3261

Szczegóły
Tytuł 3261
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

3261 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 3261 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 3261 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

3261 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

WO�ANIE NA PUSZCZY PISMA WYBRANE SPRZYSIʯENIE ZANIM NADEJDZIE �MIER� GWIAZDOZBI�R MUZYCZNY DZIENNIKI 100 RAZY G�OW� W �CIANY ABECAD�O KISIELA CIENIE W PIECZARZE WIDZIANE Z G�RY WO�ANIE NA PUSZCZY POLITYKA I SZTUKA PISMA WYBRANE Stefan Kisielewski WO�ANIE NA PUSZCZY ISKRY Opracowanie graficzne Krystyna T�pfer Zdj�cie na obwolut� wykona� Jacek Sroka ISBN �$-207-i56i-X � Copyright by Wydawnictwo �Iskry", Warszawa 1997 Od wydawcy Na kolejny tom �Pism wybranych" Stefana Kisielewskiego sk�adaj� si� jego artyku�y i felietony wydane poza zasi�giem cenzury w latach 1976�1981. Artyku�y polityczne umieszczane by�y w wychodz�cych w tym czasie w Polsce wydawnictwach niezale�nych, natomiast felietony publikowane by�y w paryskiej �Kulturze" (najpierw by�y to felietony usuni�te przez cenzur� z �Tygodnika Powszech- nego", a nast�pnie pisane ju� specjalnie dla �Kultury"). Ca�o�� ukaza�a si� w 1982 roku w Wydawnictwie NOWA (dzia�aj�cym poza zasi�giem cenzury) i zosta�a poprzedzona �Przedmow�" Stefana Kisielewskiego. Wydawnictwu NOWA za zgod� na wydanie ksi��ki z jego dorobku edytorskiego � serdecznie dzi�kujemy. Przedmowa Autora Moj� powojenn� dzia�alno�� publicystyczna, rozpocz��em w Krakowie, w kwietniu 1945 roku, z pewn�, okre�lon� my�l�, kt�r� skrystalizowa�em sobie jeszcze w ostatnim okresie okupacji. Przewiduj�c ju� wtedy, �e w Polsce nastanie TOTALIZM typu komunistycznego, postanowi�em spr�bowa� uprawiania legalnej opozycji przeciwko marksizmowi-lenini2mowi. Spr�bowa� realizacji tego zadania cho�by �rodkami zast�pczymi, aluzyjnymi, satyrycznymi, tak jak to robi� eseista i felietonista Henri de Rochefort w epoce francuskiego II Cesarstwa. Dzia�alno�� t� rozpocz��em na �amach krakowskiego �Tygo- dnika Powszechnego" (29 kwietnia 1945 r.). To �katolickie pismo spo�eczno-kulturalne", jak g�osi podtytu�, powsta�o w Kra- kowie w marcu tego� roku pod protektoratem arcybiskupa metropolity krakowskiego Adama Stefana Sapiehy, kt�rego delegatem, maj�cym czuwa� nad katolickim charakterem pisma, by� wybitny publicysta i dzia�acz chrze�cija�sko-demokratyczny, ksi�dz Jan Piwowarczyk. Redaktorem naczelnym �Tygodnika" zosta� Jerzy Turowicz, pismo kszta�towane za� by�o na pocz�tku przez zesp� ludzi takich jak Zofia Morstinowa, Jerzy Zawiejski, Antoni Go�ubiew, Hanna Malewska, Stanis�aw Stomma, Pawe� Jasienica, Jacek Wo�niakowski i inni. Pismo nasze przetrwa�o po dzie� dzisiejszy pod wodz� tego samego Jerzego Turowicza, maj�c jednak�e w swych dziejach dwie przerwy: jedn�, gdy zlikwidowano je, pr�buj�c przedtem odda� Paksowi (1955�1956), drug�, paromiesi�czn�, po 15 grudnia 1981 roku. Og�lna linia pisma: opozycja �wiatopo- gl�dowa i nierzadko polityczna wobec marks�smu-leninizmu, po��czona z respektowaniem praw powojennej pa�stwowo�ci polskiej i jej uwarunkowa� geopolitycznych. Wraz z �Tygodnikiem" trwa�o i moje pisanie, z dodatkow� przerw� w latach 1968�1971, kiedy to obj�to mnie indywidual- nym zakazem publikacji. Umie�ci�em w �Tygodniku" na prze- strzeni lat trzydziestu sze�ciu oko�o 1800 pozycji, niestety, w wi�kszo�ci pokrajanych i pozmienianych przez skre�laj�c� ca�e fragmenty cenzur� � wiele za� prac, skonfiskowanych w ca�o�ci, nie ukaza�o si� w og�le. Do wybor�w roku 1947, p�ki trwa�a jeszcze epoka Miko�ajczykowskiej ,,wolnej konkurencji", pub- licystyka wprost opozycyjna by�a jeszcze w �Tygodniku" jako tako mo�liwa, cho� te� ca�e fragmenty tekstu pada�y ofiar� cenzora, a czytelnicy zgo�a o tym nie wiedzieli. Od roku 1948 i to jednak�e sta�o si� niemo�liwe, bo bezpo�rednia tematyka poli- tyczna zosta�a dla nas w og�le wykluczona. Jako jedyny ratunek pozosta�a tematyka kulturalno-filozoficzna, a dla mnie � felieton. Gatunek felietonowy daje pole do operowania aluzj�, �artem, mow� zast�pcz�, og�lnym klimatem. Nawet skre�lenia cenzuralne, mno��ce si� w�wczas wraz z narastaniem wiadomych w�a�ciwo�ci ustroju nieustannie, nie wydawa�y si� tu decyduj�ce, zw�aszcza gdy wierny czytelnik oswoi si� z felietonow� �mow� umown�". Takich czytelnik�w zdoby�em sobie przez d�ugie lata, produkuj�c na ostatniej stronie �Tygodnika Powszechnego" cykle felieton�w, podpisywanych �Kisiel". Kolejne ich (felieton�w) nadtytu�y brzmia�y: Pod w�os. �opat� do g�owy, Gwo^ds^e w m�^u, G�ow� w �ciany, Be^ dogmatu. Wo�anie na pusyy i wreszcie, od wrze�nia 1981 do s�awnego grudnia tego� roku, ostatni, najswobodniejszy, bo w intensywnej epoce Wa��sowej pisany z zagranicy cykl Widziane inaczej. Sumuj�c te wszystkie lata nie wiem, czy cho� 20 procent moich tygodniowych p�od�w ukaza�o si� bez skre�le� cenzorskich, o kt�rych czytelnik formalnie nadal nic nie wiedzia�, bo dopiero jesieni� pami�tnego roku 1980 pozwolono mi napisa� wprost o istnieniu cenzury. Prawda, by� kr�tki okres zel�enia, z�agodzenia kaga�ca: par� miesi�cy po Gomu�kowskim Pa�dzierniku 1956, dla nas za�, poczynaj�c od pierwszego po przerwie numeru �Tygodnika", kt�ry ukaza� si� z dat� 24 grudnia 1956 roku. By� to czas wielkich nadziei na kontynuacj� zacz�tych w Pa�dzierniku reform spo�ecz- no-politycznych. Paru ludzi z �Tygodnika Powszechnego" wesz�o nawet w roku 1956 do Sejmu (ko�o �Znak"), lecz dalszych reform nie doczekali�my si�: Gomu�ka zaniecha� tej drogi, a cenzura od miesi�cy letnich 1957 roku zaciska� si� j�a na nowo, aby z kolei w dziesi�cioleciu Gierkowskim osi�gn�� nasilenie i absurdalno�� wi�ksze nawet ni� za Stalina. Mierzy�em rzecz co tydzie� ilo�ci� skre�le� w moich felietonach, a tak�e ich po- st�puj�cym wyja�awianiem tematycznym, wywo�ywanym przez machinalnie wr�cz dzia�aj�c� w cz�owieku autocenzur�. Mie� tyle do powiedzenia o coraz dziwniejszej polskiej rzeczywisto�ci i nie m�c niczego wypowiedzie� � to przecie� rozpaczliwe. A wszak�e �yje si� tylko raz, za� powolne fa�szowanie samego siebie przez uleganie narzucanym przez cenzur� ograniczeniom mog�o si� okaza� procesem nieodwracalnie degeneruj�cym. Zdj�ty panicz- nym strachem po prostu przed utrat� samego siebie, w�asnej umys�owej to�samo�ci, j��em wreszcie poszukiwa� wyj�cia, szuka� mo�no�ci wypowiedzenia si� w pe�ni, bez �adnych �wzgl�d�w czy urz�d�w". I tak zacz�a si� moja wsp�praca z polsk� pras� za granic�, a tak�e, sporadycznie, z pismami zagranicznymi. Ju� w roku 1967 wyda�em w Pary�u pierwsz� z sze�ciu powie�ci o wsp�czesnym polskim �yciu, sygnowanych �Tomasz Stali�ski". Za� w roku 1976 pos�a�em do paryskiej �Kultury", kierowanej przez mojego pierwszego przedwojennego redaktora Jerzego Giedroycia, kilka skonfiskowanych mi w Krakowie felieton�w. W roku 1977 napisa�em ju� par� felieton�w specjalnie dla �Kultury", oczywi�cie podpisywanych �Kisiel", a od roku 1978 figurowa�em wreszcie na dobre w ka�dym numerze, pisuj�c te� do innych pism emigracyjnych, a tak�e do prasy zagranicznej. 