2617
Szczegóły |
Tytuł |
2617 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2617 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2617 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2617 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ANDRE NORTON
PREKURSORKA
T�UMACZY�A: MAJA KMIECIK
TYTU� ORYGINA�U: FORERUNNER
ROZDZIA� PIERWSZY
Kuxortal istnia�o od zawsze. Ka�dy handlarz m�g� to potwierdzi� s�owami przysi�gi w�asnej Gildii. Aby si� o tym przekona�, nie trzeba by�o przekopywa� murszej�cych rejestr�w p�r suchych i deszczowych (kt�rych ca�e sterty ju� dawno obr�ci�y si� w proch). Rozleg�e miasto "sta�o na w�asnej przesz�o�ci", obecnie znacznie powy�ej morskiego nabrze�a z du�ym portem oraz rzecznych przystani, wzniesione na g�rze, z kt�rej wzi�o pocz�tek. Ludzie, dzi�ki kt�rym powsta�o, oszcz�dzaj�c sobie pracy, wybudowali bowiem nowe domy na ruinach magazyn�w i siedzib poprzednich mieszka�c�w, zwi�kszaj�c tym samym wysoko�� owej g�ry, gdzie przesz�o�� unicestwi�a dorobek �ycia ich przodk�w.
Miasto by�o ju� niezmiernie stare, gdy na rozci�gaj�cej si� za nim r�wninie wyl�dowa�y pierwsze, przypominaj�ce kszta�tem ig�y, statki kosmicznych handlarzy - kupc�w z gwiazd, kt�rzy nici� swych handlowych transakcji zszywali ze sob� kolejne �wiaty.
Kuxortal by�o stare, ale nie umiera�o. Jego mieszka�cy stali si� niewiarygodn� mieszanin� ras, gatunk�w lub mutacji z pocz�tkami nowych form �ycia. Kuxortal przed wiekami zyska�o szczeg�lne przywileje, poniewa� narodzi�o si� u zbiegu rzeki Kux (stanowi�cej szlak handlowy dla ca�ego kontynentu, przenosz�cej na swych falach �odzie i tratwy do zachodniego morza) z tym w�a�nie morzem. Port nale�a� do bezpiecznych nawet podczas najgorszych nawa�nic w porze deszczowej.
Dzi�ki pomys�owo�ci wielu pokole� ludzi obeznanych z wszelkimi zagro�eniami ze strony morza, wiatru, nawa�nicy i ataku naje�d�c�w ulepszono zabezpieczenia stworzone przez sam� natur�.
Po raz kolejny zyska�o przywileje, gdy zawitali do niego ludzie z gwiazd, poszukuj�cy nie tylko mo�liwo�ci handlowania, ale tak�e otwartego portu, gdzie handluj�cy towarami, kt�rych nie odwa�yliby si� ujawni� przed surow� inspekcj� prawn�, tutaj mogli kupowa� i sprzedawa� bez �adnych ogranicze�, oczywi�cie po uiszczeniu odpowiedniej op�aty Gildiom miasta. Od czasu, kiedy ogie� z rakiety po raz pierwszy wypali� r�wnin� za miastem min�y ju� dziesi�tki p�r suchych i deszczowych. Nikogo nie zdumiewa� widok obcego na kr�tych ulicach, uk�adaj�cych si� niekiedy w �miertelny labirynt dla nieostro�nych.
Zwykle tam, gdzie s� kupcy i ich bogactwa, s� tak�e rabusie. Ci ostatni r�wnie� posiadali w�asn� Gildi� oraz sta�� pozycj� w hierarchii Kuxortal. Bazowa�a ona na starym stwierdzeniu, i� je�li cz�owiek nie strze�e swojego dobytku, to w pe�ni zas�uguje na jego utrat�. Dlatego sprytne z�odziejaszki i prywatni stra�nicy staczali potajemne potyczki, natomiast porz�dkowi z Gildii poprzez rygor i dora�nie wymierzane krwawe kary, pilnowali bezpiecze�stwa na ulicach. Dzia�o si� tak jednak tylko w otoczonych podw�rzami domach i w tych magazynach, kt�re p�aci�y podatek od spokoju.
Tak, jak istnieli z�odzieje �eruj�cy na bogaczach z Kuxortal, tak istnieli r�wnie� drobni handlarze, �yj�cy jak szczury w elewatorze, w kt�rym nie ma skrzydlatego i szponiastego zorsala o przeszywaj�cym ciemno�� wzroku, poluj�cego w mroku na szkodniki. Mieszkali oni w podziemnych norach wykopanych w najni�ej po�o�onej dzielnicy miasta, nazwanych szumnie Ziemiankami, a poniewa� zdobywali towar wygrzebuj�c go z ziemi, zyskali miano Grzebaczy. To w�a�nie oni kupowali lub sprzedawali, a niekt�rym z nich marzy�a si� wielka transakcja, wielkie odkrycie w zalewie dziwnych towar�w, kt�re da�oby im szans� na osi�gni�cie wi�kszych zysk�w.
Simsa by�a na tyle m�dr� Grzebaczk�, aby nie mie� wielkich marze� - przynajmniej nie tak wielkich, by przes�oni�y jej tera�niejszo��. Rozumia�a swoj� bardzo nisk� pozycj� w og�lnej hierarchii �ycia, gdzie by�a prawie tak ma�a jak gamlin. Z ca�� pewno�ci� by�a r�wnie zwinna jak te futrzaste zwierzaki, u�ywane podczas najazd�w przez Mi�o�nik�w Ciemno�ci. Nie mia�a �adnych krewnych. Ze swojej wiedzy o �wiecie wyniesionej z dzieci�stwa wnioskowa�a, i� jest przedstawicielk� rodu o dziwacznej mieszaninie krwi, kt�ra w du�ym stopniu stanowi�a o og�lnej odmienno�ci Kuxortal. Wiedz�c, �e jej inno�� nara�aj� na szczeg�lne niebezpiecze�stwo, maskowa�a j� najlepiej, jak potrafi�a.
By�a dziewczyn� do wszystkiego, pos�ugaczk� i go�cem Ferwar - Staruchy, kt�rej opary z nadrzecznych nor w�ar�y si� tak g��boko w schorowane ko�ci, �e w ko�cu wyzion�a ducha. To w�a�nie Simsa wci�gn�a jej lekkie, poskr�cane cia�o w d� do podziemnej dziury i przysypa�a kamieniami. Ferwar nie mia�a rodziny. Stronili od niej nawet mieszka�cy Ziemianek, gdy� by�a "uczona" i zna�a tajemnicze metody, z kt�rych jedne mog�y przynosi� korzy�ci, podczas gdy inne kojarzy�y si� z niebezpiecze�stwem.
Ferwar zaprzecza�a, jakoby Simsa by�a jej krewn�. Prawda jednak by�a taka, i� nigdy nie uderzy�a dziecka swoj� lask�, cho� nieraz smaga�a j� zgry�liwym, ci�tym j�zykiem; zostawi�a te� Simsie w spadku tyle, �e zdumia�oby to nawet Lorda Gildii, gdyby wiedzia�, kto zamieszkuje nory poni�ej jego op�ywaj�cego w dostatki pa�acu.
Grzebacze zajmowali chyba najni�sz� pozycj� w�r�d mieszka�c�w Kuxortal. Wygrzebywali sobie mieszkania w rumowisku pozosta�ym po dawnych budynkach i byli bardzo szcz�liwi, gdy uda�o im si� przebi� do jakiej� piwnicy lub podziemnego przej�cia. Prawdopodobnie niegdy� takie przej�cie by�o d�ug�, zapomnian� ulic�, zadaszon� budynkami zburzonymi w trakcie jakiej� zbrodniczej napa�ci przed zmierzchem dziej�w. W Ziemiankach znajdowano r�ne rzeczy nadaj�ce si� do sprzedania, szczeg�lnie Ludziom z Gwiazd, kt�rzy wykazywali niezdrowe zainteresowanie po�amanymi skorupami, bez �adnej warto�ci dla obywatela Kuxortal. Tak wi�c znaleziska tego typu utrzymywano w �cis�ej tajemnicy i nawet w�r�d Grzebaczy istnia�y pilnie strze�one skarbce.
