3818
Szczegóły |
Tytuł |
3818 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3818 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3818 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3818 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Zm�cony spok�j pani labirintu
Cichym �ciga�am go lotem
Joe Alex
Nikt tam nie umar� i nikt si� nie zrodzi�.
�aden �miertelny dotkn�� si� nie wa�y
Tward� motyk� �wi�tej ziemi Keros
Ani dla ro�lin soczystych uprawy,
Ani dla kruszc�w m�drych wydobycia.
Kto ciekawo�ci� lub chciwo�ci� zdj�ty
Po�r�d skal bia�ych ryje jak dzik ci�ki
I m�ci spok�j Pani Labiryntu,
upadnie w otch�a�, a z nim jego imi�.
Ptolemejski papirus grobowy odczytany przez Karolin� Beacon wiosn� 1964 roku.
ROZDZIA� PIERWSZY �To zdumiewaj�ca historia, Joel"
Cichy, r�wnomierny stuk ma�ej, p�askiej maszyny Olivetti usta� nagle i Alex dopiero po chwili zrozumia�, �e maszyna przesta�a pisa�. Spojrza� na ni�, odrywaj�c z trudem wzrok od wisz�cej po�rodku �ciany wyblak�ej fotografii swego ojca. Dopiero teraz zauwa�y�, �e zm�czone palce ze�lizn�y si� z klawiatury i poruszaj� leniwie po powierzchni sto�u, jak gdyby nadal zaj�te wystukiwaniem liter, kt�rych znaczenia i sensu nie by� ju� w stanie poj��. By� zm�czony, tak zm�czony, �e nie zdawa� ju� sobie nawet z tego sprawy. Uni�s� d�onie i przez nast�pn� chwil� spogl�da� na nie bezmy�lnie. Opu�ci� je z wolna, wyprostowa� si� w krze�le, przymkn�� powieki, a potem gwa�townie otworzy� oczy, staraj�c si� zwalczy� nadchodz�c� senno��. Spojrza� na zapisan� prawie do ko�ca kartk� maszynopisu. Przebieg� j� wzrokiem, potem spokojnie wykr�ci� z wa�ka, uwa�nie zmi�� w kul� i cisn�� w stron� kosza stoj�cego o dwa kroki od sto�u. Jak zwykle trafi� i jak zwykle- sprawi�o mu to bardzo drobn�, przelotn� przyjemno��. Wsta� i przeci�gn�� si�.
Tej nocy napisa� pe�nych czterdzie�ci stron maszynopisu. I cho� by�o to o dziesi�� stron mniej, ni� sobie zaplanowa�, w tej chwili wiedzia� ju�, �e wi�cej nie napisze, bo zm�czona wyobra�nia przesta�a podawa� obrazy w odpowiednim tempie i ostro�� widzenia znikn�a. Wzi�� do r�ki kilka ostatnich kartek, przeczyta� je szybko i westchn��. Nie nadawa�y si� do niczego. Praca nad now� powie�ci� potrwa o tydzie� d�u�ej.
Wsta� i jak stary w�dz, lustruj�cy pobojowisko, przesun�� wzrokiem po g�adkiej powierzchni sto�u, po ksi��kach, maszynie i o��wkach stoj�cych w szklance. Jeszcze raz przymkn�� oczy i z cich� nienawi�ci� odwr�ci� si� plecami do stosu nie zapisanych jeszcze, prze�o�onych kalk� kartek, kt�re zaprasza�y do dalszej pracy. Powoli podszed� do okna i odsun�� stor�. Nad ulic� i ponad dachami miasta by� ju� s�oneczny wiosenny poranek. Alex otworzy� okno i spod przymru�onych powiek obserwowa� przez chwil� smugi tytoniowego dymu, ulatuj�ce w g�r� i rozp�ywaj�ce si� w jasnym rozedrganym powietrzu.
- O Bo�e - powiedzia� cicho - o m�j wielki, jedyny Bo�e. Kiedy to si� sko�czy?
Pytanie by�o absolutnie retoryczne, bo Joe wiedzia� lepiej ni� ktokolwiek, �e po tej ksi��ce nast�pi nowa, a po niej inne. Ale nie dotyczy�o ono wy��cznie ksi��ki. Karolina by�a ci�gle nieuchwytna i nie wiedzia�, kiedy j� zobaczy. W ich �yciu okresy takie nie nast�powa�y cz�sto, ale gdy Karolina naprawd� chcia�a odci�� si� od ludzi, stawa�a si� nieosi�galna.
Na maszcie anteny telewizora, wyrastaj�cym z dachu naprzeciwko, usiad� ma�y szary wr�bel. Siedzia� przez chwil�, kr�c�c g��wk� i poruszaj�c ogonem, roz�wierkany, niefrasobliwy, wyz�ocony promieniami s�o�ca, a potem odlecia� za swoimi sprawami, nurkuj�c w ciemny tunel ulicy.
Joe odruchowo odprowadzi� ptaka oczyma. W ci�gu ca�ej ubieg�ej nocy stara� si� nie my�le� o Karolinie, ale teraz by� zanadto zm�czony i podda� si�. Cho� nie chcia� si� do tego przyzna� nawet sam przed sob�, t�skni� za ni� bardzo.
Od dw�ch tygodni Karolina tkwi�a zamkni�ta w swoim ma�ym mieszkaniu na przeciwleg�ym kra�cu miasta. Na pytanie telefoniczne - jej gospodyni, pani Downby, odpowiada�a niezmiennie, �e panna Beacon jest zaj�ta i niestety nie mo�e podej�� do aparatu.
Chocia� Joe by� na sw�j spos�b przekonany, �e Karolina go kocha, wiedzia� r�wnocze�nie, �e najwi�ksz� i najprawdziwsz� nami�tno�ci� �ycia tej niezwyk�ej dziewczyny by�y ma�e gliniane tabliczki, pokryte wczesnym pismem linearnym Krete�czyk�w.
Karolina by�a archeologiem m�odym, zdolnym, z rz�du tych, o kt�rych s�dziwi profesorowie powiadaj�, �e rokuj� wielkie nadzieje. Ale jakie by�y jej w�asne nadzieje w zwi�zku z legionem tajemnic otaczaj�cych morskie mocarstwo Krete�czyk�w, kt�re si�ga�o niegdy� a� do Azji Mniejszej poprzez wszystkie prawie wyspy Morza Egejskiego? Czy naprawd� chcia�a odcyfrowa� to nie odczytane dot�d pismo i wtargn�� na przedpole historii owego ludu, kt�ry stworzy� tak pot�n� cywilizacj�, pozostawi� po sobie pa�ace, wazy malowid�a i tysi�ce najrozmaitszych przedmiot�w a r�wnocze�nie pozosta� tak kompletnie nie znany, �e mo�na by�o tylko snu� przypuszczenia o jego pochodzeniu, przebiegu dziej�w i upadku?
W ci�gu ostatnich dwu tygodni us�ysza� jej g�os tylko raz. Zadzwoni�a p�nym wieczorem przed paroma dniami.
- Dobry wiecz�r, Joe! On jest troch� uszkodzony i mam z nim mas� k�opot�w, ale chyba wszystko dobrze si� sko�czy. Jest zupe�nie zdumiewaj�cy, je�eli si� nie myl�. A chyba si� nie myl�.
- Kto jest zdumiewaj�cy?
- M�j papirus. Zadzwoni�, kiedy b�d� gotowa, i dowiesz si� o wszystkim. Chwilami mam wra�enie, �e to sprawa nie dla mnie, ale dla ciebie. Ca�a masa rzeczy jest zupe�nie niezrozumia�a.
- Czy mo�esz m�wi� ja�niej?
- Jeszcze nie. To zdumiewaj�ca historia, Joe! Za kilka dni opowiem ci wszystko. Dobranoc, m�j najmilszy autorze. Wczoraj wieczorem by�am tak podniecona, �e dla uspokojenia spr�bowa�am przeczyta� kt�r�� z twoich ksi��ek. Nie umiem ci powiedzie� kt�r�, bo zaraz zasn�am. Mam nadziej�, �e inni twoi czytelnicy czytaj� jednym tchem a� do rana. Dobranoc!
