1831
Szczegóły |
Tytuł |
1831 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1831 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1831 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1831 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
W blaskach
gwiazdy betlejemskiej
Opowiadania
dla starszych dzieci
Tom
Ca�o�� w 2 tomach
Polski Zwi�zek Niewidomych
Zak�ad Wydawnictw i Nagra�
Warszawa 1991
T�oczono pismem punktowym dla
niewidomych w Drukarni PZN,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Przedruk z "Wydawnictwa Ksi�y
Marian�w", Warszawa 1989
Pisa�a Katarzyna Jurczyk.
Korekty dokonali
St. Makowski
i L. Wi�ckowska
Jak uczci� narodzenie
Pana Jezusa?
Indro Montanelli, redaktor
w�oskiego dziennika "II
Giornale" wychodz�cego w
Mediolanie, otrzyma� na tydzie�
przed Bo�ym Narodzeniem
nast�puj�cy list:
"Kochany Panie Redaktorze,
Jeste�my uczniami klasy VIA w
mie�cie Mortara. Pod kierunkiem
naszej nauczycielki j�zyka
w�oskiego korzystamy z
wiadomo�ci zawartych w Pa�skim
dzienniku. Teraz, w okresie
Bo�ego Narodzenia, zamierzamy
zbiera� wiadomo�ci o dobrych
wydarzeniach maj�cych miejsce na
�wiecie. Chcemy powycina� je z
gazet i zawiesi� na choince
naszej klasy razem z
r�nokolorowymi bombkami. Na
pocz�tku sprawa wydawa�a si�
do�� �atwa, ale po paru dniach
okaza�o si�, �e to tylko pozory.
Olbrzymia wi�kszo��
przytaczanych w gazetach fakt�w
i wydarze�, to zab�jstwa,
kradzie�e, zamachy i r�ne nieszcz�liwe
wypadki.
Czy� to mo�liwe, by nasz
wielki �wiat, zamieszka�y przez
miliony ludzi mia� do
przekazania tylko smutne
wiadomo�ci?
Czy�by �wiat sta� si� a� tak
z�y?
Nie chc�c rezygnowa� z naszych
poszukiwa� postanowili�my
zwr�ci� si� do Pana, Kochany
Redaktorze, z pro�b�, by nam pom�g� i
zechcia� poda� w swym dzienniku
troch� pozytywnych wiadomo�ci.
Dzi�ki temu nasza choinka
stanie si� troch� pi�kniejsza, a
my uwierzymy, �e �wiat nie jest
taki z�y, jak o nim pisz�. Z
g�ry dzi�kujemy i przesy�amy
najlepsze �yczenia na Bo�e
Narodzenie.
Uczniowie VIA w Mortara"
A oto odpowied� redaktora:
"Kochane dzieci!
Najlepsz� wiadomo�ci�, jak�
mog� wydrukowa� w moim
dzienniku, jest wasz pi�kny i
pochodz�cy z dobrego serca list.
Niestety, musicie pogodzi� si� z
faktem, �e ludzie niech�tnie
czytaj� o czynach dobrych i
szlachetnych, wol� skandale i
wszelkiego rodzaju brudy.
Dziennik, je�li nie chce
zbankrutowa�, musi uwzgl�dnia�
te gusty.
Podam wam przyk�ad: je�li
wychodz�c z domu spotkam
ubogiego i dam kilkaset lir�w,
�aden dziennik nie poda tego
faktu do wiadomo�ci. Je�li
natomiast wezm� kija i po�ami�
mu ko�ci, ch�tnie i obszernie
opisz� to wszystkie gazety.
Dlatego m�j dziadek wci�� mi
powtarza�: post�puj zawsze tak,
aby twoje nazwisko nigdy nie
znalaz�o si� na szpaltach gazet.
Wiem, �e to niedobrze. Powinno
by� przeciwnie. Ale ja sam nie
dam rady zmieni� �wiata i regu�,
wed�ug kt�rych on post�puje.
St�d, kochane dzieci, musicie
si� pogodzi�, �e jedyn� nagrod�
dobrego post�powania jest ciche
zadowolenie, �e idziecie za
g�osem sumienia i przykaza�
Bo�ych.
Indro Montanelli"
To, co nie uda�o si� w�oskim
dzieciom i dziennikarzowi, my
spr�bujemy uczyni� w tej
ksi��ce. Chcemy wam przekaza�
szereg opowiada�, g��wnie z
�ycia dzieci, o dobrych i
pi�knych czynach. Niekt�re z
tych opowiada� s� fikcj�
literack�, ale wiele jest
wzi�tych r�wnie� z �ycia. Prawie
wszystkie zwi�zane s� z Bo�ym
Narodzeniem i opisuj�, jak
prze�ywaj� to �wi�to dzieci w
r�nych krajach �wiata: w
Japonii, Polsce, W�oszech,
Niemczech, Anglii, Ameryce, w
gor�cej Afryce i na mro�nych
terenach blisko bieguna
p�nocnego.
Czy to przedsi�wzi�cie uda�o
si� nam lepiej ni� dzieciom
w�oskim, sami os�dzicie po
przeczytaniu tej ksi��ki.
Chc�c pi�knie prze�y� �wi�ta
Bo�ego Narodzenia, nie wystarczy
- sami o tym dobrze wiecie -
podziwia� dobre czyny innych
dzieci barwnie opisane w
ksi��ce. Najmniejszy wasz w�asny
dobry uczynek ma wi�ksz� warto��
dla was ni� wielkie, bohaterskie
wydarzenia, ale tylko
przeczytane i prze�yte w
wyobra�ni.
Najcz�stszym dobrym uczynkiem
w okresie �wi�tecznym jest
zrobienie komu� podarunku.
Zwykle my�limy o otrzymywaniu
podarunk�w, a nie o ich dawaniu.
Tymczasem Pan Jezus powiedzia�,
�e jest rzecz� bardziej radosn�,
pi�kniejsz� dawa� ni� bra�. Tak
przynajmniej winno by� w �yciu
dobrego dziecka Bo�ego.
Przytoczmy dziecinny i troch�
�mieszny przyk�ad. Ma�a
dziewczynka modli si�: Jezu,
dzi� �wicz� kol�d�. Chc� j� Ci
za�piewa� jako podarunek na Bo�e
Narodzenie, ale teraz nie
s�uchaj jej jeszcze, bo to ma
by� niespodzianka.
Pi�kna jest my�l, by Panu
Jezusowi zrobi� jaki� podarunek
z wdzi�czno�ci za to, �e
przyszed� do nas jako ma�e
dziecko w stajence
betlejemskiej. Ale wy jako
starsze znajdziecie inne dary
ni� ta ma�a dziewczynka. Wy
mo�ecie ofiarowa� Mu wasz� dobr�
spowied�, Komuni� �wi�t� czy
odwiedzenie Go w ko�ciele, od
czasu do czasu, r�wnie� poza
niedzieln� Msz� �wi�t�. Czy
pami�tali�cie o tym?
