3730
Szczegóły |
Tytuł |
3730 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3730 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3730 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3730 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
KAROL DICKENS
DZIEJE, PRZYGODY,
DO�WIADCZENIA I ZAPISKI
DAWIDA COPPERFIELDA
JUNIORA, RODEM Z BLUNDERSTONE
(KT�RYCH NIGDY OG�ASZA� DRUKIEM
NIE ZAMIERZA�)
II
T�umaczy�a Wila Zyndram-Ko�cia�kowska
w roku 1889
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
ROZDZIA� XXXI
WI�KSZA STRATA
Nietrudno mi by�o zastosowa� si� do �yczenia Peggotty i pozosta� celem oddania ostatniej
pos�ugi zmar�emu. Zw�oki jego mia�y by� odwiezione do Blunderstone, gdzie kochana moja
piastunka dawno ju� zakupi�a z w�asnych oszcz�dno�ci par� st�p ziemi, tu� obok miejsca
wiecznego spoczynku �kochanego swego dziewcz�cia�, jak zwyk�a by�a nazywa� m� matk�.
Dotrzymuj�c piastunce mej towarzystwa w te pe�ne smutku i �a�oby dnie, oddaj�c jej, jakie
tylko mog�em, drobne pos�ugi, sp�aca�em, z istotnym zadowoleniem kochaj�cego serca, d�ug
wdzi�czno�ci, lecz wyzna� musz�, �e z wi�kszym jeszcze zadowoleniem przyj��em na si�,
jako rzecz nale��c� do mego zawodu, obowi�zek wykonawcy ostatniej woli nieboszczyka.
Za moj� te� inicjatyw� zacz�to szuka� testamentu w skrzyni, gdzie te� rzeczywi�cie le�a�,
owini�ty w stary worek od owsa. Przy testamencie znaleziono z�oty zegarek, kt�ry Barkis
mia� na sobie w dniu swego �lubu, ale kt�rego ani przedtem, ani potem nigdy nikt na nim nie
widzia�; by�a tam r�wnie� srebrna puszka na tyto�, mikroskopijne pude�ko w kszta�cie cytryny,
zawieraj�ce mikroskopijn� zastaw� do herbaty, wystrugan� z drzewa, kt�re to pude�ko,
jak przypuszcza�em, Barkis musia� kiedy�, w czasach mego dzieci�stwa, kupi� dla mnie, a
potem, po�a�owawszy wida�, schowa� je do swego skarbca. Ponadto znale�li�my osiemdziesi�t
siedem i p� gwinei srebrem, samymi gwineami i p�gwineami, dwa tysi�ce dziesi��
funt�w w banknotach, jako te� czek na pewn� sum�, star� podkow�, fa�szywy szyling, kawa�
kamfory i jak�� muszl�. �e za� ostatni ten przedmiot posiada� pewien po�ysk i �adne wewn�trz
odcienie, nabra�em przekonania, �e pan Barkis musia� przypuszcza�, i� w muszli tej
znajduj� si� per�y.
Przez d�ugie lata skrzynia ta zawsze towarzyszy�a Barkisowi w jego codziennych wyjazdach.
Dla odwr�cenia wszelkich podejrze�, wymy�li� on histori�, jakoby skrzynia ta by�a
w�asno�ci� niejakiego Blackboya, powierzon� Barkisowi do czasu, a� zg�osi si� po ni� w�a�ciciel.
Ca�� t� bajk� wypisa� na wieku skrzyni. Czas zatar� cz�ciowo napis.
D�ugoletnie oszcz�dno�ci wcale poka�ny da�y rezultat. Fundusz zebrany wynosi� trzy tysi�ce
funt�w szterling�w. Procenty od tysi�ca Barkis zapewni� jako do�ywocie panu Peggotty,
po najd�u�szym za� jego �yciu mia�y by� rozdzielone na r�wne cz�ci pomi�dzy mnie a
Emilk� lub nasze potomstwo, i tak dalej. Reszta stawa�a si� wy��czn� i bezsporn� w�asno�ci�
jego �ony, jedynej wykonawczyni woli zmar�ego.
Czytaj�c na g�os testament czu�em si� niby proktorem i zaczyna�em przypuszcza�, �e
Commons wi�cej jest przecie wart, ni�by si� zrazu wydawa� mog�o. Bada�em testament od
strony prawnej i z zadowoleniem musia�em przyzna�, �e by� prawomocny. Poczyni�em o��w-
5
kiem na marginesie potrzebne adnotacje, podziwiaj�c sam siebie, �e mi to wszystko, w tak
pr�dkim stosunkowo czasie, wiadomym si� sta�o.
Na tym podobnych zaj�ciach, na spisaniu inwentarza i przywodzeniu do porz�dku interes�w
Peggotty, na udzielaniu jej, ku obop�lnemu naszemu zadowoleniu, rad prawnych, zszed�
mi tydzie� poprzedzaj�cy pogrzeb. Przez ca�y czas nie widzia�em Emilki, s�ysza�em tylko, �e
�lub jej mia� odby� si� za par� tygodni.
Nie towarzyszy�em oficjalnie pogrzebowi, to jest nie w�o�y�em �a�oby i nie nios�em chor�gwi
do wystraszenia wr�bli, lecz wczesnym rankiem uda�em si� na cmentarz w Blunderstone
i tam wyczekiwa�em zw�ok, kt�rym towarzyszy�a wdowa z bratem. Wariat, jak zwykle
wygl�da� przez okno mego dawnego pokoiku, dziecko doktora, jak zwykle, trz�s�o ci�k�
g�ow� i przewraca�o bladymi oczami w stron� ksi�dza spoza ramienia swej piastunki, pan
Omer sta� w g��bi, dysz�c ci�ko, nie by�o zreszt� nikogo wi�cej i pogrzeb odby� si� cicho,
spokojnie. Z godzin� jeszcze potem chodzili�my po cmentarzu; z mogi�y mej matki zerwali�my
kilka �wie�ych listk�w.
Ogarnia mnie wielka trwoga, jak ciemna chmura, co si� spuszcza�a na oddalony ogr�d, ku
kt�remu wiod�y mnie samotne kroki. Boj� si� zbli�y� my�l� do tego, co zasz�o tej nocy, a co
si� powtarza dzi� w sercu mym i pami�ci.
Nie zetr� tego powtarzaj�c, i milcz�c nie zetr�. Sta�o si�. Nikt i nic odmieni� nie zdo�a dokonanego
faktu.
Peggotty wybiera�a si� ze mn� nazajutrz do Londynu dla uprawnienia testamentu m�a.
Tego za� dnia Emilka przebywa�a w sklepie krawca, wieczorem mieli�my si� zej�� w starej
�odzi pana Peggotty. Ustalili�my, �e Ham o zwyk�ej porze wst�pi po narzeczon�, ja nadejd�, a
brat z siostr�, wr�ciwszy z obrz�du pogrzebowego, oczekiwa� nas b�d� w starej �odzi.
Rozsta�em si� z nimi u wr�t cmentarza i zamiast od razu wraca�, zboczy�em w stron� Lowestoft.
Zwr�ci�em potem kroki do Yarmouth. Po drodze wst�pi�em na obiad do jakiej� ober�y
i tak nadszed� wiecz�r. Wiecz�r by� d�d�ysty, zimny, lecz jasny, gdy� ksi�yc w pe�ni
przebija� przez chmury.
Wkr�tce dojrza�em ��d� pokryt� dachem i �wiat�a w okienkach. Przeszed�szy mokre nadbrze�ne
piaski, znalaz�em si� u drzwi domu.
Wszed�em. Cicho tu by�o, spokojnie. U komina pan Peggotty siedzia� pal�c fajk�, na stole
przygotowano wieczerz�, ogie� p�on�� weso�o, popi� by� odgarni�ty, a Emilk� czeka�o zwyk�e
jej miejsce w k�cie. Na dawnym te� miejscu siedzia�a Peggotty i gdyby nie jej ubi�r, zdawa�oby
si�, �e przesz�o�� wr�ci�a w zupe�no�ci. Przed ni� sta�o pude�ko do rob�t z wymalowan�
na wieczku kopu�� katedry �w. Paw�a, w nieodst�pnym towarzystwie z�bka wosku i
skr�conego centymetra. Pani Gummidge szamota�a si� w swoim k�cie... S�owem, wszystko
by�o, jak bywa�o niegdy�, przed laty.
� Pierwszy pan przybywasz, Davy � zauwa�y� z uprzejmym u�miechem pan Peggotty. �
Zrzu� pan p�aszcz, bo wilgotny.
� Dzi�kuj� panu � rzek�em oddaj�c p�aszcz do powieszenia � prawie suchy!
� Pi�knie mi suchy! � zawo�a� dotykaj�c mych ramion. � Panicz przem�k� do nitki. Niech�e
pan siada, ogrzeje si�. Nie witam pana, ale rad panu jestem z ca�ego serca.
� Dzi�kuj� � rzek�em � nie w�tpi� o tym. A ty, staruszko moja kochana? � spyta�em Peggotty
ca�uj�c j�.