1 tak si� zacz�o �odzyskiwanie siebie". Felietonistyka w �Kul- turze" trwa�a nieprzerwanie do stycznia 1982 roku, by�a za� nawi�zaniem do paru wyst�p�w w tym pi�mie uskutecznionych przeze mnie jeszcze w odwil�owych latach 1956�1958. Tyle �e znakomity i zas�u�ony paryski miesi�cznik dociera� do Polski 2 trudem i cz�owiek stan�� zn�w przed ci�kim i paradoksalnym wyborem: albo wolno�� pisania, lecz brak czytelnik�w, albo te� masowy czytelnik krajowy, lecz karmiony straw� nijak� lub zafa�szowan�, przez cenzur�. Wyj�cie z owego dylematu zacz�o si� jednak wydawa� realne poczynaj�c mniej wi�cej od jesieni 1977 roku. Wydarzy� si� wtedy w Polsce istny cud: pojawi�a si� prasa poza zasi�giem cenzury, niby tajna, odbijana na powielaczach, w istocie jednak jawna, bo operuj�ca nazwiskami autor�w, tudzie� adresami m�odych i starszych redaktor�w. Naprawd� cud, odrodzenie wolnej my�li i krytyki w ramach przecie� tego samego, nieust�p- liwego na poz�r ustroju. Rzuci�em si� wtedy, w�a�nie jak odrodzony, do pisania, publikuj�c wa�ne dla mnie prace publicys- tyczne w latach 1977�1981 w pismach: �Zapis", �Biuletyn Informacyjny", �Res Publica", �G�os", �Bratniak", �Puls", �Spotkania", �Krytyka", �Aspekt", potem w licznych biuletynach oraz wydaj�c broszury w ,,Konstytucji 3 Maja" czy biblioteczce �G�osu". Gdy za� przysz�a epopeja �Solidarno�ci", to i �Tygodnik Powszechny" odzyska� wreszcie swobodny g�os, w��czaj�c si� w szesnastomiesi�czn� histori� od�ywaj�cego narodowego pi�- miennictwa. Koniec tej epopei zaskoczy� mnie w dalekiej Australii, a kiedy po rocznym pobycie za granic� powr�ci�em w lipcu 1982 roku do Warszawy � by�o ju� po wszystkim. Poniewa� �Tygo- dnik" zn�w jednak wychodzi, postanowi�em podsumowa� now� moj� i star� sytuacj� w obszernym eseju Bezsilno�� publicystyki?, kt�ry, tym znowu razem, cenzura zdj�a we wrze�niu w ca�o�ci. Zrozumia�em teraz, �e nadesz�y nowe stare czasy, czyli wr�ci�a Epoka Cenzurowania. Zrozumia�em te�, �e nie pora zn�w si� w ni� w��cza� komu�, kto zasmakowa� w pe�nej wolno�ci pisania. Przestawia� si� z powrotem na mow� sztucznie umown�?! Nie, to niemo�liwe, trzeba spasowa�. Ale co si� napisa�o, to si� napisa�o, a m�odzi czytelnicy s� tego ciekawi, zw�aszcza �e publicystyka moja, ta swobodna, trudno jest dost�pna, rozproszona po wydawnictwach zagranicz- nych lub po ulotnych, jak si� okaza�o, a zabronionych w drukach krajowych. Tote� z wdzi�czno�ci� przyj��em inicjatyw� pod- sumowania wydawniczego (oczywi�cie zn�w nieoficjalnego) mo- 10 jego tak zwanego dorobku, zw�aszcza tego ma�o w kraju znanego. W gruncie rzeczy ca�o�� mojej krytyki ustroju marksowsko- -leninowskiego, moich pogl�d�w gospodarczych oraz propozycji wybrni�cia z sytuacji dla Polski nie za bardzo jest znana, u�amki zawiera�y si� w poszczeg�lnych artyku�ach i felietonach, szkice ca�o�ci w zapomnianych nieraz, krajowych i zagranicznych odczytach. W�a�ciwie � szukaj wiatru w polu. Mo�e wi�c uda si� zebra� jednak razem chocia� cz�� �lad�w my�li, z uporem, lecz w bardzo r�nych miejscach na przestrzeni lat rozwijanych i powtarzanych? Je�li kto� (wydawca) ma na to ochot� i energi�, to oczywi�cie si� do tego przychylam. Z satysfakcj�, �e non omnis moriar. Do ksi��kowych podsumowa� dzia�alno�ci publicystycznej nie mia�em dot�d na og� nadmiernego szcz�cia. Owszem, w roku 1949 ukaza�a si� w prywatnej firmie, wycofana p�niej przez w�adze, ksi��ka Polityka i sztuka, zawieraj�ca najwa�niejsze dla mnie, bezpo�rednio powojenne artyku�y z �Tygodnika". Za� w roku 1958 Pax, korzystaj�c z �odwil�y" i mojego poselstwa wypu�ci� obszerny zbi�r felieton�w Rs^ecyy ma�e. Lecz to i wszystko z polityki, wi�ksze szcz�cie mia�y ksi��ki muzyczne (bom z wykszta�cenia muzykant!), wydawnictwo �Znak" za�, dla otarcia �ez, wyda�o mi w roku 1979 zbi�r starych esej�w Z literackiego lamusa. Lecz wszystko to ksi��ki ma�onak�adowe, a w oficjalnej prasie niemal ca�kowicie przemilczane. By�y te� podsumowania zagraniczne, po polsku z felieton�w w Pary�u wydano: 100 razy g�ow� w �ciany, w tym 16 skonfis- kowanych (�Editions du Dialogue", czyli Pallotinum 1972). Z artyku��w za� z�o�ono w Londynie: Materii pomieszanie (�Od- nowa" 1975), a w Chicago: Moje dzwony trzydziestolecia (�Polonia Book Fund" 1978). Tak�e broszury Na czym polega socjalizm? i Walka o �wiat (Londyn, ostatnio Pary�). Lecz z tym wszystkim jeszcze jest gorzej, bo kt� dzi� odnajdzie owe, zagubione gdzie� w odci�tym od Polski �wiecie py�ki, papierowe strz�pki polskich my�li czy odczu�? I wychodzi w ko�cu na to, �e cho� d�ugie lata pisz� i robi� du�o szumu, to w rezultacie jestem w Polsce nieobecny czy nieznany. Lub, co by�oby najgorsze, �le albo wcale II nie zrozumiany, interpretowany p�ytko i pospiesznie. Zw�aszcza �e wiele rzeczy, z konieczno�ci, pisa�o si� jednak takim czy innym szyfrem. W tej sytuacji z wdzi�czno�ci�., ba, z entuzjazmem przyjmuj� propozycj� wydania niniejszego syntetycznego zbioru. Zw�aszcza �e propozycja to w�a�nie nieoficjalna, �nielegalna", samorzutna i prywatna, p�yn�ca z rzeczywistego zainteresowania. A wi�c nie wszystkie �druki ulotne" przepadaj� w rozproszeniu i zapo- mnieniu? A wi�c mog� zyska� nowego czytelnika nawet w tak znowu trudnych dla politycznego pi�miennictwa czasach? Jakie� to mi�e wie�ci dla autora, maniaka polityki i m�wienia o niej! Bardzo wi�c ukontentowany z serca dzi�kuj�, o