Pi�kn� rzecz� jest r�wnie�
zrobienie podarunku cho�by
male�kiego swoim bliskim z
rodziny, a jeszcze pi�kniejsz�
jakiemu� ubogiemu dziecku,
oboj�tnie czy znajomemu, czy z
dalekich kraj�w misyjnych. Pan
Jezus powiedzia�: Co�cie
uczynili jednemu z tych
najmniejszych, Mnie�cie
uczynili.
ks. Stanis�aw Klimaszewski
Mic
Narodzenie Pana Jezusa
W owym czasie wysz�o
rozporz�dzenie Cezara Augusta,
�eby przeprowadzi� spis ludno�ci
w ca�ym pa�stwie. Pierwszy ten
spis odby� si� w�wczas, gdy
wielkorz�dc� Syrii by�
Kwiryniusz. Wybierali si� wi�c
wszyscy, aby si� da� zapisa�,
ka�dy do swego miasta. Uda� si�
tak�e J�zef z Galilei, z miasta
Nazaret, do Judei, do miasta
Dawidowego, zwanego Betlejem,
poniewa� pochodzi� z domu i rodu
Dawida, �eby si� da� zapisa� z
po�lubion� sobie Maryj�, kt�ra
by�a brzemienna. Kiedy tam
przebywali, nadszed� dla Maryi
czas rozwi�zania. Porodzi�a
swego pierworodnego Syna,
owin�a Go w pieluszki i
po�o�y�a w ��obie, gdy� nie by�o
dla nich miejsca w gospodzie.
W tej samej okolicy przebywali
w polu pasterze i trzymali stra�
nocn� nad swoj� trzod�. Naraz
stan�� przy nich anio� Pa�ski i
chwa�a Pa�ska zewsz�d ich
o�wieci�a, tak �e bardzo si�
przestraszyli. Lecz anio� rzek�
do nich:
- Nie b�jcie si�! Oto
zwiastuj� wam rado�� wielk�,
kt�ra b�dzie udzia�em ca�ego
narodu: dzi� w mie�cie Dawida
narodzi� si� wam Zbawiciel,
kt�rym jest Mesjasz, Pan. A to
b�dzie znakiem dla was:
znajdziecie Niemowl�, owini�te w
pieluszki i le��ce w ��obie.
I nagle przy��czy�o si� do
anio�a mn�stwo zast�pc�w
niebieskich, kt�re wielbi�y Boga
s�owami:
- Chwa�a Bogu na wysoko�ciach,
a na ziemi pok�j ludziom Jego
upodobania.
Gdy anio�owie odeszli od nich
do nieba, pasterze m�wili
nawzajem do siebie:
- P�jd�my do Betlejem i
zobaczmy, co si� tam zdarzy�o i
o czym nam Pan oznajmi�.
Udali si� te� z po�piechem i
znale�li Maryj�, J�zefa i
Niemowl�, le��ce w ��obie. Gdy
Je ujrzeli, opowiedzieli o tym,
co im zosta�o objawione o tym
Dzieci�ciu. A wszyscy, kt�rzy to
s�yszeli, dziwili si� temu, co
im pasterze opowiadali. Lecz
Maryja zachowywa�a wszystkie te
sprawy i rozwa�a�a je w swoim
sercu. A pasterze wr�cili,
wielbi�c i wys�awiaj�c Boga za
wszystko, co s�yszeli i widzieli,
jak im to by�o powiedziane.
Ewangelia wed�ug �wi�tego
�ukasza 2, 1_#20
M�drcy ze Wschodu
Gdy Jezus narodzi� si� w
Betlejem w Judei za panowania
kr�la Heroda, oto M�drcy ze
Wschodu przybyli do Jerozolimy i
pytali:
- Gdzie jest nowo narodzony
kr�l �ydowski? Ujrzeli�my bowiem
Jego gwiazd� na Wschodzie i
przybyli�my odda� Mu pok�on.
Skoro to us�ysza� kr�l Herod,
przerazi� si�, a z nim ca�a
Jerozolima. Zebra� wi�c
wszystkich arcykap�an�w i
uczonych ludu i wypytywa� ich,
gdzie ma si� narodzi� Mesjasz.
Ci mu odpowiedzieli:
- W Betlejem judzkim, bo tak
napisa� Prorok: "A ty, Betlejem,
ziemio Judy, nie jeste� zgo�a
najlichsze spo�r�d g��wnych
miast Judy, albowiem z ciebie
wyjdzie w�adca, kt�ry b�dzie
pasterzem ludu mego, Izraela".
Wtedy Herod przywo�a�
potajemnie M�drc�w i wypytywa�
ich dok�adnie o czas ukazania
si� gwiazdy. A kieruj�c ich do
Betlejem, rzek�:
- Udajcie si� tam i wypytujcie
starannie o Dzieci�, a gdy Je
znajdziecie, donie�cie mi, abym
i ja m�g� p�j�� i odda� Mu
pok�on.
Oni za� wys�uchawszy kr�la,
ruszyli w drog�. A oto gwiazda,
kt�r� widzieli na Wschodzie,
sz�a przed nimi, a� przysz�a i
zatrzyma�a si� nad miejscem,
gdzie by�o Dzieci�. Gdy ujrzeli
gwiazd�, bardzo si� uradowali.
Weszli do domu i zobaczyli
Dzieci� z Matk� Jego, Maryj�;
upadli na twarz i oddali Mu
pok�om. I otworzywszy swe
skarby, ofiarowali Mu dary:
z�oto, kadzid�o i mirr�. A
otrzymawszy we �nie nakaz, �eby
nie wracali do Heroda, inn�
drog� udali si� do swojej
ojczyzny.
Ewangelia wed�ug �wi�tego
Mateusza 2, 1_#12
Noc Bo�ego Narodzenia
W pi�tym roku mego �ycia
mia�am wielkie zmartwienie. Nie
wiem nawet, czy od tego czasu
dozna�am kiedy wi�kszego. By�o
to wtedy, kiedy umar�a moja
babcia. Dot�d siadywa�a
codziennie w k�cie sofy w swoim
pokoju i opowiada�a legendy.
Nie pami�tam jej inaczej, jak
siedz�c� i opowiadaj�c� od rana
do wieczora, a my, dzieci,
siedzia�y�my wok� niej i
s�ucha�y�my. Cudne to by�o
�ycie. Nie by�o dzieci, kt�rym
by si� tak dobrze powodzi�o, jak
nam.
Ja jednak zbyt ma�o pami�tam
moj� babci�. Wiem, �e mia�a
pi�kne, kredowobia�e w�osy, �e
chodzi�a bardzo pochylona i �e
zawsze cerowa�a po�czoch�.
Przypominam sobie tak�e, �e
kiedy sko�czy�a jak�� legend�,
mia�a zwyczaj k�a�� r�k� na
mojej g�owie i dodawa�:
- A to wszystko jest prawd�,
jak to, �e ja ciebie widz�, a ty
mnie.
Pami�tam tak�e, �e umia�a
�piewa� pi�kne pie�ni, ale nie
�piewa�a codziennie. Jedna z
tych pie�ni by�a o rycerzu i
wodnicy, a zwrotki jej ko�czy�y
si� s�owami: "Wicher tak zimny,
wicher tak zimny, od morza dmie
i oddali".