� Cha! Cha! � �mia� si� pan Peggotty chc�c pocieszy� siostr�. � W�a�nie m�wi�em jej, �e
nie ma na �wiecie kobiety, kt�rej sumienie bardziej mo�e by� spokojne, jak nie przymierzaj�c
jej. Spe�ni�a wszystkie swe obowi�zki wzgl�dem nieboszczyka, nieboszczyk sam dobrze o
tym wiedzia�, on jej, ona jemu oddali wszystko, co si� komu nale�a�o, czeg� mo�na chcie�
wi�cej?
Pani Gummidge zamrucza�a co� w k�cie.
6
� Odwagi, kobieto, odwagi! � pociesza� j� z kolei pan Peggotty, lecz to nie pomaga�o. Kiwa�a
g�ow� korzystaj�c z nadarzaj�cej si� sposobno�ci, aby przypomnie� swoje w�asne wdowie�stwo.
� Odwagi, kobieto, trzymaj si� �mia�o, a zobaczysz, wszystko jeszcze dobrze p�jdzie.
� Nie mnie, Danielu, nie mnie � odpowiada�a p�aczliwie. � Dla mnie pozosta�a samotno�� i
opuszczenie.
� Nie! Nie! � upewnia� j� stary poczciwiec.
� Tak, tak, Danielu � twierdzi�a � nie jestem z tych, co lubi� �y� cudzym kosztem, potrafi�
si� usun��.
� B�j si� Boga, kobieto! Co ty mnie mo�esz kosztowa�! I niby nie widzisz, �e mi si� teraz
w�a�nie stajesz potrzebniejsza ni� kiedykolwiek!
� Wiem, �e dot�d nie by�am potrzebna � rozp�aka�a si� na dobre pani Gummidge � niepotrzebnie
mi to wyrzucasz. Opuszczona i samotna istota zawsze i wsz�dzie bywa niepotrzebna!
Pan Peggotty wygl�da� bardzo zmieszany i zawstydzony okazanym brakiem serca, tr�cony
jednak przez siostr�, nic nie odpowiedzia�, tylko popatrzywszy z �alem na pani� Gummidge,
zwr�ci� wzrok na holenderski zegar, powsta� z miejsca, zapali� �wiec� i postawi� j� w oknie.
� Tak to, pani Gummidge � powiedzia� weso�o, na co kobieta zamrucza�a co� niewyra�nie
� postawmy �wiec� jak zwykle. Cha! Cha! Pan Davy nie wie, co to znaczy. To dla Emilki.
�cie�ka po ciemku ponura. Jak tylko jestem w domu, w tym czasie, kiedy Emilka wraca,
zawsze zapalam �wiec� i stawiam w oknie, a Emilka my�li sobie: �oto dom�, i my�li jeszcze:
�stryj mnie czeka�. A co, dobrze tak?
� Dziecko z ciebie � rzek�a Peggotty, rozrzewniona w gruncie rzeczy dobroci� brata.
� Ha! � rzek� staj�c przed ogniem, prostuj�c grube swe cz�onki i zacieraj�c r�ce z zadowoleniem.
�Wygl�dam na dziecko!
� Niezupe�nie � zauwa�y�a Peggotty.
� Kto wie, kto wie � m�wi� � zreszt� mniejsza z tym i powiem tylko, �e jak pomy�l� o
tamtym �adnym domku naszej Emilki, to po prostu nie wiem, co z tymi elegancjami robi�.
Boj� si� dotkn��, my�l�c, �e takie to delikatne jak nasza Emilka, i nikomu, za nic w �wiecie,
nie pozwoli�bym potr�ci� tam �adnego przedmiotu. Bawi� si� jej czepeczkami jak ma�e
dziecko. Cha! Cha! Macie dziecko w postaci starego morskiego rekina.
Roze�mia� si� na g�os, wt�rowali�my mu z Peggotty, lecz ciszej.
� Pami�tam � m�wi� o�ywiaj�c si� � jak by�a taka malutka i nieraz ca�ymi godzinami bawili�my
si� razem w Turk�w, Francuz�w, w ludo�erc�w, w lwy, wieloryby i rozmaitych cudzoziemc�w!
Zosta�o to ju� w zwyczaju. Teraz zapalam dla niej �wiec�, by j� z dala, z ciemnej
dostrzeg�a �cie�ki. Dzieci�stwo! Ale chocia� wyjdzie za m�� i opu�ci t� cha�up�, wiem to,
�wiec� zawsze przecie stawia� b�d� i siedz�c jak teraz przy ogniu my�le� o Emilce i czeka�
jej. � Za�mia� si�. � My�licie sobie pewno, jakie dziecko z tego morskiego rekina! A ja przecie
my�l� sobie, patrz�c na �wiec�: moja Emilka widzi �wiat�o, wraca. Wy si� �miejecie ze
starego rekina, a ja si� ciesz�... Ot� i ona.
Wyci�gn�� do drzwi ramiona; we drzwiach stan�� Ham. Deszcz wzm�g� si� wida�, gdy�
szeroki kapelusz opada� mu na oczy.
� A Emilka? � spyta� pan Peggotty. Ham sk�oni� tylko g�ow� w stron� podw�rza. Pan Peggotty
zgasi� �wiec� i pocz�� roznieca� ogie�. Ham, nie ruszaj�c si� z miejsca, rzek� do mnie:
� Paniczu, niech panicz wyjdzie ze mn� na chwilk�, mamy co� panu do pokazania.
Wyszli�my. Przechodz�c dopiero ko�o niego, dostrzeg�em, �e by� �miertelnie blady.
Spiesznie zamkn�� drzwi, na dworze znale�li�my si� we dw�ch... we dw�ch tylko.
� Co to znaczy? � spyta�em.
Wybuchn�� g�o�nym, wstrzymywanym p�aczem. Oniemia�em na widok tej bole�ci, chocia�
nie wiedzia�em ani co my�le�, ani czego si� l�ka�.
� Ham! Na Boga � rzek�em � co si� sta�o?
7
� Ukochanie moje � wyj�ka� � ona, kt�ra by�a dum� moj�, �renic� w oku, ta, za kt�r� �ycie
bym tysi�c razy odda�, znik�a.
� Znik�a, m�wisz?
� Uciek�a! � wybuchn��. � Emilka uciek�a! O! Wola�bym stokro� widzie� j� na marach ni�
zha�bion�.
Wyraz twarzy, kt�r� wzni�s� ku zachmurzonym niebiosom, blado�� jego, dr�enie za�amanych
r�k, wszystko to wrazi�o mi si� na zawsze w pami��. W noc samotn�, ksi�ycow�, a
pochmurn� widz� go zawsze przed sob� takim, jakim by� w strasznej tej chwili.
� Uczony jeste� � m�wi� � i wiesz lepiej ode mnie, jak i co im powiedzie�. To mo�e zabi�
stryja.
Drzwi skrzypn�y. Pochwyci�em klamk�, by zyska� cho� chwil� czasu. Za p�no, pan Peggotty
wyjrza� � nigdy nie zapomn� jego nagle zmienionej twarzy.
Przypominam sobie krzyk i p�acz kobiet. Stali�my ju� teraz w pokoju, w r�ce mojej dr�a�
dany mi przez Hama papier, pan Peggotty stal blady z dr��cymi, posinia�ymi ustami, bluz�
mia� rozerwan� na piersiach i powalan� krwi�, kt�ra mu si� z gard�a musia�a rzuci�. Patrza�
na mnie szklanym wzrokiem.
� Czytaj pan � rzek� z cicha, g�ucho � powoli tylko, s�owo za s�owem, abym m�g� zrozumie�.
W grobowej ciszy, jaka zapad�a, czyta�em na zmi�tej �wiartce papieru, co nast�puje:
Gdy ci, kt�rzy mnie kochali wi�cej, ni� na to zas�ugiwa�am w�wczas nawet, kiedy serce
moje by�o jeszcze niewinne, odczytaj� to � daleko ju� st�d b�d�...
� Daleko � powt�rzy� g�ucho pan Peggotty. � Zaczekaj, daleko! Emilka daleko!
Jutro rano � list nosi� dat� dnia wczorajszego � opuszcz� dom m�j, dom kochany, jedyny,
na zawsze, i nie wr�c� ju�, chyba �e odwiezie mnie jako sw� �on�. Zamiast mnie ten list zastaniecie.
Och! Gdyby� wiedzia�, Ham, jak mi si� serce kraje, chocia� Ci� tak bardzo zasmucam
i krzywdz�, przebaczy�by� mi pewno, gdyby� tylko wiedzia�, ile cierpi�. Nie �miem pisa� o
sobie. Pociesz si� tym, �em tak ma�o warta. Przez lito�� powiedz Stryjowi, �e go nigdy, nigdy
bardziej nie kocha�am, jak w tej chwili. Zapomnij, jake� by� dobry, pob�a�liwy dla mnie, zapomnij,
�e�my si� pobra� mieli, my�l lepiej, �e umar�am ma�ym jeszcze b�d�c dzieckiem i
gdzie� mnie pogrzebano. Pro� Boga, abym nie wr�ci�a, i miej lito�� nad Stryjem. Pocieszaj
go, m�w mu, �e go nigdy, nigdy bardziej jak w tej chwili nie kocha�am. Serce swe poczciwe
oddaj jakiemu� poczciwemu dziewcz�ciu. Wi�cej ode mnie warta zast�pi mnie przy Was, gdy�
ja Wam sam� ha�b� przynosz�. Niech Was wszystkich Nieba maj� w swej pieczy. Modl� si� za
Was wszystkich gor�co, nie za siebie. I w�wczas nawet, gdy on mnie tu z powrotem nie przywiezie
jako sw� �on�, za Was modli� si� b�d�. �egnam Stryja. Stryjowi �zy moje i ostatnie
dzi�kczynienia.
