9457

Szczegóły
Tytuł 9457
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9457 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9457 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9457 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Pedro Antonio de Alarcon TR�JGRANIASTY KAPELUSZ Historia prawdziwa, wielekro� opiewana w romancach, a dzi� wiernie i wedle rzeczywistych zdarze� spisana Pedro Antonio de Alarc�n (1833�1891) reprezentuje w literaturze hiszpa�skiej okres przej�ciowy mi�dzy powie�ci� romantyczn� i realistyczn�. Urodzi� si� w Granadzie, w mie�cie Guadix (gdzie te� prawdopodobnie rozgrywa si� akcja �Tr�jgraniastego kapelusza"). Po kilku latach studi�w w seminarium duchownym zrzuci� sutann� i po�wi�ci� si� karierze dziennikarskiej, by w ci�tych artyku�ach g�osi� pogl�dy antymonarchistyczne i antyklerykalne. W roku 1859 wzi�� udzia� w wyprawie maroka�skiej, kt�r� p�niej opisa� w swoim �Dzienniku uczestnika wojny afryka�skiej" (�Diario de un testigo de la guerra de Africa"). W okresie Restauracji pogl�dy Alarcona uleg�y radykalnej przemianie: by�y rewolucjonista i antykleryka� przechodzi do obozu konserwatyst�w i odt�d b�dzie broni� tradycji z tym samym zapa�em, z jakim dawniej j� zwalcza�. Wyrazem tej zmiany przekona� s� jego p�niejsze dzie�a, jak �El escandalo", ,,La prodiga", �El Nino de la Bol�". Od tych powie�ci, mniej lub wi�cej wzorowanych na literaturach obcych, zw�aszcza francuskiej, jaskrawo odbijaj� rdzennie hiszpa�skie �Historietas nacionales", zawieraj�ce g��wnie epizody z wojen napoleo�skich i karlistowskich (w�r�d nich interesuj�ce dla nas opowiadanie o �o�nierzu polskim �El extranjero" � �Cudzoziemiec") oraz �Tr�jgraniasty kapelusz" uznany za najlepszy utw�r Alarcona. Ta male�ka ksi��eczka, po�yskuj�ca wszystkimi barwami s�onecznej Andaluzji, zyska�a sobie ogromn� popularno��, zar�wno w Hiszpanii, jak i poza jej granicami, jako prawdziwy klejnot sztuki narratorskiej. Pe�na napi�cia akcja, wszechobecna subtelna ironia autora i niezr�wnany, soczysty koloryt lokalny czyni� opowie�� o corregidorze i m�ynarce obrazkiem niezwykle uroczym i jedynym w swoim rodzaju dzie�em mistrza na wskro� hiszpa�skiego, kt�ry pi�ro Quevedy macza chwilami w farbach z palety Goyi PRZEDMOWA Po�r�d Hiszpan�w, nawet najmniej �wiat�ych i uczonych, niewielu znale�� mo�na takich, kt�rzy nie znaliby s�awnej opowiastki, s�u��cej za podstaw� niniejszemu dzie�ku. Po raz" pierwszy dane nam j� by�o us�ysze� z ust zwyczajnego pastucha, koziarza, kt�ry nigdy nie wyjrza� poza granice swej zapad�ej wioski rodzinnej. By� to jeden z tych prostak�w bez najmniejszego wykszta�cenia, lecz z natury bystrych i obdarzonych wyobra�ni�, kt�rzy pod nazw� �picaros" tak wielk� rol� odegrali w literaturze naszego narodu. Ilekro� we wsi przypada�a jaka� uroczysto��, chrzciny, wesele czy odwiedziny dziedzica, jego to obowi�zkiem by�o zabawia� zgromadzon� publiczno�� b�d� to jak�� fars� lub ucieszn� pantomin�, b�d� recytacj� poezji. W�a�nie przy jednej z takich okazji (od tego czasu up�yn�o ju� prawie ca�e jedno �ycie... czyli przesz�o trzydzie�ci pi�� lat) wypad�o mu pewnego wieczora ol�ni� i zadziwi� nasz� niewinno�� (wzgl�dn� oczywi�cie) wierszowanym opowiadaniem o corregido i i m�y-narce (czy te� o m�ynarzu i �onie corregidoia); opowie�� t� przekazujemy dzi� czytelnikowi pod bardziej transcendentalnym i filozoficznym (jak tego ��da powaga naszych czas�w) tytu�em �Tr�jgraniastego kapelusza". Dla wyja�nienia trzeba nam tu wspomnie�, i� opowie�� koziarza, tak dla nas zabawna i wdzi�czna, wywo�a�a rumieniec na policzkach m�odych dziewcz�t, co z kolei oburzy�o ich matki i �ci�gn�o istny grad wym�wek na g�ow� opowiadaj�cego. Biedny Repela (tak si� nazywa� �w pastuch) nie da� si� wszak�e zbi� z tropu i odrzek�, �e jego opowie�� nikogo nie powinna zgorszy�, jako �e nie ma w niej nic zgo�a, o czym nie wiedzia�yby nawet mniszki i nieletnie dziewcz�tka. �Rozwa�my � powiedzia� koziarz � c� takiego wychodzi na jaw w historii corregidora i m�ynarki? �e ma��onkowie sypiaj� w jednym ��ku i �e �aden m�� nie �yczy sobie, aby inny m�czyzna spa� z jego �on�? Ta rzecz, jak mniemam, dla nikogo nie jest sekretem. � To prawda � przyzna�y matki w�r�d �miechu c�rek. � Wuj Repela ma s�uszno�� � rzek� na to ojciec pana m�odego � a najlepszym tego dowodem jest to, �e wszyscy tu obecni, zar�wno dzieci jak i doro�li, wiedz�, �e tej nocy po sko�czo-nych ta�cach Juane�e i Manolilla wykorzystaj� po raz pierwszy pi�kne �o�e ma��e�skie, kt�re ciotka Gabriela przed chwil� pokaza�a naszym c�rkom, by mog�y podziwia� hafty i koronki. � Nie koniec na tym � wtr�ci� dziadek oblubienicy. � Nawet Pismo �wi�te wspomina o tych rzeczach, tak naturalnych, a na kazaniach i w szkole ksi�a opowiadaj� dzieciom o d�ugoletniej bezp�odno�ci �wi�tej Anny, o cnocie �wi�tego J�zefa, o bohaterskim uczynku Judyty i wielu innych cudach, kt�rych sobie w tej chwili nie przypominam. A zatem, moi pa�stwo... � Dobrze, dobrze, wuju Repela � wo�a�y dziewcz�ta. � Opowiedz nam jeszcze raz swoj� histori�, bo jest nader pocieszna. � A tak�e nader obyczajna � doda� dziadek � jako �e nie tylko nie doradza z�ych rzeczy ani ich nie uczy, ale jeszcze pokazuje, jak bywa ukarany ten, kto je pope�nia. � Niech�e j� wuj Repela powt�rzy � zgodzi�y si� w ko�cu matrony. Koziarz zacz�� wi�c ponownie recytowa� swoj� romanc� i, rozwa�ywszy jej tre��, matki dorastaj�cych c�rek uzna�y, i� mog� jej s�ucha� wszyscy; m�wi�c innymi s�owy, udzieli�y jej prawa publikacji. Z biegiem lat s�yszeli�my wiele r�nych wersji tej samej przygody m�ynarza i �ony corregidora, zawsze z ust okolicznych wiejskich weso�k�w, wzoruj�cych si� na opowiadaniu nie �yj�cego ju� wuja Repeli; pr�cz tego czytywali�my je, og�oszone drukiem, w rozmaitych �Romancach �lepca", a nawet w s�ynnym zbiorze poezji, opracowanym przez niezapomnianego don Agustina Durdn . G��wny w�tek historii pozosta� niezmieniony: tragikomiczny, przesycony satyr� i tchn�cy epigramatem, jak wszystkie dramatyczne lekcje moralno�ci, w kt�rych kocha si� nasz nar�d: forma wszak�e, spos�b powi�zania zdarze� oraz ich interpretacja odbiegaj� bardzo, bardzo daleko od ludowej romancy wuja Repeli, tak daleko, i� dzisiaj nie m�g�by on w swojej wsi rodzinnej recytowa� �adnej z tych wersji, nie