9580

Szczegóły
Tytuł 9580
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9580 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9580 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9580 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Agata Tuszy�ska Rodzinna historia l�ku I Moim Rodzicom Rodzinna historia l�ku ! SEKRET SEKRET Ta ksi��ka jest Ta ksi��ka jest we mnie od lat. Jak ta tajemnica. Od chwili kiedy dowiedzia�am si�, �e nie jestem tym, kim s�dzi�am, �e jestem. Od momentu kiedy moja matka zdecydowa�a si� powiedzie� mi, �e jest �yd�wk�. Mia�am dziewi�tna�cie lat, ale nie od razu zda�am sobie spraw� ze znaczenia tych s��w. Ani z ich konsekwencji. Min�o co najmniej dziesi�� lat, zanim zacz�am oswaja� si� z t� my�l�, i jeszcze kilka, zanim potrafi�am co� z tym zrobi�. Wychowa�am si� w polskiej rodzinie. D�ugo �y�am w schizofrenicznym rozdwojeniu, nie umiej�c ujawni� �wiatu tej strasznej, jak s�dzi�am, prawdy. Ta ksi��ka jest zapisem mojej historii. Urodzi�am si� w Polsce, w Warszawie, kilkana�cie lat po wojnie. Mia�am niebieskie oczy i jasne w�osy, co stanowi�o niezrozumia�y pow�d do 9 dumy dla mojej czarnookiej i czarnow�osej matki. Dzi� wiem, �e chcia�a mie� polskie dziecko, z obawy, �e m�g�by je spotka� los podobny jej w�asnemu. I cho� wojna wydawa�a si� przesz�o�ci�, w nowej socjalistycznej Polsce, gdzie wszyscy mieli by� r�wni, zdecydowa�a si� ukrywa� swoje pochodzenie. Jeste�my pami�ci�. Tym, co pami�tamy. I tym, co o nas pami�taj� inni. Sekret 10 Coraz cz�ciej my�l�, �e bardziej jeszcze jeste�my niepami�ci�. Tym, co zapominamy. Co w ge�cie samoobrony wymazujemy z pami�ci, wypieramy ze �wiadomo�ci, omijamy w my�lach. Uniewa�niamy, �eby by�o �atwiej lub l�ej, �eby nie bola�o albo nie przypomina�o b�lu. Nie pami�tam, kiedy moja matka powiedzia�a mi, �e jest �yd�wk�. Nie pami�tam ani tamtego dnia, ani pory roku, ani miejsca przy stole lub oknie, ani tonu jej g�osu, ani tre�ci jej s��w. Nie pami�tam takiej rozmowy. Nic nie pami�tam. Mo�e powiedzia�a, �e podczas wojny ukrywa�a si� w piwnicy. To nie musia�o znaczy� nic wi�cej, w piwnicach i schronach ukrywa�o si� wielu Polak�w. Mo�e powiedzia�a, �e musia�a ucieka� przed Niemcami, znowu jak inni - �cigani przez Niemc�w, zabierani w �apankach, rozstrzeliwani na ulicach lub w lasach, zsy�ani do oboz�w - Polacy. Nie pami�ta, jak to zrobi�a, ale na pewno nie zacz�a od prze�ladowa� i muru, pi�tna, naznaczenia, ��tej �aty. Zacz�a opowiada� mi historie. Najpierw o firance. Potem o mufce i o popielicach. Potem o doro�ce sprzed mur�w getta. Nie od razu. Powoli. �eby by�o �atwiej. Nie chcia�a, �ebym mia�a garb. By�a szcz�liwa, �e urodzi�a niebieskook� dziewczynk� z jasnymi w�osami. Dziewczynka mia�a polskiego ojca. Wychowywa�a mnie do �ycia w tym kraju. Nie chcia�a zrzuca� dziecku na barki ci�aru, kt�rego nie b�dzie w stanie ud�wign��. Nie chcia�a, �eby jej c�rka ros�a w l�ku i poczuciu krzywdy. S�dzi�a, �e mo�na poruszy� ten temat, kiedy b�dzie mog�a to unie�� i ewentualnie si� broni�. Twierdzi, �e powiedzia�a mi to, kiedy sko�czy�am dziewi�tna�cie lat. Nie mam powodu jej nie wierzy�. Ka�da rodzina ma histori�. Wiele polskich rodzin ma historie tragiczne. W owych czasach nie zawsze dzielili si� z dzie�mi swoimi wojennymi do�wiadczeniami - udzia�em w konspiracji, AK, walk� w powstaniu warszawskim czy w lesie. Dopiero po latach zaczynali opowiada� o swoich prze�yciach, zar�wno o cierpieniu, jak i o bohaterstwie. To budowa�o okoleniowe wi�zi, wzajemnie dodawa�o si�. Ale wiadomo�� mojej matki nie nale�a�a do tego rodzaju. To by�o co� wi�cej. Bardziej. Nie tylko w rozmiarze cierpienia i tragedii, ale r�wnie� w jej konsekwencjach. Nie bv�o si� czym chwali�, do czego nawi�za� ani z czego czerpa�. Nie istnia� ani heroizm �mierci, ani patriotyczne wzory, ani �wi�to�� tradycji, ani nadzieja przysz�o�ci. To trzeba by�o ukry�. To co�. Musia�y min�� lata, zanim znalaz�am w sobie si�� na przyj�cie tej wiadomo�ci. Zanim dopu�ci�am j� do �wiadomo�ci, kt�ra si� przed tym broni�a. Potrzebowa�am czasu, �eby to przyj��. Ci�gle - nie zaakceptowa�, ale rozwa�y� w sobie tak� mo�liwo��. I to si� sta�o po kolejnych dziesi�ciu latach. Czy si� sta�o? Czy mog� o sobie powiedzie�: jestem �yd�wk�? Nie. Czy rzeczywi�cie moja matka opowiada�a mi swoje wojenne historie? Czy opowiada�a, czy mo�e tylko chcia�a opowiedzie�, ale nie mia�a si�y. Nie, nie wrogo�� pije si� z mlekiem matki. Dziedziczy si� l�k. O futrze. Futro trzeba wietrzy�. Szczeg�lnie tak porz�dne futro, jak popielice. A jeszcze futro, kt�re le�a�o przez kilka lat na przechowaniu po aryjskiej stronie. Kiedy mama ze swoj� matk� wysz�y z getta i zamieszka�y w pierwszej kryj�wce, wychodzi�y wieczorami na spacer. Ba�y si�, �e kto� je zobaczy i doniesie, ale chcia�y zaczerpn�� powietrza i rozprostowa� ko�ci. Babka chcia�a te� wietrzy� futro. Ale ono i tak zacz�o si� roz�azi�. Mo�e ju� przedtem za d�ugo dusi�o si� bez powietrza. Futro szybciej si� psuje ni� cz�owiek. Z b�lem serca babka kaza�a je poci�� na ko�nierze. Na powojennym zdj�ciu w Zakopanem moja mama ma mufk� z popielic, z futra, kt�rego nie uda�o si� uratowa�. O firance. Ta historia to w�a�ciwie historia o soli. Mama z babk� ukrywa�y si� w niewielkim mieszkaniu na Krasi�skiego 18, na IV Kolonii, gdzie przed wojn� mieszka�y. U dw�ch si�str s�u��cych, kt�re pracowa�y w s�siedztwie. A wi�c ukrywa�y si� we wn�ce kuchennej. Za firank� w granatow� ��czk�. Do jednej z si�str, Helenki, przyszed� narzeczony. 