2689

Szczegóły
Tytuł 2689
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2689 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2689 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2689 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Andre Norton Zwierciad�o Merlina Tytu� orygina�u Merlin's Minor T�umaczy�a Dorota Dziewo�ska I Z czelu�ci jaskini wci�� wydobywa� si� sygna�. By� jednak coraz s�abszy. Z ka�dym planetarnym rokiem s�ab�a jego si�a, cho� tw�rcom mechanizmu uda�o si� uczyni� sygna� wiecznym. Wierzyli oni, �e przewidzieli ka�d� ewentualno��. I faktycznie przewidzieli wszystko, z wyj�tkiem s�abo�ci w�asnego systemu oraz natury �wiata, z kt�rego sygna� dobiega�. Czas up�ywa�, a nadajnik wci�� wykonywa� swoje zadanie. Poza jaskini� zmienia�y si� pokolenia, gin�y narody i powstawa�y nowe. Ca�a wiedza tw�rc�w sygnalizatora z up�ywem wiek�w odesz�a w zapomnienie, a dzia�anie samej natury dok�adnie zatar�o �lady jej istnienia. Morza zala�y l�dy, potem cofn�y si�, unosz�c wraz z si�� fal ca�e pa�stwa i miasta. G�ry wyros�y tak, �e n�dzne resztki, niegdy� wspania�ych, port�w znikn�y na wielkich wysoko�ciach. Zielone pola obr�ci�y si� w pustynie. Ksi�yc spad� z nieba, ust�puj�c miejsca innemu. A sygnalizator wci�� dzia�a� i przyzywa� tych, kt�rzy dawno odeszli, pozostawiaj�c po sobie tylko legendy - tajemnicze, zniekszta�cone up�ywem czasu opowie�ci. Teraz nasta� kolejny okres chaotycznego b��dzenia ludzi w ciemno�ciach. Imperium rozpad�o si� pod ci�arem w�asnych wad i staro�ci. Barbarzy�cy rzucili si� na ten �up jak s�py. Ogie� i miecz, �mier� i �mier� za �ycia w kajdanach niewolnictwa - oto co pustoszy�o ziemi�. A nadajnik wci�� wzywa�... Jego d�wi�k by� coraz mniej s�yszalny. Od czasu do czasu sygna� s�ab�, zupe�nie jak wzywaj�cy pomocy cz�owiek w �miertelnym niebezpiecze�stwie, kt�ry chwilami musi zaczerpn�� tchu. Wreszcie ten w�t�y sygna� zosta� odebrany daleko w przestrzeni. Dziwna metalowa strza�a zareagowa�a na impuls i nagle uaktywni�y si� mechanizmy, kt�re milcza�y przez wieki. Strza�a zmieni�a kurs, u�ywaj�c wi�zki sygna��w jako drogowskazu. Na pok�adzie statku nie by�o �ywej duszy. Zosta� on zbudowany w desperackim ge�cie nadziei istot bliskich zag�ady, kt�re pragn�y zachowa� wszystko, co uwa�a�y za cenne, wa�niejsze od w�asnego �ycia. Wys�a�y one w przestrze� sze�� takich strza� �ycia. Jedynym ich pragnieniem by�o, by co najmniej jedna z nich odnalaz�a cel, o kt�rym wiedzieli, �e gdzie� istnieje. Zaraz potem zgin�li napadni�ci podst�pnie przez wrog�w. Kolejne wi�zki sygna��w bezb��dnie naprowadza�y strza�� na w�a�ciwy kurs, gdy p�dzi�a w kierunku Ziemi. �w przedziwny pojazd by� owocem tysi�cy lat eksperyment�w, najwy�szym osi�gni�ciem rasy, kt�ra niegdy� pokonywa�a gwiezdne szlaki ze swobod� cz�owieka spaceruj�cego znajomymi �cie�kami po ziemi. Powo�ana tylko do jednego celu, teraz mia�a wkroczy� do akcji, do kt�rej zosta�a zaprogramowana. Strza�a �agodnie wp�yn�a na orbit� wok� planety i rozpocz�a przygotowania do l�dowania, odpowiadaj�c na sygna� nadajnika. Gdy b�yszcz�ca smuga przeszywa�a niebo, ludzie �ledzili jej drog� w prymitywnym os�upieniu. Wiedza, kt�r� niegdy� posiadali, dawno temu zosta�a pogrzebana w mitach. Niekt�rzy kryli si� w namiotach ze sk�ry, gdy ich szamani przy wt�rze b�bn�w wydawali z siebie gard�owe d�wi�ki rytualnych pie�ni. Inni gapili si� szeroko otwartymi oczyma, rozprawiaj�c o spadaj�cych gwiazdach, kt�re mia�y by� znakami z�ych lub dobrych mocy. Strza�a zbli�y�a si� do g�ry, w kt�rej ukryta by�a jaskinia z nadajnikiem, i rozpad�a si� na cz�ci. �upina, kt�ra przenios�a cenny �adunek przez przestrze�, rozwar�a si� i wydosta�y si� z niej drobne cz�stki. Nie zanurzy�y si� w morzu, kt�re szybko przesuwa�o si� w dole, lecz samoistnie wystrzeli�y ogniem, kieruj�c si� w stron� g�ry. Zawis�y na chwil� w powietrzu, po czym delikatnie osun�y si� na ziemi�. Je�li nawet kto� na tej wysoko�ci obserwowa� l�dowanie, nigdy o tym nie wspomnia�. Ochron� owych dziwnych cz�stek stanowi�o bowiem pole zniekszta�caj�ce obraz. Konstruktorzy podj�li �rodki ostro�no�ci przed wszystkim, co tylko mogli przewidzie�. B�d�c ju� na ziemi, te dziwaczne obiekty wytworzy�y w�asne odn�a i zacz�y pe�za�, instynktownie d���c do po��czenia si� z gasn�c� si�� nadajnika. Kierowa�y si� ku jaskini. W kilku miejscach trzeba by�o powi�kszy� przej�cie, ale i to zosta�o r�wnie� przewidziane. Po d�u�szej chwili wszystkie elementy by�y ju� ukryte w g��binach jaskini i przyst�pi�y do pracy. Kilka z nich wydr��y�o sobie miejsca w skale i zapu�ci�o tam bardzo mocne korzenie z kabli. Inne wros�y w powierzchni� groty i pocz�y kiwa� si� w prz�d i w ty� jak wielkie bezmy�lne insekty, przeci�gaj�c przy tym zwoje kabla telekomunikacyjnego pomi�dzy instalacjami. Po jakim� czasie, kt�rego nie by�o powodu mierzy�, sie� by�a gotowa - wszystkie jej elementy mog�y rozpocz�� prac�, do kt�rej zosta�y zaprogramowane. Gdyby ten �wiat nie by� ��dny wiedzy, nie by�oby tu nadajnika. Przeto w bankach pami�ci najwi�kszych stacjonarnych komputer�w czeka�y informacje, kt�rych wydobycie umo�liwia�a metoda systematycznych pr�b. Jeden ze zwisaj�cych obiekt�w zbli�y� si� do wej�cia jaskini i wylecia� na zewn�trz. Tej nocy nie �wieci� ksi�yc, a niebo spowite by�o ci�kimi chmurami. Lataj�cy obiekt by� niewiele wi�kszy od or�a, a gdy zanurzy� si� w otwartej przestrzeni, zacz�� dzia�a� system ochronny zniekszta�caj�cy obraz. Obiekt zatacza� coraz szersze kr�gi, a wmontowana we� fotokom�rka przesy�a�a raporty z powrotem do jaskini. Szczyty g�r pokrywa�a cienka warstwa �niegu, wia� ostry i zimny wiatr, lecz dla lataj�cego obiektu warunki atmosferyczne by�y jedynie kolejn� informacj� do odnotowania i przes�ania. Po�rodku siedziby klanu p�on�� wysoki s�up ognia. Z balkonu okalaj�cego sypialnie, z pogr��onymi we �nie cz�onkami rodziny, Brigitta spogl�da�a w d� na m�czyzn zgrupowanych na �awkach. W powietrzu unosi� si� zapach stajni, chlewu, ogniska, jad�a i napoj�w, tworz�c wo� tak samo przyt�aczaj�c�, jak sam dym. Mimo to dom, odci�ty od panuj�cych na zewn�trz ciemno�ci, dawa� poczucie pewno�ci i bezpiecze�stwa. Z g�rnego pi�tra dobiega� szmer g�os�w przep�ywaj�cych mi�dzy komnatami. Brigitta wzdrygn�a si� i naci�gn�a peleryn� na ramiona. By� Samain, czyli okres mi�dzy