Simsa by�a dziewczyn� na sw�j spos�b utalentowan�. Jej zr�czno�� przys�u�y�a jej si� wielokrotnie. Bezustannie �wiczy�a gibkie cia�o wykonuj�c skr�ty, zwroty oraz pewne chwyty, jakie cierpliwie pokazywa�y jej powykr�cane bolesnym parali�em r�ce Ferwar. By�a ma�a jak na Grzebaczk�, cho� dwa sezony po �mierci Ferwar wystrzeli�a w g�r�, niczym dobrze podlewana, fr�dzlowata winoro�l. By�o to w tym samym sezonie, w kt�rym zmieni�a sw�j nijaki, flejtuchowaty styl ubierania, a kt�ry zdaniem Ferwar by� jednym ze sposob�w zabezpieczenia si� przed zagro�eniami. Nie rozsta�a si� z lu�n� bluz� wypuszczon� na bryczesy, gdy� taki str�j umo�liwia� jej swobodne poruszanie si� podczas wymykania z opresji. Od talii w g�r� zwyk�a owija� si� ciasno pasem mocnego p��tna, �ciskaj�c piersi, by zachowa� wra�enie dzieci�cej p�asko�ci. Ten �rodek zabezpieczenia musia�a stosowa� tylko wobec obcych, natomiast w�r�d tych, kt�rzy j� znali, jej w�asna, naturalna i wrodzona bro� czyni�a j� nietykaln�.
Sk�ra Simsy by�a g��boko czarna, chwilami a� granatowoczarna. W ciemno�ciach nocy ka�d� s�abiej o�wietlon� ulic� mog�a przemyka� niewidzialna jak duch. Z drugiej jednak strony w�osy, kt�re obecnie chowa�a, obwi�zuj�c je pasem materia�u jak turbanem, �wieci�y czystym, jasnym srebrem, podobnie jak brwi i rz�sy. Dlatego nim odwa�y�a si� wyj��, pociera�a je palcami ubrudzonymi sadz� start� z dna stoj�cych na ogniu garnk�w. Takie kamuflowanie si� sprawia�o jej du�� frajd�.
Posiada�a w�asne �r�d�o sta�ych dochod�w, od czasu, gdy znalaz�a zorsala ze z�amanym skrzyd�em, trzepocz�cego si� w walce o �ycie na przybrze�nym �mietnisku. Podobne usypiska ju� wcze�niej dostarcza�y Ferwar nieoczekiwanych znalezisk. Zorsal pr�bowa� gry�� - uzbrojone ostrymi z�bami szcz�ki by�y wystarczaj�co silne, aby odgry�� palec doros�emu m�czy�nie. Pocz�tkowo Simsa nie wyci�ga�a r�ki, przycupn�a jedynie przy rannym stworzeniu i zacz�a zawodzi� cichym, ochryp�ym g�osem. By� to d�wi�k, jakiego nigdy przedtem nie wydawa�a. W�wczas zorsal zwyczajnie podszed� do niej, jakby to by�o zupe�nie naturalne i w�a�ciwe.
Kiedy pierwsze syki i k�apania z�bami ucich�y, a zorsal usadowi� si� przed ni� patrz�c wielkimi, okr�g�ymi, widz�cymi w nocy oczyma, dziewczyna spostrzeg�a, i� jest to samica, a jej pokryte futrem cia�o lada dzie� wyda na �wiat potomstwo. Simsa przypuszcza�a, i� zwierz� prawdopodobnie uciek�o z klatki w jakim� magazynie, by na wolno�ci za�o�y� gniazdo i urodzi� m�ode.
W swoim dotychczas kr�tkim �yciu Simsa nie mia�a okazji, by zaufa� lub okaza� sympati� innej �yj�cej istocie (mo�e dlatego, �e jej wi� z Ferwar g��wnie opiera�a si� na respekcie, strachu i sporej dozie zwyk�ej przezorno�ci). Jednak teraz, poczu�a jak co� w niej rwie si� do tego drugiego, �ywego stworzenia, by� mo�e r�wnie osieroconego i zagubionego jak ona sama. Nie przerywaj�c j�kliwego zawodzenia wyci�gn�a r�k� i dotkn�a czubkami palc�w mi�kkiego puchu pokrywaj�cego grzbiet zorsala. B�d�c w tym miejscu wyczuwa�a, jak szybko i mocno wali serce fruwaj�cego zwierz�cia. Po kilku d�ugich chwilach uda�o si� jej podnie�� ranne stworzenie, kt�re natychmiast przylgn�o do niej, wywo�uj�c uczucie, jakiego nigdy wcze�niej nie do�wiadczy�a.
Gatunek zorsali by� w cenie, gdy� jego przedstawiciele t�pili wi�ksze szkodniki w budynkach mieszkalnych i magazynach. Simsa widywa�a, jak sprzedawano je za znaczne kwoty na rynkach, tote� przysz�o jej do g�owy, �e mog�aby odszuka� w�a�ciciela tego zab��kanego zwierzaka i za��da� znale�nego. Jednak zamiast to uczyni�, zabra�a go ze sob� do Ziemianek. Ferwar popatrzy�a na niego i nie powiedzia�a ani s�owa. Przygotowana na jej wym�wki i nastawiona na obron� swoich poczyna�, Simsa poczu�a si� w�wczas dziwnie zagubiona i zdezorientowana.
Samica zorsala okoci�a si� jeszcze tej samej nocy. Simsa opatrzy�a skaleczone skrzyd�o najlepiej jak potrafi�a, obawia�a si� jednak, �e jej zabiegi by�y na tyle nieporadne, i� zwierz� mo�e zosta� kalek�. Ferwar, zwl�k�szy obola�e cia�o z bar�ogu, obserwowa�a wysi�ki dziewczyny. W ko�cu pochrz�kuj�c wygrzeba�a ze swych zazdro�nie strze�onych zapas�w jaki� balsam, kt�ry zapachnia� dziwnie �wie�o i czysto w zat�ch�ej, nigdy nie tkni�tej dziennym �wiat�em norze.
Oba m�ode, kt�re przysz�y na �wiat by�y samczykami. Simsa nie by�a pewna zupe�nego wyzdrowienia ich matki. Jednak jako doros�y zwierzak prezentowa�a zaskakuj�c� inteligencj� i zaraz po tym, jak m�ode zosta�y odstawione od piersi, sta�a si� nieod��cznym towarzyszem Simsy w jej nocnych wyprawach po �up. Jej wzrok by� o wiele ostrzejszy ni� ludzki, nawet tak wyszkolony, jak wzrok Simsy. Ponadto stworzenie potrafi�o komunikowa� si� seri� cichych cmokni�� oraz chrz�kania, uk�adaj�cych si� we wz�r, jaki gard�o dziewczyny potrafi�o odtworzy�. Tak wi�c Simsa opanowa�a ograniczony zas�b "s�ownictwa" i nauczy�a si� rozpoznawa� d�wi�ki oznaczaj�ce zagro�enie, g��d lub obecno�� innych ludzi na trasie poszukiwa�.
Zorsal tymczasem szkoli� swoje m�ode. Po jakim� czasie Simsa wypo�yczy�a - nie sprzeda�a - dwoje malc�w Gatharowi - w�a�cicielowi magazynu, kt�ry od czasu do czasu robi� interesy z Grzebaczami. By� przez nich oceniany jako kto�, kto nigdy nie bierze wi�cej ni� po�ow� z jakiegokolwiek zysku. Odwiedza�a regularnie swoich pupilk�w, nie tylko sprawdzaj�c, czy maj� dobr� opiek� i warunki, ale r�wnie� oddzia�uj�c na nich w�asn�, siln� osobowo�ci�. Kiedy wyrusza�a na swoje nocne wyprawy, ich matka (kt�r� nazwa�a Zass, od d�wi�ku, jaki wydawa�a pragn�c przyci�gn�� jej uwag�), przewa�nie siedzia�a na jej ramieniu. Simsa umie�ci�a tam dla niej specjaln� podk�adk�, z obawy, by ostre szpony drapie�nika nie porani�y jej cia�a.
Wynaj�cie zorsali przynios�o jej podw�jn� korzy��. Po pierwsze Gathar p�aci� jej za u�ywanie m�odych, kt�re by�y doskonale wyszkolone do swoich zada�. On sam przyzna� to kiedy� w niezwyk�ym przyp�ywie dobrego humoru, tu� po sfinalizowaniu nies�ychanie korzystnej transakcji. Po drugie, regularne wycieczki do firmy Gathara pozwoli�y jej zaznajomi� si� z dzielnic� Kuxortal, do kt�rej normalnie nie mia�aby wst�pu. Pe�ni�cy tam s�u�b� stra�nicy z czasem przyzwyczaili si� do jej widoku i faktu, �e przychodzi i wychodzi, tak wi�c po up�ywie jednego sezonu nikt ju� jej nie zaczepia� i o nic nie pyta�.
W�r�d Grzebaczy by�o kilku takich, kt�rzy w �mierci Ferwar upatrywali szans� nie tylko na wprowadzenie si� do skromnej, lecz przytulnej i dobrze usytuowanej kwatery, jak r�wnie� na uczynienie z Simsy na�o�nicy b�d�...�r�d�a zysk�w. Handlarze z g�ry rzeki, a nawet niekt�rzy cz�onkowie Gildii Lord�w, lubili od czasu do czasu zabawi� si� z nietypowymi kobietami, traktuj�c je jako ciekawostk� i odmian�. Dosta�a kilka tego typu uw�aczaj�cych propozycji, kt�re obcesowo pomin�a milczeniem. Po pewnym czasie Baslter zwany Hakiem zdecydowa� po�o�y� kres tym babskim fochom. Kt�rego� dnia przyst�pi� wi�c do dzia�ania w wypr�bowany wcze�niej dwukrotnie spos�b. Ma�y, ��dny rozrywki t�umek zgromadzi� si�, by obejrze� widowisko. Stoj�ca tu� przed wej�ciem do swojej nory Simsa s�ysza�a dobiegaj�ce zewsz�d pokrzykiwania ludzi rzucaj�cych niskie stawki w zak�adach o to, kto wygra.
