5301

Szczegóły
Tytuł 5301
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5301 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5301 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5301 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Andre Norton Lampart Prze�o�y�a EWA WITECKA AMBER Tytu� orygina�u THE JARGOON PARD Opracowanie graficzne Studio Graficzne "Fototype" Redaktor JOANNA KRUMHOLTZ Redaktor techniczny ANNA WARDZA�A Copyright (c) 1974 by Andre Norton For the Polish edition Copyright (c) 1993 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. ISBN 83-7082-232-0 Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. Warszawa 1993. Wydanie I Sk�ad: "Fototype" w Milan�wku Druk: Prasowe Zak�ady Graficzne w Bydgoszczy O �wi�tyni Gunnory i o tym, co tam si� wydarzy�o w Roku Rudego Dzieje Arvonu spisano w wielu kronikach, gdy� jest to kraj staro�ytny ponad ludzkie wyobra�enie, nawet ponad wyobra�enie ludzi starszych ras. O niekt�rych opowie�ciach prawie zapomniano, tak �e tkacz pie�ni dysponuje tylko zachowanymi w pami�ci ich strz�pami. Inne za� u�o�ono i znane s� w najdrobniejszych szczeg�ach. W kraju, kt�rego mieszka�cy znaj� moc czarodziejsk� i pos�uguj� si� ni�, jeden cud goni drugi, tak jak d�ugow�ose owce z Krainy Dolin biegn� tu� za graj�cym na fujarce pasterzem. I chocia� wiele szczeg��w dotycz�cych Siedmiu Wielmo��w i tych, kt�rzy rz�dzili przed nimi, zagin�o, to wydane przez nich wyroki nadal obowi�zuj�. Nawet w�adaj�cy moc� nie wiedz� wszystkiego i nigdy nie b�d� wiedzie�. Kim by�a Gunnora? Czy M�dr� Kobiet� tak pot�n�, �e po jej �mierci niekt�rzy ludzie zacz�li m�wi�, i� nigdy nie by�a cz�owiekiem, tylko duchem? Je�li nawet tak si� rzeczy mia�y, to ta cz�� prawdy o niej od dawna przes�oni�ta jest mg�� zapomnienia. Lecz wp�yw Gunnory pozosta� ku pokrzepieniu serc, o czym wiedz� wszystkie kobiety. Jej to symbolem jest snop dojrza�ego zbo�a opleciony winoro�l� o gotowych do zerwania gronach. Ka�da dziewczyna nosi amulet Gunnory, k�adzie na nim d�o� w chwili pocz�cia dziecka i b�dzie �ciska� go mocno, gdy nadejdzie czas porodu. Do �wi�tyni Gunnory przychodz� kobiety, kt�rym �le si� u�o�y�o w �yciu, chc�ce wyleczy� si� z bezp�odno�ci albo pragn�ce �atwiejszego porodu. I wszyscy za�wiadcz�, i� Gunnora ma moc uzdrawiania. Dlatego w�a�nie w �wi�tyni Gunnory zaczyna si� kronika Kethana czy te� - je�li mam m�wi� nie tyle jako tkacz pie�ni, ile jako zwyk�y mieszkaniec Arvonu - moje w�asne dzieje. Prawda o tym, co si� wydarzy�o w �wi�tyni przy moich narodzinach, przez d�ugi czas by�a ukryta przed �wiatem i trzymana w tajemnicy. W ko�cu dopiero czary wyrwa�y j� na �wiat�o dzienne. Wedle zwyczaj�w Czterech Klan�w - Czerwonych, Z�otych, Niebieskich i Srebrnych P�aszczy - dziedziczenie odbywa si� zgodnie ze staro�ytnym prawem: nie syn wodza zostaje jego nast�pc�, ale syn jego rodzonej siostry, oczywi�cie je�li urodzi ch�opca. Dziedziczenie w linii �e�skiej uznaje si� bowiem za najprawdziwsze. W Domu Car Do Prawn to pani Heroise mia�a wyda� na �wiat dziedzica rodu. Jej brat Erach, Pan Na Zamku, o�eni� si� wcze�nie i mia� ju� syna Maughusa oraz c�rk� Thaney (znajduj�c� si� jeszcze w kolebce). Heroise mimo to jednak nie zdradza�a ch�ci wzi�cia do swego �o�a �adnego m�czyzny. By�a bardzo dumn� kobiet�, obdarzon� pewnym talentem w�adania moc�. Jako m�oda dziewczyna uczy�a si� u M�drych Kobiet z Garth Howel i kiedy wezwano j� do powrotu, zabra�a ze sob� jedn� z nich, Ursill�. Dobrze pami�ta�a, �e powinna we w�a�ciwym czasie urodzi� syna, kt�ry zajmie krzes�o wodza klanu. Przysi�g�a te� sobie, �e po�wi�ci wszystko dla takiego ukszta�towania umys�u i cia�a tego ch�opca, �eby od dnia, w kt�rym dru�ynnicy podnios� go na tarczach i wykrzycz� jego imi� na cztery strony �wiata, to jej wola kierowa�a post�powaniem syna. Dla realizacji tego projektu sprzymierzy�a si� z Ursill�, ta za� dysponowa�a ca�� wiedz� swego rzemios�a. Nikt nie wiedzia�, kto by� ojcem dziecka, kt�re pocz�a wczesn� wiosn� w roku Rudego Dzika. Mia�a prawo wst�pi� w taki czasowy zwi�zek, je�li tego chcia�a. Szeptano, �e to Ursilla wybra�a dla niej partnera, lecz nie starano si� zg��bi� tajemnicy jego pochodzenia w obawie, by nie okaza�o si�, i� przysz�y dziedzic mo�e by� kim� gorszym - lub lepszym - od zwyk�ego cz�owieka. Pani Heroise by�a pewna, �e urodzi ch�opca, a Ursilla utwierdza�a j� w tym przekonaniu. W miesi�cu �nie�nego Ptaka pani Heroise i jej dworki razem z Ursill� wyruszy�y do �wi�tyni Gunnory, poniewa� M�dr� Kobiet� zaniepokoi�a niepomy�lna wr�ba. Jej niepok�j udzieli� si� matce przysz�ego dziedzica Car Do Prawn, kt�ra postanowi�a zapewni� sobie wszelk� dost�pn� pomoc, by rezultat tych zaplanowanych dzia�a� by� zgodny z jej gor�cym pragnieniem. Dla wygody podr�uj�c etapami, gdy� po�acie �niegu nadal niejednolicie pokrywa�y ziemi� (mimo �e przynajmniej w po�udnie wyczuwa�o si� w powietrzu tchnienie nadchodz�cej wiosny), przyby�y do �wi�tego miejsca. Gunnora nie ma ani kap�anek, ani s�u�ek �wi�tynnych. Kobiety szukaj�ce jej pomocy staj� przed Istot�, kt�r� mog� wyczu�, ale nie zobaczy�. Dlatego nowo przyby�ych nie powita�y tu �adne kobiety. Natomiast w stajni, zbudowanej przy �wi�tyni, znajdowa�y si� dwa konie, a na dziedzi�cu jaki� m�czyzna chodzi� tam i z powrotem jak �nie�ny kot w klatce, nie o�mielaj�c si� wej�� do wn�trza sanktuarium. Nieznajomy spojrza� na brzemienn� Heroise, kt�ra wkroczy�a niezdarnie na dziedziniec. Potem odwr�ci� si� szybko, jakby w obawie, i� zachowa� si� nieuprzejmie. Dlatego nie zauwa�y� Ursilli, kt�ra mijaj�c go, rzuci�a na� d�ugie, badawcze spojrzenie. Zmarszczy�a lekko brwi, jakby przysz�a jej do g�owy jaka� niepokoj�ca my�l. Ursilla �pieszy�a si� jednak bardzo - musia�a zaj�� si� swoj� pani� i podopieczn�, gdy� wydawa�o si�, �e pani Heroise �le obliczy�a sw�j czas i w�a�nie chwyci�y j� b�le. Ulokowan� w jednym z wewn�trznych pokoik�w obs�ugiwa�a tylko Ursilla, inne kobiety czeka�y na zewn�trz. W powietrzu rozszed� si� intensywny zapach, jakby wszystkie kwiaty p�nego lata zakwit�y jednocze�nie, i rodz�cej wyda�o si�, �e spaceruje mi�dzy klombami w wielkim ogrodzie. Wprawdzie czu�a b�l, ale by� tak daleki, tak nie zwi�zany z jej cia�em, �e nic nie znaczy�. Ros�a w niej ogromna rado��, jakiej jej ch�odny i