starym a nowym rokiem. W tym czasie brama pomi�dzy tym �wiatem a Ciemno�ci� mo�e zosta� otwarta a wtedy wtargn� przez ni� demony gotowe do ataku na ludzi. Tutaj, przy ogniu, czu�a si� bezpieczna. W�r�d dobiegaj�cych do jej uszu odg�os�w us�ysza�a r�enie jednego z koni, trzymanego w zewn�trznym kr�gu boks�w w stajni poni�ej. Podnios�a kufel z �awki i pocz�a s�czy� j�czmienne piwo. Wykrzywi�a si� wyczuwaj�c gorzkawy smak, lecz po prze�kni�ciu poczu�a ogarniaj�ce j� przyjemne ciep�o. Na balkonie siedzia�y te� inne kobiety, lecz �adna nie dzieli�a z ni� �awki - jako c�rka wodza Brigitta traktowana by�a wyj�tkowo. Migocz�ce p�omienie podkre�la�y blask z�otej bransolety na jej r�ce oraz po�ysk szerokiego naszyjnika z bursztynu i br�zu spoczywaj�cego na piersiach. Gdy siedzia�a, rudawe, niczym nie skr�powane w�osy niemal dosi�ga�y pod�ogi, a ich kolor przyjemnie kontrastowa� z l�ni�cym b��kitem peleryny i szafranow� barw� haftowanej tuniki. Brigitta ubra�a si� tak na uczt�, ale uczta zosta�a przerwana. Dziewczyna by�a z�a na wie�ci, kt�re �ci�gn�y m�czyzn na narad�. Pozostawione same sobie znudzone kobiety ziewa�y i plotkowa�y. Nie mo�na tego by�o nawet nazwa� plotkowaniem, bo wszyscy �yli ju� tak d�ugo we wsp�lnocie, �e nic nowego nie mogli o sobie opowiedzie�. Poruszy�a si� niespokojnie. Wojna - wojna ze Skrzydlatymi He�mami - tylko o tym mogli my�le� m�czy�ni. Niewiele jest obecnie zar�czyn czy �lub�w, a ona z ka�dym ksi�ycem staje si� starsza. Ojciec jeszcze nie wybra� dla niej m�czyzny. Dobrze wiedzia�a, �e ju� si� o tym plotkuje. Gdyby nie strz�pili sobie j�zyk�w teraz, za jaki� czas przypisaliby jej tak� u�omno�� umys�u czy mowy, �e zawr�ci�oby to od drzwi ka�dego zalotnika. Wojna. Brigitta zacisn�a z�by, a spojrzenia, jakim obrzuci�a towarzystwo na dole, nie mo�na by�o nazwa� �yczliwym. M�czy�ni zawsze na pierwszym miejscu stawiaj� walk�. Jakie to ma znaczenie, �e naje�d�cy atakuj� doliny daleko st�d. Co to ma wsp�lnego z lud�mi Nyrena, bezpiecznymi w swojej g�rskiej fortecy? Teraz jeszcze ta paplanina o z�ych mocach �ci�gni�tych przez Wielkiego Kr�la. Poci�gn�a jeszcze jeden �yk piwa. Kr�l oddali� sw� �on�, by po�lubi� c�rk� saskiego mo�now�adcy. Brigitta zastanawia�a si�, jak wygl�da nowa kr�lowa. Vortigen by� stary. Wychowa� ju� syn�w gotowych do podniesienia mieczy w obronie poha�bionej matki. Pos�aniec, kt�ry w�a�nie przyby�, przyni�s� wiadomo��, �e synowie kr�la zbieraj� dalszych i bli�szych krewnych, gotuj�c si� do walki. Sasi jednak chc� wyst�pi� zbrojnie w obronie nowej kr�lowej. To oznacza wojn�! Brigitta nie pami�ta ju� czas�w, gdy wok� domu nie by�o s�ycha� szcz�ku or�a. Wystarczy tylko troch� podnie�� g�ow�, by ujrze� zwisaj�cy pod dachem rz�d nagich czaszek - trofea wojen i dawnych wypraw. Nie s�dzi�a, by poddani Nyrena darzyli sympati� Wielkiego Kr�la. Dziesi�� dni temu przyby� inny pos�aniec, kt�ry zosta� przyj�ty du�o cieplej - szczup�y, ciemnow�osy, z ogolon� twarz�, odziany w napier�nik i he�m jak ludzie cesarza. Cesarz ju� dawno odszed�, lecz m�wi si�, �e za morzem wci�� panuj� inni cesarze. Or�y Cesarskie odfrun�y z tego kraju, gdy jej ojciec by� jeszcze m�ody. Wygl�da na to, �e co najmniej jeden przyw�dca ci�gle wierzy w cesarza. Ciemnow�osy m�czyzna przyby� od niego w poselstwie, by prosi� ludzi Nyrena o pomoc w wojnie, podobnie jak ten pos�aniec, kt�ry zepsu� dzisiejsz� uczt�. Tamten mia� dziwne imi� rzymskiego pochodzenia, na kt�rym mo�na po�ama� j�zyk. "Ambrosius Aurelianus''. Brigitta wypowiedzia�a je na g�os, dumna, �e zna na tyle ten stary j�zyk, by m�c prawid�owo to wym�wi�. Doda�a jeszcze tytu� "Dux Britanniae", brzmi�cy r�wnie dziwacznie, zw�aszcza o kim�, kto nie posiada �adnego kr�lestwa. Lugaid m�wi�, �e w obcym j�zyku znaczy to "ksi��� Brytanii". Hm, do�� ambitne to roszczenia w sytuacji, gdy po�ow� kraju zajmuj� nowi sprzymierze�cy Vortigena - Skrzydlate He�my zza morza. Ojciec Brigitty kszta�ci� si� w Acquae Sulis w czasach, gdy cesarz Maksimus rz�dzi� nie tylko Brytani�, lecz r�wnie� po�ow� kraj�w za morzem. Pami�ta� czasy pokoju, kiedy jedynym powodem do obaw by�y najazdy Szkot�w i przygraniczne utarczki. Darzy� wi�c Rzymian sympati� i by� jednym z tych, kt�rych Vortigen wygna� z miast w obawie przed ich wp�ywami. Nyren powr�ci� do klanu swoich ojc�w i skupi� wok� siebie wszystkich krewnych. Mo�e on tylko czeka... Brigitta zn�w poci�gn�a �yk piwa. Ojciec zawsze by� bardzo tajemniczy, nawet po�r�d swoich. Przygl�da�a mu si�, jak teraz siedzia� na honorowym miejscu na dziedzi�cu. Cho� mia� na sobie str�j ludzi g�r, jego barwy by�y ciemniejsze ni� barwy szat otaczaj�cych go m�czyzn. Tunika z pi�knego lnu wysz�a spod jej r�k, a zdobi� j� wz�r skopiowany ze starej wazy - laurowy wieniec haftowany z�otymi i zielonymi ni�mi. Spodnie by�y ciemnoczerwone, peleryna tej samej barwy. Tylko szeroki z�oty naszyjnik, dwie bransolety na nadgarstkach i pier�cie� z herbem na wskazuj�cym palcu dor�wnywa�y bogactwem ozdobom jego towarzyszy. Jednak to on jest ich przyw�dc� i ka�dy, kto wchodzi do tego domu, nie musi pyta� o wodza, gdy tylko ujrzy Nyrena. Brigitta poczu�a przyp�yw dumy, gdy na niego patrzy�a i widzia�a, jak z kamienn� twarz� s�ucha� s��w pos�a�ca Wielkiego Kr�la, kt�ry pochylony w jego stron�, wyra�nie by� zak�opotany w�asnymi pr�bami wywarcia wra�enia na tym ma�ym wodzu. Tak pewnie okre�la� Nyrena Wielki Kr�l. Wp�ywy wodza tego klanu si�gaj� daleko poza �ciany domostwa. Wielu mieszka�c�w g�r uwa�nie s�ucha ka�dego jego s�owa. M�dro�� wodza jest bowiem wielka, a zdolno�ci przyw�dcze pozwalaj� mu odnosi� sukcesy w wojnach. M�g�by nazwa� si� kr�lem, jak inni w okolicy, lecz nie chce tego. Brigitta zn�w niecierpliwie si� poruszy�a. Chcia�aby, aby ojciec szybko odes�a� cz�owieka Wielkiego Kr�la, by mogli swobodnie �wi�towa�, nie my�l�c tej nocy o problemach odleg�ego �wiata. S�ysza�a ryk wiatru t�umi�cego g�osy z dziedzi�ca poni�ej. To burza, a tej nocy burza nie wr�y nic dobrego. Mog� z ni� przyby� Nieprzyjaciele - S�udzy Ciemno�ci. Odszuka�a wzrokiem Lugaida siedz�cego obok jej ojca. Posiada� on dawn� wiedz� i ustanowi� zasady duchowej ochrony na t� noc. Opr�cz siwej brody nic nie wskazywa�o na jego s�dziwy wiek - szczup�a sylwetka nie by�a nawet przygarbiona. Jego bia�a koszula by�a wyra�nie widoczna w blasku