syntetyczne i pami�tliwe czytanie upraszaj�c. Stefan Kisielewski, 1982 Przeciw cen^ur^e � legalnie (Gar�� wspomnie�) Y^enzura z�ama�a i obrzydzi�a moje �ycie, cenzura uniemo�liwi�a mi wykonywanie zawodu publicysty politycznego, do kt�rego czu�em si� powo�any, cenzura zafa�szowa�a, spaczy�a i popsu�a 90 procent tego, co wydrukowa�em, cenzura sprawi�a, �e cotygod- niowe felietony, jakie pisuj� w krakowskim �Tygodniku Po- wszechnym" od lat trzydziestu dw�ch, pojawiaj�, si� okaleczone i ok�amuj� cz�sto publiczno�� co do moich intencji, a sprostowa� tego ani nawet da� do zrozumienia nie mo�na, cenzura bowiem operuje w �cis�ej tajemnicy, konfiskuj�c najl�ejsz� aluzj� do swych czynno�ci. Cenzura nasza zreszt� w og�le nie jest �adn� cenzur�, cho� zapo�yczy�a sw� nazw� od podobnej instytucji, dzia�aj�cej w Polsce przed wojn�, a w krajach demokratycznych po dzi� dzie�. Tam, je�li konfiskuje si� jaki� tekst prasowy ze wzgl�d�w pa�stwowo-politycznych, czyni si� to w spos�b jawny, p o wydrukowaniu owego tekstu, motywuje si� sw� decyzj�, podaj�c ow� motywacj� do wiadomo�ci publicznej, wreszcie wytacza si� redaktorom pisma czy wydawnictwa spraw� s�dow�, kt�rej wynik wcale nie jest pewny, mo�e on by� r�wnie� pora�k� w�adz odpowiedzialnych za konfiskat�. Je�li za� pismo boi si� ryzykowa� koszta procesu, mo�e podda� si� dobrowolnie cenzurze prewencyjnej, w�wczas to, w razie konfiskaty, trafiaj� si� owe bia�e plamy, o kt�rych my, w naszych warunkach cenzuralnej konspiracji, mo�emy tylko marzy�. Oczywiste jest, �e nasza instytucja, zajmuj�ca si� kast- rowaniem, przeinaczaniem czy usuwaniem w ca�o�ci cudzych tekst�w, nieraz politycznie ca�kiem niewinnych, nie ma nic wsp�lnego 2 czynno�ciami cenzury, pod kt�rej nazw� si� pod- S2ywa. Jest to zupe�nie co innego: dzia�aj�ca tajnie, bezprawnie i bezapelacyjnie fabryka fa�szywych tekst�w, wielka, a ukryta przed publiczno�ci� mistyfikacja, maj�ca podw�jne cele: a) zasugerowanie czytaj�cym, �e autorzy my�l� tak w�a�nie, jak pisz�; b) przyzwyczajenie pisz�cych, aby my�leli i formu�owali swe my�li w pewien okre�lony spos�b, bo pisanie w inny spos�b b�dzie likwidowane lub przez odpowiednie skre�lenia zmieniane. A wi�c swego rodzaju dzia�alno�� �wychowawcza" tak wobec czytaj�cych, jak i pisz�cych. Cisn� si� tu na usta dwa tytu�y g�o�nych ksi��ek: Mysi w obc�gach Mackiewicza i Zniewolony umys� Mi�osza. Tak si� z�o�y�o, �e wieloletnie kontakty ni�ej podpisanego z �cenzur�" (bior� w cudzys��w, bo nazwa mistyfikatorska, jak i ca�a dzia�alno��) maj� od trzydziestu dw�ch lat charakter niejako klasyczny: pisuj�c od wiosny roku 1945 w �Tygodniku Po- wszechnym", pi�mie niezale�nym w sensie wydawniczym od �adnej instytucji pa�stwowej, mia�em do czynienia tylko i wy��cz- nie z sam� �cenzur�", czyli Urz�dem Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. To znaczy, niezale�ny by�em od nacisku czynnik�w, kt�re w innych pismach wspomagaj� czy wyr�czaj� �cenzur�", takich jak na przyk�ad redakcja, wydawca, organizacja partyjna etc. Moje do�wiadczenia s� wi�c �czyste", ich rezultat to dobre dwa tysi�ce tekst�w zafa�szowanych, okaleczonych, popsutych lub (co w ko�cu jest wyj�ciem moralnie najlepszym) skonfis- kowanych w ca�o�ci. Po�redni za� rezultat ca�ej sprawy: druko- wanie za granic�, dla czytelnika nielicznego i niewiadomego, tutaj w kraju niedost�pne. I w konsekwencji: zmarnowane �ycie, zmarnowana praca. Oczywiste jest, �e zale��c tak w pe�ni od wymienionego urz�du, pr�bowa�em walki z nim, walki legalnej, na terenie prawnym. Walk� t� rozpocz��em w roku 1957, gdy, zdawa�o si�, otworzy�y si� dla takiej akcji mo�liwo�ci zar�wno instytucjonalne, jak i ustawowe i moralne. By�o to wszak�e po tak zwanym Pa�dzierniku, gdy rzucono has�o odnowy i zerwania z nieprawo�- ciami okresu tak zwanego dowcipnie �kultu jednostki", gdy wiele spraw ujawniono, a niekt�re krzywdy i nieprawo�ci � 16 � rzeczywi�cie wyr�wnano. W dodatku zosta�em w�wczas (luty 1957 r.) pos�em na Sejm z niezale�nej katolickiej grupy �Znak". A wi�c legalna walka przeciw cenzurze, zw�aszcza za� prze�amanie otaczaj�cej t� instytucj� bariery milczenia, wydawa�y si� rzecz� zupe�nie realn�. W szkicu niniejszym chc� w�a�nie przypomnie� i zarejest- rowa� fakty z tej mojej legalno-prawnej, donkiszockiej nieco walki, przypadaj�cej na okres 1957�1968 roku. Nie b�d� tu rejestrowa� i opisywa� wszystkich absurd�w, samowoli, nonsen- sownych sprzeczno�ci, jakimi odznacza si� �kre�larsko"-represyjna akcja urz�du z ulicy Mysiej. Te sprawy zna z autopsji ka�dy cz�owiek pisz�cy w Polsce; znakomicie i wnikliwie om�wi� je Stanis�aw Bara�czak w �Zapisie i". Ja tutaj zamierzam si� ograniczy�, powtarzam, do znanych mi usi�owa� prawnych, datuj�cych si� od roku 1957. Oczywi�cie, do czynienia z cenzur�, jako wsp�pracownik �Tygodnika Powszechnego" i autor ksi��ek, mia�em znacznie dawniej, od marca 1945 roku, a w ko�ciach czu�em jeszcze ca�kowity zakaz publikacji (nie podany do wiadomo�ci, lecz realizowany), jaki dotkn�� autor�w ,,Tygodnika" w latach 1953�1956 po zamkni�ciu pisma. O tych bardzo dawnych czasach m�wi� tu nie zamierzam, zbyt s� specjalne � czy to b�dzie okres �Miko�aj czykowski", do wybor�w w roku 1947, kiedy to wr�cz na miejscu w krakowskiej drukarni toczy�o si� targi z cenzorami N�dz� i Szyd�owskim, czy okres stalinowski, kiedy �Tygodnikiem" zaw�adn�� bez reszty istny kat s�owa, �wczesny dyrektor krakowskiego urz�du, Ignacy Pr�chnicki (oko�o roku 1956 zmieni� go Bohdan Gutkowski, potem powo�any na wiceprezesa do Warszawy), a konfiskaty represyjno-wychowaw- cze i karne p�yn�y wprost do wysokich instancji partyjnych w Warszawie (Berman, Mazur etc.). Dawne to czasy i wymaga�yby specjalnych wspomnie�. Tymczasem powr��my do pe�nego nadziei (czyj� to ona jest matk�?) roku 1957. Czo�owymi, oficjalnie przynajmniej, postaciami cenzury s� oczywi�cie prezesi G��wnego Urz�du Kontroli Prasy, Publikacji l Widowisk, urz�duj�cy w Warszawie, niegdy� na Koszykowej, l � Wdanie na obecnie na Mysiej. Od roku 1945 byli nimi kolejno, o ile pami�tam: Tadeusz Zab�udowski, Antoni Bida, Czes�aw Skoniecki, zn�w Antoni Bida, J�zef Siemek i Stanis�aw Kosicki. Pierwszych trzech, ich zast�pc�w oraz pomocnik�w zna�em