9739
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 9739 |
Rozszerzenie: |
9739 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 9739 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9739 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
9739 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
AGATHA CHRISTIE
PASA�ER DO FRANKFURTU
T�UMACZYLI LESZEK �LIWA I ANNA PE�ECH
TYTU� ORYGINA�U; PASSENGER TO FRANKFURT
�W�adza jest wielk� si�� tw�rcz�,
ale niekiedy bywa diaboliczna.�
Jan Smuts
Dla Margaret Guillaume
WST�P
Od autorki:
Pierwsze pytanie, jakie zadaj� mi czytelnicy w listach i rozmowach, brzmi nieodmiennie tak:
��Sk�d pani czerpie swoje pomys�y?
W takich wypadkach zawsze mam wielk� ochot� odpowiedzie�: �Jak to sk�d? Kupuj� je u Harrodsa!�
Czasami mam wra�enie, �e w obiegowej opinii utrwali�o si� przekonanie, �e pisarze maj� dost�p do magicznego �r�d�a pomys��w, z kt�rego czerpi�, ilekro� przyjdzie im na to ochota.
Ju� Szekspir w zamierzch�ych czasach el�bieta�skich musia� boryka� si� z podobnymi pytaniami i nie omieszka� ich uwieczni� w tych�e s�owach:
Powiedz, gdzie si� pomys� rodzi?
W g�owie czyli� w sercu wschodzi?
Co go �ywi? Co go p�odzi?
Powiedz! Powiedz!
Ja zwykle odpowiadam: �W g�owie�. Trudno uzna� t� odpowied� za satysfakcjonuj�c�. Je�li m�j rozm�wca wydaje mi si� mi�y, z regu�y ulegam namowom i dodaj�:
��Kiedy jaki� pomys� wyda mi si� szczeg�lnie atrakcyjny i gdy czuj�, �e potrafi� go rozwin��, wtedy rozmy�lam nad nim, obracam go na wszystkie strony, rozwijam, skracam i stopniowo doprowadzam go do �adu. Potem oczywi�cie przychodzi pisanie. I wtedy ko�czy si� zabawa, a zaczyna ci�ka praca. Bywa r�wnie�, �e pomys� w�druje do szuflady i czeka na stosowniejsz� por�.
Drugie pytanie, czy mo�e raczej stwierdzenie, brzmi mniej wi�cej tak:
��Bohaterowie, jak s�dz�, to postacie zaczerpni�te z �ycia, prawda?
Na podobne insynuacje reaguj� ze szczerym oburzeniem:
��Ale� sk�d! Wymy�lam ich. S� moi. Musz� by� moimi bohaterami. Robi� to, co chc�, m�wi� to, co chc�, mo�e czasem maj� sw�j w�asny punkt widzenia, ale tylko dzi�ki temu, �e ja ich stworzy�am, �e tchn�am w nich �ycie.
Zatem mamy ju� pomys�, mamy r�wnie� bohater�w. Pora na trzeci element: dekoracje. Pierwsze dwa elementy rodz� si� we mnie, jednak trzeci� hmm, z trzecim jest inaczej. T�o akcji przychodzi z zewn�trz. Ono jest, istnieje, czeka. T�a nie mo�na wymy�li�, ono jest prawdziwe, musi by� prawdziwe.
Powiedzmy, �e bior� udzia� w wycieczce po Nilu. Pami�tam wszystko, ka�dy szczeg�. Po co mia�abym wymy�la� co�, co istnieje naprawd�? Albo siedz� w kawiarni w Chelsea. Tu� obok k��c� si� dwie kobiety. Jedna wyrywa drugiej gar�� w�os�w z g�owy. C� za wspania�y pocz�tek kolejnej powie�ci! Albo jad� Orient Ekspresem i z nud�w wyobra�am sobie, �e w poci�gu kto� pope�ni� morderstwo. Albo id� na herbatk� do znajomej. Kiedy wchodz� do pokoju, siostra znajomej odk�ada ksi��k�, kt�r� w�a�nie sko�czy�a czyta�, i m�wi: �Niez�e, ale czemu, na mi�o�� bosk�, nie zapytali Evansa?� I wtedy stwierdzani, �e nast�pna powie�� b�dzie mia�a tytu�: Czemu nie zapytali Evansa?
Wprawdzie nie wiem jeszcze, kim jest Evans, ale c� to szkodzi? Evans przyjdzie z czasem, najwa�niejsze, �e mam ju� tytu�.
Tak wi�c t�a nie trzeba wymy�la�. Ono jest dooko�a, wystarczy tylko wyci�gn�� r�k� i wybra� to, na co si� ma ochot�. Poci�g, hotel w Londynie, pla�a na Karaibach, domek na wsi, przyj�cie u znajomych, pensja dla dziewcz�t.
Jest tylko jeden k�opot: t�o akcji musi by� prawdziwe, istnie� w okre�lonym czasie i przestrzeni. Prawdziwe miejsca, prawdziwi ludzie. Kiedy o nich pisz�, s� odleg�e cz�sto o tysi�ce mil. Na czym si� oprze�, kiedy jedyn� pomoc� jest niesforna pami��? Odpowied� jest przera�aj�co prosta.
Gazety. Codziennie rano mam przed oczyma gotowe scenariusze zamieszczane na pierwszych stronach gazet. Co si� dzieje na �wiecie? O czym ludzie my�l�, o czym dyskutuj�, co robi�? We� gazet�, a znajdziesz odpowied�.
Sp�jrz na pierwsz� stron�, notuj, rozwa�aj, klasyfikuj.
Ka�dego dnia kto� umiera.
Dziewczyna ginie z rak dusiciela.
Nieznani sprawcy atakuj� staruszk� i zabieraj� jej skromne oszcz�dno�ci.
M�odzi ludzie urz�dzaj� demonstracje.
Chuligani niszcz� budki telefoniczne i wybijaj� szyby wystaw sklepowych.
Policja udaremnia przemyt narkotyk�w.
Gwa�ty, morderstwa, rozboje.
Znikaj� dzieci, zdarza si�, �e odnajduje si� cia�a Zamordowanych dzieci niedaleko ich dom�w.
Czy tak wygl�da codzienno��? Czy naprawd� tak wygl�da dzisiejsza Anglia? Chcia�oby si� rzec: nie, dzi�ki Bogu jeszcze nie. Ale jutro? Kto wie, co przyniesie jutro?
Rodzi si� strach. Strach przed tym, co niesie przysz�o��. Nie tyle przed tym, co zdarza si� ka�dego dnia, ile przed tym, co mo�e si� za tym kry�. I nie tylko w tym kraju, gdzie �yjemy. Wystarczy przewr�ci� stron� i przeczyta� doniesienia z Europy, z Azji, z Ameryki � wie�ci ze �wiata.
Porwane samoloty. Kidnapping. Przemoc. Zamieszki. Nienawi��. Anarchia, rosn�ca w sil�, wszechogarniaj�ca.
�wiat zdaje si� czerpa� przyjemno�� z zadawania gwa�tu, rozkosz w niszczeniu.
Gdzie sens w tym wszystkim? I zn�w przychodzi na my�l el�bietanska fraza o tym, �e �ycie jest tylko �powie�ci� idioty, g�o�n�, wrzaskliw�, a nic nie znacz�c��.
A mimo to wiemy przecie�, �e na �wiecie jest wiele dobra. Ile� jest czyn�w p�yn�cych z dobroci serca, ile� akt�w wsp�czucia, ile� dowod�w ludzkiej serdeczno�ci.
Wi�c sk�d te straszne rzeczy, o kt�rych czytamy w codziennej prasie, o kt�rych wiemy, �e s� prawdziwe, �e zdarzy�y si� naprawd�? A� trudno w nie uwierzy�, wydaj� si� tak odleg�e, tak fantastyczne.
Aby napisa� ksi��k� w roku pa�skim 1970, pisarz musi przyj�� takie t�o, jakie ma przed oczyma. Je�li t�o jest fantastyczne, wtedy powie�� musi odnale�� si� w tym tle. Musi by� fantastyczna i niewiarygodna. Tak jak fantastyczne i niewiarygodne s� fakty wzi�te z codziennego �ycia.
Czy potraficie przyj�� ten fantastyczny scenariusz? Czy umiecie wyobrazi� sobie mroczny spisek zmierzaj�cy do zaw�adni�cia �wiatem? Czy szale�cy ow�adni�ci ��dz� niszczenia mog� chcie� zbudowa� nowy �wiat? I wreszcie czy mo�na uwierzy�, �e znajdzie si� lekarstwo na szale�stwo �wiata?
Nie ma rzeczy niemo�liwych. Nauka nieraz ju� tego dowiod�a.
Ta opowie�� jest fantazj�. Nie ma ambicji uchodzi� za co� wi�cej.