ogniska, a drobna d�o� odruchowo g�adzi�a brod�, gdy s�ucha� cz�owieka Vortigena. Rzymianie starali si� wykorzeni� dawn� wiedz�. Za ich panowania tacy ludzie, jak Lugaid, zmuszeni byli zachowywa� posiadane tajemnice dla siebie. Teraz zn�w byli szanowani przez pobratymc�w, kt�rzy z uwag� s�uchali ich s��w. Brigitta w�tpi�a, by Lugaid szczerze s�u�y� Wielkiemu Kr�lowi. On i jemu podobni przechowuj� stare tajemnice tej ziemi i sprzyjaj� Skrzydlatym He�mom nie bardziej ni� wcze�niej Rzymianom. Piwo by�o mocne i troch� j� odurzy�o. Odstawi�a kufel na bok. Sennie wpatrywa�a si� w gr� p�omieni w wielkim palenisku na dole. Wygina�y si� to w jedn� stron�, to w drug�, z wi�ksz� gracj�, lekko�ci� i dziko�ci�, ni� mog�aby to czyni� jakakolwiek dziewczyna na ��ce w wigili� Beltaine. To w jedn� stron�, to w drug�... Wiatr wy� teraz tak g�o�no, �e ledwie da�o si� s�ysze� echo g�os�w z do�u. Co za nuda. Tak obiecuj�ca uczta zosta�a zepsuta przez g�upie wojenne sprawy. Brigitta ziewn�a szeroko. By�a znudzona i zawiedziona. Wczoraj przyby�o odleg�e plemi� i mia�a cich� nadziej�, �e w�r�d jego cz�onk�w ojciec znajdzie dla niej narzeczonego. Pr�bowa�a odszuka� wzrokiem tych przybysz�w, przyjrze� im si� i znale�� cho� jedn� twarz, kt�ra by jej odpowiada�a. Lecz widzia�a tylko zaczerwienione blaskiem p�omieni plamy. Jaskrawe barwy ich kraciastych stroj�w dra�ni�y j�. Znajdowali si� w�r�d nich zar�wno m�odzi ch�opcy, jak i do�wiadczeni wojownicy, lecz �aden nie przyku� jej uwagi. Oczywi�cie, pos�usznie posz�aby za tym, kt�rego wskaza�by ojciec. To, �e jeszcze nikogo nie wybra�, by�o obecnie jej g��wnym zmartwieniem. Wszyscy mo�liwi zalotnicy mog� p�j�� na wojn�, wielu z nich polegnie, i nie bardzo b�dzie w czym wybiera�. Nie brzmia�o to obiecuj�co. Potrz�sn�a g�ow�, lekko odurzona wypitym piwem i hipnotyzuj�cym ta�cem p�omieni. Nie, d�u�ej tego nie wytrzyma! Podnios�a si� z �awki i wesz�a z powrotem do swojej komnaty. Drzwi jej pokoju wychodzi�y na werand� ci�gn�c� si� wzd�u� zewn�trznych mur�w obronnych. Drzwi by�y szczelnie zamkni�te, a mimo to gwizd wiatru wydawa� si� coraz bli�szy. Lampa w odleg�ym k�cie migota�a s�abiutkim p�omykiem. Brigitta zdj�a tunik� i w samej bieli�nie, wci�� z peleryn� na ramionach, zanurzy�a si� w cieple ��ka przysuni�tego do �ciany. Ca�a dr�a�a. Nie tyle z powodu ch�odu wion�cego od kamieni, do kt�rych przylega�o ��ko, ile z powodu wiatru i z�owieszczych opowie�ci o tym, co mog� przynie�� jego podmuchy tej szczeg�lnej nocy. By�a ju� jednak bardzo �pi�ca. Wkr�tce oczy same jej si� zamkn�y, a lampa zgas�a. Na dole, w cieple p�yn�cym od ogniska, d�o� Lugaida nagle zamar�a. Lugaid odwr�ci� g�ow� w taki spos�b, �e nie patrzy� ju� ani na Nyrena, ani na cz�owieka zabiegaj�cego o pomoc wodza g�r i jego ludzi. Tak jakby kap�an Dawnych s�ucha� czego� innego. Jego oczy by�y szeroko rozwarte i przera�one, a przecie� nie s�ycha� by�o �adnego alarmu. W ka�dym razie nikt inny go nie s�ysza�. Jego d�o� przesun�a si� z brody na wyhaftowany na koszuli herb przedstawiaj�cy z�ot� spiral�. Starzec uczyni� to nie�wiadomie, jakby nie wiedzia�, co robi, ani dlaczego jego palce przesuwaj� si� po spirali od zewn�trznej kraw�dzi do wewn�trz. Mo�e pod�wiadomie szuka� jakiej� wa�nej odpowiedzi. Uni�s� wzrok ku balkonowi, na kt�rym siedzia�y kobiety. Z uwag� przygl�da� si� po kolei ich twarzom, a� doszed� do pustego miejsca. Patrz�c tam, westchn��. Potem rozejrza� si� niespokojnie na boki, jakby obawia� si�, �e to mimowolne westchnienie w jaki� spos�b go zdradzi�o. Jednak reszta towarzystwa zaj�ta by�a Nyrenem i nieproszonym go�ciem. Lugaid troch� si� cofn��. Jego brodata twarz z przymkni�tymi oczami wyra�a�a g��bok� koncentracj�. Czas planetarny by� niczym dla tych instalacji. Lataj�ce obiekty na swoich miejscach, informacje w bankach pami�ci uporz�dkowane, poklasyfikowane, tak by mog�y dotrze� do bardziej skomplikowanego m�zgu ca�ego przedsi�wzi�cia. Decyzja zosta�a podj�ta i dwukrotnie sprawdzona. Potem przygotowano najdelikatniejsz� i najbardziej skomplikowan� cz�� sprz�tu kr���cego w przestrzeni. Wystartowa� kolejny obiekt. Wykona� gwa�towny zwrot przy w��czonym na maksimum zniekszta�ceniu obrazu i pomkn�� w kierunku nieba. Sygna�, kt�ry przyzywa� to urz�dzenie poprzez przestrze� i czas, wreszcie zamilk�. Teraz odezwa� si� inny nadajnik, zaszyty po�r�d innych ska�. Nie wykryty przez obiekt lataj�cy, zacz�� pulsowa�, zwi�kszaj�c wraz z moc� sw�j zasi�g. Nowa wi�zka sygna��w wydosta�a si� na zewn�trz, ku niebu, w stron� gwiazd. Trzeba wiele czasu, mo�e kilku tysi�cy lat, by ten alarm zosta� odebrany przez tutejsze patrole. Nie mo�na go jednak wy��czy�. Odwieczne zmagania mog� si� rozpocz��, lecz z mniejsz� ni� dawniej si��, gdy� pot�ga obu przeciwnik�w zosta�a uszczuplona do jednej tysi�cznej, czy nawet milionowej, ich dawnych mo�liwo�ci. Czas i wyczerpanie nie pozbawi�y ich jednak stanowczo�ci. S� nieprzejednani, jak zawsze. Z pewno�ci� dojdzie do kolejnego pojedynku. Lataj�cy obiekt kr��y�, targany jak li�� silnym wiatrem. Nie kr��y� jednak bezmy�lnie - mia� do wykonania zadanie i nic, cz�owiek ani przyroda, nie mog�o mu w tym przeszkodzi�. Brigitta spa�a mocno, cho� wydawa�o jej si�, �e si� obudzi�a. Wok� niej nie by�o ju� drewnianych �cian domu. Sta�a na dobrze znanej �cie�ce, prowadz�cej do �r�d�a przepowiedni, gdzie bogini zsy�a�a wieczne szcz�cie na tych, kt�rzy odpowiednio j� obdarowali. Nie by�a to te� ta ponura noc Samain z ciemnymi i zamaskowanymi my�liwymi czyhaj�cymi na ludzko��. Wok� niej rozkwita�a zielona �wie�o�� pierwszej wiosny Beltaine, kiedy to ogniska p�on� wysokim p�omieniem, a kobiety i m�czy�ni pochylaj� si� ponad p�omieniami, zespoleni w czci tych si�, kt�re raczej powi�kszaj� ni� zmniejszaj� liczebno�� plemion. Widzia�a z�otawe �wiat�o nie pochodz�ce od s�o�ca. B�ysk w kszta�cie grotu dosi�gn�� jej odzianych w sanda�y st�p, lecz �r�d�o �wiat�a pozosta�o zakryte krzakami poro�ni�tymi wiosennymi li��mi. Z tego �wietlnego tr�jk�ta jasno�� wznios�a si� ku jej sercu, a� Brigitta roze�mia�a si� rado�nie i zacz�a biec poprzez wspania�o��, czuj�c wype�niaj�ce j� podniecenie. Nigdy przedtem nie czu�a si� tak wolna, tak pe�na �ycia i tak ca�kowicie szcz�liwa. Wtedy ujrza�a jego. Wyszed� z zielono�ci i zatrzyma� si� w oczekiwaniu. Jej serce wiedzia�o