9804
Szczegóły |
Tytuł |
9804 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9804 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9804 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9804 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
James Blish
Triumf Czasu
Przek�ad Andrzej Syrzycki
Lesterowi i Evelyn del Rey
Bismillahi �rrahmani� rrahime
Kiedy nast�pi nieuniknione wydarzenie
� nie znajdzie ono �adnego zaprzeczenia -
poni�aj�ce, wywy�szaj�ce!
Kiedy ziemia zostanie wstrz��ni�ta wstrz�sem
Kiedy g�ry zostan� skruszone skruszeniem,
tak i� stan� si� prochem rozrzuconym,
wy b�dziecie stanowi� trzy grupy:...
My nie dali�my nie�miertelno�ci
�adnemu cz�owiekowi przed tob�.
Czy�by� ty mia� umrze�
a oni mieliby by� nie�miertelni?
Ka�da dusza zakosztuje �mierci...
Tak! Przyjdzie ona do nich niespodzianie
i wprawi ich w zdumienie;
i nie b�d� w stanie jej odwr�ci�
ani nie b�dzie im dana �adna zw�oka!
Koran, Sura LVI i Sura XXI
PROLOG
...W taki to spos�b w dziejach Ziemi, planety jakich wiele po�r�d cywilizowanych �wiat�w,
maj�cej za sob� wiele tysi�cy lat w�asnej historii, rozpocz�� si� oko�o roku tysi�c dziewi��set
sze��dziesi�tego rozdzia� kosmicznych lot�w za�ogowych. Jednak dopiero wynalezienie
generatora polaryzacji grawitonowej w roku dwa tysi�ce dziewi�tnastym uczyni�o z Ziemi
planet� licz�c� si� na skal� galaktyczn�.
W dwa tysi�ce dwie�cie osiemdziesi�tym dziewi�tym kolonie Ziemian nawi�za�y kontakt
z Tyrani� Wega�sk�. Antagonizm mi�dzy tymi dwoma kulturami, z kt�rych jedna szybko
nabiera�a znaczenia, a druga schodzi�a z galaktycznej sceny, przerodzi� si� w otwarty konflikt,
a jego kulminacje stanowi�a stoczona w dwa tysi�ce trzysta dziesi�tym roku bitwa o Altair. By�a
to zaledwie pierwsza potyczka w kampanii, kt�ra mia�a w przysz�o�ci otrzyma� miano Wojny
Wega�skiej. Sze��dziesi�t pi�� lat p�niej Ziemia wys�a�a w przestrze� mi�dzyplanetarn� swoj�
pierwsz� flotyll� kosmicznych miast w�drownych. Miasta te przez d�ugi czas mia�y dominowa�
w galaktyce.
Przeci�gaj�ca si� wojna z Weganami dobieg�a ko�ca z chwil� obl�enia samej Wegi,
zako�czonego bitw� o forty. P�niejsze puszczenie z dymem systemu wega�skiego przez Trzeci�
Flot� Kolonialn� dowodzon� przez admira�a Aloisa Hrunt� sk�oni�o Ziemi� do postawienia
admira�a in absentia przed s�dem za pope�nione okrucie�stwa i ludob�jstwo. Spraw� zaj�� si�
S�d Kolonialny, kt�ry, oczywi�cie r�wnie� in absentia, za pope�nione zbrodnie skaza� admira�a
na kar� �mierci. Hrunta jednak�e nie uzna� tego wyroku. Pr�ba �ci�gni�cia go na Ziemi� si��
ujawni�a wszystkim po raz pierwszy fakt, �e niemal ca�a Trzecia Flota Kolonialna zbuntowa�a si�
i stan�a po stronie admira�a. W dwa tysi�ce czterysta sze��dziesi�tym czwartym roku dosz�o do
bitwy, kt�ra nie przynios�a rozstrzygni�cia, chocia� obydwie strony ponios�y w niej ci�kie
straty.
Po bitwie Hrunta og�osi� si� Imperatorem Przestrzeni Kosmicznej. Jego Imperium by�o
pierwszym z wielu mu podobnych, kt�re namno�y�y si� na obrze�ach ziemskiej jurysdykcji
w okresie tak zwanego bezkr�lewia. Okres ten zacz�� si� oficjalnie w dwa tysi�ce pi��set
dwudziestym drugim roku wraz z upadkiem ziemskiego rz�du � Systemu Biurokratycznego,
kt�ry istnia� na Ziemi od roku dwa tysi�ce sto pi�tego. Po kr�tkim okresie sprawowania rz�d�w
przez policj� nast�pi�a era ca�kowitej anarchii, w kt�rej wiele kosmicznych miast w�drownych
mog�o bez przeszk�d przeciera� w�asne szlaki handlowe wiod�ce zar�wno przez znane, jak
i nieznane galaktyki.
Wspomniane wcze�niej Imperium Hrunty rozpad�o si� samo, rozsadzone od wewn�trz. Jego
szcz�tki zosta�y bezlito�nie zniszczone w latach trzy tysi�ce pi��set czterdzie�ci pi�� � trzy
tysi�ce sze��set dwa przez odrodzone si�y policyjne Ziemi. Na ten stosunkowo ma�o znacz�cy
fragment ziemskiej historii warto zwr�ci� uwag� nie dlatego, �e by� czym� niezwyk�ym.
Stanowi� typowy przyk�ad post�puj�cego rozdrobnienia oficjalnej w�adzy na Ziemi w okresie,
w kt�rym zasi�g tej w�adzy raptownie si� rozszerza�.
Historia jednego z w�drownych miast, Nowego Jorku, kt�re wystartowa�o w swoj�
kosmiczn� podr� w trzy tysi�ce jedenastym roku, zaczyna si� jeszcze w czasach istnienia
Imperium Hrunty. Nale�y tutaj podkre�li� r�nic�, z jak� w�adze Ziemi traktowa�y swoje tak
przecie� r�ne dzieci: imperia i miasta koczownicze. Historia mia�a wykaza� s�uszno��
uczynionego wyboru, gdy� to w�a�nie w�drowne miasta przemierzaj�ce bezkresn� przestrze�
mia�y uczyni� kosmos domen� wp�yw�w Ziemi na wiele stuleci galaktycznej historii.
Jednak zwyczaje i kultury uznane oficjalnie za wymar�e maj� tendencje do powracania do
�ycia wiele lat p�niej. W niekt�rych wypadkach, rzecz jasna, jest to normalny odruch
warunkowy. I tak na przyk�ad powszechnie si� uwa�a, �e okres wielkiego schy�ku ziemskiej
cywilizacji rozpocz�� si� w trzy tysi�ce dziewi��set pi�tym roku wraz z bitw� o D�ungl�
w Gromadzie Akolity. Co prawda pi�� lat p�niej niejaki porucznik Lerner, �wczesny regent
Akolity, og�osi� si� Cesarzem Przestrzeni Kosmicznej, ale flota akolita�ska, znacznie
uszczuplona liczebnie podczas walki z koczowniczymi miastami w d�ungli, zosta�a doszcz�tnie
rozbita w czasie potyczek z si�ami policyjnymi Ziemi, kt�re pojawi�y si� tam w rok p�niej.
Cesarz Lerner zmar� w tym samym roku na zapad�ej planetce akolita�skiej wskutek za�ycia zbyt
du�ej dawki zielska m�dro�ci.
Z wydarze� wi�kszego kalibru nale�y wspomnie� o bitwie o Ziemi�, jaka rozegra�a si�
w trzy tysi�ce dziewi��set siedemdziesi�tym pi�tym roku miedzy sam� Ziemi� a miastami
w�drownymi. W tym samym czasie dosz�o do nieoczekiwanego wskrzeszenia Tyranii
Wega�skiej. Nale��cy do niej potajemnie zbudowany i od dawna znajduj�cy si� w przestrzeni
fort wybra� w�a�nie t� chwil�, aby si�gn�� po galaktyczn� w�adz�. Jego kl�ska by�a na mniejsz�
skal� dok�adn� kopi� kl�ski ca�ej Wega�skiej Tyranii. Weganie w ka�dym konflikcie
z Ziemianami, kt�rzy byli znacznie lepszymi od nich graczami w szachy, mimo posiadanej
przewagi si� powierzali komputerom analiz� strategiczn�. Komputery jednak nie mia�y intuicji do
prognozowania przysz�o�ci tak jak ludzie ani te� si�y woli, aby post�powa� zgodnie z tymi
przewidywaniami.