By�a w ich oczach tak ma�ym i bezbronnym dzieckiem, �e przyjmuj�cy zak�ady znale�li zaledwie kilku ryzykant�w, kt�rzy odwa�yli si� na ni� postawi�. Baslter wy��opa� z lubo�ci� zawarto�� jednego z dzban�w dostarczonych mu przez jego zwolennik�w, otar� wierzchem ow�osionego �apska grube wargi i ruszy� naprz�d niczym legendarny Wielkolud z po�o�onych w g��bi l�du g�r.
Nim zdo�a� zbli�y� si� na odleg�o�� umo�liwiaj�c� mu dosi�gni�cie dziewczyny, ta przyst�pi�a do akcji. Rzuci�a si� na niego tak b�yskawicznie i dynamicznie, i� odnosi�o si� wra�enie, �e jej cia�o unosi jaka� tr�ba powietrzna.
Jej stopy oderwa�y si� od ziemi, a bose palce uderzy�y z ca�� moc� w okaza�y brzuch m�czyzny, wbijaj�c si� we� g��boko, nawet przez sk�r�, z kt�rej uszyty by� jego kaftan. Jednocze�nie jej cia�o wygi�o si� w �uk, tak, �e r�ce wspar�y si� o ziemi�, a ona sama, nie przestaj�c go d�ga� uzbrojonymi w szpony palcami, wykona�a salto. Szybkim susem potoczy�a si� po ziemi i ponownie lekko stan�a na nogi. Wy��czn� oznak� zm�czenia by� jeden g��boki oddech.
Baslter wrzasn�� i przy�o�y� d�o� do poszarpanego kaftana. Kiedy j� oderwa�, by�a mokra i czerwona. Rozw�cieczony, zacz�� wymachiwa� na o�lep hakiem, od kt�rego zyska� sw�j przydomek. Po wyrazie jego twarzy wida� by�o, i� got�w jest pogr��y� metal w jej ciele. W ko�cu doskoczy� do niej, zamierzaj�c zacisn�� pot�ne �apsko na jej gardle i pozbawi� j� �ycia.
Lecz jej ju� nie by�o. Podobnie jak zorsal szczuje rozjuszonego psa, tak ona okr��a�a teraz ci�ko st�paj�cego m�czyzn�. Nie tylko palce u n�g obna�y�y gro�ne szpony, kt�re wcze�niej widzia�o zaledwie kilku z Grzebaczy, lecz r�wnie� rozcapierzone palce d�oni zaopatrzone by�y w t� niebezpieczn�, karc�c� bro�. Dopad�a do niego, rozora�a go pazurami i zrobi�a unik, nim rycz�cy z w�ciek�o�ci Baslter zd��y� si� cho�by odwr�ci� i spojrze� w kierunku, w kt�rym odbi�a si� jednym zwinnym susem.
Wreszcie brocz�cy krwi� i pa�aj�cy ��dz� odwetu m�czyzna zosta� powstrzymany przez kilku swych kompan�w, kt�rzy odci�gn�li go na bok. Z pian� na ustach, wygl�da� na kompletnie oszala�ego z w�ciek�o�ci. Simsa nawet nie obserwowa�a jego odwrotu, tylko wesz�a z powrotem do domu, kt�ry uda�o si� jej obroni�. Usiad�a nieco roztrz�siona i wszelkimi si�ami stara�a si� odzyska� spok�j. Przede wszystkim usi�owa�a opanowa� w�ciek�o��, a nast�pnie g��boko zakorzenione uczucie strachu, stanowi�ce �r�d�o tej w�ciek�o�ci. Zass zatrzepota�a zdrowym skrzyd�em, a nast�pnie wykona�a par� nieporadnych ruch�w tym okaleczonym, kiedy w ko�cu dziewczyna odzyska�a panowanie nad sob�. Chwil� p�niej wzi�a szmatk�, wytar�a dok�adnie szpony, po czym zmarszczywszy nos wrzuci�a zakrwawiony ga�gan do kosza, kt�ry mia� by� wyniesiony na �mietnik.
Zwyci�stwo nad Baslterem nie doda�o jej pewno�ci siebie i nie wzbudzi�o uczucia triumfu. Przeciwnie - wiedzia�a doskonale, �e istnieje mn�stwo sposob�w, w jakie ten do�� przebieg�y m�czyzna mo�e j� z�apa� w pu�apk�. Nie mog�a te� lekcewa�y� w tym wzgl�dzie swoich "�yczliwych" s�siad�w. I w�a�nie od tamtej pory Simsa zacz�a prawdziwie docenia� walory Zass, a wr�cz u�wiadomi�a sobie jej rzeczywist� warto��. Stara�a si� z ni� nie rozstawa�, zabiera�a j� na ka�d� nocn� wypraw� oraz zainstalowa�a dla niej nad drzwiami do swej ziemianki �erd� w charakterze grz�dy, gdzie zorsal trzyma� stra�, gdy Simsa by�a w �rodku.
O tym, �e stworzenie jest wystarczaj�co sprytne i przezorne, by ustrzec si� przed niebezpiecze�stwem, dziewczyna przekona�a si� w dniu, gdy Zass przysz�a do niej z kawa�kiem mi�sa. Czerwonym, surowym, wygl�daj�cym niezwykle apetycznie. Simsa wzi�a od niej och�ap, obejrza�a go dok�adnie i odkry�a w �rodku niebieskawy punkcik, bez w�tpienia oznaczaj�cy trucizn�. To w�a�nie od tamtej pory zacz�a bardziej konstruktywnie my�le� o w�asnej przysz�o�ci, o tym, co zrobi�, by wydosta� si� z nor, gdzie musi ustawicznie mie� si� na baczno�ci, nie tylko ze wzgl�du na w�asne bezpiecze�stwo, lecz r�wnie� ze wzgl�du na bezpiecze�stwo stworzenia, kt�re tak wysoko ceni�a.
Hierarchi� �ycia w Kuxortal wyznacza�a nie tylko przynale�no�� do okre�lonej warstwy spo�ecznej, lecz r�wnie� to, w jakiej cz�ci miasta si� mieszka�o. Tak niepozorny handlarz jak Grzebacz m�g� jedynie przyczai� si� ze swoj� kolekcj� ocalonych szparga��w gdzie� na obrze�ach jednego z rynk�w, lecz nie m�g� nawet marzy� o najmniejszym i najbardziej prymitywnym straganie. Dlatego wi�kszo�� ich handlu musia�a odbywa� si� poprzez rynki zbytu Z�odziei, kt�rzy zdzierali z nich sk�r� przy ka�dej transakcji. Mogli tak�e sprzeda� swoje towary w�a�cicielom stragan�w.
Od czasu pojawienia si� ludzi z nieba utworzy� si� drugi rynek, w dole, na obrze�ach wypalonego pola, w miejscu, gdzie l�dowa�y ich statki. Miejsce to nie nadawa�o si� jednak na sta�y punkt handlowy, poniewa� statki przylatywa�y sporadycznie i nigdy nie by�o wiadomo, kiedy kt�ry� z nich przyb�dzie. Ponadto, kiedy jaki� ju� si� pojawi�, panowa� taki t�ok i rozgardiasz, �e jedynie garstce szcz�liwc�w udawa�o si� dotrze� na tyle blisko kt�regokolwiek z cz�onk�w za�ogi, by cho� dostrzec jego twarz. Zreszt� nadzieja na ubicie z nimi interesu by�a znikoma, poniewa� towary ze statk�w oraz prawo do handlowania z za�og� by�y w wi�kszo�ci zarezerwowane przez Gildie. Jednak cz�onkowie za�ogi cz�sto dawali si� skusi� na zakup dziwacznych rupieci i drobiazg�w, nie nara�aj�c si� przy tym na wi�ksze ryzyko finansowe.
Simsa wyrobi�a sobie nawyk wa��sania si� w pobli�u i obserwowania takich transakcji. Wiedzia�a, �e najbardziej po��danym przez gwiezdnych ludzi towarem by�y dziwaczne rzeczy - stare znaleziska lub przedmioty szczeg�lnie charakterystyczne dla tego �wiata. Musia�y one by� na tyle ma�e, aby �atwo mie�ci�y si� w ograniczonej i zat�oczonej przestrzeni na pok�adzie statk�w. Te ostatnie nigdy nie by�y projektowane z my�l� o wygodzie za�ogi, lecz dla przewo�enia �adunku wystarczaj�co cennego, aby d�ugie kosmiczne loty op�aca�y si� i przynosi�y zyski.
