5584
Szczegóły |
Tytuł |
5584 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5584 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5584 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5584 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ROBERT N. STEPHENSON
byliby�my bohaterami
- NADAL CHCIA�BYM WIEDZIE�, dlaczego on musia� umrze�? - odezwa� si� Maxi. Jego
g�os by� cich� pieszczot�, niczym wilgo� snuj�cej si� przy ziemi mg�y. Siedzia�
z odwr�con� twarz�. Opancerzony kombinezon pe�en dziur by� pochlapany b�otem.
- Nie musieli�my tego robi�, po prostu tak wysz�o - odpar� Harvey, zszywaj�c
sobie ran� miniaturowym urz�dzeniem medycznym. Skrzywi� si� z b�lu. - Chcia�bym
wiedzie�, jaki w�a�ciwie by� cel i dlaczego wywiad utrzymywa� go w tajemnicy?
- Jakie to ma znaczenie? Jeste�my martwi, nieprawda�? Czy to nie wystarczy?
- Nie wszyscy. W ka�dym razie jeszcze nie. - Harvey wiedzia�, �e nie uzyska
szczerej odpowiedzi od Maksiego. Jako martwy, Maxi wiedzia� mniej, ni� kiedy
jeszcze �y�. A on mia� do niego wkr�tce do��czy�, s�dz�c po rozwoju wypadk�w.
Po�kn�� kolejn� tabletk� przeciwb�low� i spr�bowa� umo�ci� si� wygodniej w
b�ocie. - Ostatnim razem kiedy sprawdza�em, wci�� mia�em jeszcze oddech.
- M�wi� ci, ciemno�ci s� naprawd� pot�ne! - zawo�a� Maxi, spogl�daj�c na
Harveya. - Kiepsko wygl�dasz, Harv.
- Powiniene� zobaczy� siebie. - Harvey za�mia� si�, ale w jego �miechu nie by�o
rado�ci. Maxi siedzia� po drugiej stronie okopu, w kt�rym si� znajdowali,
brakowa�o mu p� g�owy, ale zdawa� si� tego nie zauwa�a�. By� martwy i tak jak
Siostra Eva, Dow�dca Duchowy, nieustannie wspomina� o ciemno�ciach. W g��bi
ducha Harvey wiedzia�, �e ma halucynacje widz�c duchy, ale mimo wszystko czu�
si� lepiej maj�c je wok� siebie. Tyle tylko, �e nie spodziewa� si� zobaczy�
duchy w takiej samej formie, w jakiej widzia� je po raz ostatni. Mia� tylko
nadziej�, �e nie pojawi si� jego ojciec. Kiedy ostatni raz go widzia�, znalaz�
go z dziur� w czaszce na pod�odze w kuchni.
- To wszystko bzdury! Kwiaty nie ros�yby w tej brei! - Maxi spojrza� pod nogi.
- Nawet terraformowanie nie upi�kszy�oby tego miejsca.
Harvey poskroba� kolb� karabinu obcasem. B�oto klei�o si� do wszystkiego.
- Po tym, jak dzia�o odstraszaj�ce napromieniowa�o wszystko na swojej drodze,
nie b�d� tu ros�y nawet chwasty. - Popatrzy� na Maksiego, kt�rego jedyne
pozosta�e oko zdawa�o si� nieustannie wpatrywa� w niebo. - Ale dlaczego to
ciebie obchodzi? Przecie� jeste� martwy.
- No, no, Harvey - upomnia�a go Siostra Eva. - My te� podejmowali�my wysi�ki,
�eby zako�czy� t� wojn�. Maxi po prostu nie radzi sobie najlepiej w obecnej
sytuacji.
Unosi�a si� swobodnie nad grz�skim gruntem. Doln� cz�� cia�a straci�a, kiedy
si� roztrzaskali. Strz�py sk�ry i wn�trzno�ci zwisa�y pod poszarpanym
kombinezonem. Wci�� nosi�a na szyi bia�� opask� oznaczaj�c� rang� i wci��
u�miecha�a si� swoim anielskim u�miechem. Wed�ug Harveya wygl�da�a zarazem
komicznie i makabrycznie.