Orbituj�cy fort Wegan zosta� pokonany w tej grze na odgadywanie przysz�o�ci przez
koczowniczy Nowy Jork. W trzy tysi�ce dziewi��set siedemdziesi�tym �smym roku miasto to
mia�o ju� na tyle odr�bn� kultur�, �e opu�ci�o macierzyst� galaktyk� i wyruszy�o w podr� ku
Wielkiemu Ob�okowi Magellana. Pozostawi�o za sob� Ziemi�, kt�ra dwa lata wcze�niej podci�a
podstawy swojej egzystencji jako pot�gi galaktycznej przez uchwalenie tak zwanej Ustawy
Przeciwko Miastom W�drownym w trzy tysi�ce dziewi��set siedemdziesi�tym roku. Ten w�a�nie
rok uwa�a si� powszechnie za moment zej�cia Ziemi ze sceny galaktycznej. Nowy Jork za� dotar�
do jednej z planet Ob�oku, kt�r� w�drowcy w nast�pnym roku ochrzcili mianem Nowej Ziemi.
Mniej wi�cej w tym samym czasie zacz�to obserwowa� pierwsze dowody obecno�ci
odr�bnej, wrogiej Ziemianom cywilizacji. Wywodzi�a si� ona z jednej z najpi�kniejszych gromad
gwiezdnych � Gwiazdozbioru Herkulesa � i mia�a si� sta� p�niej czwart� wielk� cywilizacj�
w Drodze Mlecznej. Jeszcze raz jednak da�a o sobie zna� kultura, kt�r� z historycznego punktu
widzenia powinno si� uznawa� za wymar��. Powolne, chocia� sta�e rozszerzanie si� obszaru
wp�yw�w cywilizacji Herkulesa w �rodku galaktyki zosta�o powstrzymane przez niespodziewany
kataklizm o wszech�wiatowym zasi�gu, znany obecnie pod nazw� Nieci�g�o�ci Ginnangu.
Z drugiej strony jednak�e to cywilizacji Herkulesa nale�y zawdzi�cza� dane o historii
galaktyki poprzedzaj�cej t� katastrof�. Dzi�ki temu istnieje ci�g�o�� wiedzy o dziejach nie
maj�ca precedensu, je�eli chodzi o poprzednie cykle. A jednak wi�cej ni� zdumienie budzi
niespodziewany i nag�y powr�t Ziemian na mi�dzygalaktyczn� scen�.
Dosz�o do niego w tej pozbawionej czasu chwili wszechobecnego chaosu i nowego
tworzenia, a zawdzi�cza� go nale�y zaskakuj�cemu scenariuszowi, jaki sami Ziemianie napisali
dla siebie w tocz�cym si� dramacie ogromnego wszech�wiata.
ACREFF-MONALES
�Droga Mleczna.
Pi�� portret�w kulturowych�
ROZDZIA� PIERWSZY
Nowa Ziemia
Ostatnio John Amalfi bywa� zdumiony, kiedy u�wiadamia� sobie, �e we wszech�wiecie
istnieje co� starszego ni� on. Jeszcze bardziej zdumiewa�a go irracjonalno�� faktu, �e ten truizm
go zaskakiwa�. Przyt�oczony brzemieniem lat, tysi�cletnim ci�arem spoczywaj�cych na jego
barkach, uzmys�awia� sobie, �e dzieje si� z nim co� z�ego � albo raczej, jak sam wola� o tym
my�le� � �e co� niedobrego dzieje si� z Now� Ziemi�.
Ze zdziwieniem i niejakim smutkiem przemierza� tereny nieruchomej i pustej skorupy
miasta, tworu starszego od niego o wiele tysi�cleci, a b�d�cego teraz � jak na tak� staro�
przysta�o � tylko truch�em. By�o to w rzeczy samej truch�o ca�ej epoki, jako �e �aden
z mieszka�c�w Nowej Ziemi nie my�la� ju� o budowie nowych miast, kt�re przemierza�yby
bezkresn� przestrze�, ani te� o sp�dzaniu �ycia w podr�ach, jakie sta�y si� udzia�em miast
w�drownych. Ludzie z pierwszej za�ogi Nowej Ziemi, rozproszeni teraz w�r�d tubylc�w oraz
swoich w�asnych dzieci i wnuk�w, traktowali ca�y ten okres z oboj�tnym niesmakiem. Gdyby
kto� okaza� si� tak �le wychowany, aby im zaproponowa� powr�t do tamtego trybu �ycia,
z pewno�ci� oburzyliby si� na sam� my�l. Ludzie z drugiego i trzeciego pokolenia znali czasy
w�drowc�w tylko z historii i patrzyli na skorup� kosmicznego miasta, kt�re przynios�o na Now�
Ziemi� ich przodk�w, jak na niezgrabnego i starego stwora. Zapewne w taki sam spos�b pilot
pradawnego odrzutowca musia� patrze� kiedy� na jeszcze dawniejsze zgromadzone w muzeach
aeroplany.
Nikogo pr�cz Amalfiego nie obchodzi� w najmniejszym stopniu los, jaki m�g� spotka� ca��
cywilizacj� miast w�drownych w macierzystej galaktyce Gwiezdnej Drogi, kt�rej satelitami by�y
oba Ob�oki Magellana. Na usprawiedliwienie tych ludzi trzeba jednak powiedzie�, �e
dowiedzenie si� o tym, co si� sta�o, by�o prawie niemo�liwe. Wszystkie transmitowane stamt�d
sygna�y � dos�ownie miliony sygna��w � da�oby si� odebra� bez k�opot�w, gdyby kto� zada�
sobie trud, aby to zrobi�. Od chwili kolonizacji Nowej Ziemi up�yn�o jednak tak du�o czasu, �e
posegregowanie tych wiadomo�ci w jakikolwiek sensowny spos�b zaj�oby grupie ekspert�w
wiele lat ci�kiej pracy. Nie znalaz�by si� zreszt� nikt, kto zainteresowa�by si� robot� tak
bezprzedmiotow� i inspirowan� wy��cznie nostalgi�.
Amalfi przyby� do Nowego Jorku w nadziei, �e uda mu si� powierzy� t� prac� Ojcom
Miasta. By�a to wielka sie� komputer�w i maszyn przechowuj�cych informacje. Powierzono im
rozwi�zywanie tysi�cy rutynowych technicznych, organizacyjnych i rz�dowych problem�w
miasta, gdy przebywa�o ono jeszcze w przestrzeni. Amalfi co prawda nie wiedzia�, co zrobi z t�
informacj�, je�li w og�le j� otrzyma. Nie istnia�a przecie� mo�liwo�� zainteresowania ni�
kt�rego� z Nowych Ziemian. Dobrze, je�li kto� da�by si� nam�wi� na beztrosk�, p�godzinn�
pogaw�dk� na ten temat.
Zreszt�, Bogiem a prawd�, Nowi Ziemianie mieli racj�. Wi�kszy Ob�ok Magellana oddala�
si� nieustannie od macierzystej galaktyki z pr�dko�ci� przekraczaj�c� sto pi��dziesi�t mil na
sekund�. By�a to nieznaczna pr�dko��, niewiele tylko wi�ksza od tej, z jak� w ci�gu roku
powi�ksza si� �rednica przeci�tnego uk�adu s�onecznego, ale by�a symbolem nastroj�w,
panuj�cych w�r�d Nowych Ziemian. Ich oczy by�y zwr�cone zawsze w przysz�o��, a nie na
zamierzch�e czasy. Znacznie wi�cej uwagi po�wi�cali nowej gwie�dzie, jaka rozb�ys�a
w przestrzeni mi�dzygalaktycznej rozci�gaj�cej si� za Mniejszym Magellanem, ni� ca�ej
macierzystej galaktyce. By�a ona ci�gle widoczna, chocia� w pewnych porach roku od horyzontu
do horyzontu kr�lowa� na niebie Mniejszy Ob�ok. Odbywano jeszcze, rzecz jasna, podr�e
mi�dzygwiezdne, gdy� handel z innymi planetami ma�ej galaktyki satelickiej by� konieczno�ci�.
Handel ten prowadzono na wielkich frachtowcach. Istnia�y jednostki jeszcze wi�ksze, takie jak
lataj�ce przetw�rnie ro�lin, kt�re musia�y by� ci�gle zasilane przez grawitonowe generatory
polaryzacji czyli wiratory. Przewa�nie jednak d��ono do rozwoju lokalnych,
samowystarczalnych obiekt�w przemys�owych.
