3895

Szczegóły
Tytuł 3895
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3895 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3895 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3895 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ZBIGNIEW HERBERT ELEGIA NA ODEJ�CIE D�by W lesie na wydmie trzy dorodne d�by u kt�rych szukam rady i pomocy bo ch�ry milcz� odeszli prorocy nie ma na ziemi nikogo bardziej godnego szacunku dlatego do was kieruje - d�by - ciemne pytania na wyrok losu czekam jak niegdy� w Dodonie Lecz musze wyzna� �e mnie niepokoi wasz rytua� pocz�cia - o rozumne - u schy�ku wiosny na pocz�tku lata w cieniu konar�w roi si� od waszych dzieci i niemowl�t przytu�ki listk�w sieroci�ce kie�k�w blade bardzo blade s�absze od trawy na oceanie piasku walcz� samotnie samotnie dlaczego nie bronicie waszych dzieci na kt�re pierwszy mr�z po�o�y miecz zag�ady Co znaczy - d�by - szalona krucjata rze� niewini�tek ponura selekcja ten nietzschea�ski duch na cichej wydmie zdolnej utuli� s�owicze �ale Keatsa tutaj gdzie wszystko zda si� sk�ania do poca�unk�w wyzna� pojednania Jak mam rozumie� wasz� mroczn� parabole barok r�owych anio�k�w �miech bia�ych piszczeli trybuna� o zaranku egzekucja noc� �ycie na o�lep zmieszane ze �mierci� mniejsza o barok kt�rego nie znosz� lecz kto rz�dzi czy b�g wodnistooki z twarz� buchaltera demiurg nikczemnych tablic statystycznych kt�ry gra w ko�ci zawsze wychodzi na swoje czy konieczno�� jest tylko odmian� przypadku a sens t�sknot� s�abych u�ud� zawiedzionych Tyle pyta� - o d�by - tyle li�ci a pod ka�dym li�ciem rozpacz Przemiany Liwiusza Jak rozumieli Liwiusza m�j dziadek m�j pradziadek bo na pewno czytali go w klasycznym gimnazjum o ma�o stosownej porze gdy w oknie staje kasztan - �arliwe kandelabry kwiat�w - a wszystkie my�li dziadka i pradziadka bieg�y zdyszane do Mizi kt�ra �piewa w ogr�dku pokazuje dekolt oraz boskie nogi do samych kolan albo Gabi z wiede�skiej opery w lokach jak cherubin Gabi z zadartym noskiem i Mozartem w gardle czy w ko�cu do poczciwej J�zi ucieczki strapionych bez urody talentu i wi�kszych wymaga� a wiec czytali Liwiusza - poro kwiatostan�w - w zapachu kredy nudy nafty kt�r� zmywano pod�og� pod portretem cesarza bo by� w�wczas cesarz a imperium jak wszystkie imperia zdawa�o si� wieczne Czytaj�c dzieje Miasta ulegali z�udzeniu �e s� Rzymianami lub potomkami Rzymian ci synowie podbitych sami ujarzmieni zapewne mia� w tym udzia� �acinnik w randze radcy dworu kolekcja cn�t antycznych pod wytartym tu�urkiem wiec za Liwiuszem wpaja� w uczni�w pogard� dla mot�ochu bunt ludu - res tam foeda - budzi� w nich odraz� natomiast wszystkie podboje wydawa�y si� s�uszne znaczy�y po prostu zwyci�stwo tego co lepsze silniejsze dlatego bola�a ich kl�ska nad Jeziorem Trazyme�skim dum� napawa�y przewagi Scypiona �mier� Hannibala przyj�li z niek�aman� ulg� �atwo zbyt �atwo dali si� prowadzi� przez sza�ce zda� ubocznych zawi�e konstrukcje kt�rymi rz�dzi imies��w wezbrane rzeki wymowy pu�apki sk�adni - do bitwy o nie swoj� spraw� Dopiero m�j ojciec i ja za nim czytali�my Liwiusza przeciw Liwiuszowi pilnie badaj�c to co jest pod freskiem dlatego nie budzi� w nas echa teatralny gest Scewoli krzyk centurion�w