Tyle tylko!
Dawno przesta�em czyta�, a stary sta� jak skamienia�y, patrz�c na mnie szklanym wzrokiem.
O�mieli�em si� uj�� go za r�k� w nadziei przywr�cenia do przytomno�ci.
� Dzi�kuj�, dzi�kuj� panu � rzek� g�ucho, nie czyni�c �adnego ruchu.
Z kolei Ham przem�wi�. Podzia�a�o to na starca o tyle, �e za�ama� r�ce. Pozosta� jednak w
uprzedniej postawie.
Po chwili przesta� patrzy� na mnie, zatoczy� wzrokiem doko�a, jak kto�, kto si� budzi z
ci�kiego snu. Po chwili spyta� g�ucho:
� Kto to? Chc� wiedzie� jego nazwisko.
Ham spojrza� na mnie, cofn��em si� jak piorunem ra�ony.
� Chc� wiedzie�, kto to sprawi� � powt�rzy� pan Peggotty.
� Paniczu � szepn�� mi na ucho Ham � paniczu Davy, oddalcie si�, musz� mu co� powiedzie�...
czego nie powinni�cie s�ysze�.
Cofn��em si�, opad�em na krzes�o, oniemia�em.
8
� Chc� wiedzie� jego nazwisko � us�ysza�em raz jeszcze.
� W ostatnich czasach � m�wi� Ham bezd�wi�cznym g�osem � kr�ci� si� tu pewien lokaj...
a tak�e d�entelmen... lokaj i d�entelmen...
Pan Peggotty sta� jak wryty, ze szklanym, zwr�conym na Hama wzrokiem.
� Lokaj ten � ci�gn�� Ham z wysi�kiem � widziany by� zesz�ego wieczoru z dzieweczk�
nasz�. Czatowa� na ni� po kryjomu od tygodnia przesz�o. Udawa�, �e opu�ci� Yarmouth, lecz
czatowa�. Paniczu Davy! O, paniczu Davy!
Czu�em naoko�o mej szyi ramiona Peggotty. By�em jak skamienia�y. Gdyby dom si� wali�,
nie zdo�a�bym powsta�.
� Nieznany pojazd widziany by� dzi� rano o �wicie, za miastem, na drodze do Norwich �
ci�gn�� Ham dalej. � Lokaj �w podchodzi� do�, wraca�, zn�w si� zbli�y�... tym razem z Emilk�...
tamten czeka� w poje�dzie... On to.
� Na Boga � krzykn�� pan Peggotty cofaj�c si� i zas�aniaj�c twarz d�o�mi jak przed ciosem
� wiem ju�, jak si� nazywa. Steerforth!
� Paniczu � rzek� Ham zwracaj�c si� do mnie � nie miej mi tego za z�e, wiem, �e nie ma w
tym twej winy, ale istotnie nazywa si� on Steerforth, a pod�y to nikczemnik!
Pan Peggotty nie wyda� j�ku, �zy nie uroni�, sta� d�ugo jak wryty, potem zrzuci� rozdart� na
piersiach bluz�.
� Zreperujcie mi to � rzek� � i pom�cie ubra� si� pr�dzej. Tam surdut, kapelusz.
Ham spyta� go, co zamierza.
� Id� szuka� mej bratanicy � rzek� � najprz�d do tego statku, wiecie. Utopi�bym go tysi�c
razy, bez lito�ci, gdybym przypuszcza� � doda� z dzikim sza�em w oczach � utopi�bym, gdyby
siedzia� przede mn�, oko w oko, niecne swe snuj�c zamys�y. Id� szuka� mej bratanicy.
� Gdzie? � rzek� Ham zachodz�c mu drog�.
� Wsz�dzie, po �wiecie ca�ym. Znajd� j�, wyrw� ha�bie, wr�c� tu z ni�. Nikt mnie zatrzyma�
nie zdo�a, m�wi� wam, �e po ni� id�.
� Nie, nie � zawo�a�a rzucaj�c si� do drzwi pani Gummidge � nie, Danielu! Nie tak, nie teraz.
Uspok�j si� troch�, a potem, m�j biedny, opuszczony Danielu, szuka� jej b�dziesz, ile
zechcesz. S�uszne to, ale uspok�j si� przedtem. Usi�d� i przebacz mi, �e ci dokucza�am! Teraz
widz�, czym by�y moje troski w por�wnaniu z tym nieszcz�ciem! Pom�wmy troch� o
dawnych czasach, kiedy Emilka zosta�a sierot� i Ham tak�e, i ja tak�e biedn�, opuszczon�
wdow�, a ty� nas przygarn��. M�wmy o tym, to ci ulg� sprawi, Danielu � doda�a opieraj�c mu
g�ow� o rami� � ulg� ci to sprawi, doda odwagi. Wiesz, jak tam jest napisane: �Cokolwiek
uczynicie jednemu z tych maluczkich, mnie samemu uczynili�cie�. Nie, nie zawiod� te s�owa
pod dachem, pod kt�rym wszyscy�my mieli przytu�ek przez tyle, tyle lat.
Uspokaja� si�, a gdym us�ysza�, �e p�acze, ukl�k�em prosz�c o przebaczenie za nieszcz�cie,
kt�re mimowolnie pod ich dach sprowadzi�em, a nabrzmia�e w sercu przekle�stwo dla
Steerfortha w lepsze zmienia�o si� uczucie, wraz ze �zami, kt�re mi te� pewn� ulg� przynios�y.
9
ROZDZIA� XXXII
POCZ�TEK D�UGIEJ PODRӯY
To, co czuj�, czu� musz� i inni i dlatego nie waham si� wyzna�, �e nigdy mo�e Steerforth
dro�szy mi nie by� jak w chwili, gdy si� rwa�y ��cz�ce nas wi�zy. W nag�ym odkryciu jego
niegodziwo�ci nie traci�em z pami�ci znanych mi jego przymiot�w, my�la�em o nich, �agodzi�y
one m�j s�d o nim, my�la�em o tym, jak wysoko i szlachetnie postawi� go mog�y, a
chocia� g��boko przekonany by�em o mej niewinno�ci we wniesionym przeze� w dom mych
przyjaci� nieszcz�ciu, czu�em, �e gdybym go spotka� oko w oko, nie powiedzia�bym mu
s�owa wyrzutu. Kocha�em go nie mniej ni� przedtem i chocia� utraci�em wszelkie z�udzenia,
chocia� wiedzia�em, �e by�bym chyba s�abym dzieckiem, gdybym si� zn�w do� zbli�y�, �e
wszystko mi�dzy nami na zawsze sko�czone, zerwane w imi� przesz�o�ci, okazywa�bym mu,
gdybym go spotka�, to samo co dawniej przywi�zanie. Co Steerforth my�la� o mnie, jakie
zachowa� wspomnienia, nie wiem, moje pozosta�y mu wierne, jak zmar�emu przyjacielowi.
Tak jest, dawno ze skromnej historii mego �ycia usuni�ty przyjacielu! Bole�� moja �wiadczy�
przeciw tobie b�dzie u tronu Najwy�szego Trybuna�u, lecz serce i pami�� nigdy.
Wie�� o tym, co zasz�o, szybko rozbieg�a si� po mie�cie. Wyszed�szy nazajutrz rano, s�ysza�em,
jak przechodnie rozprawiali o tym na ulicy. Niekt�rzy pot�piali Steerfortha, wi�kszo��
m�od� dziewczyn�, lecz do opiekuna jej i narzeczonego wszyscy odnosili si� z jednakim
wsp�czuciem i szacunkiem. Rybacy i �eglarze, natchnieni poczuciem delikatno�ci,
uchylali si� na widok pana Peggotty i Hama, st�paj�cych powoli, wlok�cym si� krokiem po
wybrze�u.
Tam to ich spotka�em. Gdyby mi nawet Peggotty nie m�wi�a o tym, �atwo, widz�c ich,
domy�li�bym si�, �e oka przez ca�� noc nie zmru�yli, przesiedziawszy do dnia bia�ego tak,
jakem ich by� z wieczora zostawi�. Noc ta jedna pochyli�a g�ow� pana Peggotty bardziej ni�
wszystkie minione lata, odk�d go pozna�em. Obaj z bratankiem przybici byli nad wszelki wyraz,
ale na poz�r spokojni, ch�odni nawet jak to morze, co pod pochmurnym niebem le�a�o
spokojnie, z zamkni�t� w �onie swym burzliw� fal�, a nawet gdzie� precz, na skraju horyzontu,
z�oci�o si� pod w�sk� smug� niewidzialnego z brzegu s�o�ca.