Amalfi zapoznawa� w�a�nie Ojc�w Miasta z problemem analizy wielu milion�w sygna��w
transmitowanych z macierzystej galaktyki. Siedzia� w pokoju, kt�ry w czasach, gdy by� jeszcze
burmistrzem, pe�ni� funkcj� jego biura. W pewnej chwili jego wzrok pad� na fragment tekstu
napisanego przez cz�owieka zmar�ego tysi�c sto lat przed jego narodzinami. By� mo�e przyczyn�
nieoczekiwanego pojawienia si� tego tekstu by� proces rozgrzewania si� komputer�w � jak
wi�kszo�� maszyn o takim stopniu komplikacji, pochodz�cych z tamtych czas�w, Ojcowie
Miasta potrzebowali od dw�ch do trzech godzin, aby po d�u�szym okresie odpoczynku wr�ci�a
im pe�na �wiadomo��. Mo�e zreszt� to sam Amalfi, mechanicznie przebieraj�c palcami z wpraw�
nabyt� w ci�gu wielu lat pracy, wprowadzi� nie�wiadomie do problemu to, co go naprawd�
martwi�o: Nowego Ziemianina. Jak by jednak nie by�o, cytat by� dobrany w�a�ciwie:
�O ile tylko taki ma by� owoc zwyci�stwa, to m�wimy: je�eli ca�e pokolenia ludzi cierpia�y
i oddawa�y �ycie, je�eli prorocy i m�czennicy �piewali, ogarni�ci p�omieniami, a wszystkie te �zy
cierpienia wylano tylko po to, aby rasa stworze� tak pozbawionych gustu mog�a zwyci�y�,
przed�u�y� in saecula saeculorum swoje bezsensowne istnienie, to lepiej jest przegra�, ani�eli
wygra� bitw�, albo w og�le spu�ci� zas�on� przed ostatnim aktem tej sztuki, aby historia, kt�ra
si� rozpocz�a tak wzniosie, nie zako�czy�a si� spektakularnym fiaskiem�.
� Co to by�o? � warkn�� do mikrofonu Amalfi.
� WYJ�TEK Z WOLI WALKI WILLIAMA JAMESA, PANIE BURMISTRZU.
� Mniejsza z tym; zago� swoje obwody pami�ci do pracy nad g��wnym zadaniem.
Zaczekaj... czy jeste� Bibliotekarzem?
� TAK JEST, PANIE BURMISTRZU.
� Kiedy napisano ten tekst, kt�ry cytowa�e�?
� W TYSI�C OSIEMSET DZIEWI��DZIESI�TYM SI�DMYM ROKU, PANIE
BURMISTRZU.
� No, dobrze. Teraz prze��cz si� i zajmij si� analiz�. W ten spos�b niczego nie osi�gniesz.
Ig�a przep�ywomierza skoczy�a do g�ry, kiedy obwody maszyny bibliotecznej na chwil� si�
od��czy�y. Po chwili znowu opad�a. Amalfi przez t� chwil� nie rozwa�a� problemu. Siedzia� bez
ruchu i my�la� o fragmencie tekstu, kt�ry ukaza�y maszyny. Domy�la� si�, �e na Nowej Ziemi
zosta�o jeszcze kilku nie przemienionych mieszka�c�w w�drownych miast, chocia� jedynym,
kt�rego zna� osobi�cie, by� John Amalfi. Ale on nie czu� nostalgii za histori� wszystkich tych lat,
kt�re prze�y�. Nie m�g� przecie� zapomnie�, �e Nowa Ziemia powsta�a g��wnie na podstawie
opracowanych przez niego plan�w.
W ci�gu czterech lat od l�dowania dzia�o si� wiele spraw, kt�rymi si� zajmowa�. Pierwsz�
z nich by�o odkrycie, i� planeta, w�wczas jeszcze nie maj�ca nazwy, by�a zarazem schronieniem
i feudalnym lennem grupy notorycznych oszust�w, okre�laj�cych si� mianem
Mi�dzygwiezdnych Mistrz�w Handlu, w macierzystej galaktyce zwanych �W�ciek�ymi Psami�.
Ich obecno�� by�a dla procesu kolonizacji istotn� przeszkod�, z kt�r� nale�a�o si� rozprawi�
radykalnie � i tak te� si� sta�o. Zniszczenie Mistrz�w Handlu w trzy tysi�ce dziewi��set
czterdziestym �smym roku podczas bitwy o Przekl�te Wrzosowisko rozwi�za�o w ko�cu
wszystkie problemy Amalfiego, ale tak�e odebra�o znaczenie jego funkcji. On sam zreszt�
stwierdzi�, �e zupe�nie nie umie �y� w stabilnym, u�adzonym spo�ecze�stwie.
Cytat z ksi��ki Jamesa wiernie odzwierciedla� uczucia, jakie �ywi� wzgl�dem obywateli
w�drownych miast, kt�rymi si� kiedy� zajmowa�, jak r�wnie� wzgl�dem ich potomk�w. Nie
m�g� oczywi�cie wini� o to tubylc�w nie znaj�cych innego �ycia. Poza tym oni uwa�ali, �e po
okresie niewolniczego �ycia pod rz�dami �W�ciek�ych Ps�w� samorz�dno�� mo�e si� okaza�
czym� ponad ich si�y..
Amalfi wiedzia� dobrze, �e rozwi�za� jego problemu nie mog�y lokalne podr�e
mi�dzygwiezdne. Wszystkie planety w Ob�oku okaza�y si� bardzo do siebie podobne, a �rednica
Ob�oku mierzy�a zaledwie dwadzie�cia tysi�cy lat �wietlnych. Dlatego bardzo wygodnie by�o
zarz�dza� Ob�okiem z jednego o�rodka administracyjnego, ale to nie mog�o imponowa�
cz�owiekowi, kt�ry kiedy� nadzorowa� ca�e miasto, przebywaj�ce w czasie jednego lotu tras�
dwustu osiemdziesi�ciu tysi�cy lat �wietlnych. Ale najbardziej brakowa�o mu nie przestrzeni,
a niepewno�ci. T�skni� za w�dr�wk� w nieznane, za tym, by nie m�g� przewidzie�, jakie te�
niespodzianki mog� spotka� go podczas kolejnego postoju na nieznanej planecie.
Prawd� m�wi�c, d�ugowieczno�� ci��y�a mu teraz jak przekle�stwo. Przed�u�any
w niesko�czono�� czas �ycia by� warunkiem koniecznym w spo�ecze�stwie miast kosmicznych.
Dop�ki w dwudziestym pierwszym wieku nie wynaleziono lek�w przeciw�miertnych, podr�e
mi�dzygwiezdne, nawet z u�yciem wirator�w, pozostawa�y fizycznie niemo�liwe. Odleg�o�ci,
jakie nale�a�o przeby�, by�y po prostu zbyt ogromne, aby zwyk�y �miertelnik m�g� pokonywa� je
ze sko�czon� pr�dko�ci�. Lecz dla cz�owieka nie�miertelnego �ycie w spo�ecze�stwie
ustabilizowanym sta�o si� nudne i monotonne. Sam Amalfi czu� si� jak niezniszczalna �ar�wka,
kt�r� kto� kiedy� wkr�ci� do lampy i o niej zapomnia�.
Znaczna wi�kszo�� by�ych mieszka�c�w w�drownych miast zdo�a�a si� przystosowa� do
nowej sytuacji � zw�aszcza ludzie m�odzi, poniewa� nie nabyli do�wiadczenia w podr�ach
mi�dzygwiezdnych. Wykorzystywali teraz swoj� d�ugowieczno�� w najbardziej oczywisty
spos�b: prowadzili badania i projekty, na kt�rych zako�czenie trzeba by�o czeka� pi�� wiek�w
albo d�u�ej. Jednym z takich przedsi�wzi��, stanowi�cych przedmiot zainteresowania sztabu
naukowc�w w Nowym Manhattanie, by�o kompleksowe rozwi�zanie problemu antymaterii.
Teoretyczne podstawy analizy tego problemu opracowa� doktor Schloss, dawny fizyk hrunta�ski,
kt�ry znalaz� si� w mie�cie jeszcze w trzy tysi�ce sze��set drugim roku jako uciekinier
z pogromu ksi�stwa Gortu, ostatniej pozosta�o�ci po gin�cym Imperium Hrunty. Sprawy
administracyjne prowadzi� stosunkowo m�ody cz�owiek o nazwisku Carrel, do niedawna pe�ni�cy
funkcj� jednego z pilot�w. P�niej zosta� zast�pc� mena�era miasta.
Pierwszym celem tego przedsi�wzi�cia by�o, jak powiada� sam Carrel, zbudowanie
z antymaterii teoretycznie mo�liwych struktur przypominaj�cych atomy. Nie da si� ukry�, �e
wi�kszo�� m�odych naukowc�w z tej grupy, korzystaj�c z aktywnego poparcia Schlossa, marzy�a
o uzyskaniu ju� nie tylko chemicznych zwi�zk�w � bo te da�oby si� otrzyma� w ci�gu kilku
dziesi�cioleci � ale prawdziwego, widzialnego obiektu zbudowanego z antymaterii. Gdyby do tej
pory zdo�ali wymy�li� antymaterialn� farb� i pojemnik do jej przechowywania, na powierzchni
tego niew�tpliwie wybuchowego tworu z pewno�ci� namalowaliby ostrzegawczy napis Noli me
tangere. Tak przynajmniej przypuszcza� Amalfi.