tryumfalne pochody a sk�onni byli�my wzrusza� si� kl�sk� Samnit�w Gall�w czy Etrusk�w liczyli�my mnogie imiona lud�w startych przez Rzymian na proch pochowanych bez chwa�y kt�re dla Liwiusza niegodne by�y nawet zmarszczki stylu owych Hirpin�w Apul�w Lukan�w Uzenty�czyk�w a tak�e mieszka�c�w Tarentu Metapontu Lokri M�j ojciec wiedzia� dobrze i ja tak�e wiem �e kt�rego� dnia na dalekich kra�cach bez znak�w niebieskich w Panonii Sarajewie czy te� w Trebizondzie w mie�cie nad zimnym morzem lub w dolinie Panszir wybuchnie lokalny po�ar i runie imperium Rodzina Nepenthes Czy Jan Jakub Tkliwy wiedzia� co� o dzbaneczniku - powinien wiedzie� ro�lin� opisa� Linneusz - wi�c dlaczego przemilcza� ten skandal Natury jeden z wielu skandali a mo�e to by�o ponad wydolno�� serca i gruczo��w �zowych tego kt�ry w przyrodzie szuka� ukojenia w ciemnych d�unglach Borneo ro�nie ten z�oczy�ca i wabi kwiatem kt�ry nie jest kwiatem lecz rozd�tym w kszta�t dzbanka g��wnym nerwem li�cia z pokryw� na zawiasach i bardzo s�odk� warg� kt�ra �ci�ga owady na podst�pny bankiet jak policja sekretna pewnego mocarstwa bo kto si� mo�e oprze� - mucha albo cz�owiek - nektarom lepkim i orgii kolor�w co �wiec� barw� bieli fioletu mi�sa jak okna czerwonej ober�y gdzie zacny ober�ysta z pi�kn� c�rk� �on� wysy�aj� kompani� go�ci spit� wykrwawion� zale�nie od ich zas�ug do nieba lub piek�a faworyt dekadent�w za czas�w Wiktorii ��czy� salon rozpusty z gabinetem tortur wszystko tam by�o - sznur gwo�dzie jad seks knut trumna a my �yjemy z dzbanecznikiem w zgodzie w�r�d �agr�w i kacet�w ma�o nas obchodzi wiedza �e w �wiecie ro�lin niewinno�ci - nie ma Konstantemu Jele�skiemu Tarnina Wbrew najgorszym przewidywaniom wr�bit�w pogody - szeroki klin polarnego powietrza wbity po nasad� w powietrze - wbrew instynktowi �ycia �wi�tej strategii przetrwania - inne ro�liny z namys�em zbieraj� si�y do skoku i na czarnych liniach frontu gromadz� p�ki przed atakiem - zanim Prospero podniesie r�k� tarnina rozpoczyna solowy koncert w zimnej pustej sali ten przydro�ny krzew �amie zmow� ostro�nych i jest jak pi�kni m�odzi ochotnicy kt�rzy gin� w pierwszym dniu wojny w nowiutkich mundurach podeszwy but�w ledwo zapisane piaskiem jak gwiazdy poezji przedwcze�nie zagas�e jak wycieczka szkolna zabrana przez lawin� jak ci co po�r�d ciemno�ci widz� jasno jak powsta�cy kt�rzy wbrew zegarom historii wbrew najgorszym przewidywaniom mimo wszystko zaczynaj� o szale�stwo bia�ych niewinnych kwiat�w zamie� o�lepiaj�ca grzbiet fali aubada z kr�tkim uporczywym ostinato aureola bez g�owy tak tarnino par� takt�w w pustej sali a potem potargane nuty le�� w�r�d ka�u� i rudych chwast�w by nikt nie wspomina� kto� jednak musi mie� odwag� kto� musi zacz�� tak tarnino kilka czystych takt�w to bardzo du�o to wszystko Adamowi Michnikowi Msza za uwi�zionych Je�li to ma by� ofiara za moich uwi�zionych niech si� odb�dzie najlepiej w niestosownym miejscu bez marmurowej muzyki z�ota kadzid�a bieli najlepiej ko�o glinianki pod niechlujn� wierzb� kiedy zacina deszcz ze �niegiem w opuszczonej kopalni spalonym tartaku albo magazynie g�odu gdzie z odrapanych �cian zamiast Anio��w S�du patrzy s�l ocet je�li to ma by� ofiara trzeba si� pojedna� z bra�mi kt�rzy s� w