� Rozmawiali�my z sob� � rzek� powitawszy mnie pan Peggotty, po kilku chwilach milczenia
� o tym, co mamy przedsi�wzi��, a czego si� wystrzega�, zdecydowani te� ju� jeste�my.
10
Spojrza�em na Hama. Wzrok jego goni� na skraju morza ja�niejsz� lini�. Przel�k�em si�.
We wzroku tym nie by�o gniewu ni z�o�ci, b�yszcza�o tylko niez�omne postanowienie. Tak,
gdyby spotka� Steerfortha, zabi�by go bez w�tpienia.
� Obowi�zki tu moje sko�czy�y si� � powiedzia� pan Peggotty. � Jeden mi dzi� ju� tylko
pozosta� obowi�zek: szuka� mej... � zaj�kn�� si�, a potem z mocnym wysi�kiem doda�: � Szuka�
jej b�d�, a� odnajd�, to jest dzi� jedyny m�j obowi�zek.
Wstrz�sn�� tylko g�ow� na moje pytanie, gdzie si� zamierza uda�, i nawzajem spyta�, czy
nazajutrz zamierzam odjecha� do Londynu. Wnosz�c, �e mog� by� mu potrzebny, odrzek�em,
�e wyjazd m�j najzupe�niej do niego zastosuj�.
� Je�li pan mo�e pozosta� do jutra � rzek� � i je�li nie sprawi to panu przykro�ci, pojad� z
panem.
Kilka krok�w przeszli�my w milczeniu.
� Ham � m�wi� dalej � tu pozostanie, ma on prac� i musi si� opiekowa� moj� biedn� siostr�.
Z ni� zamieszka; stara za� ��d� ta...
� Opuszczasz j� pan? � spyta�em �agodnie.
� Moje miejsce nie tu � odrzek� � i c� tam, �e ��d� w ciemno�ci zatonie, gdy cz�owiek ginie.
Lecz nie, ��d� nie b�dzie opuszczona.
Zn�w przeszli�my krok�w kilka w milczeniu.
� Owszem � ci�gn�� � pragn�, aby pozosta�a latem i zim�, dniem i noc�, czym by�a dot�d,
tak�, jak� ona j� zna�a. Chc�, aby gdy wr�ci, zasta�a dawne swe miejsce, pozna�a prowadz�c�
do domu drog�. Chc�, aby w s�ot� i zawiej� zasta�a tu pani� Gummidge i mia�a odwag�, widz�c,
�e jest ci�gle oczekiwana, dr��c� r�k� zapuka� do drzwi i pod w�asnym dachem z�o�y�
do spoczynku sko�atan�, niegdy� tak jasn� g��wk�.
Chcia�em odpowiedzie�, lecz nie mog�em.
� Trzeba � rzek� � aby co wiecz�r i przez noc ca�� w tym oto oknie pali�a si� �wieca i z
dala ju� m�wi�a jej, jak dot�d mawia�a: �Wracaj, kochanie, go��bko nasza, wracaj, czekaj�
ciebie�.
� Ham � rzek� zwracaj�c si� do synowca � je�liby� kiedy us�ysza� wieczorem czy w nocy
pukanie, wiesz, ciche jej pukanie do drzwi ciotki, nie otwieraj sam. Niech j� lepiej spotka
ciotka, l�ej biedaczce b�dzie.
Szed� czas jaki� przed nami milcz�c. Spojrza�em na Hama. Wpatrzony w jasn� lini� na
skraju horyzontu i morza mia� ten sam co przedtem wyraz twarzy. Dotkn��em jego ramienia,
lecz dwa razy powt�rzy� musia�em imi�, nim si� zbudzi� z zadumy. Spyta�em go, o czym
my�la�.
� O tym tam � odrzek� wskazuj�c morze.
� O tym, co masz przed sob�, prawda? � spyta�em z naciskiem.
� E, paniczu, nie wiem jak, lecz wiem, �e koniec stamt�d przyj�� musi � rzek� patrz�c
wci�� na morze z tym samym co przedtem wyrazem twarzy.
� Jaki koniec? � spyta�em zdj�ty uprzedni� trwog�.
� Nie wiem � odrzek� zamy�lony � my�la�em po prostu, �e tam, gdzie by� pocz�tek, tam
musi by� i koniec... Lecz to ju� przesz�o � doda� odpowiadaj�c memu spojrzeniu � i niepotrzebnie
pan boisz si�, jestem jak oszo�omiony i sam nie wiem, co my�l� i m�wi�.
Pan Peggotty zatrzyma� si�, my tak�e i rozmowa urwa�a si�, lecz pozosta�a mi w pami�ci i
przypomnia�em j� sobie, gdy w swym czasie istotnie nieub�agany nadszed� koniec.
Wkr�tce doszli�my do starej �odzi. Pani Gummidge zamiast, jak zwykle, j�cze� i wzdycha�
w swym k�cie, krz�ta�a si� ko�o �niadania. Wzi�a kapelusz od pana Peggotty, przysun�a
mu krzes�o, a m�wi�a tak pocieszaj�co i rozs�dnie, �em jej nie poznawa�.
� Danielu! Poczciwy m�j Danielu! Musisz zje�� i pokrzepi� potrzebne ci teraz si�y. Spr�buj!
Spr�buj tylko. Je�li ci si� naprzykrzam, powiedz, a odejd�.
11
Gdy poda�a nam �niadanie, odesz�a do okna, gdzie reperowa�a odzie� i bielizn� pana Peggotty,
uk�adaj�c j� potem w sk�rzanej walizie, takiej jakiej zwykli u�ywa� �eglarze. Jednocze�nie
m�wi�a:
� Mo�esz by� zupe�nie spokojny. W ka�dym tu b�d� czasie, dniem i noc�, zim� i latem.
Nie nazbyt jestem pi�mienna, ale od czasu do czasu b�d� do ciebie pisywa� przesy�aj�c listy
do pana Davy. A mo�e czasem napiszesz do mnie s��wko, Danielu? Niepokoi� si� b�d� o t�
samotn� d�ug� tw� podr�.
� To� ty, kobieto, b�dziesz tutaj teraz naprawd� samotna i opuszczona � zauwa�y� pan Peggotty.
� Nie, nie � zaprzeczy�a � nie troszcz si� tylko o mnie, Danielu! Do�� b�d� mia�a zaj�cia
utrzymuj�c w porz�dku dom dla ciebie i tych, co mog� tu wr�ci�. W pogod� wyczekiwa�
b�d� na progu jak dawniej, zupe�nie tak samo, a wracaj�cych przyjm� kochaj�cym, wiernym
sercem.
Jak�e si� pani Gummidge bardzo, i to tak z dnia na dzie�, nagle zmieni�a! Mia�em przed
sob� inn� kobiet�. Nie j�cz�c�, zamkni�t� we w�asnych, wyimaginowanych troskach, lecz
po�wi�caj�c� si�, nie my�l�c� o sobie wcale, godn� czci i szacunku! Czego przy tym w dniu
tym nie zrobi�a! Mn�stwo przedmiot�w, wiose�, �agli, lin, pak znie�� trzeba by�o z wybrze�a i
schowa� w ma�ym sk�adziku. By�o to mienie pana Peggotty, nad kt�rym rozci�ga�a opiek�, i
chocia� ka�dy spieszy� jej z pomoc�, gdy� nie by�o r�k, kt�re by nie chcia�y odda� us�ugi odje�d�aj�cemu,
ugina�a si� dzie� ca�y pod ci�arami, przy czym zapomnia�a najzupe�niej zwyk�ych
swych skarg. By�a niemal weso�a, nie k��ci�a si� z nikim, ani razu nie podnios�a g�osu,
ani jednej �zy nie uroni�a i dopiero o zmroku, gdy pozosta�a sama ze mn� i panem Peggotty i
gdy ten ostatni, wycie�czony, zapad� w sen twardy, rozp�aka�a si� na dobre, ale cicho, a odprowadzaj�c
mnie do drzwi, m�wi�a:
� Niech Nieba panu nagrodz�, panie Davy! B�d� mu przyjacielem i podpor�.
Rzek�szy to, pobieg�a pr�dzej umy� oczy, aby budz�c si� zasta� j� spokojn� i przy robocie.
Pozostawi�em j� jako opiek� i podpor� nieszcz�ciem dotkni�tego cz�owieka, rozmy�laj�c
nad t� wielk�, udzielon� mi przez pani� Gummidge nauk�.
Musia�o by� ju� oko�o dziesi�tej, gdy b��kaj�c si� bez celu po mie�cie, zatrzyma�em si� u
drzwi sklepu �Omer i Joram�. Pan Omer tak si� przej�� tym, co zasz�o, jak mi p�niej opowiedzia�a
jego c�rka, �e mu si� zrobi�o gorzej i musia� si� po�o�y�.
� Brzydka, niewdzi�czna dziewczyna � zadecydowa�a pani Joram � zawsze by�a niewiele
warta!