11 Sekret 12 Ugotowa�a mu zup�, krupnik, ale nie dosoli�a. Narzeka�. Posz�a po�yczy� s�l do s�siadki. A on postanowi� sam poszuka� soli. Za firank�. Mama mia�a dwana�cie lat i wstrzyma�a oddech. Jej matka przytrzyma�a firank�. Zorientowa� si�. Musia�y si� wyprowadzi�. Gdyby zupa by�a przesolona albo po prostu do�� s�ona, mog�yby zosta� razem za firank� jeszcze jaki� czas. A� do chwili, kiedy potrzebny by�by nagle m�otek lub miska, bo je tak�e tam chowano. Gdyby narzeczony chcia�, m�g�by od razu wys�a� je na gestapo. Gdyby... Je�li to prawda, �e w og�le opowiada�a, musia�a opowiada� nie po kolei. Historia o doro�ce, mimo i� dotyczy�a tego, co wydarzy�o si� najpierw, nie nadawa�a si� do opowiedzenia jako pierwsza. Mo�e w og�le nie nale�a�o jej opowiada�? Kiedy moja mama wychodzi�a z zamkni�tej dzielnicy �ydowskiej na drug� stron� muru, by�o lato. Zimny sierpniowy dzie�. Deszczowy. Niedu�a dziewczynka z czarnymi warkoczami mia�a na sobie kilka par pr��kowanych po�czoch i dwie sukienki, za�o�one jedna na drug�, no i jeszcze granatowy p�aszczyk z ko�nierzykiem i chusteczk� zawi�zan� pod brod�. Sz�a ze swoj� mam�, kt�ra trzyma�a j� mocno za r�k�. Mia�y przej�� przez budynek s�d�w na Lesznie. Wiedzia�a, �e ma i�� pewnym krokiem, bez wahania. Ci�gle w t�umie, najlepiej w t�umie, jak inni, jak wielu - �yd�w i nie-Zyd�w, po prostu interesant�w, schodami na g�r�, korytarzami i zn�w schodami, w d�. Tylko tyle. A� tyle. Mozolnie. Nie zauwa�y�a, jak matka zdj�a opask�. Nikt nie zwraca� na nie uwagi. Nie pami�ta twarzy tych ludzi, kt�rzy wyro�li przed nimi jak kolejny mur. Kilku m�czyzn i jedna kobieta, te� w chustce, spod kt�rej wychodzi�y kosmyki w�os�w. Ba�y si� Niemc�w. Ale to nie byli Niemcy. ��yd�-wo, dawaj, co masz", us�ysza�y. �Bo zawieziemy ci� na gestapo". Skuli�y si�, jak przy�apane na gor�cym uczynku. Matka mojej mamy usi�owa�a si� broni�, czemu� zaprzecza�, co� t�umaczy�, wreszcie prosi�. Nic nie odnosi�o rezultat�w. I wtedy nadjecha�a doro�ka. Polski doro�karz z sumiastymi w�sami stan�� w ich obronie. Dajcie spok�j tej kobiecie", krzykn��. �Czego od niej chcecie? Nie widzicie, �e prowadzi dziecko, ledwo �ywe ze strachu?" �Wsiadajcie!", zwr�ci� si� do nich. W po�piechu wskoczy�y do doro�ki. Matka poda�a um�wiony wcze�niej adres. W jej g�osie by�o co� wi�cej ni� ulga. Ruszyli. Dziewczynka trzyma�a si� po�y jej p�aszcza, kiedy mijali kolejne ulice. Jechali d�ugo. Nie poznawa�y miasta, nigdy zreszt� dobrze go nie zna�y. Zapada� zmierzch. B�yszcza�y sklepowe wystawy. Mijali tramwaje i czarne niemieckie auta. Jakie� roze�miane towarzystwo wychodzi�o z naro�nej restauracji. Ozdobne kapelusze kobiet wygl�da�y jak prosto od modystki. Nieco dalej, na du�ym placu ko�o ko�cio�a, kilku ch�opc�w kopa�o pi�k�. Miasto by�o zaj�te sob�. ��wiat nie ko�czy si� na Umschlagplatzu", my�la�y obie. Doro�ka wje�d�a�a, w alej� Szucha, po chwili stan�a przed budynkiem gestapo. Doro�karz odwr�ci� si� na ko�le: �A co? My�la�a�, �yd�wo, �e ci� nie oddam tam, gdzie twoje miejsce?" U�miecha� si�, popychaj�c je w kierunku bocznego wej�cia. Na uciekinier�w z getta czekali polscy policjanci. Zamkn�li je w niewielkim pokoju i za��dali pieni�dzy. Znowu strach by� silniejszy ni� jakiekolwiek inne uczucie. Zza drzwi s�ysza�y g�osy Niemc�w i stukot ich but�w. W getcie znaczy� �mier�. Dziewczynka patrzy�a, jak jej matka zdejmuje z r�k pier�cionek i obr�czk�, a potem zegarek. Po chwili kobieta bez s�owa zacz�a rozpina� p�aszcz. Si�gn�a do paska od po�czoch. Po kolei wy�uskiwa�a wszyte w p��tno z�ote dwudziestodolar�wki. Jedna, druga, trzecia, k�ad�a je na drewnianym stole. Sz�sta. Sta�y teraz obie nieruchomo. �Ma�o", powiedzia� m�ski g�os - �ma�o". Nie mia�y ju� nic. Zapyta�a, czy mo�e zatelefonowa�. Chwil� si� naradzali, wymieniaj�c sumy, od kt�rych dziewczynce kr�ci�o si� w g�owie. Matka powt�rzy�a je matowym g�osem w s�uchawk�. Z kim rozmawia�a, kto got�w jest za nas tyle zap�aci�? Przychodzi� jej na my�l tylko jeden cz�owiek, m�� ciotki, 13 Sekret 14 kt�ry zorganizowa� ich ucieczk� z getta. Um�wili miejsce i godzin�. Pod wskazanym adresem przekazano got�wk�. By�y na aryjskiej stronie. Ta historia �yje we mnie wbrew mojej woli. Odradza si� i odrasta w kolejnych wariantach snu. Wraca. Nie umiem si� od niej uwolni�. We �nie to ja jestem dziewczynk� w pr��kowanych po�czochach. Chustka pod szyj� jest na pewno moja, ma morski kolor, moje jest te� wiaderko pe�ne piasku, kt�re trzymam w r�ku. Nie kopi� kamyka, jak inne �ydowskie dzieci z ciemnymi oczami, i we �nie zastanawiam si�, dlaczego tego nie robi�. Oczy mam przecie� czarne, i wystarczaj�co przestraszone. Trzeba je ukry�. Id� z mam�. Nie zawsze wiem, czy to jest moja mama, czy mo�e jej mama, moja babka, kt�rej nie zna�am. Nie- \ naturalnie wyprostowana �ciska moj� r�k�. �wieci zimne s�o�ce. j Idziemy r�wnym krokiem, cho� chce mi si� biec. Biec i krzycze�, jakbym po wielogodzinnym b��kaniu si� po ciemnym lesie odkry�a j nagle jasn� polan�. Powietrze po drugiej stronie ma inny smak. Oznacza 1 �ycie. Wiem, co si� stanie. S�ysza�am wiele podobnych historii. Nie pami�tam twarzy tych ludzi, kt�ry wyro�li przed nami jak kolejny mur. My�l� o dziewczynce., jej przecie� nikt nie uprzedzi�, ma dwana�cie lat i boi si� Niemc�w. Ale to nie s� Niemcy. ��yd�wo, dawaj, co masz", s�ysz�, s�yszymy. I jeszcze metaliczny d�wi�k s�owa: gestapo, gestapo, sta, po... Trzask. Potrzask. Nie zna�abym tego s�owa, maj�c wtedy tyle lat. Nie by�o jeszcze ksi��ek o wojnie. Zna�am je p�niej, cho� ci�gle nosi�am piasek w wiaderku. Mama, a mo�e babka, zas�ania r�kami twarz, jak dziecko, i powtarza w k�ko: �Zostawcie nas, zostawcie..." Nie mog� si� poruszy�. Patrz� na nich. I powoli rozpoznaj� kolejne twarze... s�siad�w, znajomych, przyjaci�. Patrz� im w oczy. Ziemia si� nie rozst�puje. Wtedy nadje�d�a doro�ka. Doro�karz ma w�sy, polskie w�sy, jak m�j �ydowski pradziadek, Henryk z Przedrynku w ��czycy. Nawet porusza nimi jak on, kiedy trzyma� swoj� wnuczk�, moj� mam�, na kolanach i �piewa� jej piosenk� o pani majstrowej i jej papierowych butach. Dajcie spok�j tej kobiecie", krzyczy. �Czego od niej chcecie? Nie widzicie, �e prowadzi dziecko, ledwo �ywe ze strachu?" Skinieniem ramienia zaprasza nas do wn�trza swojej doro�ki. Ko� si� u�miecha. Ale to nie jest dziadek Przedborski, to jego polski brat. Nie na darmo �yli razem, pod jednym dachem, tyle pokole�. W imi� tego domu, wsp�lnego przez dwa wieki, w jego polskie imi�, nie mo�e pozwoli�, �eby sta�a si� nam krzywda. Bierze nas pod swoje opieku�cze skrzyd�a i oto zaczarowana doro�ka turkoce po warszawskim bruku i wiezie nas, wiezie nas, wiezie. Ju�, ju� babka ma wym�wi� niezr�czne s�owa podzi�kowa�, zduszone s�owa, pe�ne poczucia wstydu i wdzi�czno�ci, i czego tam jeszcze, ju� ma si� to sta�, kiedy nagle gwa�townie skr�camy. Sypie si� piasek z mojego wiaderka. �Wiaderko - my�l� - sk�d tu wiaderko". Klepsydra mo�e, piasek, przesypuj�cy si� czas. Ostatnie chwile. Zbli�amy si� do alei Szucha. �My�la�a�, �yd�wo, �e ci� nie oddam tam, gdzie twoje miejsce?" Co zrobi� z tym snem, my�la�am? Co