mocy nieprawo�ci i walcz� na kra�cach widz� ich jasne cienie poruszaj� si� wolno jak w g��bi oceanu widz� bezczynne r�ce nieporadne �okcie i kolana policzki w kt�rych zagnie�dzi� si� cie� usta otwarte we �nie bezbronne plecy jeste�my tutaj sami - m�j mistagogu - �adnych innych orant�w patrz� jak rozmawiasz z kielichem splatasz i rozsup�ujesz w�ze� ronisz i zbierasz okruchy a ja nads�uchuj� jak nad moj� g�ow� polatuje szele�ci szare numinozum i tak trwamy spiskowcy w�r�d odg�os�w wr�ebnych i odg�os�w trywialnych dostojnego milczenia upartego szczekania kluczy Janowi J�zefowi Szczepa�skiemu Ma�e serce pocisk kt�ry wystrzeli�em w czasie wielkiej wojny obieg� kule ziemsk� i trafi� mnie w plecy w momencie najmniej stosownym gdy by�em ju� pewny �e zapomnia�em wszystko jego - moje winy przecie� tak jak inni chcia�em wymaza� z pami�ci twarze nienawi�ci historia pociesza�a �e walczy�em z przemoc� a Ksi�ga m�wi�a - to on by� Kainem tyle lat cierpliwie tyle lat daremnie zmywa�em wod� lito�ci sadz� kreww obrazy �eby szlachetne pi�kno uroda istnienia a mo�e nawet dobro mia�y we mnie dom przecie� tak jak wszyscy pragn��em powr�ci� do zatoki dzieci�stwa do kraju niewinno�ci pocisk kt�ry wystrzeli�em z broni ma�okalibrowej wbrew prawom grawitacji obieg� kule ziemsk� i trafi� mnie w plecy jakby chcia� powiedzie� - �e nic nikomu nie b�dzie darowane wiec siedz� teraz samotny na pniu �ci�tego drzewa dok�adnie w samym �rodku zapomnianej bitwy i snuj� siwy paj�k gorzkie rozwa�ania o zbyt wielkiej pami�ci o zbyt ma�ym sercu Pro�ba Ojcze bog�w i ty m�j patronie Hermesie zapomnia�em was prosi� - a teraz ju� p�no - o dar wysoki i tak wstydliwy jak modlitwa o g�adk� sk�r� bujne w�osy migda�owe powieki niech si� stanie by ca�e moje �ycie mie�ci�o si� bez reszty w hrabiny Popescu szkatu�ce pami�tek na kt�rej wyobra�ony pasterz na skraju d�browy wydmuchuje z fujarki per�owe powietrze a w �rodku nie�ad spinka stary po ojcu zegarek �lepy pier�cionek sk�adana morska luneta zasuszone listy z�oty napis na kubku wabi�cy do w�d Marienbadu laska laku batystowa chusteczka znak poddania twierdzy troch� ple�ni troch� mg�y Ojcze bog�w i ty m�j patronie Hermesie zapomnia�em was prosi� o ranki po�udnia wieczory p�oche i bez znaczenia o ma�o duszy ma�o sumienia lekk� g�ow� i o krok taneczny Heraldyczne rozwa�ania Pana Cogito Przedtem by� mo�e - orze� na wielkim polu czerwonym i surma wiatru teraz ze s�omy z be�kotu z piasku jeszcze bez twarzy z zasklepionymi oczami szczeni� ani ��� nienawi�ci ani purpura s�awy ani ziele� nadziei pusta tarcza przez kraj ma�ych drzew ma�ych s��w �wierszczy snuje si� �limak na plecach dom sw�j niesie ciemny niepewny Po�egnanie Chwila nadesz�a trzeba si� po�egna� po odlocie ptak�w nag�y odlot zieleni koniec lata - temat banalny to znaczy na gitar� solo mieszkam teraz na stoku wzg�rza okno na ca�a �cian� wi�c widz� dok�adnie g�st� sier�� wikliny nagie iwy to jest m�j brzeg wszystko rozwija si� w horyzontalnych pasmach - leniwa rzeka drugi wysoki brzeg stromo spadaj�cy w d� objawia wreszcie to co musia�o by� wyznane glina piasek wapienne ska�y p�aty czarnoziemu i w�t�y teraz las op�akuj�cy las jestem szcz�liwy to znaczy wyzbyty z�udze� s�o�ce pojawia si� na kr�tko ale za to