przebieg�y umys� nigdy dot�d nie zazna�. Nie zdawa�a te� sobie sprawy, �e w s�siedniej komnacie le�y inna p�tniczka, przy kt�rej czuwa jedna z M�drych Kobiet z pobliskiej wioski. Ona r�wnie� �ni�a rado�nie, oczekuj�c dziecka, kt�re pragn�a wzi�� w ramiona, a mi�o�� do niego ju� teraz przepe�nia�a jej serce. �adna z nich nie wiedzia�a, �e zbli�a si� burza. M�czyzna, kt�ry snu� si� po dziedzi�cu, podszed� do wej�cia, spojrza� z niepokojem na gromadz�ce si� ciemne chmury i zadr�a�. Jakkolwiek dobrze zna� kaprysy natury i obserwowa� je przez wiele lat, to ta nieruchoma cisza, kt�ra rozpostar�a si� nad ziemi� pod czarnym niebem, nie przypomina�a niczego, co widzia� w �yciu. Z powodu swojej natury by� wyczulony na dzia�anie si�, kt�re nie pochodzi�y z Arvonu ludzi, ale z Arvonu Mocy. Mo�liwe, i� teraz Moc mia�a si� objawi� w spos�b, kt�ry zagra�a� wszystkiemu w dole. Si�gn�� r�kami do pasa i palcami przebieg� po nim, jakby szuka� czego�. Trzyma� dumnie g�ow�, gdy wyzywaj�co przygl�da� si� chmurom i temu, co, jak przypuszcza�, mog�o nimi kierowa�. Ubrany by� skromnie, w br�zowy kaftan bez r�kaw�w i zielon� jak las koszul�. Jego opo�cza le�a�a na dziedzi�cu. Na nogach mia� br�zowe buty do konnej jazdy i zielone bryczesy. Od razu rzuca�o si� w oczy, �e nie by� wie�niakiem ani nawet w�jtem jakiej� ma�ej i niezbyt wa�nej osady, jak m�g�by sugerowa� ten str�j. Jego g�ste, ciemne w�osy ros�y w szpic nad czo�em, a oczy dziwnie nie pasowa�y do ogorza�ej twarzy - by�y bowiem zielone jak �lepia jakiego� wielkiego kota. Ka�dy, kto kiedykolwiek rzuci�by na niego jedno spojrzenie, zrobi�by to po raz wt�ry, urzeczony bij�cym ode� autorytetem, m�czyzna ten bowiem wydawa� si� kim�, kto rz�dzi si� tylko w�asn� wol�. Teraz jego wargi wypowiedzia�y jakie� s�owa, lecz nie uczyni�y tego g�o�no. Nakre�li� r�k� w powietrzu niewielki znak. W tej samej chwili ze stajni dobieg�o dono�ne r�enie. Nieznajomy odwr�ci� si� szybko. Kiedy r�enie powt�rzy�o si�, m�czyzna podni�s� opo�cz� i pobieg� do koni. W stajni zasta� ludzi z orszaku z Car Do Prawn, spiesznie wprowadzaj�cych przed burz� w�asne wierzchowce. Lecz oba konie zastane tam stan�y d�ba i zar�a�y, bij�c przednimi kopytami jak rumaki bojowe tresowane do walki w Krainie Dolin. S�udzy i stra�nicy zakl�li g�o�no i dotkn�li harap�w, ale podej�� bli�ej si� nie odwa�yli. Wierzchowce, kt�re najwyra�niej broni�y swej kwatery przed obcymi, wyda�y im si� dziwne: by�y jab�kowitej ma�ci, siwe z czarnym, plamy mroku na ich sier�ci, pozbawione wyra�nych kontur�w, zlewa�y si� z t�em i zamazywa�y. Bez trudu mog�yby si� ukry� w zalesionym terenie przed ka�dym wrogiem. By�y wy�sze i l�ejszej budowy ni� wi�kszo�� koni. Teraz zwr�ci�y g�owy w stron� biegn�cego m�czyzny i zar�a�y, witaj�c i jednocze�nie si� skar��c. Nieznajomy 9 bez s�owa min�� przybysz�w i podszed� do zwierz�t. Uspokoi�y si�, tylko sapa�y i parska�y. Ich pan przesun�� d�o�mi po grzbietach, po czym uj�� za uzdy i zaprowadzi� do przeciwleg�ego ko�ca stajni. Umie�ciwszy razem w du�ej przegrodzie, odezwa� si�: - Nie b�dzie k�opot�w, ale trzymajcie si� waszej strony... Powiedzia� to sucho, rozkazuj�cym tonem. Dow�dca eskorty pani Heroise popatrzy� na niego spode �ba. Oburzy�o go, �e kto� tak niepozorny odwa�a si� przemawia� tak wynio�le w obecno�ci jego podw�adnych; gdyby si� znajdowali w ka�dym innym miejscu, zaraz by go osadzi�. Byli jednak w �wi�tyni Gunnory. Tutaj �aden m�czyzna nie o�mieli�by si� sprawdzi�, co by si� sta�o, gdyby kto� obna�y� miecz - �mierciono�n� bro� w miejscu po�wi�conym �yciu. Mimo to spojrzenie, jakim obrzuci� zuchwalca, nie wr�y�o nic dobrego na przysz�o��. W�r�d przybysz�w z Car Do Prawn pewien stra�nik nie odrywa� oczu od nieznajomego, kt�ry sta� pomi�dzy swoimi dziwnymi ko�mi, po�o�ywszy d�onie na ich szyjach. Wierzchowce pochyli�y ku niemu w�skie g�owy, a jeden z nich szczypa� mu w�osy. Pergvin s�u�y� w minionych latach pani Eldris, tej, kt�ra urodzi�a pana Eracha i jego siostr� Heroise. W jego pami�ci od�y�y dalekie wspomnienia, lecz nimi nie podzieli�by si� z nikim z obecnych. Je�li te podejrzenia by�y s�uszne, to jaki� kaprys losu doprowadzi� do nieoczekiwanego spotkania w�a�nie tego dnia i o tej godzinie? Bardzo pragn�� zbli�y� si� do nieznajomego, wypowiedzie� zapami�tane imi� i zobaczy�, czy obcy si� zachowa. Ale dawno temu przysi�g� dochowa� tajemnicy, po tym, jak pewien wygnaniec opu�ci� zamek Car Do Prawn, �eby nigdy tam nie wr�ci�. - Pergvin! - Ostre napomnienie dow�dcy przywr�ci�o go do rzeczywisto�ci: musia� pom�c swoim towarzyszom przy niepokoj�cych si� koniach. Rozszala�a na zewn�trz 10 nawa�nica zdolna by�a zmia�d�y� ka�d� n�dzn� istot� ludzk�. La� nawalny deszcz, tak �e z wej�cia do stajni nie widzieli �wi�tyni Gunnory, chocia� znajdowa�a si� tak niedaleko. Wiatr spad� na nich, ch�oszcz�c lodowatymi strugami, dop�ki nie zamkn�li i nie zaryglowali wr�t. Zdawa�o si�, jakby przez stajni� przebieg� ostrzegawczy dreszcz. Nieznajomy zostawi� konie, podszed� do wr�t i po�o�y� d�o� na ryglu. Jednak�e Cadoc, dow�dca eskorty pani Heroise, szybko przeci�� mu drog� i wsun�� si� mi�dzy podniesion� r�k� a klamk�. - Zostaw to w spokoju! - Musia� niemal krzycze�, gdy� ryk wiatru zag�usza� s�owa. - Chcesz da� dost�p �ywio�om? Tamten zn�w opu�ci� r�k� do pasa, przesun�� po nim palcami, jakby czego� tam szuka�. Nie wyci�gn�� jednak z pochwy kr�tkiego miecza, kt�ry bardziej przypomina� kordelas le�nika ni� or� u�ywany na wojnie. Pomimo wrz�cego w piersi gniewu Cadoc przest�pi� z nogi na nog� pod spojrzeniem, kt�re zwr�ci� na niego nieznajomy. Mimo to nie ust�pi� i tamten po d�u�szej chwili wr�ci� do odleg�ej przegrody, stan�� mi�dzy ko�mi i opar� d�onie na ich karkach. Tymczasem Pergvin, spogl�daj�c ukradkiem zauwa�y�, �e dziwny m�czyzna zamkn�� oczy i porusza� wargami, wymawiaj�c s�owa, kt�rych nie m�g� lub nie �mia� wypowiedzie� na g�os. Stary stra�nik poczu� si� nieswojo, prawie si� zawstydzi�, jakby obserwowa� co� bardzo osobistego. Odwr�ci� si� wi�c szybko i do��czy� do towarzyszy niedoli. Pochylali g�owy i kulili si� wraz z ka�dym uderzeniem wiatru w stajni�, kt�ra obecnie wydawa�a si� nader w�t�ym schronieniem. Ich konie wpad�y teraz w panik�, w przeciwie�stwie do wierzchowc�w nieznajomego, kt�re sta�y spokojnie. Staraj�c