Ale wi�kszo�� opisanych w niej wydarze� mo�na spotka� ka�dego dnia.
Niniejsza historia nie jest niemo�liwa � jest po prostu fikcyjna.
KSI�GA PIERWSZA
PRZERWANA PODRӯ
ROZDZIA� PIERWSZY
PASA�ER DO FRANKFURTU
��Prosz� zapi�� pasy. � Pasa�erowie niech�tnie stosowali si� do polecenia. Czy�by to ju� Genewa? Za wcze�nie. Niekt�rzy, wyrwani z drzemki, przeci�gali si� leniwie i ziewali. Stewardesa bezlito�nie budzi�a tych, kt�rzy mieli mocny sen.
��Bardzo prosz� o zapi�cie pas�w.
Z g�o�nik�w rozleg� si� metaliczny, beznami�tny g�os, kt�ry wyja�ni� po niemiecku, francusku i angielsku, �e za chwil� samolot znajdzie si� w obszarze niesprzyjaj�cych warunk�w atmosferycznych i �e nie ma powod�w do niepokoju. Sir Stafford Nye ziewn�� przeci�gle i poprawi� si� w siedzeniu. W�a�nie �ni�, �e siedzi nad rzeczk� i �owi ryby.
Sir Stafford Nye mia� czterdzie�ci pi�� lat. By� �redniego wzrostu, starannie ogolony, o oliwkowej cerze. Odziany by� raczej ekscentrycznie. Jako arystokrata, uwielbia� zwraca� na siebie uwag� bli�nich. Je�eli nawet jego str�j wzbudza� w�r�d znajomych pogardliwe u�mieszki, tym lepiej. By�o to �r�d�em jego niewymownej rado�ci i z�o�liwej satysfakcji. Mia� w sobie wiele osiemnastowiecznego dandysa. Kocha� by� zauwa�anym.
Ulubionym strojem podr�nym sir Stafforda by�o osobliwe okrycie przywodz�ce na my�l zb�jeck� peleryn�, kt�re naby� kiedy� goszcz�c przejazdem na Korsyce. �w przedziwny p�aszcz mia� kolor ciemnego b��kitu, szkar�atn� podszewk� i wielki kaptur nieodzowny przy niepogodzie i przeci�gach.
Sir Stafford Nye by� powszechnie uwa�any w kr�gach dyplomacji za nieudacznika. Wprawdzie w m�odo�ci budzi� wielki podziw dzi�ki swym rozlicznym talentom i b�yskotliwemu umys�owi, jednak w opinii wielu zdo�a� zaprzepa�ci� pok�adane w nim nadzieje. W chwilach wymagaj�cych niezwyk�ej powagi ogarnia� go dziki, diaboliczny wr�cz atak niepohamowanej weso�o�ci. Nic tak, jego zdaniem, nie zabija�o nudy oficjalnych przyj�� jak odrobina z�o�liwo�ci. By� wi�c sir Stafford osob� powszechnie znan� w kr�gach dyplomatycznych, cho� jego skromna pozycja w ministerstwie w niczym tego nie uzasadnia�a. Kr��y�a opinia, �e Stafford Nye, chocia� bez w�tpienia bystry ch�opak, nie jest (i z pewno�ci� nigdy nie b�dzie) osob� godn� zaufania. W tych czasach zawi�ych uk�ad�w politycznych i napi�tych stosunk�w mi�dzynarodowych cz�owiek godny zaufania by� stokro� bardziej po��dany ni� t�gi umys�, zw�aszcza gdy w gr� wchodzi�y wysokie stanowiska w rozlicznych ambasadach. Sir Stafford zosta� wi�c odsuni�ty na bok i jedynie sporadycznie powierzano mu sprawy wymagaj�ce sprytu i talentu do intryg, zw�aszcza te, kt�re nie mia�y zbyt wielkiego znaczenia w oczach opinii publicznej. Dziennikarze nazywali go cz�sto czarnym koniem dyplomacji.
Czy sir Stafford Nye by� rozczarowany przebiegiem swej kariery, tego nie wiedzia� nikt. Prawdopodobnie nawet sam zainteresowany. By� wprawdzie osobnikiem pr�nym, jednak nad wszelkie zaszczyty przedk�ada� rozrywk�.
Wraca� w�a�nie z Malaj�w, gdzie bra� udzia� w komisji �ledczej. By�a to nad wyraz nudna sprawa. Jego koledzy z komisji najwyra�niej ju� wcze�niej wyrobili sobie zdanie na temat tego, co mieli zobaczy� na miejscu. Przybyli, zobaczyli i w niczym nie zmieni�o to ich s�d�w. S�r Stafford dorzuci� swoje trzy grosze, bardziej dla samej zabawy ni� z wewn�trznego przekonania. Przynajmniej zdo�a� nieco rozrusza� towarzystwo. Szkoda, �e takie okazje zdarza�y si� tak rzadko. Cz�onkowie komisji byli powa�ni, godni zaufania i nudni jak flaki z olejem. Nawet pani Edge, jedyna kobieta w komisji, powszechnie uwa�ana za lekko stukni�t�, kiedy przysz�o do ferowania s�d�w, zachowywa�a si� nad podziw odpowiedzialnie.
Spotka� j� kiedy� przy okazji wyja�niania jakiego� drobnego incydentu w jednej z ba�ka�skich stolic. To w�a�nie wtedy sir Stafford nie m�g� si� powstrzyma� i rzuci� kilka interesuj�cych sugestii. Wkr�tce potem brukowiec �Inside News� zamie�ci� artyku�, w kt�rym sir Stafford wyst�pi� jako specjalny wys�annik rz�du w niezwykle delikatnej misji. Sir Stafford dosta� kopi� artyku�u od znajomego, kt�ry nie omieszka� podkre�li� na czerwono stosownych fragment�w. Dyplomata przyj�� t� z�o�liwo�� z humorem. Czytaj�c artyku� nie m�g� powstrzyma� si� od �miechu na my�l o naiwno�ci �urnalist�w. Pojecha� do Sofiagradu ulegaj�c namowom swej znajomej, posuni�tej w latach lady Lucy Cleghorn, kt�ra gnana botaniczn� pasj� nam�wi�a go na wycieczk� w g�ry. Lady Cleghorn by�a osob�, kt�ra z godn� podziwu wytrwa�o�ci� wdrapywa�a si� na niebotyczne ska�y i brn�a wskro� rw�cych potok�w w pogoni za w�t�ym kwiatuszkiem, kt�rego rozmiary pozostawa�y w odwrotnej proporcji do jego �aci�skiej nazwy gatunkowej.
Niewielka grupka entuzjast�w przemierza�a ba�ka�skie bezdro�a przez dziesi�� dni. Sir Stafford zacz�� nawet �a�owa�, �e artyku� w gazecie jest tak daleki od prawdy. Mia� ju� serdecznie dosy� g�rskiej ro�linno�ci i niespo�ytej energii drogiej Lucy, kt�ra mimo swych sze��dziesi�ciu paru lat �miga�a po stokach niczym kozica, zostawiaj�c go spoconego daleko z ty�u. Po stokro� wola� ju� nudne przyj�cia u ambasadora�
Metaliczny g�os znad g�owy obwie�ci�, �e z powodu g�stej mg�y nad Genew� samolot jest zmuszony zawr�ci� do Frankfurtu. Stamt�d, je�eli pogoda pozwoli, wyruszy bezpo�rednio do Londynu. Pasa�erowie do Genewy b�d� mogli wyruszy�, jak tylko si� przeja�ni. Nie robi�o mu to specjalnej r�nicy. Mia� jedynie nadziej�, �e niebo nad Londynem jest czyste, bo inaczej b�d� musieli l�dowa� w Prestwick. Dwa razy l�dowa� ju� w Prestwick � o dwa razy za du�o. �ycie, pomy�la�, i podr�e samolotem s� nad wyraz nudne. �eby tak chocia�� ju� sam nie wiedzia�, �eby co chocia��
W poczekalni lotniska we Frankfurcie by�o bardzo ciep�o, wi�c sir Stafford rozpi�� sw�j podr�ny burnus, pozwalaj�c mi�kkiej tkaninie sp�ywa� uroczo z ramion. S�czy� leniwie piwo z wysokiej szklanki i przys�uchiwa� si� komunikatom.
��Lot 4387 do Moskwy. Lot numer 2381 do Kalkuty przez Kair.