Przywo�one przez nie towary by�y zr�nicowane. Niekiedy po prostu uk�adano je w jakim� magazynie, sk�d odbiera� je kolejny statek kosmiczny; w gruncie rzeczy tak bywa�o najcz�ciej. Z pods�uchanych fragment�w rozm�w Simsa wywnioskowa�a, �e wi�kszo�� towar�w stanowi�y �upy pochodz�ce z grabie�y dokonywanych przez Z�odziei w innych �wiatach. Przechowywano je w tutejszych magazynach, aby nast�pnie sprzeda� tam, gdzie nie by�y trefnym towarem.
W chwili gdy Zass przynios�a jej zatrute mi�so, Simsa zrozumia�a, �e je�li nie wymy�li czego�, by przechytrzy� Basltera i jemu podobnych, to prawdopodobnie nie doczeka ko�ca tych paru dni, jakie zosta�y do zako�czenia sezonu. Wrogowie traktowali teraz jej obecno�� jak osobisty afront. Wtedy te� postanowi�a wyci�gn�� ukryte skarby Ferwar i dok�adnie je zbada�.
Starucha mia�a w�asne kryj�wki, z kt�rych wi�kszo�� trzyma�a w tajemnicy, r�wnie� przed Simsa. Jednak przez te miesi�ce, kt�re min�y od jej �mierci, przy wsparciu przenikliwego wzroku zorsala, dziewczynie uda�o si� odkry� wiele z nich. Ich ziemianka by�a jedn� z tych, kt�re wcze�niej stanowi�y cz�� domu i od dawna spoczywa�a pogrzebana pod gruzami g�rnych kondygnacji. Simsa cz�sto wpatrywa�a si� z zachwytem we fragmenty malowide� zachowanych na �cianach w jednym naro�niku i zastanawia�a si�, jak wygl�da�o tutaj �ycie, kiedy Kuxortal nie by�o jeszcze tak wysoko. Ten dom m�g� nawet stanowi� cz�� pa�acu jakiego� Wysokiego Lorda. Sama tylko �ciana zbudowana by�a z mocnych kamieni u�o�onych w staranny wz�r, jednak nie tak solidnych, na jakie wygl�da�y.
Stan�a teraz przed ni� naciskaj�c na rozmieszczone w r�nych miejscach punkty. Powoli wyjmowa�a to, co z pozoru wygl�da�o na lite kamienie, w rzeczywisto�ci za� by�o jedynie wydr��onymi w �rodku skorupami maskuj�cymi dziury. Wygarn�a z nich ca�� zawarto��, roz�o�y�a wszystkie b�yskotki na pod�odze i przyjrza�a si� krytycznie, szacuj�c ich cen� rynkow�.
Wiedzia�a, a w�a�ciwie domy�la�a si�, �e niekt�re z nich mog� przedstawia� wielk� warto��, ale tylko dla szczeg�lnych kupc�w. Dowiedzia�a si� tego dzi�ki Ferwar, kt�ra zgromadzi�a stare zapiski, kawa�ki kamienia ze ��obionymi napisami cz�ciowo zatartymi przez czas, kilka zwoj�w zbutwia�ej sk�ry. Wszystkiego tego strzeg�a jak �renicy oka. Simsa umia�a wymawia� niekt�re z tych s��w, gdy� Ferwar b�d�c w dobrym humorze robi�a jej wyk�ady na ich temat. Jednak �adne z tych s��w nie mia�o sensu. Zebra�a teraz wszystko razem i zapakowa�a starannie do woreczka. By�o jej �al rozstawa� si� z tak warto�ciowymi rzeczami, lecz chc�c odmieni� swoje �ycie musia�a je spieni�y�. Cho� dla innych nie przedstawia�y �adnej warto�ci, mog�y zainteresowa� jakiego� przybysza z gwiazd. Wiedzia�a jednak, �e istnieje nik�a szansa na znalezienie takiego kupca. Nagle poczu�a - dzi� by� jej dzie�, aby spr�bowa� szcz�cia. Je�li Gathar jest w dobrym nastroju, mo�e kupi je od niej. Prawdopodobnie cena, kt�r� zaproponuje sprawi, �e w duchu b�dzie si� w�cieka�, lecz i tak b�dzie to wi�cej, ni� mog�aby uzyska� przy jakichkolwiek staraniach na w�asn� r�k�.
Odsun�wszy woreczek ostro�nie na bok, skoncentrowa�a si� na reszcie odkrytego skarbu. W tym wypadku istnia�a wi�ksza szansa na samodzielne zrobienie dobrego interesu.
By�y to najcenniejsze skarby Ferwar. Starucha nigdy nie zdradzi�a, gdzie je znalaz�a, lecz Simsa pami�ta�a, i� widywa�a je od najwcze�niejszych dni, a wi�c musia�y by� w posiadaniu starej kobiety od bardzo dawna. Dziewczyna nieraz zastanawia�a si�, dlaczego Starucha nie zrobi�a na nich jakiego� korzystnego interesu, cho�by bezpo�rednio z Zackiem. By�o o nim wiadomo, i� jest przemytnikiem pracuj�cym dla Gildii Z�odziei, a kt�ry by� tak uczciwy, jak ka�dy z tych, kt�rzy z�o�yli przysi�g� krwi. Ferwar niejednokrotnie zabezpiecza�a si� tak w przesz�o�ci.
To by�y dwie sztuki bi�uterii - zerwany �a�cuch z grubych, srebrnych ogniw, zako�czony d�ugim, w�skim wisiorem wysadzanym bladymi kamieniami oraz bransoleta. Ten drugi egzemplarz, r�wnie� ze srebra, zosta� bez w�tpienia wykuty z my�l� o m�czy�nie. Przebiega�o przez niego postrz�pione p�kni�cie, kt�re zniszczy�o skomplikowany wz�r z �b�w dziwacznych potwor�w, w wi�kszo�ci z szeroko rozdziawionymi pyskami ukazuj�cymi k�y z krystalicznej, skrz�cej si� substancji.
Obie sztuki, tego Simsa by�a pewna, pochodzi�y z odleg�ej przesz�o�ci. Gdyby sprzeda�a je w niew�a�ciwe r�ce, zosta�yby potraktowane jak zwyk�y metal i trafi�yby do tygla. W ten spos�b zosta�yby stracone na zawsze. My�l o tym budzi�a w niej wewn�trzny sprzeciw. Roz�o�y�a naszyjnik na kolanie i obracaj�c bransolet� w d�oniach zamy�li�a si�.
Mia�a jeszcze jedn� rzecz, lecz to by�o jej osobiste znalezisko i nie chcia�a si� go pozbywa�. W pewnym sensie by� to prezent od Ferwar, ale nie ka�dy by�by o tym przekonany. Ot� kiedy zbiera�a kamienie potrzebne do ob�o�enia wycie�czonego, bezu�ytecznego ju� cia�a Staruchy, zauwa�y�a w ziemi co� b�yszcz�cego. Przypomina�o kawa�ek metalu, wi�c wyd�uba�a to i pospiesznie wepchn�a do torebki przy pasku, aby p�niej dok�adnie zbada�.
Teraz od�o�y�a bransolet� i wyj�a swoje znalezisko. By� to pier�cionek, lecz nie szeroka, wysadzana kamieniami obr�czka, jakie powszechnie noszono w g�rnym mie�cie. Na sw�j spos�b by� toporny, niewygodny do noszenia. Mimo to, gdy teraz wsuwa�a go na kciuk (a by� to jedyny palec, na jaki pasowa�), spogl�da�a na niego ze s�odkim poczuciem posiadania. By� wykonany ze srebrnego metalu, kt�rego ewidentnie ani czas, ani dzia�anie innych czynnik�w nie zdo�a�y przyciemni� czy skorodowa�. Na tle ciemnej sk�ry palca odstawa�a teraz wyra�nie forma pier�cionka, wiernie przypominaj�ca budowl� z wie�ami. Wizerunek by� tak szczeg�owy, i� wida� by�o nawet miniaturowy schodek prowadz�cy do drzwi jednej z dw�ch wie�. Mniejsza z wie� zosta�a wykorzystana jako oprawa dla bia�oszarego, nieprzezroczystego kamienia stanowi�cego jej dach. W stylu budowli by�o co�, co mgli�cie przypomina�o niekt�re z bardziej imponuj�cych budynk�w z g�rnego wzg�rza. Mimo tego Simsa zdecydowa�a, i� pier�cie� jest o wiele starszy i mo�e pochodzi� z czas�w, gdy istnia�o zagro�enie najazdami, a takie konstrukcje pe�ni�y funkcj� pozycji obronnych.
