1975

Szczegóły
Tytuł 1975
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1975 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1975 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1975 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Tytu�: "Ostatnia z rodu" Autor: Pawe� Jasienica Tom Ca�o�� w tomach Polski Zwi�zek Niewidomych Zak�ad Wydawnictw i Nagra� Warszawa 1990 T�oczono drukiem punktowym dla niewidomych w Drukarni PZN, w Warszawie, ul. Konwiktorska 9. Pap. kart. 140 g kl. III_B�1 Przedruk z wydawnictwa "Czytelnik", Warszawa 1988 Pisa� A. Galbarski, korekty dokona�y: K.Kruk K.Kopi�ska Wst�p Anna Jagiellonka, ostatnia z wielkiego rodu, przesz�a do historii z ca�ym baga�em cn�t zacnych, ale - m�wi�c otwarcie - nudnych i nieefektownych. Utrwali�a si� w naszej pami�ci jako stara panna gustuj�ca w haftach, zapadaj�ca raz po raz na newralgi�, sk�onna do p�aczliwych narzeka� i popisuj�ca si� przesadn�, niemal irytuj�c� pobo�no�ci�. Kiedy wreszcie machn�a si� za m��, mia�a lat przesz�o pi��dziesi�t. I, ot, nowy pow�d do niby �yczliwych westchnie�. Stara �ona wi�cej wzbudza wsp�czucia ni� najstarsza panna. Czytaj�c o cnotach Anny Jagiellonki, ka�dy normalny cz�owiek wsp�czu� Batoremu. Nic wi�c dziwnego, �e kr�l, kt�remu tron dosta� si� wraz z p�wieczn� cnot� - ch�tnie wymyka� si� z domu... Wizerunek Anny Jagiellonki przekazany i rozpowszechniony przez historiografi� uproszczon� prezentuje si� niezbyt zach�caj�co. W zestawieniu z Batorym posta� przekwit�ej kr�lowej staje si� sm�tnym cieniem jagiello�skiej wielko�ci. A Jasienica powiada: Nie, by�o zupe�nie inaczej. Pod mask� bigotki, skromnisi i mazgajowatej panny kry�a si� duma, si�a charakteru i wielkie zdolno�ci. Jasienica powo�uje si� przy tym na �wiadectwo skandynawskiego dziejopisa, kt�ry Ann� Jagiellonk� nazywa Katarzyn� Medycejsk� Wschodu Europy. Wyw�d Jasienicy jest tak sugestywny, �e obala ugruntowane opinie i pogl�dy. Pod pi�rem Jasienicy ro�nie posta� "ostatniej z rodu", odzyskuje wymiary jagiello�skie i kr�lewskie barwy... Gdyby nie Jasienica, na Ann� Jagiellonk� nie spojrza�bym wcale. Bo za stara, bo bigotka, bo �y�a w czasach jak na m�j gust zbyt odleg�ych. Jasienica ma jednak dar skracania odleg�o�ci. Wiek szesnasty wydaje si� r�wnie bliski, jak miniony tydzie�. Nikn� progi epok i bariery rozgraniczaj�ce stulecia. Autor znosi granice dziel�ce przesz�o�� od tera�niejszo�ci i dlatego czytelnik czytaj�c eseje historyczne czuje si� jak u siebie w domu. W tym momencie przypomina si� pytanie, jakie zadaj� sobie po ka�dej niemal ksi��ce Jasienicy. Co zadecydowa�o o sukcesie? Stanis�aw Zieli�ski "Nowe Ksi��ki", 1965 Sic fata volunt Izabella Jagiellonka Modlitewnik W Muzeum Brytyjskim znajduje si� ksi��ka nabyta swojego czasu za sum� siedemdziesi�ciu czterech funt�w szterling�w. Otrzyma�y je osoby raczej przypadkowe, odlegli spadkobiercy, wcale nie b�d�cy krewnymi pierwotnego w�a�ciciela. Malarz, kt�ry ozdobi� pergamin owej niewielkiej ksi�gi, nie wzi�� �adnej zap�aty. Dzie�o swe ofiarowa� swojemu monarsze jako bezinteresowny wyraz ho�du. By� mnichem z Mogi�y. Nazywa� si� Stanis�aw Samostrzelnik. W dziejach sztuki polskiej zaj�� miejsce zaszczytne. Mowa tutaj o modlitewniku kr�la Zygmunta Starego, kt�rego wiernie sportretowana posta� dwukrotnie wyst�puje na miniaturach, wykonanych p�dzlem brata Stanis�awa. Specjali�ci, Feliks Kopera i Stanis�aw Dobrowolski, zwracaj� uwag� przede wszystkim na artystyczne zalety zar�wno obraz�w w�a�ciwych, jak ornament�w. W tym szkicu wolno jednak zainteresowa� si� dodatkami, kt�re nie maj� nic wsp�lnego ze sztuk�, a wzbogaci�y ksi��k� ju� bez wiedzy jej tw�rcy. W�a�ciciel, kr�l Zygmunt I Stary, doklei� kartk�, na kt�rej w�asnor�cznie wypisywa� co� w rodzaju metryk ostatniego pokolenia rodu Jagiellon�w. Uwiecznia� imiona oraz daty narodzin swych dzieci. Pisa� po �acinie. P�niej kre�li�y na tej�e karcie pi�ra dw�ch innych os�b, u�ywaj�cych j�zyka w�oskiego. Tylko pierwsza z nich jest znana historykom, to�samo�ci drugiej wolno si� jedynie domy�la�. Obie, kolejno, notowa�y dnie zgon�w trzech kr�lowych, ma��onek Jagiello�skich, z kt�rych jedna, najstarsza, by�a r�wnie� matk� Jagiellona. Kronikarski czy te� kancelaryjny porz�dek wymaga�by co prawda wyszczeg�lnienia nie trzech, lecz czterech kobiet. P�niej si� oka�e, dlaczego spis nie jest pe�ny. Zygmunt Stary otrzyma� wspomniany modlitewnik w roku 1524. Tylko kr�lewna Katarzyna oraz zmar�y w dniu swych narodzin kr�lewicz Olbracht przyszli na �wiat p�niej. Wcze�niejsze metryki by�y wi�c pisane z pami�ci, kt�ra nie zawiod�a monarchy. Daty s� �cis�e, dodatkowe wiadomo�ci wiarogodne. I sk�din�d wiemy, �e kr�lewna Anna, obdarzona p�niej przez histori� tytu�em Infantki, ujrza�a �wiat�o dzienne w Krakowie, 18 pa�dziernika 1523 roku. Ojciec jej powiadomi� nas ponadto, i� sta�o si� to, "gdy bi�a godzina trzynasta". Kontury t�a �adna banda, a snad� i cyga�ska, nie jest w takiej niedba�o�ci, a snad� jest w lepszym opatrzeniu, ni�li s�awne a zacne to pa�stwo nasze. Miko�aj Rey z Nag�owic W roku 1506 historia wewn�trzna Polski stan�a w miejscu na lat z g�r� pi��dziesi�t. Zygmunt Wojciechowski �y�y trzy pokolenia Jagiellonek polskich - c�rki W�adys�awa Jagie��y, Kazimierza Jagiello�czyka i Zygmunta Starego. Pi�tna�cie istot, z kt�rych cztery zgas�y w niemowl�ctwie lub w dzieci�stwie. Kr�tki rachunek pomin�� nieprawe potomkinie Zygmunta oraz jego bratanic�. Anna, c�rka w�adcy Czech i W�gier, W�adys�awa Jagiello�czyka, zrodzona z Anny de Foix_Grailly hrabianki de Fandalle, do polskich kr�lewien zaliczona by� nie mo�e. Odegra�a znaczn� rol� w dziejach tych kraj�w, kt�rych korony d�wiga� jej ojciec. Pierwsze pokolenie naszych Jagiellonek by�o tragiczne. El�bieta Bonifacja, c�rka Jadwigi, �y�a trzy dni. Podanie g�osi, �e �wie�e jeszcze zw�oki noworodka w�o�ono do trumny matki. Otwarty w roku 1949 sarkofag kr�lowej nie potwierdzi� prawdziwo�ci tej wie�ci - ani jej zaprzeczy�. W przeci�gu pi�ciu i p� stuleci kruche szcz�tki mog�y sczezn�� bez �ladu, zjednoczy� si� z wype�niaj�cym gr�b prochem. Jadwiga, c�rka Anny Cillejskiej, do�y�a w panie�stwie dwudziestej pierwszej wiosny. Podejrzewano, �e zmar�a od trucizny, zadanej z rozkazu macochy. Ojciec, kr�l W�adys�aw II, nad mogi�� nie p�aka�. Mia� ju� wtedy syn�w. Drugie pokolenie Jagiellonek s�u�y�o historii �onami. Dzi�ki nim wszystkie dzisiaj panuj�ce domy monarsze w Europie zaliczaj� Kazimierza Jagiello�czyka do swych przodk�w po k�dzieli. Litewsko_polski r�d kr�l�w w jednej tylko swej ojczy�nie wygas� przedwcze�nie. Innym dynastiom znakomicie �ywot przed�u�y�. Drugie pokolenie Jagiellonek tworzy�o wi�c histori� �onami. Dopiero niekt�re przedstawicielki trzeciego, a zw�aszcza przedostatnia jego latoro�l, uzyska�y okazj� zab�y�ni�cia si�� umys��w i charakter�w. Tak si� po prostu z�o�y�o, okoliczno�ci, i to wy��cznie z�e okoliczno�ci, uchyli�y furtki. Bo uzdolnie�, mo�e nawet talent�w, i poprzednio nie brakowa�o. Najstarsza c�rka Kazimierza, Jadwiga, by�a czym� w rodzaju literatki. Spisa�a dzieje rodu swego m�a. Dokona�a tego po niemiecku, kt�rego to j�zyka wcale nie zna�a, wychodz�c za m�� do Bawarii. Pisanie ksi��ek i samodzielna dzia�alno�� nie zalicza�y si� do g��wnych zada� kr�lewien. Przede wszystkim nale�a�o odda� r�k� temu z wi�kszych lub mniejszych panuj�cych, kogo ojciec, brat oraz ich doradcy upatrzyli, pomni nie na sentymenta wcale, lecz na zyski polityczne. Nie zawsze by�o �atwo wystara� si� o �lubny kobierzec lub przyj�� cudz� propozycj� wst�pienia na�. Przys�owiowe sianie rutki nieraz d�ugo trwa�o. Najlepiej to uzmys�owi zwyczajne zestawienie imion oraz wieku ich nosicielek. Tak wi�c, je�li chodzi o c�rki Kazimierza Jagiello�czyka - Jadwiga posz�a za m�� maj�c lat osiemna�cie, Zofia oraz Anna po pi�tna�cie, Barbara osiemna�cie, a El�bieta trzydzie�ci dwa. Zygmunt Stary wyswata� Jadwig� w dwudziestej drugiej wio�nie jej �ycia, Izabell� w dwudziestej, przysz�o�ci dwu pozosta�ych zabezpieczy� nie zd��y�. Zofi� wyda�a do Brunszwiku Bona. Kr�lewna mia�a wtedy trzydzie�ci cztery lata. Katarzyna sko�czy�a trzydzie�ci sze��, zanim Zygmunt August zgodzi� si� na kandydata o jedena�cie zim m�odszego od oblubienicy. O wieku i matrymonialnych przygodach Anny b�dzie si� jeszcze obszernie rozprawia�. Te dwa ma��e�stwa Jagiellonek, kt�re przypad�y szczeg�lnie p�no, by�y niedobrane, komiczne nawet w spos�b tragiczny, wywar�y na dzieje wp�yw bezpo�redni i znaczny. Rozmaicie mog�y si� uk�ada� losy kr�lewien. Przyrodnia siostra Anny, pierwotna w tym pokoleniu Jadwiga, po�lubiwszy elektora brandenburskiego Joachima II, zerwa�a w�a�ciwie z ojczyzn�. Sta�a si� rz�dn�, zapobiegliw� gospodyni� niemieck�. Najstarsza z si�str rodzonych, wydana na W�gry Izabela, na dobre zapisa�a si� w rocznikach historii. W�ada�a w Siedmiogrodzie. Jej osoba oraz post�pki wiele znaczy�y w rachubach Polski, cesarza i su�tana. Gdyby �mier� nie zabra�a przedwcze�nie jej syna, mo�e tron polski obj�aby po Jagiellonach madziarska dynastia Zapoly�w. By�oby logiczne, gdyby po bezdzietnym wuju, Zygmuncie Augu�cie, odziedziczy� koron� rodzony siostrzeniec, Jan Zygmunt. Ale m�odszy wyprzedzi� starszego w za�wiaty. Zofia, ksi�na Brunszwiku, snu�a si� tylko na marginesach wydarze� burzliwych bezkr�lewi. Mia�a w Polsce znajomo�ci i wp�ywy, wspiera�a siostr�, posiada�a prawo do jednej trzeciej spadku po matce i bracie - dlatego co� znaczy�a. By�a m�atk�, �on� udzielnego ksi�cia Rzeszy Niemieckiej, lecz