Podni�s�szy wzrok ujrza� zygzaki smug wylotowych zostawionych przez
transportowce wysoko na szarym, przyt�aczaj�cym niebie.
- Chcia�bym wiedzie�, o co w tym wszystkim chodzi, Eva. - Przyjrza� si� duchowi.
- Powiedz mi, co zrobili�my. - Poczu� b�l w dole brzucha i miedziany smak w
ustach. - Powiedzia�a�, �e b�dziemy bohaterami.
- Zrobili�my to, co musieli�my, to, co na ko�cu da�o si� kontrolowa�. - Twarz
Evy by�a pusta, bia�oniebieska i spokojna. - Nic nie mog�o zmieni� tego, co
musieli�my zrobi�.
Harvey ponownie spojrza� na niebo i wiedzia�, �e nie b�dzie ratunku. Poziom
promieniowania zapewne wielokrotnie przekracza� wszelkie dopuszczalne normy.
Je�li nie umrze z up�ywu krwi, to w ko�cu za�atwi go promieniowanie. Pr�bowa�
si� podnie��, ale r�ka obsun�a mu si� i potoczy� si� prosto na trupa Maksiego.
Od�r uderzy� go w nozdrza i z ka�dym urywanym oddechem czu� s�odki, mdl�cy
zapach �mierci.
- Tfu! - Skrzywi� si� i splun��, odsuwaj�c si� pospiesznie. - Ty cuchniesz,
Maxi!
- My�lisz, �e m�g�by� mnie pochowa�? - Maxi wci�� wpatrywa� si� w niebo.
- Nie dam rady. - Harvey przybra� z powrotem siedz�c� pozycj�. - Za mocno
dosta�em.
- Nie lubi� ciemno�ci - powiedzia�a Siostra Eva, wisz�c w powietrzu nad nimi.
- Ci�gle to m�wisz! - warkn�� Harvey. - Dlaczego?! Dwa dni siedzenia w
�mierdz�cym szlamie, w otoczeniu gnij�cych trup�w, prawie bez �arcia, a ty masz
tylko tyle do powiedzenia, �e boisz si� ciemno�ci?! Cholera, siostrzyczko, ja
te�! - Dlaczego nie umar� razem z pozosta�ymi? Dlaczego musia� prze�y� sam
jeden? - Zabijcie mnie, sukinsyny! - rykn�� ku zygzakom na niebie. Przytkn��
sobie luf� karabinu do g�owy. Palec zadr�a� mu nad spustem.
- Samob�jstwo jest nieregulaminowe, sier�ancie Nyle - przypomnia�a Siostra Eva
p�yn�c nad dymi�cym pobojowiskiem. Skierowa�a si� ku roztrzaskanemu
transportowcowi do po�owy zatopionemu w b�ocie. Pod powyginanym poszyciem tkwi�o
wiele przygniecionych cia�. Jak zawsze zatoczy�a trzy ko�a nad wrakiem,
spr�bowa�a niezdarnie odgarn�� b�oto z jednej strony pot�nej maszyny, po czym
odlecia�a.
Karabin le�a� teraz w b�ocie obok nale��cego do Harveya he�mu z roztrzaskan�
os�on�. Harvey wcisn�� urz�dzenie medyczne g��biej w ran� i zala�a go fala b�lu,
bowiem tabletki przestawa�y ju� dzia�a�.
- Hej, Eva! - j�kn��. - Wygl�da na to, �e wkr�tce do ciebie do��cz�. Krwawienie
przybra�o na sile. - Spojrza� na gnij�c� ran�. - Nie ma w�tpliwo�ci, zmierzam w
twoj� stron�. - Gdyby by� w stanie zahamowa� krwawienie i utrzyma� ran� w
czysto�ci, by� mo�e by mu si� uda�o. Do tego jeszcze ca�y kombinezon, zestaw
ratunkowy, racje na trzy miesi�ce i os�ona przeciwpromienna. Wiedzia�, �e nie da
rady od chwili, kiedy po raz pierwszy otworzy� oczy. Przebywanie na powietrzu w
tym ska�onym �wiecie zabi�oby nawet kogo�, kto nie by�by ranny. - Eva, czy teraz
odpowiesz mi, dlaczego musieli�my atakowa� akurat to konkretne gniazdo? - Jej
milczenie irytowa�o go. - Powiedz mi, a w zamian ja wygrzebi� par� cia� spod
wraku. Zgoda?