Roze�mia�a si� i od�o�y�a s�uchawk�, zanim Joe zd��y� odpowiedzie�. Od tej chwili min�� ju� prawie tydzie�. Alex t�skni� i chc�c zaj�� czas, kt�ry up�ywa� mu zbyt wolno, napisa� w ci�gu tego tygodnia p� powie�ci kryminalnej. Wydawca nalega� zreszt� na po�piech, bo nadchodzi�o lato, pora urlop�w i wakacji, okres, gdy �ony m�om, m�owie �onom, rodzice dzieciom i dzieci rodzicom kupuj� powie�ci kryminalne do poci�gu. Pisa� wi�c, nie wychodz�c prawie z domu.
Pukanie by�o tak ciche, �e Joe, wsparty na parapecie okna, przez kt�re wp�ywa�y odg�osy rozbudzonej ju� na dobre ulicy, nie us�ysza�. Drzwi otworzy�y si� bezszelestnie. Na progu sta� Higgins, zupe�nie nieruchomy, pogodny, wygolony i powa�ny jak kap�an. Nawet w pochyleniu g�owy, kt�rym powita� swego chlebodawc�, by�o co�, co przypomina�o pozdrowienie mnicha.
- Dzie� dobry panu. Mamy dzisiaj bardzo �adn� pogod�, jak pan sam by� na pewno �askaw zauwa�y�.
Joe odwr�ci� si� gwa�townie. Dopiero w tej chwili zrozumia�, �e nieomal zasn�� z otwartymi oczyma.
- Dzie� dobry, Higgins. Tak, pogod� mamy naprawd� �liczn�.
- Jest w tej chwili punktualnie si�dma, prosz� pana. �niadanie czeka w jadalni. Jajka, szynka, kawa, grzanki, tak jak pan sobie �yczy�.
- Och, to cudownie - mrukn�� Joe bez entuzjazmu. Zupe�nie nie czu� g�odu, tylko zm�czenie. Sta� teraz zwr�cony plecami do okna, czuj�c na szyi ciep�e, senne dotkni�cie s�o�ca. - Lato nadchodzi. Trzeba b�dzie wyjecha� z Londynu, prawda?
- Zapewne, prosz� pana. Grzanki s� gor�ce i chocia� nakry�em je, ale...
- Jak tylko za�atwi� pewne... hm.... sprawy, damy sobie nawzajem par� tygodni urlopu. Przyda si� nam obu.
- Dzi�kuj� panu bardzo. - Higgins nigdy nie odpowiada� u�miechem na u�miech i Joe miewa� chwilami niejasne wra�enie, �e powaga ta nie wynika wcale z przesadnego szacunku, ale z niech�ci do poufalenia si� z chlebodawc�, od kt�rego odgradza� si� w ten spos�b barier� nieprzeniknionej bezosobowo�ci. - W�a�nie dokona�em wp�aty na wycieczk� zagraniczn�, prosz� pana, zastrzegaj�c si�, �e termin podam w stosownej chwili. Ale powracaj�c do tych grzanek, je�li wolno o nich znowu przypomnie�.
- Zagraniczn�? Do jakiego kraju?
- Do Grecji, prosz� pana. Jest to bardzo pi�kna i niedroga wycieczka, prosz� pana, a organizuje j� biuro Cooka.
- A dlaczego w�a�nie do Grecji ?
Higgins chrz�kn��.
- Panna Beacon, kiedy by�a tu ostatnio z wizyt�, musia�a czeka� prawie godzin�, bo by� pan poza miastem i samoch�d si� popsu�. Pami�ta pan, prawda?
- Tak. By�em niepocieszony.
- W�a�nie, prosz� pana. I panna Beacon by�a tak uprzejma, �e opowiedzia�a mi troch� o swojej pracy. M�wi�a o Grecji, prosz� pana, i m�wi�a tak pi�knie, �e postanowi�em si� tam wybra� i sam to zobaczy�, je�eli okoliczno�ci b�d� sprzyja�y, to znaczy, je�eli czas mi na to pozwoli, prosz� pana.
- Hm... - Joe u�miechn�� si�. - Widz�, �e jestem otoczony mi�o�nikami klasyki. Nie ufa�bym zbytnio pannie Beacon w tych sprawach, bo jest ona naukowcem, a jak wiadomo, prawdziwi naukowcy uwa�aj� swoj� specjalno�� za jedyn� rzecz godn� uwagi. Ale Grecja to naprawd� bardzo pi�kny kraj i je�li pogoda dopisze, a o tej porze roku dopisuje tam zawsze, my�l�, �e po paru tygodniach spotkamy si� w pe�ni nowych si�, koniecznych do zwalczenia wspania�ej angielskiej jesieni, kt�ra niech b�dzie przekl�ta.
- Tak, prosz� pana. Gazety le�� obok talerza w jadalni. A je�li chodzi o grzanki, to...
- Dzi�kuj� bardzo. Zaraz tam przyjd�.
Alex podszed� do sto�u, zgarn�� zapisane kartki maszynopisu i zacz�� je uk�ada� szybko wed�ug numeracji stron. To tak�e by� nawyk: pozostawianie po sobie idealnego porz�dku, by m�c p�niej usi��� i pisa� dalej bez konieczno�ci ponownego rozk�adania i porz�dkowania roboty.
- I jeszcze jedno, prosz� pana...
Joe obejrza� si�. Higgins sta� nadal w drzwiach.
- Tak? S�ucham? Grzanki nie musz� by� a� tak gor�ce. Zaraz tam przyjd�.
- Chcia�em tylko doda�, �e przed p�godzin� dzwoni�a panna Beacon i... Joe wyprostowa� si� gwa�townie.
- Jak to? A ja si� dopiero w tej chwili o tym dowiaduj�?!
- Bo panna Beacon zabroni�a mi przeszkadza� panu w pracy. Powiedzia�a, �ebym zawiadomi� pana o jej telefonie dopiero wtedy, kiedy sko�czy pan pracowa� i...
- Pracowa�, m�j Bo�e! - Alex machn�� r�k�. - Co powiedzia�a jeszcze panna Beacon?
- Prosi�a, �eby pan zadzwoni�, kiedy znajdzie pan chwil� czasu i...
Nie doko�czy�, bo Joe bez s�owa wymin�� go i przeszed� korytarzem do hallu, gdzie na wieku starej ci�kiej skrzyni sta� aparat telefoniczny.
Palcem ciemnym od ta�my maszynowej, kt�r� zmienia� po p�nocy, szybko nakr�ci� numer. Czeka� jeszcze chwil�, ws�uchany w daleki szum sygna�u, b�bni�c niecierpliwie palcami po chropawej powierzchni skrzyni.
- S�ucham, tu Karolina Beacon...
G�os dziewczyny by� �wie�y i d�wi�czny. Alex pomy�la� z zazdro�ci� o godzinach nocy, kt�re sp�dzi�a w swoim wygodnym ��ku, gdy on mozolnie opisywa� okoliczno�ci jednego z nonsensownych, niemal doskona�ych, odkrytych przez siebie morderstw.
- To ja, niedu�a, bardzo m�dra panno. Higgins o�wiadczy�, �e pyta�a� o mnie. Nie mog�em w to uwierzy� i dlatego dzwoni�.
- Tak. Telefonowa�am. Sko�czy�am! Jestem ju� wolna jak ptaszek! Czy zjad�e� �niadanie?
- Nie. Higgins by� na tyle nieostro�ny, �e za wcze�nie zawiadomi� mnie o twoim telefonie.
W s�uchawce rozleg� si� �miech �wie�y, pogodny, prawie dzieci�cy.
- W takim razie, je�eli Higgins pozwoli i je�eli ty masz ochot�, mo�e zjemy �niadanie razem?
- Wspaniale! A tw�j papirus?
- Sko�czy�am go odcyfrowywa� p� godziny temu. Potem wsta�am od biurka, podesz�am do telefonu i zadzwoni�am do ciebie.
- Pracowa�a� w nocy?
- Nie wstawa�am od biurka w ci�gu ostatnich dwudziestu czterech godzin! Ale jest got�w. To naprawd� pasjonuj�ca historia, Joe!
- Wyobra�am sobie - mrukn�� Alex, w kt�rego umy�le sympatia dla archeologii zajmowa�a zwykle ilo�� miejsca odwrotnie proporcjonaln� do t�sknoty za pann� Beacon. - Wi�c kto kogo zaprasza na �niadanie, ty mnie czy ja ciebie?
- Ja ciebie. Czy mo�esz przyjecha� za p� godziny? Jestem ju� wyk�pana, przebrana i podobna do kobiety. Poza tym umieram z g�odu.
- B�d� za p� minuty!