w listach tytu�owano j� stale: Mi�o�ciwa Kr�lewno. Godno�� najwy�sza nie mog�a ust�pi� miejsca ni�szej. Nawet �lub ko�cielny dokona� tego nie by� w�adny. Podobnie Katarzyna, najm�odsza z Jagiellonek. Pozostawa�a kr�lewn� tak d�ugo, a� jej ma��onek - dotychczas zaledwie ksi��� Finlandii - nie wst�pi� na tron Szwecji. Wtedy dopiero pozby�a si� - od lat ju� matka - panie�skiego tytu�u. Zosta�a kr�low�. C�rk� pomaza�ca do�ywotnio opromienia� blask ber�a. Mog�a tylko p�j�� w g�r�, sama zostaj�c monarchini�, nigdy w d�. Kwestia tytulatury feudalnej to jakby klucz do jednego z szyfr�w historii. �ycie kr�lewien mog�o si� uk�ada� rozmaicie, ale mo�liwo�ci wp�ywu ich os�b na dzieje by�y zawsze wielkie. Ka�da z tych kobiet urodzi�a si� przecie� w zakl�tym kr�gu w�adzy. Dotyczy�o ich prawo monarsze, wsparte majestatem wiary. One by�y przedstawicielkami, ba! - samym wcieleniem tradycji pa�stw i narod�w. Dzi�ki nim trwa�y dynastie. Uparte, mistycyzmem nacechowane przywi�zanie t�um�w do w�asnej krwi kr�lewskiej nale�a�o do g��wnych czynnik�w, tworz�cych te stare dzieje. Na sceptycyzm, nawet na cynizm wobec owych sentyment�w pozwalali sobie tylko najmo�niejsi - przynajmniej w Polsce. Szlachecki i plebejski og� dochowywa� wierno�ci swym panom, samej idei monarszej. Imponderabilia czasami przewa�aj�. Zdarzenia, o kt�rych opowie ta ksi��ka, o niejednym w tej sprawie za�wiadcz�. Wraz z kr�lewn� rodzi�a si� zagadka losu. Odpowiedzie� na ni� mog�o tylko �ycie. Nie nadaj�cy si� do przewidzenia przebieg wydarze�, uk�ad konkretnych okoliczno�ci rozstrzyga�, czy potencjalne mo�liwo�ci urzeczywistni� si� jakkolwiek, na dobre lub z�e. Annie Jagiellonce d�ugo przysz�o czeka� na okazj�. I wyzyska� j� w spos�b, przekraczaj�cy granice wyobra�ni. Lecz gdyby jej brat post�powa� nieco bardziej logicznie, kobieta, kt�r� pewien skandynawski dziejopisarz zowie Katarzyn� Medycejsk� Wschodu Europy, pozosta�aby w historii cieniem. Bladym, cierpi�tniczym i nudnym. Badacze, kt�rzy pisali o Annie, zgodnie stwierdzaj�, �e jej dzieci�stwo i m�odo�� s� w�a�ciwie niewidoczne. Wzrasta�a na dworze krakowskim, b�yszcz�cym wtedy pe�ni� Renesansu, lecz nie wyr�nia�a si� wcale. Zygmunt Stary powiedzia� raz o swych c�rkach, �e z mowy i obyczaju s� tyle� Polkami, co W�oszkami. Dyplomaci papiescy zachwycali si� p�niej jej bieg�o�ci� wys�owienia w ich ojczystym j�zyku. Ale i to nawet nie stanowi�o rzadko�ci w Polsce �wczesnej. Kiedy Zygmunt Stary �y� przesta�, syn i nast�pca jego, Zygmunt August, otrzyma� od obecnych w kraju kr�lewien list kondolencyjny i wiernopodda�czy, zako�czony tak: "Waszej Kr�lewskiej Mo�ci powolne s�ugi, siostry a sieroty - Zofia, Anna, Katarzyna". Trzy skromnie uszeregowane imiona, zbiorowy, zdyscyplinowany - chcia�oby si� rzec - podpis. On w�a�nie najlepiej maluje stan rzeczy, panuj�cy po �e�skiej stronie dworu krakowskiego. Tak samo pos�usznie sz�y kr�lewny przez �ycie, r�wnie potulnie i cicho zasiada�y podczas narad rodzinnych i uroczysto�ci pa�stwowych za plecami matki... dop�ki przebywa�a w Polsce. �y�y w jej cieniu. Przy�miewa� je brat, koronowany ju� za �ycia ojca, powszechnie uznawany za dziedzica i pana. Nie zdo�a�by przyt�umi� ich indywidualno�ci rodzic, kt�ry na staro�� do tego stopnia oci�a�, �e podczas narad senatu g�osu mu si� nawet wydawa� nie chcia�o. Gestem d�oni objawia� monarcha sw� wol� - je�li nieruchawo�� i bezw�ad nazwa� tak w og�le mo�na. Bezwzgl�dnie g�rowa�a nad c�rkami macierz. Gdy zabrak�o ju� m�skich przedstawicieli Jagiellon�w, a oczy og�u zacz�y si� obraca� na Ann�, pewien szlachcic pisa� do Brunszwiku, �e ch�tnie by uznano kr�lewn� za pani�, "by jedno nie by�a jako matka". Ale - dodawa� od siebie autor pisma - "kto baczny jeno jest", ten �a�uje, �e kr�lowa Bona "i do tego czasu" krajem nie rz�dzi. Nie by�o pewnie zbyt s�odko �y� w cieniu Bony. Za siln� indywidualno�� mia�a wielka W�oszka. Zygmunt August wy�ama� si� przy pierwszej sposobno�ci, a w p�niejszych jego post�pkach odczyta� wprost mo�na ��dz� zemsty moralnej za dawn� przymusow� uleg�o��. Syn dochodzi� jej na matce w spos�b nieraz ca�kiem niepi�kny, pozwala� sobie na grube nikczemno�ci. C�rka? Ta posz�a w �lady rodzicielki. Na zawsze nauczy�a si� rzeczy dla Bony najwa�niejszych. Pozna�a, co znaczy w�adza, jak si� jej u�ywa i do niej d��y. Pokorna i cicha z pozoru, z lada powodu zalewaj�ca si� �zami i rozwodz�ca �ale, nie �ywi�a w�tpliwo�ci, �e d�onie niewie�cie r�wnie dobrze jak m�skie nadaj� si� do ber�a. Trzydzie�ci trzy lata prze�y�a Anna w cieniu matki. Nast�pnych trzyna�cie obok brata, lecz wcale nie zawsze w pos�uchu, nieraz w ostrym z nim zatargu. Wi�cej ni� dwie trzecie swego d�ugiego �ywota sp�dzi�a Jagiellonka na ustroniu historii. Gdyby