Potem przypominam sobie
jeszcze modlitw�, kt�rej mnie
nauczy�a i jeden wiersz psalmu.
Z wszystkich legend, jakie mi
opowiada�a, mam tylko blade,
niejasne wspomnienie. Tylko
jedn� pami�tam tak dobrze, �e
mog�abym j� powt�rzy�. Jest to
kr�tka opowie�� o narodzeniu
Chrystusa.
To wszystko, co jeszcze teraz
pami�tam o mojej babci, opr�cz
tego, �e kiedy odesz�a na zawsze,
sprawi�a nam wielk� bole��.
Przypominam sobie ranek, gdy
sofa opustosza�a i kiedy
niepodobna by�o poj��, w jaki
spos�b wszystkie godziny dnia
nareszcie min�. To pami�tam
doskonale. Nigdy tego nie
zapomn�.
Pami�tam i to, �e nas, dzieci,
zaprowadzono, aby�my uca�owali
r�k� zmar�ej. Ba�y�my si�
troch�, ale kto� nam powiedzia�,
�e po raz ostatni mo�emy
podzi�kowa� babci za wszystkie
uciechy, jakie nam sprawia�a.
Wtedy to wraz z babci�, w
d�ugiej, czarnej trumnie
odjecha�y z naszego domu bajki i
pie�ni, i nigdy wi�cej ju� nie
wr�ci�y.
Wiem tak�e, �e co� z �ycia
znikn�o. Tak jakby drzwi
zawar�y si� od ca�ego pi�knego
�wiata czar�w, w kt�ry przedtem
dane nam by�o swobodnie wchodzi�
i wychodzi�.
Teraz nie by�o nikogo, kto
umia�by te drzwi otwiera�.
Przypominam sobie tak�e, �e
powoli przyzwyczaili�my si� do
zabaw lalkami i zabawkami, i do
�ycia takiego, jak innych
dzieci, i mog�o si� nawet
zdawa�, �e nam babci nie brak�o
i �e nie wspominamy jej wcale.
Jednak dzi� jeszcze, po
czterdziestu latach, kiedy
gromadz� legendy o Chrystusie
opowiadane na Dalekim Wschodzie,
powraca do mnie drobna opowie��
o narodzeniu Jezusa, kt�r�
opowiada�a babcia. Pragn�
powt�rzy� j� raz jeszcze i
do��czy� do zbioru.
By� wiecz�r wigilijny. Wszyscy
pojechali do ko�cio�a, opr�cz
mnie i babci. Zdaje mi si�, �e
by�y�my same w ca�ym domu. Nie
mog�y�my pojecha�, bo jedna z
nas by�a za ma�a, a druga za
stara. By�o nam smutno, �e nie
mog�y�my by� na pasterce,
s�ucha� kol�d i patrze� na
�wiat�a w szopce.
Gdy tak siedzia�y�my samotnie,
babcia zacz�a sw� opowie��:
�y� pewnego razu cz�owiek -
rzek�a - kt�ry wyszed� w ciemn�
noc, aby po�yczy� ognia. Chodzi�
od domu do domu i puka� do
drzwi.
- Ludzie dobrzy, poratujcie
mnie! - wo�a�. - Oto moja �ona
porodzi�a Dzieci�tko, musz�
ogie� roznieci�, aby J� i
Male�stwo troch� ogrza�.
By�a ju� p�na noc, wszyscy
ludzie spali, wi�c nikt mu
nie odpowiada�.
Cz�owiek szed� i szed�.
Nareszcie w oddali ujrza� b�ysk
ognia. Skierowa� si� w t� stron�
i zobaczy�, �e w polu p�onie
ognisko. Wok� ognia le�a�o
stado bia�ych owiec i spa�o, a
stary pasterz czuwa� nad trzod�.
Kiedy cz�owiek chc�cy po�yczy�
ognia podszed� bli�ej do owiec,
zobaczy�, �e u st�p pasterza
le�a�y trzy du�e psy, kt�re
tak�e spa�y. Psy, gdy dostrzeg�y
obcego, zerwa�y si�, rozwar�y
szeroko swe paszcze, jakby
chcia�y zaszczeka�, ale nie by�o
s�ycha� g�osu. Cz�owiek widzia�,
jak je�y si� sier�� na ich
grzbietach, jak ich ostre k�y
po�yskuj� przy �wietle ogniska i
jak rzucaj� si� ku niemu. Jeden
chwyci� go za nog�, drugi za
rami�, a trzeci za gard�o. Lecz
szcz�ki i z�by ps�w by�y
bezsilne i cz�owiek nie odni�s�
�adnej rany.
Chcia� wi�c i�� dalej, by
po�yczy� to, czego potrzebowa�,
Owce jednak le�a�y wok� ogniska
tak ciasno zbite przy sobie,
grzbiet przy grzbiecie, �e nie
m�g� post�pi� ani jednego kroku.
Wszed� wi�c na grzbiety zwierz�t
i przeszed� po nich do ogniska.
Ani jedna owca nie zbudzi�a si�,
ani jedna nawet nie drgn�a.
Dot�d babcia opowiada�a bez
przeszk�d, lecz teraz musia�am
jej przerwa�.
- Dlaczego owce nie zbudzi�y
si�, babciu? - spyta�am.
- Za chwil� si� dowiesz -
odrzek�a i opowiada�a dalej.
- Kiedy ju� cz�owiek doszed�
do ogniska, pasterz spojrza� na
niego. Pasterz - a by� to stary,
ponury cz�owiek, porywczy i
twardy dla wszystkich -
ujrzawszy obcego, kt�ry si�
zbli�a�, uj�� sw�j d�ugi i okuty
kij, jaki zwykle mia� w r�ku
pas�c owce, i rzuci� nim w
przybysza. Kij �wiszcz�c lecia�
prosto w niego, ale przybysz
uchyli� si� w bok i kij pomkn��
daleko w pole.
Tu znowu przerwa�am babci.
- Babciu, dlaczego kij nie
chcia� uderzy� tego cz�owieka?
Babcia jednak ani my�la�a mi
odpowiada�, tylko dalej ci�gn�a
opowie��.
Wtedy przyst�pi� �w cz�owiek
do pasterza i przem�wi� do
niego:
- Przyjacielu, poratuj mnie,
u�ycz mi troch� ognia. Niewiasta
moja powi�a Dzieci�tko, musz�
ogie� roznieci�, aby J� i
Dziecko ogrza�.
Pasterz ju� mia� odm�wi�, ale
kiedy si� zastanowi�, �e psy nie
ugryz�y tego cz�owieka, �e owce
si� przed nim nie rozbieg�y, a
kij powali� go nie chcia�, zl�k�
si� nieco i nie �mia� mu odm�wi�
tego, o co prosi�.
- We� sobie, ile ci trzeba -
rzek� do przybysza.