si� je uspokoi�, pozapominali o w�asnych l�kach i obawach. Pani Heroise nie mia�a poj�cia o nawa�nicy szalej�cej za murami �wi�tyni. Ale czuwaj�ca przy niej Ursilla przys�uchiwa�a si� gwa�townym podmuchom i zawodzeniu wiatru, czu�a pulsowanie dzikich si� natury docieraj�cych do wn�trza staro�ytnej budowli. R�s� w niej strach i zdumienie; nie mog�a wyzby� si� przekonania, �e to z�y znak. Pragn�a pos�u�y� si� moc�, odczyta� wr�b� kryj�c� si� za w�ciek�o�ci� �ywio��w. Nie odwa�y�a si� jednak uszczupli� skoncentrowanej na pani Heroise energii, �eby nie przeszkodzi� w spe�nieniu si� ich wsp�lnego �yczenia. �pi�ca w s�siedniej komnacie p�tniczka ockn�a si� z zes�anej przez Gunnor� drzemki. Spochmurnia�a i wyci�gn�a przed siebie obronnym gestem r�ce, jakby chc�c oddali� jak�� gro�b�. Czuwaj�ca przy niej M�dra Kobieta uj�a jej d�onie i stara�a si� j� uspokoi�. Nie w�ada�a ona wielk� moc�. W por�wnaniu z si�ami, kt�re mog�a przywo�a� Ursilla, jej dzia�ania przypomina�y niezdarne pr�by dziewczynki nie znaj�cej jeszcze staro�ytnej wiedzy. Mimo to za po�rednictwem jej r�k spok�j i otucha sp�yn�y na p�przytomn� p�tniczk� i przegna�y strach. Nieokre�lony, lekki cie�, kt�ry j� dotkn��, znik�, rozp�yn�� si�. W szczytowym momencie burzy rozleg� si� krzyk nowo narodzonego i dobieg� z obu izdebek jak echo. Ursilla spojrza�a na dziecko, kt�re trzyma�a na r�kach. Jej twarz wykrzywi� grymas. Pani Heroise otworzy�a oczy i rozejrza�a si� doko�a, szybko odzyskuj�c przytomno��. Jej walka by�a sko�czona, zdoby�a wszystko, czego pragn�a i nad czym pracowa�a tak d�ugo. - Daj mi popatrze� na mojego syna! - zawo�a�a. Kiedy Ursilla zawaha�a si�, Heroise unios�a si� wy�ej na pos�aniu. - Dziecko, co jest z dzieckiem? - zapyta�a. - Nic... - odrzek�a powoli czarownica - tylko to,.�e urodzi�a� c�rk�. - C�rk�?! - Wydawa�o si�, i� Heroise nie mo�e 12 wydusi� z siebie tego s�owa. Tak mocno zacisn�a r�ce na okryciu, jakby chcia�a podrze� tkanin� na kawa�ki. - To niemo�liwe! Rzuci�a� wszystkie czary w noc, w kt�r�... w kt�r�... - Zakrztusi�a si�. W�ciek�o�� malowa�a si� na jej twarzy. - Tak by�o we wr�bach... Przysi�ga�a�, �e tak si� stanie! - Tak. - Ursilla owin�a niemowl� pieluszk�. - Moc nie k�amie. Wobec tego musi by� jaki� spos�b... - Jej twarz st�a�a. Utkwi�a wzrok w swojej pani, a jej oczy by�y puste i martwe. Wydawa�o si�, i� dusza czarownicy opu�ci�a cia�o w poszukiwaniu potrzebnej wiedzy. Heroise patrzy�a na ni� w napi�ciu, ale bardzo spokojnie. I nawet mimochodem nie spojrza�a na dziecko kwil�ce na kolanach Ursilli. Skupi�a ca�� uwag� na M�drej Kobiecie. Wyczu�a Moc. Z nauk pobieranych w Garth Howel zapami�ta�a tyle, �e orientowa�a si�, i� jej powiernica rzuca�a teraz czary. Lecz cho� ju� nie robi�a jej wyrzut�w, skr�ci�a w d�oni i szarpn�a okrycie, nawet nie pr�buj�c uspokoi� palc�w. B�ysk �ycia na nowo pojawi� si� w oczach czarownicy, kt�ra odwr�ci�a lekko g�ow�, wskazuj�c podbr�dkiem na �cian� z lewa. - To, czego pragniesz, jest tam. Ch�opiec urodzony w tej samej chwili, co twoje dziecko... Heroise j�kn�a. To by� spos�b... To by� jedyny spos�b! - Jak... Ursilla gestem nakaza�a jej milczenie. Nadal trzymaj�c niemowl� w zgi�ciu ramienia, zwr�ci�a si� twarz� do �ciany. Jej prawa d�o� unios�a si� i opad�a, kiedy czubkiem palca nakre�li�a na tej zaporze jakie� znaki i symbole. Niekt�re z nich za�wieci�y na chwil� czerwieni�, jakby �arzy� si� w nich ogie�. Innych Heroise nie rozpozna�a, gdy� M�dra Kobieta gestykulowa�a bardzo szybko. Kre�l�c czarodziejskie znaki Ursilla �piewa�a zakl�cia i wymawia�a Wielkie Imiona, ale zawsze tylko szeptem. Mimo to Heroise s�ysza�a je wyra�nie w�r�d wycia wichury. Na d�wi�k jednego lub dw�ch Wielkich Imion wzdrygn�a si� i zadr�a�a, lecz nie zaprotestowa�a. Obserwowa�a tylko wszystko uwa�nie, czekaj�c na spe�nienie swoich pragnie�. Wreszcie czarownica zako�czy�a czary. - Sta�o si� - powiedzia�a. - Rzuci�am czar zapomnienia. Obie kobiety �pi�. Kiedy si� obudz�, obok b�dzie dziecko, kt�re uznaj� za prawdziwie przez tamt� narodzone. - Tak, zr�b to szybko! - ponagli�a j� pani Heroise. Ursilla odesz�a, a Heroise osun�a si� zn�w na �o�e. A wi�c spe�ni�a swoje zamiary: urodzi�a dziedzica Car Do Prawn. W przysz�o�ci - jej oczy zab�ys�y - to ja... to ja b�d� tam pani�! I dysponuj�c bogactwami ca�ej posiad�o�ci, a przy tym w�adz� nad pos�usznym sobie dziedzicem, i maj�c do pomocy Ursill� - czeg� z czasem nie osi�gn�! Roze�mia�a si� g�o�no, gdy czarownica wr�ci�a, trzymaj�c w ramionach zawini�te w pieluszk� dziecko. Poda�a je Heroise. - To tw�j przystojny syn, pani. - Wypowiedzia�a staro�ytn� formu�k� u�ywan� przez po�o�ne. - Popatrz na niego i nadaj mu imi�, �eby mu si� dobrze wiod�o w �yciu. Pani Na Zamku niezdarnie wzi�a niemowl�. Spojrza�a na jego twarzyczk� z zaci�ni�tymi mocno powiekami o ciemnych rz�sach, na w�o�on� do ust pi�stk�. Mia� ciemne w�osy. To dobrze. Jej w�asne mia�y niemal ten sam odcie�. Odsun�a pieluszk�, �eby obejrze� ma�e cia�ko. Tak, by� prawid�owo ukszta�towany i nie mia� �adnego znamienia, kt�re p�niej mog�oby pos�u�y� do zakwestionowania jego pochodzenia. - Nazywa si� Kethan - o�wiadczy�a szybko, jakby w obawie, �e kto� jej w tym przeszkodzi. - To m�j syn, dziedzic Car Do Prawn, przysi�gam na Moc. Ursilla pochyli�a g�ow�. - Zawo�am twoje dworki - odpar�a. - Kiedy burza si� sko�czy, powinni�my ruszy� w powrotn� drog�. Heroise wygl�da�a na lekko zaniepokojon�. - Powiedzia�a�, �e one - ruchem g�owy wskaza�a na �cian� - nigdy si� nie dowiedz�. - To prawda, przynajmniej na razie. Ale im d�u�ej tu pozostaniemy, tym wi�ksze ryzyko, �e co� mo�e pokrzy�owa� nasze plany, mimo �e wspar�am je pot�nymi czarami. Ona... - Ursilla zawaha�a si�. - Ta, kt�ra jest matk�, wyda�a mi si� dziwna. Ma nieco talentu... - A wi�c dowie si�! - Heroise przytuli�a ch�opca do piersi tak mocno, �e obudzi� si� i krzykn�� cicho, wymachuj�c pi�stkami, jakby chcia� uwolni� si� z jej u�cisku. - Mo�e mie� talent, ale nie mo�e si� r�wna� ze mn� - wynio�le odparowa�a czarownica. - Wiesz, �e potrafimy oceni� kogo� takiego jak my same. Jej pani skin�a g�ow�. - Lepiej oddalmy si� st�d. Przy�lij do mnie moje dworki. Chcia�abym, �eby zobaczy�y to dziecko, �eby uzna�y je od pierwszej chwili jego �ycia za Kethana, kt�ry jest tylko m�j! W s�siedniej