Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7023 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Tomasz Pi�tek
HEROINA
Wersja elektroniczna - Juliusz Koczaski
* * *
Projekt ok�adki i stron tytu�owych KAMIL TARGOSZ
Na ok�adce wykorzystano obraz MIROS�AWA SIKORSKIEGO
Copyright � by TOMASZ PI�TEK, 2002
Redakcja i korekta
MAREK GUMKOWSKI, MONIKA SZNAJDERMAN
Projekt typograSczny i sk�ad komputerowy
ROBERT OLE� - DESIGN PLUS
31-029 Krak�w, ul. Morsztynowska 4, tel./fax 012 432 o8 52
Druk i oprawa
OPOLGRAFSA
45-085 Opole, ul. Niedzia�kowakiego 8/12, tel. 077 454 52 44
ISBN 83-87391-90-5
WYDAWNICTWO CZARNE S.C.
38-307 S�kowa, Wdowiec li
tel./fax 018 351 oo 70
e-mail:
[email protected]
www.czame.com.pl
dzia� sprzeda�y: MTM Firma, ul. Zwrotnicza 6,01-219 Warszawa
tel./fax oaa 632 83 74
e-mail:
[email protected]
Wolowiec 2004
Wydanie n
Ark. wyd. 4,5; ark. druk. 7,25
* * *
NAJPI�KNIEJSZE JEST TO, �e gdziekolwiek bym poszed�,
wsz�dzie pojawiaj� si� kryj�wki. Co dziesi�� metr�w jest
jaka� brama. Albo opuszczony gara�. Albo w�ska zaro�ni�ta �cie�ka mi�dzy dwoma parkanami. Albo parking
niestrze�ony, gdzie jestem zupe�nie niewidoczny, kucaj�c
mi�dzy samochodami.
Kiedy� tych wszystkich miejsc prawie w og�le nie zauwa�a�em. Wydawa�y mi si� niczyje. Teraz wiem ju�, �e s�
moje. W ka�dym z nich czuj� si� tak dobrze, jak gdybym
mia� tam zosta� na zawsze.
Czasem niekt�re kryj�wki znikaj�. Czasem rozgrzebana przez koparki polana, poro�ni�ta szarymi, dobrymi do
kamufla�u badylami, nagle zostaje zaj�ta przez kanciasty
szklany budynek, kt�ry nie tylko nie ukrywa mojej postaci, ale dodatkowo jeszcze j� odbija. Ale gdy jedna taka kryj�wka znika, zaraz pojawia si� dziesi�� nast�pnych.
Kiedy� lubi�em te� restauracje. Wydawa�o mi si�, �e
tam w�a�nie mog� mie� najwi�kszy spok�j. My�la�em
tak, dop�ki nie odkry�em, jak niesamowite s� restauracyjne kible. W kiblu jeste� naprawd� sam, jak w kosmosie. A restauracyjne kible cz�sto s� jeszcze do tego wyt�umione. Mo�na w nich siedzie� d�ugo, pod warunkiem �e
wcze�niej zam�wi�o si� jakie� du�e danie, kt�rego zreszt� nie trzeba je��.
Sedes wydaje z siebie zach�caj�ce szmery, gdy pochylam si� nad kolanami, na kt�rych le�y folia aluminiowa.
Z twarzy wystaje mi ma�a srebrna rurka. Nad foli� aluminiow� wci�� unosi si� szarawy dym. Wype�nia ju� moje
p�uca. Ale nadal go wci�gam przez rurk�, nie pozwalam
mu uciec. Utrata porcji dymu to jak utrata r�ki albo nogi,
albo co� jeszcze gorszego. R�nica mi�dzy absolutnym
a prawie absolutnym szcz�ciem jest naprawd� ogromna.
Kiedy ca�y dym jest ju� w �rodku, przestaj� oddycha�
i wtedy robi si� naprawd� przyjemnie. Jak gdyby stoj�ca w mojej g�owie fili�anka z gor�c� czekolad� nagle przewraca�a si�, �eby zala� mi cia�o od wewn�trz.
Po kilku niesamowitych sekundach g��bokiej, gumiastej
rozkoszy przypominam sobie, gdzie jestem, i przez chwil�
my�l�, co robi�. Mog� znowu zamkn�� oczy i zanurkowa�
w to, co jest tak dobre, �e a� ciemne. Ale wtedy nie b�d�
wiedzia�, kiedy si� obudz�, a nie chc� ugrz�zn�� w tym kiblu na zawsze.
Mog� te� wsta� i poszuka� jakiego� cz�owieka, �eby popa�� w jak�� interakcj�, rozmawia�, zachwyca� si�. To
rozcie�czy�oby moj� przyjemno��, ale pozwoli�oby zachowa� przytomno��. A przy okazji mo�e i temu cz�owiekowi udzieli�oby si� troch� mojej rozkoszy, przez co og�lna szcz�liwo�� we wszech�wiecie jeszcze bardziej by si� zwi�kszy�a.
Jest mi teraz tak dobrze i jestem teraz taki dobry, �e
wybieram t� drug� mo�liwo��. Wstaj� i wychodz� na zewn�trz, na korytarzyk prowadz�cy do sali dla go�ci, gdzie
nie mog� si� powstrzyma� i przysypiam na kilka minut.
A gdy si� budz�, pierwszym cz�owiekiem, kt�rego spotykam, jest m�oda farbowana brunetka, kt�ra przyciska
mnie do �ciany, mocno, tak, �ebym nie sp�ywa� po murze
jak marmolada na pod�og�. Pyta mnie, jak si� czuj�. Szukam s�owa, kt�rym m�g�bym jej odpowiedzie�, przynajmniej w przybli�eniu. Chcia�em powiedzie�: �Doskonale", ale chyba m�wi�: �Kaloryfer".
Potem, ju� na sali, podchodz� do jednego z restauracyjnych facet�w, ale rozp�ywa si� jak batonik w palcach.
Kiedy z pomoc� innego faceta opuszczam lokal, postanawiam, �e jednak sobie przysn�.
otwieram oczy, ale jeszcze nie oddycham. Podaj� foli�
olbrzymowi o p�askim z�amanym nosie, kt�ry ju� tylko
mruczy.
Jestem w piwnicy, w podziemiach bardzo starego domu.
W k�cie ciemnego pomieszczenia siedzi blondynek o bladej twarzy, pokrytej szarymi od ropy pryszczami. Ma pi�kny, wysoki g�os, jak anio� albo kto� wykastrowany. Kiedy
my palimy, on opowiada nam o tym, jak przeci�to mu d�o�
u nasady kciuka. Sta�o to si� zaraz po tym, jak jego znajomi znikn�li, a on odziedziczy� po nich zapasy. Chcia� wtedy zahandlowa� na swojej ulicy, na kt�rej mieszka�o wielu takich heroinowych ch�opc�w. Ale gdy tylko spr�bowa�,
nieznani ludzie z�apali go, przeci�li d�o�, a potem wrzucili go w krzaki r�y przy �mietniku, gdzie dodatkowo si�
pokaleczy�. Jeden z tych ludzi pr�bowa� go wypytywa�
czy przes�uchiwa�, ale blondynek by� zbyt nieprzytomny, �eby co� odpowiedzie�. Pami�ta� tylko czo�o i g�ow� bez w�os�w.
Znalaz�a go wtedy matka. Zabra�a mu klucze i zakaza�a wychodzi� z domu. Powiedzia�a, �e je�li wyjdzie, to ona
ju� go wi�cej nie wpu�ci do �rodka. Blondynek wzi�� wtedy wisz�cy w kuchni nad zlewem klucz od piwnicy, zszed�
tutaj i od tej pory st�d nie wyszed�, bo tu ma zapasy. Jak
matka zorientowa�a si�, �e on ca�y czas siedzi w piwnicy,
to przesta�a do niej schodzi�, bo zacz�a si� ba�. Dlatego
teraz jedynym problemem jest jedzenie. Oczywi�cie, blondynek nie je. Czasem jednak potrzebuje przyj�� co� p�p�ynnego, �eby z�agodzi� ��ciowe wymioty. Nie ma jednak klucza od domofonu. Nie mo�e wi�c wyj�� na ulic�,
�eby kupi� sobie jogurt, bo ju� nie m�g�by wr�ci�. Poza
tym boi si�, bo od kilku miesi�cy nie by� na ulicy i w og�le
pod go�ym niebem.
Zanim to wszystko si� sta�o, blondynek mieszka�
przez rok w g�rskim o�rodku odwykowym, gdzie zosta� alpinist�. To na pewien czas pchn�o jego dzia�alno�� na zupe�nie nowe tory, kiedy ju� wr�ci� do miasta.