poprosiwszy wprz�d dziewcz�t o zatkanie uszu, lub te� narazi�by si� na wydrapanie oczu przez ich matki. Do tego stopnia wypaczono i odarto z uroku opowiastk�, tak soczyst�, a jednocze�nie pe�n� dyskrecji w klasycznej wersji wuja Repeli. Z tej to przyczyny od dawna ju� postanowili�my naprawi� krzywd� wyrz�dzon� opowiast-ce, przywracaj�c jej pierwotny charakter, kt�ry zawsze uwa�ali�my za najlepszy j zgodny z nakazami obyczajno�ci. Jak�e bowiem w�tpi�? Tego rodzaju utwory, znalaz�szy si� w niepowo�anych r�kach mot�ochu, nigdy nie staj� si� pi�kniejsze, subtelniejsze i przyzwoitsze, przeciwnie, wszelkie takie zetkni�cie wynaturza je i kaleczy. Tak si� przedstawia historia tej ksi��eczki... A teraz zabierzmy si� do robienia ciasta z tej m�ki, czyli rozpocznijmy opowie�� o corregidorze i m�ynarce, nie bez wiary w tw�j zdrowy rozs�dek, o szanowny czytelniku, i w nadziei, �e �przeczytawszy j� i uczyniwszy wi�cej znak�w krzy�a, ni� gdyby ukaza� ci si� szatan we w�asnej osobie � jak powiedzia� Estebanillo Gonzalez rozpoczynaj�c opowie�� swego �ycia � uznasz j� za godn� zaszczytu, jakim jest ogl�danie �wiat�a dziennego". ROZDZIA� I ZAWIERAJ�CY KR�TKI RZUT OKA NA EPOK�, W KT�REJ RZECZ SI� DZIA�A Rozpoczyna� si� w�a�nie nasz d�ugi wiek, kt�ry w chwili obecnej ma si� ju� ku ko�cowi. Dok�adna data nie jest znana, wiadomo tylko, i� dzia�o si� to mi�dzy czwartym i �smym rokiem tego� stulecia. W Hiszpanii panowa� jeszcze Karol V Burbon, �z �aski Boga", jak g�osi� napis wyryty na monetach, wed�ug za� opinii gazet francuskich z �aski Bonapartego, kt�ry raczy� o tym fakcie zapomnie�. Inni w�adcy europejscy, potomkowie Ludwika XIV, utracili ju� byli koron� (a najstarszy z nich tak�e i g�ow�) w okrutnej zawierusze, kt�ra wstrz�sa�a t� skostnia�� cz�ci� �wiata od roku 1789. Nie na tym ko�czy si� osobliwo�� po�o�enia, w jakim znalaz�a si� w owych czasach nasza ojczyzna. �o�nierz rewolucji, syn skromnego adwokata korsyka�skiego, zwyci�zca spod Rivoli, spod Piramid, spod Marengo i w stu innych bitwach, uwie�czy� ju� swe skronie koron� Karola Wiel-kiego i dokonywa� dzie�a zupe�nego przeobra�enia Europy, tworz�c nowe i niszcz�c stare narody, usuwaj�c granice, powo�uj�c na tron dynastie i do ca�kowitej zmiany form �ycia, imienia, po�o�enia geograficznego, obyczaj�w, a nawet stroju zmuszaj�c te kraje, przez kt�re przeszed� w swym pochodzie wojennym niby tr�ba powietrzna lub Antychryst, jak nazywa�y go narody P�nocy. Niemniej przodkowie nasi (niech�e ich B�g zachowa w swojej �wi�tej chwale!), dalecy od nienawi�ci i l�ku o w�asn� sk�r� z lubo�ci� rozprawiali o jego zwyci�stwach i s�awie, jakby chodzi�o o bohatera kt�rej� z ksi�g rycerskich lub o wydarzenia rozgrywaj�ce si� na innej planecie, bynajmniej nie podejrzewaj�c go o zamiar wtargni�cia do Hiszpanii i pope�niania tu takich samych okrucie�stw, jakich dopu�ci� si� we Francji, W�oszech, Niemczech i w innych krajach Europy. Raz w tygodniu (najwy�ej dwa) przybywa�a poczta z Madrytu do wszystkich niemal wa�niejszych miejscowo�ci na naszym p�wyspie i dostarcza�a ten czy �w numer �Gazety" (kt�ra r�wnie� nie wychodzi�a codziennie), i z niej to dostojne osobisto�ci dowiadywa�y si� (je�li w �Gazecie" by�a o tym mowa), czy po drugiej stronie Pirenej�w powsta�o jakie� nowe pa�stwo, czy stoczono now� bitw� z udzia�em kilku kr�l�w i cesarz�w i czy Napoleon znajduje si� w Mediolanie, w Brukseli, czyli te� w Warszawie. Poza tym nasi przodkowie nadal �yli na dawn� hiszpa�sk� mod��, bez po�piechu, wierni odwiecznym, skostnia�ym obyczajom, w pokoju i �asce Bo�ej, zachowuj�c sw� Inkwizycj� i swoich mnich�w, swoj� malownicz� nier�wno�� wobec prawa, swoje przywileje i uprawnienia osobiste, sw�j brak wszelkich swob�d municypalnych i politycznych pod rz�dami prze�wietnych biskup�w i pot�nych corregidor�w (w�adz� jednych i drugich nie�atwo by�o rozgraniczy�, gdy� zar�wno jedni jak drudzy rz�dzili jednocze�nie w sprawach duchownych i �wieckich) i p�ac�c Ko�cio�owi dziesi�ciny, prebendy, daniny, ofiary, ja�mu�ny, subsydia, renty i najprzer�niejsze inne podatki, kt�rych nazwy trudno tu wylicza�. Do tego ogranicza si� wszystko, co historia nasza ma wsp�lnego z politycznym i militarnym aspektem owej epoki, jedynym za� celem, jakim kierowali�my si� m�wi�c o tym, co si� pod�wczas dzia�o w �wiecie, jest stwierdzenie, i� w roku, o kt�rym mowa (za��my, �e by� to rok 1805), panowa� jeszcze w Hiszpanii �dawny �ad" we wszystkich dziedzinach �ycia publicznego i prywatnego, jak gdyby w�r�d tylu zmian i przeobra�e� Pireneje tak�e przedzierzgn�y si� w nowy mur chi�ski. ROZDZIA� II W KT�RYM JEST MOWA O TYM, JAK �YLI �WCZE�NI LUDZIE W Andaluzji, na przyk�ad (gdy� w�a�nie w pewnym mie�cie w Andaluzji wydarzy�o si� to, o czym zaraz us�yszycie), szanuj�cy si� ludzie w dalszym ci�gu wstawali o wczesnej godzinie poranka, by uda� si� na msz� do katedry, nawet w dni, kiedy to nie by�o pod gro�b� grzechu nakazane, o dziewi�tej spo�ywali na �niadanie jajko sadzone i fili�ank� czekolady z grzankami, na obiad, mi�dzy pierwsz� i drug� w po�udnie, ros� i pieczyste, je�li by�o polowanie, a je�li nie, tylko ros�; po obiedzie nast�powa�a drzemka, potem spacer w polej o zmierzchu sz�o si� na r�aniec do swego parafialnego ko�cio�a; gdy zadzwoniono na Anio� Pa�ski, zn�w pi�o si� fili�ank� czekolady, tym razem z biszkoptami; ci, co najwy�ej si� nosili, szli na wieczorn� pogaw�dk� do domu corregidora, dziekana lub innej miejscowej znakomito�ci i wracali po dzwonku wzywaj�cym do modlitwy za dusze zmar�ych; na has�o str�a nocnego: �Strze�cie ognia!" zamy- ka�o si� bramy i zasiada�o do wieczerzy, z�o�onej z sa�aty i mi�sa duszonego z jarzynami, je�li nie by�o �dania wst�pnego" w postaci �wie�ych sardynek, po czym niezw�ocznie sz�o si� do ��ka ze sw� ma��onk� (je�li si� j� posiada�o) nie zapomniawszy uprzednio, przez dziewi�� miesi�cy w roku, wygrza� po�cieli. O, po stokro� szcz�liwe czasy, w kt�rych nasza ojczyzna mog�a z niezam�conym spokojem za�ywa� rozkoszy posiadania wszystkich paj�czyn, moli i historycznego kurzu, wszystkich wierze�, przywilej�w i nadu�y�, u�wi�conych przez stulecia! Szcz�liwe czasy, kiedy w spo�ecze�stwie ludzkim istnia�a r�norodno�� warstw, afekt�w i obyczaj�w! Szcz�liwe czasy, powiadam... dla poet�w zw�aszcza, kt�rzy na ka�dym kroku znajdowali temat