To wszystko wygl�da�o bardzo pi�knie, ale burmistrz, kt�ry nie by� naukowcem, nie m�g�
oczywi�cie bra� w tym udzia�u. M�g�by, rzecz jasna, bez k�opotu uczyni� co� takiego, co
zako�czy�oby jego �ycie. Nie by� przecie� niezniszczalny; nie by� nawet naprawd� nie�miertelny.
Nie�miertelno�� jest s�owem bez znaczenia we wszech�wiecie, w kt�rym fundamentalne prawa,
maj�ce natur� stochastyczn�, nie gwarantuj� nikomu �ycia bez wypadk�w. W tym �wiecie �ycie,
cho�by nie wiedzie� jak d�ugie, w swej istocie jest tylko lokalnym i czasowym zak��ceniem
drugiego prawa termodynamiki. My�l o samozniszczeniu nie przysz�a mu jednak do g�owy, jako
�e nie mia� natury samob�jcy. Nigdy zreszt� nie czu� si� bardziej wypocz�ty ani bardziej
optymistycznie nastawiony ni� dzisiaj. By� tylko niewiarygodnie znudzony, a jego my�li, od
tysi�cleci biegn�ce utartymi szlakami, nie pozwala�y mu si� zdecydowa� na dalsze �ycie na
jakiejkolwiek planecie, gdzie panowa� spo�eczny �ad, cho�by nie wiadomo jak utopijny. Tysi�ce
lat, kt�re sp�dzi� na przenoszeniu si� od jednej kultury do drugiej, nada�y mu ogromny impet,
z jakim pod��a� teraz nieuchronnie ku masywnemu murowi z napisem NIE MAM DOK�D SI�
UDA�.
� Amalfi! To ty! Mog�em si� tego spodziewa�.
Amalfi wcisn�� nerwowo klawisz CZEKAJ i odwr�ci� si� na obrotowym krze�le. G�os
rozpozna� natychmiast, zna� go przecie� od wielu stuleci. S�ysza� bardzo cz�sto mniej wi�cej od
trzy tysi�ce pi��setnego roku, kiedy miasto przyj�o na pok�ad jego w�a�ciciela i uczyni�o go
szefem sekcji astronomicznej. By� wiecznie rozdra�nionym i trudnym we wsp�yciu
cz�owieczkiem o zdradliwie �agodnych manierach. Nigdy przedtem nie kierowa� zreszt� prac�
astronom�w, ale w�a�nie kogo� na to stanowisko miasto bardzo potrzebowa�o. Mia� tak du�o
do�wiadczenia �yciowego, �e w czasach, kiedy takie przenosiny z Nowego Jorku by�y jeszcze
mo�liwe, Ojcowie Miasta nie pozwolili mu przenie�� si� gdzie indziej.
� Cze��, Jake � rzek� Amalfi.
� Czo�em, John � odpar� astronom, ciekawie zerkaj�c na rozstawione monitory. �
Hazletonowie powiedzieli mi, �e znajd� ci� gdzie� w kad�ubie miasta, ale przyznaj�, �e id�c tutaj
o tym zapomnia�em. Mia�em zamiar skorzysta� z us�ug sekcji obliczeniowej, ale nie mog�em
dobra� si� do komputer�w. Te programy przelatywa�y z jednej sieci do drugiej jak grupa
zwariowanych ch�opc�w na posy�ki. S�dzi�em, �e mo�e to jeden z dzieciak�w dosta� si� tu, do
sterowni, i bawi� si� klawiaturami. A co ty w�a�ciwie tutaj robisz?
To by�o bardzo trafne pytanie, kt�rego sam Amalfi jak dot�d jeszcze sobie nie zada�. Nie
m�g� nawet pomy�le� o tym, by zwierzy� si� Jake�owi ze swoich plan�w skatalogowania
informacji, bo wiedzia�, �e napotka�by na sprzeciw. Nie �eby Jake�a cokolwiek to obchodzi�o, ale
Amalfi przeczuwa�, �e Jake na pewno by zaprotestowa�.
� W�a�ciwie to nie wiem � powiedzia� zatem. � Co� mnie ci�gn�o, �eby raz jeszcze
popatrze� na to miejsce. Nie mog� si� pogodzi� z my�l�, �e to wszystko musi zardzewie�. Nadal
s�dz�, �e jeszcze mo�e si� do czego� przyda�.
� Przyda si�, przyda � odpar� Jake. � Takich komputer�w jak Ojcowie Miasta nie ma nigdzie
indziej na ca�ej Nowej Ziemi, a tym bardziej gdziekolwiek w Magellanach. Korzystam z nich
bardzo cz�sto, kiedy tylko pracuj� nad czym� naprawd� skomplikowanym. Przypuszczam, �e
Schloss robi to samo. Mimo wszystko Ojcowie Miasta wiedz� o mn�stwie rzeczy, o kt�rych nikt
inny nie ma poj�cia. Mo�e s� troch� starzy, ale wci�� wystarczaj�co szybcy.
� My�l�, �e w tym kryje si� co� wi�cej � odpar� Amalfi. � Miasto by�o pot�ne, wci��
jeszcze jest pot�ne. Centralny stos wystarczy co najmniej na milion lat, a niekt�re wiratory
nadal dadz� si� uruchomi�... zak�adaj�c, �e kiedy� znajdziemy co� na tyle du�ego, by
potrzebowa�o takiej si�y no�nej, jak� zapewniaj�.
� A po co mieliby�my to robi�? � zapyta� astronom, najwyra�niej nie bardzo tym
zainteresowany. � To wszystko nale�y do przesz�o�ci, a z t� sko�czyli�my na dobre.
� Czy na pewno? S�dz�, �e �adna maszyna tak bardzo z�o�ona i skomplikowana jak miasto
czy Ojcowie nie mo�e przesta� by� u�yteczna. I nie chodzi tu o b�ahe sprawy, jak pytanie Ojc�w
Miasta o zdanie czy o korzystanie z u�amka mocy stosu. To miasto zbudowano po to, �eby lata�o
i, na Boga, wci�� jeszcze powinno to robi�!
� A po co?
� Tego na razie nie wiem. Mo�e w celach badawczych, a mo�e w roboczych. W Ob�oku musi
by� do spe�nienia wiele zada�, do kt�rych nie nadaje si� nic mniejszego. Mo�e to tylko my nie
trafili�my na �adne z nich? Mo�e warto by�oby wylecie� w przestrze� i troch� si� porozgl�da�?
� Nie s�dz� � odpar� Jake. � A zreszt� miasto zosta�o troch� zniszczone w trakcie tego
zatargu z Mi�dzygwiezdnymi Mistrzami Handlu. Oberwa�o od pocisk�w i rakiet. Od tamtego
czasu ci�gle pada�y na nie deszcze, a to te� mu nie pomog�o. Poza tym przypominam sobie, �e
kiedy tu l�dowali�my, ten stary wirator z dwudziestki tr�jki rozlecia� si� na dobre. Nie s�dz�,
�eby uda�o si� go uruchomi�, cho�by�my nie wiem jak pr�bowali.
� Nie my�la�em o uruchomieniu wszystkiego � rzek� Amalfi. � S�abo si� na tym znam, ale
wiem, �e tego nie da�oby si� zrobi�. S�dz� tylko, �e to miasto jest zbyt skomplikowane jak na
wykonywanie zada� tak ma�o znacz�cych, jakie mamy w Ob�oku. Wiele z nich mo�na wykona�
si�ami znacznie skromniejszymi. Poza tym podejrzewam, �e uda�oby si� zebra� tylko szcz�tkow�
za�og�. Ale gdyby�my zdo�ali uruchomi� cz�� miasta, to mogliby�my polecie�...
� Cz�� miasta? � przerwa� Jake. � A jak chcia�by� podzieli� na cz�ci miasto, kt�re ma
granitow� st�pk�? Zw�aszcza takie, kt�re stanowi cz�� tej st�pki? Oka�e si�, �e te partie, kt�re
b�d� ci najbardziej potrzebne, znajduj� si� na obrze�ach i albo nie b�d� mog�y by� wyci�te, albo
nie da si� ich przenie�� bli�ej centrum. Tak w�a�nie zbudowane jest miasto: jako jedna ca�o��.
By�o to oczywi�cie prawd�.
� Przypu��my, �e to da�oby si� zrobi� � zauwa�y� jednak Amalfi. � Co by� w�wczas
powiedzia�, Jake? Przez prawie pi�� stuleci by�e� jednym z w�drowc�w. Czy teraz chocia� troch�
za tym nie t�sknisz?