To by�a jej w�asno��. Nie tak pi�kny, jak tamte dwie sztuki bi�uterii, lecz ilekro� go wyjmowa�a, co� wewn�trz niej nie pozwala�o jej oderwa� od niego wzroku. Niekiedy przez g�ow� przebiega�a jej dziwna my�l, �e gdyby zdo�a�a unie�� mleczny klejnot tworz�cy dach na drugiej wie�y i zerkn�� do �rodka, to zobaczy�aby... Co? Obcy jej styl �ycia ludzi zaj�tych w�asnymi sprawami? Nie, pier�cie� nie jest na sprzeda�, zdecydowa�a b�yskawicznie i zawin�wszy go, schowa�a na powr�t do torebki.
W momencie, gdy z zamiarem udania si� prosto do Gathara wyci�ga�a r�k� po woreczek ze skarbami Ferwar, rozleg� si� ryk. Ziemia pod ni� zatrz�s�a si� lekko, a na g�ow� posypa� si� py� i drobne kawa�ki pokruszonych kamieni.
Wyl�dowa� gwiezdny statek.
Ferwar niekiedy mawia�a o szcz�ciu, jakie los mo�e podarowa� nawet tym tak nisko postawionym i bez posagu jak ludzie z Ziemianek. Czy�by w�a�nie teraz przybywa�o jej szcz�cie? Dok�adnie tego dnia, w chwili, gdy zdecydowa�a si� rozsta� z tym, co stanowi�o jej najcenniejszy dobytek, wyl�dowa� statek. Czy po to, by zaoferowa� jej najlepszych klient�w? Nie zanosi�a mod��w z pro�bami do �adnych bog�w, jak czynili niekt�rzy wok� niej. Bywa�o tak, �e Ferwar kuca�a nad paleniskiem i wrzuca�a do ognia gar�� jakiego� suszonego zielska, po czym w oparach s�odkawego dymu mamrota�a �piewnie jakie� zdania. Starucha nigdy nie wyja�ni�a Simsie dlaczego to robi, ani do jakich staro�ytnych mocy si� zwraca. Prawdopodobnie chcia�a je nak�oni�, aby odpowiedzia�y na jej mod�y. Simsa nie uznawa�a �adnych bog�w i nie ufa�a nikomu, tylko sobie i Zass, no i mo�e jeszcze jej dw�m synom, kt�rzy przynajmniej odpowiadali na jej wezwania. Ale przede wszystkim ufa�a sobie. Gdyby kiedykolwiek mia�a osi�gn�� co� wi�cej i wyrwa� si� z tych nor, ze stanu ustawicznej czujno�ci, to nie dzi�ki jakiemu� bogu, lecz tylko dzi�ki w�asnym, rozpaczliwym wysi�kom.
Przewiesi�a torb� na sznurku przez jedno rami� i sykn�a cicho na Zass. Ta niezdarnie sfrun�a z grz�dy i usadowi�a si� na jej drugim ramieniu. Nast�pnie stan�a w drzwiach ziemianki, rozejrza�a si� ukradkiem w obie strony i wysz�a. By� jeszcze dzie�, lecz zastosowa�a swe zwyk�e �rodki bezpiecze�stwa, zakrywaj�c w�osy i czerni�c srebrne brwi. Jej zniszczone ubranie mia�o jednolity, szarobr�zowy kolor i nie odbija�o si� zbytnio od ciemnej sk�ry. Zesz�a zygzakowat� �cie�k� w d�, do miejsca podmywanego przez wod� rzeki, staraj�c si� min�� je tak szybko i niepostrze�enie, jak tylko by�o to mo�liwe w ci�gu dnia. Nie mog�a mie� pewno�ci, �e nikt nie b�dzie jej �ledzi�, ale by�a przekonana, i� zorsal ostrzeg�by j� natychmiast.
Do l�dowiska gwiezdnych statk�w nie mo�na by�o podej�� zbyt blisko. Pojawi� si� tam przecie� wszyscy urz�dnicy z Gildii miejskiej, kt�rzy przyb�d� powita� przybysz�w. Ponadto stra�nicy szybko przegoni� intruz�w, pozwalaj�c pozosta� jedynie tym, kt�rzy zap�acili podatek handlowy i na dow�d tego nosili zawieszone na szyi odpowiednie odznaki. Tak wi�c na razie nie mog�a tam p�j��, ale mog�a za to uda� si� do magazynu, kt�ry odwiedza�a regularnie co pi�� dni. Je�li kto� obserwowa� j� do tej pory, nigdy nie odgad�by, i� zamierza opu�ci� Ziemianki na dobre.
W jej g�owie k��bi�y si� ju� dziesi�tki pomys��w na przysz�o��, pod warunkiem, i� uda jej si� rozsta� z zawarto�ci� torby w spos�b, w jaki by sobie tego �yczy�a. Sprzeda wszystko mo�liwie najdro�ej, po czym uda si� prosto na rynek Z�odziei, by wytargowa� jakie� ubranie, kt�re nie zdradza�oby jej pochodzenia. W torebce mia�a trzy kawa�ki po�amanego srebra wygrzebane na stoku bocznego tunelu, gdzie ostatnio kopa�a. Bez w�tpienia mia�y jak�� warto��. Nawet je�li by�y jedynie bezkszta�tnymi kawa�kami metalu, by� to metal szlachetny.
Kiedy swoim zwyczajem, trzymaj�c si� roztropnie w cieniu, w�lizgn�a si� do g��wnego magazynu, Gathar kroczy� w�a�nie szerokim przej�ciem pomi�dzy stertami towar�w. Nie musia�a wo�a� zorsali. Poprzez p�mrok panuj�cy w ogromnym budynku, szybuj�c w wiruj�cym locie ju� opada�y ku niej i swojej kalekiej matce, wydaj�c przenikliwe okrzyki. Dar�y si� tak przera�liwie, �e dziewczyna ledwie mog�a rozr�ni� ich g�osy, cho� od dawna wiedzia�a, i� jej s�uch jest o wiele ostrzejszy ni� u wi�kszo�ci ludzi z Ziemianek.
Ich matka unios�a zdrowe skrzyd�o i pomacha�a nim z cichym szelestem. Na jaki� jej sygna�, kt�rego Simsa mimo ca�ej swej blisko�ci z tymi stworzeniami nigdy nie zdo�a�a wychwyci�, m�ode umilk�y. Dziewczyna nie odezwa�a si� do nich, lecz ruszy�a naprz�d, st�paj�c bezszelestnie bosymi stopami dop�ki nie obesz�a g�ry skrzy�, by stan�� przed samym szefem magazynu.
By� w dobrym nastroju i szczerzy� z�by w grymasie, kt�ry bardziej sugerowa� ch�� po�arcia �ywcem, ni� zadowolenie. Simsa dok�adnie zna�a t� mimik�. Powita�a go ledwie zauwa�alnym gestem r�ki. Zmru�y� oczy i natychmiast skierowa� wzrok na torb� przewieszon� przez jej rami�. Wskaza� na ramp� prowadz�c� pod g�r� do pomieszcze�, sk�d m�g� obserwowa� wszystko, co dzieje si� w dole. Simsa lekkim krokiem, szybko wysun�a si� przed niego i �mign�a w tamtym kierunku. Zanim ruszy� za ni�, s�ysza�a z ty�u jego g�os wydaj�cy jeszcze jakie� polecenia. Zmarszczy�a czo�o zastanawiaj�c si� na ile i czy w og�le podzielenie si� z nim cz�ci� prawdy by�oby dla niej op�acalne. Uk�ad pomi�dzy nimi jak dot�d nie stwarza� �adnych problem�w, ale zawsze to ona by�a t�, kt�ra mia�a do zaoferowania niezb�dny towar. Prawda bardzo podro�a�a w Kuxortal, a jej cena niekiedy przekracza�a mo�liwo�ci tych, kt�rzy chcieliby j� kupi�.
K�ad�c torb� na blat sto�u za�mieconego kartkami chropowatego, trzcinowego papieru, zabazgranymi niechlujnym ko�lawym pismem, w g�owie mia�a ju� gotow� i ca�kowicie uporz�dkowan� histori�.
- Z czym przychodzisz, Cieniu? - spyta� Gathar. Zauwa�y�a z satysfakcj�, i� zamkn�� za sob� drzwi. A wi�c s�dzi, �e dziewczyna mo�e mie� do zaoferowania co� godnego uwagi.
- Starucha umar�a. Zosta�o po niej par� rzeczy, kt�re mog� zainteresowa� tych m�drali mieszkaj�cych w wysokich wie�ach. S�ysza�am, �e niekt�rzy z nich ca�ymi godzinami �l�cz� nad podobnymi rupieciami i s� na ich punkcie tak samo zwariowani, jak �wi�tej pami�ci Ferwar. Popatrz! - Simsa otworzy�a torb� i wyci�gn�a kilka rze�bionych kamiennych p�ytek.
