7224

Szczegóły
Tytuł 7224
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7224 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7224 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7224 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Philip K. Dick P�y�cie �zy moje, rzek� policjant T�umaczy� Zbigniew A. Kr�licki Wydanie orginalne: 1974 Wydanie polskie: 1996 H 01011101 01000100 01010100 10101011 01010011 01001110 11110100 00110111 T� ksi��k� dedykuj� ukochanej Tessie. Ona jest moj� pie�ni�. CZʌ� PIERWSZA P�y�cie �zy moje poprzez smutku knieje! Wygnani na wieki, niech�e was op�acz�; Gdzie czarny ptak nocy haniebn� pie�� pieje, Tam dni p�dzi� b�d� tu�acze. We wtorek, 11 pa�dziernika 1988 roku, Jason Taverner Show sko�czy� si� trzydzie�ci sekund przed czasem. Technik, obserwuj�cy program przez plastikow� ba�k� kopu�y kontrolnej, zamrozi� na ekranie ostatni wynik, po czym skin�� na Jasona Tavernera, kt�- ry zamierza� zej�� ze sceny. Technik postuka� palcem w przegub i pokaza� na usta. � Nadal nadsy�ajcie do nas kartki i listy. A teraz pozosta�cie przed ekranami, �eby obejrze� Przygody Scotty�ego, nadzwyczajnego psa � g�adko powiedzia� do mikrofonu Jason. Technik u�miechn�� si�, Jason odpowiedzia� mu u�miechem; wy��czono zar�wno fo- ni�, jak i wizj�. Godzinny show muzyczno-kabaretowy, zajmuj�cy drugie miejsce na li- �cie najlepszych program�w telewizyjnych roku, dobieg� ko�ca. Wszystko posz�o do- brze. � Gdzie zgubili�my p� minuty? � zapyta� Jason specjalnego go�cia swojego wie- czoru, Heather Hart. By� lekko zdziwiony. Lubi� ko�czy� punktualnie. � Wszystko w porz�dku, �wierszczyku � odrzek�a Heather Hart. Po�o�y�a mu ch�odn� d�o� na lekko spoconym czole i czule pog�adzi�a kosmyk jego jasnych w�o- s�w. 3 � Czy zdajesz sobie spraw�, jak� masz nad nimi w�adz�? � spyta� Jasona ich agent, Al Bliss, podchodz�c bli�ej � zbyt blisko jak zawsze. � Trzydzie�ci milion�w widz�w patrzy�o dzi� wiecz�r, jak zapinasz rozporek. To swego rodzaju rekord. � Zapinam rozporek co tydzie� � rzek� Jason. � To m�j znak firmowy. Czy�by� nie ogl�da� mojego programu? � Trzydzie�ci milion�w � powt�rzy� Bliss; na jego okr�g�ej rumianej twarzy perli- �y si� krople potu. � Pomy�l o tym. A jeszcze b�d� powt�rki. � Pr�dzej umr�, zanim doczekam si� jakich� pieni�dzy za powt�rki tego show. I Bo- gu dzi�ki � odpar� kr�tko Jason. � Pewnie umrzesz dzi� wiecz�r � powiedzia�a Heather � bo na zewn�trz czeka zbity t�um twoich wielbicieli. Tylko czekaj�, �eby rozszarpa� ci� na kawa�ki wielko�ci znaczk�w pocztowych. � Niekt�rzy z nich to pani wielbiciele, panno Hart � rzek� Bliss g�osem zziajane- go psa. � Niech ich szlag � rzuci�a szorstko Heather. � Czemu sobie nie p�jd�? Czy w ten spos�b nie �ami� przepis�w, na przyk�ad o zgromadzeniach? Jason wzi�� j� za r�k� i mocno u�cisn��, �ci�gaj�c na siebie jej spojrzenie i gro�ne zmarszczenie brwi. Nigdy nie rozumia� jej niech�ci do fan�w; dla niego byli podstaw� publicznej egzystencji, a publiczne istnienie w roli artysty �wiatowej s�awy by�o kwinte- sencj� istnienia i kropka. � Skoro tak uwa�asz � powiedzia� do Heather � nie powinna� by� artystk� kaba- retow�. Powinna� da� sobie spok�j, zaj�� si� dzia�alno�ci� spo�eczn� w jakim� obozie pracy. � Tam te� s� ludzie � odpar�a ponuro Heather. Dwaj policjanci z ochrony przecisn�li si� do Jasona i Heather. � Oczy�cili�my korytarz najlepiej, jak by�o mo�na � wysapa� grubszy policjant. � Chod�my ju�, panie Taverner, zanim t�um obstawi boczne wyj�cia. Da� znak trzem innym policjantom, kt�rzy natychmiast ruszyli ku rozgrzanemu, za- pchanemu przej�ciu wiod�cemu na pogr��on� w mroku ulic�. Czeka� tam zaparkowa- ny rolls w ca�ej swojej kosztownej wspania�o�ci, pulsuj�c odrzutowym silnikiem na ja- �owym biegu. Jak mechaniczne serce, pomy�la� Jason. Serce, kt�re bi�o tylko dla niego � gwiazdy telewizji. No c�, prawd� m�wi�c, pulsowa�o r�wnie�, odpowiadaj�c na po- trzeby Heather. Zas�u�y�a na to; tego wieczoru �piewa�a dobrze. Prawie tak dobrze, jak... Jason u�miechn�� si� w duchu. Do licha, sp�jrzmy prawdzie w oczy, pomy�la�. Oni nie w��- czaj� tych wszystkich tr�jwymiarowych odbiornik�w telewizyjnych, �eby ogl�da� spe- cjalnego go�cia programu. Na �wiecie jest co najmniej tysi�c specjalnych go�ci progra- mu, a jeszcze kilku w koloniach na Marsie. W��czaj� telewizory, pomy�la�, �eby ogl�da� mnie. Ja zawsze tam jestem. Jason Ta- verner nigdy nie zawi�d� i nie zawiedzie swoich wielbicieli, cokolwiek Heather my�li o swoich fanach. � Nie lubisz ich � m�wi� Jason, gdy przepychali si�, przeciskali i kluczyli dusz- nym, cuchn�cym potem korytarzem � poniewa� nie lubisz siebie. Uwa�asz, �e maj� z�y gust. � Oni s� g�upi � mrukn�a Heather i zakl�a pod nosem, gdy wielki p�aski kapelusz sfrun�� jej z g�owy i znikn�� na zawsze w wieloryb im brzuchu napieraj�cych fan�w. � S� zwyczajni � rzek� Jason, przyciskaj�c wargi do jej ucha, cz�ciowo ukrytego w g�szczu p�omienno-rudych w�os�w. Ta s�ynna kaskada w�os�w cz�sto i wiernie by�a kopiowana w salonach pi�kno�ci ca�ej Ziemi. � Nie wymawiaj tego s�owa � warkn�a Heather. � S� zwyczajni � powt�rzy� Jason � i stukni�ci. Poniewa� � skubn�� z�bami jej ucho � poniewa� trzeba by� stukni�tym, �eby by� zwyczajnym. Prawda? � O Bo�e � westchn�a � znale�� si� w statku lec�cym przez pustk�. W�a�nie tego pragn�: niesko�czonej pustki. �adnych ludzkich g�os�w, �adnych ludzkich zapach�w ani szcz�k prze�uwaj�cych plastikow� gum� do �ucia w dziewi�ciu opalizuj�cych ko- lorach. � Naprawd� ich nienawidzisz. � Tak � kiwn�a g�ow�. � Tak samo jak ty. Przystan�a na moment i obr�ci�a si� twarz� do niego. � Wiesz o tym, �e straci�e� ten sw�j cholerny g�os; wiesz, �e wykorzystujesz minio- ne dni chwa�y, kt�re ju� nigdy nie wr�c�. Po chwili ciep�o u�miechn�a si� do niego. � Czy�by�my si� starzeli? � powiedzia�a, zag�uszaj�c pomruki i piski t�umu. � Ra- zem? Jak m�� i �ona? � Sz�staki si� nie starzej� � odpar� Jason. � Ale� tak � rzek�a Heather. � Tak. Unios�a r�k� i dotkn�a jego falistych jasnych w�os�w. � Od jak dawna je farbujesz, kochanie? Od roku? Od trzech? � Wsiadaj do statku � rzek� kr�tko, popychaj�c j� przed sob� przy wyj�ciu z