do weso�ego kupletu, komedii, dramatu czy epopei, zamiast nieustannie mie� przed oczyma ow� prozaiczn� jednolito�� i md�y realizm, kt�ry nam przekaza�a, w ostatecznym rachunku, rewolucja francuska. Szcz�liwe czasy, o tak! Ale oto zn�w popadamy w stare b��dy! Dosy� ju� wst�pnych rozwa�a� i dygresji, rozpoczynamy nieodwo�alnie opowie�� o tr�jgraniastym kapeluszu. ROZDZIA� III DO UT DES W owych czasach wi�c znajdowa� si� w pobli�u miasta X... s�awny m�yn (dzi� ju� nie istniej�cy), po�o�ony o �wier� mili od wsi, mi�dzy niewielkim wzg�rzem, poros�ym wi�niami i czere�niami, i bogatym ogrodem warzywnym rozci�gaj�cym si� na brzegu (a niekiedy pod powierzchni�) niestrudzonej i zdradliwej rzeki, od kt�rej miasto owo bierze swoj� nazw�. Z licznych i rozmaitych powod�w od dawna ju� m�yn �w by� ulubionym miejscem przechadzek najdostojniejszych osobisto�ci wspomnianego miasta. Po pierwsze, prowadzi� tam bity trakt, nastr�czaj�cy mniej przeszk�d do pokonania ni� inne drogi okoliczne. Po drugie, przed m�ynem znajdowa� si� brukowany dziedzi�czyk os�oni�ty winoro�l� rozpi�t� na ogromnym trela�u, gdzie latem nader mi�o by�o wypoczywa� w cieniu, a zim� wygrzewa� si� w s�o�cu. Po trzecie, m�ynarz by� cz�owiekiem niezwykle dobrze u�o�onym, roztropnym i dyskretnym, posiadaj�cym W wysokiej mierze to, co si� nazywa darem obcowania z lud�mi. Mo�ne osobisto�ci, kt�re zaszczyca�y go swymi odwiedzinami o przedwieczornej godzinie, zwyk� by� przyjmowa� jakim� pocz�stunkiem, zmieniaj�cym si� w zale�no�ci od pory roku. Czasem sk�ada�y si� na� wi�nie i czere�nie, czasem b�b zielony b�d� sa�ata prosto z grz�dki, niczym nie przyprawiona (kt�ra wy�mienicie smakuje podana z sucharkami i oliw�; dostojni go�cie zwykli przysy�a� te sucharki zawczasu), innym razem melony lub winogrona z tego samego trela�a, kt�ry im s�u�y� jako baldachim; w zimie za� pra�ona kukurydza, kasztany pieczone w popiele, orzechy i migda�y, a od czasu do czasu, w szczeg�lnie ch�odne popo�udnia, kieliszek wina domowego wyrobu (wypijany ju� wewn�trz domu i przy zapalonym �wietle), a do tego, w okresie wielkanocnym, jakie� ciasteczko z miodem, rogalik lub plasterek szynki z Alpuhary. � A wi�c tak bogaty by� m�ynarz, czy te� tak natr�tni jego go�cie? � spytacie zapewne. Ani jedno, ani drugie. M�ynarz mia� tylko tyle, ile trzeba na skromne �ycie, za� owi panowie byli uosobieniem dumy i delikatno�ci. Ale w czasach, kiedy p�acono kilkadziesi�t rodzaj�w podatku Ko�cio�owi i pa�stwu, cz�owiek tak bystry jak nasz m�ynarz w lot poj�� korzy�ci, jakie m�g� zyska� zjednuj�c sobie przychylno�� owych dostojnik�w ko�cielnych i �wieckich. Tote� nie brak�o takich, kt�rzy utrzymywali, �e wuj Lucas (tak si� nazywa� �w m�ynarz) zaoszcz�dza co roku niema�e sumy na swej go�cinno�ci. �Wasza Wysoko�� zechce mi podarowa� stare drzwi z tego domu, kt�ry w�a�nie kaza� pan zburzy�" � prosi� jednego. �A Wasza Dostojno�� � zwraca� si� do drugiego � postara si� �askawie, �eby mi obni�ono taki a taki podatek, kontrybucj� lub danin� z mego ogrodu". �Wasza Wielebno�� pozwoli mi narwa� w ogrodzie klasztornym troch� li�ci morwy dla moich jedwabnik�w". �Wasza Ekscelencja zechce wyda� polecenie, �ebym m�g� nazbiera� chrustu na wzg�rzu". �Wasza Przewielebno�� napisze dwa s�owa, �eby mi pozwolono wyci�� troch� drzew w lesie. Potrzebna mi pisemna umowa, �eby mnie to nic nie kosztowa�o". �W tym roku nie mog� ui�ci� czynszu". �Mam nadziej�, �e wyrok w tym procesie wypadnie na moj� korzy��". �Dzisiaj da�em po twarzy temu a temu. S�dz�, �e powinien p�j�� do wi�zienia za to, �e mnie sprowokowa�". �Czy nie ma Wasza Wysoko�� takiej a takiej rzeczy na zbyciu?" �Czy potrzebne waszmo�� panu to a tamto?" �Czy nie m�g�by mi pan po�yczy� swego mu�a?" �Czy jutro b�dzie panu potrzebny w�z?" �Czy mog� jutro przys�a� po os�a?" Ta piosenka powtarza�a si� co dzie� i zawsze spotyka�a si� z �yczliw� i przychyln� odpowiedzi�. Wida� z tego, �e wuj Lucas bynajmniej nie by� bliski ruiny. ROZDZIA� IV KT�RY S�AWI WDZI�KI NIEWIE�CIE Ostatni� i najwa�niejsz�.by� mo�e, przyczyn�, kt�ra sk�ania�a Ich Wysoko�cie z miasta do owych popo�udniowych odwiedzin w m�ynie wuja Lucasa, by�o to, �e zar�wno osoby duchowne jak �wieckie, pocz�wszy od Jego Ekscelencji biskupa i pana corregidora, mog�y tam do woli syci� oko ogl�daniem jednego z najpi�kniejszych, najdoskonalszych i najbardziej godnych uwielbienia dzie�, jakie kiedykolwiek wysz�y z r�k Boga, zwanego w owym czasie Najwy�sz� Istot� przez Jovellanosa i wszystkich filozof�w francuskiego stronnictwa w naszym kraju. Dzie�u temu na imi� by�o... Frasquita. Stwierdzam na samym pocz�tku, i� sena Frasquita, prawowita ma��onka wuja Lucasa, by�a niewiast� cnotliw�, o czym wiedzieli wszyscy znakomici go�cie bywaj�cy w jej domu. Powiem wi�cej: �aden z nich nie objawia� w niczym, i� patrzy na ni� oczyma m�czyzny, z jak�kolwiek ukryt� i zdro�n� my�l�. Niemniej przeto podziwiali j� i wielbili, od czasu do czasu pozw�-laj�c sobie na komplement (w obecno�ci ma��on ka, rzecz jasna), zar�wno mnisi jak i �wieccy kawalerowie, ksi�a i cz�onkowie palestry, jako cud pi�kno�ci, przynosz�cy zaszczyt swemu Stw�rcy, lub jako figlarnego chochlika, kt�ry najsmutniejsze dusze nape�nia niewinn� rado�ci�. ��adne zwierz�tko" � mawia� o niej czcigodny biskup. �Istny pos�g grecki!" � zachwyca� si� pewien niezwykle wykszta�cony adwokat, cz�onek-korespondent Akademii Nauk Historycznych. �Najprawdziwszy wizerunek Ewy" � wtr�ca� przeor franciszkan�w. �Kr�lewski specja�!" � oblizywa� si� pu�kownik gwardii narodowej. �W��, syrena, szatan wcielony" � dodawa� corregidor. �Ale to wierna �ona, anio� cn�t, niewinna jak czteroletnia dziecina" � zgodnym ch�rem stwierdzali wszyscy, kiedy wieczorem, objedzeni orzechami i winogronami, wracali z m�yna do swych ponurych ognisk domowych. Tymczasem �czteroletnia dziecina" � czyli sena Frasquita � dobiega�a ju� trzydziestki. Mia�a niespe�na sze�� st�p wzrostu i do tego odpowiedni� tusz�, mo�e nawet zbyt obfit� w stosunku do swej nieprzeci�tnej postury. Rzek�by�, ogromna Niobe, kt�ra nie mia�a potomstwa, rzek�by�, Herkules w sp�dnicy, rzymska matrona z tych, jakie dot�d mo�na jeszcze spotka� na Zatybrzu. Najbardziej wszak�e zdumiewa�a w niej ruchliwo��, lekko�� i �ywo�� pot�nej postaci. Na to, by przypomina� statu� greck�, jak