- Nie handluj� czym� takim. - Mimo tego podszed� bli�ej i pochyli� si�, �eby zerkn�� na znaczki wyryte na p�ytkach.
- Wiem, ale s�ysza�am, �e mo�na na tym nie�le zarobi�.
Ponownie skrzywi� si� w tym swoim dziwacznym u�miechu.
- Id� do Lorda Arfellena. Przez ostanie dwa sezony gustowa� w czym� takim. Najmowa� nawet ludzi i kaza� im grzeba� w ziemi. To by�o po rozmowie z tym stukni�tym kosmit�, kt�ry najpierw gada� z nim godzinami, a potem wyruszy� na poszukiwanie skarbu i nigdy go nie znalaz�. Przynajmniej tutaj z nim nie wr�ci�.
Simsa wzruszy�a ramionami.
- Skarby nie le�� na ziemi, �eby mo�na si� by�o po prostu schyli� i je podnie��. Nie mog� p�j�� do Wysokiego Miejsca, poniewa� wartownik przy bramie nawet nie spojrzy, ani nie wys�ucha Grzebaczki. Za to ty m�g�by� dosta� niez�� dzia�k�. - Z kolei ona skrzywi�a si� w u�miechu, a z�by b�ysn�y tak� biel� w czarnej twarzy, �e kto�, kto jej nie zna�, m�g�by si� przestraszy�. Lecz Starucha nie �yje, a ja mam swoje plany. Oddam ci to za pi��dziesi�t srebrnych �ama�c�w.
Wybuchn�� oburzeniem, jak si� zreszt� spodziewa�a, ale wiedzia�a te�, co to oznacza -Gathar da� si� z�apa�. Mo�liwe, i� wykorzysta jej starocie, �eby os�odzi� z�y nastr�j tego Lorda, o kt�rym wspomina� i zaskarbi� sobie jego �aski. W taki w�a�nie spos�b pracowali ludzie z Gildii. Zabierali si� energicznie do robienia powa�nych interes�w, a ka�dy z nich by� godnym przeciwnikiem dla drugiego.
ROZDZIA� DRUGI
Simsa przygl�da�a si� sobie ze wszystkich stron, studiuj�c swoje odbicie. Tafla pop�kanego lustra ustawionego na ty�ach zalatuj�cego st�chlizn�, niechlujnego namiotu, ukazywa�a okropnie zniekszta�cony obraz, lecz ona zamaszy�cie kiwa�a g�ow� ukontentowana widokiem w�asnego odbicia. Handlarka u�ywan� odzie�� (niew�tpliwie wi�kszo�� jej towaru pochodzi�a z kradzie�y) sta�a z boku, maj�c jednocze�nie oko na dziewczyn� i na frontow� cz�� swojego namiotu znajduj�c� si� za dziel�c� pomieszczenie na p�, mocno po�atan� kotar�. Simsa zerkn�a przez rami� na jej plecy.
By�a absolutnie przekonana, i� dokona�a w�a�ciwego wyboru. Sprzeda�a korzystnie sw�j towar za cen�, jakiej nie uzyska�aby od nikogo dzia�aj�cego w tej cz�ci rynku. Teraz schyli�a si�, �eby zgarn�� zrzucon� wcze�niej ze wstr�tem star� koszul� i bielizn�, zrolowa�a wszystko w ma�y tobo�ek i zawin�a w brzydki, szary szal wy�udzony od handlarki w charakterze prezentu przy zakupie. Mia� co prawda par� dziur, niemniej jednak nadawa� si� jeszcze do cel�w transportowych.
Tak czy inaczej, dziewczyna, kt�ra zdecydowanie odwr�ci�a si� od pop�kanego lustra, r�ni�a si� ca�kowicie od obszarpanej Grzebaczki, jaka par� minut wcze�niej wesz�a do namiotu. Mia�a teraz na sobie par� zw�aj�cych si� ku jej smuk�ym kostkom sk�ropodobnych spodni, kt�rych mocna zewn�trzna warstwa podszyta by�a od �rodka bardziej mi�kk�, jedwabn� tkanin�. By�y w praktycznym, ciemnoniebieskim kolorze, najprawdopodobniej skradzione z baga�u jakiego� pechowego podr�nego. Na jej szcz�cie mia�y tak w�skie nogawki, i� niewielu potencjalnych klient�w zdo�a�oby si� w nie wcisn��. Nie omieszka�a podkre�li� tego faktu, targuj�c si� ze sprzedawczyni� o cen�.
Jej w�asna podkoszulka by�a najlepsz� cz�ci� posiadanej przez ni� garderoby i nawet w Ziemiankach utrzymywa�a j� pieczo�owicie w czysto�ci. Simsa w og�le nienawidzi�a brudu, tote� pra�a swoje rzeczy i my�a si� tak cz�sto, jak tylko mog�a. Jej dba�o�� o czysto�� stanowi�a �r�d�o nieustaj�cej i ogromnej uciechy oraz kpin dla wi�kszo�ci jej s�siad�w Grzebaczy. �wiadomie wi�c zatrzyma�a t� podkoszulk�, a pod ni� opask� �ciskaj�c� coraz wi�ksze piersi, w kt�rej ukryte by�y dwa klejnoty Ferwar oraz pier�cie�.
Na now� koszul� w�o�y�a kr�tki kaftan, noszony przez wy�sz� rang� s�u�b� dworsk�. Przylega� ciasno do jej w�skiej talii, a wewn�trz ci�kich, d�ugich r�kaw�w zebranych w mankiety wok� nadgarstk�w, znajdowa�y si� kieszenie do przechowywania r�nych przedmiot�w. Wybra�a najciemniejszy z trzech proponowanych kolor�w - kolor ciemnego, niemal czarnego wina. Na jednym ramieniu, w miejscu, gdzie musia�a by� kiedy� odpruta obecnie odznaka Domu, stercza�y postrz�pione resztki nici. Kaftan nie mia� �adnych zdobie�, z wyj�tkiem srebrzystej lam�wki wok� wysokiego ko�nierza i mankiet�w. Materia� by� w dobrym gatunku, nie by�o na nim �at ani przetartych miejsc, wi�c dziewczyna zdecydowa�a, i� to wystarczy, by wpuszczono j� do najni�ej usytuowanej dzielnicy miasta na wzg�rzu, a mo�e nawet jeszcze wy�ej. W ka�dym razie wygl�da�a dostatecznie przyzwoicie, by uzyska� zezwolenie wst�pu na targowisko obok l�dowiska, a o to g��wnie jej teraz chodzi�o.
W�osy mia�a nadal ciasno obwi�zane, a zanim si� tam uda, ponownie solidnie przyciemni rz�sy i brwi. Nie po raz pierwszy ubolewa�a nad tym, i� natura uczyni�a z niej istot� tak bardzo rzucaj�c� si� w oczy. By� mo�e, kiedy ju� jej si� uda zaczepi� w g�rnym mie�cie, zdo�a odkry� jak�� farb�, kt�ra na sta�e zabarwi te nietypowe elementy jej urody i pozwoli jej pozosta�, jak nazywa� j� Gathar, cieniem.
- Nie jeste� jedyn� klientk� - warkn�a kobieta stoj�ca przy brzegu zas�ony. - Czy potrzebujesz ca�ego dnia, �eby przejrze� te rzeczy, kt�re mi ukrad�a�? Tak, tak, ukrad�a�. Mam za dobre i zbyt ch�tne serce dla m�odych, �eby rozdawa� wtedy, kiedy powinnam bra�!
Simsa roze�mia�a si�, a zorsal zawt�rowa� jej krakaniem.
- Handlarko, kiedy jeste� uprzejma przy robieniu interes�w, zostanie ci w dw�jnas�b wynagrodzone. Powinnam si� potargowa� jeszcze przez co najmniej jeden obr�t klepsydry, ale jestem dzi� w dobrym humorze, a ty na tym skorzystasz.
Kobieta �ci�gn�a usta, jakby zamierza�a splun�� i wykona�a obsceniczny gest. Simsa za�mia�a si� ponownie. Nie mia�a ju� torby, kt�r� zostawi�a w magazynie, lecz r�wnie wprawnie zarzuci�a na rami� tobo�ek z szala, po czym zgarn�a Zass i usadowi�a j� na drugim ramieniu. Prze�lizgn�a si� obok kobiety i w mgnieniu oka by�a na zewn�trz namiotu.
Ten sektor zaniedbanego targowiska znajdowa� si� powy�ej granicy terenu, gdzie normalnie widywano Grzebaczy. Z tego te� powodu Simsa zerka�a czujnym okiem na wszystko, co j� otacza�o. Wrzawa pokrzykiwa� sprzedawc�w wystarcza�a, by zag�uszy� nawet wej�cie armii.