Zacz�� wdrapywa� si� po �cianach biurowc�w, aby wyjmowa� z nich drukarki, komputery i inne r�wnie atrakcyjne przedmioty. Pewnej nocy utkn�� ujarany na betonowej �cianie, nios�c na plecach faks, kt�ry zapomnia� od��czy� od gniazdka. Na �cianie faks o�y� i zacz�� wypuszcza� z siebie r�ne komunikaty na papierze rolkowym. Blondynek wtula� si� w beton, a z plec�w zwiesza�a
mu si� rosn�ca bia�a wst�ga, kt�ra w ko�cu dotkn�a ziemi sze�� pi�ter ni�ej. Ewentualny przechodzie� m�g�by
przeczyta� najni�ej wisz�cy faks, pewnie dotycz�cy przep�ywu �rodk�w finansowych albo jakich� innych takich rzeczy.
Gdy olbrzym i ja opuszczamy piwnic�, na podw�rku
jest jeszcze jasno. Za murkiem co� zaczyna ostrzegawczo pocharkiwa� i spluwa�, a olbrzym szybko �egna si� ze
mn�, wsiada do samochodu i odje�d�a, bo ma zaj�cie. Od
pewnego czasu maluje �ciany swojego mieszkania na niebiesko i nie mo�e przesta�.
Opuszczony, ale szcz�liwy, wchodz� do baru na ulicy
i zamawiam col�. Staram si� zachowywa� szorstko, aby
jako� skontrowa� nieodpart� s�odycz, kt�ra mimo pr�b
kamufla�u ci�gle ze mnie wy�azi. Ludzie w barze patrz�
podejrzliwie, jak gdyby czuli, �e to tutaj bije podziemne
�r�d�o ciep�a, kt�re ich rozgrzewa.
Pij� col�, zasypiam i �ni mi si� co� bardzo czarnego.
A kiedy si� budz�, wyruszam z baru na poszukiwanie tych
specyficznych, wyj�tkowych nieprzygod. Nieprzygodajest
na przyk�ad wtedy, gdy si� idzie wzd�u� d�ugiego, be�owego muru, kt�ry jest coraz bardziej przyjemny.
Brn� przez ulice. Nagle przede mn� majaczy niewyra�ny, ale znajomy kszta�t: dziewczyna w zielonym swetrze.
Co� mi m�wi, �e ona ma do mnie jakie� prawa. Jest jeszcze
daleko, w towarzystwie jednej ze swych ciemnow�osych
kole�anek. M�j nieodwo�alnie spokojny umys� pr�buje na
sil� naszkicowa� co� w rodzaju paniki. Ale niepotrzebnie:
mi�dzy murem domu a �mietnikiem z szarych cegie� pojawia si� ma�a szara wn�ka. Wskakuj� tam tak p�ynnie, jak gdyby co� mnie wci�gn�o.
Dziewczyna mog�a jednak mnie zauwa�y�, wi�c na
wszelki wypadek odwracam si� twarz� do muru. By� mo�e
dziewczyna podesz�a do mnie i w�a�nie do mnie przemawia, ale ja nie mog� s�ysze� tego ani widzie�, bo w�a�nie
staje si� to nieuniknione, co musia�o si� sta�: ��cz� si�
z murem, jak gdybym si� z nim miesza�.
Kiedy wracam do siebie, w mojej wn�ce jest tylko du�y
bia�y kot o pysku podejrzanie przypominaj�cym zaj�-
ca. Kot gapi si� na mnie uwa�nie. Kiedy minimalnie ru-
szam g�ow�, zwierz� znika mi�dzy dwoma kawa�kami
dykty. Rosn�cy przy wyj�ciu z wn�ki krzew, oblepiony
wilgotnymi fusami po herbacie, trz�sie si�, najwyra�niej
tr�cony przez kota lub jeszcze przeze mnie, kiedy si� tu
chowa�em.
Odwa�am si� wychyli� i wtedy widz� dziewczyn� od
ty�u, nadal z kole�ank�. Przesz�a, ale chyba mnie nie widzia�a. Gdyby mnie zobaczy�a, sta�aby tu jeszcze i krzycza�a. Oczywi�cie, je�li jestem dla niej tak wa�ny, jak m�wi.
Tego dnia zasypiam jeszcze w kilku pubach, w cichym
kiblu na stacji metra, wieczorem w bramie, gdzie kul�
si� niczym brat bli�niak p�katego metalowego krasnala (znajduje si� na ziemi przy wej�ciu do bramy i chyba
ma co� wsp�lnego z rynn�). Na jednym z podw�rek, pod
figur� Matki Boskiej w niebieskiej, wygwie�d�onej szacie, opieram g�ow� tu� obok jej pantofla, kt�rym podobno mia�a komu� zmia�d�y� g�ow�.
Nikt mnie nie budzi, bo prawdopodobnie wygl�dam
na pogr��onego w g��bokiej modlitwie. A ja tylko przypominam sobie, co si� dzisiaj dzia�o, ca�y ten cudowny dzie�.
Dzie� zacz�� si� rano, gdzie� oko�o dziesi�tej, w ��ku,
na kt�rym le�a�em jak wielka, s�odka ka�u�a. Obudzi�o
mnie co� jakby chomik w brzuchu. �askocz�ce, gryz�ce
i ruchliwe g�wno, kt�re we mnie siedzia�o i szuka�o wyj�cia, ale wyj�cia nie by�o. Otworzy�em oczy, jednak nadal
wida� by�o tylko bardzo niejasne rzeczy. Za oknem �wieci�o, ale zas�ony by�y prawid�owo zasuni�te.
Poszed�em w ko�cu do kibla, ale nawet odlanie si� by�o
jeszcze niemo�liwe, jakby pozarasta�y mi wszystkie otwory w ciele. Trzeba by�o poczeka� albo znieczuli� w sobie
g�wno. To znaczy znieczuli� siebie. W��czy�em kom�rk�,
kt�ra natychmiast zapiszcza�a.
-Masz siedem nowych wiadomo�ci - oznajmi� zadowolony z siebie telefon.
- Dzie� dobry, panie Tomaszu - zacz�� szczeka� karabin maszynowy. Ka�da sp�g�oska wrzyna�a si� w ucho jak
ma�y pocisk rozpryskowy. Ju� samo �d�" z �dzie� dobry"
mog�o zabi� bardziej wra�liwych s�uchaczy. Ale ja i tak
by�em troch� nie�ywy.
- Dzie� dobry, panie Tomaszu. Rozmawia�em z wieloma osobami i tylko kobiety zgadzaj� si� z panem, �e ja
umiem bra� na siebie odpowiedzialno�� wy��cznie za osoby nieodpowiedzialne. Co pan na to? Musimy si� spotka�.
- Cze�� - zacz�� nosowy bas Ma�ka, dziecinny, bo troch� sepleni�cy. - Mo�e by�my razem zrobili co� bardzo przyjemnego?
- Dzie� dobry, nazywam si� Katarzyna i chc�, �eby pan
mi powiedzia�, jaka jestem.
- Cze��, Tomek. Tu Bartek. Zr�b co�. - Bartek mia�
szesna�cie lat, ciemne oczy, wi�niowe rumie�ce oraz matk�, kt�r� znalem i kt�ra mnie lubi�a, chocia� czasami
mia�em wra�enie, �e w ka�dej chwili mog�aby mnie rozszarpa�.
- Cze��. To ja. Mo�e wolisz, �ebym w og�le nie dzwoni�a? Chcia�am si� dowiedzie�, jak si� czujesz i czy si� spotkamy.
- Dzie� dobry, tu Andrzej Siekludd, chcia�em si� um�wi� na trening przed wywiadem dla prasy.
- Cze��, tu Gabriel - rozleg� si� wreszcie g�os, lekko dr��cy jak na m�czyzn�, ale bardzo przyjemny,
aksamitno-migdalowy. - Chc� ci� pozdrowi�, Tomku,
i przypomnie�, �e pojutrze odb�dzie si� chrzest ewidentnie najs�odszego na �wiecie niemowlaka. No i chc� te� zapyta�, czy jako� konspirujemy.
Chodzi�o oczywi�cie o najs�odsz� konspiracj� �wiata. Nie wiedzia�em, jak Gabriel chcia� j� pogodzi� z istnieniem najs�odszego na �wiecie niemowlaka. Ale zwi�zki Gabriela z �yciem by�y zawsze bardzo problematyczne.
Jako� strasznie trudno by�o uwierzy�, �e sp�odzi� dziecko.
�atwiej ju� uzna�, �e to spirala albo globulka rozwin�a si�
w samoistny organizm.
S�uchanie wiadomo�ci jest czym� takim jak pi�owanie
drzewa. Spoci�em si� porz�dnie, a potem ju� mia�em wy-
bra� Gabriela, kiedy jednak zdecydowa�em si� zadzwoni�
do Ma�ka. By� mo�e nie by�o to do ko�ca zgodne z rachunkiem ekonomicznym. Maciek, mimo �e mia� kas�, zawsze
stara� si� by� cz�stowany. Ale z drugiej strony, Maciek
znal nieprawdopodobn� ilo�� diier�w. By� wielkim, chodz�cym zabezpieczeniem przed dilersk� nieuchwytno�ci�.
