9045
Szczegóły |
Tytuł |
9045 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9045 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9045 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9045 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Arthur C. Clarke
ARESZT PREWENCYJNY
M�wi si�, �e w obecnej epoce ta�m monta�owych i produkcji masowej nie ma miejsca dla indywidualnych rzemie�lnik�w, artyst�w pracuj�cych w drewnie czy metalu, kt�rzy zrobili tyle wspania�ych rzeczy w przesz�o�ci. Jak wi�kszo�� uog�lnie�, to po prostu nieprawda. Rzemie�lnik�w jest w naszych czasach mniej, ale z pewno�ci� ca�kiem nie wygin�li. Bywa, �e musz� zmieni� zaw�d, na sw�j skromny spos�b wci�� jednak prosperuj�. Mo�na ich znale�� na wyspie Manhattan, je�li si� wie, gdzie nale�y szuka�. Ich male�kie zagracone warsztaty kryj� si� w suterenach dom�w mieszkalnych czy na antresolach zaniedbanych sklep�w tam, gdzie czynsze s� niskie i gdzie nie zwraca si� uwagi na przepisy przeciwpo�arowe. By� mo�e ju� nie robi� skrzypiec, zegar�w z kuku�k� czy pozytywek, lecz ich jak zawsze wysokie umiej�tno�ci sprawiaj�, �e wykonane przez nich dwa takie sanie przedmioty nigdy nie s� identyczne. Nie gardz� mechanizacj�: w ba�aganie na ich sto�ach tu i �wdzie wida� elektryczne narz�dzia. Id� z duchem czasu - zawsze gdzie� w pobli�u znajdzie si� jaka� z�ota r�czka - lecz je�li tworz� wiekopomne dzie�o sztuki, to nigdy nie zdaj� sobie z tego sprawy.
Warsztat Hansa Mullera zajmowa� du�e pomieszczenie na zapleczu opuszczonego sk�adu o silny rzut kamieniem od mostu Queensborough. Prawie wszystkie okna by�y pozabijane deskami, budynek ten bowiem czeka� na rozbi�rk� i wcze�niej czy p�niej Hans b�dzie musia� si� wynie��. Jedyne wej�cie prowadzi�o z zachwaszczonego podw�rka, za dnia u�ywanego jako parking, wieczorami za� ucz�szczanego przez zaniedban� m�odzie�. Ci m�odzi ludzie nie sprawiali mu k�opotu, nie by� bowiem taki g�upi, �eby wsp�pracowa� z policj�, kiedy czasem zadawa�a mu pytania na ten temat. Policjanci ca�kowicie rozumieli jego szczeg�ln� sytuacj� i za bardzo go nie naciskali, tak wi�c Hans �y� ze wszystkimi w zgodzie.
To, co teraz robi�, nies�ychanie zdumia�oby jego bawarskich przodk�w. Dziesi�� lat temu nawet on sam by si� zdziwi�. A wszystko zacz�o si� od tego, �e pewien zbankrutowany klient zap�aci� mu za us�ug� odbiornikiem telewizyjnym...
Hans niech�tnie na to przysta�, lecz nie dlatego, �e by� staromodny i nie lubi� telewizji, tylko po prostu nie mia� czasu na jej ogl�danie. Pomy�la� sobie jednak, �e zawsze mo�e sprzeda� odbiornik za pi��dziesi�t dolar�w, ale zanim si� na to zdecydowa�, postanowi� zobaczy�, jak wygl�da program.
W��czy� telewizor: ekran wype�ni�y poruszaj�ce si� postacie i Hans zupe�nie straci� g�ow�, jak tyle milion�w Judzi przed nim. Wszed� w �wiat, o kt�rym nie wiedzia�, �e w og�le istnieje - �wiat walcz�cych statk�w kosmicznych, egzotycznych ro�lin i dziwnych istot - w�a�ciwie �wiat kapitana Zippa, dow�dcy Legionu Kosmicznego.
Czar prys� dopiero w�wczas, gdy po nudnej prezentacji zalet Crunche, ro�liny o cudownych w�asno�ciach, pokazano mecz bokserski mi�dzy dwoma umi�nionymi facetami, kt�rzy walczyli, jakby podpisali pakt o nieagresji. Hans, by� cz�owiekiem prostym. Zawsze bardzo lubi� bajki, a to by�o wsp�czesn� bajk� zawieraj�c� rzeczy, o kt�rych braciom Grimm nawet si� nie �ni�o. No i Hans nie sprzeda� telewizora.