Ale ogie� ju� si� dopala�. Nie
by�o w nim polan ani ga��zi,
tylko wielki stos zarzewia, a
cz�owiek nie mia� z sob� ani
�opaty, ani wiadra, czym m�g�by
przenie�� �arz�ce si� w�gle.
Widz�c to, pasterz powt�rzy�:
- Bierz, ile ci potrzeba.
Pasterz cieszy� si� z tego, �e
obcy nie potrafi zabra� ognia z
sob�. Przybysz jednak pochyli�
si�, wybra� r�kami w�gle z
popio�u i w�o�y� je w po��
p�aszcza. A ognie ani nie
parzy�y jego r�k, kiedy je
nabiera�, ani nie pali�y
odzie�y. Ni�s� je tak, jakby to
by�y orzechy lub jab�ka.
Tu opowiadanie babci przerwa�o
pytanie dziewczynki:
- Babciu, czemu w�gle nie
parzy�y tego cz�owieka?
- Dowiesz si� o tym - odpar�a
babcia i opowiada�a dalej.
Pastuch, z�y i ponury
cz�owiek, widz�c to wszystko,
zacz�� si� dziwi�:
Co to mo�e by� za noc, �e psy
nie gryz�, owce si� nie p�osz�,
kij nie uderza, a ogie� nie
pali.
Zawr�ci� wi�c przybysza i
zapyta�:
- Co to za noc i dlaczego
wszystkie rzeczy okazuj� ci
mi�osierdzie?
Wtedy przybysz odpowiedzia�:
- Je�eli sam nie przejrzysz,
powiedzie� ci nie mog�.
I uda� si� w swoj� stron�, aby
ogrza� �on� i dziecko.
W�wczas pasterz pomy�la�, �e
nie powinien traci� z oczu tego
cz�owieka, zanim nie dowie si�,
co to wszystko znaczy. Wsta�
wi�c i poszed� za nim, a�
doszed� do groty skalnej.
Gdy doszed� na miejsce,
zauwa�y�, �e cz�owiek ten nie
mia� �adnego mieszkania i �e
jego �ona i Dziecko przebywali w
jaskini skalnej, gdzie nie by�o
nic, opr�cz nagich, zimnych
�cian z kamienia.
Nagle pasterzowi przysz�o na
my�l, �e to biedne, niewinne
Dzieci�tko mo�e zamarzn�� w tej
jaskini i, chocia� z natury by�
bardzo twardym i srogim
cz�owiekiem, �al go zdj�� i
postanowi� poratowa� to
Male�stwo.
Zdj�� t�omoczek z ramion,
wyj�� z niego bia��, mi�kk�
sk�rk� jagni�cia i da� j� obcemu
cz�owiekowi, aby otuli� Dziecko.
W tej samej chwili, kiedy
dokona� mi�osierdzia, otwar�y mu
si� oczy i ujrza� to, czego
uprzednio nie widzia� i us�ysza�
to, czego uprzednio nie m�g�
s�ysze�.
Zobaczy� wok� siebie
skrzydlatych anio�k�w. Ka�dy
mia� lutni� w r�ku, a wszyscy
�piewali g�o�no o tym, �e
narodzi� si� Zbawiciel, co
wybawi �wiat od grzechu.
W�wczas zrozumia�, dlaczego w
t� noc wszelkie stworzenie by�o
takie rade i nikomu krzywdy nie
czyni�o.
Anio�y by�y wsz�dzie.
Siedzia�y w grocie i na g�rze,
unosi�y si� pod niebiosa,
przeci�ga�y wielkim orszakiem
przez drog�, a mijaj�c grot�
zatrzymywa�y si�, aby spojrze�
na Dzieci�.
Rado�� i uciecha, �piew i
granie rozlega�y si� wok�, a
wszystko to w t� ciemn� noc
ujrza� pasterz, kt�ry wcze�niej
niczego nie m�g� zobaczy�. I
taka rado�� zapanowa�a w jego
sercu, �e oczy mu si� otworzy�y,
i� pad� na kolana i dzi�kowa� za
wszystko Bogu.
To powiedziawszy, babcia
westchn�a i rzek�a:
- Wszystko, co pasterz
zobaczy�, mo�emy i my widzie�,
bo anio�owie w ka�d� noc Bo�ego
Narodzenia unosz� si� nad
ziemi�, trzeba tylko, aby�my
przejrzeli!
A potem babcia po�o�y�a d�o�
na mojej g�owie i doda�a:
- To sobie zapami�taj, bo to
taka prawda, jak to, �e teraz
patrz� na ciebie, a ty na mnie.
Niewa�ne s� �wieczki i lampki,
ani ksi�yc i s�o�ce.
Najwa�niejsze jest, aby�my sami
mieli oczy godne ogl�dania tych
wspania�o�ci Bo�ych.
Selma Lagerl~of
Czwarty kr�l w Betlejem
O trzech kr�lach, kt�rzy
z�o�yli Jezusowi w Betlejem
bogate dary, �piewamy pi�kne
kol�dy. Lecz stare opowiadanie
m�wi, �e Jezus nie wyci�gn��
r�ki po z�ot� skrzynk�, kt�r� Mu
z�o�y� Kasper, zakaszla�, gdy
Melchior zapali� kadzid�o, �zy
pojawi�y si� w Jego oczach, gdy
poczu� zapach mirry, kt�r�
ofiarowa� Mu Baltazar. Za cenne
dary Jezus nie podzi�kowa�
M�drcom nawet u�miechem.
Kr�lowie ci odeszli z Betlejem z
uczuciem ludzi, kt�rzy nie
zostali nale�ycie docenieni.
Gdy trzej kr�lowie odeszli ze
stajenki, gdy umilk� t�tent ich
wierzchowc�w, na drodze z
Jerozolimy ukaza�a si� sylwetka
czwartego kr�la. On r�wnie�
widzia� now� gwiazd� i tak�e
chcia� z�o�y� pok�on i dary nowo
narodzonemu Kr�lowi. Jako
upominek wybra� trzy drogocenne
per�y, ka�da by�a wielko�ci jaja
go��biego. W�o�y� per�y za pas i
ruszy� w drog� szuka� miejsca,
nad kt�rym �wieci�a gwiazda.
Odnalaz� to miejsce, lecz
przyby� zbyt p�no. Trzej
kr�lowie ju� odjechali. Przyby�
jako ostatni i w dodatku z
pustymi r�koma - nie mia� ju� ze
sob� drogocennych pere�. Na
chwil� zatrzyma� si� przed
stajenk�, wreszcie z bij�cym
sercem lekko otworzy� drzwi do
stajenki. Zmierzch ju� zapada�.
�wi�ty J�zef uk�ada� s�om� w
���bku przed po�o�eniem Jezusa
do snu. Maryja za� ko�ysa�a
Dzieci�tko na kolanach,
�piewaj�c p�g�osem ko�ysanki,
kt�re mo�na by�o s�ysze�
przechodz�c wieczorem uliczkami
Betlejem.