komnacie prawdziwa matka ch�opca drgn�a. Na jej twarzy malowa� si� lekki niepok�j. Poruszy�a opart� na poduszce g�ow� i otworzy�a oczy. Tu� przy niej le�a�o dziecko. M�dra Kobieta pochyli�a si� nad ni�. - Tak, pani, to twoja c�reczka. Tak, naprawd� ni� jest. Twoja �liczna c�reczka, pani. Popatrz na ni� i nadaj jej imi�, �eby wiod�o jej si� w �yciu. Matka z rado�ci� wzi�a dziewczynk� w ramiona. - Ona nazywa si� Aylinn, jest c�rk� moj� i mego ma��onka. Och, przyprowad� go szybko, gdy� teraz, gdy ju� nie jestem pod opiek� Gunnory, odczuwam niepok�j. Przyprowad� go szybko! Przytuli�a c�rk� i zanuci�a mi�o�nie ko�ysank�. Aylinn otworzy�a oczy, a potem buzi� i wyda�a cichy okrzyk, jakby nie by�a pewna, czy �wiat jest dostatecznie sympatyczny. Kobieta roze�mia�a si� rado�nie. - Ach, c�reczko, jeste� po dwakro�, po trzykro� uprag- niona. B�dziesz mia�a lepsze �ycia ni� ja, kiedy by�am dzieckiem. B�d� ci� chroni� moje ramiona i miecz mojego ma��onka - a ty b�dziesz trzyma�a w r�czkach nasze serca! Burza cich�a. Nieznajomy m�czyzna wydosta� si� ze stajni i spotka� w drzwiach �wi�tyni M�dr� Kobiet�, kt�ra asystowa�a przy porodzie. �piesz�c do swej ma��onki us�ysza� jakie� poruszenie w s�siedniej komnacie, ale nie zwr�ci� na to uwagi. Nie patrzy� nawet wtedy, gdy nast�pnego dnia rano orszak z Car Do Prawn opu�ci� �wi�te miejsce; Pani Na Zamku jecha�a w konnej lektyce, trzymaj�c w ramionach swego syna. Troje pozosta�ych w �wi�tyni jaki� czas p�niej r�wnie� wyruszy�o w drog�. Skierowali si� na p�noc, ku najdzikszym lasom, kt�re by�y dla nich domem. O �yciu Kethana jako dziedzica Car Do Prawn Car Do Prawn nie jest ani najwi�kszym z zamk�w, kt�re sk�adaj� ho�d naczelnemu wodzowi Klanu Czerwonych P�aszczy, ani te� najbogatszym. A jednak mi�o popatrze� na to, co znajduje si� w jego granicach: sady pe�ne wi�ni i jab�ek, z kt�rych si� robi jab�ecznik znany w ca�ym Arvonie kordia� wi�niowy, pola uprawne zawsze wydaj�ce obfite plony zb�, rozleg�e ��ki z mn�stwem owiec i liczne stada byd�a. W samym �rodku tej pi�knej i �yznej krainy wznosi si� Zamek, obok kt�rego przycupn�a ma�a wioska, grzej�ca si� w pronieniach s�o�ca. Domy s� pokryte dachami o ostrych szczytach i rze�bionych fantazyjnie okapach. �ciany maj� z jasnoszarego kamienia, dach z dach�wki �upkowej, rze�by splataj� si� z pomalowanymi zieleni� i z�otem linami. Lecz sam Zamek, chocia� zbudowany z identycznego surowca, pozbawiony jest owych pe�nych wdzi�ku ozd�b. Wie�e zawsze otacza cie�. Mo�e rzucaj� go niewidzialne chmury? Nawet w �rodku lata w zamkowych murach wszystko przenika ch��d, kt�rego nikt poza mn� zdawa� si� nie zauwa�a�. Cz�sto odnosi�em wra�enie, �e jego prastarymi korytarzami w�drowa�y jakie� istoty maj�ce niewiele wsp�lnego z lud�mi, �e wynurza�y si� z k�t�w zaciemnionych komnat. Od czasu gdy zacz��em cokolwiek rozumie�, pani matka da�a mi do zrozumienia, �e w przysz�o�ci to ja b�d� tu rz�dzi�. Lecz ta obietnica nie nape�ni�a mnie dum�. Wr�cz przeciwnie, zacz��em si� zastanawia�, czy jakikolwiek cz�owiek mo�e ro�ci� sobie pretensje do w�adania nawiedzanym przez duchy miejscem. Mo�liwe, i� moja pow�ci�gliwo�� sta�a si� moj� najlepsz� obron�, poniewa� nigdy nie opowiedzia�em pani matce ani Ursilli (kt�rej wielce si� obawia�em) o tych dziwnych i niepokoj�cych fantazjach dotycz�cych Car Do Prawn. Do uko�czenia sze�ciu lat mieszka�em w Wie�y Dam razem ze swoj� jedyn� r�wie�niczk�: by�a ni� starsza ode mnie o rok panienka Thaney, c�rka pana Eracha. Wcze�niej powiedziano mi te�, �e nasze dalsze losy b�d� wsp�lne i �e kiedy osi�gniemy odpowiedni wiek, we�miemy �lub, przypiecz�towuj�c w ten spos�b przysz�o�� naszego Domu. Wtedy niewiele to dla mnie znaczy�o, a mo�e r�wnie� i dla niej. Thaney by�a wysoka jak na swoje lata, bardzo rozgarni�ta i do�� sprytna. Szybko przekona�em si�, �e je�li oboje co� spsocili�my i wszystko si� wyda�o, wina zawsze spada�a tylko na mnie. Ani jej nie lubi�em, ani nie czu�em do niej niech�ci. Po prostu zaakceptowa�em jej obecno�� tak jak ubranie na ciele i pokarm na talerzu. Inaczej rzeczy si� mia�y z jej bratem Maughusem. By� starszy ode mnie o jakie� sze�� lat i mieszka�, w Wie�y 18 M�odzie�c�w, a do nas przychodzi� od czasu do czasu, �eby odwiedzi� swoj� babk�, pani� Eldris. M�wi� "jego babk�", chocia� by�a te� i moj�. Jednak pani Eldris da�a jasno do zrozumienia, kogo z nas woli; gdy tylko dostrzeg�a mnie w pobli�u, ignorowa�a mnie albo mia�a do mnie o wszystko pretensje, trzyma�em si� wi�c z dala od jej komnat. Nasz dw�r by� dziwnie urz�dzony. Pocz�tkowo nie zdawa�em sobie z tego sprawy, bo nie zna�em innego. D�ugo by�em przekonany, �e wszystkie rodziny �yj� tak jak nasza. Pani Eldris posiada�a w�asne komnaty i Thaney powinna w nich przebywa�, ale moja kuzynka przewa�nie robi�a to, co chcia�a. Jej dworka by�a stara, gruba i troch� leniwa, wi�c nie pilnowa�a Thaney tak, jak nakazywa� obyczaj. Odwiedziny Maughusa w ich pokojach by�y dla mnie sygna�em, �e musz� si� mie� na baczno�ci. Je�li kiedykolwiek znale�li�my si� sam na sam (a dba�em o to, �eby zdarza�o si� to jak najrzadziej), wr�cz nie skrywa�, �e �le mi �yczy. By� bardzo dumny i po�era�a go (o czym dobrze wiedzia�em) niemal taka sama ambicja jak ta, kt�ra kierowa�a post�powaniem mojej matki. �wiadomo��, �e nie zostanie Panem Na Zamku po swoim ojcu, nape�nia�a go gorycz�, kt�ra ros�a z ka�dym rokiem. Doskonale zdawa�em sobie spraw�, �e mnie nienawidzi nie jako cz�owieka, lecz za to, �e by�em dziedzicem Car Do Prawn. Moja matka pani Heroise i M�dra Kobieta Ursilla mia�y r�wnie� swoje komnaty, kt�re znajdowa�y si� na najwy�szym pi�trze Wie�y Dam. Pani Heroise bardzo interesowa�a si� sprawami dworu. Nigdy si� nie dowiedzia�em, czy kiedy� w przesz�o�ci dosz�o do starcia z pani� Eldris, z kt�rego wysz�a zwyci�sko moja matka. W ka�dym razie, podczas nieobecno�ci pana Eracha to jego siostra wydawa�a rozkazy i sprawowa�a s�dy w Wielkiej Sali. Przy takiej okazji zawsze trzyma�a mnie przy sobie: siedzia�em na sto�eczku tu� za wysokim krzes�em Pana Na Zamku z przewieszonym przez oparcie czerwonym p�aszczem naszego klanu, przys�uchuj�c si� wydawanym przez ni� wyrokom. P�niej t�umaczy�a mi powody tej lub innej decyzji - czy zosta�a podyktowana zwyczajem, czy te� by�a rezultatem jej rozumowania. Jeszcze jako