Do tego czasu gwiezdny statek ju� z pewno�ci� wyl�dowa� na dobre, a w�adze i oficerowie rozpocz�li ubijanie interes�w dotycz�cych g��wnego �adunku. Handel z za�og� rozkr�ci si� prawdopodobnie dopiero jutro. Ta kr�tka zw�oka da jednak drobnym handlarzom, pomniejszym z�odziejaszkom i Grzebaczom czas na zgromadzenie si� i wyznaczenie granic w�asnych miejsc. B�d� tam czeka�, a� cz�onkowie za�ogi otrzymaj� zezwolenie na opuszczenie statku i robienie prywatnych interesik�w, polegaj�cych g��wnie na handlu wymiennym. W ostatnich sezonach Simsa obserwowa�a wiele takich l�dowa�, dzi�ki czemu wiedzia�a, �e wi�kszo�� za�ogi uda si� do g�rnego miasta. Szukali lepszych miejsc, �eby si� napi�, a tak�e m�c rozejrze� za sprzedajnymi kobietami oraz innymi atrakcjami, jakich brakowa�o im podczas d�ugich podr�y. Zawsze jednak znajdowa�o si� kilku, kt�rzy poszukiwali towar�w - kradzionych drobiazg�w, kt�re sprzedane w innym �wiecie mog�yby im przynie�� ma�� fortunk�. Szuraj�c po chodniku nieco za du�ymi na jej w�skie stopy sanda�ami (poniewa� w obecnym stroju nie mog�a pozwoli� sobie na to, by pokaza� si� boso), Simsa wyobra�a�a sobie siebie sp�dzaj�c� �ycie na podr�ach ze �wiata do �wiata. Kusi�o j� to, i� wsz�dzie napotyka�aby co� nowego i obcego. Nigdy nie by�a poza Kuxortal i cho� zbada�a ca�e miasto, poza pa�acami najwy�szych dostojnik�w na samym szczycie wzg�rza, jej �wiat by� w rzeczywisto�ci nies�ychanie ma�y.
Urodzeni w Kuxortal nie w�drowali. Wiedzieli, �e gdzie� tam, za szerokim morzem jest rozleg�y l�d. W�a�nie stamt�d przyp�ywa�y zagraniczne statki, a rzek� nadci�ga�y barki, ma�e �agl�wki i �odzie nap�dzane si�ami niewolnik�w. L�d �w le�a� bezpo�rednio za szerokimi �anami p�l uprawnych, kt�re dostarcza�y dw�ch zbior�w rocznie i �ywi�y miasto. Niestety, by� on pustyni�, wi�c �aden cz�owiek nie podr�owa� ni�, skoro istnia�a woda morza i rzeki, kt�ra mog�a go ponie��. Kr��y�o mn�stwo starych i bardzo dziwnych opowie�ci o tym, co prawdopodobnie znajduje si� za otaczaj�cymi miasto polami. By�y one tak straszne, i� nie by�o �mia�ka, kt�ry odwa�y�by si� sprawdzi�, czy s� prawdziwe.
Simsa znalaz�a stragan z dojrza�ymi owocami, przypominaj�cymi ciemny chleb ciastkami z m�ki orzechowej i stert� stwardnia�ych str�k�w wydr��onych w �rodku i nape�nionych s�odzon� sokiem wod�. Zw�yla oczy i nie przebieraj�c w s�owach zacz�a si� targowa� o cen�, po czym zapakowa�a zakupione zapasy do obszernych kieszeni w r�kawach.
Kr���c po rynku obserwowa�a stragany i roz�o�one na ziemi blaty, szacuj�c warto�� tego, co na nich le�a�o. Wi�kszo�� stanowi� zniszczony szmelc, lecz niekt�rzy sprzedawcy pozdrawiali j�, gdy przystawa�a, rozpoznaj�c w niej osob� handluj�c� pomniejszymi znaleziskami Grzebaczy. Wiedzia�a, �e zauwa�yli jej nowy str�j i zachodz� w g�ow�, sk�d wzi�a pieni�dze, by za niego zap�aci�. Na ka�dym rynku plotka rozchodzi si� szybciej ni� pierwsze powiewy wiatru pory deszczowej. Gdyby zechcia�a wr�ci� teraz do Ziemianek by�aby idiotk�. Znajd� si� przecie� tacy, kt�rzy si� przyczaj� i b�d� cierpliwie docieka�, co znalaz�a - co za skarby Ferwar zgromadzi�a przez lata.
Starucha mia�a w�asne metody post�powania z wszelkimi parweniuszami, kt�rzy pr�bowali kwestionowa� jej prawa. Niestety, przekle�stwo samej Simsy, cho�by wyg�oszone w najbardziej dramatyczny spos�b, nie znaczy�o nic dla po��czonych si�, jakie mogli zebra� przeciw niej Grzebacze w przypadku najmniejszego podejrzenia o kradzie�.
Sz�a w d� d�ug� ramp�, kt�ra jako jedna z wielu wcina�a si� we wzg�rze, prowadz�c do r�wniny, gdzie l�dowa�y gwiezdne statki. Dwukrotnie przywiera�a plecami do muru, by zrobi� drog� przebiegaj�cym k�usem ekipom robotnik�w z r�nych magazyn�w. Wszyscy nosili odznaki Gildii na sztywnych od brudu r�kawach kaftan�w. Ka�da brygada by�a poganiana przez dw�ch szef�w o tubalnych g�osach, z kt�rych jeden bieg� przodem, a drugi zamyka� grup�. Ludzie ci s�u�yli za swoisty �rodek transportu, uginaj�c si� pod ci�arem d�wiganych towar�w.
Byli te� inni, podobni do niej, przemieszczaj�cy si� w celu znalezienia miejsca na wystawienie towar�w na l�dowisku. Wielu prowadzi�o podkute, kud�ate i rogate rozz�oszczone zwierz�ta, kt�rych k�api�ce z�biska ostrzega�y, i� lepiej trzyma� si� od nich w bezpiecznej odleg�o�ci. Z ich grzbiet�w zwisa�y p�kate torby. W�a�ciciele czworonog�w stali wy�ej w hierarchii w�r�d mot�ochu szukaj�cego sposobno�ci zrobienia interesu z za�og�, dlatego wi�kszo�� z nich zgrywa�a wa�niak�w, oczekuj�c od pozosta�ych, oczywi�cie z wyj�tkiem ludzi z Gildii, �e ust�pi� im drogi.
Simsa wyra�nie widzia�a statek. Ukaza� si� przed ni� wysoki, jak samo wzg�rze Kuxortal. Sta� wsparty na statecznikach, siwy od ci�gle dymi�cej, wypalonej przez l�duj�ce silniki ziemi, niczym b�yszcz�ca strza�a, z nosem arogancko zadartym ku niebu. W ci�gu ostatnich trzech sezon�w handlowych widzia�a wiele podobnych. Przygl�da�a im si� przyci�gana ciekawo�ci�, kt�rej sama nie potrafi�a zrozumie�. Nigdy dot�d nie mia�a jednak okazji zagadn�� �adnego z gwiezdnych ludzi, ani usi��� w b�yskawicznie zape�niaj�cych si� t�umem kr�gach. T�um ten oczekiwa� na sposobno�� drobnego handelku, ale ju� teraz dociera�y odg�osy k��tni, wrzaski, a nawet dochodzi�o do b�jek. Chwilami odnosi�a wra�enie, �e ludzie ci przyszli tutaj obejrze� jak�� pasjonuj�c� walk�.
Po chwili nadszed� po�piesznie stra�nik l�dowiska, smagaj�c z�o�liwie kijem ka�dego, kto sta� na g��wnej �cie�ce. Handlarze rozpierzchli si� natychmiast. Jako �e w Kuxotral nie obowi�zywa�o �adne powszechne prawo, tote� wszyscy wiedzieli, �e stra�nik mo�e wych�osta� b�d� zat�uc kijem na �mier� ka�dego, kto jest nie do�� ostro�ny, a jego poczynania nigdy nie by�y i nie b�d� zakwestionowane.
Simsa stan�a z boku t�umu. Niekt�rzy przekupnie ju� porozstawiali wsparte na czterech s�upkach markizy i umie�cili pod nimi sto�y. Wyk�adali na nie towary, sprawiaj�c wra�enie ludzi przyzwyczajonych do tej gry. Simsa zauwa�y�a, �e ustawili si� po obu stronach drogi stanowi�cej przej�cie dla tragarzy. Prowadzi�a ona bezpo�rednio w okolice statku, niedaleko miejsca, gdzie z otworu w boku statku w�a�nie wysuwano drabin�. Z wolna opuszcza�a si� ona, a� dotkn�a ziemi. Powy�ej znajdowa� si� luk towarowy, wi�kszy, r�wnie� otwarty, lecz z tego, co widzia�a, nic si� tam na razie nie dzia�o. Tymczasem na ziemi, tu� przed opuszczan� drabin�, zgromadzi� si� t�umek m�czyzn ubranych w mundury gwiezdnych kupc�w, konferuj�cych z mistrzami Gildii, a mo�e nawet z ich Pierwszymi Dostojnikami.