Nie�mia�ym krokiem kr�l Persji
post�pi� naprz�d, wreszcie
ukl�k� u st�p Dzieci�tka i Jego
Matki. Powoli i z l�kiem zacz��
m�wi�:
- Panie, przybywam tu ze stron
trzech innych kr�l�w, kt�rzy
z�o�yli Ci ju� pok�on i dary. Ja te�
mia�em dla Ciebie cenny dar -
trzy drogocenne per�y, ka�da
wielka jak jajko go��bie, trzy
prawdziwe per�y z Morza
Perskiego. Lecz, niestety, nie
mam ich ju�. Jad�c �ladami
trzech innych kr�l�w
postanowi�em sp�dzi� noc w
jednym hotelu przydro�nym. Gdy
wszed�em do sali podr�nych,
zauwa�y�em tam starca trz�s�cego
si� z gor�czki, rozci�gni�tego
na �awie przy piecu. Nikt go nie
zna�. Jego kieszenie by�y puste;
nie mia� pieni�dzy na lekarza i
lekarstwa. Nazajutrz miano go
wyrzuci� z sali, o ile by biedak
jeszcze do�y� rana. Panie, to
by� cz�owiek bardzo stary, szary
i wyschni�ty, z g�st� siw� brod�
- przypomina� mi on mojego ojca.
Panie, przebacz mi, wyci�gn��em
jedn� z pere�, kt�re mia�em dla
Ciebie i da�em ober�y�cie, aby
zaopiekowa� si� tym starcem,
przywo�a� lekarza i zapewni� mu
leczenie, a gdyby umar�, �eby go
godnie pochowa�.
Nazajutrz ruszy�em w dalsz�
drog�. Pogania�em mego osio�ka
jak tylko mog�em, spodziewaj�c
si�, �e dogoni� trzech innych kr�l�w.
Wiedzia�em, �e ich wielb��dy
posuwaj� si� powoli. Droga
wiod�a przez rozleg�� prze��cz,
pokryt� g�sto kwiatami i
zaro�lami. Nagle us�ysza�em w
g�stwinie krzyk. Ruszy�em w
kierunku, sk�d krzyk ten
dochodzi�. Znalaz�em tam
�o�nierzy, kt�rzy chcieli
skrzywdzi� m�od� dziewczyn�.
By�o ich zbyt wielu, tak �e nie
mog�em si� odwa�y� na walk� z
nimi. Panie, przebacz mi jeszcze
tym razem. W�o�y�em r�k� za pas,
wyci�gn��em drug� per�� i
zap�aci�em ni� za uwolnienie
dziewczyny. Uca�owa�a mnie w
r�k� i pobieg�a w g�ry, zwinnie
jak wiewi�rka.
Zosta�a mi jeszcze jedna
per�a. T� chcia�em koniecznie
zachowa� dla Ciebie. By�o ju� po
po�udniu, przed wieczorem
spodziewa�em si� by� w Betlejem.
Niestety, w oddali zobaczy�em
p�on�c� wiosk�. Zbli�y�em si� do
wioski. Napotka�em tam �o�nierzy
wykonuj�cych rozkaz Heroda, by
zabi� wszystkich ch�opc�w
maj�cych poni�ej dw�ch lat. Przy
jednym z p�on�cych dom�w
�o�nierz trzymaj�c nagiego
ch�opca za nog� wymachiwa� nim,
wreszcie rzek� do matki: "Teraz
rzuc� je w ogie�, b�dzie dobra
piecze�". Matka zacz�a krzycze�
przera�liwie. Panie, wybacz mi.
Ostatni� per�� da�em
�o�nierzowi, aby odda� dziecko
jego matce. Zgodzi� si�. Ona
wzi�a je w ramiona i uciek�a z
nim, nie powiedziawszy nawet
"dzi�kuj�".
Panie oto dlaczego przychodz�
z pustymi r�koma. Przepraszam
bardzo, wybacz mi.
Gdy kr�l sko�czy� swoje
wyznanie, w stajence zapanowa�o
milczenie. Kr�l przez chwil�
pozosta� pochylony ku
ziemi, wreszcie odwa�y� si�
podnie�� wzrok. Maryja nadal
trzyma�a Syna na kolanach, lekko
ko�ysz�c Go. Czy On spa�? Nie.
Dzieci�tko nie spa�o. S�ysza�o
ca�e wyznanie kr�la. Lekko
obr�ci�o si� w jego stron�.
Oblicze Dzieci�tka by�o
rozpromienione. Wreszcie
wyci�gn�o swoje r�czki w stron�
pustych r�k kr�la i u�miechn�o
si�.
Joannes J~orgensen
Ma�y pasterz
i wielki rozb�jnik
Tej nocy, kiedy ubogie
pastwiska Betlejem nape�ni�a
jasno�� bij�ca od niebia�skich
pos�a�c�w, r�wnie� ma�y pasterz
us�ysza� wiadomo�� o narodzinach
Syna Bo�ego. Wsta�, zwin�� sw�j
koc, nape�ni� dzban mlekiem i
zapakowa� do tobo�ka kawa�
chleba i szynki. To wszystko
chcia� da� w prezencie Boskiemu
Dzieci�tku. Przepe�niony
rado�ci� uda� si� w drog� do
Betlejem.
W tej okolicy mieszka� wielki
rozb�jnik. Widzia� ze swojej
jaskini jasny promie� nad
pastwiskiem. S�ysza� radosny
�piew, ale nie m�g� zrozumie�
ani s�owa. My�la� sobie:
- Tam �wi�tuj�, a ja siedz�
sam w jaskini i w dodatku
�o��dek skr�ca mi si� z g�odu.
Musz� si� podkra�� i zobaczy�,
co da si� zw�dzi�.
Skoro tylko wyszed� ze swej
jaskini, natychmiast musia�
ukry� si� za drzewem, bo
pasterze jeden za drugim
ci�gn�li obok niego. D�wigali
kosze nape�nione serem i miodem,
nie�li torby wypchane we�n�, a
jeden z nich prowadzi� nawet
jagni�. Ostatnim spo�r�d nich
by� ma�y pastuszek. Szed�
powoli, bo by� bardzo objuczony.
W jednej r�ce ni�s� w�ze�ek z
jedzeniem, w drugiej dzban, a
zwini�ty koc po�o�y� sobie na
ramionach. Rozb�jnik zauwa�y�,
�e odst�p mi�dzy ma�ym pasterzem
a jego pozosta�ymi towarzyszami
stale si� zwi�ksza.
- Mam dobr� okazj� - pomy�la�
rozb�jnik i zacz�� si� skrada�
za pastuszkiem, czekaj�c na
odpowiedni� chwil�, by na niego
napa��.
W t� noc panowa� jednak ogromny
ruch na wszystkich drogach.
Wielu nie mog�c spa� wysz�o ze
swoich chat, patrzyli w niebo i
pytali, czy nie sta�o si� co�
nadzwyczajnego. Kiedy pastuszek
przechodzi� ko�o jednej z chat,
stan�� w drzwiach stary
m�czyzna. Chc�c si� rozgrza�,
uderza� r�kami o swoje cia�o i
szcz�ka� z�bami.