zrobi� z tym opowiadaniem? �ycie kosztuje, kosztuje, trzeba si� wyp�aci�, op�aci�. Nie starczy� pier�cionek zar�czynowy i �lubna obr�czka, nie starczy� z�oty zegarek Omega ani z�ote monety zaszyte w pasek od po�czoch. Matce z c�rk� dali jeszcze jedn� szans�. Bogaty krewny. Nie zawsze znajdzie si� bogaty krewny. Witajcie po aryjskiej stronie. Jeszcze po przebudzeniu trzymam za r�k� t� dziewczynk�. I broni� jej przed polskimi bra�mi. A p�niej zastanawiam si�, jaka ja sama mog�abym by� wobec niej. Zastanawiam si�, czy nie ba�abym si� bawi� z ni� na moim podw�rku, czy przynios�abym jej wieczorem do zjedzenia moj� kromk� chleba z cukrem. Czy starczy�oby mi si�, jak innym starcza�o, �eby j� ukrywa� w mojej szafie albo na moim strychu. Tak�e wtedy, kiedy ju� sko�czy�y si� pieni�dze, a nadziei nie by�o. Naj�atwiej jest nic o tym wszystkim nie wiedzie�. Czy o to ci chodzi�o, mamo? 15 16 S E KR E T Moi rodzice zaczynali od zera. Wzi�li �lub w 1955 roku, pami�tnym dzi�ki Mi�dzynarodowemu Festiwalowi M�odzie�y i Student�w, kiedy do Warszawy pierwszy raz po wojnie zjechali m�odzi ludzie z ca�ego �wiata. Wkr�tce oboje zamieszkali w sublokatorskim pokoju, we wsp�lnym mieszkaniu z dwiema innymi rodzinami. To by� m�j pierwszy dom, kt�rego nie pami�tam. Po kilku latach rodzice otrzymali przydzia� na w�asne mieszkanie, co by�o przywilejem rzadko spotykaj�cym m�odych ludzi. Klocki jednakowych, betonowych blok�w sta�y r�wno na polu, na kt�rym jeszcze niedawno kopano ziemniaki. W odleg�ej od centrum dzielnicy miasta, robotniczej Woli, ulic� nazwano imieniem rewolucjonisty Marcina Kasprzaka. Szara fotografia z tamtych lat przedstawia dziwaczny w�zek spacerowy na ma�ych k�kach, z wywini�tymi bokami, stoj�cy przy trzepaku, kt�ry wkr�tce sta� si� sercem podw�rka. W �rodku le�y t�usta dziewczynka z wyd�tymi jakby drwi�co wargami. Nasze mieszkanie na pierwszym pi�trze sk�ada�o si� z dw�ch pokoi z kuchni� i balkonem. By�o jasne i czyste. W ��eczku z siatk� szybkq zacz�am chodzi�. Niewiele wcze�niej moja jedyna babka, matka ojca, nia pytaj�c nikogo o zgod�, zabra�a mnie do ko�cio�a i ochrzci�a. Chrzestnj| zapomnia� o uroczysto�ci, gra� w karty. Ojciec pochodzi� z kolejarskiej rodziny z �odzi. Mama mia�a krewnycr jedynie w Warszawie. Moi rodzice byli m�odzi i bardzo chcieli �y�. Bawid si� i �mia�, zapomnie� o wojennym dzieci�stwie. Popierali now� rze wisto��. Podczas studi�w na wydziale dziennikarskim dzia�ali w m�odzie �owej organizacji ZMP, nosili czerwone krawaty, chodzili na wiece i kla-| skali na zebraniach kolektywu, pe�ni zapa�u dyskutowali tezy marksizmu i leninizmu. Chcieli budowa� swoje �ycie bez ogl�dania si� wstecz. Star p��tna i z�ocone ramy wydawa�y im si� prze�ytkiem poprzednich epokJ u siebie na �cianach wieszali reprodukcje paryskiej awangardy. Miro i Picasso, kt�rych wtedy nie umia�am nazwa� po imieniu, straszyli mnie od dzieci�stwa grymasami twarzy, wielo�ci� uszu i nos�w. Pluszowe kanapy i biedermeierowskie fotele ur�ga�y nowoczesnej estetyce moich rodzic�w. Meble zam�wili u modnego projektanta, kt�ry potraktowa� nasz salonl jak eksperymentalny poligon dla swoich pomys��w. Po��czenie czarnego metalu, szk�a i jaskrawych plastyk�w tworzy�o efektown�, lecz niezbyt fun - Sekret kcjonaln� ca�o��. Kolorowe krzese�ka w kszta�cie odwr�conych sto�- k�w z obci�tymi wierzcho�kami, na trzech nogach, stanowi�y wymy�ln� tor - tur� Trudno by�o na nich wysiedzie�, jeszcze trudniej si� od nich uwol- i� Krajobraz modernistycznego kaprysu ratowa�y ksi��ki, z czasem coraz t�umniej wype�niaj�ce p�ki, kt�rych zawsze okazywa�o si� za ma�o. Nasz dom by� pe�en �wiat�a. W niedzielne przedpo�udnia, bardziej od innych leniwe, obserwowa�am ciep�e plamy s�o�ca faluj�ce na miodowej pod�odze w du�ym pokoju. Zamyka�am to jedno, to drugie oko i widzia�am je za ka�dym razem z innej perspektywy, w innym kadrze, cho� nie rusza�am g�ow�. Nie rozumia�am tej zmiany optyki i zdawa�o mi si�, �e jest wynikiem jakiej� powa�nej choroby, kt�rej si� wstydzi�am. Ojca pami�tam z domu s�abo. Nigdy nie widzia�am rodzic�w razem we wsp�lnym ��ku, nigdy przy stole ani na spacerze. Na mojej ulubionej fotografii mama siedzi ojcu na kolanach, w pla�owym koszu nad morzem. Obejmuj� si� i �miej�, jakby wszystko jeszcze mia�o i mog�o si� zdarzy�. Ju� w gimnazjum, w 1947 roku, ojciec za�o�y� szkolny radiow�ze�. Chcia� by� sprawozdawc� sportowym. Nied�ugo p�niej zg�osi� si� na konkurs do radia, ale odrzucono go, twierdz�c, �e nie ma szans w zawodzie reportera z powodu zbyt �szpiczastego", jak to okre�lono, g�osu. Nie rezygnowa�. �Tu helikopter, tu helikopter, m�wi Bogdan Tuszy�ski", tak rozpoczyna� relacje z kolejnych etap�w dorocznego kolarskiego Wy�cigu Pokoju na trasie Warszawa-Berlin-Praga. G�os mojego ojca zna�a ca�a Polska. Sport by� w�wczas spraw� narodowej wagi. Mo�e z braku innych patriotycznych spe�nie� ten wy�cig kolarski pasjonowa� wszystkich - doros�ych i dzieci. Wydawa�o si�, �e przez ca�e lata sze��dziesi�te w ci�gu tych dw�ch majowych tygodni nie dzia�o si� w kraju nic wa�niejszego. M�czy�ni gromadzili si� przed g�o�nikami na ulicach miast, s�uchaj�c transmisji z g�rskich premii i lotnych finisz�w. G�os z radioodbiornik�w nastawionych na ca�y regulator w ka�dym niemal mieszkaniu odbija� si� echem na osiedlowych podw�rkach. Na moim tak�e. Zewsz�d dochodzi� g�os mojego ojca. Napi�cie si�ga�o zenitu tu� przed met�. 