Zignorowa�a go jak zwykle.
- Boisz si� ciemno�ci, Harv? - zapyta� Maxi. Jego ��ty bojowy kombinezon by�
wysmarowany krwi� i b�otem. Opaska na szyi �ciemnia�a od krwi. - To wszystko
cholerne bzdury - powiedzia�, przesuwaj�c d�oni� nad dziur� w czaszce.
- Nie boj� si� �mierci, je�li to masz na my�li - Harvey za�mia� si� sucho.
Skuli� si� z b�lu, a potem rozlu�ni�, kiedy tabletka zacz�a dzia�a�. Zamkn��
oczy i pomy�la� o wydarzeniach, kt�re sprawi�y, �e znalaz� si� po�r�d trup�w na
l�gowym �wiecie Lin-K. S�owa dow�dc�w wci�� brzmia�y mu w uszach: "Wszyscy
b�dziecie bohaterami".
Wspomnienia dzieci�stwa, �ony i dzieci opanowa�y jego my�li. Odepchn�� je. Teraz
potrzebowa� tylko dowiedzie� si�, dlaczego musi umrze�. Zrobi�o mu si� ciemno
przed oczami, gdy sobie przypomnia�. Znowu us�ysza� szum silnik�w transportowca,
miarowy jednostajny szum i g�os Maksiego.
- BZDURY! To wszystko cholerne bzdury! - Maxi zapi�� mocniej pas bezpiecze�stwa.
- Sukinsyny nie maj� poj�cia, dok�d lecimy, i wcale ich to nie obchodzi.
- Cisza! - sykn�a Siostra Eva wchodz�c do przedzia�u dla �o�nierzy.
Harvey po raz setny sprawdzi� bro�. Ekran na przegubie d�oni pokazywa� stref�
zrzutu, obszar b�ota o promieniu pi�ciu kilometr�w.
- Spokojnie, sier�ancie - szepn�a Siostra Eva ponad cichym szumem silnik�w
hamuj�cych transportowca. - Przed atakiem b�dziecie mieli co najmniej jedn�
wacht� aklimatyzacyjn�.
Siostra sta�a na wprost niego. Nie za�o�y�a jeszcze kombinezonu bojowego, mia�a
na sobie niebieskie szorty, i widzia� jej kszta�tne nogi. Gdyby nie by�a
Siostr�... odgoni� t� my�l i pospiesznie rozpocz�� modlitw� o przebaczenie.
- Ubiera� si�! - dobieg�a komenda z g�o�nik�w. - Ubiera� si�, pi�tna�cie minut
do strefy zrzutu.
Harvey po raz kolejny sprawdzi� bro�, podczas gdy pozostali wci�gali kombinezony
i zapinali zamki. Przebieg� wzrokiem dane celu na ekranie na przegubie d�oni i
powt�rzy� w my�lach plan ataku. Na�o�y� kombinezon, k�tem oka widz�c, jak
Siostra Eva �ci�ga spodenki i te� si� przebiera. Pomodli� si� ponownie, ale tym
razem to nie pomog�o.
- W jaki spos�b ten desant mia�by zako�czy� wojn�? - zapyta� Maxi na otwartym
kanale, podchodz�c do Harveya. - Podobno cel jest tylko rowem pe�nym b�ota, a my
mamy pe�ni� rol� przyn�ty. - Wskaza� na komputerek na przegubie Harveya. - Ta
rzecz wie cokolwiek?
- Dostaniesz swoje rozkazy, kiedy ja dostan� moje - odpar� opryskliwie Harvey.