bu- dynku i na trotuarze bulwaru Hollywood. � Wsi�d� � oznajmi�a Heather � je�li wyci�gniesz wysokie B-dur. Pami�tasz, jak... Si�� wepchn�� j� do �rodka, wcisn�� si� za ni� i obr�ci�, �eby pom�c Alowi Blissowi zamkn�� drzwi; wkr�tce byli ju� w g�rze, na zasnutym deszczowymi chmurami noc- nym niebie. Wielkie, rozjarzone niebo Los Angeles by�o jasne jak w bia�y dzie�. W�a- �nie tak jest, dla ciebie i dla mnie, pomy�la�. Dla nas obojga, zawsze tak b�dzie. Zawsze b�dzie tak, jak teraz, poniewa� jeste�my sz�stakami. Oboje. Czy oni o tym wiedz�, czy nie. A nie wiedz�, pomy�la� pos�pnie, raduj�c si� ponurym humorem tego stwierdzenia. Wiedza, jak� oboje posiedli i zachowywali dla siebie, poniewa� tak mia�o by�. I zawsze tak by�o... nawet teraz, kiedy wszystko posz�o tak �le, �le przynajmniej w oczach projek- tant�w. Wielkich uczonych, kt�rzy zgadywali i pomylili si�. Czterdzie�ci pi�� wspania- �ych lat temu, kiedy �wiat by� m�ody, a krople deszczu ci�g�e wisia�y na uschni�tych te- raz drzewach wi�niowych w Waszyngtonie, D.C. I zapach wiosny unosz�cy si� nad tym szacownym eksperymentem, przynajmniej przez kr�tki czas. � Pole�my do Zurychu � powiedzia� g�o�no. � Jestem zbyt zm�czona � odpar�a Heather. � A zreszt�, to miejsce mnie nudzi. � Dom? By� zdumiony. Heather wybra�a go dla nich obojga i ca�ymi latami dawa� im schro- nienie � szczeg�lnie przed fanami, kt�rych Heather tak bardzo nie znosi�a. Heather westchn�a i rzek�a: � Dom. Szwajcarskie zegarki. Chleb. Kamienie bruku. �nieg na wzg�rzach. � Na szczytach � poprawi�, wci�� rozz�oszczony. � No c�, do licha � powiedzia�. � Polec� bez ciebie. � I zabierzesz kogo� innego? Jason nie m�g� jej zrozumie�. � Czy chcesz, �ebym zabra� tam kogo� innego? � Ty i ten tw�j magnetyzm. Tw�j czar. M�g�by� zaci�gn�� do tego swojego wielkie- go ��ka ka�d� dziewczyn� na �wiecie. Chocia� potem nie by�by� ju� taki wspania�y. � Bo�e � odpar� z obrzydzeniem. � Ty znowu o tym. Zawsze te same pretensje. A te ca�kowicie urojone powtarzasz z najwi�kszym uporem. Obr�ciwszy si� do niego, Heather powiedzia�a z powag�: � Jeste� �wiadomy swojego wygl�du nawet teraz, w twoim wieku. Wiesz, �e jeste� pi�kny. Co tydzie� trzydzie�ci milion�w ludzi wpatruje si� w ciebie przez godzin�. I nie interesuje ich tw�j �piew... tylko twoja niezaprzeczalna uroda. � To samo mo�na powiedzie� o tobie � rzek� ostro�nie. By� zm�czony, pragn�� od- osobnienia i spokoju przedmie�� Zurychu, cicho czekaj�cych na ich kolejny powr�t. Wydawa�o si�, �e dom chce, by w nim zostali; nie na noc czy na tydzie�, ale na zawsze. � Po mnie nie wida�, ile mam lat � odpar�a Heather. Zerkn�� na ni�, nast�pnie przyjrza� si� uwa�niej. G�stwina rudych w�os�w, jasna sk�ra z kilkoma piegami, silny rzymski nos. G��boko osadzone, wielkie niebieskie oczy. Mia�a racj�: nie by�o po niej wida�, ile ma lat. Oczywi�cie, ona nigdy nie w��cza�a si� do seks-sieci telefonicznej, tak jak on. Prawd� m�wi�c, robi� to bardzo rzadko. Dzi�ki temu nie popad� w na��g, nie mia� uszkodzonej kory m�zgowej ani przedwcze�nie si� nie zestarza�. � Jeste� cholernie dobrze wygl�daj�c� osob� � przyzna� niech�tnie. � A ty? � spyta�a. Nie powinno to nim wstrz�sn��. Wiedzia�, �e wci�� ma sw�j urok, charyzm� wpisa- n� w chromosomy czterdzie�ci dwa lata temu. To prawda, �e jego w�osy by�y niemal ca�- kiem siwe i musia� je farbowa�. Tu i tam pojawi�o si� kilka zmarszczek. Jednak... � Dop�ki b�d� mia� g�os � odpar� � wszystko b�dzie dobrze. Zdob�d� wszystko, czego zapragn�. Mylisz si� co do mnie � to twoja sz�stacza pow�ci�gliwo��, tw�j uko- chany, tak zwany indywidualizm. Dobrze, je�li nie chcesz polecie� do domu w Zurychu, to dok�d chcesz lecie�? Do ciebie? Do mnie? � Chc� ci� po�lubi� � powiedzia�a Heather. � Wtedy nie b�dziemy m�wili o two- im czy moim domu, ale o naszym. A ja przestan� �piewa� i b�d� mia�a troje dzieci, wszystkie podobne do ciebie. � Dziewczynki te�? � B�d� sami ch�opcy. Pochyli� si� i poca�owa� j� w nos. U�miechn�a si�, wzi�a go za r�k� i poklepa�a po niej czule. � Mo�emy polecie�, dok�d zechcesz � rzek� do niej cichym, stanowczym, opano- wanym, niemal ojcowskim g�osem; to zazwyczaj dzia�a�o na Heather, kiedy wszystko inne zawodzi�o. Zawsze mog� po prostu odej��, pomy�la�. Obawia�a si� tego. Czasami w trakcie k��tni, szczeg�lnie w domu w Zurychu, gdzie nikt nie m�g� ich pods�ucha� i rozdzieli�, widzia� l�k na jej twarzy. Perspektywa samot- no�ci przera�a�a j�; on o tym wiedzia� i ona wiedzia�a. Ten strach by� cz�ci� ich wsp�l- nego �ycia, ale nie tego przeznaczonego na u�ytek publiczno�ci, kt�re jako zawodowi arty�ci ca�kowicie i racjonalnie kontrolowali. Jakkolwiek byliby zagniewani czy wzbu- rzeni, funkcjonowali razem w wielkim �wiecie widz�w, wielbicieli, ha�a�liwych fan�w. Nawet g��boka nienawi�� nie mog�a tego zmieni�. Mi�dzy nimi nie mog�o by� jednak nienawi�ci. Zbyt wiele ich ��czy�o. Tak wiele bra- li od siebie wzajemnie. Nawet przelotny kontakt fizyczny, taki jak teraz, kiedy siedzieli w lec�cym rollsie, sprawia� im przyjemno��. Przynajmniej dop�ki trwa�. Si�gn�� do wewn�trznej kieszeni szytego na miar� garnituru z prawdziwego jedwa- biu � zapewne jednego z dziesi�ciu na ca�ym �wiecie � i wyj�� plik banknot�w z rz�- dowym certyfikatem. By�a to spora liczba banknot�w �ci�ni�tych w gruby zwitek. � Nie powiniene� nosi� przy sobie tyle got�wki � upomnia�a go Heather tonem apodyktycznej matki, kt�rego tak bardzo nie lubi�. � To � odpar� Jason, pokazuj�c plik banknot�w � utoruje nam drog� wsz�dzie... � Je�eli jaki� nie rejestrowany student, kt�ry zesz�ej nocy wype�z� ze swojej nory w kampusie, nie odetnie ci r�ki w przegubie i nie ucieknie z ni� oraz z twoimi pieni�dz- mi. Zawsze lubi�e� imponowa�. Imponowa� i ol�niewa�. Sp�jrz na sw�j krawat. Tylko sp�jrz! Podnios�a g�os; wygl�da�a na prawdziwie rozz�oszczon�. 