17 Sekret 18 Miliony Polak�w wstrzymywa�y oddech. Gdy by� w dobrym humorze, pozdrawia� mnie na zako�czenie. Relacje ojca z kolejnych etap�w zmaga� polskiej dru�yny by�y czym� wi�cej ni� tylko sprawozdaniami ze sportowego widowiska. Stawa� si� wyrazicielem zbiorowych uczu�, tw�rc� narodowej legendy. Dzielenie wsp�lnych emocji zbli�a�o go do s�uchaczy i sprawia�o, �e czuli si� sobie bliscy. Traktowano go jak swego. Ojciec, niewiele po trzydziestce, sta� si� postaci� popularn� w ca�ym kraju. Gdzie tylko si� pojawi� - w sklepie, na poczcie, w kawiarni - poznawano go po g�osie. By�am z tego dumna. Pami�tam kilka jego nocnych powrot�w z daleka. Budzi� mnie wtedy, siada�am rozespana na pod�odze, a on rozpakowywa� pachn�ce dalekim �wiatem walizki. Ich wn�trza by�y kolorowe, wzbiera�y szeleszcz�cymi ubraniami, apaszkami dla mamy, jedwabiem, cienk� we�enk�, kt�rej pr�no by�o szuka� w sklepach Galluksu, koronk�, perfumami Chanel i niepowtarzalnym smakiem mlecznej czekolady Sucharda. On sam wydawa� si� inny, jakby miejsca, kt�re odwiedza�, zostawia�y na nim w�asne �lady. Trzeba by�o si� od nowa do niego przyzwyczaja�, do jego zapachu i dotyku r�k, a wtedy odje�d�a� znowu. Ojciec zawsze by� w drodze. Zagraniczne wyjazdy w owych czasach, kiedy o paszport nale�a�o si� ka�dorazowo stara�, stanowi�y wielki luksus. By�y furtk� do �wiata zupe�nie nam niedost�pnego, kt�rego zdobycze mia�y dla mnie smak coca-coli i czekoladek w b�yszcz�cych papierkach. Nie wyrzuca�am ich i podziwia�am nie bledn�ce kolory. Powroty ojca wyznacza�y kalendarz naszej codzienno�ci. Uczy�y�my si� czeka� obie. Ja bardziej cierpliwie, mama mniej. Przysy�a� z daleka kolorowe poczt�wki. Uk�ada�am je w niezliczone konstelacje - moje dziecinne pasjanse na pod�odze. Innsbruck, Tokio, Mexico City, Pary�, Berlin... ju� same nazwy miast wywo�ywa�y niepok�j i nie ko�cz�ce si� marzenia. Zanim posz�am do szko�y, dosta�am w prezencie globus. P�niej zacz�am zbiera� mapy i uczy� si� na pami�� stolic i flag obcych kraj�w. Czyta�am wcze�nie i du�o. I jako� tak zach�annie. Ucieka�am w wymy�lone �wiaty, jakby ten, w kt�rym uczestniczy�am, nie by� do�� rzeczywisty. Lubi�am bajki o czarodziejach i koraliku spe�niaj�cym �yczenia. Mama czyta�a mi wiersze. Wkr�tce sama wybiera�am ksi��ki, obok Mary p opins i Ani z Zielonego Wzg�rza - wspomnienia z okresu wojny, okupacyjne i obozowe pami�tniki, o Auschwitz i Birkenau. Nie wiem dlaczego, ale potrzebowa�am tamtej lektury. Lubi�am gr� w chowanego, pewnie bardziej ni� moi r�wie�nicy. Lubi�am si� przebiera�, mierzy� coraz to inne stroje i nak�ada� na twarz puder i szminki. Wiele godzin sp�dza�am w szafie. Mia�a du�e lustro na drzwiach. Czasami zamyka�am si� w �rodku jak w pa�acu lub twierdzy. Lubi�am siedzie� w k�cie, ale lubi�am te� wyst�powa� na scenie. Mia�am sze�� lat, kiedy zagra�am kr�lewn� w przedszkolnym przedstawieniu. Ci�gn�y mnie �wiaty inne ni� m�j. Najpierw by�a droga. Jedyne bezpieczne chwile dzieci�stwa, kiedy jechali�my w odwiedziny do �odzi - do babci, do rodziny ojca. Wszystko mia�o sens, bo rodzice byli razem. Ojciec za kierownic� czarnej skody octavii, mama przy nim, ja na tylnym siedzeniu. Nie musieli zwraca� na mnie uwagi - i tak by�am szcz�liwa. S�ysza�am ich g�osy, czu�am ich obecno��. Nic z�ego nie mog�o si� zdarzy�. Le��c, patrzy�am na usuwaj�ce si� spod n�g, a mo�e spod k�, z pola mojego widzenia, kawa�ki nieba. Kolejny b��kitny fragment zast�powa� nast�pny i nast�pny, pierze chmur i policzki ob�ok�w zlewa�y si� w jedno d�ugie pasmo, jak ogon olbrzymiego latawca, kt�ry trzyma�am na niewidocznej nitce. Potem robi�o mi si� niedobrze i siada�am, by patrze� przez okno na inny kalejdoskop. Za szyb� z podobn� pr�dko�ci� miga�y p�oty, podw�rka, drzewa i pola, zagrody i obej�cia. Nie moje, ale gdzie� tam g��boko w�asne, za Sochaczewem, za �owiczem, na przedmie�ciach �odzi. Przez podmiejski dom mojej babci przeje�d�a�y poci�gi. Dzwoni�y szklanki i kieliszki w kredensie, chlupota�a woda w wazonach, zupa pomidorowa wylewa�a si� na talerz do drugiego dania. Babka nieomylnie oznajmia�a �pospieszny do Gdyni" albo �osobowy do Opola". Poci�gi jecha�y przez okr�g�y st� w du�ym pokoju, przykryty niedzielnym obrusem. Budzi�y koty drzemi�ce w rozgrzanych �atach s�o�ca, narusza�y spok�j studni i drzew owocowych. Na Per�owej 4, niedaleko tor�w, wszyscy je znali. Nawet moje lalki z Warszawy po kilku dniach pami�ta�y 19 IKRET Sekret 20 bezb��dnie grafik przyjazd�w i odjazd�w ze stacji ��d� Kaliska. �Poci�gami jad� podr�ni do swoich kr�lestw", t�umaczy�am im i sobie. A potem wybiega�am przed dom, �eby pomacha� stoj�cym w oknach szcz�liwcom, kt�rych wagony wiod�y do nie znanego mi, a przez nich wybranego celu. Droga by�a marzeniem, obietnic� przygody. M�j pradziadek Jan, ojciec babki Mani i jej licznego rodze�stwa, by� kolejarzem. Lubi� chodzi� w mundurze i nosi� go tak, jakby si� w nim urodzi�, cho� pochodzi� z czworak�w, z biednej wsi pod Koluszkami. W dzieci�stwie pas� krowy i nie dojada�. Jako m�ody pracownik carskiej kolei, kt�r� wtedy nazywano ��eleznodaro�naja", prowadzi� poci�gi tysi�ce kilometr�w w g��b Rosji, a� na Daleki Wsch�d. Je�dzi� tam kilkakrotnie i d�ugo nie wraca�, nie tylko z powod�w s�u�bowych. Jego �ona, R�zia, zawsze przyjmowa�a go z powrotem. Urodzi�a mu jedena�cioro dzieci. Prze�y�o pi�cioro. Najstarsza by�a moja babka Mania. Dom, do kt�rego przyje�d�ali�my - drewniany, jednopi�trowy, niedaleko stacji - dziadek postawi� w po�owie lat trzydziestych. D�ugo musia� sk�ada� pieni�dze, cho� zarabia� dobrze. Nie pi� wtedy ani kropli. Sam wybra�, zam�wi� i suszy� drewno. Jego pierwszy wnuk, Bogu�, m�j ojciec, bawi� si� na kolanach u dziadka kolejarskimi piecz�tkami i �cebul�" na dewizce, odliczaj�c� minuty przyjazd�w i odjazd�w poci�g�w. Uczy� si� cyfr i punktualno�ci. Lata p�niej pradziadek godzinami siedzia� na �aweczce przed domem w wyglansowanych butach i kolejarskiej czapce z daszkiem i z�otym otokiem, jakby ci�gle by� na s�u�bie. Kopiowym o��wkiem zapisywa� w notesie s�upki cyfr. Mrucza� co� pod nosem. Liczy� czas lub z�oto. By�am jego pierwsz� prawnuczk�. Pozwala� mi ci�gn�� siwe w�sy i gnie�� �wie�o odprasowane spodnie od munduru. Po pradziadku zosta�a prababka z cieniutkim siwym warkoczykiem, czerstw�, pomarszczon� twarz�, ogorza�� od s�o�ca i wielogodzinnych w�dr�wek po lasach. Nauczy�a mnie zbiera� grzyby. �wi�to grzybobrania do ko�ca nie straci�o dla niej smaku niespodzianki i jestem pewna, �e czekanie na deszczow� jesie� znacznie przed�u�y�o jej �ycie. Zmar�a po dziewi��dziesi�tce. Tej c�rka, moja babcia Mania, �y�a dla innych. Ca�a liczna rodzina, tuzinami kuzynek i krewnych, by�a na jej g�owie. Zna�a ich dolegliwo- vi diety, k�opoty z dzie�mi i sytuacj� finansow�. Pociesza�a, przytula�a, omaea�a. Babcia by�a zawsze po mojej stronie, nawet kiedy musia�a si� sprzeciwi� mojemu ojcu, ukochanemu synowi. A on si� nie myli�. Przygotowywa�a kilometry makaronu, tysi�ce klusek na parze i knedli ze �liwkami. Wekowa�a gruszki i �liwki, marynowa�a i suszy�a grzyby. Kiedy nikt nie widzia�, p�aka�a. Pi�knie haftowa�a kolorowym kordon-kiem zwierz�ta i ptaki, monogramy na przedszkolnych i szkolnych