Mierzyli si� wzrokiem przez chwil�, a potem Harvey odetchn��. - Przepraszam,
Max, ale wiem tylko tyle, �e je�li zniszczymy cel, zostaniemy bohaterami. To
musi by� wi�c co� du�ego - mo�e gniazdo dowodzenia. - Pokaza� przyjacielowi
komputerek. Na ekranie widnia�a schematyczna mapa. Czerwona strza�ka miga�a w
rejonie ataku, a zielona kropka oznacza�a miejsce zrzutu. - Cel znajduje si� w
strefie oczyszczonej. Wi�c albo co� przenios�o si� tam po czyszczeniu, albo jest
to co�, co oddzia� czyszcz�cy przeoczy�.
Maxi odepchn�� r�k� Harveya.
- Bzdury!
- Spok�j, �o�nierzu! - powiedzia�a podniesionym g�osem Siostra Eva.
- Przepraszam, Siostro - mrukn�� Maxi.
- Maksiego niepokoi plan desantu - wtr�ci� Harvey w obronie przyjaciela. -
Rozpraszaj� go kr���ce plotki.
Siostra Eva przycisn�a kilka guzik�w na swoim nar�cznym komputerku, po czym
pochyli�a si�, by pokaza� Maxiemu i Harveyowi, co widnieje na ekranie.
- Prze��czy� si� na bezpieczny kana� pi�ty.
- Co� takiego! - zawo�a� Maxi.
- Spok�j! - sykn�a Eva. - To tylko wst�pny rozkaz, wszystko mo�e si� zmieni�,
kiedy wyl�dujemy.
Harvey przyjrza� si� niebieskim oczom Evy za os�on� he�mu.
- Dlaczego szperacze nie zarejestrowa�y oznak �ycia? - Poczu� uk�ucie
zw�tpienia. To nie by�by pierwszy raz, kiedy kazano im atakowa� puste gniazdo. -
Tak wielkie gniazdo powinno �wieci� niczym latarnia morska w tym morzu b�ota.
- Dow�dztwo podaje, �e Lin-K opracowali metod� zag�uszania sygna��w. Co� w
rodzaju tego, czego u�ywa nasz sztab g��wny - m�wi�a szeptem Eva, siadaj�c
pomi�dzy dwoma m�czyznami. - Mia�am wacht�, kiedy grupa przeczesuj�ca teren
wykry�a anomali�. Ma t� sam� �rednic�, co poprzednie gniazda, kt�re
wykrywali�my, tak wi�c zak�ada si�, �e...
- Dlaczego to gniazdo mia�oby by� wa�niejsze od innych? - przerwa� jej Harvey.
Do jego umys�u zacz�� wkrada� si� l�k. Plotki dzia�aj� nawet na mnie, pomy�la�.
- Tego nie wiem. - Eva wsta�a, a hydrauliczne stawy metalowych wspomagaczy na
jej nogach zasycza�y cicho. - Zrzut za dziesi�� minut - doda�a i odesz�a. W
metalowej skorupie jej nogi nie wygl�da�y ju� tak �adnie.
- Bzdury! - szepn�� Maxi przed prze��czeniem si� na otwarty kana�. - Ona nic nie
wie. Za�o�� si�, �e nie wie nawet, gdzie mie�ci si� sztab g��wny.
- Sprawd�cie bro�, �o�nierzu, i przygotujcie si� do zrzutu - nakaza� Harvey. - I
zachowaj swoje w�tpliwo�ci dla siebie, Maxi, cz�� z tych dzieciak�w jest ju�
wystarczaj�co przestraszona - doda� spokojniejszym tonem. W sk�ad
dziesi�ciosobowego oddzia�u wchodzi�o czterech zaprawionych w bojach �o�nierzy i
sze�ciu �wie�ych rekrut�w. Wojna zbiera�a swoje �niwo. - I je�li wiesz, gdzie
mie�ci si� nasz sztab g��wny na tym okropnym �wiecie, to radz�, �eby� czym
pr�dzej zapomnia�. - Z tego co si� orientowa�, nikt nie powinien wiedzie�, gdzie
znajduje si� sztab.
- Wszystko bzdury! - powt�rzy� Maxi, sprawdzaj�c bro�. - I nic nie wiem, Harv.