daje spektakle wspania�ych zachod�w troch� w gu�cie Nerona jestem spokojny trzeba si� po�egna� nasze cia�a przybra�y kolor ziemi Krajobraz Jest wietrzna noc i pusta droga na kt�rej armia ksi�cia Parmy pozostawi�a trupy ko�skie na �ysej g�rze �wiec� ko�ci niedawno zdobytego zamku jest tylko kamie� piasek gn�j i wiatr bez celu i koloru To co o�ywia ten krajobraz to ksi�yc ostro wbity w niebo i troch� brudnych cieni w dole a tak�e bia�a szubienica bo na niej wisz� chude str�ki cia� kt�rym wiatr przywraca �ycie ten wiatr bez drzew i bez ob�ok�w Podr� 1 Je�eli wybierasz si� w podr� niech b�dzie to podr� d�uga w�drowanie pozornie bez celu b��dzenie po omacku �eby� nie tylko oczami ale tak�e dotykiem pozna� szorstko�� ziemi i aby� ca�� sk�r� zmierzy� si� ze �wiatem 2 Zaprzyja�� si� z Grekiem z Efezu �ydem z Aleksandrii poprowadz� ciebie przez u�pione bazary miasta traktat�w kryptoportyki tam nad wygas�ym atanorem tablic� szmaragdow� ko�ysz� si� Basileos Valens Zosima Geber Filalet (z�oto wyparowa�o m�dro�� pozosta�a) przez uchylon� zas�on� Izydy korytarze jak lustra oprawione w ciemno�� milcz�ce inicjacje i niewinne orgie przez opuszczone sztolnie mit�w i religii dotrzecie do nagich bog�w bez symboli umar�ych to jest wiecznych w cieniu swych potwor�w 3 Je�eli ju� b�dziesz wiedzia� zamilcz swoj� wiedz� na nowo ucz si� �wiata jak jo�ski filozof smakuj wod� i ogie� powietrze i ziemi� bo one pozostan� gdy wszystko przeminie i pozostanie podr� chocia� ju� nie twoja 4 Wtedy ojczyzna wyda ci si� ma�a ko�yska ��dka przywi�zana do ga��zi w�osem matki kiedy wspomnisz jej imi� nikt z tych przy ognisku nie b�dzie wiedzia� za jak� le�y g�r� jakie rodzi drzewa kiedy tak i�cie ma�o trzeba jej czu�o�ci powtarzaj przed za�ni�ciem �mieszne d�wi�ki mowy �e - czy - si� u�miechaj si� przed za�ni�ciem do �lepej ikony do �opuch�w potoku do steczki do ��g�w przemin�� dom jest ob�ok ponad �wiatem 5 Odkryj znikomo�� mowy kr�lewsk� moc gestu bezu�yteczno�� poj�� czysto�� samog�osek kt�rymi mo�na wyrazi� wszystko �al rado�� zachwyt gniew lecz nie miej gniewu przyjmuj wszystko 6 Co to za miasto zatoka ulica rzeka ska�a kt�ra ro�nie na morzu nie prosi o nazw� a ziemia jest jak niebo drogowskazy wiatr�w �wiat�a wysokie i niskie tabliczki w proch si� rozpad�y piasek deszcz i trawa wyr�wna�y wspomnienia imiona s� jak muzyka przejrzyste i bez znaczenia Kalambaka Orchomenos Kavalla Levadia zegar staje i odt�d godziny s� czarne bia�e lub niebieskie nasi�kaj� my�l� �e tracisz rysy twarzy kiedy niebo po�o�y piecz�� na twej g�owie c� mo�e odpowiedzie� ostom wy��obiony napis oddaj puste siod�o bez �alu oddaj powietrze innemu 7 Wi�c je�li b�dzie podr� niech b�dzie to podr� d�uga prawdziwa podr� z kt�rej si� nie wraca powt�rka �wiata elementarna podr� rozmowa z �ywio�ami pytanie bez odpowiedzi pakt wymuszony po walce wielkie pojednanie Wit Stwosz: U�ni�cie NMP Jak namioty przed burz� marszcz� si� z�ote opo�cze przyb�r gor�cej purpury ods�ania piersi i stopy cedrowi aposto�owie unosz� ogromne g�owy nad wysoko�ci� zawisa broda ciemna jak top�r Kwitn� snycerskie palce. Cud si� d�oniom wymyka wi�c k�ad� je na powietrzu - powietrze si� burzy jak struny Gwiazdy si� m�c� na niebie z gwiazd jest tak�e muzyka lecz