Z�o�ywszy to niewykonalne zapewnienie rzuci� s�uchawk� na wide�ki i pobieg� niemal w kierunku �azienki, pocieraj�c nie ogolony podbr�dek.
- Jad� do panny Beacon! - zawo�a� przez uchylone drzwi. - B�d� jad� �niadanie u niej!
I wyda�o mu si�, �e po tej odpowiedzi us�ysza� westchnienie. Higgins by� niezr�wnanym mistrzem w przyrz�dzaniu jajek sadzonych i grzanek. A kt�re to ju� �niadanie w ci�gu dwu lat ich znajomo�ci wraca�o nie tkni�te do kuchni!
ROZDZIA� DRUGI �Nikt tam nie umar� i nikt si� nie zrodzi�..."
Gdy zadzwoni�, Karolina otworzy�a mu natychmiast. Niedawno obci�a sw�j jasny �ko�ski ogon" i ubrana w obcis�e, czarne spodnie i bia�� p��cienn� bluzk� wygl�da�a teraz jak smuk�y, opalony ch�opiec.
- Dzie� dobry, ch�opczyku - Joe przejecha� palcami po jej kr�tkiej czuprynce, p�niej wzi�� j� za ramiona, obr�ci� ku sobie i przyjrza� si� jej uwa�nie. Nawet oczy Karoliny by�y jasne i promienne, jak gdyby przed chwil� wsta�a z ��ka po ca�onocnym �nie.
- Wygl�dasz, jakby� nic nie robi�a od lat! - Poca�owa� j� i roze�mia� si�. - O m�j wielki, jedyny Bo�e, co si� stanie z nauk�, je�eli wszyscy uczeni b�d� tak wygl�dali jak ty?!
- Nie rozumiem, co masz na my�li - powiedzia�a Karolina z powag�, ale po sekundzie roze�mia�a si�. - Joe, b�agam, przesta� na chwil� zajmowa� si� g�upstwami i wys�uchaj mnie! Musisz, absolutnie musisz wys�ucha� tej ca�ej historii. Nie mog� my�le� o niczym innym... - Wyrwa�a si� z jego obj�� i stan�a po�rodku przedpokoju, opieraj�c d�onie na swoich szczup�ych, ch�opi�cych biodrach. - Mo�esz mi wierzy� albo nie, ale je�eli to, co my�l� o moim papirusie, oka�e si� prawd�, to panna Karolina Beacon dopisze kilka niewielkich, ale maj�cych odrobin� znaczenia wierszy do historii naszej cywilizacji.
Alex pokiwa� ze zrozumieniem g�ow�.
- Ju� kolega Shakespeare napisa�, �e nale�y dobrze o sobie m�wi�, bo inni nigdy tego za nas nie zrobi� z r�wnym przekonaniem. Ale do dzi� zna�em ci� jako osob� bardzo skromn� i...
- Bo jestem skromna! - powiedzia�a Karolina dobitnie. - Jestem bardzo skromna i bardzo g�odna. Panna Beacon prosi na pokoje !
Pochyli�a si� lekko i z wdzi�kiem wykona�a szeroki ruch r�k�, muskaj�c niemal palcami pod�og� jak dworak k�aniaj�cy si� kapeluszem. Potem znikn�a w drzwiach kuchenki. Alex sta� przez chwil� nieruchomo, patrz�c z u�miechem na drzwi, kt�re zamkn�y si� za ni�. Wolnym krokiem wszed� do jadalni, usiad� za zastawionym sto�em i przymkn�� oczy. By�o bardzo ciep�o i cicho. Gdzie� w pobli�u gra�o radio.
Drzwi skrzypn�y. Karolina trzyma�a w obu d�oniach tac�, na kt�rej sta�y dymi�ce fili�anki. .
- Zrobi�am kaw� bardzo, ale to bardzo mocn� - powiedzia�a stawiaj�c tac� na stole - chocia� wiem, �e wolisz rano herbat�. Ale chcia�am, �eby� wys�ucha� mnie uwa�nie, a nie trzeba by� koniecznie Joe Alexem, �eby zgadn��, �e m�czyzna, kt�ry pracowa� ca�� noc, natychmiast zapada w drzemk�, je�eli pozostawi si� go przez minut� samego. Po us�yszenia tego, co mam ci do powiedzenia, sam przyznasz, �e to zupe�nie zdumiewaj�ca sprawa.
Joe sk�oni� g�ow�, st�umi� ziewni�cie i znowu mimowolnie przymkn�� oczy. Potem otworzy� je z wysi�kiem i u�miechn�� si�.
- B�dzie to na pewno jeden z najbardziej interesuj�cych porank�w w moim �yciu.
- Drwij sobie, drwij bezkarnie z m�odej, bezbronnej uczonej brytyjskiej, kt�ra za chwil� nakarmi ci� jak matka dziecko. Zawarto�� mojego papirusu mo�e okaza� si� sto razy ciekawsza ni� zawarto�� pi�ciu policyjnych kostnic wype�nionych po strychy twoimi drugorz�dnymi nieboszczykami, �e ju� nie wspomn� o g�upkowatych i niecierpliwych spadkobiercach, kt�rych p�niej w pocie czo�a demaskujesz, chocia� s�dz�c z tego, co pisz� w gazetach, nie wymaga to a� tak wielkiego wysi�ku, bo zwykle jednych ludzi zabijaj� inni ludzie dla bardzo prostych przyczyn i wystarczy pomy�le� przez chwil�, �eby...
- Rozumiem - Joe pokiwa� g�ow�. - Chcesz powiedzie�, �e jestem idiot�, a zawdzi�czam t� odrobin� popularno�ci, jak� obdarza mnie brytyjska publiczno��, tylko temu, �e mordercy, kt�rych nasz nieoceniony Parker wy�apuje przy mojej skromnej pomocy, s� jeszcze g�upsi ni� ja, czy tak?
- Nie tak! Chcia�am tylko wyja�ni�, �e dobry archeolog musi by� dobrym detektywem. Oczywi�cie, archeolog musi by� nie tylko detektywem!...
- Ale i kucharzem - Joe skin�� g�ow� z aprobat�. - Widz� kaw�. A co jeszcze dostan� w zamian za wys�uchiwanie tego dobrego, co panna Beacon ma do powiedzenia o pannie Beacon?
- Wszystko, co zechcesz, i to za sekund�. Ale daj mi doko�czy�.
- Dam - Alex wsta�, podszed� do niej, uni�s� j� w g�r� i ko�ysz�c ni� delikatnie w powietrzu, jak gdyby by�a du��, lekk� lalk�, poca�owa� j� ostro�nie i postawi� na pod�odze. - Zdaje si�, �e to naprawd� co� ciekawego. Nigdy jeszcze nie widzia�em ci� w takim nastroju.
- Bo nigdy jeszcze... Ale zaczekaj. Najpierw �niadanie. Moja mama zawsze m�wi, �e g�odny m�czyzna to zwierz�, kt�re ob�askawi� mo�e tylko pe�ny talerz.
- Prze�lij ode mnie swojej mamie wyrazy najg��bszego szacunku.
A kiedy �niadanie zosta�o zjedzone i usiedli oboje w malutkim jasnym saloniku, kt�ry by� r�wnocze�nie sypialni� Karoliny i jej podr�czn� pracowni�, dziewczyna unios�a p�at bia�ej gazy zakrywaj�cy przedmiot, kt�ry le�a� na jej ma�ym biureczku. W pierwszej chwili Alex pomy�la�, �e jest to pod�u�ny, niewielkiego formatu obraz, ale kiedy Karolina pochyli�a si� ku niemu i podsun�a mu �w przedmiot pod oczy, dostrzeg� brunatn�, sczernia�� kart� oprawion� z obu stron w szk�o, spojone jak ramk� ta�m� elastyczn� pokryt� lakierem.
- Przyjrzyj si� temu dok�adnie, Joe. Tylko, b�agam, ostro�nie!
Alex bez s�owa obejrza� kart�. By�a ona pokryta greckim, r�wnym i pi�knym, wyblak�ym pismem, miejscami zupe�nie nieczytelnym. Ni�ej wida� by�o rysunek. Przedstawia� on kobiet� w postawie stoj�cej, ubran� w d�ug� zakrywaj�c� stopy szat�. R�ce mia�a roz�o�one szeroko, a w zaci�ni�tych d�oniach trzyma�a co�, co przypomina�o w�e. G�ow� kobiety zdobi�a potr�jna, wyra�nie wyrysowana tiara, na kt�rej siedzia� ptak o z�o�onych skrzyd�ach.