natychmiast, �e to jest twarz, kt�rej tak d�ugo szuka�a w�r�d przybysz�w i podczas wypraw za granic�. To by� ten, o kt�rym Wielka Matka m�wi�a, �e da jej pe�ni� szcz�cia. Ca�y by� jasno�ci�, odziany ciep�o i promieni�cie. Gdy zbli�y�a si� do niego, oboje ich ogarn�o �wiat�o w miejscu, kt�re nale�a�o tylko do nich. Nikt inny na �wiecie nie m�g� tu dotrze�. By�a jego cz�ci�, a on by� cz�ci� jej, i stali si� jedno�ci� w spos�b, kt�rego Brigitta nie potrafi�aby opisa� s�owami. �wiat wok� nich by� z�oty i �piewa�, jakby wszystkie ptaki le�ne r�wnocze�nie rozpocz�y swe najpi�kniejsze trele. Zanurzy�a si� w cieple, �piewie i w nim, a� nic nie pozosta�o z dawnej Brigitty. By�o ju� tylko spe�nienie, tak jak spe�nionym mo�na nazwa� zap�odnione ziarnem pole gotowe do przyniesienia obfitych plon�w. Lugaid odsun�� si� w cie� siedziby klanu. Jego cia�o kiwa�o si� lekko w prawo i w lewo, twarz by�a jak maska, bez wyrazu. Mo�e skupia� si� ca�� swoj� istot� na czym�, co s�ysza�, czu� lub sobie wyobra�a�. Temu skupieniu towarzyszy�o wzrastaj�ce zak�opotanie. Tak jakby cz�owiek, kt�ry codziennie przechodzi� obok zniszczonej �wi�tyni nieznanego, dawno zapomnianego boga, nagle us�ysza� dobiegaj�cy z g��bi owego sanktuarium g�os wzywaj�cy go do z�o�enia ho�du. Po chwili zak�opotanie ust�pi�o miejsca poczuciu triumfu. Maska na twarzy Lugaida p�k�a. Czu� si� jak kto�, kto po wielu latach s�u�enia przegranej sprawie nagle przekona� si� o jej s�uszno�ci. Jego palce zacisn�y si� wok� spirali na piersi. Wyszepta� jakie� s�owa w j�zyku, kt�ry by� du�o starszy od u�ywanego przez mieszka�c�w fortecy, a nawet od j�zyka czas�w rzymskich. Wypowiadane s�owa by�y niezrozumia�e nawet dla tych nielicznych, kt�rzy wci�� uczyli si� tego j�zyka jako elementu wy�miewanych starych wierze�. Na g�rze Brigitta, cicho poj�kuj�c, u�miecha�a si�. Roz�o�y�a ramiona, by obj�� tego, kt�ry zjawi� si� we �nie. Ponad posiad�o�ci� wodza powoli zacz�� ko�owa� lataj�cy obiekt. Wlecia� przez otw�r w dachu i bezb��dnie odnalaz� drzwi do komnaty, w kt�rej spa�a dziewczyna. Warkot urz�dze� w jaskini osi�gn�� najwy�sze rejestry, a potem d�wi�k zacz�� odp�ywa�, prawie zamiera�, jak gdyby jaka� istota wykorzysta�a ca�� moc i teraz mechanizm potrzebowa� odpoczynku. Nie nast�pi�a jednak przerwa w nadawaniu. Sygna� wzmocni� si� i zaczai penetrowa� coraz bardziej odleg�e obszary w poszukiwaniu pomocy do prowadzenia odwiecznej wojny. Oczy Lugaida by�y otwarte, wpatrzone w drzwi do pokoju Brigitty. M�g� si� tylko domy�la� niewielkiej cz�ci tego, co dzia�o si� tam tej nocy i o czym nie powie ani s�owa, dop�ki nie b�dzie pewien. Wykona� g��boki wdech, �wiadcz�cy o zdziwieniu, �e taka rzecz mog�a si� zdarzy� w owym trudnym okresie. Bogowie odeszli bardzo dawno, lecz wygl�da na to, �e wci�� czuwaj�. Musi jak najszybciej uda� si� do Miejsca Mocy. Mo�e tam znajdzie odpowied�, jakie� zapewnienie, �e to, co si� sta�o, ma znaczenie dla jego ludzi. Brz�czenie g�os�w wok� niego lekko Lugaida poirytowa�o. Zajmowali si� tylko sprawami ziemskimi, �mierci�, a tej nocy na pewno dotar�y tutaj obiekty z nieba i przynios�y �ycie, nie �mier�. Najwyra�niej nadesz�a chwila przepowiadana w legendzie s�owami: "Panowie Przestworzy powr�c�". II W pokoju na g�rze by�o bardzo gor�co. Mi�dzy przyp�ywami b�lu Brigitta marzy�a o u�o�eniu zbola�ego cia�a w strumieniu wyp�ywaj�cym ze Szcz�liwego �r�d�a. Mia�a mgliste wra�enie, �e wi�kszo�� mieszka�c�w fortecznej wioski przed wschodem s�o�ca uda�a si� na pola, by uroczy�cie obchodzi� �wi�to �ug. Nasta� czas zbierania plon�w. Julia, niania jej matki, siedzia�a cierpliwie obok Brigitty i zanurza�a kawa�ek materia�u w misce z ciep�� wod�, by �ciera� pot sp�ywaj�cy po twarzy dziewczyny. W odleg�ym k�cie komnaty znajdowa� si� piec i dochodzi� stamt�d zapach palonych zi�, na tyle mocny, �e jego podmuchy doprowadza�y Brigitt� do kaszlu. Wszystkie drzwi w domu otwarto, rozwi�zano wszystkie w�z�y, s�owem, uczyniono wszystko, co mo�liwe, by u�atwi� por�d. Lecz - t�po my�la�a Brigitta - nie jest to �atwe. Jednak jak �miertelna kobieta mo�e bez trudu urodzi� boskiego potomka? Minione miesi�ce... Jak�e dziwnie wszyscy na ni� patrzyli. Jedynie proroctwo Lugaida powstrzymywa�o krewnych od napi�tnowania jej i zarazem ca�ego domu Nyrena. Bywa�y chwile, gdy ch�tnie chwyci�aby w�asny sztylet i wyci�a ze swojego �ona to, co pocz�a w niej obca istota. Teraz ju� ledwie pami�ta�a z�ociste uniesienie ze snu. Lugaid zapewnia�, �e w�a�ciwie nie by� to sen, lecz jeden z Syn�w Przestworzy przyby�, by j� posi���. W tej chwili istnia� tylko b�l i strach mi�dzy skurczami, �e ten nast�pny b�dzie jeszcze silniejszy. Zacisn�a jednak z�by i nie wyda�a �adnego j�ku. Gdy rodzi si� dziecko boga, nie przystoi wrzeszcze�. Jej cia�o ponownie si� napr�y�o i Julia natychmiast znalaz�a si� przy niej. Nagle pojawi� si� te� Lugaid i spojrza� jej w oczy. Z tego spotkania spojrze� powsta�o co�, co odsun�o b�l i odes�a�o j�, wiruj�c�, do po�yskuj�cych �wiate�, kt�re mog�y by� gwiazdami... - Syn. - Julia po�o�y�a niemowl� na czystym kawa�ku lnu. - Syn - potwierdzi� Lugaid tonem, kt�ry wskazywa�, �e od pocz�tku nie mia� co do tego w�tpliwo�ci. - Na imi� mu Myrddin. Julia spojrza�a gniewnie na Lugaida. - To ojciec powinien nada� mu imi�. - Jego imi� brzmi Myrddin. - Druid zanurzy� palec w misce z wod� i dotkn�� piersi niemowl�cia. - Jego ojciec tak by go nazwa�. Julia wzruszy�a ramionami. - M�wisz o Panach Przestworzy - powiedzia�a. - Nie przecz�, �e w ten spos�b uchroni�e� moj� pani� od ha�by. Skoro znale�li si� tacy, kt�rzy uwierzyli. Ale nawet pod tym dachem nie ma nikogo, kto by�by ca�kowicie przekonany. Zawsze b�d� o nim plotkowa� i nazywa� go "bez ojca urodzonym". - Ju� nied�ugo. - Lugaid potrz�sn�� g�ow�. - On b�dzie pierwszy, a wraz z nim powr�c� dawne czasy. Stare opowie�ci to nie zwyk�e pie�ni bard�w, �piewane ku uciesze gawiedzi. Tkwi w nich ziarno prawdy. Opiekuj si� dzieckiem i swoj� pani�. - Spojrza� na Brigitt� z mniejszym zainteresowaniem, jakby po wykonaniu swego zadania straci�a ju� na warto�ci. Julia wyda�a odg�os przypominaj�cy parskni�cie. Zaj�a si� dzieckiem, kt�re nie p�aka�o, tylko rozgl�da�o si� wok�. Ju� po kilku chwilach od przyj�cia na �wiat ch�opczyk wydawa� si� du�o bardziej �wiadomy swego otoczenia ni� jakiekolwiek inne