� Nie m�w pani tego � zawo�a�em � nie my�lisz tak!
� Owszem � odpar�a z gniewem.
� Nie, nie! � zaprzecza�em.
Podnios�a g�ow� chc�c wygl�da� na obra�on� i surow�, lecz nie wytrzyma�a i rozp�aka�a
si�. M�ody by�em i niedo�wiadczony, a jednak uzna�em te jej �zy za lepsz� oznak� niewie�ciej
godno�ci i macierzy�skiego serca ni� uprzedni� nieub�agalno�� zasad.
� Co pocznie z sob�, co si� z ni� teraz stanie! � chlipa�a. � Och, jak�e mog�a by� tak bezlitosna
dla siebie i dla nich!
Przypomnia�em sobie, �em widzia� pani� Joram m�od� dzieweczk�, i zadowolony by�em,
�e sama pami�ta�a o tej dobie.
� Moja ma�a � m�wi�a � ledwie si� da�a uspokoi�, ca�y dzie� p�aka�a i teraz przez sen m�wi
jeszcze o Emilce. Pyta�a, czy Emilka sta�a si� z�a? C� mia�am odpowiedzie� dziecku?
Onegdaj jeszcze wieczorem, wychodz�c st�d po raz ostatni, Emilka z w�asnej szyi zdj�a
wst��k�, zawi�za�a na szyi mojej ma�ej i pie�ci�a j�, i bawi�a si� z ni�, dop�ki Minnie nie zasn�a.
Wst��ka jest i teraz na szyi ma�ej, �le to, wiem, ale jak�e dziecku odbiera�? Przywi�za�a
si� do niej z ca�ego serca i Emilka kocha�a ma��, by�a dla niej dobra, pie�ci�a j� zawsze.
12
Pani Joram p�aka�a tak rzewnie, �e a� m�� przyszed� j� uspokaja�. Pozostawiwszy ich razem,
wr�ci�em do domu Peggotty smutniejszy jeszcze, ni� gdym go opuszcza�.
Poczciwe to stworzenie, nie zwa�aj�c na tyle bezsennie u �o�a chorego m�a sp�dzonych
nocy, pozosta�o na noc u brata. W mieszkaniu by�a tylko stara kobieta, przyj�ta w ostatnich
tygodniach do pomocy, bo Peggotty nie mog�a da� sobie rady z gospodarstwem. Otworzy�a
mi drzwi ofiarowuj�c swe us�ugi. Nie potrzebowa�em ich i, zgodnie z jej skrytymi �yczeniami,
pos�awszy j� spa�, sam usiad�em przed ogniem rozmy�laj�c o wszystkim, co zasz�o.
My�la�em o �miertelnym �o�u nieboszczyka i o tych obszarach dalekich, kt�rych szuka�o
oko Hama, gdy z zadumy wyrwa�o mnie pukanie do drzwi, ciche i s�abe, jakby dzieci�c� dokonane
d�oni�.
Porwa�em si� zdziwiony, otworzy�em drzwi i zrazu nic nie dostrzeg�em, opr�cz wielkiego
o w�asnej, rzek�by�, sile poruszaj�cego si� parasola. Po chwili spod parasola wy�oni�a si�
panna Mowcher.
By�em przygotowany na nie nazbyt uprzejme powitanie tego drobniutkiego stworzonka,
je�liby uchylaj�c parasol ukaza�a �trzpiotowate� swe, kt�re zachowa�em w pami�ci, oblicze.
Ale podniesiona ku mnie twarz by�a tak smutna i gdym przyj�� z r�k przyby�ej olbrzymowi
mog�cy s�u�y� parasol, za�ama�a z tak� rozpacz� drobniutkie swe r�cz�ta, �e od razu mnie
rozbroi�a.
� Panno Mowcher � rzek�em spogl�daj�c poza ni� w pust� ulic�, chocia� nie potrafi�bym
powiedzie�, kogo spodziewa�em si� dojrze� � co pani� tu sprowadza?
Ruchem kr�tkiej swej prawej r�ki wskaza�a, bym zamkn�� parasol, sama za� szybko wesz�a
do kuchni. Zamkn�wszy drzwi uda�em si� za ni�. Siedzia�a ju� na sto�eczku przed kominem,
kiwaj�c si� tam i z powrotem, jak istota dotkni�ta wielkim smutkiem. Zmieszany tym
sam na sam, na jakie by�em skazany, i zdziwiony ca�ym jej zachowaniem, spyta�em j� powt�rnie:
� Co pani jest, panno Mowcher, czy pani czuje si� s�aba?
� Go��bku m�j � rzek�a opieraj�c obie r�ce na sercu � tu mnie boli, tu! Nie mog� my�le� o
tym, co zasz�o i czemu zdo�a�abym mo�e przeszkodzi�, gdybym nie by�a tak� trzpiotk�.
I zn�w jej wielki, nieproporcjonalnie do tak ma�ej figury wielki kapelusz chwia� si� z ca��
jej osob� tam i z powrotem, a zwi�kszony karykaturalnie cie� jego przesuwa� si� r�wnomiernie
po �cianie.
� Zdziwiony jestem � rzek�em � widz�c pani� zasmucon� i powa�n�.
� Tak � odrzek�a � ka�dy z was, starszy i m�odszy, trzpiot i dojrza�y, dziwi� si� tylko umie
dostrzeg�szy ludzkie we mnie uczucie! Zrobili ze mnie igraszk�, przedmiot zabawy, do odtr�cenia,
gdy si� mn� znudz� lub im si� uprzykrz�, i dziwi� si�, �e mam wi�cej uczucia od
drewnianego konika lub gutaperkowej lalki! Tak to, tak zawsze!
� Mo�e to i s�uszne, co pani m�wi, odno�nie innych � odrzek�em � co do mnie jednak, tak
nie jest i istotnie nie powinienem, znaj�c pani� tak ma�o, dziwi� si� niczemu. M�wi�em to
zreszt� raczej bezmy�lnie.
� C� mam pocz��? � m�wi�a powstaj�c i wyci�gaj�c kr�ciuchne r�czki. � Ojciec m�j by�
taki jak ja, brat m�j taki, taka i siostra. Jak mnie tu pan widzisz, pracuj� na brata i siostr�, a
pracuj� ci�ko. �y� ka�dy potrzebuje, a ja nikomu nie robi� krzywdy i je�li ludzie s� tak lekkomy�lni
i z�o�liwi, �e robi� sobie ze mnie po�miewisko, c� mi pozostaje? �artowa� nawzajem
ze wszystkiego i ze wszystkich, nie wy��czaj�c samej siebie. Czyja w tym wina? Czy
moja tylko?
Nie. Panna Mowcher mia�a poniek�d s�uszno��.
� Gdybym na przyk�ad by�a sob� � ci�gn�a �ywo, kiwaj�c g�ow� � wobec twojego fa�szywego
przyjaciela, co bym wygra�a? Je�liby karlica Mowcher spr�bowa�a uskar�a� si� na
los sw�j, g�os jej doszed�by niedaleko! Takie nawet jak ja male�stwo �y� musi, na to nie ma
13
rady! A �e nikt, nawet takie jak ja male�stwo, karmi� si� samym nie mo�e powietrzem, musz�
wywalczy� sobie tak czy owak kromk� chleba z mas�em.
Usiad�a na sto�eczku, a wyci�gn�wszy z kieszeni chustk� do nosa otar�a ni� oczy.
� Je�li masz dobre serce � m�wi�a � powiniene� owszem nie dziwi� si�, ale winszowa� mi,
�e jestem tym, czym jestem, i �e znaj�c swe po�o�enie umiem by� jednak weso�a i wszystko
przenosi�. Co do mnie, zawdzi�czam sama sobie, �e nie b�d�c nikomu ci�arem uda�o mi si�
udepta� sobie �cie�k� przez �ycie, i za wszystko, co wzgarda, z�o�liwo�� i lekkomy�lno��
ciska na mnie, m�ci� si� umiem samymi tylko drwinkami. �e nie j�cz� nad tym wszystkim,
czego brak czuj�, to lepiej dla mnie, a i nie gorzej innym. O, olbrzymy! Bawcie si� mn�, lecz
bawcie �agodnie!
Panna Mowcher w�o�y�a do kieszeni chustk� do nosa i patrz�c mi wci�� w oczy m�wi�a:
� Spotka�am ci�, go��bku, na ulicy. Z mymi kr�tkimi n�kami nie mog�am ci�, jak si� domy�lasz,
dogoni�, lecz wiedzia�am dobrze, gdzie ci� szuka�. By�am ju� dzi� raz, lecz nie zasta�am
tej dobrej kobiety.
� Pani j� zna, panno Mowcher?
� S�ysza�am o niej � odrzek�a � od �Omer i Joram�.
By�am tu dzi� o si�dmej rano. Przypominasz sobie, co mi Steerforth m�wi� o tym nieszcz�snym
dziewcz�ciu, w�wczas, tam w gospodzie?
Wielki kapelusz na g�owie karlicy i jeszcze wi�kszy jego cie� na �cianie porusza� si� tam i
z powrotem, gdy m�wi�a.