Pami�taj o tym, kiedy b�dziesz pisa� raporty.
HARVEY za�o�y� sobie kolejny opatrunek na ran�, kiedy zacz�� pada� lekki
deszczyk. Krople �cieka�y mu pod kombinezon, zbiera�y si� w dole plec�w. Szare
niebo ciemnia�o, w miar� jak noc nadci�ga�a nad b�otnist� r�wnin�.
- Czy ciemno�� jest jak noc? - zapyta� Harvey Maksiego, kt�ry nie zauwa�a�
padaj�cego deszczu.
Maxi odwr�ci� si� w jego stron�, jedynym okiem wci�� spogl�daj�c w g�r�, z
nienaturalnie szeroko otwartymi ustami.
- To tylko ciemno�� - powiedzia� cicho.
Grzmot lub odg�os eksplozji przetoczy� si� przez niebo. Harvey zadr�a� i
skrzywi� si� czuj�c nasilaj�cy si� b�l we wn�trzu cia�a. Spojrza� na niebo,
mru��c oczy w obronie przed padaj�cymi kroplami. Nawet jedna gwiazda nie
dotrzyma mu dzisiaj towarzystwa.
TRANSPORTOWIEC zadr�a� wchodz�c w g�rn� warstw� atmosfery. Od��czenie od statku
kosmicznego posz�o g�adko, ale obca planeta mia�a g�st� atmosfer� i przej�cie
przez ni� mia�o by� sprawdzianem dla konstrukcji transportowca. Os�ony rozgrza�y
si� do bia�o�ci, a potem ca�y pojazd zamieni� si� w kul� ognia.
- Wej�cie w atmosfer� za trzy i p� sekundy - poinformowa� dr��cy, zm�czony g�os
na otwartym kanale.
Harvey si�gn�� do pask�w uprz�y na piersiach i pr�bowa� zapi�� je mocniej.
Bezskutecznie. Przeci��enie by�o tak wielkie, �e trudno by�o skupi� si� na
czymkolwiek poza samym prze�yciem.
BUM!
Zarycza�y silniki, statek zatrz�s� si�, Harvey chwyci� si� wibruj�cej przegrody.
BUM!
Kolejne dr�enie, a potem wibracje usta�y, zast�pione przez �wist wiatru
ch�oszcz�cego kad�ub transportowca.
- Przygotowa� si� do wyj�cia za pi�� minut - poleci� g�os, tym razem brzmia�
spokojniej.
Maxi da� znak, �e b�dzie m�wi� na bezpiecznym kanale. Prosi� Harveya o uwag�.
- Do diab�a, stary, powiedz mi, co i jak! - wyrzuci� z siebie, kiedy Harvey ju�
si� dostroi�.
Harvey chcia� go zignorowa�, ale Maxi wygl�da� na przestraszonego.
- Kiedy znajdziemy si� ju� na dole, dostan� wszystkie parametry ataku, tak �e
odwal si�, Maxi, dobrze?
- Jasne! - Radio zamilk�o ponownie.
Harvey przyjrza� si� dziesi�ciosobowemu oddzia�owi i jego Duchowemu Dow�dcy,
Siostrze Evie. Gdyby nie Lin-K, wojn� mo�na by�oby nazwa� �wi�t�, ale obcy nie
posiadali niczego, co stanowi�oby wiar� w ludzkim poj�ciu. Mieli tylko protok�
od�ywiania, protok� walki i protok� rozmna�ania. Nie istnia� �aden realny
pow�d, by z nimi walczy�, ale ludzie potrzebowali miejsca pod uprawy. Jakie to
by�y uprawy, Harvey nie mia� poj�cia, ale s�dz�c po tym, co zdo�a� ju� zobaczy�,
nie by� pewien, czy wyros�oby tu cokolwiek.
Siostra Eva odpi�a pasy i przesz�a przez pok�ad, by usi��� obok Harveya. Jako
dow�dca oddzia�u Harvey zazwyczaj siedzia� sam, je�li nie liczy� dokuczliwej
obecno�ci Maksiego i koj�cej Siostry Evy.