Dilerzy w og�le s� dosy� nieuchwytni. Musz� by� trudni
do osi�gni�cia, bo to zapewnia im bezpiecze�stwo. Wiedz�, �e klient i tak do nich dotrze, bo klientowi bardziej
zale�y ni� policji czy jakiej� konkurencji. Ale od czasu do
czasu diler robi si� nieosi�galny nawet dla najbardziej zaufanych klient�w. Zapada si� wtedy we w�asny, zupe�nie
osobisty �wiat, skomponowany z takich element�w, jak
aresztowania, okaleczenia, interwencje mamy, kokainowe orgie ko�cz�ce si� samob�jstwem lub morderstwem.
I wiele innych sytuacji, kt�re dla nas objawiaj� si� jednym
kr�tkim tekstem: - Cze��, to ja. Nagraj si� po sygnale.
Wystuka�em numer. Po d�u�szej chwili rozleg�o si� zaspane �Halo?" Ma�ka.
- Cze��, to ja - zacz��em rze�ko. - To ja, tw�j zegar
biologiczny. - Pragn��em wywo�a� mu mr�weczki wzd�u�
kr�gos�upa, ale m�wi�c to, sam je poczu�em, i to tak, �e
musia�em kucn��, nagi, ze s�uchawk� na dywanie.
- No tak - zamrucza� Maciek. - O tej porze tylko ty
mo�esz dzwoni�.
- Zr�b co�.
- Dobra, tylko wiesz, jako� nie mam teraz kasy, bo
remont...
- Ale ja mam - uci��em. Maciek zacz�� remontowa�
mieszkanie rok temu. I przez ca�y rok nie m�g� sko�czy� tej roboty. Przyczyny prawdopodobnie by�y dwie. Po
pierwsze, monotonne pokrywanie tej samej �ciany kolejnymi warstwami tej samej farby musia�o mu pot�gowa�
przyjemno��, dlatego przed�u�a� malowanie, jak m�g�.
Po drugie, z Ma�kiem by�o tak, �e wszystko natychmiast
mu si� psu�o. Telewizor, wiertarka, wie�a, nawet dziadek
do orzech�w. Niedawno ju� drugi telewizor z rz�du, po
kilku dniach normalnego funkcjonowania, zacz�� odbiera� z ca�ej kabl�wki wy��cznie program arabski, pokazuj�cy przez 24 godziny na dob� spikerk�, kt�ra praktycznie by�a samym tylko makija�em. Maciek nawet kiedy� wynaj�� specjalist� od spraw pozaziemskich, �eby sprawdzi�, sk�d si� bierze takie przekle�stwo. Specjalista wykry�, �e Maciek mia� bardzo z�o�liwego dziadka, kt�ry
po �mierci zosta� zmuszony do pokutowania w sprz�tach otaczaj�cych Ma�ka. Nie by�o w tym zreszt� nic dziwnego, bo inteligentne sprz�ty elektroniczne - tak twierdzi� specjalista - funkcjonuj� tylko dzi�ki duchom, inaczej nie by�yby inteligentne i obdarzone nadprzyrodzonymi mocami, takimi jak na przyk�ad natychmiastowe przekazywanie informacji na odleg�o��. A w przypadku Ma�ka tak si� z�o�y�o, �e jego dziadek by� z�o�liwy i psu� to, czym mia� zawiadywa�. Maciek z pocz�tku nie chcia� uwierzy� w to wyja�nienie, poniewa� dziadek, kt�ry zreszt� naprawd� umar�, nie by� nigdy specjalnie z�o�liwy. Ale takie wydarzenie jak �mier� mog�o mu zmieni� charakter.
Tak czy inaczej, nieustaj�cy remont i konieczno�� ci�g�ego kupowania nowych sprz�t�w by�y dobrym wykr�tem,
�eby nie p�aci� za przyjemno��. Wykr�tem, bo Maciek tak
naprawd� mia� zawsze dosy� pieni�dzy. Jego ojciec by�
prezesem wielkiej firmy budowlanej. Kiedy willa, w kt�rej
mieszka�, przesta�a by� godna takiego prezesa, przeprowadzi� si� do innej, a star� zostawi� synowi. Maciek podzieli� will� na dwie cz�ci: niniejsz�, mieszkaln�, a w�a�ciwie niemieszkaln�, w kt�rej trwa� nieustaj�cy remont, oraz wi�ksz�, produkcyjn�, czyli studio.
W studiu Maciek pracowa� nad bi�uteri�. Kiedy� sko�czy� wzornictwo przemys�owe, ale chcia� zosta� projektantem bi�uterii, najlepiej s�awnym na ca�y �wiat. Jego obsesj� by�y cieniute�kie, srebrne druciki, tak cienkie, �e a� prawie niedostrzegalne, ale bardzo d�ugie. Mia�y s�u�y� jako bi�uteria letnia, do noszenia na pla��. Szcz�liwa w�a�cicielka drucik�w - istniej�ca tylko w teorii - mia�a
sobie nimi wielokrotnie oplata� tali�, r�k�, nog�, a nawet
obwi�zywa� si� lu�n� sieci� takich drucik�w po za�o�eniu
kostiumu k�pielowego. Obraz kobiety obwi�zanej drucikami musia� bardzo podnieca� Ma�ka na pocz�tku jego dzia�alno�ci. Potem bardziej zacz�y go podnieca� same druciki, kt�re ci�gle si� rwa�y.
Um�wi�em si� z Ma�kiem w lokalu Guerilla, otwartym ju� od po�udnia. Potem zjad�em �niadanie, sk�adaj�ce si� z �agodnych serk�w, �atwych do zjedzenia i do ewentualnego zwymiotowania. Nast�pnie powlok�em si�
do Guerilli, gdzie zam�wi�em col�, bo kofeina pomaga
cz�owiekowi skoncentrowa� si� na prze�ywaniu przyjemno�ci.
Przez okno zobaczy�em nadje�d�aj�ce granatowe renault Maciek wzi�� je na kredyt, po tym jak podczas jazdy swoim poprzednim samochodem zderzy� si� z w�asnym silnikiem. Tamten samoch�d jako� tak niefortunnie podskoczy� na wyrwie, �e silnik wypad� przez mask� na jezdni�, przed w�z, kt�ry nie zd��y� wyhamowa� i wladowal
si� na silnik.
Drzwi trzasn�y i wielka masa z sapaniem zacz�a pod��a� w moj� stron�. Maciek by� olbrzymem i mia� wielki, p�aski, niegdy� z�amany nos. Dodatkowo mia� tak�e ogromne oczy, br�dk� i irokeza.
- No bo ja uwa�am - zacz�� swoim nosowym basem, kiedy ju� si� wygodnie umie�ci� na krze�le - no bo uwa�am, �e powinny by� takie lokale, w kt�rych go�cie mog� zmienia� miejsce, nie wstaj�c od stolika. No bo ka�dy lubi siedzie� na dupie, ale to si� nudzi, siedzie� ca�y czas w tym samym miejscu. Dlatego ludzie w pewnym momencie wychodz� z lokalu i id� do innego. Powinny wi�c by� takie
instalacje krzes�owo-stolikowe na szynach. Tak, �eby stoliki z go��mi je�dzi�y wzd�u� �cian, r�nie pomalowanych albo poozdabianych. Z takiego lokalu nikt by nie chcia� wychodzi�.
Ze wszystkich mo�liwych sposob�w udoskonalania
�wiata w tej chwili interesowa� mnie tylko jeden. Zapyta�em Ma�ka, jak si� um�wi� z dilerem. Okaza�o si�, �e najbardziej zaufany diler jest mentalnie niedost�pny. Kiedy Maciek do niego zadzwoni�, ch�opiec nawet nie m�wi�, tylko wrzeszcza� i wydawa� z siebie d�wi�ki jak klakson.
Na szcz�cie od miesi�cy w jednej z piwnic w �r�dmie�ciu siedzia� sobie taki cz�owiek, kt�ry nic nie robi�, tylko jara�. Nie musia� wychodzi�, bo w swojej piwnicy mia� ogromny zapas brauna. Odziedziczy� go po jakiej� grupie diler�w, kt�ra znikn�a, i nie bardzo by�o wiadomo, co si� z ni� sta�o. Mog�a zosta� wyaresztowana, wystrzelana, albo przesz�a wewn�trzn� przemian� i wst�pi�a do
klasztoru. Jedyne, co by�o pewne, to to, �e zosta�o p� kilo
brauna. I ten facet go sobie powoli wyjarywal.