Pami�ta�em doskonale i niejednokrotnie w dniu tym my�la�em o niej. Powiedzia�em jej to.
� Niechby go wszystkie z�e porwa�y duchy � zawo�a�a wznosz�c do g�ry mikroskopijn�
r�k� � jego i tego przekl�tego s�ugusa! A ja s�dzi�am, �e to ty, go��bku, pa�asz do niej m�odocian�
mi�o�ci�.
� Ja?
�Bo te� czemu, na Boga, �piewa�e� jej pochwa�y! Pochwa�y �piewa�e� i rumieni�e� si� po
uszy i wygl�da�e� taki zmieszany! Dziecko! Oj, dziecko!
Nie mog�em zaprzeczy�, rumieni�em si� zmieszany z innych wszelako ni� te, kt�re przytacza�a,
pobudek.
�C� mog�am wiedzie�? � dowodzi�a panna Mowcher wyjmuj�c zn�w chustk� do nosa i
od czasu do czasu podnosz�c j� do oczu. � C� wiedzie� mog�am? Tumani� ci�, ba�amuci�, to
widzia�am, a i to tak�e, �e� si� nagina� jak wosk w jego r�ku. Zaledwiem was w�wczas opu�ci�a,
ten przekl�ty jego s�ugus, zaprzedana mu dusza, m�wi� mi wyra�nie: �to niewini�tko� �
tak ci� zawsze nazywa�, a ty by� m�g�, kochanku, poprzez wszystkie ju� dni �ycia nazywa�
go �zbrodniarzem� � �to niewini�tko tedy � m�wi� � zakocha�o si� w niej po uszy, ale m�j
pan � m�wi� � czuwa� b�dzie, wi�cej przez wzgl�d na ch�opca ni� na dziewczyn�, �eby z tego
jakie nie wysz�o bzdurstwo�. Dlatego to � jak utrzymywa� � siedzieli tu w tej dziurze. Mog�am�e
nie wierzy�? Na w�asne uszy s�ysza�am, jak ci Steerforth schlebia� chwal�c j�. Pierwszy
wym�wi�e� jej imi�, wyzna�e� uwielbienie dla przymiot�w jej duszy i cia�a, ogniem by�e�
i lodem, blad�e� i czerwienia�e�, gdy m�wi�am o niej. C� mia�am my�le�, co przypuszcza�?
Oto, �e� m�ody rozpustnik, kt�remu brak tylko do�wiadczenia, lecz �e� za to znalaz� do�wiadczonego
kierownika, kt�remu przysz�a fantazja, przez przyja��, jak tamten utrzymywa�,
strzec ci� od bzdurstwa, o kt�re w twym wieku, przy mi�o�ci i braku do�wiadczenia, tak �atwo!
Oto jak mnie �otry te podesz�y. Bali si�, bym nie wykry�a prawdy! � wo�a�a karlica zrywaj�c
si� z miejsca i biegaj�c wzd�u� i wszerz kuchni z wyci�gni�tymi przed si� r�koma ci�gn�a:
� Ach! Wiedzieli, �e jestem domy�lna i sprytna! Bez sprytu jak�ebym sobie poradzi�a na
�wiecie! Wiedzieli, podeszli mnie, oszukali i dali list do tego biednego dziewcz�cia. Littimer
pozosta� tu, aby zapobiega� niby �bzdurstwom tego niewini�tka�!
14
Patrza�em na ni� odurzony odkryciem tej przewrotno�ci. D�ugo jeszcze przebiega�a kuchni�
tam i z powrotem, nie mog�c si� uspokoi�. Gdy wreszcie zm�czona usiad�a, wyci�gn�a
zn�w chustk� do nosa i d�ugo milcza�a.
� Moje w�dr�wki � ozwa�a si� wreszcie � zawiod�y mnie przedwczoraj wieczorem do
Norwich. Tam widz�c ich obydw�ch, lecz ju� bez pana, panie Copperfield, szastaj�cych si� w
prawo i w lewo, nabra�am niejakich podejrze�. Wr�ci�am do Londynu i wyjecha�am tu pierwszym
zaraz dyli�ansem. Za p�no!
Biedna karliczka, sp�akana, dr�a�a jak w febrze i przysun�wszy si� do ognia wygrzewa�a w
popiele przemok�e swe n�ki. Siedz�c tak, podobna by�a do wielkiej lalki. Ja siedzia�em po
drugiej stronie komina, pogr��ony w smutnych my�lach, spogl�daj�c to na ogie�, to na pann�
Mowcher.
� P�no ju� � rzek�a nagle podnosz�c si� z miejsca � odchodz�. Wszak przesta�e� nie dowierza�
mi, m�j go��bku?
Spotkawszy si� z bystrym jej spojrzeniem, zawaha�em si� z odpowiedzi�.
� Przyznaj � rzek�a bior�c r�k�, kt�r� poda�em jej, pomagaj�c powsta� � �e ufa�by� mi,
gdybym by�a zwyk�ej urody kobiet�?
Czuj�c, �e ma racj� w tym, co m�wi, zawstydzi�em si� mej podejrzliwo�ci.
� M�ody jeste� � rzek�a potrz�saj�c g�ow� � i dobra rada, nawet karlicy, przyda� si� mo�e.
Postaraj si� tedy, m�j przyjacielu, nie zlewa� w jedno fizycznego kalectwa z moralnym, chybaby�
mia� na to dowody.
Sta�a przede mn� i czu�em si� przekonany. Upewni�em j�, �e ufam jej, pewien jestem, �e
sam� mi m�wi�a prawd� i �e�my oboje byli �lepym narz�dziem w r�ku przekornych los�w.
Podzi�kowa�a mi za to zapewnienie, m�wi�c, �e jestem poczciwym z ko��mi ch�opakiem.
� Uwa�aj � rzek�a zwracaj�c si� ode drzwi i patrz�c na mnie bystro z podniesionym w g�r�
paluszkiem. � Mam pewne powody s�dzi� z tego, com s�ysza�a... a otwarte na wsze strony
mam uszy, taka to ju� w�a�ciwo�� mojej natury... ot� przypuszczam, �e udali si� za granic�,
lecz skoro tylko powr�c� lub jedno z nich dwojga powr�ci, �y� chyba nie b�d�, je�li ich nie
odszukam. Dam ci zna�, skoro sama si� dowiem, a je�li kiedy zdarzy mi si� sposobno�� odda�
jak� us�ug� temu biednemu, zwiedzionemu dziewcz�ciu, licz na mnie. Niebem si� �wiadcz�,
�e us�u�� wiernie i dobrze! Co do Littimera, lepiej by mu by�o mie� ca�� sfor� ps�w na
swym tropie ni� karlic� Mowcher.
Spojrzenie towarzysz�ce tym s�owom por�czy�o mi za ich szczero��.
� Ufaj mi � rzek�a dotykaj�c mej r�ki � jak raz tyle, ile by� ufa� zwyk�ej urody kobiecie, a
gdy spotkasz mnie czasem tak�, jak� mnie po raz pierwszy widzia�e�, odmienn� od tej, kt�r��
dzi� pozna�, uwa�aj tylko, prosz�, z kim mnie zastaniesz. Pomy�l te�, jak s�ab�, bezbronn�
jestem istot�. Pomy�l o mnie, jak po ca�odziennej pracy wracam do domu, do brata kar�a i
siostry karlicy, a mo�e znajdziesz w sercu troch� pob�a�ania i dziwi� si� nie b�dziesz mej
trzpiotowato�ci! B�d� zdr�w!
Z uczuciem odmiennym od tego, z jakim j� wita�em, u�cisn��em drobn� r�czk�, otwieraj�c
jej drzwi. Nie�atwym by�o zadaniem rozpi�� parasol i umocowa� go w ma�ej pi�stce. Uda�o to
mi si� wreszcie i widzia�em, jak si� potoczy� pod ulewny deszcz, zakrywaj�c najzupe�niej
nios�c� go istotk�. Od czasu do czasu tylko wicher, wydymaj�c parasol, ods�ania� posta� karlicy
walcz�cej ze s�ot�. Par� razy porwa�em si� biec jej z pomoc�, lecz zawsze parasol na
kszta�t olbrzymiego ptaka opuszcza�, zanim dobieg�em, skrzyd�a.
Nazajutrz rano nadszed� pan Peggotty ze star� m� piastunk�. Wcze�nie udali�my si� na
poczt�, gdzie nas oczekiwali Ham i pani Gummidge.
� Panie Davy � rzek� do mnie z cicha Ham, na bok bior�c i ruchem powiek wskazuj�c
ustawiaj�cego w dyli�ansie sw� walizk� pana Peggotty � �ycie jego z�amane. Sam nie wie,
gdzie i��, co pocz��, czuje tylko, �e musi odnale�� to, czego si� zapewne odnale�� ju� nie da.
B�d� mu przyjacielem!
15
� Mo�ecie mi najzupe�niej zaufa� w tym wzgl�dzie � odrzek�em �ciskaj�c d�o� poczciwego
ch�opaka.