Stwierdzi�a, �e w �aden spos�b nie zdo�a wcisn�� si� w ju� uformowane szeregi prowizorycznych stragan�w otaczaj�cych murem przej�cie wiod�ce wprost do st�p rampy. Potencjalni kupcy stali tam w czterech, czy pi�ciu rz�dach. Unios�a wi�c d�o� i przygryz�a w zadumie czubek jednego palca, z kt�rego wysun�� si� pazur. Gryz�c go, intensywnie my�la�a. Zass przesun�a si� na jej ramieniu, wydaj�c niski, gard�owy d�wi�k. Zorsale nie lubi�y bezpo�redniego �wiat�a s�onecznego, ani zat�oczonych, ha�a�liwych miejsc. Simsa podnios�a r�k�, �eby pog�aska� pokryty futerkiem �epek towarzyszki. D�ugie, zako�czone pi�rkami czu�ki, s�u��ce zwierz�ciu do s�uchania i odbierania mniej zrozumia�ych bod�c�w, by�y zwini�te ciasno przy czaszce. Dziewczyna nawet nie musia�a patrze�, by domy�li� si�, �e jego ogromne oczy s� na wp� przymkni�te. Mimo to Zass pozostawa�a ca�kowicie czujna na wszystko, co dzia�o si� dooko�a.
Simsa dotar�a do ko�ca rampy i dopcha�a si� z powrotem do wzniesienia miejskiego wzg�rza. Przywar�a plecami do kamiennego obmurowania na jego frontowej �cianie i obserwowa�a uwa�nie, jak grupa ludzi u st�p drabiny rozchodzi si�. Dw�ch wr�ci�o na statek, trzech innych, w asy�cie urz�dnik�w Gildii, ruszy�o wzd�u� przej�cia w jej kierunku. �aden z oczekuj�cych, drobnych handlarzy nawet si� nie odezwa�, �eby zachwali� sw�j towar. Wiedzieli, �e lepiej nie �ci�ga� na siebie uwagi Gildii. Nielegalny, aczkolwiek tolerowany rynek musi unika� eksces�w.
Kiedy podeszli bli�ej, Simsa przyjrza�a si� bacznie gwiezdnym przybyszom. Dw�ch z nich, jak ju� wcze�niej zauwa�y�a, mia�o na sobie mundury, a przystrojone skrzyd�ami he�my migota�y w s�o�cu, kt�re odbija�o si� tak�e w emblematach na ko�nierzach i kurtkach. Trzeci z tej grupki, cho� ubrany w dopasowany, podobny krojem do ich mundur�w, jednocz�ciowy str�j oraz buty gwiezdnego w�drowca, r�ni� si� od swoich towarzyszy.
Jego uniform by� srebrzystoszary, tak jak lam�wki na nowym kaftanie Simsy. Opr�cz tego nie posiada� �adnej innej szczeg�lnej odznaki. Nie nosi� te� przybranego skrzyd�ami he�mu, lecz ciasno przylegaj�c� czapk�. Jego sk�ra nie by�a ciemnobr�zowa, jak u pozosta�ych, ale posiada�a o wiele ja�niejszy odcie�. Szed� kilka krok�w za reszt� grupy, w pe�ni ignoruj�c� niedosz�ych handlarzy, obracaj�c g�ow� na wszystkie strony, jakby bez reszty zafascynowany tym, co widzi. Kiedy doszed� do rampy, Simsa zlustrowa�a go nad wyraz dok�adnie. Wed�ug niej by�o jasne jak s�o�ce, �e to jego pierwsza wizyta w Kuxortal i jako nowo przyby�y m�g� si� sta� doskona�ym �upem dla handlarzy. Oczywi�cie trudno ocenia� wiek, szczeg�lnie w wypadku ludzi z innego �wiata, lecz jej zdaniem by� m�ody. Je�li rzeczywi�cie tak by�o, to musia� by� tak�e znacz�c� osobisto�ci�, gdy� w przeciwnym razie nie w��czono by go do towarzystwa Gildii i oficer�w ze statku. Mo�e wcale nie by� cz�onkiem za�ogi, tylko podr�nikiem przebywaj�cym na pok�adzie w charakterze pasa�era. Dlaczego jednak jest tutaj, skoro nie jest kupcem? Na to pytanie nie potrafi�a sobie odpowiedzie�. Nie tylko ja�niejsza sk�ra odr�nia�a go od pozosta�ych. By�o te� co� dziwnego w sposobie osadzenia oczu, a ponadto by� wy�szy i szczuplejszy ni� jego kompani.
Zauwa�y�a te�, �e te oczy ani na moment nie spocz�y w jednym miejscu. Ci�gle rozbiegane, nagle spotka�y jej wzrok i... zatrzyma�y si�. Wydawa�o si� jej, i� dostrzega w nich co� w rodzaju zaskoczenia, gdy� prawie przystan��, jakby odni�s� wra�enie, �e ju� gdzie�, kiedy� j� spotka� i teraz chcia� si� przywita�. Przesun�a j�zykiem po wargach, niemal czuj�c na nich smak s�odkiego napoju, jakiego Starucha u�ywa�a tylko przy szczeg�lnych okazjach. Gdyby tak mog�a do niego podej��! Ta iskierka zainteresowania wobec jej osoby stanowi�a doskona�y wst�p do zawarcia transakcji.
Musi by� bogaty, bo inaczej nie by�by podr�nikiem. Poruszy�a r�kawem, w kt�rym znajdowa�y si� klejnoty stanowi�ce ca�y jej dobytek i w�cieka�a si� na siebie za brak odwagi, by go zagadn��.
A on, po tym jak d�ugo i z takim zainteresowaniem jej si� przygl�da�, najzwyczajniej w �wiecie ruszy� dalej, w g�r� rampy. Zass ponownie cichym g�osem zaprotestowa�a przeciwko s�onecznemu �wiat�u, upa�owi i ha�asowi panuj�cemu na rynku. Simsa patrzy�a w �lad za przybyszem, dop�ki nie znik� jej z oczu, w my�lach kre�l�c i odrzucaj�c gor�czkowo kolejne plany dzia�ania.
Po pewnym czasie dosz�a do wniosku, �e najlepiej b�dzie zostawi� sprawy losowi. Cz�owiek z gwiazd widzia�, gdzie sta�a. Je�li wracaj�c na statek nadal b�dzie my�la� o jakim� indywidualnym handelku, to mo�e przyj�� i jej poszuka�. Tymczasem na pok�adzie byli jeszcze inni. Wcze�niej czy p�niej otrzymaj� pozwolenie zej�cia na planet�. Z wi�kszego luku ju� wysun�� si� d�wig �adunkowy i pierwsza ze skrzy� hu�taj�c si� w powietrzu zje�d�a�a do oczekuj�cych robotnik�w Gildii.
Simsa przucupn�a na swoim miejscu plecami do wzg�rza, tak blisko rampy, �e gdyby mia�a dwukrotnie d�u�sze rami�, mog�aby jej dotkn��. Poluzowa�a troch� tobo�ek z szala z zamiarem przygotowania prowizorycznego gniazda dla Zass. G�rne brzegi materia�u udrapowa�a w taki spos�b, by chroni�y przed ostrymi promieniami s�o�ca. Udr�czone zwierz� z wdzi�czno�ci� w�lizgn�o si� do przygotowanego napr�dce schronienia.
Dziewczyna znajdowa�a si� z dala od g��wnej grupy handlarzy, wi�c nikt nie pr�bowa� wtargn�� na ma�y, zaw�aszczony przez ni� kawa�ek gruntu. Cierpliwo�ci nauczy�a si� ju� dawno temu. Piasek w klepsydrze mo�e przesypa� si� jeszcze wiele razy, nim tamci ze statku b�d� wolni. To dawa�o jej czas, by skupi� si� na opracowaniu planu, w jaki spos�b zwr�ci� na siebie uwag� ewentualnych nabywc�w. By�o gor�co, mimo to wielu handlarzy ju� roz�o�y�o si� z towarami gotowymi do sprzeda�y. Ci zamo�niejsi, kt�rych sta� na posiadanie markizy, kryli si� teraz w jej cieniu. Ona sama, b�d�c Grzebaczk�, ju� dawno nauczy�a si� znosi� niewygody.
Otworzy�a paczk� z po�ywieniem i zacz�a si� posila�, podaj�c ma�e k�sy Zass, zbyt sennej, by w pe�ni zaspokoi� g��d, pragn�cej jedynie, �eby pozostawiono j� w spokoju. Popijaj�c oszcz�dnie, drug� r�k� szpera�a w zakamarkach kaftana, szukaj�c paczuszki z bi�uteri�, umieszczonej w najbezpieczniejszym znanym