� Ani odrobin� � odpar� astronom z o�ywieniem. � Je�li chcesz wiedzie�, Amalfi, to nigdy za
tym nie przepada�em. Po prostu nie mia�em gdzie si� podzia�. Uwa�am, �e wy wszyscy byli�cie
troch� zwariowani na punkcie bitew i potyczek. Bezustannie walczyli�cie z gliniarzami, mieli�cie
te swoje wojny, g�od�wki i co tam jeszcze, ale zapewnili�cie mi lataj�ce miejsce pracy. Mia�em
tak dobry widok na gwiazdy i planety, jakiego nie zapewni�oby mi nigdy �adne stacjonarne
obserwatorium z najlepszym nawet teleskopem. Poza tym mia�em wikt, a wi�c nie narzeka�em.
Ale zrobi� to jeszcze raz, teraz, kiedy mam prawo wyboru? Nigdy w �yciu. Prawd� m�wi�c,
przyszed�em tutaj dokona� troch� oblicze� dotycz�cych tej nowej gwiazdy, jaka rozb�ys�a poza
Ma�ym Ob�okiem. Zachowuje si� niezwyczajnie... moim zdaniem jest to najpi�kniejszy
teoretyczny problem, z jakim zetkn��em si� w ci�gu ostatnich kilku wiek�w. Ciekaw jestem,
kiedy zwolnisz klawiatury. Naprawd� potrzebuj� Ojc�w Miasta, skoro ju� mog� korzysta� z ich
pomocy.
� Ju� sko�czy�em � odezwa� si� Amalfi, odsuwaj�c si� od pulpitu.
W chwil� p�niej, o czym� sobie przypomniawszy, powr�ci� do klawiatury i wys�a�
polecenie skasowania problemu, z kt�rym chcia� si� upora�, a kt�ry, o tym ju� wiedzia�, by� tylko
problemem zast�pczym.
Pozostawi� Jake�a mrucz�cego co� pod nosem i wprowadzaj�cego sw�j problem nowej
gwiazdy, a sam uda� si� bez okre�lonego celu w stron� centralnej cz�ci miasta. Stara� si� sobie
przypomnie�, jak wygl�da�o, kiedy by�o zamieszkanym i t�tni�cym �yciem organizmem.
Opustosza�e teraz ulice, ciemne okna i d�wi�cz�c� cisz� miasta spoczywaj�cego pod b��kitnym
niebem Nowej Ziemi traktowa� niemal jak osobist� obraz�. Nawet si�a ci�ko�ci, kt�rej
oddzia�ywanie czu� pod swymi stopami, by�a w tym znanym mu dobrze miejscu zaprzeczeniem
warto�ci i cel�w, jakim po�wi�ci� znaczn� cz�� swego �ycia. Temu ci��eniu, tak �atwo
utrzymywanemu dzi�ki olbrzymiej masie, nie towarzyszy� teraz sta�y chocia� cichy pomruk
wirator�w, kt�ry zawsze � od niepami�tnych czas�w jego dzieci�stwa � oznacza�, �e grawitacj�
stworzy� i utrzymywa� w mocy cz�owiek.
Czuj�c ogarniaj�ce go przygn�bienie, Amalfi skr�ci� w bok i znalaz� si� po�r�d magazyn�w.
W tym miejscu przynajmniej ten niezwyczajnie zwyczajny dzie� nie drwi� sobie z jego pami�ci
o mie�cie jako o �ywym organizmie. Po kilku chwilach jednak Amalfi stwierdzi�, �e i tutaj nie
czuje si� o wiele lepiej. Opuszczone magazyny i ch�odnie u�wiadamia�y mu, �e nie ma ju�
potrzeby gromadzenia zapas�w na wyprawy mi�dzygwiezdne, kt�re mia�yby trwa� po sto lat
albo d�u�ej. Opr�nione zbiorniki na paliwo d�wi�cza�y nawet wtedy, kiedy przechodzi� z dala
od nich, bo odbija�y d�wi�ki jego miarowych krok�w. W opustosza�ych bursach zamieszkiwa�y
chyba tylko dziwaczne duchy, jakie pozostawiaj� po sobie nie umarli, ale �ywi, kt�rzy opu�cili te
miejsca i wybrali inny tryb �ycia. Opustosza�e niewielkie sale lekcyjne, gdzie kiedy� uczy�y si�
pokolenia w�drowc�w, nie d�wi�cza�y ha�asem tysi�cy dzieci, bo wychowywali je teraz na
swojej w�asnej planecie, Nowej Ziemi. Nie musia�o ich ju� wi�cej obchodzi�, ilu ma�ych
w�drowc�w mo�e wy�ywi� albo wykszta�ci� bez trudu koczownicze miasto.
Na koniec, kiedy Amalfi dotar� do samych g��bin st�pki, ujrza� co�, co uzna� za znak swojej
ostatecznej kl�ski. By�y to stopione ze sob� szcz�tki dw�ch wirator�w, nie nadaj�ce si� ju� do
naprawy po owym pami�tnym l�dowaniu w trzy tysi�ce dziewi��set czterdziestym czwartym
roku na Przekl�tym Wrzosowisku. Mo�na by�oby, rzecz jasna, zbudowa� i uruchomi� nowe
grawitonowe generatory polaryzacji, a stare odda� na z�om, ale taka operacja zaj�aby sporo
czasu. Na Nowej Ziemi nie by�o specjalnych dok�w, w kt�rych mo�na by zbudowa� je teraz,
kiedy miasta przesta�y by� potrzebne. Nie znalaz�by si� zreszt� nikt, kto zechcia�by si� tego
podj��.
A jednak, stoj�c w ch�odzie panuj�cym w pomieszczeniu z wiratorami, Amalfi postanowi�
spr�bowa�.
� Ale co, u diab�a, chcia�by� przez to osi�gn��? � zapyta� co najmniej po raz pi�ty
zdesperowany Hazleton. � My�l�, �e masz nie po kolei w g�owie.
Nikt inny na ca�ej Nowej Ziemi nie odwa�y�by si� w ten spos�b odzywa� do burmistrza, ale
Mark Hazleton by� mena�erem miasta Amalfiego od trzy tysi�ce trzysta pierwszego roku i bardzo
dobrze zna� swojego by�ego szefa. Ten subtelny, chocia� trudny w obej�ciu, leniwy, impulsywny
i czasami wr�cz niebezpieczny cz�owiek pope�ni� w �yciu wiele takich b��d�w, za jakie Ojcowie
Miasta kazaliby rozstrzela� innego mena�era, tak jak kazali rozstrzela� jego poprzednika.
W skryto�ci ducha �ywi� przekonanie, cz�sto zreszt� niczym nie usprawiedliwione, �e posiad�
umiej�tno�� czytania w my�lach Amalfiego.
Z pewno�ci� �aden inny by�y w�drowiec na ca�ej Nowej Ziemi nie m�g�by lepiej ni� on
orientowa� si� w tym, co w�a�ciwie trapi�o Amalfiego. Hazleton jednak w tej chwili nie
demonstrowa� swoich zdolno�ci w najlepszy spos�b. Jego �ona Dee pochodzi�a z planety Utopia
i zjawi�a si� na pok�adzie miasta mniej wi�cej w tym samym czasie co doktor Schloss, to znaczy
podczas pogromu ksi�stwa Gortu. Obydwoje Hazletonowie zapewne ju� nie pami�tali, �e
zgodnie z tradycj� miast koczowniczych burmistrz nie m�g� zawiera� ma��e�skich zwi�zk�w ani
posiada� dzieci. Amalfi zreszt�, pe�ni�c funkcj� burmistrza Nowego Jorku od trzy tysi�ce
osiemdziesi�tego dziewi�tego roku, nie m�g�by teraz znie�� nawet my�li o tym, �e znajdzie si�
w otoczeniu gromady dzieci i wnuk�w swojego mena�era miasta. Nigdy nie m�g� sobie tego
wyobrazi�, a zw�aszcza w takiej chwili. Pojawi� si� w domu Hazleton�w, szukaj�c rady u kogo�,
kto pami�ta� tradycje na tyle dobrze, aby wiedzie�, dlaczego kto� inny wci�� jeszcze im ho�duje.