Po kilku tygodniach min�o pocz�tkowo naiwne i bezkrytyczne oczarowanie. Pierwsze, co zacz�o irytowa� Hansa, to meble i og�lny wystr�j �wiata przysz�o�ci. Jak ju� wspomniano, by� artyst� i nie m�g� uwierzy�, �e za sto lat gust tak si� zmieni na gorsze, jak to sobie wyobra�aj� ci, co finansowali program o tej cudownej ro�linie.
Troch� si� te� zastanawia� nad broni� u�ywan� przez kapitana Zippa i jego przeciwnik�w. Co prawda Hans nie udawa�, �e rozumie zasad� dzia�ania dezintegratora protonowego, ale w ka�dym razie nie musia� by� tak niepor�czny. Ubiory oraz wn�trza statk�w kosmicznych te� po prostu nie by�y przekonywaj�ce. Sk�d to wiedzia�? Zawsze mia� wysoko rozwini�te poczucie celowo�ci przedmiot�w, co odnosi�o si� r�wnie� do tej nowej dziedziny.-
Wspominali�my ju�, �e Hans by� cz�owiekiem prostym. By� te� wnikliwym obserwatorem, a poniewa� s�ysza�, �e telewizja ma pieni�dze, zabra� si� wi�c do projektowania.
Je�li nawet kierownik produkcji �Kapitana Zippa� nie straci� jeszcze cierpliwo�ci do swego dekoratora, to i tak pomys�y Hansa Mullera zmusz� go do zastanowienia. By�y bowiem pe�ne autentyczno�ci i realizmu, co sprawia�o, �e si� wyr�nia�y -ca�kowicie pozbawione tej sztuczno�ci, kt�ra zaczyna�a razi� nawet najm�odszych wielbicieli kapitana Zippa. Hansa z miejsca zaanga�owano.
Postawi� jednak pewne warunki. Wszystko robi� g��wnie dla wewn�trznej satysfakcji, pomijaj�c fakt, �e nowe zaj�cie przynosi�o mu wi�ksze dochody ni� cokolwiek w przesz�o�ci. Pracowa� zupe�nie sam i wy��cznie w swoim niewielkim warsztacie. Chcia� wykonywa� jedynie prototypy, podstawowe wzory. Masowa produkcja mog�a odbywa� si� gdzie indziej - on by� rzemie�lnikiem, a nie fabryk�.
Uk�ad ten funkcjonowa� bardzo dobrze. W ci�gu sze�ciu miesi�cy kapitan Zipp uleg� metamorfozie i obecnie doprowadza� do rozpaczy autor�w konkurencyjnych program�w kosmicznych. Widzowie uwa�ali, �e nie jest to serial o przysz�o�ci, lecz sama przysz�o�� - nie by�o co do tego �adnych w�tpliwo�ci. Nowe otoczenie zdawa�o si� inspirowa� nawet aktor�w: poza planem zachowywali si� chwilami jak podr�uj�cy w czasie ludzie XX wieku, kt�rzy nagle znale�li si� w epoce wiktoria�skiej i s� w�ciekli, �e ju� nie mog� korzysta� z urz�dze� stanowi�cych nieod��czny element ich dotychczasowego �ycia.
Ale Hans o tym nie wiedzia�. Szcz�liwy, ci�ko pracowa�, odmawiaj�c widywania kogokolwiek poza kierownikiem produkcji i za�atwiaj�c wszystkie sprawy przez telefon, a potem ogl�da� ko�cowy efekt na ekranie telewizora i sprawdza�, czy czego� nie przeinaczono. O jego kontaktach z nieco fantastycznym �wiatem telewizji komercyjnej �wiadczy�a jedynie skrzynka Crunche stoj�ca w k�cie warsztatu. Kiedy� spr�bowa� tego daru wdzi�cznego producenta i dzi�kowa� Bogu, �e to nie jemu p�acono za jedzenie takiego paskudztwa.
- W�a�nie pracowa� w p�ny sobotni wiecz�r, ko�cz�c nowy model kosmicznego he�mu, gdy nagle u�wiadomi� sobie, �e nie jest ju� sam. Powoli odwr�ci� si� od warsztatu i spojrza� w stron� drzwi. By�y zamkni�te na klucz - w jaki spos�b tak cicho da�y si� otworzy�? Przy wej�ciu sta�o dw�ch ludzi, kt�rzy na niego patrzyli. Hans poczu�, jak serce podchodzi mu do gard�a, lecz zebra� si� na odwag�, �eby im stawi� czo�o. Pomy�la�, �e na szcz�cie w warsztacie ma niewiele pieni�dzy. Z drugiej strony zastanawia� si�, czy to naprawd� dobrze, bo przecie� mog�o to ich rozw�cieczy�...