ma�e dziecko wyczuwa�em instynktownie, �e pragn�a zaj�� to miejsce na zawsze. Wydawa�o si�, jakby w jej kobiecym ciele ujawni�y si� przypisywane m�czy�nie cechy, musia�a si� wi�c buntowa� przeciw naszym zwyczajom ograniczaj�cym jej prawa. Tylko pod jednym wzgl�dem by�a ca�kiem wolna: mog�a bez przeszk�d pos�ugiwa� si� moc�. Ursilla by�a jedyn� osob� w ca�ym Zamku, kt�rej wy�szo�� uznawa�a moja matka. Wiem, �e zazdro�ci�a M�drej Kobiecie jej wiedzy i talentu. Chocia� pani Heroise sama posiada�a podobne zdolno�ci, to by�y one niewielkie i brakowa�o jej bieg�o�ci, kt�r� mo�e da� d�ugoletnia nauka i wewn�trzna dyscyplina. Tylko dzi�ki nim mog�aby dor�wna� swojej nauczycielce, ale by�a na tyle m�dra, �e zdawa�a sobie z tego spraw�. Nigdy jednak nie przyzna�a si� do braku zdolno�ci w jakiejkolwiek innej dziedzinie. Moja matka nie rozwin�a w sobie si�y charakteru niezb�dnej do uj�cia w karby w�asnych pragnie� i uczu�. Nie mog�aby zatem otrzyma� pe�nego wykszta�cenia czarownicy, nawet gdyby nie sta�a si� naczyniem, kt�rego zadaniem by�o urodzenie dziedzica Car Do Prawn. A kiedy cz�owiek bardzo czego� pragnie i nie mo�e tego uzyska� z powodu jakiej� wewn�trznej niedoskona�o�ci, zdarza si�, �e z czasem gorzknieje. Skoro pani Heroise nie mog�a zdoby� w�adzy w jednej dziedzinie, postanowi�a zrealizowa� swoje ambicje w innej. Powiedzia�em ju�, �e obawia�em si� Ursilli i wola�em jej unika�. Ale podobnie jak moja matka zmusza�a mnie do nauki rz�dzenia, tak M�dra Kobieta w takim samym 20 stopniu zajmowa�a si� moimi sprawami. Mimo �e czarownica w�ada inn� cz�stk� mocy ni� ta, kt�r� mo�e przywo�a� czarownik, Ursilla uczy�a mnie tego, co uwa�a�a za korzystne i dobre dla mnie. Dopiero p�niej zorientowa�em si�, �e jej nauki by�y starannie oczyszczone ze wszystkiego, co pomog�oby mi unikn�� przysz�o�ci, jak� dla mnie wybra�y. To Ursilla nauczy�a mnie odczytywa� runy, to ona po�o�y�a przede mn� wyselekcjonowane staro�ytne pergaminy - dotyczy�y g��wnie dziej�w Czterech Klan�w, historii Arvonu i Car Do Prawn. Gdybym si� tym nie interesowa�, uzna�bym jej lekcje za nudne i zniech�ci� si� do tych przymusowych i �mudnych zaj��. Jednak Kroniki, kt�re M�dra Kobieta uzna�a za po�yteczne dla kszta�towania mojego charakteru, polubi�em i ch�tnie si� uczy�em. Historia Arvonu nie zawsze toczy�a si� g�adko i sennie. Z�ote dni tylko pozornie zdawa�y si� bez ko�ca. W przesz�o�ci (nie wiadomo dok�adnie, kiedy, poniewa� ci, kt�rzy spisywali wydarzenia, nie byli zainteresowani dok�adnym podliczeniem minionych p�r roku) szala�a tu wielka wojna, kt�ra doprowadzi�a do niemal ca�kowitego zniszczenia struktur spo�ecznych. Przed tym okresem chaosu nasza posiad�o�� nie graniczy�a z g�rami na wschodzie i po�udniu, ale rozci�ga�a si� znacznie dalej, si�gaj�c na wschodzie do legendarnego morza, a na po�udniu do dzi� ju� zapomnianych ziem. Mieszka�cy Arvonu w mniejszym lub wi�kszym stopniu mieli dar przywo�ywania niewidzialnych si�, wi�c cz�sto nasi wielmo�e i w�adcy byli r�wnie� panami mocy. Zacz�li eksperymentowa� z sam� si�� �ycia, stwarzaj�c istoty, kt�re by im s�u�y�y i rozprawia�y si� bezlito�nie z ich wrogami. Wielu z nich z�era�a ambicja r�wnie wielka jak ta, kt�ra kierowa�a post�powaniem mojej matki, prze�cigali si� zatem w pr�bach ustanowienia w�asnych rz�d�w w kraju. Przekroczyli wszelkie granice �le poj�tych eksperymen- 21 t�w: otworzyli Bramy do dziwnych i straszliwych wymiar�w. P�niej walczyli ze sob�, niszcz�c ca�e po�acie kraju. Niekt�re z si� przez nich wyzwolonych okaza�y si� plagami niszcz�cymi nawet sam� moc. K��tliwi magnaci, w miar� jak mala�a ich liczba, po kolei wycofywali si� i powracali w�a�nie tu, do serca swej ojczyzny. Niekt�rzy przybyli szybko, zaniepokojeni i przera�eni przejawami dzia�ania energii, kt�rych nie mogli kontrolowa�. Inni zwlekali jak najd�u�ej, gdy� tak g��boko zapu�cili korzenie w swych w�o�ciach, �e z najwy�sz� niech�ci� zdobyli si� na co�, co w ich poj�ciu by�o wygnaniem. Niewielka cz�� tych ostatnich nigdy nie wr�ci�a do Arvonu. By� mo�e oni sami albo ich potomkowie wiod� teraz n�dzny �ywot w po�o�onej na po�udnie od Arvonu Krainie Dolin, kt�r� obecnie zamieszkuje inny rodzaj ludzi. Nikt jednak tego nie wie na pewno. W pewnym momencie drogi do Arvonu zosta�y zamkni�te za pomoc� czar�w i nikt ju� si� nie zapuszcza� do Krainy Dolin. Nie wszystkich zadowoli�a ucieczka przed rezultatami w�asnego szale�stwa. Nadal rzucali sobie wzajemnie wyzwania a� do dnia, w kt�rym przeciw nim wyst�pi�o Siedmiu Wielmo��w. Dosz�o wtedy do ostatniej, straszliwej konfrontacji pomi�dzy tymi, kt�rzy wybrali walk�, a tymi, kt�rzy chcieli tylko pokoju i - mo�e - zapomnienia. W jej wyniku wi�kszo�� Wielkich Adept�w albo wygnano za Bramy prowadz�ce do innych wymiar�w i epok, albo zg�adzono po pozbawieniu ich si�y woli. Ich zwolennik�w r�wnie� skazano na banicj� na pewien okre�lony czas. Kiedy dotar�em do tego miejsca w Kronikach, zapyta�em Ursill�, czy kt�ry� z owych banit�w kiedy� wr�ci�. Nie wiem, czemu wyda�o mi si� to wa�ne, mo�e dlatego, i� porazi�a mnie my�l, �e i ja m�g�bym zosta� wygnany z Arvonu i b��ka� si� bez celu w obcym �wiecie. - Niekt�rzy wr�cili - odrzek�a kr�tko. - Ale tylko pomniejsi. Wielcy Adepci nigdy nie wr�c�. Teraz to ju� nie 22 ma znaczenia, Kethanie. Zreszt� nie powinno ci� to interesowa�, ch�opcze. Ciesz si�, �e urodzi�e� si� tu i teraz. Zawsze przemawia�a do mnie ostrym g�osem i mia�em wra�enie, �e tylko czyha, a� pope�ni� jakie� przewinienie, za kt�re b�dzie mog�a mnie ukara�. Czytaj�c cz�sto podnosi�em g�ow� i napotyka�em wpatrzone we mnie oczy M�drej Kobiety. W�wczas przypomina�em sobie wszystkie swoje najdrobniejsze nawet grzeszki i kr�ci�em si� na krze�le czekaj�c, kiedy sam� tylko si�� woli zmusi mnie do ich wyznania. Nigdy jednak do tego nie dosz�o. Zmiana w moim �yciu nast�pi�a wtedy, gdy osi�gn��em wiek, w kt�rym, zgodnie ze zwyczajem, musia�em przenie�� si� do Wie�y M�odzie�c�w i rozpocz�� tam nauk� wojennego rzemios�a (chocia� od wielu lat nie by�o wojny poza zdarzaj�cymi si� od czasu do czasu napadami dzikich ludzi ze wzg�rz). W noc poprzedzaj�c� to wydarzenie Ursilla i Heroise zabra�y mnie do wewn�trznej komnaty, kt�ra by�a prawdziwym sanktuarium czarownicy. Gobeliny nie zdobi�y jej kamiennych �cian, na kt�rych