7 � �ycie jest kr�tkie � rzek� Jason. � A powodzenie jeszcze kr�tsze. Umie�ci� jednak zwitek banknot�w w wewn�trznej kieszeni p�aszcza i wyg�adzi� wy- brzuszenie powsta�e w nienagannie skrojonej marynarce. � Chcia�em ci za to co� kupi� � powiedzia�. W�a�ciwie ten pomys� przyszed� mu do g�owy dopiero w ostatniej chwili; zamierza� u�y� tych pieni�dzy w ca�kiem innym celu: chcia� zabra� je do Las Vegas, do sto��w gry w blackjacka. Jako sz�stak m�g� zawsze wy- grywa� w blackjacka � i robi� to � poniewa� mia� przewag� nad pozosta�ymi gracza- mi, tak�e nad rozdaj�cym. A nawet, pomy�la� z satysfakcj�, nad szefem sali. � K�amiesz � rzek�a Heather. � Niczego nie zamierza�e� mi kupi�; nigdy tego nie robisz, jeste� zbyt samolubny i my�lisz tylko o sobie. To pieni�dze na dziwki; chcia�e� kupi� sobie jak�� piersiast� blondyn� i p�j�� z ni� do ��ka. Pewnie w naszym domu w Zurychu, kt�rego, o ile pami�tasz, nie ogl�da�am ju� od czterech miesi�cy. R�wnie dobrze mog�abym by� w ci��y. Uzna� za dziwne, �e ze wszystkich mo�liwych zarzut�w, jakie mog�y przyj�� jej do g�owy, wybra�a w�a�nie ten. W Heather by�o jednak wiele rzeczy, kt�rych nie m�g� zro- zumie�; tak samo jak przed swoimi fanami, wiele przed nim ukrywa�a. Jednak�e w miar� up�ywu lat du�o si� o niej dowiedzia�. Wiedzia� na przyk�ad, �e w 1982 roku przerwa�a ci���, co starannie ukrywa�a. Wiedzia�, �e przez pewien czas �y�a w nieformalnym zwi�zku z przyw�dc� studenckiej komuny i mieszka�a ca�y rok w no- rach Columbia University w�r�d brodatych, �mierdz�cych student�w ukrywaj�cych si� przed policj� i wojskiem. Policja i gwardia narodowa, otaczaj�ce ka�dy kampus, nie po- zwala�y, by studenci rozeszli si� w�r�d spo�eczno�ci jak rzesze czarnych szczur�w ucie- kaj�cych z ton�cego statku. Wiedzia� te�, �e przed rokiem zosta�a zatrzymana za posiadanie narkotyk�w. Tylko bogata i wp�ywowa rodzina zdo�a�a j� z tego wyci�gn��; jej pieni�dze, urok i s�awa nie mia�y �adnego znaczenia w konfrontacji z policj�. Heather by�a troch� przestraszona tym, co j� spotka�o, ale Jason wiedzia�, �e dosz�a ju� do siebie. Jak ka�dy sz�stak, mia�a nadzwyczajn� zdolno�� regenerowania si�. Tro- skliwie obdarzono ni� ka�dego z nich, obok wielu, wielu innych cech. Nawet on, w wie- ku czterdziestu dw�ch lat, nie pozna� jeszcze wszystkich. A przecie� i jemu przydarzy�o si� wiele � d�ugo wspina� si� na szczyt kariery po trupach innych artyst�w. � Te �wystrza�owe" krawaty... � zacz��, ale w tym momencie zadzwoni� telefon. Odebra� i powiedzia� �halo". Pewnie by� to Al Bliss z informacjami o notowaniach dzi- siejszego programu. Okaza�o si�, �e nie. W s�uchawce us�ysza� dziewcz�cy g�os, �widruj�cy i piskliwy. � Jason? � powiedzia�a g�o�no dziewczyna. � Taak � odpar�. Zas�aniaj�c d�oni� s�uchawk�, rzek� do Heather: � To Marylin Mason. Po co, do diab�a, da�em jej numer telefonu? 8 � Kim jest Marylin Mason? � Powiem ci p�niej. Zdj�� r�k� ze s�uchawki. � Tak, moja droga, tu naprawd� Jason we w�asnej reinkarnowanej osobie. O co cho- dzi? Masz taki dziwny g�os. Zn�w chc� ci� eksmitowa�? Mrugn�� do Heather i skrzywi� si�. � Pozb�d� si� jej � powiedzia�a Heather. Ponownie zas�oni� d�oni� s�uchawk� i rzek�: � Zrobi� to; przecie� pr�buj�, nie widzisz? � Do telefonu powiedzia�: � No dobrze, Marylin. Wylej przede mn� swoje �ale, po to w�a�nie jestem. Przez dwa lata Marylin Mason by�a jego protegowan�, je�li mo�na to tak nazwa�. W ka�dym razie chcia�a zosta� piosenkark� � s�awn�, bogat�, uwielbian� � jak on. Pewnego dnia pojawi�a si� w studiu podczas pr�by; zwr�ci� na ni� uwag�. �ci�gni�- ta, zatroskana twarzyczka, kr�tkie nogi, o wiele za kr�tka sp�dniczka � wszystko to, jak zwykle, dostrzeg� na pierwszy rzut oka. Tydzie� p�niej za�atwi� jej przes�uchanie w Columbia Records, z ich zespo�em i szefem nagra�. Przez ten tydzie� sporo si� wydarzy�o, ale nie mia�o to nic wsp�lnego ze �piewa- niem. � Musz� si� z tob� zobaczy�. Inaczej zabij� si� i wina spadnie na ciebie. Na reszt� twojego �ycia. I powiem tej Heather Hart, �e przez ca�y czas sypiali�my ze sob� � pisz- cza�a mu do ucha Marylin. Westchn�� w duchu. Do licha, by� taki zm�czony, wyko�czony godzinnym show, podczas kt�rego musia� u�miecha� si�, u�miecha� i u�miecha�. � Lec� do Szwajcarii, gdzie sp�dz� reszt� nocy � powiedzia� stanowczo, jak do roz- histeryzowanego dziecka. To zwykle pomaga�o, kiedy Marylin wpada�a w taki oskar�y- cielski, paranoiczny nastr�j. Tym razem jednak tak si� nie sta�o. � Daj� ci pi�� minut na pojawienie si� tu w tym twoim rollsie za milion dolar�w � brz�cza�a mu do ucha. � Chc� tylko porozmawia� z tob� pi�� sekund. Mam ci co� bardzo wa�nego do powiedzenia. � C� takiego mo�esz mi powiedzie� w pi�� sekund, czego jeszcze nie wiem? � rzu- ci� ostro. � Powiedz to teraz. � Chc�, �eby� przy mnie by� � powiedzia�a Marylin ze swoim zwyk�ym brakiem wyczucia. � Musisz przylecie�. Nie widzia�am ci� od sze�ciu miesi�cy i przez ten czas sporo o nas my�la�am, szczeg�lnie o tym ostatnim przes�uchaniu. � Dobrze � zgodzi� si�, rozgoryczony i niech�tny. W�a�nie to usi�owa� zapewni� temu beztalenciu � karier�. Z trzaskiem od�o�y� s�uchawk�, obr�ci� si� do Heather i rzek�: � Ciesz� si�, �e nigdy jej nie pozna�a�; to naprawd�... � Bzdura � przerwa�a mu Heather. � Nie pozna�am jej, poniewa� postara�e� si�, �ebym nie mia�a po temu okazji. � W ka�dym razie � rzek�, skr�caj�c ostro �migaczem wprawo � za�atwi�em jej nie jedno, ale dwa przes�uchania, i skopa�a oba. Teraz, �eby zachowa� szacunek dla sa- mej siebie, obwinia o to mnie. To ja doprowadzi�em do tego, �e si� wy�o�y�a. Rozumiesz, 0 co chodzi. � Czy ona ma �adne cycki? � spyta�a Heather. � Prawd� m�wi�c, tak � wyszczerzy� z�by w u�miechu. Heather za�mia�a si�. � Znasz moj� s�abo��. Dope�ni�em jednak mojej cz�ci umowy; za�atwi�em jej przes�u- chanie, a nawet dwa przes�uchania. Ostatnie by�o sze�� miesi�cy temu i cholernie do- brze wiem, �e ona nadal je prze�ywa i op�akuje. Ciekawe, co mi chce powiedzie�. Wcisn�� modu� kontrolny, ustawiaj�c automatycznego pilota na kurs do budynku Marylin, kt�ry mia� niewielkie, lecz wygodne l�dowisko na dachu. � Pewnie jest w tobie zakochana � powiedzia�a Heather, gdy zaparkowa� �migacz 1 opu�ci� schodnie. � Tak jak czterdzie�ci milion�w innych � odpar� weso�o Jason. � Nie zabaw tam d�ugo, bo odlec� bez ciebie � za�artowa�a Heather, sadowi�c si� wygodnie w fotelu. � I zostawisz mnie na pastw� Marylin? � zapyta�. Oboje roze�miali si�. � Zaraz wracam. � Przeszed� przez l�dowisko do windy i