Na pewno wielu ludzi pragn�oby zaznajomi� si� z takim facetem. Dla wi�kszo�ci by�o to zupe�nie niemo�liwe, ale Ma�kowi si� uda�o. Jeden z jego koleg�w, cz�onek s�odkiej konspiracji, mieszka� niedaleko od tej wspania�ej piwnicy i znal jej lokatora jeszcze z jego przedpiwnicznych czas�w. Kolega cz�sto schodzi� do piwnicy, aby kupi� �wier� grama. Be�kotliwa niemrawo�� Ma�ka musia�a
w koledze wzbudzi� takie zaufanie, �e zaprowadzi� go tam.
I ta sama be�kotliwa niemrawo�� musia�a r�wnie� wzbudzi� zaufanie w piwnicy, bo Maciek zaprzyja�ni� si� z podziemnym osobnikiem i m�g� si� u niego zjawia� o ka�dej porze. Ruszyli�my wi�c na wypraw� do piwnicy.
By�a niedaleko, ale Maciek upar� si�, �eby podjecha�
tam jego samochodem. Moje bezw�adne cia�o rozla�o si�
na siedzeniu obok kierowcy, z nadziej�, �e renault zepsuje
si� albo rozbije jako� �agodnie. Wszystko by�o bez smaku
i bezwonne, wi�c wypadek m�g� by� bezbolesny.
Na szcz�cie podr� trwa�a zbyt kr�tko, �eby dziadek
Ma�ka m�g� naba�agani� w elektronice samochodu. Po
minucie zatrzymali�my si� pod br�zow� kamienic�, przed
bram�, znad kt�rej zwiesza�y si� wielkie anio�y bez twarzy.
Maciek wygramoli� si� na chodnik i podszed� do okienka
od piwnicy, kt�re wychodzi�o na ulic� mniej wi�cej na wysoko�ci jego buta. Leciutko kopn�� szyb� albo mo�e potar�
j� czubkiem buta. Potem poci�gn�� mnie za sob� i weszli�my na podw�rko.
Przez kr�tk� chwil� zainteresowa�a mnie du�a ilo�� po�amanych �y�eczek, kt�re le�a�y na b�otnistym trawniku malowniczo porozrzucane, a nawet powbijane w ziemi�. Nie przyjrza�em im si� jednak, bo od razu stan�li�my przed klatk� schodow� i czekali�my, patrz�c na drzwi.
Mia�em nadziej�, �e jest to ostatnia fizyczna przeszkoda,
jaka dzieli nas od jarania. Ale drzwi si� otworzy�y i ukaza�a si� w nich przeszkoda biologiczna.
By� to ma�y, na oko pi�tnastoletni blondynek, ca�kowicie pokryty pryszczami, tak ropiej�cymi, �e a� szarymi. Mia� je nawet na powiekach i mo�e dlatego mruga�, jakby pora�ony naszym widokiem. Potem przywita� si� z Ma�- kiem niesamowicie czystym, wysokim g�osem. M�g� by� jeszcze m�odszy, ni� my�la�em.
Zeszli�my za nim w g��b piwnicy, gdzie za ka�dym krokiem robi�o si� coraz ciemniej i coraz bardziej heroinowo. Wreszcie dotarli�my do w�skiego pomieszczenia wype�nionego ci�kimi, antycznymi krzes�ami, szafami i komodami, z kt�rych zwiesza�y si� br�zowe amorki. Ze staro�ci zatar�y im si� g�owy i ko�czyny, tak �e upodobni�y si� do
embrion�w. Tutaj rodzina blondynka musia�a przechowywa� resztki swojej albo cudzej �wietno�ci.
Sam blondynek musia� si� ju� dosy� o�mieli�, bo maksymalnie wykorzystywa� okazj� do kontakt�w, jak� by�o nasze przyj�cie. Zacz�� co� m�wi� do Ma�ka bardzo cienkim g�osem. Najpierw by�o to zupe�nie niezrozumiale, a potem okaza�o si�, �e blondynek opowiada o jakich� sytuacjach ze swojego �ycia. Na przyk�ad o tym, jak w g�rskim o�rodku odwykowym robiono mu odtrucie bez kropl�wki, ale za to przy u�yciu lewatywy. Cala opowie�� by�a mila jak wn�trze �elaznej Dziewicy. Bo chyba lepiej jest prze�ywa� nieprzyjemne sytuacje ni� o nich s�ucha�. Kiedy co� prze�ywasz, mo�esz reagowa�. Kiedy kto� ci opowiada o takiej sytuacji, nic nie mo�esz zrobi�, �eby j� zmieni�, bo ona ju� si� wydarzy�a. Te� jeste� w �rodku, ale
unieruchomiony lepiej ni� na krze�le elektrycznym. By�em znowu spocony, zanim dosta�em pierwszego bucha.
A poprzedniego dnia bawi�em si� wieczorem w kiblu Guerilli, gdzie farbowana brunetka przyciska�a mnie do �ciany. A jeszcze wcze�niej siedzia�em w studiu telewizyjnym mi�dzy publiczno�ci�.
Go�ciem programu by�a piosenkarka. Do ko�ca brakowa�o pi�tnastu minut. Program lecia� nieprzerwanie, bo by� na �ywo. Pami�tam, �e prezenter m�czy� piosenkark�, �eby zmusi� j� do m�wienia, a ona wci�� m�wi�a ma�o i cicho. Nie da�o si� jednak ukry�, �e wymawia�a i" prawie jak n", a �k" by�o bardzo wyra�ne, ale kr�tkie. Szybko u�o�y�em sobie i przepowiedzia�em po cichu tekst nie d�u�szy ni� p� minuty. A kiedy koordynator pokaza� mi, �e rzeczywi�cie mam tylko trzydzie�ci sekund, wyg�osi�em co� mniej wi�cej takiego:
Pani Karolina jest osob� pewn� siebie. Z�bowe 't' i 'd' s� g�o�ne, a nawet lekko przed�u�one w 'c' i 'dz' w niekt�rych wypadkach, co znaczy, �e swoim zawodowym sprawom pani Karolina oddaje si� z najwi�kszym po�wi�ceniem. Nie znaczy to, �e sprawy uczuciowe s� dla niej ma�o wa�ne. Przywi�zuje do nich du�� wag�, chocia� niekoniecznie na pierwszym miejscu stawia mi�o��, o czym �wiadczy gard�owe "k", wymawiane g�o�no, ale kr�tko. Bardzo mocno prze�ywa zwi�zki z przyjaci�mi, o czym �wiadczy nosowe 'n' zbli�one do nosowo-wargowego 'm'. Tak wi�c pani Karolina jest nami�tna, ale nie w mi�o�ci, tylko w przyja�ni".
Brawko, ulga, a potem prezenter podzi�kowa� ekspertowi lingwi�cie. Znowu dokonali�my czego� niemo�liwego.
Gwiazda si� po�egna�a, powiedzia�a do widzenia widzom i wyszli�my ze studia. Pogaw�dzi�em z lud�mi i z gwiazd�, a p�niej poszed�em do biura i wypi�em litr wody mineralnej. Pomy�la�em sobie, �e mam pi�kne �ycie i �e trzeba to jako� uczci�.
gestem szcz�liwy w nowy, betonowy spos�b. W moim ciele nie ma ani jednego centymetra sze�ciennego, kt�ry nie by�by ca�kowicie wype�niony czym� gor�cym i ci�kim jak p�ynny cement. Ale bior� jeszcze dwa buchy. Musz� mie� w sobie naprawd� du�o, �eby wykona� to, co s�odko majaczy mi w g�owie. Musz� by� naprawd� dobry. Mam
da� Gabrielowi co�, co nie�atwo da�, ale co mo�e si� okaza� najpi�kniejszym prezentem na now� drog� �ycia.
Moje postanowienie s�abnie na chwil�, kiedy widz� kota, ale kot nie daje si� z�apa�. Przewracam tylko par� nadmuchiwanych gumowych nied�wiedzi, prawie tak du�ych jak ja.
Mam d�onie czarne od popio�u z folii. Chyba trzeba je umy�. Przy kanciapie rekwizytora jest �azienka. Ciekawe, �e w �azienkach dziennikarzy jest takie bia�e myd�o w p�ynie, w buteleczkach z dziobem. W �azience rekwizytora jest normalne myd�o, twarde i zielone. Bior� je do r�ki.
Odkr�cam gor�c� wod� i wsadzam r�ce, ale nie czuj� ciep�a, bo ciep�o mam w g�owie.
Takie myd�o trzeba chyba dobrze rozmydli�, �eby je rozmi�kczy� i �eby si� nadawa�o do mycia. Trzymam je pod kranem i kr�c� nim w r�kach. Ono w pewnym momencie przestaje si� wy�lizgiwa�, tylko czepia si� moich r�k.
Jest lepkie, ciep�e i mi�kkie, jak plastelina albo jaki� niemowlak. Doprowadza mnie to do kolejnej porcji ekstazy, po kt�rej orientuj� si�, �e myd�a ju� nie ma. Roztopi�o si� gdzie� mi�dzy moimi palcami.