chcia� uczony akademik, brak jej by�o ch�odnego spokoju pos�g�w. Przegina�a si� jak trzcina, kr�ci�a jak fryga, ta�czy�a jak kulka na sznurku. Jeszcze bardziej ruchliwa, a wi�c mniej pos�gowa, by�a twarz senii Frasquity. Zdobi�o j� a� pi�� do�eczk�w: dwa w jednym policzku, dwa w drugim, jeden, bardzo niewielki, w lewym k�ciku u�miechni�tych ust i wreszcie ostatni, najwi�kszy, w �rodku okr�g�ego podbr�dka. Dodajcie do tego filuterne miny, ko-miczne gesty i przechylenia g��wki, o�ywiaj�ce jej mow�, a b�dziecie mieli poj�cie o tej uroczej twarzyczce, promieniej�cej rado�ci� i zdrowiem. Ani se�a Frasquita, ani wuj Lucas nie byli rdzennymi Andaluzyjczykami: ona pochodzi�a z Nawarry, a on z Murcji. Wuj Lucas przyby� do miasta X w pi�tnastym roku �ycia jako pa�, a jednocze�nie lokaj biskupa, poprzednika tego, kt�ry by� duszpasterzem owej diecezji w czasie przez nas opisywanym. Biskup �w kszta�ci� go na ksi�dza i mo�e w trosce o przysz�y dobrobyt swego wychowanka zapisa� mu m�yn w testamencie. Wuj Lucas wszak�e, kt�ry z chwil� �mierci swego protektora nie doszed� w hierarchii ko�cielnej do stopnia wy�szego ni� godno�� ministranta, na tym zako�czy� swoj� karier� duchown� i, bardziej ��dny przyg�d i poznania �wiata ni� odprawiania mszy i mielenia zbo�a, zaci�gn�� si� do wojska. W roku 1793 odby� kampani� w Pirenejach Zachodnich jako ordynans walecznego genera�a Ventura Caro, bra� udzia� w ataku na Castillo Pi�on, po czym d�ugi czas bawi� w prowincjach p�nocnych, gdzie te� porzuci� �o�nierskie szeregi. W Estelli pozna� seni� Frasquit�, kt�ra w owym czasie zwa�a si� po prostu Fras�uit�, pozyska� jej serce, o�eni� si� i przywi�z� j� do Andaluzji, w poszukiwaniu owego m�yna, kt�ry mia� im obojgu zapewni� dostatek i spok�j a� do kresu w�dr�wki przez t� dolin� p�aczu i �miechu, jak� jest nasze �ycie. Se�a Frasquita, przywieziona z Nawarry na to odludzie, nie przej�a �adnego z obyczaj�w andaluzyjskich i r�ni�a si� wielce od niewiast tutejszych. Ubiera�a si� z wi�ksz� prostot�, swobod� i elegancj�, staranniej si� my�a i pozwala�a s�o�cu i powietrzu pie�ci� swe odkryte ramiona i gors. Str�j jej by� strojem dam z owej epoki, kobiet z portret�w Goyi i kr�lowej Marii Luizy: nosi�a w�skie sp�dniczki, niezwykle kr�tkie, ukazuj�ce drobn� stop� i cz�� niezr�wnanej �ydki, okr�g�e i g��boko wyci�te dekolty, wed�ug mody panuj�cej w Madrycie, gdzie bawi�a przez dwa miesi�ce ze swym Lucasem, zanim przyby�a do Andaluzji, w�osy upi�te wysoko do g�ry, co uwydatnia�o ca�y wdzi�k ruch�w jej g�owy i szyi, wisz�ce kolczyki w uszach i liczne pier�cionki na palcach niezbyt delikatnych, lecz zawsze czystych r�k. Wreszcie g�os senii Frasquity posiada� wszystkie tony najsubtelniejszego instrumentu muzycznego, a �miech by� tak d�wi�czny i radosny, �e przypomina� dzwoneczki rozbrzmiewaj�ce w czasie rezurekcji w Wielk� Sobot�. A teraz skre�lmy portret wuja Lucasa. ROZDZIA� V W KT�RYM ROZWA�ANE S� DEFEKTY URODY I ZALETY DUCHA MʯCZYZNY Wuj Lucas natomiast szpetny by� jak siedem grzech�w g��wnych. Liczy� ju� czterdzie�ci lat i nigdy nie by� �adniejszy, ale ma�o ludzi na tym �wiecie wyposa�y� B�g tak hojnie w urok osobisty i umiej�tno�� wzbudzania sympatii. Oczarowany jego �ywo�ci�, roztropno�ci� i wdzi�kiem, �wczesny biskup zabra� go do siebie z domu rodzic�w, kt�rzy byli pasterzami nie dusz, ale prawdziwych owieczek. Gdy po �mierci Jego Ekscelencji ch�opak opu�ci� seminarium duchowne i przywdzia� mundur �o�nierza, genera� Caro wyr�ni� go spo�r�d ca�ej armii, czyni�c go swym ordynansem, a w�a�ciwie adiutantem i powiernikiem. Po sko�czonej kampanii, porzuciwszy stan �o�nierski, Lucas zjedna� sobie �aski pi�knej Frasquity r�wnie �atwo, jak biskupa i genera�a. Ho�a Nawarryjka, kt�ra liczy�a w�wczas dwadzie�cia wiosen i by�a przedmiotem westchnie� wszystkich ch�opc�w z Estelli, w�r�d nich niejednego syna bogatych rodzic�w, nie mog�a oprze� si� upartym zalotom, dowcipnym s��wkom i czu�ym spojrzeniom zakochanej ma�py, ani drwi�cemu, a jednocze�nie pe�nemu dobroci u�miechowi, kt�ry nigdy nie schodzi� z ust dzielnego Murcjanina, ten za� okaza� si� tak �mia�y, wymowny, sprytny i tak wytrwa�y w swych strzelistych afektach, �e w ko�cu zawr�ci� w g�owie nie tylko powabnej �licznotce, ale tak�e jej rodzicom. Lucas by� w owym czasie, podobnie jak w tym, do kt�rego odnosi si� nasze opowiadanie, m�czyzn� ma�ego wzrostu (przynajmniej w por�wnaniu ze sw� ma��onk�), mia� nieco przygarbione plecy, ciemn� sk�r�, ogromne uszy i nos, sk�py zarost i twarz zeszpecon� �ladami po ospie. Usta natomiast by�y do�� �adne, a z�by wr�cz ol�niewaj�ce. Rzek�by�, i� tylko zewn�trzna pow�oka tego cz�owieka by�a szpetna i chropawa, wewn�trz za�, w miar� jak przenika�o si� w g��b jego istoty, ukazywa�y si� same zalety, a zalety rozpoczyna�y si� od z�b�w. Potem by� g�os, d�wi�czny, m�ski, przyci�gaj�cy, niekiedy powa�ny i uroczysty, s�odki jak mi�d, ilekro� o co� prosi�, a zawsze taki, �e trudno mu si� by�o oprze�. Dalej nast�powa�o to, co wypowiada� �w g�os, rzeczy m�dre, pi�kne, przekonywaj�ce, wypowiedziane zawsze w por� i z wielk� dyskrecj�. Dodajmy wreszcie, �e w duszy wuja Lucasa mieszka�o m�stwo, uczciwo��, szlachetno��, wierno��, pragnienie wiedzy i znajomo�� instynktowna oraz empiryczna wielu rzeczy, g��boka pogarda dla g�upc�w, do jakiejkolwiek by nale�eli kategorii spo�ecznej, a tak�e pewien duch przekory, drwiny i sarkazmu, kt�ry kaza� uczonemu akademikowi widzie� w nim drugiego Francisca Quevedo w nieociosanej bryle. Tak wygl�da� od zewn�trz i wewn�trz wuj Lucas. ROZDZIA� VI KT�RY UKAZUJE TALENTY OBOJGA MA��ONK�W Se�a Frasquita kocha�a ca�ym sercem wuja Lucasa i uwa�a�a si� za najszcz�liwsz� kobiet� na �wiecie, doznaj�c wzajemnych uczu� z jego strony. Jak ju� powiedzieli�my, nie mieli dzieci, tote� troszczyli si� i dbali o siebie nawzajem z najwy�sz� czu�o�ci�, ale bez tej przesadnej i ckliwej adoracji, kt�r� mo�emy zaobserwowa� we wszystkich niemal bezpotomnych stad�ach. Przeciwnie, stosunek ich by� pe�en prostoty, zaufania i weso�o�ci, przepadali za sob� jak dzieci, kt�re ��czy wsp�lna zabawa i kt�re mi�uj� si� z ca�ej duszy, nigdy o tym nie m�wi�c, a nawet nie zdaj�c sobie z tego sprawy. �aden m�ynarz na �wiecie nie by� lepiej uczesany, ubrany, lepiej obs�u�ony przy stole i otoczony wi�kszymi