workach. Robi�a kilimy pe�ne jesiennych li�ci. Mia�a chabrowe oczy i zabiera�a mnie na ��ki za torami. Z ni� chodzi�am czasami w niedziel� na sum�. A po ko�ciele na odpust, gdzie kupowa�a mi wat� na patyku i z�oty pier�cionek z rubinowym lub szafirowym oczkiem. Nie odmawia�a mi niczego. �wiat ulicy Per�owej by� �wiatem prostym. Jak pod�oga z desek w kuchni, szorowana ry�ow� szczotk� raz w tygodniu. Jak ch�odna sie�, gdzie sta�y wiadra z wod�, gumiaki, �apki na myszy i ba�ki na mleko. Mleko bra�o si� od krowy, jarzyny z grz�dek w ogrodzie. Rwa�o si� jab�ka z drzew albo s�ucha�o deszczu. Czyta�o znaki ziemi, nie ksi��ek. Nic si� nie kry�o pod podszewk� tamtej codzienno�ci. Ojciec coraz wi�cej pracowa�. I wszystko by�o nieco inaczej, kiedy by�y�my same. Mama zabiera�a mnie do Kazimierza nad Wis��, malowniczego miasteczka w�r�d w�woz�w, w kt�rym czas si� zatrzyma�. Rynek otoczony renesansowymi kamienicami, z drewnian� studni� po�rodku, przypomina� obraz. Obok ko�ci� farny i klasztor, tajemnicze ruiny zamku i G�ra Trzech Krzy�y. Bawi�am si� tam cz�sto z dzie�mi, zwykle przyjezdnymi jak ja, na wielkim zalesionym wzg�rzu, po�o�onym nieco na uboczu, w�r�d paproci i mchu, w iglastej pod�ci�ce, na �cie�kach i w zaro�lach natrafiali�my czasem na kawa�ki kamiennych tablic. Sk�adali�my je, pr�buj�c po��czy� w p�askorze�by d�oni, ptak�w, ksi�g. Li��mi omiatali�my fragmenty napis�w w niezrozumia�ym j�zyku. Odkrywali�my brzuch zie-mi- Kto� powiedzia�, �e by� tu �ydowski cmentarz. �yd�w nie zna�am. 21 Sekret 22 Podobno kino z drewnianym sklepieniem, gdzie ogl�da�am filmy dla dzieci, w tym samym miasteczku nad Wis��, by�o kiedy� ich ko�cio�em. M�wiono o nim �synagoga". Mia�am trudno�ci z zapami�taniem tej nazwy. Obrazy i akwarele, jakie arty�ci sprzedawali na rynku, zaludniali czarno ubrani m�czy�ni. Na p��tnach mieli brody, kapelusze lub ma�e okr�g�e nakrycia g�owy i loki okalaj�ce twarze. W ich oczach widzia�am t�sknot�. W domu s�owo ��yd" s�ysza�am rzadko. Tylko z ust ojca i zawsze szyderczym tonem. �ydzi uosabiali w jego oczach nieokre�lon�, wszechobecn� win� za wszystko, co nie sz�o tak, jak oczekiwa�. Uwa�a�, �e si� panosz� i odbieraj� innym nale�ne przywileje. Obarcza� ich odpowiedzialno�ci� za niepopularne decyzje, dora�ne k�opoty w pracy, brak opon do skody. Czasami wskazywa� palcem postaci na ekranie telewizora, jakby si� uczy� odr�nia� ich od innych. Oni. Inni. By�o nie do pomy�lenia, aby mogli si� znale�� nie tylko w naszym domu, ale nawet w kr�gu znajomych. Nie rozumia�am, co to wszystko znaczy. Nigdy nie spotka�am �yda. Moi rodzice rozeszli si�, kiedy mia�am siedem lat. Nie wiedzia�am, dlaczego ojciec nas opu�ci�. D�ugo stawia�am w przedpokoju jego kapcie, wierz�c, �e wr�ci. Wstydzi�am si� przed kole�ankami, �e z nami nie mieszka, i m�wi�am, �e wyszed� tylko na chwil�. Sytuacja by�a tym trudniejsza, �e wszyscy znali go i podziwiali. Dyrektorka szko�y m�wi�a o mnie �c�rka redaktora Tuszy�skiego". Wydawa� mi si� dzi�ki temu jeszcze wa�niejszy, a tajemnica jego nieobecno�ci bardziej wstydliwa. Tym wi�ksz� wyroczni� by�o te� ka�de jego s�owo. Zazdro�ci�am innym dziewczynkom bia�ych sukienek do pierwszej komunii, d�ugich, z koronkami, bia�ych r�kawiczek i wianka. Zazdro�ci�am pochodu w kwietnej majowej procesji i s��w, kt�re wypowiada�y dygaj�c: ��wi�ty, �wi�ty, �wi�ty" - dyg - �pan B�g zast�p�w..." Nie rozumia�am powod�w, z kt�rych mnie to omin�o. Ale nie pyta�am o nic Jakbym gdzie� pod sk�r� czu�a, �e nie powinno mnie to dotyczy�. Zaprzyja�ni�am si� wtedy z drug� dziewczynk�, kt�ra te� nie chodzi�a do ko�cio�a i na lekcje religii. Razem bawi�y�my si� na trzepaku i zagrze- bvwa�y w ziemi kolorowe szkie�ka. Za�o�y�y�my bractwo listowe, kt�re porozumiewa�o si� codziennie za pomoc� korespondencji lakowanej piecz�ciami z kolorowej parafiny lub prawdziwego laku. Odpowiada�y�my sobie na pierwsze, najwa�niejsze pytania. Lubi�y�my pochody pierwszomajowe. W najbli�szej okolicy mie�ci�o si� kilka fabryk: Zak�ady Radiowe imienia Marcina Kasprzaka, Zak�ady Wytw�rcze Lamp Elektrycznych imienia R�y Luksemburg i produkuj�ca leki Polfa. Zak�adowe orkiestry zaczyna�y ju� od rana gra� marsze, robotnicy w od�wi�tnych ubraniach z transparentami i szturm�wka-mi gromadzili si� na ulicach. Panowa� nastr�j uroczysty i pe�en uniesienia. Zbierali�my si� przed szko��, w harcerskich mundurkach i bia�ych podkolan�wkach, tego dnia zawsze nowych. Wyznaczano starszych do pocztu sztandarowego i czworo ochotnik�w do niesienia has�a-motta z Maksyma Gorkiego, patrona naszej szko�y - �Cz�owiek to brzmi dumnie". P�niej wraz z innymi maszerowa�y�my przed trybunami naprzeciwko Pa�acu Kultury i Nauki imienia J�zefa Stalina, wielkiej budowli w kszta�cie tortu, daru ZSRR dla naszej stolicy. �piewa�y�my �W majowe �wi�to", wykrzykiwa�y�my �Niech �yje 1 maja!", wymachiwa�y�my weso�o chor�giewkami i kwiatami z czerwonej krepiny. A potem w poczuciu spe�nienia jad�y�my lody Bambino o smaku waniliowym. Uwa�a�am si� za lepsz�, a jednocze�nie gorsz� od innych. �atwo przy-stosowywa�am si� do r�nych warunk�w i sytuacji, kt�re rozwi�zywa�am bez problemu, ale rzadko zdobywa�am si� na samodzielne kroki. Lubi�am by� w grupie, nale�e�, a gdzie� tam w �rodku czu�am si� wyr�-niona i w nieokre�lony spos�b obdarowana, wa�niejsza ni� inni. Wykonywa�am bez zarzutu wszystkie zadania. Stara�am si� spodoba� innym, wype�niaj�c ich rzekome lub rzeczywiste �yczenia. By�am echem. Poczucie gorszo�ci tkwi�o gdzie� p�ytko, ale nie potrafi�am odnale�� Jego �r�d�a. Wydawa�o mi si�, �e z jakiego� powodu musz� stara� si� by� epsza ni� inni. �e to jest wa�ne i wiele od tego zale�y. Lepsza, bo tak naprawd� jestem gorsza. Ale tego nikt nie powinien odkry�. Uczy�am si� dobrze. Moje wypracowania o papierowym ptaku lub sercu Amicisa kazano mi czyta� na g�os wobec ca�ej klasy. Recytowa�am 23 Sekret 24 wiersze na akademiach. Przynosi�am pi�tkowe �wiadectwa i odznaki wzorowego ucznia. I mnie, i mojej mamie wydawa�o si� to oczywiste. Moja fotografia jako przodownicy nauki wisia�a w gablocie na niedalekiej ulicy Wolskiej, tu� obok jednego z niewielu dom�w towarowych w naszym mie�cie. Ojciec nie mia� czasu jej obejrze�. Latem pyta�, czy gram w pi�k� i je�d�� na rowerze, zim� sprawdza�, czy chodz� na lodowisko. Je�dzi�am