Wychodz� z �azienki, a potem z budynku telewizji, kt�ryjest dzisiaj prawie ca�kiem pusty. Pr�buj� potrz�sa� r�kami, �eby wysch�y, ale udaje mi si� nimi robi� tylko takie powolne ko�a. W autobusie mam zamkni�te oczy i co jaki� czas widz� przez sekund� twarz Gabriela o wielkich fioletowych oczach. Mo�e nawet troch� bardziej fioletowych, ni� s�.
Gabriel jest pocz�tkuj�cym konserwatorem sztuki. Dobre zaj�cie dla niego, bo pieczo�owito�� to jego druga natura. To, co dzisiaj ode mnie dostanie, mo�e bardzo go zmieni�. Ale te dobre cechy, kt�re w nim kochamy, powinny si� tylko wzmocni�.
Doje�d�am pod ko�ci� ze sporym op�nieniem, bo uroczysto�� ju� si� sko�czy�a. Przed wej�ciem, w t�umie garnitur�w, a nawet smoking�w, �ona Gabriela ko�ysze na r�ku czujne, ciche zawini�tko. Gabriel tam kr�luje, otoczony przez wuj�w, te�ci�w oraz w�asn� matk�, kt�ra raz po raz rzuca mu si� na szyj�, powiewaj�c ramionami i czym� w rodzaju szala. Inni te� go obejmuj�, tak �e nieustannie znika. Tylko co chwil� zza jakiej� marynarki czy �akietu migaj� wielkie oczy. I s�ycha�: Dzi�kuj� najserdeczniej", wypowiadane tym wyj�tkowym g�osem o brzmieniu, kt�re mo�na by�oby okre�li� jako migda�owe.
Przez ca�y czas si� pilnuj�, �eby za wcze�nie nie wypu�ci� z siebie mojego ciep�ego prezentu dla Gabriela i nie zwymiotowa� wujowi na lakierki. Wreszcie Gabriel pojawia si� przy mnie i ca�uj�c mnie w oba policzki, szepcze:
�Dawaj szuwaksik".
Nic nie m�wi�. Chc� by� z mm sam na sam, kiedy mu to przeka��. Nie chc�, �eby inni to widzieli, bo to, co si� z Gabrielem stanie, na pewno wstrz��nie nim w spos�b widoczny. Ruchem g�owy wskazuj� parking.
- Przepraszamy na chwileczk� - wo�a Gabriel w stron� t�umu wuj�w i ciotek. T�um kiwa potakuj�co g�owami. Pewnie my�l�, �e oddalamy si� na kr�tk�, m�sk� rozmow� przyjaci�, wzruszonych niezwyk�� chwil�. I pierwszy raz si� nie myl�. Jego �ona te� si� u�miecha i ma�o brakuje, a by�bym dotkn�� jej okr�g�ej twarzyczki moj� ciep�� r�k�.
Wsiadamy do ma�ego, czerwonego samochodu Gabriela. Jego twarz jest znowu bardzo blisko.
- Dawaj szuwaksik - powtarza z bezczelnym, ale nadal uroczym u�miechem.
Zamiast odpowiedzi serdecznie ca�uj� go w policzek. A potem zaczynam cicho m�wi�, blisko przy jego twarzy. No i ma niespodziank�. Bo dowiaduje si�, �e ju� nigdy wi�cej nie zajara. Teraz czekaj� go zupe�nie inne przyjemno�ci. Przyjemno�ci, kt�re kto� taki jak ja doskonale rozumie. Przecie� ja bez przerwy czuj� co� takiego, jak to,
co czuje ojciec czy matka do swojego ukochanego dziecka. Dlatego nie pozwol� mu jara�.
-Nie pierdol - m�wi Gabriel serdecznie. - Dawaj szuwaksik. Widz�, �e jeste� ujaranyjak nigdy.
U�miecham si�. Ja wiem, kto mo�e jara�, a kto nie. Gabriel ma w sobie co� mi�ego i mi�kkiego, nawet na trze�wo. W og�le nie musi jara�. A teraz to absolutnie nie powinien. I dobrze wie, �e ja mog� sprawi�, �e on ju� nie zajara. M�wi� mu to i wreszcie jest tak, jak gdyby wyp�yn�o ze mnie to co� ciep�ego i g�stego, co chcia�em da� Gabrielowi. Jak gdybym m�wi�c, wychuchal Gabrielowi w twarz
co� bardzo tropikalnego. Sam robi� si� troch� zimny, ale
potem pojawia si� nast�pna fala ciep�a. By� mo�e to ta poprzednia, odbita od Gabriela, od jego zaci�ni�tych warg i zamkni�tych oczu, wraca znowu do mnie, aby przykry� mnie jak ko�dr�. A Gabriel odwraca si� ode mnie, opiera czo�o na kierownicy i m�wi, �ebym spierdala� z jego samochodu.
Ale ja jestem bardzo, bardzo szcz�liwy. Wiem, �e mi�o�� zwyci�y. To znaczy, �e ja zwyci�� i �ona Gabriela, i by� mo�e te� jego matka. Wysiadam z samochodu i opuszczam towarzystwo, id�c w kierunku poci�gaj�co szarej bramy.
Wiem ju�, gdzie pope�ni�em ma�y, s�odki b��d. Trzeba go by�o jeszcze bardziej przytuli� i ochucha�, ze wszystkich stron, tak, �eby poczu�, jak go otacza moje ciep�o, tak mocne i zag�szczone, �e a� ciemne. Gabriel w tej podw�jnie trudnej chwili potrzebuje wiecej ciep�a ni� przeci�tny cz�owiek, tak samo jak trzymane przez jego �on� zawini�tko.
Kiedy wracam do domu d�ugimi tramwajami, troch� przysypiam, a troch� przypominam sobie ca�y cudowny dzie�, kt�ry jednak odrobink� miesza mi si� z poprzednim.
Rano obudzi�o mnie rararara". To by� wrzask. Razem z porcj� wymiocin, kt�ra bezbole�nie wylecia�a ze mnie na pod�og�.
Wymiot po heroinie jest rutynowym zabiegiem higienicznym. G�adko prze�lizguje si� przez prze�yk niczym zwinna ryba. Albo nie czuje si� go wcale, albo wr�cz jest przyjemny. I jest te� dosy� cichy. Dlatego Arararara" nie pochodzi�o ode mnie, tylko od piosenkarki w telewizorze.
My�la�em, �eby podpe�zn�� do pilota i zmieni� kana�. Ale nie wiedzia�em, czym to zrobi�. Moje cia�o nie mia�o jakiego� specjalnego kszta�tu.
Potem mija�y godziny. Potrzeby duchowe przez ten czas by�y zaspokajane tylko przez prezenterki i piosenkarki z telewizji Viva Zwei. One chyba jednak by�y przygotowane do zaspokajania potrzeb duchowych kogo� zupe�nie innego. Kiedy zacz��em si� rusza�, wy��czy�em telefon.
Nie bardzo mog�em rozmawia�, bo by�oby tak, jakbym uciera� na proszek dwa kawa�ki dykty, przesuwaj�c jeden po drugim.
Na szcz�cie w mojej g�owie utrzymywa�o si� jeszcze co� w rodzaju gigantycznej kostki cukru. To kanciaste urz�dzenie bola�oby, gdyby nie to, �e r�wnocze�nie by�o s�odkie.
Reszt� dnia sp�dzi�em na ogl�daniu telewizji muzycznych, zabiegach higienicznych oraz sprz�taniu wymiot�w. Poruszanie si� nadal ci�ko mi przychodzi�o, szczeg�lnie je�li mia�em �wiadomo��, �e co� robi�. Zastanawia�em si�, czy gdybym odci�� sobie kawa�ek cia�a, m�g�bym wyssa� z niego resztki heroiny. Po d�u�szym namy�le doszed�em
do wniosku, ze nie zmieni�oby to mojej sytuacji. No, mo�e poza tym, �e gdybym sobie odci�� co� z cia�a, odczuwa�bym mniejszy ci�ar przy poruszaniu si�.
I nast�pny dzie� to by� dopiero ten w�a�ciwy, czyli dzisiaj. Zacz�o si� pi�knie, bo rano s�o�ce �wieci�o przez cienk� warstw� niskich, deszczowych chmur, dzi�ki czemu �wiat�o wygl�da�o jak elektryczne i na ulicy mo�na by�o czu� si� jak w domu. Szybko pojecha�em do roboty,
gdzie musia�em oporz�dzi� znanego satyryka. Okaza� si� wyj�tkowo boja�liwy. Potem pi�em wod� mineraln� w redakcji, gapi�c si� na kalendarz z noworodkiem le��cym w�r�d skorupek wielkiej pisanki. Przypomnia�o mi si�, �e za dwie godziny mia� si� odby� chrzest syna Gabriela. Gdzie� daleko, po drugiej stronie Wis�y, w ko�ciele.