nie�le z r�nych wizyt ,,interwencyjnych", kt�re to wizyty przewa�nie nie dawa�y �adnego rezultatu, oboj�tnie, czy prezes by� powa�ny, zasadniczo- -logiczny (Zab�udowski), kordialny i dowcipny (Bida) czy wreszcie hamletyczno-melancholijny (Skoniecki). Machina cenzury dzia�a�a, bez wzgl�du na osob� prezesa, bezb��dnie, bezosobowo i poza prawem. To ostatnie zreszt�, wytkni�to prezesowi Skonieckiemu wiosn� roku 1957, na rozszerzonym posiedzeniu Sejmowej Komisji Kultury i Sztuki, po�wi�conym bud�etowi tej instytucji. Urz�d Kontroli, w my�l obowi�zuj�cego po dzi� dzie� dekretu z dnia 5 lipca 1946 roku (zamienionego w ustaw�, nowelizowan� kilkakro�, ale nie w cz�ci merytorycznej), podlega bezpo�rednio prezesowi Rady Ministr�w, tote� bud�et jego uchwalany winien by� zasadniczo przez sejmow� Komisj� Spraw Wewn�trznych. Tym jednak razem, wiosn� roku 1957, uczyniono wyj�tek, przenosz�c debat� na forum Komisji Kultury, w kt�rej uczestniczy�a w�wczas wi�kszo�� z nale��cych do Sejmu pi�tnastu literat�w-pos��w, a tak�e grupa dziennikarzy. Post�piono tak dlatego, i� od czasu tak zwanej odwil�y cenzura znalaz�a si� w centrum zainteresowania. Odwil� prasowa, trwaj�ca od szeregu miesi�cy, a znajduj�ca swe ukoronowanie w rewelacjach tygodnika �Po prostu", mia�a oczywi�cie swe �r�d�o w zarz�dzonym przez kogo� �z g�ry" po wypadkach pozna�skich i procesie rozlu�nienia cenzuralnej obr�czy � znalaz�o to sw�j wyraz w znanej pa�dzier- nikowej manifestacji, kiedy to pracownicy warszawskiego urz�du nie�li transparent z napisem �Rozwi��cie nas!". Tymczasem po doj�ciu do w�adzy Gomu�ki i nerwowego despoty Kliszki oraz po wyborach do Sejmu cenzura j�a si� zn�w zaostrza�, co budzi�o w naiwnych sporo zdziwienia � ma�o kto spodziewa� si�, �e niezad�ugo ju�, bo w pa�dzierniku 1957 roku, zamkni�te zostanie i samo �Po prostu" (wywo�a�o to, jak wiadomo, g�o�ne uliczne demonstracje m�odzie�y). Zebranie komisji odby�o si� uroczy�cie, w obecno�ci �w- � l8 �� czesnych notabli, z �samym" Zenonem Kliszk�, ministrem kultury, Karolem Kurylukiem, oraz Stefanem ��kiewskim na czele. Referat wyg�osi� prezes urz�du Czes�aw Skoniecki, niski, siwawy pan, zas�u�ony komunista-spadochroniarz (cz�onek zdaje si� tak zwane) grupy inicjatywnej), kt�remu Niemcy wymordowali pod Warszaw� ca�� rodzin�. Prezes m�wi� tajemniczo i cierpi�ce, dawa� do zrozumienia, �e wykonywanie zada� cenzury to trud ci�ki i przykry, lecz w Polsce niezb�dny, robi� aluzje do konieczno�ci Uczenia si� z Rosjanami i do dzia�alno�ci bli�ej nienazwanych �wrog�w wewn�trznych". W dyskusji atakowano go energicznie (wielu pos��w-literat�w, mi�dzy innymi Kruczkowski, Machejek, Iwaszkiewicz, Zawieyski, Szewczyk, Putrament etc.), wytykaj�c mi�dzy innymi absurdalne zakazy wymieniania nazwisk pisarzy emigracyjnych, nawet tak s�awnych jak Gombrowicz i Mi�osz, kto� zwr�ci� uwag�, �e w noweli Jana J�zefa Szczepa�skiego s�owo sobaka" zamienione zosta�o na �pies", widocznie, aby... nie dra�ni� Rosjan. Przede wszystkim jednak kwestionowano og�lnikowo�� sformu�owa� prawnych, na kt�rych opiera si� dzia�anie cenzury. Tu warto wymieni� sformu�owanie zada� urz�du, zawarte w dekrecie z roku 1946 i zachowane w ustawie po dzi� dzie�. Mianowicie artyku� 2 dekretu (potem ustawy) m�wi mi�dzy innymi: �Do zada� G��wnego Urz�du Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk nale�y: i) Nadz�r nad pras�, publikacjami i widowis- kami w zakresie przewidzianym w szczeg�owych przepisach prawnych, z) Kontrola rozpowszechniania wszelkiego rodzaju utwor�w za pomoc� druku, obrazu i �ywego s�owa oraz og�osze�, zawiadomie� i plakat�w; kontrola ta ma na celu zapobie�enie: a) godzeniu w ustr�j Pa�stwa Polskiego, b) uprawianiu propagan- dy wojennej, c) ujawnianiu tajemnic pa�stwowych, d) dzia�aniu na szkod� mi�dzynarodowych stosunk�w Pa�stwa Polskiego, e) naruszaniu prawa lub dobrych obyczaj�w, f) wprowadzaniu w b��d opinii publicznej przez podawanie wiadomo�ci niezgod- nych z rzeczywisto�ci�. 3) Udzielanie zezwole� na wydawanie czasopism. 4) Kontrola zak�ad�w poligraficznych, zak�ad�w wytwarzaj�cych piecz�tki (stemple), zak�ad�w wytwarzaj�cych ilustracje sposobem �wiat�oczu�ym oraz aparat�w do powielania, �� 19 �� 5) prezes Rady Ministr�w okre�li zakres i tryb wykonywania nadzoru i kontroli, o kt�rej mowa w ust�pie i" etc. Sformu�owania powy�sze zachowa�y si� po dzi� dzie�, niezale�nie od przekszta�ce� i nowelizacji ustawy, dokonanych w latach 1948, 1952, 1953, 1970, 1972.. Ka�dego, kto zna szczeg�owy i zawi�y styl naszych ustaw, uderzy� tu musi og�lnikowo�� sformu�owa�, takich jak eufemistyczne �godzenie w ustr�j Pa�stwa Polskiego", �ujawnianie tajemnic" czy �wpro- wadzenie w b��d opinii". Og�lnikowo�� ta jest w istocie celowa, ma ona stanowi� ram� dla zarz�dze� wykonawczych czy �dyrek- tywnych", bardzo drobiazgowych, cz�sto w miar� okoliczno�ci zmienianych, a klientowi cenzury absolutnie nie znanych, st�d dezorientacja i paradoksalne niespodzianki (nazwisko wczoraj gor�co polecane dzi� jest nagle w prasie surowo zabronione), st�d bezradno�� �klient�w" i zupe�ny brak kontroli prawnej nad zmiennymi poczynaniami tej dziwnej instytucji, stanowi�cej istne pa�stwo w pa�stwie. Wszystko to wygarni�to w�wczas prezesowi Skonieckiemu, kt�ry broni� si�, jak m�g�, obiecywa� popraw� i sk�onno�� do poselskich konsultacji, na ko�cu stwierdzi� melancholijnie, �e to �nie on wymy�li� cenzur�". Na tym si� ca�a rzecz sko�czy�a � o debacie komisyjnej prasa nie poda�a ani s�owa (jak na og� w og�le o posiedzeniach sejmowych komisji), wszelkie aluzje na ten temat konfiskowano, okaza�o si�, �e jest to ostatnia tego typu dysputa o cenzurze, bowiem dyktator Sejmu Kliszko kaza� odt�d przenie�� dyskusj� nad bud�etem Urz�du do Komisji Spraw Wewn�trznych, gdzie literat�w ani dziennikarzy nie by�o. W roku 1961 zosta�em jednak�e cz�onkiem tej komisji i nast�pi�y dalsze mniej ju� znane dyskusje � o czym za chwil�. Tymczasem cenzura zacie�nia�a si� z tygodnia na tydzie�, a decyzje jej swoj� absurdalno�ci� i rygoryzmem przypomina� j�y nie �aden Pa�dziernik, lecz zgo�a czasy stalinowskie, zw�aszcza gdy po latach prezesem zosta� J�zef Siemek, ten sam, kt�ry w roku 1953 drako�sko przeprowadzi� w Krakowie