Podr�e do dalekich kraj�w. Ile� w tym romantyzmu, kto� by m�g� pomy�le�. Ale atmosfera poczekalni na lotnisku skutecznie zabija�a wszelki romantyzm. By�o tu zbyt wielu ludzi, zbyt wiele sklep�w, zbyt wiele takich samych krzese�, plastiku, p�acz�cych dzieci. Pr�bowa� sobie przypomnie�, kto to powiedzia�:
Jak�e si� cz�owiek musi natrudzi�,
Zanim zrozumie zwyczajnych ludzi
Mo�e Chesterton? Tak czy inaczej mia� �wi�t� racj�.
W dodatku wszyscy wygl�daj� tak samo. Za grosz oryginalno�ci. �eby cho� jedna ciekawa twarz� Sir Stafford zmierzy� lekcewa��cym wzrokiem dwie m�ode damy przechodz�ce obok. Obie wymalowane, obie w tych swoich mini sp�dniczkach� O, prosz�, nast�pna. Jeszcze bardziej wymalowana, zreszt� nawet niez�a�
Nie interesowa� si� zbytnio m�odymi dziewcz�tami, kt�re wygl�da�y tak samo jak tysi�ce innych. Kobieta warta jego spojrzenia powinna by� inna.
Kto� usiad� obok niego na fotelu wy�cielanym plastikow� imitacj� sk�ry. Jej twarz z miejsca przyci�gn�a jego uwag�. Nie dlatego �e by�a inna. Mia� wra�enie, �e ta twarz jest mu znana. By� prawie pewien, �e widzia� t� kobiet� ju� wcze�niej. Nie m�g� sobie przypomnie�, gdzie i kiedy, ale z pewno�ci� si� nie myli�. Dwadzie�cia pi�� lub sze�� lat, delikatny, lekko orli nosek, czarna g�stwina w�os�w si�gaj�cych ramion. Trzyma�a przed sob� otwarty magazyn, ale nie sprawia�a wra�enia pogr��onej w lekturze. M�wi�c �ci�le, z rozbrajaj�c� szczero�ci� patrzy�a wprost na niego. Nieoczekiwanie odezwa�a si�, a jej g�os by� niski, prawie jak u m�czyzny. W jej wymowie mo�na by�o wyczu� lekko uchwytny obcy akcent. Powiedzia�a:
��Czy mog� zamieni� z panem s��wko? Spogl�da� na ni� przez d�u�sz� chwil� w milczeniu.
Nie, to nie wygl�da�o na prowokowanie flirtu. Tu chodzi�o o co� zupe�nie innego.
��Nie widz� powodu � odpar� � dla kt�rego mia�bym odm�wi�. Czasu wolnego mam, zdaje si�, a� nadto.
��To ta mg�a � rzek�a. � Mg�a w Genewie, w Londynie pewnie te�� Wsz�dzie mg�a. Sama nie wiem, co robi�.
��Och, niepotrzebnie si� pani denerwuje. Pr�dzej czy p�niej dowioz� pani�, gdzie trzeba. W ko�cu to dwudziesty wiek. Gdzie pani leci?
��Do Genewy.
��No to pr�dzej czy p�niej na pewno pani tam doleci.
��Musz� tam by� teraz. Je�eli dotr� do Genewy, wszystko b�dzie w porz�dku. Kto� si� mn� tam zaopiekuje. B�d� bezpieczna.
��Bezpieczna? � u�miechn�� si�.
��Pan to uwa�a za zabawne, ale dla mnie to bardzo wa�ne. Widzi pan, je�eli nie zdo�am dotrze� do Genewy na czas, je�eli b�d� musia�a tu zosta� albo lecie� do Londynu, moje �ycie b�dzie w niebezpiecze�stwie. Pewnie mi pan nie wierzy�
��Obawiam si�, �e nie.
��Niemniej jednak to fakt. Mog� zosta� zabita.
��Kto chcia�by pani� zabi�?
��Czy to istotne?
��Z mojego punktu widzenia rzeczywi�cie nie ma to znaczenia.
��Je�eli chce mi pan wierzy�, to uwierzy mi pan i tak. M�wi� prawd�. Potrzebuj� pomocy. Pomocy, �eby dotrze� bezpiecznie do Londynu.
��Dlaczego zwraca si� pani akurat do mnie?
��Bo my�l�, �e wie pan, co to znaczy �mier�. Wydaje mi si�, �e wie pan, jak wygl�da �mier� z bliska.
Spojrza� na ni� bacznie.
��Tylko dlatego? � spyta�.
��Nie tylko. Chodzi o to � jej w�ska d�o� o oliwkowej sk�rze dotkn�a fa�du jego obszernej, podr�nej peleryny.
Po raz pierwszy w czasie tej rozmowy Stafford by� naprawd� zaintrygowany.
��Jak mam to rozumie�? � zapyta�.
��To bardzo niecodzienny fragment garderoby. Jest charakterystyczny. Nie ka�dy co� takiego nosi.
��Owszem. Przyznaj�, to moja s�abo��.
��Pa�ska s�abo�� mo�e dla mnie oznacza� ratunek.
��Nie rozumiem.
��Chcia�abym pana prosi� o przys�ug�. Zapewne pan odm�wi, ale mam nadziej�, �e tak si� nie stanie. Wygl�da pan na m�czyzn�, kt�ry lubi smak ryzyka. Tak jak ja jestem kobiet�, kt�ra kocha ryzyko.
��Prosz� zatem zdradzi� mi sw� pro�b� � odpar� z u�miechem.
��Chc� po�yczy� od pana ten p�aszcz. A tak�e paszport. Oraz pa�ski bilet. Za jakie� dwadzie�cia minut odleci op�niony samolot do Londynu. Wsi�d� do niego w pa�skim p�aszczu i z pa�skimi dokumentami i w ten spos�b dotr� bezpiecznie do Londynu.
��Chce pani podawa� si� za mnie? Ale� to niemo�liwe!
Wyj�a z torebki niewielkie lusterko i poda�a mu.
��Prosz� spojrze�. Na mnie, a potem na swoj� twarz.
I wtedy Stafford zda� sobie spraw�, sk�d zna twarz tej kobiety. Przed oczyma stan�a mu jego siostra, Pamela, kt�r� zmar�a prawie dwadzie�cia lat temu. Zawsze byli do siebie bardzo podobni. Ten sam orli nos, te same, lekko wygi�te brwi, ten sam p�u�miech w k�cikach ust. Pamela by�a wysoka, ledwie dwa cale ni�sza od niego. Spojrza� na kobiet�, kt�ra poda�a mu lusterko.
��Fizyczne podobie�stwo. A wi�c o to pani chodzi�o. Ale przecie� to nie wystarczy, by oszuka� kogo�, kto zna pani� lub mnie wystarczaj�co dobrze.
��Oczywi�cie, �e nie. Wcale nie o to chodzi, nie rozumie pan? Moi prze�ladowcy b�d� szukali kobiety w d�insach. A kogo zobacz�? M�czyzn� w ekscentrycznej pelerynie z kapturem. P�jd� do toalety, obetn� w�osy, zawin� w kawa�ek gazety i wrzuc� do jednego z tych koszy. B�d� w pa�skiej pelerynie, z pa�skim biletem i paszportem. Jedyne niebezpiecze�stwo w tym, �e na pok�adzie spotkam kogo� z pa�skich znajomych, ale to przecie� niemo�liwe, bo ewentualny znajomy ju� dawno by si� do pana dosiad�. Mog� bez przeszk�d podawa� si� za pana. Wysi�d� z samolotu i spokojnie znikn� w t�umie, zanim ktokolwiek zd��y si� zorientowa�, �e przylecia�am.
��A co ze mn�? � sir Stafford nie m�g� powstrzyma� u�miechu.
��Je�eli jest pan got�w si� zgodzi�, to mam pewn� propozycj�.
��Jak�? Uwielbiam propozycje.
��Za chwil� wstanie pan z fotela i p�jdzie do kiosku kupi� gazet� albo drobny upominek dla rodziny. Zostawi pan peleryn� zwini�t� na oparciu. Kiedy pan wr�ci, usi�dzie pan gdzie indziej, powiedzmy tam, naprzeciwko. Zobaczy pan szklank� ze swoim piwem. W �rodku b�dzie niewielka dawka �rodka nasennego. Wypije pan i za�nie smacznie w fotelu.
��Co potem?
��Wezm� pana za ofiar� kradzie�y. Sprawa jest prosta. Kto� wrzuci� panu do piwa �rodek nasenny, a potem ukrad� pa�ski portfel. Co� w tym gu�cie. Zg�osi si� pan na policji i powie, �e skradziono pa�ski paszport i inne dokumenty. Na pewno bez trudu zdo�a pan ich przekona�, �e jest tym, za kogo si� podaje.
��A wi�c pani wie, kim jestem?
��Nie wiem. Jeszcze nie widzia�am pa�skiego paszportu. Poj�cia nie mam, kim pan jest.
��A jednak m�wi pani, �e bez trudu udowodni� na policji, kim jestem.