nacisn�� przycisk. Kiedy wszed� do apartamentu Marylin, natychmiast spostrzeg�, �e dziewczyna stra- ci�a g�ow�. Twarz mia�a �ci�gni�t� i napi�t�, cia�o skulone tak, jakby chcia�a znikn��. I jej oczy. Niewiele rzeczy u kobiet mog�o go zaniepokoi�, ale ta jedna tak. Jej oczy, zu- pe�nie okr�g�e, z olbrzymimi t�cz�wkami, przewierca�y go, gdy sta�a patrz�c na� w mil- czeniu, z za�o�onymi r�kami, twarda jak stal i nieust�pliwa. � M�w � powiedzia� Jason, usi�uj�c zdoby� przewag�. Zazwyczaj � prawd� m�- wi�c niemal zawsze � kontrolowa� wszelkie sytuacje zwi�zane z kobietami; w�a�ciwie by�o to jego specjalno�ci�. Jednak teraz... czu� si� nieswojo. A ona wci�� nic nie m�wi�a. Jej twarz, pod warstw� makija�u, by�a zupe�nie blada, wygl�da�a jak �ywy trup. � Chcesz mie� jeszcze jedno przes�uchanie? � zapyta�. � O to chodzi? Marylin przecz�co potrz�sn�a g�ow�. � No dobrze, powiedz, o co chodzi � rzek� ze znu�eniem i niepokojem. Stara� si� jednak nie zdradza� niepokoju; by� o wiele za bystry, o wiele zbyt do�wiadczony, �eby pokaza� swoj� niepewno��. Wynik konfrontacji z kobiet� niemal w dziewi��dziesi�ciu procentach opiera� si� na blefie. Wszystko zale�a�o od tego, jak to zrobisz, a nie co zro- bisz. � Mam co� dla ciebie. Marylin odwr�ci�a si� i znikn�a w kuchni. Poszed� za ni�. � Wci�� obwiniasz mnie o niepowodzenie obu... � zacz��. 10 � Masz � powiedzia�a Marylin. Wyj�a ze zlewu plastikowy worek, przez moment sta�a trzymaj�c go w r�kach, z twarz� blad� i bezkrwist�, wytrzeszczonymi i nierucho- mymi oczami; wreszcie rozerwa�a worek, zamachn�a si� i doskoczy�a do Jasona. Wszystko zdarzy�o si� niezmiernie szybko. Instynktownie cofn�� si�, ale za wolno i za p�no. �elatynopodobna g�bka czepna z Callisto przywar�a do niego pi��dziesi�- cioma czu�kami, wczepiaj�c si� w pier�. Czu�, jak zag��biaj� si� w cia�o. Doskoczy� do szafek kuchennych, z�apa� do po�owy wype�nion� butelk� szkockiej, dr��cymi palcami odkr�ci� zakr�tk� i obla� whisky �elatynopodobne stworzenie. My�la� jasno i trze�wo; nie wpad� w panik�, sta� polewaj�c napastnika alkoholem. Przez chwil� nic si� nie dzia�o, zdo�a� jako� utrzyma� nerwy na wodzy i nie rzuci� si� do panicznej ucieczki. Stw�r zabulgota�, skurczy� si� i odpad� od jego piersi na pod�og�. Sczez�. Ogarni�ty nag�� s�abo�ci�, Jason opad� na kuchenne krzes�o. Walczy�, by nie stra- ci� przytomno�ci; niekt�re czu�ki pozosta�y w jego ciele i ci�gle by�y �ywe. � Nie�le � zdo�a� wykrztusi�. � Prawie mnie za�atwi�a�, ty pierdolona ma�a dziw- ko. � Nie prawie � powiedzia�a oboj�tnie Marylin g�osem wypranym z emocji. � Nie- kt�re czu�ki nadal s� w tobie i dobrze o tym wiesz; widz� to po twojej twarzy. I nie po- zb�dziesz si� ich za pomoc� butelki szkockiej. Nie pozb�dziesz si� ich w �aden spos�b. W tym momencie zemdla�. Dostrzeg� jeszcze, jak zielono-szara pod�oga rusza mu na spotkanie, potem by�a tylko pustka. Otch�a�, w kt�rej nie by�o nawet jego. B�l. Otworzy� oczy, ostro�nie dotkn�� piersi. Szyty na miar� garnitur znikn��; mia� na sobie bawe�nian� szpitaln� koszul� i le�a� na w�zku. � Bo�e � powiedzia� ochryp�ym g�osem, gdy dwaj piel�gniarze szybko potoczyli w�zek korytarzem szpitala. Heather Hart pochyla�a si� nad nim, zmartwiona i wstrz��ni�ta, ale � tak samo jak on � zachowywa�a zimn� krew. � Wiedzia�am, �e co� jest nie w porz�dku � m�wi�a pospiesznie, gdy piel�gniarze wtaczali w�zek do sali. � Nie czeka�am w statku; posz�am za tob� do tego mieszkania. � Pewnie my�la�a�, �e przy�apiesz nas w ��ku � rzek� s�abym g�osem. � Lekarz powiedzia� � ci�gn�a Heather � �e po pi�tnastu minutach nast�pi�oby uszkodzenie somatyczne, tak to nazwa�. Ta istota wtargn�aby w twoje cia�o. � Za�atwi�em j� � wymamrota�. � Nie wyj��em jednak wszystkich czu�k�w. By�o ju� za p�no. � Wiem � powiedzia�a Heather. � Lekarz mi m�wi�. Chc� przeprowadzi� operacj� najszybciej, jak si� da. Mo�e zdo�aj� co� zrobi�, je�li czu�ki nie wesz�y zbyt g��boko. � Dobrze si� spisa�em w krytycznej sytuacji � chrypia� Jason; zamkn�� oczy, z tru- dem znosz�c b�l. � Jednak nie do�� dobrze. Otworzywszy oczy, zobaczy�, �e Heather p�acze. 11 � Czy jest a� tak �le? � zapyta�. Wyci�gn�� r�k� i uj�� jej d�o�. Poczu� si�� jej mi�o- �ci, gdy �cisn�a jego palce � a potem nie by�o nic opr�cz b�lu. Nic wi�cej: nie by�o He- ather, szpitala, piel�gniarzy, �wiat�a, �adnego d�wi�ku. To by�a chwila wieczno�ci, kt�ra poch�on�a go bez reszty. �wiat�o zn�w si� przes�czy�o, zasnuwaj�c mu oczy membran� jaskrawej czerwieni. Otworzy� oczy i podni�s� g�ow�, �eby rozejrze� si� wok� i poszuka� Heather albo le- karza. By� sam w pokoju. Nikogo innego. Stolik z pop�kanym zwierciad�em, brzydkie stare kinkiety stercz�ce z zat�uszczonych �cian. Gdzie� w pobli�u ryk telewizora. Nie le�a� w szpitalu. Heather nie by�o z nim; poczu� jej nieobecno��, ca�kowit� pust- k� wywo�an� jej znikni�ciem. Bo�e, pomy�la�. Co si� sta�o? B�l w piersi ca�kiem ust�pi�. Dr��c, Jason odrzuci� brudny we�niany koc, usiad�, w zadumie potar� czo�o i zebra� resztki energii. To pok�j hotelowy, u�wiadomi� sobie. N�dzny, zawszony pokoik w tanim hoteliku. �adnych zas�on czy �azienki. Tak mieszka� ca�e lata temu, na pocz�tku kariery, kiedy by� jeszcze nieznany i nie mia� pieni�dzy. Ponure czasy, o kt�rych zawsze stara� si� za- pomnie�. Pieni�dze. Pomaca� ubranie, odkry�, �e nie ma ju� na sobie szpitalnej pi�amy, ale wy- mi�ty, szyty na miar� jedwabny garnitur. W wewn�trznej kieszeni znalaz� plik bank- not�w o wysokich nomina�ach � pieni�dze, kt�re zamierza� wzi�� do Vegas. Chocia� tyle. Szybko rozejrza� si� za telefonem. Nie, pewnie, �e nie ma tu aparatu. Na pewno jed- nak znajdzie si� w holu. Tylko do kogo zadzwoni�? Do Heather? Do Ala Blissa, jego agenta? Do Mory Manna, producenta jego programu? Albo do adwokata, Billa Wolfera? A mo�e powinien zadzwoni� do nich wszystkich, jak tylko b�dzie m�g�. Niepewnie zdo�a� stan�� na nogach; chwia� si�, przeklinaj�c z jakiego� powodu, kt�- rego nie m�g� zrozumie�. Poczu� co� zwierz�cym instynktem: przygotowywa� swoje sil- ne cia�o sz�staka do walki. Nie m�g� jednak dostrzec przeciwnika, co go przera�a�o. Jak daleko m�g� si�gn�� pami�ci� w przesz�o��, po raz pierwszy