� Dzi�kuj�, dzi�kuj� panu. Jeszcze jedno. Wracam do pracy i pieni�dze na nic mi teraz ju�
niepotrzebne. Co dzie� zarobi� na chleb powszedni; gdyby� ich pan potrzebowa� dla niego,
by�bym spokojniejszy i pracowa�bym ra�niej. M�czyzn� jestem i jako taki pracowa� b�d�,
ile mi si� starczy.
Pewien tego by�em i pozwoli�em sobie nadmieni� mu co� o przysz�o�ci. Z czasem mog�o
mu jeszcze w �yciu, kt�re za osamotnione na zawsze uwa�a�, zab�ysn�� szcz�cie.
� Nie, paniczu � rzek� potrz�saj�c g�ow� � przesz�o�� zakry�a mi przysz�o�� ca��, pustego
nikt ju� nie zajmie miejsca, ale wracaj�c do pieni�dzy, zawsze si� tu co� znajdzie na jego potrzeby.
Przypomniawszy Hamowi, �e dzi�ki testamentowi szwagra pan Peggotty m�g� liczy� na
skromny, ale sta�y doch�d, obieca�em mu czuwa� nad starcem, ile tylko mi si� uda. Po�egnali�my
si�, a i teraz jeszcze wspomnieniem opu�ci� go nie mog� bez wsp�czucia dla jego g��bokiej,
spokojnej, m�skiej bole�ci.
Co do pani Gummidge, nie potrafi� opisa�, jak bieg�a ulic�, cho� dyli�ans ju� ruszy� z
miejsca, zapatrzona tylko w pana Peggotty, powstrzymuj�c cisn�ce si� do oczu �zy, potr�caj�c
spotykanych przechodni�w. Po�egna�em j� siedz�c� na zakr�cie drogi, na progu piekarni,
ledwie �api�c� oddech, z przekrzywionym na g�owie czepkiem, w jednym tylko pantoflu.
Przybywszy do Londynu, zaj�li�my si� przede wszystkim wyszukaniem skromnego schronienia
dla Peggotty i jej brata, po czym, kupiwszy nieco w�dliny i zimnego mi�sa, poprowadzi�em
wsp�towarzyszy podr�y do siebie na herbat�. Nie podoba�o si� to widocznie pani
Crupp. Zw�aszcza zarzuca�a Peggotty, �e nie up�yn�o dziesi�� minut, a ju� przykry�a fartuchem
�a�obne swe suknie i zaj�a si� �cieraniem kurzu w strasznie zapuszczonym sypialnym
pokoju. By�a to nies�ychana, zdaniem szanownej tej matrony, poufa�o��, a pani Crupp poufa�o�ci
znosi� nie mog�a.
Pan Peggotty, w drodze jeszcze, do czego zreszt� przygotowany by�em, oznajmi� mi zamiar
rozpocz�cia swych poszukiwa� od odwiedzin u pani Steerforth. Czu�em, �e obowi�zkiem
moim jest towarzyszy� mu, po�redniczy� pomi�dzy nimi i, o ile si� da, os�ania� od ciosu
uczucia biednej zranionej matki. Zaraz po przyje�dzie do Londynu napisa�em do niej. Napisa�em
jej o tyle, o ile umia�em, ogl�dnie, jak wielka sta�a si� biedakowi temu krzywda i jak
ja sam czuj� si� zraniony tym, co zasz�o. Napisa�em, �e pan Peggotty jest cz�ekiem ubogim i
prostym, lecz prawym i szlachetnym, oraz wyrazi�em nadziej�, �e zechce go przyj�� i wys�ucha�
w jego nieszcz�ciu. Naznaczy�em wreszcie drug� po po�udniu, jako, o ile mi si� zdawa�o,
najstosowniejsz� dla naszych odwiedzin godzin�.
O naznaczonej godzinie znale�li�my si� u drzwi domu, kt�ry opuszcza�em tak niedawno
jeszcze w szcz�ciu i spokoju, nie przeczuwaj�c bolesnego zawodu, jaki spotka� mia� ufne
moje, w przyja�ni roztkliwione serce. Drzwi tego domu zamkni�te mi ju� teraz by�y na zawsze,
a w domu zago�ci�a rozpacz i zgryzota.
Littimer nie pokaza� si�. Otwar�a nam s�u��ca, kt�rej ujmuj�c� powierzchowno�� zauwa�y�em
w czasie ostatniej mojej tu bytno�ci. Wprowadzi�a do salonu, gdzie�my ju� zastali pani�
Steerforth. R�a Dartle prze�lizn�a si� z drugiego ko�ca i stan�a za jej krzes�em.
Pierwsze rzucone na matk� mego przyjaciela spojrzenie przekona�o mnie, �e od syna dowiedzia�a
si� wszystkiego, co zasz�o. By�a blada i list m�j sam przez si�, pozostawiaj�c macierzy�skiej
s�abo�ci pewne niedowierzanie, nie m�g�by tak j� poruszy�. Nigdy mi si� jeszcze
nie wyda�a tak podobn� do syna, jak w tej chwili. Takie� samo wra�enie, czu�em to, wywrze�
musia�a na mym towarzyszu.
Siedzia�a w fotelu wyprostowana, dumna, z pozorn� zapewne, lecz niewzruszon�, rzek�by�,
oboj�tno�ci�. Spokojnie patrzy�a wprost na pana Peggotty, kt�ry zbli�aj�c si� do niej, z
nie mniejsz� godno�ci� spotka� jej spojrzenie. R�a Dartle zmierzy�a wszystkich nas swym
16
p�omiennym czarnym okiem. Chwil� trwa�o g��bokie milczenie. Pani domu r�k� wskaza�a
przybyszowi krzes�o.
� Nie wypada � mi rzek� cicho, spokojnie � siada� pod tym dachem, a to, co mam do powiedzenia,
niewiele zajmie czasu.
Po s�owach tych nowe zapanowa�o milczenie.
� Dowiedzia�am si� z bole�ci� � przerwa�a je pani Steerforth � o przyczynie pa�skich odwiedzin.
Lecz czego pan ��da� mo�esz ode mnie?
W�o�y� kapelusz pod pach�, wyj�� z zanadrza list Emilki, roz�o�y� i poda� pani Steerforth
m�wi�c:
� Niech to pani, z �aski swej, przeczyta: pismo mej bratanicy.
Czyta�a z niewzruszonym spokojem, nie dotkni�ta bynajmniej, o ile mi si� zdawa�o, tre�ci�
rozdzieraj�cego listu. Przeczytawszy zwr�ci�a pismo panu Peggotty.
� ,,Chyba �e odwiezie mnie jako sw� �on� � podkre�li� paznokciem ust�p ten pan Peggotty.
� Chcia�em w�a�nie spyta� pani�, czy dotrzyma s�owa?
� Nie � odrzek�a pani Steerforth.
� Dlaczego nie? � spyta�.
� Jest to niemo�liwe, zgubi�by siebie. Ni�sza ode� urodzeniem.
� Mo�e ni�sza, a mo�e i nie ni�sza � odrzek� pan Peggotty. � Nie jestem dobrym w tej
mierze s�dzi�, niech mnie pani z �aski swej zechce obja�ni�, jak to pani rozumie?
� Poniewa� zmuszona jestem by� otwart�, nie bez przykro�ci powiem, �e samo ju� stanowisko
spo�eczne i towarzyskie jest przeszkod� � rzek�a.
� Niech mnie pani wys�ucha � odrzek� na to cicho i spokojnie. � Pani kochasz swe dzieci�,
ja moje, i gdyby tysi�ckro� rodzon� by�a moj� c�rk�, nie m�g�bym kocha� jej wi�cej, ale pani
nie wiesz, co to jest traci� dziecko! Ja wiem i gdybym posiada� skarby ca�ego �wiata, u�y�bym
ich na odzyskanie straconego dziecka, lecz wyrwij j� pani z tej jej obecnej n�dzy, a nikt
z nas, nie zbli�y si� do niej nigdy, nikt z tych, pomi�dzy kt�rymi si� urodzi�a, wzros�a, kt�rzy
j� z ca�ego kochamy serca, nikt ju� jej nigdy w drog� nie zajdzie. Z dala b�dziemy my�le� o
niej, kocha� j�, tak samo, jak gdyby by�a na drugiej p�kuli �wiata, a wiedz�c, �e jest z m�em,
mo�e z dziatkami swymi, cierpliwie wyczekiwa� b�dziemy chwili, a� si� zn�w wszyscy
z��czymy tam, r�wni przed obliczem Pana.
Prosta ta wymowa wywar�a wra�enie. Pani Steerforth zachowa�a dumn� sw� i oboj�tn� postaw�,
lecz w g�osie jej by� odcie� �agodno�ci, gdy odpowiedzia�a:
� Nie uniewinniam nikogo, nikogo te� nie oskar�am i nie pot�piam, lecz z przykro�ci�
powt�rzy� musz�: to niepodobna. Ma��e�stwo takie zniszczy�oby nadzieje i przysz�o�� mego
syna, stan�o mu na drodze kariery. Nie ma te� nic pewniejszego nad to, �e nie nast�pi nigdy,
�e nast�pi� nie mo�e. Je�li za� istnieje inne wynagrodzenie...