- Co ci jest? - spyta� ma�y
pasterz.
- Zimno mi. Nie mog� z zimna
zasn�� - powiedzia� starzec.
Wtedy ma�y pasterz zdj�� koc z
ramion i da� staremu m�czy�nie.
- We� - powiedzia�. -
Male�kiemu Synowi Bo�emu spodoba
si� to na pewno, �e da�em ci
Jego okrycie.
Wielki rozb�jnik, kt�ry
skrada� si� za ma�ym
pastuszkiem, zez�o�ci� si� i
pomy�la�:
- On daje mu koc, kt�ry
chcia�em zrabowa�!
Wkr�tce ma�y pasterz napotka�
dziewczynk�, kt�ra siedzia�a
przed chat� i p�aka�a.
- Co ci jest? - spyta�.
- Chce mi si� pi� - uskar�a�a
si� dziewczynka. - Z pragnienia
nie mog� zasn��. A do studni
jest daleko i ciemno.
Ma�y pastuszek da� dziewczynce
dzban z mlekiem.
- We�! - powiedzia�. -
Male�kiemu Synowi Bo�emu spodoba
si� na pewno, �e wypijesz Jego
mleko.
Dziewczynka ucieszy�a si�, ale
rozb�jnik, kt�ry skrada� si� za
ma�ym pastuszkiem, zez�o�ci� si�
jeszcze bardziej:
- On daje mleko, kt�re mu
chcia�em ukra��! - pomy�la�. -
Musz� si� pospieszy�, �eby
zrabowa� chocia� w�ze�ek z
jedzeniem.
W ciszy nocnej da�o si� nagle
s�ysze� burczenie jego g�odnego
brzucha. Na kolejnym zakr�cie
drogi rozb�jnik skoczy� ogromnym
susem na pastuszka.
Pastuszek spojrza� na
wielkiego rozb�jnika.
- Czy to tw�j �o��dek burcza�
tak g�o�no? - spyta�. - Ca�y
czas s�ysz� za sob� to straszne
burczenie. Biedny cz�owieku,
wsp�czuj� ci. We� to i zjedz!
Ma�emu Synowi Bo�emu spodoba si�
na pewno, �e tobie odda�em Jego
jedzenie.
Rozb�jnik jad� chleb i szynk�,
i nie pozwoli� upa�� ani
okruszynce. Trapi�o go jednak,
�e jedzenie dosta� w podarunku.
- Teraz musz� z pustymi r�kami
stan�� przed Synem Bo�ym -
pomy�la� pastuszek z wielkim
smutkiem. - Mimo to jednak chc�
p�j��, by Mu si� pok�oni� i
powiedzie�, �e ciesz� si� z Jego
narodzin.
Opowiedzia� te� rozb�jnikowi,
co og�osili niebia�scy pos�a�cy.
Rozb�jnik pomy�la�:
- Je�li narodzi� si� Syn Bo�y,
to z pewno�ci� przyjd� tam
r�wnie� i bogaci ludzie, i
b�dzie wspania�e �wi�to. Mam
nadziej�, �e i ja tam co�
zdob�d�.
- Chod� i ty! - powiedzia�
pastuszek do pogr��onego w
my�lach rozb�jnika. I rozb�jnik
poszed� razem z pastuszkiem.
Kiedy jednak przybyli do
Betlejem, rozb�jnik bardzo si�
zdziwi�, bowiem ujrzeli tylko
ubog� stajenk�, do kt�rej
wchodzili i wychodzili pasterze,
i ubog� Matk�, kt�ra z
przyniesionej przez pasterzy
we�ny tka�a ma�� ko�derk�, i
ubogiego m�czyzn�, zbijaj�cego
deski na ma�� ko�ysk�. Bo�e
Dzieci�tko le�a�o w ��obie na
odrobinie s�omy i w pieluszkach.
- Temu Dzieci�tku zjad�em
chleb i szynk� - pomy�la� wielki
rozb�jnik i zawstydzi� si�.
- Sp�jrz, Jezusie, m�j Synu -
powiedzia�a Maryja - to jest
ma�y pastuszek, kt�ry przyszed�
do Ciebie, przyprowadzi� z sob�
wielkiego rozb�jnika.
Maryja u�miechn�a si� do
ma�ego pastuszka, kt�ry
zrozumia�, �e nie przyszed� z
pustymi r�kami. U�miechn�a si�
te� do wielkiego rozb�jnika, a
on bardzo si� zmiesza� i
pomy�la�:
- Co� tu nie pasuje! �aden
wielki rozb�jnik nie odczuwa
przykro�ci ani lito�ci, od
nikogo nic nie dostaje, nikt si�
do niego nie u�miecha. Wydaje mi
si�, �e nie jestem wcale wielkim
rozb�jnikiem.
Wtedy Maryja powiedzia�a do
rozb�jnika:
- Wydaje mi si�, �e m�g�by�
zosta� wielkim pasterzem. Jeste�
taki silny, a silnych pasterzy
zawsze potrzeba.
- Spr�buj� - mrukn��
rozb�jnik, kt�ry odt�d przesta�
ju� nim by�. Po�egnali si� i
wr�cili t� sam� drog� na
pastwisko - ma�y i wielki
pasterz.
Lene Mayer_skumanz
Zaczarowany rubel
Istnieje zabobon, �e mo�liwe
jest otrzymanie przy pomocy
nadnaturalnych �rodk�w
powracaj�cego rubla, kt�ry
niezale�nie jak cz�sto b�dzie
si� go wydawa�, znowu w ca�o�ci
powraca do kieszeni. �eby jednak
taki rubel uzyska�, trzeba
najpierw prze�y� du�o strach�w,
wszystkich nie potrafi� ju�
wyliczy�, ale przypominam sobie
jeszcze, �e mi�dzy innymi trzeba
wzi�� czarnego kota bez
najdrobniejszej plamki i zanie��
go w bo�onarodzeniow� noc na
skrzy�owanie czterech dr�g, z
kt�rych jedna koniecznie musi
prowadzi� na cmentarz.
W takim miejscu trzeba si�
zatrzyma� i kota tak d�ugo
szczypa�, a� zamiauczy, a przy
tym trzeba mie� mocno zaci�ni�te
oczy. Musi si� to wszystko dzia�
kilka minut przed p�noc�, gdy�
z wybiciem godziny dwunastej
nadejdzie kto�, kto zechce kota
kupi�. Kupiec b�dzie oferowa� za
to biedne zwierz�tko du�o
pieni�dzy, sprzedawca jednak
musi ��da� tylko jednego rubla -
nie mniej i nie wi�cej, jak tylko
jednego srebrnego rubla. Kupiec
b�dzie usi�owa� wyp�aci�
sprzedaj�cemu wielk� sum�, ten
jednak musi twardo obstawa� przy
jednym rublu, potem musi w�o�y�
go do kieszeni, mocno trzyma� w
gar�ci i mo�liwie szybko odej��,
nie ogl�daj�c si� za siebie. A
ten rubel jest w�a�nie
powracaj�cym rublem, albo
rublem, kt�rego nigdy si� nie
wydaje - to znaczy, ile razy
zap�aci si� nim za jaki�
przedmiot, za ka�dym razem
powraca do kieszeni.