dziecko w jego wieku. Piastunka, zauwa�ywszy to, uczyni�a tajemniczy znak przed wzi�ciem go na r�ce. Brigitta spa�a mocno. Mo�na by rzec, �e Julia prawid�owo przewidzia�a stosunek cz�onk�w klanu do Myrddina. Rzeczywi�cie by� on "bez ojca urodzonym", lecz skoro w�dz zaakceptowa� - w ka�dym razie tak twierdzi� - zapewnienie Lugaida, �e jego c�rk� posiad� Pan Przestworzy, przeto ch�opiec nie by� otwarcie prze�ladowany. Nie zosta� jednak w pe�ni zaakceptowany przez swoich r�wie�nik�w. Od pocz�tku mia� problemy z nauk�. Kobiety uwa�a�y, �e jego op�nienie jest w jaki� spos�b zwi�zane z tajemniczym pocz�ciem. Nie czyni� te� post�p�w w rozwoju fizycznym - nie �pieszy� si� do chodzenia. Gdyby nie starania Julii, m�g�by zosta� zepchni�ty na margines spo�eczno�ci i cicho odej�� przedwczesn� �mierci�. W nieca�e sze�� miesi�cy po jego urodzeniu Brigitt� wydano za m�� za owdowia�ego przyw�dc� plemiennego, kt�ry by� w takim wieku, �e m�g�by by� jej ojcem. Opu�ci�a w�wczas fortec� Nyrena, pozostawiwszy w niej syna. Nie protestowa�a przeciwko roz��ce. Od chwili wydania Myrddina na �wiat, gdy tylko oprzytomnia�a z dziwnego stanu, w kt�ry wed�ug niej wprawi� j� Nyren, nie �ywi�a do tego dziecka �adnych matczynych uczu�. Jej miejsce natychmiast zaj�� Druid, a Julia zapewnia�a ma�emu wszystko, czego potrzebowa� do fizycznej egzystencji. To w�a�nie Julia okazywa�a najwi�cej matczynej troski, gdy zacz�to komentowa� powolny rozw�j dziecka. Tym, do kt�rego zwr�ci�a si� Julia o pomoc, gdy jej wiara w inteligencj� Myrddina zacz�a s�abn��, by� Lugaid. - Zostaw go w spokoju. - Lugaid wzi�� ch�opca na kolana i popatrzy� mu w oczy. - Dla niego czas p�ynie inaczej. Zobaczysz, �e gdy zacznie m�wi�, b�dzie m�wi� wyra�nie i m�drze, a gdy zacznie chodzi�, b�dzie to prawdziwe chodzenie, a nie pe�zanie na podobie�stwo zwierz�t. On jest z innego �wiata, wi�c nie mo�emy stosowa� do niego naszych miar. Julia przez chwil� siedzia�a spokojnie, przenosz�c wzrok z Druida na dziecko i z powrotem. - My�la�am - wyzna�a - �e ca�a ta historia mia�a uchroni� moj� pani� od ha�by. Ale to nie tak. Ty w to wierzysz. Dlaczego? Teraz on spojrza� na ni�. - Dlaczego?! Kobieto! Poniewa� tej nocy, gdy on zosta� pocz�ty, czu�em nadej�cie Mocy, kt�ra mia�a go przynie��. - Z �a�o�ci� potrz�sn�� g�ow�. - Stracili�my tak wiele z wiedzy, kt�ra uczyni�a ludzi na tyle wielkimi, �e mogli rzuca� wyzwania gwiazdom. Recytujemy oderwane fragmenty legend i nie jeste�my pewni, co jest prawd�, a co dodan� p�niej ba�ni�. Lecz to, co pozosta�o, wystarcza, by kto�, kto posiada odpowiedni� wiedz�, poczu� Moc, gdy ona dzia�a. - Ten "bez ojca urodzony" b�dzie w stanie ustanawia� i obala� w�adc�w. Wierz� jednak, �e nie po to zosta� tu zes�any. Nie, on mo�e otwiera� bramy. A kiedy osi�gnie pe�ni� swej pot�gi, b�dzie m�wi� Wysokim J�zykiem. W�wczas staniemy si� �wiadkami pocz�tku nowego �wiata! Pasja w jego g�osie przerazi�a Juli�. Piastunka odebra�a dziecko z r�k Lugaida, patrz�c na nie dziwnie. Wiedzia�a bowiem, �e Druid wierzy w to, co m�wi. Od tej chwili uwa�nie obserwowa�a Myrddina i czeka�a na jakie� oznaki jego wielko�ci, cho� nie wiedzia�a, jakie mog� one by�. Myrddin zacz�� chodzi�, gdy mia� cztery lata. Jak przepowiedzia� Lugaid, od pierwszej chwili chodzi� pewnie, nie chwiej�c si� i nie raczkuj�c. Miesi�c p�niej przem�wi�, a wymawia� s�owa tak wyra�nie jak doros�y m�czyzna. Ch�opiec zupe�nie nie szuka� towarzystwa r�wie�nik�w. Nigdy te� nie wykazywa� zainteresowania szermierk� czy s�uchaniem opowiadanych przez wojownik�w przyg�d z pola bitwy. Zamiast tego pl�ta� si� za Lugaidem, gdy tylko go dojrza�. Wszyscy wreszcie przyj�li do wiadomo�ci, �e Myrddin zostanie bardem lub jednym z tych uczonych, kt�rzy studiuj� prawa i pochodzenie rod�w. Nyren zaaprobowa� takie postanowienie podczas jednej ze swych kr�tkich wizyt w domu. W�dz podj�� wreszcie ostateczn� decyzj� wielkiej wagi. On i jego ludzie wyruszyli z Ambrosiusem przeciwko Wielkiemu Kr�lowi i Sasom. Powszechnie uwa�any za zdrajc� kr�l, sprowadzi� Sas�w jako sprzymierze�c�w, a ci stopniowo przejmowali jego w�adz�. Oddzia� zbrojny Nyrena rzadko przebywa� w ukrytej w�r�d g�r wiosce. Pozostawa�a tu tylko grupa obro�c�w oraz kobiety i niewolnicy, kt�rzy byli niezb�dni do uprawiania p�l i wypasania owiec stanowi�cych ich niewielki maj�tek. W pi�tym roku swego �ycia Myrddin zosta� zmuszony do pracy jako pasterz owiec. Klan odczuwa� w�wczas powa�ny brak m�czyzn. Wtedy to ch�opiec trafi� po raz pierwszy do jaskini. Tego dnia zapu�ci� si� po obro�ni�tych porostem ska�ach wy�ej ni� kiedykolwiek przedtem, a to g��wnie dlatego, �e starsi ch�opcy pozostawili mu do wspinaczki najgorsz� tras�. Gdy tylko min�� pierwszy szczyt, zapomnia� o owcy, kt�rej szuka�, i o tych, kt�re czeka�y w dole. Niczym lunatyk skr�ci� w prawo i dojrza� ma�y otw�r, przez kt�ry ledwo m�g� przecisn�� swoje zwinne dzieci�ce cia�o. Ska�a zawali�a si� w tym miejscu niezbyt dawno temu, lecz wej�cie by�o zamaskowane na tyle dok�adnie, �e Myrddin z pewno�ci� nie odkry�by go, gdyby nie to nag�e uczucie przymusu, kt�re zaw�adn�o jego wol� i sprowadzi�o tutaj. Gdy przecisn�� si� przez szczelin�, znalaz� si� w du�o wi�kszym korytarzu. Rozmiary pomieszczenia trudno by�oby okre�li�, gdy� jedynym �r�d�em �wiat�a by�a smuga, dobiegaj�ca przez otw�r, kt�rym Myrddin tu dotar�. Ch�opiec nie czu� strachu, przepe�nia�o go natomiast dziwne, coraz to silniejsze podniecenie - jakby liczy� na co� wspania�ego, przeznaczonego tylko dla niego. Wkroczy� wi�c w ciemno�� bez niepokoju. Czu� jedynie zniecierpliwienie i ciekawo��. Gdy szed� w g��b jaskini, ze zdziwieniem zauwa�y�, �e wok� niego ta�cz� tajemnicze promienie, zupe�nie jakby mia� na sobie olbrzymi� �wietln� peleryn�. To odkrycie wcale nie wyda�o mu si� dziwne. Co�, w g��bi jego umys�u, uzna�o to za niemal ca�kiem zapomnian� cz�stk� posiadanej niegdy� wiedzy. Myrddin zna� opowie�ci o sobie, o tym, �e jego ojciec by� jednym z Ludzi Przestworzy. Od Lugaida dowiedzia� si� jeszcze wi�cej, �e dawno, dawno temu z nieba cz�sto przybywali m�czy�ni i ziemskie kobiety rodzi�y im syn�w i c�rki. Owi synowie i c�rki posiadali pewne talenty i wiedz�, kt�rymi nigdy nie dysponowali Ziemianie, a kt�re uleg�y zapomnieniu, gdy Ludzie Przestworzy przestali tu przybywa�. Niewielu w nich ju� wierzy�o, a