� Patrz� � przerwa� jej spokojnie pan Peggotty � patrz� na podobie�stwo twarzy tej do
twarzy, kt�ra si� do mnie pod dachem moim, przy ogniu, u�miecha�a przyja�nie, a tak zdradliwie,
i my�l ta ma�o o szale�stwo mnie nie przyprawia. Zdumiewam si�, �e te� twarz ta nie
p�onie rumie�cem wstydu na sam� my�l ofiarowania mi zap�aty za ha�b� i niedol� mego
dziecka. Nie wiem, co z dwojga gorsze, jak si� pani zdaje?
Zmieni�a si� w oka mgnieniu, obla� j� p�omie� gniewu, chwyci�a si� za por�cz krzes�a
m�wi�c porywczo:
� Czym potrafisz nagrodzi� powsta�� pomi�dzy mn� a synem przepa��? Czym twoja mi�o��
w por�wnaniu z moj�, twoja strata w por�wnaniu ze strat�, jak� ja ponios�am?
Panna Dartle dotkn�a jej ramienia pochylaj�c si� nad ni� z cichym szeptem, kt�rego nie
s�ucha�a.
� Nie, R�o, nie, ani s�owa! Niech mnie cz�ek ten wys�ucha do ko�ca. Syn m�j, bo�yszcze
ca�ego mego �ycia, z kt�rym od jego urodzenia nie rozstawa�am si� nigdy, dogadzaj�c mu we
wszystkim, rzuca mnie, wyrzeka si�, zrywa ze mn� � dla kogo? Dla n�dznego jakiego�
17
dziewcz�cia! Zawie�� moje zaufanie, zdradzi� mnie, opu�ci� dla niej! Zadowoli� chwilow�
nami�tno�� kosztem matczynego serca, obowi�zku, wdzi�czno�ci, tych niezliczonych w�z��w,
kt�re dzie� ka�dy, rok ka�dy zacie�nia�! Nie jest�e to krzywd�, krwaw� krzywd�?
R�a Dartle usi�owa�a zn�w j� uspokoi�. Daremnie.
� M�wi� ci, nie przeszkadzaj mi, R�o! Je�li tak� cen� przywi�zywa� do mnie, zobaczymy.
Niech sobie jedzie, gdzie chce, niech co chce robi, ma po temu dawno macierzy�sk� m�
zapobiegliwo�ci� nagromadzone �rodki. Je�li s�dzi, �e zmi�kn� pod groz� d�ugiej jego nieobecno�ci,
myli si� bardzo i nie zna swej matki. I ja mam wol�. Przyjm� go z otwartymi ramionami,
ale w�wczas tylko, gdy si� wyrzeknie tej n�dznej igraszki! Tak albo nie. Je�li nie,
nie zbli�y si� do mnie, �ywy czy konaj�cy, r�cz� za to, �e dop�ki b�d� mia�a si�� odepchn��
go, odepchn�, chyba �e si� pozb�dzie raz na zawsze tego dziewcz�cia, zerwie z ni�, upokorzy
si�, przeprosi mnie. Mam prawo tego wymaga� i wie on dobrze, �e ani na jot� nie ust�pi�.
Oto jaki powsta� pomi�dzy nami rozdzia�! Nie jest�e to krzywd�, krwaw� krzywd�?
M�wi�c to w uniesieniu, z dum� patrzy�a na pana Peggotty, a mnie si� zdawa�o, �e widz�
syna jej m�wi�cego te s�owa. Ca�a znana mi jego porywczo��, duma, lekcewa�enie odbija�y
si� na twarzy i w g�osie matki, dostarczaj�c mi klucza do tak d�ugo zagadkowej dla mnie, �le
skierowanej, nieokie�znanej energii, kt�ra mnie zawsze w przyjacielu uderza�a.
Uspokoi�a si� i zwracaj�c si� do mnie, zauwa�y�a, �e zbyteczne jest przed�u�anie rozmowy,
kt�r� pragnie jak najpr�dzej zako�czy�. Powsta�a z godno�ci�, chc�c opu�ci� ju� komnat�.
� Nie zatrzymuj� pani i nie przeszkadzam � powiedzia� jeszcze pan Peggotty � nic wi�cej
nie mam do powiedzenia. Przybywaj�c tu �adnej nie mia�em nadziei i bez nadziei odchodz�.
Dope�ni�em obowi�zku wiedz�c z g�ry, �e to do niczego nie prowadzi. Z domu tego zbyt
wielkie na mnie i na moich spad�o nieszcz�cie, abym m�g� si� czego� lepszego spodziewa�.
Powiedziawszy to wyszed�. Pani� Steerforth pozostawili�my stoj�c�, z r�k� opart� na por�czy
fotela, wynios��, pi�kn� i dumn�, niewzruszon� jak pos�g kamienny.
Musieli�my przej�� przez galeri� ca�� oszklon� i otoczon� pn�cym si� dzikim winem.
Dzie� by� s�oneczny, do ogrodu wiod�y szklane otwarte drzwi. Dochodzili�my do nich w�a�nie,
gdy nas niedos�yszalnymi kroki dogoni�a panna Dartle.
� Dobrze� pan zrobi� � rzek�a do mnie � przywodz�c tu tego jegomo�cia.
Tyle wzgardy i gniewu pali�o si� w jej oczach, �em si� niemal cofn��. Blizna oko�o ust wyst�pi�a
wyra�nie. drgaj�c nerwowo, jak to ju� niegdy� zauwa�y�em. Potar�a j� d�oni�.
� Winszuj� pupila � m�wi�a � podobne to do pana!
� Panno Dartle � odrzek�em przychodz�c do siebie � niesprawiedliwa pani jeste�.
� Po co sia� niezgod� � ci�gn�a � pomi�dzy tymi dwojgiem, po co dolewa� oliwy do
ognia? Czy nie do�� jeszcze op�ta�a ich oboje duma i up�r?
� Moja� w tym wina? � spyta�em.
� Po co tu wprowadza� tego jeszcze? � odrzek�a.
� Cz�owiek to srodze pokrzywdzony � odpar�em. � Pani musisz wiedzie� o tym.
� Wiem � rzek�a sucho, przyciskaj�c d�oni� piersi � wiem, �e James Steerforth ma fa�szywe,
zepsute serce, zdrajc� by�, jest i b�dzie, lecz nic a nic nie potrzebuj� wiedzie� o tym tam
jakim� jegomo�ciu i jego bratanicy.
� Niepotrzebnie pani miotasz si� i ubli�asz niedoli. Odchodz�c pozwol� sobie tylko zauwa�y�,
�e im pani wyrz�dzasz krzywd�.
� Ja? Krzywd�? Te zepsute do gruntu istoty same siebie krzywdz�. Wypoliczkowa�abym j�
ch�tnie.
Pan Peggotty, milcz�c, odchodzi�.
� Wstyd� si� pani, panno Dartle! � zawo�a�em oburzony. � Jak mo�esz pani depta� niezas�u�on�
niedol�?
18
� Wszystkich bym ich zdepta�a � m�wi�a przez zaci�ni�te z�by. � Chcia�abym, aby dom
si� im zapad�, aby zdeptani zmarli na ulicy z g�odu, a gdybym mia�a w�adz�, skaza�abym j� i
sama na niej wykona�a wyrok. Nienawidz� jej. Gdybym przynajmniej mog�a wytkn�� jej
ha�b� w oczy! Gdybym mog�a prze�ladowa� j� do grobowej deski! O, gdyby kona�a i o jedno,
jedno prosi�a s��wko pociechy, odm�wi�abym jej, je�eli tylko by�oby to w mojej mocy.
Powt�rzenie s��w tych okrutnych najl�ejszego nie mo�e da� wyobra�enia o uniesieniu, z
jakim by�y wyrzeczone, jakie malowa�o si� na ca�ej jej twarzy, w postawie, g�usz�c sam g�os i
nadaj�c mu przyciszone, zgrzytaj�ce tony. Niejedne i r�norodne widzia�em wybuchy nami�tno�ci,
ale z podobnym nie spotka�em si� po raz drugi.
Poszed�em za panem Peggotty. Szed� zamy�lony. Powiedzia� mi, �e nie ma ju� nic do roboty
w Londynie, zamierza wi�c tego� jeszcze wieczoru uda� si� w podr�. Na zapytanie
moje, gdzie pojedzie, odrzek� tylko:
� Musz� odszuka� sw� bratanic�.
Wr�ciwszy do zajazdu powiedzia�em, co mi m�wi�, starej Peggotty, od kt�rej dowiedzia�em
si�, �e to� samo jej powtarza� z rana. Nie wiedzia�a, gdzie mianowicie mia� si� uda�, lecz
s�dzi�a, �e si� nosi z jakim� sta�ym zamiarem.
Nie chcia�em pozostawia� go samego w podobnej chwili, zjedli�my tedy razem obiad, z�o�ony
z befsztyk�w, w kt�rych celowa�a Peggotty, herbaty, ka