likwidacj� �Tygodnika Powszechnego". Pr�bowa�em z pocz�tku drogi interwencji osobistych, kt�re 20 dawa�y czasem rezultat... osobliwy. Pami�tam, w roku 1958 zg�osi�em si� do ministra ��czno�ci Jana Rabanowskiego (Stron- nictwo Demokratyczne) z pro�b�, abym m�g� otrzymywa� poczt� parysk� �Kultur�", z kt�r� polemizuj�, wi�c jest mi potrzebna do cel�w zawodowych. Minister roz�o�y� r�ce, wskaza� na niebo i poradzi�, abym zwr�ci� si� do cenzury. Poszed�em wi�c do Skonieckiego � pos�owi nie m�g� odm�wi� przyj�cia � przed- k�adaj�c dwie pro�by: i) �e chcia�bym napisa� recenzj� z wydanej w Pary�u ksi��ki Andrzeja Bobkowskiego Szkice pi�rem; z) �e chcia�bym otrzymywa�, jako pose�, parysk� �Kultur�". Skoniecki d�ugo cierpia� i chrz�ka�, wreszcie wymrucza�, �e na recenzj� o Bobkowskim si� zgadza, natomiast �Kultury" dostawa� nie mog�, bo nie ma ona debitu. Poczem recenzj� mi... skonfis- kowano, za� �Kultura" j�a przychodzi� i przychodzi�a przez ca�y rok. Niezbadane s� wyroki... Ciekawy te� rezultat dawa�y interwencyjne wizyty u szefa Biura Prasy KC, Artura Starewicza, dotycz�ce r�nych artyku��w skonfiskowanych w �Tygodniku". Starewicz cz�stowa� kaw� i ciastkami, �askawie przegl�da� przyniesione teksty, poczem w mojej obecno�ci dzwoni� do prezesa Skonieckiego, m�wi�c, �e on w danym tek�cie nie widzi nic nagannego i wnosi o puszczenie go. Skoniecki si� zgadza�, obiecywa�, poczem... tekst przepada� na amen, a telefon Starewicza nie odpowiada�. Tak sta�o si� na przyk�ad z monografi� prasy powsta�czej Warszawy, sporz�dzon� przez W�adys�awa Bartoszewskiego dla miesi�cznika �Znak". A by�y tam r�wnie� om�wione pisma komunistyczne, redagowane przez Kliszk� i Bie�kowskiego... Niezad�ugo konfiskowanie przem�wie� oraz interpelacji poselskich przez cenzur� w �Tygodniku" i gdzie indziej sta�o si� ju� norm�. Poruszy�em t� spraw� w przem�wieniu na plenum Sejmu dnia 12 lutego 1959 roku (o polityce kulturalnej na tle bud�etu pa�stwa, o roli Sejmu), ale ust�py dotycz�ce cenzury zosta�y... skonfiskowane. Napisa�em w tej sprawie do marsza�ka Sejmu, Wycecha, odpisa� mi, �e wystarczy, i� mowy s� wy- drukowane w wewn�trznym sprawozdaniu stenograficznym. A zatem Sejm konspiracyjny... 21 Tak wi�c nale�a�o si�gn�� do opozycji pozaparlamentarnej... przeciw cenzurze. Terenem dzia�a� sta�y si� zjazdy Zwi�zku Literat�w Polskich. Pami�tam huraganowy atak, przypuszczony na znienawidzon� instytucj� przez wielu koleg�w podczas sprawo- zdawczego zjazdu zwi�zku we Wroc�awiu, w roku 1958. Na kolejnych zjazdach � w Warszawie w roku 1961, Lublinie w roku 1964 (w obecno�ci Gomu�ki i Kliszki) oraz Koszalinie w roku 1967 � dba�em o to, aby ten, najwa�niejszy dla ludzi pi�ra, maj�cych odrobin� szacunku wobec swojej pracy temat nie schodzi� z wokandy. Skutki dora�ne by�y r�ne, rezultat og�lny przypomina� s�ynne przemawianie dziada do obrazu... Jeszcze do tego zreszt� wr�cimy. W roku 1961 wszed�em na nast�pn� kadencj� do Sejmu i tym razem wpisa�em si� (zg�oszono mnie) do Komisji Spraw Wewn�trznych. Tam w�a�nie uchwalano corocznie, po wys�ucha- niu sprawozda�, bud�et G��wnego Urz�du Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, podleg�ego bezpo�rednio prezesowi Rady Ministr�w. By�a wi�c okazja do walki z dyktatur� cenzury, walki toczonej teraz w pe�nym �majestacie prawa". Znalaz� si� bowiem oto niepodwa�alny instrument do toczenia owej walki: uchwalony przez Sejm w roku 1960 Kodeks post�powania administracyjnego. Pi�kny to akt, bardzo radz� przeczyta�. Ustawa jest z dnia i czerwca 1960 roku, a poza �Dziennikiem Ustaw" wydano j� osobno jako Kodeks post�powania administracyjnego. Przepisy wykonaw- cze ora^ w^pry pism i formularza, w opracowaniu Benedykta Bogomils- kiego. Wydawnictwo Prawnicze, Warszawa 1975 (z uwzgl�d- nieniem zmian, wynikaj�cych z ustawy o Radach Narodowych. Stan prawny na dzie� i listopada 1975). Kodeks post�powania administracyjnego, czyli KPA, traktuje o prawach obywateli wobec instytucji pa�stwowych i ich decyzji. A prawa te s� niema�e. Organ administracji pa�stwowej obowi�- zany jest ka�d� swoj� decyzj� dotycz�c� obywatela, powzi�t� w okre�lonym terminie, motywowa� prawnie i podawa� j� na pi�mie w spos�b jawny, ze wskazaniem instancji podejmuj�cej decyzj�. Przed wydaniem decyzji nale�y umo�liwi� stronie �wy- powiedzenie si� na temat zebranych dowod�w i materia��w oraz 22 zg�oszonych ��da�". Kodeks wypowiada si� w spos�b szczeg�- �owy oraz bezkompromisowo niedwuznaczny. Na przyk�ad artyku� 99 paragraf i m�wi o decyzjach urz�dowych: �Decyzja powinna zawiera�: oznaczenie organu administracji pa�stwowej i strony lub stron, powo�anie podstawy prawnej, osnow� i dat� decyzji, pouczenie, czy i w jakim trybie s�u�y od niej odwo�anie, oraz podpis z podaniem imienia, nazwiska i stanowiska s�u�bowego podpisuj�cego". Du�o jest mowy o odwo�aniach i terminie ich za�atwiania, o prawie do sk�adania wniosk�w, skarg i za�ale�, przy czym kierownictwo ka�dej instytucji �winno przyjmowa� obywateli w sprawach skarg i wniosk�w co najmniej raz w tygo- dniu w ustalonych dniach i godzinach", a og�lny nadz�r nad dope�nieniem przez instytucje tych warunk�w sprawuje prezes Rady Ministr�w. W artykule 194 wymienione s� instytucje i urz�dy, do kt�rych nie stosuje si� przepis�w kodeksu. Urz�du Kontroli Prasy w tym spisie nie ma, nie ma go r�wnie� w u�ci�laj�cych przepisach wykonawczych. A zatem wniosek prosty: Urz�d Kontroli Prasy i Publikacji podlega, jak wszystkie instytucje pa�stwowe, przepisom Kodeksu post�powania admini- stracyjnego. I drugi wniosek jeszcze prostszy: Urz�d Kontroli Prasy dzia�a bezprawnie. Decyzje swe wszystkie podaje anonimowo, nie na pi�mie, cz�sto nie bezpo�rednio (na przyk�ad poprzez wydaw- nictwo), bez motywacji prawnej i bez prawa do odwo�ania. Urz�d nie przyjmuje �stron", nie odpowiada na skargi i za�alenia, nie liczy si� z �adnymi terminami. �wiadkiem cho�by niejeden pisarz, kt�ry i latami czeka na decyzj� �puszczenia" jego ksi��ki przez cenzur�, nie m�wi�c ju� o publicystach, kt�rym bezapelacyjnie kre�li si� w tekstach co drugie zdanie, nie odwo�uj�c si� ju� nie tylko do jakiejkolwiek argumentacji prawnej, ale do elementarnych praw logiki. A jak z punktu widzenia KPA wygl�da