Rysunek zachowany by� o wiele lepiej ni� tekst, najprawdopodobniej dlatego, �e podczas tysi�cleci pobytu w ziemi znajdowa� si� po�rodku zwoju, daleko od jego powierzchni.
Joe pochyli� si� i odczyta� podpis u st�p kobiety: Atana Potnia Wiatry Go��bie Labirynt.
Uni�s� g�ow�.
- Moja znajomo�� j�zyka greckiego nie jest absolutna, ale zdaje si�, �e to nie jest klasyczna greka?
Karolina spojrza�a na niego oczyma szeroko otwartymi ze zdumienia.
- Joe, a sk�d, na mi�o�� bosk�, ty mo�esz o tym wiedzie�?
- Nie wiem. Domy�lam si� tylko, �e Atana to wczesna forma imienia Atena. B��d to chyba nie jest. Cz�owiek posiadaj�cy tak pi�kny charakter pisma musia� przecie� zna� pisowni� tak popularnego imienia?
- Tak. Doskonale! Jakie inne wnioski?
- Nie ��daj zbyt wiele od skromnego autora sensacyjnych powie�ci. S�owa P o t n i a, jak mi si� wydaje, u�ywa� Homer m�wi�c o boginiach. Mo�na j� t�umaczy� jako pani, prawda? - Znowu przyjrza� si� papirusowi. - W takim razie podpis pod rysunkiem brzmia�by: Atana, pani Wiatr�w, Go��bi i Labiryntu.
Uni�s� g�ow�. Szeroki u�miech pojawi� si� na jego twarzy.
- To dlatego tyle czasu przesiedzia�a� nad tym papirusem!... - powiedzia� z cich� satysfakcj�. - Oczywi�cie! Pani Labiryntu, g��wne b�stwo Krete�czyk�w!
Karolina wzi�a do r�k papirus. Przez chwil� przygl�da�a si� Ailexowi, nie zdradzaj�c swych uczu� najmniejszym nawet drgnieniem rys�w, potem roze�mia�a si� nagle.
- Dlaczego nigdy mi o tym nie m�wi�e�?
- O czym?
- O tym, �e interesujesz si� tymi sprawami!
- Nie interesuj� si� tymi sprawami, je�eli masz na my�li cywilizacj� egejsk�. Nic mnie nie obchodz� Krete�czycy i by�bym najszcz�liwszy, gdyby� w ko�cu zosta�a moj� �on� i zaj�a si� na przyk�ad gospodarstwem. Ale je�eli nie masz zamiaru tego zrobi�, przeczytaj mi ten papirus, a potem b�d� ci� musia� prosi� o jeszcze jedn� fili�ank� kawy.
- Dostaniesz nawet plantacj� kawy, Joe, ale najpierw pos�uchaj tego, co mam ci do powiedzenia. - Zawaha�a si� i po sekundzie namys�u doda�a: - Przypuszcza�am, �e mo�esz mi si� przyda�. To jest, praktycznie bior�c, niemo�liwe - dotkn�a d�oni� papirusu - a jednak nie mo�e by� najmniejszej w�tpliwo�ci co do autentyczno�ci tego dokumentu. Nie jeste� specjalist� w tej dziedzinie, ale kiedy powiem ci, o co chodzi, b�dziesz chyba zdziwiony tak jak ja. Ten papirus ma mniej wi�cej dwa tysi�ce trzysta lat i znaleziono go zesz�ego Toku w Egipcie, po�r�d ruin nadmorskiej osady greckiej na pograniczu delty Nilu i pustyni. Miejsce by�o suche, ale nie tak suche, jak by mog�o by�. Uwa�am za absolutny cud, �e papirus ocala�, nawet cz�ciowo. Przywieziono go do Anglii wraz z du�� parti� innych, a p�niej, zupe�nie przypadkowo, jeden z m�odych paleograf�w, m�j znajomy z okresu studi�w, zacz�� od niego przygotowywanie zbioru do odczytania. Jak widzisz, napis jest w paru miejscach tak zatarty, �e musia�am si� pos�u�y� prze�wietlaniem promieniami, �eby odgadn�� �lad kalamosu, to znaczy trzciny, kt�r� zosta� wypisany. Ale o szczeg�ach opowiem p�niej. Najpierw chc� ci odczyta� tekst. Tu jest m�j przek�ad angielski, mo�e niedoskona�y, ale chyba wierny. Pos�uchaj:
Nikt tam nie umar� i nikt si� nie zrodzi�.
�aden �miertelny dotkn�� si� nie wa�y
Tward� motyk� �wi�tej ziemi Keros
Ani dla ro�lin soczystych uprawy,
Ani dla kruszc�w m�drych wydobycia.
Kto ciekawo�ci� lub chciwo�ci� zdj�ty
Po�r�d ska� bia�ych ryje jak dzik ci�ki
I m�ci spok�j Pani Labiryntu,
Upadnie w otch�a�, a z nim jego imi�.
Urwa�a na chwil�. Joe bez s�owa skin�� g�ow�, zach�caj�c j� do dalszego czytania.
- W tym miejscu - powiedzia�a Karolina - ko�czy si� tekst poetycki. Ni�ej dopisano t� sam� r�k�:
Te stare s�owa o Matce przepisa�em z gliny ja, Perimos �eglarz, kt�ry �ywot m�j przep�dzi�em na morzu, a widzia�em Keros raz, p�yn�c do Byzantion z pszenic� i dzbanami. Ujrza�em wysp�, ale nie zwr�ci�em ku niej mego okr�tu. Op�yn��em j� wok�, pozdrawiaj�c g�ry, gdy noc nadesz�a. Sta�em za sterem, a ludzie moi posn�li. Gwiazda �eglarzy by�a przede mn�, za mn� i zn�w przede mn�, gdy sk�ada�em ofiar� Bogini, lej�c wino morzu i pszenic� sypi�c na fale. Nie obudzi�em �adnego z mych ludzi i �aden nie widzia�, co czyni�, p�ki okr�t, jako przody, dziobu swego nie skierowa� ku gwie�dzie. A nie budzi�em �adnego z nich, by kt�ry, je�li znowu zobaczy Keros, nie chcia� tam przybi�, m�c�c spok�j Pani Labiryntu. Ostatni by� tam m�j pradziad, a przed nim ojciec jego i jego ojciec, a przed nimi inni z mego rodu. Pradziad m�j umar� i nie mia� syna. Od dnia tego nie ma ju� ona kap�ana. Matka moja, c�ra jego c�ry, wiedzia�a i od niej s� s�owa owe o Bogini. Nie mam braci ani syn�w, abym im powiedzia�. Czas m�j przemija. Com tu napisa�, napisa�em, aby Pani wiedzia�a, gdy zejd� do otch�ani, �e z�o�y�em ofiar�. Zw�j ten, zamkni�ty piecz�ci� moj�, z�o�ony b�dzie do grobu mego, a naka�� go w mej d�oni prawej umie�ci�, bym go odda� Pani, gdy j� zobacz� zst�piwszy. I nie b�dzie wi�cej cz�owieka �ywego, kt�ry by wiedzia�, �e ona tam jest w labiryncie. A gdy b�d� p�yn�li, omin�, jako omijaj�, miejsce ono bez przystani, gdzie nic si� nie rodzi. A cho�by i kt�rego rzuci�o na ska�y nieprzyst�pne i �ywy na brzeg wyszed�, nie znajdzie jej, a gdyby pr�bowa�, upadnie w otch�a�, a z nim jego imi�. Usn�a Potnia, jako ludzie usypiaj�, i zbudzi si� ku swe/ chwa��, gdy czas nadejdzie.
Karolina umilk�a i z najwi�ksz� ostro�no�ci� po�o�y�a papirus na stole.