si� nawet da�o wy�ledzi� i opisa� wszystkie jej uczynki z tego okresu, powsta�aby relacja d�uga, lecz ja�owa. Ile czasu mo�na s�ucha� o wyhaftowanych szatach ko�cielnych, mi�osiernych uczynkach oraz o podr�ach z Krakowa do Niepo�omic, Radomia, na Mazowsze, a nawet do samego Wilna? W archiwach Uniwersytetu Jagiello�skiego przechowa�a si� notatka o tym, jak to w roku 1583 senat akademicki zast�pi� drog� wychodz�cej z ko�cio�a �w. Anny kr�lowej pani i uroczy�cie zaprosi� j� w progi uczelni. W�adczyni obejrza�a sobie ksi�gozbi�r, po czym j� "marcepany i konfetty, i cukry cz�stowano". Opowie��, utkana z tego rodzaju szczeg��w, nie by�aby zbytnio atrakcyjna. S� w historii sprawy wiecznie �ywe, a obok nich takie, o kt�rych wspomina� mo�na od czasu do czasu, lecz zawsze ogl�dnie, aby samego dziejopisarstwa nimi nie utrupi�. Przez czterdzie�ci dziewi�� lat by�a Anna z pozoru rekwizytem, a w istocie zagadk� przysz�ych los�w, jako osoba zrodzona w purpurze monarszej. Zamiast wi�c tropi� jej dzia�ania podczas owego p�wiecza, rzu�my lepiej okiem na kraj podleg�y w�adzy Jagiellon�w. Ustalmy z g�ry, �e nie b�dziemy si� spiera� i ura�a� o daty pochodzenia poszczeg�lnych wiadomo�ci. Chodzi przecie� o wizerunek, raczej o kontury wizerunku sceny, na kt�rej si� rozegra�o ca�e �ycie Anny. W Rzeczypospolitej nic si� w przeci�gu tych kilkudziesi�ciu lat radykalnie nie odmieni�o - opr�cz porz�dku dynastycznego i uprawnie� monarszych, ale o tym b�dzie jeszcze obszernie mowa. Kontrreformacja zacz�a bra� g�r� dopiero u samego schy�ku dni s�dziwej damy, kt�rej dzieci�stwo i m�odo�� pami�ta�y ostre dekrety Zygmunta Starego, zwr�cone przeciwko nowowiercom, a kobiece lata - okres najpi�kniejszej tolerancji. W zasadzie jednak - doba Anny Jagiellonki to czas wzrostu. Co kie�kowa�o, kiedy przychodzi�a na �wiat, to rozkwit�o do dnia jej zgonu. * * * Pod jednym wzgl�dem stan rzeczy panuj�cy w kraju jagiello�skim sprowokuje do zazdro�ci ka�dego, nawet najwi�kszego wroga starzyzny. Rzeki �wczesne! P�ynie sobie kr�l z Krakowa do Warszawy, nuncjusz w�druje wod� do Gda�ska, liczne statki kursuj� Narwi� i Sanem, na jarmark w Warce zje�d�aj� ludzie nie tylko l�dem, lecz i Pilic� - nikogo to nie dziwi. Magnat sprowadza z Niemiec wymy�lny was�g, zr�czni rzemie�lnicy krakowscy zaraz go kopiuj� i odsy�aj� kr�lowej do Warszawy Wis��. Taniej to i lepiej, bo pojazd ani si� zab�oci, ani roztrz�sie. Zjazd przedelekcyjny odbywa si� nad Wieprzem, kt�ry miejscowy starosta �wie�o uporz�dkowa� i oczy�ci� kosztem publicznym. Po zako�czeniu zebrania "szop�", czyli drewniany gmach obrad senatu, rozbiera si� na cz�ci, �aduje na komi�gi i wysy�a do Warszawy wod�. Nie dotar�a tam, bo nadzwyczajnie suche lato obni�y�o poziom rzek. Dopiero to zdarzenie uznano za wyj�tkowe i skrz�tnie odnotowano w rocznikach. Specjalna "komisyja zes�ana na oszacowanie rob�t przez Wawrzy�ca Krzywczyckiego wykonanych dla czyszczenia rzeki Bugu", wsiad�a w cz�no i dok�adnie wszystko obejrza�a. "Wywr�cone w wodzie - zapisa�a - z obu brzeg�w wielkie le�� drzewa, kt�re gdyby tak si� zosta� mia�y, wszelki by sp�aw wkr�tce usta� musia�". Na razie jednak cz�onkowie komisji - s�dzia i podstaro�ci che�mski - zwiedzili z uznaniem jedn� i drug� "w�r�d grobli �luz� dobrze urz�dzon�, przez kt�r� nawet przy ma�ej wodzie statki w g�r� i na d� przechodzi� mog�", a tak�e "wygodny most dla przeje�d�aj�cych". Pragn�c wynagrodzi� pana Krzywczyckiego, kt�ry pilnie pracuje, "aby brzegi od impetu wody zabezpieczy�", radzi komisja na pob�r c�a przy �luzach mu "pozwoli�", a to w takim stosunku: od statku towarami na�adowanego po groszy dwadzie�cia, od komi�gi po pi�tna�cie, od "tratfy" za� po dziesi��. Dzia�o si� to wszystko w roku 1576 w okolicach W�odawy, z czego prosty wniosek, �e nie tylko ko�o Krakowa, Warszawy i Gda�ska rzeki �wczesne �y�y. Ryby sprzedawano wtedy na sztuki, lecz tak�e i na wozy, za bardzo tani grosz. Kraj nad tymi wodami, �rednio przewa�nie urodzajny, �ywi� jednak swym ziarnem "ca�e prawie Niderlandy kr�la Filipa". Wyspa Spichrz�w w Gda�sku ju� wtedy s�u�y�a za wielki i pilnie przez srogie psy strze�ony sk�ad zbo�a. Nikomu nie wolno by�o wchodzi� tam noc�. Poczynaj�c od Krakowa a� do Warszawy prawy zw�aszcza brzeg Wis�y g�sto porasta�y jab�czane i gruszkowe sady. Dalej na p�noc - w Prusach Kr�lewskich - wok� Torunia, Fromborka i Gda�ska dojrzewa�y wi�nie, orzechy i pigwy. Winogrona te� ros�y w Polsce, lecz nadaj�ce si� przede wszystkim do jedzenia. Nap�j z nich przyrz�dzany wykrzywia� usta przyjezdnym W�ochom. Bywali oni cz�stymi go��mi w Rzeczypospolitej, wielu na sta�e si� w niej osiedla�o. Opinie ich wypada�y na og� zgodnie: do najtrudniejszych zada� w tym p�nocnym kraju zaliczano sprostanie polskim