sporz�dzanie tajnych list �represyjnych", zawieraj�cych nazwiska autor�w, kt�rych nie drukuje si� �za kar�"?l To� bezprawie ewidentne. Tak wi�c, poczynaj�c od roku 1961, raz do roku udawa�em si� do Sejmu zbrojny w Kodeks post�powania administracyjnego oraz w wyb�r co cenniejszych kwiatk�w z mojego archiwum tekst�w pokre�lonych czy wyrzuconych, z przem�wieniami poselskimi na czele. Musz� przyzna�, �e przedstawiciel Urz�du Kontroli bywa� nieraz grzeczny, a zarazem ambitny, pr�bowa� dyskutowa�, bra� najwidoczniej Wysok� Komisj� do�� powa�nie. Lecz tu spotyka- �em si� z przeszkod� niespodziewan� a smutn�: z oporem i nie�yczliwo�ci� niekt�rych koleg�w pos��w. Komisja Spraw Wewn�trznych, wbrew swej uroczystej nazwie, zajmowa�a si� przewa�nie takimi problemami jak obrona przeciwpo�arowa, sprawy lokalowe i meldunkowe, r�ne za- rz�dzenia administracyjne, zmiana nazwisk etc. Du�� cz�� cz�onk�w komisji stanowili pos�owie autochtoni z Warmii, Mazur i �l�ska, kt�rym w og�le nie mie�ci�o si� w g�owie, �e mo�na chcie� pisa� co innego, ni� ka��, a ju� problem kaleczenia i zmieniania tekst�w literackich stanowi� dla nich istn� abrakadabr�. Pos�owie ci mieli do mnie pretensj�, �e zajmuj� czas nieu�yteczn� dyskusj�, zamiast szybko i potulnie, jak wszyscy, g�osowa� za bud�etem cenzury. Kiedy�, gdy kwestionowa�em konfiskowanie i kaleczenie przez cenzur� przem�wie� poselskich, pose� z Olsztyna, Juliusz Malewski, ostro mnie ofukn�� twierdz�c, i� dobrze, �e s� te konfiskaty, bo przem�wienia wyg�asza si� nie �dla s�awy", lecz aby co� za�atwi�. W obronie mojej stan�� jednak do�� obiektywny przewodnicz�cy komisji, Antoni Korzycki. W niezbyt wi�c sprzyjaj�cej atmosferze toczy�em moj� doroczn�, samotn� dyskusj� z przedstawicielem cenzury. Ko�czy�a si� ona r�wnie samotnym a bezu�ytecznym g�osowaniem przeciw bud�etowi tej instytucji. Dopiero w ostatniej debacie, jesieni� roku 1964, uda�o mi si� co� (niewielkiego) osi�gn��. Oto odpowiadaj�cy na moje zarzuty wiceprezes urz�du, ten w�a�nie znany mi z Krakowa Bohdan Gutkowski, powiedzia�, i� w jednym przyznaje mi racj�: �e dzia�alno�� cenzury jest niedostatecznie podbudowana prawnie, �e oni zdaj� sobie spraw� z tej niedo- skona�o�ci i maj� zamiar jej zaradzi� przygotowuj�c w tym celu now� ustaw� prasow�. Do o�wiadczenia tego przyczepi�em si� jak rzep, cytuj�c je wielokrotnie publicznie, oczywi�cie z powo�aniem si� po nazwisku na wiceprezesa Gutkowskiego. Niezad�ugo zreszt� przesta� on by� wiceprezesem, by� mo�e przyczyni�y si� � 24 � do tego moje cytaty i pochwa�y, czego, rzecz prosta, wcale nie �a�uj� � przeciwnie, powinien mi by� wdzi�czny za uwolnienie go od ma�o zaszczytnego zaj�cia. Tyle �e nowej �ustawy prasowe)" jak nie by�o, tak nie ma... Jak wida�, na terenie �parlamentarnym" nie udawa�o mi si� ju� nikogo zainteresowa� problematyk� cenzury. Za to nasili�a si� dzia�alno�� �pozaparlamentarna". W roku 1964 nast�pi� s�ynny Ust tr-od-yestu czterech. By�y to dwa zdania, napisane przez S�onimskiego, protestuj�ce przeciw ograniczeniom przydzia�u papieru oraz nadu�yciom cenzury. Zwi�z�o�� tego tekstu mia�a jedn� zalet� � oto podpisali go bez namys�u ludzie najr�niejszych ugrupowa� i zabarwie�, od Mackiewicza do Kotta, kt�rzy w �adnym innym wypadku na jedno by si� nie zgodzili. List wywo�a� w�ciek�o�� nieocenionego Zenona Kliszki i przer�ne dalsze perypetie, mi�dzy innymi zmniejszono (po raz drugi) nak�ad �Tygodnika Powszechnego", gdy� w�r�d podpisuj�cych znalaz� si� redaktor naczelny pisma, Jerzy Turowicz. Jedn� z konsekwencji Listu by�o s�awne przem�wienie Marii D�browskiej na walnym zebraniu Warszawskiego Oddzia�u Zwi�zku Literat�w, do przem�wienia tego przygotowa�em cz�- ciowo materia�y tycz�ce si� dzia�a� cenzury. Wkr�tce potem Igor Newer�y, prezes Warszawskiego Oddzia�u Zwi�zku, powo�a� mnie do trzyosobowej komisji (Newer�y, ja i trzeci kolega, wysz�o mi z pami�ci kto), maj�cej opracowa� memoria� do w�adz na temat pozaprawnego i cz�stokro� absurdalnego czy czysto represyjnego post�powania cenzury. Memoria� zosta� opracowany i komu� przes�any � oczywi�cie przepad� bez skutku i nie wiadomo w og�le, co z nim si� sta�o. Mnie jednak ci�gle prze�ladowa�y s�owa wiceprezesa Gut- kowskiego o konieczno�ci przygotowania nowej ustawy prasowej (taki ze mnie mi�o�nik prawa � niestety, mi�o�nik bez wzajemno- �ci). Wobec tego na walnym zebraniu Warszawskiego Oddzia�u ZLP zim� roku 1967, na kt�rym wybierano delegat�w zjazdowych do Koszalina, zg�osi�em nast�puj�cy wniosek: �Walne zebranie Warszawskiego Oddzia�u Zwi�zku Litera- t�w Polskich zwraca si� do Zarz�du G��wnego o zobligowanie �� 25 �� cz�onk�w zwi�zku b�d�cych pos�ami na Sejm, aby spowodowali przedstawienie Sejmowi projektu nowej ustawy, reguluj�cej dzia�alno�� Urz�du Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Ustawa ta winna uwzgl�dnia� postulaty jawno�ci i praworz�dno�ci oraz winna by� dostosowana do przepis�w obowi�zuj�cego u nas Kodeksu post�powania administracyjnego". Wniosek ten, o ile pami�tam, przeszed� przy trzech g�osach wstrzymuj�cych si�. Ponowi�em go na zje�dzie w Koszalinie, zast�puj�c s�owa ,,Walne zebranie Warszawskiego Oddzia�u ZLP" przez �Walny zjazd delegat�w ZLP". Tutaj wniosek przeszed� po pewnej dyskusji (Putrament) przy siedmiu g�osach wstrzymuj�cych si�, ale r�wnie� bez g�osu sprzeciwu. Lecz, co ciekawsze, wniosek nie znalaz� si� ani w protokole zjazdu, ani na li�cie wniosk�w, przekazanych nowemu zarz�dowi. Po prostu znowu przepad�, znikn��, jakby go nie by�o. Niew�tpliwie m�g�by co� na ten temat powiedzie� Jaros�aw Iwaszkiewicz, najwybitniejszy polityk w�r�d pisarzy. Mija�y lata, cenzura zaostrza�a si�, dochodz�c wr�cz do absurdu, ros�a liczba ksi��ek nie wydanych i nie napisanych, autor�w zabronionych, artyku��w okaleczonych najpierw przez autocenzur�, potem przez cenzur�. Na s�awnym walnym zebraniu Warszawskiego Oddzia�u ZLP 29 lutego 1968 roku, po�wi�conym zdj�ciu w Teatrze Narodowym Mickiewiczowskich Dziad�w, postanowi�em zn�w zabra� g�os na ten najwa�niejszy dla pisarza i kultury, wci�� nurtuj�cy mnie temat (znakomicie w tej�e sprawie m�wi� Jacek Boche�ski). Wymieniwszy wi�c d�ug� list� autor�w od czas�w najdawniejszych po