- Jak si� czujesz? - zapyta�a. - Chcesz, �ebym si� za ciebie pomodli�a?
Zastanawia� si� przez chwil�.
- Tak - odpar� cicho. - Mam w�tpliwo�ci co do sensu decyzji sztabu g��wnego, jak
i samej akcji. W�tpi� r�wnie� w swoj� zdolno�� do poprowadzenia tych dzieciak�w
w b�j i przyprowadzenia ich z powrotem �ywych.
Eva uj�a jego d�onie w swoje i zaintonowa�a kr�tk� modlitw�:
Wielki Bo�e, Matko Dow�dczyni,
wys�uchaj s�abo�ci Twego s�ugi.
Pom� mu, poprowad� go,
pokieruj go swymi rozkazami.
Jest to strategia, w kt�r� wierzymy,
wedle kt�rej post�pujemy.
Niech l�k przed bitw�
nie przeszkodzi nam w wykonaniu zadania,
W pe�nieniu naszej wiernej s�u�by.
Prosz� pokornie,
by� da�a temu sier�antowi si��,
pozwoli�a mu zachowa� wiar� w bitwie.
I wybacz nam to, co musimy zrobi�.
W imieniu wielkiego Boga,
jednego i jedynego
Genera�a Ye.
- Dzi�kuj�. - Harvey wzi�� g��boki oddech. - Dlaczego prosi�a� o wybaczenie za
zabijanie Lin-K? - To by� dziwny punkt modlitwy. Przecie� ich dzia�ania by�y
usprawiedliwione.
- Poniewa� wszelkie zabijanie jest grzechem, szczeg�lnie kiedy jeste�my...
Statek zadr�a�. Powietrze ucieka�o z g�o�nym rykiem, w miar� jak spada�o
ci�nienie. Harvey chwyci� si� swojej uprz�y i trzyma� z ca�ej si�y. By� jednym
z niewielu, kt�rzy wci�� byli przypi�ci. Ev� rzuci�o przez ca�� szeroko��
pok�adu ku dziurze ziej�cej w boku transportowca. Chcia� j� z�apa�, ale by�o za
p�no.
Zapali�y si� ��te, a potem czerwone �wiat�a. Do rz�enia silnik�w do��czy�o
wycie syreny.
- Spadamy! - krzykn�� Maxi. Jedn� r�k� trzyma� si� por�czy, a drug� pomaga�
utrzyma� r�wnowag� drugiemu �o�nierzowi. - Bzdury! Cholerne bzdury! - wrzasn��.
Eva potoczy�a si� ku dziurze w kad�ubie, chwyci�a si� poszarpanego kawa�ka
poszycia i zwis�a do po�owy wychylona. Harvey nie mog� si� poruszy�. By�
sparali�owany jak zielony rekrut. Ba� si�.
- Daj spok�j, Harv - powiedzia� do siebie. - Nie czas teraz na robienie w
spodnie. - J�zykiem uruchomi� kr�tkofal�wk�. Na otwartym kanale s�ycha� by�o
tylko be�kot krzyk�w i na po�y zrozumia�ych komend. Da� znak Evie podnosz�c do
g�ry dwa palce. Po chwili, kiedy w jego sercu zapad�a g��boka cisza, us�ysza�
spanikowany g�os Evy.
- Har... vey!
- Pomog� ci, wytrzymaj jeszcze troch�.
- Nie! Musisz przedosta� si� do kabiny pilot�w... Musisz nakierowa� nas na
stref� ataku... - M�wi�a z trudem, urywanymi zdaniami. Trzyma�a si� z ca�ej
si�y, �eby nie spa��. - Musimy zaatakowa� cel...
- A co z tob�?! - zawo�a� Harvey. Nie mog� zostawi� jej samej, pomy�la�.
- Prosz�, sier�ancie... cel ataku to co� wi�cej ni� zwyk�e gniazdo... to
centralny uk�ad nerwowy wojny... - J�kn�a i Harvey zobaczy�, jak obsuwa si�
nieco w d�. -Zr�b to... Harvey...