Aby na przyk�ad zap�aci� 100
rubli, wystarczy zaledwie sto
razy si�gn�� do kieszeni i za
ka�dym razem wyci�gn�� ten sam
rubel. Jest to oczywi�cie pusty
i nierealny zabobon; ale nawet
dzi� spotyka si� jeszcze
naiwnych ludzi, kt�rzy gotowi s�
uwierzy�, �e faktycznie mo�na
zdoby� powracaj�cego rubla. A
gdy ja by�em jeszcze ma�ym
ch�opcem, wierzy�em w to
r�wnie�.
By�o to w dzieci�stwie, nia�ka
po�o�y�a mnie spa� w noc
bo�onarodzeniow� i opowiedzia�a
mi w�wczas, �e tej nocy
wi�kszo�� ludzi w naszej wsi nie
my�li o spaniu, lecz albo
stawiaj� sobie karty, albo wr�
sobie przysz�o��. Niekt�rzy b�d�
usi�owa� zdoby� powracaj�cego
rubla. Opowiada�a przy tym, �e
ci ludzie, kt�rzy p�jd� dzisiaj
zdobywa� czarodziejskiego rubla,
musz�� si� okropnie ba�, gdy�
czeka ich spotkanie na odleg�ym
skrzy�owaniu dr�g, oko w oko z
diab�em i targowanie si� o cen�
czarnego kota. Ale czekaj� ich
r�wnie� wielkie rado�ci... Ile
przepi�knych przedmiot�w mo�na
by sobie za takiego rubla kupi�!
A co ja zrobi�bym, gdyby mi taki
rubel wpad� w r�ce?!
Mia�em wtedy dopiero osiem
lat, ale mimo tak m�odego wieku
by�em ju� w Orle i w Kromach.
Zna�em niekt�re wspania�e twory
rosyjskiej sztuki, kt�re
kupowano z okazji Bo�ego
Narodzenia od r�nych kupc�w
dla naszych jase�ek w ko�ciele.
Wiedzia�em te�, �e na �wiecie
istniej� zar�wno ��te
pierniczki z miodem, jak te�
bia�e pierniczki z lukrem,
syropowe laseczki i lizaki do
lizania, a poza tym �akocie,
kt�re w naszym j�zyku nazywano
"s�odkie kluseczki"; by�y te�
zwyk�e orzechy i orzechy palone,
a dla bogatszej kiesy by�y nawet
rodzynki i daktyle. Poza tym
widzia�em obrazy z genera�ami i
ca�� mas� innych przedmiot�w,
kt�rych nie mog�em sobie kupi�,
gdy� na moje zakupy dawano mi
zwyk�ego srebrnego rubla, nigdy
za� rubla powracaj�cego. Ale oto
niania pochyli�a si� nade mn� i
szepn�a mi, �e teraz wszystko
musi si� zmieni�, bo moja babcia
posiada takiego rubla
powracaj�cego i zdecydowa�a si�
mi go podarowa�, oczywi�cie
musz� si� bardzo ostro�nie z nim
obchodzi�, by nie utraci� tej
cudownej monety, poniewa�
posiada ona czarodziejsk� i
wielce kapry�n� w�a�ciwo��.
- Jak�? - zapyta�em.
- To powie ci babcia. Teraz
jednak �pij ju�, gdy� jutro, jak
tylko si� obudzisz, babcia
przyniesie ci powracaj�cego
rubla i powie ci, jak masz z nim
post�powa�.
Zach�cony tak� obietnic�,
usi�owa�em momentalnie zasn��,
aby nie m�czy�o mnie zbytnio
oczekiwanie na powracaj�cego
rubla.
Niania nie oszukiwa�a mnie.
Min�a chwila, kt�rej prawie nie
zauwa�y�em i ju� babcia sta�a w
wielkim czepku z tiulowymi
koronkami przed moim ma�ym
��eczkiem, trzymaj�c w swych
bia�ych d�oniach now�, czyst�,
srebrn� monet� o cudownej
w�a�ciwo�ci.
- Masz tu powracaj�cego rubla
- powiedzia�a. - We� go i id� do
ko�cio�a. Po Mszy starzy ludzie
p�jd� do ojca Wassilija,
duchownego, by napi� si� u niego
herbaty, ty za� mo�esz tymczasem
p�j�� na jarmark i kupowa�
wszystko, na co b�dziesz mia�
ochot�. A gdy wybierzesz sobie
jaki� przedmiot, wtedy w�� r�k�
do kieszeni i wyjmij rubla. Ten
za� natychmiast znajdzie si� z
powrotem w twojej kieszeni.
- Oczywi�cie - odpowiedzia�em
- ju� to wszystko wiem. I sam
chwyci�em rubla w moj� ma��
pi�stk� i trzyma�em go tak
mocno, jak tylko mog�em.
Babcia m�wi�a dalej:
- Rubel powraca, to prawda. To
jest jego dobra zaleta, a poza
tym nigdy nie mo�na go zgubi�, z
drugiej jednak strony ma jeszcze
drug� w�a�ciwo��, kt�ra jest
fatalna: powracaj�cy rubel tak
d�ugo pozostanie w twojej
kieszeni, jak d�ugo b�dziesz za
niego kupowa� przedmioty, kt�re
s� potrzebne i po�yteczne dla
ciebie i dla innych; skoro
jednak zechcesz kiedy� kupi� co�
zupe�nie zb�dnego, cho�by tylko
za jeden grosz, wtedy tw�j rubel
w tym samym momencie szybko
zniknie.
- O babuniu - odpowiedzia�em -
jestem ci bardzo wdzi�czny, �e
mi to powiedzia�a�; ale b�d�
pewna, �e nie jestem ju� taki
ma�y, by nie pojmowa� dobrze, co
w �wiecie jest po�yteczne, a co
nie.
Babcia potrz�sn�a g�ow� i
�miej�c si� powiedzia�a, �e
w�tpi w to; ale ja uroczy�cie
zapewni�em, �e bardzo dobrze
wiem, jak nale�y �y�, gdy jest
si� bogatym.
- Doskonale - powiedzia�a -
mimo to pami�taj, co ci
powiedzia�am.
- B�d� spokojna. Zobaczysz, �e
przynios� do ojca Wassilija ca��
stert� najpi�kniejszych zakup�w,
a m�j rubel ca�y i zdrowy
pozostanie w mojej kieszeni.
- Bardzo si� z tego b�d�
cieszy� - zobaczymy. - Jednak�e
nie b�d� nigdy zbyt pewny
siebie, s�dz�, �e wcale nie jest
to takie �atwe, jak
przypuszczasz, rozr�ni� rzeczy
niezb�dne od zb�dnych i g�upich.
- Czy w takim razie nie
by�aby� tak dobra i nie posz�a
ze mn� na jarmark?
