2646

Szczegóły
Tytuł 2646
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2646 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2646 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2646 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Alan Dean Foster Sojusznicy tom I trylogii Przekl�ci Przek�ad: Rados�aw Kot ANBER Tytu� orygina�u: ACALL TO ARMS Ilustracja na ok�adce: KLAUDIUSZ MAJKOWSKI Redakcja merytoryczna: EL�BIETA GEPNER Redakcja techniczna: LIWIA DRUBKOWSKA Korekta: EL�BIETA GEPNER Copyright � 1991 by Thranx, Inc. Ali rights reserved For the Polish edition Copyright � 1996 by Wydawnictwo Amber Sp. z o. o. ISBN 83-7169-160-2 Wydawnictwo Ainber Sp. z o.o. Warszawa 1996. Wydanie I Druk: Elsnerdruck Berlin Dla Roberta i Melody Bryan�w: Niech wszystkie koty zawsze witaj� was mruczeniem, prowadz�c tam, dok�dkolwiek zechcecie p�j��. Rozdzia� 1 Decydent spoczywa� spokojnie na p�kolistym legowisku dowodzenia zawieszonym wysoko nad pod�og�, na samym ko�cu rozbudowanych wysi�gnik�w maszynerii centrum. Jednym dotkni�ciem m�g� opu�ci� lub unie�� stanowisko, przesun�� je w lewo czy w prawo ku podkomendnym. R�wnie dobrze m�g�by ich wprawdzie kontrolowa� i wspiera� rad� za pomoc� przypi�tych klamrami do g�owy ��czy komunikacyjnych, jednak rasa Amplitur�w nade wszystko przedk�ada�a kontakt osobisty. Poprawi� si� na poduszce, obejmuj�c j� wszystkimi czterema kr�tkimi �apami, co pozwala�o na swobodne manewrowanie par� wystaj�cych z bok�w g�owy czu�k�w. Ka�dy wie�czy�y cztery chwytne palce. Palce te zgina�y si� i porusza�y, jakby w niemym walcu dyrygowa�y niewidzialn� orkiestr�. Sferyczne, z�otem nakrapiane oczy obieg�y rozleg�e pomieszczenie. Szparki �renic zw�a�y si� i rozszerza�y szukaj�c miejsc, gdzie by� mo�e nale�a�oby interweniowa�. Czyni�c jakiekolwiek sugestie, Decydent zawsze stara� si� doda� delikwentowi odwagi, unika� opryskliwo�ci, kt�ra tak cz�sto cechowa�a inne rasy. Surowo�ci nie przejawia� wcale. Niegdy� wad� Amplitur�w by�o niezdecydowanie, ale to dzia�o si� jeszcze zanim poznali Cel. Zanim osi�gn�li dojrza�o��. Trudno uwierzy�, �e mog�o kiedy� nie by� Celu. Decydent zna� histori�, wiedzia� jak rzecz wygl�da�a przed laty, ale nie potrafi� ogarn�� tej dawnej epoki wyobra�ni�. Jawi�a mu si� jako fragment dziej�w innego zupe�nie wszech�wiata. �wiadomo�� istnienia Celu pozwoli�a rasie Amplitur�w dorosn�� i odmieni�a j� po wsze czasy. Teraz Cel odmienia� oblicze Galaktyki. Zanim to nast�pi�o, ca�kiem zadowoleni z przypadaj�cego im losu Ampliturowie rozwijali po prostu swoj� skromn� cywilizacj�. Uprawiali sztuki, doskonalili si�, rado�nie gmatwaj�c rzeczy proste i najbardziej ze wszystkiego pragn�li, aby zostawi� ich w spokoju, da� im mo�liwo�� trwania przy w�asnym tempie przemian, szans� bycia sob� i nikim wi�cej. A potem u�wiadomili sobie, �e istnieje Cel. Decydent musn�� �agodnie kontrolki i sierp legowiska skierowa� si� w lewo i na d�, do stanowiska nawigacji. Jak oni mogli �y� kiedy�, nie znaj�c Celu? Niedorzeczno��! We wczesnych stadiach ewolucji najwa�niejsz� rol� odgrywa�y instynkty. Ampliturowie p�awili si� w�wczas w ciep�ych wodach ojczystego �wiata i przebieraj�c s�abo rozwini�tymi odn�ami ledwo potrafili wype�zn�� na b�otniste brzegi zbiornik�w, gdzie przeszukiwali czu�kami obfituj�ce w jadalne skorupiaki pok�ady mu�u. Pojawia�y si� wprawdzie pierwsze przeb�yski inteligencji, jednak istoty te mno�y�y si� wci�� bezmy�lnie, sp�dzaj�c �ycie na przetwarzaniu bia�ka ro�linnego i zwierz�cych protein. Najwa�niejsze by�y dla nich sprawne jelita i odpowiednio ostre z�by. Owszem, jaka� cywilizacja istnia�a, �wiadczy�y o tym jasno zapisy historyczne, ruiny, przekazy o dawnych triumfach i wytwory rozwijanej z latami, unikalnej techniki Amplitur�w. Ale wszystko to by�o niczym: technika, sztuka, nawet �ycie samo w sobie nie znaczy�o nic bez Celu, kt�ry nadawa� wszelkiej rzeczy tre�� i form�. Wystarczy�o pomy�le� chwil� aby poj��, �e daje to poczucie si�y, pomaga pokona� niezdecydowanie, l�k przed niewiadomym. Decydent by� dumny, �e mo�e s�u�y� Celowi. Pomruk silnik�w statku i gwar za�ogi przelewa� si� z cicha pod legowiskiem. Technicy pogadywali w mnogo�ci j�zyk�w na r�ne tematy, opowiadali sobie nawet dowcipy. Pozbawieni praktycznie poczucia humoru Ampliturowie nie odczuwali potrzeby �artowania, ale dzi�ki wytrwa�o�ci i ci�kiej pracy nad sob� zdo�ali jednak zrozumie� sens tego zjawiska. Zreszt� to nieistotne. Wa�ne, �e wszyscy s�u�yli Celowi. To pozwala�o nazwa� ich istotami prawdziwie cywilizowanymi. 8 Oczywi�cie zdarza�y si� gatunki �lepe na prawd�. W opracowaniach historycznych wspominano o takich wynaturzeniach do�� beznami�tnie. By�y wi�c rasy, kt�re nie dawa�y si� ani nawr�ci�, ani odmieni� biologicznie, ani w �aden inny spos�b naprowadzi� na jedyn� s�uszn� drog�. Rasy wrogie lub szalone. Pozostawa�o je wyeliminowa�, aby nie przeszkadza�y w krzewieniu prawdy. To akurat budzi�o najwi�kszy �al Amplitura. Nie �eby uwa�a� zg�adzenie ca�ej rasy za co� niew�a�ciwego, on bola� nad zaprzepaszczeniem szansy. Skoro kogo� nieodwo�alnie nie ma, nigdy ju� nie pozna Celu, nie przy��czy si� do Wsp�lnoty. W ci�gu ostatniego tysi�ca lat dwakro� jedynie trzeba by�o podejmowa� podobne kroki. Pami�� o tych katastrofach pobudza�a Amplitur�w i ich sojusznik�w do jeszcze wi�kszych wysi�k�w. Decydent postanowi� sobie, �e nigdy nie dopu�ci do takiej pora�ki. Jego poprzednicy zrobili rzecz konieczn�, ale pami�� o ich niepowodzeniu k�ad�a si� cieniem na blaskach sukces�w kolejnych decydent�w. Ampliturowie zmienili si� jednak przez stulecia, do��czy�y do nich nowe rasy pragn�ce d��y� do wsp�lnego Celu, powi�kszy�y si� zasoby wiedzy, rozwin�a nauka. Przybysze przyczynili si� znacznie do owego post�pu, wprowadzaj�c nowe sposoby my�lenia, nowe spojrzenia na stare problemy, swoje szczeg�lne zdolno�ci oddaj�c w s�u�b� Celowi. Pod tym wzgl�dem Ampliturowie nie jawili si� ani jako lepsi, ani jako gorsi, bowiem wobec Celu wszyscy byli r�wni. Owszem, byli odkrywcami Celu, wiedzieli jak wielka ci��y na nich odpowiedzialno��. Gdyby pojawi�a si� jaka� nowa rasa zdolna do przej�cia brzemienia, oddaliby je bez s�owa sprzeciwu. Jednak wobec braku kogo� takiego wype�niali sw� powinno�� i nie sarkali. Decydent wiedzia�, �e przecie� kto� musi tym wszystkim zarz�dza�. Inne rasy