przed wiekami wymalowano - wyblak�e dzi� i niezrozumia�e dla mnie - znaki i runy. Na �rodku sta� prostok�tny kamienny blok, d�ugi jak m�skie �o�e. O�wietla�y go ustawione na obu ko�cach cztery �wiece grubo�ci ramienia ma�ego ch�opca, osadzone w wysokich srebrnych �wiecznikach, ze staro�ci pokrytych plamami i w�erami. Nad sto�em wisia�a kula �wiec�ca srebrzystym blaskiem podobnym do ksi�ycowego. �a�cucha, kt�ry m�g�by utrzymywa� j� w powietrzu, nie dojrza�em. Po prostu unosi�a si� w powietrzu. Na pod�odze wok� kamiennego bloku namalowano pi�cioramienn� gwiazd�, kt�ra po�yskiwa�a �wie�� farb�, jakby dopiero co po�o�on�. Na ko�cach wszystkich ramion gwiazdy sta�y wysokie �wieczniki, du�o wy�sze ni� ja. �wiece stoj�ce na kamiennym bloku by�y czerwone, a te na kra�cach gwiazdy - ��te. W k�tach komnaty sta�y przeno�ne piecyki z takiego samego zniszczonego przez czas srebra jak �wieczniki. Z ka�dego bucha� wonny dym, kt�ry wi� si� ku g�rze, tworz�c pod sufitem szar� chmur�. Ursilla odrzuci�a dzi� swoj� codzienn� matowoszar� szat� i plisowany w drobne fa�dki p��cienny czepiec, zawsze okalaj�cy jej chud� twarz o ostrych rysach i zas�aniaj�cy w�osy. Sta�a teraz z obna�onymi ramionami, a jej ciemne, przetykane siwizn� pukle opada�y na niebiesk� sukni�, kt�ra po�yskiwa�a ol�niewaj�co w blasku lampy. Na piersiach M�drej Kobiety widnia� wielki srebrny wisior w kszta�cie miesi�ca w pe�ni wysadzany kamieniami ksi�ycowymi, niebieskawymi jak l�d w otoczce mlecznobia�ych. Moja matka r�wnie� ubra�a si� inaczej. Zawsze nosi�a bogate stroje, lecz tej nocy - w przeciwie�stwie do Ursilli - wydawa�a si� odziana skromniej ni� zwykle. Jej suknia mia�a pomara�czow� barw� p�omieni, a w�osy okrywa�y j� ciemnym p�aszczem. Wisior na jej piersi by� g�adkim miedzianym owalem bez �adnych ozd�b. To ona zaprowadzi�a mnie do sanktuarium M�drej Kobiety. Stan�a przed pi�cioramienn� gwiazd� i zacisn�a mi mocno r�ce na ramionach, jakby obawia�a si�, �e zechc� uciec. By�em tak onie�mielony tym, co tutaj zobaczy�em, i� nie zastanawia�em si�, jak� rol� przyjdzie mi odegra�. Ursilla okr��y�a kamienny blok, wskazuj�c palcem na ka�d� ze �wiec. Zapala�y si� w odpowiedzi na jej gesty. W ko�cu tylko �wieca stoj�ca przede mn� i moj� matk� pozosta�a nie zapalona. Pani Heroise popchn�a mnie lekko do przodu i oboje znale�li�my si� w obr�bie namalowanej na pod�odze gwiazdy. Potem szybko mnie podnios�a i po�o�y�a na kamiennym bloku. Ledwie si� tam znalaz�em, ogarn�a mnie nag�a senno��. Nie mog�em si� poruszy�, ale wcale si� nie ba�em. P�omyk ukoronowa� ostatni� ze �wiec na kra�cach gwiazdy. Teraz Ursilla zapali�a w ten sam spos�b �wiece przy mojej g�owie i stopach. Czekaj�ca w g�rze chmura dymu zacz�a si� obni�a�. Musia�em zamkn�� oczy. Z daleka, bardzo daleka dobieg� mnie cichy �piew, ale nie rozumia�em s��w pie�ni. Zapad�em w sen. Obudzi�em si� wcze�nie rano w moim w�asnym �o�u. Nie pami�ta�em �adnego ze sn�w, zachowa�em jedynie w pami�ci �w pocz�tek nocy. Cho� by�em jeszcze bardzo m�ody, to jednak wyczu�em, �e by�a to tajemnica, o kt�rej nie nale�a�o wspomina�. Nikt nie m�g�by mi wyja�ni� znaczenia tego, co mnie spotka�o. M�j wuj, pan Erach, kapitan Cadoc i wi�ksza cz�� dru�yny Car Do Prawn opu�cili zamek. Wyruszyli z Ofiar� Plon�w z wina i ziarna do w�o�ci Wodza Klanu Czerwonych P�aszczy. Dlatego owego poranka przyszed� po mnie niejaki Pergvin, woj, kt�rego ju� wielokrotnie widzia�em, poniewa� zawsze towarzyszy� pani Eldris, ilekro� wyje�d�a�a z Zamku. By� m�czyzn� w �rednim wieku, niezbyt rozmownym. Zajmowa� niez�� pozycj� w�r�d �o�nierzy jako mistrz szermierki i dobry je�dziec. Wydawa�o si� jednak, �e nie zamierza� awansowa� w s�u�bie pana Eracha i �e zadowala�o go obecne �ycie. Nie ucieszy�em si� na widok Pergvina, bo chocia� by�em podniecony i dumny z faktu, �e w ko�cu promowano mnie do Wie�y M�odzie�c�w, pami�ta�em, i� odt�d znajd� si� na �asce i nie�asce mojego kuzyna Maughusa. A poniewa� Pergyina uwa�ano za cz�onka �wity pani Eldris, przypuszcza�em, �e stanie po stronie nienawidz�cego mnie dr�czyciela. - Witaj, paniczu Kethanie - odezwa� si� uroczy�cie i zasalutowa� jak oficerowi. P�niej przeni�s� spojrzenie na moj� matk�, kt�ra sta�a wyprostowana, bez cienia emocji na m�odzie�czej twarzy. Tylko jej oczy zdradza�y, jak do�wiadczony mia�a umys�. - Pani, tw�j brat, pan Erach, na jaki� czas powierzy� mi opiek� nad paniczem Kethanem. Nic mu si� nie stanie... Pani Heroise skin�a g�ow�. - Wiem o tym, Pergyi�ie. Synu - zwr�ci�a si� do mnie. - Zno� dobrze to, co ci� czeka, przesta� by� dzieckiem i szukaj tego, co zrobi z ciebie m�czyzn�. W moim sercu podniecenie ust�pi�o miejsca obawie. W owej bowiem chwili wcale nie czu�em si� przysz�ym m�czyzn�, lecz dzieckiem pozbawionym jakiegokolwiek oparcia. Oto Pergvin zabiera mnie z bezpiecznego gniazda, kt�re dawa�o mi dotychczas schronienie, i przenosi do innego �wiata, �wiata, gdzie w�adz� ma Maughus. B�d� bezbronny. Nie wierzy�em, �e zdo�am si� przeciwstawi� terrorowi kuzyna, gdy� za dobrze pozna�em jego podst�pne intrygi podczas kr�tkich wizyt, kiedy nie mog�em unikn�� jego towarzystwa. Nigdy nie chcia�em prosi� o pomoc mojej surowej matki i zdecydowa�em, �e teraz te� nie poprosz� o ni� tego obcego wojownika. Bo chocia� by�em ma�y, postanowi�em w duchu, i� nikt, a przede wszystkim Maughus nigdy nie odgadnie, �e si� boj�. Nie dopuszcz� do takiej ha�by. - B�dziesz czu� si� samotny, paniczu. - Zauwa�y�em z wdzi�czno�ci�, �e Pergvin nie wzi�� mnie za r�k� i nie ci�gn�� na miejsce ka�ni. Gdy za� przem�wi�, zwr�ci� si� jak do r�wnego sobie �o�nierza, a nie do onie�mielonego ch�opca. - Panicz Maughus wyjedzie razem z tymi, kt�rzy powie�li Ofiar� Plon�w, b�dziemy wi�c mieli Wie�� M�odzie�c�w tylko dla siebie. Mia�em nadziej�, �e nie zauwa�y� ulgi, z jak� przyj��em t� nowin�. �askawy los da� mi troch� czasu na zapoznanie si� z nowym �yciem bez nara�ania si� na z�o�liwo�ci Maughusa. Pragn��em zada� nowemu opiekunowi wiele pyta�, ale powstrzyma�a mnie obawa, �e wyjd� na dzieciucha. Gdy przeszli�my przez dziedziniec i znale�li�my si� w pobli�u wej�cia do Wie�y M�odzie�c�w, nagle rozleg�o si� g�o�ne szczekanie. Nie wiadomo sk�d wyskoczy� wielki c�tkowany pies. By� bardzo du�y; �ci�gni�te wargi od- 26 s�ania�y gro�ne k�y. Ale zamiast