��Mam oko do ludzi. Potrafi� pozna�, kto jest wa�ny. Pan jest wa�n� osob�.
��Jeszcze jedno pytanie. Dlaczego mia�bym robi� to wszystko?
���eby uratowa� �ycie bli�niemu.
��Czy to nie wygl�da jak historia wyssana z palca?
��Owszem. Trudno w to uwierzy�. A czy pan w to wierzy?
Spojrza� na ni� z namys�em.
��M�wi pani jak pi�kna kobieta szpieg z powie�ci sensacyjnej.
��Mo�liwe. Tylko �e nie jestem pi�kna.
��A jest pani szpiegiem?
��W pewnym sensie tak. Jestem w posiadaniu pewnych informacji. Informacji, kt�re musz� dotrze� do Londynu. Musi mi pan uwierzy� na s�owo, ale zar�czam, �e s� one cenne dla pa�skiego kraju.
��Nie s�dzi pani, �e brzmi to nieco absurdalnie?
��Owszem. Gdybym czyta�a o tym w powie�ci sensacyjnej, nie uwierzy�abym ani s�owu. Ale przecie� tyle jest absurd�w, kt�re naprawd� si� zdarzaj�.
Spojrza� na ni� ponownie. By�a rzeczywi�cie niezwykle podobna do Pameli. Nawet g�os, cho� z obca brzmi�cy, by� podobny. Jej propozycja w istocie by�a absurdalna, niepowa�na, nieprawdopodobna. Mo�liwe nawet, �e niebezpieczna. Niebezpieczna dla niego. Na nieszcz�cie w�a�nie to Stafforda poci�ga�o. Co za odwaga proponowa� mu co� takiego! Jak si� to wszystko sko�czy? Hmm, trzeba sprawdzi�.
��Pozostaje mi zapyta�, co na tym zyskam � powiedzia�.
��Odmian� � odpar�a. � Przygod� wykraczaj�c� poza bana� codzienno�ci. Antidotum na nud�. Czasu jest niewiele. Decyzja nale�y do pana.
��A co si� stanie z pani paszportem? Czy mam sobie kupi� peruk�, je�eli w og�le sprzedaj� tu podobne rzeczy? Czy mam podszywa� si� pod pani�?
��Nie. Zamiana nie wchodzi w rachub�. Zosta� pan obrabowany, u�piony, ale w dalszym ci�gu pozostaje pan sob�. Prosz� si� decydowa�. Mam ma�o czasu. Musz� jeszcze zrobi� co� z fryzur�.
��Wygra�a pani. Nigdy bym sobie nie darowa�, gdybym teraz odm�wi�.
��Wiedzia�am, �e pan si� zgodzi.
Sir Stafford wyj�� paszport i wsun�� go do kieszeni p�aszcza. Wsta� z fotela, przeci�gn�� si� leniwie, potoczy! wzrokiem wok�, spojrza� na zegarek i krokiem znudzonego pasa�era ruszy� w kierunku kiosku. Nawet nie obejrza� si� za siebie. Kupi� tani� powie�� i zacz�� przebiera� w�r�d pluszowych zabawek. W ko�cu wybra� prezent odpowiedni dla swej siostrzenicy � niewielkiego pluszowego misia pand�. Rozejrza� si� ponownie po poczekalni i wr�ci� wolnym krokiem na miejsce. Kobiety ju� nie by�o, podobnie zreszt� jak p�aszcza. Na stoliku sta�a na wp� dopita szklanka piwa. Tu w�a�nie najbardziej ryzykuj�, pomy�la�. Wzi�� szklank�, usiad� w k�cie sali i wypi� jej zawarto��. Nie spieszy� si�, pi� ma�ymi �yczkami. Smakowa�o tak samo jak przedtem.
��No, ciekawe� � mrukn�� do siebie.
Tu� obok niego usiad�a do�� ha�a�liwa rodzina. Dzieci biega�y tam i z powrotem, �mia�y si� i krzycza�y jedno przez drugie. Stafford ziewn�� i odchyli� g�ow� na oparcie. Z g�o�nik�w zapowiedziano odlot samolotu do Teheranu. Cz�� pasa�er�w wsta�a i ustawi�a si� w kolejce przed bramk�. Poczekalnia w dalszym ci�gu by�a pe�na ludzi. Otworzy� ksi��k�. Ziewn��. By� �pi�cy, o tak, bardzo �pi�cy� Trzeba b�dzie wsta� i poszuka� bardziej zacisznego miejsca. Gdzie�, gdzie mo�na spokojnie�
Przez g�o�niki rozleg�a si� zapowied� Trans�European Airways. Lot 309 do Londynu.
Du�a grupa pasa�er�w podnios�a si� ze swoich foteli. Jednocze�nie przez drzwi od strony portu wlewa�a si� fala nowych podr�nych, czekaj�cych na inne samoloty. G�os z megafon�w przeprasza� za op�nienia spowodowane trudnymi warunkami atmosferycznymi. M�ody m�czyzna, szczup�y, �redniego wzrostu, ubrany w ciemnob��kitny p�aszcz, podszed� do bramki numer 9 i ustawi� si� w kolejce. Uwa�ny obserwator m�g�by dostrzec jego kr�tko obci�te ciemne w�osy skryte pod kapturem. Fryzura by�a niestaranna, ale i tak mog�aby uchodzi� za szykown�, gdyby por�wna� j� do w�os�w niekt�rych przedstawicieli m�odego pokolenia. M�czyzna pokaza� sw�j bilet i przeszed� przez bramk� do czekaj�cego autobusu.
Z g�o�nik�w p�yn�y inne obwieszczenia. Swissair do Zurychu. BEA do Aten i na Cypr� Po chwili znudzeni podr�ni mieli szans� us�ysze� odmian� w monotonii zapowiedzi.
��Panna Daphne Theodofanus, pasa�erka do Genewy, proszona jest o zg�oszenie si� do odprawy. Op�niony samolot do Genewy odlatuje za pi�� minut.
Jednostajny g�os obwieszcza� loty do Japonii, Egiptu, do RPA. Pan Sidney Cook proszony by! do telefonu. Po chwili ponowiono wezwanie do panny Daphne Theodofanus.
��To ostatni komunikat przed odlotem � ostrzega�y g�o�niki.
W rogu sali odpraw ma�a dziewczynka przygl�da�a si� m�czy�nie w ciemnym garniturze, kt�ry spa� z g�ow� odchylon� do ty�u. Na jego kolanach le�a� ma�y pluszowy mi� panda.
Dziewczynka wyci�gn�a sw� r�czk� w kierunku misia. Jej matka wkroczy�a w sam� por�.
��Joan, nie wolno. Biedny pan jest zm�czony i �pi.
��Mamo, a gdzie ten pan chce jecha�?
��Nie wiem. Mo�e te� do Australii, tak jak my.
��Czy on te� ma ma�� c�reczk�?
��Chyba tak.
Dziewczynka westchn�a ci�ko i z �alem spojrza�a na pluszow� zabawk�. Sir Stafford Nye �ni� w�a�nie, �e jest na polowaniu i strzela do leoparda. �To bardzo niebezpieczne zwierz�, m�wi� przewodnik stoj�cy obok. Nie nale�y mu ufa�.�
W tym momencie sen zmieni� si�, jak to cz�sto ze snami bywa. Sir Stafford siedzia� w salonie i pi� herbat� z ciotk� Matyld�. Pr�bowa� jej co� wyja�ni�, ale starsza pani mia�a k�opoty ze s�uchem. Stafford spa� jak zabity. Ostatnim komunikatem, kt�ry zanotowa� w �wiadomo�ci, by�o wezwanie skierowane do panny Daphne Theodofanus.
Matka t�umaczy�a swojej c�reczce: � S�yszysz? Szukaj� jakiej� pani, kt�ra sp�ni�a si� na samolot. To si� nieraz zdarza. Mo�e nie us�ysza�a zapowiedzi? Ciekawe, co si� z ni� sta�o?
Pytanie pozosta�o bez echa.
ROZDZIA� DRUGI
LONDYN
Mieszkanie sir Stafforda by�o bardzo przytulne. Z okien jego domu wida� by�o Green Park. Sir Stafford nastawi� ekspres do kawy i si�gn�� po rann� poczt�. Nic wa�nego. Jeden czy dwa rachunki, par� list�w z raczej nieciekawymi znaczkami na kopertach. Zebra� je razem i od�o�y� na biurko obok sterty innych list�w, kt�re nadesz�y podczas jego dwudniowej nieobecno�ci. Trzeba to b�dzie wreszcie przejrze�, pomy�la�. Jego sekretarka mia�a przyj�� dopiero po po�udniu.