I nagle do g�owy przyszed� mi wspania�y pomys�. Pomys�, �eby uatrakcyjni� sobie ten chrzest, przyje�d�aj�c w stanie ujarania. Po pierwsze, w ten spos�b uroczysto�� mog�a sta� si� jeszcze bardziej przyjemna. Po drugie, by�aby to w og�le niesamowita, niespotykana jazda, ujara� si� na chrzcie, w ko�ciele.
Podnieci�em si� tak, �e w��czy�em kom�rk� i skasowa�em wszystkie wiadomo�ci, bez wys�uchania. Nast�pnie zadzwoni�em do Ma�ka. On na szcz�cie mia� w��czony telefon. Nie chcia�o mu si� gada�, bo mia� z�y dzie� - zdaje si�, �e popsu� mu si� czajnik elektryczny, i dlatego wyrzuci� go przez okno, albo te� wyrzuci� przez okno czajnik, kt�ry wtedy si� popsu� - ale obieca�, �e zadzwoni do jednego ze swoich diler�w i um�wi mnie z nim. Potem min�o wiele minut, wype�nionych wspania�ym, denerwuj�cym, ale zajebi�cie podniecaj�cym oczekiwaniem.
Wreszcie Maciek oddzwoni�, aby da� mi numer dilera.
Czu�em nie�mia�y przedsmak b�ogo�ci, wykr�caj�c odpowiedni numer i s�ysz�c w s�uchawce chrypliwy g�os. Po wst�pnych pieszczotach typu: .Cze��, witamy, kumple Ma�ka s� zawsze mile widziani", przyst�pili�my do w�a�ciwej cz�ci rozmowy.
- Mam co� dro�szego, ale ekstra. Warto. Nowa jako��, nowa moc. Takiego brauna jeszcze nie pali�e� - wyg�osi� jednym tchem. Skurwysynek umia� podbi� cen�.
Po tej interesuj�cej zapowiedzi jeszcze przez pi�tna�cie minut siedzia�em w redakcji, a bobas w skorupach jaja stara� si� zaw�adn�� moim umys�em. Potem wyszed�em przed budynek telewizji.
Na podje�dzie sta�a ju� chuda posta�, nie wi�cej ni� szesnastoletnia. Kiedy poda�em ch�opakowi pieni�dze, zauwa�y�em, �e mia� obanda�owan� d�o� u nasady kciu- ka, i chocia� by�o to ciekawe, nie zapyta�em go o to. Znajomo�� dobrze si� zapowiada�a, nie chcia�em jej psu� g�upimi pytaniami. Po�egna�em si� i poszed�em szuka� sobie zacisznego gniazdka.
Wszed�em do budynku telewizji i skierowa�em si� od razu do kanciapy rekwizytora, gdzie nie by�o nikogo, poza pewn� ilo�ci� du�ych nadmuchiwanych nied�wiedzi. Tam wysypa�em troch� brauna na foli�. By� bardzo jasny, prawie ��ty. Zrobi�em rurk�, wsadzi�em sobie w twarz i pod- grza�em foli� zapalniczk� od spodu.
I znowu zbli�a si� nagroda, tym s�odsza, �e nie wiem za co, mo�e za co�, co dopiero zrobi�.
Kiedy Bartek bierze swojego macha, robi mi si� jeszcze cieplej. Czuj�, jak jego m�zg robi si� taki jak m�j: wielki, mi�kki, rozkoszny i te� zaczyna promieniowa� czym� w rodzaju mi�o�ci. Je�li g�wniarz zna takie uczucia. A zreszt�, je�li ich nie zna, teraz je pozna.
Wracamy do mojego mieszkania, padamy na tapczan i ko�czymy nasz� po��wk� w luksusowych warunkach. To nie to, co pok�tne jarania na r�nych klatkach schodowych, jakie sta�yby si� udzia�em Bartka, gdyby straci� dziewictwo z kim� innym.
Ch�opiec wymiotuje milk-shakiem, zwisaj�c z ��ka. Czuwam nad nim, podczas kiedy on po raz pierwszy w swoim �yciu pogr��a si� w tej cudownej ciep�ej zupie. Mo�na to nazwa� zup� ��wiow�, bo takie jest dobre. I takie leniwe.
Cichutko, �eby go nie zbudzi�, rozk�adam sobie foli�. K�ad� na ni� nast�pn� porcj�, jakie� trzy godziny. I spalam j� za jednym zamachem.
To cudowne, kiedy jeste� tak totalnie szcz�liwy i spokojny, �e nie czujesz nawet podniecenia przed nadchodz�c� nast�pn� fal� rozkoszy. Bierze ci� wtedy zupe�nie nieprzygotowanego. Jak ceg�a, kt�ra spada na g�ow�.
Wreszcie przypominam sobie dok�adnie, co robi� dobrego. Opiekuj� si� Bartkiem. Pr�buj� go wzi�� na r�ce, aby zanie�� przez miasto do jego willi i do jego matki. Chc� jej go pokaza� i powiedzie�, co mu grozi.
Ale kiedy tylko wsadzam mu d�onie pod plecy i nogi, podnosz�c go na kilka centymetr�w w g�r�, on okazuje si� potwornie ci�ki, tym s�odkim, heroinowym ci�arem. Znowu padam na tapczan obok niego. Zbieram si�, �eby spr�bowa� ponownie, ale coraz bardziej kr�ci mi si�
w g�owie po tym wysi�ku i przysypiam. Ale nadal szukam Bartka. Znajduj� ludzi w strojach wieczorowych, kt�rzy chodz� w k�ko po sali sto��wkowej. Podchodzi do mnie jaki� pan w smokingu i m�wi: - A mn� to si� prosz� zupe�nie nie przejmowa� - i jeszcze przed ko�cem tego zdania znika. Pozostali zaczynaj� recytowa� wierszyk o chochlach i redukuj� si� do postaci ma�ych zamro�onych krasnoludk�w. �eby ich z powrotem powi�kszy�, trzeba by�oby ich rozmrozi�, ale lepiej, �eby byli zamro�eni, bo w ten spos�b �atwiej jest w nich przebiera�.
Wreszcie widz� Bartka. Le�y na ��ku, zrzuci� z siebie ko�dr�, a na sobie ma tylko t-shirt. Zbli�am si� do niego i ze wszystkich hieroglif�w, w jakie mo�e wygi�� si� moja posta�, staram si� znale�� najbardziej pasuj�cy do Bartka. Tak, �eby owin�� si� dooko�a niego, otuli� go w�asnym cia�em.
Oczywi�cie, nie obudz� go. Moje pieszczoty uspokajaj�, a nie podniecaj�, moje poca�unki s� bardzo delikatne, �agodne. Mam taki dar, �e tam, gdzie ca�uj�, nie powstaj� �adne �lady i nic nie podra�nia nawet tak wra�liwej istoty jak Bartek. Co wi�cej, pod moimi ustami znikaj� drobne zaczerwienienia i siniaczki, kt�re znalaz�em u niego na udzie. Szukam najbardziej wra�liwych punkt�w do muskania, aby jeszcze bardziej je od�wie�y�. Ch�opiec nie poj�kuje ani nie kr�ci si�. Ka�dy m�j poca�unek pozostawia mu na ciele ma�e �r�d�o ciep�a, kt�re Bartka delikatnie rozgrzewa. Chucham mu te� w odbyt, jak w balonik, �eby wype�ni� go od �rodka tym, co jest lepsze ni� jakiekolwiek inne prze�ycie. Jeszcze nigdy nie by� tak bezpieczny. To
co� wi�cej ni� szcz�liwe prze�ycia z okresu niemowl�ctwa. To co�, czego ka�de ludzkie niemowl� potrzebuje i nigdy nie dostaje, nawet gdy jest du�e.
Obejmuj� Bartka, zamykam oczy i spokojnie przypominam sobie wszystko, co si� dzisiaj dzia�o.
Rano le�a�em w wannie i zastanawia�em si� nad tym, dlaczego moje �ycie jest tak niesamowicie przyjemne. I doszed�em do wniosku, �e jest tak dobrze, bo robi� rzeczy niemo�liwe. W trzy miesi�ce wymy�li�em now� nauk� i jeszcze sprzeda�em j�wtelewizji. Kiedy inni ludzie my�l� o g�upotkach, ja na przyk�ad potrafi� wymy�li� dla zabawy nowy j�zyk, i to maksymalnie skomplikowany. Za�ywam najmocniejszy, najbardziej niebezpieczny narkotyk, a jako� si� nie uzale�ni�em, bo jaram tylko w dni wolne od pracy.
Po tych wnioskach jako� p�ynnie, jeszcze z wanny, zadzwoni�em do t�jskiej restauracji po jedzenie. Um�wi�em si� te� z dilerem na wiecz�r, �eby by� pod r�k�. To w og�le dobry ch�opiec, ten z podci�tym kciukiem, o ile nie jest za bardzo trze�wy.