wymaganiom w dziedzinie jedzenia i picia. Gdyby Herkules �y� - czytamy w sprawozdaniu z legacji pewnego kardyna�a, p�niejszego papie�a - i poradzi� sobie z ucztami sarmackimi, bez w�tpienia uznano by to za kolejn� z jego prac bohaterskich. Jeden Polak zje za pi�ciu W�och�w! - teza powszechnie przyjmowana za prawdziw�. A oto "rachunek expensy codziennej w podr�y z Krakowa do Warszawy", odbytej l�dem przez legata Stolicy Apostolskiej, jej nuncjusza i wielu pra�at�w. Orszak, sk�adaj�cy si� przewa�nie z W�och�w, a wi�c z ludzi o s�abych apetytach, liczy� oko�o trzystu os�b i dwustu pi��dziesi�ciu koni. Dzie� w dzie� musiano im dostarcza� na koszt kr�la: dwa wo�y, po siedem ciel�t i baran�w, sze�� wieprzy, czterdzie�ci osiem kap�on�w, siedemdziesi�t sze�� kurcz�t, pi��dziesi�t go��bi, sze�� ozor�w, dwadzie�cia sze�� g�si, p� wieprza solonego, sze��dziesi�t funt�w mas�a, dwadzie�cia beczek piwa, trzy bary�ki wina, trzy indyki lub pawie, po dziesi�� dzikich kaczek, kuropatw i przepi�rek, sze�� ba�ant�w, sto dwadzie�cia "ptaszk�w ma�ych", cyranek trzydzie�ci, "sarn, jeleni i innej zwierzyny, ile by�o potrzeba". Wyliczanie zosta�o przerwane. Nie b�dzie si� m�wi� o serze, miodzie, chlebie i tak dalej. Przejd�my do jarzyn: kosz cebuli, pietruszki p� kosza, grochu kosz, tyle� rzepy, sze��dziesi�t g��w kapusty, "pasternak�w sto", og�rk�w solonych s��j, "sa�aty, ile potrzeba"... oliwy funt�w sze��. W pi�tki, soboty i wigilie obowi�zywa� post: cztery du�e szczupaki, dwana�cie �rednich i czterdzie�ci mniejszych, sze�� karpi, r�nych gatunk�w ryb dwadzie�cia funt�w, pstr�g�w i �ledzi po dziesi�� funt�w, "�ososi, ile mo�na by�o dosta�", cert dwana�cie, sze��dziesi�t lin�w, "ryb ordynaryjnych dla ludzi, ile potrzeba, wina, piwa, miodu jak wy�ej, ile potrzeba". Podobnie "owoc�w, ile potrzeba". Wyliczanie i tym razem nie zosta�o uko�czone. Nie m�wi�o si� na przyk�ad o krupach ani o fura�u dla koni. Buchalteria �wczesna wolna by�a od uci��liwej drobiazgowo�ci. "Ile potrzeba" i na tym koniec. B�ogostan trwa� d�ugo. Kiedy u schy�ku XVII wieku goniec moskiewski "od Cara Jego Mo�ci przybie�awszy" stan�� w Warszawie, dano mu potrzebn� �ywno��, mi�dzy innymi "s�oniny sztuk� spor�". Wracajmy jednak do podr�y W�och�w, jednej z wielu zreszt�. W�dr�wka z Krakowa do Ujazdowa, gdzie si� orszak na kr�tko zatrzyma�, trwa�a jedena�cie dni. Droga wiod�a przez Proszowice, Wi�lic�, Kun�w, I���, Radom, Wark� i Piaseczno. Autor diariusza ani razu si� nie poskar�y� na jakiekolwiek braki. Dwaj dworzanie kr�lewscy wyprzedzali kawalkad� i odpowiadali za wszystko. Na ka�dym postoju by�o co je�� i pi� - w przepisanej ilo�ci. A nie obesz�o si� wszak bez przyj��, urz�dzanych przez kler i dostojnik�w. W Warce na przyk�ad podali dominikanie na st� "niezmiernej wielko�ci jesiotra", �wie�o pewnie u�owionego w Pilicy. Pocz�stowano r�wnie� przyby�ych znanym w ca�ej Polsce piwem wareckim. By�o bia�awe, "szczypi�ce, z koloru i smaku do�� podobne do wina". Wsp�zawodniczy�o z nim w s�awie piwo gda�skie - ciemne, czarne prawie, zawsze przyprawiane korzeniami. Rzeczpospolit� �wczesn� �mia�o mo�na uzna� za kraj w �ywno�� zasobny. Na g��d i pragnienie cudzoziemcy si� nie uskar�ali. Dziwi�o ich za to, �e po�ciel trzeba by�o stale ze sob� wozi�. W dzie� zasiadali w karocach na spakowanej w t�umoki, co wiecz�r s�u�ba musia�a je rozwi�zywa�. By� to stary obyczaj szlachty polskiej, nieustannie uwijaj�cej si� po kraju z odwiedzinami lub w interesach. Gosp�d w mniejszych osiedlach brakowa�o. Ka�dy ziemianin wita� z otwartymi go�cinnie ramionami, s�u�y� dachem, sto�em, �aw�, straw� i napojem, lecz nie po�ciel�. T� ka�dy musia� mie� w�asn�. S�u�ba szlachecka, bez uwagi na p�e�, sypia�a pokotem po stodo�ach, na kt�rym to obyczaju - narzekali obcokrajowcy ze stanu duchownego - cnota cierpi. Ma�o jest w Polsce skromnych niewiast. Bo gdyby� przynajmniej szli do tych odryn trze�wi... Z tego te� ostatniego powodu �wietne wierzchowce szlachty polskiej bywa�y przewa�nie znarowione. Zbyt cz�sto dosiadali ich podchmieleni je�d�cy. A szkoda - pisano - bo takich koni, jak w tym kraju, nie znajdziesz nigdzie. Sam kr�l �wieci przyk�adem, ma w swej stadninie rumaki arabskie, tureckie i perskie. Radziwi�� sprowadza dla niego ogiery z archipelagu greckiego, kt�re krzy�uje si� z klaczami pi�knej rasy miejscowej. Do ka�dej pary wierzchowc�w kr�lewskich jest specjalny masztalerz. Jako o ciekawostce wspomnie� warto, �e w stajni Stefana I znajdowa� si� ciemnogniady ko� turecki z gwiazd� na czole, wabi�cy si� nazwiskiem w�asnego pana. Zwa� si� po prostu Batory. Na inne wo�a�o si� Iwaszko, Wojda, Balago, Pukfres albo - Podskarbi i Obo�ny. Widocznie nosz�cy te tytu�y dostojnicy nie obra�ali si�, podobnie jak sam