poczu� uk�ucie paniki. Czy up�yn�o wiele czasu? � zadawa� sobie pytanie. Nie mia� poj�cia; nie potrafi� powiedzie�. Dzie�. �migacze przelatywa�y i �wiszcza�y na niebie za brudnym oknem. Spojrza� na zegarek: wskazywa� dziesi�t� trzydzie�ci. I co z tego? R�wnie dobrze mog�o up�yn�� tysi�c lat. Zegarek w niczym mu nie pomo�e. 12 Ale telefon � tak. Wyszed� na zakurzony korytarz, odszuka� schody, zacz�� schodzi� stopie� za stopniem, trzymaj�c si� por�czy, a� w ko�cu znalaz� si� w ponurym pustym holu, pe�nym trzeszcz�cych, wysiedzianych krzese�. Na szcz�cie mia� drobne. Wrzuci� w otw�r z�ot� �wier�dolar�wk� i wykr�ci� numer Ala Blissa. � Agencja Talent�w Blissa � us�ysza� g�os Ala. � S�uchaj � powiedzia� Jason. � Nie wiem, gdzie jestem. Na rany Chrystusa, przy- jed� i wydosta� mnie st�d, zabierz mnie gdzie�. Rozumiesz, Al? Zrobisz to? Cisza w s�uchawce. Po chwili daleki, pe�en rezerwy g�os Ala Blissa zapyta�: � Z kim m�wi�? Warkn�� ze z�o�ci� swoje nazwisko. � Nie znam pana, panie Jasonie Taverner � powiedzia� Al Bliss oboj�tnym, nie- obecnym g�osem. � Na pewno wykr�ci� pan w�a�ciwy numer? Z kim pan chce rozma- wia�? � Z tob�, Al. Z Alem Blissem,moim agentem. Co zasz�o w szpitalu? Jak dosta�em si� stamt�d tutaj? Nie wiesz? Panika min�a, gdy z trudem zapanowa� nad sob�; jego s�owa nabra�y sensu. � Czy mo�esz mnie skontaktowa� z Heather? � Z pann� Hart? � spyta� Al i zachichota�. Nie odpowiedzia�. � S�uchaj � rzuci� w�ciekle Jason � przesta�e� by� moim agentem. Kropka. Nie- wa�ne, co si� stanie. Zwalniam ci�. Al Bliss nie przestawa� chichota� mu do ucha, potem wy��czy� si� z cichym klikni�- ciem. Od�o�y� s�uchawk�. Zabij� sukinsyna, powiedzia� do siebie Jason. Rozerw� t�ustego �ysego drania na ma�e kawa�ki. O co mu chodzi? Nie rozumiem go. Dlaczego nagle ma co� przeciwko mnie? Co ja mu zrobi�em, jak rany? Jest moim przyjacielem i agentem od dziewi�tnastu lat. Jeszcze nigdy nie zachowa� si� w taki spos�b. Spr�buj� zadzwoni� do Billa Wolfera, postanowi�. On jest zawsze w biurze albo pod telefonem; po��cz� si� z nim i dowiem, o co w tym wszystkim chodzi. Wrzuci� drug� z�ot� �wier�dolar�wk� w otw�r automatu i ponownie wybra� numer. � Wolfer i Blaine, adwokaci � us�ysza� w s�uchawce g�os recepcjonistki. � Daj mi pogada� z Billem � poprosi� Jason. � Tu Jason Taverner. Wiesz, kim je- stem. � Pan Wolfer jest dzisiaj w s�dzie. Mo�e zechce pan zamiast niego porozmawia� z panem Blainem. A mo�e poprosz�, �eby pan Wolfer oddzwoni� do pana, kiedy po po- �udniu wr�ci do biura? � powiedzia�a recepcjonistka. � Czy pani wie, kim ja jestem? � zapyta� Jason. � Czy wie pani, kim jest Jason Ta- verner? Ogl�da pani telewizj�? 13 W tym momencie g�os niemal odm�wi� mu pos�usze�stwa; us�ysza�, jak si� za�amu- je i staje piskliwy. Ogromnym wysi�kiem woli opanowa� go, ale nie m�g� powstrzyma� dr�enia r�k; prawd� m�wi�c, dygota� na ca�ym ciele. � Przykro mi, panie Taverner � rzek�a recepcjonistka.� Naprawd� nie mog� teraz po��czy� si� z panem Wolferem ani... � Ogl�da pani telewizj�? � Tak. � I nie s�ysza�a pani o mnie? Jason Taverner Show o dziewi�tej wiecz�r w ka�dy wto- rek? � Przykro mi, panie Taverner. Musi pan porozmawia� osobi�cie z panem Wolferem. Prosz� poda� mi numer pa�skiego telefonu, a postaram si�, �eby zadzwoni� do pana za- raz po powrocie. Od�o�y� s�uchawk�. Oszala�em, pomy�la�. Albo ona oszala�a. Ona i Al Bliss, ten sukinsyn. Bo�e. Chwiejnie odszed� od telefonu i usadowi� si� na jednym z wyblak�ych, wysiedzianych krzese�. Do- brze by�o usi���; zamkn�� oczy, oddychaj�c powoli i g��boko. Rozmy�la�. Mam pi�� tysi�cy dolar�w w banknotach rz�dowych o wysokich nomina�ach, po- wiedzia� sobie. Tak wi�c nie jestem zupe�nie bezradny. To �wi�stwo zesz�o mi z pier- si, razem z czu�kami. Widocznie usun�li je chirurgicznie w szpitalu. Przynajmniej �yj�, mog� si� z tego cieszy�. Ile min�o czasu? � zadawa� sobie pytanie. Gdzie jest jaka� ga- zeta? Na pobliskiej kanapie znalaz� �L.A. Timesa" i przeczyta� dat�. 12 pa�dziernika 1988 roku. �adnego skoku w czasie. Min�� dzie� od chwili, gdy ostatni raz wyst�pi� przed ka- merami, a Marylin wys�a�a go do szpitala. Przysz�o mu co� do g�owy. Przejrza� gazet�, znalaz� dzia� og�osze�. Ostatnio co wie- cz�r wyst�powa� w �Persian Room" hotelu Hollywood Hilton � faktycznie, produkowa� si� tam od trzech tygodni, oczywi�cie, we wtorki troch� kr�cej ze wzgl�du na show. Reklamy, jak� hotel zamieszcza� na tej stronie przez trzy ostatnie tygodnie, nie by�o. Oszo�omiony pomy�la�, �e mo�e przeniesiono j� na inn� stron�. Dok�adnie przejrza� ten dzia� gazety. Reklama za reklam�, ale ani �ladu jego nazwiska. A przecie� jego twarz po- jawia�a si� w�r�d informacji o spektaklach od przesz�o dziesi�ciu lat bez przerwy. Spr�buj� jeszcze raz, postanowi�. Zadzwoni� do Mory'ego Manna. Znalaz� portfel i zacz�� szuka� kawa�ka papieru, na kt�rym mia� zapisany telefon producenta. Portfel by� bardzo cienki. Znikn�y wszystkie �wiadectwa to�samo�ci. Dokumenty pozwalaj�ce mu pozosta� przy �yciu. Przepustki, dzi�ki kt�rym m�g� przechodzi� przez zapory policyjne i wojskowe, nie daj�c si� zastrzeli� ani wtr�ci� do obozu pracy. 14 Nie prze�yj� nawet dw�ch godzin bez moich za�wiadcze�, powiedzia� sobie Jason. Nie odwa�� si� wyj�� z tego n�dznego hoteliku na ulic�. Pomy�l�, �e jestem studentem albo nauczycielem zbieg�ym z jakiego� kampusu. Reszt� �ycia sp�dz� jako ci�ko pracu- j�cy fizycznie niewolnik. Jestem cz�owiekiem bez osobowo�ci prawnej. A zatem moim najwa�niejszym zadaniem, pomy�la�, jest pozosta� przy �yciu. Do diab�a z Jasonem Tavernerem s�awnym artyst�; o to b�d� martwi� si� p�niej. Czu�, jak dochodz� do g�osu zdeterminowane sz�staczym pochodzeniem cechy jego osobowo�ci. Nie jestem taki, jak inni ludzie, powiedzia� sobie. Poradz� sobie z tym � cokolwiek to jest. Jako� to b�dzie. Na przyk�ad, pomy�la�, maj�c te pieni�dze, mog� p�j�� do dzielnicy Watts i kupi� so- bie fa�szywe dowody to�samo�ci. Nawet ca�y ich portfel. Z tego, co s�ysza�em, zajmu- je si� tym co najmniej setka facet�w. Nigdy nie przypuszcza�em, �e skorzystam z us�ug jednego z nich. Ja, Jason Taverner. S�awny artysta ogl�dany przez trzydziestomiliono- w� widowni�. Czy