- Kim jeste�cie? - spyta�. - Co tu robicie?
Jeden z nich ruszy� ku niemu, drugi natomiast uwa�nie obserwowa� Hansa spod drzwi. Obaj mieli na sobie p�aszcze, a kapelusze tak-g��boko nasuni�te na oczy, �e nie widzia� ich twarzy. Byli zbyt dobrze ubrani, uzna� wi�c, �e nie s� zwyk�ymi rabusiami.
- Prosz� si� nie denerwowa�, panie Muller - odpar� ten bli�szy - bez trudu czytaj�c w jego my�lach. - To nie napad. Przybyli�my tu s�u�bowo. Jeste�my z... bezpiecze�stwa.
- Nie rozumiem.
Drugi si�gn�� do akt�wki, kt�r� mia� pod p�aszczem, i wyj�� plik fotografii. Przez chwil� je wertowa�, a� znalaz� t�, kt�rej szuka�.
- Przyprawi� nas pan o niez�y b�l g�owy, panie Muller. Dwa tygodnie pana szukali�my... pa�scy pracodawcy trzymali wszystko w g��bokiej tajemnicy. Niew�tpliwie chcieli pana ukry� przed konkurentami. Mimo wszystko jednak dotarli�my tutaj i chcia�bym, �eby odpowiedzia� pan na kilka pyta�.
- Nie jestem szpiegiem! - wykrzykn�� oburzony Hans, kiedy zrozumia� znaczenie tych s��w. - Nie wolno wam tego zrobi�! Jestem lojalnym obywatelem Stan�w Zjednoczonych!
Ten drugi nie zareagowa� na jego wybuch i poda� mu fotografi�.
- Czy pan to poznaje? - zapyta�.
- Tak. To wn�trze statku kosmicznego kapitana Zippa.
- Pan je projektowa�?
- Tak.
Pytaj�cy wyj�� z teczki nast�pn� fotografi�.
- A to co przedstawia?
- Widok z g�ry na marsja�skie miasto Poldar.
- Pa�ski w�asny pomys�?
- Oczywi�cie - odpar� Hans, zbyt oburzony, �eby zachowa� ostro�no��.
- A to?
- Ach, to pistolet protonowy. By�em z niego do�� zadowolony.
- Prosz� nam powiedzie�, panie Muller... czy to pa�skie w�asne pomys�y?
- Nikomu ich nie ukrad�em.
Pytaj�cy podszed� do swego towarzysza i rozmawia� z nim przez kilka minut, zbyt jednak cicho, aby Hans m�g� cokolwiek us�ysze�. Widocznie doszli do porozumienia, przestali bowiem konferowa�, zanim Hans zd��y� wyci�gn�� r�k� do telefonu.
- Przykro mi - m�wi� dalej intruz - ale nast�pi� powa�ny przeciek informacji. By� mo�e sta�o si� to... hm... przypadkowo albo nawet nie�wiadomie, to jednak nie ma nic do rzeczy. B�dziemy musieli pana przes�ucha�. Prosz� z nami.
Ton jego g�osu by� tak zdecydowany i pe�en autorytetu, �e Hans bez szemrania zacz�� wk�ada� p�aszcz. Jako� ju� nie w�tpi� w pe�nomocnictwo swych go�ci i nie przysz�o mu do g�owy pyta� ich o legitymacje. Wprawdzie si� zaniepokoi�, ale nie wpada� w panik�. Wiedzia� oczywi�cie, co si� sta�o. Przypomnia� sobie, �e kiedy� s�ysza� o pewnym literacie, co zajmowa� si� fantastyk� naukow�, kt�ry w czasie wojny opisa� bomb� atomow� z niepokoj�c� dok�adno�ci�. Zastanawia� si�, co takiego m�g� zdradzi�.
W drzwiach obejrza� si� za siebie, by popatrze� na sw�j warsztat i na id�cych za nim ludzi.
- To idiotyczna pomy�ka - powiedzia�. - Je�li nawet zdradzi�em jak�� tajemnic� w telewizji, to zupe�nie przypadkowo. Nigdy nie robi�em niczego, co mog�oby niepokoi� FBI.
I wtedy odezwa� si� w ko�cu ten drugi, bardzo z�� angielszczyzn� i najprzedziwniejszym z akcent�w.
- A co to FBI? - spyta�.
Lecz Hans go nie s�ysza�, w�a�nie bowiem dostrzeg� ich statek kosmiczny.
Prze�o�y� Marek Cegie�a