�wist uciekaj�cego powietrza ust�pi� wyciu spadaj�cego statku. Harvey rozpi��
uprz�� i przeczo�ga� si� po pok�adzie do kabiny pilot�w. Wstuka� kod dost�pu i
drzwi otworzy�y si� z sykiem. W zalanym krwi� wn�trzu kabiny wala�y si� cz�ci
urz�dze� i porozrywane ludzkie cz�onki. Podmuch wiatru pchn�� go na �cian�, gdy
pr�bowa� usi��� w pustym fotelu pilota.
- Wszystko roztrzaskane - powiedzia� przez radio. - Zdaje si�, �e dostali�my...
- g�os mu zadr�a�. - Zostali�my trafieni przez odstraszacza! - wrzasn��. - Lin-K
przechwycili jedn� z naszych broni!
- Komputer... steruj�cy znajduje si�... pod g��wn� konsol�... - Eva m�wi�a z
trudem. - Wsp�rz�dne celu s� zaprogramowane... Wstukaj... Eva-zero-zero-
uko�nik-siedem-dwa... Cel ataku... Obszar KONIECWOJNY... Rakiety... uzbroj�
si�... i automatycznie nakieruj� na cel. Transportowiec... - Szum. - ...
wszystko. B�d� si� modli�a za...
Chcia� jeszcze o co� zapyta�, ale s�abo�� w g�osie Evy kaza�a mu si� pospieszy�.
Wczo�ga� si� pod g��wn� konsol� i znalaz� komputer nawigacyjny. Os�ona panelu
awaryjnego otworzy�a si�, ods�aniaj�c niewielk� klawiatur� i ekran.
- Mam, Eva! - zawo�a�.
Statek zatrz�s� si� ponownie i gwa�towne dr�enie przebieg�o przez kad�ub. Znowu
zostali trafieni. Wi�kszo�� kontrolek na panelu g��wnym zgas�a. Wycie syreny
ucich�o.
- Zaczynam wbija� kody. - Wstuka� kombinacj� cyfr i liter i ekran zamigota�. -
Komputer domaga si� has�a weryfikuj�cego! - zawo�a� do Evy.
Nie by�o odpowiedzi; spr�bowa� na otwartym kanale. Cisza.
- Eva! - krzykn�� na wszystkich kana�ach. - Eva, potrzebuj� weryfikacji. EVA!
- Przebacz mi... - g�os Evy by� ledwie szeptem. - Ha... s�o... to... Przebacz...
mi...
Harvey zawaha� si�.
- Potwierd� has�o, Eva. Powtarzam, potwierd� has�o.
S�ycha� by�o tylko szum. Ma�y ekran komputera zamigota�, a potem rozja�ni� si�
ponownie. Nie mia� zbyt wiele czasu. Dr��cymi d�o�mi wprowadzi� has�o. Statek
przechyli� si� gwa�townie, gdy w��czy�y si� g��wne silniki. Odpali�y rakiety.
Wiedzia�a�, �e to si� stanie, pomy�la� wyczo�guj�c si� z kabiny. Co jeszcze nas
czeka, Eva?
Statek przechyli� si� ponownie
Spadanie.
ZIMNO wieczora wysysa�o z niego resztki �ycia. Nie mia� ��czno�ci, jedzenia i
wody pitnej, a baterie w urz�dzeniu medycznym by�y prawie wyczerpane.
- Nie lubi� ciemno�ci - powiedzia�a Eva wr�ciwszy z kolejnego lotu w stron�
wraku.
Harvey pami�ta� wyczo�giwanie si� z roztrzaskanego statku. B�oto wlewa�o si�
przez szczelin� ci�gn�c� si� wzd�u� ca�ej d�ugo�ci kad�uba. Namaca� dziur� w
kombinezonie. B�l. Eva znikn�a.
- Bzdury! - Maxi ponownie splun��. - W tym b�ocie nic by si� nie przyj�o.
Pozbawiony po�owy twarzy Maxi i beznoga Eva byli coraz mniej wyra�ni w miar�,
jak up�ywa� dzie�, a mo�e to jego opuszcza�a �wiadomo��?