Jedn� z zalet Hazletona stanowi�o to, �e je�li chcia�, to potrafi� reagowa� bardziej jak
jednostka licz�ca si� z otoczeniem ni� jak silna indywidualno��. Kiedy jego dzieci zacz�y
z wdzi�kiem wychodzi� zaraz po zjedzeniu kolacji, Amalfi by� niemal pewien, �e poleci� im to
ich ojciec. Wiedzia� r�wnie�, �e to nie dlatego, by mena�er zwyk� oszcz�dza� przyjacio�om
zak�opotania, w jakie m�g� wprawi� ich widok owoc�w jego ma�ej stabilizacji. Po prostu
Hazleton musia� intuicyjnie wyczu�, �e Amalfi przyby� w sprawach oficjalnych. Postanowi� wi�c
odes�a� dzieci i porozmawia� z burmistrzem, burz�c tym ustalony przez jego �on� porz�dek
wieczoru.
Dzieci przypisa�y win� za swoje wcze�niejsze wyj�cie zbli�aj�cej si� porze k�adzenia
wnuk�w do ��ek; Amalfi jednak�e wiedzia�, �e ca�y klan Hazleton�w zazwyczaj do p�nej nocy
�wi�towa� wsp�lne kolacje. Niemal do rana wszyscy sp�dzali czas w s�siednich, przylegaj�cych
do tego domach. To prawdziwe ule pe�ne pokoj�w i sypialni, gdzie kilka pokole� Hazleton�w
wychowywa�o swoje dzieci.
Pomieszczenie, w jakim teraz si� znajdowali, by�o wielkim salonem, w kt�rym ca�a rodzina
mog�a je�� posi�ki. Po zako�czeniu kolacji Amalfi niecierpliwie czeka�, a� procesja dorastaj�cych
i m�odych Hazleton�w po�egna go i wyjdzie. Wszyscy, nawet najm�odsi, przed wyj�ciem musieli
powiedzie� cho� kilka s��w do znamienitego go�cia, by mu si� przedstawi� lub przypomnie�.
Rodzice ju� dawno wpoili im do g��w, �e wiecznie zapracowany pan burmistrz nie b�dzie
przecie� m�g� zapami�ta�, kt�re z nich jak si� nazywa i co robi.
Amalfiemu nigdy nie przysz�oby do g�owy, �eby podziwia� spok�j, z jakim dzieci godzi�y
si� na wcze�niejsze wyj�cie. Nie by� po prostu �wiadom tego, �e mog� si� czu� zawiedzione.
S�ucha� wypowiadanych przez nie s��w, w�a�ciwie ich nie s�ysz�c. Zwr�ci� uwag� dopiero na
�redniego wzrostu ch�opca. Zauwa�y� go, gdy� od samego pocz�tku ch�opiec nie spuszcza� oka
z honorowego go�cia. Amalfiego wprawi�o to w zak�opotanie. Zastanawia� si�, czy przypadkiem
nie zapomnia� w�o�y� jakiej� istotnej cz�ci garderoby albo zatrze� �lad�w przygotowa� do
obecnej wizyty. Kilkakrotnie pociera� czo�o, wyg�adza� brwi i sprawdza�, czy w uszach nie
pozosta�y resztki myd�a. Kiedy wi�c przysz�a kolej na ch�opca, Amalfi zwr�ci� uwag� na to, co
ma�y mia� do powiedzenia.
� Jestem Webster Hazleton, sir. Chcia�bym m�c si� z panem jeszcze kiedy� zobaczy�
w sprawie, kt�ra jest dla mnie bardzo wa�na.
Ch�opiec wyrecytowa� te s�owa, jak gdyby �wiczy� je od tygodni. W jego g�osie zabrzmia�a
taka pewno��, �e Amalfi poczu� si� niemal zmuszony od razu ustali� czas i miejsce spotkania.
Ale zamiast tego mrukn��:
� Webster, czy dobrze us�ysza�em?
� Tak, sir. Zapisano mnie na Wielkiej Li�cie, �ebym si� urodzi�, kiedy poprzedni Webster
b�dzie zamierza� opu�ci� miasto.
Amalfi by� tym wstrz��ni�ty. To by�o tak strasznie dawno temu! Webster by� jednym
z in�ynier�w stosu. Zdecydowa� si� opu�ci� Nowy Jork oko�o trzy tysi�ce sze��setnego roku,
jeszcze przed l�dowaniem na Utopii. Rzecz jasna, zape�nienie luk na li�cie mieszka�c�w
zajmowa�o zawsze niema�o czasu. Luki te powstawa�y po zdradzieckich napadach ze strony
miast przest�pczych, nie chc�cych wype�nia� swoich zobowi�za� wobec planety He. Wiele os�b
umar�o tak�e po wkroczeniu na pok�ad ogarni�tego zaraz� miasta w D�ungli Akolity. Poza tym
na pocz�tku rodzi�y si� przewa�nie dziewczynki. Webster czeka� jednak�e strasznie d�ugo.
S�dz�c z wygl�du, m�g� mie� najwy�ej lat czterna�cie.
� Wiesz, John, Web urodzi� si� w�a�ciwie wiele lat po tym, jak przestali�my prowadzi� t�
list� � wyja�ni�a Dee, podchodz�c do nich. � Jest mu jednak przyjemnie mie� w�asnego patrona,
tak jak to by�o w dawnych czasach.
Ch�opiec zwr�ci� na kobiet� swoje wielkie i piwne oczy.
� Dobranoc panu, sir � powiedzia�, jakby w ten spos�b chcia� nie dopu�ci� jej do ich
m�skiego �wiata.
Amalfi z trudem si� opanowa�. Nikt nie m�g� lekcewa�y� Dee, nawet on sam. Wiedzia�
o tym, bo kiedy� tego spr�bowa�.
Procesja wychodz�cych dzieci nadal trwa�a, ale burmistrz nie zwraca� ju� na nie uwagi.
W ko�cu pozosta� sam na sam z Markiem i jego �on� � o ile powiedzenie �sam na sam� by�o na
miejscu w tym ogromnym pokoju, w kt�rym jeszcze niedawno przebywali ludzie o tak silnych
indywidualno�ciach. Aura wci�� panuj�cej tu rodzinnej atmosfery przeszkodzi�a Amalfiemu
powiedzie� to, co zamierza�. Zaj�kn�� si� nawet, co zdarza�o mu si� bardzo rzadko, i w�a�nie
wtedy Hazleton zapyta� go, co chce przez to osi�gn��.
� Osi�gn��? � odpar� Amalfi. � Nie pragn� osi�gn�� niczego. Chc� po prostu znale�� si�
zn�w w przestworzach.
� Ale�, John � odezwa�a si� Dee. � Pomy�l chwil�. Przypu��my, �e uda�oby ci si� przekona�
kilka os�b, �eby ci towarzyszy�y. I tak nie b�dzie mia�o to wi�kszego sensu. Sta�by� si� kim�
w rodzaju Lataj�cego Holendra, przekl�tego przez los, nie robi�cego nic i lec�cego donik�d.
� Mo�e masz racj� � rzek� Amalfi. � Ale ten obraz mnie nie przera�a. Powiem ci nawet
wi�cej, Dee. Je�eli mam ju� by� szczery, sprawia mi co� w rodzaju przewrotnej satysfakcji. Nie
mam nic przeciwko temu, �eby sta� si� legend�. To przynajmniej zapewni�oby mi miejsce
w historii, pozwoli�oby mi odegra� rol� podobn� do tej, jak� odgrywa�em w przesz�o�ci.
Najwa�niejsze, �e m�g�bym znowu lata�. Zaczynam wierzy�, �e nie ma dla mnie nic
wa�niejszego.
� A to, co jest wa�ne dla nas, si� nie liczy? � zapyta� Hazleton. � Przede wszystkim taka
wyprawa pozbawi�aby Ob�ok burmistrza. Nie wiem, jak bardzo zale�y ci na tym teraz, ale
pami�tam, �e kiedy miasto lecia�o ku tej planecie, ta sprawa by�a dla ciebie bardzo wa�na.
Stara�e� si� o t� funkcj� tak bardzo, �e nawet spreparowa�e� wybory. Jedynymi kandydatami
mieli�my by� ja i Carrel, ale ubiegali�my si� o posad� mena�era. Tobie jednak uda�o si�
przekona� Ojc�w Miasta, �e chodzi o wybory burmistrza, no i rzecz jasna, wybrali ciebie. S�dz�
wi�c, �e teraz to nawet niewa�ne, czy ci na tym zale�y, czy nie.
� Czy chcia�by� mo�e zaj�� moje miejsce? � zapyta� Amalfi.
� Na wszystkie gwiazdy niebios, sk�d�e znowu! Chcia�bym, �eby� nadal pe�ni� swoj�
funkcj�. Wykaza�e� si� nadzwyczajn� przedsi�biorczo�ci�, kiedy stara�e� si� o ten urz�d, i nie
jestem jedynym, kt�ry oczekuje, �e b�dziesz go pe�ni� nadal. Zreszt� nikt si� o niego nie stara.
Wszyscy maj� nadziej�, �e nadal b�dziesz robi� to, co robisz.