Lugaid u�wiadomi� Myrddinowi, �e nie powinien zdradza� si� ze swoj� wiedz�, p�ki czynami nie dowiedzie swojego pochodzenia. Lugaid powiedzia� te�, �e gdyby Myrddin nie m�g� sam posi��� wiedzy Dawnych, nie m�g�by liczy� na �adn� pomoc, gdy� nigdzie na Ziemi nie istnieje nikt, kto pami�ta co� wi�cej ni� niejasne wersje zapomnianych przypowie�ci. By�a jeszcze ta cz�� Myrddina, pochodz�ca od matki, kt�ra skurczy�a si� w nim, samotna i zagubiona, niezdolna do nawi�zania kontaktu z otoczeniem. Cz�sto my�la� o tym, co sta�oby si�, gdyby nie odkry� tego, co musi wiedzie�. W tym wzgl�dzie nie m�g� liczy� nawet na Lugaida, gdy� dawna wiedza odesz�a wraz ze �mierci� m�drc�w, a w pami�ci takich, jak Druid, zachowa�y si� tylko jej niewielkie, prawdopodobnie zniekszta�cone, szcz�tki. Kap�an jednak obieca�, �e gdy nadejdzie czas, to przeka�e, co tylko b�dzie m�g�, temu, kt�ry by� dla niego niczym przybrany syn. Szarawe �wiat�o, towarzysz�ce ch�opcu, sta�o si� silniejsze. Dopiero teraz Myrddin zrozumia�, �e pochodzi ono ze �cian, a nie od jego osoby. Kiedy potar� palcem o kamie�, odkry� co� jeszcze - wibracje wewn�trz ska�y. Natychmiast przy�o�y� ucho do �ciany i poczu� odg�os przypominaj�ce bicie serca. Wszystkie ba�nie o �yj�cych w jamach potworach przemkn�y mu przez my�l. Myrddin zawaha� si�, lecz uczucie podniecenia pcha�o go dalej. Przeszed� wi�c do wi�kszego pomieszczenia, gdzie nagle porazi� go snop silnie po�yskuj�cego �wiat�a. O�lepiony tym blaskiem ch�opiec skuli� si� i zakry� r�kami oczy. Drgania powodowa�y sta�e buczenie, kt�re teraz ju� nie tylko czu�, ale i s�ysza�. - Nie ma si� czego ba�. Myrddin nagle zda� sobie spraw�, �e to przem�wi� do niego jaki� g�os. Zadr�a�, wci�� zakrywaj�c oczy, po raz pierwszy w �yciu ogarni�ty prawdziwym przera�eniem. Stara� si� pokona� ten strach, lecz wci�� nie opuszcza� r�k. Ju� jednak sama �wiadomo��, �e us�ysza� g�os, z�agodzi�a pierwsze przera�enie, bo przecie� �aden ziej�cy ogniem smok czy wampir nie m�wi�by ludzkim g�osem. - Nie ma si� czego ba�! - powt�rzono te same s�owa. Ch�opiec wykona� g��boki wdech i zebrawszy ca�� sw� odwag� opu�ci� r�ce. Tyle tu by�o do ogl�dania, a ka�da rzecz tak bardzo r�ni�a si� od wszystkiego, co zna�, �e fascynacja nimi przy�mi�a ostatnie �lady strachu. Nie by�o tu zreszt� ani pokrytego �uskami potwora, ani wrogich istot. Miast tego w �wietle widnia�y l�ni�ce kwadraty i cylindry, na kt�re jego j�zyk nie zna� okre�le�. Myrddin wyczuwa� tu te� jak�� form� �ycia, cho� nie by�o to �ycie istot cielesnych, lecz jakiego� innego gatunku. Grota wydawa�a mu si� bardzo du�a, a zape�niona by�a olbrzymi� liczb� obiekt�w. Niekt�re �wieci�y ma�ymi kolorowymi �wiat�ami wzd�u� powierzchni na wprost, inne by�y puste, lecz wszystkie tchn�y tym obcym �yciem. Myrddin wci�� nie m�g� dojrze�, kto m�wi� do niego, a by� zbyt ostro�ny, by zapuszcza� si� w g��b zat�oczonej jaskini. Obliza� wargi koniuszkiem j�zyka. Zebra� ca�� odwag�, na jak� go by�o sta�, i odpowiedzia� g�osem d�wi�cz�cym ostro po�r�d tej skalnej g�uszy: - Nie boj� si�. By�o to tylko po cz�ci k�amstwem, gdy� fascynacja tym miejscem zacz�a ju� przerasta� poczucie niepewno�ci. Spodziewa� si�, �e zobaczy kogo�, kto pojawi si� przy tym olbrzymim kwadracie z okr�g�ymi s�upami, lecz czas mija�, a nikt si� nie zjawia�. Myrddin odezwa� si� ponownie^; tym razem troch� zawiedziony brakiem odpowiedzi. - Jestem Myrddin z klanu Nyrena. - Uczyni� dwa kroki w kierunku otoczonego ska�ami miejsca. - Kim jeste�? �wiat�a wirowa�y, a obiekty wok� nie przerywa�y brz�czenia. �aden g�os nie odpowiedzia� na jego pytanie. Nagle ch�opiec spostrzeg�, �e na wprost niego, w odleg�ym ko�cu wn�ki utworzonej przez rz�dy blok�w i cylindr�w, znajduje si� co� b�yszcz�cego, co ��czy dwa bloki i tworzy po�yskuj�c� �cian�. Gdy na to spojrza�, po�ysk znikn�� i ch�opiec ujrza� jak�� posta�, nie wi�ksz� ni� on sam. Zdecydowany na spotkanie z obcym, szybko ruszy� przed siebie. Nie zwraca� uwagi na bloki po bokach. Interesowa�o go tylko to, co powstawa�o na przypominaj�cej lustro powierzchni. Nigdy jeszcze nie widzia� swojego odbicia tak wyra�nie i ostro, bo funkcj� luster w wiosce pe�ni�y albo kawa�ki polerowanego br�zu, tak ma�e �e mie�ci�y si� w d�oni i odbija�y tylko twarz, albo zniekszta�caj�ce obraz wypolerowane tarcze. To zwierciad�o by�o zupe�nie inne i dopiero, gdy ch�opiec wyci�gn�� r�k� przed siebie i zobaczy�, �e ten drugi robi to samo, przekona� si�, �e to tylko lustro. To, �e mo�e zobaczy� ca�� swoj� posta�, bardzo go poruszy�o. Jego ciemne w�osy, rano starannie zaczesane z przedzia�kiem przez Juli�, by�y teraz zmierzwion�, ciemn� g�stwin� opadaj�c� na ramiona. Z tej gmatwaniny stercza�y kawa�ki li�ci i ga��zi, zgarni�te podczas przedzierania si� przez krzaki. Jego ma�a twarz by�a smag�a, a ciemne brwi spotyka�y j si� ze sob�, tworz�c rodzaj mostu ponad nosem. Oczy l�ni�y zielonym blaskiem. Mia� na sobie tunik� i wetkni�te do but�w spodnie z we�nianego materia�u w bia�o-zielon� krat�. Tunika, kt�r� Julia ozdobi�a czerwonym haftem wok� szyi i mankiet�w, by�a potargana i ub�ocona. Na piersi, na czerwonym sznurze wisia� pazur or�a, na brodzie wida� by�o plam� zaschni�tego b�ota, a na policzku zadrapanie. Cho� jego odzie� by�a utkana przez Juli� z materia�u dobrej jako�ci, to Myrddin nie wygl�da� na wnuka wodza. Jedynie n� w sk�rzanym pokrowcu przy pasku wskazywa�, �e jest on kim� wa�niejszym ni� syn my�liwego, czy zwyk�ego w��cznika. Myrddin podni�s� r�ce i zaczesa� palcami do ty�u k��bowisko w�os�w. To miejsce wymaga godno�ci. Mo�e ten, kto do niego przem�wi�, po dok�adniejszym przyjrzeniu mu si� uzna�, �e nie warto z nim rozmawia�. - Jeste� oczekiwany, Merlinie. - G�os odezwa� si� tak nagle, �e, jak poprzednio, przerazi� ch�opca. Merlin? Oni - on - to co� czeka�o na jakiego� Merlina. Myrddin znowu poczu� strach. Co b�dzie, gdy oni - on - to co� odkryje, �e to pomy�ka? Wzi�� g��boki oddech i odwa�nie spojrza� w lustro, przede wszystkim dlatego, �e jego w�asne odbicie na tej powierzchni dodawa�o mu pewno�ci siebie. - To... To pomy�ka. - Zmusi� si� do g�o�nego wypowiedzenia tych s��w. - Jestem Myrddin z klanu Nyrena! W napi�ciu czeka� na jaki� przejaw gniewu. Spodziewa� si�, �e zostanie co najmniej wygnany z powrotem na g�rskie zbocze. R�wnocze�nie gor�co pragn�� pozosta� tu, gdzie