kr�l. Normalnie jednak szlachta zachowywa�a si� do�� krewko. Pomi�dzy rokiem 1544 a 1550 - w samej tylko Koronie bez Litwy - pope�niono czterdzie�ci zab�jstw po ko�cio�ach, u dworu i na sejmikach oraz dwie�cie czterdzie�ci siedem podczas k��tni. Rozboj�w zdarzy�o si� w tym czasie trzysta osiem. By�o to ponure sze�ciolecie, schy�ek niemrawych rz�d�w Zygmunta Starego i burzliwy pocz�tek panowania jego syna, o kt�rym pisa� nuncjusz Alojzy Lippomano: "Przywi�zany, r�wnie jak jego przodkowie, do Litwy, ma�o dba o Polsk�, w kt�rej dlatego wszystko �le si� dzieje. Namno�y�o si� gwa�t�w, mord�w, rozboj�w, kt�re bezkarnie uchodz�". W �wier� wieku p�niej inny nuncjusz, Wincenty Laureo, narzeka� na zbyt ch�odn� krew Polak�w, kt�ry to mankament przypisywa� zami�owaniu do piwa. W �aden spos�b - biada� - nie da si� zach�ci� tej szlachty do wojny domowej. Zauwa�my, �e mniej wi�cej w tym samym czasie Jan Zamoyski nazywa� opozycj� krajow�, wrzaskliw� i bu�czuczn�, "polskim piwem". Kanclerz by� cz�owiekiem Zachodu, tam si� wykszta�ci� i pozna� temperamenty podlewane winem. Kr�tko przebywa� w Polsce kr�l Henryk I z domu Walezjuszy, znany w historii Francji jako Henryk III. Podczas jego pobytu w Krakowie co rano pacho�kowie grodzcy podnosili z ulic po kilka trup�w, je�li nie polskich, to francuskich. Na og� jednak bior�c, relacje cudzoziemc�w o Polsce �wczesnej sprawiaj� dodatnie wra�enie. Maluj� obraz do�� pogodnymi barwami. "Ze wszystkich narod�w zaalpejskich - twierdzi Fulwiusz Ruggieri - Polacy s� mo�e najlepsi, mianowicie szlachta grzeczna, uprzejma i, jak si� rzek�o, go�cinna". W gniewie i zwadach bywa�a straszna, batogami hojnie szafowa�a, lecz wyrafinowanego sadyzmu mniej w niej mo�e by�o ni� gdzie indziej. Co prawda Jan Zamoyski w charakterystyczny spos�b odpowiedzia� kr�lowi szwedzkiemu, kt�ry pogardliwie odrzuci� wyzwanie na pojedynek, twierdz�c, �e ze szlachetk� m�g�by si� bi� tylko na kije. I u nas - odpisa� kanclerz - istniej� kije, kt�rymi kaci sprawnie si� pos�uguj�. Nazywaj� si�... pale. Niemiec Reinhold Heidenstein opowiada jednak, �e kiedy na Wo�oszczy�nie nawlekano na pal pewnego burzyciela i okr�tnika, obecni przy tym Polacy patrzyli ze wstr�tem, u siebie takich rzeczy niezwyczajni. A mo�e - dodajemy dla ostro�no�ci - niezbyt jeszcze otrzaskani z rodzajem ka�ni, kt�r� w stuleciu XVII uznano za normaln�, zw�aszcza dla Kozak�w. Nierz�dnice, niekiedy przynajmniej, skazywano wtedy na do�� osobliw� pokut�. Dawa�o si� delikwentce n� i wsadza�o j� do kosza, uwi�zanego u pochylonego nad wod� �urawia. Mia�a do wyboru - albo wisie� pomi�dzy niebem a ziemi�, albo przeci�� powr�z i sk�pa� si� publicznie. Uton�� nie mog�a, bo wybierano miejsca p�ytkie. Zwyczaj ten, przyj�ty od Niemc�w, przestrzegany bywa� w Wielkopolsce, zw�aszcza w ch�odnej porze roku. W Krakowie przeznaczonych na �ci�cie zbrodniarzy tracono pod pr�gierzem przed ko�cio�em Mariackim. W�adze nie protestowa�y, je�li rodzina grzeba�a p�niej cia�o na cmentarzu przy tej�e �wi�tyni. Przed ni� tak�e palono na stosach skazanych na ten rodzaj kary. A skoro ju� jeste�my w Krakowie... Mniejsza o to, jak wygl�da� w chwili narodzin Anny Jagiellonki, czyli w pa�dzierniku 1523 roku. Szcz�liwym zbiegiem okoliczno�ci rozporz�dzamy za to opisem miasta dokonanym w roku jej zgonu - 1596. Przez te siedemdziesi�t trzy lata jedynie po�ary i epidemie mog�y zaszkodzi� stolicy. Raz tylko osmali�a jej mury kr�tkotrwa�a i niezbyt gro�na wojna, domowa raczej ni� z wrogiem zewn�trznym. "Miasto Krak�w nie jest zbyt wielkie, formy prawie okr�g�ej, w godzinie je obej�� mo�na. Otaczaj� je mury i baszty, okolne fosy, gdy potrzeba, nape�nione by� mog� wod�. Jest bram dziewi�� nie bardzo odleg�ych jedna od drugiej. Domy wewn�trz s� wszystkie z kamienia lub ceg�y, lecz po wi�kszej cz�ci kryte gontami". Specjalni str�e chodz� nocami po ulicach, obwo�uj�c czas i strzeg�c od ognia. Pilnie wypatruj� go r�wnie� "p�atni tr�bacze", kt�rzy przez ca�� dob� regularnie co sze��dziesi�t minut z wie�y ko�cio�a Naj�wi�tszej Maryi Panny "obracaj� si� na wszystkie strony miasta" i obwieszczaj� godziny tym obywatelom grodu, kt�rzy akurat nie mog� spojrze� na zegar, umieszczony na tej�e wie�y, ani dos�ysze� jego bicia. "Wynalazek pi�kny - pisze Giovanni Paulo Mucante, sekretarz i magister ceremonii przy boku legata, kardyna�a Henryka Gaetano - przypominaj�cy �miertelnym, jak szybko lec� godziny dni naszych". Ponadto jeszcze "cokolwiek przed blaskiem zorzy odzywa si� ze wszystkich wie� Krakowa s�odka muzyka flet�w i innych instrument�w d�tych, witaj�ca, i� tak rzek�, wschodz�c� zorz�, a raczej wielbi�ca Tworc� zorzy, s�o�ca i wszech rzeczy". Nic wi�c dziwnego, �e w tak bogobojnym mie�cie wielu mieszka�c�w zrywa