s�u�y�y Celowi wedle swych mo�liwo�ci. Krygolici byli �wietnymi �o�nierzami i je�li nie udawa�o si� unikn�� walki, zawsze dzielnie stawali do boju. Segunianie prezentowali si� jako biegli rzemie�lnicy. Mrowie Treturi dostarcza�o wielu rasom �ywno�ci. Podobni fizjologicznie do Amplitur�w Molita-rowie byli istotami silnymi i wygl�dali na tyle gro�nie, �e czasem samo zademonstrowanie tych istot wystarcza�o dla przekonania opornych bez walki. Przydawali si� bardzo i obni�ali tym samym koszty, bowiem wojna to zawsze drogie przedsi�wzi�cie. Ponadto ka�dy poleg�y to o jeden umys� mniej w s�u�bie Celu. Ale nie ma si� co martwi�, pomy�la� Decydent. Wszystko idzie dobrze. Nie tak dawno kolejna inteligentna rasa przy��czy�a si� do Wsp�lnoty Celu. Pot�nie zbudowane, ale prymitywne istoty. Aszreganie stawili wprawdzie z pocz�tku op�r, ale wobec wielkiej dysproporcji technologicznej trwa� on do�� kr�tko. W chwili nawi�zania kontaktu stali na ni�szym szczeblu rozwoju ni� Krygolici, troch� wy�ej ni� Molitarowie. R�wnie dobrzy pomocnicy jak wszyscy inni. W odr�nieniu od pozosta�ych ras mieli zwyczaj unika� walki, gdy uznawali j� za daremn�. Potem okazali nieoczekiwan� dojrza�o��, b�yskawicznie otwieraj�c si� na pi�kno Celu. Taki musi by� los ka�dej inteligentnej rasy i nie ma innego wyj�cia, pomy�la� z przekonaniem Decydent, przesuwaj�c legowisko od centrum nawigacji do wewn�trznego stanowiska in�ynierskiego. Widz�c nadci�gaj�cego dow�dc�, za�oga �ywiej zakrz�tn�a si� przy pracy. Mi�a i w�a�ciwa reakcja, prawda? Dow�dca nie u�miechn�� si�, bowiem by�o to niemo�liwe z racji specyficznej budowy ust, wszelako z�ociste i srebrzyste b�yski przebieg�y po jego c�tkowanej, pomara�czowej sk�rze. Jasne smugi uk�ada�y si� w niepowtarzalny, inny dla ka�dego Amplitura wz�r. Ca�a �ciana naprzeciwko dzia�u in�ynierii by�a przezroczysta. Uczyniono j� tak� z czysto estetycznych wzgl�d�w. Kamery i detektory by�y o wiele sprawniejsze i si�ga�y dalej ni� jakiekolwiek oko, jednak ten pokaz mo�liwo�ci fachowych zwi�zanych sojuszem z Ampliturami technik�w robi� nale�yte wra�enie, by� ho�dem oddanym ich umiej�tno�ciom. Decydent spojrza� na roje gwiazd, na personel wiod�cy kruchy statek mi�dzy tymi gwiazdami i raptownie tr�ci� kontrol-ki. Legowisko wystrzeli�o do g�ry. Wielu Amplitur�w cierpia�o na l�k wysoko�ci, ale Decydent dawno ju� zdusi� w sobie �w atawizm. Nie mo�na pozwoli�, aby kto� odpowiedzialny za bezpiecze�stwo wielu statk�w przejawia� a� tak trywialn� s�abo��. Kierowa�a nim czysta determinacja, ta sama, kt�ra wynios�a 10 go na stanowisko dow�dcy. Skromna to nagroda za tyle ci�kiej pracy. Wszystko by�o spraw� zrozumienia i zaufania technice. Pewno��, �e legowisko, wysi�gniki i zasilanie nie zawiod�, pozwoli�a zwalczy� l�k. Decydent wiedzia�, �e nie ka�dy potrafi pokona� w�asne s�abo�ci. Z g�ry spojrza� na kr�c�cy si� wok� personel. W sali dowodzenia pracowali rami� przy ramieniu przedstawiciele co najmniej tuzina r�nych ras, inni jeszcze pe�nili odpowiedzialne funkcje w pozosta�ych cz�ciach statku. Nikt nie wywy�sza� si� ponad s�siada. Drobny Akaryjczyk pomaga� masywnemu Molitarowi, paj�kowaci Scgunianie wdzi�cznie usuwali si� z drogi p�ynnemu Aszreganowi, wszyscy zjednoczeni w d��eniu do Celu. Wszyscy, pr�cz zapewne kilku renegat�w, bowiem w�r�d ka�dej rasy trafiaj� si� godne po�a�owania wyj�tki. Za�oga tworzy�a zwarty zesp�, ich my�li i czyny d��y�y wsp�lnie do jednego ko�ca, kt�ry zwie�czy dzie�o. I tym w�a�nie by� Cel, niczym innym. Prosta sprawa, tak prosta, �e nawet nieco ograniczeni Yandirowie potrafili rzecz zrozumie�. Celem bowiem by�o zbratanie, ca�kowita i obejmuj�ca wszelkie dziedziny fizyczna, kulturowa i umys�owa integracja. Cywilizacja, kt�ra osi�ga pewien stopie� rozwoju technologicznego i spo�ecznego, albo ginie w wyniku autodestrukcji, albo zaczyna stacza� si� z powrotem w mrok barbarzy�stwa i ulega kulturowej degeneracji. Atomowa po�oga lub prymitywna tyrania ucisza nieliczne g�osy rozs�dku i taka rasa przepada na zawsze dla Celu. Ampliturowie boleli nad podobnymi wypadkami, a ich sojusznicy dzielili ten smutek. Wraz z ka�d� gin�c� cywilizacj� co� szczeg�lnego i unikalnego ubywa�o z kosmosu, nie maj�c nawet szansy, by podzieli� si� bogactwem swego istnienia ze Wsp�lnot�. Raz zdarzy�o si�, �e Ampliturowie pr�bowali uratowa� pewn� szczeg�lnie obiecuj�c�, ale psychopatyczn� ras� przed samob�jstwem. Niestety, tak silna by�a �lepa furia tych istot, tak wielka by�a ich wzajemna nienawi��, �e nawet szczeg�lnie utalentowani w prowadzeniu negocjacji Ampliturowie nie zdo�ali odwr�ci� kataklizmu. Mimo wszelkich dzia�a�, rasa dokona�a aktu samozag�ady, a przy okazji spustoszy�a jeszcze doszcz�tnie swoj� planet�, kt�ra teraz nie nadawa�a si� nawet do zamieszkania. 11 Decydent uni�s� przedni� po�ow� swego cia�a i rozlu�ni� osiem zaci�ni�tych bezwiednie palc�w. Nie pora na tak ponure my�li. Praca czeka. Czasem sama logika, samo rozumowe dowodzenie nie wystarcza�o. Wobec szczeg�lnie nieo�wieconych istot trzeba by�o niekiedy odwo�ywa�' si� do metod prymitywniejszych, aby u�wiadomi� takiej rasie jej prawdziwe mo�liwo�ci. Amplituro-wie niespecjalnie lubili takie podst�py, ale, z drugiej strony, nie zwykli kiedykolwiek zostawia� �adnej inteligentnej rasy bez pomocy, by zgin�a z w�asnej r�ki. Istnieli przecie� po to w�a�nie, aby zapobiega� podobnym katastrofom. Jak d�ugo starczy im si� i �rodk�w, postanowili niegdy�, b�d� dawa� szans� rozkwitu ka�dej napotkanej cywilizacji. Ampliturowie nie oczekiwali, �e spotka ich za te po�wi�cenia jakakolwiek wdzi�czno��. Nagrod� mia�a by� �wiadomo��, �e ich praca s�u�y realizacji Celu. Samo bycie Ampliturem wi�za�o si� nieroz��cznie z gotowo�ci� do po�wi�ce�. Od czasu do czasu niekt�rzy przedstawiciele innych ras, a nawet pojedynczy Ampliturowie podwa�ali t� zasad�, pytaj�c: czym�e jest Cel? Co przyjdzie nam z jego realizacji? Co potem? Prosta i nieugi�ta logika wskazywa�a jednoznacznie, �e zrealizowanie Celu oznacza�oby utrat� motywacji dzia�ania, osi�gni�cie kresu. Ale gdy dokona si� ju� pe�ne zbratanie, pojawi si� z pewno�ci� nowa warto��, co� wi�kszego, wy�szego, dalszego. Na razie do�� jest pracy i wystarczy �wiadomo��, �e bierze si� udzia� w czym� s�usznym i szlachetnym. Rozum to pot�ne narz�dzie, Decydent nigdy w to nie w�tpi�. Kiedy kres