staraniami ni� wuj Lucas. �adna m�ynarka ani �adna kr�lowa nie by�a przedmiotem tak troskliwej opieki i serdecznej tkliwo�ci jak se�a Fras�uita. Ani te� nigdy nie by�o w �adnym m�ynie tylu rzeczy u�ytecznych, wygodnych, przyjemnych, a nawet zgo�a zbyt-kownych, jak w tym, w kt�rym rozegra si� prawie ca�a nasza historia. W znacznej mierze przyczynia�y si� do tego talenty senii Frasquity, pi�knej, gospodarnej, zdrowej i silnej Nawarryjki, kt�ra umia�a, chcia�a i mog�a szy�, haftowa�, sprz�ta�, gotowa�, wypieka� najprzer�niejsze smako�yki, pra�, prasowa�, bieli� �ciany, tka�, robi� po�czochy, �piewa�, ta�czy� z kastanietami, gra� na gitarze, oraz wiele innych rzeczy, kt�re wylicza� mo�na by w niesko�czono��. Nie mniejsz� rol� odgrywa�y umiej�tno�ci wuja Lucasa, kt�ry umia�, chcia� i m�g� zajmowa� si� m�ynem, uprawia� ziemi�, polowa�, �owi� ryby, pracowa� jako murarz, kowal i cie�la, pomaga� swojej �onie we wszelkich robotach domowych, czyta�, pisa�, rachowa�, i tak dalej, i tak dalej. Do tego doda� nale�y dziedzin� zbytku, czyli uzdolnienia specjalne. A wi�c na przyk�ad: wuj Lucas ogromnie lubi� kwiaty (tak samo jak jego �ona) i by� tak utalentowanym ogrodnikiem, �e uda�o mu si�, dzi�ki mozolnemu krzy�owaniu gatunk�w, wyhodowa� nowe odmiany. Mia� tak�e wrodzone zdolno�ci in�yniera, o czym �wiadczy�a zbudowana przez niego tama na rzece, kana� nawadniaj�cy i podziemny akwedukt, kt�ry potroi� dop�yw wody do m�yna. Nauczy� ta�czy� psa, oswoi� w�a i wytresowa� papug� tak, �e wykrzykiwa�a godziny wed�ug zegara s�onecznego, narysowanego na murze, podaj�c czas z ca�� dok�adno�ci� nawet w dni pochmurne i w nocy. Na zako�czenie powiedzmy, �e przy m�ynie by� ogr�d warzywny i sad, a w nich wszelkiego rodzaju jarzyny i owoce, male�ki stawek ukryty jakby w altanie z ja�min�w, gdzie w skwarne dni letnie k�pa� si� wuj Lucas i se�a Frasquita, ogr�d kwiatowy, cieplarnia na egzotyczne ro�liny, studnia z wod� do picia, dwie o�lice, na kt�rych ma��onkowie je�dzili do miasta lub pobliskich wsi, go��bnik, kurnik, ptaszarnia, akwarium z rybami, hodowla jedwabnik�w, pasieka pe�na pszcz�, kt�re spija�y soki z ja�min�w, miniaturowa t�ocznia i piwnica na wina, piec piekarski, warsztat tkacki, stolarski, ku�nia i tak dalej, i tak dalej. Wszystko to mie�ci�o si� w o�miu izbach domu i na dw�ch fanegach ziemi i oceniane by�o przez poborc�w podatkowych na dziesi�� tysi�cy reali. ROZDZIA� VII G��BIA SZCZʌCIA Kochali si� wi�c do szale�stwa, m�ynarz i m�ynarka, a nawet mo�na by przypuszcza�, �e ona kocha go wi�cej ni� on j�, mimo �e on by� tak brzydki, a ona tak urocza. M�wi� to, poniewa� se�a Frasquita by�a zazdrosna i ��da�a od swego m�a skrupulatnych t�umacze�, ilekro� p�niej wraca� do domu z miasta czy wsi okolicznych, dok�d je�dzi� po zbo�e. Wuj Lucas natomiast rad patrzy� na zachwyty, jakimi darzyli seni� Frasquit� panowie odwiedzaj�cy m�yn, cieszy� si�, �e jego ma��onka wszystkim przypada do gustu, tak samo jak jemu, i cho� rozumia�, �e niekt�rzy zazdroszcz� mu jej w g��bi ducha, po��daj� jej jak zwykli �miertelnicy i wiele daliby za to, by mniej by�a cnotliwa, zostawia� j� sam� na ca�e dni bez najmniejszej obawy i po powrocie nigdy nie pyta�, co robi�a i kogo go�ci�a w czasie jego nieobecno�ci. Nie znaczy to wszak�e, by serce wuja Lucasa mniej gor�cym pa�a�o afektem ni� serce Frasquity. Rzecz by�a w tym, �e on wi�cej ufa� w jej Cnot� ni� ona W cnot� m�owsk�, �e przewy�sza� j� bystro�ci� spojrzenia i przenikliwo�ci� umys�u, wiedzia�, do jakiego stopnia jest kochany i jak wiele szacunku ma jego �ona dla siebie samej; w tym wreszcie, i� wuj Lucas by� m�czyzn�, m�czyzn� na miar� szekspirowsk�, o niewielu i niepodzielnych uczuciach, niezdolnym do zw�tpienia, cz�owiekiem, kt�ry wierzy� lub gin��, kocha� lub zabija� i nie uznawa� gradacji ani stan�w przej�ciowych mi�dzy najwy�szym szcz�ciem i otch�ani� rozpaczy. By� to jednym s�owem Otello z Murcji, Otello w alpargatach i pasterskiej spiczastej czapce, Otello z pierwszego aktu tragedii. Ale sk�d te ponure nuty w weso�ej piosence? Sk�d te z�owr�bne b�yskawice w tak pogodnej atmosferze? Po co te melodramatyczne akcenty w obrazku rodzajowym? Zaraz si� o tym dowiecie. ROZDZIA� VIII CZ�OWIEK W TR�JGRANIASTYM KAPELUSZU By�a godzina druga pewnego pa�dziernikowego popo�udnia. Dzwony katedralne bi�y na nieszpory, co oznacza�o, �e najwa�niejsze osobisto�ci w mie�cie s� ju� po obiedzie. Ksi�a udawali si� do ko�cio��w, a dostojnicy �wieccy do swych komnat sypialnych na popo�udniow� drzemk�, ci zw�aszcza, co z racji swego urz�du, jak na przyk�ad przedstawiciele w�adzy miejskiej, pracowali przez ca�e rano. By�o wi�c czemu si� dziwi�, i� o tej w�a�nie godzinie, tak nieodpowiedniej do spacer�w ze wzgl�du na dokuczliwy �ar s�oneczny, z miasta wyszed� pieszo i w towarzystwie jednego tylko alguacila pan corregidor we w�asnej osobie, kt�rej to osoby niespos�b by�o pomyli� z �adn� inn�, zar�wno z powodu olbrzymich rozmiar�w tr�j graniastego kapelusza i z daleka rzucaj�cej si� w oczy szkar�atnej peleryny, jak i z powodu groteskowej powierzchowno�ci ich w�a�ciciela. O szkar�atnej pelerynie i tr�jgraniastym kapeluszu wiele os�b mog�oby jeszcze dotychczas m�wi� z pe�n� znajomo�ci� rzeczy. Je�li o nas chodzi, to podobnie jak wszyscy urodzeni w tym mie�cie pod koniec panowania JKM Ferdynanda VII, przypominamy sobie, i� widzieli�my niegdy� wisz�ce na gwo�dziu � jedynej ozdobie nagich �cian w na p� zburzonej wie�y domu zamieszkanego ongi przez Jego Corregidorsk� Wysoko�� (wie�y, kt�ra w tym czasie by�a ulubionym miejscem dziecinnych igraszek jego wnuk�w) � owe dwa zabytkowe rekwizyty, peleryn� i kapelusz: czarny kapelusz na wierzchu, a pod spodem czerwona peleryna. By�o to jakby widmo absolutyzmu, �miertelny ca�un godno�ci corregidora albo karykatura jego dawnej pot�gi, wymalowana w�glem i ochr� � jak tyle innych karykatur na �cianach � przez nas, nieletnich obro�c�w konstytucji z roku 1837, kt�rzy�my si� tam zbierali. Straszyd�o na ptaki, kt�re w swoim czasie musia�o by� straszyd�em na ludzi! Dzi� jeszcze ogarnia mnie groza na wspomnienie tych dni karnawa�owych, kiedy�my po ulicach historycznego miasta obnosili owe szaty na kiju od szczotki lub przystrajali w nie wariata, kt�ry roz�miesza� t�um! O, nieszcz�sne principium w�adzy, tak zel�one