w�r�d tych trzydziestu milion�w widz�w, zadawa� sobie pytanie, jest cho� je- den, kt�ry mnie pami�ta? Je�li �pami�ta" to w�a�ciwe s�owo. M�wi� tak, jakby up�yn�o mn�stwo czasu, jakbym by� ju� starcem, dawno zapomnianym, �yj�cym wspomnienia- mi minionej chwa�y. A przecie� tak nie jest. Wr�ci� do telefonu i odszuka� numer g��wnego biura ewidencji ludno�ci w stanie Iowa; zu�ywszy kilka z�otych monet, uzyska� w ko�cu po��czenie. � Nazywam si� Jason Taverner � powiedzia� urz�dnikowi. � Urodzi�em si� w Chi- cago, w Memoria� Hospital, 16 grudnia 1946 roku. Czy m�g�by pan potwierdzi� i prze- s�a� mi kopi� mojej metryki? Ubiegam si� o prac� i jest mi potrzebna jako za��cznik. � Tak, sir. Urz�dnik pozosta� na linii; Jason czeka�. Po chwili ponownie us�ysza� jego g�os. � Pan Jason Taverner, urodzony w Cook County 16 grudnia 1946 roku? � Tak � powiedzia� Jason. � Nie mamy �wiadectwa urodzenia takiej osoby w tym czasie i miejscu. Czy jest pan ca�kowicie pewny tych danych? � Pyta pan, czy znam swoje nazwisko oraz miejsce i dat� urodzenia? � G�os zn�w wymkn�� mu si� spod kontroli, ale tym razem Jason nie zdo�a� nad nim zapanowa�; wpad� w panik�. � Dzi�ki � rzek� i od�o�y� s�uchawk�, dygocz�c jak w febrze. Ja nie istniej�, powie- dzia� sobie. Nie ma Jasona Tavernera. Nigdy nie by�o i nigdy nie b�dzie. Do diab�a z moj� karier�; ja po prostu chc� �y�. Je- �li kto� lub co� chce zako�czy� moj� karier�, dobrze, a niech tam. Tylko czy w og�le po- zwol� mi istnie�? Czy�bym nigdy si� nie urodzi�? 15 Co� poruszy�o si� w jego piersi. Nie wyj�li wszystkich czu�k�w, niekt�re wci�� rosn� i �ywi� si� we mnie, pomy�la� z przera�eniem. Ta przekl�ta, nie maj�ca za grosz talentu dziwka. Mam nadziej�, �e sko�czy na ulicy, szukaj�c klient�w za dwa dolce. Po wszystkim, co dla niej zrobi�em: za�atwi�em dwa przes�uchania przed lud�mi szu- kaj�cymi nowych twarzy. Do diab�a � przynajmniej przelecia�em j� kilka razy. Chyba jeste�my kwita. Gdy wr�ci� do pokoju hotelowego, d�u�sz� chwil� przygl�da� si� sobie w upstrzo- nym przez muchy lustrze. Jego wygl�d nie uleg� zmianie, tyle �e powinien si� ogoli�. Nie postarza� si�. �adnych nowych zmarszczek czy siwych w�os�w. Niez�e bary i bicep- sy. Brzuch bez fa�d t�uszczu, pozwalaj�cy nosi� modne, dopasowane ubrania. To bardzo istotne dla twojego image'u, powiedzia� sobie, jakie marynarki mo�esz no- si�, szczeg�lnie te wci�te w talii. Mam ich chyba z pi��dziesi�t, pomy�la�. Albo mia�em. Gdzie s� teraz? � zadawa� sobie pytanie. Ptak odlecia� i na jakiej ��ce teraz �piewa? Czy co� w tym stylu. Co� z przesz�o�ci, ze szkolnych dni. Zapomniane do tej pory. Dziwne, pomy�la�, co cz�owiekowi przychodzi do g�owy, kiedy znajdzie si� w niezwyk�ej i gro�- nej sytuacji. Czasem s� to zupe�nie trywialne my�li. Gdyby marzenia by�y ko�mi, �ebracy mogliby lata�. Jako� tak. Wystarczy, �eby do- prowadzi� do sza�u. Zastanawia� si�, ile posterunk�w policji i gwardii znajduje si� mi�dzy tym n�dznym hotelikiem a najbli�szym fa�szerzem w Watts. Dziesi��? Trzyna�cie? Dwa? Dla mnie, pomy�la�, wystarczy nawet jeden. Jedna wyrywkowa kontrola wozu patrolowego z trzy- osobow� za�og�. I to cholerne po��czenie radiowe z policyjno-wojskow� baz� danych w Kansas City, gdzie maj� wszystkie akta. Podwin�� r�kaw i obejrza� przedrami�. Tak, by� tam: wytatuowany numer identyfi- kacyjny. Somatyczna tablica rejestracyjna noszona przez ca�e �ycie i w ko�cu chowana razem z nim w grobie. No tak, policjanci lub gwardzi�ci z ruchomych patroli mog� sprawdzi� jego numer w centrali w Kansas City, a wtedy... Co wtedy? Czy jego akta nadal tam by�y, czy te� znikn�y, tak samo jak metryka? A je�li ich tam nie ma, co by to oznacza�o zdaniem po- licyjnych biurokrat�w? B��d urz�dnika. Kto� �le skatalogowa� mikrofilm z jego dossier. Znajdzie si�. Kiedy�, kiedy nie b�dzie potrzebny, kiedy sp�dz� ju� dziesi�� lat �ycia w kopalni na Ksi�ycu, machaj�c kilofem. Je�li nie znajd� moich akt, rozmy�la�, uznaj� mnie za zbieg�ego stu- denta, poniewa� tylko studenci nie maj� policyjnych rejestr�w � a najwa�niejsi z nich, przyw�dcy, maj� je r�wnie�. Znalaz�em si� na dnie, pomy�la�. Nie mog� nawet zapewni� sobie fizycznego istnie- nia. Ja, cz�owiek, kt�ry wczoraj mia� trzydziestomilionow� widowni�. Pewnego dnia ja- ko� j� odzyskam, ale nie teraz. Najpierw mam wa�niejsze rzeczy do zrobienia. Ka�dy 16 rodzi si� z pewnym szkieletem swojej egzystencji; ja nie mam nawet tego. B�d� jednak mia�; sz�stak nie jest zwyczajnym cz�owiekiem. �aden zwyczajny cz�owiek ani fizycz- nie, ani psychicznie nie prze�y�by tego, co mnie spotka�o � a ju� szczeg�lnie tej dr�cz�- cej niepewno�ci. Sz�stak, bez wzgl�du na warunki, zawsze zwyci�y, poniewa� tak nas genetycznie zdefiniowano. Jeszcze raz opu�ci� pok�j, zszed� po schodach i podszed� do recepcji. M�czyzna w �rednim wieku z cienkim w�sikiem czyta� magazyn �Box". Nie podni�s� g�owy, tyl- ko zapyta�: � Tak, sir? Jason wyj�� plik banknot�w i po�o�y� na kontuarze pi��set dolar�w. Recepcjoni- sta zerkn�� na banknot, po chwili spojrza� ponownie, szeroko otwieraj�c oczy. Potem ostro�nie popatrzy� na Jasona, tym razem badawczo. � Skradziono mi przepustki � rzek� Jason. � Ta pi��setka b�dzie pa�ska, je�li za- prowadzi mnie pan do kogo�, kto mo�e je zast�pi�. Je�li chce pan to zrobi�, prosz� zro- bi� to teraz; nie b�d� czeka�. Czeka�, a� zgarnie mnie policja czy wojsko, pomy�la�. Schwytanego w tym zapchlo- nym hoteliku. � Albo na chodniku przed wej�ciem � powiedzia� recepcjonista. � Jestem telepa- t�. Wiem, �e ten hotel to nic nadzwyczajnego, ale nie ma tu robactwa. Kiedy� mieli�my marsja�skie pch�y piaskowe, ale ju� ich nie ma. Wzi�� pi��set dolar�w. � Zaprowadz� pana do kogo�, kto mo�e panu pom�c � oznajmi�. Uwa�nie przygl�- da� si� twarzy Jasona, zamilk�, a potem doda�: � My�li pan, �e jest pan s�awny. No c�, mamy tu najr�niejsze przypadki. � Chod�my � rzek� szorstko Jason. � Ju�. � Natychmiast � powiedzia� urz�dnik i si�gn�� po sw�j b�yszcz�cy plastikowy p�aszcz. Prowadz�c powolny, ha�a�liwy, staromodny �migacz, recepcjonista powiedzia� mi- mochodem do siedz�cego obok Jasona: � Odbieram mn�stwo dziwnych sygna��w z twojego m�zgu. � Wyno� si� z moich my�li � burkn�� niech�tnie Jason. Nigdy nie lubi� w�cibskich, ciekawskich telepat�w, a ten nie by� wyj�tkiem. � Wyno� si� z moich my�li � powt�rzy� � i zaprowad� mnie do kogo�, kto mi pomo�e. Omijaj zapory policji oraz wojska, je�li chcesz wyj�� z tego z �yciem. 