zwie�czy dzie�o? W chwili gdy wszystkie istoty inteligentne w Galaktyce po�wi�c� swe wysi�ki dla realizacji Celu, to oczywiste. A je�li uda si� kiedy� pokona� mi�dzyga-laktyczne otch�anie, to rzecz rozci�gnie si� na wszystkie cywilizacje Wszech�wiata. Decydent musia� zwykle odsuwa� podobne rozwa�ania na drugi plan. I tak mia� co robi�, tu i teraz. Dow�dca winien my�le� o ca�ym statku, pe�ni�c zaszczytny obowi�zek. Ci�kie cia�o osun�o si� nieco na kanapie i by�a to irytuj�ca niewygoda. Nied�ugo mia� nadej�� czas reprodukcji, ale rozmna�anie musia�o poczeka� do chwili, gdy bie��ce zadania zostan� wykonane. Kiedy� funkcje biologiczne przebiega�y poza kontrol�, hormony robi�y co chcia�y, jednak rasa Amplitur�w 12 nauczy�a si� panowa� nad systemem endokrynologicznym... Nie tylko zreszt� swoim. Decydent nie m�g� pozwoli�, aby jego zdolno�� do podejmowania decyzji zosta�a zak��cona przez co� tak trywialnego jak rozmna�anie. Jeden z czu�k�w odnotowa� uwag�, aby przeprowadzi� konieczne testy. Jakby co, to pigu�ka za�atwi spraw�. Z�ociste oczy wpatrzy�y si� w p�kolist� �cian�, za kt�r� pyszni� si� przestw�r Wszech�wiata. Pi�kno gwiazd i dalekich �wiat�w, mgie�ka ob�ok�w... Amplitur a� si� ca�y oz�oci� i osrebrzy� od tych dozna�. Podczas podr�y w podprzestrzeni widok rozmywa� si�, zamiast wielkich gwiazd wida� by�o tylko kolorowe kleksy. Jeszcze pi�kniejsze. Ale dopiero znajomo�� Celu ukazywa�a prawdziw� cudowno�� Wszech�wiata. Decydent nie potrafi� odczyta� wszystkich tych b�ysk�w i smug, do tego s�u�y�y nader skomplikowane instrumenty. Niech�tnie skierowa� wzrok z powrotem na pulpit. Ta wyprawa by�a dla� szczeg�lnie przykrym obowi�zkiem. Wi�kszo�� nowych ras ch�tnie akceptowa�a zasady d��enia do Celu i sam Cel, gor�co i serdecznie przyjmuj�c wys�annik�w Amplitur�w. Czasem bezpo�redni kontakt nie by� nawet konieczny, bowiem obca cywilizacja sama dochodzi�a do s�usznych wniosk�w i napotkawszy braci o podobnym sposobie my�lenia domaga�a si� tylko szczeg�owych instrukcji, jak Cel osi�gn��. Ba, niekiedy trzeba by�o wr�cz pow�ci�ga� entuzjazm nowych cz�onk�w Wsp�lnoty, by swoimi zbyt energicznymi dzia�aniami nie wywarli opacznego wra�enia na kolejnych kandydatach. Zdarza�o si� jednak i tak, �e pot�ga rozumu i �elazna logika nie wystarcza�y. W takich przypadkach urz�dzano zwykle ma�y pokaz. Jakie�, powiedzmy, trzydzie�ci statk�w wojennych pojawiaj�cych si� nagle na orbicie opornego �wiata by�o wystarczaj�co mocnym argumentem, aby miejscowe w�adze zgodzi�y si� na przemiany wiod�ce ku wy�szym stopniom rozwoju spo�ecznego i bogactwu (duchowemu i materialnemu) ca�ej Wsp�lnoty. Po �rodki si�owe si�gano naprawd� rzadko. Niestety, to w�a�nie by�a jedna z takich sytuacji. Przykry obowi�zek, kt�rego nie mo�na zrzuci� ca�kowicie na ramiona sojusznik�w. Skoro ju� rasie Amplitur�w przypad� los lider�w, pozostawa�o by� konsekwentnym i nie wzdraga� si� przed udzia�em nawet w takich wyprawach. Pot�ny wysi�gnik zamrucza� i opu�ci� dow�dc� prawie na 13 pod�og�. Przechodz�cy Aszregan, oficer, zagadni�ty zamruga� oczami i spojrza� na Decydenta. - Pozycja statku, in�ynierze? Decydent orientowa� si� w wielu sprawach na bie��co, ale podw�adni powinni s�dzi�, �e dow�dca naprawd� ich potrzebuje. To dobrze wp�ywa na dyscyplin�. Aszregan odpowiedzia�. By�a to istota o solidnej budowie fizycznej, jednak pozbawiona szczeg�lnej inteligencji czy wyobra�ni. Przedstawicieli tej rasy mo�na by�o przyuczy� do wielu funkcji, kt�re wykonywali zadowalaj�co, nigdy jednak nie osi�gaj�c perfekcji. Najlepiej radzili sobie jako kontrolerzy, dobrze te� wp�ywali na integracj� za�ogi. Dow�dca wys�ucha� raportu i podzi�kowa� uk�onem, kt�ry to gest uchodzi� mi�dzy Aszreganami za oznak� szacunku. Odprawi� podw�adnego, przesy�aj�c mu jednocze�nie w my�lach wyrazy wdzi�czno�ci i pozytywnej oceny wysi�ku. To ostatnie tak�e wyr�nia�o Amplitur�w spomi�dzy innych ras inteligentnych. Podobnych zdolno�ci nie posiadali nawet przewy�szaj�cy swoich mentor�w intelektualnie Korathowie. Jedynie Ampliturowie potrafili przekazywa� sam� tylko si�� umys�u swe �yczenia, pragnienia, opisywa� czyste pi�kno Celu. Pozosta�e rasy by�y co najwy�ej w r�nym stopniu wra�liwe na te przekazy, a je�li kt�ra� okazywa�a si� zupe�nie "g�ucha", Ampliturowie odmieniali j� drog� eksperyment�w tak, by nowa cecha nie tylko zaistnia�a, ale w naturalny ju� spos�b przechodzi�a na potomstwo. Ich in�ynieria genetyczna sta�a na bardzo wysokim poziomie, a �adna z poddanych manipulacji ras nie protestowa�a. Bo i czemu mia�aby to robi�, skoro to tylko mocniej wi�za�o j� z Celem? Co wi�cej, Ampliturowie nadawali my�li, ale nie potrafili czyta� w cudzych umys�ach, zatem nie pojawia� si� problem naruszania czyjejkolwiek prywatno�ci. W pe�ni bowiem rozumieli, �e ka�da istota inteligentna pragnie chroni� sfer� swych intymnych prze�y�. Mimo sporego wysi�ku utalentowanych naukowc�w nie uda�o si�, jak dot�d, znale�� sposobu "wszczepiania" innym rasom zdolno�ci projekcyjnych. To by�a niezmiennie domena (i brzemi�) Amplitur�w. Mo�e dlatego w�a�nie stali si� ras� wybran� do tego, aby nie�� pochodni� Celu poprzez nurzaj�cy si� w ignorancji Wszech�wiat, pomy�la� Decydent. Inne ludy otrzyma�y rozwi- 14 ni�te uk�ady mi�niowe, b�d�cy za� bezkr�gowcami Amplituro-wie skompensowali sw� fizyczn� s�abo�� zdolno�ci� projekcji my�li. Dzi�ki temu mogli teraz przekazywa� innym, ni�ej stoj�cym cywilizacjom swoje pos�anie. Nie ma samotno�ci, gdy d��y si� do Celu. Wszyscy dzia�aj� razem, aby go osi�gn��. Mo�e z czasem pojawi� si� nast�pne istoty o podobnie aktywnych umys�ach, mo�e badania naukowc�w zaowocuj� wreszcie sukcesem. To by�by wielki dzie�. To zwyk�e gdybanie, pomy�la� Decydent. I tak jest co robi�, i tak jest si� z czego cieszy�. Mo�e nie trzeba b�dzie u�y� broni. Ampliturowie potrafili przekazywa� nie tylko rozkazy czy sugestie dotycz�ce dobrego samopoczucia, ale tak�e wra�enie niepewno�ci, l�ku a nawet b�lu. Po to ostatnie si�gali jedynie w ostateczno�ci i tylko wtedy, gdy wymaga�o tego dobro Celu. Cierpienie, dawkowane odpowiednio w�adcom opornej planety, sk�ania�o ich czasem do uleg�o�ci. Je�li to nie pomaga�o, mo�na by�o dla przyk�adu zlikwidowa� paru osobnik�w. Zawsze to lepsze ni� inwazja. Do tego nie dojdzie, pomy�la� z przekonaniem Decydent. Wojna to �wiadectwo