nie dosi�ga ziemi i trwa wysoko jak luna. A Panna Maria usypia. Idzie na dno zdziwienia trzymaj� j� w w�t�ej siatce umi�owane oczy upada coraz wy�ej jak strumie� przez palce przenika a oni schylaj� si� z trudem nad wst�puj�cym ob�okiem Modlitwa starc�w ale potem potem czy nas nie odtr�cisz kiedy ju� odejd� dzieci kobiety cierpliwe zwierz�ta bo nie mog� znie�� woskowych d�oni ruch�w niepewnych jak lot motyla upartego milczenia i mowy naszej kaszlu i bliska b�dzie chwila gdy �wiat skurczony w oku odejm� jak �z� od oka i st�uk� jak szk�o gdy otworzy si� nagle szuflada pami�ci pytam o to czy wtedy przygarniesz nas z powrotem bo b�dzie to powr�t jak do kolan dzieci�stwa do drzewa wielkiego do ciemnego pokoju do rozmowy przerwanej do p�aczu bez �alu wiem to sprawa krwi i my leniwi mistycy pow��cz�cy nogami z ko�lawym psalmem w garbatych palcach nas�uchujemy jak si� w �y�ach przesypuje piasek i w ciemnym wn�trzu bia�y ro�nie ko�ci� z soli wspomnie� wapna i niewymownej s�abo�ci zn�w ciebie wprowadzaj� przez astmatyczne sapanie dzwon�w przy zapalonych kwiatach uczepieni smaku op�atka i bia�ego p��tna je�li z nas trudno zrobi� anio�y przemie� nas w psy niebieskie kundle o zmierzwionej sier�ci �my o szarej twarzy zagas�e oczy �wiru ale nie daj aby po�ar� nas nienasycony mrok twoich o�tarzy powiedz tylko to jedno �e potem wr�cimy Pana Cogito przygody z muzyk� l dawno temu w�a�ciwie od zarania �ycia Pan Cogito uleg� zwodniczym urokom muzyki przez bory niemowl�ctwa ni�s� go �piewny g�os matki ukrai�skie nia�ki nuci�y mu do snu rozlewn� jak Dniepr ko�ysank� r�s� jakby przynaglany d�wi�kami w akordach dysonansach zawrotnym crescendo otrzyma� podstawowe wykszta�cenie muzyczne co prawda niepe�ne Szko�a Gry na Fortepianie (zeszyt pierwszy) pami�ta g�ody studenckie dotkliwsze ni� g��d jad�a gdy czeka� przed koncertem na �ask� darmowego biletu trudno powiedzie� kiedy zacz�y go n�ka� w�tpliwo�ci skrupu�y wyrzuty sumienia s�ucha� muzyki rzadko nie tak jak dawniej zach�annie z rosn�cym zawstydzeniem wysch�o �r�d�o rado�ci mistrzowie motetu sonaty fugi nie byli temu winni zmieni�y si� obroty rzeczy pola grawitacji a wraz z nimi wewn�trzna o� Pana Cogito nie m�g� wej�� do rzeki dawnego upojenia 2 Pan Cogito zacz�� gromadzi� argumenty przeciw muzyce jakby mia� zamiar napisa� traktat o zawiedzionym uczuciu zag�uszy� harmonie gniewn� retoryk� zrzuci� ci�ar w�asny na w�t�e ramiona skrzypiec na jasn� twarz kaptur anatemy ale zwa�my bezstronnie ona nie jest bez winy jej ma�o chwalebne pocz�tki - d�wi�ki w interwa�ach pogania�y do pracy wyciska�y pot Etruskowie ch�ostali niewolnik�w przy wt�rze piszcza�ek i flet�w a zatem moralnie oboj�tna jak boki tr�jk�ta spirale Archimedesa anatomia pszczo�y porzuca trzy wymiary flirtuje z niesko�czono�ci� k�adzie na otch�a� czasu znikliwe ornamenty jej si�a ukryta i jawna budzi�a niepok�j filozof�w boski Platon ostrzega� - zmiany stylu muzyki powoduj� przewr�t spo�eczny obalenie praw �agodny Leibniz pociesza� �e jednak porz�dkuje i jest ukrytym arytmetycznym �wiczeniem duszy ale czym jest czym jest naprawd� metronomem wszech�wiata egzaltacj� powietrza medycyn� niebiesk� parowym gwizdkiem emocji 3 Pan Cogito zawiesza bez odpowiedzi rozwa�ania nad