na obozy harcerskie i zdobywa�am wszystkie mo�liwe sprawno�ci terenowe. Chcia�am by� du�a. G��wnie dlatego, �eby w ko�cu zacz�� �y�. Nie czeka�, a� �ycie si� zacznie. Chcia�am by� du�a, bo doro�li wiedz� i nie boj� si�. Dziecinny m�j �wiat p�k� na dwie cz�ci, kt�rych nigdy nie uda�o si� sklei�. W miar� up�ywu lat coraz trudniej by�o mi uwierzy�, �e kiedykolwiek stanowi�y ca�o��. Si�a, w ka�dym znaczeniu, zosta�a po stronie ojca. Stanowczy, pewny siebie, znany, z zapleczem rozleg�ej rodziny, mocno sta� na ziemi i na w�asnych nogach. Mama, cho� pozostaj�ca w zwi�zku z innym m�czyzn�, wydawa�a mi si� bezbronna. Na �wi�ta Bo�ego Narodzenia ubiera�y�my z mam� choink�. Pachnia�a lasem, jak u innych, ale nie by�a taka sama. Robi�a wra�enie biednej krewnej, kt�rej wcale nie nale�y si� od�wi�tny str�j. Najprawdziwsza i najweselsza by�a choinka u babci w �odzi. Wisia�y na niej anio�ki, zabawki i orzechy, baletniczka w z�otych pantofelkach i myszka w czerwonej czapeczce z dzwoneczkami. Na czubku �wieci�a gwiazda betlejemska. �W�r�d nocnej ciszy, g�os si� rozchodzi, wsta�cie pasterze, B�g si� wam rodzi..." Roz�o�yste drzewko obsypywano papierowymi gwiazdkami, kt�re babcia plot�a wieczorami z pask�w papieru razem ze swoimi siostrami. Pachnia�o dro�d�owe ciasto. Czekano na �wi�to narodzin. �Poszli, znale�li Dzieci�tko w ��obie..." - �piewano kol�dy. Szykowano si� na przyj�cie Zbawiciela. Na naszym �wi�tecznym stole le�a� op�atek, ale wygl�da� gorzej ni� gdzie indziej. D�ugo nie rozumia�am, co symbolizuje. Wydawa�o mi si�, �e jest stary, zesz�oroczny, zawsze ten sam. Mia� smak kurzu i kiedy nale�a�o si� nim dzieli�, czu�am jedynie za�enowanie. Gdzie� by� fa�sz, ale ie umia�am go odnale��. Co� nie wyja�nionego, tajemniczego kry�o si� pod sk�r� tego dzieci�stwa. Wyczekiwane przez innych �wi�ta sprawia�y mi k�opot. Czeka�am, a� si� sko�cz�. �ycie bieg�o w tych dniach gdzie indziej. Zawsze by�y�my wtedy z mam� same. To mnie bola�o. W powietrzu wisia�o jakie� nieokre�lone niebezpiecze�stwo, a wszystkie rytua�y wydawa�y mi si� skrojone na inn� miar�, kalkowane z cudzego wzoru. By�y�my jakby poza nawiasem. Pog��bia�a si� nasza osobno��. S�siedzi na pi�trach, w oknach naprzeciwko, tworzyli solidne kr�gi, spleceni rado�ci� wsp�lnej modlitwy nie dawali do siebie dost�pu. Bardziej ni� kiedykolwiek by�am im daleka. Nie cieszy�y mnie te� specjalnie niespodzianki prezent�w. Codzienne marzenia dotyczy�y zwykle kolejnych ksi��ek i spe�niane by�y na bie��co. Matka nie pochwala�a bezmy�lnego wydawania pieni�dzy, w my�l zasady: pieni�dze trzeba mie�, bo nigdy nie wiadomo, co si� stanie. To jej zosta�o z wojny. Ojciec mamy, dziadek z Pu�awskiej, z przedwojennym dyplomem in�yniera, kierowa� przedsi�biorstwem remontowym zajmuj�cym si� odbudow� stolicy. Lubi� sw�j gabinet z szerokim biurkiem i dwoma czarnymi telefonami. Cz�sto podnosi� g�os. Fotografowa� si� z wysokimi urz�dnikami pa�stwowymi na ceremoniach otwarcia coraz to nowych obiekt�w i osiedli, przy okazji ods�oni�cia pomnik�w i cmentarzy �o�nierzy radzieckich, kt�rych budow� nadzorowa�. Wyje�d�a� w delegacje s�u�bowe do Chin i Zwi�zku Radzieckiego, sk�d przywozi� komplety cyrkli, latarki lub aparaty fotograficzne marki Smiena. Skrupulatnie prowadzi� codzienne rachunki, ograniczaj�c wydatki do koniecznego minimum. Wiele rzeczy uwa�a� za ekstrawagancj�, nie tylko papierosy i alkohol, tak�e �elowanie but�w w miesi�cu, w kt�rym ta pozycja nie znalaz�a si� w planowanym bud�ecie. Pomaga� mi w pisaniu list�w po rosyjsku do Walerki z Leningradu, Kt�r� przydzielono mi w szkole do obowi�zkowej korespondencji. �No co jest, co?" - m�wi� do mnie na przywitanie i wykr�ca� mi ucho. Mia�o to byc wyrazem czu�o�ci tego pot�nego, surowego m�czyzny, kt�ry 25 Sekret 26 czu�o�ci nie umia� lub mo�e j� zapomnia�. O mojej babci nie m�wi� nigdy. W 1949 roku o�eni� si� po raz drugi, z rozs�dku, z osch�� i wynios�� s�siadk� z tego samego pi�tra. �lubu udziela� im burmistrz Warszawy. Nie opuszczali cotygodniowych koncert�w w warszawskiej filharmonii. Mia� podobno absolutny s�uch, w m�odo�ci grywa� na skrzypcach. W pi�tkowe wieczory w rodzinnym salonie wyst�powali z siostrami w repertuarze kameralnym Ravela i Brahmsa. Nie wiedzia�am, sk�d pochodzili i kim byli ich rodzice. Nie widzia�am �adnych starych fotografii. Nie mog�am si� pochwali� kuzynkami ze strony matki. Ani ich grobami. Ani grobami ich przodk�w. Nie by�o w�r�d nich walecznego powsta�ca ani bohatera �adnej wojny. Nie piel�gnowano rodzinnych legend. Ani ceremonii. Najwa�niejszym zapachem mojego dzieci�stwa by�a wo� kuchni ciotki Bronki, siostry dziadka. Uwielbia�a gotowa� i cz�stowa� go�ci. Mieszkali w kolonii ma�ych drewnianych domk�w na Jazdowie, w �rodku miasta, nieopodal sejmu i starych park�w, jak na wsi. Ju� od wej�cia czu�am ten zapach, kt�ry po latach rozpozna�am jako zapach czosnku. By�am w pi�tej klasie, kiedy ciotka z rodzin� nagle wyjecha�a z Polski. W naszym domu przyby�o kuchennych naczy�. Pojawi�y si� p�kate gliniane miseczki na zsiad�e mleko i wielki wyb�r przyrz�d�w do robienia ciasta. Plastykowe skrobaczki do czyszczenia makutry mia�y jeszcze smak keks�w, szarlotek i niewielkich rogalik�w z rodzynkami. Moja matka z niepokojem i wypiekami na twarzy s�ucha�a noc� zachodniego radia. A potem pisa�a za granic� d�ugie listy. W miejscu nadawcy podawa�a coraz to inne wymy�lone nazwiska. Podpisywa�a listy imieniem naszego psa, jamniczki Nutki. Ba�a si�. M�j dziadek przesta� wymienia� imi� ukochanej siostry, a wkr�tce potem po�o�y� si� na tapczanie i nie chcia� wsta�. Z pods�uchanej rozmowy dowiedzia�am si�, �e jego drzwi wysmarowano ekskrementami-Wyrzucono go z partii i pos�ano na wcze�niejsz� emerytur�. Przesta� pracowa�. Wiele lat p�niej dowiedzia�am si�, czym by� marzec 1968 roku w historii mojego kraju. Anty�ydowska nagonka spowodowa�a ostatni� wielk� fal� emigracji �yd�w z Polski. Wyjechali ci, kt�rzy zdecydowali si� zosta� po wojnie i po pogromie kieleckim ani nie skorzystali z mo�liwo�ci opuszczenia kraju w 1956 roku. Ci, kt�rzy najbardziej czuli si� Polakami. W ogr�dku na Jazdowie kto� inny zbiera� truskawki i wi�nie. Nawet w �odzi, na Per�owej, nie by�o jak dawniej. Zachorowa�a babcia. Odwiedzali�my j� w szpitalu. Dop�ki starcza�o jej si�, pisywa�a do nas