si� przed �witem i spieszy do ko�cio��w. Rynek G��wny - czyli "niezmierny plac czworograniasty", wi�kszy od s�awnych w�oskich - sprawia�by imponuj�ce wra�enie, gdyby nie by� ca�y zapchany kramami kupc�w i drewnianymi budami najrozmaitszych rzemie�lnik�w. Naby� tam mo�na wszystko - od szk�a po cytryny. Obok - ile dusza zapragnie - ogrodowizny, owoc�w, mi�sa wszelakich rodzaj�w i gatunk�w, �ywych ciel�t, karmnego drobiu, bitej zwierzyny. Jest bardzo czysto, bo uboju na rynku dokonywa� nie wolno. Dostarcza si� gotowe mi�so, zawija je w "pi�kne szmaty", a sprzedaje "niezmiernie tanio". �atwo w Krakowie o najbardziej luksusowe wyroby z ca�ej Europy, kt�re wraz z innym zagranicznym towarem sprowadza si� z Gda�ska wod�. "Nie rozumiem - powiada W�och - �eby by�o drugie miasto tak obficie zaopatrzone we wszystko, jak Krak�w, i sprawiedliwe jest tu dawne przys�owie, i� gdyby nie by�o Rzymu, tedyby Krak�w by� Rzymem". Mia� on wtedy oko�o dwudziestu tysi�cy mieszka�c�w, by� wi�c co najmniej o po�ow� mniej ludny od Gda�ska. (Jeszcze w sto lat p�niej Berlin liczy� sze�� tysi�cy; po skasowaniu przez Ludwika XIV tolerancji religijnej przyby�o mu dok�adnie drugie tyle - samych protestant�w francuskich, kt�rych potomkowie rych�o stali si� Niemcami). Nie mo�na uzna� �wczesnego Krakowa za miasto czysto polskie. Opr�cz nacji stale zamieszkuj�cych Rzeczpospolit� - wi�c Polak�w, Litwin�w, Rusin�w i �yd�w - pe�no tam by�o na sta�e osiad�ych kupc�w angielskich, francuskich, flamandzkich, w�oskich, tureckich, perskich i moskiewskich. O wros�ych w stolic� Niemcach trzeba wspomnie� osobno. W roku 1536 specjalna uchwa�a sejmowa wprowadzi�a kazania polskie do ko�cio�a Mariackiego. U �w. Wojciecha pod sam koniec stulecia XVI jeszcze czasem us�ysze� mo�na by�o niemieckie. W roku 1539 wydrukowano ciekawy podr�cznik, takie sobie "rozm�wki polsko_niemieckie". Tre�� ksi��eczki m�wi za siebie - dzie�ko przeznaczone by�o dla kobiet. Zaj�ci handlem m�owie si�� rzeczy zna� musieli j�zyk miejscowy. W wieku XVI Niemcy krajowi polszczyli si� szybko. Podr�cznik dla kobiet znakomicie przy�piesza� ten proces. Wawel podoba� si� magistrowi Mucante. O wiele mniej go zachwyci�y ulice krakowskie. By�y brukowane, owszem, ale tak wielkimi i �le do siebie dopasowanymi g�azami, �e trudno by�o chodzi� pieszo, jazda za� karet� stanowi�a m�czarni� - przynajmniej dla W�och�w. Na niekt�rych zreszt� ulicach bruk znajdowa� si� tylko po bokach, pas �rodkowy zajmowa�y przepastne bajora. W jatkach miejskich, jak si� ju� wspomnia�o, panowa�a wzorowa czysto�� - higieny w og�le by�o ma�o. Czytaj�c zapiski �wczesne stale dowiadujemy si� o ucieczkach przed "powietrzem". Zaraza ci�gle gdzie� kogo� p�oszy, przep�dza z miejsca na miejsce. W Polsce epidemie s� zjawiskami tak cz�stymi, i� rzadko si� zdarza, by wszystkie prowincje kraju naraz by�y od nich wolne - g�osi jeden z diariuszy podr�niczych. - I dlatego mo�e w�a�nie - roztropnie dodaje autor - pomory nie sprawiaj� tu tych okropnych skutk�w, jakie si� ogl�da na przyk�ad we W�oszech. Na wie�� o nadci�ganiu "powietrza" Krak�w zazwyczaj pustosza�. Zamykano sklepy i warsztaty, przestawano nawet wykupywa� weksle. Szlachta i bogatsze mieszcza�stwo uciekali na wie�, w co bardziej g�uche strony. Od moru cierpia�o przede wszystkim posp�lstwo. Magistrat najmowa� grabarzy i przybiera� ich w czarne opo�cze z bia�ymi krzy�ami. Kr��yli ulicami i usuwali zw�oki. Razu pewnego Zygmunt August zaprosi� Miko�aja Radziwi��a do Knyszyna, gdzie sp�dza� miodowe miesi�ce swego trzeciego stad�a. Mam nadziej� - pisa� do podczaszego - �e przebywasz w okolicy wolnej od zarazy; na wszelki wypadek zatrzymaj si� jednak opodal na jakie "dwie niedziele dla okurzenia". Pom�r odp�dza�o si� wtedy dymem. Kto tylko m�g�, ten uk�ada� przy swej siedzibie i podpala� stosy suchych li�ci d�bu i popio�u. Zarz�dca wiejskiej rezydencji kr�lewskiej musia� chyba trzyma� ich sterty ca�e - na wszelki wypadek. Dw�r ust�powa� przed "powietrzem" z Krakowa prosto do Niepo�omic, kt�re zaraz spowija�y si� chmur�. Cz�onkowie legacji kardyna�a Hipolita Aldobrandini, p�niejszego papie�a Klemensa VIII, nie �ywili w�tpliwo�ci, kto ponosi odpowiedzialno�� za trapi�ce Rzeczpospolit� choroby. To �ydzi "niechlujni i plugawi przez same nieoch�d�stwo, ba! nawet samym tchnieniem mog� sta� si� przyczyn� morowego powietrza i wszelkiej innej zara�liwej choroby tam, gdzie mieszkaj�". Krajowcy inaczej pewnie rzecz t� rozumieli, skoro - ku zgorszeniu cz�onk�w legacji - �ydzi "wsz�dzie w Polsce nie nosz� �adnego znaku, ani ich mo�na odr�ni� od innych obywateli, tylko z twarzy nie obmytej wod� chrztu �wi�tego". W roku 1538 dekret Zygmunta Starego narzuci� �ydom ��te czapki, kasuj�c stare postanowienie W�adys�awa