Postanowi�em te�, �e zajaram dopiero o dziewi�tej wieczorem. Taka ma�a pr�ba woli. Nie do wytrzymania dla psychicznie uzale�nionych, ale dla mnie prosta sprawa. Mia�em przecie� wino.
Kiedy jedzenie przyjecha�o, da�em T�jowi kas�. By�o to wszystko, co akurat mia�em w kieszeni, ale m�j oddzia� banku by� blisko. Aby skumulowa� przyjemno�ci, odkorkowalem butelk� i w��czy�em telewizor, a wtedy pojawi� si� Niemiec w konfetti. Jad�em s�ynny t�jski makaron
z krewetkami, a potem, upajaj�c si� powoli, kaczk� w czerwonym curry, zupe�nie inn� ni� po tonki�sku. I pokona�em kole;n� granic� niemo�liwo�ci, bo zacz�y podoba� mi si� s�owa piosenki o dziewi��dziesi�ciu dziewi�ciu czerwonych balonach. Czu�em, �e zbli�aj� si� i nabrzmiewaj� jakie� wydarzenia, co� w rodzaju tego, co si� dzia�o z balonami, cho� dok�adnie nie wiem, co to by�o.
Kiedy wszystko ju� zosta�o zjedzone, wyszed�em na balkon a potem wr�d�em. Ani tu, ani tam nie podoba�o mi si�. Zda�em sobie spraw� z tego, �e si� nudz�. By�o to co�, na co absolutnie nie mog�em sobie pozwoli�, zacz��em wi�c wymy�la� system mozonczny, z kt�rego wynika�o, �e cz�owiek jest odbytem wszech�wiata. Oczywi�cie, do podobnie brzmi�cych konkluzji dosz�o ju� wielu mozo��w, a szczeg�lnie teolog�w, kt�rzy utrzymywali, �e dusza ludzka jest ponur� kloak�. Oni wszyscy jednak rozumieli to jako kwesti� moraln�, podczas gdy mi chodzi�o o bardziej prost�, techniczn� spraw�. Wyobrazi�em sobie,
�e wok� cz�owieka jest wi�cej rzeczy, ni� widzi i kiedykolwiek b�dzie m�g� zobaczy�. Niekt�re z tych rzeczy trwaj�, inne si� pojawiaj�, jeszcze inne znikaj�. A wszystko to, co ludzie widz�, jest tym, co w�a�nie we wszech�wiecie znika. Ludzka �wiadomo�� jest procesem niezb�dnym do tego, �eby niszczy� rzeczy. Po to powsta�a, po to istnieje cz�owiek. To, co my uwa�amy za postrzeganie, jest likwidacj�. Pod przemo�n� si�� naszego wzroku znika wszystko,
jedne rzeczy pr�dzej, inne p�niej. Ale nie ma nic, czego nasz wzrok by nie zniszczy�. Dlatego w tym, co wok� siebie widzimy, nie ma ani jednej rzeczy naprawd� trwa�ej. Naprawd� trwale, wa�ne rzeczy s� niedost�pne. W�a�ciwie odbyt to by�o z�e s�owo w odniesieniu do �wiadomo�ci cz�owieka, lepszym okre�leniem by�oby �niszczarka".
W godzin� p�niej wymy�li�em dla odmiany histori� p�wyspu, na kt�rym istnia�o co� w rodzaju staro�ytnego, ale bardzo rozwini�tego pa�stwa. Stworzy�em r�ne partie i frakcje, co sko�czy�o si� wyludnieniem ca�ej krainy. Ale kiedy do tego dosz�o, okaza�o si�, �e za oknem wreszcie jest ciemnawo. By�o ko�o �smej. Pomy�la�em, �e dosy� ja�owych igraszek. Je�li chcia�em zajara� o dziewi�tej, musia�em zacz�� dzia�a�.
Si�gn��em po kom�rk� i przypomnia�em sobie, �e wyda�em ca�� kas� na t�jskie �arcie. Karty do bankomatu nie mia�em, �eby nie przepieprza� za du�o pieni�dzy wieczorami. A banki by�y ju� zamkni�te. �wiadomo�� tego jako� mi umkn�a, bo bardzo odda�em si� torturowaniu pewnego Bia�ego Kap�ana z mojego p�wyspu.
Usiad�em na kanapie i zacz��em wysila� m�zg w spos�b r�wnie, a mo�e nawet jeszcze bardziej intensywny ni� poprzednio. I doszed�em do jedynego s�usznego wniosku, �e trzeba kogo� naci�gn��. �atwiej jest naci�gn�� na wsp�lne jaranie ni� po�yczy� od kogo� kas�.
�eby by�o jeszcze weselej, ludzie znowu mnie �cigali.
- Cze��. Chc� wiedzie�, czy... czy mo�e si� jako� spotkamy i czy jeszcze o mnie pami�tasz.
To brzmia�o niedobrze. Nie wolno zostawia� takich wiadomo�ci, w kt�rych zawarte jest oskar�enie. Adresat nie mo�e odpowiedzie� na nie od razu, gdy ich s�ucha. Musi chodzi� z tak zwanym pi�tnem winy, dop�ki nie oddzwoni.
- Cze��, Tomek, chcia�am si� dowiedzie�, czy mo�e wpadniesz do nas w niedziel� na obiad. Ojciec wraca z Budapesztu i...
Ten komunikat by� o wiele mniej nieprzyjemny, by� prawie neutralny, budzi� nawet mile literackie skojarzenia typu obiad, opowie�ci z podr�y. Je�li si� chce, �eby kto� co� zrobi�, trzeba go zach�ci�. Cho� oczywi�cie mojej matki nie mo�na stawia� za wz�r we wszystkim. Zaprasza w mi�y spos�b na posiedzenia, ale te posiedzenia wype�nione s� bardzo niemi�ymi historiami z jej dzieci�stwa.
- Cze��, Tomek, tu Przester. Jest impreza na Brodatego. Wpadnij, mo�e co� si� zdarzy.
- Cze��, Tomek, tu Bartek. S�uchaj, czy nie m�g�by� za�atwi� wiesz czego? Nie mam doj�cia.
Obdzwoni�em wszystkich znajomych, oczywi�cie opr�cz Bartka, ale wszyscy udawali, �e nie maj� kasy. Na pewno j� mieli, zbyt wyra�nie wymawiali sp�g�oski. Przester dodatkowo by� tak nakwaszony, �e gada� tylko na temat wydajnego pyt�jnika i aborcji, kt�rej rzekomo dokona� na ba�wanicy �nie�nej. W innej sytuacji mo�e i da�bym si� wci�gn�� w tak� konwersacj�. By�a to jedna z tych rozm�w, w kt�rych nie by�o �adnych emocjonalnych pu�apek. Ale kurewsko si� spieszy�em tym razem.
Logicznie by�oby zadzwoni� do Gabriela, ale po tym wszystkim, co wygadywa�em na chrzcinach, troch� si� wstydzi�em. W ko�cu postanowi�em, �e zadzwoni� do Bartka. Na szcz�cie odebra� on, a nie jego matka, bo musia�bym z ni� przez p� godziny narzeka� na korupcj�
w urz�dach centralnych.
- Cze��, Bartoszku - zacz��em.
- Cze��, Tomaszku. - Od razu wyczu�, co si� dzieje, i zacz�� si� spoufala�.
- Nie, nie, nie mo�esz tak do mnie m�wi�, Bartoszku. To ja mog� tak ciebie nazywa�, bo jestem o dziesi�� lat od ciebie starszy, wi�c powiniene� okazywa� mi szacunek, je�li chcesz by� m�odzie�cem dobrze u�o�onym.
- Chyba u�o�onym na tobie.
Bestyjka chcia� powiedzie�, �e mo�e si� na mnie po�o�y�. Takie ma�e dwuznaczno�ci potran� os�odzi� rozmow�, nawet gdy cz�owiek chce jak najpr�dzej przej�� do sedna.
- S�uchaj, maskotko Lucyfera. - Ale by�em wygadany. - Chcesz sobie tralala?
- Tak to si� teraz nazywa?
- Tak, a w przysz�ym tygodniu b�dzie si� nazywa�o pocieraniem �echtaczki. - Milo by�o, ale dosy�. - Je�li chcesz si� zabawi�, mog� ci to za�atwi�, ale pod jednym warunkiem. Ca�� zabaw� finansujesz ty.
- Oj, a nie mo�emy si� z�o�y�?
-Z�o�y� to si� mo�e scyzoryk. - Znowu mi si� uda�o.
- Ale ja nie mam tyle kasy.
- To skombinuj. Ja ju� nie pami�tam, jak to si� robi�o, kiedy si� by�o g�wniarzem, ale zawsze mo�na wzi�� od mamy na kino dla siebie i przyjaci�ki. Niekt�re mamy lubi�, kiedy synek ma przyjaci�k�, chocia� mo�e akurat nie jest to przypadek twojej mamy. A w ostateczno�ci mo�na wzi�� od mamy, nie m�wi�c jej o tym.