Kiedy wyczo�ga� si� ze swojego stanowiska strzeleckiego, znalaz� doln� po�ow�
Evy, rozpoznaj�c niewielkie krzy�yki na udowej cz�ci jej kombinezonu.
Transportowiec roztrzaska� si� po�r�d ruin pot�nej budowli i teraz le�a�
brzuchem do g�ry niczym wyrzucona na brzeg ryba. Doko�a le�a�y porozrywane
ludzkie cia�a. Nie potrafi� zidentyfikowa� pozosta�ych krwawych szcz�tk�w. Z
tego co pami�ta�, rozbili si� wkr�tce po tym, jak rakiety trafi�y w cel.
- Boisz si� ciemno�ci, Harvey? - us�ysza� ponownie Ev�.
Znalaz� Maksiego, wci�� �ywego, obok wraku transportowca. Urwana r�ka �o�nierza,
kt�remu pomaga� utrzyma� r�wnowag�, wci�� tkwi�a w jego d�oni. J�cza� jeszcze,
kiedy Harvey odci�ga� go od dymi�cego wraku, ale umar� wkr�tce potem. Harvey
pr�bowa� wepchn�� jego wylewaj�cy si� m�zg z powrotem do czaszki i odstawi�
urz�dzenie medyczne, dopiero kiedy Maxi przesta� oddycha�.
- Jak to jest by� martwym, Eva? - Czu�, jak pulsowanie b�lu w ranie powoli
zamiera. Wydawa�o mu si�, �e rozpoznaje w powietrzu delikatny zapach kwiat�w.
- Wojna dobieg�a ko�ca, prawda? - zapyta�a Eva, zanim znowu zacz�a bredzi� o
ciemno�ci.
Harveyowi zrobi�o si� niedobrze i ma�e bia�e gwiazdki zata�czy�y mu przed
oczami.
- Co takiego zniszczyli�my, Eva? Co takiego zrobili�my, �e sko�czy�a si� wojna?
Eva unosi�a si� swobodnie nad b�otnist� ziemi�, a jej oczy, niegdy� intensywnie
b��kitne, by�y pozbawione koloru. Na jej twarzy malowa� si� wyraz spokoju.
- Zastan�w si�, Harvey. Kto kontrolowa� wojn�, kto najlepiej nadawa� si�, �eby
j� zako�czy�? - Odp�yn�a znowu w poszukiwaniu cia�. - Wkr�tce b�dziesz z nami,
Harvey. Ju� wkr�tce... - us�ysza�, gdy zamkn�� si� wok� niej ca�un nocy.
Harvey my�la� przez chwil�, po czym zamkn�� oczy i po�o�y� si� w b�ocie.
- My kontrolowali�my wojn� - wyszepta� z trudem - to by� nasz... - urwa� i przez
jego twarz przemkn�� u�miech. - Siostro Evo, ty diabelska kobieto....
Podni�s� wzrok, by ujrze� szczelin� w chmurach. B�yszcza�y gwiazdy, obce gwiazdy
�wieci�y na niego i noc nie wydawa�a si� taka z�a. Usiad�, a b�l w boku by� ju�
tylko zanikaj�cym wspomnieniem. Spojrza� na Maksiego, wci�� wpatruj�cego si�
jedynym szklistym okiem w niebo.
- Jest ciemno, prawda? - powiedzia� Harvey g�osem, kt�ry wydawa� si�
bezcielesny. - Wiedzia�e� o tym, tak?
Maxi milcza�.
- Wierzy�e� w te has�a o bohaterstwie? - zapyta� ponownie k�ad�c si� w b�ocie.
Ciemno�� otacza�a go teraz zupe�nie, gwiazdy znikn�y i wilgotny ch��d ju� mu
nie dokucza�. - My�la�e�, �e b�dziemy bohaterami?
Maxi u�miechn�� si�. Jego usta by�y ziej�c� dziur� w roz�upanej na p� czaszce.
- Bzdury! - Za�mia� si�.
Prze�o�y� Marcin Wawrzy�czak