istot� muzyki nie daje mu tylko spokoju tyra�ska w�adza tej sztuki impet z jakim si� wdziera do naszego wn�trza zasmuca bez powodu raduje bez przyczyny nape�nia krwi� bohater�w zaj�cze serca rekrut�w rozgrzesza nazbyt �atwo za darmo oczyszcza - a kt� to da� jej prawo tak szarpa� za w�osy wyciska� �zy z oczu podrywa� do ataku Pan Cogito skazany na kamienn� mow� chrapliwe sylaby adoruje skrycie ulotn� lekkomy�lno�� karnawa� wyspy i gaje poza dobrem i z�em prawdziwym powodem rozstania jest niezgodno�� charakter�w inna symetria cia�a inne obroty sumienia Pan Cogito broni� si� zawsze przed dymami czasu ceni� konkretne przedmioty cicho stoj�ce w przestrzeni uwielbia� rzeczy trwa�e prawie nie�miertelne marzenia o mowie cherub�w zostawia� w ogr�jcu marze� wybra� to co podlega ziemskim miarom i s�dom by gdy nadejdzie godzina m�g� przysta� bez szemrania na pr�b� k�amstwa i prawdy na pr�b� ognia i wody Domys�y na temat Barabasza Co sta�o si� z Barabaszem? Pyta�em nikt nie wie Spuszczony z �a�cucha wyszed� na bia�� ulice m�g� skr�ci� w prawo i�� naprz�d skr�ci� w lewo zakr�ci� si� w k�ko zapia� rado�nie jak kogut On Imperator w�asnych r�k i g�owy On Wielkorz�dca w�asnego oddechu Pytam bo w pewien spos�b bra�em udzia� w sprawie Zwabiony t�umem przed pa�acem Pi�ata krzycza�em tak jak inni uwolnij Barabasza Barabasza Wo�ali wszyscy gdybym ja jeden milcza� sta�oby si� dok�adnie tak jak si� sta� mia�o A Barabasz by� mo�e wr�ci� do swej bandy W g�rach zabija szybko rabuje rzetelnie Albo za�o�y� warsztat garncarski I r�ce skalane zbrodni� czy�ci w glinie stworzenia Jest nosiwod� poganiaczem mu��w lichwiarzem w�a�cicielem statk�w - na jednym z nich �eglowa� Pawe� do Koryntian lub - czego nie mo�na wykluczy� - sta� si� cenionym szpiclem na �o�dzie Rzymian Patrzcie i podziwiajcie zawrotn� gr� losu o mo�liwo�ci potencje o u�miechy fortuny A Nazare�czyk zosta� sam bez alternatywy ze strom� �cie�k� krwi W�z Co robi ten stuletni starzec o twarzy jak stara ksi�ga o oczach bez �ez zaci�ni�tych wargach strzeg�cych wspomnie� i mamrotania historii teraz kiedy zimowe g�ry gasn� a Fud�ijama wchodzi w gwiazdozbi�r Oriona Hirohito stuletni starzec - cesarz b�g i urz�dnik - pisze nie s� to akty �aski ani akty gniewu nominacje genera��w wymy�lne tortury ale utw�r na doroczny konkurs poezji tradycyjnej teraz tematem jest w�z forma: czcigodna tanka pi�� wers�w trzydzie�ci jeden st�p �wsiadaj�c do poci�gu kolei pa�stwowych my�l� o �wiecie mego dziadka imperatora Meiji" wiersz z pozoru zgrzebny o wstrzymanym oddechu bez sztucznych rumie�c�w inny ni� bezwstydnie mokre pe�ne tryumfalnego wycia twory nowoczesnych okruch o kolei �elaznej wyzbyty melancholii po�piechu przed dalek� drog� a nawet �alu i nadziei my�l� ze �ci�ni�tym sercem o Hirohito o jego pochylonych plecach zastyg�ej g�owie twarzy starej lalki my�l� o jego suchych oczach ma�ych d�oniach powolnej my�li jak pauza mi�dzy jednym a drugim nawo�ywaniem puszczyka my�l� ze �ci�ni�tym sercem jak potocz� si� losy poezji tradycyjnej czy odejdzie za cieniem cesarza znikliwa niewa�ka �mier� Lwa 1 Wielkimi susami - przez nieobj�te pole pod niebem nawis�ym grudniowymi chmurami z jasnej polany do ciemnego boru - ucieka Lew za nim g�sta tyraliera my�liwych