17 � Nie musi mi pan tego m�wi�; wiem, co si� z panem stanie, je�li nas zatrzymaj�. Robi�em to ju� wiele razy. Dla student�w. Pan nie jest jednak studentem. Jest pan s�aw- ny i bogaty. A jednocze�nie nie. Jednocze�nie jest pan nikim. Pod wzgl�dem prawnym pan nawet nie istnieje � m�wi� spokojnie urz�dnik. Za�mia� si� cichym, afektowanym �miechem, ale patrzy� nieruchomo przed siebie. Prowadzi jak stara baba, zauwa�y� Jason. Obiema r�kami �ciska kierownic�. Dotarli wreszcie do slums�w Watts. Po obu stronach w�skich uliczek znajdowa�y si� niewielkie ciemne sk�ady, przepe�nione kontenery na �mieci; chodnik pokrywa�y od�amki pot�uczonych butelek; niechlujny napis reklamowa� wielkimi literami coca- col�, a ma�ymi nazw� sklepiku. Stary Murzyn chwiejnie przechodzi� przez skrzy�owa- nie, badaj�c drog�, jakby o�lep� z wiekiem. Ten widok budzi� w Jasonie dziwne uczu- cia. Tak niewielu czarnych pozosta�o przy �yciu od kiedy, w strasznych czasach Insu- rekcji, Kongres przeg�osowa� ustaw� Tidmana o przymusowej sterylizacji. Recepcjoni- sta ostro�nie przyhamowa� rozklekotany �migacz, �eby nie sp�oszy� starego Murzyna w pogniecionym, p�kaj�cym w szwach br�zowym garniturze. Widocznie czu� to samo. � Czy zdaje pan sobie spraw� � zwr�ci� si� do Jasona � �e gdybym go potr�ci�, do- sta�bym kar� �mierci? � Ca�kiem s�usznie � odrzek� Jason. � Oni s� jak ostatnie stado �urawi � powiedzia� urz�dnik, ruszaj�c dalej, kiedy sta- ry Murzyn przeszed� na drug� stron�. � Chroni ich tysi�c praw. Nie mo�na z nich kpi�, nie mo�na wda� si� w b�jk�, nie ryzykuj�c oskar�enia o napa�� i dziesi�ciu lat wi�zie- nia. A jednak sprawiamy, �e wymieraj� � W�a�nie tego pragn�� Tidman i za�o�� si�, �e wi�kszo�� Uspokajaczy, ale... � Zro- bi� gest r�k�, po raz pierwszy zdejmuj�c d�o� z kierownicy � ...brak mi ich dzieciak�w. Pami�tam, jak mia�em dziesi�� lat, zna�em czarnego ch�opca, z kt�rym si� bawi�em... prawd� m�wi�c, niedaleko st�d. Na pewno do tej pory zosta� ju� wysterylizowany. � Jednak najpierw mia� jedno dziecko � przypomnia� Jason. � Jego �ona musia�a odda� zezwolenie na posiadanie dziecka po urodzeniu pierwszego i jedynego syna, ale mieli go. Prawo zezwala na to. Milion przepis�w strze�e ich bezpiecze�stwa. � Dwoje doros�ych, jedno dziecko � rzek� recepcjonista. � W ten spos�b populacja czarnych co pokolenie zmniejsza si� o po�ow�. Sprytne. Trzeba to przyzna� Tidmanowi: rozwi�za� problem rasowy. � Co� trzeba by�o zrobi� � powiedzia� Jason, siedz�c sztywno w fotelu; wpatrywa� si� w ulic�, szukaj�c �lad�w policyjnych punkt�w kontrolnych czy wojskowych bary- kad. Nie dostrzeg� �adnych, ale jak daleko ujad� bez przeszk�d? � Prawie jeste�my na miejscu � oznajmi� zimno recepcjonista. Na chwil� obr�ci� g�ow� i spojrza� Jasonowi w oczy. 18 � Nie podobaj� mi si� pa�skie rasistowskie pogl�dy � powiedzia�. � Nawet je�li p�aci mi pan pi��set dolar�w. � Jak dla mnie, po �wiecie chodzi wystarczaj�co du�o czarnych � o�wiadczy� Ja- son. � A kiedy umrze ostatni? � Umie pan czyta� w my�lach � odpar� Jason. � Nie musz� panu m�wi�. � Chryste � rzek� recepcjonista i skierowa� uwag� na ruch uliczny. Skr�cili ostro w prawo, w w�sk� uliczk�; po jej obu stronach by�y widoczne pozamy- kane drewniane drzwi. �adnych znak�w. Tylko pe�na napi�cia cisza. I sterty zalegaj�- cych od wiek�w �mieci. � Co jest za tymi drzwiami? � zapyta� Jason. � Ludzie tacy jak pan. Ludzie, kt�rzy nie mog� wyj�� z ukrycia. Pod jednym wzgl�- dem r�ni� si� jednak od pana: nie maj� pi�ciuset dolar�w... a tak�e wielu innych rze- czy, o ile dobrze odczytuj� pa�skie my�li. � S�ono b�dzie mnie kosztowa�o uzyskanie dokument�w to�samo�ci � rzek� cierp- ko Jason. � Pewnie wszystko, co mam. � Ona nie zedrze z pana sk�ry � powiedzia� urz�dnik, zatrzymuj�c pojazd na chodniku. Jason wyjrza�, zobaczy� zrujnowan� restauracj� z zabitymi drzwiami i powy- bijanymi oknami. W �rodku by�o zupe�nie ciemno. To miejsce wygl�da�o odpychaj�co, lecz widocznie w�a�nie o nie chodzi�o. B�dzie musia� si� z tym pogodzi�, je�li chce do- sta� to, po co przyby�; nie mo�e by� wybredny. Po drodze omin�li wszystkie barykady i punkty kontrolne, recepcjonista wybra� do- br� drog�. Tak wi�c, zwa�ywszy wszystko, Jason nie mia� powodu do narzeka�. Wraz z urz�dnikiem podszed� do wy�amanych, wisz�cych na jednym zawiasie fron- towych drzwi restauracji. Obaj milczeli; skupili si� na unikaniu zardzewia�ych gwo�dzi stercz�cych z pozabijanych deskami okien, zapewne dla ochrony. � Prosz� poda� mi r�k� � powiedzia� urz�dnik, wyci�gaj�c d�o� w ciemno�ci. � Tutaj jest ciemno, a ja znam drog�. W tym budynku wy��czyli pr�d trzy lata temu. W ten spos�b usi�owali sk�oni� mieszka�c�w do opuszczenia bloku, �eby go spali�. Wi�kszo�� jednak zosta�a � doda�. Wilgotna, zimna r�ka recepcjonisty przeprowadzi�a go obok nieregularnych stert czego�, co by�o chyba kiedy� krzes�ami i sto�ami; pokrywa�y je teraz paj�czyny i grudy kurzu. W ko�cu trafili na g�adk� czarn� �cian�; przewodnik przystan��, pu�ci� d�o� Ja- sona i zacz�� manipulowa� w ciemno�ciach. � Nie mog� ich otworzy� � wyja�ni�. � Mo�na to zrobi� tylko z drugiej strony � z jej strony. Daj� jej zna�, �e tu jeste�my. Jeden segment �ciany ze zgrzytem odsun�� si� na bok. Zerkaj�c w g��b, Jason nie doj- rza� nic pr�cz ciemno�ci i opuszczenia. 