� Nikt si� o niego nie stara, bo nikt inny nie wiedzia�by, co robi�, gdyby znalaz� si� na moim
miejscu � odpar� Amalfi z przekonaniem. � Ja te� cz�sto tego nie wiem. Stanowisko burmistrza
Ob�oku sta�o si� prze�ytkiem. Sam nie wiem od ilu lat nikt nie powiedzia� mi, co mam zrobi�,
jak� mow� wyg�osi� czy w jaki inny spos�b wykaza�, �e wci�� jestem potrzebny. Stanowisko
burmistrza jest urz�dem honorowym, ale niczym wi�cej, i tak wszyscy wiedz�, �e to ty
zarz�dzasz Ob�okiem. S�dz�, �e dajesz sobie �wietnie rad�. Nadszed� czas, �eby� przej�� moj�
funkcj� oficjalnie, a nie tylko w praktyce. Ja da�em ju� z siebie wszystko w czasach, kiedy si�
organizowali�my. Moje umiej�tno�ci nie pasuj� do obecnej sytuacji. Wiedz� o tym wszyscy
mieszka�cy Nowej Ziemi, a wi�c by�oby o wiele lepiej, gdyby nazwa� rzeczy po imieniu.
A zreszt�, Mark, jak d�ugo pozwol� mi by� burmistrzem? Z tego, co powiedzia�e�, mog� s�dzi�,
�e mam nim by� w niesko�czono��. To jest m�ode spo�ecze�stwo, a wi�c ca�kiem mo�liwe, �e
b�d� tytularnym przyw�dc� przez nast�pne tysi�clecie. Czy chcesz, aby przez te tysi�c lat to
m�ode spo�ecze�stwo mia�o te same zasady i pomys�y, kt�re ja mia�em w czasach, w kt�rych co�
jeszcze znaczy�y? To by�oby szale�stwem i ty wiesz o tym bardzo dobrze. Nie, nie, czas
najwy�szy, �eby� zaj�� moje miejsce.
Hazleton przez d�u�szy czas nic nie m�wi�.
� Mo�liwe, �e masz racj� � odezwa� si� w ko�cu. � Sam zreszt� par� razy si� nad tym
zastanawia�em. Niemniej jednak twoja propozycja mnie zaskoczy�a. S�dz�, �e sprawa funkcji
burmistrza i tak rozwi�za�aby si� sama. Nie ta kwestia by�a powodem moich zastrze�e�.
Chodzi�o mi o to, co stanie si� p�niej z tob�. Nie tylko dlatego, �e twoje przedsi�wzi�cie jest
niebezpieczne. To, jak przypuszczam, niewiele ci� obchodzi, a wi�c s�dz�, �e i mnie nie
powinno. Problem w tym, �e w�a�ciwie nara�asz swe �ycie bez powodu.
� Poda�em ci ju� sw�j pow�d � odrzek� Amalfi. � Nie s�dz�, �ebym w tej chwili mia� jaki�
lepszy. Gdybym go mia�, to bym tu zosta�, Mark, sam wiesz o tym najlepiej. Ale my�l�, �e po raz
pierwszy w �yciu mog� by� wolnym strzelcem, mog� robi� to, na co mam ochot�.
Hazleton wzruszy� ramionami.
� Jasne, �e mo�esz � odpar�. � Ja mog� tylko powiedzie�, �e nie chc�, �eby� to robi�.
Dee spu�ci�a g�ow� i milcza�a.
Wi�cej na ten temat nie m�wiono. Dee i Markowi by�oby bardzo przykro, gdyby Amalfi
zrealizowa� sw�j zamiar. Mieli swoje powody, kt�re mogliby poda� jako silny, dodatkowy
argument. Nie uczynili tego jednak, bo by�by to ten rodzaj perswazji, kt�ry Hazleton uzna�by za
emocjonalny szanta� w�a�nie dlatego, �e mia� tak� si��. Amalfi czu� wdzi�czno��, �e Hazleton
tego nie zrobi�. Z wi�kszym trudem pojmowa� racje, dla kt�rych nie uczyni�a tego Dee. Pami�ta�
przecie� czasy, kiedy nie waha�aby si� ani chwili. Zna� j� na tyle dobrze, by przypuszcza�, �e
mo�e to chcie� zrobi� w�a�nie teraz. Na za�o�enie kolonii na Nowej Ziemi czeka�a przez wiele
lat, w�a�ciwie prawie od chwili wej�cia na pok�ad kosmicznego miasta. Wszystko, co zagra�a�o
Nowej
Triumf czasu Ziemi teraz, kiedy mia�a ju� dzieci i wnuki, powinno sk�oni� j� do u�ycia
wszelkiej broni, jak� dysponowa�a. Ona jednak milcza�a. By� mo�e do�wiadczenie m�wi�o Dee,
�e nawet sam wielki John Amalfi nie m�g�by pozbawi� jej teraz tego wszystkiego, co osi�gn�a.
Ale nie zdradzi�a ani s�owem, o czym my�la�a. Wiecz�r w domu Hazleton�w zako�czy� si�
sztywno i oficjalnie, chocia� nie a� tak ch�odno, jak Amalfi si� obawia�.
W odczuciu Amalfiego ca�y zamieszkiwany obszar miasta a� roi� si� od r�nych zwierz�t,
Te, kt�rym pozwolono przebywa� na swobodzie, skaka�y i biega�y po szerokich chodnikach.
Niekt�re pr�bowa�y robi� to tak�e na jezdniach, ale wtedy zazwyczaj gin�y, zabijane przez
pojazdy. Czworonogie zwierz�ta by�y sta�ym zagro�eniem dla godno�ci i bezpiecze�stwa
przechodni�w. W ci�gu dnia rozdokazywane psy niemal zwala�y z n�g ludzi obcych, ale skaka�y
z rado�ci na widok os�b im znajomych. Opiera�y si� wtedy przednimi �apami o wszystkich,
kt�rych lubi�y � a wygl�da�o na to, �e wszystkie, w��cznie z psami z Nowego Manhattanu, zna�y
i lubi�y Amalfiego.
Od czasu do czasu jaki� svengali z planety Altair IV korzysta� z lekkiego wiatru i pr�bowa�
polowa� w p�mroku nadchodz�cego �witu czy zapadaj�cego zmierzchu. Te rzadkie okazy p�-
zwierz�t i p�-ro�lin trzymano na pocz�tku w ogrodzie zoologicznym miasta. P�niej,
w laboratoriach Nowej Ziemi, obj�to je w roku trzy tysi�ce dziewi��set pi��dziesi�tym
programem realizacji pe�nej p�odno�ci i w ten spos�b uzyskano mo�liwo�� ich sztucznego
rozmna�ania przez p�czkowanie. W�wczas to ka�dej osadniczce rolnej proponowano do wyboru:
fiolk� wody trilby albo wyp�czkowanego svengali. Na og� kobiety mi�dzy swe domowe lary
i penaty bra�y i jedno, i drugie.
Bezkostne svengali le�a�y zwykle na chodnikach i do chwili, w kt�rej zobaczy�y jaki�
niewielki, nadaj�cy si� do strawienia obiekt, zwraca�y swe ogromne oczy na wszystko, co si�
rusza. Niestety, na Nowej Ziemi przewa�nie nic odpowiedniego dla nich nie by�o. Ludzie
wpatrywali si� bezradnie w ich hipnotyzuj�ce oczy do czasu, kiedy niebacznie nadeptywali na
stworzenie. W�wczas svengali przybiera� kolor fio�kowor�owy i wydziela� ochronn� ciecz,
kt�ra by� mo�e na planecie Altair IV przyprawia�a o md�o�ci, ale tu, na Nowej Ziemi,
wywo�ywa�a eufori�. Rezultatem jej dzia�ania mog�o by� nag�e uczucie przyja�ni do wszystkich
i do wszystkiego, manifestuj�ce si� g�o�nym �piewem, a nawet czasami p�aczem szcz�cia.
Potem wstrz��ni�ty svengali nadawa� swojemu cia�u ruch falisty i wpe�za� do domu, aby
odpocz�� albo po�ywi� si� galaretowat� zup�.
Wieczorami na chodnikach Nowego Manhattanu panoszy�y si� koty, kt�re mia�y zwyczaj
wyci�gania pazur�w w stron� ka�dej powiewnej szaty czy modnych ostatnio rzemieni przy
sanda�ach. Cho� by� ju� wiecz�r, w powietrzu unosi�o si� wiele r�nobarwnych, fruwaj�cych
albo szybuj�cych stworze�: �wiergocz�cych, skrzecz�cych, gadaj�cych i niemych ptak�w, kt�re
te� do kogo� nale�a�y. Amalfi serdecznie ich nienawidzi�.