pod�wczas przez tych samych ludzi, kt�rzy dzi� tak je wielbi�! Co si� tyczy wy�ej wspomnianej �mieszno�ci wygl�du pana corregidora, to wed�ug zebranych przez nas informacji trzeba stwierdzi�, �e mia� on mocno zgarbione plecy, bardziej mo�e ni� wuj Lucas; �eby postawi� spraw� jasno, by� prawie garbaty, wzrostu mniej ni� �redniego, chuderlawy i s�abowity, mia� kab��kowate nogi i ch�d sui generis (ko�ysa� si� z jednego boku na drugi i od ty�u do przodu), kt�ry mo�na by najdok�adniej opisa� niedorzecznym okre�leniem, �e zdawa� si� kule� na obie nogi. Twarz pana corregidora natomiast, jak g�osi fama, by�a do�� urodziwa, aczkolwiek pokryta zmarszczkami, kt�rych przyczyn� by� brak z�b�w. Sk�r� mia� smag�� z oliwkowym odcieniem, jak prawie wszyscy synowie Kastylii, du�e, czarne oczy, pe�ne despotyzmu, gniewu i zmys�owo�ci, i ostre, skrzywione grymasem rysy, kt�re nie zdradza�y �adnej si�y charakteru, tylko chytr� z�o�liwo��, brak skrupu��w, a tak�e pewnego rodzaju zadowolenie arystokraty i libertyna, �wiadcz�ce o tym, �e w latach m�odo�ci cz�owiek ten musia� by� sympatyczny i cieszy� si� wzgl�dami p�ci pi�knej pomimo garbu i krzywych n�g. Don Eugenio de Zu�iga y Ponce de Leon (tak bowiem brzmia�o nazwisko Jego Wysoko�ci) urodzi� si� w Madrycie i pochodzi� ze znakomitej rodziny; liczy� w�wczas lat oko�o pi��dziesi�ciu pi�ciu, a od czterech piastowa� urz�d corregidora w mie�cie, o kt�rym mowa, gdzie te� o�eni� si� wkr�tce z najdostojniejsz� pann�, o czym powiemy wi�cej w nast�pnych rozdzia�ach. Po�czochy don Eugenia (jedyna cz�� stroju, kt�r� pr�cz trzewik�w pozwala�a dostrzec purpurowa peleryna) by�y bia�e, a trzewiki czarne ze z�otymi sprz�czkami. P�niej jednak, kiedy ciep�o sk�oni�o go do zdj�cia peleryny, mo�na by�o ujrze� tak�e ogromny batystowy �abot, go��bkow� kamizelk� z at�asu, bogato haftowan� w zielone ga��zki, kr�tkie, jedwabne pantalony, d�ugi frak tego samego koloru co kamizelka, ozdobn� szpad�, lask� z chwastem i par� wzbudzaj�cych szacunek r�kawiczek z jasno��tej, ko�l�cej sk�ry, kt�rych pan corregidor nigdy nie wk�ada�, tylko trzyma� w r�ku na kszta�t berta. Alguacil, kt�ry szed� o kilka krok�w za Jego Corregidorsk� Mo�ci�, zwa� si� Gardu�a i w zupe�no�ci zas�ugiwa� na to miano . Chudy, ruchliwy, rozgl�daj�cy si� na wszystkie strony i spostrzegaj�cy wszystko we w�a�ciwej porze, o d�ugiej szyi i drobnej, szpetnej twarzy, z r�koma niby dwie r�zgi, wygl�da� jednocze�nie jak szpicel wypatruj�cy przest�pc�w, sznur, kt�ry mia� ich zwi�za�, i instrument, na kt�rym mieli zawisn��. Pierwszy z corregidor�w, kt�ry go ujrza�, powiedzia� od razu: �Oto stra�nik, jakiego mi potrzeba", a don Eugenio by� z kolei czwartym, przy kt�rym Gardu�a pe�ni� stra� przyboczn�. Mia� czterdzie�ci osiem lat i nosi� r�wnie� tr�jgraniasty kapelusz, znacznie mniejszy ni� jego pan � bo jak ju� wspomnieli�my, tamten by� rozmiar�w niezwyk�ych � peleryn� czarn�, podobnie jak po�czochy i reszta stroju, lask� bez chwast�w i rodzaj ro�enka, zamiast szpady, przy boku. Owo czarne straszyd�o wydawa�o si� cieniem swego okaza�ego pana. ROZDZIA� IX �YWO, K�APOUCHU! Gdziekolwiek ukazywa�a si� dostojna osobisto�� i jej satelita, ch�opi pracuj�cy w polu przerywali robot� i zdejmuj�c kapelusz k�aniali si� w pas, z wi�kszym przestrachem ni� szacunkiem, po czym mrugali do siebie porozumiewawczo: � Oho! Wcze�nie wybiera si� dzi� pan corregidor w zaloty do senii Frasquity. � Wcze�nie... i sam! � dodawa� ten i �w, gdy� zazwyczaj widywano go odbywaj�cego ten spacer w licznym towarzystwie. � Patrz, Manuel, czemu to pan corregidor idzie sam do m�yna? � zwr�ci�a si� do swego ma��onka jaka� wie�niaczka jad�ca na o�le. Energiczny szturchaniec, kt�ry towarzyszy� pytaniu, �wiadczy�, jak bardzo by�a przej�ta. � Tylko sobie nie wyobra�aj nic z�ego, Josefa! � wykrzykn�� dobroduszny ma��onek. � Se�a Fras�uita nigdy by sobie nie pozwoli�a... � Temu nie przecz�. Ale to nie znaczy, �e pan corregidor nie pozwala sobie smali� do niej cholewek. Powiadaj�, �e ze wszystkich, co cho-dz� do m�yna, najwi�cej na ni� nastaje ten fircyk z Madrytu, co tak lata za sp�dniczkami. � A ty sk�d wiesz, lata czy nie lata? � natar� na ni� m��. � O, nie m�wi� tego o sobie! Ju� ja sobie dam rad�, cho�by dziesi�ciu corregidor�w o�mieli�o si� do mnie umizga�l (Niewiasta, kt�ra to m�wi�a, brzydka by�a nad wszelkie poj�cie.) � Daj spok�j i nie wtr�caj si� w cudze sprawy � przerwa� m�czyzna imieniem Manuel. � Wuj Lucas nie pozwoli sobie w kasz� dmucha�. Nie radzi�bym nikomu wchodzi� mu w drog�. � Kiedy jemu to wida� w smak, bo dobrze na tym wychodzi � powiedzia�a ciotka Josefa t�umi�c czkawk�. � Wuj Lucas jest uczciwym cz�owiekiem � odpar� jej m�� � a uczciwy cz�owiek nie mo�e godzi� si� na pewne rzeczy. � Je�li tak, to masz racj�. Niech�e ka�dy patrzy swego nosa. Ale gdybym ja by�a na miejscu seni Frasquity... � �ywo, k�apouchu! � krzykn�� ma��onek, �eby zmieni� temat. I o�lica ruszy�a truchtem, przez co dalszy ci�g rozmowy sta� si� nieuchwytny dla ucha. ROZDZIA� X W CIENIU WINOGRADOWYCH LI�CI Podczas gdy tak z sob� rozmawiali wie�niacy, kt�rych spotka� na drodze pan corregidor, se�a Frasquita starannie zamiata�a i polewa�a wod� brukowany dziedziniec, kt�ry by� jakby przedsionkiem m�yna, i ustawia�a p� tuzina krzese� w miejscu, gdzie pada� najg�stszy cie� winoro�li. Wuj Lucas tymczasem, siedz�c na samym wierzcho�ku trela�a, �cina� co najpi�kniejsze grona i uk�ada� je artystycznie w koszyku. � Tak, tak, Frasquito � przemawia� wuj Lucas ze swych wy�yn. � Pan corregidor zaleca si� do ciebie nie na �arty. � M�wi�am ci to ju� dawno � odpowiedzia�a se�a Fras�uita. � Ale niech�e si� biedak trudzi, niewiele mu z tego przyjdzie. Uwa�aj, Lucas, �eby� nie spad�. � B�d� spokojna, trzymam si� mocno. Wpad�a� te� w oko panu... � To mi dopiero nowiny! Sama wiem dobrze, komu si� podobam, a komu nie. Chcia�abym r�w-nie dobrze wiedzie�, czemu to nie podobam si� memu m�owi. � To jasne! Bo jeste� bardzo brzydka! � odpowiedzia� wuj Lucas. � Tak? Wi�c s�uchaj: brzydka czy nie brzydka, potrafi� wdrapa� si� tam za tob� i zrzuci� ci� na ziemi�. � Ale wtedy sama nie zejdziesz, bo wpierw po�r� ci� �ywcem. � W�a�nie! A jak przyjd� moi zalotnicy i zobacz� nas oboje na tych wysoko�ciach, pomy�l�, �e to para ma�p. �I b�d� mieli racj�, przynajmniej