Wr�ci� do kuchni, nala� sobie fili�ank� kawy i usiad� przy stole. Wzi�� jeden z list�w, kt�re otworzy� wczorajszej nocy, tu� po przyje�dzie. Przebieg� go wzrokiem i u�miechn�� si� pod nosem.
��Jedenasta trzydzie�ci � mrukn��. � Nie tak �le. Lepiej szybko wymy�li� jak�� bajeczk� dla Chetwynda.
Otworzy� porann� gazet�. �adnych ciekawych rzeczy. Kryzys polityczny, dramatyczny artyku� o sytuacji w jednym z o�ciennych kraj�w. Bli�szy rzut oka wystarczy�, by stwierdzi�, �e dziennikarz z braku lepszych zaj�� stara� si� wyssa� z palca w miar� przekonuj�c� teoryjk�. Ludzie chc� igrzysk. Jaka� dziewczyna uduszona w parku. Dziewczyny zawsze duszone s� w parkach. Co najmniej raz dziennie, pomy�la� z przek�sem. Nikogo nie porwali, nikogo nie zgwa�cili. To mi�e. �ykn�� kawy i zabra� si� do smarowania tosta.
Po �niadaniu wyszed� z domu i ruszy� parkiem w stron� Whitehall z u�miechem na ustach. C� za mi�y poranek! �ycie jest pi�kne. Wr�ci� my�lami do Chetwynda. Stary dure�. Stateczny wygl�d, komiczny wyraz powagi i zaaferowania na twarzy i ta jego zabawna podejrzliwo��. Sir Stafford wprost uwielbia� pogaw�dki z Chetwyndem.
Dotar� do Whitehall stosownie do swych obyczaj�w sp�niony o siedem minut. W ko�cu te� mia� sw�j honor. Wkroczy� pewnym krokiem do gabinetu. Chetwynd siedzia� za biurkiem ukryty za stert� papierzysk, obok sta�a jego sekretarka. Zawsze korzysta� z okazji, by pokaza�, �e jest wa�n� person�.
��Ach, Nye! � na jego przystojnej twarzy zago�ci� odpowiedni do sytuacji u�miech. � No, co tam? Jak by�o w tropikach?
��Gor�co � odpar� sir Stafford.
��No tak. Jak zwykle, h�, h�. Masz na my�li klimat, jak s�dz�, nie polityk�?
��W rzeczy samej.
Usiad� i pocz�stowa� si� papierosem.
��Jakie� wyniki?
��Tak bym tego nie nazwa�. Mn�stwo gadaniny, jak zawsze. Z�o�y�em raport, mo�esz przejrze�. Jak tam Lazenby?
��Jak zwykle. Nie wiem, czy ten ch�opak jeszcze kiedy� si� zmieni � odpar� Chetwynd.
��Ja bym na to nie liczy�. A Bascombe? Jak si� przyj�� w nowym miejscu? S�ysza�em, �e niez�y kawalarz.
��Tak? No prosz�. Mo�liwe, jeszcze z nim nie gada�em.
��A poza tym? Co s�ycha�?
��Nic szczeg�lnego. W ka�dym razie nic, co mog�oby ci� zainteresowa�.
��Dosta�em tw�j li�cik, ale nie piszesz, po co chcia�e� si� ze mn� spotka�.
��A, takie tam. My�la�em, �e mo�e przywioz�e� co� ciekawego. Trzeba by� na bie��co w razie interpelacji, prawda?
��Rozumiem.
��Jak podr�? S�ysza�em, �e mia�e� jakie� k�opoty. Stafford Nye przybra� wystudiowany uprzednio wyraz twarzy, kt�ry zgodnie z planem mia� oddawa� z�o�� i zniecierpliwienie.
��A wi�c s�ysza�e�? Co za g�upia historia!
��Spodziewam si�.
��Te pismaki wiecznie co� wyw�sz�! W dzisiejszej gazecie widzia�em wzmiank�.
��Wola�by�, �eby nic nie wyw�szyli, co?
��No jasne. Przecie� wyszed�em na durnia, no nie? � odpar� sir Stafford z oburzeniem. � Kto by pomy�la�? W moim wieku!
��Co tam si� dok�adnie sta�o? Czyta�em gazety, ale wiadomo, �e oni lubi� przesadza�.
��Ba! Wiesz, jak to jest w podr�y. Piekielne nudy. Nad Genew� by�a mg�a, wi�c skierowali nas do Frankfurtu. Tam mieli�my czeka� dwie godziny.
��M�w, m�w.
��No wi�c siedzia�em w poczekalni i nudzi�em si� jak mops. Z g�o�nik�w nic tylko lot taki, lot siaki. Ludzie biegaj� w t� i z powrotem. A ty, cz�owieku, sied� i ziewaj.
��I co?
��Kupi�em sobie kufel pilznera, a potem pomy�la�em, �e trzeba kupi� co� do czytania. No wi�c wsta�em i poszed�em do kiosku po jaki� g�upi krymina�, potem jeszcze kupi�em drobny upominek dla siostrzenicy. Wr�ci�em na miejsce, dopi�em piwo, chcia�em poczyta� i wtedy mnie zmog�o.
��A wi�c zasn��e�?
��A co w tym dziwnego? Cz�sto to robi�, a ty? Musia�em mocno spa�, bo nie s�ysza�em nawet, jak wywo�ywali m�j lot. Zwykle mam dosy� czujny sen, ale tam na lotnisku spa�em jak zabity. Kiedy si� obudzi�em lub doszed�em do siebie, jak wolisz, le�a�em w jakim� pokoju, a nade mn� sta� lekarz. Najwyra�niej kto� musia� mi wrzuci� co� do szklanki, jak poszed�em do kiosku.
��Sam przyznasz � zauwa�y� Chetwynd � �e to raczej niecodzienna historia.
��Pierwszy raz w �yciu zdarzy�o mi si� co� tak idiotycznego � odpar� Stafford. � I mam nadziej�, �e ostatni. Nie mog� sobie darowa�, �e wyszed�em na takiego durnia. Na szcz�cie nie sta�o si� nic powa�nego. Zwin�li mi portfel i paszport. Dobrze chocia�, �e nie mia�em przy sobie wi�kszej got�wki. Czeki podr�ne trzymam w wewn�trznej kieszeni marynarki, tam najwyra�niej nie zagl�dali. Oczywi�cie by�o troch� zamieszania, to normalne, jak komu� zgin� dokumenty. Tak czy inaczej, w baga�u mia�em listy i r�ne takie, wi�c w ko�cu uwierzyli, �e jestem tym, za kogo si� podaj�. Za�atwili wszystko jak trzeba i nast�pnym lotem mog�em wr�ci� do Londynu.
��Co za niezr�czna sytuacja, doprawdy � rzek� Chetwynd. � Cz�owiek o twojej pozycji� � w jego g�osie brzmia�a nutka przygany.
��Przyznam, �e nie by�o to przyjemne. Stawia mnie to w cokolwiek g�upiej sytuacji. Na moim stanowisku powinno si� dba� o dobre imi� � Nye by� serdecznie ubawiony, cho� stara� si� nie pokazywa� tego po sobie.
��Pyta�e�, czy cz�sto zdarzaj� si� takie historie?
��Nie pyta�em. Ale przypuszczam, �e pasa�er z kieszonkowym zaci�ciem na widok �pi�cego go�cia pieje z zachwytu. Je�eli jest wystarczaj�co zr�czny, za�atwi to, nim si� obejrzysz.
���eby straci� paszport! Co za okropna przygoda.
��Musz� wystara� si� o nowy. B�dzie z tym troch� biegania, wyja�niania. Jak m�wi�, ca�a ta sprawa stawia mnie w idiotycznej sytuacji. I m�wmy szczerze, Chetwynd, nie przysparza mi to plus�w u tych z g�ry.
��Och, nie przesadzaj, m�j drogi, ka�demu mog�o si� przydarzy�, dok�adnie ka�demu.
��Mi�o, �e tak m�wisz � u�miechn�� si� sir Stafford. � Nauczka na przysz�o��, nie?
��Zastanawia�e� si�, czy mo�e kto� nie polowa� specjalnie na tw�j paszport?
��W�tpi� � odpar� sir Stafford. � Niby czemu komu� mia�oby zale�e� akurat na moim paszporcie? Chyba, �e kto� chcia� mi sprawi� g�upiego psikusa, a to raczej ma�o prawdopodobne. Albo kto� chcia� za wszelk� cen� zdoby� moje zdj�cie, a to jeszcze bardziej nierealne. Wystarczy na mnie spojrze�.
��Czy tam w tym� we Frankfurcie nie spotka�e� nikogo znajomego?
��Nie, nikogo.
��A mo�e z kim� rozmawia�e�?