dzie� dzisiejszy, poli- tyk�w, historyk�w, filozof�w, socjolog�w, powie�ciopisarzy, kt�rzy s� dzi� �niecenzuralni" i po prostu w naszym edytorstwie nie istniej�, zapyta�em, jak d�ugo trwa� b�dzie ta �dyktatura ciemniak�w" nad polsk� kultur�. Mia�em na my�li cenzur�, lecz prasa zakrzycza�a, �e to chodzi�o o �klas� robotnicz�", a zn�w Gomu�ka wzi�� epitet �ciemniaki" do siebie. Wynik�y z tego przer�ne tragikomiczne historie, kt�re jednak do niniejszego tematu nie nale��. Od tego czasu (po trzyletniej, �karnej" przerwie w pisaniu � z6 � do roku 1971) jestem ju� tylko �normalnym" klientem cenzury, biernie obserwuj�cym, jak co tydzie� kaleczy mu si� i przeinacza najniewinniejsze nawet teksty. Czasem rzecz si� zaostrza, czasem �agodnieje � nikt nie wie dlaczego. Przesta�em dopomina� si� �motywacji prawnej" tych czynno�ci, nie mo�na by� maniakiem, nie mo�na walczy� o prawo wbrew samym jego tw�rcom. Kiedy� Tuwim wy�miewa� si� z legalisty, pos�a Stanis�awa Stro�skiego: �Ile razy cytowa� Stro�ski konstytucj�..." Nie chc�c by� komikiem nie zamierzonym, trzeba powiedzie� sobie zwyczajnie, �e cenzura dzia�a poza prawem, bezprawnie, ale dzia�a. Jest po prostu faktem dokonanym. Dzia�a odczuwalnie, lecz niewidocznie. Nie widzimy tajem- niczego o��wka, kt�ry z precyzj� kre�li szpalty czy stronice, nie zostawiaj�c na nich ani jednej my�li �mielszej czy oryginalnej. Nie ma literatury o tematyce wsp�czesnej, nie ma historii ostatnich lat, nie ma publicystyki... W dodatku nie ma wcale ludzi, kt�rzy to wszystko sprawili. Dawniej mia�em cenzor�w, widzia�em jakie� twarze, s�ysza�em g�osy. Dzi� nie wiem ju�, kto to robi, nie chc� wiedzie�, niepotrzebna mi ta wiedza. Nie ma to zreszt� znaczenia, to ju� dzia�a mechaniczna abstrakcja, bezosobowa, bezb��dna maszyna do niszczenia tekst�w. Anonimowo�� zreszt� odpowiada im � jedyny to urz�d, kt�ry nie chce reklamy, kt�ry nie pozwala o sobie pisa�. Wstydz� si� najwidoczniej swej pracy, o kt�rej Norwid m�wi w wielokrotnie przeze mnie przytaczanym, lecz zawsze przez cenzur� konfiskowanym dwuwierszu: d^y ten ptak kala gniazdo, co je kala Cy ten, co m�wi� o tym nie posyala? �Zapis" nr 4, pa�dziernik 1977 Po dziesi�ciu latach (O Marcu 1968) Po olska, jak szereg innych kraj�w Europy Wschodniej, nie posiada �ycia politycznego. To znaczy, przepraszam, nie posiada �ycia politycznego funkcjonuj�cego publicznie, polityki �dla ludno�ci". Istnieje, owszem, jakie� �ycie polityczne, �ci�le ukryte, rozgrywaj�ce si� mi�dzy naszymi w�adcami, gdzie� na wy�ynach biur politycznych i komitet�w centralnych. Ale to nie jest dla zwyk�ych ludzi, to dla wybranych. Czasem jednak Polska �funduje sobie" na troch� �ycie polityczne, jawne i konfliktowe. Funduje sobie ogromnym, moralnym i wr�cz fizycznym wysi�kiem grup ludzkich, nierzadko przez krew, prze�ladowania, upokorzenia. Ale daty tych wy- si�k�w pozostaj�, jak symbole, znaki milowe na drodze budzenia si� i samou�wiadamiania usypianego spo�ecze�stwa. Czerwiec i Pa�dziernik 1956, Pa�dziernik 1957 (demonstracje po zamk- ni�ciu �Po prostu"). Marzec 1968, Grudzie� 1970, Czerwiec 1976 i jego konsekwencje w 1977 roku � oto owe si�y, wobec kt�rych terapia ciszy, terapia cenzury, dezinformacji i zapomnienia staje bezradna. Te daty zostan�, cho� nie ma ich w �adnych kalendarzach, diariuszach czy protok�ach, cho� milczy o nich oficjalna historia PRL � je�li taka w og�le istnieje. Bowiem rz�dz�cy przedk�adaj� w�adz� nad prawd� czy histori�, nie na r�k� s� im wszelkie minione, �niepra- wid�owe" fakty, wspominki, opisy. Dlatego te� t�pi si� i li- kwiduje literatur� o wsp�czesno�ci: ka�de �wiadectwo jest niepo��dane, zw�aszcza �wiadectwo o autentycznych wstrz�sach politycznych, mog�ce nasun�� przypuszczenie, i� co� takiego jeszcze si� powt�rzy. Rz�dz�cy nie lubi� takich my�li, my�li �� 28 � o nieuniknionym ko�cu wszelkiej w�adzy i o rozpadzie wszelkich, na poz�r najtrwalszych i najmocniejszych politycznych kon- strukcji. Ale wspomnienia s� uparte. Zw�aszcza wspomnienia wyda- rze� nie do ko�ca wyja�nionych, dwuznacznych, kt�rych inter- pretacja do dzi� budzi w�tpliwo�ci i podzia�y w�r�d tych, co nie godz� si� ca�kowicie utraci� pami�ci. A jednocze�nie wydarze�, kt�re otworzy�y now� psychiczn� kart� w dziejach grup polskiej m�odzie�y studenckiej, staj�c si� zaczynem przysz�ych og�lnych ju� ferment�w, przemy�le� i dzia�a�. Taki by� w�a�nie Marzec 1968: autentyczny wstrz�s politycz- ny, ale wstrz�s trudny, nie od razu zrozumiany, bo demonstracje my�l�cych i �ywych, ideowych i spragnionych prawdy �rodowisk m�odzie�y spl�tane zosta�y z akcj� prowokatorsk�, z wewn�trz- partyjnymi dzia�aniami mafii i koterii, z ukrywan� przed szerok� opini� walk� o w�adz�. Jak zawsze w ustroju totalnym kamufla� i rozmy�lna gra pozor�w, utajona re�yseria i pr�by wzniecenia zast�pczych nami�tno�ci odegra�y tu ogromn� rol�. Ale nieznani re�yserzy bardzo si� zawiedli: nie uda�o im si� osi�gn�� w�adzy, prowokacje chybi�y celu, a grupa m�odzie�y, z kt�rej zrobiono pretekst i koz�a ofiarnego, mimo terroru fizycznego, wi�zie� i znies�awiaj�cych proces�w wysz�a z pr�by zwyci�sko, z pod- niesionym czo�em, pokazuj�c, �e w ostatecznym rozrachunku wygrywa ten, co zachowa wolno�� ducha. Jednak�e pocz�tkowo wydarzenia marcowe trudne by�y do poj�cia dla �normalnego" obywatela, odwyk�ego od jawnego, publicznego, ba, na ulicy si� rozgrywaj�cego �ycia politycznego. Dnia 8 marca 1968 roku, w pi�tek, zdumieni przechodnie ujrzeli na ulicach stolicy istne polowanie na demonstruj�c� m�odzie�, ujrzeli chmary uzbrojonych po z�by oddzia��w policyjnych oraz d�ugie szeregi niezwyk�ych pojazd�w �bojowych", z kratami w oknach, z nadajnikami radiowymi, z ca�ym arsena�em prze- dziwnej aparatury. O co chodzi, kto tu z kim walczy i o co?! Z us�u�nymi wyja�nieniami pospieszy�a natychmiast ekipa pozbawionych skrupu��w, nie wiadomo sk�d nagle wyrojonych pismak�w, radio, telewizja, zmechanizowany, scentralizowany � 29 � w nieznanych r�kach aparat masowej sugestii. Si�gni�to do starych metod Czarnej Sotni, rzucono zatruwaj�c�, wersj� o �sy- jonistycznym spisku", odgrzebano zapomniane polityczne postacie dawnych dzia�aczy, Zambrowskiego i Staszewskiego, w absurdalny spos�b przypisuj�c im