niekompetencji. �aden rozgarni�ty umys� nie zap�dzi si� w tak� pu�apk�. Amplitur a� si� wzdrygn��. Czasem dow�dca zastanawia� si�, jak to jest, kiedy ma si� szkielet zamiast systemu wewn�trznych wi�zade� i �ci�gien. System kostny, cho� mo�e przydatny na jakim� etapie ewolucji, by� prze�ytkiem, czym� niepomiernie ograniczaj�cym rozw�j i zmuszaj�cym obdarzone nim istoty do wk�adania olbrzymiego wysi�ku w fizyczne przetrwanie, co z kolei upo�ledza�o mo�liwo�ci umys�u. Prawie wszystkie wy�sze formy inteligentnego �ycia ukszta�towa�y si� w�r�d bezkr�gowc�w. Wyj�tki, jak Aszreganie i Krygolici, by�y naprawd� nieliczne. Bioin�ynierowie Amplitur�w zdo�ali uwolni� pojedynczych Aszregan od szkielet�w, wszelako pomys� ten nie znalaz� uznania w oczach delikwent�w. Zalety funkcjonalne przegra�y z walorami czysto estetycznymi. Tak zatem wi�cej podobnych dzia�a� nie podejmowano. Aszreganie i podobne im biologicznie istoty skazane by�y na d�wiganie zwapnionych wewn�trznych konstrukcji po wsze czasy. Niemniej wobec Celu traktowano ich jak r�wnych, nawet je�li biologowie uwa�ali takie twory za relikt przesz�o�ci. Decydent uwa�a�, �e zas�uguj� raczej 15 na podziw, skoro mimo nie sprzyjaj�cych warunk�w rozwin�li a� tak� inteligencj�. W tym w�a�nie zawiera�o si� pi�kno Celu, �e nie dopuszcza� do dyskryminowania kogokolwiek: Aszreganie w jednym szeregu z Molitarami, Ampliturowie jako mediatorzy pomi�dzy nimi. Dow�dca wiedzia� dobrze, �e najwa�niejsza jest wsp�lnota my�li, fizyczne za� r�nice schodz� wobec Celu na plan tak odleg�y, jakby w og�le ich nie by�o. Czekaj�ce ich obecnie zadanie nape�nia�o niepokojem rozwa�aj�cego najgorsze scenariusze Decydenta. Niemniej podj�� si� sprawy energicznie i z po�wi�ceniem, wszak mia�o to przyczyni� si� do realizacji Celu i poznania wielkiej tajemnicy przysz�o�ci. Zreszt� sam fakt prowadzenia wojny ze Sspari nie oznacza� jeszcze, �e dowodz�cy kampani� musi lubi� walk�, nawet je�li do niej w�a�nie zosta� najlepiej przygotowany. Dzia�ania zbrojne to niewdzi�czny interes. Nie do��, �e nie maj� nic wsp�lnego z cywilizowanymi obyczajami, to jeszcze poch�aniaj� gigantyczne ilo�ci materia��w i anga�uj� wielkie si�y floty. Nawet zwyci�stwo nie przynosi rado�ci, skoro wi��e si� z konieczno�ci� u�miercenia wielu nieprzyjaci�, istot inteligentnych, kt�re na skutek tego nigdy nie poznaj� Celu. Jedyn� pociech� mog�a by� my�l, �e ci Sspari, kt�rzy prze�yj�, z pewno�ci� przy��cz� si� do Wsp�lnoty. Decydent bola� nad maj�cym polec wrogiem bardziej, ni� nad prawdopodobnymi ofiarami po w�asnej stronie. Innej drogi jednak nie by�o. Wyczerpano ju� wszystkie mo�liwo�ci negocjacji. Mimo nieprzeci�tnej inteligencji i wspania�ych warunk�w fizycznych, Sspari odznaczali si� szczeg�lnym uporem. Na dodatek robili wci�� wiele ha�asu o nic, nie chc�c spojrze� na spraw� z w�a�ciwego dystansu. Nawet tradycyjny pokaz si�y nie przyni�s� efekt�w. Co gorsza, ostrze�ony przeciwnik mia� czas na poczynienie stosownych przygotowa�. Ampliturowie liczyli si� z tak� ewentualno�ci�, ale mimo to uznali, �e trzeba spr�bowa�. D���c do Celu nie mo�na zdawa� si� jedynie na walk�, trzeba rozmawia�; ostatecznie ich zamiarem nie by� podb�j, tylko integracja. W drugiej kolejno�ci podj�to wysi�ki, aby podporz�dkowa� sobie miejscowy rz�d. Do akcji ruszyli przypominaj�cy fizycz- 16 I nie tubylc�w cz�onkowie sojuszu. Proponowanie �ap�wek i rozg�aszanie pom�wie� uznawano wprawdzie powszechnie za metody moralnie w�tpliwe, jednak w tym wypadku cel u�wi�ca� �rodki. Wszystko, tylko nie wojna. Niestety. Rz�d Sspari jako� nie upad�. Skutkiem by� wieloletni konflikt. Sspari bywali w nim g�r�, jednak mimo ich pe�nej determinacji i po�wi�cenia, po��czone si�y Wsp�lnoty ogranicza�y powoli ojczysty �wiat dzielnych a� do szale�stwa przeciwnik�w. Raz zdobytych obszar�w Ampli-turowie bronili nie zwa�aj�c na koszty, podczas gdy Ssparich mo�na by�o niekiedy zmusi� do rejterady. Na co liczyli, przeciwstawiaj�c si� Celowi? Nie wiadomo. Musieli potyka� si� z antagonist�, kt�ry g�rowa� nad nimi moralnie i militarnie, i by� na dodatek przeciwnikiem cierpliwym. Zwyci�stwo jawi�o si� jako pewne i pozostawa�o tylko kwesti� czasu. Decydent nie pojmowa�, jakim sposobem mog�o Ssparim umkn�� co� tak oczywistego. Czy�by naprawd� nie rozumieli, �e ostateczna integracja, zjednoczenie wszystkich lud�w jest nieuniknione? To przeznaczenie wszystkich istot inteligentnych. Pr�cz tych, kt�re trzeba by�o zg�adzi�... Dow�dca postanowi� sobie, �e nie dopu�ci, aby ten los spotka� tak�e i Ssparich. Gdy wojna dobiegnie ko�ca, minimalna interwencja bioin�ynier�w uczyni te istoty naprawd� szcz�liwymi. To straszne, pomy�la�, �e istoty rozumne musz� zabija� si� nawzajem, aby stworzy� co� szlachetnego. Umieszczony na czole dow�dcy, tu� nad oczami, p�kolisty monitor przekazywa� nieustannie informacje o przygotowaniach do walki. Gdyby jednostka flagowa orbitowa�a nieco bli�ej macierzystego �wiata Ssparich, mo�na by dostrzec drobne �wiate�ka znamionuj�ce obecno�� okr�t�w wojennych, przerzucaj�cych w�a�nie z pomoc� wahad�owc�w oddzia�y na powierzchni� planety. Statki Wsp�lnoty mia�y wyj�� na bliskim dystansie z podprzestrzeni, nawi�za� kr�tki kontakt bojowy z si�ami Ssparich i po kolei znikn�� z pola widzenia. Walka w podprzestrzeni by�aby oczywistym absurdem. Trudno zdzia�a� cokolwiek, gdy systemy uzbrojenia i czujniki zawodz� zmylone nad�wietln� szybko�ci� celu. Do potyczek dochodzi�o zatem najcz�ciej na orbitach spornych �wiat�w, gdzie statki wy�ania�y si� z niebytu w normaln� przestrze�. W razie 2 - Sojusznicy 17 uszkodzenia mo�na by�o wtedy pr�bowa� ucieczki w podprze-strze�, przynajmniej je�li w systemach zosta�o do�� mocy na skok. Taki b�j kontaktowy trwa� zwykle tylko kilka lub kilkana�cie sekund i jego wynik zale�a� nierzadko od zwyk�ego przypadku. Rzeczywiste kampanie toczono na powierzchniach planet, gdzie najci�sze bronie by�y bezu�yteczne, bowiem mog�yby zniszczy� nie tylko przeciwnika, ale i pole bitwy, a nie o to przecie� stronom chodzi�o. Wygrywa� zatem ten, kto utrzyma� swoje statki w przestrzeni rzeczywistej na tyle d�ugo, aby wysadzi� na powierzchni� planety si�y wystarczaj�ce do jej obrony lub zdobycia. Sspari wiedzieli to r�wnie dobrze. Gdyby Wsp�lnota opanowa�a centra przemys�owe i ��czno�ciowe przeciwnika, walka musia�aby