by�, i dowiedzie� si� czego� wi�cej o tym miejscu; a przede wszystkim o osobie, kt�ra zwraca�a si� do niego tym dziwnym imieniem. - Jeste� Merlin! - stanowczo odpowiedzia� g�os. - Jeste� tym, dla kt�rego wszystko to zosta�o przygotowane! Spocznij, synu, zobacz, kim jeste� i ucz si�. Z jednego z kwadrat�w, tego po prawej stronie, wysun�a si� solidna �awa. Myrddin dotkn�� jej ostro�nie. By�a dostatecznie szeroka, by pomie�ci� jego drobne po�ladki, wygl�da�a te� na wystarczaj�co mocn�, by utrzyma� jego ci�ar. Ch�opiec pomy�la�, �e nie ma sensu sprzeciwia� si� tak stanowczemu g�osowi. Ostro�nie usadowi� si� na �awie na wprost lustra. O dziwo, cho� powierzchnia �awy wydawa�a si� solidna, to ugi�a si� lekko pod jego niewielkim ci�arem, tworz�c najwygodniejsze miejsce, na jakim Myrddinowi zdarzy�o si� kiedykolwiek siedzie�. Odbicie ch�opca w lustrze znikn�o. Nim zd��y� poczu� niepok�j z powodu tego wymazania swojej postaci, pojawi� si� inny obraz. Tak rozpocz�a si� edukacja Myrddina. Na pocz�tku otrzyma� dziwny zakaz, zabraniaj�cy Myrddinowi dzielenia si� swoimi prze�yciami z kimkolwiek. Nawet z Lugaidem, kt�ry wed�ug niego najlepiej z ca�ego klanu m�g� to zrozumie�. Nie istnia�y jednak granice dla my�li ani wspomnie�. Czasami uzyskane z lustra wiadomo�ci tak go o�ywia�y, �e gdy wraca� z powrotem do domu, chodzi� jak w gor�czce. Lugaid, kt�ry m�g�by co� podejrzewa�, by� w tym czasie nieobecny. Pe�ni� funkcj� pos�a�ca kr���cego mi�dzy Nyrenem a niekt�rymi wodzami i pomniejszymi kr�lami, usi�uj�c zorganizowa� przymierze, kt�re nawet po�r�d odwiecznych wrog�w przetrwa�oby a� do ataku na saskich naje�d�c�w. Poniewa� Ambrosius nie mia� tylu ludzi, by m�c w otwartej walce skutecznie oprze� si� Skrzydlatym He�mom i zdradzieckim oddzia�om Vortigena, musia� stosowa� inne sposoby n�kania nieprzyjaciela - b�yskawiczne ataki na terenach przygranicznych. Tak wi�c Myrddin m�g� w ci�gu nast�pnych lat cz�sto wymyka� si� do jaskini i tam sp�dza� d�ugie godziny sam na sam ze zwierciad�em. Z pocz�tku niewiele korzysta� z tego, co mu pokazywano. By� zbyt m�ody, z niewielkim do�wiadczeniem. Jednak sceny w zwierciadle, cho� nie powtarzane w szczeg�ach, powtarza�y si� przy okazji r�nych wydarze�, a� sta�y si� tak wa�n� cz�ci� pami�ci ch�opca, jak fakty z jego w�asnego �ycia. Myrddin nie�mia�o zacz�� wykorzystywa� zdobyt� wiedz�. Zauwa�y�, �e informacje przekazywane za po�rednictwem zwierciad�a mia�y praktyczne zastosowanie. Mimo swego m�odego wieku potrafi� oddzia�ywa� na starszych ch�opc�w, zdolnych ju� do walki. Cho� nic nie wiedzia� o polu ochronnym zniekszta�caj�cym obraz, wcze�nie zauwa�y�, �e szczelina, przez kt�r� dostawa� si� do miejsca ze zwierciad�em, jest widoczna tylko dla niego. Opr�cz tego, �e Myrddin m�g� znikn�� bez �ladu, m�g� te� zasia� w umys�ach kt�regokolwiek z my�liwych czy pasterzy przekonanie, �e by� z nimi przez ca�y dzie�. To pozwala�o mu sp�dza� wiele godzin w jaskini. R�wnocze�nie posiad� co� w rodzaju blokady ochronnej wraz z wiedz� o jej wykorzystaniu. Gdy dwukrotnie pr�bowa� pokaza� Julii to, czego nie by�o, blokada uchroni�a go od osi�gni�cia celu. Zrozumia� w�wczas, �e ta bro� zosta�a mu dana nie dla b�ahych cel�w, lecz by zatai� czas sp�dzany na nauce. Do po�o�onej w g��bi g�r osady bardzo powoli dociera�y wszelkie wiadomo�ci. Lugaid nie powr�ci�. Mieszka�cy dowiedzieli si�, �e kierowany dziwnym pragnieniem wyruszy� w d�ug� podr� do jakiego� tajemniczego Miejsca Mocy. Myrddin przyj�� t� wiadomo�� ze smutkiem, bowiem mia� nadziej� podzieli� si� z Druidem niekt�rymi ze swoich odkry�. Czu�, �e tylko ten jeden cz�owiek z klanu Nyrena, posiadaj�cy szcz�tki dawnej wiedzy, m�g�by go zrozumie�. Wkr�tce, po wiadomo�ciach dotycz�cych Lugaida, do fortecy dotar�a bardziej tragiczna wie��. Przynios�a j� garstka pobitych m�czyzn, z kt�rych cz�� trzyma�a si� w siod�ach tylko dzi�ki bardzo silnej woli lub pomocy swych towarzyszy. Oddzia� Nyrena wpad� w zdradzieck� zasadzk� i ponad po�owa wojownik�w, w tym w�dz, zosta�a wyci�ta. Ci, kt�rym uda�o si� prze�y�, przedarli si� przez g�ste mg�y i uci��liwe deszcze p�nej jesieni, by ostrzec mieszka�c�w przed nadchodz�cym niebezpiecze�stwem. Od tej pory wszyscy w strachu czekali na cios, kt�ry ich zniszczy. Gdy �aden atak nie nast�pi�, mieszka�cy troch� odetchn�li. W ich siedzibie wci�� panowa�a jednak trwoga i niepewno�� jutra. Nyren nie pozostawi� po sobie syna. W�adz� nad klanem przej�� jego m�odszy brat, Gwyn Jednor�ki. Z powodu swojego kalectwa Gwyn nie powinien zosta� wodzem, mimo i� posiada� sprytne urz�dzenie z br�zu, kt�re m�g� przytwierdza� do lewego nadgarstka i wykorzystywa� jako pot�n� bro�. Gdyby Myrddin by� starszy, m�g�by ro�ci� sobie prawa do dziedziczenia, lecz sytuacja nie sprzyja�a niedojrza�emu w�adcy. Dlatego cz�onkowie klanu powierzyli w�adz� Gwynowi. By�a pora �niw. Ogarni�ci trwog� m�czy�ni zbierali to, co pozosta�o na niewielkich poletkach, trzymaj�c w pogotowiu w��cznie i miecze. Wojownicy na wzg�rzach stale trzymali stra�, gotowi w ka�dej chwili zapali� ostrzegawcze pochodnie. W takiej sytuacji Myrddin rzadko m�g� znika� w grocie ze zwierciad�em. Niecierpliwie wyczekiwa� nadarzaj�cej si� okazji, by tam zajrze�. Sam nie zdawa� sobie jeszcze sprawy, jak wiele si� ju� nauczy�. Pewnego popo�udnia uda�o mu si� wreszcie prze�lizn�� przez szczelin� i jeszcze raz stan�� przed cudown� tafl�. Mo�e to zwyk�y przypadek, a mo�e co� wi�cej, w ka�dym razie tego dnia Myrddin pozosta� tam troch� d�u�ej. Gdy wydostawa� si� na zewn�trz, zauwa�y�, �e ju� prawie zapad� zmierzch. Niespokojny, �e brama mo�e ju� by� zamkni�ta, ruszy� p�dem w d� zbocza, nurkuj�c po�r�d g�rskich szczyt�w. Pragn�� jak najszybciej dotrze� do domu. Bieg�, nie�wiadom, �e w �lad za nim posuwaj� si� jakie� cienie, a� do momentu, gdy sk�d� wy�oni�a si� r�ka i z�apa�a go za kostk�. Upad� i nieomal straci� przytomno��. Otoczy�o go mocne rami�, kt�re mimo jego za�artego oporu z �atwo�ci� przycisn�o go do ziemi. Potem w jego w�osy wsun�a si� r�ka i podci�gn�a mu g�ow� tak, by mo�na mu by�o spojrze� w twarz. - Na �ask� Tr�jcy! - powiedzia� kto� gwa�townie. - To jest ten dzieciak! Wpad� nam w r�ce tak �atwo, jakby sam nas szuka�! Myrddin nie mia� czasu przyjrze� si� swoim oprawcom. Opad�a na niego peleryna przesi�kni�ta ostrym zapachem