��Raczej nie. Zamieni�em par� s��w z jak�� mi��, t�u�ciutk� pani�, kt�ra by�a z ma�ym dzieckiem. Pochodzi�a chyba z Wigan, a jecha�a do Australii. Pr�cz niej nie przypominam sobie nikogo.
��Jeste� pewien?
��By�a jeszcze jaka� m�oda dama, kt�ra chcia�a wiedzie�, jak dosta� si� na studia archeologiczne w Egipcie. Powiedzia�em, �e nie mam o tym poj�cia i radzi�em, by zapyta�a si� w British Museum. Aha, i przyczepi� si� do mnie jaki� facet, kt�ry by� zagorza�ym przeciwnikiem wiwisekcji.
��Sam rozumiesz, �e za takimi rzeczami mo�e si� kry� co� powa�nego.
��Za jakimi rzeczami?
��M�wi� o tej twojej przygodzie.
��Nie widz�, co mog�oby si� za tym kry�. Nie mam dziennikarskiej wyobra�ni. Pismaki na pewno wymy�laj� jak�� histori�. S�uchaj, to idiotyczna sprawa. Przesta�my ju� j� wa�kowa�, dobrze? I tak prasa wystarczaj�co to rozdmucha. B�d� mnie potem zaczepia� na korytarzu i pyta�, jak r to by�o naprawd�. Poj�cia nie masz, jak te plotki si� rozchodz�. A, w�a�nie, skoro ju� mowa o plotkarzach� Co; tam s�ycha� u starego Leylanda? Nad czym teraz siedzi? Dawno go nie widzia�em�
Obaj m�czy�ni prowadzili mi�� pogaw�dk� jeszcze przez par� minut, po czym sir Stafford wsta�, po�egna� szefa i wyszed�.
��Mam jeszcze kilka spraw do za�atwienia � rzuci� na odchodnym. � Musz� kupi� par� prezent�w dla rodziny. Zawsze to samo. Ile razy wyje�d�am za granic�, wszyscy spodziewaj� si�, �e nazwo�� kup� pami�tek. P�jd� do Liberty. S�ysza�em, �e maj� tam niez�y dzia� orientali�w.
Ruszy� korytarzem Foreign Office k�aniaj�c si� z u�miechem napotkanym znajomym. Kiedy wyszed�, Chetwynd podni�s� s�uchawk� telefonu i po��czy� si� z sekretark�.
��Prosz� wezwa� pu�kownika Munro.
Pu�kownik Munro przyprowadzi� z sob� wysokiego m�czyzn� w �rednim wieku.
��Znasz Horshama? � spyta�. � Z Security.
��Chyba si� ju� spotkali�my � odpar� Chetwynd.
��S�ysza�em, �e by� tu Nye � powiedzia� pu�kownik Munro. � Co s�dzisz o tej sprawie we Frankfurcie? Co� si� za tym kryje?
��Chyba nie � Chetwynd wzruszy� ramionami. � Troch� go to wytr�ci�o z r�wnowagi. S�dzi, �e wyszed� na durnia. Nawiasem m�wi�c, ma racje^
Horsham pokiwa� g�ow�. � A wi�c tak to przyj��?
��Pr�buje robi� dobr� min� do z�ej gry � powiedzia� Chetwynd.
��Tak czy owak � ci�gn�� Horsham � Nye nie jest chyba a� takim durniem, na jakiego wyszed�, co?
Chetwynd ponownie wzruszy� ramionami. � Takie rzeczy zdarzaj� si� ka�demu.
��Powiedzmy � odpar� Munro. � Chocia� musz� przyzna�, �e nigdy nie mia�em o nim dobrego zdania. Zawsze czu�em, �e Nye jest, jak by to uj��, nieco nieodpowiedzialny. Wiecie, o czym m�wi�? Nie wiadomo tak naprawd�, co mu mo�e strzeli� do g�owy.
��Wed�ug mnie jest w porz�dku � rzek� Horsham. � W ka�dym razie wed�ug naszych rozezna� jest czysty.
��Wcale nie to chcia�em sugerowa� � powiedzia� Chetwynd � Bo�e bro�. Chodzi mi o to, �e jest� powiedzmy� nie zawsze powa�ny.
Mr Horsham nosi� bujny w�s. Zawsze uwa�a�, �e w�s przydaje si� w polityce. Pomaga ukry� u�miech.
��Nye nie jest g�upi � zauwa�y� Munro. � To bystry ch�opak. Nie wydaje ci si�, �e m�g� co� ukrywa�?
��On? Nie s�dz�.
��Horsham, pan bada� spraw�?
��Mieli�my niewiele czasu. Na razie wszystko wydaje si� w porz�dku. Ale jest jedna rzecz. Jego paszport by� u�ywany.
��Nie rozumiem.
��Przeszed� przez Heathrow.
��Chce pan powiedzie�, �e kto� podawa� si� za sir Stafforda Nye?
��Niezupe�nie tak. Po prostu jego paszport przeszed� przez punkt kontroli na lotnisku razem z paszportami innych pasa�er�w. �adnego alarmu. Nikt nie zauwa�y� niczego podejrzanego. A Nye w tym czasie smacznie chrapa� w poczekalni we Frankfurcie.
��A wi�c mo�liwe, �e kto� ukrad� paszport, by nielegalnie dosta� si� do Anglii?
��To bardzo prawdopodobne � mrukn�� Munro. � Prawdopodobne s� dwie teorie. Albo kto� ukrad� portfel z pieni�dzmi i paszportem, albo te� kto� bardzo potrzebowa� paszportu i celowo wybra� Nye�a jako dogodn� osob�. �aden problem. Nye zostawi� szklank�, wi�c wystarczy�o wrzuci� co� do piwa i odczeka�, a� nasz bohater za�nie. Czysta robota.
��Ale przecie� celnicy na lotnisku musieli spojrze� na zdj�cie w paszporcie � rzek� Chetwynd. Niemo�liwe, �eby niczego nie zauwa�yli.
��Jak m�wi�, nasz ptaszek wybra� Nye�a nie bez powodu. Trzeba za�o�y�, �e wy�owi� go z t�umu z uwagi na pewne podobie�stwo postury i twarzy. Zeszt� niewiele ryzykowa�. Wiedzia�, �e Nye na pewno nie podniesie alarmu do tego czasu. Samolot by� op�niony, pasa�erowie zniecierpliwieni. W takich wypadkach celnicy z regu�y nie s� zbyt gorliwi. Kr�tki rzut okiem na zdj�cie i nast�pny prosz�. Zreszt� zwracaj� uwag� g��wnie na obcokrajowc�w. Ciemne w�osy, jasne, niebieskie oczy, wysoki, g�adko ogolony, typowy Brytyjczyk. To im wystarczy.
��Niby tak. Ale gdyby nasz z�odziejaszek chcia� po prostu zwin�� portfel, to przecie� nie u�ywa�by skradzionego paszportu. Zbyt wielkie ryzyko.
��Dok�adnie � odpar� Horsham. � Z tego te� powodu mo�e kry� si� za tym co� interesuj�cego. Oczywi�cie prowadzimy �ledztwo w tej sprawie i jeszcze wiele mo�e si� wyja�ni�.
��A co pan o tym s�dzi?
��Wola�bym si� nie wypowiada� � odpar� Horsham. � �ledztwo jest w toku. Sami panowie wiedz�, �e to zajmuje troch� czasu.
��Zawsze to samo � rzuci� pu�kownik Munro, kiedy za Horshamem zamkn�y si� drzwi. � Nigdy si� od nich nic nie dowiesz. Nawet jak s� na tropie, to pary z g�by nie puszcz�. Cholerni tajniacy.
��To normalne � zauwa�y� Chetwynd. � Przecie� mog� si� myli�.
Zabrzmia�o to niczym polityczne credo.
��Horsham jest niez�y w tym, co robi � rzuci� Munro. � Jest dobrze widziany na g�rze. On si� podobno nigdy nie myli.
ROZDZIA� TRZECI
POS�ANIEC Z PRALNI
Kiedy sir Stafford wr�ci� do domu, w drzwiach powita�a go gosposia, niewiasta pot�na i korpulentna.
��Widz�, �e wraca pan ca�y i zdrowy. Ach, te okropne samoloty. Nigdy nic nie wiadomo.
���wi�te s�owa, pani Worrit. Dwie godziny sp�nienia!
��Gorsze ni� samochody! Bo to wiadomo, kiedy taki si� zepsuje? Ale tam, w powietrzu, to jeszcze bardziej denerwuj�ce, prawda? Samochodem mo�na zjecha� na bok, a tam? Ja bym tam za nic nie wsiad�a do takiego, nawet jakby mi mieli dop�aci�! Zam�wi�am wszystko, co trzeba. My�l�, �e nic nie zapomnia�am. Jaja, mas�o, kawa, herbata� � wyrzuca�a z siebie potoki s��w, niczym przewodnik oprowadzaj�cy turyst�w po pa�acu faraona. � No, to chyba wszystko � podsumowa�a po chwili i zaczerpn�a powietrza. � A! I jeszcze francusk� musztard�.