Wiedzia�, �e gdziekolwiek przechodzi� � a ostatnio prawie zawsze porusza� si� piechot�, bo
taks�wki powietrzne ju� nie lata�y � zanim dotrze do domu, b�dzie musia� uwalnia� si� z obj��
jakiego� rozz�oszczonego cz�owieka albo ucieka� przed szczekaj�cym kundlem. Po l�dowaniu na
Nowej Ziemi pojawi�a si� trwaj�ca od prawie stulecia moda na trzymanie w domach zwierz�t.
Amalfiemu to nie przeszkadza�o a� do tej chwili, kiedy w�a�ciwie zrezygnowa� z w�adzy. Nie
m�g� tylko nigdy zrozumie�, co za bezsensowny kaprys kaza� potomkom pierwszych osadnik�w
trzyma� te przekl�te svengali jako zwierz�ta domowe.
Tym razem do domu dotar� bez �adnych przyg�d, je�eli nie liczy� faktu, �e zacz�o pada�.
Amalfi tylko owin�� si� szczelniej p�aszczem i mrucz�c co� pod nosem przyspieszy�, aby zd��y�
przed rozp�taniem si� ulewy. Ca�a jego posesja chroniona by�a przez wiratorowe pole nastawione
na dwie setne procenta swojej mocy. Nowi Ziemianie nazywali te domowe urz�dzenia
�generatorami pola�. Amalfi nie cierpia� tej nazwy, ale musia� si� z ni� pogodzi� �dla �wi�tego
spokoju�, jak kiedy� powiedzia�a Dee. Skwitowa� wtedy jej uwag� burkni�ciem tak
niegrzecznym, �e nigdy wi�cej tego tematu nie porusza�a, ale w duchu musia� przyzna� jej racj�.
Dotar� w ko�cu do chodnika wiod�cego do drzwi wej�ciowych i nacisn�� prze��cznik
indukcyjny, kt�ry zwin�� pole si�owe na chwil� wystarczaj�c� zaledwie na szybkie dostanie si�
do domu. Razem z nim wpad�a porcja b�yszcz�cych kropli deszczu. Amalfi z ponur� satysfakcj�
stwierdzi�, �e jak zwykle, gdy cz�owiek dotrze ju� pod dach, si�a ulewy wyra�nie s�abnie i niebo
zaczyna si� przeja�nia�. Kiedy wszed� do salonu, przyrz�dzi� sobie drinka i rozejrza� si�,
pocieraj�c zmarzni�te d�onie. W oczach Nowych Ziemian jego dom uchodzi� za strasznie
staro�wiecki, ale Amalfi lubi� go na tyle, na ile lubi� cokolwiek na Nowej Ziemi.
Co si� ze mn� dzieje? � pomy�la� nagle. � Zwierzaki s� ostatecznie prywatn� spraw� ich
w�a�cicieli. Skoro wszyscy opr�cz mnie lubi� tak� pogod�, to kogo to, u diab�a, obchodzi, �e ja
jej nie lubi�? Je�li Jake nie interesuje si� moj� spraw�, a i Mark tak�e nie, kiedy ju� o tym
mowa...
Odleg�y cichy i koj�cy szum generatora pola zmieni� si� niemal nieuchwytnie, ale Amalfi
prawie natychmiast to zauwa�y�. Wiedzia�, �e pole si�owe wpuszcza�o kogo� do domu. Jego go��
wprawdzie nigdy przedtem nie by� tu o tak p�nej porze ani te� nigdy nie przychodzi� tu sam, ale
Amalfi nie w�tpi� nawet przez chwil�, kim mog�a by� odwiedzaj�ca go osoba.
ROZDZIA� DRUGI
Nova Magellanis
� M�g�by� mnie wita� bardziej serdecznie, John � odezwa�a si� Dee wchodz�c.
Amalfi nie odpowiedzia�. Pochyli� tylko g�ow� jak byk przygotowuj�cy si� do ataku,
rozstawi� lekko stopy i spl�t� d�onie za plecami.
� I co ty na to, John? � zapyta�a z naciskiem Dee.
� Nie chcesz, �ebym odlecia� � odpar� odwa�nie Amalfi. � Albo my�lisz, �e je�eli polec�, to
Mark zrezygnuje z funkcji burmistrza, machnie r�k� na ca�� Now� Ziemi� i b�dzie chcia�
w�drowa� ze mn�.
Dee przemierzy�a powoli pok�j i zatrzyma�a si� z wahaniem obok wielkiej, wygodnej sofy.
� Mylisz si�, John. � Mylisz si� i w jednym, i w drugim. My�la�am o czym� ca�kiem innym.
My�la�am... powiem ci troch� p�niej o czym. M�g�by� mi zrobi� drinka?
Amalfi by� zmuszony podej�� do barku, co wymaga�o od niego pewnego wysi�ku woli. Ch��
sprzeciwienia si� tej kobiecie walczy�a w nim o lepsze z potrzeb� okazania si� dobrym
gospodarzem.
� Mark ci� tutaj przys�a�? � zapyta�, gdy zaprogramowa� barek.
Roze�mia�a si�.
� Kr�l Mark posy�a mnie cz�sto w wielu r�nych sprawach, ale jestem przekonana, �e w tej
jednej by mnie nie przys�a� � powiedzia�a. Po chwili doda�a z gorycz�: � Poza tym jest tak
zafascynowany grup� Gifforda Bonnera, �e ca�ymi miesi�cami nie zwraca na mnie uwagi.
Amalfi wiedzia�, o czym m�wi�a. Doktor Bonner by� nauczycielem i przyw�dc� nieformalnej
grupy filozof�w, kt�rych zwano stochastykami. Amalfi nie zada� sobie trudu szczeg�owego
zapoznania si� z ich pogl�dami. Mgli�cie zdawa� sobie tylko spraw�, �e stochastycyzm stanowi�
jedn� z ostatnich pr�b stworzenia kompleksowej filozofii. Nauka ta, obejmuj�ca zagadnienia tak
r�ne jak etyka i estetyka, stara�a si� wykorzysta� do swoich cel�w zdobycze nowoczesnej fizyki.
Jedn� z pierwszych takich pr�b w dziejach ludzko�ci by� pozytywizm. Amalfi by� niemal pewien,
�e stochastycyzm nie oka�e si� ostatni�.
� Zauwa�y�em, �e ostatnio co� odci�ga go od pe�nionej funkcji � przyzna� ponuro. � Mo�e
by�oby lepiej, gdyby zapozna� si� z doktryn� Jorna Aposto�a. Wojownicy Boga sprawuj� w�adz�
na kilkunastu planetach pogranicza, a ich pogl�dy staj� si� coraz popularniejsze nawet w�r�d
mieszka�c�w Nowej Ziemi. Przemawiaj� zw�aszcza do ludzi prostych, a obawiam si�, �e takich
jest u nas coraz wi�cej.
Je�li Dee uzna�a to za krytyk� systemu kszta�cenia na Nowej Ziemi, kt�ry sama pomaga�a
kiedy� opracowa� i wdro�y�, to w �aden spos�b tego nie okaza�a.
� Mo�e i powinien � przyzna�a. � Ale nie potrafi�abym go przekona� i nie s�dz�, �eby tobie
si� to uda�o. Mark nie wierzy, by istnia�o jakie� zagro�enie. My�li, �e ludzie na tyle pro�ci, aby
nale�e� do grupy fundamentalist�w, nie mog� mie� tyle rozumu, aby zorganizowa� si� w armi�.
� Naprawd� tak uwa�a? Mo�e zatem powinien zwr�ci� si� do Bonnera, by opowiedzia� mu
histori� Godfreya de Bouillon.
� A on by�...?
� Przyw�dc� pierwszej krucjaty.
Dee wzruszy�a ramionami. By� mo�e ju� tylko Amalfi jako jedyny Nowy Ziemianin
urodzony i wychowany na dawnej Ziemi wiedzia� cokolwiek o wyprawach krzy�owych.
Z pewno�ci� na Utopii nikt o nich nie s�ysza�.
� I tak zreszt� nie o tym przysz�am porozmawia� � powiedzia�a po chwili.
Schowek w �cianie otworzy� si�, ukazuj�c tac� ze szklankami. Amalfi si�gn�� po nie i bez
s�owa poda� jedn� Dee.
Dee uj�a naczynie, ale zamiast opa�� na sof�, jak Amalfi na wp� �wiadomie si� spodziewa�,
ruszy�a nerwowo w stron� drzwi. Unios�a szklank� do ust, po czym zawaha�a si� przez chwil�,
jakby chcia�a odstawi� j� i wyj��.
Amalfi u�wiadomi� sobie, �e nie chce, �eby wysz