rzuci� si� na mnie, nagle przypad� do ziemi, a jego ostrzegawcze warczenie zamieni�o si� w skowyt. Chocia� bardzo ma�o wiedzia�em o psach, gdy� widywa�em je dot�d tylko z daleka, nie mia�em w�tpliwo�ci, �e nie zachowuje si� naturalnie. Wci�� skowycz�c, ze �lin� kapi�c� z pyska, pies przygl�da� mi si� d�ug� chwil�. Potem g�o�no zawy� i wycofa� si� k�api�c z�bami i warcz�c, jakby przed pot�nym wrogiem, kt�rego nie �mie zaatakowa�. Wreszcie uciek� z podwini�tym ogonem. Patrzy�em na niego oniemia�y z zaskoczenia. W pierwszej chwili ogarn�� mnie strach, ale przera�enie i po�pieszna ucieczka psa wprawi�y w os�upienie. Mo�e to Pergvin w jaki� spos�b uchroni� mnie przed atakiem? Kiedy jednak zwr�ci�em na niego wzrok, ujrza�em na twarzy Pergvina takie samo zdumienie, jakie zapewne malowa�o si� na mojej. Spojrza� na mnie tak, jakbym na jego oczach zamieni� si� w jakiego� potwora. Potrz�sn�� lekko g�ow�. - To doprawdy dziwne... - powiedzia� powoli, ale raczej my�la� na g�os, ni� zwraca� si� do mnie. - Dlaczego Latchet tak si� zachowuje? - Zas�pi� si� lekko, ale na jego twarzy wci�� wida� by�o zak�opotanie. - Tak, to naprawd� dziwne. Ach, lepiej chod�my na g�r�, paniczu. Zbli�a si� po�udnie, a po po�udniu musimy wybra� dla ciebie wierzchowca... Jedzenie, kt�re przyni�s� mi Pergvin, by�o mniej wyszukane ni� u mojej matki; sk�ada�o si� z zimnych zraz�w, chleba i sera. Wszystko bardzo mi smakowa�o i nie zostawi�em ani okrucha. Kiedy umy�em r�ce po posi�ku, nabra�em ochoty na nowe lekcje, kt�re mia�y zacz�� si� od konnej jazdy. Pani Heroise niemal ca�y czas sp�dza�a ze mn� w murach Zamku. Gdy zdarza�o mi si� opuszcza� komnaty, to tylko po to, by w towarzystwie kt�rej� z dworek pospacerowa� w ogrodzie lub po polach. Ani matka, ani Ursilla nie 27 zach�ca�y mnie do odkrywczych wypraw. Pomy�la�em, �e je�li naucz� si� je�dzi� konno, to zobacz� troch� �wiata, a mo�e w przysz�ym roku b�d� m�g� towarzyszy� wujowi w takiej podr�y, w jakiej teraz wzi�� udzia� Maughus. Pe�en zapa�u uda�em si� z Pergyinem do stajni. Stary �o�nierz poprowadzi� mnie wzd�u� d�ugiego szeregu boks�w. Konie przygl�da�y mi si� ponad przegrodami. Wyci�ga�y szyje, potrz�sa�y �bami, parska�y i r�a�y og�uszaj�co i przenikliwie. Ich zachowanie zdziwi�o mnie bardzo, gdy� obserwuj�c kr���cych po dziedzi�cu je�d�c�w, nie zauwa�y�em ani takiego niepokoju, ani takiej wrzawy. Kilku stajennych, kt�rzy dot�d przygl�dali mi si� z ciekawo�ci�, po�pieszy�o uspokoi� rumaki, kt�re tymczasem pocz�y stawa� d�ba i kopa� drewniane �cianki. W stajni zrobi�o si� wielkie zamieszanie. Poczu�em na ramieniu ci�k� d�o� Pergvina, kt�ry odwr�ci� mnie w stron� wej�cia. - Wyjd� st�d, paniczu! - rozkaza� po�piesznie. - Zaczekaj na zewn�trz. Nie pobiegn�, powiedzia�em sobie w duchu, ale p�jd�. Wyczuwa�em wok� siebie g�st� mg�� strachu, oddycha�em szybko i serce wali�o mi jak m�otem. Szed�em wi�c powoli, spokojnie, maj�c nadziej�, �e stajenni nie zauwa��, jak bardzo si� boj�. O kupcu Ibycusie i o pasie Z lamparciej sk�ry Pomy�la�em, �e m�j nauczyciel wybra� dla mnie dziwnego wierzchowca, ale nie kwestionowa�em tego. By�a to stara, wolna klacz w podesz�ym wieku, st�pa�a ci�ko i niezdarnie. Lecz w owej chwili ka�dy ko� by� dla mnie prawdziwym cudem. Klacz parskn�a i grzebn�a raz czy dwa kopytem, ale sta�a spokojnie, gdy Pergvin pokazywa� mi, jak nale�y jej dosi���. Kiedy jednak znalaz�em si� w siodle, podnios�a wysoko g�ow� i g�o�no parskn�a. M�j opiekun chwyci� wodze i przem�wi� cicho, g�aszcz�c po nasadzie szyi, by j� uspokoi�. Klacz nagle pokry�a si� potem i kwa�ny zapach zakr�ci� w nosie. Pergvin wyprowadzi� j� za bram� na wygon, gdzie uje�d�ano wierzchowce. Ch�on��em ka�de s�owo starego �o�nierza, gdy� siedz�c w siodle poczu�em si� swobodnie jak nigdy w �yciu. By�a to dobra wr�ba na przysz�o��, nawet je�li teraz Pergvin szed� obok st�paj�cej ospale klaczy, z r�k� na u�dzie, podczas gdy ja trzyma�em niezdarnie wodze. Spotka� mnie zaw�d, gdy m�j nauczyciel skierowa� si� do bramy Zamku. Przykro by�o zamieni� rozleg�� przestrze� na jego ciasne wn�trze. Pergvin zatrzyma� si� w bramie i zdj�� mnie z siod�a. Wskazawszy palcem drzwi Wie�y M�odzie�c�w, poleci� mi przy nich zaczeka�, sam za� odprowadzi� mojego wierzchowca do stajni. Dopiero wtedy zda�em sobie spraw�, �e nas obserwowano. Na dziedzi�cu zgromadzi�o si� wielu stajennych i �o�nierzy. Schodzili mi z drogi, nie patrz�c na mnie. Kiedy dotar�em do drzwi, gdzie mia�em czeka�, zadr�a�em, gdy� mimo m�odego wieku nie by�em g�upim ch�opcem. Zrozumia�em, �e odgrodzi�a mnie od �wiata jaka� bariera, kt�r� dostrzegali zar�wno ludzie jak i zwierz�ta, jakkolwiek ja sam nie mog�em ani jej zobaczy�, ani wyczu�. Wr�ci�em my�l� do dziwnej nocy sp�dzonej w komnacie Ursilli. Czy to tam wydarzy�o si� co�, co tak mnie zmieni�o? Po raz pierwszy opr�cz l�ku przed Ursill� i moj� matk� poczu�em oburzenie. Je�eli za pomoc� sztuki, kt�r� uprawia�y, odgrodzi�y mnie od �ycia Zamku, to by�em na straconej pozycji. Nie chcia�em ich opieki, nawet je�li mia�a mnie broni� przed Maughusem. Na widok Pergvina parobcy i �o�nierze szybko si� rozproszyli, chowaj�c si� po k�tach, wida� nie chc�c, by zauwa�y�, �e si� nami interesuj�. Nigdy w �yciu nie czu�em si� taki samotny. Trzyma�em jednak wysoko g�ow� i rozgl�da�em si� woko�o spokojnie, jakby nie targa�y mn� z�e przeczucia. Ju� wcze�niej nauczy�em si� ukrywa� swoje my�li przed Ursill� i pani� Heroise. Teraz tak�e b�d� musia� nosi� mask�. W taki to spos�b wszed�em do �wiata m�czyzn z Car Do Prawn. Nie wiem, co by si� ze mn� sta�o, gdyby nie Pergvin, kt�ry dyskretnie udziela� mi rad lub pomaga�. Bardzo szybko przekona�em si�, i� wszystkie bez wyj�tku zwierz�ta nie cierpia�y mojego towarzystwa. Kiedy zbli�a�em si� do ps�w, najpierw szczeka�y jak na widok wskazanej przez my�liwego zdobyczy, po czym zaczyna�y skomle�, �lini�y si� i ucieka�y. Nie mog�em te� wsi��� na �adnego konia, dop�ki m�j opiekun nie uspokoi� go za pomoc� napoju z zi�, kt�ry potajemnie przygotowywa�. Zreszt� nawet wtedy zwierz� obficie si� poci�o i dr�a�o na ca�ym ciele. Natomiast we w�adaniu broni� nie sprawi�em opiekunowi zawodu. By�em znacznie l�ejszy od Maughusa, ale nadrabia�em ten brak celnym okiem i piln� nauk�. W ci�gu roku sta�em si� mistrzem w strzelaniu z kuszy, pos�uguj�c