- Ni�ej masz ten rysunek i podpis, kt�ry ju� odczyta�e� - doda�a cicho. Unios�a si� z krzes�a, podesz�a do okna i przez chwil� sta�a z przymkni�tymi oczyma, opieraj�c czo�o o szyb�, potem odwr�ci�a si� nagle: - Je�eli chcesz wiedzie�, jakie to ma znaczenie, pomy�l o jednym: Krete�czycy zbudowa�a morskie mocarstwo przed pi�cioma tysi�cami lat. Mocarstwo to trwa�o bardzo d�ugo i run�o ostatecznie trzy tysi�ce pi��set lat temu. Run�o wszystko: miasta, organizacja pa�stwa, bogowie, zagin�� j�zyk, zosta�y tylko nik�e �lady w legendach Grek�w, kt�rzy mocarstwo to zniszczyli. I oto w chwili kiedy grecki �wiat ma si� ku ko�cowi, w jednej z osad, le��cej daleko od l�du greckiego, potomek kolonist�w umieraj�c pisze, �e pradziadek jego by� kap�anem Pani Labiryntu, kt�rej kult znikn�� co najmniej na tysi�c lat przed jego urodzeniem. Nasz papirus opisuje dok�adnie Atan�, Potnie, Pani� Go��bi, Wiatr�w i Labiryntu, g��wne b�stwo krete�skie. Ma�o tego, wyja�nia on, �e przybytek tej bogini znajduje si� w niedost�pnym miejscu, wcale nie na Krecie, ale na ma�ej nie zamieszkanej wysepce, tak ukryty, �e nie uda si� go odnale��. Oznacza to, �e przybytek ten, uchowawszy si� w ci�gu tysi�clecia przed Grekami, kt�rzy spenetrowali wszystkie wyspy i wysepki tego rejonu Morza �r�dziemnego, mo�e istnie� nadal! Alex z niedowierzaniem pokiwa� g�ow�.
- To nie wszystko! - Karolina szybko po�o�y�a mu otwart� d�o� na jego ustach. - Jeszcze w tysi�c lat po upadku pa�stwa krete�skiego Grek Tukidydes napisa�: Pierwszy bowiem, jak s�yszymy, flot� mia� Minos. Panowa� nad przewa�aj�c� cz�ci� morza zwanego dzi� Helle�skim, sprawowa� te� w�adz� nad Cykladami... To �jak s�yszymy" oznacza, �e w podaniach Grek�w zachowa�y si� �lady walki z Kret�, a imi� Minosa przetrwa�o tak d�ugo prawdopodobnie dlatego, �e dotyczy w�adcy, kt�ry rzeczywi�cie panowa�. By� on wrogiem plemion greckich, kt�re przyby�y z g��bi kontynentu i osiad�szy nad brzegami morza wpad�y pod jego jarzmo. Z jarzma tego stara�y si� uwolni� tak skutecznie, �e zniszczy�y ca�e ogromne pa�stwo swego prze�ladowcy, i droga przez morze, kt�ra doprowadzi�a je do skolonizowania wysp i wybrze�y Azji Mniejszej, stan�a przed nimi otworem. Ale odchodz� od tematu. Legend o walce z Kret� jest kilka i wszystkie maj� du�e znaczenie historyczne. Pierwsza - o labiryncie wybudowanym przez Dedala dla kr�la Minosa, pragn�cego ukry� tam syna swej �ony, Minotaura, p� cz�owieka, p� byka. Wiemy z wykopalisk, �e byk czczony by� na Krecie. By� mo�e sk�adano mu krwawe ofiary z je�c�w albo zak�adnik�w greckich i st�d podanie, �e po�era� ludzi. Nast�pna legenda o Greku Tezeuszu i krete�skiej kr�lewnie Ariadnie dotyczy ju� prawdopodobnie szturmu Grek�w na Kret�. Tezeusz przybywa na wysp�, rozkochuje w sobie Ariadn�, wkracza w g��b Labiryntu, zabija Minotaura i bierze ksi�niczk� za �on�. Najprawdopodobniej Tezeusz by� wodzem wyprawy greckiej, kt�ra zniszczy�a stolic� Minosa i obali�a pos�g znienawidzonego byka. Ariadna mog�a rzeczywi�cie by� kr�lewn� krete�sk�, kt�r� zdobywca poj�� za �on�, aby mocniej zwi�za� si� z podbitym narodem, stoj�cym pod wzgl�dem kulturalnym o wiele wy�ej ni� naje�d�cy. Od tej chwili j�zyk grecki zaczyna panowa� na wyspie. Wiemy z genialnych bada� Ventrisa, �e krete�skie pismo linearne �B" trzeba odczytywa� po grecku, cho� jest ono tak podobne do wcze�niejszego pisma linearnego �A", kt�rego nadal nie umiemy odczyta�, a kt�re s�u�y�o Krete�czykom pos�uguj�cym si� zupe�nie inn� mow�. Ale Grecy nie zdo�ali jeszcze przej�� wszystkich skarb�w kultury krete�skiej, a mo�e nowa inwazja p�niejszych plemion greckich, bardziej prymitywnych, zniszczy�a tak�e i to nowe pa�stwo greko-krete�skie? W ka�dym razie pismo to ginie i w dwie�cie lat po zdobyciu Krety Grecy s� analfabetami, kt�rzy dopiero po d�ugim czasie przejm� inny alfabet - fenicki - aby stworzy� to, co dzi� nazywamy alfabetem greckim... Z wykopalisk na obszarze cywilizacji krete�skiej wiemy, �e czczono tam jako g��wne b�stwo Pani� Labiryntu, kt�ra by�a r�wnocze�nie Pani� Wiatr�w i Pani� Go��bi, znan� tak�e pod imieniem Atana. P�niejsza Atena jest chyba b�stwem przedgreckim i zosta�a odziedziczona przez Grek�w. Lecz Grecy nigdy nie czcili Pani Labiryntu, chocia� znali bogini� podziemnego �wiata Persefon�, a Hades jest miejscem, do kt�rego niemal tak trudno si� dosta�, jak do Labiryntu.
- Ale nasz �eglarz Perimos... - mrukn�� Joe.
- W�a�nie! Nasz �eglarz Perimos u�ywa dla swej bogini imion, kt�rych po prostu nie m�g� ju� zna�, bo od tysi�ca lat by�y zapomniane, a nawet gdyby przypadkiem zna� jedno z nich, to skompletowanie tylu imion dla Pani Labiryntu wymaga�oby z jego strony nowoczesnych bada� archeologicznych i prowadzenia wykopalisk, kt�rych dokonali�my dopiero w dwudziestym wieku! W chwili kiedy pisa� na tym papirusie, miasta krete�skie le�a�y ju� od tysi�ca lat w gruzach!
- Chcesz powiedzie�, �e je�eli zna� nazwy, kt�rych nie m�g�by pozna�, jest to najlepszym dowodem, �e opowie�� o owej wysepce Keros jest prawdziwa i rzeczywi�cie w ci�gu tysi�clecia musia�a by� przekazywana w jego rodzinie z pokolenia na pokolenie?
- Tak, uwa�am to za pot�ny i niezbity dow�d naukowy - powiedzia�a Karolina stanowczo - poniewa� cz�owiek ten nie mia� absolutnie �adnej mo�liwo�ci poznania imion owej bogini w inny spos�b. Widzisz ten rysunek kobiety trzymaj�cej w wyci�gni�tych r�kach dwa w�e? Na ca�ym obszarze cywilizacji krete�skiej czczona by�a bogini przedstawiana z nimi w podobnej postawie. Perimos m�g� gdzie� natrafi� na taki pos��ek, ale nie m�g�by wiedzie�, kogo on przedstawia, gdyby nie posiada� odziedziczonych informacji.
Alex uni�s� brwi.
- Chwileczk�. Kogokolwiek przedstawia�by �w s�awny pos��ek, labirynt znajdowa� si� przecie� na Krecie, a nie na jakiej� ma�ej wysepce, prawda?
- Joe, a c� my wiemy o Krecie i Krete�czykach? Odkopali�my ich miasta, znamy ich malowid�a, ceramik�, wiemy, jak si� ubierali, jak budowali, mo�emy wnioskowa� nawet, co jedli i jakie by�y ich rozrywki. Ale nie wiemy zupe�nie nic o historii Krety, gdy� nie umiemy odczyta� pisma linearnego �A", kt�rym pisa� �w nar�d. Jak dot�d jest ono dla nas zupe�nie nieprzeniknione.
- Ale przecie� gdyby nawet okaza�o si�, �e ten Perimos pisa� prawd� i gdyby�cie odnale�li Keros, a w nim ukryty przybytek Pani Labiryntu, mo�e on okaza� si� po prostu jednym z prowincjonalnych o�rodk�w kultowych, kt�ry przetrwa� ze wzgl�du na odleg�o�� od skupisk ludzkich zdobytych i opanowanych przez Grek�w. Wysepka, do kt�rej nie mo�na by�o przybi� i kt�ra nawet z dala wygl�da�a bezludnie i bezwodnie, gdy� mo�emy s�dzi� z tego, co pisze ten cz�owiek, �e nie by�o na niej ro�linno�ci, nie mog�a nikogo przyci�ga�. Takich �wi�ty� mog�o powsta� wiele. Oczywi�cie papirus jest interesuj�cy. Ale nie widz� jeszcze przyczyny, dla kt�rej powinien by� traktowany jako dokument wyj�tkowej wagi.