ko�skiego i ludzkiego potu. Szybko zawini�to w ni� ch�opca tworz�c bezw�adny �adunek, jaki ka�dy tragarz potrafi z �atwo�ci� przerzuci� przez konia. Myrddin zawis� w niewygodnej pozycji, przewieszony przez grzbiet koma st�paj�cego powoli przed siebie. III Z pocz�tku ch�opiec my�la�, �e wpad� w r�ce saskiego oddzia�u zbrojnego. Dlaczego jednak nie zar�n�li go od razu? P�niej, gdy czujnie wyt�a� zmys�y, wyra�nie us�ysza� s�owa wypowiadane w jego rodzimym j�zyku. By� dla nich "dzieciakiem", kt�rego rozpaczliwie poszukiwali. Czemu ma dla nich takie znaczenie? Myrddin z trudem �apa� oddech w st�ch�ych fa�dach peleryny. Usi�owa� wykrzesa� z siebie troch� odwagi. Widocznie przedstawia jak�� warto��... Jako niewolnik? Nie, niewolnik�w jest w br�d. Poniewa� jest tym, kim jest - bliskim krewnym Nyrena? Ale przecie� w�adc� klanu jest Gwyn. Jego g�owa miarowo uderza�a o bok konia. Wkr�tce wskutek tej niewygodnej pozycji ch�opiec poczu� pulsowanie w skroniach i md�o�ci. Poza tym parali�owa� go strach. Jak d�ugo trwa�a ta droga przez m�k�, Myrddin nie umia�by powiedzie�. By� p�przytomny, gdy zdj�to go z konia i bezceremonialnie rzucono na ziemi�. - Uwa�aj! - odezwa� si� kto�. - Oni chc� go mie� �ywego, pami�taj! - Diabelskie nasienie, taki �ci�ga nieszcz�cie - wymamrota� ten drugi. Kto� zerwa� z niego peleryn�, lecz ch�opak by� zbyt wyczerpany, by si� ruszy�. Zreszt� i tak nie m�g�by si� wyzwoli�. Poczu�, �e wok� jego szczup�ych nadgarstk�w zaciskaj� si� silne wi�zy. M�czyzna, kt�ry potraktowa� go tak brutalnie, by� tylko ciemn� plam� w ciemno�ci nocy. Gdy �w oprawca po raz ostatni schyli� si�, by sprawdzi� si�� wi�za�, ch�opiec podni�s� si� na tyle, aby przyjrze� si� reszcie grupy. Postaci zbli�a�y si� i oddala�y tak, �e nie da�o si� ich dok�adnie policzy�. Us�ysza� r�enie koni. Noc by�a mro�na, a przejmuj�cy ch��d ziemi, na kt�rej le�a� Myrddin, przyprawia� o dreszcze. Jego porywacze zachowywali milczenie; wi�c nie dowiedzia� si� o nich niczego. Pewien by� jedynie, �e to nie Sasi. W ko�cu przyby� jaki� je�dziec. Jeden ze skulonych cieni podni�s� si� i podszed� do przybysza. - Mamy go, panie. Odpowiedzi� by�o mrukni�cie, po czym je�dziec na koniu doda�: - Jed�cie wi�c. Nie ma czasu do stracenia. Przecie� p�ynie w nim krew Nyrena i honor klanu �ci�gnie na nas po�cig. Ruszajcie. �wie�e konie b�d� czeka�y przy "Z�bie giganta". Wydawszy rozkazy, je�dziec znikn�� w ciemno�ciach. Myrddin s�ysza� �egnaj�ce go pomruki niezadowolenia m�czyzn, kt�rzy jednak byli pos�uszni rozkazom silnego przyw�dcy. Ponownie wrzucono go na konia. Tym razem jednak przytroczono go do siod�a, a kostki n�g zwi�zano sznurem przeci�gni�tym pod brzuchem konia. Znowu omotano go peleryn�. Okropnie bola�a go g�owa. Stara� si�, jak tylko m�g�, powstrzymywa� przechy�y cia�a w obawie, �e w razie upadku ko� b�dzie go wl�k� po ziemi i zabije, nim ktokolwiek zdo�a go okie�za�. Jechali w ciemno�ciach. Raz zatrzymali si� przy wysokiej skale, kt�ra mog�a by� k�em wystaj�cym z jakiej� ogromnej, przera�aj�cej paszczy. Tam przesiedli si� na �wie�e konie. Myrddin du�o wcze�niej popad� w stan odr�twienia, powodowany strachem, b�lem i oszo�omieniem. Nikt nie zwraca� si� do niego, nikt si� nim nie przejmowa�. Jakby go wcale nie by�o. Przypomnieli sobie o nim, gdy trzeba go by�o przenie�� na nowego konia. Ca�e cia�o ch�opca by�o jedn� bol�c� ran� i ka�dy ruch konia powodowa� b�l. Myrddin mocno zacisn�� z�by z silnym postanowieniem, �e nawet w takim stanie zamroczenia nie wyda �adnego j�ku. Zeszli z g�r. �wit zasta� ich na jednej z dr�g zbudowanych jeszcze przez Rzymian. Teraz Myrddin m�g� lepiej przyjrze� si� grupie porywaczy. Przypominali tych, kt�rych dobrze zna�, tylko ich twarze by�y obce. Z dziesi�ciu wszyscy z wyj�tkiem dw�ch byli w��cznikami, jacy z zaci�gu mogli s�u�y� wodzowi ka�dego klanu, i ci trzymali si� z ty�u. Wodze konia, kt�ry wi�z� Myrddina, trzyma� m�czyzna odziany w pi�knie wykonan� purpurow� peleryn�, lecz teraz brudn� i postrz�pion�. Jego w�osy barwy polerowanego br�zu si�ga�y poni�ej ramion wzorem dawnych plemion. Usta o pe�nych wargach otoczone by�y bujnymi w�sami, a na pulchnych policzkach widoczny by� kilkudniowy zarost. By� to m�ody m�czyzna o muskularnych barkach, z obr�czami z br�zu na pot�nych przedramionach. Przy jego udzie, rzymskim zwyczajem, zwisa� miecz, a pomi�dzy �opatkami wisia�a ma�a drewniana tarcza z umbem i kraw�dzi� z metalu. Wojownik mia� zapuchni�te oczy, jakby ju� bardzo d�ugo obywa� si� bez snu. Od czasu do czasu ziewa�, szeroko rozwieraj�c szcz�k�. M�czyzna po lewej stronie Myrddina ca�kowicie r�ni� si� od tamtego. By� chudy jak szczapa, pier� okrywa� mu podziurawiony, n�dznie po�atany pancerz. He�m, kt�ry utraci� ju� sw�j pi�ropusz, by� zbyt g��boko naci�ni�ty na w�sk� g�ow�. Wida� by�o, �e nale�a� kiedy� do kogo� wi�kszego. Tak�e ten wojownik posiada� miecz, a pr�cz niego w��czni� ze zmy�lnie zaostrzonym ko�cem. Nie jecha� oci�ale i sennie, jak ten drugi, ale siedzia� w siodle sztywno wyprostowany i ca�y czas rozgl�da� si� na wszystkie strony, jakby spodziewa� si� nag�ego ataku. Myrddin by� tak zm�czony, �e kiwa� si� w siodle w i w ty�, lecz wygl�da�o na to, �e �aden z porywaczy zwraca� na niego uwagi. Nic z tego, czego nauczy� si� w jaskini, nie podpowiada�o mu, co jeszcze go czeka. Wiedzia� jedynie, �e ci m�czy�ni nie gotuj� mu nic dobrego. Nie pr�bowa� wi�c wybiega� my�lami w t� niepewn� przysz�o��. Nie podejmowa� te� �adnych stara�, by zapami�ta� porywaczy oraz otoczenie. Ten teren by� dostatecznie obcy dla kogo�, kto urodzi� si� i wychowa� w g�rach i nic nie wiedzia� o nizinach. Przed p�noc� porzucili wyludnion� �cie�k�. Spotykane na g��wnym trakcie oddzia�y zbrojne klan�w oraz grupy Sas�w niech�tnie schodzi�y z drogi, by umo�liwi� im szybki przejazd. Wkr�tce przed nimi pojawi�y si� kamienne budynki wzniesione i zdobione w zupe�nie inny spos�b ni� znane ch�opcu �ciany fortecy. Myrddin czu� dotkliwy g��d i pragnienie, ale nie poprosi�by o nic tych, z kt�rymi podr�owa�. Gdy jednak zatrzymali si� u �r�d�a, by napi� si� i napoi� konie, jeden z mniej: wa�nych cz�onk�w oddzia�u nape�ni� ma�y drewniany kubek i przy�o�y� ch�opcu do ust. Myrddin pi� �apczywie i czu�, �e wraca do si�. Przyjrza� si� uwa�nie temu, kt�ry wydawa�| si� bardziej wra�liwy ni� reszta grupy.