si� zako�czy�. Ci�g dalszy by�by prosty. Ampliturowie wiedzieli z do�wiadczenia, �e kwesti� polityki wewn�trznej mo�na b�dzie potem powierzy� nowym w�adzom Ssparich, kt�re dadz� sobie rad� tak�e z pozosta�ymi jeszcze po kl�sce fanatykami starych porz�dk�w. Trzeba by�o przyzna�, �e jak na niepozorn� ras�, Sspari bili si� dzielnie i do�� d�ugo ju� stawiali op�r. Ale wszystko na pr�no. Flota Wsp�lnoty dotar�a do macierzystego uk�adu przeciwnika. Sspari pr�bowali stawi� jej czo�o w okolicy otoczonego trzema pier�cieniami gazowego giganta, ale zosta�a odepchni�ta w g��b systemu. Dow�dca spojrza� przez przezroczyst� �cian� na coraz bli�sz� planet�. Pi�kny �wiat, zielonobrunatny. Nied�ugo ju� obejrzy go dok�adnie. Decydentowi przypad� w udziale zaszczyt poprowadzenia floty do ostatniego, decyduj�cego uderzenia. Boki okry�y mu si� z wra�enia brudnopomara�czowymi plamami, ale nic dziwnego. Wzbogacenie Wsp�lnoty o now� ras� zawsze jest momentem podnios�ym. Z pocz�tku Sspari okryj� si� �a�ob� po poleg�ych, ale Ampliturowie nie zwykli wykorzystywa� swoich zwyci�stw, nie chcieli okupowa� zdobytych �wiat�w. Nie ��dali nigdy �adnych reparacji, nie pragn�li zemsty. Od pierwszej do ostatniej chwili domagali si� niezmiennie tego samego: zrozumienia rzeczy podstawowych. Nastanie pok�j i Sspari odkryj� niebawem, �e �ycie p�ynie im tak samo, jak bieg�o przed wojn�. Z jednym wyj�tkiem: zamiast 18 marnowa� czas i si�y na budow� pot�gi swej w�asnej rasy, przy��cz� si� do wielkiego wsp�lnego dzie�a. Bywa�o, �e odmienione i nale�ycie poinformowane spo�ecze�stwo dawa�o wyraz ogromnej irytacji zwi�zanej z poczynaniami poprzedniego re�imu, kt�ry ok�amuj�c opini� publiczn� doprowadzi� do krwawej, bezsensownej wojny. Ampliturowie gotowi byli uczyni� wszystko, aby zapobiec podobnym wypadkom, mog�cym �atwo przerodzi� si� w gwa�towne zamieszki. Na razie jednak trzeba by�o wygra� finaln� bitw�. Meldunki nap�ywaj�ce z wynurzaj�cych si� na kr�tkie chwile z podprzestrzeni statk�w zwiadowczych pozwala�y s�dzi�, �e to ju� nied�ugo. Dow�dca ujrza� nagle ze zdumieniem, �e na innym ruchomym stanowisku p�ynie ku niemu dwoje oficer�w: Korath Suern i Krygolitka Co'oi. Co'oi zameldowa�a przez translator o niespodziewanym ataku ze strony grupy nie zidentyfikowanych statk�w. Decydent nie podda� si� panice. Ampliturom obce by�y podobne emocje. Komunikator na czole pozwala� na szybkie nawi�zanie ��czno�ci z innymi Ampliturami, kt�rzy przebywali na pok�adach pozosta�ych statk�w floty. By�o ich dwunastu i odgrywali w tej kampanii rol� autorytet�w moralnych raczej, ni� militarnych. Korathowie byli do�� bieg�ymi taktykami, aby samodzielnie upora� si� z flot� Ssparich. Drugim zadaniem Amplitur�w by�o stawienie czo�a ewentualnym komplikacjom i to by�a niew�tpliwie taka w�a�nie sytuacja. Rozdzia� 2 my�la�em, �e znamy po�o�enie wszystkich ocala�ych jednostek bojowych Ssparich? - Te� tak my�la�am - odpar�a Co'oi, nerwowo poruszaj�c antenkami. - Spokojnie - powiedzia� Decydent, wzbogacaj�c przekaz impulsem zawieraj�cym my�low� sugesti� wyciszenia. Podzia�a�o. - Wyja�nij sytuacj�. - Atakuj�ce statki r�ni� si� od jednostek Ssparich. - G�os Koratha by� prawie nies�yszalny. - Flota zosta�a zmuszona do zaniechania planowanej operacji desantowej i zwr�ci�a si� ku nowemu przeciwnikowi. - Si�y przeciwnika? - Brak dok�adnych danych. - Krygolitka przerwa�a na chwil�, by wys�ucha� meldunk�w nap�ywaj�cych do jej komunikatora. - Znamy je tylko w przybli�eniu. Du�a liczba statk�w. - Zdolno�ci bojowe? - Kilka nowych rodzaj�w broni, ich analiza jeszcze nie zosta�a zako�czona. Wybuchaj�ce wi�zki plazmy. Efektywne i trudne do wymanewrowania. - Sterowanie za po�rednictwem sztucznej inteligencji? Krygolitka zawaha�a si�. - Nie mo�na wykluczy�. Brak pewno�ci. Dow�dca poprawi� si� na poduszkach i po�a�owa�, �e nie ma n�g jak Molitarowie. 20 - Przej�� do defensywy. Odwo�a� desant, przygotowa� si� do zmiany szyku. - Czy nie za wcze�nie na takie przegrupowanie? - spyta� Korath. - Sspari nabior� pewno�ci siebie. Wola�bym nie dawa� im pr�nej nadziei na zwyci�stwo. - Nawet nadmiar ostro�no�ci lepszy jest od brawury. Przede wszystkim musz� troszczy� si� o nasze za�ogi. Ilo�� przej�� do podprzestrzeni jest ograniczona, a nie chcia�bym zosta� przy�apanym w przestrzeni rzeczywistej bez mo�liwo�ci ucieczki przed przewa�aj�cymi si�ami przeciwnika. - Decydent popar� te s�owa impulsem wymuszaj�cym pos�usze�stwo, tak intensywnym, �e Korath a� zamruga�. - Je�li to podst�p Ssparich, to niebawem poznamy tajniki pu�apki. Je�li jednak mamy do czynienia z dwoma odr�bnymi akcjami, rozs�dek nakazuje zachowa� ostro�no��. Skutkami efektu psychologicznego b�dziemy martwi� si� p�niej. Na razie dzia�ajmy zgodnie z tym, co widzimy. Krygolitka podzi�kowa�a, machaj�c antenkami, a Korath rozpostar� g�rne ko�czyny. Decydent skierowa� legowisko w drugi koniec pomieszczenia, do stanowisk bojowych. Sprawy przybiera�y nieciekawy obr�t. Co spowodowa�o ten niespodziewany atak, kto udzieli� wsparcia przegranym? Statki nieznanego typu, nowe rodzaje uzbrojenia... Wszystko wskazywa�o na przybysz�w z odleg�ych okolic, cywilizacj� inn� ni� Sspari. Ale przecie� Wsp�lnota zwalcza ich ju� od ponad stu lat i nigdy w tym czasie nie napotkano �adnych sojusznik�w przeciwnika. Dzi�ki monitorowi Decydent by� lepiej zorientowany w przebiegu bitwy ni� jego podw�adni. Sspari pr�bowali odgrodzi� flot� Wsp�lnoty od swej planety. Aby to osi�gn��, wykonywali kr�tkie taktyczne skoki w podprzestrze�. Mi�dzy nimi pl�ta�y si� czerwone punkciki oznaczaj�ce nieznane statki. Manewrowa�y w ten spos�b, aby po wyj�ciu z podprzestrzeni mie� w zasi�gu ognia jak�� jednostk� Wsp�lnoty. Wszystkie strony ponosi�y ci�kie straty. Decydent bola� nad ofiarami. O w�asne bezpiecze�stwo si� nie l�ka�. �aden Amplitur, kt�ry przez ca�e �ycie s�u�y� Celowi, nie ba� si� fizycznego unicestwienia, chyba �eby jego destrukcja mia�a zaszkodzi� wsp�lnej sprawie. Dow�dca podj�� stosowne decyzje. Wahanie �le wp�yn�oby 21 na zaniepokojonych oficer�w i technik�w. R�wnocze�nie nawi�za� ��czno�� z pozosta�ymi Ampliturami, przekazuj�c S�uchaczowi i Szybkokrocz�cemu dow�dztwo nad obron� formacji. Bolesny by� widok znikaj�cych z ekranu punkcik�w. Jasnozielone kropki przedstawia�y statki Wsp�lnoty, ��te -jednostki Ssparich, intensywnie czerwone - si�y obcych. Zga�niecie ka�dego punktu oznacza�o trafienie wi�zk� plazmy albo pociskiem termonuklearnym. Symbolizowa�o �mier� setek lub tysi�cy istnie�. Takie to proste: bezg�o�nie gasn�ce �wiate�ka. A przecie� w tej w�a�nie chwili gin�o ich tak wiele... I oddala� si� czas realizacji Celu. G�upie marnotrawienie. Ampliturowie nie cierpieli ani g�upoty, ani trwonienia bogactw. Przez reszt� tego dnia i znaczn� cz�� nast�pnego nikt na pok�adzie nic mia� wiele czasu na sen. Ampliturowie potrzebowali go znacznie mniej ni� inne rasy, zatem gdy nadszed� krytyczny moment, Decydent by� w pe�ni przytomny. Zgodnie z przewidywaniami Sspari uznali w pewnej chwili, �e gro�ba wrogiego desantu zosta�a za�egnana, i odwo�ali jednostki strzeg�ce planety, rzucaj�c je do ataku. W tym samym czasie jeden z obcych statk�w wy�oni� si� z podprzestrzeni w pobli�u jednostki flagowej Wsp�lnoty. Dosz�o do kr�tkiej wymiany ognia, zako�czonej ucieczk� flagowca z przestrzeni rzeczywistej. Szybko stwierdzono, �e mimo licznych uszkodze� kad�ub nic zosta� naruszony. Korath wiedzia� jednak, co robi. Oszo�omieni chwilowym sukcesem Sspari skupili si� na ataku. Statki Wsp�lnoty wy�oni�y si� tymczasem po drugiej stronie planety i nim obro�cy po�apali si�, �e to podst�p, si�y desantu by�y ju� na powierzchni. Pozosta�e statki Ssparich rzuci�y si� do sp�nionej interwencji, natomiast jednostki obcych zacz�y masowo nurkowa� w podprzestrze�. Nowo nabyci sojusznicy poj�li, �e bitwa jest ju� przegrana. Sspari zostali pokonani. Nawet je�li przyjdzie jeszcze i ze sto lat wojowa� na powierzchni planety, to zasadnicza robota zosta�a wykonana. Ampliturowie mogli ju� wraca� do domu, zostawiaj�c reszt� kampanii Krygolitom i Aszreganom. Pora zaj�� si� w�asn� reprodukcj�, pomy�la� Decydent, oraz 22 zidentyfikowaniem tych obcych si�, kt�re omal nie zamieni�y triumfu Wsp�lnoty w pora�k�. Kimkolwiek byli, walczyli dobrze. Gdyby przybyli wcze�niej, zwyci�stwo mog�oby przypa�� im w�a�nie. Bez g��bszych analiz wida� by�o, �e reprezentuj� wysoki poziom rozwoju technicznego. Byli tym bardziej niebezpieczni, �e znali si� na sztuce wojennej i potrafili zrobi� w�a�ciwy u�ytek ze swych zdolno�ci. Wi�kszo�� ras tego nie potrafi�a, sama perspektywa walki przyprawia�a je o szale�stwo. Ampliturowie musieli wielokrotnie przebudowywa� psychik� swoich sojusznik�w, aby ci mogli w og�le zacz�� pos�ugiwa� si� broni�. Ciekawe, jakich metod u�ywali tamci? Koniecznie trzeba dowiedzie� si� o nich jak najwi�cej. Decydent poczyni� stosowne kroki w tym kierunku. Nie wszyscy przeciwnicy zdo�ali umkn��. W�r�d szcz�tk�w i wrak�w znaleziono dryfuj�cy bezwolnie na orbicie powa�nie uszkodzony statek. Zniszczenia ogranicza�y si� jednak tylko do nap�du, co nale�a�o uzna� za wydarzenie niezwyk�e. Po takiej bitwie przewa�nie nie ma rozbitk�w. Moc stosowanych broni jak i sama pr�nia kosmiczna sprawia�y, �e nawet lekkie uszkodzenie prowadzi�o zwykle do utraty ca�ej jednostki. Dowodzony przez Segunianina statek zlokalizowa� uszkodzon� jednostk�, ale nie uda�o si� jeszcze ustali�, czy pok�adowe systemy podtrzymania �ycia dzia�aj�. Decydent mia� nadziej�, �e jednak wytrzyma�y. Powoli przeholowano zdobycz pod kad�ub o wiele wi�kszej jednostki flagowej. Obcy statek r�ni� si� znacznie konstrukcj� od pojazd�w Wsp�lnoty, jednak mo�na by�o odszuka� pewne funkcjonalne podobie�stwa. Nap�d by� niesprawny, ale nie nosi� �lad�w implozji, co dobrze �wiadczy�o o jego budowniczych. Widoczne w nie uszkodzonych iluminatorach smugi �wiat�a sugerowa�y, �e obce istoty maj� podobn� percepcj� wzrokow�. Stwierdzono te�, �e powietrze na pok�adzie zawiera tlen i azot w normalnych proporcjach. Jednak dla dok�adniejszego poznania obcych konieczny by� aborda�. Mimo ewentualnego oporu nale�a�o zrobi� wszystko, aby zdoby� �ywe okazy. Op�r i owszem by�, ale mizerny. Wystarczy�o wprowadzi� do systemu wentylacyjnego statku �agodny �rodek nasenny 23 i w chwil� p�niej mo�na by�o wyci�gn�� bezwolnych rozbitk�w z wraku. Pierwsz� niespodziank� by� ich wygl�d. Pierwsz�, ale nie ostatni�. Trafiono na za�og� sk�adaj�c� si� z przedstawicieli sze�ciu r�nych ras, co ju� samo w sobie by�o niezwyk�e. R�nice mi�dzy nimi rzuca�y si� w oczy nawet laikom, przywyk�ym przecie� do nierzadkich we Wsp�lnocie anomalii biologicznych w obr�bie jednego gatunku. Mimo takiej r�norodno�ci rasy te najwyra�niej potrafi�y ze sob� harmonijnie wsp�pracowa�. By�o to odkrycie tyle� niepokoj�ce, co obiecuj�ce. Z jednej strony mog�o oznacza�, �e przewodzonej przez Amplitur�w Wsp�lnocie przyjdzie zapewne potyka� si� z sze�cioma nowymi cywilizacjami, z drugiej wszak�e dawa�o szans� zdobycia a� sze�ciu nowych sojusznik�w. Amplitur nie posiada� si� ze szcz�cia. Po raz pierwszy trafiono na inn�, podobn� do Wsp�lnoty federacj� ras. Oto grupa istot inteligentnych, kt�re mimo odmiennych korzeni nauczy�y si� wsp�dzia�a�, chocia� �adna z nich nie zna�a Celu. Odkrycie o wielkiej wadze. Nie wszystkie statki obcych zdo�ano zniszczy�, kilka uciek�o, co oznacza�o, �e wrogowie zostan� ostrze�eni. By�a to niemi�a wiadomo��, bowiem zawsze lepiej jest dzia�a� z zaskoczenia. Jednak Ampliturowie nie zamartwiali si� tym przesadnie. Po pierwsze, takie sp�nione �ale to tylko niepotrzebna strata energii, po drugie za� i tak dadz� sobie rad�, jak zwykle zreszt�. W�r�d je�c�w przewa�a�y istoty p�ucodyszne, jednak byli te� przedstawiciele dw�ch gatunk�w oddychaj�cych metanem i jeden skrzelodyszny. Obcy nie wygl�dali te� wcale na zdumionych r�norodno�ci� rasow� panuj�c� na pok�adzie statku Wsp�lnoty. Co wi�cej, uznawali, �e ich federacja mo�e spokojnie r�wna� si� pod ka�dym wzgl�dem ze Wsp�lnot�. Gdy Ampliturowie to us�yszeli, uradowali si� jeszcze bardziej. Wspomniana federacja zwa�a si� Gromad� albo Splotem. Gdyby tak przy��czy� j� do tworu Amplitur�w, pot�ga Wsp�lnoty Celu wzros�aby dwukrotnie. Odkrycie by�o tak wa�kie, �e Ampliturowie zorganizowali pospiesznie konferencj� na pok�adzie jednostki flagowej. Niekt�rzy oficerowie argumentowali wprawdzie, �e lepiej b�dzie nie gromadzi� wszystkich Amplitur�w na jednym statku, bo 24 przecie� Sspari mog� jeszcze zaatakowa�, ale samych Amplitu-r�w to nie martwi�o. Gdyby nawet zgin�li skutkiem desperackiego rajdu wroga, to Molitarowie i Korathowie dadz� tu sobie rad� i bez nich. Decydent i jego pobratymcy