w po�owie, moja ty �liczna turkaweczko, bo mnie �atwo mo�na wzi�� za szympansa z tym moim garbem. � Kt�ry mi bardzo przypada do gustu! � W takim razie jeszcze bardziej musi ci si� podoba� garb pana corregidora, bo jest wi�kszy od mego. � Och, och! Czcigodny don Lucasie, niech�e pan nie b�dzie taki zazdrosny! � Zazdrosny o tego starego niedo��g�? Przeciwnie, bardzo mnie ciesz� jego amory. � Dlaczego? � Dlatego, �e ka�dy grzech poci�ga za sob� kar�. Ty si� przecie w nim nie zakochasz, a tymczasem to ja jestem prawdziwym corregidorem miasta. � Widzieli�cie pysza�ka! A wi�c wyobra� sobie, �e przypadkiem i ja si� w nim zakocha�am. Najdziwniejsze rzeczy zdarzaj� si� na �wiecie. � Wtedy te� nie wzi��bym sobie tego do serca. � Bo co? � Bo wtedy ty to nie by�aby� ju� ty, a nie b�d�c osob�, kt�r� jeste� albo za kt�r� ja ci� uwa�am, jak�e chcesz, �eby mnie obchodzi�o, co robisz? � No dobrze, ale jak ty by� post�pi� w takim wypadku? � Ja? Sk�d mam wiedzie�? Wtedy ja tak�e by�bym kim� innym ni� teraz, wi�c nie mog� sobie wyobrazi�, co bym my�la�. � Ale dlaczego by�by� wtedy kim� innym? � naciera�a nieust�pliwie se�a Frasquita odk�adaj�c miot�� i bior�c si� pod boki, �eby spojrze� w g�r�. Wuj Lucas podrapa� si� po g�owie, jakby chcia� z niej wydoby� jak�� g��boko ukryt� my�l, i rzek� powa�niej ni� zwykle: � By�bym kim� innym, poniewa� teraz jestem cz�owiekiem, kt�ry wierzy w ciebie tak jak w siebie samego i dla kt�rego ta wiara jest �yciem. A gdybym przesta� wierzy� w ciebie, umar�bym albo sta�bym si� inny, �y�bym inaczej, tak jakbym si� narodzi� na nowo. Wszyst-ko we mnie by�oby inne. Tote� nie wiem, co zrobi�bym w�wczas z tob�. Mo�e roze�mia�bym si� i odszed�. Mo�e nawet nie pozna�bym, �e ty to ty. Mo�e... Ale co za przyjemno�� bez potrzeby psu� sobie humor! Co nas to obchodzi, cho�by kochali si� w tobie wszyscy corregidorowie �wiata? Czy� nie jeste� moj� Frasquit�? � Ale� tak, tak, g�uptasie � odpowiedzia�a za �miechem. � Ja jestem twoja Frasquita, a ty m�j Lucas najmilszy, brzydki jak strach na wr�ble, ale najlepszy ze wszystkich ludzi, najm�drzejszy i najukocha�szy. Zejd� tylko na ziemi�, a zaraz si� przekonasz, jak ci� kocham! Dostaniesz tyle szturcha�c�w, ile masz w�os�w na g�owie. Ale czekaj, czekaj... C� to widz�? Pan corregidor idzie zupe�nie sam. I tak wcze�nie! Co� w tym jest, zdaje si�, �e mia�e� racj�. � Sza! Zachowaj si� spokojnie i nie m�w mu, �e tu jestem. Przychodzi porozmawia� z tob� w cztery oczy, bo my�li, �e �pi� o tej godzinie. Chc� pos�ucha�, co te� ci powie � rzek� wuj Lucas podaj�c �onie koszyk z winogronami. � �wietny pomys�! � wykrzykn�a Frasquita, zn�w wybuchaj�c �miechem. � Co sobie wyobra�a ta madrycka wyw�oka! �e mnie onie�miela jego corregidorska godno��? Ale ju� si� tu zbli�a. Na pewno Gardu�a szed� za nim, a teraz ukry� si� gdzie� na drodze za drzewami. Co za ba�wan! Schowaj si� dobrze mi�dzy li�cie, bo wygl�da na to, �e u�miejemy si� jeszcze lepiej, ni� przypuszczasz. To powiedziawszy pi�kna Nawarryjka zacz�a nuci� fandango, kt�re nauczy�a si� �piewa� tak dobrze, jak piosenki ze swych rodzinnych stron. ROZDZIA� XI BOMBARDOWANIE PAMPLONY B�g niech ci� strze�e, Frasquito � rzek� p�g�osem pan corregidor ukazuj�c si� spoza zas�ony winogradowych li�ci i podchodz�c na palcach do pi�knej m�ynarki. � Pan corregidor! Co za mi�a niespodzianka! � odpowiedzia�a se�a Frasquita najzupe�niej naturalnym tonem, sk�adaj�c go�ciowi g��boki uk�on.� Wasza Wysoko�� tutaj o tak wczesnej porze? I w taki upa�? Prosz�, prosz� spocz�� tu w ch�odzie. Dlaczego nie czeka� pan na reszt� go�ci? Przygotowa�am ju� krzes�a dla wszystkich. Oczekujemy dzi� Jego Ekscelencji biskupa, kt�ry obieca� Lucasowi, �e przyjdzie skosztowa� naszych pierwszych winogron. Jak�e si� miewa Wasza Wysoko��? A jak zdrowie ma��onki? Corregidor zmiesza� si�. T�sknie wyczekiwana chwila, kiedy mia� si� znale�� sam na sam z pi�kn� m�ynark�, wydawa�a mu si� teraz czym� nierealnym, jak�� zasadzk�, kt�r� szykuje srogi los, aby wtr�ci� go w otch�a� rozczarowania. Ograniczy� si� wi�c do odpowiedzi: � Nie jest tak wcze�nie, jak ci si� wydaje. B�dzie ju� p� do czwartej. W tym momencie papuga gwizdn�a. � Jest kwadrans po drugiej � powiedzia�a se�a Frasquita patrz�c prosto w oczy corregidorowi. Ten zamilk� niby oskar�ony przed s�dem, kt�ry rezygnuje z obrony. � A Lucas? �pi? � zapyta� po chwili. (Musimy tu zaznaczy�, �e pan corregidor, jak wszyscy ludzie bez z�b�w, sepleni� i mia� �wiszcz�c� wymow�, tak �e kiedy zabiera� g�os, zdawa�o si�, �e zjada w�asne wargi.) � Oczywi�cie � odpowiedzia�a se�a Frasquita. � O tej godzinie musi si� zdrzemn��, gdziekolwiek z�apie go sen, cho�by siedzia� nad brzegiem przepa�ci. � Czekaj... Nie bud� go � zawo�a� stary libertyn i twarz mu zblad�a jeszcze bardziej ni� dotychczas. � Niech sobie �pi. A ty, moja droga Frasquito, pos�uchaj... Chod� bli�ej, usi�d� ko�o mnie. Mam ci wiele rzeczy do powiedzenia. � Ju� siedz� � rzek�a m�ynarka bior�c niski sto�eczek i siadaj�c naprzeciw corregidora w pe�nej szacunku odleg�o�ci. Usiad�szy se�a Fras�uita skrzy�owa�a nogi, pochyli�a si� naprz�d, �okie� opar�a na kolanie, a ho��, urodziw� twarz na d�oni, i tak, z g�ow� nieco przechylon�, z u�miechem na ustach, pi�cioma do�eczkami w pe�nej akcji i oczyma utkwionymi w corregidora, oczekiwa�a deklaracji Jego Dostojno�ci. Mo�na by j� por�wna� do Pamplony oczekuj�cej na bombardowanie. Biedny corregidor na pr�no sili� si�, by wydoby� z siebie g�os, i siedzia� d�ug� chwil� z otwartymi ustami, oszo�omiony blaskiem tej urody, bogactwem wdzi�k�w, alabastrow� karnacj� cia�a, u�miechem ukazuj�cym wspania�e z�by i b��kitem niezg��bionych oczu tej ol�niewaj�cej kobiety, kt�r� zdawa� si� stworzy� p�dzel Rubensa. � Frasquito... � szepn�� wreszcie zamieraj�cym g�osem, a jego pomarszczone oblicze, na kt�re wyst�pi�y grube krople potu, wyra�a�o niewypowiedzian� m�k�. � Frasquito... � Do us�ug � odpowiedzia�a c�ra Pirenej�w. � I co dalej? � Wszystko, czego chcesz � wyj�ka� starzec z nieopisan� tkliwo�ci�. � Czego chc� � rzek�a m�ynarka � o tym Waszej Wysoko�ci doskonale wiadomo. Chc�, �eby pan mianowa� sekretarzem miejskim mego siostrze�ca z Estelli, kt�ry wtedy b�dzie m�g� opu�ci� to g�rskie pustkowie, gdzie ma tak ci�kie �ycie. � M�wi�em ci ju�, Frasquito, �e to