainteresowanie moim ma�ym przedsi�wzi�ciem?
Grey zawaha� si�. Wprawdzie ten kaleka by� oczywi�cie pomylony, ale z drugiej strony jego �przedsi�wzi�cie� rzeczywi�cie wywiera�o wp�yw na rynek, tak wi�c...
- S�usznie. Chcia�bym rzuci� okiem na sz�sty numer Faktografu.
- Tak te� my�la�em! - zapiszcza� triumfalnie Handling i na swym w�zku objecha� stolik, raz jeszcze tylko o centymetry unikaj�c zderzenia z piecykiem. Wyci�gn�� szuflad� i zajrza� do �rodka.
- Niestety, wygl�da na to, �e pozosta�y mi tylko egzemplarze wybrakowane - ko