listy. Umar�a podczas wakacji. Mia�am dwana�cie lat, ale nie ja p�aka�am na pogrzebie. P�aka� ojciec. Przy pomniku z bia�ego marmuru z fotografi� w sepii, na kt�rej nie jest do siebie podobna, postawiono �aweczk�. Przyje�d�ali�my tam do niej, cho� od pocz�tku wiedzia�am, �e tam najbardziej jej nie ma. Du�o p�niej zda�am sobie spraw�, co oznacza dla mnie jej nieobecno��. Wszystkiemu musia�am stawi� czo�o sama. Ojca dzieli�am ju� nie tylko z jego now� �on�, ale i dwiema ma�ymi c�rkami. Nie by�o babci, nie by�o pocieszenia. Nie radzi�am sobie z upokorzeniem i nie wiedzia�am, na czym polega moja wina. Z niedzielnych obiad�w od ojca (zupa pomidorowa, kotlet schabowy, kompot z gruszek) wraca�am najedzona i smutna. Nasz dom wydawa� mi si� pusty, a wysi�ek, by ojciec mi przebaczy� - daremny. Stawa�am na przystanku tramwajowym w alei Niepodleg�o�ci we wczesne niedzielne popo�udnia. By�am sama. Ju� zdecydowali si� wypuszcza� mnie z domu sam�. �ciska�am w r�ku sztywny banknot tysi�c-z�otowy. Alimenty, suma, kt�r� ojciec co miesi�c od kilku lat dawa� na moje utrzymanie. Spos�b, w jaki moi rodzice po rozstaniu porozumiewali si� ze sob� w mojej sprawie. Banknot by� zwykle nowy, jakby wyj�ty spod prasy drukarskiej. Wiedzia�am, �e nie mog� go zgubi�. Kiedy by�am mniejsza, wyobra�a�am sobie, �e to du�a suma. P�niej pozna�am war-to�� pieni�dza i zastanawia�am si�, dlaczego tak ma�o jestem dla niego warta. Czeka�y�my wszystkie. Zwykle w domu, w kolejnym jego mieszkaniu, kt�re zmienia� w miar� mo�liwo�ci i powi�kszania si� rodziny. Dzwoni� 27 28 kilkakrotnie, z impetem otwiera� wej�ciowe drzwi, wnosz�c du�e walizki i torby. Potem wita� si� z �on� i dwiema ma�ymi c�rkami, zanim przysz�a moja kolej. Najstarszej. Tej obcej. Tej od innej matki. Zawsze mia�am wra�enie, �e im przeszkadzam, �e przeszkadzam, kiedy witaj� si� po tygodniach niewidzenia. �e przeszkadzam, kiedy chc� cieszy� si� sob� i w spokoju odby� kolejn� uroczysto�� podzia�u prezent�w. Ile� razy obiecywa�am sobie, �e ju� nigdy nie znajd� si� wtedy w jego domu. Ile� razy powtarza�am to sobie, �eby ju� na pewno zapami�ta� i nie zapomnie�. Ale wraca�am. Wraca�am przyci�gana niepoj�t� si��. Jak upokorzona na miejsce swojej kl�ski. Potem ucieka�am do �azienki albo na d�, do gabinetu ojca, gdzie by�a szafa, w kt�rej mo�na si� by�o schowa�. Stamt�d nic nie by�o s�ycha�, ani ich rado�ci, ani mojej rozpaczy. Kiedy urodzi�a si� moja pierwsza przyrodnia siostra, mia�am dziewi�� lat. Przywieziono do �odzi do domu babci zawini�tko, kt�re wszyscy cz�onkowie rodziny przyj�li z entuzjazmem. Po rozpakowaniu okaza�o si� chud� dziewczynk� o bardzo bia�ej sk�rze. Krzycza�a. Razem z ni� przyjecha�y zabawki - piszcz�ce s�oniki i zaj�czki, kolorowe d�d�ownice, wymy�lne grzechotki w kszta�cie serduszka i wielobarwne �a�cuchy, przyczepiane do ��ka lub w�zka. Imponowa�y mi bogactwo i obfito�� ekwipunku tej ma�ej istoty. By�am starsza od moich si�str o dziewi�� i dwana�cie lat. To du�o, kiedy si� jest dzieckiem. Kiedy si� rodzi�y, czu�am, �e wszystkiego dla mnie ubywa. Potrzebowa�am ojca. Nie umia�am mu wtedy powiedzie�, jak bardzo. Wydawa� si� chwilami taki daleki. Nie znajdowa�am w sobie winy. Za p�no zrozumia�am, �e by�am dla niego nie tylko c�rk�, ale i figur� na szachownicy w rozgrywce z moj� matk�. Nie umia� jej przebaczy� porzucenia i braku mi�o�ci. Ale ja o tym nic nie wiedzia�am. W moich oczach i w mojej g�owie to on odszed� z domu. Cz�sto mia�am wra�enie, �e mnie nie lubi, a wi�c mo�e to jednak ja by�am powodem jego odej�cia? Wraca�am co niedziel�. Siada�am mu na kolanach. �artowa� ze mnie, z moich du�ych st�p, nosa, uczesania, ale nie umia�am si� �mia�. Jego �arty bola�y. Nawet to, �e du�o czyta�am, prowokowa�o k��liwe uwagi-Wydawa�o mi si�, �e moje pi�tkowe �wiadectwa szkolne nie robi� na nim �adnego wra�enia. Nie pami�tam pochwa� z jego ust ani potwierdzenia,�e spe� - Sekret ne�niam jego oczekiwania. Nie wiedzia�am, co zrobi�, �eby go zadowoli�. A tego chcia�am. Dlaczego przez tyle lat do niego wraca�am? Szuka�am go potem przez ca�e lata w m�czyznach w jego wieku. Nawet dzi�, kiedy wszystko ju� wiem i rozumiem, trudno mi z tym �y�. Trudno si� pozby� �alu i g�odu akceptacji. Podobno by� ze mnie dumny. Nigdy tego nie odczu�am jako dziecko. Pami�tam poczt�wki z dzieci�stwa, b�yszcz�ce, wielobarwne, czasem okr�g�e lub bardzo d�ugie. Wszystkie podpisywa� �Tata". Kiedy dzi� widz� kartk�, kt�r� podpisuje tak samo jak przed tyloma laty, wraca tamten czas i tamta t�sknota. Zawsze pisa� d�ugopisem, parkerem, czarnym lub niebieskim. �Te" stoi osobno na twardej n�ce, jego daszek-nakrycie ��czy si� niemal niewidzialn� nitk� z podstaw�, tak�e jest twarde i stanowcze. �A" wygl�da jak �o" z niewielkim ogonkiem, zarysowanym �agodnie i ��czy si� z kolejnym �t", podobnym do krzy�a, przyczepionego do ma�ej literki �a". Tata. M�j tata. Kiedy to widz�, mam �zy w oczach. W drodze do szko�y przechodzi�am obok dawnego domu sierot doktora Janusza Korczaka. Zna�am jego ksi��ki, ale nie mia�am poj�cia, �e sam by� �ydem i �e poszed� na �mier� ze swoimi �ydowskimi wychowankami. By�am w drugiej klasie liceum, kiedy m�j kolega, rudy Arturek, wyg�osi� na lekcji wychowania obywatelskiego pochwaln� mow� na temat Hitlera, kt�ry rozwi�za� problem �ydowski. M�wi�, �e oczy�ci� Polsk� z ��ydowskich parch�w", o co bezskutecznie starano si� przed wojn�, wychowawczyni, rusycystka, nie protestowa�a. Ci�gle nie rozumia�am, o czym jest mowa. Nie rozumia�am, dlaczego mama rozp�aka�a si� na filmie przedstawiaj�cym warszawskie getto. Nie mo�na jej by�o uspokoi�. Nic nie wiedzia�am o przedwojennej dzielnicy �ydowskiej w Warszawie, a ulice Pawia i Mi�a z wierszy, kt�re mi czyta�a, nie mia�y z tym nic wsp�lnego. 