Babcia zgodzi�a si�, ale
ostrzeg�a mnie przedtem, �e nie
b�dzie mog�a udziela� mi rad lub
powstrzymywa� mnie przed
pope�nieniem b��du i po�piechem,
poniewa� ten, kto jest w
posiadaniu powracaj�cego rubla,
nie mo�e od nikogo przyjmowa�
rad, lecz musi kierowa� si�
w�asnym rozumem.
- Oh, moja kochana babuniu -
odpowiedzia�em. - Nie b�dziesz
wcale musia�a s�u�y� mi rad� -
ja zawsze spojrz� tylko na twoj�
twarz i wyczytam w twoich
oczach, co jest konieczne.
- No dobrze, wi�c chod�my!
Babcia pos�a�a szybko jedn� z
naszych s�u��cych do ojca
Wassilija, by powiedzie�, �e
przyjdzie troch� p�niej do
niego, i tak udali�my si� oboje
na jarmark.
Pogoda by�a doskona�a - lekki
mr�z - z niewielk� ilo�ci�
wilgoci. W powietrzu unosi� si�
zapach bia�ych ch�opskich
skarpet, lipowego �yka, prosa i
owczych sk�r.
Przysz�a ca�a masa ludzi i
wszyscy przynie�li to, co
najlepsze posiadali. Wszyscy
ch�opcy z bogatych rodzin
otrzymali od swych ojc�w
pieni��ki na swe ma�e wydatki;
przeznaczyli natychmiast ten
kapita� na zakup glinianych
gwizdk�w, na kt�rych wykonywali
bardzo skomplikowane koncerty.
Za� biedniejsze dzieci, kt�re
nic nie otrzyma�y, sta�y za
p�otem i tylko zazdro�nie
oblizywa�y sobie wargi.
Widzia�em, �e ich gor�cym
�yczeniem jest r�wnie� zdobycie
takich instrument�w muzycznych,
by ca�� dusz� w��czy� si� do
og�lnej rado�ci i... spojrza�em
na babci�... Glinianych gwizdk�w
nie mo�na uzna� za niezb�dne, a
ju� po�yteczne nie by�y w �adnym
przypadku, ale w twarzy mojej
babci nie wyczyta�em
najmniejszej nagany wobec swego
zamiaru kupienia ka�demu z tych
biednych dzieci po gwizdku.
Przeciwnie, dobrotliwe oblicze
staruszki wyra�a�o nawet
zadowolenie, kt�re uzna�em za
aprobat� i natychmiast w�o�y�em
r�k� do kieszeni i wyci�gn��em z
niej swego powracaj�cego rubla i
kupi�em ca�e pude�ko takich
gwizdk�w, a nawet otrzyma�em
par� drobiazg�w reszty. Gdy
wk�ada�em je do kieszeni,
pomaca�em r�k� i zauwa�y�em, �e
m�j czarodziejski rubel nadal
znajdwa� si� na swym miejscu,
dok�adnie tak, jak przed
zakupem. Wszystkie dzieci
otrzyma�y swe gwizdki. Nawet
najbiedniejsze z nich sta�y si�
nagle tak samo szcz�liwe, jak
te bogatsze i gwizda�y z ca�ych
si�.
Babcia i ja poszli�my dalej, a
ona powiedzia�a do mnie:
- S�usznie post�pi�e�, gdy�
r�wnie� ubogie dzieci musz� si�
bawi� i by� weso�e, a je�li kto�
ma mo�liwo�� sprawi� im rado��,
powinien d��y� zawsze do jej
urzeczywistnienia. Na dow�d, �e
masz s�uszno��, w�� jeszcze raz
r�k� do kieszeni i sprawd�,
gdzie jest tw�j powracaj�cy
rubel.
W�o�y�em r�k�; m�j rubel
znajdowa� si� w mojej kieszeni.
- Aha - pomy�la�em - teraz ju�
rozumiem, na czym polega rzecz,
i b�d� m�g� sobie poczyna� nieco
odwa�niej.
Wszed�em do sklepu, w kt�rym
wisia�y chustki i apaszki i
kupi�em dla ka�dej z naszych
s�u��cych po chusteczce: jednej
r�ow�, drugiej niebiesk�, dla
starszych kobiet kupi�em po
chustce na g�ow� w kolorze
malinowym. I tym razem, gdy
w�o�y�em r�k� do kieszeni, by
wyj�� zap�at�, m�j powracaj�cy
rubel by� na swoim miejscu.
Potem kupi�em dla c�rki naszej
od�wiernej, kt�ra wkr�tce mia�a
wyj�� za m��, dwie spinki z
karneolu i nieco si� przy tym
zaniepokoi�em; ale babcia mia�a,
podobnie jak przedtem, dobr�
min�, tak wi�c i po tym zakupie
rubel znajdowa� si� w mojej
kieszeni.
- Panna m�oda powinna si�
przyozdobi� - powiedzia�a
babcia. - Wesele, to dzie� pe�en
najwi�kszych wra�e� w �yciu
ka�dej dziewczyny. Dlatego
godnym pochwa�y jest, je�li
sprawi jej si� rado��, poniewa�
- gdy cz�owiek cieszy si� -
wtedy odwa�niej wkracza na now�
�cie�k� �ycia, a tak du�o zale�y
od pierwszego kroku. Dobrze
zrobi�e�, sprawiaj�c rado��
pannie m�odej, kt�ra potrzebuje
tych rzeczy!
Potem kupi�em dla siebie ca��
mas� s�odyczy i orzech�w. W
innym sklepie napotka�em grub�
ksi��k� "Psa�terz", dok�adnie
ten sam, kt�ry le�a� na stole
naszej dozorczyni kr�w. Biedna
staruszka bardzo lubi�a t�
ksi�g�. Na nieszcz�cie sta�a
si� ona przysmakiem ciel�cia,
kt�re dzieli�o pok�j z
dozorczyni�. Ciel� niestety
mia�o zbyt du�o czasu, kt�ry
zu�y�o w szcz�liwej godzinie
pr�niactwa na obskubanie rog�w
wszystkich kartek psa�terza. Tym
samym biedna staruszka zosta�a
pozbawiona przyjemno�ci czytania
lub �piewania psalm�w, z kt�rych
czerpa�a dla siebie pocieszenie.
Bardzo nad tym zdarzeniem
ubolewa�a. By�em przekonany, �e
kupuj�c now� ksi��k� w miejsce
zniszczonej, nie pope�niam
�adnego pustego i zb�dnego
czynu. Tak te� by�o faktycznie:
gdy zag��bi�em r�k� w kieszeni,
m�j rubel by� ponownie na swoim
miejscu.
Liczba moich zakup�w coraz
bardziej zwi�ksza�a si�, a
warunek ich dokonywania by�
ci�gle przeze mnie zachowywany -
kupowa�em po prostu wszystko, co
- wed�ug mnie - by�o potrzebne.
Kupowa�em nawet rzeczy, kt�re
czasem wydawa�y mi si� zbyt
ryzykowne, tak te� kupi�em
naszemu m�odemu wo�nicy
Konstantemu pasek, a naszemu
weso�emu szewcowi Igorowi