��Mam nadziej�, �e nie dijon. Wiecznie pr�buj� wciska� dijon.
��Esther dragon, cokolwiek mia�oby to znaczy�. Taka jak pan lubi.
��Wspaniale � odpar� Nye. � Prawdziwy z pani skarb, pani Worrit.
Pani Worrit pokra�nia�a i wr�ci�a do kuchni. Sir Stafford ruszy� na g�r� do sypialni. Na schodach dobieg� go g�os gosposi.
��Zapomnia�am powiedzie�, �e by� pos�aniec z pralni. Wprawdzie nic pan nie pisa�, ale pomy�la�am, �e si� pan spieszy�. Wpu�ci�am go na g�r�. Chyba dobrze zrobi�am?
��Z pralni? � zdziwi� si� Nye.
��Zabra� dwa garnitury. M�wi�, �e jest z Twiss & Bonywork, z tej, co ostatnio, bo m�wi� pan, coby nie oddawa� do White Swan.
��Jakie garnitury?
��No� Jeden to by� ten, co pan w nim przyjecha�. Co do drugiego nie by�am pewna, ale pomy�la�am, �e ten niebieski w jode�k� ju� dawno nie by� czyszczony. Wprawdzie nie zostawi� pan �adnych polece�, ale s�dzi�am, �e dobrze robi�. Zreszt� prawy r�kaw mia� przetart� podszewk�, wi�c przy okazji naprawi� � wyrzuci�a z siebie pani Worrit z po�piechem.
��Wi�c zabra� te dwa garnitury?
��Mam nadziej�, �e nie zrobi�am nic z�ego� � pani Worrit zrobi�a si� czerwona na twarzy.
��Pal licho ten niebieski. Ale tamten drugi�
��Za lekki na t� por� roku. prosz� pana. Na tropiki w sam raz, ale nie tu. Poza tym by� troch� przykurzony. Ten cz�owiek m�wi�, �e pan dzwoni� rano i kaza� przyj��. Tak w�a�nie m�wi�.
��Wpu�ci�a go pani na g�r� samego?
��Tak, prosz� pana. My�la�am, �e dobrze robi�
��Ciekawe � mrukn�� sir Stafford. � Bardzo ciekawe.
Wszed� do sypialni i rozejrza� si� uwa�nie dooko�a. W pokoju by� porz�dek, ��ko r�wniutko zas�ane. Zna� r�k� pani Worrit. Drobiazgi na toaletce ustawione jak nale�y�
Zajrza� do szafy. Otwiera� szuflady w komodzie. Wszystko by�o w nale�ytym porz�dku, r�wno pouk�adane. R�wniej, ni� nale�a�oby si� spodziewa�. Wczorajszej nocy rozpakowa� wi�kszo�� rzeczy i poupycha� byle jak po k�tach. W�o�y� bielizn� do szuflady, ale na pewno nie uk�ada� jej w r�wn� kostk�. Mia� zamiar zrobi� to p�niej. Pani Worrit nigdy nie zagl�da�a do szaf i szuflad. Nie le�a�o to w zakresie jej obowi�zk�w. A wi�c kto� musia� tu buszowa�. Powyjmowa� szuflady, szpera� po szafach. Stara� si� nie pozostawia� �lad�w po rewizji, ale w po�piechu pouk�ada� wszystko staranniej, ni� nale�a�o. Pod wiarygodnym pozorem dosta� si� do sypialni i wyszed� zabieraj�c dwa letnie garnitury, kt�re, jak przypuszcza�, sir Stafford mia� z sob� w podr�y. Pytanie, dlaczego?
��Poniewa� � rzek� sir Stafford do siebie � nasz tajemniczy kto� najwyra�niej czego� szuka�. Kto to by�? Czego szuka�? Dlaczego? Bardzo ciekawe.
Usiad� w fotelu i pogr��y� si� w domys�ach. Jego oczy b��dz�c po pokoju spocz�y na pluszowym misiu, kt�ry siedzia�, nieco przekrzywiony, na szafce obok ��ka. Jego widok wzbudzi� �a�cuch skojarze�. Sir Stafford podszed� do telefonu.
��Ciocia? Stafford m�wi.
��Ju� wr�ci�e�? Tak si� ciesz�! Nie dalej jak wczoraj czyta�am w gazecie, �e na Malajach wybuch�a epidemia cholery. A mo�e to nie by�y Malaje? Nigdy nie mog� si� po�apa� w tych wszystkich nazwach. Spodziewam si�, �e zawitasz u mnie wkr�tce? Tylko mi nie m�w, �e jeste� zaj�ty. Nie mo�na by� ci�gle zaj�tym. Rozumiem przemys�owiec, bukmacher czy inny oszust, ale ty? Chyba nie uczestniczysz znowu w tych swoich negocjacjach, cokolwiek mia�oby to znaczy�. Za moich czas�w takich s��w u�ywano na okre�lenie uczciwej pracy, a dzisiaj? Dzisiaj nic, tylko bomby atomowe i betonowe fabryki � cioteczka Matylda by�a, jak si� zdaje, zdrowa i mia�a si� dobrze. � Te wszystkie komputery, co nie potrafi� liczy� jak nale�y! Tylko utrudniaj� �ycie. Poj�cia nie masz, co te� nawyrabiali z moim kontem w banku! Powymy�lali jakie� kody pocztowe, B�g wie, po co. Chyba za d�ugo ju� �yj� na tym �wiecie.
��Blu�ni ciocia. Mog� wpa�� w przysz�ym tygodniu?
��Mo�esz nawet jutro, je�li chcesz. Wprawdzie proboszcz przychodzi na obiad, ale ka�� mu powiedzie�, �e mam atak podagry.
��Nie trzeba, cioteczko.
��Trzeba. Nad wyraz irytuj�cy cz�owiek. Zbiera na nowe organy. Sama nie wiem, po co. Stare s� jeszcze ca�kiem dobre, a wymieni� trzeba raczej organist�. Powiadam ci, ten cz�owiek nie ma za grosz s�uchu. Proboszcz go trzyma z czystej lito�ci, bo organi�cie umar�a matka, kt�r� pono� bardzo kocha�. Pewnie my�li, �e �al po matce wp�ynie korzystnie na interpretacj� psalm�w. Trzeba patrze� na rzeczy, tak jak s� one w rzeczywisto�ci, r
��Ciociu, musz� jeszcze za�atwi� par� spraw. B�d� w przysz�ym tygodniu. Jak tam Sybil?
��Kochane male�stwo! Troch� niezno�na, ale za to jaka s�odka!
��Kupi�em jej pluszowego misia � rzek� sir Stafford.
��To mi�o z twojej strony, m�j drogi.
��Mam nadziej�, �e jej si� spodoba � powiedzia� sir Stafford spogl�daj�c na pand� i czuj�c lekkie sensacje w �o��dku.
��Sybil jest dobrze wychowana � odpar�a ciotka Matylda. By�a to do�� dziwna odpowied� i sir Stafford nie by� pewien, czy zrozumia� j� w�a�ciwie.
Cioteczka Matylda poinformowa�a go o porach odjazdu stosownych poci�g�w dodaj�c przy tym, �e ostatnio kolej ma zwyczaj odwo�ywa� kursy i zmienia� rozk�ady jazdy. Nast�pnie poleci�a mu, by kupi� Camembert i po��wk� Stiltona.
��U nas nie mo�na tego dosta� � wyja�ni�a � od kiedy nasz sklepikarz, mi�y sk�din�d cz�owiek, postanowi� otworzy� supermarket. Mamy tu teraz sklep sze�� razy wi�kszy, pe�en nikomu niepotrzebnych rzeczy. Wiesz, jak to jest. Druciane koszyki, w�zki, matki gubi�ce swoje dzieci i dostaj�ce histerii. Koszmar. No, to pa, m�j drogi.
Telefon zadzwoni� niemal w tej samej chwili, gdy Stafford od�o�y� s�uchawk�.
��Stafford? Cze��. Eryk Pugh. S�ysza�em, �e wr�ci�e�. Co by� powiedzia� na wsp�ln� kolacj�?
��Ch�tnie.
��Limpits Club. �sma pi�tna�cie Dobrze?
Kiedy sir Stafford sko�czy� rozmawia�, do pokoju wtoczy�a si� pani Worrit.
��Jaki� d�entelmen czeka w hallu. W ka�dym razie sprawia wra�enie d�entelmena. M�wi, �e na pewno go pan przyjmie.