si� l�ejsz� jej wersj�. Przyni�s� mi j� Pergyin. Kusza ta sprawi�a mi tyle samo rado�ci, co miecz znaleziony przez niego gdzie� w zbrojowni, lekki i smuk�y, jakby specjalnie dla mnie wykuty. Zapyta�em kiedy�, czy miecz i kusza nale�a�y niegdy� do Maughusa, gdy by� ma�ym ch�opcem. Nie chcia�em bowiem u�ywa� jego broni, nawet je�li jej ju� nie potrzebowa�, �eby nie wywo�ywa� nowych tar� mi�dzy nami. Pergvin odpowiedzia�, �e pochodz� z dawniejszych czas�w i �e pos�ugiwa� si� nimi inny m�odzieniec. Zmarszczy� przy tym lekko brwi i chocia� patrzy� na mnie, wyczu�em, i� przed oczami ma kogo� innego. Wi�c cho� rzadko go o co� pyta�em, teraz si� o�mieli�em. - Kto to by�, Pergvinie? Czy go zna�e�? Przez d�u�sz� chwil� s�dzi�em, �e mi nie odpowie. Odnios�em te� wra�enie, i� przekroczy�em jak�� dozwolon� granic� - tak jakbym odwa�y� si� zapyta� Ursill� o co� z jej zakazanej wiedzy. P�niej Pergvin rzuci� okiem w lewo i w prawo, jakby sprawdza�, czy nikogo nie ma w pobli�u. Lecz o tej porze Zamek by� prawie pusty. M�j wuj wyjecha� na polowanie do p�nocnych las�w, a ju� wcze�niej okaza�o si� przecie�, �e nie mog� bra� udzia�u w takich wyprawach, bo �aden ko� ani pies nie robi�, co do niego nale�a�o, kiedy by�em w pobli�u. - To by� syn z rodu Car Do Prawn - powiedzia� niech�tnie m�j opiekun. - A raczej syn p�krwi... Waha� si� tak d�ugo, �e odwa�y�em si� go ponagli�: - Dlaczego nazywasz go synem p�krwi, Pergvinie? - By�o to dawno temu, kiedy pani Eldris by�a m�od� dziewczyn�. Rzucono na ni� czar mi�osny i odpowiedzia�a na jego zew... Naprawd� mnie zadziwi�. Pani Eldris �y�a d�ugo jak wszyscy ludzie naszej rasy i up�yw lat niewiele dla niej znaczy�. Lecz dla mnie by�a surow� babk�, kt�ra nie mia�a w sobie nic m�odego. Wiadomo�ci�, �e niegdy� uleg�a legendarnemu czarowi mi�osnemu, by�em tak zaskoczony, jakby mi kto powiedzia�, i� pewnego wiosennego poranka zachodnia Wie�a ruszy�a z posad do ta�ca zasiew�w. Pergvin wyczyta� niedowierzanie na mojej twarzy i powiedzia� ostrzejszym tonem: - Wszyscy byli�my kiedy� m�odzi, paniczu Kethanie. Na pewno nadejdzie dzie�, kiedy to ty b�dziesz snu� wspomnienia, kt�re kogo� zdumiej�. Tak, pani Eldris pos�ucha�a mi�osnego wezwania, ale to nie m�czyzna z naszego klanu rzuci� na ni� �w czar. - By�o to w czasach Ostatniej Walki. Cztery Klany i ich sojusznicy spotkali si�, �eby radzi� o obronie i walce z Czarnoksi�nikiem z Ragaardu Mniejszego. Poniewa� ci, kt�rzy odpowiedzieli na wezwanie do boju, musieli ogo�oci� swoje Zamki, pozostawiaj�c tam tylko nieliczne za�ogi, zabrano kobiety i dzieci do twierdz Wodz�w - rzecz jasna, tylko te, kt�re wyrazi�y na to zgod�. Jak dobrze wiesz, bywa�y damy, kt�re wk�ada�y zbroje i dowodzi�y pospolitym ruszeniem ze swych w�o�ci. - Kiedy pani Eldris schroni�a si� w twierdzy Klanu Czerwonych P�aszczy, zobaczy� j� tam i zapragn�� jej pewien Je�dziec Zwierzo�ak. Rzuci� na ni� czar i sprowadzi� do swego �o�a. Dzia�anie czar�w nie trwa�o d�ugo; nie po��czy�o ich te� prawdziwe uczucie. Dlatego z czasem wr�ci�a ona z ma�ym synkiem do Car Do Prawn... - M�wiono, i� odesz�a w chwili, gdy jej ma��onek Zwierzo�ak i ca�y jego klan przebywali gdzie� w wirze walki, jak zawsze, tak� ju� mieli natur�. A gdy dowiedzia� si�, co zasz�o, by�o ju� za p�no. Nie m�g� jej odzyska�. - Jej brat, pan Kardis (kt�ry kilka lat p�niej zgin�� w bitwie pod Thos), dobrowolnie zrezygnowa� na rzecz siostry i jej syna z klanowego prawa sukcesji. Ale kiedy ch�opiec podr�s�, okaza�o si�, �e przewa�a w nim krew jego ojca. W ko�cu odszed� do Szarych Wie�, gdzie m�g� znale�� pobratymc�w, przyjaci� i towarzyszy broni. P�niej, gdy Siedmiu Wielmo��w wywalczy�o pok�j dla Arvonu, Je�d�cy Zwierzo�acy zostali wygnani, gdy� mieli gor�c� krew i trudno im by�o �y� w �wiecie bez wojen. Dopiero kilka lat temu powr�cili z dalekich w�dr�wek. Nie s�d� jednak, i� pani Eldris zachowa�a smutne wspomnienia. Z czasem wysz�a zn�w za m�� i urodzi�a swemu ma��onkowi pana Eracha i twoj� matk�. I czas zatar� tamte wydarzenia w pami�ci. Lecz jej starszy syn mieszka� tutaj w m�odo�ci i ta bro� nale�a�a do niego. Ale teraz lepiej zapomnie� o tym wszystkim, paniczu. - Je�dziec Zwierzo�ak... - powt�rzy�em; pragn��em dowiedzie� si� czego� wi�cej o tym nieznanym wuju, ale nie odwa�y�em si� pyta�. Zreszt� zorientowa�em si�, �e Pergyin nie chcia� d�u�ej rozmawia� na ten temat. W Arvonie mieszka wiele najrozmaitszych lud�w i plemion. Nie wszystkie nale�� do tego samego gatunku. Wsp�yj� z nami plemiona ca�kowicie odmienne cia�em i duchem. Jeszcze inne ��cz� w sobie podobie�stwo do nas z cechami tak dziwacznymi i nam obcymi, �e nie jeste�my w stanie ich zrozumie�. Wreszcie s� ci, kt�rzy nie tylko s� od nas r�ni, ale i wrogo nastawieni, a w�r�d nich istoty tak niebezpieczne, �e ludzie z Czterech Klan�w unikaj� ich i ich terytori�w. Widywa�em le�nych ludzi przychodz�cych na nasze �wi�ta zasiew�w i uroczysto�ci do�ynkowe czy winobrania. Witamy ich ch�tnie, poniewa� bli�si s� �wiatu ro�lin ni� my. Spotyka�em te� stworzenia �udz�co do nas podobne i wzdraga�em si� przed kontaktem z nimi jak przed podmuchem mro�nego wiatru. Je�d�cy Zwierzo�acy, podobnie jak le�ne plemi�, ��cz� w sobie dziedzictwo dw�ch gatunk�w: czasami s� lud�mi, kiedy indziej za� zwierz�tami. Kroniki, kt�re da�a mi Ursilla, zawiera�y sporo wzmianek o takiej przemianie postaci, ale wtedy ma�o mnie to interesowa�o. Teraz jednak us�yszawszy opowie�� Pergvina, robi�em sobie wyrzuty, �e nie zwraca�em wi�cej uwagi na tamte fragmenty. Historia Zwierzo�aka, kt�ry przede mn� u�ywa� miecza i kuszy, obudzi�a m� ciekawo��. Zapragn��em dowiedzie� si� czego� wi�cej. Czy i jego odgradza�a od innych mieszka�c�w Car Do Prawn taka sama niewidzialna bariera jak mnie? Czu�em si� strasznie samotny i coraz bardziej zamyka�em si� w sobie. Gdyby nie Pergvin, by�oby ze mn� ca�kiem �le. Lecz m�j opiekun - pod pozorem nauki wojennego rzemios�a - prawie nie rozstawa� si� ze mn�. Z czasem zacz�� zabiera� mnie na kr�tkie wycieczki poza Zamek, pozna�em wi�c co� wi�cej ni� okoliczne pola. Regu�y narzucone przez moj� matk� nigdy nie pozwala�y mi na sp�dzenie nocy poza Car Do Prawn. Nadal wzywano mnie do Wielkiej Sali podczas sprawowania s�d�w przez wuja. Siadywa�em za wysokim krzes�em, tak jak wtedy, gdy zajmowa�a je moj