29 Sekret 30 Krawiec Izaak Gutkind m�g� si� nazywa� Jan Kowalski, imi� Izaak nie mia�o �adnego pi�tna, brzmia�o jak Mieczys�aw lub Piotr. �ydzi byli dla mnie r�wnie odlegli jak Egipcjanie, r�wnie egzotyczni jak Indianie. Na pewno �adnego nie zna�am. D�ugo �y�am w tym przekonaniu. Matur� zda�am z wyr�nieniem. �wiat ksi��ek zast�powa� mi codzienno��. Na balu z Ann� Karenin� czu�am si� lepiej ni� na prywatce u kole�anki z s�siedniego podw�rka. Wola�am spacer z czechowowsk� pani� z pieskiem od rzeczywistego. Literacka fikcja dawa�a tylko przywileje, pozwala�a uczestniczy� bez konsekwencji. Tam by�am bezpieczna. Emma Bovary co prawda si� otru�a, ale mo�na by�o zacz�� czyta� od pocz�tku. Nie widzia�am nic �miesznego w walce Don Kichota z wiatrakami. Zamiast ciotek i nauczycielek podziwia�am Fedr� i Antygon�, a kuzynka Bietka i wujaszek Wania tworzyli moj� najbli�sz� rodzin�. Sztukowa�am w�asny los, dostarczaj�c sobie emocji ci�gle mi niedost�pnych. D�ugo nie zdawa�am sobie sprawy, �e �yj� w cudzej sk�rze. Nie mia�am przeczu�. Nie stawia�am �adnych pyta�. Nigdy nie przysz�o mi przez my�l, �e mama, moja mama, jest �yd�wk�. R�wnie dobrze mog�aby by� Chink�. Nie mog�am tak pomy�le�. Bycie �ydem by�o czym� niegodnym. By�o win�. To wynika�o ze s��w ojca. Matka twierdzi, �e zdecydowa�a si� powiedzie� mi prawd� o swoim �ydowskim pochodzeniu i wojennych losach, kiedy sko�czy�am dziewi�tna�cie lat. Ale ja tego nie pami�tam. Id�c za jej instynktem, ukry�am to nie tylko przed �wiatem, ale i przed sam� sob�. Potraktowa�am jej tajemnic� jako upokorzenie i naznaczenie, jako co�, czego nale�y si� wstydzi�. Gdyby by�o inaczej, nie zatai�aby tego przede mn�. �ydzi, o kt�rych istnieniu przedtem niewiele s�ysza�am, a kt�rzy byli przedmiotem niepoj�tych atak�w mojego ojca, nagle okazali si� moimi krewnymi. Ona milcza�a, �eby odgrodzi� mnie murem, jak m�wi, od wszystkiego z�ego, co mog�oby mnie w tym kraju spotka� z racji jej pochodzenia. Staram si� zrozumie�, �e by� to dow�d najwi�kszej mi�o�ci matki do dziecka. -- Wielu ocalonych �yd�w wola�o po wojnie w Polsce milcze� o swoim chodzeniu. Prze�yli i postanowili, �e nigdy wi�cej nie b�d� �ydami. Lepiej si� nie przyznawa�, nigdy nie wiadomo, kiedy znowu na ciebie zapoolui�. Nie chcieli czu� si� jak zaszczute zwierz�ta. Tego l�ku przed upokorzeniem pragn�li oszcz�dzi� swoim dzieciom. Wszystko by�o lepsze od pogardy. Rodzina mojej mamy mieszka�a na terenach Polski od dw�ch stuleci. Dziadkowie ze strony jej ojca - Przedborscy i Hermanowie - nale�eli na pocz�tku XX wieku do zasymilowanej �arystokracji" �ydowskiej miasteczka ��czyca, odleg�ego o ponad 100 kilometr�w od Warszawy. Mieli kamienice, drukarni�, sk�ad win i w�dek. Pracowali spo�ecznie jako radni miejscy. Goldsteinowie, ze strony matki, byli biedniejsi i ortodoksyjnie religijni. Kiedy wybuch�a wojna, moja mama mia�a i�� do drugiej klasy szko�y powszechnej. Pami�ta, jak cz�� ��czyckiej rodziny przyjecha�a do Warszawy i wszyscy razem przenie�li si� do getta. Mieszkali tam blisko dwa lata w coraz gorszych warunkach. A potem kolejno zabierano ich na Umschlagplatz i wywo�ono do Treblinki. Pojecha�a prababka i babka, jej siostry i bracia, c�rka z rodzin�, kuzyni i kuzynki. Ponad dwadzie�cia os�b. Ci, kt�rzy zostali w getcie w ��czycy, zgin�li w obozie w niedalekim Che�mnie nad Nerem. Ocaleli tylko ci, kt�rym uda�o si� wyj�� na aryjsk� stron� i ukrywa� na fa�szywych papierach. Pr�cz mamy i jej matki, kt�r� zabito na ulicy pod sam koniec wojny, ocala�a ciotka mamy z synem. I druga ciotka, siostra tamtej, zam�na z Polakiem. Ich brat, m�j dziadek, sp�dzi� pi�� lat okupacji w niemieckim oflagu w Woldenbergu. Nie od razu dowiedzia�am si� tego wszystkiego. Przesz�o�� ods�aniano mi stopniowo i ci�gle szeptem. Jakby nadal lepiej by�o tego nie wiedzie�. Jakby bezpieczniej by�o mie� cudze dokumenty. By� jak inni nie wyr�nia� si�. By� Polakiem w Polsce. Obca sk�ra i teraz mia- �a pom�c w prze�yciu, mimo �e wojna dawno si� sko�czy�a i nie by�o Niemc�w. 31 By�am za ma�a, by rozumie�, co dzia�o si� w Polsce w marcu 68 roku. Nie zna�am powod�w, dla kt�rych moja ciotka z rodzin� opu�ci�a kraj. Antysemicka nagonka wygna�a z Polski t� resztk� �yd�w, kt�rzy po wojnie zdecydowali si� zosta� i czuli si� tu u siebie. Atmosfera marca musia�a przypomnie� matce okres polowania na �yd�w i utwierdzi� j� w przekonaniu, i� post�puje s�usznie, izoluj�c mnie od wszystkiego, co ma z tym jakikolwiek zwi�zek. Za wszelk� cen� chcia�a mi oszcz�dzi� l�ku i upokorze�, jakie j� spotka�y. Chcia�a chroni� mnie przed polskim �wiatem, kt�ry - wed�ug jej oceny - m�g� stwarza� zagro�enie. Zatai�a przede mn� prawd� i pozbawi�a mnie prawdziwej to�samo�ci, w imi� mi�o�ci i mojego bezpiecze�stwa. Nie jest dla mnie jasne, dlaczego przez pierwsze lata umiej�tnie zamaza�am to w sobie, nie dopuszczaj�c do �wiadomo�ci mojej drugiej po�owy. �y�am nadal tak jak przedtem, jakbym nic nie wiedzia�a. A przecie� w ukryciu, na aryjskich papierach mojej matki. DOM Bogdan I DOM Rodzice. Dlaczego ci�gle pozostaj� dla mnie za szyb�? Wymykaj� si� wszelkim opisom. Moje s�owa, moje pr�by �lizgaj� si� po nich, jakby byli ubrani w nieprzemakalne p�aszcze, uzbrojeni, lub jakbym chcia�a zrobi� im krzywd�. Nie chc� krzywdy. Nie chc� nawet prawdy. Ka�dy zostanie ze swoj�. Chc� pami�tania, kt�re jeszcze raz pozwoli mi z ni-mi.poby�. A potem ich zostawi�. Ale innych, raz jeszcze przeze mnie do�wiadczonych. Rodzice. czyli dom. Dom powinien mie� �ciany z ich ramion. I dach. Nie mia�am rodzic�w. Nie pami�tam ich. Mia�am matk�. Mia�am -ojca. Ka�de osobno. Ka�de wyra�nie osobno. Dlaczego nie umiem zobaczy� moich rodzic�w dziecinnymi oczyma? czy s� za blisko, czy za daleko? Co mi przeszkadza w przygarni�ciu ich do siebie, po tylu latach, by poczu� zapach. Nasz wsp�lny. Przecie� kie-dy� byli�my rodzin�. Czy to, �e przestali�my ni� by�, ju� nigdy nie pozwoli mi ich sobie przypomnie�? Nie daj� trzyma� si� za r�ce, oboje, ka�de za jedn�, nic takiego - ma-ma i tata na niedzielnym spacerze w parku. Razem. Mama i tata z dziew- 37 38 czynk� w od�wi�tnej niebieskiej sukience. Zjad�a ju� wat� na patyku, a teraz idzie spokojnie przy rodzicach, patrzy to na jedno, to na drugie, upewnia si�, �e s� i idzie dalej. Nie jest zm�czona. Kilka razy poprosi�a, �eby przytrzymali j�, kiedy przeskakuje ka�u��. Wczoraj by� deszcz, ale wypogodzi�o si� i wszystko doko�a jest jasne. Czy takiego spaceru nigdy nie by�o? Nie pami�tam rytmu wsp�lnych ceremonii. Niedzieli zwykle troch� si� ba�am. �atwiej mi pisa� o babce Deli, kt�rej nie zna�am. I o pradziadku Henryku. Trudniej o tych, kt�rych mog� dotkn��. To, czego nie ma, cho� wywo�uje t�sknot�, pozwala si� opowiedzie�, daje ukojenie. �ywi bliscy bol�, ich �ycie w nas jest nie zamkni�te, trwa. Trwa w walce, w mi�o�ci lub jej braku. W wielkiej potrzebie b