19 � Wejd� do �rodka � poleci� recepcjonista i lekko go popchn��. �ciana po chwili zamkn�a si� za ich plecami. B�ysn�y �wiat�a. Chwilowo o�lepiony Jason os�oni� d�oni� oczy i obejrza� sobie pra- cowni�. By�a niewielka. Dostrzeg� jednak kilka skomplikowanych i bardzo specjalistycznych urz�dze�. Po drugiej stronie sta� st� laboratoryjny. Setki narz�dzi, wszystkie starannie umieszczone w uchwytach na �cianach pokoju. Pod sto�em znajdowa�y si� du�e karto- ny, zawieraj�ce pewnie r�ne rodzaje papieru, oraz ma�a prasa drukarska nap�dzana przez generator. Dziewczyna siedzia�a na wysokim sto�ku; r�cznie sk�ada�a czcionki. Spostrzeg� jasne w�osy, bardzo d�ugie, lecz rzadkie, opadaj�ce na plecy okryte niebiesk� koszul� flanelo- w�. Nosi�a d�insy, bardzo ma�e stopy mia�a bose. Wygl�da�a na pi�tna�cie lub szesna�cie lat. Nie mia�a wydatnych piersi, ale niez�e, d�ugie nogi � spodoba�y mu si�. Nie by�a umalowana; nadawa�o to jej twarzy blad�, lekko pastelow� barw�. � Cze��! � powiedzia�a. � Id� � oznajmi� recepcjonista. � Spr�buj� nie wyda� pi�ciuset dolar�w na jeden raz. Nacisn�� guzik, segment �ciany odsun�� si� na bok; jednocze�nie �wiat�a w pomiesz- czeniu zgas�y, pogr��aj�c ich ponownie w kompletnej ciemno�ci. � Jestem Kathy � przedstawi�a si� dziewczyna na sto�ku. � Ja jestem Jason. �ciana wr�ci�a na miejsce i zapali�y si� �wiat�a. Ona jest naprawd� �liczna, pomy�la�. Tylko ten jej spok�j granicz�cy z oboj�tno�ci�. Jakby nic nie mia�o dla niej znaczenia. Apatia? Nie, rozs�dzi� po chwili. Ona jest po prostu nie�mia�a � oto wyja�nienie. � Da�e� mu pi��set dolar�w za przyprowadzenie tutaj? � dziwi�a si� Kathy. Patrzy- �a na niego krytycznie, jakby pr�bowa�a dokona� jakiej� sensownej oceny na podsta- wie jego wygl�du. � M�j garnitur zwykle nie jest tak wygnieciony. � To �adny garnitur. Jedwabny? � Tak � skin�� g�ow�. � Jeste� studentem? � zapyta�a Kathy, nadal bacznie go obserwuj�c. � Nie, nie je- ste�; nie masz takiej ziemistej cery jak oni, od �ycia pod ziemi�. No c�, to pozostawia tylko jedn� mo�liwo��. � �e jestem przest�pc� � powiedzia� Jason � i usi�uj� zmieni� to�samo��, zanim dopadnie mnie policja lub wojsko. � A jeste�? � zapyta�a bez cienia zmieszania. To by�o zwyczajne, proste pytanie. � Nie. Nie wyja�nia� szerzej, nie teraz. Mo�e p�niej. 20 � Czy s�dzisz, �e wielu gwardzist�w to roboty, a nie prawdziwi ludzie? Zawsze no- sz� maski gazowe, wi�c trudno powiedzie�. � Wystarczy mi, �e ich nie lubi� � odrzek� Jason. � Nie zastanawiam si� nad przy- czyn�. � Jakich dokument�w potrzebujesz? Prawa jazdy? Przepustki policyjnej? Za�wiad- czenia o zatrudnieniu wydanego przez zak�ad pracy? � Wszystkich. Z legitymacj� cz�onka Zwi�zku Muzyk�w w obwodzie dwunastym w��cznie. � Ach, jeste� muzykiem? Teraz patrzy�a na niego z wi�kszym zainteresowaniem. � Piosenkarzem. Prowadz� godzinny program rozrywkowy w ka�dy wtorek o dzie- wi�tej. Mo�e go widzia�a�? Jason Taverner Show. � Ju� nie mam telewizora � odpar�a dziewczyna. � Pewnie dlatego ci� nie pozna- �am. Czy to ciekawa praca? � Czasami. Spotykasz wielu ludzi z show businessu, co jest mi�e, je�li to lubisz. Prze- wa�nie okazuj� si� zwyczajnymi lud�mi. Maj� swoje obawy. Nie s� idealni. Niekt�rzy s� bardzo zabawni, zar�wno przed, jak i poza kamer�. � M�j m�� zawsze mi m�wi�, �e nie mam poczucia humoru � powiedzia�a. � Uwa- �a�, �e wszystko jest �mieszne. �mia� si� nawet wtedy, kiedy dosta� powo�anie do woj- ska. � I �mia� si� nadal, kiedy go zwalniali? � Nigdy go nie zwolnili. Zgin�� podczas niespodziewanego ataku student�w, ale to nie by�a ich wina; zastrzeli� go inny gwardzista. � Ile b�dzie mnie kosztowa�o wystawienie wszystkich dokument�w? Lepiej ustalmy to, zanim zabierzesz si� do roboty. � Od ka�dego bior� tyle, na ile go sta� � odpar�a Kathy, ponownie zabieraj�c si� do sk�adania. � Mam zamiar policzy� ci du�o, poniewa� widz�, �e jeste� bogaty: da�e� Ed- dy'emu pi��set dolar�w za przyprowadzenie ci� tutaj, nosisz jedwabny garnitur. W po- rz�dku? � Rzuci�a mu przelotne spojrzenie. � A mo�e si� myl�? Powiedz. � Mam przy sobie pi�� tysi�cy dolar�w � rzek� Jason. � A w�a�ciwie cztery i p� tysi�ca. Jestem artyst� �wiatowej s�awy; opr�cz cotygodniowego programu ka�dego roku przez miesi�c wyst�puj� w Sands. Prawd� m�wi�c, wyst�puj� w wielu klubach, je- �li tylko zdo�am znale�� jak�� luk� w wype�nionym rozk�adzie zaj��. � O rany � powiedzia�a Kathy. � Szkoda, �e o tobie nie s�ysza�am; by�abym pod wra�eniem. Roze�mia� si�. � Czy powiedzia�am co� g�upiego? � zapyta�a nie�mia�o. � Nie � odpar� Jason. � Kathy, ile masz lat? 21 � Dziewi�tna�cie. Urodziny obchodz� w grudniu, wi�c mam ju� prawie dwadzie- �cia. A ile da�by� mi, s�dz�c po wygl�dzie? � Szesna�cie. Skrzywi�a usta w dziecinnym grymasie. � Wszyscy tak m�wi� � powiedzia�a cicho. � To dlatego, �e nie mam biustu. Gdy- bym mia�a piersi, wygl�da�abym na dwadzie�cia jeden. A ty ile masz lat? � Przesta�a sk�ada� i spojrza�a na niego uwa�nie. � Na oko jakie� pi��dziesi�t. Poczu� nagle w�ciek�o�� i �al. � Wydaje si�, �e zrani�am twoje uczucia. � Mam czterdzie�ci dwa lata � wycedzi� Jason. � A co to za r�nica? Chc� powiedzie�, �e zar�wno... � Wr��my do interes�w � przerwa� jej. � Daj mi pi�ro i papier, a napisz� ci, czego potrzebuj� i co powinien m�wi� o mnie ka�dy dokument. Chc�, �eby to zosta�o zrobio- ne dok�adnie. Lepiej przy�� si� do roboty. � Rozz�o�ci�am ci�, m�wi�c, �e wygl�dasz na pi��dziesi�t lat � powiedzia�a Kathy. S�dz�, �e przy uwa�niejszych ogl�dzinach nie wygl�dasz na tyle. Raczej na trzydzie�ci. Poda�a mu pi�ro i papier, u�miechaj�c si� wstydliwie i przepraszaj�co. � Zapomnij o tym � rzek� Jason. Poklepa� j� po ramieniu. � Nie lubi�, kiedy mnie ludzie dotykaj� � wyzna�a Kathy i odsun�a si�. Jak le�na nimfa, pomy�la�. Dziwne, obawia si� najl�ejszego dotkni�cia, a nie boi si� fa�szowa� dokumenty, za co dosta�aby dwadzie�cia lat wi�zienia. Mo�e nikt jej nie po- wiedzia�, �e �amie prawo. Mo�e po prostu nie wie. Jego wzrok przyku�o co� jaskrawego i barwnego na przeciwleg�ej �cianie. Podszed� bli�ej, �eby to obejrze�. U�wiadomi� sobie, �e to �redniowieczny ilustrowany manu- skrypt, a raczej jego jedna stronica. Czyta� o takich ksi�gach, ale jeszcze nigdy �adnej nie widzia�. � Czy to cenne? � spyta�. � Gdyby by�a prawdziwa, by�aby warta ze sto dolar�w � odpar�a Kathy. � Ale nie jest; zrobi�am j� wiele lat temu, kiedy chodzi�am do szko�y P�nocnoameryka�skich Li- nii Lotniczych. Dziesi�� razy kopiowa�am orygina�, zanim zrobi�am wiern� kopi�. Ko- cham kaligrafi�, uwielbia�am j� jeszcze jako dziecko. Mo�e dlatego �e m�j ojciec projek- towa� ok�adki ksi��ek, no wiesz, obwoluty. � Czy muzeum da�oby si� nabra�? Przez chwil� mierzy�a go przenikliwym wzrokiem. Potem skin�a g�ow�. � Nie p