wielkimi susami z rozwian� brod� twarz� natchnion� w ogniach gniewu ucieka Lew do lasu na horyzoncie za nim Bo�e pomi�uj idzie zajad�a nagonka idzie nagonka na Lwa na przedzie Zofia Andrejewna ca�a mokra po rannym samob�jstwie wabi nawo�uje - Lowoczka - g�osem kt�ry m�g�by skruszy� kamienie za ni� synowie c�rki dworscy przyb��dy st�jkowi popi emancypantki umiarkowani anarchi�ci chrze�cijanie analfabeci to�stojowcy Kozacy i wszelaka swo�ocz baby piszcz� ch�opi pohukuj� piek�o 2 fina� na ma�ej stacji Astapowo drewnianej ko�atce przy �elaznej drodze mi�osierny kolejarz po�o�y� Lwa do ��ka teraz jest ju� bezpieczny nad ma�� stacj� zapali�y si� �wiat�a historii Lew zamkn�� oczy nie ciekaw �wiata tylko zuchwa�y pop Pimen kt�ry �lubowa� zawlec dusz� Lwa do raju pochyla si� nad Lwem i przekrzykuj�c chrapliwy oddech straszne odg�osy w piersi chytrze pyta - A co teraz - - Trzeba ucieka� - m�wi Lew i jeszcze raz powtarza - Trzeba ucieka� - - dok�d - m�wi Pimen - dok�d duszo chrze�cija�ska - Lew zamilk� schroni� si� w cie� wiekuisty wiekuiste milczenie nikt nie zrozumia� proroctwa jakby nie znano s��w Pisma �powstanie nar�d przeciw narodowi i kr�lestwo przeciw kr�lestwu jedni polegn� od miecza a drugich zap�dz� w niewol� mi�dzy wszystkie narody bo b�dzie to czas pomsty aby spe�ni�o si� wszystko co jest napisane" oto nadchodzi czas opuszczenia dom�w b��dzenia w d�ungli szalonej �eglugi kr��enia w ciemno�ciach czo�gania w prochu czas �ciganego czas Wielkiej Bestii Bajka o gwo�dziu Z braku gwo�dzia upad�o kr�lestwo - poucza m�dro�� nianiek - lecz w naszym kr�lestwie od dawna nie ma gwo�dzi nie ma i nie b�dzie ani tych ma�ych zdatnych by przybi� obrazek do �ciany ani du�ych kt�rymi zamyka si� trumn� a mimo to lub mo�e w�a�nie dzi�ki temu kr�lestwo trwa i nawet budzi podziw innych jak mo�na �y� bez gwo�dzia papieru i sznurka ceg�y tlenu wolno�ci i czego tam jeszcze widocznie mo�na skoro trwa i trwa ludzie mieszkaj� u nas w domach nie w pieczarach dymi� fabryki w stepie przez tundr� poci�g jedzie i beczy statek na zimnym oceanie jest wojsko i policja piecz�� hymn i sztandar na poz�r wszystko jak na ca�ym �wiecie tylko na poz�r bo nasze kr�lestwo nie jest tworem przyrody ani tworem ludzkim niby trwa�e wzniesione na ko�ciach mamut�w w istocie s�abe jakby zatrzymane miedzy czynem a my�l� bytem a niebytem upada li�� i kamie� to co jest realne lecz widma �yj� d�ugo uparcie na przek�r wschodom zachodom s�o�ca obrotom cia� niebieskich na poha�bion� ziemie padaj� �zy rzeczy Elegia na odej�cie pi�ra atramentu lampy 1 Zaprawd� wielka i trudna do wybaczenia jest moja niewierno�� bo nawet nie pami�tam dnia ani godziny kiedy was opu�ci�em przyjaciele dzieci�stwa naprz�d zwracam si� kornie do ciebie pi�ro z drewnian� obsadk� pokryte farb� lub chrupkim lakierem w �ydowskim sklepiku - skrzypi�ce schodki dzwonek u drzwi oszklonych - wybiera�em ciebie w kolorze lenistwa i ju� wkr�tce nosi�e� na swym ciele zadum� moich z�b�w �lady szkolnej zgryzoty srebrna stal�wko wypustko krytycznego rozumu pos�anko koj�cej wiedzy - �e ziemia jest kulista - �e proste r�wnoleg�e w pude�ku sklepikarza by�a� jak czekaj�ca na mnie ryba w �awicy innych ryb - dziwi�em si� �e tyle jest przedmiot�w bezpa�skich i