- A ja widz� - odpowiedzia�a spokojnie Karolina. - Je�eli Keros nie zosta�o ju� dawno spl�drowane i je�eli w og�le istnia�a tam �wi�tynia Pani Labiryntu, a r�d kap�an�w potrafi� przez tysi�c lat odwiedza� to miejsce w tajemnicy dla sk�adania ofiar, mo�emy tam dokona� zupe�nie rewelacyjnych odkry�. Wolno przypuszcza�, �e r�d �w, sk�adaj�c ofiary w ci�gu ca�ego tysi�clecia, pozostawi� pisane �lady swego pobytu. Zwyczaj podpisywania dar�w sk�adanych bogom by� powszechny w Grecji. Zreszt� Perimos, kt�ry sam nigdy mi� by� na Keros, potrafi� narysowa� Pani� Labiryntu tak, jak j� przedstawiali Krete�czycy. Istnieje mo�liwo��, �e w rodzie tym przekazywano sobie umiej�tno�� pisma i znaczenie symboli bogini. W sytuacji, w kt�rej ludzie m�wi�cy od dawna po grecku odwiedzaj� przybytek bogini otoczonej symbolami i pismem przedgreckim, mo�e odnale�� si� dwuj�zyczny tekst na jakiej� tabliczce, pos��ku, na �cianie, gdziekolwiek. A to przecie� by�by w�a�nie �w s�ownik, o kt�ry modli si� w duchu ca�a archeologia krete�ska. Rozumiesz mnie?
- Rozumiem - powiedzia� Joe. - To wszystko jest bardzo mo�liwe, chocia� szans�, zwa�ywszy tysi�ce lat, kt�re min�y, s� bardzo niewielkie. Ale nawet gdyby�cie nie odkryli �adnego dwuj�zycznego tekstu, odnalezienie ukrytego przybytku Pani Labiryntu, wed�ug wskaz�wek zawartych w dokumencie pochodz�cym sprzed 2300 lat, by�oby sensacj� na miar� �wiatow�.
- Gwi�d�� na sensacje na miar� �wiatow�! - Karolina zmarszczy�a brwi. - Wa�ne jest tylko jedno: jakie z tego korzy�ci odniesie nauka. Pos�uchaj mnie uwa�nie, Joe. To, co powiem teraz, mo�e b�dzie brzmia�o zupe�nie fantastycznie. Chodzi o histori� przes�awnego, zbudowanego przez Dedala labiryntu. Kiedy �wiat obieg�y wie�ci o znaleziskach Evansa, kt�ry pierwszy ods�oni� wsp�czesnym resztki cywilizacji krete�skiej, a p�niej dowi�d�, �e Knossos by�o stolic� pa�stwa krete�skiego, utar�o si�, �e odkopany przez niego pa�ac kr�lewski z setkami korytarzy, pokoi, sal i dziedzi�c�w by� owym labiryntem, w kt�rym musia� zagubi� si� ka�dy przybysz.
Ale to wcale jeszcze nie oznacza, �e tak by�o na pewno.
- Chcesz powiedzie�, �e pa�ac w Knossos nie by� owym mitycznym labiryntem?
- Tak. To w�a�nie chc� powiedzie�.
- Ale dlaczego?
- Zacz�am tak przypuszcza� kilka lat temu, kiedy przeczyta�am pierwsze odcyfrowane tabliczki z pismem linearnym �B", gdzie Krete�czycy nazywaj� swoj� bogini� Pani� Labiryntu.
Umilk�a nagle, potem spojrza�a na Alexa i roze�mia�a si�.
- No! - powiedzia�a. - S�awny detektyw proszony jest o wyra�enie opinii! Joe skin�� g�ow�.
- Chcesz powiedzie�, �e skoro oni sami pisali o niej jako o Pani Labiryntu, w gr� musia� wchodzi� prawdziwy labirynt, a nie pa�ac kr�lewski, kt�ry przecie� by� tylko kompleksem budynk�w mieszkalnych, zbrojowni i magazyn�w. Obcy mogli go nazywa� labiryntem, ale nie mo�na przypu�ci�, �eby mieszka�cy miasta czy pa�acu mogli tak o nim m�wi�, bo dla nich nigdy nie przedstawia� najmniejszych tajemnic. Nie nazwaliby swej bogini Pani� Labiryntu tylko dlatego, �e pa�ac kr�lewski posiada� wiele pokoj�w i korytarzy. Czy o to ci chodzi?
- Oczywi�cie, �e tak! Wnioski s� nast�puj�ce: w Knossos ani nigdzie indziej na obszarze ca�ej cywilizacji krete�skiej nie odkryto niczego, co przypomina�oby �w labirynt, przechowany w podaniach i legendach Grek�w. Oczywi�cie, labirynt nie musia� wcale znajdowa� si� na Krecie. Kreta by�a mocarstwem morskim i panowa�a nad ca�ym obszarem wschodniego Morza �r�dziemnego. Bez najmniejszych obaw mogli Krete�czycy obra� za centralny punkt kultu jak�kolwiek wysp� lub wysepk� w promieniu setek mil od swej w�a�ciwej ojczyzny, maj�c zupe�n� pewno��, �e nikt nie odwa�y si� ograbi� ich �wi�tyni. A je�eli dodamy do tego trudno�ci, kt�re opisuje Perimos, sprawa staje si� bardziej ni� prawdopodobna. M�g�by� zapyta�, czy wielki i bogaty lud chcia�by mie� g��wny przybytek swego b�stwa w tak wielkiej odleg�o�ci od swoich siedzib? W tym rejonie �wiata nie jest to wcale rzadkie. We�my Grek�w: chocia� Ateny i Sparta s� przez d�ugi czas najpot�niejszymi pa�stwami Grecji, niekt�re wielkie o�rodki kultowe Grek�w umieszczone s� w sporej odleg�o�ci od tych obu miast, a wiele z nich znajduje si� w miejscach odludnych lub na wyspach. Wydawa� by si� mog�o, �e jest to nawet u�wi�cony zwyczaj, jak gdyby Grecy pragn�li, aby ich b�stwa �y�y w spokoju z dala od zgie�ku o�rodk�w handlowych, wojen i zamieszek... - Urwa�a. - Dlatego istnieje mo�liwo��, cho� jest to tylko bardzo, bardzo, bardzo male�ka mo�liwo��, �e ten na p� zniszczony, odkopany fragment papirusu grobowego wska�e nam, gdzie znajduje si� jedno z najs�awniejszych miejsc �wiata staro�ytnego: labirynt kr�la Minos a...
Milczeli przez chwil�, wreszcie Alex roze�mia� si� pogodnie. Nie by� ju� senny.
- No dobrze - powiedzia� powa�niej�c. - Chcia�bym zapyta� jeszcze tylko o jedno: gdzie jest Keros? Karolina roz�o�y�a r�ce.
- W pi�� minut po odcyfrowaniu papirusu zacz�am szuka� we wszystkich mo�liwych atlasach i s�ownikach antycznych. Mam tu Wielki Atlas �wiata Staro�ytnego, mam leksykon, w kt�rym s� wszystkie nazwy miejsc, rzek, g�r, wysp, zatok, miast i miasteczek wzmiankowanych kiedykolwiek w jakimkolwiek dokumencie antycznym...
- I co?
- Nic... - Karolina roz�o�y�a r�ce ponownie. - Nigdzie nie ma Keros.
- Czy komunikowa�a� si� ju� z kimkolwiek?
- Nie. Przede wszystkim mam obowi�zek zrelacjonowa� ca�� spraw� profesorowi Lee.
Alex wsta�
- Chod�my - powiedzia� i ruszy� w stron� drzwi.
- Dok�d? - Karolina tak�e unios�a si� z miejsca i patrzy�a na niego nie rozumiej�cymi oczyma.
- Jak to dok�d? - zatrzyma� si� z d�oni� na klamce, a na twarzy jego pojawi� si� na p� powa�ny, na p� rozbawiony wyraz. - Na poszukiwanie wyspy Keros, oczywi�cie!