- Yyyy. - Najwyra�niej kiedy Bartek my�la�, jego twar- dy dysk wydawa� z siebie taki odg�os.
- Zadzwo�, jak b�dzie kasa. W d�gu pi�tnastu minut. Jutro ci zwr�c�, jak p�jd� do banku.
Czeka�em pi�tna�cie minut. Potem dwadzie�cia. Potem zadzwoni�em i znowu odebra� Bartek.
- No i co?
Za�mia� si� w odpowiedzi.
- Wiedzia�em, �e to ty. Wiesz, mama sama posz�a z panem Darkiem do kina i na kolacj�. Ale zawsze w kt�rym� p�aszczu zostawia troch� kasy, bo zapomina.
- I co, b�dzie na �wiartk�?
- Na po��wk�.
Szeregowy Bartoszek ma si� tylko stawi� na przystanku autobusowym. Szybko, za dwadzie�cia minut, bo szeregowy Bartoszek ma kwater� bardzo blisko, w dzielnicy willowej, w kt�rej mieszkali kiedy� moi rodzice. St�d zreszt� znam Bartka i jego matk�. Jestem, �e tak powiem, przyjacielem domu. I w�a�ciwie jest to s�uszne, �e mnie przypadnie rola tego, kt�ry wprowadzi ch�opca w doros�e �ycie. Lepiej, �eby zrobi� to ze mn� ni� z jakim� pok�tnym �mietnikowo-podw�rkowym dilerem. Zrobi to dobrym braunem i niejako w uznany towarzysko spos�b, na czym chyba i jemu zale�y.
Bartek nadszed� �rodkiem ulicy, a w �wietle latarni jego ciemnoczerwony rumieniec wydawa� si� prawie fioletowy. Przej��em kas�, zadzwoni�em do dilera, kt�ry poprzednio za�atwi� mi ten mocny, ��ty towar, a on um�wi� mnie ze swoim g��wnym dostawc�. Wyznaczyli�my miejsce spotkania pod Burger Kingiem, gdzie od razu pojechali�my autobusem. By�em tak podekscytowany, jak gdybym to
ja mia� zajara� po raz pierwszy. Usadzi�em za sto�em Bartoszka razem z wielkim mi�k-shakiem, kt�ry poch�on�� jego uwag�. Przez chwil� rozumia�em, dlaczego niekt�rzy ludzie chc� by� ojcami.
Kiedy przede mn� zatrzyma� si� czarny mercedes klasy M, wsiad�em do �rodka. I tu czeka�a ma�a niespodzianka, bo gangster, �ysy i wielkooki, zna� mnie z telewizji i chcia�, �eby mu powiedzie�, jak mo�na rozpoznawa� ludzki charakter. Wpatrywa� si� przy tym we mnie, jak gdyby pr�bowa� co� odczyta� z ruchu moich ust. Zaproponowa�em mu, �eby wzi�� sobie u mnie specjalny kurs, i zostawi�em m�j telefon. Potem wr�ci�em do Bartoszka. Prawie spodziewa�em si�, �e b�dzie majtal nogami.
Nie robi� tego, bo nogi mia� za d�ugie - ma w ko�cu szesna�cie lat - ale wypi� ju� ca�ego milk-shake'a i z rurki zrobi� co� w rodzaju ukwialu. Poszli�my do kibla w Burger Kingu, przeciskaj�c si� mi�dzy �ysymi dzie�mi skurczonymi wok� monitora, na kt�rym co chwila rozp�aszcza�a si� jaka� zakrwawiona twarz. Z tamtej strony ekranu, oczywi�cie.
Gdy byli�my ju� w kiblu, pokazywa�em Bartkowi, jak si� powinno wyg�adza� foli� na kafelku oraz sypa� brauna, i nagle znowu poczu�em si� m�ody. Oczywi�cie jako mentor, a mo�e nawet i nestor, zapali�em pierwszy.
Od razu panuje przyjemna, ciep�a atmosfera. Bartek ko�czy foli� i wida�, �e ju� mu troch� lepiej.
- Podsyp jeszcze - prosi z u�miechem.
- Dobrze, ale musisz wykona� jakie� inne polecenie. Wsad� teraz sobie dwa palce z obu r�k do nosa, a dwa inne - do uszu.
Bartek waha si� przez chwil�. Potem wykonuje polecenie, upodobniaj�c si� do wiede�skiego precla. Pos�usze�stwo jest ju� dla niego oboj�tn� zabaw�, kt�ra - jako oboj�tna - mo�e go nawet napawa� cudownym heroinowym spokojem. Dostaje nast�pnego macha, kt�rego oczywi�cie nie utrzymuje do ko�ca, wi�c przedmuchuje mi resztk� dymu w usta, przez rurk�.
Teraz powinienem zamkn�� oczy i po�wi�ci� si� ca�kowicie ciep�ej ciemno�ci, ale jako� nie bardzo mog�, jak gdyby co� mnie tutaj trzyma�o i wci�� interesowa�o. Mo�e za bardzo si� koncentruj� na musztrowaniu Bartka. To zbyt trze�wa przyjemno��. Lepiej si� skoncentrowa� na tym, co jest naprawd� dobre, i jak najmocniej uszcz�liwi� ch�opca. Musz� si� nim opiekowa� bardzo intensywnie i ciep�o. Przecie� przez ten tydzie� mam mu zast�powa� mam�.
Dlatego bior� jeszcze pi�� supermocnych mach�w. A kiedy wreszcie robi si� zupe�nie mi�o, zamykam oczy i widz� cudownie oboj�tn� kulk�.
Przez ostatnie dni musia�em by� bardzo trze�wy. Wszystko zacz�o si� chyba w poniedzia�ek. Obudzi�em si� o dziesi�tej rano, a Bartek kl�cza� ko�o mojego ��ka i zmywa� g�bk� mokr� plam� z prze�cierad�a. By�a to g�bka, kt�rej u�ywam zwykle do k�pieli, wi�c chcia�em mu co� powiedzie�. Ale on zobaczy�, �e si� obudzi�em, popatrzy� na mnie, na plam� i zarzyga� to, co przed chwil� zmy�.
Ca�y dzie� by� przed nami. A w�a�ciwie przede mn�, bo po zbli�eniu z Bartkiem higienicznie by�o troch� od siebie odpocz��. Bartek chcia� wraca� do domu. Ba� si�, �e matka odkryje znikni�cie pieni�dzy. Chcia� jak najszybciej wsadzi� je tam, gdzie by�y, b�aga� wi�c, �eby�my poszli po kas� do banku.
Do tego jeszcze koszmarnie wygl�da�. Przypomina�y si� opowie�ci Przestera o embrionie ba�wanicy �nie�nej: Bartoszek by� bia�y, chodzi� w przykurczu, a twarz spuch�a mu tak, �e prawie nie wida� by�o oczek.
Oczywi�cie, poszli�my do banku. Ale dopiero po godzinie, bo przedtem ci�gle zbyt dobrze si� czu�em. A gdy dotarli�my wreszcie do mojego oddzia�u, Bartoszka czeka�a nast�pna pr�ba: czekanie w kolejce, co dla cz�owieka w klimacie zej�ciowym jest do�wiadczeniem ekstremalnym.
Wreszcie dosta� pieni�dze. Dosta� i poszed� sobie, a ja uda�em si� na �niadanie z�o�one z serk�w o wielu zaletach spo�ywczych i wymiotnych.
Mniej wi�cej w p� godziny p�niej le�a�em na ��ku. Trawi�em, a w�a�ciwie go�ci�em w sobie ca�y ten nabia�, kt�ry wcale nie chcia� rozpu�ci� si� w moim organizmie. Nagle zadzwoni�a kom�rka, kt�rej nieopatrznie nie wy��czy�em.
To by�a mama Bartka, kt�ra najpierw zawy�a - cicho, ale na tyle wyra�nie, �ebym skurczy� si� ze strachu - a potem poprosi�a mnie o pomoc, bo odkry�a, �e syn okrad� j� i przez ca�� noc co� za�ywa�. Chcia�a, �ebym do nich przyszed� i pom�g� jej si� zorientowa�, co to mog�o by�, bo syn nie chcia� z ni� rozmawia�. Obieca�em, �e zaraz wpadn�.
Oczywi�cie, natychmiast potem zwymiotowa�em. Strach sparali�owa� mnie tak, �e nie przysz�o mi do g�owy, jak tu by si� wykr�ci�. Ona chyba nic nie wiedzia�a, ale Bartek przecie� w ka�dej chwili m�g� nada�, �e to ja z nim �pa�em, tym bardziej gdyby mnie zobaczy� w roli antynarkotycznego Supermana, przyjaciela domu. Wy��czy� telefon, znikn�� na par� dni z mieszkania i zaszy� si� w jakiej� �paj�cej piwnicy na mie�cie - to wyda�o mi si� jedynym rozs�dnym rozwi�zaniem. Po paru strasznych chwilach