niemo�liwe. Obecny sekretarz... � Jest z�odziejem, pijakiem i g�upcem. � Wiem o tym. Ale ma wielkie wp�ywy i nie mog� mianowa� innego bez zgody radnych miasta. Inaczej nara�am si�... � Nara�am si�! Nara�am I A my? My naraziliby�my si� bez wahania dla Waszej Wysoko�ci, wszyscy w tym domu nie wy��czaj�c kot�w. � Pokocha�aby� mnie za t� cen�? � wybe�kota� corregidor. � Nie, Wasza Wysoko��, poniewa� kocham Wasz� Wysoko�� za darmo. � Przesta�e z tymi tytu�ami! M�w do mnie po prostu pan, czy jak ci si� podoba. A wi�c b�dziesz mnie kocha�a? M�w. � Czy nie powiedzia�am, �e pana ju� kocham? � Ale... � Nie ma �adnego ale. Zobaczy pan, jaki �liczny i dobrze u�o�ony jest m�j siostrzeniec. � To ty jeste� �liczna, Frascuela! � Podobam si� panu? � I jak jeszcze! Nie ma drugiej takiej na �wiecie. Se�a Frasquita zawin�a do g�ry r�kaw sukni i rzek�a ukazuj�c rami� godne kariatydy i bia�e jak p�atek lilii: � Wi�c prosz� si� przyjrze�: nie ma tu �adnego fa�szerstwa. � Podobasz mi si� nad wyraz � ci�gn�� corregidor. � Dzie� i noc, wsz�dzie i o ka�dej porze my�l� tylko o tobie. � Jak�e to? Wi�c nie kocha pan pani corregidorowej? � spyta�a seria Frasquita z tak �le udanym �alem, �e roz�mieszy�aby najwi�kszego �ledziennika. � Co za szkoda! Lucas mi opowiada�, �e j� widzia� i rozmawia� z ni�, kiedy naprawia� zegar w pa�skiej sypialni. M�wi�, �e jest bardzo �adna, bardzo dobra i mi�a. � Nie tak bardzo! Nie tak bardzo � mrukn�� corregidor z pewn� gorycz�. � Za to inni powiadaj� � ci�gn�a Frasquita � �e jest z�a jak osa i zazdrosna i �e pan dr�y ze strachu przed ni�. � Nie tak bardzo � powt�rzy� don Eugenio de Zu�iga y Ponce de Leon czerwieni�c si� z lekka. � Nie jest ani tak dobrze, ani tak �le. Ma swoje przywary, to pewne, ale od tego do dr�enia ze strachu jeszcze bardzo daleko. Jestem przecie� corregidorem. � Wi�c ostatecznie kocha j� pan czy nie kocha? � Powiem ci... Kocham j� bardzo albo raczej kocha�em, zanim pozna�em ciebie. Ale od chwili, kiedy ci� zobaczy�em po raz pierwszy, nie wiem, co si� ze mn� dzieje, i ona sama widzi, �e co� mi jest. Wystarczy ci powiedzie�, �e dzi�... kiedy na przyk�ad g�aszcz� po policzku moj� �on�, nie czuj� najmniejszych wzrusze�, tak jakbym g�aska� sam siebie. Widzisz, �e nie mog� kocha� jej wi�cej, ale jej blisko�� nie robi na mnie �adnego wra�enia. Tymczasem za to, by pog�aska� t� twarzyczk�, to rami�, t� kibi�, odda�bym wszystkie skarby tego �wiata. To m�wi�c corregidor usi�owa� zaw�adn�� nagim ramieniem, kt�re Frasquita wr�cz podsuwa�a mu pod nos; ona jednak, nie trac�c zimnej krwi, odepchn�a go ruchem tak energicznym, �e biedak run�� na ziemi� razem z krzes�em. � Matko Naj�wi�tsza! � zawo�a�a pi�kna Na-warryjka �miej�c si� do rozpuku. � Czy�by krzes�o by�o z�amane? � Co si� tu dzieje? � rozleg� si� nagle g�os wuja Lucasa, a jego szpetne oblicze wy�oni�o si� z g�szczu winogradowych li�ci. Corregidor le�a� jeszcze rozci�gni�ty na ziemi i utkwi� przera�ony wzrok w tej twarzy, kt�ra nagle ukaza�a si� nad nim w powietrzu. Wygl�da� jak diabe�, powalony nie przez Micha�a Archanio�a, lecz przez swego pobratymca, drugiego wys�annika piekie�. � Co si� ma dzia�? � pospieszy�a z odpowiedzi� se�a Frasquita. � Pan corregidor �le ustawi� krzes�o, straci� r�wnowag� i upad�. � Jezus, Maria, J�zef! � wykrzykn�� m�ynarz. � Wasza Wysoko�� pot�uk� si� mocno? Mo�e wody z octem? �Nic mi si� nie sta�o � powiedzia� corregidor, z trudem usi�uj�c wsta�. Po czym doda� po cichu, ale tak, �eby Frasquita mog�a go us�ysze�: � Zap�acicie mi za to! � Mnie natomiast Wasza Wysoko�� uratowa� �ycie � rzek� wuj Lucas nie opuszczaj�c swego punktu obserwacyjnego. � Wyobra� sobie, �ono, siedzia�em tu wysoko na g�rze, kiedy nagle sen mnie zmorzy�, akurat w miejscu, gdzie krata jest tak rzadka, �e z �atwo�ci� mo�na przelecie� przez pr�ty. Tote� gdyby Wasza Wysoko�� nie obudzi� mnie w sam� por�, by�bym spad� i rozbi� sobie g�ow� o kamienie. � W rzeczy samej... Je�li tak, to si� ciesz� � odpowiedzia� corregidor. � Szczerze rad jestem z mego upadku. Zap�acisz mi za to � szepn�� znowu, spogl�daj�c na m�ynark�. Spojrzenie jego wyra�a�o tak� w�ciek�o��, �e se�a Frasquita posmutnia�a. Widzia�a jasno, �e corregidor z pocz�tku zl�k� si� my�l�c, i� m�ynarz wszystko s�ysza�, przekonany jednak o bezpodstawno�ci swych obaw (gdy� spok�j i naturalny ton wuja Lucasa wprowadzi�by w b��d ka�dego) wpad� w furi� i zacz�� snu� plany zemsty. � Zejd��e wreszcie � zawo�a�a do m�a � i pom�my Jego Wysoko�ci otrzepa� z kurzu ubranie. I podczas gdy wuj Lucas ostro�nie schodzi� na ziemi�, szepn�a wprost do ucha corregidora, czyszcz�c fartuszkiem jego kamizelk�: � Biedaczysko, nic nie s�ysza�, spa� jak suse�. S�owa te, a raczej ton, jakim zosta�y wypowiedziane, poufny i tajemniczy, wywar�y magiczny efekt. � Ach, ty psotnico, przewrotne stworzenie � wybe�kota� don Eugenio z zachwytem, cho� jeszcze niezupe�nie udobruchany. � Czy b�dzie si� pan na mnie gniewa�? � spyta�a zalotnie. Corregidor widz�c, �e jego surowo�� daje dobre wyniki, zamierza� rzuci� m�ynarce gro�ne spojrzenie, lecz na widok jej kusz�cego u�miechu i niezr�wnanych oczu, wpatrzonych w niego b�agalnie, zmieni� zamiar i rzek� �wiszcz�cym g�osem, bardziej ni� kiedykolwiek zdradzaj�cym braki jego uz�bienia: � To od ciebie zale�y, kwiatuszku! W tej samej chwili wuj Lucas zeskoczy� na ziemi�. ROZDZIA� XII DZIESI�CINY I NOWALIJKI Gdy pan corregidor siedzia� ju�, na nowo usadowiony w swym krze�le, se�a Frasquita zerkn�a na swego ma��onka i przekona�a si�, �e jest nie tylko tak spokojny jak zwykle, ale nawet z trudem hamuje �miech, przes�a�a mu wi�c z daleka poca�unek, wykorzystuj�c chwil� nieuwagi don Eugenia, i odezwa�a si� swym syrenim g�osem, kt�rego mog�a jej pozazdro�ci� Kleopatra: � A teraz Wasza Wysoko�� skosztuje moich winogron. Trzeba by�o widzie� ho�� m�ynark� (i w tej w�a�nie pozie malowa�bym j�, gdybym mia� p�dzel Tycjana) siedz�c� naprzeciw corregidora, ja�niej�c� ca�ym blaskiem swych wdzi�k�w, w obcis�ej szacie, g��boko dekoltowanej i uwydatniaj�cej wspania�e kszta�ty, z wysoko upi�tymi w�osami, z nagimi ramionami uniesionymi nad g�ow�, gdy trzymaj�c w obu r�kach po ki�ci winogron m�wi�a do Jego Wysoko�ci: � Jeszcze ich nie pr�bowa� ksi�dz biskup. To pierwsze w tym roku. Wygl�da�a jak Pomona, podaj�ca owoce kt�remu� z le�nyc