Jagie��y, kt�re nakazywa�o im przyszywa� do odzienia ko�a czerwone. Za Zygmunta Augusta wszystko to posz�o w tak gruntowne zapomnienie, �e pewien dyplomata nie m�g� si� powstrzyma� od okrzyku zdziwienia: a c� to za kraj taki, w kt�rym �ydzi nie tylko nie r�ni� si� od chrze�cijan strojem, ale paraduj� z szablami! Spostrze�enie powy�sze dokonane zosta�o we Lwowie. Oddalili�my si� wi�c od Wis�y, a tymczasem logiczny spraw porz�dek wymaga�by raczej posuwania si� z jej biegiem. Nad Wis�� bowiem wznosi�y si� miasta, na kt�re przede wszystkim nale�a�o chocia� okiem rzuci�. W chwili narodzin kr�lewny Anny Warszawa nie le�a�a w granicach Korony Polskiej. Dopiero w trzy lata p�niej Mazowsze zosta�o do niej w��czone. Pierwsz� warszawsk� czynno�ci� znanego nam ju� magistra Mucante by� ho�d, z�o�ony zw�okom tej�e Anny, kr�lowej_wdowy, zmar�ej niedawno w stolicy Rzeczypospolitej Obojga Narod�w. Na skraju miasta obejrza� sobie W�och "pi�kny most z pot�nych bal�w", d�ugi na tysi�c sze��set "krok�w zwyczajnych". Odczyta� na jego baszcie bramnej napis �aci�ski, g�osz�cy, �e most ten niezmiernym kosztem przez kr�la Zygmunta Augusta rozpocz�ty, doko�czy�a i umocni�a "Anna Jagellonia, Poloniae Regina, Magnorum Regum Coniunx, Soror, Filia..." W�a�nie w roku 1596 Zygmunt III ostatecznie przeni�s� stolic� z Krakowa do Warszawy. Wcze�niejszy ju� awans zawdzi�cza�o jednak miasto tak�e i Annie. Ostatnia "ga��zka" dynastii Jagiellon�w przyzwyczai�a po prostu kraj do ogl�dania si� na dawn� siedzib� ksi���t mazowieckich. Sp�dzi�a w niej ze trzy czwarte swego d�ugiego �ywota. Dzi�, kiedy Star�wka Warszawska podnios�a si� z popio��w w zabytkowym kszta�cie, nie spos�b bez wzruszenia czyta� notatki sprzed lat bez ma�a czterystu. Szczup�e miasto - pisze Mucante - ca�e obwiedzione podw�jnym murem z niewielkimi basztami. Rynek do�� obszerny, szczelnie obudowany "pi�knymi domami" z ceg�y, kt�re tym si� odznaczaj�, �e s� wszystkie jednakiej prawie wysoko�ci. Na zewn�trz mur�w, przez kt�re prowadzi pi�� bram, le�� o wiele obszerniejsze i "do�� pi�kne", aczkolwiek b�otniste, przedmie�cia - w�r�d nich Nowe Miasto, ca�e niemal z drewna. Kardyna�owi Gaetano oraz pra�atom wyznaczono trzy kamienice w Rynku, kt�re "lubo wielkie w por�wnaniu z drugimi, przecie� w skutku tak ma�e, i� we ich trzech sposobem w�oskim jednego wygodnego domu urz�dzi� by nie mo�na". Legat musia� si� zadowoli� izb�, przedpokojem, kt�ry mu s�u�y� za salonik, oraz alkierzykiem, gdzie obiadowa�. Pra�atom przydzielano pojedyncze pokoje. Dworzanie oraz s�udzy t�oczyli si� po kilku w jednym pomieszczeniu. Kucharze kardynalscy gotowali straw� wprost na Rynku, pod wystawionymi ad hoc budami. Miejscowi doradzili im pewnie ten spos�b, stosowany z regu�y przez wszystkich przyje�d�aj�cych do stolicy senator�w i pos��w. Rynek warszawski, polskim obyczajem zat�oczony kramami kupc�w i rzemie�lnik�w, musia� dodatkowo pomieszcza� klecie kuchenne. Gosp�d w Warszawie nie by�o, bo wszystkie domy spe�nia�y ich funkcje. Z rozkazu kr�lewskiego mieszczanie musieli ust�powa� swych mieszka� przybywaj�cym na sejmy oraz na inne okazje dostojnikom i szlachcie. Dla siebie zatrrzymywali s�awetni tylko nieliczne izby. Z czasem dopiero mia�y poza murami stan�� pa�ace magnackie, nadaj�c Warszawie jej charakterystyczne pi�tno. Zamek Kr�lewski uzna� Mucante za "wspania�y i wygodny", po�o�enie za� ca�ego grodu za pi�kne. Zachwyci� go zw�aszcza rozleg�y widok: "Rzeka Wis�a p�ynie u spodu myj�c mury miasta, m�tn�, gliniast� wod� oblane, za Wis�� weso�e odkrywaj� si� pola i smugi". Tu� blisko ro�nie mn�stwo �adnych sad�w, a gruszki podwarszawskie s� stanowczo smaczniejsze od krakowskich. Bruki za to r�wnie z�e jak pod Wawelem, miejscami b�oto si�ga koniom po brzuchy. Przysz�o specjalnie prosi� marsza�ka Zebrzydowskiego, by kaza� oczy�ci� ulice przed wjazdem legata. Pogoda, kt�ra nasta�a nareszcie po d�ugotrwa�ych deszczach, u�atwi�a zadanie. Szkoda wielka, �e Giovanni Paulo Mucante nie pu�ci� si� Wis�� a� do jej uj�cia. Dopiero by poj��, jakie g�upstwo paln��, uznaj�c Krak�w za Rzym miejscowy. Gda�sk wkroczy� ju� wtedy w trzeci� faz� swego rozwoju dziejowego. Na pocz�tku by� wcale znacznym, aczkolwiek ca�kowicie drewnianym, miastem s�owia�skim. Spalony przez Krzy�ak�w, w cieniu ich przepot�nego zamku wyr�s� z czasem na jedn� z najwi�kszych nad Ba�tykiem metropolii handlowych. W roku 1454 mieszczanie zr�wnali z ziemi� burg komtura. Stan�wszy po stronie kr�la Polski, poddali si� jego wcale niestrasznej w�adzy. Od razu uzyskali tak rozleg�e przywileje i swobody, �e miasto ich sta�o si� wewn�trz monarchii autonomiczn� republik�, zarz�dzan� przez miejscowych arystokrat�w pieni�dza. Teraz dopiero nasta�y dla Gda�ska z�ote czasy.