Zdumiona, posz�a za nim bez s�owa.
ROZDZIA� TRZECI
�Keros, prosz� pani..."
Dopiero kiedy samoch�d ruszy� i znale�li si� w strumieniu aut p�yn�cych przez Edgware Road, Karolina przerwa�a milczenie.
- S�uchaj, Joe. Chocia� zachowujesz si� chwilami, jak gdybym by�a ma�ym dzieckiem, upewniam ci�, �e jestem od dawna pe�noletnia i...
- I chcesz wiedzie�, dok�d jedziemy, prawda? - Zerkn�� ku niej, u�miechaj�c si� szeroko, p�niej znowu skierowa� wzrok przed siebie. - Jak my�lisz, gdzie w Londynie mo�na dowiedzie� si� o po�o�eniu jakiej� wyspy?
- Gdzie?... Nie rozumiem... Karolina dotkn�a jego ramienia. - Joe, przesta� �artowa� albo przysi�gam, �e zas�oni� ci oczy r�kami i rozbijemy si� na pierwszym napotkanym s�upie!
- O nie! Tego nie zrobisz, bo marzysz o wyspie Keros i tej p�nagiej rozpustnicy ta�cz�cej z w�ami w r�kach! Je�eli nie wiesz, gdzie nale�y szuka� wysp zaginionych, odpowiem ci: w Admiralicji Brytyjskiej!
- W Admiralicji?... Cz�owieku! Znam paru oficer�w marynarki i za�o�� si�, �e �aden z pracownik�w Admiralicji nie tylko nie mo�e wiedzie�, gdzie jest Keros, ale nigdy nie s�ysza� O dawnych Krete�czykach!
- O to nie b�d� si� zak�ada�, ale mog� si� za�o�y�, �e wiceadmira� Holinshead powie nam wszystko, co chcemy wiedzie� o twojej wysepce - urwa�, a potem doko�czy� z u�miechem - o ile ona istnieje, oczywi�cie.
- A kt� to jest wiceadmira� Holinshead?
- Jest to wielki mi�o�nik literatury detektywistycznej i wielbiciel Joe Alexa - odpowiedzia� skromnie Alex. - Sam mi o tym m�wi�.
- Ale... - Karolina nie doko�czy�a. Nie wydawa�o jej si� prawdopodobne, aby jakikolwiek admira� brytyjski m�g� wiedzie� o wyspie Keros wi�cej, ni� mog�y powiedzie� atlasy i leksykony, w kt�rych zebrano ca�� wiedz� o antycznym �wiecie. Westchn�a. By�a zm�czona kilkunastodniow� prac�, brakiem snu i �wie�ego powietrza. Dopiero w tej chwili u�wiadomi�a sobie, �e od dw�ch tygodni nie wychyli�a nosa poza pr�g mieszkania.
Joe zr�cznie manewrowa� po�r�d porannych zator�w na jezdni, porz�dkuj�c sobie r�wnocze�nie informacje o wyspie Keros, kt�re chcia� przekaza� Holinsheadowi. Wiceadmira� by� rzeczywi�cie wielbicielem literatury kryminalnej. Alex pozna� go na przyj�ciu u jednego ze wsp�lnych przyjaci�. Przy rozstaniu Holinshead wyg�osi� sakramentaln� formu�k�, z kt�r� zwykle zwraca� si� do nowo poznanych, sympatycznych os�b: �Je�eli kiedykolwiek b�d� m�g� panu w czym� pom�c, prosz� wpa�� do mnie, do Admiralicji..." Joe, kt�ry o niczym nie zapomina�, nie zapomnia� i o tych s�owach.
W�z zatrzyma� si� przed ogromnym gmachem dow�dztwa floty. Weszli. Gdy dy�urny oficer znikn�� z wizyt�wk� Alexa, Karolina ponownie westchn�a. Powinna by�a zobaczy� si� przede wszystkim z profesorem Lee, a p�niej dopiero, po porozumieniu z nim, zastanawia� nad po�o�eniem wyspy. Ale nie mia�o to mo�e a� tak istotnego znaczenia. Istotne znaczenie mia�o tylko jedno: gdzie jest Keros? Je�eli, jak s�usznie zauwa�y� Joe, w og�le gdzie� jest?... Oficer powr�ci� i stan�� przed Alexem.
- Prosz� za mn�. Pan admira� przyjmie pana za chwil�.
Karolina zawaha�a si�, ale Joe mocno uj�� ja za r�k�.
Herbert Holinshead nie by� jeszcze starym cz�owiekiem, Karolinie wyda�o si� nawet, �e jest bardzo m�ody. Sama nie wiedzia�a dlaczego, ale s�owo admira� ��czy�o si� w jej umy�le z siwizn�. Tymczasem szef wydzia�u kartograficznego nie przekroczy� chyba jeszcze nawet pi��dziesi�tki i by� wysokim, przystojnym m�czyzn�, przypominaj�cym w mundurze bardziej aktora filmowego ni� autentycznego admira�a.
Ale Holinshead by� autentycznym admira�em, dlatego uni�s� z lekkim zdumieniem brwi na widok Karoliny. Przez sekund� sprawia� wra�enie osoby oszo�omionej i w tej samej chwili dziewczyna u�wiadomi�a sobie, �e nadal ubrana jest w spodnie i bluzk�. O ile by�o rzecz� bardzo prawdopodobn�, �e m�oda, �adna kobieta nie przekroczy�a progu tego gabinetu co najmniej od stu pi��dziesi�ciu lat, o tyle by�o rzecz� niemal pewn�, �e progu tego nie przekroczy�a dot�d �adna kobieta w spodniach. Mimo to wiceadmira� opanowa� si� natychmiast. Obok tej dziewczyny sta� przecie� Joe Alex, a wi�c wszystko by�o mo�liwe. By� mo�e za faktem ich przybycia kry�a si� jaka� zdumiewaj�ca, mro��ca krew w �y�ach tajemnica? A praca szefa wydzia�u kartograficznego Admiralicja Brytyjskiej wcale nie by�a tak ciekawa i romantyczna, jak przypuszcza� Herbert Holinshead przed laty, gdy jako m�ody ch�opiec zapragn�� zosta� oficerem marynarki. Gdyby mia� by� w tej chwili naprawd� szczery, powiedzia�by nawet, �e ostatnio nudzi si� �miertelnie. Nadchodzi�o lato i jak zbawienia duszy oczekiwa� dorocznego urlopu.
- Prosz�, prosz�, siadajcie pa�stwo - powiedzia� z lekkim wahaniem, sk�aniaj�c g�ow� przed Karolin�.
- Mam nadziej�, �e zechce pan nam wybaczy� to niespodziewane naj�cie - na twarzy Alexa nie by�o nawet cienia u�miechu - ale sprawa wydaje nam si� bardzo wa�na, a jest pan chyba jedynym cz�owiekiem w Londynie, kt�ry mo�e nam pom�c. Obecna tu panna Beacon reprezentuje Instytut Archeologii, a jak pan mo�e dostrzec po szczeg�ach jej stroju, przyby�a tu ze mn� wprost z miejsca pracy...
Nie zwracaj�c uwagi na pe�ne wdzi�czno�ci spojrzenie Karoliny, ci�gn�� dalej:
- Ot� sprawa jest prawie tak skomplikowana jak odczytanie szyfru. Chodzi nam o wysp�...
- O wysp�. - Wiceadmira� o�ywi� si�. - Oczywi�cie, je�eli tylko b�dziemy mogli by� pomocni. Wyspy - u�miechn�� si� - to w pewien spos�b nasza specjalno��, jedna ze specjalno�ci...
- Tak - powiedzia� Joe. - Ale nam zale�y na tym, �eby pan, panie admirale, odkry� dla nas wysp�, o kt�rej wiemy, �e istnieje, ale nie wiemy dok�adnie, gdzie si� znajduje i jak si� nazywa!
- Drobiazg! - Holinshead roze�mia� si� szczerze. - Dobrze, �e pa�stwo wiecie przynajmniej, �e istnieje!
- I tego nie wiemy na pewno...