zupe�nie niemych - potem na zawsze moj� k�ad�em ci� nabo�nie w usta i d�ugo czu�em na j�zyku smak szczawiu i ksi�yca atramencie wielmo�ny panie inkau�cie o �wietnych antenatach urodzony wysoko jak niebo wieczoru schn�cy d�ugo rozwa�ny i cierpliwy bardzo przemieniali�my ciebie w morze Sargassowe topi�c w m�drych g��binach bibu�� w�osy zakl�cia i muchy aby zag�uszy� zapach �agodnego wulkanu apel przepa�ci kto was dzisiaj pami�ta umi�owani druhowie odeszli�cie cicho za ostatni� katarakt� czasu kto was wspomina z wdzi�czno�ci� w erze szybkich g�upiopis�w aroganckich przedmiot�w bez wdzi�ku imienia przesz�o�ci je�eli o was m�wi� to chcia�bym tak m�wi� jakbym wiesza� ex voto na strzaskanym o�tarzu 2 �wiat�o mego dzieci�stwa lampo b�ogos�awiona w sklepach starzyzny spotykam czasem twoje zha�bione cia�o a by�a� dawniej jasn� alegori� duchem uparcie walcz�cym z demonami gnozy ca�a wydana oczom jawna przejrzy�cie prosta na dnie zbiornika nafta - eliksir pralas�w �liski w�� knota z p�omienist� g�ow� smuk�e panie�skie szkie�ko i srebrna tarcza z blachy jak Selene w pe�ni twoje humory ksi�niczki pi�knej i okrutnej histerie primadonny nie do�� oklaskiwanej oto pogodna aria miodowe �wiat�o lata ponad wylotem szkie�ka jasny warkocz pogody i nagle ciemne basy nalot wron i kruk�w z�orzeczenia i kl�twy proroctwo zag�ady furia kopciu jak wielki dramaturg zna�a� przyb�j nami�tno�ci i bagna melancholii czarne wie�e pychy �uny po�ar�w t�cz� rozp�tane morze mog�a� bez trudu powo�a� z nico�ci krajobrazy zdzicza�e miasto powt�rzone w wodzie na twoje skinienie zjawiali si� pos�usznie szalony ksi��� wyspa i balkon w Weronie oddany by�em tobie �wietlista inicjacjo instrumencie poznania pod m�otami nocy a moja druga p�aska g�owa odbita na suficie patrzy�a pe�na grozy jak z lo�y anio��w na teatr �wiata sk��biony z�y okrutny my�la�em wtedy �e trzeba przed potopem ocali� rzecz jedn� ma�� ciep�� wiern� tak aby ona trwa�a dalej a my w niej jak w muszli 3 Nigdy nie wierzy�em w ducha dziej�w wydumanego potwora o morderczym spojrzeniu besti� dialektyczn� na smyczy oprawc�w ani w was - czterej je�d�cy apokalipsy Hunowie post�pu cwa�uj�cy przez ziemskie i niebieskie stepy niszcz�c po drodze wszystko co godne szacunku dawne i bezbronne trawi�em lata by pozna� prostackie tryby historii monotonn� procesj� i nier�wn� walk� zbir�w na czele og�upia�ych t�um�w przeciw garstce prawych i rozumnych zosta�o mi niewiele bardzo ma�o przedmioty i wsp�czucie lekkomy�lnie opuszczamy ogrody dzieci�stwa ogrody rzeczy roni�c w ucieczce manuskrypty lampki oliwne godno�� pi�ra taka jest nasza z�udna podr� na kraw�dzi nico�ci wybacz moj� niewdzi�czno�� pi�ro z archaiczn� stal�wk� i ty ka�amarzu - tyle jeszcze by�o w tobie dobrych my�li wybacz lampo naftowa - dogasasz we wspomnieniach jak opuszczony ob�z zap�aci�em za zdrad� lecz wtedy nie wiedzia�em �e odchodzicie na zawsze i �e b�dzie ciemno Spis wierszy D�by Przemiany Liwiusza Rodzina Nepenthes Tarnina Msza za uwi�zionych Ma�e serce Pro�ba Heraldyczne rozwa�ania Pana Cogito Po�egnanie Krajobraz Podr� Wit Stwosz: U�ni�cie NMP Modlitwa starc�w Pana Cogito przygody z muzyk� Domys�y na temat Barabasza W�z �mier� Lwa Bajka o gwo�dziu Elegia na odej�cie pi�ra atramentu lampy