jak�� demoniczn� walk� o w�adz�, naszep- tywano o dziwnych, tajemniczych klubach �Babel" i �poszuki- waczy sprzeczno�ci", o �komandosach", pr�bowano wyci�gn�� na wokand� wszelkie roznami�tniaj�ce podejrzenia i oskar�enia, wzywaj�c wr�cz � zadziwiaj�ca rzecz w u�pionym politycznie kraju � do publicznych samos�d�w. Ale wszystko to zawiod�o i nie chwyci�o: zbyt by�o g�upie i tandetne, zbyt kontrastowa�o z realn�, widzian� na ulicach rzeczywisto�ci�. A rzeczywisto�� ta da�a si� sprowadzi� do dw�ch prostych stwierdze�: �e brutalnie bita na ulicach wolno�ciowa m�odzie� studencka broni si�, jak mo�e, i �e �prasa k�amie" (prasa, radio, telewizja i wszelkie oczywi�cie publiczne �rodki przekazu). M�odzie� zyska�a podziw i sympati� w�r�d tych nawet, kt�rzy poj�� nie mogli, o co w�a�ciwie chodzi � dreszcz przebudzenia przeszed� przez ca�e spo�ecze�stwo. Odczu� to nawet biegiem powracaj�cy z Bu�garii Gomu�ka, kt�ry zreszt� nie bardzo zrozumia�, �e ca�a akcja rozp�tana zosta�a i wyolbrzymiona przez jakie� czynniki partyjne w�a�nie przeciwko niemu, aby go skompromitowa�, wykazuj�c jego nieudolno��, s�abo�� czy te� sprzyjanie �syjonistom" (pod tajemnicz� t� nazw� szalej�cy pismacy podci�gali w�wczas wszystko: co na placu, to nie- przyjaciel). O kompletnej dezorientacji Gomu�ki �wiadczy�y jego nonsensowne wypowiedzi, zw�aszcza ta �s�awna" 19 marca w Sali Kongresowej. Ale jednak Gomu�ka, cho� �kupi�" wszelkie spiskowe i syjonistyczne sugestie � utrzyma� si�. Nie nadesz�a jeszcze wida� jego godzina, niezad�ugo walnie podtrzyma� go mia�a wobec Kremla gorliwo�� w akcji przeciw rewoltuj�cym si� Czechom i S�owakom. Skoro za� wygra�, to poparli go wszyscy, z inicjatorami ca�ej historii na czele, i przez d�ugie dnie wy- s�uchiwali�my w telewizji pochlebnych, a gromko wyklinaj�cych �wichrzycieli", o�wiadcze� sekretarzy wojew�dzkich partii. Ukoronowaniem propagandowego sabatu sta�a si� dwu- �� 30 � dniowa sesja Sejmu 10 i ii kwietnia, gdzie ch�ralnie a gro�nie pot�piano pos��w ko�a �Znak" za interpelacj� dotycz�c� bicia m�odzie�y przez milicj�, ORMO i inne formacje oraz za pi�kne przem�wienie Jerzego Zawiejskiego. By� to ostatni wypadek, gdy ko�o pos��w katolickich �Znak" wyst�pi�o solidarnie a zgodnie ze sw� rol� grupy niezale�nej, symbolizuj�cej, je�li nie opozycj�, to swobodn� tak pod wzgl�dem �wiatopogl�dowym, jak i poli- tycznym opini� narodow�. Pi�kne wyst�pienie, szkoda, �e ostatnie. Potem by� ju� tylko samotny zryw Stanis�awa Stommy podczas g�osowania nad konstytucj� w lutym 1976 roku. W przem�wieniach Gomu�ki i pomniejszych notabli oraz w kampanii prasowej, obok nazwiska Michnika, Kuronia, Mo- dzelewskiego, Toru�czyk, Grudzi�skiej, Boguckiej, Blumsztajna, a tak�e S�onimskiego, Kijowskiego, Leszka Ko�akowskiego i innych, przewija�y si� uporczywie nazwiska trzech nie najm�od- szych ju� cz�onk�w Zwi�zku Literat�w: Januarego Grz�dzi�- skiego. Paw�a Jasienicy i... Stefana Kisielewskiego. Okre�lano ich mi�dzy innymi na wyrost i hurtem jako �starych, dzia�aj�cych bez skrupu��w spekulant�w politycznych, ludzi, kt�rzy chc� w�lizgn�� si� na widowni� tylnymi drzwiami. Sprawa socjalizmu jest im najzupe�niej oboj�tna, jak obca jest im r�wnie� sprawa narodu polskiego". Ot� prawd� jest, �e w okresie tym odegra�em pewn� rol�, cho� dosy� przypadkowo i troch� inaczej, ni�bym chcia�. Po prostu wzi��em udzia� w nadzwyczajnym zebraniu Warszawskiego Oddzia�u Zwi�zku Literat�w, gdzie przemawiaj�c na najbardziej mi doskwieraj�cy temat � cenzury � u�y�em okre�lenia �dyk- tatura ciemniak�w", kt�re zrobi�o spor�, cho� wypaczon� karier�. Ciekawe, �e przed tym zebraniem otrzyma�em anonimowy telefon, przyjacielsko ostrzegaj�cy, abym na to zebranie nie chodzi�, bo �to nie o mnie idzie". Podobny telefon otrzyma� Pawe� Jasienica. Najwyra�niej nie pasowali�my do z g�ry opracowanego scenariu- sza, co potwierdza moj� tez� o elementach prowokacji, kt�ra odegra�a rol� zar�wno w przygotowaniu tego zebrania, jak i w przebiegu ostatniego i przedostatniego (w obecno�ci Kliszki) przedstawienia Dziad�w oraz rzekomo spontanicznej manifestacji � $1 �� pod pomnikiem Mickiewicza. Tak wi�c �spiskowa teoria historii mia�a niew�tpliwe w marcowych wydarzeniach swoje cz�ciowe zastosowanie. Wa�ne jest jednak, �e moralnie i historycznie wygrali nie autorzy spisku i prowokacji, lecz � sprowokowana m�odzie�. Po kampanii oszczerstw i represji, po procesach oraz po wymuszonej, haniebnej emigracji �pochodzeniowej", kt�ra tak bardzo za- szkodzi�a Polsce w �wiecie, nast�pi�o otrze�wienie i � wymierze- nie sprawiedliwo�ci. Sprawiedliwo�ci, je�li jeszcze nie s�dowej, to moralno-ideowej. Dezinformowana i wprowadzana w b��d opinia ludzi my�l�cych w Polsce ocenia dzi� jednolicie marcowy zryw m�odzie�y jako istotny i cenny, jako odwa�n� manifestacj� swobody narodowego my�lenia i d��enia do zrzucenia psychicz- nych okow�w, nak�adanych na ludzk� psychik� przez zbiuro- kratyzowany totalizm. Wolno�� s�owa, my�li, dyskusji, pluralizm pogl�d�w, zdobywania wiedzy o prawdziwej historii i polityce oto by�y m�odzie�cze has�a, nie zrozumiane w�wczas przez robotnik�w, kt�rzy ju� w roku 1970 po�a�owali swego b��du, a w 1976 pr�bowali go naprawi�. Posiew marcowy 1968 nie przepad� wi�c w niepami�ci, nie przepad� te� w �yciu spo�ecznym, korzystamy z niego wszyscy, cho�by ja, mog�c dzi� dla krajowego czytelnika pisa� niniejsze s�owa. Der Bose Geist, kt�ry wed�ug Goethego chc�c z�a stwarza dobro, podzia�a� i tutaj: porachunki partyjne i ukryta walka o w�adz�, wbrew swej woli i �wiadomo�ci, wynios�y trwale na forum spo�eczne w�a�nie �marcow� m�odzie�", owe m�odzie�cze si�y opozycyjne, kt�rych praca owocuje i owoco- wa� b�dzie. Po dziesi�ciu latach rzecz jest konkretna, uchwytna, zakorzeniona ju� w �yciu, widzialna go�ym okiem, st�d i nowa nadzieja, bez kt�rej, mimo ca�ego mojego �programowego" pesymizmu, �y� by�oby trudno. Stycze� ly/S �Zapis" nr 6, kwiecie� 1978 Kiedy spotkaj� si�, pi�miennicze nurty? (S^kic) .Rola pi�miennictwa, literatury, poezji by�a w Polsce od czas�w upadku pa�stwa w ko�cu XVIII wieku ogromna, wr�cz w swej wadze niewymierzalna, autorytet poet�w i pisarzy jedyny w swoim rodzaju, t

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!