nie po raz pierwszy pomy�leli z trosk�, jak ma�o samodzielno�ci przejawiaj� niekiedy ich sojusznicy. Czy�by nie pojmowali, �e wobec Celu wszyscy s� r�wni? Pomys� spotkania rzuci� Inseminat. Pozostali zgodzili si�, �e nale�y jako� uczci� wspania�� wiadomo��. Powitaniom na pok�adzie towarzyszy�y dotkni�cia czu�kami i tkliwe mu�ni�cia aparatami g�bowymi. Mimo stresuj�cych okoliczno�ci, dw�ch Amplitur�w bliskich by�o rozwi�zania. Po pi�tnastomiesi�cznej ci��y nabrzmia�e naro�le na grzbietach mia�y p�kn��, uwalniaj�c ca�kiem niezdolne jeszcze do samodzielnego �ycia m�ode osobniki. Przez d�u�szy czas potomstwo musia�o si� od�ywia� papk� wytwarzan� przez organizmy rodzicieli. Sztuk� poruszania si� opanowywa�y do�� p�no, jednak nauk� zaczyna�y o wiele wcze�niej. Obserwowa�y otoczenie, przyswaja�y sobie przekazywane telepatycznie przez rodzica informacje. Wszyscy zgromadzili si� w sali rekreacyjnej, opr�nionej na t� okazj� z normalnego wyposa�enia. Wn�trzu nadano taki wystr�j, by nie onie�miela�o obcych. Poza Ampliturami stawi�o si� jeszcze kilku krygolickich technik�w i paru Segunian. Drzwi pilnowa� pojedynczy, ale za to pot�ny Molitar. Dwunastu Amplitur�w spocz�o na p�koli�cie ustawionych le�ankach, a przed nimi stan�� wysoki i szczup�y obcy. Wyra�nie stara� si� oszcz�dza� jedn� z dwojga n�g, kt�ra musia�a zosta� zraniona. W hierarchii dow�dczej floty, kt�ra wspomog�a Ssparich, lokowa� si� gdzie� po�rodku. Na pewno nie zajmowa� stanowiska analogicznego do godno�ci Decydenta, ale sta� wy�ej ni� zwyk�y technik. Wst�pne przes�uchanie ujawni�o, �e organizacja skupiaj�ca te r�norodne obce istoty zwa�a si� oficjalnie Splotem, a potocznie Gromad�, i by�a naprawd� pot�na, spory czy walki za� zdarza�y si� w jej obr�bie nader sporadycznie. Mo�na powiedzie�, �e by�y zjawiskiem zanikaj�cym. Ampliturowie potrafili to zrozumie�. Zjednoczenie pod sztandarem Celu r�ni�o si� zasadniczo od niepewnych i chwiejnych 25 sojuszy, daj�cych przede wszystkim militarn� si��. Gdy �wiaty Splotu poznaj� Cel, na pewno zaprzestan� tych nielicznych (podobno) wa�ni i do��cz� do dojrza�ych intelektualnie ras. Pojmane na pok�adzie wraku istoty nie w�ada�y szczeg�lnie skomplikowanymi j�zykami, tak wi�c odpowiednie zaprogramowanie mechanicznego t�umacza nie nastr�cza�o k�opot�w. Ampliturowie, rzecz jasna, nie musieli korzysta� z jego us�ug. Obcy zmierzy� zwyci�zc�w spojrzeniem. Wyt�a� oczy, jakby ledwo dostrzega� sk�pane w czerwonawej po�wiacie kszta�ty. - Czy o�wietlenie jest dla ciebie za s�abe? Obcy oficer zachwia� si� i przy�o�y� d�o� do ucha. - Kto to powiedzia�? Nie otrzymawszy odpowiedzi, podszed� bli�ej. Wyposa�ony w muskularne ramiona i ostre z�by obcy m�g�by by� gro�ny, szczeg�lnie dla Amplitur�w, istot o mi�kkich i ma�o odpornych cia�ach. Impuls my�lowy zatrzyma� go w miejscu. Jeniec wyczu�, co si� dzieje, i po niejakim wahaniu da� par� krok�w do ty�u. - Czy on nas widzi? - spyta� w my�lach jeden z Amplitur�w. - Z tego, co s�yszeli�my - odpar� Inseminat - jego oczy reaguj� w zasadzie na te same d�ugo�ci fal, co w przypadku wi�kszo�ci naszych sprzymierze�c�w. W por�wnaniu z dost�pnym nam spektrum, jego przesuni�te jest nieco w kierunku ultrafioletu. Niemniej... Na znak Inseminata rozja�niono �wiat�a w pomieszczeniu. Jeniec przyjrza� si� uwa�nie dwunastce Amplitur�w. Ich czu�ki emitowa�y powoli nieodgadnione wzory. Obcy zdradza� oznaki niepewno�ci. Inseminat uni�s� jeden z czu�k�w i rozczapierzy� wszystkie cztery palcowate odrostki. By� to znak powitania. - Nie chcemy ci� skrzywdzi�. - Jak dot�d niczego innego nie robili�cie. - Zaatakowali�cie nas. To by�a obrona konieczna. Wiemy, �e twoje imi� brzmi Prinak i �e spo�r�d ocala�ych istot to ty jeste� najstarszym oficerem na pok�adzie statku, kt�ry przechwycili�my. - Co zamierzacie z nami zrobi�? - spyta� ostro obcy, poruszaj�c nerwowo czarnym nosem i uszami. Nieuprzejmy nieokrzesaniec, pomy�leli r�wnocze�nie wszys- 26 cy Ampliturowie. Istota prymitywna, na poziomie pocz�tku ery kosmicznej. - Nie stanie wam si� krzywda - powiedzia� Mroczek, niedo-ros�y jeszcze osobnik, kt�ry dot�d tylko obserwowa� wszystko w milczeniu. - Zostaniecie w��czeni do wielkiego dzie�a, poznacie Cel. - Jaki "Cel"? Od kiedy tu jeste�my, wszyscy gadaj� nam co� o jakim� "Celu". Inny Amplitur wyja�ni� zwi�le, w czym rzecz. - A je�li odm�wimy, jak Sspari, kt�rzy wezwali nas na pomoc? Co wtedy? - Nie macie wyboru. Wszystkie inteligentne istoty musz� uzna� Cel za s�uszny. Nasza rozmowa niczego nie zmienia. Cel i tak znajdzie was, pr�dzej czy p�niej. Tak ju� jest. - A je�li my uwa�amy inaczej? - odparowa� Prinak. - Przekonamy was. - Ampliturowie nie pojmowali, czemu tak wiele ras nie potrafi od razu dostrzec pi�kna i s�uszno�ci Celu. Obcy oficer przyj�� typow� dla istot dwuno�nych postaw� obronn�: dolne ko�czyny ugi�te, g�rne wysuni�te do przodu. Prymitywna reakcja agresywna, pomy�la� Decydent. - To mo�e by� trudne. Tak w przypadku moich pobratymc�w, jak i wszystkich narod�w Gromady. - Zatem nie jeste�cie naprawd� zjednoczeni - zauwa�y� jeden z Amplitur�w. - Rzadko si�gacie po or�, ale sk�onni jeste�cie do swar�w. - Brak nam wojowniczo�ci - odwarkn�� obcy. - Istoty cywilizowane nie uznaj� przemocy. - W tym si� zgadzamy - powiedzia� g�o�no Inseminat. - Ale zmuszeni b�dziemy walczy�. Na przyk�ad z wami, skoro chcecie nas podbi�. - My nie "podbijamy" nikogo - odparli dotkni�ci do �ywego Ampliturowie. - Wobec Celu wszyscy s� r�wni. Zapewne wi�c przy��czycie si� do nas. - Z tego, co widzia�em i s�ysza�em - zauwa�y� nieco uspokojony obcy - wy, Ampliturowie, uwa�acie si� za co� lepszego. - My pierwsi poj�li�my Cel, pierwsi zrozumieli�my jego implikacje. - Decydent machn�� pojednawczo czu�kiem. - Musisz wiedzie�, �e przeprowadzili�my ju� wiele takich rozm�w i nie zaskoczysz nas niczym nowym. A skoro masz nas za 27 zdobywc�w, to co powiesz na fakt, �e w wraz z si�ami inwazyjnymi przyby�o nas tu ledwie dwunastu? Obcy zastanowi� si�, zamruga� podw�jnymi powiekami. - Naprawd�? Tylko dwunastu w ca�ej flocie? - Nigdy nie k�amiemy - odpar� Inseminat. - To by�oby bez sensu, je�li s�u�y si� Celowi. Brak racjonalnych przes�anek. - Nie jeste�my fizycznie przystosowani do walki - doda� inny z dwunastki. - Za�oga tego statku mog�aby obezw�adni� nas w jednej chwili. Gdyby tylko chcia�a, rzecz