Po tych s�owach Joe pokr�tce nakre�li� sytuacj�. W miar� jak opowiadanie jego Zbli�a�o si� ku ko�cowi, admira� powa�nia�. Kiedy Alex sko�czy�, powiedzia�:
- To bardzo... - chrz�kn�� - bardzo pasjonuj�ce. Znam tylko jednego cz�owieka, kt�ry mo�e wam pom�c. Zaraz dowiem si�, czy jest w tej chwili na terenie gmachu. - Uj�� s�uchawk� i nie nakr�caj�c numeru powiedzia�: - Czy kapitan Brown jest u siebie? - Czeka� przez chwil�. - Prosz� go przys�a� do mnie... Tak, natychmiast. - Od�o�y� s�uchawk� i zwr�ci� si� do Alexa: - Zaraz tu przyjdzie. Kapitan Brown zna wschodni� cz�� Morza �r�dziemnego lepiej, ni� inni ludzie znaj� rozk�ad swego mieszkania. Wie wszystko o wyspach, nie tylko tych, kt�re znajduj� si� nad powierzchni� w�d, ale i o tych, kt�re kiedy� istnia�y, i o tych, kt�re powoli rosn� ku g�rze, ale jeszcze tkwi� pod falami.
W tej samej chwili rozleg�o si� pukanie i kapitan Brown wszed� do gabinetu. Po prezentacji obecnych admira� wyjawi� mu pow�d ich wizyty. Kapitan, kt�ry, jak os�dzi�a Karolina, o wiele bardziej przypomina� wilka morskiego ni� jego przystojny szef, gdy� by� kr�pym, opalonym m�czyzn� o kr�tkiej, siwej czuprynie, a do gabinetu wszed� rozko�ysanym charakterystycznie marynarskim krokiem, zastanawia� si� bardzo kr�tko.
- Dane, kt�re pan przedstawi�, s� do�� dok�adne i chyba dostateczne, �eby okre�li� po�o�enie tej wysepki - powiedzia� bez najmniejszej ironii i pochyli� si� nad wydobyt� z ciemnej d�bowej szafy, zajmuj�cej ca�� �cian� gabinetu, wielk�, p��cienn� map�, przedstawiaj�c� wschodni obszar Morza �r�dziemnego. - Cz�owiek �w p�yn�� naprzeciw �Gwie�dzie �eglarzy", to znaczy, mniej wi�cej, z po�udnia na p�noc, gdy� chodzi tu na pewno o Gwiazd� Polarn�. Je�eli celem jego by�o Byzantion, dzisiejszy Konstantynopol, mo�emy przyj�� z du�ym prawdopodobie�stwem, �e p�yn�� z Egiptu, jak pa�stwo przypuszczali�cie, chocia� w�wczas nie mia�by Gwiazdy Polarnej dok�adnie przed dziobem okr�tu, lecz nieco na lewo... Ale w starych tekstach �eglarskich kierunki podawane s� raczej w przybli�eniu, a w tym wypadku odchylenie nie jest zbyt wielkie...
Kapitan umilk� i z wolna przesun�� palcem po hipotetycznym szlaku morskim, jaki m�g� przemierzy� przed wiekami Perimos �eglarz.
- Czy... czy znajduje pan na tym szlaku wysp� odpowiadaj�c� naszemu opisowi? - zapyta�a cicho Karolina, staraj�c si� m�wi� jak najspokojniej.
- Wysp takich mamy tam co najmniej kilka. - Brown zmarszczy� brwi. - Ca�y ten obszar usiany jest skalistymi wysepkami, kt�re z regu�y posiadaj� bia�� barw�. - Uni�s� g�ow�. - Czy mo�e mi pani pokaza� jeszcze raz ten tekst?
Wzi�� do r�ki kartk� maszynopisu, na kt�rej widnia� angielski przek�ad s��w Perimosa. Odczytywa� powoli. Nagle wyprostowa� si�.
- Zdaje si�, �e znalaz�em! W owych czasach pod wiatr posuwano si� przy pomocy wiose�. A to nie by�o mo�liwe, skoro za�oga usn�a. W takim razie, prosz� pa�stwa, �w Perimos p�yn�c z po�udnia na p�noc przy pomocy �agla musia�, chc�c op�yn�� wysp�, wej�� w pr�d op�ywaj�cy j� z p�nocy na po�udnie. W przeciwnym wypadku nie m�g�by wykona� tego manewru sam, bez pomocy wio�larzy. Jest tylko jedno miejsce odpowiadaj�ce pod tym wzgl�dem naszemu opisowi. Dzi�ki ukszta�towaniu dna morskiego pr�d tworzy tam niemal p�tl� wok� wysepki i Perimos m�g�by poprowadzi� statek bez pomocy jakiejkolwiek si�y nap�dowej, a potem zn�w da� mu mo�no�� wej�cia w sprzyjaj�cy wiatr. - Urwa� i pokr�ci� g�ow�. - Ale mowa jest o jakiej� dawnej wielkiej �wi�tyni, prawda? Boj� si�, �e w tym wypadku spotka pa�stwa zaw�d. Miejsce to jest absolutnie nagie, pozbawione ro�linno�ci, a co najwa�niejsze, do niedawna nie posiada�o �adnej naturalnej przystani. Ca�a wysepka to po prostu stroma niedost�pna g�ra o prawie pionowych �cianach, wynurzaj�ca si� spoza �a�cucha ostrych raf, na kt�rych morze pieni si� i grzmi nawet w najspokojniejszy dzie�. Jedno zbocze g�r opada na zupe�nie p�ask� platform� skaln�, d�ug� i szerok� na kilkaset krok�w, tak�e zbiegaj�c� ku morzu pionowymi prawie �cianami. Nigdy chyba nie by�o tam osadnictwa i nie wierz�, aby przed tysi�cami lat ktokolwiek m�g� wyl�dowa� na wyspie. A gdyby, jak on tu pisze, dosta� si� tam przypadkiem rzucony na ska�y rozbitek, nie musia�by wpada� w jak�kolwiek otch�a�, a po prostu umar�by z g�odu, gdy� wyspa nie posiada �adnej ro�linno�ci ani nie zamieszkuj� jej jakiekolwiek �ywe stworzenia, poza przelotnymi ptakami.
- Powiedzia� pan, �e wysepka nie posiada�a do niedawna �adnej naturalnej przystani? - Karolina pochyli�a si� nad map�, ale patrzy�a nadal na kapitana.
- Tak - Brown skin�� g�ow�. - Przed wybuchem drugiej wojny �wiatowej nale�a�a do W�och. Po ustaniu dzia�a� wojennych powr�ci�a wraz z reszt� Dodekanezu do Grecji. W czasie wojny abisy�skiej W�osi wykuli w jedynym os�oni�tym przed falami punkcie wybrze�a sztuczn� przysta� i stopnie prowadz�ce na platform� skaln�, gdzie wybudowali barak dla niewielkiej za�ogi, kt�rej zadaniem by�a prawdopodobnie obserwacja porusze� floty brytyjskiej. Za�oga posiada�a radiostacj�. Ostatnio Grecy wykorzystali te przysta� i ustawili na wysepce latarni� morsk� o niewielkiej mocy. Ruch statk�w na Morzu �r�dziemnym wzr�s� tak bardzo, �e sta�o si� to konieczne, chocia� wysepka nie le�y na �adnym ze szlak�w morskich. Wschodnia cz�� Morza �r�dziemnego roi si� od takich wi�kszych i mniejszych wystaj�cych z morza Ska�. Niekt�re, posiadaj�ce ukryte i os�oni�te przystanie, by�y w staro�ytno�ci i �redniowieczu kryj�wkami pirat�w. Co jeszcze m�g�bym doda�? Jedno tylko: g�ra posiada szereg jaski�. Wiemy o tym nie dlatego, aby jaskinie te kiedykolwiek mia�y jakie� znaczenie dla �eglugi lub historii osadnictwa na wyspach. Po prostu od pewnego czasu wszelkiego rodzaju groty, pieczary i jaskinie s� przez nasz urz�d rejestrowane, jako naturalne schrony i punkty oparcia na wypadek... - Roz�o�y� r�ce. - Rozumiej� pa�stwo przecie�, prawda?
- Oczywi�cie - Joe skin�� g�ow�. - Ale zagadnienia strategiczne nie mog� nas interesowa�.
- A jak - powiedzia�a cicho Karolina - nazywa si� ta wysepka?
- C�... - Brown lekko wzruszy� ramionami. - Na szczeg�owych kartach morskich, jak pa�stwo widz�, znajduje si� tylko ciemny punkt. Chodzi tu o przejrzysto��, gdy� zbyt wiele napis�w zaciemnia obraz, a punkt�w takich s� tu dziesi�tki. Ka�da ska�a wystaj�c