��Przedstawi� si�?
��M�wi, �e nazywa si� Horsham. Zupe�nie tak, jak miasto po drodze do Brighton.
��Horsham tutaj? � Sir Stafford by� zdumiony. Zszed� na d�, do salonu. Pani Worrit mia�a racj�.
To rzeczywi�cie by� Horsham we w�asnej, godnej zaufania osobie, rumiany na twarzy, z u�miechem ukrytym pod g�stym, szpakowatym w�sem. Roztacza� wok� siebie aur� niewzruszonego spokoju i opanowania.
��Mam nadziej�, �e nie ma pan nic przeciwko mojej wizycie � rzek� Horsham wstaj�c na widok gospodarza.
��Sk�d�e znowu � odpar� Stafford.
��Spotkali�my si� godzin� temu, przelotnie, na korytarzu przed gabinetem pana Chetwynda.
��Owszem, pami�tam � sir Stafford Nye podsun�� go�ciowi paczk� papieros�w. � Prosz�, niech pan raczy spocz��.
��Pan Chetwynd to bardzo mi�y cz�owiek, nieprawda�? By� troch� zaniepokojony w dniu dzisiejszym, podobnie zreszt� jak pu�kownik Munro. Na szcz�cie uda�o mi si� ich nieco uspokoi�. Niepokoili si� o pana.
��Ach, tak? � Sir Stafford usiad� naprzeciw Horshama. Pali� papierosa, u�miecha� si� i patrzy� przenikliwie na niespodziewanego go�cia. � I co pan zamierza teraz zrobi�? � spyta�.
��Prosz� si� nie gniewa�, �e ja zapytam pana o to samo.
��Z rozkosz� s�u�� odpowiedzi� � u�miechn�� si� sir Stafford. � Ot� zamierzam uda� si� z wizyt� do krewnej, lady Matyldy Cleckheaton. Czy poda� adres?
��Nie trzeba �� rzek� Horsham. � Znam jej adres. No c�, to �wietny pomys�. Lady Matylda z pewno�ci� si� ucieszy widz�c pana ca�ym i zdrowym. W ko�cu niewiele brakowa�o�
��A wi�c takie jest zdanie pana Chetwynda i pu�kownika Munro?
��Sam pan doskonale wie, jak si� sprawy maj�. Panowie w departamencie s� bardzo podejrzliwi. Nie s� pewni, czy mo�na panu ufa�.
��Ufa� mi? � w g�osie sir Stafforda zad�wi�cza�a nutka ura�onej godno�ci. � Jak mam to rozumie�, panie Horsham?
Horsham nie wygl�da� na zbitego z tropu. B�ysn�� z�bami w szerokim u�miechu.
��Widzi pan � rzek� � ma pan reputacj� cz�owieka, kt�ry nie bierze spraw wystarczaj�co serio.
��Ju� my�la�em, �e sugeruje pan zdrad� albo co� podobnie absurdalnego.
��Och nie, po prostu pa�scy prze�o�eni s�dz�, �e brak panu powagi.
��Nie da si� przej�� przez �ycie bior�c wszystko i wszystkich powa�nie � odpar� sir Stafford.
��Zgoda. Jednak czasami lubi pan ryzykowa�, prawda?
��By�bym niepor�wnanie szcz�liwszy wiedz�c, o czym pan, u licha, m�wi.
��Powiem panu. Cz�sto zdarza si�, �e sytuacja wymyka si� spod kontroli. I nie zawsze winny jest cz�owiek. Bywa, �e w spraw� wmiesza si� Wszechmog�cy lub �w drugi d�entelmen, mam na my�li tego z ogonem.
Sir Stafford powoli traci� w�tek.
��M�wi pan o mgle nad Genew�? � spyta�.
��Dok�adnie � potwierdzi� Horsham. � Nad Genew� by�a mg�a. Ten nieprzewidziany wypadek niejednemu pokrzy�owa� plany. Pewna osoba znalaz�a si� w nie lada tarapatach.
��Prosz� m�wi� dalej. To ciekawe.
��Kiedy wczoraj wieczorem pa�ski samolot wylatywa� z Frankfurtu, na pok�adzie brakowa�o jednego pasa�era. Pan w tym czasie chrapa� smacznie po wypiciu piwa. Jedna z pasa�erek nie zg�osi�a si� do odprawy. Wzywano j� wielokrotnie przez g�o�niki, ale bez skutku. Wreszcie zdecydowano, �e nie mo�na ju� d�u�ej odk�ada� odlotu.
��Hmmm� Co si� sta�o z t� pasa�erk�?
��Ciekawe pytanie. Tak czy owak, mimo �e nie zdo�a� pan dotrze� wtedy do Londynu, pa�ski paszport pojawi� si� na Heathrow i przeszed� wraz z innymi przez kontrol�,
��Zatem co si� z nim sta�o? Sugeruje pan, �e ja go mam?
��Nie. Nie przypuszczam. Zbyt ma�o czasu. Tak nawiasem m�wi�c, ten �rodek nasenny by� pierwszorz�dny. Szybki, skuteczny, bez efekt�w ubocznych.
��Je�eli nie wspomnie� o raczej paskudnym b�lu g�owy � doda� sir Stafford.
��Tego si� nie da unikn�� � odpar� Horsham.
��Co by si� sta�o � spyta� sir Stafford � skoro wydaje si� pan wiedzie� wszystko, gdybym odrzuci� propozycj�, kt�r� m�g�by, powtarzam, m�g�by mi kto� przedstawi� wtedy we Frankfurcie?
��Mog�oby si� to sko�czy� tragicznie dla Mary Ann.
��Mary Ann? Kto to jest Mary Ann?
��Panna Daphne Theodofanus.
��Wydaje mi si�, �e s�ysza�em ju� to nazwisko. Czy to nie ta pasa�erka, kt�r� wzywano przez g�o�niki?
��Tak. Pod takim nazwiskiem podr�owa�a. My nazywamy j� Mary Ann.
��Kim jest ta pani, je�li mo�na spyta�?
��Wysokiej klasy specjalistk� w swoim fachu.
��A jaki to fach? Czy jest po naszej, czy te� po ich stronie, je�eli pan si� orientuje, kim s� ci oni? Ja z mojej strony musz� przyzna�, �e ju� dawno straci�em rozeznanie w tej materii.
��Ostatnio trudno si� rozezna�, prawda? Tutaj Ruscy, tam Chi�czycy, �e nie wspomn� ju� o tych, co stoj� za t� fal� rozruch�w studenckich, o rozmaitych grupkach w Ameryce Po�udniowej, o nowej mafii i tym podobnych. Wreszcie o mi�dzynarodowej finansjerze, kt�ra niejednego asa kryje w r�kawie. Rzeczywi�cie trudno si� po�apa�.
��Mary Ann � zamy�li� si� sir Stafford. � Dziwne imi� dla kogo�, kto tak naprawd� nazywa si� Daphne Theodofanus.
��Jej matka jest Greczynk�, ojciec Anglikiem, za� dziadek by� poddanym cesarza Austro�W�gier.
��Co by si� sta�o, gdybym nie u�yczy� jej, hmm� cz�ci swojej garderoby?
��Mog�aby przyp�aci� to �yciem.
��Bez przesady. A� tak?
��Port lotniczy Heathrow nie nale�y do najbezpieczniejszych. Ostatnio zdarzy�o si� tam par� tajemniczych wypadk�w. Gdyby samolot lecia� zgodnie z planem, nie by�oby k�opot�w. Mary Ann mia�aby nale�yt� ochron�. Ale mg�a w Genewie pokrzy�owa�a nam szyki. Nie by�o czasu na zorganizowanie ekipy. Sam pan wie, �e w dzisiejszych czasach nie mo�na mie� do nikogo zaufania. Agenci prowadz� podw�jn� gr�, ba, nawet potr�jn�.
��Zaczyna mnie pan niepokoi� � rzek� Stafford. � Ale Mary Ann jest ca�a i zdrowa, prawda?
��Tak� mamy nadziej�. Nie mieli�my �adnych z�ych wiadomo�ci.
��Je�eli to mo�e rzuci� jakie� �wiat�o na spraw�, to powiem panu, �e dzi� rano by� u mnie w domu jaki� cz�owiek podczas mojej nieobecno�ci. Przedstawi� si� jako pos�aniec z pralni i zabra� dwa garnitury, kt�re mia�em z sob� w czasie podr�y. Oczywi�cie mo�e to tylko przypadek, mo�e ten cz�owiek kolekcjonuje po prostu cudze garnitury. Albo� no c�, mo�e pan chcia�by doda� jakie� �albo�.
��Mo�e czego� szuka�?
��Takie mam wra�enie. Przetrz�sn�� wszystkie s