jasna, a skoro tego nie robi, znaczy �e nie chce. - A czemu nie chc�? - spyta� podejrzliwie Prinak. - Bo rozumiej� Cel. Pragn� tego samego, co my. - No c�, tego ostatniego nie rozumiem. Co wi�cej, wcale nie ma mam ochoty stara� si� was zrozumie�. Moja za�oga my�li podobnie. - Zrozumienie nie przychodzi od razu, objawienia za� nale�� do zjawisk rzadkich nawet w tak olbrzymim Wszech�wiecie. Zreszt� lepiej, gdy dochodzi si� do prawdy samemu i bez przymusu, dzi�ki w�asnym badaniom i przemy�leniom. Obcy zawaha� si�. - Powiedzieli�cie, �e nie zamierzacie nas skrzywdzi�. Co zatem z nami zrobicie? Oficer Splotu odni�s� wra�enie, jakby Ampliturowie nagle og�uchli i o�lepli. W rzeczywisto�ci naradzali si�. Oczy je�ca rozszerzy�y si� ze zdumienia, gdy rzecz poj��. - Telepatia to wymys�, wieczne marzenie o bezpo�redniej wymianie my�li. Narusza znane nam prawa zachowania energii. Jednak wy to robicie. Jakim cudem? - To unikalna cecha, kt�r� posiadamy jako jedyny znany nam gatunek. Wykszta�ci�a si� w dawnych czasach, kiedy nasi prymitywni przodkowie walczyli o przetrwanie w nieprzyjaznym �rodowisku macierzystego �wiata. Nie czujemy si� przez to ani troch� lepsi. Jeste�my tylko inni. Obcy po raz pierwszy okaza� strach. - Czytacie moje my�li? - Nie - odpar� czym pr�dzej jeden z Amplitur�w. - Pami�taj, �e zawsze m�wimy prawd�. - Je�li nie potraficie czyta� my�li, to w jaki spos�b...? - Nadajemy. To jest nasza unikalna cecha. Ka�dy potrafi odbiera�, chocia� w niekt�rych umys�ach ta umiej�tno�� trwa 28 w u�pieniu i wymaga rozbudzenia. Jednak je�li nikt nie nadaje do ciebie, nie wiesz nawet, �e potrafisz odbiera�. - Je�li obserwowa�e� nas uwa�nie to wiesz, �e nie poruszamy ustami, chocia� potrafimy te� wydawa� modulowane d�wi�ki, tak jak ty. Od samego pocz�tku naszej rozmowy pos�ugujemy si� wy��cznie projekcj� komunikat�w my�lowych. Skoro nigdy dot�d tego nie zazna�e�, s�dzi�e� �e s�yszysz nasze s�owa. Zwyczajna sprawa. - Przekona�e� si� ju� chyba, �e to nie boli? - Nie odpowiedzieli�cie na moje pytanie. Co z nami zrobicie? - S�dz� - oznajmi� Decydent, bowiem sprawa zosta�a ju� postanowiona - �e na pocz�tek pomo�emy wam w naprawie waszego statku. - �e jak? - Prinak zn�w zamruga� powiekami. - Pomo�emy wam naprawi� statek. Najlepiej, jak potrafimy. Matematyka jest jednakowa w ca�ym Wszech�wiecie, zatem nap�d podprzestrzenny wsz�dzie dzia�a na tej samej zasadzie. Co najwy�ej materia�y i projekt mog� by� inne. - Zamierzamy pozwoli� wam wr�ci� do swoich. Wprawdzie zaatakowali�cie nas niczym nie sprowokowani, zabili�cie wielu z nas, ale teraz pos�u�ycie za wys�annik�w, opowiecie Gromadzie o naszym istnieniu, przeka�ecie nasze pos�anie. Nie kryjcie niczego. Wyposa�ymy was w stosowne materia�y, informacje i dane statystyczne, by�cie nie musieli opiera� si� tylko na w�asnych obserwacjach. - Wyczuwamy tw�j strach. Nie zostaniecie poddani �adnej obr�bce, nie b�dzie prania m�zgu. Sami zdecydujecie, jak post�pi�. By� mo�e nie powiecie swoim ani s�owa albo b�d� to same zmy�lenia. Nie mo�emy temu zapobiec. Jeste�cie istotami inteligentnymi i macie wyb�r. Ale przecie� nie mo�na l�ka� si� idei! - Nie ukryjemy niczego na pok�adzie waszego statku ani nie odmienimy waszych umys��w, chocia� i jedno i drugie przy-sz�oby nam bez trudu. Wolnokrocz�cy poruszy� si� lekko i zademonstrowa� obcemu, o czym mowa. Oficer zgi�� si� momentalnie we dwoje, obj�� d�o�mi g�ow� i opad� na kolana. B�l trwa� ledwie sekund�, ale powr�t do przytomno�ci zabra� je�cowi kilka chwil. Gdy wsta�, trz�s� si� ca�y, j�zyk zwisa� mu z ust. - Co... to by�o? Co zrobili�cie? 29 - Nada� mo�na niejedno - odpar� Decydent. - Boli jeszcze? Wezwa� lekarza? - Nie - mrukn�� s�abo Prinak. - Ju� mi lepiej. Kt�ry to zrobi�? - spyta�, radykalnie zmieniaj�c nastawienie do gospodarzy. - Niewa�ne. - Decydent machn�� lekcewa��co czu�kiem. -Ka�dy z nas to potrafi. Prinak odetchn�� g��boko. - Chyba wiem ju�, jak w dwunastu mo�ecie panowa� nad ca�� armi�. Decydent zap�on�� oburzeniem. - Nie wykorzystujemy tych zdolno�ci przy kontrolowaniu podw�adnych. - Nie musicie. Starczy, �e wasi podw�adni wiedz�, co mo�ecie im zrobi�. �wietny spos�b na wymuszenie pos�uchu. - Nikt tu niczego nie "wymusza". Wszyscy s�u�ymy Celowi. - Postawiony wobec takiej ignorancji Decydent omal nie straci� cierpliwo�ci. - Sam to kiedy� zrozumiesz i wstyd ci b�dzie, �e pr�bowa�e� nas obrazi�. - Mo�ecie spr�bowa� zbrojnego oporu, ale wiesz ju�, �e i w tym nie b�dziecie pierwsi. Przyczynicie tylko b�lu i �mierci po obu stronach i op�nicie swe wej�cie do Wsp�lnoty. Pewnego dnia i tak zaniechacie wszelkich spor�w, poznacie prawdziwy sens egzystencji. Archaiczne koncepcje r�nicuj�ce istoty inteligentne zale�nie od ich zdolno�ci czy cech fizycznych po prostu zanikn�. - Mo�e si� zdarzy�, �e to my was pokonamy. Nie wiecie nawet, jak wielka i pot�na jest Gromada. Nie dowiecie si� tego ani ode mnie, ani od mojej za�ogi, nie znajdziecie tej informacji w bankach pami�ci mojego statku, nikt bowiem nie zna prawdziwego zasi�gu Gromady. Podejrzewam, �e z czym� takim jeszcze si� nie spotkali�cie. - Niewa�ne. Najwi�ksza nawet federacja jest niczym, je�li nie ��czy jej d��enie do jednego Celu. �ycie przecieka wam przez palce, marnujecie sw�j intelekt, toniecie w chaosie idei, przez co nie stanowicie dla nas zagro�enia. Cel nie jest niczyj� w�asno�ci�, on istnieje obiektywnie, niezale�nie od nas i poza nami. Nie zniszczycie go. To niemo�liwe. - To si� jeszcze zobaczy - odrzek� Prinak, chocia� w gruncie rzeczy nie by� ju� tak pewien swoich racji. 30 To mo�e troch� potrwa�, pomy�la� Decydent. Ale z prymitywnymi ludami tak bywa. Zwykle wystarcza�a �agodna perswazja, chocia� szczerze m�wi�c, faktycznie nie spotkali jeszcze struktury tak olbrzymiej jak Splot. Co za okazja! Ca�a dwunastka by�a poruszona. Tutaj nie chodzi�o ju� ani o jedn�, ani o sze�� nowych ras, ale o nieznan� bli�ej wielk� liczb� inteligentnych gatunk�w. Tyle nowych umys��w pozna Cel! Chwila by�a historyczna i Ampl�turowie radowali si�, �e mog� by� jej �wiadkami. Z miejsca pokochali Prinaka mi�o�ci� wielk� i czyst�: oto by� reprezentant tych istot, dow�dca wrogiego okr�tu wojennego. Jeniec poczu� ich my�li. - Jeste�cie szaleni - powiedzia� jednak, gdy najwi�ksze emocje opad�y. - Nie kocham was. Nie kocham waszego Celu. Nie widz� w was